Sam Matt był zaskoczony, jak poważnie podszedł do tego tematu. Mógł to obrócić w żart, rozbroić Radną swoją tajną bronią. Uprościć to. Przynajmniej spróbować, żeby tak się wydawało. Niestety, dla inżyniera to było bardzo trudne. Trudniejsze, niż mu się wydawało, bo choćby chciał to zamienić w błahostkę...To nie potrafił. A można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nie chciał.
Obserwował Iris ze swojego miejsca, starając się nie wykonywać przy tym żadnych gwałtownych ruchów. Nie chciał, by jego intencje zostały przez nią źle odebrane. Przede wszystkim nie chciał być odebrany za nachalnego. To zresztą była ostatnia rzecz, o którą można było go posądzić.
-Taaa...Przyda się.-Odrzekł Radnej, gdy ta napełniła jego kieliszek, jednak...Chwilę później odebrało chęci do picia. Zbyt wiele razy podchodził do spraw poważnych w podobnym stanie. To pozornie ograniczało jego odpowiedzialność za jego czyny, a teraz chciał wziąć wszystko na klatę. Jak prawdziwy mężczyzna, którym starał się być...Z marnym skutkiem zresztą. Nie wiedząc czemu, pomyślał teraz o swoim byłej żonie i córce. Chyba próbował znaleźć jakieś podobieństwa, uświadomić sobie, że brnięcie w to wcale nie jest najlepszym pomysłem, ale...Nie dawał rady. Nawet jeśli historia miałaby się powtórzyć, to miał zamiar spróbować, wychodząc z założenia, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Chwycił za kieliszek, obracając go chwilę w dłoni, obserwując przezroczystą zawartość, by zaraz odłożyć go na stół. Jej pytanie, dość poważne zmusiło go do pewnych rozmyślań. Było to trudne zagadnienie, ale nie było rzeczy, których nie można było przeskoczyć dla dobra ogółu. Przecież kompromis to podstawa, prawda?-Jakby nie patrzeć. Będę zawsze tam gdzie Ty.-Stwierdził, nieco luźniejszym tonem. Podświadomie chciał rozluźnić tą napiętą jak struna atmosferę. Podparł się znów o kolana i spojrzał na Fel, z lekkim uśmiechem.-Przecież jestem oficerem na Twoim statku, nie?-Odparł. To było dość oczywiste, wszak sama podpisała wszystkie stosowne dokumenty związane z jego zmianą stanowiska. Co prawda, mógł dostać inne przydziały, może nawet by się na nie skusił, ale tylko po to, by zachować odpowiedni dystans, choć wiedział, że będzie to trudne.-To wszystko da się znieść, no problemo. Nawet garniak. Pewnie będę marudził, ale może do tego przywyknę. A co do zmowy milczenia...To Ty też paru rzeczy o Venus nie wiesz, więc...W tej kwestii też jesteśmy kwita. Ale mam jeden warunek. Żadnych bankietów w trakcie play-off. Ok?-Parsknął cicho, mając nadzieję, że jego optymistyczne podejście do tematu trochę ją rozluźni. Ba, nawet i jego, bo jakby nie patrzeć...Słowa w tej sytuacji, wypuszczone w tym tonie, sprawiały mu ogromną trudność.