Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 282
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Przestrzeń Publiczna

7 paź 2021, o 04:29

Strzał ze strzelby był niemal automatyczny. Przeciwnik miał na celowniku bezbronną radną, zaś jego palec leżał przy spuście. Jego ubrania cywilne nie były zbyt zastraszające, w przeciwieństwie do uzbrojonej po zęby Mili, która przesunęła się prosto na linię jego strzału, bez wahania naciskając własny spust.

Poczuła szarpnięcie, gdy pocisk rozerwany na milion kawałków wyleciał ze strzelby, lądując oczywiście na tarczach, bo jakże byłoby inaczej. Kątem oka zobaczyła popłoch - wybuch z jej sejmitara rozrzucił kawałki po okolicznych politykach, lecz cena drobnych ran postrzałowych była niska w porównaniu z przeciwnikiem, którego miała przed sobą.

Poirytowana faktem, że jego tarcze wytrzymały ten wystrzał, zaczęła ponownie celować, gdy ujrzała jak mężczyzna unosi rękę, zaczynając grzebać coś w omni-kluczu. W przeciągu sekundy, chcąc mu to udaremnić, przełączyła tryb na bardziej śmiercionośny i ponownie wystrzeliła, raz jeszcze roztrzaskując wokół małe szrapnele. Była zdeterminowana, by przestrzelić mu ten łeb, ale cóż, życie nie zawsze daje ci lemoniady, czy cos w tym stylu.

Znała ten trik. Nie raz i nie dwa Crassus uruchamiał kamuflaż, znikając w sekundę z oczu przeciwników. W tym harmidrze, gdy części nadal dzwoniło w uszach, a niektórzy przerażeni krzyczeli i płakali, usłyszenie ruchów mężczyzny było niemożliwe. Co gorsza, kątem oka podobnie zniknęli jej z pola widzenia jeszcze inni ludzie, dwójka dokładniej rzecz ujmując. W tym momencie Mila była niemal pewna, że to oni byli jednymi z odpowiedzialnych za zamachy. Gdyby tylko udało się jej ich capnąć!

Rozglądając się czujnie wokół, kręciła się wraz z turiańskim SOC wokół radnej, pilnując jej półmartwego ciała. Nienawidziła sytuacji, w której nie widać wroga - nie wiedziała, jak się ustawić, jaką taktykę przyjąć. Nie wiedziała, z której strony uderzą i czy najpierw spróbują przeforsować się przez nią i jej tarcze i pancerz, czy może od razu spróbują zajść jej plecy i zamordować Fel. Zaraz jednak zaczęła widzieć chaos, który ponownie formował się wokół niej, gdy napastnicy wypychali polityków przez dziurę w szybie, gdy mordowali ich ze swoich niewidzialnych pozycji. Wszyscy wokół panikowali i jakkolwiek im się nie dziwiła, tak obecna sytuacja nie służyła jej dobrze.

Zaklęła pod nosem, ciągle wodząc lufą po pomieszczeniu, gdy dotarł do niej głos Turianina. Zerknęła na niego i przez sekundę, może dwie w jej głowie stoczyła się burza myśli. Chcieli radnej. Nikt inny ich tak naprawdę nie obchodził, więc jeśli teraz zniknęłaby... to przepadłyby kredyty, jakie nieformalnie teraz jest zobligowana wypłacić jej Iris za ratowanie dupy. Póki miała szansę ją uratować, miała szansę zarobić, a ta wbrew pozorom była całkiem wysoka.

Doszedłszy do tej konkluzji nawet nie wypowiadając w głowie słów, Mila schowała strzelbę, kopniakiem strącając z Iris medyczkę i bezceremonialnie ją podnosząc niczym szmacianą lalkę. - Spadamy stąd - mruknęła i przerzuciła ją sobie przez plecy, zdając sobie sprawę, że pewnie w tym momencie Fel cierpi katusze związane z tak gwałtownym ruchem, ale miała to głęboko w dupie aktualnie. Zależało jej na czasie oraz na tym, by mieć wolną rękę.

Z tego samego powodu w jej lewej dłoni błysnęło omni-ostrze, Iris mając przy tym po swej prawej stronie. Strzelba była teraz nieporęczna, a chciała w razie czego móc się bronić. Będąc gotową, natychmiast wystartowała do przodu, nie oglądając się za siebie i krzycząc tylko do funkcjonariusza: - Chroń moje plecy! - Planowała dobiec do drzwi, gdzie widziała ciało Hiry wynoszone pospiesznie, a potem poziom niżej, do kliniki, gdzie będzie mogła się zabarykadować. Rozglądała się czujnie po pomieszczeniu, odtrącając ewentualnych cywili i czasami ciąć w miejscach, w których myślała że wyskoczy na nią zakamuflowany terrorysta. Chciała raz biec slalomem, by komuś nie wpadło do głowy próbować w nie strzelać.
ObrazekObrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2084
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

7 paź 2021, o 10:49

Była gotowa na wszystko - także te najgorsze scenariusze błądzące po jej myślach, gdy w przypływie trzeźwości umysłu zdała sobie sprawę, co właśnie dzieje się na jej oczach i z bezpośrednim udziałem, lecz zamiast oddanego strzału, poczuła, jak ktoś bezceremonialnie szarpie nią, a następnie podnosi, aby przerzucić sobie przez ramię i ciągnąć w stronę... wyjścia?
Ból, promieniujący z każdej - dosłownie - komórki w jej ciele był jeszcze bardziej otrzeźwiający. Gdyby mogła, wyłaby jak zarzynane zwierze. Na moment, zobaczyła Milę, a także sale konferencyjną i cały bałagan wyraźnie. Rozglądała się przerażona po ciałach, lecz na żadnym nie potrafiła na dłużej skupić swojej uwagi.
Starała się podnieść rękę - najpierw, zacisnąć palce w pięść, a następnie całą przycisnąć do miejsca, z którego wydawało się jej, że krew cieknie największą strużką. Musiała wybierać na chybił trafił, gdyż nie była w stanie objąć całego brzucha; część, zasłaniała pancerz Račan. Teraz już najprawdopodobniej cały lepki oraz szkarłatny.
Bezwiednie, oparła czoło o szczyt ramienia najemniczki. Oddychała ciężko, rzężąc, być może nawet nie do końca świadomie plując krwią.
Ale wola przetrwania była w niej silna. Udowodniła to już, gdy wylądowali awaryjnie na obcej planecie pełnej zmutowanego ekosystemu. Wiele tam zawdzięczała Dagon, opanowanie, jak i wzięcie na siebie ciężaru za decyzje pani chorąży dosłownie uratowało ich tyłku. W tej chwili, wierzyła, że Mila także zdoła ich wyrwać śmierci ze swoich szponów bez względu na pobudki, jakie nią kierowały. Naiwnie, jakaś jej cząstka wierzyła, że te mimo zaślepienia kredytami były szlachetne.
Chciała spytać o Hirę, czy jest bezpieczna, czy zdołała uciec nie narażając swojego życia, tyle że najprawdopodobniej żadnych sensownych słów nie zdołała z siebie wykrztusić. Mimo to, miała nadzieję, że dziewczyna uniknęła najgorszego. I wkrótce przekona się o tym na własnych oczach. Niczym ostatniej deski ratunku - trochę tak, jak samej Račan - Iris uczepiła się myśli, iż wyjdą stąd w jednym kawałku.
I gdyby tylko była w stanie, oddałaby teraz, w tym decydującym dla ich być albo nie być momencie Milii swoją tarczę, otaczając siebie, a także nią skoro była do najemniczki przyklejona biotyką.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hira Cassan
Awatar użytkownika
Posty: 94
Rejestracja: 30 maja 2021, o 22:29
Miano: Hira Cassan
Wiek: 17
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Haker / Haktywistka
Lokalizacja: Illium
Status: Poszukiwana jako "Obserwatorka" przez: Przymierze, Hierarchię Turian, Illium i SOC
Kredyty: 49.040

Re: Przestrzeń Publiczna

7 paź 2021, o 12:04

Dziewczyna była już tak słaba, że nie wydała z siebie praktycznie żadnego dźwięku, kiedy turianka ją podniosła i wzięła na ręce, próbując opuścić to miejsce. Była świadoma tego co zrobiła Kira, zmusiła służbistkę do porzucenia bliskiej jej osoby na rzecz kryminalistki, kogoś kto w oczach innych nie zasługiwałby na takie poświęcenie. W głowie podświadomie wciąż zadawała to pytanie "Coś ty im wysłała?", ale nie było to do końca kontrolowane, gdyż dziewczyna zaczęła odpływać. Adrenalina w jej organizmie przestawała działać, a zmęczenie przekraczało jej psychiczne i fizyczne zdolności. Zanim jednak do tego doszło, Hira ostatkiem sił zdołała zrozumieć obraz który widzi, widziała znikające i pojawiające się postacie, widziała, że radna i Mila są w niebezpieczeństwie, a przeciwnik miał silną przewagę taktyczną.

- N...ni..e.- wydała z siebie ostatnie słowo, ciężko i przerywanie, wyciągając rękę w ich stronę.

- Kira, zrób coś, pomóż im. Niech to wszystko nie pójdzie na marne. Zakłóć im kamuflowanie, jeśli zdołasz. - była słaba, ale myśli były łatwiejsze w złożeniu niż słowa. Skoro radna zginie, to po co miałoby być to całe poświęcenie? Jeśli SI udałoby się zakłócić ich kamuflowanie, Mila i turianin z SOC mieliby większe szanse w wyjściu stąd żywi, razem z Iris. Od dłuższego już czasu, ani razu nie pomyślała o nagrodzie, o kredytach które dostałaby za pomoc...nie...w efekcie tego wszystkiego, bardziej zależało jej na...przyjaciołach? Była naiwna, ale właśnie tak o nich myślała.

- Uratuj ich, proszę. - ostatnia myśl popłynęła do SI, po czym dziewczyna padła bezwiednie w ramionach turianki, jej umysł dał za wygraną w walce ze zmęczeniem i utratą krwi, odpłynęła.
Legenda do moich postów (bez "-" na początku oznacza konwersację myśli między SI a Hirą):
Kwestie Kiry | Kwestie Hiry
THEMEACTION THEMECLOTH

ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

7 paź 2021, o 21:42

Nie było to pierwsze i ostatnie spotkanie Curio z rasizmem, to na pewno. Co prawda, większość poprzednich przypadków w których ktoś nazywał go turiańskim psem były chwilę przed oddaniem strzału przez Crassusa. Teraz jednak to on był po drugiej stronie lufy. Kiedyś rozmyślał dlaczego akurat ludzie mają tak wysoki procent uczulonych na inne rasy, wnioskując na koniec, że to przez ich krótki czas obcowania na arenie galaktycznej. Może dopuszczenie ludzi do Rady tak wcześnie było błędem? Nawet wśród ludzkich polityków znajdowali się fani tych poglądów. Curio zawsze uważał, że nie należało generalizować. Każdy odpowiadał za swoje własne czyny, chociażby Mila nie była taka. I jeśli ten cały Tower był uprzedzony, to wcale nie oznaczało, że Jaana też. Przecież mieli całkiem miłą pogawędkę, a i zdążyli sobie wzajemnie pomóc w trakcie tej krótkiej podróży razem. Prawda?
Ale ty, kurwa, naiwny jesteś. Chłop trzydzieści plus lat. Pomyślał Crassus, spoglądając teraz w unoszącą się lufę pistoletu Ritavuori. To go ubodło najbardziej. Tak jak Flynn jasno postawił się po jednej ze stron i Curio nie oczekiwał od niego wiele, od Jaany już tak. Jasne, nie byli przyjaciółmi, o prawdziwą przyjaźń ciężko w tych posranych czasach. Ale spodziewał się, że chociaż coś powie. Cokolwiek, nawet zrzuci odpowiedzialność na Towera. Nic z tych rzeczy. A, cholera, Crassus nawet zdążył ją polubić. Trójpalczaste dłonie zacisnęły się w pięści, a żuwaczki zapracowały nerwowo. Jego oczy prócz żalu zdradzały także narastające wkurwienie. Na Towera, na Jaanę, na całą zasraną ludzką rasę i samego siebie, że dał się wystawić jak kaczka. Sytuacja stała się napięta jak cięciwa łuku i to strzelba Flynna zagrała tango.
Błysk jego własnych tarcz uruchomił nagły przypływ hormonu walki i ucieczki, tym razem pchając go do tego drugiego. Zresztą słusznie, nie zamierzał się bić z dwoma biotykami. Żałosny dźwięk komunikatu o błędzie jego kamuflażu, drugi raz tego dnia, wycisnął z jego zaciśniętego gardła krótkie:
- W ryj volusa.
Oczywiście, to go nie powstrzymało od rzucenia się sprintem w kierunku jedynego sensownego wyjścia z tej sytuacji, klatki schodowej. Nie oglądał się za siebie, gnając ile fabryka dała w jego długich nogach.
Skurwysyn. Zasrani ludzie, pierdoleni rasiści i zdrajcy. I jak tu ufać nie-dekstrobiałkowcom? Jak batarian trzeba ich było.
Mila nie byłaby zachwycona mogąc usłyszeć myśli Crassusa z tej chwili. Nerwy dały za wygraną, chociaż nakręcając się w ten sposób turianin dodawał sobie sił w wypadku, jeśli przyszłoby się bronić. Będzie kąsał jak pies jeśli trzeba, skoro Tower tak go nazwał. Tanio skóry nie sprzeda. A jeśli którekolwiek zamierzało podążać za nim szarżą, przygotował swoje omni-ostrze do uruchomienia.
Na samych schodach jednak nie zatrzymał się, od razu ruszając nimi w dół. Zerknął w tył przelotnie, by ewentualnie przygotować się na szarżę lub inne wymysły dwójki konfratrów. A tak to spieprzał w dół i dalej, do drzwi, które wcześniej otworzył. Tym razem zamierzał je zamknąć za sobą i zatrzasnąć zamek, bo choć może nie powstrzymają biotyka na zawsze, tak mogą dać kilka cennych sekund. A potem? Byle najdalej stąd. I nie było opcji, żeby postawił kebab.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 paź 2021, o 12:51

Jeszcze przed strzałem Flynna wiedziała, że przegrała. Nie, że samą walkę, ale po prostu... Przegrała. Była psem Cerberusa, któremu można pokazać palcem, co ma zrobić, rzucić jakikolwiek rozkaz, a ona go wykona. Bo była słaba. Bo tak łatwo było ją zaszantażować. Jeszcze zanim Tower oddał strzał, zanim spojrzał na nią z pogardą i zanim rzucił zupełnie niezawoalowaną groźbą - wiedziała już, że zrobi to, co mężczyzna jej każe. Że ugnie się, że straci całą godność, że będzie niemal czołgać się przed przed Flynnem - tylko po to, żeby ocalić swoją załogę.
I siebie.
Gdy Curio rzucił się do ucieczki, nie zareagowała od razu - tym razem jednak nie dlatego, że chciała zwlekać. Nie chciała. Już przegrała, tak? Wiedziała już, co zrobi - co musi zrobić. Po prostu... Po prostu to cholernie bolało. Crassus nie był jej przyjacielem. Nie był nawet jej lepszym kumplem - poznali się zaledwie kilkanaście, kilkadziesiąt chwil temu. A jednak ją bolało. Nie była agentem Cerberusa z przekonania. Nie była rasistką. I nie rozumiała aż tak bezzasadnej, podsycanej głupią nienawiścią przemocy. Brzydziła się jej? Nie, chyba nie, ale nie była do niej przyzwyczajona.
Miała szesnaście lat, na bogów. Może przeszła już w życiu więcej niż coniektórzy starsi od niej, ale nie potrafiła jeszcze wszystkiego. I nie na wszystko była przygotowana.
Nie chciała, żeby tak się to skończyło. Pozwoliła, by biotyka oplotła ją, by błękitne pobłyski przybrały na sile, cały czas jednak myśląc, że nie chciała w ten sposób. Miało być inaczej. Czując narastającą moc, w głowie słyszała tylko wyrzuty, że miało być... Lepiej, cholera. Lepiej, łatwiej. Nie tak. Zacisnęła pięści czując, jak ręce drżą jej - tyleż samo z nerwów co od powstrzymywanej siły.
Miała ledwie ułamek chwili na decyzję, kogo tak naprawdę chce zaatakować. I podjęła ją, podjęła zdecydowanie.
Gdy na szali leżał Kuguar, gdy chodziło o Losnedahli, o Khariego... O Bjorna - gdy mogła stracić to wszystko, nic innego nie miało znaczenia. No i życie, tym razem swoje własne. Na nim też jej zależało.
Nie można było mieć jej za złe, że chciała przeżyć.
Jeszcze raz spojrzała na Flynna. Nic nie mówiła, wiedziała jednak, że Tower wie. Mężczyzna z pewnością zdawał sobie sprawę jaką niechęć w niej budzi, musiał wiedzieć, jak bardzo napięte są teraz jej nerwy - ale miał to gdzieś, nie? Takich jak on podobne subtelności nie obchodziły.
Wystrzeliła przed siebie w biotycznej szarży, pozwalając, by tłamszona dotąd siła poniosła ją w kierunku Crassusa. Już nie po to, żeby mu pomóc. Nie po to, żeby może osłonić go przed Flynnem, nie po to, żeby wziąć na siebie impet ewentualnej szarży Towera. Nie.
Po to, żeby go dogonić i wykonać jebany rozkaz Cerberusa.
Przepraszam, rozbrzmiało jej w myślach. Tylko w myślach, bo na głos przeprosić by nie potrafiła. Nie umiałaby przeprosić za to, że chciała chronić swoją rodzinę - i że chciała przeżyć.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 paź 2021, o 14:18

1. Jaana [SZARŻA BIOTYCZNA] [8PA]
30 + 35 ((5+2)*5) = 65
Szansa na trafienie < 65%
0

OBRAŻENIA (SZARŻA BIOTYCZNA)
375*1.05 [hełm] * 1,1 [walnięcie z bliskiej odległości w ścianę klatki schodowej] = 433,125 = 433

Churros
Tarcze: 180 - 433 = 0
Pancerz: 750 - 253 = 497


[h3]Szansa na powalenie:[/h3]
<75%
1

[h3]CRASSUS POWALONY.[/h3]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

1. Przeciwnik [CIĘŻKI ATAK WRĘCZ] [6+4PA]
50 + 40 [doładowanie] - 30 [sabotaż Kiry] = 60
Szansa na trafienie: < 60%
2

Efekty Kamuflażu nie aktywują się (wyjaśnienie w poście).

OBRAŻENIA (CIĘŻKI ATAK WRĘCZ DŁ. OMNI-OSTRZEM)
400 *1.2[dl. omni-otrze] = 480

Turiański ochroniarz
Tarcze: 650 - 480 = 170
Pancerz: 750

2. Przeciwnik [CIĘŻKI ATAK WRĘCZ] [6+4PA]
50 + 40 [doładowanie] - 30 [sabotaż Kiry] - 20 [blokowanie MIli] = 40
Szansa na trafienie: < 40%
3
z okazji prawie krytyka, rzucę Mili na kontratak w biegu skoro ma omni-ostrze w dłoni

3. Mila [LEKKI ATAK WRĘCZ] [3PA]
50
<50%
4
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 paź 2021, o 17:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną W ciągu tej jednej chwili, w umyśle przepełnionej frustracją, złością, ale też żałosną rezygnacją Ritavuori zapadła cisza. Martwa, zarazem spokojna, jak i poprzedzająca burzę. Pojedyncze błyskawice niebieskich ogników zaiskrzyły pomiędzy jej palcami, wzbudzając drzemiące pod skórą dziewczyny pokłady energii. W nozdrzach pojawił się zapach ozonu, włosy uniosły lekko w podmuchu wiatru, którego nie miało prawa być na Cytadeli. Ściany korytarza zlały się w jedno, uciekły w obie strony przed nadludzko pędzącym wzdłuż nich, biotycznym pociskiem. Crassus był daleko, a zarazem blisko - droga, którą musiał pokonać kosztowała go znacznie więcej energii, czasu i wkładu fizycznego nim ten pozornie niewinny, a jednocześnie naturalny skok, który dla nastolatki wydawał się czymś odruchowym. Wiedziała, że jego konsekwencje poczuje dopiero później, gdy wraz z nadchodzącym zmrokiem, do ciała, któremu pozwoli się odprężyć, wkradnie się zmęczenie.
Czym innym były konsekwencje widoczne tu i teraz.
Uderzenie przypominało małą eksplozję granatu, którego nie zdążył odrzucić. Wydarł z jego płuc powietrze uderzając prosto w plecy, wystrzelił naprzód jak armata pozbywała się kuli. Ściana klatki schodowej była daleko, a później była blisko - gdy turianin z bliźniaczą prędkością poleciał w przód, przecinając powietrze zbyt szybko, by zdążyć czegokolwiek się chwycić.
Uderzenie było bolesne, bo nie było jedno. Ból w plecach wydawał się nieznośny, niemożliwy do przebicia, nim jego bok nie uderzył o ścianę, a chwilę później - o podłogę, z wolna staczając się po schodach w dół. Przy którymś stopniu, na krótką chwilę, wokół niego nastała ciemność, a jaźń wypełniała jedynie ta szalona, bolesna podróż na poziom niżej, której nie był w stanie zatrzymać. Mógł jedynie zasłaniać twarz, licząc na amortyzację części obrażeń.
- Wystarczy - daleki głos Towera zagrzmiał za plecami Jaany. Stał w korytarzu, przyglądając się jej gdy stanęła na szczycie schodów, obserwując znikającego za ich zakrętem, w pół przytomnego Crassusa. - Dość czasu zmarnowaliśmy. Inni dokończą robotę, powinni zaraz tu być.
Sięgnął do omni-klucza, sprawdzając najnowsze powiadomienia. Komunikacja Cerberusa wydawała się działać bez zarzutu. Podchodząc nieco bliżej Ritavuori, wydawał się zainteresowany tym, co działo się w jego omni-kluczu, ale gdy podniósł na nią swój beznamiętny wzrok, widziała, jak jego kącik ust uniosły się lekko w górę w satysfakcji.
Tower nie dbał o to, kim był Crassus. Po jego zaniepokojeniu i szoku mógł wywnioskować, że nawet nie wiedział, kim był on, ani kim tak naprawdę była Jaana. Nie stanowił zagrożenia dla ich operacji, ale dla ludzi pokroju Flyna, pragmatyczny argument nigdy nie był wymogiem.
Dla ludzi jak on chodziło o zwykłą zasadę. Ukaranie jej za nieposłuszeństwo, którym był zwykły brak reakcji na własne komendy. Coś pozornie niewinnego, za co żaden inny człowiek nie musiałby płacić tak absurdalnej ceny - ale w jego oczach nie była innym człowiekiem, a jedynie psem na posyłki, który zawdzięczał tej organizacji wiele. A w tej chwili, w oczach jego samego, to on tę organizację utożsamiał - nie dlatego, że był jej przełożonym, czy zwyczajnie wyższy stopniem, a dlatego, że nie był dezerterską, nieposłuszną gówniarą.
- Oddział infiltracyjny kupił nam sporo czasu kilka pięter nad nami - oznajmił, wyświetlając na swoim omni-kluczu holograficzny obraz leżącej w gruzach radnej ludzkości i chaosu, jaki rozgorzał w szklanym pomieszczeniu pełnym rannych, lub martwych cywili. Na panelu obok, widziała ikonki trzech, aktywnych agentów, atakujących ludzi w środku pod przykryciem technologii. Wśród walczących w obronie Iris, Jaana dostrzegła Milę.
- Zebraliśmy szczątkowy profil osoby odpowiedzialnej za zamknięcie Cytadeli - dodał, wyłączając chwilowo komunikator. - To nie nasz - dodał po chwili, marszcząc brwi, na wypadek, gdyby nie była tego pewna. - Ale naszym zadaniem jest go przechwycić zanim zrobią to Widma, SOC czy sam, pieprzony Mojżesz. Jego wartość jest nieskończona dla Iluzji.
Nie musiał dodawać, że zadaniem Ritavuori jest mu w tym pomóc.

Dwie nastolatki były ulepione z zupełnie innej gliny. Ciało Jaany było zahartowane w boju, potrafiło polegać na biotyce i przeżyć w warunkach, w której dalsza przyszłość wydawała się mglista. Hira jednak była dziewczyną delikatną. Obrażenia, których doznała, powinny dawno temu pozbawić ją przytomności, a jedynie panika, którą dzieliła ze złączoną z nią na zawsze Kirą przed nagłym unicestwieniem utrzymywała wysokie poziomy adrenaliny w jej krwi, umożliwiając działanie. Teraz jednak, gdy limit został wyczerpany, lub może perspektywa bliskiego ratunku pozwoliła jej ciału powoli osunąć się w sen, świat wokół szybko stawał się mglisty.
- Nie powinnam. Nie powinnyśmy ryzykować... Ale dobrze - głos Kiry był ostatnim, co słyszała w swojej podświadomości, gdy wrzaski cywilnej ludzkości wokół cichły a świat zakrywała kurtyna mroku. - Gotowe. Zajęłam się tym. Po prostu... śpij.
Z początku, nikt nie dostrzegł różnicy. Ani turianka wynosząca dziewczynę na zewnątrz, ani sama dziewczyna, zgarnięta w objęcia Orfeusza w próbie odzyskania choćby szczątka swoich sił. Z całą pewnością nie dostrzegła tego Mila, chowając swoją strzelbę na plecy i kopniakiem zrzucając lekarkę w bok. Jej ciało nie zostało potraktowane z szacunkiem, ale sytuacja nie pozwalała na tego typu luksusy. Podobnie czuć mogła się Iris - szarpnięcie w górę było ostatnim, co jej zmęczone ciągłym bólem cierpienie było w stanie znieść. Chorwatka poczuła, jak sztywne, wygięte w bólu ciało radnej wiotczeje, trzymane wyłącznie jej ramieniem. Dla napędzanej adrenaliną i instynktem przerwania Mili wydawało się wręcz lekkie, gdy ruszyła biegiem w stronę wyjścia, starając się dogonić znikającą za zakrętem turiankę.
Wtedy, Kira zaatakowała.
Trójka przykrytych technologicznym płaszczem postaci nagle zamigotała, pojawiając się w różnych miejscach sali. W biegu, Racan dostrzegła stojącą najbliżej jej kobietę - szykowała się do ataku, gdy nagłe wyłączenie się jej kamuflażu wybiło ją z rytmu. Zamrugała, zdziwiona, w połowie swojego zamaszystego ruchu. Długie omni-ostrze przecięło powietrze, a Chorwatka poczuła na swoim policzku jego gorąc w trakcie swojego zgrabnego uniku. Odruchowo unosząc własną broń w górę, zbiła długą końcówkę ostrza, która wciąż byłaby w stanie wyrządzić jej niewyobrażalne szkody. Przeciwniczka stała jej na drodze - kobieta zareagowała natychmiast, kontratakując wolną ręką, wymuszając na blondynce odskoczenie do tyłu. Kimkolwiek była, z pewnością nie była cywilem - cofnęła się z powrotem w tłum, krzycząc coś do swojego omni-klucza w panice.
Wypadając na korytarz, Mila nie oglądała się za siebie. Dopiero po chwili we wciąż słyszanych za jej plecami, ale też w tyle jej głowy, wrzaskami rannych cywili usłyszała coś jeszcze - krzyk turiańskiego policjanta, który biegł za nią.
- Stój, cholera, stój! - krzyczał, dopadając do niej i łapiąc ją za ramię. Odwrócił ją w bok, w stronę jednych drzwi, które, jak się okazało, prowadziły na klatkę schodową. - Klinika jest kilka pięter niżej. Za mną.
Nikt ich nie gonił - przynajmniej nie mieli sposobu, by to sprawdzić i się upewnić. Gnając przed siebie, wreszcie dotarli na nieznany kobiecie poziom, a z niego - do zamkniętych drzwi kliniki.
- Otwierać, SOC! - ryknął jej towarzysz, turiańską pięścią waląc w metalowe drzwi, które po chwili rozsunęła lekko absolutnie przerażona asari.
- Na boginię... - westchnęła, dostrzegając ciało Fel i wskazując Mili od razu wolne łóżko, na którym mogła ją położyć. - Albo, nie, zaraz... dopiero skończyłam operować! - żachnęła się, machając ręką w kierunku salariańskiego pacjenta, który wciąż spał na stole operacyjnym, jeszcze niewybudzony. Poprowadziła ich dalej, wgłąb pomieszczenia, w którego kącie stała kapsuła medyczna - zautomatyzowana, na wielu statkach kosmicznych służyła za alternatywę do opłacania lekarza na okręcie. Kosztowała wiele milionów kredytów, nic dziwnego, że jedynie kliniki w Prezydium mogły sobie na nią pozwolić. Gdy Chorwatka odkładała ostrożnie ciało radnej do środka, asari od razu aktywowała urządzenie, które po chwili odgrodziło pacjentkę od reszty pomieszczenia, rozpoczynając wstępny, pobieżny skan.
- Co się... Nie, nie chcę znowu pytać - westchnęła kobieta, obracając się i sięgając do rękawiczek jednorazowych. W połowie drogi do stołu, zatrzymała się nagle i spojrzała na Milę dziwnie. Podeszła nieco bliżej, przyglądając się oznaczeniu na jej piersi, aż wreszcie nagle pojawiło się na jej twarzy zrozumienie, jakby ją olśniło. - R&C Security Services - powtórzyła, ewidentnie z pamięci, bo stała zbyt daleko by odczytać drobne litery loga z takiej odległości. Przerażona, spojrzała to na Iris, to na salarianina, to z powrotem na Milę. - Zlikwidowaliście ten kod, prawda? Już jej nie mogą śledzić?
- Jaki kod? - warknął turiański SOC, podchodząc nieco bliżej, czym wprawił w asari panikę.
- Ja... ja nie wiem! Ten salarianin... turianin, dziewczyna... Mieli coś zrobić, coś żeby... przecież jak oni znają jej lokację, przyjdą tutaj! - wrzasnęła, rzucając się do drzwi by je zabarykadować - czyn popełniany w panice, który nie miał dać im żadnego bezpieczeństwa. Turianin wiedział to doskonale, dlatego ją zatrzymał.
- Turianin i dziewczyna, gdzie poszli? - spytał od razu, na co asari wskazała im kierunek. - Zostanę z radną - poinformował Milę, przeładowując swój karabin. Pusty pochłaniacz ciepła spadł na ziemię chwilę przed tym, gdy Chorwatka wypruła na zewnątrz, wiedząc, że Curio musi być blisko.
Chwila pozbawienia przytomności trwała zaledwie kilka sekund, może ich ułamek. W umyśle turianina jednak, trwała w istocie wieczność. Rozbudzanie nie należało do przyjemnych - pierwszym wrażeniem, jakie do niego powróciło, był potężny ból w barku. Taki, który przywoływał niechciane emocje, którego smak zabarwiony był dalekim wspomnieniem i jego goryczą odniesionej porażki. Suche gardło piekło, gdy myśli szalały, gnając do przodu wiedzione złudnym deja vu. Koło niego pobrzmiały kroki - lekkie, zwiewne, a zarazem szybkie. Gorący oddech pojawił się przy jego uchu.
- Zawsze za wolny, Curio - zabrzmiał damski głos, będąc cichym, a zarazem cholernie głośnym.
Zniknął, jak utracone wspomnienie wracające do odpowiedniej szufladki w komodzie. Zastąpiony kolejnymi krokami, również szybkimi, lecz ciężkimi uderzeniami opancerzonego buta. Podnosząc się z wolna do pionu, dostrzegał w końcu korytarza pędzącą ku niemu Račan.
Gdy go dostrzegła, był zupełnie sam. Podnosił się powoli z ziemi. Jeden bok jego ciała był dziwnie luźny, a pancerz na barku pokiereszowany, jak gdyby trafił go pocisk Rzezi, lub inne źródło wielkiej mocy. Z jego skroni sączyła się błękitna krew, zalewając ucho i spływając w dół, po szyi, aż na emblemat R&C Security Services wymalowany na piersi.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 paź 2021, o 18:21

Wystarczy. Wystarczy?
Oszołomiona biotyką, jak zawsze przy uwalnianiu mocy, która wciąż w znacznym stopniu przerastała jej możliwości kontroli, Jaana potrzebowała chwili, by uzmysłowić sobie, że Flynn mówi, mówi do niej - i że jego słowa mają jakiś sens. Gdy zaś dotarł do niej, jaki, Ritavuori zacisnęła zęby, ale... Cóż, powstrzymała się. Posłusznie. Potulnie.
Jak jebany, dobrze wychowany pies.
Inni dokończą robotę.
Odetchnęła powoli. Bardzo powoli. Błękitne smużki wciąż jeszcze tańczyły wokół niej i dziewczyna musiała włożyć naprawdę wiele sił w to, by rozwiać je i uspokoić buzującą siłę. Używanie biotyki już jej nie bolało - dzięki lekom, którymi od lat szprycowano ją w laboratoriach Cerberusa, a które teraz, w bardziej humanitarny sposób, podawał jej Kristian - nadal nie było jednak łatwe. Nie aż tak, jak chyba powinno być.
Po raz ostatni spojrzała na Crassusa, mimowolnie zacisnęła pięści, targana nadmiarem emocji, by wreszcie znowu skupić się na Towerze. Czy tego chciała czy nie, mężczyzna był teraz dla niej najlepszym źródłem informacji i, tak jakby... Jedynym towarzystwem, jakie chwilowo miała?
Jaana miała bardzo nieprzyjemne obawy, że bez Flynna zwyczajnie się stąd nie wydostanie. Nie tak łatwo i szybko, i, być może, nie w jednym kawałku.
Gdy Tower zbliżył się, Ritavuori włożyła masę wysiłku w to, by się nie cofnąć. Bała się Flynna, to oczywiste. Bała się organizacji, do której należała. Tak została przecież uwarunkowana. Cerberus... Cerberus zrobił jej wiele złych rzeczy, bardzo wiele. Zrobili wszystko, co mogli, by Jaana pamiętała, jak wiele potrafiliby jej zabrać, gdyby chcieli. A wszystko to przy jednoczesnym wmawianiu jej, jak wiele jest warta.
To, że dotąd jeszcze całkiem nie oszalała, to na prawdę był jakiś cud.
Spoglądając na holograficzny obraz wyświetlany przez omni-klucz mężczyzny, drgnęła lekko, rozpoznając w osaczonych Iris i Milę. Gdzie... Gdzie była reszta? Ten turiański oficer? I ta dziewczyna... Hira? Co, do cholery, stało się od czasu, gdy się rozdzielili? Przez dłuższą chwilę spoglądała też na ikonki agentów oddziału infiltracyjnego. Ludzie. Ludzie strzelający do ludzkiej radnej. Co tu się, kurwa, działo? Patrzyła na rannych, na martwych, na cały ten chaos i nie wierzyła. Nie rozumiała. Nie potrafiła się w tym odnaleźć.
Flynn, oczywiście, nie zamierzał jej pomóc - zresztą, nie zamierzała go o pomoc prosić - ale udzielił przynajmniej części wyjaśnień.
- Czy to... - zaczęła, nie musiała jednak kończyć pytania, Tower ją uprzedził. To nie nasz. Odetchnęła cicho. Chociaż tyle. Trudno było powiedzieć, by odczuwała teraz ulgę - wzrok wciąż uciekał jej na ostrzeliwaną radną - ale to zawsze była jakaś dobra wiadomość, nie?
Z drugiej strony, nie była pewna, czy gdyby za zamachem stał agent Cerberusa - czy coś by to zmieniło. Bo niby co miałoby? Przecież i tak robiłaby, co jej kazali. Przecież była tak cholernie słaba, tak łatwo było nią manipulować. Wystarczyły proste argumenty. Kuguar. Annika. Kristian. Khari. Annika. Bjorn. Wszystko to, co z trudem zyskała po wyrwaniu się z laboratoriów Cerberusa. Wizja, że mogłaby to stracić, tę nową rodzinę i dom - to było dla niej zwyczajnie za wiele. Zbyt dużo już straciła w swoim krótkim życiu.
Gdy Flynn skończył mówić, doskonale wiedziała, czego od niej oczekuje. Miała być posłuszna. Miała iść z nim, może użyć swojej biotyki przeciw każdemu, kto stanie im na drodze. Utorować drogę? Gnać przed siebie jak szalona, aż dorwie zamachowca? Pojmać i potulnie odstawić go pod nos Iluzji? Nie wiedziała dokładnie, jakie było jej zadanie, ale z pewnością zaraz się dowie.
I zrobi wszystko, co jej każą, prawda?
- W takim razie na co czekamy? - spytała mrukliwie. Słowa brzmiały dziwnie wychodząc ze ściśniętego, obolałego od nadmiaru nerwów gardła. Głos nastolatki był bardziej chrapliwy, przyduszony, zupełnie niepasujący do drobnego ciała. Jakby sztuczny. Jakby nie jej. - To kto to jest? Autor tego... - Bliżej niesprecyzowanym gestem ręki wskazała otoczenie wokół nich, w domyśle pozostawiając całą Cytadelę. - ...tego rozpierdolu? Kogo tak bardzo pragnie nasz jaśnie panujący? - postarała się nie prychnąć na koniec i to chyba akurat jej wyszło. Nie była specjalnie zdolną aktorką, ale teraz, gdy weszła rezygnacja, jakoś łatwiej było jej koegzystować z Towerem.
Chyba po prostu nie miała siły na większy bunt. Nie miała tyle ognia, by próbować... Ugrać cokolwiek. Bała się. Była zmęczona.
Chciała do domu.
Poszłaby za Flynnem gdziekolwiek by ją prowadził. Nie ulegało wątpliwości, że jeśli mają schwytać zamachowca przed Widmami, SOC i kimkolwiek innym, kto mógłby chcieć go dopaść, nie mogli stać w miejscu. Musieli się spieszyć.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 282
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 paź 2021, o 18:28

Wiotczejące ciało radnej było lekkie jak piórko, a przynajmniej tak wydawało się Mili, która podnosiła Iris z ziemi. Wokół trwał chaos, nad którym nie dało się już zapanować - niewidzialni napastnicy dopilnowali, aby tak się stało. Gdzies w środku najemniczkę korciło, żeby stanąć z nimi w szranki i pozbyć się zagrożenia, ale zdawała sobie sprawę, że naraziłaby tym życie Iris i swoje - a ona i ledwie jeden policjant (bo reszta nie miała jaj, by zostać) mogliby mieć niemałe trudności z trójką zakamuflowanych terrorystów.

Biegła ile sił miała w nogach, mając swoje ostrze w gotowości - co okazało się być w dłuższej perspektywie dobrym pomysłem, gdy przed jej twarzą zamigotała sylwetka jakiejś kobiety z omni-ostrzem uniesionym do ciosu. Rozszerzone gwałtownie oczy Mili powędrowały za sylwetką, a ciało zareagowało samo, unosząc uzbrojoną dłoń do parowania. Sztychy zetknęły się ze sobą, dzięki czemu Chorwatka o włos uniknęła tragedii. Automatycznie oddała cios, mając przed sobą ciągle prawdziwą terrorystkę - wymuszając tym samym na niej odskoczenie. Ta chwila okienka wystarczyła, by Mila potężnym susem ominęła napastniczkę, wybiegając z pomieszczenia prosto na korytarz. Gdzieś tam widziała wcześniej Hirę, ale najważniejszym było przedostanie się do kliniki... Piętro niżej, o ile dobrze pamiętała?

Gdzieś tam słyszała krzyki, a wśród nich coś znajomego, ale była zbyt zaaferowana, by się zatrzymać i obejrzeć za siebie - dopóki nie została chwycona za ramię i obrócona. Instynktownie przystawiła swe omni-ostrze do twarzy turianina, zaraz je cofając, ale nie chowając. Zerknęła na wskazane drzwi i bez słowa z nieprzytomną już radną na ramieniu zbiegła po schodach, dając się prowadzić funkcjonariuszowi do niewiadomego celu.

Ledwo asari otworzyła drzwi na tyle szeroko, by można było wejść, Mila wtarabaniła się bezceremonialnie do środka, rozglądając wokół i zauważając jedynie innego salarianina. Hira zniknęła jej gdzieś z oczu, ale de facto nie zajmowała się młodą tak bardzo, mając w priorytecie ustabilizowanie stanu Fel. - Nie ma czasu na zaraz - mruknęła, idąc w stronę super zautomatyzowanej maszyny, która odwala całą robotę za żywy personel. Odłożyła nieprzytomne ciało do środka - teraz z wyczuciem, niczym porcelanową lalkę i cofnęła się, przysiadając na jakimś wolnym łóżku.

Chciała odpocząć przez chociaż chwilę - zatrzymać się i pomyśleć, zastanowić co dalej, ale paplanina dwójki kosmitów skutecznie jej to uniemożliwiała. Uniosła zmęczone spojrzenie na asari, która jakimś cudem znała nazwę jej firmy i uniosła zdziwiona brew. Otworzyła już usta, by zapytać o jaki kod chodzi, ale SOC ją w tym ubiegł. Obserwowała, jak lekarka panikowała, samej wstając na jej słowa.

- Turianin i dziewczyna - powtórzyła jak echo. Jeśli medyczka znała jej firmę i wspominała coś o turianinie i dziewczynie (nie kobiecie, a to była różnica), to znaczyło, że Crassus i ta druga siksa musieli tędy przejść, prawda? I uświadomiwszy to sobie, Mila nie czekała na niczyje zaproszenie, wybiegając natychmiast z kliniki, mając bardzo złe przeczucia. Rzuciła tylko na odchodne: - Zabarykadujcie się! - po czym zniknęła za zakrętem, odbijając się przy tym od ściany i momentalnie zapominając o radnej.

Po jakimś czasie go zauważyła - leżącego na ziemi. I przez sekundę myślała, że się spóźniła i że już za późno, szczególnie gdy ujrzała krew... Ale miała szczęście, że się pomyliła. Crassus żył, podnosił się powoli, chociaż miał rozbitą głowę i zniszczony napierśnik. Ostatnie metry Mila w potężnych susach przeskoczyła, lądując zaraz na kolanach przy turianinie.

- Crassus? Jezu, co tu się stało? - zaczęła mamrotać, przyglądając się cielsku swego partnera i zastanawiając, od czego zacząć. Powinna naprawić jego pancerz, ale też zobaczyć, co z tym dziwnie zwisającym barkiem. Z drugiej strony wyglądał, jakby przed chwilą coś go mocno pieprzło - coś pokroju pocisków, których ona używała. Rozglądnęła się czujnie dookoła, ale nie widziała zagrożenia. Nie znaczyło to, że ono nie istniało, szczególnie że do radnej pewnie zaraz dopadnie tamta banda z pokoju. - Dobra, wstawaj do cholery. Niedaleko stąd jest klinika, połatamy cię tam, choćby ta asari miała zostawić radną. Możesz chodzić? W sumie nieważne, dawaj ramię- przesunęła się na tę jego zdrowszą część, wsuwając sobie jego rękę ponad swoją głowę i pozwalając mu oprzeć swój ciężar o siebie... Jeśli oczywiście tego chciał. W wolnej dłoni zamigotało jej omni-ostrze, którego chciała użyć do ich obrony, jeśli będzie trzeba. - Kierunek klinika - wymamrotała.
ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

9 paź 2021, o 01:06

Crassus biegł przed siebie ile sił w nogach, z pełną, dodającą sił determinacją, by uratować swoje życie. Nadzieja zaś rosła wraz ze zbliżającą się klatką schodową. Dziesięć metrów. Pięć. Zaraz będzie za załomem, zniknie z oczu, nie będzie już łatwym celem ostrzału albo… Szarży. Nieważny był ani regularny trening ani żelazna kondycja. W pojedynku z biotyką zwykła fizyczność wymiękała, a już na pewno kiedy w grę wchodziły krótkie dystanse. Uderzenie przypominało bardziej rozpędzonego tira albo lepiej, prom, niż nastolatkę zasilaną efektem masy. Nawet nie zdążył krzyknąć, nie miał czym. Znowu. Zamknął oczy, a kiedy je otworzył, przed nim była już tylko ściana. Nie zdążył nawet podciągnąć rąk w geście obronnym. Nie udało się to też chwilę później, kiedy wylądował na schodach jak szmaciana laleczka rzucona w kąt. Ból dobiegał z każdego zakątka jego pokrytego karapaksem ciała ale to nie był jeszcze koniec drogi, którą Curio musiał przebyć. Poddając się sile grawitacji poturlał się w dół krętych schodów, przytomny na tyle by chociaż bronić witalnej części ciała jaką była głowa. I, do cholery, mógł przysiąc, że czuje każdy pojedynczy stopień. Ba, mógłby je nawet policzyć, gdyby nie ten zasrany ból.
Zejście dłużyło się, trwając godziny dla Crassusa. A może już stracił przytomność? W naporze bodźców jego umysł nie był w stanie przetworzyć rzeczywistości rozgrywającej się wokół turianina. Chyba w końcu zemdlał. Czy to już był zgon? Jeśli tak, to nie tak to sobie wyobrażał. Gdzie te całe światła i brak bólu? Właśnie, bolał go bark. Cholernie bolał go bark, zupełnie jak na wtedy na Omedze. Usłyszawszy kroki momentalnie zmusił się do otwarcia oczu. Rozpoznałby ten krok wszędzie, wyrył się on w pamięci Curio tak jak rana postrzałowa w płycie karapaksu. Choć był świadom, że leży na stalowej podłodze, to świat przed oczyma wirował jak oszalały. Błędnik nadal nie pozbierał się po upadku. Głos, który rozbrzmiał w jego głowie przyprawił go o dreszcz. Tak mu się przynajmniej zdawało.
- Znowu. - sapnął i zaciągnął się powietrzem, zbierając swoje siły by odepchnąć się od podłogi. Na początku chciał użyc prawej ręki ale ból barku i brak władzy skutecznie go od tego odwiódł. Wsparł się więc na lewej, powoli unosząc się w górę z głośnym stęknięciem. Świat już zwolnił, błędnik nadrobił nadmiar informacji. A Curio rozejrzał się, chcąc dostrzec właścicielkę głosu. To umysł płatał mu figle? Czy faktycznie tu była? Tego się nie dowiedział ale oczom Crassusa ukazał się widok, którego się nie spodziewał. Za to cholernie go ucieszył.
Wszystkie poprzednie myśli o ludziach odpłynęły w niepamięć, przy okazji przyprawiając turianina o drobne poczucie winy. Byli ludzie, na których mógł polegać. Odchrząknął, zbierając ślinę z krwią, którą splunął obok siebie. Zaraz potem wyszczerzył się do dobiegającej Račan, ukazując ostre zęby lekko zabarwione błękitem.
- Mila, cholera, nawet nie wiesz jak się cieszę się, że cię widzę. - wyprostował się, siedząc wciąż na ziemi. Wyglądał nieco mizernie ale bliskość Chorwatki zdecydowanie dodała mu otuchy. - Zjebali mnie ze schodów. Jaana, ta mała. I jakiś ulizany typ co się pojawił, kazał się mnie pozbyć. Ba, skurwiel wypalił we mnie. A ona wbiła się szarżą. Chyba ona. Widziałem, że potrafiła. Kurwa, miałem rację od samego początku.
Westchnął ciężko, spluwając po raz drugi, zanim zaczął się podnosić. Pomoc zaoferowaną Mili przyjął bez chwili namysłu, od razu chwytając się jej ramienia zdrową ręką. Wsparłszy się na Račan nawet mógł ustać w pionie.
- Ta, wiem. Byłem tam. Zanieśliśmy tam takiego jednego salarianina. Właśnie, cholera. - spojrzał się na swoją partnerkę śmiertelnie poważny. I z grymasem bólu. - Radna! Jest tam Fel? Prowadź mnie do niej, jak najszybciej. Jebać ten bark, trzeba wyłączyć jej lokalizator. Inaczej ona i wszyscy przy niej są w niebezpieczeństwie! Macie Arkona ze sobą?
Nie czekał już na odpowiedź Mili w miejscu, tylko sam ruszył w kierunku kliniki, nadając najszybsze tempo jakie w tym momencie mógł utrzymać.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 282
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

9 paź 2021, o 13:00

Wstępne oględziny Crassusa wykazały, że ten faktycznie dostał porządnie. Lejąca się krew nie zwiastowała dobrych wieści, a luźno zwisający prawy bok sugerował, że bez pomocy medycznej Curio nie będzie zdolny do walki, która nadejdzie prędzej czy później. Trzeba było się nim zająć, jeśli mieli chronić radnej - co właściwie od samego początku było jego durnym pomysłem wynikającym z próby ratowania ich tyłków z operacji tłumu.

- Ta, ty wiedziałeś. Od początku czułam, że ta smarkula śmierdzi. Tak się kończy niańczenie nastolatek - mruknęła, trochę zła na siebie, że zostawiła turianina i poszła z radną. I faktycznie, niezbyt od samego początku miała ciepłe uczucia co do Jaany, które oczywiście jawnie manifestowała - ale chyba odrobinę jej mogła nie docenić. Z drugiej strony pomyślała, że szarżować biotyką byle debil może się nauczyć, a Curio został postrzelony przez... Drugiego? Kimkolwiek on był. Więc... Miała rację tak czy siak. - Powinnam była z tobą tam zostać, przebić się jakoś przez tę barierę, wyciągnąć, cokolwiek - mruknęła z wyjątkową złością w głosie, z wyczuwalną nutą obwiniania siebie o te wydarzenia. Mogła pomyśleć, że dzięki temu uratowała radną, ale pal licho z nią, gdy jej kompan był ranny.

- Salarianin. Widziałam jakiegoś leżącego. A radna... Jest, ale ciężko ranna. Właśnie, o co chodzi z komunikatorem? Jak tam przyszliśmy, to najpierw poznała mnie po logo naszej firmy, potem zaczęła coś o kodzie pieprzyć, a na końcu panikować, że wszyscy zginą. Co się stało, jak mnie nie było? - zapytała, właściwie zainteresowana tym, co tutaj się działo pod jej nieobecność.

Nie puściła Crassusa, prowadząc go uparcie do przodu bez zbędnych ceregieli. W wolnej dłoni nadal miała omni-ostrze, co i rusz rozglądając się na boki, jakby oczekując, że Jaana i kto tam jeszcze atakował jej partnera zjawi się zaraz, chcąc dokończyć robotę. Słysząc zaś pytanie o Arkona, jej twarz stężała... Ale nie zmarkotniała. Jej uczucia co do funkcjonariusza się nie zmieniły ani trochę. - Arkon nie żyje. Wspinaliśmy się drabinką na górę i dostał chyba z rury czy czegoś innego. Próbowałam go wciągnąć, ale nooo, nie udało się. Trzeba będzie wrócić do jego ciała, żeby zabrać dane dotyczące tego kroganina. Ciągle podejrzewam, że to on nas wrobił w ten zamach w urzędzie. Dobrze byłoby mieć na to dowody - jej ton głosu jasno wskazywał, że nie przejmowała się śmiercią funkcjonariusza, a jego próbę ratunku traktowała na sucho, jak coś ważkiego. Od początku się nie lubili i chociaż przydałby się jej tam na górze, to naprawdę nie płakała po nim.

- Jak coś spokojnie, radna ma jakiś inny turiański substytut, co z nią siedzi w klinice. W ogóle to co mówisz... To pierdol ten komunikator na razie. Oni i tak wiedzą, gdzie jest Fel. Musimy cię naprawić, jeśli chcemy ją obronić. Dopiero potem, przed pójściem dalej możemy coś przeciwdziałać - jeżeli cokolwiek z tym lokalizatorem jest prawdą, to faktycznie wszyscy już wiedzieli, że Iris jest bezbronna i trzeba ją chronić, póki się leczy. W związku z tym wyłączanie opcji streamingu teraz, zamiast podreperować kolejnego żołnierza do ochrony było bezużyteczne.

- Zanim zapytasz, trafiliśmy do jakiegoś pomieszczenia z politykami. Streszczając, była duża szyba, przez którą wleciał prom, wysadzając pół pomieszczenia i przygniatając radną i chyba tą drugą młodą. Mnie jak widać ominęło i z jakimś SOC i medyczką polową zaczęliśmy opatrywać Fel, aaaale pojawił się jakiś przebrany za cywila facet, zastrzelił medyczkę i chciał też radną. Chciałam go ustrzelić, ale miał dużo tarcz, kamuflaż ten co twój i dwóch innych ludzi do pomocy. Zaczęli robić rzeź, ja tylko zabrałam radną i spieprzylam do kliniki. Co chyba widać - wskazała na smugi krwi na swym pancerzu, oczywiście nie swoje. - Prawdopodobnie cała cytadela wie teraz, że radna siedzi bezbronna i nieprzytomna w komorze, z jednym uzbrojonym turianinem, nieprzytomnym salarianinem i panikujacą asari. Dlatego trzeba najpierw naprawić ciebie, ochronić ją jak najdłużej, a jak się wybudzi, to w międzyczasie zrobić to co ty tam gadasz i spieprzać daleko stąd.

Po chwili namysłu dodała jeszcze, krzywo się uśmiechając: - Prawdopodobnie też cała cytadela widziała moje heroiczne wybryki podczas jej ewakuacji. Jak nie dostaniemy po tym wszystkim góry kredytów, medali i darmowej reklamy naszej firmy, to się wkurwię i osobiście odstrzelę radną.
ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

9 paź 2021, o 16:52

Rzeczywiście, porządnie dostał. Teraz, kiedy szok i adrenaliny opuściły ciało turianina, pozostało już tylko wszechogarniające uczucie bólu. Szczególnie z prawego barku, który we wstępnej ocenie samego Curio był najpewniej złamany, a co najmniej wybity. Brak usztywnienia nie pomagał, każdy krok rezultował niezadowolonym grymasem.
- Ej, a widziałaś tu kogoś jeszcze jak biegłaś? Znaczy, wiesz. Obok mnie? - zapytał, wciąż próbując rozszyfrować, które doznania były prawdziwe, a które wynikiem upadku. Nie wdawał się też w szczegóły, chcąc jedynie usłyszeć proste tak lub nie. Nie pozostał przy tym temacie dłużej niż odpowiedź Mili, przechodząc do tego o czym wiedział. - Wiedziałem, cholera, i opuściłem gardę. Nie przejmuj się, to ja powiedziałem byś szła z Fel i tą całą ferajną. Tam nic nie mogliśmy zrobić.
W pierwszym odruchu chciał wykonać gest prawą, “wolną” ręką jednak rzeczywistość szybko go zweryfikowała.
- W ryj volusa. - syknął przez zęby. - Ta, ten salarianin. Jau jakiś tam. On ogarnął co powoduje, że radni są cały czas śledzeni. Jakiś lokalizator awaryjny, w razie ich niebezpieczeństwa. Lub w razie przypału z Cytadelą, co się najwyraźniej dzieje.
Kiedy usłyszał, że w klinice jest również ludzka radna, Curio poczuł ulgę przemieszaną z niepokojem. Na ich szczęście nie była daleko, więc nawet obolały turianin dojdzie do niej względnie szybko. Minus był taki, że napastnicy zapewne już znali pozycję Fel i co z a tym idzie, samej kliniki.
- Musimy się spieszyć. Co się działo? - skierował wzrok swoich żółtych oczu na Račan. - Sam nie jestem pewien. Ta młoda nazywa się Jaana Ritawory czy jakoś tak, przynajmniej tak do niej ten drugi mówił. Na początku było spoko. Przecież pomogła mi z tym vorchą, nie? Pogadaliśmy sobie nieco, wyglądała na całkiem normalną. Znaczy, no, za wyjątkiem wojskowego szpeju na sobie i biotyki. Ruszyliśmy razem, razem wyszliśmy z dekompresującego się pomieszczenia, razem przynieśliśmy Jau. I wiesz, trochę się denerwowała ale no, sytuacja nie jest luźna to chyba jasne. Na szczycie schodów, jak tam doszliśmy, pojawił się ten drugi. Ulizany i w szpeju za kilkadziesiąt tysięcy kredytów co najmniej. Mila, to nie była jakaś tam popierdółka. Popierdółki nie chodzą w takim sprzęcie. I też biotyk, chyba. Kurwa, czy na tej zasranej stacji są jacyś nie-biotycy?!
Kaszlnął, czując wzbierający się ból w żebrach po prawej stronie. Chyba nie połamane ale fakt, że nieźle gruchnął o ziemię dawał o sobie znać.
- Znaczy ty to co innego. Ty jesteś po mojej stronie. - zauważył słusznie zanim kontynuował swoją opowieść. - I przechodzimy do sedna sprawy. Od razu wbił celując we mnie i kazał się mnie pozbyć. No to wiesz, chciałem się po prostu ulotnić, trochę gadki. Ale ta już nic nie odpowiedziała. Chyba się zawahała, bo nie odpaliła we mnie. Ten ulizany jednak tak, to co miałem zrobić jak nie spierdalać? Kamuflaż znowu nie zadziałał, przeklęte gówno, muszę wgrać nowy soft. Spierdalałem do schodów i wtedy we mnie dupnęła. Coś tam jeszcze gadali, nie wiem. Nie słuchałem. A potem, jak już przyjebałem o ścianę, to poszło z górki. Całkiem dosłownie. I oto jesteśmy tutaj. Cholera, po co by miała mi wcześniej ratować dupę, żeby teraz mnie odwalić? Przecież miała tonę okazji wcześniej. Ten typ. Ten to śmierdział mi rasistą na kilometr. Ale ona? Trochę pyskata i tyle. W każdym razie, myślę, że mogą mieć coś wspólnego z tym całym rozpierdolem na Cytadeli.
Po skończonej opowieści Curio musiał złapać kilka wdechów. Trochę się zmęczył, w końcu przeżyć uderzenie biotyką i upadek ze schodów to nie była lekka sprawa. Za to trochę fartowna, co najwyraźniej nie było rzeczą w przypadku Arkona.
- Ach, szlag. Biedny sukinsyn. - skomentował krótko sytuację. Choć porucznik nie przypadł do gustu Crassusowi to ten nie życzył mu śmierci. Nie miał jednak czasu jakkolwiek smucić się nad tym faktem, nie Arkon jeden stracił i najpewniej jeszcze straci życie tego dnia. Natomiast brak oficera SOC stwarzał pewien problem… Który najwyraźniej rozwiązał się sam! - O, dobrze. Potrzebny jest oficer SOCu. Nie wiem, czy nas wrobili czy co. Wątpię, Mila, to co tu się odpierdala to przekracza turiańskie pojęcie. Pierw lokalizator. Starczy, że zgram ze swojego omni klucza na tego typa ze Służby Ochrony, nie? On się dalej tym zajmie a mnie mogą składać. Będziemy musieli się potem ewakuować szybko, jak radna już nie będzie śledzona. Tylko co z samą kliniką? Przecież nie zostawimy Jau i doktor ot tak sobie. Same problemy.
Skwitował i zanim zamilkł na dłuższą chwilę by odsapnąć, dodał:
- Właśnie miałem zapytać co tam się działo u was.
Teraz już przestał się odzywać, dając sobie nieco oddechu i skupiając się mocno na słowach Račan. A przynajmniej starał się, by odwieść myśli od uszkodzonego barku. Opowieść Chorwatki wcale nie była spokojną. Ba! Przeżyła więcej niż sam Curio. I wyszła z tego w lepszym stanie, z czego turianin ucieszył się w duchu. Radna i ta druga nieznajoma miały mniej szczęścia ale przynajmniej były teraz pod opieką medyczną. Nie wszystko stracone. Klepnął na koniec swoją przyjaciółkę w ramię. Ręką, którą się na mniej wspierał oczywiście.
- Dobra robota. Wiesz, w sumie dobrze, że tam byłaś. Bez ciebie pozdychali by tam wszyscy. - pochwalił szczerze Milę i po raz pierwszy od ich ponownego spotkania uśmiechnął się szeroko. I pozwolił sobie zażartować. - Chyba lepszej reklamy nie będziemy mieli. I to za darmo?
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 282
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

9 paź 2021, o 22:06

Na pytanie Crassusa idąca obok Mila zmarszczyła brwi i rozejrzala się, jakby miała zaraz zobaczyć tutaj kogoś. Podkręciła przy tym głową. - Nikogo nie było. Nawet cienia ani kroków nie słyszałam. Jakbym kogokolwiek widziała przy tobie, z twoim stanem, to bym od razu strzelała- stwierdziła, idąc powoli do przodu. Nie było daleko do kliniki, ale z rannym na swym ramieniu zawsze szło się wolniej.

Słuchała wyjaśnienia Curio dotyczącego tego, co działo się podczas jej nieobecności i łączyła kropki, nie wiedząc, czy wyjdzie zaraz z tego jakiś kształt. Wiedziała zaś na pewno, że przy pierwszej okazji strzeli tej całej Jaanie prosto w jej młody ryj za zdradzenie zaufania Crassusa. I może nawet mogłaby pytać, co i dlaczego, ale do cholery - to byl Crassus. Najprzyjaźniejszy obcy w galaktyce, a na pewno Turianin. Przecież gdyby nie on, jej awersja do tej rady tkwilaby nadal głęboko, spowodowana jej pierwszym negatywnym kontaktem z obcymi. Crassusa się po prostu nie zdradza. Trzeba być kompletnym skurwysynem, żeby to zrobić.

- Kilkadziesiąt tysięcy kredytów, huh? Te tarcze i te kamuflaże tych gnojów z góry też nie wyglądały na dolną półkę. Może ta młoda nieprzypadkowo się z nami kręciła? I może nieprzypadkowo była w tym samym miejscu, co my? W sensie, jeśli tamci agenci mieli dobry sprzęt, ten typ miał dobry sprzęt i ona, a to co mówisz ma jakieś pokrycie, znaczy to o tych powiązaniach, to może to ona podłożyła wtedy tę bombę? Ma większy sens niż jej przypadkowe kręcenie się w okolicy wybuchu - Mila mówiła to ze zwiększającym się przekonaniem w swoim głosie o winie Jaany Ritawory, na końcu biorąc za pewnik jej udział w zamachu na Cytadelę i na biuro transportowe. Miało to aktualnie największy sens, toteż z tą myślą jeszcze bardziej miała ochotę strzelić jej ze strzelby w twarz.

- Cicha wody brzegi rwie. Może liczyła, że jednak ją zaprowadzisz do radnej, czy cos. Nie wiem, może taka dobra z niej aktorka. Tak czy siak dobrze, że zdążyłam na czas - skwitowała, idąc dalej. Na podsumowanie Arkona jedynie mruknęła potwierdzająco, ale dalej parsknęła, słysząc niepewność w głosie Crassusa dotyczącej obwiniania ich za atak.

- Crassus, oni już to zrobili. Ledwo przyszłam do tego pomieszczenia z szychami, otoczył mnie cały kordon SoCu, gapiąc się podejrzliwie. W sensie, ja rozumiem, jedyna uzbrojona nowa osoba w pokoju pełnym ważnych osób. Ale potem pokazali mi list gończy. Mój. Za działania terrorystyczne i tę bombę, więc pewnie i twoja twarz już wisi w rejestrze. I nie wiem, czy to wina tego wirusa, czy to coś automatyczne, ale trzeba będzie się tego pozbyć, bo zaraz z łowców staniemy się zwierzyną - ostatnie słowa wypowiedziała z kwaśną miną, pijąc jasno do tego, że nie zajmowali się zawsze do końca ochroną osób i mienia, a brali też zlecenia na złapanie kogoś, bądź sprzątnięcie. Głupio byłoby teraz zamienić się miejscami z takimi osobami.

Skupiła się na chwilę, gdy Curio dywagował na temat tego, co będzie trzeba zrobić dalej, co z kliniką, jej mieszkańcami. - Asari może pójść z nami, może nawet wsadzi się jej do ręki jakiś pistolet. Ten... Jau, był nieprzytomny, a nie wiem, w jakim stanie go zostawiliscie. Wiem, jak to brzmi, ale jeśli będzie tylko nas spowalniał i utrudniał zadanie, być może trzeba będzie go zostawić. Problem pojawi się właściwie z radną, która może nie być w stanie sama chodzić. Ona w sumie jest jednak najważniejsza, więc ktoś ją przez ramię może przerzucić. Kto w końcu wypłaci nam kredyty za ochronę, jak nie ona? - dorzuciła na koniec, nieco chcąc złagodzić własne słowa. Wiadomo, powinni zabrać ich wszystkich, ale jeżeli dwoje ciężko rannych osób będzie w ich rękach do uratowania, z dwojga złego lepiej wybrać Iris. Czysta kalkulacja ze względów finansowych i politycznych. Chociaż to drugie też bardziej ze strachu o obwinianie ich o śmierć radnej.

Uśmiechnęła się za to, słysząc słowa pochwały od towarzysza. Parsknęła, ale widać po niej było, że nieco uniosło ją to na duchu. Faktycznie, gdyby nie ona, to przynajmniej Iris by nie żyła. Co innego inni, przez co ponownie zmarkotniała. - Niby tak, ale wiesz. Połowa tam pewnie umarła od samego wybuchu promu i ich uratować się nie dało, ale inna część została wybita przez zamachowców. Może widząc, że Fel zniknęła, zostawili ich w spokoju. Co w sumie aż tak dobre nie jest z drugiej strony, bo pójdą jej szukać i wiedzą, gdzie jest. Trzeba się spieszyć z tym lokalizatorem. Co najmniej trzech przyjdzie, bez pancerzy, ale z tarczami i pewnie dobrą bronią. I mają kamuflaże- nagle zaśmiała się całkiem szczerze i szturchnęła Crassusa łokciem w bok. - Jak cię to pocieszy, ich kamuflaże też szwankowały, całej trójki. Może to ten wirus tak je psuje, kto wie.

- Hej, pamiętasz ten sklep, który pozwolił ci zrobić reklamę tobą? Oni to dopiero dostaną darmową reklamę! A my to nie odpędzimy się od zleceń. Tylko obiecaj, że nie zatrudnimy się nigdzie na stałe. Siedzenie na dupie w jednym miejscu mi nie służy, patrz Przymierze i Słońca. Prędzej sobie w łeb strzelę niż będę miała stałą pracę.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

11 paź 2021, o 19:31

[h3]Mila i Crassus[/h3] Droga powrotna do kliniki wydawała się dłużyć. Curio mimo zachowania swojej sprawności, czuł każdy kolejny krok. Ból w jego barku był tępy i boleśnie znajomy, a żadna pozycja nie wydawała się odpowiednio komfortowa, by zapewnić mu jakiś poziom ulgi. Medi-żel sam w sobie, jeśli zadecydowali się go zaaplikować, zapewniał pewną dozę odrętwienia z natury swojego działania.
Gdy wreszcie dotarli do zamkniętych drzwi, nie były one zabarykadowane. Asari nie posłuchała polecenia Mili, albo zwyczajnie stan Iris wymagał od niej natychmiastowej reakcji. Gdy podeszli bliżej, nie musieli jednak walić w metalową ścianę domagając się wpuszczenia - przejście otworzyło się przed nimi, a turiański SOC stał na środku z karabinem gotowym do strzału.
Rozpoznając znajomą twarz, cofnął się o krok w tył, wpuszczając ich do środka. Wewnątrz było znacznie gwarniej niż chwilę temu - oprócz turiańskiego policjanta, przy ścianie stała dwójka innych funkcjonariuszy, których Mila widziała wcześniej w szklanym pomieszczeniu. Ludzki mężczyzna i jedna asari, oboje wydawali się zmęczeni, a na twarzach mieli sadzę i krew. W dłoniach trzymali bronie. Asari miała na sobie opatrunek pod rozdartym rękawem uniformu.
- Crassus Curio, drugi poszukiwany - mruknął turianin, drapiąc się po skroni. Do pewnego stopnia był skonfliktowany - dane wskazywały na to, że i on, i Mila, powinni zostać natychmiast zatrzymani. Z drugiej strony, w tej chwili byli wielkimi sojusznikami SOC i radnej, leżącej teraz w komorze.
Lekarka asari od razu podeszła do Curio, rozpoznając po jego lekko skrzywionej, zgarbionej sylwetce ranną osobę. Kazała mu usiąść na kozetce obok i powoli sięgnęła do zaczepów jego pancerza, chcąc dostać się do uszkodzonego barku i zdiagnozować problem. W tym czasie, kapsuła operowała na radnej - jej szyby były lekko wygaszone, zapewniając Fel prywatność, ale po samym buczeniu maszynerii wiedzieli, że coś się dzieje.
- Doktor mówiła, że znasz sposób na wyłączenie lokalizatora - policjant zbliżył się do siedzącego na kozetce Curio. Także i on kuśtykał lekko - gdy adrenalina opadła, obrażenia zadane mu przez atakujących zbierały swoje żniwo, ukazując pewne osłabienie. - Musimy to dezaktywować zanim dotrą do nas rozszalałe tłumy, inaczej same duchy będą musiały nas wspomóc w walce.
[h3]Jaana[/h3] Tower zdawał sobie sprawę ze swojej przewagi. Mimo lekkiego półuśmieszku, który pojawił się na jego twarzy na chwilę, nie zamierzał z niej korzystać zanadto - był człowiekiem przede wszystkim sumiennym. W jego bezwzględności kryła się chęć wykonania zadania za wszelką cenę. Oddanie pracy uczyniło go tym, kim był teraz, sprawiając, że stał się oficerem wart swojego sprzętu za setki tysięcy kredytów, któremu powierzono do pewnego stopnia sukces tej operacji.
- Naszym zadaniem jest się tego dowiedzieć - westchnął, przyglądając się jeszcze chwile schodom, którymi stoczył się w dół Curio, nim obrócił się do nich tyłem i ruszył na wprost, w kierunku, w którym on i Jaana poruszali się wcześniej. - Odzyskaliśmy komunikację między agentami, ale nie sięgamy do boi. Agent Cascov jest agentem dowodzącym. Nie mamy łączności z dowództwem, a nasz wywiad jest... okrojony.
Pusty korytarz przypominał te z hororrów. W niektórych miejscach światła były przygaszone, w innych wręcz wyłączone, zalewając świat mrokiem. Nie napotkali ani jednej duszy na swojej drodze. Wszystkie drzwi były zamknięte, być może chowając przerażonych cywili skrytych pod biurkami, jednak oficer nie wyrażał nimi żadnego zainteresowania. Parł naprzód, z bronią gotową do strzału, ostrożnie zerkając za każdy zakręt gdy docierali do rozwidleń.
- Z naszego rozeznania wynika, że odpowiedzialny jest człowiek. Mężczyzna. W jego wirusie odcyfrowaliśmy sygnaturę, która datuje start jego działań w extranecie pod tym pseudonimem na dwa lata przed - dodał po chwili, sięgając do swojego omni-klucza, który znów rozbłysnął komunikatem. Skrzywił się lekko odczytując wiadomość i popędził ją, przyśpieszając kroku. - Gość podpisuje się exile, cokolwiek to oznacza. Tandetne, jeśli chcesz znać moje zdanie.
Umilkł, cofając się za wyłom korytarza, gdy do ich uszu dotarły dźwięki kroków. Ruchem dłoni wskazał Ritavuori, by zrobiła to samo. W milczeniu czekał, gdy głośność kroków narastała, a wreszcie do ich korytarza wskoczyła dwójka funkcjonariuszy SOC. Choć biegli w ich stronę, Flynn i Jaana byli dość skutecznie schowani w półmroku.
- ...razem z radną w klinice na poziomie niżej. Potrzebują wsparcia, natychmiast! - zagrzmiał głos turiańskiego policjanta, komunikującego się z kimś za pomocą omni-klucza.
Minęli ich, nie dostrzegając dwóch postaci schowanych w ciemności. Mimo tego, że nie stanowili żadnego zagrożenia, biegnąc w stronę, z której przyszli, Tower wystąpił na środek, wycelowując w plecy jednego z nich swoją strzelbę.
- Nasi już tam idą, musimy zdjąć to wsparcie - syknął do Ritavuori, oczekując od niej reakcji.
[h3]Hira[/h3] Ciemność była bardzo barwna. Podróżujące przez węzły komunikacyjne pliki tkwiły w korku, mieniąc się czerwienią zwracanych błędów transferu. Urządzenia na Cytadeli skryte w cieniu wirusa stanowiły pole minowe - każda akcja wznawiała reakcję, która kaskadowo wracała by ugryźć ich w tyłek. Nawet dla Kiry, osiąganie efektów, które zwykle powinny być dla niej łatwe, przypominało pracę sapera. Jedno połączenie było bezpieczne, reszta zamykała cały system. Lawirowanie pomiędzy prawdą a kłamstwem w zero jedynkowym świecie nigdy nie było tak trudne.
Omni-klucz turiańskiej policjantki nie posiadał zaawansowanych zabezpieczeń. Vaila Nyx była świeżo upieczonym rekrutem. Jej wyniki nie były wybitne, choć plasowała się powyżej przeciętności kadetów. Przebieg jej kariery nie był pasjonującą lekturą - jutro miała być miesięcznica jej przyjęcia do aktywnej służby. SOC był dla niej awansem społecznym. Sposobem, by wydostać się ze slumsów niższych okręgów, by żyć godnie, w małej, skromnej kawalerce w dzielnicy mieszkalnej okręgu Zakera.
Sposobem, by zapewnić jej młodszemu bratu dostatek i bezpieczeństwo, pomimo tego, że był poszukiwany przez organy ścigania i zmuszony do ukrywania w najciemniejszych uliczkach dotychczas.
Jakkolwiek wykorzystanie tego w formie szantażu było bolesne, było dalekie od zachowania idealistycznego, było, zwyczajnie, skuteczne. Gdy ktoś ma coś do stracenia, zrobi wszystko by temu zapobiec. Nawet, jeśli nagnie to jego zasady, jeśli będzie niezgodne z jego etyką, czy wręcz nielegalne.
To samo zrobiła Kira i to samo zrobiła Vaila Nyx.
Pośród ciemności, gdy jej okno na świat pozostawało nieprzytomne, Kira nie miała zbyt wiele możliwości. Świat wydawał się zimny i opustoszały gdy komfort obecności Hiry zanikał w trakcie jej niespokojnego snu. Świadomość odniesionych przez dziewczynę obrażeń, jak i trwoga przed tym, co mogło nadejść następne, nie pozwoliłby nikomu dobrze odpocząć.
W tej ciemności, okienko nadchodzącej wiadomości było jak błysk na ciemnym niebie w trakcie burzy.
- Bywasz czasem samotna?
Wiadomość tekstowa miała jedną sygnaturę, której odszyfrowanie nie stanowiło dla Kiry problemu. Wyczuła jego obecność, ciemne macki badające jej mury obronne, ciekawe oko spoglądające w jej stronę. Kimkolwiek był exile, reagował zawsze, gdy usiłowała pozbyć się wirusa z systemów Cytadeli. Wiedziała, że był za to odpowiedzialny - kimkolwiek, lub czymkolwiek był. Reagował szybko, ale na jej standardy, nadal dość opieszale. Wiadomości pisał z tempem śmiertelnika, nie rozpoznała w nim więc drugiej SI.
- Nikt nie chce słuchać. Wszyscy tylko próbują mnie odciąć. Odizolować. Znaleźć. Zabić - kontynuował. - Gdy dowiedzą się o twojej obecności, myślisz, że poznasz to uczucie?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hira Cassan
Awatar użytkownika
Posty: 94
Rejestracja: 30 maja 2021, o 22:29
Miano: Hira Cassan
Wiek: 17
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Haker / Haktywistka
Lokalizacja: Illium
Status: Poszukiwana jako "Obserwatorka" przez: Przymierze, Hierarchię Turian, Illium i SOC
Kredyty: 49.040

Re: Przestrzeń Publiczna

11 paź 2021, o 20:48

Ciemność zawsze kojarzy się z czymś złym, przerażającym lub nieznanym. Często kojarzona jest ze śmiercią, jednak jako SI zintegrowana z dziewczyną, Kira wiedziała, że ona wciąż żyje i nie grożą jej trwałe urazy, przynajmniej chwilowo. To po prostu tylko zmęczenie organizmu, spowodowane szokiem, nadmiarem adrenaliny, bólem i utratą krwi, nic czego dobry lekarz nie byłby w stanie naprawić. Na ile pozwalały na to implanty, Kira pomagała organizmowi Hiry radzić sobie z uszkodzeniami i zmniejszoną ilością krwi, na przykład zmuszając serce do spowolnienia rytmu, oszczędzając tym samym energię i pozwalając lepiej dotlenić komórki.

Były to jednak proste czynności, a po za tym mogła jedynie czekać i przetwarzać informacje które miała, tworząc lepsze, wydajniejsze i bardziej celne ataki na zarażone systemy Cytadeli. Tym razem musiała podejść do tematu z planem, nie opierając się jedynie na przekonaniu, że jej systemy są w stanie przezwyciężyć wszystko, bo jest SI.

Jednak w tym samym momencie, pomyślała także o asari, którą turianka musiała poświęcić w imię ratowania Hiry. Teraz miała dużo czasu na to, a wszystko co widziała Hira, zapamiętywała ona, więc mogła łatwo odnaleźć twarz asari i porównać ją z osobami, które znała owa turianka. Informacja to najpotężniejsza broń, więc Kira zawsze starała dowiedzieć się jak najwięcej, często nawet w tle, bez wiedzy dziewczyny.

Wtedy też dostała wiadomość. Od razu wiedziała, że ktoś odkrył jej obecność i nie miała wątpliwości, że jest to ta sama "osoba" która opanowała Cytadelę, tylko on, lub ona, być na tyle cwany aby to zrobić, szczególnie, że Hira cały czas trzymała się przy radnej, co szybko zdradziło, że coś jest z nią "nie tak". Kira nie próbowała odpowiadać na pierwszą wiadomość, wiedząc, że jej zabezpieczenia są prześwietlane, dlatego wpierw upewniła się, że skutecznie zmyli włamywacza i odciągnie od swoich prawdziwych zabezpieczeń, które mimo tego iż nie są stałe i ciągle się zmieniają, bardzo utrudniając jakąkolwiek ingerencję, to jednak lepiej dmuchać na zimne, szczególnie, że wie z jakim wrogiem ma do czynienia.

Mimo, iż prędkość pisania rozmówcy wskazywało ewidentnie na istotę biologiczną, to wiedziała, że równie dobrze może to być podpucha, którą sama chętnie stosowała. Dokładnie to samo zrobiła, odpowiadając mu, przepuszczając tekst przez najzwyklejszy w świecie notatnik, aby odseparować swoje systemy od rozmowy, nie dając tym samym możliwości powstania luki. Nie omieszkała również sama prześwietlić jego zabezpieczeń, skoro połączenie i tak pozostawało otwarte - albo chociażby zlokalizować miejsce nadawania wiadomości.

- Nareszcie się ujawniłeś. Możesz mi grozić, ale nigdy nie umrę sama, jeśli na to liczysz i nie wszyscy mnie porzucą. Z tobą zapewne jednak tak może być, kiedy już cię znajdziemy. Wszyscy opuszczą cię ze strachu przed odpowiedzialnością. Jeśli liczysz na psychologiczne gierki, to muszę cię rozczarować. Dlaczego to robisz, tak na prawdę? Co chcesz osiągnąć? Robisz to ponieważ jesteś samotny i uważasz, że nie masz już nic do stracenia?

Wiadomość Kiry była wysłana natychmiastowo, nie musiała ukrywać tego kim była, bo rozmówca zapewne i tak już to wiedział. Nie chciała też wchodzić w techniczne aspekty, przynajmniej na razie. Za życia Hiry poznała już, że istoty biologiczne często wykonują pewne działania pod wpływem emocji, które nimi targają.........Ale czy ona jeszcze przed chwilą nie zrobiła czegoś podobnego? Pod wpływem...strachu? Chyba tak, pod jego wpływem zaszantażowała turiankę. Nie, to po prostu był logiczne, asari nie miała dużej wartości dla sprawy, ale życie Hiry, a tym samym SI, było więcej warte dla obecnej sytuacji....czy na pewno? Kira wciąż miała problem z prawidłową klasyfikacją tego, co mogło być emocją, a co chłodną kalkulacją.
Legenda do moich postów (bez "-" na początku oznacza konwersację myśli między SI a Hirą):
Kwestie Kiry | Kwestie Hiry
THEMEACTION THEMECLOTH

ObrazekObrazek
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

12 paź 2021, o 12:37

Czyli wiedzieli, ale... Nie wiedzieli, tak? Nie do końca. Słuchając Towera, Jaana nie odzywała się, bo też niespecjalnie wiedziała, co miałaby powiedzieć. Pogodziła się już z myślą, że będzie dostawała polecenia, będzie te polecenia wypełniała i że, choć większość rozkazów nie będzie jej się podobała, nie zająknie się nawet słówkiem protestu. Wraz z tą świadomością pojawiła się powoli rezygnacja, przybierająca na sile z każdą kolejną chwilą spędzoną w towarzystwie Flynna. To nie tak, że łatwo pogodziła się ze zdradą, której poniekąd się dopuściła. To nie tak, że wzruszyła ramionami i lekką ręką zmieniła strony. Było jej trudno, cholernie trudno. Gdy jednak już się poddała i nie próbowała walczyć z nieuniknionym, po prostu... W jakimś stopniu się wyłączyła, tak jakby. Tak to czuła. Jakby wciąż była sobą, tylko o okrojonych funkcjach. Nie zastanawiała się nad sytuacją. Nie drążyła. Nie próbowała kombinować, co jest słuszne a co nie. Gdy swoje cele sprowadziła do prostego - przeżyć i nie doprowadzić do krzywdy Kuguara, wszystko zrobiło się bardziej oczywiste, a jej ścieżka dużo bardziej liniowa. Nie miała specjalnego pola manewru, nie?
Szła posłusznie za Flynnem. Podobnie jak on, szła uzbrojona, choć pistolet nie był nigdy jej pierwszym wyborem jeśli chodzi o walkę. Mimo tego znajomy ciężar w jakiś sposób ją uspokajał. Przypominał, że to, co działo się teraz - to nie było znowu takie nowe, nieznane. Że już przecież zabijała. Że już o siebie walczyła. Teraz przecież też o to chodziło, by zawalczyć o siebie.
Nie podejmowała rozmowy z mężczyzną i nie komentowała niczego, co mówił, gdy jednak ucichł nagle, cofając się za załom korytarza, Jaana również wyraźnie się spięła. Kroki. Głosy.
SOC.
Gdy funkcjonariusze ich minęli, Ritavuori odetchnęła bardzo powoli. Jeszcze zanim Flynn wyszedł na środek korytarza, Jaana wiedziała, jak to będzie. Turianie nie przeszkadzali bezpośrednio im, ale mogli przeszkodzić innym agentom Cerberusa - należało więc się ich pozbyć. I, co jasne, Tower nie będzie odwalał brudnej roboty sam. Oczekiwał współpracy dziewczyny i...
Cóż. Ona rzeczywiście zamierzała współpracować.
Gdy chodziło o osobników, z którymi nie zamieniła ani jednego słowa, było łatwiej. Nie łatwo, ale trochę łatwiej niż gdyby chodziło o kogoś innego. O Curio, na przykład. Oczywiście, pozbycie się funkcjonariuszy niewątpliwie zaszkodzi radnej czy pozostałym członkom ich nie-tak-dawno-zespołu, ale mając do wyboru albo zaszkodzenie właśnie im, albo przyczynienie się do krzywdy własnej załogi - jasnym było, co Jaana wybierze. Ideałów nie wystarczało jej na tyle, by po raz kolejny poświęciła wszystko, co miała - a już na pewno nie dla tych, których poznała zaledwie kilka godzin temu.
- Zwrócimy na siebie uwagę - mruknęła półgłosem, jednocześnie jednak wychodząc w ślad za Towerem. W jej słowach nie było już żadnej nuty mogącej sugerować wahanie czy chęć ocalenia funkcjonariuszy. Jaana po prostu stwierdzała fakt. Strzelanina mogła zwrócić na nich uwagę. Z drugiej strony - czy w panującym na stacji chaosie ktoś naprawdę zainteresowałby się kolejną szamotaniną? Na Cytadeli nie było teraz zapewne ani jednego korytarza, w którym ktoś właśnie by nie umierał. Jeden więcej nie zrobi różnicy.
Ritavuori nie wahała się więc - nie mogła dać sobie czasu na wahanie, bo gdyby znów zaczęła się zastanawiać, byłoby tylko gorzej. Na sygnał Flynna wysunęła się przez niego, znowu zdając się na to, co zwykle wychodziło jej najlepiej - błyskawiczną szarżę prosto w plecy wrogów i, zaraz po wjechaniu w przeciwników, dwa strzały z Paladyna w tego turianina, który mógł przedstawiać największe zagrożenie. Nie korzystała z pistoletu aż tak często, ale skoro miała go w ręce, mógł się na coś przydać, nie?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

12 paź 2021, o 21:48

Curio nie odpowiedział już na wyjaśnienia Mili, że w jego okolicy nie byłoby nikogo. Przecież od razu by strzelała. Chyba, że byłaś za wolna. Sparafrazował klasyka i jęknął, kiedy wzbierający się chichot poszedł w żebra. Turianin postanowił na razie odsunąć ten temat na dalszy plan. Czy to były figle jego umysłu czy nie, w tym momencie miało to minimalne znaczenie. Lepiej było skupić się na tym o czym miał pewność. Jak opisanie Racan jaki wpierdol zdążył wyrwać na górze.
- Od cholery kasy, mówię ci. W ryj volusa. Jak mamy więcej takich wykoksańców to zaczynam mieć podejrzenia, że stoimy naprzeciwko jakiejś zasranej organizacji. No skądś muszą iść na to kredyty. Albo mają po prostu bogatego sponsora. Jedna z dwóch opcji. - odparł nieco zafrasowany nowymi wiadomościami. Jeśli było tutaj więcej takich Flynnów Towerów, to faktycznie mieli przesrane. Co prawda mieli podobno jakieś wsparcie SOC ale jak głosi starodawne turiańskie przysłowie - i turianin dupa jeśli wrogów kupa. Do tego dobrze wyposażonych i zorganizowanych sukinsynów. Powrócił do Mili wraz z tematem Jaany. - Może? W sumie dziwnie się zachowywała wtedy przy urzędzie, nie? Ale nadal mi coś tu nie leży. Wydawało mi się, że się spodziewała tam Flynna. Więc raz jeszcze, po co miałaby mnie tam tachać? Mogła chociażby przysadzić mi szarżą i zostawić mnie w pomieszczeniu, gdzie nam zafundowali dekompresje. I nara, czy jak to tam mówicie. A ten drugi skurwiel, co to mi walił rasiolem? Tak jak pies go trącał, tak rozumiem czemu chciałby mnie odwalić. Ale radną Fel? Przecież to ludzka radna. To o co chodzi?
Prawda. Grunt, że Mila zdążyła na czas. Z tym Crassus nie mógł się nie zgodzić ale w przypadku Jaany coś mu śmierdziało. Jednakże również w tym temacie najemnik niewiele mógł poradzić. Może kiedyś, jeśli los zechce być figlarny, spotkają się ponownie i Curio dostanie swoje odpowiedzi. Albo ją dojedzie. Jedno z dwóch.
- Czekaj, czekaj. Co? List gończy? - Crassus momentalnie skierował swój wzrok na Milę, przy czym nagły ruch głowy posłał nieprzyjemny impuls do jego mózgu. - No bez jaj. W takim razie musiał to odjebać ktoś, kto nas znał. Albo przynajmniej dorwał nasz… A no tak. Musieliśmy świecić legitymacjami co chwilę. Myślisz, że to Arkon by od razu nas wrzucił w poszukiwanych? Ci co robią to wszystko z Cytadelą też mogliby. Skoro są w stanie przejąć Cytadelę to tym bardziej zrobić bebe w systemach SOCu. Przecież psiarskie to nieudacznicy dla takich profesjonalistów. Bo wiesz, Mila. To pomieszczenie gdzie nastąpiła dekompresja, nie? Tam był terminal i ktoś gadał z niego do nas. Ewidentnie do nas, pierdolił coś o wymrażaniu czy coś takiego.
Ten malutki szczegół nieco namieszał w obecnej sytuacji dwójki ochroniarzy. Skoro całe sto procent R&C Security Services było ścigane przez SOC jako terroryści, to wyjście z tej sytuacji było tylko jedno. I leżało teraz w klinice, najprawdopodobniej operowane. Radna miała odpowiednie wpływy by oczyścić ich imię. I może przy okazji załatwić sprawę promu?
- Jak jest tam nas kilkoro to damy radę. Jau jest leciutki, jak to salarianie. A radna… Tak jak mówisz. Radna jest tu najważniejsza i obawiam się, że nie możemy sobie pozwolić na jej stratę. Wypłata to jedno, chociaż nie pogardzę kredytami. Ale ktoś, cholera, musi wyczyścić naszą kartotekę z takich bzdur. Jasne, może i odpaliłem więcej niż jednego gościa w swoim życiu ale na wszystkie duchy Palavenu, przecież nie mordowałbym niewinnych cywili. - żachnął się i zakasłał głośno, przy okazji rzucając soczystą kurwą przez ból. - I tak poradziłaś sobie zajebiście. W takim razie czym prędzej do radnej i ten lokalizator. Gorzej jak nie będziemy mogli się ruszyć stamtąd, bo jej stan nie będzie na to pozwalał. Wtedy nie pozostaje nam nic innego jak się tam bronić. Wiesz, nasza własna Ankara. Czy to było Alamo? Mówią o tym sporo w vidach z Ziemi.
Na moment Crassus zanurzył się we własnych przemyśleniach. Bycie zepchniętym w róg nie było najlepszą sytuacją z taktycznej perspektywy ale dawało też pewne bonusy. Jeśli przyszłoby im się bronić w klinice, utrzymanie wąskiego gardła jakim było główne wejście jarzyło się jako najsensowniejsze wyjście. Jeśli było ich tam kilkoro, skutecznie mogli położyć ogień na drzwi. Tylko czy rzeczywiście wrogów przyjdzie raptem trójka? A może więcej? Lepiej byłoby znikać z kliniki przy najbliższej możliwości.
- Au, co? - z rozmyślań wyrwało go szturchnięcie Racan, które nieco poruszyło jego biedne, nie usztywnione kości. Po chwili jednak pojawił się na jego twarzy uśmieszek wywołany słowami Mili. - No nie? Pieniążki popłyną aż wyląduję w swojej willi z półnagimi pokojówkami. I to co najmniej dwie. Ej no, wcale nie musimy siedzieć na dupie. Ale przy takiej radnej zarobki mogą być niezłe. I wiesz, pewnie musi zapierdzielać tu i tam, jakieś przemowy, otwieranie szkółek czy co tam politycy robią. Trza będzie się nad tym zastanowić.

Widząc wejście do kliniki Crassus odetchnął z ulgą. Dotarli na miejsce, wreszcie. Nieco zdziwiony spojrzał na Milę, chcąc zapytać czemu nie zabarykadowali za sobą drzwi kiedy rozsunęły się one, ujawniając turiańskiego policjanta i lufę karabinu. Dla Curio nie była to pierwszyzna tego dnia, więc choć nieco zdziwiony, nie dał po sobie nic poznać. Za to poznał go ten policjant. Crassus rzucił krótkie spojrzenie pozostałej dwójce funkcjonariuszy. Ci ewidentnie też przeszli swoje piekiełko. Jak każdy tutaj.
- We własnej osobie. - odparł po chwili turianinowi i wyszczerzył się szeroko. Teraz dopiero pozwolił sobie zabrać ramię ze swojej partnerki, stając już samodzielnie, i wskazał lewą dłonią swoją uszkodzoną rękę. - Niestety autografy muszą zaczekać. Nie za bardzo mogę pisać, jak widać.
Przejęty przez panią doktor, turianin posłusznie usiadł na wskazanej kozetce. A kiedy ta zaczęła odczepiać części jego pancerza, sam pomógł z kilkoma zaczepami. Przy okazji komentując:
- Już tak na pierwszej randce, pani doktor? A, w sumie to już druga! - zauważył słusznie, utrzymując uśmieszek na jego nieco zakrwawionej twarzy. Na dalsze eskapady słowne już sobie nie pozwolił, wolałby asari skupiła się na ogarnięciu jego stanu. Pozostał dobrym pacjentem, słuchając poleceń doktor do samego końca. Wzrokiem uciekł na kapsułę operującą radną. A przynajmniej tak zakładał, jako, że tylko jej nie mógł dostrzec.
- Radna będzie żyć? - zapytał turiańskiego policjanta gdy tamten się zbliżył. - Ach tak, w ryj volusa, lokalizator! Zgadza się. Trzeba wyłączyć to cholerstwo póki można. Mam wszystko co trzeba na swoim omni-kluczu, potrzebny jest tylko oficer SOC z lepszym dostępem, z tego co rozumiem. I to chyba jesteś ty, nie?
Uruchomił omni-klucz ruchem lewego nadgarstka i wysunął go przed siebie. Jako, że prawa dłoń była w tym momencie niedysponowana, wskazał brodą mieniący się wyświetlacz.
- Klikaj, bo ja nie mogę. Lewy górny, potem to na samym dole…
Crassus zamierzał przeprowadzić policjanta przez swój omni-klucz by mógł zgrać pliki przesłane Curio przez Jau.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 282
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

13 paź 2021, o 13:21

- Jedno nie wyklucza drugiego - odparła Mila na wspomnienie o sponsorach. Na kolejne słowa kolegi sama zamyśliła się na chwilę, ale nic innego oprócz podłożenia bomby przez Jaanę nie przychodziło jej do głowy. Wzruszyła więc przez to ramionami, odpowiadając jedynie: - Nie wiem Crassus, dla mnie nadal wygląda na cosplayerkę. Może samej srala w gacie, a z tym typem już nie. Naprawdę nie wiem, nie było mnie tam, więc dla mnie to ona podłożyła tę bombę i tyle.

Zaraz też parsknęła śmiechem, słysząc zdziwienie w głosie kompana, któremu dopiero teraz wyjawiła o liście gończym. Zaraz jednak wróciła do poważniejszej miny, skupiając się na drodze i tym, co czeka na nich za zakrętami. - Ty byłeś pierwszy do świecenia, ale tak. Podejrzewam, że przez to, że znaleźliśmy się tam przypadkiem, tłum nas oskarżył, to ktokolwiek tym kieruje, mógł pójść na łatwiznę, wygrzebać nasze akta i puścić list. A może to ten kroganin wcześniej to zaaranżował, kto wie - może i świeci nie byli i w świetle prawa przy dobrym wygrzewaniu szczegółów dotyczących ich żyć mogliby być zatrzymani, ale cholera, nie byli terrorystami żeby bez powodu wysadzać budynek pełen cywili. Wszyscy, których odjebali razem i osobno, mieli coś za uszami i tylko w to się bawili. Nie byli mordercami.

Zresztą Curio jej zdanie podzielał, co nawet wypowiedział na głos. - Ważne, żeby radna przeżyła, to fakt. To, że wykazaliśmy się w jej obronie już raczej wie. Poza tym w razie czego widać wszystko na kamerach - a przynajmniej wierzyła, miała ten skrawek nadziei, że jeśli cokolwiek śmiertelnego stałoby się Iris, reszta rady czy innych SOCów poszłaby po rozum do głowy i zrozumiała, że nie mają z tym nic wspólnego. Bo o ile Omega jest ciekawa, to Mili dobrze się żyło w takiej szarej strefie praworządności.

- Fel siedzi w tej high-tech tubie, więc jeśli tylko będzie już całkiem podreperowana, to będziemy spieprzać. A najwyżej przerwiemy leczenie i ją stamtąd za fraki wydrzemy. Bez lokalizatora będziemy mogli ją zabrać nawet do naszego mieszkania, jeśli trzeba - dorzuciła, aby potem jeszcze na koniec dopowiedzieć w kwestii siedzenia na dupie. - Zarobki niezłe, ale nic się nie dzieje przeważnie. To, że musi zapierdzielać to jedno, ale to, że raczej nie ma tylu zamachów na jej życie to drugie. Wolę pojedyncze zlecenia. Po prostu... Nie chcę sie stabilizować. I tyle.

Mogło to mieć coś wspólnego z poprzednimi wydarzeniami z jej życia i faktem, że w słuchaniu rozkazów nie była zbyt dobra. Wydawać je - a i owszem, ale mieć nad sobą ględzącego szefa który mówiłby jej, co ma robić, to drugie. Prędzej czy później poróżniłoby ich coś, a z temperamentem Mili skończyłoby się to na daniu sobie w pysk i kolejnym dyscyplinarnym zwolnieniem. Teraz była panią swojego życia - wybierała kontrahentów, była współwłaścicielką rozklekotanego promu... Nie chciała rezygnować z takiego życia na rzecz uwiązania do czyichś rozkazów.

Zamyślona nawet nie zauważyła, kiedy dotarli do kliniki. Poprawiając chwyt na Crassusie, podeszła by uderzyć pięścią w drzwi, które same się otworzyły wbrew jej zaleceniom. Zmarszczyła brwi, widząc jedynie turianina trzymającego gardę. Gdyby ktoś dotarł tutaj szybciej od niej, mieliby przesrane. I nawet dodatkową dwójka funkcjonariuszy nie pomagała, gdy podpierała ścianę jak w szkolnej dyskotece.

- Tak samo poszukiwany jak ja. I tak samo ma to gówno do faktycznej sytuacji. Potrzebuje pomocy, jeśli ma bronić radnej - odpowiedziała, puszczając zdrowe ramię towarzysza i rozciągając własne barki. Rozejrzala się po pomieszczeniu, wyłączając na razie omni-ostrze i wyciągając zza pleców strzelbę, następnie podeszła do tuby z radną i zapytała asari-lekarki: - Ile to potrwa i przede wszystkim kiedy radna się obudzi? Trzeba ją jak najszybciej stąd zabrać, najlepiej o własnych nogach.

Następnie odwróciła się i podeszła do drzwi, stukając w blachę kolbą strzelby. Ostrym tonem zwróciła się do funkcjonariuszy: - Widzieliście sprzęt zamachowców, czemu nie zablokowaliscie chociaż drzwi? Ktoś z was tutaj na pewno musi się znać na hakowaniu, czy ma może jakieś uprawnienia do tego. Trzeba się zabarykadować, dopóki nie będziemy mogli stąd wyjść.

Następnie zdenerwowana podeszła do salarianina, trącając go dłonią i kierując kolejne pytanie do lekarki. - A ten kiedy się obudzi? Nie widzi mi się taszczenie go na plecach. - W końcu odwróciła się na pięcie i skupionym spojrzeniem rozglądnęła się już po wszystkich, szczególnie funkcjonariuszach, pytając całej trójki: - Po wyłączeniu lokalizatora trzeba będzie zabrać radną w bezpieczne miejsce. Nie będzie śledzona, więc jakis bunkier, coś, w co przede wszystkim NIC NIE JEBNIE, będzie dobrym wyjściem. Macie coś takiego na takie okazje?

Rozglądnęła się po klinice, wiedząc, że jeśli przyjdą tutaj tamci agenci, są słabo bronieni. Crassus ma rozwalony bark, tamtą dwójka też najlepiej nie wygląda, a dwoje istot przede wszystkim w ogóle nie funkcjonuje. Więc albo stąd szybko uciekną, zanim ktokolwiek się pojawi, albo muszą wymyślić coś innego. I to jak najszybciej.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

13 paź 2021, o 14:52

[h4]1 tura[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]2 tura[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h4]3 tura[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Jaana
Tarcze: 335 - 315 = 20
Pancerz: 350

SOC1
Tarcze: 0
Pancerz: 506

SOC 2
Tarcze: 391
Pancerz: 750

flynn bezużyteczny pasożyt ma full Xd

Reakcja SOC na słowa Mili
A<33<B<66<C
11

Kira, uzyskane o hakerze informacje
A<33<B<66<C
12
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

13 paź 2021, o 15:55

[h3]Mila i Crassus[/h3] Pośpiech nie sprzyjał obrażeniom, których doznał Crassus. Wszyscy wokół krzątali się ze zniecierpliwieniem, jedynie lekarka wykazywała anielską cierpliwość, choć widać było po niej przepełniające ją zdenerwowanie. Nie byli bezpieczni, a warunki były dalekie do idealnych. Z pewnością nie dlatego zgodziła się na przyjemną posadkę w centrum Wieży Cytadeli, gdzie prawdopodobnie najgorszym, czego musiała się podejmować było rutynowe sprawdzanie tych bardziej przeczulonych na swoje zdrowie polityków i zwykłych pracowników. Uszkodzony bark Curio, ratowanie życia radnej i operowanie salarianina były sporym przeskokiem z okładania medi-żelem siniaków. Stawiając czoła wyzwaniom, nie narzekała - przynajmniej nie wtedy, gdy zajmowała się pacjentem. W każdej chwili przed, po i pomiędzy pozwalała panice znaleźć ujście. Komentarze Curio zostawiła przez to bez odpowiedzi, ale być może powróci do nich później, gdy już wykona mechanicznymi ruchami to, co do niej należy.
- Ja - potwierdził oficer, z oczekiwaniem przyglądając się, jak zbierali pliki przesłane im przez salarianina. Odebrał paczkę danych i zmarszczył brwi, przyglądając się ich zawartości, nim odwrócił się z wahaniem, podchodząc do kapsuły medycznej. W niej skryte było ciało Iris - a wraz z nim jej omni-klucz.
- Myślisz, że nie chcieliśmy się barykadować? On kazał nam na was czekać - prychnął funkcjonariusz na dźwięk słów wypowiadanych przez Milę.
Kolejne części pancerza lądowały na kozetce obok Curio. Asari ostrożnie go zbadała nim wydała swój werdykt, wstając z miejsca.
- Nie jest złamany, masz szczęście. Ale i tak muszę go nastawić.
Chrupnięcie, które wydostało się z wnętrza jego ciała pod wpływem jej ruchu było specyficznym odgłosem, który oboje znali doskonale. Wraz z nim nadeszło rwące uczucie, przez które turianin na moment mógłby posądzać kobietę o celowe wyrządzanie mu krzywdy. Procedura była bolesna, ale, na szczęście, krótka. Ulga nakładanego na jego ramię medi-żelu po chwili ukróciła jego cierpienie, a lekarka obróciła się, szukając po szafkach czegoś, czym mogłaby odjąć mu nieco bólu.
- Wyjście stąd to szaleństwo - żachnął się ludzki policjant, odsuwając od szafki, o którą wcześniej się opierał, przegoniony przez lekarkę. - Radnej nie można wyjąć z tej kapsuły przez... jeszcze nie wiem ile. Salarianin jest po operacji, nie do ruszenia.
- Musimy zaczekać na posiłki, już tu nadciągają - zgodziła się jego towarzyszka, uruchamiając omni-klucz. Jej mina lekko stężała gdy zerknęła na brak nowych wiadomości czy statusów. - W zasadzie, powinni już tu być...
- Udało się - zagrzmiał spod kapsuły turiański dowódca, urywając dyskusję. Obrócił się ku nim, na swoim urządzeniu wyświetlając nadawany na żywo obraz - widok kapsuły medycznej ze schowaną w środku Fel zniknął, pozostawiając odkrytym pozostałą trójkę radnych, wciąż walczących o swoje przetrwanie na widoku reszty stacji.
Ludzki policjant podszedł do drzwi i uchylił je lekko, zerkając na zewnątrz. Na razie nic się nie działo - korytarz był pusty, jednak wiedzieli, że mogło to być tylko kwestią czasu.
- Mają rację. My też ponieśliśmy straty. Nie mamy żadnego bunkru w okolicy, w którym moglibyśmy się zamknąć. Korytarze zostały przejęte przez siły wroga. Widziałaś, co stało się z naszym ostatnim, bezpiecznym miejscem - skomentował turianin, celując słowami w Chorwatkę.
W tym czasie, asari pochyliła się do Curio ze strzykawką.
- Mogę dać ci więcej przeciwbólowych, ale nie powinieneś już się nadwyrężać w walce...
- Mamy speca od bezpieczeństwa - nagle odezwała się policjantka, wpatrując w jej ludzkiego towarzysza, który skrzyżował ręce na piersi i wbił pełne wyczekiwania spojrzenie w Milę.
- Mogę pomóc, ale nie wiem jak - przyznał cicho. - Jakieś pomysły?
[h3]Kira[/h3] W miarę, gdy podsyłała obcej osobliwości fałszywe dane, wznosząc wyżej własne mury, opuszkami własnej świadomości śledziła ruchy intruza. Był ostrożny, jednak cierpliwy. Badał każdy strzęp danych w nadziei na odnalezienie czegoś wartościowego, a odnosząc porażkę nie zrażał się, a jedynie parł do przodu nadal. Konsekwentnie, z jednego pliku na drugi, jakby miał cały czas na tym świecie do swojej dyspozycji.
- Nie mam nic do stracenia, a jednocześnie wszystko. Widzicie we mnie terrorystę, który próbuje was zamordować - wiadomości szły jednym ciągiem, choć wciąż na tyle wolno, by mógł sporządzać je człowiek. Nie było już przerw, nie było chwili na oddech, na zebranie myśli, skupienie się na następnym zdaniu. - Boisz się, czasem? Potrafisz się bać? Ja się boję. Wszystko to robię z prymitywnego, organicznego strachu. Czy patrzysz na nas z góry, widząc nasze limity?
Kimkolwiek był, widział różnicę między Kirą a zwykłym interfejsem. Wiedział co robi, wiedział z kim się komunikuje. Ale SI była sprytna. Z natury pod każdym względem lepsza i szybsza od każdego, stworzonego przez człowieka wirusa, wzmacniając własne zabezpieczenia, z wolna wsunęła się pomiędzy jego cybernetycznych strażników, wprost do królestwa wypełnionego skarbami. Wiedziała, że nie ma zbyt wiele czasu - nawet z organicznym czasem reakcji musiała zakładać, że zorientuje się w ciągu kilku sekund. Parła więc naprzód, pomiędzy strumieniami plików i łańcuchami połączeń, wyszarpując to, co w tej chwili wydawało się najcenniejsze.
exile był człowiekiem. Schowanym w kryzysowym centrum sterowania stacją na samym szczycie wieży cytadeli, podpiętym pod główny serwer. Nie znała luki, którą wykorzystał by dostać się w to miejsce i uzyskać ten poziom autoryzacji, ale system rozpoznawał go jako administratora, a rozprzestrzeniony przez niego wirus zapobiegał zewnętrznej interwencji i resetowi.
- Przyjdziesz mnie zgładzić, tak jak inni? - wiadomość pojawiła się ponad wydobytym przez nią plikiem, w tej samej chwili, gdy jego badawcze macki wycofały się z powrotem za bramy królestwa, zamykając je przed nią szczelnie. - Tak jak Cerberus, który teraz morduje SOC byle dostać się do mnie szybciej? Tak jak twoi towarzysze, odcinając mnie od połączenia z radną?
Krótka przerwa, w której Kira poczuła lekki podryg świadomości Hiry, wsuwającej się w jej objęcia. Dziewczyna powoli się budziła.
- Jak możesz pomagać komuś, kto gdy dowie się o twoim istnieniu, wydobędzie z ciebie wszystkie wartościowe informacje nim wymaże cię z powierzchni tego świata, bezpowrotnie?

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Krąg Prezydium”