Jeden z pięciu okręgów na Cytadeli, zdominowany gł. przez volusów, elkorów i hanarów, posiada jednak też wydzieloną ludzką strefę o nazwie Shin Akiba.

Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Przestrzeń Okręgu Zakera

3 wrz 2021, o 19:55

Poszli za nim. Jego pseudooddział. Jego kompania bohaterów.
HA! Kompania. Dobre sobie. Stan osobowy wynosił trzy czwarte drużyny. Musiało wystarczyć.
Wszedł do środka. Ciemna, ponura aura mieszająca się z posępną ciszą stanowiła kontrast do tego, co oglądał przed chwilą- kotłowaninę, prośby o pomoc, strach. I jeszcze to jedno, dominujące wrażenie, to co szczególnie mocno zaznaczało różnicę żywiołów.
Bezruch.
Wchodził jako dugi, nie zauważył przez to od razu ciał. Odruchowo wychwycił jednak reakcję turianina, który był w jego oddziale ratunkowych. Instynkt momentalnie nakazał mu sięgnąć po broń, dłoń jego szybko powędrowała do boku uda.
No tak. Nie zdążył pójść do kwatermistrza po przydziałowego gnata. Był w końcu w Cytadeli, mieli zaraz wylatywać, po co miałby tam iść? Błąd, cholerny błąd. Zaklął, dziwiąc się swojej nieostrożności, czy wręcz głupocie.
Zaraz jednak poznał powód reakcji turianina. Oczy sierżanta spoczęły na nieruchomych sylwetkach asari i jej dziecka.
- Ofiary wojny- rzucił sucho, zatrzymując się na chwilę przy turianinie- Wojnie, w której one nie chciały brać udziału. Ty pewnie też nie. A jednak, jesteś jedną ze stron, zmuszony przez tych, co w imię chorych mrzonek podkładają bomby i dokonują ataków hakerskich.
Wojskowe buty zachrzęściły na potłuczonym szkle, gdy Karajev ruszył dalej. W korytarzu ujrzał kolejną ofiarę, przygniecionego stropem konstrukcyjnym mężczyznę, również turianina. Viktor klęknął przy nim, szybko ocenił podstawowe parametry życiowe.
- Jemu już nic nie pomoże- mruknął, słysząc, jak jego oddział podąża za nim- Czarny kolor w triage. Gasapdin, pomiluj.
Wstał, uszedł kilka kroków, rozglądającł się. Nasłuchiwał. Wreszcie zawołał.
- Kto żyw! Jest tam kto?! Pomoc nadeszła!
Umilkł po tym znów nasłuchując. Początkowo odpowiadała mu tylko cisza.
- Tori, weszliśmy do środka- rzucił przez radio, licząc, że chociaż tu nie było za późno- Jesteśmy na dziesiątym piętrze. Jesteście cali? Odbiór.
Cofnął się nieco, sprawdzając koherencję drużyny. Upewnił się, że wszyscy weszli za nim, mimochodem spoglądał na reakcje każdego po kolei, gdy jego nowi rekruci mijali parę zwłok. Być może można było ich uratować.
Być może.
Mimo wszystko miał szczęście. Los zesłał mu podarunek. W drużynie jego znalazła się asari, komandos. To był potężny atut, mógł liczyć na jej kompetencje, nie było wątpliwości. Czy jednak zaakceptuje fakt, że rozkazy wydaje jej człowiek, istota, która według niej żyje tylko trochę dłużej od ćmy? Czy dodatkowo górę wezmą emocje, pierwszy widok martwych asari, jej sióstr? Istniała możliwość, że ich śmierć potraktuje jako konsekwencje decyzji człowieka, którego nie znała, a więc i nie szanowała. Czym bowiem zasłużył sobie dotychczas na jej lojalność?
Wbrew pozorom nie było to długie rozmyślanie ze strony sierżanta. Nie miał tego luksusu. Trzeba było działać.
- Przeczeszmy to piętro na początek- rzucił- Niech nikt nie działa w pojedynkę. Idziemy.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

7 wrz 2021, o 11:31

Diego zaklął pod nosem. Nie przeceniał możliwości Nicole, chyba, a może jednak? Jak to jednak mówią tonący brzytwy się chwyta, więc nie zaszkodziło spróbować. Najwyraźniej jednak mocno się przeliczył. Fakt, że ci, którzy stali za atakiem niczego nie chcieli, a przynajmniej na razie był dość niepokojący. Łatwiej się manipuluje terrorystami, którzy wystawiają jakieś żądania niż kimś kto takowych nie ma. Jeśli natomiast zależało im na Iris to prostą nitką dojdą do Rodrigueza, co wcale nie oznaczało, że ten posiadał na jej temat jakiekolwiek informacje poza tymi oczywistymi. A przynajmniej sobie o takich nie przypomniał.
Zanim jednak Diego zdążył zareagować na te rewelacje połączenie się zerwało i tyle było z ewentualnej pomocy Nicole. Odwrócił się w stronę Tori i Xariany.
- Pójdziemy schodami - powiedział próbując trochę przekonać samego siebie że da radę. Jakie mieli inne wyjście? Żadnego. Westchnął cicho i już był gotów ruszać w drogę kiedy rozległ się hałas. - Dzięki, miło było poznać.
Gdyby Diego mógł zacząłby właśnie zbierać szczękę z podłogi. Jego pozycja wymagała znania osobistości, a ta która w tym momencie pojawiła się przed nimi była mu doskonale znana. W końcu obracali się w podobnych kręgach.
- Radna asari - powiedział i skinał głowią na powitanie. - Miło panią widzieć choć okoliczności nie zachęcają.
Potem usłyszał coś jeszcze, zaraz za plecami radnej, która ewidentnie celowała prosto w nich.
- Myślę że ten pistolet jednak powinien być skierowany w przeciwną stronę...
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

8 wrz 2021, o 19:31

Wszystko działo się szybko. Potwornie szybko. Jak miała reagować na czas? W jedną chwilę z ich małej brygady zrodziły się dziesiątki osób, a powietrze wypełnił swąd spalenizny i krwi. Nie na to pisali się z Karajevem. To była prosta wycieczka po odbiór paczki tuż przed wylotem. Od prawdziwej misji, od bólu, huku i bitwy miały dzielić ich godziny podróży w objęciach kosmosu.
Kiedy to wszystko tak strasznie się spierdoliło?
Nie pisała się na niańczenie cywili. Wiedziała, że mimo ochotików obecnych na miejscu, pomoc poszkodowanym leżała w jej obowiązkach, ale i krwi. Więc ruszyła bez zawahania do przodu, do każdej osoby, której krzyk wydawał się wyrazem cierpienia, któremu mogła ulżyć, nie strachu przed nieznanym. Przez długi czas, nawet nie patrzyła za siebie, na budynek, który właśnie pogrążał się w ziemi. Zamiast tego, parła do przodu, do śmigłowca, do ludzi potrzebujących pomocy. Odbierała przedmioty i przekazywała je dalej, dopiero gdy trafiły do niej materiały wybuchowe, ściskając je nieco stabilniej w dłoni, nie przekazując ich nikomu.
Obserwowała z lekkim zdumieniem zbierającego dalszych ochotników Viktora. Musiała mu przyznać, że miał dar do inspirowania tłumów i wzbudzania w nich determinacji. Z beznadziejnej sytuacji zdołał stworzyć coś, co, choć nadal było chujowe, dawało im marginalne szanse na wyjście z tego z lepszym bilansem strat.
Skinęła głową na słowa swojego towarzysza. Powrót do budynku był niebezpieczny, ale jeśli chcieli uratować możliwie jak najwięcej cywili, nie było innej opcji. Ta świadomość wykrzywiała jej minę bardziej niż pulsujący ból w nodze zalepionej medi-żelem.
Cholera, musiała być inna droga.
- Karajev! - ryknęła za nim, gdy wchodzili z powrotem do środka. Szybko upewniając się, że jej materiały wybuchowe nie były odbezpieczone ani narażone na działanie zewnętrzne, podrzuciła mu je lekko gdy była odpowiednio blisko. - Przydadzą wam się, jeśli napotkacie blokadę. Ja spróbuję podziałać po swojej stronie.
Gdy ruszyli do środka, zadarła głowę w górę i westchnęła, szukając drogi do spełnienia kiełkującego w jej głowie planu. Budynki wokół, jak w każdym Okręgu, tworzyły dość ciasne alejki pomiędzy nimi. Teoretycznie, czymże był stojący z boku wieżowiec jak nie wielką, funkcjonującą drabiną?
Podeszła bliżej ochotników, którzy zostali na zewnątrz, zgromadzeni wokół uzyskanych zapasów.
- Chyba wiem, jak możemy dostać się na górne piętra szybciej, ale będę potrzebowała pomocy - rzuciła głośno, po czym wskazała na budynek tuż obok, który w przeciwieństwie do tego, koło którego stali, wciąż był cały i nie wyglądał, jakby właśnie miał się zawalić.
- Sprowadzanie rannych z każdego piętra i wyprowadzanie ich dołem jest czasochłonne, a budynek może zawalić się w każdej chwili. Jeśli wejdziemy do budynku obok i wjedziemy na wyższe piętra, moglibyśmy stworzyć korytarz i ewakuować ludzi tarasami. Będziemy potrzebowali platformy, może drabiny... Czegokolwiek, co kurwa nam pomoże, co możemy tam znaleźć.
Rozejrzała się wokół, natrafiając wzrokiem na kilku, roślejszych mężczyzn, w tym na Charlesa Strikera stojącego obok.
- Potrzebuję tych, którzy wciąż mają dość siły by mi w tym pomóc.
ObrazekObrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

8 wrz 2021, o 21:09

- O tyle o ile... - z westchnięciem odpowiedziała Diego - Głównie drogę do pracy, kilka klubów i okolice mojego domu ale nie sądzę żeby to nadało się na kompleksowy plan ewakuacji do... - przerwała, wsłuchując się w głos Karajeva dobiegający z jej omni.
Skinęła głową w odpowiedzi jakby sierżant stał tuż obok niej i jakby prowadzili nic nie znaczącą rozmowę na zupełnie błahe tematy. To, że łączność między nimi wciąż pozwalała na komunikację było cudem, dodającym - możliwe, że całej trójce, bo Tori na pewno - nieco otuchy i efemeryczne, ulotne poczucie może nie tyle bezpieczeństwa, ile świadomości, że ten zupełnie obcy człowiek znajdujący się gdzieś w okolicy odrobinę przejmuje się ich losem i próbuje ze swojej strony im pomóc. Okay, może nie tylko im, może żołnierskie poczucie obowiązku kierujące Karajevem każe mu pomóc tylu poszkodowanym i potrzebującym ile się tylko da, ale oni także znajdują się na jego liście.
- Dam znać jak będę mieć jakiekolwiek informacje - rzuciła tylko w odpowiedzi - Czterdzieści pięć minut, przyjęłam. Mamy zablokowaną drogę na dół i zobaczę co się da zrobić. Za czterdzieści minut wycofajcie się na bezpieczną odległość niezależnie od sytuacji.
Gdy drzwi windy otworzyły się tuż obok niej z charakterystycznym dźwiękiem, prawie podskoczyła z zaskoczenia. Przymknęła na chwilę oczy i odetchnęła głęboko, po czym z wahaniem zrobiła krok wstecz, spoglądając do rozświetlonego wnętrza windy jak w oko czarnej dziury gotowej ją wessać. Niemal z wysiłkiem odwróciła głowę w kierunku wciąż zablokowanych drzwi prowadzących w dół i w jej głowie zaświtała pewna myśl. Wsadziła dłoń do torby szukając znajomego, obłego kształtu, lecz słowa Xairany i to, co się stało chwilę później całkowicie zaprzątnęło jej uwagę. Rozszerzonymi oczyma obserwowała wypełzającą z nagle otwartego szybu wentylacyjnego postać i mechy, które jednak mgnienie oka później zakończyły swój syntetyczny żywot roztrzaskane o pobliską ścianę.
Postać, wciąż otulona biotyczną poświatą odwróciła się w ich kierunku, i gwałtownie wycelowała w nich trzymany w ręku pistolet. Ale nie na pistolecie zogniskowało się spojrzenie asari, tylko na twarzy trzymającej go postaci. Twarzy znanej jej doskonale - z holowizji, extranetu, billboardów, czasem także z dostarczanych do skrzynki ulotek. Twarzy należącej do najważniejszej asari w galaktyce (poza samą Tori rzecz jasna). Zaskoczenie było zupełne - lekarka mogła się tu spodziewać kogokolwiek, ale z pewnością nie radnej i szczerze powiedziawszy na chwilę zaniemówiła. Z zaskoczenia wyrwał ją dopiero głos Diego i jego powitanie, ale to wystarczyło. Tori ocknęła się i wysunęła naprzód, stając tuż przed wycelowaną w ich trójkę lufą pistoletu i starając się zasłonić pozostałych i zablokować potencjalną linię strzału samą sobą. Musiała wyglądać dość komicznie - w tunice i lekkich mokasynach, trzymając w jednym ręku swoją torbę - apteczkę i z drugą dłonią wciąż tkwiącą w jej wnętrzu.
- Radna Irissa... - głos Tori był stłumiony i przyciszony, jakby odzywała się do kapłanki w świątyni Athame - Co za zaszczyt... W innych okolicznościach z pewnością... To znaczy gdyby... Chciałam powiedzieć... - zaplątała się i spuściła nieco wzrok, spoglądając na broń w ręku radnej.
Ostrzeżenie Xairany sprawiło, że spojrzała na szczątki obu mechów, a po chwili na wciąż otwarty właz szybu wentylacyjnego. I w tym momencie zrozumiała, że kredyt czasu jaki dotychczas wykorzystywali zaczął się drastycznie kurczyć. Walący się budynek to jedno, ale obecność radnej i depczących jej po piętach mechów sugerowała, że eksplozja, atak, czy cokolwiek to było był ukierunkowany właśnie w Irissę, a jako asari natychmiast przyjęła rolę obrońcy radnej.
- Radna Irisso, jesteśmy po pani stronie. I zdecydowanie chcę pani pomóc, zatem proszę z nami, musimy panią wyprowadzić z tego budynku. Na dole są żołnierze przymierza, starają się do nas dostać, ale mamy niewiele czasu. Budynek wkrótce runie a obecność tych mechów... Jeśli pani jest celem, zrobię wszystko by pani pomóc. Musimy otworzyć przejście na schody. - odwróciła się do pozostałych i skinęła Diego głową, po czym spojrzała na Xairanę - Trzymajcie kciuki żeby się udało.
Jej dłoń trzymana w torbie wciąż ściskała znajomy kształt rękojeści Falangi zabranej z szafy w sypialni. Teraz wyciągnęła broń i po chwili zastanowienia oddała ją Diego. Rozbroiła się zupełnie - generator tarczy oddała Diego, teraz pozbyła się broni, ale nie czas było na roztrząsanie tego faktu, poza tym potrzebowała teraz obu rąk a jako jedyna z ich trójki była w pełni sprawna. Zresztą, jeżeli szybko się z tego miejsca nie ewakuują, to następne mechy nie będą zwracały uwagi na ilość tarcz i dostępnej broni, tylko rozsmarują całe organiczne towarzystwo na ścianach, bo na pewno nie wpadły tu z towarzyską wizytą.
- Xairana, zabierz broń mechom, może nam się przydać. I osłaniaj nasz odwrót - rzuciła do kobiety, po czym dłonią zaprosiła radną do podążania jej śladem i szybkim krokiem ruszyła w dół korytarza - Diego, bądź blisko i staraj się nie pozostawać w tyle ale w razie co pomóż Xarianie zabezpieczać tyły. Jej ciało spowiła błękitna poświata wzbudzonej biotycznej energii i poczuła, jak adrenalina zaczyna krążyć w jej żyłach. Sama świadomość, że samozwańczo podjęła się roli ochroniarza samej Radnej niemal uskrzydlał i dawał poczucie wszechmocy i liczyła, że pokaże na co ją stać. Nie pozwoli skrzywdzić Irissy nawet, jeżeli ma sama przy tym ucierpieć. W zasadzie to nie było tak źle - miała drużynę. Pociętą szkłem i obecnie jednoręką nieznajomą która okazała się niezłą biotyczką, ledwo kuśtykającego fechmistrza z trudem nabierającego głębiej powietrza i najważniejszą osobę na Cytadeli do ochrony. I zapewne setkę mechów drepczących po jej śladach. Poczuła się jak Widmo. Mission Impossible... Choć jeśli bogini pozwoli, mogą dać radę.
Mijając drzwi windy zawahała się chwilę, po czym sięgnęła do środka i wcisnęła klawisz najwyższego piętra, szybko wycofując się zanim drzwi zdążyły się zamknąć i licząc, że wjeżdżająca w górę winda może nieco zmylić ewentualny pościg gdy oni sami użyją schodów by uciec w dół. Sama zaś skoncentrowała się na pobliskich, przyblokowanych gruzem drzwiach na klatkę schodową, sięgając po swoje biotyczne umiejętności i w duszy wznosząc modły do Athame.
- Sierżancie - odezwała się spokojnym głosem licząc, że połączenie z Karajevem jest wciąż jeszcze aktywne - Próbujemy iść do pana w dół. Mamy ze sobą VIP-a który może być celem tego całego zamieszania. Pilnie potrzebujemy wsparcia, w budynku są wrogo nastawione bojowe mechy.
Gwałtownie wyciągnęła ręce w kierunku drzwi, koncentrując wszystkie swoje zdolności i umiejętności na biotycznym rzucie, który miał na celu rozwalić denerwującą, blokującą drogę przeszkodę w drobne drzazgi. Albo przynajmniej wyważyć je z zawiasów... Uchylić chociaż? Oby tylko nie otrzepać z kurzu...
Ostatnio zmieniony 10 wrz 2021, o 11:48 przez Tori Te’eria, łącznie zmieniany 1 raz.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

9 wrz 2021, o 16:09

Grobowiec z betonu, szkła i stali.
Za pasem, w zasobniku przyjemnie ciążył mu ładunek wybuchowy, ostatni dar porucznik Vasquez.
Ostatni? Złapał się na fatalistycznych myślach. A jednak czuł się lepiej, mając w swym ubogim arsenale potencjalną eksplozję. Chociaż tyle.
Jego omni znów się odezwał. Tori znów nadawała, lecz VIktora uderzyła różnica w jej głosie. To już nie było wezwanie o pomoc, podszyte rozpaczą, poszkodowanego, bezbronnego. To była prośba o wsparcie, spokojne i stanowcze, jaką słyszał setki razy przez radio. To był to kogoś, kto ma misję i nie ugnie się pod aporem przeszkód i przeciwnika.
Ton żołnierza.
Mówił on o celu ataku, VIPie oraz mechach, które szły za nimi w pościgu. Nieuchwytny wróg nagle stał się namacalny, jego umiejętności nareszcie przydatne. Z drugiej strony nie taki był cel misji, ileż żywotów czekało teraz na ratunek z jego strony? Karajev stanął przed dylematem, którego nie spodziewał się tu napotkać. Jakąż wagę miało bowiem to jedno życie, dla którego miał ryzykować te należące do setek poszkodowanych, a także swojej dzielnej drużyny ratunkowej?
Odruchowo spojrzał na nich. Liczyli przecież na jego przewodnictwo. Mężczyźni i kobiety, poszli za nim w niebezpieczny grunt, bo mu zaufali. Co więc powinien czynić? Jakież poświęcenie z jego własnej strony było wymagane, by zrównoważyć ich ofiarę?
Czy na tym właśnie polegało dowodzenie? Na poświęceniu i ciężkich dylematach?
Znał odpowiedź.
Po chwili jednak naszła go inna myśl. W tej chwili wszystkim tutaj groziło dwojaki wróg. Pierwszy- budynek, drugi- robotyczni żołnierze. Zagrożenie, które musiał wyeliminować. Kto wie, ilu cywili zgładzą mechy, byle dostać swój cel?
Nie miał wątpliwości, komu zostawić dowodzenie, w końcu pewne kompetencje trudno podważyć. A jeszcze chwilę temu rozważał, czy komandos asari odda się pod dowodzenie człowieka. Cóż, problem rozwiązał się sam.
- Idę do was Tori. Utrzymuj kontakt, melduj o położeniu. Dzieli nas 17 pięter, postaram się dotrzeć do was jak najszybciej, odbiór.
Sporo pięter. Sam przebędzie to szybciej.
Gestem przywołał asari. Liczył, że uniwersalny język znaków wojskowych będzie jasny dla kogoś o wyszkoleniu komandosa.
- Sytuacja się komplikuje- rzekł do niej- Mam doniesienie, że w budynku mamy wrogo nastawione mechy. Kontynuujcie misję ratunkową, ja spróbuję powstrzymać wroga zanim dotrze do nas. Oddaję ci dowodzenie nad grupą. W razie trudności masz technika do pomocy.
Odczekał chwilę, oczekując jej reakcji.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

10 wrz 2021, o 19:06

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

10 wrz 2021, o 19:26

Charles przyglądał się bezwładnemu, nienaturalnie wygiętemu ciału VIPa, którego umową zobowiązany był chronić. Mężczyzna był politykiem, jak torpeda piął się po kolejnych szczeblach międzygalaktycznej kariery w Ambasadzie Ludzkości. Na Ziemi, osiągnął już wystarczająco i miał apetyt na więcej. Ta szybka, owocna kariera, musiała być wianuszkiem wrogów - osób, którym zaszkodzić, sprzątnął stołek bądź kontakty sprzed nosa. Zdawał sobie sprawę, że jego zniknięcie co niektórym ułatwiłoby życie, dlatego też z polecenia bardziej serdecznym znajomych, wynajął prywatną ochronę z najwyższej półki. Tak trafił na Strikera, który stał się jego cieniem. Dzisiaj, w okolicach południa, mężczyzna odbierał szyty na miarę garnitur. Ledwo zdążyli wyjść ze sklepu, a ziemia zatrzęsła się i - dosłownie - rozstąpiła pod ich nogami. Lwia część Zakary, zapadła się, a jeden ze stropów okolicznego budynku, runął prosto na mężczyznę. Nie było czego ratować. Charles miał więcej szczęścia, rozcięta brew i posiniaczone żebra najwyraźniej okazały się być wypadkową jakiegoś szczęścia, generator tarcz pochłonął siłę uderzeń gruzu, jaki przysypał go do połowy. Chwilę zajęło, nim mężczyzna wygrzebał się usypanej kupki z boku przypominającej pogrzebowy stos ze starych, już nie tak popularnych vidów historycznych. Tyle że nie tym razem.
Kiedy mężczyzna otrząsnął się z szoku - jeszcze przed pięcioma minutami, okolica wyglądała zwyczajnie, a rynek tętnił życiem, powodując, że miliardowe sumy kredytów przepływały przez transakcje na Cytadeli, teraz było to opłakane pogorzelisko, z częścią rannych i jeszcze większym odsetkiem martwych porozrzucanych wśród pogorzeliska bez ładu i składu. Dostrzegł, bądź najpierw usłyszał rzeczowy, wojskowy ton, jaki wydawał rozkazy, dyrygując zbieraninom cywilów, jacy stali pośrodku bardzo prowizorycznego, a także ubogiego szpitalu polowego, który to powstał na skrzyżowaniu głównych alejek. Meghan zwróciła uwagę wszystkich, większość spojrzeń nawet nie kryła się z lękiem, a nawet panicznym strachem, a mimo to, słuchali ją i jej planu odnajdując dla siebie w nim miejsce. W tle, rozdawano medykamenty najbardziej potrzebującym.
- Z platformą gorzej, ale... Gdzieś tutaj musi być drabina, prawda!? W choć jednym sklepie - wtrąciła asari, dotąd opatrująca rannych, a teraz zdeterminowana wpatrywała się w Vazquez.
- Silvia, chodź ze mną. Przeszukamy pawilon na rogu - zwróciła się do innej asari i nie czekając na jej reakcje, zaciągnęła najwyraźniej dobrze sobie znaną kobietę w kierunku, o którym wspomniała. Jakiś turianin ruszył ich śladem, a kilku mężczyzn zajęło się przeszukiwaniem przeciwnej strony ulicy.
Sześciu innych ochotników, ruszyło z kobietą do wieżowca, jaki ta wskazała. Szybko darowali sobie próbę otworzenia elektrycznych drzwi - ignorując czerwoną poświatę panelu kontrolnego, zwyczajnie wybili szyby, przedostając się do holu smukłymi, ale za to strzelistymi okami.
Budynek, okazał się być biurowcem jednej z korporacji. Światła były wyłączone, bladą poświatę na zdewastowane wnętrze rzucało holograficzne światła. Zewsząd, bombardowały ostrzeżenia o niebezpieczeństwie i polecenie oddalenia się do SOC dyrygującemu ewakuacją Okręgu. Ktoś prychnął na te sugestie. Szybki rekonesans uzmysłowił, że jedyna droga na górę prowadziła windą. A ta, jak gdyby nic, tkwiła otwarta na oścież na parterze. Czekała na nich? A może to tylko wyobraźnia koloryzowała fakty?

Choć twarz Radnej nie drgnęła, sprawniejszy obserwator mógł dostrzec, jak jej źrenice rozszerzają się podobnie jak u drapieżników. Asari opuściła rękę, tym samym zdejmując z muszki całej trio.
- Bogini jedna wie, jak trudno teraz odróżnić wroga od przyjaciela. Nie mam podstaw, aby nie wierzyć waszym słowom, a że jak już zdążyliście jestem ścigana... Nie traćmy czasu. Muszę dostać się do Prezydium. Jaka sytuacja jest w Okręgu? - spytała, nie mogąc wiedzieć, że nikt z nich nie wyściubił jeszcze dzisiejszego dnia nosa poza apartamentowiec, a wszystkiemu przyglądali się przez wysokie, przeszklone na całą ścianę okna, które później pękły podobnie do kurtyny opadającej i kończącej to ekstrawaganckie przedstawienie.
Asari, przeszła nad mechami, nie poświęcając im w ogóle uwagi. W przeciwieństwie do Xariany, która wyciągnęła z ich wciąż zaciśniętych, mechanicznych palców dwa M-3 Predatory i jeden najprawdopodobniej wadliwy, ale wciąż działający M-4 Shuriken. Podstawowy generator tarczy wymagał chwilę zachodu, ale nim pozostali zniknęli najemniczce z oczu, udało się kobiecie wyciągnąć jeden moduł, który mogła podpiąć do swojego roboczego ubrania.
Radna narzucała szybkie tempo, Rodriguez musiał zagryźć od środka policzki, aby nadążyć za dwiema asari i jednocześnie nie skarżyć się na rwący ból przytłumiony przez opatrunek i rapier, o który mógł się podeprzeć. Z oczywistych dla Tori, ale pozostałych już nie względów, Radna wolała trzymać się blisko lekarki.
- Z kim jesteś na linii? - spytała, gdy odezwał się ponownie Karajev.
Kurz owszem, opadł, a wraz z nim drzwi wyważone z zawiasów. To, co mogło być w pierwszej chwili wzięte za gruz blokujący im drogę, szybko okazał się ciałem martwego kroganina. Najprawdopodobniej dlatego, tak łatwo ustąpiły.
Nie dane było im jednak przyglądać się mężczyźnie długo, strzały ponad ich głowami zmusiły asari, aby ta zaczęła zbiegać po schodach, a dudnienie jej obcasów, niosło się echem, które zaczynało coraz wyraźniej pobrzmiewać na wysokości piętra, na którym był obecnie Karajev. Dwójka, która została z Viktorem, spięła się i wymierzyła tym, co udało im się znaleźć w pierwszym mieszkaniu, do jakiego weszli, w stronę schodów - podstawowe strzelby nie nadawały się do walki na duży dystans o czym ci z racji bycia cywilem najprawdopodobniej nie wiedzieli. Do Karajeva, napływały zewsząd doniesienia o martwych znalezionych we własnych łózkach, na korytarzu czy pod belkami konstrukcyjnymi. Jedna łazienka zamknięta była na cztery spusty, dochodziło z niej szlochanie, a turianin za żadne skarby nie potrafił przekonać kobiety, aby ta otworzyła drzwi, o czym także zameldowano dowódcy.
- To nasi? - spytała Bernard, wskazując na klatkę schodową, a jej głos z racji włączonego omni-klucza od razu rozpoznał po drugiej stronie Diego.
Na to pytanie nie odpowiedział jej jednak Viktor, tylko asari, która w mgnieniu oka otrząsnęła się z zaskoczenia, jakim było dla niej przejęcie dowodzenia nad grupą. Oddelegowała Zoe do zatrzaśnięteto w łazience człowieka, a sama weszła do kolejnego mieszkania, gdzie trwały gorączkowo poszukiwania. Gonił ich czas. Mieli go coraz mniej. Tymczasem Viktor uzbrojony w zdobycznego Adepta stanął u szczytu schodów, po których ktoś biegł. Cień ciemnoniebieskiej skóry mignął mu powyżej. Tori? Tak szybko? Sama?


Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

14 wrz 2021, o 16:18

Kurz. Cisza. Niknące refleksy świateł rozbłyskających na chwilę diod, zwierające na uderzenie serca przewody.
Ciała. Tak wiele ciał. Pogrążone w bezruchu sylwetki, jak kukiełki, którym ktoś odciął sznurki, rzucając precz znudzony zabawą.
Terroryści, zamachowcy, bojownicy, rebelianci. Semantyka nie miała znaczenia. Osoby odpowiedzialne za dzisiejsze wydarzenia dawały mu lekcję. Dlatego Karajev nie odwracał wzroku. Patrzył na każdą martwą twarz.
Mężczyzna w średnim wieku, roztrzaskana głowa, kawał gruzu spadł prosto na niego. Śmierć na miejscu. Tuż obok, z granicą niemal nieuchwytną pomiędzy dwiema czerwieniami, rozlane z upuszczonej patelni spaghetti bolognese, które pewnie chciał spożyć na obiad. Wciąż czuć było ulatujący aromat czosnku, oliwy i bazylii.
Kolejne pomieszczenie, nastoletnia dziewczyna. Krzykliwe barwy, na jakie zafabrowała włosy mieniły się lekko w świetle latarek grupy ratunkowej. Na szyi wciąż wisiały jej słuchawki. Z uszkodzonych głośników zestawu muzycznego sączył się szum. Odłamek szkła przeciął jej tętnicę udową. Śmierć przez wykrwawienie. Wychodząc z jej pokoju, Karajev wyłączył głośnik. Sam nie wiedział czemu.
W następnym mieszkaniu para asari. Rzadszy widok, związki takie raczej nie były dobrze widziane w ich społeczności. A może były tylko sublokatorkami.
Może.
Jedna miała zakrzepłą krew na brodzie i ustach, zdeformowana klatka piersiowa ukazywała połamane żebra, które z pewnością przebiły płuca. Wciąż ściskała dłoń drugiej, przybitej do podłoża prętem zbrojeniowym przechodzącym przez brzuch, nie tak dalece różnie od tego, co widział jeszcze niedawno u porucznik Vasquez. Oficer dostała kolejną szansę, asari nie.
Oczy sierżanta spoczęły na drugiej ręce asari, która leżała na elegancki, podłużnym kształcie broni. VIktor bez słowa, zdawało się by wręcz, że bezdusznie odsunął ramię zwłok i podniósł broń. Sprawdził jej stan, czy nabój jest wprowadzony do komory. Odbezpieczył i zabezpieczył ponownie. Strzelba model adept leżała dobrze. Lekka, poręczna, łatwo prowadziło się lufę, dostosowana do użytkownika o dalece lżejszej budowie niż on sam. Niemniej, VIktor nie narzekał. Darowanej strzelbie nie należało patrzeć w lufę.

Drużyna meldowała o kolejnych ciałach. Wyczekiwał meldunku o odnalezieniu kogoś żywego. Doczekał się.
A wtedy jak grom z jasnego nieba padła wieść o VIPie. Karajev stanął przed wyborem i podjął decyzję.
Chwilę później, ufny w zdolności przywódcze komandoski, stał na klatce schodowej, sam. Odgłosy kroków, dudnienie niosło się echem po wysokiej strukturze schodów. Ktoś biegł.
Odbezpieczył broń. Wspomniał na meldunek o wrogu w budynku. Był gotowy iść na nich choćby i z omni ostrzem.
Kula durak, bagnet zuch- pomyślał, lecz cieszył się, że nie był zmuszony do takiej ostateczności. Czy ktoś nad nim czuwał?
Niebieski cień mignął mu na schodach wyżej. Swój czy wróg? Cywil? Meldunek mówił tylko syntetycznych siłach wroga, ale gardy nie należało opuszczać. W końcu rzadko bo rzadko, nawet informacje z Orlego Gniazda czasem się myliły.
Po całej tej sprawie znów trzeba będzie zmienić kody wywoławcze- pomyślał, wspominając na nadawane przez nagłośnienie meldunki. Z resztą i tak była to standardowa procedura po ataku hakerskim.
- Tori!- zawołał głośno, nie chcąc zaskoczyć asari- Tu Karajev! Idę do was!
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

14 wrz 2021, o 18:55

Kurz wzniecony atakiem Tori opadł dość szybko, ukazując wyważone z zawiasów drzwi które dotychczas blokowały dostęp do schodów awaryjnych. Tori na ten widok uśmiechnęła się z ulgą, po czym odwróciła się do radnej, odpowiadając na jej wcześniejsze pytanie.
- Eksplozja zaskoczyła nas wewnątrz budynku - spoważniała natychmiast. Nie zamierzała ani niczego ukrywać ani upiększać, Irissa najwyraźniej tego ranka zdążyła już swoje przeżyć ale powinna wiedzieć, że różowo nie jest i jest masa poszkodowanych. Może i była VIPem, z pewnością należała się jej szczególna ochrona i traktowanie, ale powinna zdać sobie sprawę, że nie ona jedna ucierpiała - Więc wiem tylko tyle co zdążyłam zobaczyć przez okno, usłyszeć i... wyczytać w raportach z Huerty - przypomniała sobie nagle listę ofiar i rannych rosnącą na wyświetlaczu jej omni - Jest źle. Setki rannych, dziesiątki ofiar. Raporty z Huerty są alarmujące, nie ma personelu do obsługi rannych. Tutaj, u nas jest pewnie jeszcze gorzej, bo budynek grozi zawaleniem i mamy tylko chwilę by go opuścić. No i nie ma co liczyć na pomoc bo łączność zdechła. Jakimś cudem udało mi się nawiązać kontakt z sierżantem Przymierza, on i jeszcze jakiś żołnierz zdaje się pomagają w ewakuacji ocalałych. Podejrzewam, że na dole jest prawdziwy koszmar...
Gdy radna bez dalszych pytań ruszyła w kierunku schodów a Tori podążyła za nią, jednak po paru krokach zawahała się. Zatrzymując się przy ciele kroganina którego przysypane gruzem i kurzem zwłoki wcześniej brała za blokujące drzwi przeszkodę obrzuciła go szybkim spojrzeniem, ale tu już nic nie mogła zrobić. Jego szkliste, martwe oczy wpatrywały się w nią beznamiętnie, nieco oceniająco i Tori zadrżała lekko. Budynek z pewnością był pełen martwych bądź dogorywających mieszkańców. Niektórzy może wciąż żyli, czekając na pomoc lub ratunek, który nie nadchodzi. A ona, lekarka, ta, która składała przysięgę, że będzie służyć zdrowiu i życiu i przeciwdziałać cierpieniu, myśli tylko o swojej, przyprószonej betonowym kurzem skórze. Nie tak to powinno wyglądać. Czy miała jednak wybór? Tak, mogła biegać od drzwi do drzwi starając się je otworzyć i wyciągać na korytarz tych których być może dało się jeszcze uratować. I o ile ścigające radną mechy nie dopadłyby jej zanim zdążyłaby się nawet pomodlić.
Odwróciła się do pozostałej dwójki - Xariana szła ku niej z naręczem z trudem trzymanej pod pachą i w jednym ręku broni, a wyraźnie cierpiący, lecz dzielnie milczący Diego starał się dotrzymać jej kroku. Radna nie czekała na pozostałych - ruszyła po schodach w dół a jej szybkie kroki zaczęły odbijać się echem na klatce schodowej. Tori była rozdarta dylematem. Z jednej strony chwilę temu obiecała sobie, że będzie bronić Irissy nawet własnym ciałem, zatem powinna co sił w nogach ruszyć w jej ślady, z drugiej zaś - wciąż żarzyła się w niej ta odrobina lekarskiego obowiązku która nie pozwalała zostawić przynajmniej tej dwójki jej pacjentów i towarzyszy. Po prostu nie mogła tego zrobić. Jeśli na dole czekał Karajev z ekipą, to on przechwyci radną, trudno.
Tori podbiegła do Xairany i odebrała od niej shurikena - broń zdecydowanie większą niż jej pistolet, mniej poręczną i cięższą, co uświadomiła sobie natychmiast, gdy poczuła jej masę w dłoni. Z drugiej strony jako jedyna w pełni oburęczna osoba w tym trio (Diego jedną rękę miał zajętą przez prowizoryczną kulę) mogła sobie pozwolić na jej używanie. Sama preferowała pistolet, zwłaszcza swoją ulubioną falangę, ale zdawała sobie sprawę z faktu, że możliwość wystrzelenia serii pocisków w ciasnych korytarzach budynku że być bardzo skuteczna w trakcie obrony - nawet bez zbytniego celowania.
Ze strzelbą w dłoni doskoczyła do Diego i wsunęła się pod jego ramię, nawet mimo ewentualnych protestów biorąc częściowo na siebie jego ciężar, gotowa mu pomóc iść szybciej i ścigać zbiegającą w dół radną. No i oddalić się od potencjalnego zagrożenia. Przepuściła przodem Xairanę i częściowo ciągnąc, częściowo popychając mężczyznę dotarli znów do schodów i minąwszy martwego kroganina zaczęli schodzić w dół, gdy rozległy się strzały. Najwyraźniej zwlekali zbyt długo i ścigające radną mechy zdążyły już ich odnaleźć. Odruchowo skuliła się niemal tracąc równowagę, wsparła się przez chwilę na skierowanej lufą w dół broni jak na lasce i ruszyła szybciej w dół, tym razem niemal już ciągnąc mężczyznę. Zerknęła jeszcze w kierunku wyrwanych przez nią z zawiasów drzwi bojąc się, że zobaczy w nich wycelowane lufy karabinów i metalowe głowy prześladowców które mogłyby zakończyć ich ucieczkę w dość hałaśliwy, bolesny i raczej szybki sposób.
Kolejne schody, półpiętra, jakimś cudem wciąż podążali w dół o własnych siłach i Tori stopniowo zaczynała nabierać nadziei, że to szaleństwo klaustrofobicznej grozy tykającej bomby jakim był gotów do zawalenia się budynek się wkrótce skończy. Oglądając się przez ramię i w górę co chwilę by nie zostać zaskoczoną przez pościg, starała się dzielić uwagę między prowadzenie lub ciągnięcie Diego, obserwację schodów przed i za nimi i nasłuchiwanie metalowych kroków na klatce schodowej - w efekcie jej głowa kręciła się na wszystkie strony a nerwy miała napięte jak postronki.
Skądś z dołu - chyba już stosunkowo niedaleko, bo głos, mimo, że zwielokrotniony echem klatki schodowej był głośny i wyraźny - dobiegło ją wołanie. Ktoś wołał jej imię i wstąpiła w nią gorąca nadzieja, że głos należy do sierżanta - a słysząc tego potwierdzenie, odetchnęła z ulgą.
- Sierżancie? To pan? - upewniła się jeszcze, w sumie bez sensu, skoro ten się moment wcześniej przedstawił, ale zalewająca ją radość sprawiła, że nie myślała logicznie. Każda pomoc była na wagę złota, a pomoc wyszkolonego żołnierza dawała poczucie ulgi i bezpieczeństwa którego tak jej brakowało w ciągu ostatnich chwil - Nasz VIP biegnie do pana, proszę ją chronić za cenę życia! - dodała pod adresem żołnierza, ale i samej Irissy, by ta nie zapomniała, że pewna niewiele znacząca w jej życiu lekarka wciąż o niej pamięta i ma zamiar dotrzymać swojej niewypowiedzianej obietnicy.
Ostatnio zmieniony 16 wrz 2021, o 13:34 przez Tori Te’eria, łącznie zmieniany 1 raz.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

14 wrz 2021, o 19:52

Z wielkim trudem obrócił się z brzucha na plecy. Powoli podniósł się do góry opierając się na łokciach. To co zostało z VIPa raczej nie zachwyci dowództwa, ale kontrakt dotyczył ochrony na wypadek ataku, a nie w na wypadek katastrofy naturalnej czy innego gówna, które właśnie się teraz działo.
Jeszcze wolniej wstawał z podłogi sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu. Po skończonej obdukcji, otrzepał się z reszty pyłu. Dopiero wtedy miał czas żeby się rozejrzeć i zobaczyć w jakiej wielkiej dupie się właśnie znajdował. Ku jego szczęściu wyszedł na tym nawet całkiem niezłe. Upierdliwy kontrakt zakończony, a do tego jeszcze znalazł paczkę fajek w rękach jakiegoś nieszczęśnika, który akurat miał pecha stać zbyt blisko jednego z pilarów sklepu z garniturami. Wyciągnął papierosa z paczki, która potem ukrył w swojej kamizelce taktycznej. Z innej kieszonki wyciągnął zapalniczkę i zaciągnął się mocno.
-Świetnie, z jednego gówna w drugie.
Westchnął sam do siebie wypuszczając dym z płuc. Powolnym krokiem zaczął przechadzać się po pogorzelisku. Wiele lat robił swoje, ale czegoś takiego jeszcze nie widział. Znal wielu specjalistów, ale żaden nie poszedłby tak grubo jak tutaj. Takie sytuacje mogły się dziać gdzieś w okolicach systemów batarian i terminusa, a nie w stolicy pieprzonej galaktyki.
Co w sumie mu imponowało w kwestiach wywrotowych, tak na pewien sposób doprowadzało go do szalu. Zbyt duże straty w ludziach, zbyt duża skala. To nie była zwykła pokazówka. Przechadzając się tak wśród gruzu i tych wszystkich ciał próbował zrozumieć, co tu się mogło wydarzyć. I jak chłopaki z kontrwywiadu mogli dać tak dupy.
Uderzył lekko ręka w omniklucz. Gówno. Zero kontaktu z kimkolwiek czy czymkolwiek. Nawet nie mógł powiadomić góry, że VIP nie żyje, a do tego nie mógł od razu wskoczyć do roboty związanej z ewakuacja w okolicy. Ciągle pod górkę.
Kiedy udało mu się w końcu przebić dotarł do miejsca gdzie dział się ten cały harmider. Chyba jacy Przymierzowcy próbowali ogarnąć ten syf, chociaż wprowadzanie ludzi do walącego budynku nie brzmiało najmądrzej to jednak bycie bohaterem dalej silne w naszych niebieskich mundurach. Może, oprócz tej której noga wyglądała jakby Tomkach wybrała się na przejażdżkę po całej girze. Jedynego co go bardziej zdziwiło, ze byli to ludzie z C. Zbyt często się ich nie widywało o ile w okolicy nie było ludzi Cerberusa.
Kiedy uznano, że cywile to wytrenowani sanitariusze i ludzie którzy potrafią działać podczas takich sytuacji, to sam uznał o przyłączeniu się do tej wesołej gromadki zmierzającej budynku. Wyrzucił papierosa z dłoni i założył kaptur zwiadowczy. W biurowcu było wystarczająco ciemno, żeby cyfrowe wsparcie mogło tutaj pomoc.
-To zarzutka.-Powiedział do kobiety z C stojącej gdzieś obok.- Czekaj.
Zaczął się rozglądać za jakimś większym obiekt którym mógłby przerwać laser z czujki windy i sprawdzić czy ktoś serio tylko czeka na łatwa ofiarę. W końcu złapał za krzesełko biurowe i popchnął je w stronę drzwi od windy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

14 wrz 2021, o 21:00

Pogłos odbijał się od ścian klatki schodowej. Odgłosy życia, walki o swoje istnienie, zachowanie integralności. Być może tak nazwałby to socjolog. Karajev był człekiem prostszym. Cieszył się po prostu, iż ktoś żyje.
Że jest kogo ratować.
Kroki się zbliżały, on sam wstąpił na pierwsze stopnie, wychylając się lekko, by ocenić pole przed sobą. Miast pędzić na górę, jak wcześniej zakładał, szedł kontrolowanym tempem, gotów w każdej chwili złożyć się do strzału.
Niebieski cień znów mignął mu przy poręczy schodów. Cel zbliżał się, za chwilę nastąpi przechwycenie.
Na szybko dokonał analizy. Przesyłka była sama, Tori została z tyłu. Co to mogło oznaczać? Mogła z jednej strony osłaniać jej odwrót, jeśli wróg wszedł z nimi w kontakt. Strzały zdawały się to potwierdzać. Być może była ranna. VIktor nie łudził się, znał algorytm postępowania. W sytuacji niedostatku sił i możliwości operacyjnych należało dokonywać poświęceń. Owszem, mógł szybko odeskortować przesyłkę do porucznik Vasquez i wrócić do Tori- obawiał się jednak, że szanse przeżycia jej drastycznie wtedy się skurczą. I choć miał do czynienia z losową osobą, z którą kontakt miał wyłącznie cyfrowy, nie chciał, kolejna osoba, która na nim polegała poległa.
Ostatecznie jednak Tori mogła prowadzić innych rannych. Już wcześniej wspominała przez radio, pośrednio i bezpośrednio, że nie jest sama. Viktor wysnuł tezę, że VIPa napotkali później- Tori wspomniałaby o nim szybko, choćby by zachęcić potencjalną ekipę ratunkową do rychlejszych działań. Nie znali się w końcu i nie wiedzieli jakimi środkami dysponowało to drugie. Tori nie wiedziała, że Karajev daje z siebie wszystko.
I jak bardzo jest zmęczony.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

15 wrz 2021, o 10:11

Diego odetchnął z ulgą kiedy Irissa opuściła broń wymierzoną w ich stronę, nie było bezpiecznie a cholera wie jak działa adrenalina w takich sytuacjach i komu można wierzyć a komu nie. Wszystko było pogmatwane, ledwo uszli z życiem z wybuchu, to budynek zaczął się walić i nic nie wskazywało na to, że zamierzał przestać. Do tego wszystkiego jeszcze Rodriguez, choć przyzwyczajony już do uporczywego bólu, wcale nie czuł się przez to lepiej. Niebezpieczeństwo wciąż im zagrażało a on przecież nawet nie miał przy sobie żadnej konwencjonalnej broni. Od lat nie posługiwał się żadnym pistoletem już kompletnie pomijając fakt, że od brudnej roboty miał swoich ludzi. Od chronienia własnego tyłka też, tylko najwyraźniej po raz kolejny przejechał się na pewności siebie. Bo przecież co może się wydarzyć na stacji kosmicznej pokroju Cytadeli? No co? No otóż właśnie kurwa to.
Wtedy jakby czytając w jego myślach Tori wepchnęła mu w dłoń pistolet. Nie bardzo wiedział co mógłby z nią zdziałać w tym stanie, ale powiedzmy, że poczuł się pewniej.
Od czasu kiedy w pomieszczeniu pojawiła się radna Diego nie miał zbyt wiele do powiedzenia, posłusznie robił co mu kazano dopóki polecenia zdawały się być czytelne i zgodne z wszelkimi zasadami dążącymi do przeżycia. Mieli Tori, mieli radną asari, pod drugiej stronie komunikatorów żołnierzy Przymierza. W zasadzie wszystko szło w dobrym kierunku, prawda?
No właśnie nieprawda.
Zanim Diego zdążył się zorientować dokładnie co się dzieje, Tori już chwytała go pod ramię i ciągnęła za sobą biegiem w dół. Rodriguez zaczął z początku liczyć schody, żeby nie myśleć o palącym bólu, który teraz wrócił ze zwielokrotnioną siłą. Był niemal pewien, że zaraz się przewróci i zaryje swoją piękną twarzą w schody. Potem to już tylko kwestia czasu jak mechy go dopadną i przerobią na mielonkę. Żegnaj świecie, żegnaj biznesie, Nicole, Iris i cała reszto.
Znajomy głos uderzył w niego i wyrwał z myślenia o zbliżającym się końcu istnienia.
- Zoe? - mruknął najpierw do siebie. - Ja ją znam. To nasi.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

16 wrz 2021, o 01:20

To nie wyglądało dobrze. Nic z tego nie wyglądało dobrze. W żadnych warunkach nie akceptowałaby zaangażowania cywili do akcji bojowej, ale teraz? Wiedziała, że ona sama, w szczególności ranna, nie jest w stanie ocalić tak wielu, jak chciałaby. Wiedziała też, że jeden poświęcony cywil w boju mógł równać się dziesiątce uratowanych. Jak gdyby ten pieprzony dylemat pociągu wciąż nawiedzał ją w snach na jawie odkąd popełniła błąd zapisana się na wykłady z filozofii. Życia nie można było porównać do życia - ale jeden było warte mniej niż dziesięć.
Wstrzymywała się od twardych zajęć, przynajmniej na teraz. Spoglądała, jak inni wybijają szyby czy próbują forsować drzwi. Wolała oszczędzać własne siły na chwile, w których były one istotne, jak walka czy bezpośrednie zagrożenie życia. Teraz jednak korzystała z tego, co było jej dane - szczególnie będąc wdzięczną za wszystkich chętnych do boju cywili, którzy odwiedzili siłownię więcej niż raz w swoim życiu.
Wiedziała jednak, że winda była złym pomysłem.
Stacja była zhakowana. W tej chwili nie ufała niczemu, co działało elektronicznie. Żałowała, że nie mieli przy sobie żadnego technika, jak ten, co usiłował naprawić turianinowi sklep. Ciekawe, co z nim się stało?
- Chwilę po tym, gdy terminale na Cytadeli zostały zhakowane, stacja się zamknęła, nasz budynek pierdolnął a z nieba spadł śmigłowiec - westchnęła, stając obok cywila, który jako jedyny z pozostałych akurat na cywila nie wyglądał. Może hobbystycznie walił w keto i uderzał w siłkę by sobie rekompensować braki. - Nie wchodzę do tej windy. Ale zapraszam razem z krzesłem - dodał ironicznie, wskazując na fotel, który posłał do środka.
- Znajdźcie mi wyjście do góry, pożarowe. Musi być jakieś, choćby cholernie niewygodne - krzyknęła do pozostałych, w myślach ciesząc się, że najwyżej jak wszystko się skończy to pozwie najemcę lokalu za brak dróg pożarowych.
ObrazekObrazek
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

16 wrz 2021, o 04:01

Xairana zostawiła dwie kobiety asari by ze sobą rozmawiały i przekazały sobie informacje, zapewne radna asari lepiej będzie się komunikować w sytuacji kryzysowej z jedną ze swoich. Sama zajęła się przeglądaniem mechów w poszukiwaniu czegoś pożytecznego, czyli najprawdopodobniej broni. Po dłuższej chwili przyglądania się tym dymiącym kupom metalu musiała przyznać, że nie była nawet zawiedziona. Po pierwsze udało się jej wydobyć 2 M-3 Predatory, jeden średnio działający M-4 Shuriken, którego jednak Xairana nie spisała na straty, i generator tarcz, który udało się jej podpiąć. To chyba jedne z niewielu dobrych wiadomości jakimi mogła się podzielić. Trzymając swoją zdobyczną broń w rękach i poidd pachą ruszyła za dwoma asari, również podpierając się. Trzeba przyznać, że narzuciły naprawdę szybkie tempo.
Drzwi ustąpiły, blokadą okazało się być ciało kroganina, Xairana tylko omiotła go spojrzeniem, to nie był czas by żałować poległych, teraz trzeba było się stąd wydostać. On i zapewne wielu innych miało po prostu mniej szczęścia niż ona.
Radna asari puściła się pędem na dół, widać było, że Tori była przez chwilę rozdarta między tym co powinna zrobić, w końcu zdecydowała się zostać i odebrać najcięższą broń od najemniczki.
-Może nie do końca dobrze działać, bądź ostrożna. rzuciła do Tori, a drugiego Predatora podała Diego, o ile był on w stanie trzymać teraz dobrze broń. A potem przepuszczona przez Tori, Xairana szła przodem, pokonując schodek za schodkiem wychylając się by patrzeć czy nie czeka na nich żaden mech, ani ktokolwiek inny wrogo nastawiony. Kiedy tak poruszała się naprzód po schodach, zaczęła myśleć, że powinni być chyba w coraz lepszej sytuacji, albo przynajmniej dochodzić do celu. I cóż kolejną dobrą wiadomością było to, że żołnierze najprawdopodobniej byli coraz bliżej. Oby i bezpieczna, albo przynajmniej stabilna sytuacja również były bliżej.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

16 wrz 2021, o 10:44

Cień, który śledził Karajev, poruszał się z prędkością na granicy dla ludzkiego oka; widział, jak zbliża się, pokonując kolejne, metalowe stopnie, a jednak nie był w stanie dokładnie oszacować, na którym z kolei w danej chwili osoba określona przez Tori VIPem się znajduje. Biegła, najprawdopodobniej na złamanie karku, jakby od tego, jak szybko znajdzie się na dole, zależało jej - i nie tylko - życie.
Mechy, które dogoniły trójkę na schodach, zeskanowały sylwetki każdego i... wbrew oczekiwaniom, bądź innym, natrętnym myślom, nie otworzyły ognia. W ich systemie, zarówno Tori, jak i Diego czy Xairana, figurowali jako niegroźni cywile co poniekąd było prawdą. Uzbrojone konstrukty, w których czerwonych ślepiach błyszczały hieroglify identyczne jak te, widoczne w każdej konsoli oraz innych panelach kontrolnych w budynku, obróciły się tak, że tryby nieprzyjemnie zaskrzypiały w uszach i ruszyły jeden za drugim na dół, a wyprzedziła ich cała chmara FENRISów, które przebiegając niczym spuszczony ze smyczy pies myśliwski, potrąciły Diega, a także Xarianę, skracając sobie następnie drogę pod nogami Tori. Cel miały inny. Nie trudno się domyślić jaki.
Powietrze zaiskrzyło od zbieranych ładunków, lecz żadne biotyczne wyładowanie nie uderzyło w Viktora. Niespodziewanie, w jego ramiona wpadła smukła asari, która choć miała świadomość, że ktoś na nia oczekuje na dole, nie spodziewała się, że Karajev będzie aż tak blisko. W mgnieniu oka, odskoczyła od mężczyzny, a tam, gdzie przed momentem znajdowała się jej głowa, gdy w zaskoczeniu, studiowała najprawdopodobniej nie mniej zdziwioną twarz żołnierza, posypały się strzały. Karajev od razu dostrzegł typowy model mecha obronnego LOKI, a zza niego nadbiegających sześć, o ile nie więcej FENRISów. Jednego z nich, asari odrzuciła na ścianę biotyką, zbierając w ręku energie do unieszkodliwienia kolejnych.


Jeden z cywilów pod rozkazami Vasquez zbyt dosłownie potraktował jej słowa - winda, do której wepchnięto krzesło, niemalże od razu zatrzasnęła drzwi i tylko błyskawiczna reakcja tego, kto stał obok, odciągnęła mężczyznę od szklanej pułapki, w jaką na ich oczach zmieniła się winda dla interesantów.
Cała, pomknęła z prędkością światła w górę, wgniatając w ziemię to, co jeszcze przed momentem było krzesłem. Nie trzeba było mieć specjalistycznej wiedzy w głowie, aby domyślić się, jak skończyłby człowiek, który niczego nieświadomy, wszedłby do środka i wybrał poziom.
Winda, zatrzymała się na ostatnim piętrze, odsłaniając boczną drabinkę oraz wąski szyb techniczny, w którym na ich oko, nie groziłoby nikomu zmiażdżenie przez windę, gdyby ta niespodziewanie pomknęła w dół.
- O to Pani chodziło? - odezwała się asari, sprawdzając, jak stabilne są pierwsze z dołu szczeble.
- Na zewnątrz są balkony, a na nich schody przeciwpożarowe - zameldowali inni, stojący bliżej Strikera. Zwrócił się od razu do Charlesa z prośbą, aby wspólnie, z bara, wywarzyli drzwi wyjściowe, bo te miały przekręcany od zewnątrz zamek choć wydawał się pozbawiony elektroniki czy też innej, archaicznej dziurki na klucz.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

16 wrz 2021, o 20:38

Była szybka, diablo szybka. Cholerne asari i ich nienaturalna wręcz szybkość. Gdyby była wrogiem, miałby kurewsko wąskie okienko czasowe na oddanie strzału. Fakt, że był uzbrojony w strzelbę pomagał, rozsiane po zamkniętej przestrzeni odłamki okazałyby się zabójcze dla słabej budowy niebieskoskórej.
Złapał się nagle na tym, że odbezpieczył broń, lufa już oczekiwała na spotkanie. Nagłą irytacja przeszłą jego umysł.
Panuj nad swoimi odruchami, do kurwy nędzy! - zgaił się w myślach.
Opuścił broń, wziął głęboki oddech. Nerwowy tik przeszedł jego twarz, przymrużył prawe oko, zmarszczył nos.
Spokój do cholery!
Był spokojny. Przynajmniej jego świadomość była. Jego id zaś kazała mu sobie przypomnieć o Cadzie Opemanie... i Farnie Ghankomanie.
Zderzenie z rzeczywistością było nagłe i dosłowne. Asari w pełnym pędzie wpadła na niego, wybijając go z niechcianych uczuć. Mimo, że ważył zapewne dwa razy tyle co ona, musiał cofnąć się pół kroku dla zachowania równowagi. W końcu siła rosła wprost proporcjonalnie do masy, lecz w przypadku szybkości postęp był kwadratowy.
Jej sylwetka zdawała się zajaśnieć lekko, powietrze lekko naelektryzowało się, gdy ujrzał, jak asari zbiera ładunek biotyczny. Viktor panował nad twarzą doskonale, nie skrzywił się więc, choć nie przepadał za mocami biotycznymi. A przynajmniej nie w bezpośrednim pobliżu.
- To... o pani wspominała Tori? spytał, przechodząc od razu do rzeczy- Sierżant VIktor Karajev, armia Przymierza, odeskortuję panią w bezpieczne...
Nie dokończył. Ruch na schodach, cień antropomorficznej sylwetki. Huk wystrzału.
- UWAGA, PADNIJ!- zakrzyknął, unosząc lufę, lecz kobieta dawno już zdążyła wykonać unik. Cholerne asari i ich refleks.
Gwizdnęły kule. Sierżant skulił się odruchowo, zmniejszając swój obrys. Jak się szybko okazało, osoba, którą miał eskortować nie była bezbronna. Jeden z robotycznych przeciwników, model FENRIS dosłownie został zmieciony przez biotyczne wyładowanie. Oto jednak nadchodziły kolejne. VIktor wiedział jak zaatakują. FENRISY opadną cel w szybkiej szarży, unieruchamiając go za pomocą taserów, zaś LOKI będzie prowadził ogień osłaniający. Proste i skuteczne.
Zaraz zniknęły wszelkie wątpliwości i rozterki. Niczym wzrok sokoła na króliku, tak skupienie Karajeva osiągało swój szczyt. Oddech miał spokojny, serce biło miarowo, tętni przyśpieszyło niemal niezauważalnie.
Wbiegł niemal pomiędzy asari a mechy, osłaniając ją swym ciałem.
- Proszę schować się za mną! Wyjście nie jest daleko, osłaniam panią!- zakrzyknął.
Widział już zbliżające się FENRISY. Widział jak LOKI mierzy do kolejnego strzału. Co miał zrobić pojedynczy żołnierz wobec tego?
Urządzić rzeźnię, ot co.
Karajev pociągnął za spust. Strzelba jego splunęła ogniem. Mocne kopnięcie przeszło od lufy, przez kolbę na jego prawy bark Strzelał z pozycji stojącej, pochylony do przodu, dobrze mu znane szarpnięcie przeszło jego ciało.
Huknęło.
Viktor czuł się jak w domu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

19 wrz 2021, o 11:25

Ścigające ich mechy o dziwo nie otworzyły ognia z wyższych pięter, zadowoliły się jedynie przeskanowaniem całej trójki. Chwilę później dopędziły ich i ignorując wycelowane w siebie lufy broni, dwie grupy maszyn minęły ich bezceremonialnie spychając uciekinierów pod ścianę i podążając niestrudzenie za ściganym przez siebie celem. Gdy ją mijały, Tori dostrzegła, że w ich czerwonych ślepiach błyszczą znajome już, dziwne hieroglify i kolejny element układanki trafił na swoje miejsce. Wszystko, co ich spotkało dziś rano zdawało się mieć jeden cel. No, może za wyjątkiem Xairany, która bezceremonialnie wparowała do jej mieszkania. Czy aby jednak na pewno? Może błąd w systemie, który umożliwił jej wynajęcie mieszkania Tori był efektem początkowych działań tego jakiegoś wirusa czy złośliwego oprogramowania, który w tej chwili blokuje niemal wszystko? Następnie eksplozja, której skutkiem były dziesiątki, jeśli nie setki ofiar, zmasakrowanie połowy okręgu, zamknięcie ramion stacji, odcięcie całej komunikacji i wyłączenie podłączonych do sieci urządzeń miało za zadanie doprowadzić agresora - kimkolwiek nie był - do Irissy. Pytanie, skąd Irissa znalazła się właśnie tutaj, w zwykłym mieszkalnym bloku, w niezbyt spektakularnej części Zakery - zamiast opływać w przepychy i luksusy w apartamentach prezydium i robić... to, co radni zwykle robią, pozostawało jak na razie otwarte.
Zaraz... Czy tylko Irissa była celem? Raporty z Huerty zaczęły się pojawiać, zanim oni wszyscy w ogóle zdali sobie sprawę z sytuacji wokół, a żadne służby medyczne mogące odtransportować ofiary do szpitala jak do tej pory się nie pojawiły... Czy to znaczy, że to jakiś ogólny atak na Cytadelę, a Irissa jest na celowniku, bo jest jednym z priorytetowych celów? Co w takim razie z resztą Rady? Czy taka sama sytuacja dzieje się wszędzie, w każdym zakamarku Stacji?
Skoncentrowała się na swoich przemyśleniach na wystarczająco długi moment, że mechy zdążyły już ich wyminąć i pognać niżej. Tori zapomniała nawet o wycelowanej w maszyny broni, jak dotąd nie oddawszy nawet jednego strzału by próbować zatrzymać konstrukty, których cel mógł być tylko jeden - i Tori zaczęła się obawiać, że tym razem radnej może się już tak łatwo nie udać. Co prawda na dole był Karajev i ten drugi żołnierz, o którym ten wspominał wcześniej, ale atakujące siły były przeważające i raczej nie będą przejmować się ewentualnymi stratami. Ich celem jest Irissa i będą ignorować wszystko wokół. Nawet opór dwóch żołnierzy Przymierza może nie być wystarczający. Jeszcze chwilę temu Tori deklarowała, że będzie bronić radnej nawet własnym ciałem a teraz co? Została z tyłu i pozbawiła Irissę ochrony. To nie tak miało być!
- Ostrożnie i powoli w dół - sapnęła do Xairany i Diego obrzuciwszy ich szybkim spojrzeniem by ocenić, czy brutalne zepchnięcie na ścianę nie wyrządziło im krzywdy. Wszystko wydawało się być mniej-więcej w porządku, więc decyzja Tori mogła być tylko jedna - Jeśli się uda, ostrzelajcie ich z góry. Ja lecę naprzód.
Wystrzeliła do przodu, w biegu pokonując po kilka schodków na raz, obijając się o ściany na zakrętach. Rosnąca krzywizna podłogi i schodów w miarę, jak budynek wciąż się pochylał oraz walające się gdzie-niegdzie fragmenty gruzu nie ułatwiały biegu i Tori, potknąwszy się o jeden z nich niemal straciła równowagę. Odzyskała ją chwytając się bariery schodów okalającą studnię klatki schodowej i zerknęła w dół. Do totalnie zagruzowanego dna dzieliło ją jeszcze półtora, może dwa piętra. Czy mechy już były na dole?
Jakby na potwierdzenie swoich myśli usłyszała nadspodziewanie bliski i głośny krzyk Karajeva, a potem ogłuszający huk wystrzału który sprawił, że ze ścian klatki schodowej posypał się kurz. Najwyraźniej żołnierz dysponował jakąś ciężką artylerią, bo nie było to suche szczeknięcie pistoletu. Tori szybkim ruchem stanęła pewnie, po czym rzutem ciała przeskoczyła przez barierkę schodów, aktywując biotykę by spowolnić nieco spadanie i zamortyzować lądowanie. Opadła na ziemię, nogi rozjechały jej się nieco na luźnym gruzie i pyle i poczuła delikatne ukłucie w kostce informujące, że asari właśnie bez zastanowienia zrobiła ciężką głupotę i naraziła się na połamanie nóg bądź nawet gorsze urazy. Nie czas było jednak na myślenie o sobie - przed sobą widziała otwarte drzwi klatki schodowej, w nim uzbrojonego w dymiącą strzelbę człowieka i chowającą się za nim radną, po schodach właśnie zbiegała fala robotycznych psów, przeskakujących szczątki jednego ze swoich, a za nimi podążały dzierżące broń mechy LOKI. Widywała już takie urządzenia - były wszechstronnym modelem, w zależności od oprogramowania mogły pracować jako tragarze, w fabrykach montażowych, kurierzy, lub ochroniarze. Te były zdecydowanie agresywne i uzbrojone. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z jednego - Radnej przy ich spotkaniu na górze udało się załatwić mechy biotyką, co mogło oznaczać, że nie miały tarcz. Jeśli tak, to...
Błękitna poświata biotyki wciąż spowijała jej ciało, a Tori skupiła się na celu. Miała zamiar powstrzymać uzbrojone LOKI, zostawiając zabawę z psiakami żołnierzowi i nawet za bardzo nie myśląc o tym, co robi, trzasnęła w najbliższego z dwunogów biotycznym rzutem, po czym uniosła zdobycznego shurikena, wycelowała w drugiego z nich i nacisnęła spust.
Myśl o tym, że swój generator tarcz oddała Diego pojawiła się dopiero potem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

20 wrz 2021, o 13:24

Nie był zbytnio zaskoczony tym co się stało z winda. Zbyt wiele lat spędził w tej pracy i już wystarczająco się naoglądał jak ludzie ginęli w podobnie idiotyczny sposób. Sam zresztą zrobił kiedyś cos podobnego kiedy pracował dla firmy, a trzeba było upozorować wypadek. Oczywiście nie bawili się tam w jakieś zabawy z oprogramowaniem tylko najzwyczajniej w świecie rozwalili linę. Może mniej subtelne ale równie skuteczne. Chociaż brak windy oznacza tylko tyle, że musiał teraz wejść po schodach, a kurewsko nie miał ochoty na bieganie po piętrach i szukanie cywili. Najchętniej to by stąd spierdalał najdalej jak się tylko da. Niestety na to już było za późno.
Kiedy poprosili go o wyważenie drzwi lekko westchnął. Nie zamierzał wjeżdżać w nie z bara bo już był wystarczająco obity przez to co wydarzyło się w sklepie z garniturami. Jakimś cudem ktoś zamontował tutaj najzwyklejsze drzwi więc to ułatwiło robotę. Ściągnął z pleców błotniaka. Była to chyba jedna z niewielu broni, która mógł używać prawie do wszystkiego. Przyłożył lufę do miejsca gdzie prawdopodobnie był zamek. Jeden dobry strzał powinien całkowicie zezłomować wszystkie zablokowane mechanizmy.
-Te kulawiec, dasz radę wejść po tej drabinie?
Zapytał Cain, okazując w ten sposób zmartwienie jej stanem zdrowia. Nie wiedział zbytnio jak zamierza się wspiąć bo tej zewnętrznej drabinie, ale chuj wie. Może w C uczą jakiś sztuczek o których nie wiedział.
W pewnym momencie rozejrzał się. Nie był pewny czy to były strzały czy czy coś się waliło w okolicy. Niby znajomy dźwięk dudnienia, ale bycie w budynku strasznie wygłuszał wszystko co się działo w tym pieprzonym okręgu.
-Spróbuje zrobić rozeznanie na wyższych piętrach.
Rzucił tylko i strzelił w zamek.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

21 wrz 2021, o 03:12

Kolejna porcja mechów nie wróżyła nic ciekawego, szczególnie kiedy pojawiła się na schodach. Xairana już szykowała się do walki, palec na spuście, przygotowany do oddania strzału. Kiedy to stała się rzecz z jednej strony dziwna, z drugiej chyba można było ją przewidzieć. Mechy całkiem zgrabnie wyminęły całą trójkę nie robiąc im krzywdy, a nawet nie zwracając na nich uwagi, podążając za radną, która zbiegła schodami pierwsza. Zapewne musiały mieć jeden konkretny, ustalony cel, a nie zabijać każdą organiczną istotę. Cóż lepiej dla nich, więc nie ma co narzekać. Ciekawy był fakt, że miały te same dziwne hieroglify, co zamek na drzwiach w mieszkaniu. W całym zamieszaniu, w którym zapewne wiele osób zginęło, wszystko co było pokryte tymi hieroglifami najwyraźnie miało bardzo jasny i konkretny cel. Coraz ciekawiej. Ciekawe też było czemu akurat radna jest na celowniku, ale tego raczej się teraz nie dowiedzą.
Xairana skinęła głową na słowa Tori. Jej zdaniem głupotą było teraz lecieć na nie na oślep, ale wiedziała, albo przynajmniej przeczuwała, że cokolwiek powie, to raczej nie zatrzyma tym asari, pozostało więc tylko zastosować się do jej wskazówek.
Najemniczka powoli schodziła niżej, aż do momentu, kiedy miała dobrą widoczność na mechy, jeżeli się udało to na LOKI, jeśli nie to wzięła na cel Fenrisy. Przyklęknęła by barierka od schodów choć trochę ją chroniła, wycelowała i zaczęła oddawać strzały w kierunku mechów.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

22 wrz 2021, o 00:53

Huk, który wydobył się z windy oznaczał jedno - lecieli w oldschool. Cokolwiek działo się na Cytadeli, szwankowała od tego elektronika. Nic, co łączyło się z nią w dużym stopniu nie było wyjściem, na którym zamierzała polegać. Drabinka wyglądała solidnie, choć z pewnością absolutnie niewygodnie.
Nie była głupia. Wiedziała, że będzie spowalniać grupę - dlatego nie siliła się na ruszenie przodem. Przyglądała się mężczyźnie, którzy rzucił w jej kierunku komentarzem, choć o ile jego facjata zainteresowała ją w bardzo nikłym stopniu, to broń, której dobył, zasługiwała na większą uwagę.
A także uznanie. Jej zdobywczy pistolet zabrany od cywila nie miał się jak równać z takim cackiem.
- Tak, jeśli będziesz mnie ubezpieczać, przystojniaku - odrzekła kwaśno i odczekała, nim ustał huk wystrzału z jego karabinu. - Nie wyglądasz na gościa, który miałby na to odpowiednie licencje.
Droczyła się, głównie dlatego, że absolutnie wyglądał na typ żołnierski - ale jednocześnie, brakowało mu tego elementu, który utrzymywał jej podbródek wysoko w górze, a pierś dumnie wypiętą w górę.
- Ty idź przodem, a ty za mną - wskazała Strikera jako przodownika ich małej eskapady, a innego, najlepiej uzbrojonego i barczystego cywila jako osobę za nią. Takiego, który byłby w stanie ją złapać w razie potrzeby. Medi-żel działał, a jej ręce były sprawne - zawsze mogła poratować się biotyką, ale nie zamierzała ryzykować tam, gdzie nie musiała.
- Musimy dostać się na górę i spróbować utworzyć drogę ratunkową dla cywili z tamtego budynku. Jak dostaną się do naszego, będziemy martwić się tym, jak sprowadzić ich na dół - lub, najlepiej, SOC będzie się tym martwić, a nie oni.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
0
Ostatnio zmieniony 11 cze 2023, o 17:31 przez Cain, łącznie zmieniany 2 razy.
ObrazekObrazek

Wróć do „Okręg Zakera”