Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Hotel "Royal Penthouse"

26 paź 2022, o 15:47

Rodriguez uśmiechnął się pod nosem. Musiał przyznać, że w takich chwilach Iris dokładnie wpisywała się w jego wyobrażenia, o idealnej kobiecie. Cięty dowcip z pięknych ust sprawił, że Diego kiwnął głową z uznaniem znad lampki wina.
- Masz rację - powiedział czując w duchu skruchę, że mógłby w jakikolwiek sposób być zagrożony. Ponadto radna miała rację też w kwestii tego, że nie był przetrzymywany siłą. Zamilkł na moment pozwalając aby podano kolejną potrawę i kiedy tylko zostali znów sami z Basset pochylił się nad stołem.
- Posłuchaj Iris, nie będę zgrywać bohatera, którym nigdy nie byłem - zebrał się w końcu na odwagę. Nie mógł dłużej uciekać i udawać, że przecież nic się nie stało. Owszem, mógł mieszkać razem z Iris, planować budowę domku z białym płotkiem i szczeniaczkiem labradora biegającym po podwórku. Mógł zmienić własne życie o sto osiemdziesiąt stopni, bo przecież w końcu miał okazję i zupełnie czyste konto. Mógł odbudować swoją pozycję i sławę na zupełnie innym fundamencie niż do tej pory, dlaczego miałby z tego nie skorzystać? Po co miał kurczowo się trzymać wizji bycia bad boyem do końca życia? Wystarczyło jedynie przewartościować swoje ideały, wyznać grzechy przed samym sobą i wreszcie z tym wszystkim skończyć. Zacząć od zera. - Wiem, że uważasz, że z terrorystami się nie negocjuje, udowodniłaś to doskonale na Empyreusie.
Odłożył widelec i wyciągnął dłoń w stronę Iris, zdawał sobie sprawę, że sytuacja nie była prosta również dla niej. Mogła grać zrównoważoną panią polityk o chłodnym podejściu do sprawy, ale na miłość boską na pewno była też człowiekiem. Rodriguez bał się Iluzji i bał się tego, co ten człowiek może z nim zrobić. Co może zrobić z nimi i z tym co Rodriguez miał wreszcie przy sobie, a do czego nie przyznawał się przed samym sobą.
- Jeśli oddając mnie możesz uratować kogoś wartościowego, kogoś, kto może znaczy więcej i jest, nie wiem, pierwszym asem wywiadu, to może warto to przemyśleć? - spojrzał w jej oczy, próbując cokolwiek z nich wyczytać. Z tych oczu, które już tyle razy widział i w których mógłby się zatopić tylko po to, by wreszcie to wszystko się skończyło.
Gdy drzwi ponownie się otworzyły, Diego odsunął się od Iris i poprawił na miejscu pozwalając się obsłużyć. Podziękował, pochwalił szefa kuchni oraz wino, oddał cześć wszystkim tym nieważnym w tym momencie rytuałom kolacyjnym i kiedy drzwi się zamknęły przeniósł wzrok na Basset i skupił się na niej wyczekująco.
Po słowach które padły miał wrażenie, że cała kolacja podeszła mu do gardła, a wnętrzności wywaliło mu na drugą stronę. Świat nagle stanął w miejscu i absolutnie wszystko przestało się liczyć.
Prawdą było, że Diego nie przywiązywał wagi zazwyczaj do ludzkiego życia, a przynajmniej nie przedkładał go ponad swoje własne. Ludzi, na których naprawdę mu zależało mógł policzyć na palcach jednej ręki i w zasadzie to liczenie zapewne zakończyłoby się na dwóch. Jedna siedziała z nim teraz tutaj przy stole, a druga... Druga była w rękach Człowieka Iluzji. Zanim jego myśli z powrotem powróciły na miejsce, a Diego ponownie mógł znaleźć się w swoim własnym umyśle zdając sobie sprawę gdzie jest, minęła spora chwila. Panika, która pojawiła się teraz na jego twarzy była tak bardzo widoczna, że nawet nie próbował jej ukryć.
- On ją zabije - powiedział wreszcie, chociaż miał wrażenie, że głos nie wydobywa się z niego, a słowa wypowiada ktoś inny. - Ja nie mogę... Ona nie...
Słowa plątały mu się w ustach, miał ochotę wstać i wybiec. Spojrzał na Anyę.
- Czy mogłabyś nas zostawić? - przeniósł błagalny wzrok na Iris. Chciał z nią zostać sam, musieli to przedyskutować, ale Diego nie chciał robić tego przy świadkach. - Niech nikt nam nie przeszkadza.
Iris była dla niego ostatnią ostoją spokoju, nadziei i ratunku. I potrzebował jej teraz.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hotel "Royal Penthouse"

27 paź 2022, o 13:18

Z zaciśniętymi w wąska kreskę ustami wysłuchała, co Rodriguez miał do powiedzenia. Poniekąd, sprawa dotyczyła jego osoby, nie mniej, bez względu na to, co Diego myślał i chciałby, aby zrobiła, decyzję i tak podejmie sama. Bez skrupułów. Grubą kreską oddzielała uczucia od spraw zawodowych. Iluzja próbował zmusić ją do wyjątku, zachowania się irracjonalnie, dopuszczenie głosu serca, kiedy mówić powinien tylko i wyłącznie rozsądek. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że to wszystko dedykowane jest jej. Bez dwóch zdań, powinna oklaskami nagrodzić aktorów grających pierwsze skrzypce, wypadli naprawdę przekonywująco. Udało im się wzbudzić skrajne emocje, zmusić, że nie była w stanie myśleć o nikim i niczym innym.
Westchnęła, odkładając widelczyk na talerz.
- Mówisz, że wiesz jakie mam zdanie na temat terrorystów i od razu sugerujesz, że powinnam tym razem postąpić inaczej. Dlaczego? - spytała, lecz nie oczekiwała odpowiedzi. Nie miała ona znaczenia. Cokolwiek by teraz nie powiedział, nie zmieniłby przekonań Iris. Była człowiekiem. Z krwi i kości. Ze słabościami, emocjami, wewnętrznymi rozterkami. Jak każdy. Ale była też Radną. Nie od wczoraj. Podejmowała wiele, trudnych decyzji. Ważniejszych i poważniejszych, niż życie jednego z agentów Cerberusa. Musiała się nauczyć z tym żyć. Gdyby nadal podchodziła do wagi podejmowanych decyzji emocjonalnie, już dawno by oszalała.
- Nie widzisz tego, że zachowujesz się i myślisz dokładnie tak, jak oni by tego chcieli? Zastanów się przez chwilę. Dobór słów, forma przekazu, domysły... To jest starannie zaplanowane i wyreżyserowane. A Ty teraz mówisz dokładnie to, co oni założyli, że powiesz. Znają Cię lepiej, niż Ci się wydaje, Diego - podsumowała, podając mu swoją dłoń. Doceniała troskę, nadal jednak nie widziała tutaj miejsca na dylemat moralny. Nie będzie pertraktować z Cerberusem. Wymieniać człowiek za człowieka. Decydować, czyje życie jest ważniejsze, a wolność cenniejsza. Zresztą, jakakolwiek sugestia, że mogłaby ich wysłuchać, od razu dałaby im podstawy sądzić, że jednak Rodriguez jest tutaj na specjalnych zasadach. Chroniony nie tylko przez nią, ale także tym, kim była. Miała szersze spojrzenie na sprawę. Myślała przyszłościowo, chciała uniknąć konsekwencji, których mogliby sobie darować.
Skinęła kelnerowi, aby ten zabrał niedojedzony przystawkę. Kolejne danie, pachniało apetycznie. Nie zdążyła jednak spróbować, gdyż Basset przeszła do sedna. Reakcja mężczyzny przerosła jej najśmielsze oczekiwania. Zacisnęła mocniej palce, chcąc przywołać odpływające we własne, paniczne i zgubne myśli Rodrigueza. Stanowczo, pokierowała jego głową na swoją osobę. Aby spojrzał na nią. Nie gdzieś obok. Ponad.
- Być może - odparła. Nie chciała kłamać. Prawdopodobieństwo, że Nicole była straconym zakładnikiem było zbyt duże, aby sądzić, że mogłoby być inaczej.
I jeśli miała być szczera, sama zgotowała sobie taki los. Tego jednak nie powiedziała. Nie na głos. Nie Rodriguezowi. W tej chwili wyglądał jak ktoś, kto potrzebuje schować się w jej ramionach i usłyszeć, że wszystko będzie dobrze. Była więc łagodniejsza w słowach, choć nie unikała prawdy. Lepiej, aby usłyszał to od niej.
- To Cerberus, Diego. Byłeś z nimi. Wiedziałeś, w jaką wchodzisz organizacje. Jakie mają metody, jak działają. Może nie osobiście, ale pośrednio na pewno przyczyniłeś się do tego, że osiągali cel, którego pożądali. Nicole również dla nich pracowała. To terroryści. Zabiją ją, zabiją Ciebie. Nawet, gdybyś gotów był iść z nimi na układ - dodała, zerkając ponad ramię na Basset. Nie była przekonana, aby jej asystentka w tym momencie wychodziła. Diego jednak naciskał, ustąpiła więc, dając Anyi gestami do zrozumienia, aby nie oddalała się zbytnio.
Milczała w oczekiwaniu, aż nie zostaną sami. I zanim Rodroguez wszedł jej w słowo, podniosła rękę, uciszając go.
- Nie proś mnie o nic, czego nie mogę zrobić.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Hotel "Royal Penthouse"

28 paź 2022, o 14:50

Kiedy wreszcie doszedł do siebie i zrozumiał, że cała ta panika nie tylko źle wygląda ale również sprawia, że przestaje myśleć racjonalnie, odetchnął głęboki i poczekał, aż Basset opuści pomieszczenie.
Wstał przeszedł parę kroków i stanął obok Iris. Przez chwilę nie wiedział co ma powiedzieć, ale wszystkie jej słowa, które wypowiedziała wcześniej zaczęły po pierwsze do niego docierać, a po drugie nabierać sensu. Poczuł się jakby mówiła mu o nawarzonym piwie, które teraz należy wypić. No cóż, poniekąd była do szorstka ale szczera prawda.
- Masz rację - powiedział wreszcie, kręcąc głową z rezygnacją. Nie mógł zrozumieć dlaczego Iris nie jest po jego stronie, jednak musiał przyznać, że szanuje ją za profesjonalizm i podejście do sytuacji. W tym momencie do głowy przyszły mu dwa rozwiązania, jedno bardziej szalone od drugiego. - Musisz zrozumieć, że nigdy na nikim mi nie zależało. Żyłem własnym życiem korzystając z niego ile się dało. Kiedy trzeba było być bezwzględnym, to taki byłem. Na sumieniu mam mnóstwo ludzkich żyć, chociaż sam ich nie odebrałem.
Odwrócił się do niej plecami. Po tym wszystkim co przeszedł, przez co przejść pozwoliła mu radna razem ze sobą, wiedział, że szczerość jej się po prostu należy. Wreszcie odarty ze wszystkiego Diego Rodriguez mógł opuścić mury, które wokół siebie budował przez ponad trzydzieści lat.
- Zrobiłem w życiu dużo złych rzeczy, na których budowałem swoje nazwisko. Potem przyszła jednak pora na inwestowanie z pobudek altruistycznych na co wpływ miało bezpośrednio moje dzieciństwo - powiedział i odwrócił się w stronę radnej. - Nie wybaczę sobie jeśli ze względu na mnie Nicole umrze, zależy mi jedynie na tobie i na niej. Traktuję was jak rodzinę, której nigdy nie miałem. Pozwoliłaś mi przeczekać i schronić się na Cytadeli, co według ciebie mam zrobić z tą informacją? Mam ją tak po prostu zostawić Iluzji?
Gdyby miał pozycję i środki, którymi dysponował do tej pory, pewnie byłby w stanie odbić Nicole albo chociaż spróbować. Nie mógłby sobie zarzucić, że nie spróbował wszystkiego, teraz jednak nie miał takiej mozliwości.
- Iris - zaczął, ale słowa nie chciały mu przejść przez gardło. - Nie mogę tu siedzieć bezczynnie. Chciałbym zacząć nowe życie bez tamtej przeszłości. Z tobą, tutaj, na Ziemi, gdziekolwiek, ale mając na sumieniu Nicole... nigdy sobie tego nie wybaczę.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hotel "Royal Penthouse"

30 paź 2022, o 18:58

W chwilach takich, jak ta, należało się cieszyć, iż człowiek nie posiadał jeszcze umiejętności czytania w myślach. W przeciwnym razie, Iris powinna wstać, obrócić się napięcie i wyjść nawet nie siląc się na jakiekolwiek słowa. Starała się być wyrozumiała. Wejść w skórę Rodrigueza. Nie oczekiwała, że tak po prostu, z dnia na dzień będzie dawnym sobą. To zrozumiałe, że musiał się pozbierać. Wspierała go w tym, puszczała płazem niektóre zachowania, bądź komentarze z uwagi na nową rzeczywistość, w której nie potrafił się do końca odnaleźć. Zagryzała zęby, powtarzając sobie, że to przecież chwilowe. Do momentu znalezienia sensownego wyjścia z patowego położenia. Tym bardziej nie potrafiła znaleźć wytłumaczenia, skąd ten kolejny policzek wymierzony jej przez Diega. Nie była po jego stronie? Naprawdę tak myślał? Był aż tak ślepy, nie widząc nic i nikogo poza własną rozpaczą, że nie dostrzegał, jak w ciągu ostatnich kilku dni naginała wiele własnych zasad oraz przekonań, byle tylko mógł zapomnieć i oderwać myśli? Nie chciała tak o nim - o nich - myśleć, lecz prawda była bezlitosna. Stał się jej kulą u nogi. Kiedy galaktyka wydawała się tylko czekać na kolejne załamanie poważniejsze w skutkach niż zamach na Cytadeli, a Rada powinna być silna oraz niezachwiana jak nigdy, a ona uciekała myślami do siedzącego w apartamencie Rodrigueza zamiast skupić się w pełni na swoich obowiązkach.
Nie widziała w jego oczach szansy na to, że w najbliższym czasie cokolwiek się zmieni. Nie po tym, kiedy zaczął mówić o Nicole. Zagryzła od środka policzki, obserwując go. Stał obok. Z rękoma opartymi na jej krześle. Przyglądała mu się uważniej rejestrując najmniejsze detale, kiedy wypluwał chaotyczne zdania, oczekując, że Fel jest nie tylko Radną, ale i cudotwórcą. Gdyby w rzeczywistości tak było, galaktyka nie mierzyłaby się z kryzysem, problemami logistycznymi, brakiem środków dla wielu kolonii.
- Czego oczekujesz, Diego? - powtórzyła, niewzruszona obietnicą wspaniałego, wspólnego najwyraźniej tylko w jego sformułowaniu życia.
- Że dam Ci przyzwolenie, abyś oddał się w ręce Cerberusa i zginął razem z tą dziewczyną? Nie próbuj sobie wmawiać, że byłoby inaczej. Zabiją i Ciebie, i ją. Bez względu na ofiarność czy inne poświęcenie temu towarzyszące - chciał usłyszeć jej zdanie? Oto one. Szczere. Najprawdziwsze. Był dla niej ważny. I to cholernie. Dlatego tez nie mydliła mu oczu, nie oszukiwała, kłamiąc prosto w nie.
Z zaciśniętymi w wąską kreskę ustami, odsunęła od siebie elegancką zastawę, a także dłoń mężczyzny. Targały nim emocje. Wyrzuty sumienia. A przede wszystkim, przemawiała przez Rodrigueza potrzeba zrzucenia ciężaru odpowiedzialności, przed która i tak nie byłoby ucieczki. Wiedział przecież o tym. Musiał. Nie był przecież głupi. Może odrobinę zagubiony, nieprzytomny, ale nie grzeszył brakiem intelektu w głowie.
- Albo że zorganizuje akcję ratunkową dla Stew? To nie jest możliwe. Już wyciągnięcie Ciebie z Omegi kosztowało mnie sporo. Wiesz dobrze, że nie mieszam spraw zawodowych z prywatnymi, w Twojej sprawie musiałam i nie jest możliwe, aby precedens ten się powtórzył. Nic więcej nie mogę zrobić. Podjęcie jakichkolwiek działań wiązałoby się z pójściem z nimi na układ, bądź zaufaniu w prawdę przesyłanych przez nich informacji. Ani jedno, ani drugie nie będzie miało miejsca. Przykro mi.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Hotel "Royal Penthouse"

4 lis 2022, o 10:21

Westchnął w poddańczym geście. Nie widział dobrego rozwiązania tej sytuacji. Być może ktoś na jego miejscu miałby tysiące dodatkowych opcji i planów, ale Diego był już zwyczajnie tym wszystkim zmęczony. Za dużo się wydarzyło, żeby mógł nad tym wszystkim przejść do porządku dziennego. Cała sytuacja doprowadziła do tego, że Rodriguez nie mógł odnaleźć się w świecie.
- To co według ciebie mam zrobić? - zapytał opadając na krzesło przy stoliku, po czym dodał: - Pewnie masz rację.
To wszystko było za trudne. Nicole była jego prawą ręką, żeby nie użyć określenia pokroju "zastępca". Wiedziała wszystko, miała informacje, znała kontakty i chociaż wszystko to pochodziło od Cerberusa, Diego doskonale wiedział, że to niczego nie zmienia.
- W porządku, będę grzecznie siedział na Cytadeli, schowany przed ludźmi Iluzji i czekał na... w zasadzie nie wiem na co. Co my robimy Iris? Chciałaś uratować mi życie. Jestem za to wdzięczny, ale co to za życie, kiedy wszystko co było dla mnie ważne i istotne z niego zniknęło - powiedział, przesuwając palcem po wzdłuż nóżki od lampki wina. - Poza tobą.
Nie miał domu, nie miał kredytów, nawet nie wiedział komu może zaufać i o ile kwestia Iris nie podlegała żadnym wątpliwościom, o tyle w hotelu zaczynał się czuć jak więzień. Wiecznie obserwowany i chroniony. Z początku nawet mu to odpowiadało, teraz jednak zdał sobie sprawę, że niczego już więcej nie osiągnie. Jak długo to jeszcze miało trwać?
- Iris - zaczął, chociaż słowa, które chciał powiedzieć plątały mu się w myślach. Wyartykułowanie czegokolwiek, w sytuacji kiedy bezradność wzięła nad nim górę, było trudne. - Do czego to wszystko zmierza? Jak teraz będzie wyglądało nasze życie?
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hotel "Royal Penthouse"

5 lis 2022, o 17:12

To nie mogło być proste. Łatwe. Bezbolesne. Nie teraz. Wszystko było jeszcze zbyt świeże, zwłaszcza wspomnienia. W lustrze widział dawnego siebie, nadal myślał jak on. Nowa rzeczywistość nie mogła jawić mu się obiecująco. Może i była jej jasnym punktem, Iris jednak zdawała sobie sprawy, że to zbyt mało, aby odnaleźć w sobie na zawołanie siłę i zawalczyć.
Być może, bez ingerencji Cerberusa byłoby jej łatwiej pomóc mężczyźnie. Problem w tym, że pobożnym życzeniem byłoby mieć nadzieję, iż Człowiek Iluzja pogodzi się z faktem, że Rodriguez wymknął mu się z rąk. Trzeba było przyznać, że ten znalazł skuteczny sposób, aby zadać cios na odległość. Pojmanie Nicole było z jednej strony genialnym posunięciem, z drugim przerażającym. Oboje zdawali sobie sprawę, jak mogło się to skończyć. I jak najprawdopodobniej się stanie.
- Przede wszystkim, nie działać pod wpływem emocji. Pomyślisz teraz, że łatwo mi mówić, ale... Nie ma innego wyjścia, Diego. Albo idziesz z nimi na układ, albo nie. Nie ma tutaj innych, pobocznych wyjść. Nie powiem Ci, że istnieje jakiś sposób, aby ją uwolnić. Nie chcę Cię okłamywać - podkreśliła dobitnie, aby nie pozostawić w wydźwięku jakichkolwiek złudzeń. Nie było jej łatwo mówić to Diego patrząc się prosto w jego oczy, jednakże musiała. Widziała po mężczyźnie, że ten się łamie. Musiała więc być silna za ich dwoje.
Ściągnęła usta słysząc kolejne pytania, jakie padały z jego ust. Gdyby to było takie oczywiste. Czarnobiałe. Oczekiwał najwyraźniej, że zna odpowiedzi na wszystko i na wszystko ma rozwiązania. Musiała go gorzko rozczarować. Nie była cudotwórcą. Jej położenie, było względnie podobne do tego, w jakim znajdował się Rodriguez. Nie patrzył tak na to przez pryzmat własnej rozpaczy, to zrozumiałe, nie mniej musiał zdawać sobie sprawę choćby podświadomie, że nie zna odpowiedzi tak samo jak on. Po prostu.
- Nie wiem - przyznała w końcu na głos. Mogła odwlekać moment szczerości, tyle że mijałoby się to z jakimkolwiek celem.
- Na ten moment przede wszystkim nie czuję, aby było ono nasze. Upierasz się, aby oddać za kogoś życie, oczekujesz, że rozwiążę Twoje problemy na podstawie, której nie potrafię pojąć. Stawiasz mnie w nie mniej niekomfortowej sytuacji, niż sam się znajdujesz. Nie wróży to obiecująco na przyszłość. Pomyśl przez moment. Odetnij się od Twojej rozpaczy i zastanów, co Diego Rodriguez zrobiłby teraz. Bo ja, gdybym była na miejscu kogoś, kto stracił wszystko i nie miał do czego wracać, przede wszystkim poszukałabym równie potężnych sojuszników, co osoba, która mnie ściga - był biznesmenem. Człowiekiem sukcesu. Może i pobawili go nazwiska, lecz nie sprawili, że nagle zapomniał wszystkiego. Że nie miał już kontaktów, przyjaciół. Nie wszyscy byli ludźmi Cerberusa. Przez te wszystkie lata musiał zyskać nazwiska. Znajomości. Nie wierzyła, że nie zabezpieczył się na wypadek sytuacji choć odrobinę podobnej do tej. Że nie było w całej galaktyce nikogo, kto nie wisiał mu przysługi. Kto nie był mu dłużny. Z kim nie mógłby przehandlować swojego bezpieczeństwa w zamian za informacje, które posiadał.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Diego Rodriguez
Awatar użytkownika
Posty: 454
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:00
Miano: Diego Rodriguez
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Biznesmen
Postać główna: Marshall Hearrow
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 42.950
Medals:

Re: Hotel "Royal Penthouse"

7 lis 2022, o 20:45

Dlatego właśnie mam Ciebie. Chciał odpowiedzieć, ale musiał przyznać, że Iris miała rację. Był pokonany, przynajmniej w tej kwestii. Kiedyś jego życie było proste i kolorowe, teraz jednak pomimo najszczerszych chęci nie mogło takie być.
Zaczął, zgodnie z sugestią Iris przeszukiwać zakamarki pamięci w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby być jego sojusznikiem. Bardzo wiele osób wisiało mu przysługę, oczywiście, że tak. Budując swoje imperium, Diego nie raz wyświadczał komuś ową, tylko po to by później liczyć na dokładnie to samo. Świat intryg i biznesu w końcu dokładnie na tym polegał.
Minusem natomiast tej całej sytuacji był fakt, że większość kontaktów, do których mógł się teraz zwrócić Diego była w jego prywatnych bazach na Ilium. Dostęp do nich posiadała Nicole, a bez swojego omni-klucza Rodriguez był równie bezradny.
- Iluzja chce mnie za Nicole - powiedział wreszcie przerywając milczenie poświęcone na myślenie. Stwierdził, że wróci do tego potem, na chłodno i bez emocji. Wreszcie zaczął się uspokajać i dotarło do niego, że nie może myśleć jak zrozpaczony dzieciak, któremu odebrano ulubioną zabawkę. - Nie zrobi jej krzywdy dopóki nie udzielimy odpowiedzi w tej kwestii. Nie jest głupi.
Diego uśmiechnął do ciepło do Iris znad talerza. W jego oczach można było dostrzec z powrotem część tego, czym był kiedyś.
- Wiesz co - zaczął zmieniając zupełnie temat. Iris przekonała go, że nie było sensu w rozdrapywaniu ran i darciu na sobie szat. Może kiedy przynajmniej poudaje, że świat wygląda dla niego jak kiedyś poczuje się lepiej i będzie mógł jasno myśleć. - Może po kolacji wyprosimy tę całą świtę i obejrzymy razem jakiś romantyczny film?
Tak, trzeba było zdecydowanie ochłonąć.
MAIN - VOICE - OUTFIT - ARMOR
TANGO czyli Diego w akcji.
ObrazekObrazek[center]///+30% DO ATAKU WRĘCZ///+ 1PA DO ATAKU WRĘCZ///75% SZANS NA OBALENIE///[/center]falcon"Roses are red. Violets are blue. We are Cerberus. Who the fuck are you?"
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2040
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Hotel "Royal Penthouse"

11 lis 2022, o 19:48

Owszem. Miał ją. Dlatego, gdyby musiała cofnąć czas i podjąć tę decyzję raz jeszcze, niczego by nie zmieniła. Nie mogła go zostać na Omedze, na łasce ludzi Cerberusa, którzy mieli jednoznaczne rozkazy. Ryzykowała wiele, lecz w obliczu jego zagrożenia to nie było istotne. Dlatego też, przynajmniej poniekąd, rozumiała jego zmartwienie na wieść o tym, że Nicole wpadła w ręce Człowieka Iluzji. Niestety, jej wolność musiałaby być okupiona jego poświęceniem. Egoistycznie, nie chciała nawet o tym myśleć. Dla niej, liczył się tylko on.
Popatrzyła się na Rodrigueza. W świetle hotelowego pokoju oraz blasku tysięcy hologramów zza okna, widziała twarz, w której odczytać mogła tak wiele ambiwalentnych i niekiedy sprzecznych emocji, iż nie mogła mieć pewności, które dominują teraz w jego głowie. Bez dwóch zdań chciał usłyszeć od niej, że ma wszystko pod kontrolą. Nie mogła jednak okłamywać go, nie żył zamknięty ani w złotej klatce, ani w bańce chroniony przed niewygodną rzeczywistością. Ręczyła, że tu i teraz był w bezpiecznym miejscu, lecz wszystko inne wykraczało poza jej możliwości. Gdyby to było takie proste, do rozwiązania jednym jej rozkazem, wezwałaby swoje pierwsze, najbardziej zaufane Widmo, problem jednak napotykała już na samym początku; Jeanette dawno temu porzuciła służbę, a irracjonalna myśl, która na moment odezwała się w jej podświadomości, wyłącznie roześmiała się na głos kiedy tylko zdała sobie sprawę, jak bardzo abstrakcyjny miała wydźwięk. I dobitniej jej tylko uświadamiając, że nie ma innego wyjścia. Po prostu nie.
- Znasz go niewątpliwie lepiej, niż ja - zaczęła, szukając dłoni Diega. Chwyciła ją, spltając ich palce ze sobą w warkocz.
- Nie mniej, nie byłabym niczego pewna. Jak na moje, może równie dobrze już nie żyć i w momencie, w którym stanąłbyś z nim twarzą w twarz, śmiałby się w głos z tego, że uwierzyłeś w tak naiwne założenie. Diego... Znasz tajemnice tak cenne i ważne dla niego, dla Cerberusa, że ten mógłby chcieć Cię żywego bez względu na koszt? - nie wiedziała, jaką pełnił rolę w organizacji Człowieka Iluzji. Nie rozmawiali na ten temat. Nigdy. Prawdy dowiedziała się przypadkiem, gdyby wtedy nie spojrzała na jego zostawiony, włączony komunikator, być może dzisiaj byliby w zupełnie innym miejscu, nie mniej wtedy - wiedząc już, jakie ma przed nią sekrety i rozumiejąc, dlaczego nigdy się z nich nie wyspowiada - wycofała się, nie chcąc stawiając mężczyznę przed dokonaniem wyboru, który wcale nie był oczywisty.
Przebiegła opuszkami palców po wierzchu jego dłoni. Gładziła ją w zamyśleniu, uciekając myślami. Przywołał ją pytaniem tak niespodziewanym, iż w pierwszym odruchu założyła, że się przesłyszała.
- Obejrzymy film? W porządku. Jeśli masz na to ochotę, tylko proszę, żadne elkorskie przekłady vidów... - zgodziła się bez negocjacji, wyciągając wolną rękę po kieliszek wina.
Prawdę mówiąc, jedna butelka to stanowczo za mało. Nagle, nabrała nieodpartej chęci zalania wszystkich wątpliwości, zmartwień i problemów w szkarłatnym trunku za nieprzyzwoitą ilość kredytów. Kiedyś, Udina sprezentował jej butelkę czerwonego wina z włoskiej winnicy. Niemalże biały kruk. Trzymała ją na specjalnie okazje, może niesłusznie? Bo właściwie po co tyle zwlekała, dotąd uważając każde wydarzenie za mało istotne? Była, gdzie była, mając pozycje, wpływy i w końcu ukochanego obok. Egoistyczny głos odzywał się w niej coraz głośniej, dotąd tłamszony przez zdrowy rozsądek.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Krąg Prezydium”