Jeden z pięciu okręgów na Cytadeli, zdominowany gł. przez volusów, elkorów i hanarów, posiada jednak też wydzieloną ludzką strefę o nazwie Shin Akiba.

Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Przestrzeń Okręgu Zakera

6 lis 2021, o 12:36

Przez chwilę odprowadzała wzrokiem dwóch cywili trzymających opatrzonego przez nią postrzelonego i przeprowadzających go przez kładkę w kierunku drugiego budynku, po czym odwróciła się do ciężej rannego. Klęknęła znów przy nim nie zważając na to, że klęczy w szkarłatnej kałuży krwi wymieszanej z wszędobylskim, wciąż opadającym betonowym pyłem. Krwi tak odmiennej od jej własnej, nie przypominającej jej nawet kolorem, ale pełniącej taką samą, życiodajną funkcję. Otwierała już usta, by po raz kolejny przemówić do leżącego, ale nie wydobyła z siebie ani jednego dźwięku - wystarczyło jedno spojrzenie na zastygłą w cierpieniu twarz i szklane, niewidzące oczy wpatrujące się w nią by stwierdzić, że mężczyzna był martwy. Nie czuł już bólu, pozostawił za sobą całe cierpienie tego świata. Nie potrzebował już jej pomocy ani nawet tego znikomego wsparcia w postaci jej obecności i słów.
- Przepraszam... - szepnęła po chwili i wyciągnęła dłoń, by zamknąć zmarłemu powieki.
Usłyszała jak ktoś z wnętrza budynku woła ją po nazwisku i podniosła się, po czym skierowała na prowadzące wyżej schody. Po chwili pojawiła się na nich postać, za nim kolejne. Mieszkańcy wyższych pięter, niektórzy mniej lub bardziej ranni, niektórzy tylko poobijani, przedstawiciele różnych ras uwolnieni przez Karajeva starali się wydostać ze śmiertelnej pułapki budynku. Tori nie traciła czasu na opatrywanie rannych wiedząc, że pozostały zapewne tylko minuty zanim budowla zawali się grzebiąc wszystkich pod gruzowiskiem. Dawała tylko szybkie instrukcje wskazując drogę na kładkę, pospieszała ich, nakazywała podtrzymanie lub wręcz przeniesienie tych, którzy ucierpieli najbardziej. Nie spodziewała się, że będzie ich tylu, nawet ich nie liczyła, przepełniona nadzieją, że uda się wyprowadzić tak wielu ilu się da. Ilość uciekinierów stopniowo malała, jednym z ostatnich był turianin ze zmiażdżonym kolanem, pozbawiony nogi poniżej rany, podtrzymywany przez turiańską dziewczynkę. Naprędce zaimprowizowana z kawałka kabla opaska zaciskowa miała za zadanie zmniejszyć krwawienie, ale widać było, że turianin był u kresu sił. Tori doskoczyła do niego i wślizgnęła się pod jego ramię, biorąc na siebie ciężar ciała mężczyzny. Widząc schodzącą po schodach Zoe przystanęła jeszcze i odwróciła do niej głowę.
- To już wszyscy? Kończy nam się czas, musimy uciekać! - krzyknęła, czując kolejne drżenie budynku, któremu towarzyszył hurgot spadających po schodach, poruszonych kawałków gruzu. Zanim jednak zdążyła uzyskać odpowiedź, gdzieś z góry dobiegł ją krzyk Karajeva. Nie był to jednak krzyk bólu, wezwanie na pomoc. Brzmiała w nim raczej złość, bezsilność i nuta rozpaczy. Czy ten żołnierz naprawdę tak się przejął cierpieniem cywili? Widziane wcześniej blizny na jego ciele świadczyły, że w niejednej potyczce brał już udział, ale jak widać obecna sytuacja przebiła emocjonalny pancerz space marine. To nie była wojna, to była rzeź niewinnych. I w duchu Tori zgodziła się z jego krzykiem. Chętnie sama stanęłaby z boku by zrobić to samo, odsunąć się od wszystkich i zamknąć w mentalnym kokonie, odciąć się od obecnej sytuacji, ale nie było na to czasu, nie było takiej możliwości. Jeżeli jej pomoc pozwoli uratować choć jedno życie, będzie to znaczyło, że była użyteczna. Turianin ciężko dyszący na jej ramieniu, inni ludzie którzy chwilę temu ją minęli podążając na kładkę potrzebowali pomocy, a ona była tu po to, by tej pomocy udzielić.
Nie czekała już dłużej. Pomagając beznogiemu, bardziej go ciągnąc niż trzymając, w towarzystwie turiańskiej dziewczynki (jego wnuczki? Córki?) przedostała się na kładkę i - balansując - na drugą stronę przepaści, do sąsiedniego, nieoczekiwanie stabilnego budynku. Poganiając zdezorientowanych rannych i ocalałych, z ostatnią grupą zeszli na schody pożarowe i gdy jej przeciążony kręgosłup już nawet nie wołał, ale rozpaczliwie domagał się chwili przerwy i ulgi, dotarli do hallu. Widząc przed sobą drzwi prowadzące na zewnątrz Ruszyła wprost w ich kierunku, gdy znów wiele rzeczy zdarzyło się na raz.
Krzyk Strikera, gwałtowne pchnięcie i szarpnięcie za ramię które sprawiło, że straciła równowagę i zwaliła się ciężko na podłogę gubiąc ramię turianina i huk serii z jakiejś ciężkiej broni, krzyki ludzi, padające na ziemię ciała - ranni czy tylko unikający ostrzału? Chwilowy chaos odebrał jej zdolność myślenia, zdumienie i zaskoczenie sytuacją było zupełne. Ten stan trwał jedynie chwilę - ignorując ból stłuczonego kolana poderwała się na czworaka, chwyciła rękę turianina którego wcześniej prowadziła i pociągnęła za najbliższą osłonę, po czym upewniła się, że jej tarcza jest aktywna w myślach dziękując bogini, że zabrała generator Diego.
Kto strzelał? Kolejne mechy? Czy te blaszaki nie mogą w końcu odpuścić? Rozejrzała się szybko na ile pozwalała jej tymczasowa osłona by zlokalizować napastników, ale widok leżących wokół osób nie pozwalał jej skupić się na źródle zagrożenia. Plamy krwi powiększające się wokół leżących ciał świadczyły, że ostrzał był celny a przeciwnik groźny i Tori miała nadzieję, że D’evis, Karajev, Striker, ta druga asari, czy ktokolwiek z bardziej doświadczonych w walce osób będzie w stanie pomóc jej i rannym. Jednak gdy dostrzegła leżącego nieopodal Karajeva, na chwilę jej serce stanęło. Liczyła na to, jakoś podświadomie była niemal przekonana, że ta bardziej “bojowa” część grupy w jakiś cudowny sposób zlikwiduje nowe zagrożenie, ale... wszyscy są tylko ludźmi. Nie widziała w tej chwili pozostałych, nie potrafiła stwierdzić, czy schowali się gdzieś, byli ranni, czy może martwi? Karajev zaś był blisko i był ranny, wyglądało na to, że teraz został trafiony ponownie. Nie! Potrzebowali go! Pomógł tylu cywilom, narażał się dla nich, jego zadanie i misja nie zostały jeszcze zakończone. Nie mógł tutaj zostać. Ale tym razem to on potrzebował pomocy. Nie zastanawiając się długo skoczyła szczupakiem w jego kierunku, wślizgnęła się za jakiś przewrócony, połamany mebel - stół recepcyjny? Szafę? Nie dbała o to, ważne, że dawało jakąś ochronę. Chwyciła stopę Karajeva majaczącą blisko niej i pociągnęła do siebie, ściągając mężczyznę z otwartej przestrzeni, na której mógł być narażony na dalszy ostrzał. Poszło nadspodziewanie łatwo - kurz i okruchy gruzu ułatwiły zadanie tworząc warstwę poślizgową i już po chwili jego twarz znalazła się przy niej. Żył. Oddychał. Niewiele się zastanawiając zdzieliła go otwartą dłonią w policzek.
- Pobudka żołnierzu! Nie czas na lenistwo! - wrzasnęła do niego licząc, że przyniesie to pożądany skutek.
Początkowe zaskoczenie i dezorientacja zaczęły ustępować. Na chwilę zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, starając się uciszyć panikę i uspokoić wystarczająco, by zacząć myśleć logicznie. Musieli wyjść z budynku. Musieli wyrwać się z tego koszmaru. Starając się ignorować huk wystrzałów, skupiła się i jej ciało spowiła błękitna mgiełka biotyki. Potrzebowała dodatkowej ochrony. Ona i znajdujący się obok niej żołnierz. Przypomniała sobie klendagońską burzę i pęcherz biotycznego pola, który wtedy stworzyła, by chronić siebie i Browna przed wiatrem i siekącym piachem i kamieniami. Czy to pomoże i teraz? Niewiele myśląc rozsunęła otoczone błękitną poświatą dłonie, próbując wygenerować bąbel biotycznego pola ochronnego, obejmującego ją i Karajeva.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

6 lis 2021, o 12:44

Krzyki nikogo nie powinny być ważniejsze, istniała jakaś kolejność, inaczej zapanuje jeszcze większy chaos, który w praktyce przełoży się na to, że ofiar będzie jeszcze więcej, a na to nie można pozwolić. Tak samo jak na to, żeby ktokolwiek kto chce być tu pacjentem mógł bezkarnie bić lekarzy, którzy starają się pomóc i których jest tutaj niewielu. Pewne zasady muszą obowiązywać w takiej sytuacji, i mówi to ktoś, kto nie ma zbytniego poszanowania dla zasad na co dzień. Cóż to była wyjątkowa sytuacja. A nokautowanie lekarzy na pewno temu batarianinowi nie pomoże, tak samo jak sprawianie, że turiance trzesą się ze strachu ręce, już Xairana się o to postara. Jedno co wiedziała, to, że trzeba dać lekarzom pracować we względnym spokoju.
Wiedziała, że nie może się za długo zastanawiać. Dlatego zachowując pokerową twarz, którą miała nadzieję wyćwiczyła podczas wielu lat grania w pokera, by nie zdradzić za wcześnie swoich poczynań, wystrzeliła w kierunku batarianina, ustawiając broń nieco pod skosem do góry, jeżeli z jakiegoś powodu nie trafi w niego, to pocisk powinien pójść do góry nie strafiając w nikodo z obecnych. Zresztą skoro trzymał drugiego batarianina, nie powinien być zbyt skocznym celem.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

7 lis 2021, o 11:58

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

7 lis 2021, o 12:45

Uśmiechnęła się.
Szczerze. Bez wymuszeń.
Życzliwie.
Bernard nie podejrzewała, że w ferworze wydarzeń oraz pośpiechu, ktokolwiek zwróci uwagę, iż przepraszając w duchu poległych, pożyczyła parę wojskowych oficerek, które może i nie pasowały na nią idealnie, ale na pewno spełniały swoją rolę. Im już się nie przydadzą, jej zaś pomogły w spełnieniu obywatelskiego obowiązku.
Wychodziła z prostego, już nie tak popularnego altruistycznego podejścia, że będąc na miejscu potrzebujących, nie chciałaby, aby inni przeszli obok gruzów obojętnie i zostawili ją pogrzebaną żywcem.
Chwila nieuwagi wystarczyła, aby Karajev zdał sobie sprawę, że dla niego jest już za późno.
Wszyscy - prawie - słysząc ryknięcie Strikera i komendę padnij albo zaryli bez zawahania na posadzkę, albo rzucili się za osłonę z filarów, które przetrwały zawalenie się sufitu. Bernard z przerażeniem zasłoniła twarz, leżąc plackiem pośrodku pomieszczenia, brodacz kucał za kolumną, rozglądając się na boki, w oczekiwaniu, że zaraz z jego ciała pozostanie ser szwarcwaldzki. Komandoska z gracją nawet w obliczu realnego zagrożenia życia, czmychnęła za osłonę, a jej ciało w ułamku sekund objęła biotyczna, elektryzująca powietrze poświata.
Podświadomość żołnierza wiedziała, co właśnie się stanie. Spięte mięśnie gotowe były na ból, a zgięte kolana na amortyzowanie odrzutu.
Dzisiejszego dnia, tańczył już parokrotnie swoje własne dance macabre igrając ze śmiercią jak z kapryśną kochanką.
Ta, najwyraźniej nie miała go dość.
Wręcz przeciwnie, łaknęła więcej.
Muśnięcie, nie było subtelne jak pocałunek. Przypominało bardziej rzucenie na łóżko, gdy rozochocone ręce, błądziły po całym ciele, drapiąc skórę i znacząc ją półksiężycami po wbijanych w naskórek paznokciach. W ułamku sekund, tarcze Viktora spadły do zera.
Kolejny pocisk, przeszyłby jego ciało na wylot.
Niespodziewanie, objęły ją ramiona utkane z biotycznego bąbla powodując jeszcze większą dezorientacje. Pomiędzy nim, a kochankę, wcięła się bez litości Tori, nie chcąc patrzeć, jak ten z poświęceniem bierze na siebie cały atak zbuntowanych systemów obronnych.
Mając idealną pozycję, Striker strzelił pierwszy. Wydawałoby się, że pocisk odbił się od metalu bez żadnego echa, lecz ten zbyt dobrze znał ten sprzęt, aby wyłapać subtelną różnicę pomiędzy odgłosami, jakie wydawały poruszające się elementy i kolejne wystrzały.
Dlatego też strzelił ponownie.
Jedna lufa odpadła.
Komandoska z przeciwległego kąta, posłała w wieżyczkę biotyczny ładunek. Ta w odpowiedzi zaskrzypiała żałośnie, całość zaczęła się trzęś, trzymając kupę dosłownie na ostatnim włosku. Próbowała się bronić, lecz zamiast strzału, wydała z siebie przeraźliwe kopcenie. Striker miał więc czysty strzał, aby obalić ją i puścić w niepamięć.
Bernard nawet nie drgnęła. Dopóki ktoś jej nie dotknie, nie poderwie z ziemi, ta nawet nie zamierzała otwierać oczu, czy odciągać od nich swoje drobne piąstki. Brodacz ściskał kurczowo spluwę, cały się strząsł. Jedna z komandosek, wyszła zza filaru, przeskakując do turianina, od którego druga odciągnęła Torianę, a teraz leżącego w kałuży własnej krwi. Oberwał rykoszetem, asari rozglądała się za Panią Doktor, samej mając w ręku nie więcej, niż tubkę medi-żelu.

I wtedy, padł strzał ze szpitala polowego.
Batariannin, spojrzał na strużkę krwi, która zaczęła cieć ciurkiem z jego boku. Adrenalina uderzyła w jego żyłach, ten z rykiem rzucił się na Xarianę i przygwoździł ją własnym cielskiem do ziemi, okładając na oślep - tak więc niekoniecznie celnie - pięściami po twarzy.
Gdyby mógł, rozkwasiłby jej głowę.
Nie był jednak świadomy, że ta wciąż miała w ręku pistolet.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

7 lis 2021, o 19:03

Obydwa strzały wykonały swoja robotę. Uszkodził zewnętrzny pancerz wieżyczki na tyle by ktokolwiek kto miał oprócz niego broń mógł uszkodzić ja do końca. Kiedy usłyszał tym razem jeszcze bardziej charakterystyczny klik, od razu schował się z powrotem za filar. Wyciągnął kolejny pochłaniacz. Co było dość interesujące w ogóle nie patrzył na broń podczas wymiany magazynka. Jakby dosłownie on i jego sprzęt jednym ciałem. Za to jego wzrok przemieszczał się po open space. Cóż, ci co mieli rozum albo refleks mieli szczęście i przetrwali. Z reszta? No to już była inna sprawa.
Już miał się wychylać kolejny po za osłonę, kiedy zobaczył jak Asari wystrzela w nią swoja biotyka. Cóż to była przydatna sprawa, chociaż za biotykami zbytnio nie przepadał. Wyeliminowanie ich zazwyczaj było dość czasochłonne ze względu na te wszystkie bariery i inne sprawy. Nie mówiąc już o implantach wśród ludzi. Te akurat robią ponoć niezły szajs w głowie użytkownika. Chyba mało kto sądził, że kawałek metalu pod napięciem w głowie brzmiał jak świetny plan.
Kiedy ładunek jego towarzyszki trafił w cel wyjrzał zza filaru by sprawdzić jak wygląda sytuacja. Poszło znacznie łatwiej niż myślał. Może i wieżyczka dalej była podpięta pod zasilanie ale to chyba ostatnia działająca w niej rzecz. Odepchnął się od filara. Ruszył w stronę wieżyczki przechodząc na leżącymi cywilami. Po drodze złapał kawałek czegoś co było kiedyś prętem zbrojeniowym. Kiedy zbliżył się do maszyny po prostu nabił ja na pręt i zerwał z sufitu. To tyle z ich wielkiego przeciwnika na tym piętrze.
-Czysto.
Rzucił tylko do wszystkich po tym jak kawał metalu uderzy o ziemię. Martwiło go to, ze przed chwila jeszcze wszystko było wyłączone. No tak. Mieli pseudo VIP-a w pochodzie. Oznaczało to, że ktokolwiek planował ten zamach dalej próbował dorwać sobowtóra. To akurat mogło być problematyczne, ale spowalniało czas przeciwnika na odnalezienie prawdziwej.
W końcu ruszył w stronę Karajewa, który bohatersko przyjął serie na siebie dając szansę większej ilości cywilów na przetrwanie. Kiedy zobaczył, że nic mu nie jest, a tarcze wzięły wszystko na siebie lekko uniósł brwi ukryte pod kapturem. Chlop byl wytrzymały albo miał najwięcej szczęścia w życiu. Odwrócił głowę w stronę maszyny. Chyba jednak szczęście. Zabezpieczenia tutaj raczej nie należały do jakiegoś lepszego sortu. Ot zwykła korpo ochrona. Przewidywalne, ale upierdliwe. Trochę się opieprzył sam w myślach wiedząc, że sam się dal na to złapać.
- Pewnie druga porcja wieżyczek czeka nas na dole. - Zaczął się chwile zastanawiać w myślach co z tym zrobić. - Możemy uruchomić wewnętrzny alarm przeciwpożarowy. To powinno nadpisać kody zabezpieczeń na otwarcie wszystkiego i ewakuacje. Nie wiem jaki tu mają dokładnie system, ale zazwyczaj mocno się nie różnią.
Do jego uszu docierało coraz więcej jęków rannych. Zaczynał przez chwile się zastanawiać nad tym, czy nie powinni zostawić tutaj najciężej rannych. Transport ich na dol będzie tylko strata sił. Prawda była jednak taka, że Strikera średnio to interesowało. Nie rozumiał dlaczego miał marnować swoje siły na ratowanie wszystkich tych cywili. Powinni teraz to przemyśleć, ale nie zamierzał nic z tym robić. Każdy z tych ludzi tu miał wolna wole, jeśli chcą uratować wszystkich to niech próbują. Najwyżej umrę próbując.
-Trzymaj. - Położył obok Tori swoje medi-żele. Raczej one mu się nie przydadzą na ten moment. - Pójdę przodem, zobaczę jak wygląda droga na dół. Póki co złóżcie tych których się da, a resztę pozostawiam w twojej ocenie. - Spojrzał jeszcze na Viktora przed odejściem. - Kiedy, będziesz schodzi na dol - wskazał palcem na czerwony guzik przy drzwiach. - Będę wiedział, ze jesteście w drodze i zobaczymy czy wyłączy to napotkana przeze mnie ochronne. ź
Odwrócił się do dwójki plecami i powolnym krokiem udał się w stronę schodów, żeby sprawdzić jak najwięcej terenu wprzód za nim napotka przeciwnika.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

7 lis 2021, o 19:11

Huk wystrzału, płomień wylotowy rozlewający się jasnością w milisekundowych odstępach. Opływowe kształty, których nie miał prawa zobaczyć przecięły powietrze. Wychodząc z fabryki producenta nie różniły się od milionów innych, identycznych egzemplarzy. A jednak te były specjalne. Coś, czego nie można było przeczytać, a jednak miały wygrawerowane na boku.
Jego imię.
Śmierć bowiem polubiła Karajeva. Widział jej zwiewną figurę w czarnej szacie, jej bladą twarz Santa Muerte już wtedy, w jaskini batarian. Wtedy złożyła nań swój pierwszy pocałunek. Znowuż, niczym stęskniona, przypomniała o sobie w starciu z mechami, delikatnie i subtelnie. Wtedy jeszcze pozwoliła mu ustać na nogach. Nagle zmieniła obiekt zainteresowania, kapryśna jak panna na wydaniu, pokazując, że nie jest dla niej nikim wyjątkowym. Gdy jednak miał czelność pomyśleć, że o nim zapomniała, odczuł jej dotyk. Miał on siłę młota.
Wydarła ona brutalnie dech z jego płuc, rzuciła nim na podłogę, złapała za gardło.
Jesteś mi przeznaczony mój luby!- syknęła złośliwie.

Ciemność.
Chłód.
Ołowiane niebo nad jego głową. Słona woda zalewała płuca. Zmęczone do granicy mięśnie błagały o litość, paląc kwasem mlekowym. Koralowiec pociął jego dłonie, nie mógł trzymać w nich karabinu.
Jasny płomień wybuchu gdzieś w oddali. Rozbłysk wystrzałów.
- Wstawaj żołnierz!- krzyczał oficer- Ostatni łatwy dzień był wczoraj!
Wstawaj. Wstawaj.- niosło się echem.
Trzy równe rzędy żołnierzy, każdy w galowym mundurze, każdy z piersią pełną medali. Huk artylerii. Ich głos zlewał się w jeden krzyk.
Wstawaj, strana ogromnaja,
Wstawaj na smiertnyj boj!

Obrazy skaczą jak przeskakujące slajdy, zbyt szybkie, by świadomość je odcyfrowała, a jednak zapadają w głębokie zakamarki mózgu.
Życie.
Obowiązek.
Służba.
Sajuz.
Śmierć.
Honor.

Śmiech Farna.
Wstawaj żołnierzu! Śpisz, łachudro?!- ryczy oficer. Jego pierś wybucha, kula przechodzi przez mostek. Śmierć na miejscu. Viktor jednak nadal słyszy jego okrzyk.
- Pobudka żołnierzu!- barwa głosu oficera łamie się, staje się wyższy jakby.
Tori?
Haust powietrza był równie zbawienny jak bolesny, jak bokser uderzony z całej siły w przeponę. Oczy jego otworzyły się szeroko, w pierwszej chwili łowiąc tylko światła i kontury. Nagły skurcz przeszedł przez jego ciało, gdy wyrwany z mar wspomnień, powracał do rzeczywistości.
- Co ja bym bez ciebie zrobił- uśmiechnął się lekko, gdy teraz upewnił się- Tori faktycznie klęczała nad nim.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

9 lis 2021, o 07:33

Cóż można powiedzieć, że Xairana spodziewała się nieco innego rezultatu. Znaczy i tak nie było tak najgorzej, bo szczęście mogło się od niej całkiem odwrócić i mogła na przykład jedny wystrzałem zabić dwójkę stojących blisko siebie ludzi. W końcu jak się rzeczy mają zjebać to mogą zawsze po całości.
Liczyła jednak, że Batarianin padnie, albo co najmniej będzie unieruchomiony i przestanie stwarzać zagrożenie dla niej i dla każdego innego w okolicy. Skoro jednak tak się nie stało, nie pozostało wiele do zrobienia, jak tylko przygotować się w ciągu tych ułamków sekund na upadek. Ona jednak była zaznajomiona z niebiezpieczeństwem i tym, że śmierć od czasu do czasu zagląda jej w oczy. Chyba jej własny przypływ adrenaliny zaowocował tym, że i jej urazy przestały na tą chwilę dawać o sobie znać. Może nawet zdobyła się na ironiczny uśmieszek.
W każdym razie kiedy wylądowała na ziemi, a batarianin przygwoździł ją do ziemi i najchętniej najwyraźniej zatłukł na śmierć, jeśli uderzałby celniej, wiedząc, że n ie ma szans w walce wręcz, na pewno nie w tym stanie, docisnęła pistolet do brzucha batarianina i wystrzeliła. Dwa, może trzy razy.
ObrazekObrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

10 lis 2021, o 13:27

Skulona za osłoną, chroniona przez dodatkową biotyczną barierę, przez chwilę liczyła przyspieszone uderzenia swojego serca, z pewnością doskonale słyszalne przez wszystkich wokół. Czekała na kolejną kanonadę i kolejne kule świszczące nad ich głowami, ale nic takiego nie nastąpiło - po strzałach Strikera przeciwnik zamilkł i wydawał się być unieszkodliwiony, ale Tori wolała nie ryzykować. Obrzuciła spojrzeniem Karajeva, który zdawał się przychodzić do siebie i uśmiechnęła się lekko słysząc jego głos.
- Pewnie byłby pan wciąż cały i zdrowy przed budynkiem. Mam wrażenie, że to ja pana wciągnęłam w wędrówkę po piętrach budynków. - w sumie była w tym odrobina racji, choć Tori nie mogła mieć pewności, czy żołnierz nie wlazłby do walącego się budynku tak czy siak, szukając ocalałych nawet jeśli Tori nie skomunikowała się z nim wcześniej.
Słysząc okrzyk informujący o zlikwidowaniu zagrożenia i łomot uderzającej o ziemię kupy żelastwa wygasiła biotyczną kopułę a błękitny poblask wokół jej ciała zniknął.
- To standardowa procedura Przymierza? - dodała żartobliwie, szukając nowych ran na ciele żołnierza, po czym uruchomiła skaner medyczny w omni i skierowała jego promień na leżącego. - Zasłonić cywili własnym ciałem i rzucać się na lufy przeciwnika? W takim razie rozumiem czemu ludzkie wojsko jest tak liczne. Za każdym żołnierzem biega sztab medyczny starający się go połatać co pięć minut. - zerknęła na wyniki skanu i odetchnęła z ulgą - Tym razem się panu upiekło, sierżancie. Wygląda na to, że tarcze pana ochroniły... jedynie lekki wstrząs mózgu. Chyba chciał pan wybić głową dziurę w posadzce.
Poklepała go po ramieniu i wstała, rozglądając się po pozostałych. Jej wzrok zatrzymał się w końcu na leżącym w kałuży krwi ciele beznogiego turianina, któremu wcześniej pomagała iść i na płaczącej dziewczynce klęczącej przy nim. Kolejni ranni i martwi. Kolejne nieszczęścia i dramaty. Kolejne życia bezsensownie odebrane... w imię czego? Ci ludzie jeszcze dziś rano wiedli normalne życie, mieli swoje radości i smutki, sukcesy i problemy, byli samotni albo mieli kogoś u swojego boku, ale decydowali sami o swoim losie. To wszystko zostało im nagle, brutalnie odebrane. Stali się celem. Tak długo, jak długo D’evis będzie z nimi i będzie na celowniku, tak długo będą narażeni na podobne widoki i sytuacje.
Machinalnie przyjęła medi-żele oferowane przez uzbrojonego mężczyznę, którego spotkali na kładce i który teraz załatwił wieżyczkę i wsłuchała się w jego słowa. Skinęła głową, ale gdy ten odwrócił się by odejść, złapała go za ramię.
- Panie... - przerwała na chwilę, starając się w pamięci odszukać imię mężczyzny. Jak do tej pory chyba go jeszcze nie słyszała, nie dostrzegła także na jego pancerzu żadnego oznaczenia stopnia wojskowego, mimo że podświadomie założyła, że był on żołnierzem - Przepraszam, ale chyba nie znam ani pana stopnia, ani nazwiska - zrobiła przepraszający grymas, po czym jej twarz spoważniała - W każdym razie, gdy będzie pan schodził, proszę poszukać przejścia do tuneli technicznych. Dopóki sierżant D’evis jest tutaj, cywile są takim samym celem jak ona. Muszę się z nią spróbować przedostać w kierunku Prezydium, by spróbować przywrócić łączność i sprowadzić pomoc. Lokalizator Radnej będzie celem ataku, czyli przeciwnicy powinni zostawić tych cywili w spokoju i pójdą za nami, a gdy uda się przywrócić komunikację będzie można wezwać kawalerię i medyków.
Zerknęła na D’evis, po czym rozejrzała się wokół, pakując medi-żele do pustawej torby i ruszając w kierunku najbliższego rannego. Najchętniej zabrałaby fałszywą radną już teraz i zostawiła wszystkich pozostałych - nie dlatego, że chciała uciec i odciąć się od tej sytuacji, ale właśnie z poczucia obowiązku i rozumiejąc, że każda minuta w której lokalizator radnej będzie znajdował się w otoczeniu przypadkowych obywateli jest coraz większym ryzykiem dla nich. Dla niewinnych, dla tych, którzy nie powinni być w sytuację zamieszani. Teraz rozumiała wcześniejszy sprzeciw D’evis. Teraz rozumiała, że namawianie jej do pozostania z nimi było błędem który przyniósł tylko ból i cierpienie. Opatrując teraz rannych układała w głowie plan na następne działania, ale plan ten nie obejmował pozostałych. Ta druga asari? Mężczyzna, z którym przed chwilą rozmawiała i Karajev? Też nie powinni się w to wplątywać, dla własnego dobra. Dodatkowa siła ognia by się przydała, ale większa grupa będzie wolniejsza i stanowić będzie większe ryzyko. Dwie asari wcisną się w miejsca w których rośli ludzie mogą mieć problem z przejściem. Tori nigdy nie była w tych korytarzach technicznych - bo i w sumie po co? Ale w jej wyobraźni nie wyglądały one na zbyt przestronne i komfortowe.
Ostatnim z rannych do którego podeszła był beznogi turianin. Musiał oberwać jakąś zabłąkaną kulą, jego pierś pokrywała błękitna krew, a mężczyzna był martwy. Tori ukucnęła na chwilę przy towarzyszącej mu, płaczącej turiańskiej dziewczynce i bez słowa przytuliła ją. Przed oczami stanęło jej wspomnienie z dzieciństwa - pogrzeb jej własnego ojca na Manae, serce ścisnął wzbudzony na nowo ból, żal i tęsknota po zmarłym. Rozumiała, co ta turianka musi teraz przeżywać, ale z drugiej strony nie było teraz czasu na żałobę. Na to będzie czas później.
- Musisz iść z pozostałymi - odezwała się cicho - Żeby docenić jego poświęcenie. Musisz przeżyć, musisz go pamiętać. Dzięki tobie on będzie żył w twojej pamięci. Dzięki tobie jego śmierć nie pójdzie na marne. Przepraszam, że nie mogłam go uratować... - wstała i mimo oporów dziewczynki złapała ją za rękę, po czym poprowadziła w kierunku grupki lżej rannych i cudem ocalałych. - Zaopiekujcie się nią - spojrzała w oczy stojącego najbliżej ludzkiego mężczyzny o ciemnych, przyprószonych siwizną - a może tylko betonowym pyłem - włosach. - Niech dotrze do punktu medycznego. Jest pan za to odpowiedzialny.
Zostawiwszy cywili, nie oglądając się wokół podeszła do D’evis i spojrzała jej w oczy.
- Poprosiłam tego mężczyznę, który poszedł przodem o wyszukanie zejść do korytarzy technicznych. Musimy tam natychmiast iść by odciągnąć pogoń od pozostałych. Miała pani rację... Im szybciej tam zejdziemy tym bezpieczniejsi będą inni. A może pani wie jak tam się można najszybciej dostać?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

11 lis 2021, o 22:05

Niewiele korytarzy w budynku nadawało się do przeszukania. Jak Charles mógł się spodziewać, większość odnóg była zawalona bądź zagruzowana. Z drugiej strony, mając mniejszy obszar do zbadania, szybciej upora się z zadaniem, które sam sobie zrzucił na barki.
Przemykając kolejnym, wąskim przesmykiem, w końcu wypatrzył priorytet swoich poszukiwań. Zawalona szafka stawiała opór, nie był on jednak wystarczająco silny, aby potraktować go w kategoriach tych nie do przeskoczenia.
W wydrążonej w ścianie wyrwie, w skrzynce z wyłamananymi z zawiasów drzwiczek. Striker dokopał się do panelu podpiętego pod systemy ochrony. Odrzuciwszy na bok jakieś zabłąkane środki czystości i inne roomby, mężczyzna pokonywał kolejne bariery ochrony. Nie był wyszukanym hackerem, lecz firma mająca siedzibę w tym budynku zdecydowanie poskąpiła kredytów na solidny soft i inne zabezpieczenia. Może nikt nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie próbował mieszać w systemach?
Wystukując na dotykowym panelu kolejne polecenia, Striker w pewnym momencie musiał zdać sobie sprawę, że te odpowiadając mu... żywo. Kod nadpisywał się w ułamku sekunt, w systemie pojawiały się opcje, których wcześniej nie było. Musiał je odrzucać i kasować, a gdy dotknął polecenia wywołania alarmu przeciwpożarowego, zabłąkane litery utworzyły zapytanie.
Dlaczego odmawiasz mi sprawiedliwości?
Napis, znikął tak szybko, jak szybko wykwirł na monitorze, pozostawiając po sobie mieszane uczucia czy Charles faktycznie zobaczył zadresowane do niego pytanie, czy wylącznie jego wybujała wyobraźnia doszła do głosu wykorzystując moment nieuwagi.
Ze zraszaczy, pociekła ściana ziemnego deszczu. Ktoś pisnął. Z drugiej odnogi korytarza. Wychylając się zza winkla, Striker dostrzegł recepcjonistkę, która próbowała przecisnąć się szybem wentylacyjnym, lecz zaskoczona włączonymi zraszaczai, mokła tak aż do ostatnej suchej nitki.
Poszarpana sukienka, zaczęla lepić się do jej ciała, uwidoczaniając to, co asari miały od swojej Boginii najlepsze.

Zaskoczony cywil, popatrzył się na Tori. Ciężko stwierdzić, czy zrozumiał, co ta od niego wymagała. Skinął machinalnie głową, po czym podniósł się i z pomocą innego mężczyzny, pomógł pozbierać się z ziemi pozbawionego nogi turianinowi.
Zimny deszcz, który spadł ze schowanych w suficie zraszaczy, niósł jasny przekaz - Striker, wywiązał się z danego słowa, dalsza więc droga była bezpieczna. Bernard podniosła się z ziemi, drżąc, co nieskutecznie starała się zamaskować, niemalże od razu zaczęła pomagać zbierać się z klęczka innym. Jakby odpychała od siebie swoje problemy oraz zrzucała się w wir praczy; wszystko tylko po to, aby nie myśleć.
Asari, która dotąd wędrowała spojrzeniem po zawalonej konstrukcji, obróciła się w stronę Tori.
- Najszybciej, byłoby zejść w głąb zawalonego Okręgu. Wyrwą, która powstała w centrum, aby na odpowiednim poziomie, przeskoczyć w szyb, który doprowadzi nas do łącznika pomiędzy Okręgami i pozwoli otworzyć przejście. Oczywiście jest to najszybsza, ale też najniebezpieczniejsza droga.
- Mamy jednak czas na szukanie innej? - wtrąciła się komandoska, stojąca jak cień za Karajevem przez cały ten czas.
- To zależy. Nie potrafię stwierdzić, ile zajęłoby przeszukanie tego budynku i okolicznych. Opiekunowie muszą mieć swoje korytarze serwisowe, brakuje jednak wskazówek, gdzie mogłyby znajdowac się do nich przejścia.
- Możemy skorzystać z omni-klucza Radnej...
- ... Ale to wystawi nasze pozycje terrorystom - dokończyły obie, na jednym tchle.
Po jednym wystrzale ze szpitala polowego, od razu padły dwa kolejne.

Huk wystrzału dudnił w uszach Xariany jak nieprzyjemnie odbijające się od niej echo. Batarianin nie zdąży zareagować, zwalił się całym ciężarem na najemniczkę, przygniatając ją martwym cielskiem. Pomimo determinacji, Xariana nie była w stanie zrzucić z siebie truchła, dopiero ktoś przyszedł jej z pomocą, odrzucając martwego na bok i wyciągając dłoń do kobiety.
Starsza nieznajoma z pasmami siwizny zebranymi w ciasny, pojedynczy warkocz, posadziła Xarianę na polowym łóżku. Od razu strumieniem ostrego światła, zerknęła w jej oczy, doszukując się oznak, które rozpozna za sprawą doświadczenia, nie zaś skany. Ten wariował od godziny, czyniąc z jej wygodnej pracy w najlepiej wyposażonej placówce medycznej na nowo emocjonującą walkę z czasem.
- Co Ci się stało? Jesteś ranna? Opowiedz mi wszystko po kolei. Ze szczegółami - prosiła, obracając jednocześnie twarz najemniczki pod różnymi kątami, jakby chciała dostrzec coś, co ta może pominąć.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

12 lis 2021, o 06:54

Potrzebował chwili, by ustabilizować oddech. Spięcie przepony ustępowało powoli, lecz po chwili wykrztusił pierwsze słowa. Słabo, ale jednak. Niemal czuł, jak pod mundurem formuje się spory krwiak.
- Akurat- odparł Tori, gubiąc jednak uśmiech- Kłopoty zbyt mnie kochają.
Wstał, wzdychając ciężko. Poruszał ramieniem w stawie, strzelił karkiem. Miał szczęście. Wieżyczka mogła go poszatkować, zmienić w mielonkę, ale on był cały. Poobijany, ale w jednym kawałku- nie licząc wcześniejszych obrażeń. Coś czuł, że będzie musiał po wszystkim przebadać się w te i nazad, cal po calu. A wszystko przez jego głupią nieuwagę. Niemal zaklął na głos.
- Musimy ruszać dalej- rzekł tylko beznamiętnie, podając dłoń podnoszącej się z ziemi Bernard. Ta nie zwlekając, zaraz wzięła się do pomocy innym. Spodobało mu się to.
- Mamy tutaj prawdziwy exodus. Nie jesteśmy w tej konfiguracji sprawnie się poruszać, a walka oznacza dziesiątki ofiar pośród cywili. Musimy przemieszczać się szybko, ale ostrożnie.
Przeszedł wzrokiem po wędrującej kolumnie.
- Striker poszedł pierwszy? Dobrze. To już całkiem solidna awangarda- Karajev co prawda nie miał zbytnio okazji zapoznać się z kompetencjami, ale miał mocne poszlaki. Po pierwsze, instynkt żołnierza podpowiadał Viktorowi, że Charles to weteran, co pogłębiał fakt przynależności do Alliance Titan Group. Po drugie, oględziny potwierdzały tę tezę- sprzęt, umundurowanie... I ten wzrok. Charles widział wiele. Może za dużo. Wreszcie po trzecie, Karajev był tylko przez chwilę nieprzytomny, a przynajmniej tak mu się zdawało. Odzyskał po chwili świadomość, a wieżyczka już była spacyfikowana.
Słowem, fachowiec.
- Zoe, czy nasz prowizoryczny szpital polowy jest zagrożony osuwającym się budynkiem? Robiliśmy co mogliśmy z lokalizacją, ale z dołu mamy inny widok niż z góry. - spytał Bernard, samemu starając się ocenić potencjalne zagrożenie. Ewakuacja punktu medycznego z dołu będzie tytanicznym wysiłkiem i miał szczerą nadzieję, iż nie będzie do tego zmuszony. Wielu może nie przeżyć przemieszczenia się w bezpieczniejsze miejsce. Na wymianę zdań pomiędzy dwiema asari wyobraził sobie tabun ludzi idących korytarzami serwisowymi. Nie, to nie wchodziło w grę. Wiedział, że sierżant D'veis miała na myśli niewielką grupę, że zostawi za sobą wszelki balast w postaci cywili, nieważne, czy będą bezpieczni, czy nie. Karajev jednak nie potępiał jej za to. Miała swoje konkretne zadanie i oddawała się mu całkowicie. Zapewne na jej miejscu, z tymi samymi wytycznymi postąpiłby tak samo. W pewnym sensie na szczęście nie miał rozkazów z dowództwa które kazałyby mu tak postąpić. Z drugiej strony, moralna odpowiedzialność na decyzje przez niego podjęte spoczywały tylko na jego barkach.
- Przed ruszeniem musimy zabezpieczyć perymetr na dole. Odpada ruszanie większą ekipą, ale nie zostawię mojego punktu medycznego jeśli będę miał wątpliwości co do jego bezpieczeństwa.- oznajmił, włączając się w rozmowę, po czym dodał- Tayra, Striker, ja, no i ty, sierżancie D'veis. Wątpię, by Xairana czy Diego byli w stanie dołączyć do nas. Jest nas mało, ale zyskamy tym samym na szybkości no i siła ognia nie jest taka zła. Plus, odciągniemy cokolwiek mają do dyspozycji terroryści od tego obszaru, dając cywilom szansę na spokój.
Jego umysł znów przestawił się na analityczno-bojowe tory. Poczuł się z tym lepiej, odsuwając wątpliwości i cienie na bok. Przynajmniej na jakiś czas.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

13 lis 2021, o 18:45

Nagły prysznic zimnej wody ze zraszaczy sprawił, że Tori w pierwszym odruchu chciała dać nura i ukryć się za najbliższą kolumnę, niemal pewna, że to początek kolejnego ataku, jednak powstrzymała ją przed tym reakcja pozostałych - a w zasadzie brak ich reakcji. Owszem, spoglądali na zraszacze i starali się odsunąć od największych strumieni drobnych kropelek lodowatej wody, ale to było wszystko. Dopiero po chwili Tori uświadomiła sobie, że mężczyzna, który poszedł przodem wspominał coś o uruchomieniu alarmu przeciwpożarowego i ofuknęła samą siebie w myślach. No tak, a czego innego mogła się spodziewać? Strażaków w pełnym rynsztunku wyskakujących ze ścian? Czy może ostrzegawczych syren alarmowych? Zdecydowanie jej poziom stresu, zdenerwowania i złości osiągnął już taki poziom, który można było określić jako “nerwy poszarpane w postronki”. Wszędzie widziała zagrożenie, widziała zbyt wiele bólu i cierpienia wśród ludzi, którzy na to nie zasłużyli. Złość na nieznanych agresorów i na całą sytuację wciąż kipiała i z trudem udawała się utrzymać na wodzy. Wiedziała, że nie może teraz wybuchnąć, nie w towarzystwie tych wszystkich żołnierzy, komandosów i uzbrojonych ludzi. Gdyby to zrobiła, wystawiłaby się na pośmiewisko, okazując własną słabość. Pokazałaby, że tak naprawdę jest słaba, mała i niedoświadczona, z trudem odnajdując się w obecnej sytuacji - a to zdecydowanie utrudniłoby jej zarówno możliwość pomocy D’evis, jak i sprowadzenia pomocy poszkodowanym. Westchnęła więc tylko starając się uspokoić kołaczące serce i słuchając obu asari objęła nagie ramiona dłońmi próbując zatrzymać ciepło, starając się ignorować strużki zimnej wody spływające po całym ciele i w ciągu chwili przemoczone na wylot ubranie.
- Nie możemy ryzykować włączając omni radnej gdy mamy przy sobie rannych i cywili - pokręciła energicznie głową. - Możemy to zrobić gdy już będziemy w korytarzach, żeby odciągnąć napastników, ale nie wcześniej. - odwróciła głowę słysząc kolejne wystrzały. Były stłumione i ciche, nie mogły dochodzić z budynku, prędzej strzelał ktoś na zewnątrz. Dlaczego? Do kogo? Nie była to kanonada zwiastująca kolejny atak skierowany tym razem na zgromadzonych na zewnątrz ludzi. Chęć zwrócenia uwagi? Prośba o pomoc?
Tori opuściła głowę. Wiedziała, co powinna zrobić. Powinna jak najszybciej znaleźć się wśród rannych i udzielić im pomocy, ale... ale rozum podpowiadał jej zdecydowanie inną drogę. Odciągnięcie pościgu i zwrócenie uwagi agresorów na nich samych będzie najlepszą formą pomocy. Im szybciej dostaną się do tuneli i im szybciej sprowadzą pomoc, tym szybciej cała sytuacja zakończy się z mniej lub bardziej pozytywnym skutkiem - ale z pewnością bez narażania niewinnych i przypadkowych mieszkańców Zakery. Zmarszczyła brwi by dodać coś więcej, ale przerwało jej pojawienie się Karajeva w towarzystwie Bernard i jego słowa kreślące plan działania i w jednej chwili zagotowało się w niej.
Odwróciła się w jego kierunku i podeszła, stając o krok przed nim i zadzierając głowę do góry by spojrzeć mu w twarz. W tym momencie nie dbała już o zimno i mokre ubranie, a jej brwi ściągnęły się w grymasie złości, gdy odezwała się podniesionym, pełnym złości głosem.
- Że co proszę?! - przekrzywiła głowę, czując jak jej dłonie zaczynają drżeć i to zdecydowanie nie z powodu zimna - Chyba pan żartuje! A co się stało z “Co ja bym bez ciebie zrobił”? Kto będzie pana sklejał w jedną całość, gdy znów pojawią się mechy? - wyciągnęła rękę i dziobnęła go wyciągniętym palcem w pierś - Beze mnie nie przejdzie pan nawet pięciu metrów bez wykrwawiania się! Ja mam zatem lepszą propozycję. Pan idzie do punktu medycznego, zaopiekuje się cywilami i postara o jego relokację jeśli potrzeba, a my idziemy w tą cholerną dziurę zanim budynek zwali nam się na głowy i ściągamy pościg na siebie! - Przerwała i odetchnęła kilka razy, by uspokoić wzburzenie w swoim głosie. Cofnęła się o dwa kroki, wciąż mierząc żołnierza groźnym spojrzeniem, po czym odwróciła się na pięcie do obu asari i Zoe - Proponuję wyruszać od razu. Budynek może zawalić się lada chwila, a nie ma czasu na szukanie innych przejść. Ranni przekażą wiadomość o potrzebie usunięcia się z zagrożonej strefy, w tym czasie my już możemy być w tunelach. Jeśli po drodze spotkamy tego człowieka który poszedł przodem, to będzie miał wybór czy iść z nami. A sierżant Karajev może dołączyć do rannych albo iść z nami, jego wybór. - ostatnie słowa były wypowiedziane do D’evis, ale skierowane do Viktora.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

13 lis 2021, o 19:27

Ogień kryzysu wciąż nie chciał gasnąć. Zagrożenie wciąż było potężne, choć wciąż przybierało inną formę. Jakby na prośbę o ostudzenie gorących głów, ze zraszaczy przeciwpożarowych trysnęła zimna woda. Dla Viktora było to kojące uczucie, jak pocałunek, masaż zdejmujący z niego napięcie. Grube krople spływały mu po brodzie, spłukując z niego kurz, pył i zakrzepłą krew. By wzmocnić efekt doznań, Karajev zdjął kurtkę mundurową, pozostając w podkoszulku, niegdyś białym, teraz poplamionym plamami brudnego szkarłatu. Górę przewiązał wokół pasa, co by nie mokła aż tak bardzo jak gdyby nosił ją zwyczajnie.
Wstrząsnął lekko ramionami, rozluźniając mięśnie, dając w ten sposób czas cywilom na wyminięcie go. Miał zamiar pójść w ariergardzie, dzięki czemu będzie miał baczenie czy nikt nie zamarudzi, no i wtedy wspólnie ze Strikerem zabezpieczą oba końce pochodu przed ewentualnym atakiem. Umysłem wybiegł znów w przyszłość, analizując po kolei możliwe scenariusze. Możliwości miał ograniczone. Odeskortować ocalałych do punktu medycznego, upewnić się, że jest bezpieczny, iść dalej. Przy odrobinie szczęścia dorwać terrorystów.
Westchnął. Nie było co na to liczyć. Pewnie znów posłużą się mechami czy innym kradzionym sprzętem. Atak był hakersko- bombowy, dopiero przy radnej Iris ktoś pojawił się osobiście.
Radnej... Może biorąc D'evis za radną przypuszczą i tu pokazowy atak? Należało rozważyć zastosowanie zasadzki. Prowokacja? W głowie pojawił się zalążek pomysłu.
Rozmyślanie przerwała mu Tori. Była wściekła.
- Słucham?- skrzywił się zaskoczony, nie do końca wiedząc, co asari chciała mu przekazać. Zareagował instynktowie, być może przez ilość stresu, a może przez pewne utrwalone wzorce psychologiczne. W każdym razie na spokojnie pewnie lepiej by dobrał słowa. Tyle, że nie był spokojny.
- Z tego co pamiętam, nie dowodziła pani akcją- rzucił ostro, lecz nie podnosząc głosu- A może bieże pani na siebie obowiązki dowódcy? Zobaczymy wtedy jak daleko zajdziemy.
Widząc ostatnich cywili schodzących w dół, ruszył za nimi. Bądź co bądź był praktyczny. Mógł się kłócić, maszerując.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

13 lis 2021, o 19:36

Był już wystarczająco daleko od tłumu, że jedyne co słyszał to własne kroki. Te akurat odbijały się po zniszczonych i zawalonych korytarzach. Co w sumie miało dość duży plus. Mógł czasami po samym dźwięku ocenić czy dany korytarz jest zawalony czy nie. On sam za to też zbytnio się nie spieszył szukając skrzynki. Wciąż z tyłu głowy miał, ze gdzieś w okolicy mogą być najemnicy albo mechy. Mieli i tak wyjątkowo dużo szczęścia ze ochrona w tym budynku nie była najwyższych lotów. Inaczej cywile kilka pięter wyżej nie mieliby nawet szans na zebranie się i ocenienie strat.
Najgorsza częścią tej cały wycieczki było przepychanie różnorakich mebli biurowych. Co jakiś czas nogami odpychał krzesła, które wręcz żyły własnym życiem przy każdym stąpnięciu. Czasami jakieś biurko blokowało korytarz czy tam inna szafka. No i oczywiście ciała. Te oczywiście zazwyczaj nie stały zbytnio na drodze, ale jednak przechodzenie w okolicach zwłok które przemieniały się w dekoracje w stylu sztuki nowoczesnej nie należało do czegoś co zaliczyłby do dobrych wspomnień. Pewnie kolejny temat na terapię.
Dopiero po dłuższych poszukiwaniach udało mu się odnaleźć główny system przeciwpożarowy. Zazwyczaj takie rzeczy znajdowały w pomieszczeniach ochrony, ale jak widać nawet na tym postanowili zaoszczędzić. Zresztą nawet nie tylko na tym. Skrzynka była dosłownie ze zwykłej cienkiej blachy. Wiec zrobił to co umiał najlepiej, czyli być delikatnym. Załadował omni-pięść i uderzył skrzynkę. W tym samym momencie uderzał jakby coś tąpnęło po drugiej stronie, a dosłownie chwile później gdzieś na wysokości jego twarzy z nowo powstałej dziurze w ścianie wypadła czyjąś ręką z której powoli spływała strużka krwi.
- Kurwa.
Rzucił cicho sam do siebie i wepchnął rękę z powrotem tam gdzie zapewne znajdowała się też reszta ciała. Dopiero wtedy wrócił wzrokiem do skrzynki wgniecionej jego uderzeniem. Oderwał drzwi, które były ostatnia linia obrony systemu. Kiedy metal odbił się od ziemi w końcu mógł przystąpić do swojej roboty.
Kod był slaby, naprawdę slaby. Znał podstawowe rzeczy jak obejść jakieś drzwi czy inne gówno w razie potrzeby, ale nigdy zazwyczaj tego robić nie musiał. Robili to za niego specjaliści, którzy byli w drużynie. Mimo wszystko cos wiedział i wiedział tez, ze skoro udaje mu się bawić z tym systemem to musi być wyjątkowo złe. I wszystko pewnie szło by znacznie lepiej gdyby pieprzone literki mu ciągle nie skakały na wyświetlaczu. Do tego jakieś pop-upy. Jeśli bawił się z nim teraz jakiś pieprzony haker od tych terrorystów to jeśli dopuściłby go na długość ręki to by mu głowę ukręcił. I to raczej w bardzo dosłowny sposób. Kiedy już jednak dojrzał tekst jaki mu sprezentował kimkolwiek była istota po drugiej stronie uśmiechnął się półgębkiem.
- Czemu odmawiasz mi sprawiedliwości? - Zaśmiał się. - To ci kurwa śmieszek jeden.
Pokręcił głową i w końcu odpalił system przeciwpożarowy. A dość znajomy mu dźwięk zraszaczy wypełnił okolice. Z plusów na pewno było to, ze nie musieli się już martwic pyłem z budynku. Nawet powietrze stało się przyjemniejsze do oddychania. W takim momentach codziennie się cieszył, ze jedna z pierwszy nauk jaką otrzymał to nakładanie na pancerz i sprzęt powłoki hydrofobowej. Już miał iść w stronę miejsca zbiorki, kiedy usłyszał damski pisk.
Wysunął się w końcu zza rogu by zobaczyć co to do cholery było. Był lekko zaskoczony, że znowu napotkał Asari z wcześniej. Lekko przechylił głowę. Miny, tylko ona w miejscu gdzie inni zginęli, brak większych śladów walki o przeżycie, a teraz próbowała się wycofać poza wzrokiem innych. W końcu wylał się zza rogu.
- Możesz podejść tutaj na chwilkę?
Jego ton głosu był całkowicie inny niż kiedy spotkali się wcześniej. Tym razem nie traktował jej jak zwykłego cywila. Cos było z nią nie tak, a lufa jego karabinu wodziła bardzo mocno w jej stronę. Jakikolwiek ruch z jej strony pewnie skończyłby się tym, że otworzyły ogień.
- Czemu nie wyszłaś z poprzednia grupa?
Póki co nie wyciągał żadnych asów z rękawa związanymi z minami, które ktoś podłożył naprędce i perfekcyjnej pozycji w razie gdyby Radna chciała uciec z budynku. Miał przeczucie, a nie lubił na nich bazować. Preferował utwierdzać się w swojej racji poprzez nacisk fizyczny na druga osobę.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

13 lis 2021, o 20:18

Możliwość wykrzyczenie się odniosła skutek - przynajmniej w stosunku do samej lekarki. Rozładowanie choć odrobiny nagromadzonych dotychczas emocji przyniosło pozytywny efekt, choć jej złość została teraz ukierunkowana na Karajeva. On przynajmniej był blisko i można było z nim podyskutować i wyładować się nawet, jeśli przybierało to formę kłótni. Fakt pominięcia jej w składzie “zespołu” był iskrą zapalną i choć osobiście Tori nic do sierżanta nie miała, bezceremonialnie wykorzystała to do kolejnego słowotoku.
- Dowodzić? Akcją? - prychnęła, nie zaszczycając sierżanta nawet spojrzeniem i idąc z pozostałymi - No rewelacja. Wy, wojskowi, jak nie ustalicie drabinki dowodzenia to nawet do wychodka nie będziecie potrafili trafić. Czy sierżant Wielka Giwera został jakoś oficjalnie nominowany na dowódcę? A może udało mu się uruchomić łączność i zamiast poprosić o posiłki poprosił o rozkazy i wytyczne? Bo bez rozkazu też chyba wiele się nie da zrobić, co? - zerknęła na mężczyznę spode łba - Poza tym nie wiedziałam, że uczestniczymy w jakiejś “akcji”, myślałam że po prostu chodzi tu o przeżycie i zorganizowanie pomocy z zewnątrz, albo wręcz znalezienie winnych i dotarcie do nich.
Przez chwilę szła w milczeniu. Czy powiedziała za wiele? Być może, ale jej przekorna natura rozsadziłaby ją od środka, gdyby w końcu nie dała upustu emocjom. To, przez co dzisiejszego dnia przeszła było tak niespodziewane, groźne i frustrujące, a nagła zmiana z leniwego, skacowanego poranka w walkę o przetrwanie wyprowadziły ją dokumentnie z równowagi. Wiedziała tylko jedno - za wszelką cenę chciała pomóc rannym i poszkodowanym, chciała im dać nadzieję i możliwość powrotu do normalności, a bez skontaktowania się z kimkolwiek “na zewnątrz” było to niemożliwe.
- Jedyną osobą, która tu ma jakąkolwiek misję, czy zadanie, jest sierżant D'evis - dodała po chwili, już spokojniej - Po pierwsze, to jej poleceń powinniśmy słuchać, a po drugie - powinniśmy jej zaoferować wszelką możliwą pomoc. Czy również to nie jest zgodne z pańską drabinką dowodzenia, sierżancie? Nosi pan broń wyprodukowaną przez asari, ale nie będzie pan od nich przyjmował poleceń ani wytycznych? - tym razem odwróciła głowę i spojrzała na Karajeva - Priorytetem powinno być odciągnięcie napastników od cywili. I pomoc Radzie, jeżeli jest to w granicy naszych możliwości. I ja się na taką “akcję” piszę. Jeżeli uważa pan inaczej, to już pańska sprawa.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

13 lis 2021, o 21:09

Krążyło wiele plotek o asari, ich egzotycznych i nieprawdopodobnych umiejętnościach. Viktor zwykle nie dbał o pogłoski. Jedno jednak było prawdą. TA konkretna asari wiedziała jak go rozruszać emocjonalnie. To, albo przypadkiem weszła na pole minowe.
- Drabina dowodzenia i algorytmy postępowania są po to właśnie, by maksymalizować efektywność działań.- warknął- Rozejrzyj się! Widzisz zniszczenia? Rannych, zabitych? TO jest wojna! Jesteśmy jedną z jej stron, czy się to podoba tobie czy nie. A na wojnie są polecenia, których się słucha. Bo inaczej giną ludzie. Nie ma miejsca na indywidualizm i demokrację.
Naprawdę go zdenerwowała. Próbował nie krzyczeć, nie chciał zaalarmować cywili, ale niektóre frazy wypowiedział głośniej.
- A to?- uniósł nieco strzelbę- Nie zobowiązuje mnie do niczego. Narzędzie, które przypadło. Moim dowódcą jest porucznik Vasquez i to przed nią odpowiadam. A sierżant D'evis? Niech sobie ma swoją misję. Ma swoje rozkazy. Nie wymagam od niej posłuchu, ale nie będę się podporządkowywał obcym siłom zbrojnym. Niedorzeczne uważam za oczekiwanie tego ode mnie.
Zacisnął zęby, pokonując kolejne metry biurowca. Musiał uspokoić myśli, złość w końcu była kiepskim doradcą w sytuacji pola walki.
- Zaś jeśli chodzi o ustalanie priorytetów, to armia Przymierza ma od tego oficerów. Poradę, co do dalszych działań przyjmuję, ale co uczynię dalej postanowię ja- syknął, po czym dodał po chwili- Albo mój przełożony
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

14 lis 2021, o 23:13

Cóż huk wystrzału nie jest nigdy zbyt przyjemny, Xairana nie miała jednak najmniejszego problemu z tym co zrobiła, ani wyrzutów sumienia. Uważała, że zrobiła to co musiała. Teraz przynajmniej i ona i wszyscy inni w prowizorycznym obozie, łącznie z lekarzami, którzy byli niezbędni tutaj na miejscu, byli bezpieczni. I to było najważniejsze.
Mimo swoich usilnych prób nie udało jej się zrzucić z siebie cielska Batarianina, dopóki inni nie przyszli jej z pomocą, na którą na szczęście nie musiała długo czekać. Chwyciła za wyciągniętą w jej kierunku rękę i przy jej pomocy wstała.
Została posadzona na łóżku i z tego co dało się zauważyć, lekarka miała duże doświadczenie w swojej pracy, na któym bazowała, skoro nie można było bazować na urządzeniach, które zapewne wariowały tak samo jak te na górze, które były mniej skomplikowane, a więc mniej zaawansowane technologicznie.
Tych obrażeń się nabawiłam jak mną rzuciło chyba o sofę, wszystko działo się tak szybko. Ale wcześniej przed eksplozją działy się dziwne rzeczy, na wszystkich urządzeniach pojawiły się jakieś rzędy dziwnych znaków i zaczęły wariować. Drzwi nie chciały się otworzyć. Potem jak schodziliśmy, pojawiły się FENRISy i do nas strzelały. Xairana wyrzuciła z siebie potok słów chcąc przekazać jak najwięcej informacji w jak najkrótszym czasie.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

16 lis 2021, o 19:57

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

16 lis 2021, o 20:21

Przerażone, sarnie oczy asari błądziły po twarzy mężczyzny. Z jednej strony patrzyła się na niego, z drugiej Charles nie mógł się oprzeć wrażeniu, że patrzy, ale nie widzi go.
Lekko drgnęła, jej zamaszysty ruch rękoma sugerował, że chciała się objąć i przyciągnąć kolana pod samą brodę, lecz dostrzegłszy błysk odbijający się od metalu lufy, zamarła w bezruchu z rozcapierzonymi palcami. Dla kogoś postronnego i nieobeznanego, mogła wyglądać jak bezbronna ofiara.
- Kazał mi. Ja... Ja musiałam to zrobić... Inaczej, on, na boginię! Nie wiesz, co on mógł mi zrobić! - wyrzuciła na jednym tchu, nie biorąc kolejnego.
W ułamku sekund, jej ciało objęła biotyczna poświata. Mokre od zraszaczy powietrze, wręcz namacalnie się naelektryzowało. Podszyty wściekłością ładunek biotycznego rzutu, odepchnął od niej mężczyznę. Striker odleciał kawałek na przeciwległa ścianę, uderzając w plecami o szkielet podstawy. Jego refleks, a także pancerz zamortyzował skutki oberwania biotyką.
Asari nie traciła czasu. Zerwała się z miejsca i puściła biegiem drogą, którą tutaj Striker przyszedł.


W ferworze wymiany zdań, które tylko z sobie znanego powodu pochłonęła doszczętnie Viktora oraz Tori, jeden szczegół bez trudu umknął obojgu - po komandosce asari, nie było już śladu. Ani jedno, ani drugie nie potrafiło dokładnie określić, kiedy De'Vis oddaliła się niepostrzeżenie, niezaprzeczalny był jednak fakt, że ich chwilowe skupienie się na sobie nawzajem oraz chęć wykrzyczenia prosto w twarz wszystkich targających emocji, była dla niej doskonałą zasłoną dymną.
Możliwości nie było wielu - asari mogła albo iść przed siebie, wychodząc z budynku i kierując się w stronę zorganizowanego pod wodzą porucznik Vasquez szpitala polowego, albo udać się w stronę zaplątanego gąszczu korytarzy, gdzie Strikerowi udało się dostać do tutejszych systemów bezpieczeństwa i uruchomić alarm przeciwpożarowy.
Druga z komandosek, obecna od początku pod wodzą Karajeva, wykluczyła powrót na górę, wychylając się zza winkiel i oceniając potencjalne ślady; tych nie było.
- Możemy... Możemy stąd iść? - wtrąciła się Bernard, która nieudolnie starała się ukryć, że drżą jej ręce.
Zza rogu, nasiliły się kroki. A wraz z nimi, rosnąca panika. Ktoś biegł, o mało co nie potykając się o własne nogi.


- Mechy? Ostrzeliwały Was mechy? Byłaś w apartamentowcu, tak? - na chwilę, krótką, przerwała skanowanie, którego wyniki porównywała z ogólnymi oględzinami, po czym niezwłocznie powróciła pełną uwagą do diagnostyki.
Wykresy, które pojawiły się na jej omni-kluczu, a także ciąg liczb, niewiele mówił Xarianie. Lekarka, nie pozwalała sie jej ruszać, z drugiej strony czy najemniczka miała jakikolwiek powód, aby chcieć zwlec się z pryczy, na której leżała w miarę miękka poduszka oraz koc?
Kobieta szarpnęła parawanem, prosząć, aby ta rozebrała się z pancerza. Usztywniwszy newralgiczne miejsca, podała Xarianie pełen pakiet płynów oraz leków zamkniętych w jednej strzykawce. Nie komentowała, jakim dysponowali zapasem.
- Ilu Was tam było? Na ilu musimy być gotowi? - nie prosiła otwarcie o pomoc, jednakże między wierszami dało się wyczytać, że przydałoby się tutaj zorganizować kąt dla tych, których ekipa ratunkowa wyprowadzi z budynku.
Pytanie tylko, dlaczego jeszcze ich nie było?


Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

17 lis 2021, o 14:22

Jego wizjery śledziły każdy ruch Asari. Nie wiedział co tu robiła, nie wiedział po co nawet tutaj była. Miał swoje podejrzenia, ale równie dobrze mogła dalej być zwykłym zbłąkanym cywilem, który uznał, że poradzi sobie lepiej na własną rękę. Nie raz widział jak cywile uznali, że lepiej będzie im samemu by potem znajdować ciała w dziwnych miejscach. Dopiero gdy odezwała się wszystko się wyjaśniło. To ułatwiło sprawę.
Miał się już odezwać, że w sumie ma to gdzieś i chce tylko pogadać ale jak zawsze życie miało inne plany. Jeden z czytników w jego wizjerze podskoczył w górę, kiedy pojawia się przed nim wielki niebieski bąbel. Kolejny raz był wystawiony przeciwko biotykowi. Walki z nimi zawsze były problematyczne. Wiedział już co go czeka, więc przygotowuje się mentalnie na wszystko chwile wcześniej. Rozluźnij wszystkie mięśnie aby dosłownie dać się ponieść rzutowi jak bezwładna lalka. Korytarz nie był za duży wiec, a on sam też zresztą mały nie był.
Kiedy uderzył plecami o ścianę większość uderzenia wziął na siebie pancerz. On sam się poczuł bardziej gdyby popchnął go przebiegający w okolicy niewidzialny kroganin na sterydach. Zjeżdżając po ścianie wylądował od razu na nogach. Spojrzał na uciekająca asari. Nawet jeśli chciała kupić tym czas to raczej nie za dużo.
Wycelował bronią w sufit i oddal trzy strzały. Jeden by dać do zrozumienia swojej zwierzynie, że nie ma sensu uciekać. Drugi powód był dość prosty. Chciał powiadomić ludzi, którzy pochodzą z wyższych pięter że coś jest nie tak. Co jak co, ale Błotniak był wyjątkowo głośna bronią.
Ruszył żwawym krokiem za Asari. Nie zamierzał jej gonić. To pole walki nie należało do tych gdzie bezpiecznie można było biec. Jeden zły krok i wypadek w miejscu pracy gotowy. Do tego nie była na tyle daleko by jej nie trafić.
- Zaraz się dowiesz co ja ci mogę zrobić.
Powiedział do siebie, żeby jakoś znaleźć ujście na swoja irytacje. Ci którzy mieli najmniejsze szanse zawsze wierzyli najmocniej. Wycelował bronią w jej uciekająca sylwetkę. Miał zamiar zabić jej barierę i przestrzelić nogi. Ewentualnie dostać się na tyle blisko by przynajmniej jedna nogę złamać. Nie zamierzał za nią biega i nie zamierzał tez dawać jej jakiejkolwiek szanse na ucieczkę. Do tego i tak go nie poniosą do odpowiedzialności. Jej pomoc w tym zamachu raczej nie da jej amunicji przeciwko jego mało profesjonalnym zachowaniu jeśli chodzi o aresztowania.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

19 lis 2021, o 18:37

- Priorytety oficerów - prychnęła w odpowiedzi do Karajeva - Tylko że ich tu nie ma i oni nie nadstawiają swoich cennych zadków na ostrzał i wybuchy. Tylko wie pan co, sierżancie? Idąc pańskim trybem rozumowania ja również nie muszę pana słuchać. Tak się jakoś głupio składa, że nie jestem z Przymierza i pańskie dowództwo mogę zaakceptować lub nie, w zależności od mojej własnej oceny. Bez oczekiwania na polecenia “z góry”.
Odwróciła głowę w drugą stronę, starając się dać tym samym żołnierzowi do wiadomości, że nie ma zamiaru kontynuować dalszej, bezcelowej dyskusji. Jej wzrok prześlizgnął się po idących cywilach, na chwilę zatrzymał się na Zoe, po czym chciał odnaleźć wśród pobliskich osób ich VIP-a - sierżant D’evis, jednak znajomej, błękitnej twarzy nie było widać.
- Zaraz - stanęła rozglądając się nerwowo - Gdzie jest pani sierżant? Ktoś ją widział?
Szybkie poszukiwania zakończyły się fiaskiem, asari mogła równie dobrze pójść naprzód jak i zniknąć w mijanych korytarzach, nikt jednak nie mógł żadnej z tych opcji zaprzeczyć lub ją potwierdzić. Tori zmarszczyła brwi, rozglądając się wokół. Kiepskie oświetlenie podkreślane mrugającymi panelami jarzeniowymi, częściowo zniszczone meble ociekające wodą po niedawnym prysznicu zafundowanym im wszystkim przez systemy pożarowe w połączeniu z emocjami po starciu z mechami i niepewnością co do przyszłych nawet minut sprawiały przygnębiające wrażenie. Gdy Bernard odezwała się, Tori spojrzała na nią uważnie. Drżące dłonie kobiety złożyła na zimno i zdenerwowanie, czyli uczucia i odczucia towarzyszące jej samej.
- Wszystko w porządku? - spytała, podchodząc bliżej. Sama czuła się zmęczona. Tak, jakby od rana minął co najmniej tydzień ciężkiej pracy, a nie zaledwie... Ile właściwie? Godzina? Dwie? Więcej? Czas stał się zdecydowanie relatywny, prędkość wydarzeń sprawiała, że jego odczucie było czymś absolutnie niewymiernym i teraz całą sobą w stanie zrozumieć chęć wydostania się z tych labiryntów korytarzy. Sama najchętniej rzuciłaby wszystko w cholerę i poszła jak najdalej od walącego się budynku, ale nawet myśląc o tym wiedziała, że tego nie zrobi. Podjęła się pomocy D’evis, teraz powinna dotrzymać danego słowa. Nie, nie powinna - to nie była tylko deklaracja. Chciała to zrobić i była zdecydowana zapuścić się w ciemnawe korytarze by szukać sierżant i jej towarzyszyć w dalszej drodze. - Idźcie do wyjścia - odezwała się ponownie do Bernard - Wyprowadźcie pozostałych. Dogonię was za chwilę.
Odwróciła się, by pójść w przeciwnym kierunku, zagłębić się w odnogi korytarzy, gdy w zapadłej ciszy usłyszała szybkie, zbliżające się kroki biegnącej osoby, a chwilę później strzały. Nie zastanawiając się długo skoczyła do wylotu korytarza s którego dochodziły dźwięki, przez myśl jej przebiegło jedyne logiczne skojarzenie - D’evis napotkała kolejnego przeciwnika i teraz ucieka przed nim, chcąc na powrót dołączyć do grupy. A jeśli tak, to w myśl swojej deklaracji, Tori poczuła się w obowiązku pomocy - nie tylko samej asari, ale i grupy cywilów idących przodem.
Rękojeść shurikena jakoś sama wskoczyła jej w dłoń, a Tori przylgnęła do ściany zaglądając za róg korytarza, by ocenić sytuację i dojrzeć zarówno uciekiniera, jak i napastników.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Okręg Zakera”