Jeden z pięciu okręgów na Cytadeli, zdominowany gł. przez volusów, elkorów i hanarów, posiada jednak też wydzieloną ludzką strefę o nazwie Shin Akiba.

Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Przestrzeń Okręgu Zakera

11 lip 2021, o 12:48

- Cholera- wyrzucił ledwo z drapiącego od kurzu i pyłu gardła- Nie, nie, nie, nie...
Oczy jego, zwykle spokojne, nawet w najgorętszej strzelaninie, teraz rozszerzyły się w gwałtownym niepokoju. W głowie wciąż mu huczało, równowaga nadal potrafiła płatać figle. Adrenalina trzymała go w całości, nie zwrócił uwagi na to, że ledwo powłóczy nogą. Ból dopiero miał w niej zawitać.
Nie, to nie było teraz istotne. W skrajnym przypadku nawet bez nogi Viktor mógł dalej pełnić służbę. To był w stanie wytrzymać, ale nie fakt, że kolejny żołnierz Przymierza polegnie na jego warcie. Nie miało teraz znaczenia, czy to był oficer czy szeregowy, kobieta czy mężczyzna, czy mówiła po portugalsku, kantońsku czy norwesku. Nie znał jej, w życiu spędził z nią ledwo kilka godzin. Co więc stanowiło ich więź?
Cyfry. Numer seryjny wybity na blasze nieśmiertelników, symbol Przymierza na mundurze. Dwa proste słowa, które mówiły o jedności.
Semper fidelis.
Bez danych z omni-klucza nie mógł w pełni ocenić jej stanu. Miał do dyspozycji tylko swoje ręce i oczy. Nie wahał się w swoim działaniu. Spodziewał się nadmiernego odgłosu opukowego klatki, co by świadczyło o odmie. Tymczasem zastało go stłumienie. Oddech zachowany, lecz z trudem.
Hemothorax
- Kurwa- mruknął. Choć była stanem zagrożenia życia, z odmą by sobie łatwiej poradził. Polowe protokoły mówiły o dokonaniu odbarczenia opłucnej poprzez nakłucie klatki piersiowej sterylnym drenem, jaki był dołączony w med-packach dla żołnierzy. Oczywiście nie miał takiego przy sobie. Ponadto wymagany był przedtem skan w celu określenia obfitości krwawienia. Jeśli to było zbyt duże, należało zrezygnować z nakłucia. Skan, z powodu awarii elektroniki, również odpadał. Puls na tętnicach obwodowych świadczył, że porucznik Vasquez nie wpadła jeszcze we wstrząs.
VIktor Karajev stanął przed decyzją.
Jeśli dokona nakłucia, utrata krwi z uszkodzonych naczyń, krwawiących dotychczas do ograniczonej przestrzeni jakim była jama opłucnej mogłaby być zabójcza. Z drugiej strony jeśli zaniecha drenażu, porucznik się udusi własną krwią. Nie był chirurgiem, nie umiał ocenić ryzyka. Cokolwiek postanowi, ranna wymagała pilnego transportu. On zaś był sam, bez łączności.
Bez możliwości wezwania pomocy.
Kolejne utrudnienie, penetrująca rana uda. Przybicie do ziemi, przemieszczenie poszkodowanej niemożliwe. Wydobycie ciała obcego istotnie zwiększa ryzyko wykrwawienia się. Musiał ją uwolnić.
- Pani porucznik, słyszy mnie pani?- odezwał się do niej spokojnym głosem, nie pasującym do sytuacji.
Szybko opisał jej stan. Wiedział, że może mieć trudności z mówieniem, streszczał się więc.
- Wygląda na to, że muszę zrobić nakłucie pomiędzy żebrami, bo krew nie pozwala płucom się rozprężyć przy wdechu.
Odczekał chwilę na jej reakcję.
- Ma pani też przebite udo, pręt jest wbity na amen w grunt. Będę musiał ciąć, by panią uwolnić.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

13 lip 2021, o 12:07

Przebłysk świadomości był na tyle uporczywy, że Diego wreszcie otworzył oczy. Świat wokół mu wirował i nie był w stanie w żaden sposób zogniskować wzroku na czymś konkretnym. Dookoła panowała przeraźliwa jasność, unosił się kurz a kiedy Rodriguez próbował się podnieść z przerażeniem stwierdził, że nie ma nawet takiej opcji. Omni-klucz dzwonił przeraźliwie wdzierając się do mózgu uporczywie, widział, że połączenie przychodzące jest od Nicole, ale nie był w stanie nic z tym zrobić. Bilbord za oknem wciąż wyświetlał tajemnicze hieroglify, których Brazylijczyk nie rozpoznawał.
Sapnął i zaklął pod nosem zdając sobie sprawę z faktu, że leży przygnieciony przez coś cholernie ciężkiego. Płynne odetchnięcie również nie było możliwe, bo wiązało się z potężnym bólem w klatce piersiowej. Obawiał się najgorszego. Nawet nie był w stanie zeskanować własnych obrażeń.
Rozejrzał się wodząc wzrokiem po mieszkaniu w poszukiwaniu towarzyszek swojej obecnej sytuacji.
- Ży... - stęknął i przerwał kiedy próba wypowiedzenia słowa sprawiła mu kolejną falę bólu. - Żyjecie?
Biorąc pod uwagę fakt w jakim on był stanie, można było spodziewać się najgorszego. Miał tylko szczerą nadzieję, że w dobie XXII wieku jakieś służby ratunkowe znajdą go pod gruzami zanim wszystko się zawali i pogrzebie go żywcem.
- Trzeba wezwać jakąś pomoc... - to wydawało się najsensowniejszym rozwiązaniem obecnej sytuacji. Chociaż zakładał, że jakaś akcja ratownicza i tak się już rozpoczęła. Nie był jednak w stanie stwierdzić jak wygląda okolica czy to oni są najbardziej poszkodowani czy jednak jakaś część okręgu ucierpiała bardziej. Jednakowoż mało go to obchodziło. Był połamany, przygnieciony metalową belką, uwięziony bez możliwości poruszenia się i zapewne z podartym, drogim garniturem. Życzył sobie ratunku. Teraz. Natychmiast.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

13 lip 2021, o 15:57

Świadomość pojawiła się równie nagle jak zniknęła, choć Xairana nie wiedziała ile czasu była nieprzytomna. Minutę? Dwie? Pięć? A może pół godziny? Ciężko było też powiedzieć, że powrót do świadomości był pożądany, pierwsza myśl jaka jej przeszła, to, że chyba wolałaby pozostać w nieświadomości. Najpierw powoli uniosła głowę by rozejrzeć się wokoło. Wylądowała na kanapie pełną miękkich poduszek. Zawsze mogło być gorzej prawda?
Tori leżała pod oknem, a Diego był przygnieciony jakąś blachą. Cóż sytuacja szybko przeistoczyła się z zabawno-groteskowej - kiedy to jedynym problemem Xairany było to, że chce się przespać w spokoju w mieszkaniu, gdzie para uprawiała wcześniej seks a dziewczyna upierała się, że to jej mieszkanie, poprzez co najmniej osobliwą, zahaczająca niemalże o sklonienie najemniczki do wiary w zjawiska paranormalne, aż do tej gównianej sytuacji.
Jak bardzo była gówniana, Xairana miała wkrótce się przekonać kiedy postanowiła podnieść się z kanapy i ruszyć ręką, lewą ręką.
-Kurwa, ja pierdolę- krzyknęła, kiedy niespodziewanie dotkliwy ból przeszył jej ramię. Najwyraźniej jej ręka jest w opłakanym stanie. Cóż, pomyśleć, że chciałą spróbować ruszyć na odsiecz Diego z blachą. A tak będzie o połowę mniej skuteczna i musi zająć się sobą.
-Ja jestem w jednym, bolącym w okolicach ręki lewej, kawałku a wy? powiedziała podtrzymując swoją lewą rękę prawą i rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś czym będzie można przewiązać sobie rękę, na przykład jakiejś narzuty z kanapy czy obrusu ze stołu. Jeżeli udało się jej coś znaleźć to przewiązała sobie materiał, jeżeli trzeba to rozdzierając go stając na nim nogą i ciągnąć prawą ręką.
Nie mogąc być w dwóch miejscach na raz zawołała
-Tori, żyjesz? po czym podeszła do Diego, którego świszczący oddech nie świadczył za dobrze, i starałą się sprawdzić jak ciężka jest ta blacha, spróbowała złapać prawą ręką i lekko pociągnąć. Wtedy spojrzała na swój bok i zobaczyła, niezbyt ładny krwawy widok.
-Kurwa... Tak, zdecydowanie pomoc by się przydała...
ObrazekObrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

16 lip 2021, o 22:00

Raczej nie straciła przytomności. Przynajmniej tak jej się zdawało, gdy leżała w niewygodnej pozycji, z całych sił zaciskając powieki przed ostrym, niemal boleśnie kłującym oczy światłem. Przez krótką chwilę nic nie czuła i nie słyszała, pogrążona w błogiej nieświadomości jakby tuż po przebudzeniu, jednocześnie analizując ponownie ostatnie sekundy. Ostrzeżenie Xairany, huk i uderzenie które odrzuciło ją jak szmacianą lalkę... Ponownie kaszlnęła i nagle jej zmysły zaczęły funkcjonować na nowo. Jej umysł rozdźwięczał się nagle alarmowymi dzwonkami bólu dobiegającego niemal z każdej części jej ciała, wata w uszach ustępowała pozostawiając po sobie nieprzyjemny szum i dzwonienie - jakby pogłos wybuchu, serce waliło jak oszalałe powodując mdlące, gorzkie fale bólu w jej głowie. Jęknęła i uchyliła oczy, osłaniając je przed blaskiem pobliskich neonów i reklamowych paneli świetlnych i obrzuciła spojrzeniem pobojowisko, które jeszcze chwilę temu było jej mieszkaniem.
Było. Bo z pewnością do mieszkania nie było teraz podobne. Leżała tuż pod pozbawionym szyby oknem a odłamki szkła wymieszane z pyłem i kurzem walały się wszędzie wokół. Połamane, porozrzucane w nieładzie sprzęty, zdemolowany aneks kuchenny, wszędzie mniejsze i większe odłamki gruzu i betonu, jakieś furkoczące papiery, powykręcane w fantazyjne kształty odłamki metalu. Dostrzegłszy, że tuż obok niej otwiera się wielopiętrowa przepaść za oknem a ona sama leży niemal na jej skraju, podniosła się na czworaka i odpełzła kawałek w głąb pokoju po jak jej się wydawało - pochylonej pod kątem podłodze. Czy to możliwe? Budynek się przechylił? Czy właśnie się powoli pochyla i wkrótce się zwali, grzebiąc ją pod ruinami?
Słysząc jakby stłumiony głos Diego spojrzała podniosła się tłumiąc jęk bólu i odwróciwszy wzrok od okna spojrzała w jego kierunku, starając się go zlokalizować pośród rumowiska mebli, gruzu i poskręcanych fragmentów metalu. Zza potrzaskanej i przewróconej kanapy rozległy się przekleństwa Xairany - czyli ona też żyła. Po chwili wyłoniła się i sama kobieta, trzymając się za lewą rękę i ruszając w kierunku z którego dobiegał głos mężczyzny. Jego głos i dźwięk wciąż dzwoniącego omni, którego mężczyzna z niewiadomych powodów wciąż nie odbierał. Asari podążyła za ludzką kobietą - jeżeli Diego był ranny, z pewnością potrzebował pomocy. W głowie Tori wciąż dudniło, każda myśl sprawiała niemal fizyczny ból ale wiedziała jedno - nie mogli tutaj dłużej zostać. Potrzebowali pomocy, nie wiadomo było w jakim stanie jest budynek, powinni dostać się w bezpieczne miejsce. Czekanie tutaj mogłoby mieć sens gdyby nie świadomość ile czasu może zająć SOC lub ratownikom dotarcie do nich - w podobnej sytuacji mogły się znajdować dziesiątki jeśli nie setki osób z okolicznych budynków. Pamiętała wciąż jeszcze wiadomość z Huerty z nieustannie rosnącą ilością rannych i zabitych - służby z pewnością mają co robić.
Gdy tylko spojrzała na przywalonego jakimś kawałem metalu mężczyznę zrozumiała, że w tym momencie bezpiecznym miejscem powinien być najbliższy szpital. Świszczący oddech Diego, twarz wykrzywiona grymasem bólu przy każdej próbie oddechu sprawił, że Tori natychmiast oprzytomniała i odezwała się w niej lekarka. Teraz była potrzebna ona i jej umiejętności. Widziała już dlaczego mężczyzna wciąż nie odebrał połączenia - jego ręka była również unieruchomiona i nie miał jak do niej sięgnąć, jednak dzwoniący omni dawał nadzieję - przed eksplozją wszystkie urządzenia wariowały a omni ich wszystkich nie nadawały się do użytku. Teraz jednak - albo problem ustąpił, albo akurat w tym momencie jakieś niesamowite zrządzenie losu sprawiło, że mieli szansę wezwać pomoc. Nie bawiąc się w konwenanse Tori przyskoczyła do omni i jednym gestem odebrała połączenie, nie pozwalając jednak osobie po drugiej stronie dojść do słowa.
- Okręg Zakera, przed chwilą była tu ogromna eksplozja! - wykrzyknęła do urządzenia, zerkając na Diego i Xarianę. Kobieta szarpała się z przygniatającą mężczyznę blachą jedną ręką, drugą wyraźnie oszczędzając. Tak, Tori zdecydowanie zaraz będzie miała pełne ręce roboty - Proszę o wezwanie pomocy, nasze omni nie działają, mam tu rannych, w okolicy zapewne jest ich dużo więcej! Mieszkanie 76-23B, proszę o przysłanie ratowników!
Nie przejmując się rozłączeniem rozmowy przyskoczyła do Xariany i szarpnęła oburącz blachę przygniatającą mężczyznę do podłogi, nie zważając na ostre krawędzie kaleczące jej palce.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

23 lip 2021, o 23:14

Adrenalina to fikuśna rzecz.
Czuła ją podświadomie, krążącą w jej żyłach, wypełniającą obolałe ciało. Dzięki niej czuła, jak mocno serce wali w jej klatce piersiowej, pompując posłusznie krew. Objawiała się lekkim odrętwieniem, jak gdyby jej mięśnie były wiecznie napięte, choć przecież leżała. Nie zorientowała się w tym od razu - oj nie. Gdy nachodziły objawy świadomości, najpierw pojawiło się napięcie, szczególnie w jej nodze. Dopiero później szalejący błędnik i wirujący przed jej oczami świat dostarczył jej wiarygodnych informacji - leżała. Poziomo.
Dźwięk nadszedł ostatni. Unosząc dłoń do twarzy, na której osadził się pył, nie czuła pełnej kontroli nad swoim ciałem. Nie wiedziała tylko dlaczego - coś było nie tak. Wiedziała to. Nie mogła się przez to ruszać.
Szybko dotarło do niej, że nie chciała wiedzieć co. Ale ta świadomość wbiła się do jej czaszki gwałtownie, jak poryw wiatru otwierający wszystkie okna i strzelający drzwiami o ścianę. Jak wrzask ludzi naookoło i krzyk pochylającego się nad nią porucznika.
Coś było zdecydowanie kurwa nie tak.
Jej oczy otworzyły się, rosnąc do rozmiaru spodków. Potężny ciężar siedział na jej klatce piersiowej, miażdżąc płuca, pozostawiając po sobie to jedno, tępe uczucie, które rozlewało się po reszcie jej ciała. Machnęła gwałtownie ręką, chcąc, żeby Karajev się odsunął, w delirium sięgając do pierwszej myśli, jakoby to on przyciskał ją do podłogi. Ale gdy kucnął obok, a ona przechyliła głowę, nie dostrzegła żadnego słonia siedzącego na jej piersi. Nic nie uciskało jej klatki, nic nie powstrzymywało ją przed wzięciem głębokiego oddechu. Lecz gdy tylko próbowała, jej ciałem przetaczał się spazm bólu, a w ustach czuła metaliczny posmak.
Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa.
Nie chciała wiedzieć co się z nią działo. Sekunda, w której się dowiedziała, wywołała w niej istne przerażenie. Każdy oddech, który usiłowała wziąć, stał się zaciekłą walką. Nie posiadała instynktów, które mogłyby pozwolić jej zachować spokój w takiej sytuacji. Jej służba nie była przeorana bliznami odniesionych obrażeń. Kurwa, nawet nigdy nie była postrzelona.
Chwyciła sierżanta za rękę. Nie za dłoń, nie czule szukając w nim oparcia, ale chwytając go żelaznym uściskiem za nadgarstek gdy sięgnął do jej klatki piersiowej. Nie była w stanie wydukać z siebie ani słowa, ale liczyła na to, że był w stanie usłyszeć jej myśli, gdy spojrzała na niego piorunująco.
Spróbuj tylko pozwolić mi się wykrwawić, Karajev, a do końca życia będę cię kurwa straszyć.
ObrazekObrazek
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

24 lip 2021, o 22:20

Solidny ucisk na jego nadgarstku. Rzut oka na zacięty grymas twarzy. Nie miał wątpliwości, przed sobą miał żołnierza, nie ofiarę. Żołnierze zaś muszą polegać na sobie. Semper fidelis
Wyszukał odpowiednie miejsce do nakłucia, pomiędzy piątym a szóstym żebrem, z tylu, zgodnie z grawitacją, co zapewni łatwą ewakuację krwi. Nie patrzy pomarańcz materializującego się omni-ostrza, którego sztych dotknął upatrzonego miejsca. Patrzył oficer w oczy.
- Po wszystkim pani stawia drinki, poruczniku- rzekł spokojnie po czym pchnął delikatnie klingę w głąb jej ciała. Wyciągnął je chwilę później, zaklinając w duchu, by ten zabieg przywrócił Vasquez oddech. Dalsze postępowanie z klatką piersiową polegało na odczekaniu, czym prędzej więc wziął się za uraz nogi. Uważnie obejrzał penetrującą ranę, pochylił się aż do ziemi, by ocenić sytuację. Wybrał w milczeniu miejsce cięcia. Miał mało przestrzeni, cholernie mało. Będzie musiał być precyzyjny. Jeden zły ruch i mógł zranić poszkodowaną.
Ostrze zalśniło ponownie. Ostrożnie wsuną klingę pod jej udo do momentu aż poczuł opór jak daje metalowy pręt.
Będzie ciężko- pomyślał.
- Jedziemy, pani porucznik. Jeszcze pani zatańczy w Czyśćcu!
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12215
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

27 lip 2021, o 08:37

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12215
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

27 lip 2021, o 09:12

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Pozornie, nic się nie zmieniło, wręcz można było ulec złudzeniu, że dzień się dopiero rozpoczął, a oni wybudzili z nieprzyjemnego, powodującego ucisk w klatce piersiowej koszmaru. Tyle że ciężar, który czuje się, gdy sen przestaje być sielankowym doświadczeniem, nagle okazuje się być gruzem z zawalonego stropu, a mieszkanie wyłącznie mglistym wspomnieniem tego, jak wyglądało przed zapadnięciem się budynku i wystarczy tylko raz zamrugać oczyma, aby zdać sobie sprawę, że ściany na które się patrzą wyglądały tak tylko dlatego, że wspomnienie odezwało się chcąc wypchnąć poza świadomość opłakany stan faktyczny.
Ciężko powiedzieć kto - i czy w ogóle - odebrał zgłoszenie Tori. Asari, kierująca się najprostszą, żołnierską zasadą przetrwać, nie dała dojść do głosu osobie po drugiej stronie, pozostało więc mieć nadzieję, że jeżeli to była faktycznie Nicole, potraktuje ich sytuacje poważnie, a pomoc już jest w drodze.
Pomocy bez dwóch zdań wymagał Rodriguez. Sam, mógł wyłącznie leżeć i czekać, co najwyżej modlić się w duchu, aby kolejna belka podtrzymująca nadpęknięte sklepienie nie spadła nagle i nie dobiła go w tym gruzie. Zostać żywcem pochowanym we wczorajszym, wymiętym garniturze było poniżej jego godności.
Znalazła się i szmata, i kawałek obrusu, właściwie to do wyboru, do koloru. Domniemana właścicielka raczej nie będzie miała Xairianie za złe, że ta rozrywa już i tak spisany na straty materiał z zasłony bądź jej własnej, wieczorowej sukni. Usztywnienie ręki pomogło o tyle o ile. Ból promieniował dalej, dając nieprzyjemne wrażenie, że kość musiała się porządnie pogruchotać i najlepiej by było, nastawić ją albo chociaż potraktować solidną dawką medi-żelu dopóki najemnicza nie trafi w ręce wykwalifikowanej pomocy medycznej ze sprzętem, a nie wyłącznie wiedzą w głowie. Z dwojga złego, lepiej, że miała pod ręką Tori i jej wykształcenie, niż tylko prowizoryczny temblak.
We dwie, dźwignęły belkę, spod której wypełzł Diego. Kręciło mu się w głowie, musiał usiąść. Skan medyczny w omni asari uwidocznił u mężczyzny potrzaskane żebra, naruszone więzadło w kolanie oraz krwiaki w kilku miejscach. Przynajmniej nie przeciekał tak, jak zaczynała Xariana.
A gdyby jeszcze ich zmartwień na ten moment było mało, to stół w asyście nieprzyjemnego dźwięki przypominającego skrobanie paznokciami po tablicy zjechał w dok. Z kilku trzymających się jeszcze półek, zaczęły spadać książki. Drzwi wyjściowe wciąż były w łańcuchu tajemniczych hieroglifów, okna zaś wychodziły na dosłownie bezkresną pustkę, gdyż przepaść wciągnęła w swój środek wszystkie okoliczne zabudowy.


Moment, w którym porucznik Vazquez mogła w końcu zaczerpnąć chust życiodajnego powietrz, przypominało jej wynurzenie się z najprawdziwszych głębin, w których zaczynała się już topić. Wręcz chirurgiczna precyzja Viktora przywróciła jej oddech, strach pomyśleć, co by było, gdyby żołnierz zapatrzył się w jej duże, bądź co bądź przerażone oczy, a ręka mu się na ostatniej prostej omsknęła.
Krew skapywała ciurkiem, tworząc pod kobietą niewielką kałużę. Wraz z nią, z jej ciała wydawałoby się, że uchodziły największe lęki. Co teraz mogło pójść nie tak, skoro przeżyła nakłuwanie omni?
Sprawa z prętem była nieco bardziej skomplikowana. Miejsca faktycznie było niewiele, musiał nieco unieść udo Vasquez, a ta zagryźć zęby, aby wytrzymać dawkę paraliżującego bólu. Jakby znów, ale tylko na kilka uderzeń serca, nie mogła oddychać. Viktor szarpał się z prętem, ale metal w końcu puścił. Nie naruszył rany na tyle, na ile mógł, gdyby wyginął go na lewo i prawo, więc już było naprawdę nieźle.
Do czasu. Aby efekty jego trudu nie spełzły na niczym, musiał posmarować oba miejsca medi-żelem. Już sięgał po tubkę, kiedy zdał sobie sprawę, że jedyne, które mieli pod ręką, są... przeterminowane. O dobre, trzy miesiące. Ciężko powiedzieć, jakie wiązało się z tym ryzyko, gdyż nikt dotąd nie zaprzątał sobie głowy tą wiedzą. Jako żołnierze, mieli swoje pakiety medyczne pierwszej pomocy. Zawsze sprawdzone przed wyruszeniem przez lekarza oddziału. Teraz, zabrakło i jego, i podstawowego wyposażenia. Wyszli w końcu odebrać przesyłkę, ostatni punkt do zrealizowania na ich liście przed wylotem.
Mieli dwa wyjścia. Zaryzykować, że podanie pani porucznik przeterminowanego omni-żelu niczego nie spierdoli, albo zwrócić się do Tarczansky'ego z pytaniem o to, czy przypadkiem nie ma pod ręką cennej tubki. Problem w tym, że Matthew od dobrych kilku minut wpatrywał się jak sparaliżowany w wyświetlane na bilbordach hieroglify, niebezpiecznie kołysząc się na krawędzi przepaści. Viktor mógł również szukać szczęścia u nieżyjącego turianina bądź w jego asortymencie na zapleczu.
Przez cały ten czas, który tak naprawdę trwał raptem parę minut, choć oboje czuli się jak po godzinie przekradania się przez teren wroga, towarzyszyła im cisza. Zdali sobie z niej sprawę dopiero teraz, gdy adrenalina zaczynała odpuszczać. Nie słychać było sygnałów służb ratunkowych oraz porządkowych, nikt nie nawoływał, nie koordynował działań. Nie latały pojazdy przewożące i wydobywające rannych. Nic. Cisza. Pustka. Tylko ich własne oddechy, a także szkło pękające pod naporem kroków.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

28 lip 2021, o 23:00

Prowizoryczny temblak pomógł dużo mniej niż się spodziewała, myślała, że poczuje jakąś większą ulgę, jednak musiała sobie pogruchotać tą rękę bardziej niż w pierwszym momencie przypuszczała. Ktoś mógłby pomyśleć, że upadek na kanapę i razem z nią jednak skończy się lepiej. Na razie jednak musiała zagryźć zęby, szczególnie przed wyciągnięciem mężczyzny z niezbyt ciekawego położenia.
Razem z Tori udało się dźwignąć belkę i oswobodzić Diego. To co było najważniejsze zostało zrobione, i mężczyzna żyje i już sie tam nie udusi. Można było teraz bardziej zająć się sobą. Z głośnym sapnięciem przysiadła na podłodze, w miejscu które wyglądało na stabilne, z dala od spadających książek i innych rzeczy uważając jednocześnie by nie urazić miejsc.
Dziwne hieroglify dalej znajdowały się na drzwiach, co zapewne oznaczają, że nie mogą wyjść. Powinni się tym zająć w drugiej kolejności bo dobrze byłoby się stąd wydostać, jednak nie wiadomo co czekało na zewnątrz. Dobrze byłoby też wysłać sygnał, wołanie o pomoc, zaraz po tym jak się trochę poskładają.
-Uhh...masz coś na to? powiedziała pokazując swoją ranę ciętą, którą dobrze byłoby jednak chociaż prowizorycznie opatrzeć, krwawienie pośrodku mieszkania, nawet w trakcie apokalipsy nie jest sexy.
-Nie przypuszczam, że potrafisz nastawiać rękę? Byłabym....bardziej przydatna jakby tak kurewsko nie bolała. rzuciła w kierunku Tori, w sumie trochę żartem, bo nie wiedziała czym ta się przecież zajmuje. Może jednak ma jakiś bandaż przy sobie, albo nawet w mieszkaniu, skoro jeszcze przed chwilą twierdziła, że należy do niej.
ObrazekObrazek
Cain
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 26 paź 2017, o 11:34
Miano: Meghan Vazquez
Wiek: 31
Klasa: Strażnik
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C3
Postać główna: Hawk
Lokalizacja: Kralla
Status: Operator C3 oddziałów Przymierza.
Kredyty: 33.750

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

29 lip 2021, o 02:25

Jej świat na powrót zalany został bielą.
Czy tak wyglądała rzeczywistość jej towarzyszy w boju, gdy tarcze przestawały działać w połowie bitwy?
Czy tak potężny ból był w stanie wstrząsnąć człowiekiem, nie pozostawiając po sobie więcej niż fizycznej, cielesnej blizny?
Jak kiedykolwiek miałaby się z tego otrzą-
Aż, kurwa, ja pierdolę.
Wypuściła gwałtownie powietrze z ust, gdy szarpnięcie metalowego pręta przerwało jej strużkę panicznych myśli, przeplatających się przez jej głowę. Musiała zmusić się do rozwarcia zaciśniętych w pięści dłoni, zamiast tego, przykładając ostrożnie jedną do rany, drugą skrzętnie sięgając po tubki medi-żelu.
Uśmierzenie wszelkiego bólu.
Przeterminowanie.
Sposób, by to wszystko zakończyć. Usunąć mgłę otaczającą jej myśli, przywrócić jej klarowności.
Przeterminowane.
Wyjście z tej popierdolonej sytuacji, powrót do normalności.
Przeterminowane.
Ta świadomość nie docierała do niej w pełni. Chwyciła tubkę w dłoń, widząc datę wypisaną na jej powierzchni, ale i tak sięgając do otwarcia - zębami, w zwierzęcy sposób, nie chcąc odrywać drugiej ręki od uda, które odrętwiało, zalane gorącą posoką.
Zatrzymała się w połowie otwierania tubki, gdy jakaś obca siła przejęła stery nad jej ciałem, opanowała chaotyczne myśli. Wyszkolenie, instynkt samozachowawczy, czy może nawet zwykła duma w godnym reprezentowaniu swojej rangi. Jakkolwiek idiotyczny był powód, sprawił, że odłożyła tubkę na bok i odsunęła pozostałe z dala od siebie. Wskazała za to ręką mężczyźnie obok stojącego nieopodal Tarczańskiego.
- Zobacz, czy ma medi-żel - wychrypiała, odchylając nieco plecy do tyłu, choć w oparciu ich o gruz nie znalazła żadnego ukojenia. - Jak nie będzie chciał dać to go zmuś, jasne? - dodała, wykrzywiając twarz w grymasie ni to bólu, ni samej złości.
- Jak nie ma, przeszukaj turianina i jego sklep. Musi tu być jakaś apteczka.
Musi, i tyle.
Kropka.
ObrazekObrazek
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

30 lip 2021, o 11:29

Przyskoczyła do szamoczącej się z przygniatającym Diego gruzem Xairany i jej ramiona naprężyły się gdy chwyciła za metalowy złom będący dotychczas zapewne jakimś elementem konstrukcji budynku. Przez chwilę nie działo się nic i asari w panice już miała puścić metalową blachę i rozejrzeć za czymś, co mogłaby użyć jako dźwignię, gdy usłyszała cichy zgrzyt a drobne fragmenty szkła i betonu zaczęły spadać na ziemię. Belka drgnęła i uniosła się odrobinę. To wystarczyło, by w Tori wstąpiły nowe siły i chwilę później przy kombinowanej sile trzech rąk udało im się odsunąć oporne żelastwo, uwalniając mężczyznę. Lekarka obrzuciła spojrzeniem odsuwającą się na bok Xairanę, przyglądając się jej niesprawnej ręce.
- Zaraz to obejrzę - rzuciła tylko i odwróciła się do Diego, który - już uwolniony - podnosił się, żeby usiąść, na co asari zareagowała kolejną falą paniki. Uderzenie było silne, ciężar który przywalił mężczyznę niemały i bogini jedna wiedziała jakich obrażeń wewnętrznych Diego mógł doznać. Mogło być to wszystko - z uszkodzeniem kręgosłupa włącznie, a w takim przypadku jakikolwiek ruch poszkodowanego mógł doprowadzić do uszkodzenia bądź zerwania rdzenia kręgowego, co zdecydowanie nie poprawiłoby ani jego stanu ani ich położenia. Świszczący, nieregularny oddech i grymas bólu przy każdej próbie nabrania powietrza mógł wskazywać na uszkodzenie żeber, na szczęście nic nie wskazywało, że miał uszkodzone płuca, bo w takim przypadku zdecydowanie pojawiłaby się krew którą próbowałby wypluć bądź wykaszlnąć. Na razie.
- Leż! Zbadam cię! - zakomenderowała ostro i klęknąwszy przy nim przytrzymała go, gdyby chciał się podnieść bardziej. Odruchowo, niemal bez udziału świadomości aktywowała swój omni uruchamiając oprogramowanie medyczne i dopiero gdy zobaczyła krótką animację startową softu skanera ze zdumieniem stwierdziła że jakimś cudem, w tym momencie mogła liczyć na wsparcie swojego omni. Urządzenie nie wyświetlało znów tych tajemniczych hieroglifów, nie było głuche i martwe, ale ożyło jakby nic się nie stało, a bursztynowy wyświetlacz po zainicjowaniu programu wyświetlił znajomy interfejs.
Skierowała promień skanera na mężczyznę i przesunęła nim na tyle szybko na ile było to możliwe by mimo wszystko zebrać jak najwięcej informacji po sylwetce Diego - od czubka głowy po stopy, a dla pewności powtórzyła skan w kierunku odwrotnym. Aż się skrzywiła widząc rezultaty skanu.
- Nie ruszaj się na razie, masz połamane żebra. Znajdę coś by cię tymczasowo usztywnić ale masz nie wstawać bo możesz przebić płuco - postarała się przywołać na twarz pocieszający uśmiech ale nie była pewna jak to wyszło. W kąciku ust poczuła coś ciepłego i lepkiego i odruchowo otarła to wierzchem dłonią - gdy ją opuściła, ze zdziwieniem dostrzegła na niej rozmazaną smugę ciemnoniebieskiej, niemal granatowej krwi. Nie było jednak czasu do skupiania się na sobie. Tori usłyszała zza pleców pytania Xairany i uświadomiła sobie, że oboje nowi towarzysze wymagają opieki medycznej.
- Leż i się nie ruszaj! - wyciągnęła ostrzegawczo palec do Diego i podniósłszy się, odwróciła się do kobiety. Zanosząc w duchu modły żeby omni jeszcze przez chwilę chciał współpracować zresetowała skaner i skierowała jego wiązkę najpierw na zawiniętą już prowizorycznym, bezkształtnym temblakiem rękę ludzkiej kobiety, a potem wzdłuż jej całego ciała, zatrzymując go jednak na chwilę w okolicy ciętej rany.
- Jestem lekarzem - rzuciła krótko, wpatrując się wciąż w wyświetlacz. Sama nie wiedziała czy powiedziała to aby wytłumaczyć swoje działania, dodać pozostałym otuchy czy odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie. A może po to, by uspokoić gonitwę własnych myśli i skierować je na rzeczowe, racjonalne tory? W całym tym chaosie potrzebowała czegoś pewnego, jakiegoś punktu zaczepienia, a skupienie się na pracy, na czymś, na czym się znała i co wiedziała jak robić mogłoby w tym zdecydowanie pomóc. - Złamana. Paskudnie. - skomentowała stan ręki Xairany, po czym dodała szybko - cięcie jest głębokie, ale nie dosięgnęło narządów wewnętrznych. Przydałoby się... - poderwała gwałtownie głowę na drapiący, narastający dźwięk i dostrzegła jak stojący nieopodal, jakimś niespodziewanym zrządzeniem losu stojący stabilnie na ocalałych trzech nogach stół przesuwa się w kierunku okna w akompaniamencie usłyszanego, drapiącego i całkiem głośnego dźwięku. Oderwana noga leżała nieopodal, również przesuwając się w kierunku przepaści.
- Na Athame - szepnęła - Budynek jest przechylony. Albo się wciąż przechyla i w końcu się zawali. Musimy się jak najszybciej stąd wydostać. A wy oboje powinniście trafić do szpitala. Czekajcie.
Zerwała się na równe nogi i przeskakując nad fragmentami gruzu i potrzaskanymi meblami popędziła w kierunku sypialni. Po drodze zobaczyła swoją roślinkę - jarzeniowe panele nad nią mrugały, uszkodzone, zaś sama roślinka była tylko fragmentami poszarpanych liści wystających spod sporej wielkości bloku betonu. W sypialni dopadła szafy i wyszarpnęła z niej swoją torbę - apteczkę, którą używała podczas swoich misji. Otworzyła ją szybko obrzucając błyskawicznym spojrzeniem zawartość, szybkim ruchem zgarnęła do niej przytomnie generator tarcz i pistolet leżący obok i już miała biec z powrotem do salonu, gdy w szczątkach lustrzanych drzwi szafy dostrzegła samą siebie. Pod okiem miała niezłego siniaka, który zapewne wkrótce nieco spuchnie i nabierze malowniczego, fioletowo-zielonego koloru, a z kącika jej ust sączyła się krew, ale poza tym nie widziała poważniejszych obrażeń. Tylko że… Wciąż była zawinięta w szlafrok. Niewiele myśląc zrzuciła go z siebie i chwyciła pierwszą z brzegu tunikę z półki, wciągając ją na gołe ciało tak szybko jak się dało. Upływające sekundy czuła niemal w sposób fizyczny. W pokoju obok miała dwóch pacjentów którzy nie tylko oczekują pierwszej pomocy, ale powinni być hospitalizowani, nie wiedziała czy i kiedy nadejdzie pomoc, nie wiedziała czy i kiedy ten cholerny budynek zwali się w końcu grzebiąc ich pod ruinami. Chwyciła jeszcze tenisówki i trzymając je w jednym ręku, a w drugiej dzierżąc torbę popędziła do salonu.
- To na rękę. I nałóż na ranę. Zaraz się tobą zajmę, tylko spionizujemy tego eleganta - klękając na powrót przy Diego rzuciła Xairanie pakiet medi-żelu, a sama wyciągnęła dwie rolki szerokiego, elastycznego bandaża i zbliżyła się do mężczyzny - Muszę ściągnąć z ciebie tą porwaną marynarkę. Obwiążę ci tors ciasno bandażem, co usztywni korpus i nie będzie aż tak bolało, choć najchętniej nie ruszałabym cię wcale, ale musimy stąd wyjść. Masz uszkodzone kolano, więc rozejrzyj się za czymś, co będzie ci służyło jako kula. Rozumiesz mnie? - zajrzała mu w oczy, starając się delikatnie uwolnić jego rękę z rękawa marynarki.
Niezależnie od tego czy mężczyzna oponował czy nie, Tori zabrała się do działania, nawet czasami używając delikatnie siły by przytrzymać mężczyznę. Dwie rolki bandaża szybko zniknęły zamieniając się w zawinięty bezpośrednio na koszuli dla oszczędzenia czasu ciasny kaftan, usztywniający całą wysokość żeber Diego. Mógł ograniczać głębokość oddechów, ale był solidnie ciasny aby uniemożliwić ruch żeber i ryzyko przemieszczenia ich fragmentów - przemieszczenia, które mogłoby spowodować obrażenia narządów wewnętrznych lub perforację płuc, a wówczas stan Diego stałby się dużo bardziej poważny.
Gdy skończyła pomogła mu się podnieść, po czym odwróciła się do Xairany. Tori zerwała tymczasowy temblak i niezależnie, czy kobieta skończyła już aplikować swój medi-żel, w ruch poszedł drugi pakiet, którego zawartość została obficie nałożona na ranę i na złamaną rękę. Oderwana noga stołu okazała się bardzo przydatna by usztywnić złamaną rękę - kolejna rolka elastycznego bandaża przytwierdziła kawałek drewna do przedramienia Xairany zamieniając rękę od łokcia do dłoni w zwój materiału i pozostawiając na zewnątrz jedynie wystające palce. Ostatnim etapem była cięta rana.
- Ranę przydałoby się zszyć, ale nie mam do tego narzędzi - Spojrzała w twarz kobiecie - Chwilowo medi-żel i bandaż muszą wystarczyć. A potem załóż na powrót temblak i staraj się nie ruszać tą ręką.
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

30 lip 2021, o 18:36

To właśnie w takich momentach jak ten poznać można charakter człowieka. To cierpienie, niebezpieczeństwo, niedola odsłaniała prawdziwe oblicze ludzi. Maska konwenansów opadała, ukazując, czy to, co się za nią kryje jest piękne czy szpetne, mocne czy słabe. Co ujrzał u Meghan?
Mimo poważnych obrażeń, ból znosiła w stoickim spokoju i milczeniu. Krótkie, konkretne komunikaty, bez biadolenia czy łamania się. Nie, by od żołnierza Przymierza oczekiwał mniej, ale różnie bywało. Widział bohaterów i tchórzy, tych co w środku ognistej burzy tracili głowę i tych co ją zachowywali. W końcu byli tylko ludźmi.
Widział, jak sięga do podręcznego pakietu medycznego, z którego wyciągnęła tubkę z medi-żelem. Ulga wstąpiła w serce Karajeva, jak ciepło wojskowej grochówki wzmocnionej wkładką z wódki.
Była osłabiona, lecz nie prosiła go o zbędną pomoc. Sama chciała zaaplikować sobie specyfik, gdy ku jego zaskoczeniu porucznik odłożyła na bok lekarstwo. Zdumiał się głęboko, lecz uważniejszy rzut oka wystarczył by zorientował się w powodzie tej osobliwej reakcji Meghan.
Zamarł.
Gdyby jakimś cudem do sali wpadło dwunastu batariańskich terrorystów i otworzyło do nich ogień maszynowy, nie byłby zły. Tak jest na wojnie. Gdyby budynek, w którym byli zawaliłby im się na głowy, uszkodzony eksplozją, zrozumiałby. To efekt działań wojennych, musiał się z tym liczyć. To jednak...
Zagryzł zęby, linia żuchwy zarysowała mu się mocniej na twarzy, mimo gęstej brody ją osłaniającej. Codziennie miliony żołnierzy Przymierza pełniła służbę, ufając, że wielka machina wojenna, której są drobnym trybikiem działa jak należy. Nie kwestionują rozkazów, bo wiedzą, że są wydawane przez kompetentnych dowódców. Wierzą w zwycięstwo, bo ufają, że mają dokładne informacje od wywiadu, a ich wyposażenie ich nie zawiedzie w chwili próby.
A teraz...
Poczucie pewności, zaufania, wszystko to skalane niczym największe sacrum przez to, że zaopatrzeniowiec nie dopełnił obowiązków!
Był wściekły. Zacisnął pięści, grube postronki żył wstąpiły mu na wierzch skóry. Nie rzekł jednak ani słowa.
W swym wzburzeniu jednak zachował pewną czystość myśli. Istniały inne możliwości przecież. Porucznik Vasquez mogła hipotetycznie nie dopilnować z własnej winy zaopatrzenia medycznego, lecz wydało mu się to mało prawdopodobne. To błąd godny rekruta, nie doświadczonego oficera, zwłaszcza liniowego.
Sabotaż? To była niebezpieczna myśl, oznaczało bowiem, iż terroryści mieli swych ludzi w szeregach armii. Gdyby choć pogłoska o tym wyszłaby do szerszego grona żołnierzy... Całą machina mogłaby runąć. Mimo wszystko bardziej prawdopodobna była fuszerka logistyka.
Meghan, mimo tragicznego zrządzenia losu, zachowała spokój.
Sierżant Karajev przytaknął jej tylko, gdy zwróciła się do niego. W głowie jego dominowała myśl, w ilu miejscach złamie nogę zaopatrzeniowca, który wykazał się taką fuszerką.
Wstał, odwracając się w kierunku technika znów sięgnął do omni, sprawdzając, czy uda mu się nawiązać połączenie.
- Tu sierżant Viktor Karajev, Orle Gniazdo, słyszycie mnie? Odbiór- rzucił do swego urządzenia, nie wiedząc czy coś to da.
Nie czekał jednak na odzew bezczynnie. Obrzucił wzrokiem martwego turianina. Być może żył chwilę po wybuchu, a śmierć nadeszła, gdyż nikt mu nie udzielił pomocy. Jednak liczba poszkodowanych przekraczała możliwości szybkiego zaopatrzenia tego prowizorycznego, jednoosobowego zespołu ratunkowego, co spełniało kryterium zdarzenia masowego. Viktor musiał wybierać.
Nie był on trudny. Oficer, żołnierz, przełożony, operator linii C, a z drugiej strony sklepikarz. Choć gdyby mógł, wolał uratować ich oboje.
- Cywilu!- zawołał do technika, który zdawał się być nieporuszony ich sprawą- Potrzebujemy medi-żelu. Jeśli masz jakikolwiek przy sobie i nie wykrwawiasz się właśnie, rekwirujemy go. Oczywiście potem otrzymasz pełną rekompensatę od armii Przymierza.
Nie czekając na reakcję technika, przeszukał zwłoki turianina, licząc, że być może tam coś znajdzie.
Był sam. Nie miał przy sobie swych braci, a jedyna siostra była zdana na jego pomoc. Dowództwo milczało.
Cisza. Zgrzyt metalu, ciche pękanie szkła.
Napięcie wiszące w powietrzu.
Był sam.
Starał się o tym nie myśleć.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

30 lip 2021, o 20:33

Steknął mimowolnie kiedy ciężar przygniatający jego ciało wreszcie z niego ustąpił. Chciał nabrać głębiej powietrzna, odruchowo, ale okazało się to praktycznie niemożliwe, z bólu jedynie wybałuszył oczy i ponownie jęknął.
Chciał się ponieść, usiąść, przecież nie mogło mu nic być. Był Diego Rodriguezem, jeszcze nie pora na to aby pozbawiać świata tak znamienitej osobowości jak on, nie można umierać. Nie wolno! Tori momentalnie sprowadziła go do parteru, w każdej innej sytuacji pewnie by zaprotestował ale teraz wszystko wskazywało na to, że jeśli jej nie posłucha to wcale lepiej nie będzie. Był na łasce innych, postronnych, obcych osób, a to go w tym wszystkim drażniło najbardziej. Brak kontroli nad sytuacją.
- Leżę przecież - mruknął tylko nie ukrywając niezadowolenia ze swojego położenia. Bolała go każda cząsteczka ciała. - Czy ja umieram?
Był bliski paniki, z trudem przychodziło mu nabieranie i wydychanie powietrza. Wypowiadanie słów też nie było zbyt komfortowe.
- Chcę do szpitala. Należy mi się najlepsza medyczna opieka, a nie prowizoryczne rozwiązania. Nie macie tu do cholery służb ratunkowych? - praktycznie każde słowo cedził przez zęby, robiąc długie przerwy między kolejnymi wypowiadanymi wyrazami. Być może ktoś inny w tej sytuacji byłby wdzięczny za pomoc asari, w końcu robiła co mogła aby zapewnić im chociaż minimum opieki medycznej, ale nawet w obliczu śmierci (albo właśnie teraz bardziej) Diego bywał... cóż, specyficzny.
Dopiero kiedy Te'eria oznajmiła że jest lekarzem przestał marudzić i w ciszy dał się opatrzeć do końca.
- Dziękuję - powiedział cicho na koniec i zaczął się rozglądać za czymś, co mogło nadać się na tymczasowe podparcie. Miał nadzieję coś znaleźć w innym wypadku któraś z nich będzie musiała mu pomóc w poruszaniu się. Zobaczył jak stolik powoli odjeżdża i zrozumiał w jednej chwili jak bardzo mają teraz przewalone.
- Pośpieszmy się, błagam. Jestem za młody i zbyt przystojny żeby umierać.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12215
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

31 lip 2021, o 21:42

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12215
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

1 sie 2021, o 11:22

Tu sierżant Viktor Karajev, Orle Gniazdo, słyszycie mnie? Odbiór. Odbiór... Odbiór...


Odbiór...



Sierżant usłyszał swój własny głos. I nie tylko on. Próba nawiązania połączenia z dowództwem Przymierza Układów, poszła w eter, nadana przez wszystkie głośniki - te radiowe, jak i podczepione pod holoreklamy - w całym Okręgu. Usłyszeli go wszyscy. Bez wyjątku. A mimo to, nikt nie odpowiedział. Pomoc również nie nadeszła. Ktokolwiek za tym stał - tym, jak i właściwie to każdym zdarzeniem nie zapominając o eksplozji - bawił się ludźmi i innymi rasami zamkniętymi w potrzasku. Katował ich psychikę, próbował wmówić, w jakim beznadziejnym są położeniu. Na ten moment, naprawdę skutecznie.
Tarczansky nie odrywał wzroku od przepaści. Pozostał głuchy na słowa Viktora, jego argumenty, jak i żądania. Miał pusty wzrok, a pustka przed nim uśmiechała się kusząco. Wyciągała do Matthewa swoje ręce, obiecywała rozkosz i cielesne spełnienie. Mechatronik, zawisł nad przepaścią na granicy jawy i snu. Nie odróżniał co rzeczywiste, od tego jak bawił się nim podatny na szeptane na ucho sugestie umysł.
Był bezbronny, Viktor mógł zabrać mu cały osprzęt, lecz zdecydował się przeszukać turianina. Przy sobie, martwy właściciel sklepu miał jedną, nienapoczętą tubkę medi-żelu. Reszta, być może znajdowała się w apteczce na zapleczu, do której musiałby się mężczyzna przekopywać. Jedna jednak wystarczyła, aby zaaplikować ją Vazques. Grubą warstwę, skóra wchłonęła w mgnieniu oka. Meghan czuła, jak jej własny umysł stacje się bardziej klarowny, a ból ustępuje. Rany zasklepiały się, pokryte syntetyczną skórą, pod którą ta prawdziwa i właściwa nadbudowywała się o wiele szybciej. Mogła usiąść - w końcu - z niewielką pomocą sierżanta. Spojrzeć na zrujnowany sklep, pobojowisko na zewnątrz i pochylający się jakby dźwigał wielki ciężar budynek mieszkalny przed sobą. Stłumione krzyki ludzi, dochodziły ze środka. Nieznane nikomu hieroglify, oplatały go jak bluszcz. Wszystkie drzwi były zamknięte, odcięte od dostępu, a cywile uwięzieni oraz czekający na rzeź, której lada moment dwójka żołnierzy Przymierza stanie się świadkiem i to z miejsca w pierwszym rzędzie.

Świadomość, że coś było zdecydowanie nie tak, miała cała trójka - stojąc, czy leząc jak to było w przypadku Rodrigueza, ponieważ asari była stanowcza i nie pozwoliła mężczyźnie się ruszyć, czuło się tę nierówność i odchylenie ku prawej stronie. Kolejne krzesła, zjechały w kąt pomieszczenia, kontynuując tę przeraźliwą dla uszu arie zagłady. Ktoś nie wytrzymał. Rzucił się z okna, ginąc na miejscu na skutek uderzenia o ziemię. Inni, poważnie zastanawiali się nad wzięciem sprawy w swoje ręce i zakończenie jej tak samo - na własnych warunkach.
W apteczce, którą dopadła Tori, znajdowało się wszystko to, co powinno. Podstawowy pakiet opieki nad komandoskami, pozwolił jej działać. Postawiła Rodrigueza ubranego w jakże gustowny, ale kompletnie nie twarzowy kaftan z bandaży na nogi, z kolei Xairianie usztywniła złamaną rękę, minimalizując ryzyka przemieszczenia. W innych okolicznościach, gdyby sufit nie walił im się na głowę, mogłaby pokusić się o nastawienie kości, tymczasem jednak zdać się musiała na prowizoryczny temblak. Gdy obwiązywała wcześniej wysmarowaną warstwą medi-żelu rękę najemniczki, nie mogła oprzeć się wrażeniu, iż znów jest na froncie.
Otrzeźwienie przyszło szybciej, niż mogła byłoby się tego spodziewać. Musieli uskoczyć przed półką na książki, droga do wyjścia stawała się coraz bardziej zagracona przez sprzęty domowego użytku. Wśród tego całego bałaganu, Rodriguez wypatrzył parasol, hokery, od których przy odrobinie siły, ale na pewno nie własnej, mógłby wyłamać nogi i na nich się wspierać, a także ozdobny rapier. Musiał pełnić funkcję dekoracyjną dla kogoś, kto zaintrygowany był historią ludzki sprzed wieków, długo nim pierwszy człowiek stanął na Księżycu.
Kontrolka przy drzwiach, odmawiała dostępu. Alternatywna droga rzuciła się w oczy Xairianie - gdyby odgruzować ścianę w łazience, mogliby przedostać się do mieszkania obok i tak liczyć na swoje szczęście. Pytanie, jak długo będą walczyć z tym, co zasłaniało wyżłobione w betonie przejście i czy faktycznie, w tamtym mieszkaniu zdziałają więcej, niż tutaj?

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12215
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

1 sie 2021, o 15:20

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Tori Te’eria
Awatar użytkownika
Narrator
Posty: 416
Rejestracja: 15 sie 2016, o 21:18
Miano: Tori Te'eria
Wiek: 163
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Lekarz
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 10.880
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

7 sie 2021, o 18:07

- Przykro mi, ale w chwili obecnej jesteście skazani na najlepszą bo jedyną lekarkę w okolicy. Niestety, nie pracuję na urazówce więc musicie mi wybaczyć tą prowizorkę... - skomentowała wcześniejszą wypowiedź Diego i obrzuciła obandażowaną rękę Xairany jeszcze jednym, krytycznym spojrzeniem po czym potrząsnęła głową z westchnięciem, niezbyt zadowolona z ostatecznego efektu. Po raz kolejny tego poranka pożałowała, że nie znajdują się tuż przed wejściem do Huerty - byłaby zdecydowanie bardziej spokojna mogąc odtransportować oboje ludzkich pacjentów pod opiekę kogoś ze zdecydowanie lepszym i większym zapleczem medycznym, jednak na ten luksus na razie nie miała co liczyć. Przez chwilę nasłuchiwała, czy nie usłyszy syren nadlatujących pojazdów medyków, SOC, służb technicznych czy jakichkolwiek dźwięków świadczących o zbliżającej się pomocy, ale nic nie świadczyło o tym, że cokolwiek takiego miałoby się wkrótce stać. Jak na razie byli zdani tylko na siebie.
Odwróciła się do Diego i spróbowała się uspokajająco uśmiechnąć - mimo strachu i zdenerwowania szarpiących jej serce, musiała przynajmniej starać się zachować profesjonalnie. Na panikę przyjdzie czas później, teraz trzeba się skupić na sobie.
- Z tym “przystojnym” to nie szarżuj za mocno... Jakbyś w takim stanie wczoraj w kubie się pojawił to bądź pewien, że tym razem bym cię nie wyrywała. Znalazłeś coś co może posłużyć jako kula albo laska? Nie uśmiecha mi się nosić cię na barana gdy... - przerwała gwałtownie słysząc kolejne szurające dźwięki i uderzenie czegoś spadającego na ziemię w sypialni. Kanapa stojąca nieopodal powoli zaczęła się zsuwać w kierunku okna, z półki posypały się książki a po chwili i ona sama przechyliła się niebezpiecznie i runęła, uderzając w ziemię i sypiąc wokół szczątkami szklanych półek.
- Na Athame... - Tori uskoczyła w ostatniej chwili przed szklanymi odłamkami i potknęła się o fragment betonowego gruzu, z trudem łapiąc równowagę w niebezpiecznej bliskości pozbawionego szyb okna i ziejącej za nim przepaści. Rozszerzonymi ze strachu oczyma spojrzała w przepaść widoczną za oknem obejmując szybkim spojrzeniem dziurę po eksplozji i ogrom zniszczeń wokół i obiecała sobie solennie, że więcej tego nie zrobi. Wycofała się i spojrzała na oboje ludzi.
- Wynośmy się stąd. A jeśli chcesz się dalej kłócić o to kto jest prawowitym właścicielem tego mieszkania to proszę bardzo, jest twoje - skinęła do Xairany, po czym spojrzała na drzwi, wciąż świecące czerwienią zablokowanej kontrolki zamka - A jako właścicielka bądź łaskawa i wypuść mnie... nas... Masz jakiś pomysł jak stąd wyjść?
*** ARMOR *** VOICE *** FORMAL *** PARTY ***
ObrazekObrazek
Statystyki dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

7 sie 2021, o 22:39

I wtedy rozbrzmiało echo.
Jego własny głos, ton wzywający o pomoc, intencja zdeformowana w szyderczą kpinę. Choć przez głośniki słyszał siebie, to terroryści właśnie przemawiali do niego.
Jesteś sam. Nie dasz rady. Nie uratujesz nikogo.
A gdy głos przebrzmiał już pośród pokruszonego betonu, potłuczonego szkła i powykręcanej stali, Karajev zrozumiał, że właśnie dostaje lekcję.
Wdech... raz... dwa... trzy... wydech.
- Musimy wyjść pani porucznik- rzucił gardłowo, czuł bowiem jak kurz aż go zatyka- Wyjdźmy na zewnątrz. Wróg uniemożliwia nam korzystanie z zaawansowanej technologii, musimy polegać więc na low-tech.
Podał jej dłoń. Wiedział, że nie da się wynieść chwytem ratowniczym, że będzie wolała przekuśtykać trasę. Znał ją krótko, lecz umiał to poznać, w jej ruchach, gestach.
Pomógł jej wstać, zaoferował ramię jako wsparcie. Starał się przy tym nie okazać, że sam nieco utyka.
Wyszli.
Nie było już zamknięte. Celowe działanie czy zrządzenie losu?
Trwoga i bezsilność.
To chcieli wzbudzić terroryści. Czy to atakiem hakerskim, bombą, bronią chemiczną... Modus operandi mógł się różnić, ale cel był ten sam. Karajev ujrzał trwogę i bezsilność, przeszyła go na wskroś gdy tylko wyszli na zewnątrz.
Niczym śmiertelnie raniony tytan z mitów zapomnianej ery, budynek mieszkalny naprzeciw sklepu w którym byli pochylał się ciężko. Oczy sierżanta z przerażeniem łowiły ruch wielkiej ilości sylwetek miotających się z panice wewnątrz budynku.
Nie uratujesz ich wszystkich.
Głos w jego głowie wydawał się mu obcy, nieludzki, niemal metaliczny w brzmieniu.
Ilu ludzi już zginęło na twojej służbie?
Poczuł, jak zakręciło mu się w głowie, przysiadł ciężko na betonie. Przed oczami mignął mu obraz, wnętrze transportera. Pojazd trząsł się, wzlatując na zimnych, górskich prądach powietrza, zabierając go na orbitę. Jego i pozostałych. Lecz tylko Viktor siedział na ławie. Reszta spoczywała w blaszanych trumnach, przykrytych flagą Przymierza.
Ilu jeszcze?
Wdech... raz... dwa... trzy... wydech.
Działaj.
- Low-tech- rzucił pod nosem tylko, rzucając bezwiednie okiem na Cain- Jeśli ma pani flary, pora ich użyć.
Sam wyciągnął latarkę. Trzy krótkie sygnały, trzy długie, potem znów krótkie.
Gdyby żył, Samuel Finley Breese Morse zapewne byłby dumny, że po trzystu latach wciąż używa się jego alfabetu.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Xairana
Awatar użytkownika
Posty: 84
Rejestracja: 7 mar 2018, o 02:39
Miano: Xairana Leilani
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik, Płatny Morderca
Lokalizacja: -
Kredyty: 16.250
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

8 sie 2021, o 03:28

Cóż co by nie mówić ton Tori nie pozostawiał wątpliwości, że faktycznie była lekarką. Małe i chyba jedyne szczęście w tym całym nieszczęściu. Nie ma to jak patrzeć na pozytywne strony. Ponieważ Xairana nie należała do panienek, które wyją i lamentują z bólu, po prostu zagryzła zęby i starała się nie ruszać ręką na prowizorycznym temblaku.
-Nie mam zamiaru narzekać...zawsze mogłabyś być na przykład pieprzonym mechanikiem, to bym nam duzo mniej pomogło. rzuciła nieco obolałym głosem, siląc się na humor, który zawsze był jej metodą obronną.
Wiadomo było, że zdecydowanie przyda się pomoc medyczna przy użyciu profesjonalnego sprzętu, jednak na razie musieli się cieszyć tym co jest. Dlatego też bez słowa poddała się czynnościom Tori, widać było, że jej ręce były sprawne, wykonywała również wszystkie jej polecenia, nie miała zamiaru się wymądrzać tam gdzie nie miała pojęcia, ani utrudniać jej pracy, tym bardziej, że raczej szybciej niż później powinni stąd spieprzać.
Usztywniona ręka przestała nieco boleć, tak samo jaki jej rozcięty bok po nałożeniu medi-żelu. Chyba została opatrzona tak jak można było najlepiej w tej sytuacji. Pozostała druga w kolejności najważniejsza sprawa czyli po prostu wydostanie się stąd. Szczególnie jak patrzyło się przez okno na ziejącą na zewnątrz przepaść.
-Mmm teraz mi oferujesz mieszkanie, kiedy wszystkie szklanki się potłukły i nie ma z czego pić, a z okna widać niezbyt seksowny widok? rzuciła, po czym przeniosła spojrzenie na zamek.
-Mam tylko jeden i nawet nie wiem czy on jest dobry powiedziała po czym zrobiła coś co przychodziło jej całkiem naturalnie czyli posłała biotyczny rzut w kierunku zamka, tak aby fala uderzeniowa go wyłamała.
ObrazekObrazek
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Przestrzeń Okręgu Zakera

9 sie 2021, o 10:35

Kiedy wreszcie mógł wstać, co i tak było dość kłopotliwe rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, co pomoże mu w miarę o własnych siłach uciec z morderczego mieszkania, w którym jeszcze chwilę wcześniej było całkiem przyjemnie. W oko od razu wpadły mu wysokie hookery, z których nogi nadawały się na prowizoryczną kulę. Nie był to szczyt marzeń, ale zawsze lepsze to niż nic.
- Mogłaby któraś z was pomóc? - nie czuł się komfortowo z faktem, że kogokolwiek musi prosić o pomoc, ale jeśli w grę wchodziło jego własne życie nie miał trochę wyjścia. Po chwili już Rodriguez mógł się oprzeć na kawałku metalu i w zasadzie wydarzyło się to w dobrym momencie, gdyż całe mieszkanie zaczęło się niebezpiecznie osuwać. Diego walczył nie dość, że z własnym bólem, to również z morderczą grawitacją. - Co to jest? Atak terrorystyczny?
Sprawdził jeszcze dwa razy stabilność własnego ciała podpieranego przez kulę. Metalowa konstrukcja wbijała mu się w pachę niemiłosiernie, co sprawiało dodatkowy dyskomfort. Trochę ponarzekał pod nosem, jak to Diego, ale nie wyraził niezadowolenia na głos.
- Chyba, jednak nie będziesz mnie musiała nosić - odezwał się do Tori wysilając się na niezobowiązujący uśmiech. Każdy krok sprawiał mu ogromny ból, więc krzywił się przy poruszaniu. - Cholera, jasna.
Sytuacja była patowa. Musieli się jakoś stąd wydostać. Diego stanął w bezpiecznej odległości od Xairany, która ewidentnie chciała teraz dostać się do mieszkania obok i w ten sposób utorować im drogę ucieczki. W tym stanie nie był jakoś szczególnie pomocny, ale nie oszukujmy się, gdyby nie fakt, że mieszkanie Tori groziło upadkiem w nicość Cytadeli, to Rodriguez siedziałby teraz na kanapie sącząc drinka i czekając na ratunek.
- Mamy jakiś plan? Nie wiadomo jak wygląda reszta tej cholernej stacji, dokąd uciekamy? Skąd pewność, że za rogiem, ktoś nas nie zastrzeli?
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"

Wróć do „Okręg Zakera”