9 lis 2022, o 03:19
Od dawna nie pracowała w składzie. Miała oczywiście już swojego partnera, miała już opiekuna, miała kiedyś mentorkę, ale oddział...tego dawno nie było w jej życiu. Ostatnio chyba było to, kiedy jeszcze była częścią Przymierza. Od kiedy jednak ją stamtąd wywalili, nie była częścią tego sortu ekipy. Oczywiście miewała pod swoją komendą różne grupy żołnierzy, czasem nawet przewodziła im w boju. Była trochę poza swoim żywiołem.
Przykrywka, obecność nieznanych jej sił, z którymi musiała współpracować...było to na swój sposób nowe doświadczenie. Oczywiście mogła wspomagać się swoim treningiem S i ogólnie nabytymi zdolnościami, nie było więc źle. Sama jednak zauważyła, że stosowanie innego imienia, innego stylu bycia (nie była w końcu dokładnie taka, jak zawsze - nawet nieco luźniejsza mowa w stosunku do współpracowników przychodziła jej nieco inaczej) nie przychodziło jej tak gładziutko, jak powinno przychodzić byłej S2. Ot, kolejny dowód na to, że nie była takim ideałem, jakim powinna była być. Może kolejna zaleciałość po jej wypadku? Następny element, nad którym będzie musiała popracować z Deriusem, by powrócić do dawnej chwały? Nie zamierzała tego rozpatrywać, i tak zagubiła się trochę za bardzo w swoich przemyśleniach.
Przemyśleniach, które absolutnie nie miały teraz znaczenia. Zainteresował ją za to komentarz Longinusa na temat jej przygotowania, który okazał się być elementem wyrywającym ją z pewnego zafiksowania na sobie samej i swojej domniemanej słabości.
- Nie wiem, czy to takie dziwne. Nieprzygotowany najemnik to martwy najemnik.- szybka odpowiedź, krótka piłka, i zresztą nawet nie aż tak odbiegająca od prawdy. Jako operacyjna miała bardzo prostą dywizę. Jeżeli nie miało się planu na wszystko, sprzętu na każdą okazję, i, ogólnie rzecz biorąc, nie dopinało się na ostatni guzik, to się ginęło. - I niekoniecznie na to konkretne zlecenie, a na każde, Longinusie. - nie była to nawet próba szpili, bardziej stwierdzenie, że nie uważała swojej gotowości za jakoś nieodpowiednią. Zresztą, on też chyba tego jej nie sugerował. Wręcz przeciwnie, docenił jej technologię i statek, co, swoją drogą, połechtało jej nieco ego. Oczywiście nie przyznałaby tego na głos, co to, to nie. Z jej perspektywy, po prostu robi swoją robotę. A jeśli ktoś to doceniał, to tylko lepiej dla niej.
Gdy zaczęli wykłócać się o to, która opcja jest lepsza, nie zabrała głosu w ogóle. Jedyne co, to wydała ciche "hmmm". Sama wyraziła już swoje zdanie i nie widziała sensu w tłumaczeniu komukolwiek, czemu miała rację. Po prostu miała, i już. Oczywiście kupowała argument, że "i tak przecież jebnie, to lepiej to kontrolować", ale zupełnie jej to nie przekonywało. Im dłużej do potencjalnej, głośnej konfrontacji, tym lepiej. Nie była rzeźnikiem, była precyzyjna. Jeżeli nie musiała zaczynać od szturmowania hangaru, to nie zamierzała. Oczywiście była gotowa, by ustąpić, na rzecz relacji z drużyną, ale taka potrzeba nie zaszła, bo demokracja zadziałała na jej korzyść. W obchodzeniu się z nieznanymi najemnikami trzeba było być ostrożnym. Nigdy nie wiadomo, co temu sortowi strzeli do łbów. Nawet Mila, bohaterka Cytadeli nie była jakoś szczególnie godna jej zaufania. Docenienia zdolności? Może. Na pewno Radna wyrażała się o niej w superlatywach, przynajmniej z tego, co wiedziała. Östberg nie rozmawiała jakoś dużo z Fel, bliżej chyba było jej do Radnej Irissy, to ona w końcu ją poskładała i odbudowała. I to ona dała jej te wspaniałe sensory - kolejny plus dla Asari.
Pomijając jednak jej dywagacje, przyszedł czas na akcję. Dotarli bez żadnych problemów, dokładnie tak, jak zostało przewidziane. W międzyczasie w pełni oporządziła się do akcji, pozwalając sobie na opuszczenie stanowiska pilota. Zeszła z pokładu Ghosta jako pierwsza, chcąc szybko wejść przez śluzę w swoim kamuflażu i bardzo szybko się rozejrzeć, a później, klasycznie, pojawić się już "normalnie". Sheela próbowała się z nimi skomunikować. Jenny absolutnie ją olała, wiedząc, że zakłócenia nie pozwolą im mieć zbyt złożonej konwersacji. Usłyszała jednak to, co musiała.
- Centrum Komunikacji brzmi jak najsensowniejszy strzał. - oznajmiła dosyć spokojnie, proponując im luźno opcję. Mówiła, oczywiście, cicho, i dopiero, gdy upewniła się, że w pobliżu nie ma wrogich sił.- Tam zapewne mogą trzymać wszystkie kapitańskie logi i spisy żywej ludności. No i jeśli będzie potrzeba, to przywrócimy łączność z Sheelą. - uargumentowała swoją decyzję, bo wiedziała, że inaczej nie będą robić tego, co chciała. Niestety najemnicy cenili swoją niezależność. Respektowała to, ale jednocześnie wymagało to tłumaczenia swoich decyzji. Coś, co rzadko było konieczne, gdy pracowało się z, dajmy na to, Przymierzem.
Była gotowa, by zacząć już prowadzić. Dokładnie tak, jak zaplanowała - wpierw w krótkim kamuflażu, gdy się wychylała. Umiała skradać się dość dobrze, choć za resztę nie poręczy. Jej cel zależny był od tego, co ustalą jako oddział. Sama zastanawiała się jeszcze nad centrum medycznym, ale nie chciała o tym mówić. Na zewnątrz musiała być zdecydowana.