Jeden z pięciu okręgów na Cytadeli, zdominowany gł. przez volusów, elkorów i hanarów, posiada jednak też wydzieloną ludzką strefę o nazwie Shin Akiba.

Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Przestrzeń Okręgu Zakera

18 paź 2021, o 01:33

Szczęście w nieszczęściu im dopisywało, a może jednak chodziło o wyczucie niebezpieczeństwa i celność Xairany? W tym zamieszaniu to nikt nie znał odpowiedzi, ani nie miał czasu się zastanawiać nad takimi pytaniami, jednakże najważniejsze w tym wszystkim było to, że jej działania były skuteczne.
Ostatni z zagrażających im FENRIS-ów padł i już nie wyglądało na to, że miałby powstać. Co więcej okazało się, że posłuchanie swojego własnego instynktu i zmiana miejsca połozenia i przeciągnięcie Diego za sobą również się opłaciły, bowiem uniknkęli utknięcia w martwym punkcie, a dokładnie to zmiażdzenia przez walące się ściany oraz strop. Dwa sukcesy, w tak krótkim czasie, kto by pomyślał. Oczywiście daleko było do tego by mogli poczuć się bezpieczni, ale było lepiej niż jeszcze przed chwilą. Kiedy upewniła się, że nic więcej już nie ma zamiaru już im na głowę spaść, chwyciła Diego za rękę i udała się w kierunku schodów, a kiedy tam doszli zaczęła schodzić w niezbyt szybkim tempie ze względu na urazy swoje i mężczyzny.
Kiedy w końcu, miejmy nadzieję, że bez przeszkód, doszli do piętra gdzie znajdowała się reszta, rozejrzała się wokoło.
-Tori... w sumie to ucieszyła się, że kobieta jest w jednym kawałku, w końcu ciężko nie być wdzięcznym komuś kto cię poskładał, nawet prowizorycznie.
-Czy to jest ekipa ratunkowa? Nasza czy radnej? rzucała spojrzenie każdemu po kolei by dowiedzieć się jak tak naprawdę wygląda ich sytuacja.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

19 paź 2021, o 17:31

Cywile nie byli przyzwyczajeni do bojowej strategii, aczkolwiek instynkt przetrwania, a także popularność vidów o hanarze - Widmo zrobiła swoje; z tego, co mieli pod ręką, głównie z nadających się ścianek działowych oraz mebli biurowych utworzyli prowizorycną barykadę, która na oko Charlesa oraz Vasquez wytrzyma pierwszą salwę. Oboje mieli świadomość, że mechy, które szturmowały sąsiedni budynek, nie mogły być wyposażone w sprzęt ciężki, z drugiej strony, wiele z tego, co miało miejsce dzisiaj w Zakerze, nie można było kwalifikować jako codzienne bądź normalne
Asari chciała protestować, ale Vasquez ucieszyła ją krótką, wojskową komendą. To nie miejsce i czas na wątpliwości.
- Co właściwie mamy robić? Tak po prostu strzelać? Ta osłona... wytrzyma!? - wypalił ten, stojący najbliżej Charlesa mężczyzna. Ściskał w ręku pistolet, z którym najprawdopodobniej nie potrafił się obchodzić, wodząc wzrokiem po jeszcze zaryglowanych oknach.
Na znak Strikera, przeciwpancerna powłoka zaczęła się podnosić, ukazując cztery egzemplarze LOKIch przepalających mury. Jeden z nich, na ich oczach wpadł do środka. Mężczyzna miał pod swoją komendą nieliczny, uzbrojony kwartet, podczas kiedy Vasquez pilnowała tyłów z roślejszymi, na pewno nie bojowymi cywilami, trzymającymi w pogotowi wyrwane z wystroju korporacyjnego biura kładki, po których wszyscy dostaną się na drugą stronę.



Słowa Viktora podziałały jak kubeł zimnej wody. Asari wzdrygnęła się, wytrącona z własnych, rozbieganych myśli, jej czarnoperłowe oczy zatrzymały się na mężczyźnie.
- Nie jestem Radną Irissą. Sierżant Diistia D'veis, jestem członkiem korpusu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo Radnej. Jej dublerką - dodała, przenosząc spojrzenie na Tori.
Dopiero teraz, mając tę wiedze, można było dostrzec na twarzy komandoski subtelne różnice - skręt jej mackowatych włosów przypominał niespokojne płomienie, podczas kiedy Radna nosiła okiełzaną fryzurę. Niewielkie znamiona na skórze, bardzo dobrze maskował makijaż, który pod wpływem wysiłku, miejscami rozmazywał się, ukazując prześwity w odcieniu o wiele bledszym niż cera Irissy.
- Ktokolwiek zaatakował Cytadelę, sparaliżował całą jej sieć. Odkryłyśmy, że Radni posiadają lokalizatory, zabrałam więc omni-klucz Radnej i starałam się odciągnąć ewentualny pościg, a także uwagę od niej i Prezydium, gdzie obecnie się znajduje. W pewnym sensie, udało mi się - podsumowała, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
Nonszalancko, potarła czoło całą ręką. Była zmęczona, potrzebowała regeneracji, ale czas nie był dla nich łaskawy.
- Odcięli od siebie Okręgi. Niemożliwym jest przejście z jednego, do drugiego... Pomyślałam, że gdyby oczyścić drogę korytarzami serwisowymi, w których pracują Opiekunowie, uzyskując do nich dostęp dzięki omni-kluczowi Irissy, może udałoby się wpuścić tutaj....
- Ostatni z żywych właśnie opuszcza budynek - weszła jej w słowo Zoe, z którą Viktor przez cały ten czas utrzymywał łączę. Kobieta nie mogła być świadoma rozmowy, jaką ten prowadził z D'veis.
- Wszystkie, trzy poziomy poniżej was są oczyszczone, a ranni przetransportowani do naszego tymczasowego punktu medycznego. Jedną, wielką niewiadomą są piętra nad wami. Na moje oko, mamy pół godziny, jesteś pewien, że powinniśmy się wycofać, zamiast pójść Wam pomóc i tym uwięzionym na górze? Mamy ich tak... zostawić? - dotąd, Bernard nie podważała jego zdania i choć w tym momencie także nie zrobiła tego otwarcie, Viktor i słuchający ją postronni mogli odnieść wrażenie, że ta ma wątpliwości.
Kim w końcu byli, aby skazywać niewinnych na łaskę losu?
I jakim cudem znowu wpakowała się w moralne dylematy?
- Co się właściwie tam u was dzieje?
- Ktoś chyba próbuje się tutaj dostać. Wasi? - odparła asari, gestem wskazując na widoczny przez zamglone i miejscami nadpęknięte szyby taras, po którym właśnie stawiał pierwsze kroki Striker.


Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

20 paź 2021, o 20:49

Co ty robisz?! Weź się w garść!
VIktor założył na siebie koszulkę i sięgnął po kurtkę mundurową. Oczy miał wbite nieprzytomnie w poruszające się po kruchym pomoście sylwetki na wysokości.
Nie jesteś skoncentrowany. Co jest z tobą skurwysynu?
Rzeczywiście, coś nie grało. Czuł to. Choć nieraz już dostawał po dupie, teraz coś mu nie grało, jakby pewne uczucie z tyłu głowy czy może brakujący element, którego nie umiał określić. Nie działał jak sprawna, naoliwiona machina wojenna.
Skup się!
Czy siebie oszukiwał? Czy świadomie wypierał wspomnienia z kryjówki batarian, czy też to jego podświadomość maskowała wciąż nie do końca zagojone rany na psychice? Viktor nie zdawał sobie sprawy ze wszystkich procesów kognitywnych, nie wiedział jakieś neuroprzekaźniki właśnie uwalniał jego mózg. Wiedział jedno.
Jak nie pił od wielu lat, tak teraz miał solidną ochotę się napić.
- Zrozumiałem, odbiór- rzucił krótko do Zoe, dając sobie chwilę na przemyślenie decyzji, jaką miał podjąć. Wreszcie zwrócił się, lecz nie do techniczki, a do komandoski.
- Sierżancie, byliśmy już sobie przedstawieni, więc przejdę do rzeczy- umysł Karajeva przeszedł nad tym wszystkim do porządku rzeczy- Mamy w tym budynku nieznaną ilość poszkodowanych cywilów, kolejne dziesiątki zebraliśmy w prowizorycznym szpitalu polowym na zewnątrz. Z wrogiem na karku wyjście do nich skończyłoby się masakrą postronnych. Pozostawienie górnych pięter bez przeszukania ocalałych też nie wchodzi w grę. Nasz priorytet jest TUTAJ.
Ostatnie słowo dodał z lekkim naciskiem.
- Pomóż nam sierżancie ewakuować resztę budynku, a sama skorzystasz, bo pozbędziemy się wspólnie twojego ogona. Gdy zaś sytuacja tutaj się uspokoi, dostaniesz wsparcie w swojej misji.- dodał i zastanowił się chwilę. Uznał, że najlepiej przekona asari do decyzji, jeśli wyjaśni jej plan- Od góry właśnie wchodzi druga grupa. Spotkamy się mniej więcej w połowie, biorąc przeciwnika w dwa ognie. Przeczesanie pięter też dzięki temu będzie szybsze. Liczę na twoją pomoc sierżancie, bo to teraz strefa wojny, nie poślę tam cywili gromadki przypadkowych cywili, nieważne jak bardzo chętni byli.
Mimowolnie spojrzał na Tori. Dała przykład swojego wyszkolenia bojowego, dodatkowo była medykiem. Bez zaplecza i sprzętu, ale i tak mógł mówić o szczęściu.
W oczekiwaniu na decyzję D'evis odezwał się przez radio.
- Potwierdzam, macie się ewakuować z budynku. To teraz strefa walk, mamy tutaj wrogie mechy typu LOKI i FENRIS. Mam tu...
Zawahał się. Decyzja D'evis była mocno niepewna, mogła postawić swoją misję ponad zdrowie i życie cywili. Karajev nie miałby jej tego za złe.
Najemniczka i towarzyszący jej mężczyzna byli ranni. O ile kobieta jeszcze dawała sobie radę w walce, tak ten drugi nadawał się tylko do odeskortowania do ich punktu medycznego.
Znów spojrzał na Tori. Nie, nie będzie jej o nic prosił. Jej przysięga miała inną naturę niż jego. Czuł, że jakiekolwiek słowa były tu nie na miejscu.
W ostateczności więc pójdzie sam i spotka się z porucznik Vasquez i kimkolwiek kto jej towarzyszył w trakcie.
- Zoe? Wchodziła z nami asari, mówiła, że jest komandosem. Wyślij ją do mnie, przeszukamy razem górne piętra. .
Chwila wahania.
- Idziesz z nami Zoe? Przydadzą się twoje umiejętności, ale jeśli wolisz tę rundę przesiedzieć, zrozumiem. Nie naciskam. Odbiór.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

21 paź 2021, o 01:39

Założył na głowę ponownie kaptur wiedząc, ze teraz już raczej nie ściągnie go do momentu aż wyniesie się z tego pieprzonego tarasu. Na ten moment był dość niepewny tego co go będzie czekać po drugiej stronie. Roleta na ten moment naprawdę dobrze ukrywała to jaka silą mógł dysponować przeciwnik. No cóż, cokolwiek lub ilekolwiek ich będzie raczej powinien sobie dać radę. Wątpił w to, że tam serio czeka na niego cala armia droidów, która mogłaby naprawdę cofnąć go z powrotem do budynku jak już tylko wyjdzie na zewnątrz.
Poprawił broń w ręku i podszedł do przygotowanej przez cywili barykady. Nie wyglądało to źle. Raczej powinno wytrzymać nawet dość duży ostrzał o ile nagle się nie okaże ze przeciwnicy mają cokolwiek wybuchowego i na odległość. Jeśli nie to znowu nie musiał się niczym martwić. Chociaż jeśli są jakieś uśpione na tarasie to to też mogłoby wpłynąć na założenia które ma w głowie i mogłoby to…
-Co?- Zapytał na cywila, który postanowił go wyrwać z gonitwy myśli i wizualizacji tego co może go spotkać na zewnątrz. Dopiero po chwili z niewielkim lagiem dotarły do niego pytania zadane przez mężczyznę. Przyglądał mu się przez chwile, po czym zabrał mu broń z rak. Odbezpieczył ja i oddal znowu właścicielowi.
- To nie raczej osłona bym się tutaj przejmował. - Rzucił ironicznie, a wzrokiem wrócił do powoli podnoszących się rolet przeciwwłamaniowych. - Kiedy oczyszczę teren, dam znać grupie drugiej żeby zajęła się kładka. Reszta ma nas osłaniać. A, i jeśli przeciwnik będzie zbliżał do kogokolwiek na bliżej niż dwa metry to starajcie się być celni. - Obrócił broń w dłoniach by ostatni raz spojrzeć czy wszystko jest w porządku. Typowe przejście przez szybki check celownika, magazynka i czy jest odbezpieczona. - Nie chciałbym dostać w plecy od swoich.
Ostatnie słowa które wypowiedział miały wystarczającą nutkę groźby, która na pewno dość łatwo wyłapali wszyscy w okolicy. Pamiętał o tym, że jego wsparciem są cywile. Których sprawność bojowa uplasowała się gdzieś pomiędzy Fenrisem, a Lokim. Niezbyt dobrze, ale tez nie najgorzej. Jeśli nawet nic nie trafia to przynajmniej odciągnął od niego ogień. Tyle i, aż tyle.
Kiedy jednak postawił na zewnątrz pierwsze kroki westchnął dość głośno, a cala zebrana adrenalina w jego krwiobiegu zaczęła się dość szybko rozprzestrzeniać. Był zły, ale to co miał przed sobą do eksterminacji musiało póki co wystarczyć by minimalnie zmniejszyć jego poirytowanie. Cztery miechy to nie był raczej zbyt duży komitet powitalny. Nawet nie próbował biec czy nawet się ukrywać. Po prostu wycelował bronią w Lokiego, który był następny w kolejce po tym co wskoczył do środka. Jedna seria. Lufa przesunęła się na następnego. Druga seria. Ostatnim się nie martwił. Wiedział, że nawet jak trafi to tarcze wezmą to bez żadnego problemu na siebie. Sięgnął do kamizelki taktycznej w poszukiwaniu kolejnego pochłaniacza ciepła.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

23 paź 2021, o 10:42

- Jeśli to jest ekipa ratunkowa to wolałabym, by na dole czekały pojazdy ewakuacyjne, szpital polowy i oddział żołnierzy a nie tylko ten jeden - uśmiechnęła się delikatnie do Xairany. Zarówno najemniczka jak Diego wyglądali na względnie całych i zdrowych - a przynajmniej nie dużo bardziej poturbowanych niż przed spotkaniem z mechami, co było jedną z nielicznych dobrych nowin tego dnia. - To bardziej... szczęśliwe zrządzenie losu i poczucie obowiązku. Choć nie powiem, jeśli spotkania z zabójczymi mechami to część atrakcji dnia, to zaakceptuję każdą dostępną pomoc.
Z trzymanego w dłoni, zużytego pakietu medi-żelu wycisnęła ostatnie krople włóknistej substancji i delikatnie wklepała je sobie w poparzoną skórę uda - pamiątkę po spotkania twarzą w twarz z Fenrisem. Raczej twarzą w nogę, ale kto by się tam przejmował określeniami. Poparzona skóra piekła, sam mięsień był obolały i sztywniejszy niż zwykle, jak po silnym skurczu. Kilka ostatnich kropel z pakietu było zdecydowanie niewystarczające, ale zdając sobie sprawę, że dopóki nie przybędzie kawaleria lub dopóki oni sami nie znajdą się w bezpiecznym miejscu zapasy żelu w jej apteczce są być może wszystkim, na co mogą na razie liczyć, Tori za nic w świecie nie otworzyłaby nowego pakietu by zużyć go na siebie.
Gdy radna zaczęła mówić, Tori podniosła na nią wzrok i z niedowierzaniem pokręciła głową, przyglądając się uważnie jej twarzy. Ściągnęła brwi, analizując słowa asari. Dostrzegając subtelne różnice, zamaskowane powoli rozpływającym się makijażem detale na jej twarzy zdawały się potwierdzać słowa... Albo chciała tylko wprowadzić pozostałych w błąd, odsunąć od siebie ryzyko potencjalnej zdrady, albo wykorzystując swoje podobieństwo do Irissy od dawna już poświęcała swoje życie do ochrony Radnej. Jej historia miała sens - podobnie jak chwilę temu Tori bez wahania skoczyła ze schodów w przepaść i bez nawet zastanowienia stanęła do walki, ta asari była gotowa nawet zginąć za Radną. Starając się odciągnąć uwagę od Irissy dawała Radnej więcej czasu na bezpieczne ukrycie się i zorganizowanie ochrony, ale jednocześnie sprowadzała zagrożenie i ryzyko na cywili.
- Co z Radną? - odezwała się natychmiast - Czy jest bezpieczna? Ma ochronę? Czy wiadomo kto zaatakował Cytadelę? Jest jakiś plan... kontrataku? - Tori strzelając pytaniami czuła jednak w głowie pustkę. Coś, co rysowało się w niej dotychczas jako mglisty cień planu gwałtownie runęło. Nie było Irissy do ochrony, nie było możliwości uzyskania wsparcia. Był tylko chaos i zamieszanie, ranni i cierpiący wokół niewinni ludzie, metalowe zgliszcza mechów, z którymi chwilę wcześniej walczyli i bardzo duże prawdopodobieństwo, że to dopiero początek i że takich przygód czeka ich więcej. Jeśli ktokolwiek śledził Radę nabrał się na sztuczkę z podmienionym identyfikatorem, to miejsce już za chwilę może zmienić się w arenę na której wszyscy wokół D’veis będą na celowniku. Wysłuchała słów Karajeva i skinęła głową. Ich rola w tym miejscu jeszcze się nie skończyła. Dotychczas priorytetem była ochrona Radnej. Wiedząc, że Radnej tu nie ma - ale jest za to jej identyfikator, powinni przede wszystkim pomóc rannym i skupić obronę w jednym miejscu aby ściągnąć na siebie impet ataku. A dopiero potem mogą myśleć o tunelach, Opiekunach i próbach uzyskania pomocy.
- Mówiła pani, że chciała się dostać do tuneli Opiekunów. Ale dlaczego przez dzielnicę mieszkalną? - wciąż wpatrywała się w twarz fałszywej Radnej, kręcąc powoli głową - Jeśli pościg chwycił przynętę i pogonił za panią, narażanie życia cywili nie było najmądrzejszym posunięciem. - spojrzała na Karajeva i ich spojrzenia spotkały się - Jest pani im winna pomoc. Trzeba wyciągnąć z budynku ilu się da zanim się zawali i pogrzebie ich żywcem.
Odwróciła się w kierunku okna, wpatrując się w zamazany smugami zakłóceń wyświetlacz. Słysząc wydawane przez ludzkiego żołnierza polecenia i próbę sformowania grupy do przeszukania wyższych pięter poczuła się wewnętrznie rozdarta. Jeszcze przed chwilą cel był jasny i klarowny, a ochrona Radnej przyćmiewała wszystkie pozostałe priorytety. Teraz okazało się, że Radnej nie było z nimi, za to była masa ludzi potrzebujących pomocy wokół. I jeszcze więcej na dole, w “tymczasowym punkcie medycznym”. Serce podpowiadało jej, że powinna jak najszybciej zejść w dół i zacząć pomagać poszkodowanym na ile będzie to możliwe - zarówno tym, którzy czekają na pomoc już teraz jak i tym, których grupa Karajeva mogłaby odnaleźć i wyprowadzić z budynku. Rozum zaś podpowiadał, że czas goni, a im więcej osób do poszukiwań, tym więcej ocalałych mogą znaleźć. Dodatkowo, jeśli pojawi się kolejna fala mechów, niewielki wkład Tori w obronę może być tym ziarnkiem który przeważy szalę zwycięstwa i porażki.
Słuchając komunikatów wysyłanych przez Karajeva zrozumiała, że żołnierz nawet nie wziął pod uwagę możliwości zabrania jej ze sobą na wyższe piętra budynku. No tak, zwoływał wszystkich którzy mogli być przydatni w walce, a ona była cywilem. Lekarzem, który powinien znaleźć się przy pacjentach i czekać aż wojsko oczyści teren. Tori podjęła decyzję. W budynku wciąż byli uwięzieni ludzie, którym można było pomóc i każda dodatkowa para rąk była tu na wagę złota. Im więcej ludzi uratują i wyprowadzą, tym lepiej.
Nie patrząc na oboje sierżantów podeszła do Xairany i Diego i otworzyła swoją torbę.
- Chcę, żebyście wyszli z budynku. Idźcie na dół, według komunikatów nie powinno być tam zagrożenia a zostały tylko trzy piętra. Dacie radę. - zaczęła wyciągać z torby pakiety medi-żelu nakazując obojgu swoim nowym znajomym poupychać je we wszystkie kieszenie i dostępne miejsca - Udajcie się do tego tymczasowego punktu medycznego. Zajmijcie się ochroną rannych, może znajdzie się ktoś kto i wam zmieni opatrunki. - w torbie pozostały ostatnie trzy pakiety które Tori postanowiła zostawić przy sobie, na wypadek gdyby trzeba było pomóc ocalałym tutaj - Ja idę z naszą armią, postaram się uwolnić ocalałych. - Zamknęła torbę i spojrzała Xairanie i Diego w oczy. - Spróbujcie zorganizować jakiś transport czy kogoś wezwać. Diego, jeśli ten twój kontakt może jakoś pomóc... - spojrzała wymownie na jego omni.
Skinęła głową i odwróciła się by dołączyć do sierżantów, ale tknięta nagłą myślą zatrzymała się jeszcze. Uśmiechając się przepraszająco do Diego sięgnęła do jego paska i odpięła generator tarcz który mu wcześniej dała, po czym podeszła do Karajeva. Aktywowała swoją tarczę, wyjęła shurikena i odbezpieczyła go.
- Idę z wami na górę - rzuciła, patrząc na D’veis - Więcej rąk do pomocy uwięzionym. Jest pani im to winna. A potem możemy pomyśleć o realizowaniu dalszej części pani planu.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

23 paź 2021, o 18:49

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

24 paź 2021, o 02:18

-Tak... też bym wolała, żeby to była ekipa ratunkowa z prawdziwego zdarzenia, z ekipą medyczną i żołnierzami i różnymi takimi cudami odparła Tori uśmiechając się do niej lekko. Kto by pomyślał jak szybko w zależności od sytuacji może się zmienić opinia o drugiej osobie. Jeszcze nie tak dawno uważała Tori za nieco zabawną, ale przede wszystkim irytującą kobietę, która przeszkadza jej w zasłużonym odpoczynku. A teraz żywiła do niej zaskakująco ciepłe uczucia, szczególnie po tym jak ją poskładała na tyle, że była sprawna, mniej więcej na ten moment, żeby iść przed siebie i to nawet szybko, a nawet strzelać. Rozcięty bok i ręka nie przeszkadzały tak bardzo, zapewne buzująca w żyłach adrenalina też odgrywała tutaj jakąś rolę.
Czasem każdemu z nas przydaje się szczęśliwe zrządzenie losu. Cóż, to, że Tori raczej z poświęceniem pomagała innym było raczej oczywiste już na pierwszy rzut oka, teraz potwierdzała to swoimi czynami i słowami.
Słysząc otrzymywane komunikaty, coraz większa złość i zniecierpliwienie zalewały najemniczkę. Nie przywykła i nie lubiła sytuacji, gdzie to ona jest pacjentem, a nie kimś zdolnym do walki. Sprawiało to, że czuła się niepełnowartościowa. Kolejne słowa Tori, kiedy do nich podeszła jedynie wzmogła to uczucie.
-Jesteś pewna? Może tam się przydać każda para rąk z bronią. A ja nienawidzę czuć się tak kurewsko nieprzydatna. choć spodziewała się, że ze względu na to, że pewnie spowalniałaby całą akcję zostanie i tak zesłana na dół. Jednak nie chciała iść na dół nawet bez pytania, jak zwykły przestraszony cywil. Słysząc kolejne słowa Tori kiwała głową. Może jednak na dole też się przyda, nawet jeżeli nie była stworzona do opieki nad rannymi. Kiedy poupychała medi żel powiedziała
Postaramy się pomóc i coś załatwić. Skoro już tak mnie poskładałaś to chciałabym się na coś przydać. Powodzenia. powiedziała uśmiechając się lekko i lekko poklepała Tori w ramię dla podkreślenia swoich słów. Zaczęła kierować się na dół.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

24 paź 2021, o 12:19

- Zrozumiałam. Już do Was idzie... Odbiór. I ja też - dodała Bernard, a następnie zapadła cisza na linii. W tle, Viktor zdążył usłyszeć urwane komendy, kierujące ostatnią z par przeszukujących gruzowiska na dół. Wiedział, że bez względu na to, co miało nastąpić, odwalił kawał dobrej roboty i kogo mógł, wyciągnął z walącego się budynku mieszkalnego z pomocą na prędko zorganizowanej grupy ratunkowej.
- Gdyby nie tąpnięcie i zapadnięcie się części korytarzy serwisowych, nigdy nie zatrzymałabym się w tym Okręgu. Miałam zamiar iść dalej, jak najdalej od Prezydium i innych zaludnionych miejsc na stacji, problem w tym, że sama stacja przestała współpracować - wtrąciła D'evis w odpowiedzi na pytania zadane jej przez Tori.
Jej wzrok, wędrował od twarzy Karajeva na profil lekarki. Ich słowa, choć logiczne, kłóciły się jednak z priorytetami jakie miała będąc w bezpośredniej świcie Radnej. Było zdecydowanie za wcześnie, aby powiedzieć, że ta była bezpieczna. Odciągnięcie pogoni oraz zabranie jej omni-klucza, na którym znajdował się lokalizator to jedno, wciąż pozostawała nierozwiązana kwestia przejęcia kontroli nad siecią wewnętrzną Cytadeli.
Westchnęła ciężko, opuszczając ręce wzdłuż ciała.
- Ponieważ przypuszczono atak bezpośrednio na sieć, ktoś, kto za tym stoi, musi znajdować się blisko jej serca. A to, jest w Wieży Prezydium. Wiem, że SOC i inne służby, w tym Przymierza czy nasze - z Republiki Asari - są bezpośrednio zaaganżowane w wytropienie odpowiedzialnych, ufam, że lada moment choć część systemów zostanie przywrócona, a wtedy ktoś musi zresetować zabezpieczenia tego Okręgu i wpuścić tutaj ekipy ratunkowe - podkreśliła, nawiązując bezpośrednio do tego, co już im przekazała.
- Dlatego ważny jest, abyśmy zeszli do korytarzy serwisowych i to właśnie zrobili, ponieważ Opiekunowie są wyłączeni z użytku na czas tego ataku. Im dłużej...
- Sierżancie D'evis!
- Tayra Merevo. Idziesz z nimi?
- A Ty nie? - jakakolwiek odpowiedź była na końcu języka asari, przestała być ona znacząca. Ułamki sekund dzieliło wejście Zoe oraz komandoski na schody od momentu usłyszenia pierwszych strzałów.
Pokonanie drogi powrotnej na górny taras nie zajęło długo. W momencie, w którym Karajev wypadł ze strzelbą oraz aktywnym omni-ostrzem na zewnątrz, Strike właśnie przedziurawiał jednego z LOKICH. Mechy, ostrzeliwujące jako tako wytrzymałe osłony w biurowcu po drugiej stronie, nie mogły spodziewać się, że ktokolwiek jeszcze przypuści na nie atak.
Żołnierskie doświadczenie Viktora w połączeniu z dwójką komandosek i dobrą pozycja Charlesa w końcu przechyliło szalę na ich korzyść, a z poturbowanych ciał mechów, ekipa, którą Vasquez wprowadziła do budynku, zaczęła zbierać broń. Przerzucono kładki ze ścianek działowych, po których można było przejść stabilnie.
Jeden z postrzelonych cywilów, starał się zagryzać zęby, choć Tori widziała po nim, że panika wkrada się w jego spojrzenie, gdy obserwował powiększającą się pod sobą kałużę krwi. Drugiemu, nie mogła już pomóc. Strzał, rozerwał trzewia i nawet na sali operacyjnej, poskładanie jego jelit graniczyłoby z cudem.
- Pracownica korporacji twierdzi, że shackowano ich systemy obronne. Uciekających cywilów wystrzelano jak kaczki. Tam, raczej nie ma już komu pomagać - zaraportowała Zoe, powtarzając wersje asari, którą Striker oraz Vasquez już usłyszeli.
- Droga jest jednak pewniejsza i możliwe, że tamtędy szybciej sprowadzimy rannych w dół.
- W ostateczności można spuścić kogoś na linach schodami pożarowymi - zauważył cywil, który od wejścia do budynku, właściwie to nie odstępował Strikera na krok.
- Czujecie to? - D'evis zmrużyła oczy. Budynek zachwiał się, kładki niebezpiecznie zaskrzypiały, gdy metal skrobał o metal.
- Kończy nam się czas. Teraz, albo nigdy. Górnych pięter nie zostało wiele...
- Zwiążmy się może, co?


Wychodząc, Xariana wtopiła się z Rodriguezem w tłum, który kierowano do polowego szpitala. Czas, który Karajev poświęcił na przeszukanie budynku, nie został zmarnowany przez tych, którzy pozostali na ulicach. Znaleziono koce, zbito z tego, co miano pod ręką łóżka, a mniej wymagających rannych po prostu sadzano na bruku. Nikt nie kwestionował umiejętności tych, którzy zgłosili się do pomocy, opatrując rannych. Z transportu SOC, najprawdopodobniej wyniesiono już wszystko, co tylko się nadawało, a świadczyć o tym mogła choćby powiększająca się kupa zużytych medykamentów.
- Usiądźcie - poleciła jakaś turianka, przeskakując pomiędzy kilkoma cywilami na raz. Zdążyła się odwrócić i pochylić nad jakimś nieprzytomnym człowiekiem, gdy przytłumiony krzyk przekonał Xarianę, aby ta obejrzała się za siebie.
Batarianin, z bronią w ręku, trzymając pod ramię drugiego, krwawiącego batarianina, wszedł pomiędzy rannych cywilów.
- Pomóżcie mu! Natychmiast!
- Pomożemy, musicie tylko... - zaczęła asari, w odpowiedzi na co zdesperowany batarian, uderzył ja kolbą od pistoletu w czoło i odepchnął, zmierzając bezpośrednio do turianki bandażującej coraz bardziej trzęsącymi się rękoma.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

1 lis 2021, o 17:39

Sprawny manewr to klucz na polu bitwy. Wojny nie wygrywa sam sprzęt czy ilość żołnierzy. Truizm?
Wzięty w dwa ognie przeciwnik szybko uległ. Z mechów został tylko złom.
- Pani porucznik- zasalutował na widok dowódcy, gdy było już po walce- Budynek w większości oczyszczony, obszar nieprzeszukany jest niewielki.
W krótkich, żołnierskich słowach streścił jej przebieg misji od momentu w którym się rozstali.
- Trzeba już teraz rozpocząć ewakuację. Ja rozejrzę się po ostatnich piętrach.
Tu obrzucił wzrokiem żołnierza który towarzyszył oficer Vasquez. Karajev przyzwyczaił się, że nawet jeśli nie był najwyższy w oddziale, to najczęściej był największy lub blisko największego. Mężczyzna przed nim zostawiał go daleko w tyle. Viktor musiał zadrzeć głowę do góry, dzieliło ich też jakieś 30kg masy. Sierżant momentalnie odczuł ukłucie zazdrości, lecz równie mocno chciał dokładniej przestudiować sylwetkę mężczyzny, mogąc porównać ze swoją pod kątem proporcji, definicji i separacji. Niemal zaśmiał się na głos, gdy zdał sobie sprawę jak absurdalne są jego myśli w chwili, gdy wali się budynek.
Już miał się zwrócić do żołnierza, gdy zdał sobie sprawę, że ten nie ma pagonów ni żadnych oznakowań stopnia. Sam ubiór też nie był jednolity. Co do broni, tu Viktor nie sądził- sam przecież dzierżył zdobycznego adepta, ale całość obrazu nie podobała mu się zbytnio.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

2 lis 2021, o 12:24

Poszło dokładnie tak prosto jak się spodziewał. To były tylko loki. Gorzej jeśli chodzi o dwójkę cywilów. No cóż, biorąc pod uwagę ilu ich już dzisiaj zginęło to raczej nie zrobi to większej różnicy w ogólnym rozrachunku. Cóż, jeden z nich przynajmniej dostanie jakiś medal od Przymierza, a drugi opłacony przez nich pogrzeb. Jeśli ten drugi przeżyje to pewnie będzie opowiadał o swoich bohaterskich czynach do końca swojego życia. Był to jakiś happy end i spełnienie marzeń czy coś.
Przyglądał się nowo przybyłej ekipie. Człowiek, całkiem spory. Wyglądał jakby miał za sobą znacznie lepsze dni w boju. Szczerze mówiąc to chyba wszyscy tutaj mieli lepsze dni niż to co się działo tutaj. Przynajmniej mieli chyba jakiegoś medyka. Na ten moment jakiekolwiek umiejętności medyczne były bardziej potrzebne na dole niż na górze. Z obserwacji wyrwało go kolejne tąpnięcie budynku.
-Nie wiem czy to taki dobry pomysł.-Rzucił do Karajewa.- Nie wiemy czy ktokolwiek przeżył na wyższych piętrach. Nie mamy ludzi, ani sprzętu do przeprowadzenia aż takiej akcji ratunkowej. Nie mówiąc o tym, że jeśli budynek się zawali na ten budynek to jesteśmy w dupie.
Podrapał się przez kaptur zwiadowczy. Nie wyglądało to dobrze. Budynki były w znacznie gorszym stanie niż się spodziewał. Oczywiście chciał pomóc, ale też nie zamierzał oddawać swojego życia za przegrana sprawa. Jeśli radna żyła to cala reszta była na barkach człowieka, który zaplanował ten zamach. Nie jego.
-Dobra zrobimy tak. - Nie pamiętał zbytnio czy Vasquez mu podała imię swojego towarzysza więc uznał, że nazwie go po swojemu. - Irokez wejdzie na górę sprawdzi piętra czy są jeszcze jacyś cywile, ja zajmę się pilnowaniem kładek tak długo jak tylko się da. Reszta musi spieprzać na dol. Mamy za dużo rannych i niedoświadczonych cywilów żeby potem wpadli w panikę kiedy wszystko zacznie się walić.
Spojrzał szybko na broń w swoich rękach. Wątpię żeby nagle miały się pojawić kolejne mechy, ale znał też swoje szczęście. Jesli cos mogło się pojawić i zepsuć mu dzień, to najprawdopodobniej tak będzie. Spojrzał jeszcze szybko na człowieka, który uznał, że najlepiej spożytkować swoje życie na ratunek każdego cywila.
-Charles Striker, Alliance Titan Group.- Przedstawił mu się, a potem ruszył w stronę kładek by zając lepsza pozycje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

2 lis 2021, o 13:53

Wysłuchała słów D’evis w milczeniu. Tak, plan był, działania też miały sens, jednak Tori nie mogła się pozbyć wrażenia, że sierżant asari traktuje ich w tej chwili jako przeszkodę, utrudnienie w zrealizowaniu własnej misji. Czy dlatego wcześniej uciekała na dół, zostawiając ich na górnych piętrach? Logicznym przecież było, że jeżeli ataki ukierunkowane są na lokalizator Radnej, kolejne zastępy maszyn podążą za “wabikiem”. Samotna, D’evis wiele nie zdziała. Nie będzie w stanie uciekać w nieskończoność, a pogoń prędzej czy później ją dosięgnie.
- Jeśli przynajmniej z grubsza opanujemy sytuację tutaj, pójdę z panią sierżancie - rzuciła gdy już wspinali się schodami na górę - Sama niewiele pani zdziała, może przydam się jako pomoc.
Następne chwile jednak sprawiły, że trzeba było myśleć o czymś innym. Krótka, acz gwałtowana potyczka i niespodziewane wsparcie w postaci nieznanego człowieka szybko przechyliła szalę zwycięstwa i mechy ponownie zostały odparte - tym razem jednak bez udziału Tori, która przezornie zabezpieczała tyły. Gdy tylko huk broni ucichł, podbiegła do pozostałych, ale nie przystanęła przy nich. Widząc dwóch rannych ludzi prześlizgnęła się dalej, podbiegła i uklękła przy nich. Skaner nie był potrzebny - już pierwszy rzut oka wystarczył, by ocenić beznadziejny stan jednego z rannych. Drugi, zaczynający panikować, obficie krwawił z rany postrzałowej.
- Spokojnie, już tu jestem i zaraz pomogę - odezwała się ciepłym głosem i pozwoliła sobie nawet na pocieszający uśmiech, choć to, co widziała, nie przedstawiało się zabawnie. Jeden z mężczyzn umierał i nawet natychmiastowy transport do szpitala nie uratowałby go. Nie przy takich obrażeniach. A co ona mogła w takiej sytuacji zrobić? Poczucie winy i bezsilności opanowało ją na chwilę, ręce sięgające do torby po kolejny pakiet medi-żelu zadrżały. Medi-żel. Remedium na wszystko, a przynajmniej jedyne, co mogła w tej chwili zrobić. Bezsilność zaczęła stopniowo zmieniać się w zimną furię, gniew na nieznanych sprawców, którzy ze nic sobie mieli życie i cierpienie innych. Widziała już śmierć, zdarzało się to także w szpitalu, choć na urazówce czy na izbie przyjęć spędzała niewiele czasu. Ale zawsze takiej sytuacji towarzyszłył personel medyczny, do ostatniej chwili walczący o ocalenie pacjenta. Teraz nie miała tego komfortu. Ani ona, ani ten człowiek, który jeszcze godzinę temu nawet nie mógł przypuszczać, że jest to ostatni poranek w jego życiu. Spojrzała w oczy konającemu i ujęła jego dłoń.
- Byłeś dzielny. Dziękuję za twoją pomoc. Gdyby nie ty, wielu innych ludzi mogłoby zginąć. Zaufaj bogini, nie żałuj niczego... - urwała, czując narastającą grudę w gardle, która sprawiała, że jej głos zaczynał łamać się i drżeć. Przełknęła ślinę po raz kolejny żałując że nie zabrała ze sobą nawet wody - jej gardło było wyschnięte, a mogła przypuszczać, że ranni cierpią znacznie bardziej niż ona - Czy ktoś ma wodę? Potrzebuję wody dla rannych! - podniosła głowę i krzyknęła do pozostałych, po czym znów skupiła się na pacjentach. Zawartość pakietu żelu oraz drugi rękaw tuniki szybko zostały zużyte na zgrubne opatrzenie lżej rannego mężczyzny, podczas gdy Tori mówiła do obu, choć jej słowa były skierowane raczej do bardziej poszkodowanego.
- Athame wskazuje nam drogę a my wypełniamy jej wolę, nasz ból jest tylko przeszkodą na ścieżce, która prowadzi do celu. Czyny i los każdego z nas są ze sobą związane a to jak wypełnimy wolę bogini zostanie przez nią ocenione... - ponownie złapała dłoń umierającego, wolną ręką dotykając jego policzka i wpatrując mu się głęboko w oczy, z rozpaczą widząc jak gasną w nich ostatnie iskry życia - ...i docenione.
Budynek zadrżał i zachwiał się, a Tori natychmiast poderwała się na równe nogi. Kredyt czasu z którego korzystali wkrótce mógł ulec wyczerpaniu, powinni jak najszybciej znaleźć się na ziemi i uciec z niebezpiecznej strefy. Drugi z pacjentów, choć ciężko ranny, był stabilny, co nie oznaczało, że wszyscy tutaj byli bezpieczni. Rozejrzała się wokół i kiwnęła dłonią na dwóch najbliższych przypatrujących jej się cywili.
- Wy dwaj, pomóżcie mu wstać i sprowadźcie go na dół - wskazała na rannego - A tam dostarczcie do punktu medycznego. On potrzebuje opieki.
Wciąż stojąc przy umierającym, odwróciła głowę i słuchała nowego ludzkiego członka ich grupy. Ten wydawał się być w swoim żywiole - z nonszalancją, ale i pewnością siebie wydawał rozkazy, delegując ludzi do wyznaczonych zadań. W sumie nie grało to różnicy, wiedziała że zejście na dół w tej chwili będzie priorytetem. Jej wzrok spoczął na D’evis - zadeklarowała już współdziałanie z panią sierżant, a choć wiedziała, że na dole jest zapewne masa cywili potrzebujących pomocy medycznej, rozumiała także, że przywrócenie kanałów komunikacyjnych i możliwość wezwania prawdziwej pomocy będzie na dłuższą metę dużo lepszym rozwiązaniem.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

2 lis 2021, o 20:59

Charles Striker. Najemnik.
Obiekt jego irracjonalnych zawiści zyskał imię. Większy, lepiej uzbrojony, bardziej doświadczony, wszystko jak on, ale razy dwa. Przypomniało mu to historyczne klipy, które niegdyś oglądał, sprzed wieków, z czasów, które nazwano zimną wojną. Był to czas rywalizacji dwóch mocarstw. To wtedy w filmach pojawił się wzorzec, który stał się inspiracją dla wielu młodych chłopców, w tym dla małego Viktora. Jednak pewna rzecz się powtarzała. Bohater amerykański był zawsze lepszy od swego radzieckiego odpowiednika- silniejszy, mądrzejszy, uczciwszy.
A teraz przed Karajevem stał Charles Striker. Tak bardzo... amerykański. Z typową dla amerykańskiego bohatera arogancją i lekkością tonu zaczął wydawać polecenia, z pominięciem obecnego tutaj oficera i jakiegokolwiek protokołu zwracania się. Viktor poczuł ukłucie irytacji tym większe... że najemnik miał rację. Nie było tu miejsca ani czasu na formalności, grzeczności i całowanie się po rączkach.
Charles nie czekał na jakąkolwiek odpowiedź. Uznał pewnie za naturalne, że każdy dostosuje się do poleceń najbardziej doświadczonego. Po prostu odwrócił się i zaczął robić swoje.
- Hej! Amerykański!- zawołał za nim sierżant, wchodząc tyłem na kładkę- Karajev. VIktor.- rzucił krótko i dynamicznie mu zasalutował.

Po chwili był sam. Pomagając sobie latarką w kiepsko oświetlonych korytarzach, szedł ostrożnie, nasłuchując. Znów zagłębił się w ponury, betonowy grobowiec, który z każdą chwilą zdawał się coraz mocniej trzeszczeć i sypać.
- Jest tu kto?!- zawołał, licząc, że jakiś przerażony ocalały usłyszy jego wołanie- Pomoc przybyła!
I znów nasłuchiwał. I znowu. I tak w kółko.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

4 lis 2021, o 06:30

A więc udało się zejść na dół w jednym kawałku i bez większych przygód. Nawet jej towarzysz dalej był w jednym kawałku, nie wykrwawił się ani nie dostał żadnego wstrząsu. Dobrze. Pomoc zdawała się być na miejscu, a przynajmniej na tyle na ile było to możliwe w stosunkowo krótkim czasie i przy takich warunkach. Miała nadzieję, że ci na górze, a w szczególności Tori, skończą tą jakże fascynującą przygodę w jednym kawałku. Zbite naprędce łóżka, pokaźna ilośc kocy i inne potrzebne środki robiły wrażenie zważywszy na sytuację. Jak tylko znalazła miejsce gdzie towarzyszący jej mężczyzna mógł się położyć, skierowała go w tamtą stronę, a następnie sama wykonała polecenie turianki, czekając na swoją kolej.
Nie dane jej jednak było czekać spokojnie, za jej plecami rozległy się krzyki, jak tylko je usłyszała to się poderwała. Była świadkiem jak ktoś myśli, że jak będzie wymachiwał bronią to przeskoczy kolejkę, do tego uderzył asari która chciała tylko pomóc. Jego niedoczekanie, jak dla Xairany, i on i jego towarzysz mogli się wykrwawić na śmierć.
Sama uniosła Shurikena iw ich kierunku i stanęła między nim a turianką.
Myślisz, że jak będziesz wymachiwał bronią i dokładał się do ilości rannych, to wszyscy Cię przepuszczą? Wypad, tam gdzie Twoje miejsce. miała nadzieję, że asari nie odniosła poważnych obrażeń, ale nie mogła teraz spuszczać z oczy batarianina.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

4 lis 2021, o 17:00

Reakcja batarianina na słowa Xariany
A>33>B>66>C

0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

4 lis 2021, o 17:22

Dziesiątki rannych. Nie mniej nawoływań o pomoc. Dochodziły zewsząd, dosłownie. W pewnym momencie, zlały się w jedną, wielką katatonie. Cywile czuli się pewniej pod okiem Karajeva, sprawnie wchodzili do kolejnych mieszkań, niemalże do każdego wołana była Tori. Dla niektórych było już za późno. Śmierć zaskoczyła ich przy prozaicznych, monotonnych czynnościach dnia codziennego. Spod gruzu zawalonego pokoju dziennego wystawały zmiażdżone kończyny, nie było jednak czasu, aby odkopywać ciało i obchodzić się z nim z należytym szacunkiem.
Tych kilka - kikanaście cennych minut mogło uratować życie innym. Bernard potarła umorusane od sadzy i innych pyłów czoło. Zamykała pochód grupy przeszukującej piętro, na kolejne poziomy brakowało im cennych minut. Ba! Godzin. Przechodząc obok Victora, poklepała go po plecach jakby chciała powiedzieć dobra robota. Zrobili więcej, niż mogli. Właściwie to zrobili cokolwiek. W przeciwieństwie do innych.
Nie do końca rozumiała ich postępowanie asari. Podczas kiedy Karajev dyrygował cywilami, ta stanęła obok Strikera na kładce, wodząc spojrzeniem po cieniach, jakie rzucała grupa przeszukująca mieszkania. Szukała odpowiedzi. Dlaczego ten budynek, ten konkretny apartamentowiec zasługiwał na ich uwagę. Dlaczego tutejsi mieszkańcy wywiną się śmierci, a inni nie będą mieć takiej szansy.
Kiedy wszyscy przeszli na drugą stronę, a pozbawiony nogi turianin uwieszony na ramieniu Tori sapnął ciężko, czując się co najmniej niezręcznie, iż zależny jest we wszystkim od Pani Doktor, w pierwszym odruchu chciała przepuścić Charlesa przodem, lecz widząc jego prawdopodobną minę, szybko się zreflektowała.
W open space nie było już śladu recepcjonistki, która przywitała grupę Vasquez. Być może czmychnęła z kobietą, gdy ta eskortowała na dół grupę najbardziej ciężko rannych. Kroki co niektórych, słychać było jeszcze na metalowych schodach.
Ciche pyknięcie odbiło się niewyraźnym echem wśród pomruków ponurego pochodu. Coś musiało się przestawić. Jakiś mechanizm zatrybił. Świeże powietrze w korytarzu, przez które biegły schody przeciwpożarowe slalomem w dół, napełniło płuca wszystkich. Tylko po to, aby chwilę później poczuć dławiący kurz, gdy zwartą grupą szli przez hol do wyjścia z budynku.
A potem kolejne pyk.
I jeszcze jedno.
Przy zwiększonym tempie.
Sriker wiedział od razu. Viktor domyślił się chwilę później. Komandoska szarpnęła do przodu Tori, nie zważając na turianina.
Działka obronne, które właśnie ktoś uruchomił, wzięły ich na muszkę.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry


Niewielu w szpitalu polowym zdało sobie sprawę z powagi sytuacji. Rannych przybywało, krzyki jednego nie mogły być ważniejsze od innych, tutaj każdy domagał się natychmiastowej pomocy, łatwo więc szło innym ignorowanie batarianina i jego żądań.
Asari zatoczyła się, świat przed nią zawirował, ona sama musiała się wesprzeć na stelażu jakiegoś łóżka, ponieważ nogi się pod nią ugięły, a z rozciętego łuku brwiowego zaczęła się sączyć krew. Z zaskoczeniem, przyglądała się swoim dłoniom, na którym skapywała szkarłatna plama. Jedna po drugiej.
Batarianin, w przeciwieństwie do lekarki, sprawiał wrażenie nad wyraz przytomnego. Słysząc za swoimi plecami głos najemniczki, obrócił się napięcie i bez zawahania wyleciał w nią.
- Stul pysk, albo jednego będzie tutaj zaraz mniej - za tą jakże subtelną groźbą, kryła się obietnica, którą chętnie spełni.
Jego palec na spuście zadrżał. Drugiej szansy nie będzie, z drugiej strony, dookoła było pełno bezbronnych cywilów.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

4 lis 2021, o 17:52

Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

4 lis 2021, o 17:55

ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 413
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

4 lis 2021, o 17:58

*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

4 lis 2021, o 19:26

Ocean gruzu i kurzu, pogiętej stali, potłuczonego szkła. Pośród tego bezkresu, przesypującego się przez kruszejącą konstrukcję nośną jak uciekający mu czas w klepsydrze głos, jego wołanie. Głos zdarty, gardło suche od kurzu i braku wody. Z początku nic, jedynie echo pustej szarości nieżycia. Znów zawołał. Słuchał. Pot popłynął mu po oblepionym pyłem czole, który maskował coraz to mocniej opuchnięte oczy.
- Hej!- wołał- Jest kto żyw?!
I wreszcie usłyszał. Cichy kaszel, jęk, pierwszy odzew. Serce zabiło mu żywiej, jak w chwili, gdy celując do wroga miał nacisnąć spust. VIktor nie potrafił pozbyć się pewnych odruchów. Nie był wykuty z kamienia ni odlany ze stali. A przecież nawet stal korodowała, a kamień kruszał.
Sprawdził drzwi, zza których usłyszał przytłumiony głos. Zacięte. Cofnął się o krok i uderzył z furią wojskowym butem w mieszkalne odrzwia. Poczuł się z tym lepiej, gdy przeszkoda, częściowo uszkodzona przez tąpnięcie, ustąpiła. VIktor nie miał już sił na subtelności. Wydobył z siebie ostatni tej prymitywnej chęci niszczenia, tej dziwnej satysfakcji, gdy w sytuacji napięcia emocjonalnego rozładowujemy cały swój stres na przedmiotach użytku codziennego. Talerz, telefon, cokolwiek, ludziom niosło to ulgę w ciężkich chwilach. Jedno było pewne- na jednych drzwiach pewnie się nie skończy.
Uwolniony mężczyzna patrzył na sierżanta niezbyt przytomnie, jakby nie do końca wierzył, że żołnierz w ogóle istniał. Nie wyglądał na rannego, może nico poobijanego.
- Cały? To zasuwaj do wyjścia- Viktor wskazał mu drogę ruchem głowy.
Jego wzrok zaraz przeskoczył dalej, gdzieś w dal, jak oczy drapieżnego ptaka, gdy ten spostrzeże królika. Gdzieś za ścianą usłyszał wołanie.
I kolejne.
Było ich coraz więcej. Viktor szedł ku każdemu z nich. Odwalał gruz, przesuwał pokruszone meble, wywarzał drzwi, gdy zaszła taka potrzeba. Widział ocalałych, ludzi, turian, asari i innych. Patrzył im w oczy, widząc przerażenie, ulgę, niedowierzanie. Inne oczy bywały puste, matowe, bez wyrazu, gdy żołnierz trafiał na kogoś, komu już nie zdążył pomóc. Nie tracił na nich czasu, nie rozpamietywał, nie składał czci. Nie był jak Tori. Gdzieś tam w środku jakaś jego część stawiała pytanie, czy to dobrze? Czy można było nazwać dobrym fakt, że Karajev nie potrafił wyrazić żalu za przedwcześnie zgaszonym życiem?
Nie, to byłaby dla niego samego śmierć. Był żołnierzem, nie mógł się wahać, nie było na to miejsca. Każda chwila zwłoki niosła konsekwencje.
- Gaspodin, pomiłuj- mruknął, widząc kolejną parę zmiażdżonych kończyn wystających spod gruzu. Zmęczonymi oczami obserwował formujący się eksodus, wędrujących ocalałych.
- Razem! Lżej ranni pomagają tym co nie ustaną samodzielnie!- pouczał, wskazując drogę. Nie prowadził ich jednak. Czuwał, by nikt nie został z tyłu. W końcu zobaczył Zoe. W pamięci miał fakt, że zamykała ona pochód. Zmęczonym spojrzenie, spojrzał jej w oczy, potem na chwilę zerkną w górę, nim znów ich wzrok się spotkał. Odnalazł w jej twarzy odpowiedź, taką, jakiej się spodziewał.
Taką, jakiej nie chciał otrzymać.
Poklepała go po plecach, jakby wyczuła kotłujące się w nim emocje. Odwrócił wzrok. Nie mógł już zapanować nad twarzą.
- Idź- rzucił cicho- Ja za chwilkę dołączę.
Nie usłuchała od razu, chyba się zawahała. Przytaknął jej na potwierdzenie swych słów. W końcu i ona zniknęła, zmierzając w stronę punktu zbornego.
Zapadła cisza. Znów był sam. Karajev odczekał jeszcze chwilę.
- Kurwa!- zakrzyknął rozpaczliwie, bijąc pięścią w beton- KURWAAAAAA!

Dołączył do reszty chwilę później. Przechodząc przez kładkę poczuł się dziwnie. Ciążyło nad nim pytanie, czemuż to akurat to miejsce tak wstrząsnęło nim emocjonalnie? Przecież nie pierwszy raz widział śmierć, nie pierwszy raz przeżywał stratę. Czy nie przecenił się? Czy nie nazbyt szybko powrócił do służby? Czy Farn okaleczył go dalece mocniej, niż się spodziewał?
- Striker- rzucił krótko, podchodząc do operatora- Masz fajki?
W końcu ruszyli w dół. Miał dość już tego miejsca. Spojrzał jeszcze raz na grupę ocalałych, na Zoe, potem Tori. Starał się ukryć drżenie dłoni, gdy poprawiał wiszący mu u pasa generator tarcz. Cholerny złom, nie wiedzieć czemu nie uruchomił się podczas starcia z mechami. Teraz ponownie wcisnął przycisk włącznika.
I nagle przypomniał sobie coś. Kolejny, nieistotny szczegół, który powrócił do niego w absurdalnie dobranym przez jego zmęczony umysł momencie.
- Komu ukradłaś buty?- uśmiechnął się lekko do Zoe. Techniczka tego nie wiedziała, ale uśmiech był niezwykle rzadkim widokiem na twarzy sierżanta.
Nie usłyszał już odpowiedzi. Słowa jej zagłuszyło charakterystyczne stukanie, tak regularne, mechaniczne...
Dlaczego zareagował tak wolno? Zmęczenie?
Nie. Nie ma wytłumaczenia. Wymówki oznaczały epitafium.
Uderzenia ciężkich pocisków wyrwały mu brutalnie dech z piersi, cisnęły na ziemię, prosto przez przełamany na pół stolik biurowy.
A miało być tak pięknie.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

5 lis 2021, o 00:24

Obserwowanie operacji ratunkowej było dość mało interesujące. Do tego wychodziło na to, że ktokolwiek planował ten atak raczej już nie miał czegokolwiek do rzucenia przeciwko nim. Do tego siedzenie na dachu budynku daleko od tego co się działo na ulicach i w okolicy sprawiało, ze otaczała go pewnego rodzaju cisza. Co szczerze mówiąc jeśli połączyć z widokiem okolicy sprawia, że był to dość trudno już do wyrzucenia obraz z pamięci. Wciąż starał się pojąć w jaki sposób do czegoś takiego mogło dojść. Znał kilka organizacji terrorystycznych, ale jedyna z nich która jako tako mogłaby sobie pozwolić na taki rozmach to Cerberus. W to jednak wątpił bo na tyle co udało mu się ich poznać to raczej nie poszliby, aż tak bardzo głośno jak tutaj.
Nie pamiętał też, kiedy ostatnim razem czuł to dziwne uczucie niepokoju jakie miał lata temu, kiedy pierwszy raz musiał widzieć cos takiego. Oczywiście w znacznie mniejszej skali, ale było dość podobnie. Jak wiadomo katastrofy budowlane zdarzają się nie tylko przez przypadek. Czasami sam musiał przyłożyć do tego rękę, ale tutaj ktoś się wpierdolił cala pięścią. Niestety co tutaj widział raczej pozostawi w jego głowie nowe wspomnienia z rzeczami jakich jeszcze nie widział.
Obserwując pochód stworzeń, które opuszczały budynek zastanawiał się czy kiedykolwiek sobie uświadamia ile szczęścia mieli, ze komukolwiek chciało się po nich ruszyć dupy. Ze bohaterska decyzja kilku żołnierzy postanowiła zrobić ta cala ekspedycje na najwyższe piętra. Pewnie nie. Połowa z nich zapomni albo wyprze jakiekolwiek wspomnienia związane z dzisiejszym dniem. Co jak co, ale zapowiadała się dobra passa dla terapeutów i psychiatrów na Cytadeli.
Co go zastanawiało to kim w sumie była ta cala Asari, która kręciła się w jego okolicy. Nie wiedząc czemu wolałby jednak żeby schodziła ze wszystkimi na dół niż jakby miała tu siedzieć. Jak widać szok był dla wszystkich zawsze jakimś osobistym przeżyciem i chyba właśnie to przechodziła ta kobieta. Nie za bardzo też miał zamiar do niej zagadywać czy pocieszać. Każdy musi nosić swój krzyż.

Jego wzrok powędrował na koniec korowodu który zmierzał z budynku. Zajęło to szybciej niż myślał, ale widok zamykających ten pochód ludzi lekko go zmartwił. Nie dość, że brakowało Karajewa to jeszcze wszyscy mieli dosłownie typowy martwy wzrok. To nie zapowiadało niczego dobrego, jeśli po drodze wydarzy się jakakolwiek walka. Czekał więc przy kładce na ostatniego marudera. Zresztą i tak ranni, którzy siedzieli na tarasie byli jeszcze opatrywanie czymkolwiek się dało przez inna Asari i tych którzy przeszli jakieś podstawowe szkolenia. Albo tych co chcieli się wykazać.
Do jego uszu dotarł dźwięk twardych kroków nadchodzących z drugiej strony kładki. Obrócił się w tamta stronę i widok nadchodzącej osoby sprawił że podniósł lekko brwi. Chłopak wyglądał jakby dosłownie przepuścili go przez mielarke. Jakby nie patrzeć dla każdego raczej byłoby to dość przesrane przeżycie. To całe wybieranie między tymi którzy mają przeżyć i nie. Ilość emocji wszystkich którzy znajdowali się w tamtym budynku można było wręcz dosłownie wyczuć.
Kiedy usłyszał prośbę od razu sięgnął do kieszeni w kamizelce żeby wyciągnąć fajki. Sam ściągnął z głowy kaptur zwiadowczy. W końcu Viktor mógł zobaczyć twarz mężczyzny jak i zresztą wszyscy którzy byli w tej drużynie. Blizny i poparzenia to coś co dosc łatwo rzucało się w oczy.
-Pierwszy raz? - Zapytał retorycznie wskazując głową w stronę wieżowca który przed chwilą opuści. Po czym wyciągnął papierosy w jego stronę. - Wiesz ile jest warte ludzkie życie Viktor?
Gdy ten wyciągnął jednego, Striker odpalił jego papierosa. Po czym sam wyciągnął dla siebie. Usadowił go sobie w ustach i w końcu sam odpowiedział na swoje pytanie. -Vse.
Uśmiechnął się półgębkiem do mężczyzny.
Miał perfekcyjny rosyjski akcent. Trudno wręcz było wykryć że jest Amerykaninem. Jednak lata spędzone w Rosji robiły swoje. Zreszta to lata spędzone tam wyuczyły go pewnych podstaw, które były świetnej bazy w kwestiach moralnych i światopoglądów.
Odszedł od mężczyzn na kilka kroków by po chwili się odwrócić w jego stronę i z otwartymi rękoma dodał jeszcze.
-Nit’.
Tym razem uśmiechał się znacznie szczerzej. Po jego ruchach, spojrzeniu i ogólnym zachowaniu można było zobaczyć, że to co się działo wokół niego miało nikły wpływ na to co się z nim działo. Charles miał prosta zasadę. Wszystko się dzieli na to co jest dla niego ważne i nieważne. I to co było nieważne mogło w sumie nie istnieć.
Idąc powoli między rannymi ocenia to jak długo jeszcze będzie tutaj siedzieć. Musiał wrócić jeszcze do biura bo pewnie góra będzie chciała go zobaczyć jak najszybciej. Pewnie tyle roboty nie było od czasów wojny sześciodniowej. Dopiero kiedy pochód dotarł dalej wszedł na samym jego końcu, ale jeszcze przed reszta tych co cywilami raczej nie byli. Wyrzucił papierosa na ziemię i na głowie znowu znalazł się kaptur. Musiał przyznać, ze jednak wolał zwykły hełm. Łatwiej się tym operowało i nie trzeba było tego prac za każdym razem jak założył na dłużej niż 10 minut. Wychodząc zza zakrętu do jego uszu dotarł bardzo znajomy dźwięk. Klik, po czym kolejny i kolejny. Coraz szybciej. To, nie był dobry dźwięk.
-PADNIJ!
Krzyknął głośno za nim rzucił się za pobliski filar i oddając od razu dwie serie w stronę wieżyczek.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Okręg Zakera”