Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Hira Cassan
Awatar użytkownika
Posty: 94
Rejestracja: 30 maja 2021, o 22:29
Miano: Hira Cassan
Wiek: 17
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Haker / Haktywistka
Lokalizacja: Illium
Status: Poszukiwana jako "Obserwatorka" przez: Przymierze, Hierarchię Turian, Illium i SOC
Kredyty: 49.040

Przestrzeń Publiczna

17 sie 2021, o 21:00

Cała ta sytuacja stała się mocno nerwowa, Hira to zauważyła. Traciła ona pewność siebie, kiedy jej możliwości były bardzo ograniczone. Tym razem nie tylko było widać to na jej twarzy, ale i w zachowaniu, gdyż częściowo skryła się za radną prawie się do niej "przyklejając" - licząc, że w razie strzelaniny nikt nie będzie celował w stronę najważniejszej tutaj osoby.

Nie jestem pewna czy jestem w stanie kupić choćby kolejne pięć sekund...ale spróbuję.

Dziewczyna odchrząknęła nieśmiało ale wyraźnie, chcąc zwrócić na siebie uwagę. No cóż, tylko tyle mogła teraz zdziałać, nie rezygnowała jednak z osłony w postaci radnej.

- Może przestańmy się już oskarżać i celować do siebie z broni? Cała stacja jest przeciwko nam i nie wiadomo kto na nas poluje, więc może nie traćmy jedynej przewagi jaką mamy? Wszyscy uciekliśmy przed tym co na zewnątrz, więc trzymajmy się razem, bo w pojedynkę nikt z nas długo nie pożyje. I mam na myśli także ciebie funkcjonariuszu. Może potrafisz o siebie zadbać w równej walce, ale przypominam, że w tym momencie same zdolności bojowe tutaj nie wystarczą. Albo poradzimy sobie z tym wspólnie, albo nikt z nas tego nie przeżyje, a chciałabym doświadczyć więcej z życia niż ostatnie kilka miesięcy, proszę.

Nastolatka wydawała się być bardzo przejęta tym, aby uspokoić sytuację, a jednocześnie było widać lekkie przerażenie w jej oczach, spotęgowane tym, że wypaplała na końcu coś czego nie powinna mówić. Miała jednak nadzieję, że ta nieistotna informacja umknie wszystkim w powadze sytuacji. Pytała się tylko sama siebie, czy to wystarczy aby kupić SI wystarczająco dużo czasu. Pierwszy raz w życiu miała ochotę do kogoś się przytulić lub przynajmniej złapać za rękę, jednak nie miała takiego luksusu, mogła to tylko zrobić w swojej wyobraźni i próbując uspokoić oddech, który przyśpieszył przez emocje i stres związany z wychyleniem się przed szereg.

Obyś coś szybko wymyśliła, bo zaraz zaczną do siebie strzelać wszyscy.
Legenda do moich postów (bez "-" na początku oznacza konwersację myśli między SI a Hirą):
Kwestie Kiry | Kwestie Hiry
THEMEACTION THEMECLOTH

ObrazekObrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2044
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

18 sie 2021, o 07:09

Zaczynało robić się nerwowo. Iris wyczuwała to napięcie, od którego iskrzyło się powietrze. Od początku, miała z tyłu głowy myśl, iż wchodzi w sieć korytarzy serwisowych z kompletnie obcymi ludźmi i nieludźmi, miała jednak cichą nadzieję, że to przysłowiowe skakanie sobie do gardeł nastąpi później niż szybciej.
Nie dostrzegła lufy strzelby przystawionej do łopatek turianina. Funkcjonariusz stał do nich przodem, nawet teraz w pewien sposób robiąc to, co do niego nalezało - zasłaniał ją sobą na linii strzału. Tak naprawdę zdradziła się Mila. Sponad ramienia Arkona, zerknęła na zdeterminowaną kobietę.
- Celowanie do siebie jest co najmniej lekką przesadą - wplecione w jej słowa dyplomatyczne określenie w obliczu ich nieciekawej sytuacji mogło zabrzmieć kuriozalnie, ale Fel uniosła tylko brew, oczekując, że kobieta sama się zreflektuje i chociaż opuści trzymaną w rękach broń. Twierdziła, że są tutaj na jej usługach, miała więc prawo oczekiwać, że będzie współpracować z przedstawicielem SOC.
Iris popatrzyła uważnie w oczy Arkona. Oboje wiedzieli, że ten miał racje, choć jej ludzka empatia nie chciała tego przyznać na głos.
- W porządku. Jeżeli włazu nie da się otworzyć, pójdziemy dalej, aby nie tracić czasu - jej upór, nie przyniósłby niczego dobrego. Musiała więc zgodzić się na kompromisy, łudząc się, że i Mila posługa głosu rozsądku. Spróbowała, a jakże, bo inaczej nie byłaby sobą... Zmarszczyła nos, jako że odpowiedź ze strony drzwi była taka, jakiej się spodziewała, jeżeli wziąć pod uwagę sugestię turianina i marne szanse oszacowane przez Hirę. Nie nastawiała się na sukces, a mimo to posmak porażki był cierpki.
- Oni także nie zamierzają czekać w miejscu - pozwoliła sobie zauważyć, podnosząc się z klęczki i otrzepując z ramion niewidzialny pył. Popatrzyła się po twarzach całej trójki, nagłe poruszenie Hiry najmocniej przykuło jej spojrzenie, ale Iris miała jeszcze co nieco do powiedzenia.
- Skoro korytarze serwisowe się łączą i przenikają, w pewnym punkcie ich ścieżka musi się skrzyżować z naszą. Możemy jakoś zdobyć plany okolicy, aby wytyczyć dla nas i dla nich optymalną trasę do wspólnego punktu? - mówiła do wszystkich, ale to konkretne pytanie, skierowane było przede wszystkim do Hiry. To ona była za Pan brat z hackowaniem.
- Dasz radę utrzymywać łączność radiową ze swoim partnerem? - spytała Mili. Do tego momentu, krzyczeli do siebie, ale żaden nie pomyślał, aby spróbować nawiązać łączność i dalej komunikować się już za pomocą omni-klucza. Być może istniał sposób, aby rozmowy były szyfrowane, choć tutaj akurat Iris nawet się nie łudziła. Coś za coś. Jeśli chcą być w stałym kontakcie, najprawdopodobniej będzie musiała za to zapłacić odpowiednią cene.
Wydawanie poleceń przychodziło jej w sposób naturalny, tym razem jednak Fel wyjątkowo prosiła.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

21 sie 2021, o 10:29

Gdy Crassus mówił, Jaana milczała, nie było to jednak milczenie sugestywne, uciążliwe i z pewnością nie niosło ze sobą negatywnego ładunku. Ritavuori nie odzywała się, bo słuchała - najpierw z szerokim uśmiechem przyswajając sobie opis kebaba i jego wariantów, potem w skupieniu obserwując poczynania Curio z zamkniętymi drzwiami, na koniec zaś z pewną dozą zdrowego dystansu zapoznając się z teoriami turianina dotyczącymi dopiero co uśmierconego vorcha. Nie przeszkadzało jej, że mężczyzna tyle mówił. Teraz, gdy oswoiła się trochę z początkowo niechcianym towarzystwem i gdy pozwoliła sobie na wniosek, że Crassus tam naprawdę nie jest taki zły - i nie ma co jeżyć się na niego dla zasady - monologi Curio były nawet przyjemne. Takie, wiecie, rozluźniające.
- No dobra, to jesteśmy umówieni - stwierdziła więc, ostatecznie przyklepując wizję wspólnego wyjścia na kebaba (zupełnie przy tym nie zastanawiając się, co na ten temat pomyśli Kristian, Annika czy Bjorn), potem z satysfakcją uśmiechając się na sugestywne piknięcie i otwarcie drzwi, a wreszcie wzdychając cicho i odruchowo rozprostowując plecy.
To, co działo się na górze, zupełnie jej nie interesowało. Liczyło się tylko to, co tutaj, na dole - czyli w tym momencie otwarte przejście i kolejne korytarze do pokonania.
- Idziemy dalej! - zawołała wystarczająco głośno, by usłyszeli ją na górze, z premedytacją ignorując wszystko, co z góry mogli wołać do nich. Ritavuori była świadoma, że toczą się tam jakieś zażarte, chyba średnio przyjemne dyskusje, ale nie chciała w nich uczestniczyć.
Już po tym, jak obwieściła swoje - ich? - zamiary, z wahaniem spojrzała na Crassusa. Wypowiedziała się w imieniu ich dwojga, ale przecież nie miała pewności, że Curio rzeczywiście chce podążyć dalej - szczególnie teraz, gdy droga okazała się rozwidlać, a jeden korytarz wyglądał szczególnie nieprzyjemnie. Z drugiej strony, otworzył te drzwi, tak? Więc raczej nie zamierzał tu zostać. Jaana złapała się na tym, że szczerze liczy na to, że dalej pójdą razem. Nie dlatego, by uważała, że potrzebuje wsparcia - nadal była przekonana, że doskonale poradziłaby sobie sama - ale dlatego, że Crassus... No, był sympatyczny. I był kimś, do kogo można było otworzyć gębę, nie? To jednak zawsze raźniej.
Dziewczyna starała się nie zastanawiać nad tym, jak szybko potrafiła zmienić zdanie.
- Myślę, że... - zaczęła wreszcie, spoglądając na możliwe przejścia. Początkowo zamierzała zaproponować, by udali się do stacji kolei, szybko doszła jednak do wniosku, że to bez sensu. Skoro zakłócana była komunikacja, Ritavuori była gotowa się założyć, że transport też został unieruchomiony. Biotyczka była przekonana, że zamachowcy wyłączyli absolutnie wszystko co mogli, a co nie było potrzebne im samym.
- Do prezydium nie ma co wracać - kontynuowała po chwili wahania, werbalizując w końcu swoje przemyślenia. - Tam jest chaos i nic więcej. Szybka kolej też na niewiele się przyda, jestem pewna, że wyłączyli ją tak jak wszystko inne. Czyli... - Odetchnęła powoli i parsknęła cicho, uzmysławiając sobie, że ich decyzja idealnie wpasowuje się w plot niemal każdego horroru. - Za krwią? - rzuciła z wyczuwalnym rozbawieniem. - Tam, gdzie prawdopodobnie coś nas uśmierci - albo przynajmniej spróbuje? - spytała, uparcie wpatrując się w korytarz na wprost, mający prowadzić gdzieś w górę wieży. Wspinanie się w górę nie przybliżałoby ich wprawdzie do żadnego sensownego wyjścia, Jaana zaczęła jednak dopuszczać myśl, że w tej chwili wydostanie się z Cytadeli nie będzie wcale takie łatwe i proste. Że wybranie drogi naokoło może okazać się po prostu niezbędne.
W pewnej chwili coś ją tknęło.
- Ej - zagaiła niezbyt elokwentnie, na chwilę dając spokój obserwacji korytarza i spoglądając na Crassusa. - Czy umiałbyś wzmocnić sygnał omni-klucza na tyle, żeby przedarł się przez zakłócenia? - spytała. Nie znała się specjalnie na zasadach działania urządzeń innych niż broń, nie wiedziała więc, czy jej myśl ma w ogóle jakiś sens. Może był to pomysł, jaki mógł przyjść do głowy tylko komuś niewykształconemu. Mimo wszystko Jaana zdecydowała się zapytać. Nie miała nic do stracenia, nie?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

22 sie 2021, o 12:06

Faktycznie, Crassus mówił dużo. Podobnie jak czarny humor, gadanina często była środkiem wentylacji stresu w trudnych sytuacjach, jak ta. Oczywiście, należało też mieć na uwadze, że Curio po prostu lubił napierdalać jak katarynka. A czy są lepsze okazje do tego niż oczekiwanie na wgranie programu? Prawdopodobnie kilka ale turianin ten chwytał to, co mu los podrzucił.
- I świetnie. Znam taką jedną knajpkę w Bachjret, dobre ceny i nie żałują mięcha do buły. - odparł nieco podekscytowany. Spodziewał się odmowy i zgryźliwych komentarzy, a tu proszę. Kulturalna rozmowa o osiągnięciach sztuki kulinarnej. Jak mówiło stare, ziemskie porzekadło: nie należało oceniać książki po okładce. Mało tego, Crassus zwykł darzyć sympatią dobrych słuchaczy, a Jaana właśnie na taką wyglądała. Jednakże, pozostała na górze część ekipy zdawała się nie umilać sobie czasu pogawędką jak Curio i Ritavuori. Słysząc narastający gwar zza bariery, co prawda nieco stłumiony przez wspomnianą tarczę, turianin odwrócił się w kierunku załatanej wyrwy, pozostawiając jedynie ramię z omni-kluczem wycelowane w drzwi.
- Co tam się dzieje, do cholery? - sapnął pod nosem. Zanim zdążył przetworzyć ten temat, jego uwaga ponownie została ściągnięta do omni-klucza i drzwi. Krótki acz wyraźny sygnał dał znać, że Crassusowa próba hakowania okazała się pomyślna! Powrócił więc oczyma i ciałem do wrót, które otwierały się przed nimi. - Bułka z masłem.
Ogłosił radośnie, krótkim ruchem ręki wyłączając omni-klucz zanim oparł obydwie dłonie na biodrach, zadowolony ze swojego sukcesu. Uśmiechnięta gęba nie zagościła na jego twarzy na długo. Kiedy przejście ukazało korytarze, w tym jeden wyglądający co najmniej mało gościnnie, Curio zafrasował się nieco. Nie wyglądało to za dobrze, z drugiej strony było to lepsze niż siedzenie na dupie z trupem vorchy obok.

Głośny krzyk Mili dobiegł do Crassusa kilka sekund później. Turianin momentalnie stanął tyłem do drzwi, spoglądając w kierunku mieniącej się bariery kinetycznej. Odpowiedź Jaany była jasna, zaś Curio skonfrontowany z dwoma odmiennymi punktami widzenia potrzebował chwili by jego neurony przetworzyły całą sytuację i co by należało w niej zrobić. Będąc raczej zdecydowanym w te klocki, po chwili spojrzał na towarzyszącą mu Ritavuori i skinął głową.
- Idziemy. Ale daj mi chwilę. - oznajmił ze spokojem zanim podszedł pod barierę, w miejsce, gdzie wcześniej kłócił się z Arkonem. Odchrzaknął, nabrał powietrza i donośnym głosem oznajmił:
- Otworzyliśmy sobie przejście tutaj! Nie będę siedział na dupie przy gnijącym trupie chuj wie ile, więc spierdalamy stąd! Tej bariery nie przebijesz, póki nie mamy kontroli nad systemami Cytadeli to nie da nic! Nie dałoby nic! Walcie dalej!
Siedzenie w miejscu by znaleźć sposób na otwarcie bariery był bez sensu. Sytuacja była niebezpieczna, zostając w miejscu jedynie zwiększyliby szanse na kolejne niemiłe spotkanie. A już na pewno nie posunęliby się do przodu w ich próbie wydostania się stąd. Ogłosił więc co należało i wrócił do Jaany, po drodze sięgając po swoją broń. Dziewczyna słusznie dedukowała i choć Crassusowi się do końca podobała się wizja marszu korytarzem z krwią, miało to najwięcej sensu. Skinął więc głową, stając ponownie obok Ritavuori.
- Niech kurwa spróbuje. - odparł, odbezpiczeając Żmiję. - Za krwią. Nie marnujmy czasu, Jaano.
Zgodził się z dziewczyną i postąpił krok do przodu, tylko po to by po chwili stanąć i spojrzeć na swą towarzyszkę. Jeśli Ritavuori chciała wziąć szpicę, to Curio zaoferował jej tą właśnie okazję. Nie dlatego, że lubił chować się za nastolatkami w trakcie walki, a przez wzgląd na jej umiejętności, które jasno wskazywały na preferencje walki w krótkim dystansie.

Z bojowego już nastroju wyrwało go dopiero pytanie Jaany. Choć nieco na inny temat, było ono całkiem sensowne. Curio zastanowił się przez moment, przyjmując bardziej neutralna pozycję na swoim miejscu.
- Em. W zasadzie to mogę spróbować. Nie jestem mistrzem technologii ale co nieco wyniosłem ze służby. No, na pewno nie zaszkodzi. - skupiony na swoim nowym zadaniu, Crassus schował karabin ponownie na plecy i uruchomił swój omni-klucz. Prawa dłoń ruszyła w bój, wyklikując komendy na wyświetlonym urządzeniu. Faktycznie, spróbował wzmocnić sygnał omni-klucza na tyle, by móc się kontaktować chociażby z drugą ekipą. Jeśli się nie uda, to trudno, nie zmieni to ich położenia. Ale jakby się udało...
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

24 sie 2021, o 23:49

Nie tylko oficer był gotowy do akcji – także Mila ciągle uważnie obserwowała jego ruchy, widząc możliwe zagrożenie w bezpośrednim starciu ze służbistą, samej przygotowując się do reakcji. Lufa jej strzelby była ciągle uniesiona, palec blisko spustu, by w razie czego wypalić szybciej, niżby Arkon do niej dopadł. — Nie ty tutaj decydujesz — odpowiedziała zimnym tonem na jego wypowiedź o parciu do przodu.

Na całą sytuację, w której kobieta się znalazła właściwie złożyły się dwa czynniki – pierwszym z nich była oczywiście troska o partnera, pomimo faktu, że potrafił sobie poradzić. Nie znając jednak zdolności jego nowej towarzyszki, gryzło ją to, że Crassus będzie musiał dbać nie tylko o siebie, ale też o jakąś zbłąkaną nastolatkę, a Mila nie będzie mogła chronić jego przodów, jak zwykle bywało. Zawsze właściwie. Ona była na pierwszej linii ognia, ściągając na siebie uwagę wrogów, on zaś pilnował jej pleców, załatwiając ich jeden po drugim. Trochę więc ją mierziło teraz, że jest z obcymi jej ludźmi, bez zaufanej osoby, na dodatek z jednym służbistą...

Co było drugim powodem jej wkurwienia i ogólnej reakcji. Podejście funkcjonariusza było swoistą płachtą na byka dla Mili, która ceniła sobie ponad odgórne rozkazy własne sumienie i własne decyzje. Sztywne podejście do obowiązków, które w tym momencie odbijało się na niej i na jej partnerze po prostu ją denerwowało i nie zamierzała odpuścić, tak jak zawsze, gdy jeszcze nosiła cudze emblematy. A Arkon w tym momencie był dla niej ucieleśnieniem całej tej biurokracji czy to w Przymierzu, czy w kompaniach najemniczych. Rozkazy srozkazy. Nie zostawiało się swoich na polu bitwy, choćby w efekcie ktoś inny miał zginąć. Po prostu tak się nie robi.

No tak trochę to trzymanie się razem nam nie wychodzi, ciekawe przez kogo — odpowiedziała kąśliwie Hirze, kompletnie mając gdzieś jej ostatnie słowa, nad którymi się w ogóle nie zastanowiła, bo miała ciekawsze rzeczy na głowie. Po chwili wokół zaczęły też rozbrzmiewać inne głosy – Iris, która próbowała ją namówić do odejścia, może i w całkiem dyplomatyczny sposób, gdyby nie ośli upór Mili, ale także Crassusa, który odpowiedział jej spod bariery. Najemniczka spojrzała smętnie w podłogę, po czym klnąc jak szewc pod nosem, opuściła lufę... nie do końca, nadal będąc gotową do wystrzału, ale na tyle, by pieprzony Turianin nie czuł się bezpośrednio zagrożony.

Kurwa — rzuciła na dokładkę, włączając omni-klucz i próbując nawiązać połączenie z Curio. Być może komunikacja na bliską odległość nie była zagłuszana i mogłaby to zrobić bez problemu... w ten sposób przynajmniej choć odrobinę przestałaby się martwić. Następnie spoglądnęła na pozostałą trójkę, zatrzymując spojrzenie na nastolatce, Hirze, której imienia nadal oczywiście nie pamiętała, bo nie zaprzątała sobie głowy takimi detalami. — Wepnij się do jakichś systemów i wytycz punkt przecinający, do którego możemy dojść, żeby spotkać się z resztą. A potem spierdalamy z tych kanałów, bo ile można tutaj siedzieć — następnie z niechęcią wgapiła się w mordę funkcjonariusza, uśmiechając się krzywo. — Idziesz przodem, nie będę ryzykować drugi raz porwania przez zmutowaną żabę.

Raz jeszcze zerkając na swój omni w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje pytanie, czy łączność działa, skierowała swoje pytanie do radnej. — Gdzie masz jakieś mieszkanie, schron, bazę, cokolwiek co służy w sytuacjach kryzysowych? Daleko stąd?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

27 sie 2021, o 12:24

[h3]CRASSUS[/h3]
Utrzymanie komunikacji z drugą grupą
<30%
0

[h3]HIRA[/h3]
Dostęp do planów wieży
<50%
3

[h3]SPOSTRZEGAWCZOŚĆ[/h3]
Jaana, Crassus
<20%
1

[h3]WYPADEK W TRAKCIE DROGI[/h3]
Mila, Iris, Hira, Ochroniarz
<30%
2
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

29 sie 2021, o 02:24

Wyświetl uwagę Mistrza Gry [h3]CRASSUS, JAINA[/h3] Pomimo wielkich starań turianina, jego omni-klucz odmawiał kooperacji. Wpięte do sieci Cytadeli urządzenia działały fikuśnie, manifestując swoje problemy na różny sposób - czy odmawiając posłuszeństwa gdy któreś z nich usiłowało z nich skorzystać, czy w losowych momentach się zawieszając, lub całkiem wyłączając. Zabezpieczenia próbowały poradzić sobie z wirusem, który szturchał ich newralgiczne punkty kijem raz za razem, niekiedy wymuszając restart systemów, który nie przynosił zbyt wielu skutków. W tym wypadku, nawet gdy spróbowali odciąć się od stacji i polegać wyłącznie na wewnętrznej komunikacji, nie udało im się uzyskać połączenia. Musieli więc polegać na instynkcie, wybierając swoją następną ścieżkę i wierząc w to, że uda im się zjednoczyć z resztą grupy gdy przebrną się przez pomieszczenia wieży Cytadeli, podczas gdy reszta pokona drogę korytarzami technicznymi.
Znajdowali się na jednym z niższych poziomów. Ani Jaina, ani Crassus nigdy nie postawili w tym miejscu stopy, jednak oznaczenia na ścianach korytarzy, choć nie mówiły im wiele, wskazywały na drugie piętro z wielu innych, czekających nad ich głowami. Korytarzami poruszali się po niewielkich wzniesieniach pomiędzy poszczególnymi poziomami, podobnie jak Opiekunowie, niewiele robiąc sobie z orientacji względem pomieszczeń oddanych publice, oraz pracownikom. Niemniej, był to jakiś punkt odniesienia.
Światła wokół były wyłączone, choć żarówki nie wyglądały na uszkodzone. Nie świeciły się również lampy awaryjne, uszkodzenie tej sekcji nie wchodziło w grę, lub nie było dla nich wystarczająco oczywiste. Poruszali się więc w mroku - powoli, do przodu, stawiając krok za krokiem, minimalizując wydawane przez siebie odgłosy i nasłuchując potencjalnego zagrożenia czyhającego na nich na końcu korytarza.
Podłużne, urywane ślady krwi wprawionym w boju okiem dwójki nie wskazywały na to, by ktokolwiek doznał obrażeń, poruszał się tędy o własnych siłach. Po niespełna pięciu metrach, dostrzegli pod kątem spełnienie swoich najgorszych przeczuć - podparte o ścianę ciało ludzkiego mężczyzny leżało bez ruchu, oraz bez śladu życia w sobie. Do niego prowadziły gęstniejące ślady krwi, niemniej nie leżał w jej kałuży, co sugerowało, że został tutaj przeniesiony już po swojej śmierci.
Miał na sobie omni-klucz, który wykryły ich urządzenia w pobliżu. Nosił elegancki uniform o niebieskim oznaczeniu na piersi - był jednym z pracowników sekcji technicznej Wieży Cytadeli.
Nim ktokolwiek z nich zdążył podejść wystarczająco blisko, usłyszeli ruch kilka metrów dalej. Korytarz kończył się okrągłym pomieszczeniem, przy którego ścianach stały trzy, połyskujące kontrolkami terminale. Z początku, w mroku nie dostrzegli niczego, co zwróciłoby ich uwagę - dopiero podchodząc odrobinę bliżej, zauważyli stoicką sylwetkę pracującego Opiekuna. Stał przy środkowym urządzeniu. Po prawej, ponad jego głową, na ścianie tkwiła niepewnie wyglądająca drabinka, a na jej szczycie, w suficie tkwił właz prowadzący a następny poziom.
Gdy jedno z nich przekroczyło próg pomieszczenia, świadomie lub nie, jeden z terminali uruchomił się nagle, a na insektoidalną postać padła pomarańczowa poświata. Powierzchnia hologramowego ekranu urządzenia falowała lekko zaburzeniami, przypominając im dysfunkcyjne działanie zhakowanych terminali, jakie widzieli w Prezydium.
- Czysta istota. Organiczna, choć jej serce kwarcowe. Nie zna uczuć, pragnień, egoizmu i chciwości. Moje imię to...? - metaliczny dźwięk rozbrzmiał w pomieszczeniu. Do rytmu wypowiadanych przez niego słów falowała powierzchnia ekranu, w łatwy sposób sugerując, że ktokolwiek mówi, porozumiewa się właśnie z tego urządzenia. Choć męski głos brzmiał robotycznie, wydawał się jednocześnie na swój sposób ludzki. - Opiekunowie. Kto wymyślił tę nazwę? Ufacie tym stworzeniom tak, jak nie zaufalibyście własnym ojcom. Dzięki nim możecie oddychać, żreć, srać. Spać spokojnie wiedząc, że ktoś się wami opiekuje.
Robotnik, jak Opiekunowie mieli w zwyczaju, w żaden sposób nie pokazywał po sobie, że w ogóle jest świadom ich obecności czy toczącego się w pomieszczeniu monologu dobiegającego z jednego z urządzeń - nie tego, nad którym w tej chwili pracował.
- Jak rasy tak nieufne względem siebie nawzajem, by wytaczać galaktyczne wojny, ufają czemuś obcemu, czemuś, o czym nie wiedzą nic? - pomimo zniekształceń, rozpoznali w metalicznym głosie drwinę. - Któregoś dnia, Opiekunowie mogą zmienić zdanie. Uznać was za robactwo pałętające się po ich domu. Wyłączyć światła. - kontrolka terminala zgasła, a wraz z nią ich latarki, pogrążając ich w całkowitej ciemności. - Odciąć podtrzymywanie życia - słowa utonęły w wyciu alarmu, a mrok rozświetliło nikłe, czerwone światło lamp alarmowych. Ich omni-klucze wykryły zmianę w ciśnieniu. - Wymrozić szkodniki.
Głos umilkł. Początkowo, Opiekun zareagował na zmiany - obrócił się, ruszając do terminala, z którego doszło do włamania do systemów. Gdy jednak stanął przy urządzeniu, dostrzegli nagły błysk, po którym sylwetka osobnika runęła na ziemię, a ich uszy wypełnił agonalny pisk.
Obcy wił się na ziemi w konwulsjach, wydając z siebie nieludzkie, niemal machinalne odgłosy. Żadne z nich nigdy nie widziało przedstawiciela tej tajemniczej rasy w takiej sytuacji. Granica między organizmem a maszyną leżała gdzieś poza ich świadomością. Konwulsje mogły być spięciami między poszczególnymi podzespołami, pisk - uszkodzeniem jednego z nich.
A może jednak doświadczali ostatnich momentów wypełnionych agonalnym bólem istoty, leżącej na ziemi u ich stóp, w wychładzającym się pomieszczeniu, z którego z wolna wysysane było powietrze.
[h3]DRUŻYNA PIERŚCIENIA[/h3] Nieważne, jak mocno się starali - komunikacja z drugim zespołem była możliwa tylko przez wzajemne krzyki pomiędzy barierą. Gdy Jaina i Crassus ruszyli przez otwarte przez nich drzwi do wnętrza ciemnego korytarza, potencjalny kontakt został całkowicie zerwany. Pozostali w korytarzu musieli uporać się z własnymi problemami nim będą w stanie pomóc tym, którzy spadli o poziom wyżej.
Arkon przyglądał się bardzo uważnie Iris, jakby dostrzegał w jej oczach pewne zrozumienie, które nieco go uspokajało. Jego mięśnie wciąż były napięte pod wpływem niemal przyłożonej do jego pleców lufy strzelby Racan, ale ramiona opadły już wzdłuż ramion, w niemej akceptacji tego, w jakiej sytuacji się znaleźli - oraz zaufaniu co do tego, że Radna obierze jego stronę w tym konflikcie, w ten czy inny sposób.
Gdy wreszcie Mila się odsunęła, mężczyzna odwrócił się niemal od razu w jej stronę. Na jego twarzy zagościła już pogarda, przecinana grymasem bólu wywołanym uszkodzeniem szczęki.
- Trzymaj swoje zabawki z dala ode mnie - warknął ostrzegawczo, choć nadal trzymała go na swojej muszce - teraz stał w takiej odległości, która potencjalnie gwarantowała mu osłonięcie tarcz przed nadciągającym szrapnelem. - Nie przyjmuję rozkazów od ciebie. Ani ja, ani nikt inny. W ogóle nie powinno cię tutaj być, więc zamknij mordę i słuchaj, jeśli chcesz iść razem z Radną - dodał, głową wskazując na stojącą obok Iris. - A jeśli nie, zaczekaj sobie na swojego kochasia, mnie to nic nie obchodzi.
W trakcie, gdy funkcjonariusz butnie wypluwał z siebie ociekające jadem słowa, Hira uruchomiła swój omni-klucz i z pomocą Kiry, łączyła się z systemami stacji za pomocą znajdującego obok terminala.
- Robi się coraz gorzej - skomentowała SI, z nadludzką szybkością analizując zawartość konsoli i wstukując następne polecenia. - Wirus opanował już większość systemów wieży. Postaram się go odizolować, tak samo jak na omni-kluczu radnej, ale...
Terminal błysnął lekko na skutek przeciążenia, zmuszając Hirę do odskoku. Wyładowanie elektryczne usmażyło całkowicie ten punkt dostępu, uniemożliwiając im połączenie się z powrotem.
- Nie rozumiem tego. Jest zbyt szybki, Hira. Nawet dla mnie, a to nie powinno być możliwe.
Funkcjonariusz obejrzał się za pozostałymi, po czym wskazał im drogę naprzód.
- Musimy dostać się na wyższe poziomy. Na dziewiąty, najlepiej, tam jest normalne wyjście - rzucił, zerkając na Milę, która zadała mu to pytanie. - Nie wejdziemy pewnie na sam szczyt, ale powinny tutaj być drabinki w górę. Im wyżej, tym bezpieczniej. Windy nie działają, a dostęp do korytarzy serwisowych niełatwo zdobyć. Nie będzie tam żadnych szalonych tłumów i Radna będzie bezpieczna.
Wyciągnął ku Iris ramię, gdyby potrzebowała pomocy przy przejściu nad dziurą lub gruzowiskiem, po czym poprowadził ich z wolna dalej, ciasnym korytarzem.
W tunelu napotkali jeszcze dwa zakręty, nim wreszcie sufit nieco się podniósł, umożliwiając policjantowi wyprostowanie sylwetki. Na jego końcu napotkali ścianę - a przynajmniej tak się wydawało. Arkon uruchomił omni-klucz, łącząc się z ukrytym w przejściu panelem i wymusił otwarcie się małych drzwiczek, prowadzących do jeszcze węższej przestrzeni. W niej odnaleźli drabinkę. Prowadziła tak wysoko, że nie sięgało tam światło latarek.
- Uważaj na siebie. W tych tunelach roi się od elektroniki, nad którą nie mamy kontroli - ostrzegł Hirę znajomy głos.
Pomimo zdecydowanych oczekiwań Mili, Arkon nie ruszył pierwszy. Tłumacząc się ubezpieczaniem radnej, wymusił na Mili, lub Hirze, w zależności od tego która z nich bardziej zapierała się przed tym pomysłem, wdrapywanie się na drabince przodem. On sam poprosił Iris, by szła jako przedostatnia i zamykał ich małą grupę.
Wspinaczka, choć nie była męcząca z początku szybko okazała się trudna. Tunel między każdymi poziomami miał zwężenie, przez które opancerzeni musieli się przeciskać, szorując płytami ceramiki o ścianę. Na każdym poziomie znajdowało się rozwidlenie z małą platformą - miejsce na przystanek i potencjalny odpoczynek, lecz po obu stronach mieściła się zaledwie dwójka ludzi. Arkon nie pozwalał im się zatrzymać, pośpieszając w drodze na górę.
Pokonali już siedem pięter, nim z dołu usłyszeli niebezpieczny zgrzyt. Arkon zaklął, na ułamek sekundy przed tym, gdy zgrzyt przebrzmiał ponownie, tym razem dwukrotnie głośniej. Turianin zdążył jedynie głośno krzyknąć, gdy rura znajdująca się tuż obok jego twarzy gdy ją mijał nagle wystrzeliła gorącą parą z mocą, która oderwała go od drabinki i uderzyła jego ciałem w ścianę naprzeciw. Funkcjonariusz z wrzaskiem runął w dół, nie zatrzymując się na pierwszej możliwej platformie, ale dopiero na zwężeniu - kilkanaście metrów poniżej ich. Wylądował z chrupnięciem, które usłyszeli nawet w górze i krzyknął głośno, z bólu, rozpaczliwie łapiąc się drabinki jedną dłonią.
Nie wiedzieli, na ile mężczyzna trzyma się o własnych siłach, a na ile podtrzymuje go blokujący go w zwężeniu pancerz. Wił się w miejscu z bólu, a wraz z echem dotarły do nich jego gardłowe odgłosy, nieprzypominające słów.
Obok nich, połyskiwała cyfra siódmego poziomu.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

30 sie 2021, o 17:04

Gdy tylko Crassus dał jej możliwość wysunięcia się na przód, skorzystała z niej, kiwając turianinowi głową. Rzeczywiście, całe jej szkolenie, wszystko, co dotąd robiła w kontekście walki sprowadzało się do tego, by być blisko. Bardzo blisko. Jasne, nawet podążając za Curio mogłaby w razie czego szybko zmniejszyć dystans dzielący ją od potencjalnego oponenta - jedna szybka szarża załatwiłaby sprawę - tym niemniej i tak wolała iść na szpicy od razu, od samego początku. Jakkolwiek śmiesznie mogło to wyglądać z boku - rosły turianin na tyłach i ona, trochę cherlawa w jakby za dużej zbroi jako przewodnik ich wycieczki - to naprawdę miało więcej sensu.
Szli więc dalej. Ritavuori rozglądała się w miarę czujnie, gotowa reagować na najmniejsze zagrożenie, kątem oka zerkając jednak na poczynania Crassusa. Gdy wzmocnienie sygnału nie powiodło się, westchnęła tylko cicho i wzruszyła ramionami.
- Szkoda - podsumowała. - Ale warto było spróbować, nie? - Brzmiała bardziej radośnie i beztrosko niż faktycznie się czuła. Brak możliwości skontaktowania się z Kuguarem coraz bardziej jej doskwierał.
Dalej szła w milczeniu, raźnym krokiem pokonując kolejne metry. Ślady krwi były tropem, którego łatwo było się trzymać - nawet, jeśli korytarz postanowiłby nagle rozdzielić się na milion różnych konfiguracji, zaschnięte plamy pozwoliłyby wybrać odpowiedni kierunek. Odpowiedni w rozumieniu - ten, którym zamierzali podążać. Pod wszystkimi innymi względami trudno było uznać go za dobry.
Gdy wreszcie ich oczom ukazało się źródło tych krwawych przecieków - wsparte o ścianę ciało - Jaana od razu ruszyła ku niemu i... No cóż. Nie zdążyła.
Nie bardzo wiedziała, co zadziało się potem. To znaczy, jasne, słyszała głos, rozumiała słowa, zarejestrowała zmianę ciśnienia, ale... Teraz? Serio? Tak to się miało skończyć.
Fuknęła jak rozjuszone zwierzę, uwalniając biotykę. Nie, tym razem nie zamierzała nikogo wysadzać. W tej chwili chciała stworzyć dla nich małą bańkę, która chociaż na chwilę pozwoli im zachować w miarę stałe ciśnienie w najbliższym otoczeniu. Od zimna ich nie ochroni, ale przynajmniej... No, wiecie, nie stracą tak od razu powietrza? Może? Miała taką nadzieję. Niewiele poza tym potrafiła w tej chwili zrobić.
- Co za gnój - warknęła, próbując spleć swoją magię w chociaż tymczasowo stabilny, solidny kokon dla siebie i Crassusa. - Co za ostatni skurwysyn - burczała pod nosem, jak gdyby podobne inwektywy pozwalały jej lepiej panować nad biotyką. Z drugiej strony - może rzeczywiście tak było? Moc Jaany była mocno nieprzewidywalna, kto wie, co akurat na nią działało?
- Musimy iść dalej - rzuciła, nagle wyraźnie spięta. - Na górę, albo... - Potrząsnęła głową. - Po prostu musimy iść. Nie wymrażają i nie odpowietrzają chyba całej stacji, nie? Nie mogą przecież - stwierdziła stanowczo, chociaż wcale nie była tego taka pewna. Bo może mogli? Może właśnie ci nieznani oni dekontaminowali całą Cytadelę?
Kątem oka spojrzała na ciało technika, potem na Opiekuna.
- Moglibyśmy ich ekspresem sprawdzić - rzuciła z wahaniem. Bo wcale nie była pewna, czy mogą, ile tak naprawdę mają czasu. Nie wiedziała też, na ile i jak długo jej biotyka zapewni im bezpieczeństwo. Czy w ogóle to zrobi. Kapryśna moc była potężna, ale potrafiła zawodzić.
Jaana naprawdę miała nadzieję, że tym razem nie zawiedzie. Zaciskając zęby, tym bardziej skupiła się na kontrolowaniu własnych sił i jak najlepszym spożytkowaniu ich - tak, by mieli jak najwięcej czasu. Na sprawdzenie ciał, jeśli Curio chciałby poświęcić chwilę chociaż jednemu, lub po prostu na znalezienie bezpiecznego miejsca, w którym nikt nie będzie im podpierdzielał powietrza. I ciepła. I w ogóle wszystkiego.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2044
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

30 sie 2021, o 19:19

Szła w milczeniu, pilnując się, aby przypadkiem nie odpłynąć zbyt daleko w potoku własnych, namolnych myśli. Te uciekały w większości do pozostałych Radnych, wziętych tak, jak ona, na muszkę przez zagadkowych terrorystów, którzy opanowali stację i teraz, jak choroba, rozprzestrzeniali się po kolejnych Okręgach, a także poziomach. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że ci, którzy byli odpowiedzialni za atak, doskonale wiedzieli, gdzie jej szukać i prędzej czy później - oby później rzecz jasna - odetną jej ostatnią drogę ucieczki. Pojedyncze, rwały się do Matthewa, a także Rodriqueza. Żaden z nich, nie był bezpieczny, a jeśli z jej powodu, któremuś stanie się krzywda...
Potrząsnęła głową. Optymizmem nie zwykła grzeszyć, choć w tym momencie na pewno ten by im nie zaszkodził. Dyskretnie, przyglądała się dwójce wciąż niezmiennie obcych kobiet, które przez przypadek tudzież inny chichot losu zostały wepchnięte w to samo miejsce, w którym wylądowała ona po wydostaniu się z morderczej windy. O czym myślały? Czy szczerze żałowały, że dzisiejszego dnia wyściubiły nosa za drzwi apartamentowca? Zza siebie, słyszała ciężkie kroki turiańkiego policjanta. Czy mogła mu zaufać? Wahała się, ponieważ obawiała się, że nie było takiej lojalności, które nie sposób było kupić i w obliczu najgorszego, Arkon niekoniecznie nadstawiłby karku za ludzką Radną. W końcu czy znaleźliby się świadkowie tego, że odwrócił wzrok, udając, że niczego nie widział?
Zatrzymała się przed ścianą, przy której turianin zaczął majstrować. Na moment, objęła sama siebie rękoma, dość kurczowo splatając ze sobą palce. Bała się. Ostatnio, uczucie strachu odzywało się w niej zaskakująco często - nie tak dawno, poczuła bezwstydną panikę na Tress, w tym momencie również gdyby nie opanowanie oraz przywoływanie samej siebie do porządku, być może nie potrafiłaby zmusić się do tego, aby zrobić krok przed siebie.
Zadarła wysoko głowę starając się cokolwiek dostrzec w tym wąski przesmyku, który biegł w górę. Drabina, przybliżała ich do celu. Po raz pierwszy, odkąd podjęły wędrówkę przez korytarze serwisowe, poczuła, że ich priorytet - dziewiąty poziom - jest bliżej, niż dalej.
Poniekąd uskrzydlona, rozpoczęła żmudną wspinaczkę. Uważała, gdzie stawia nogę, a także za jaki chwyta się kawałek metalu. Z zaciśniętymi zębami, rozwianymi włosami i w mało wygodnym stroju, w ślimaczym tempie, ale jednak, przesuwała się do góry, przypominając sobie, jak to przed laty przeczołgiwali ich w Akademii Wojskowej; dla lekarzy, nie było taryfy ulgowej.
Była tuż za Hirą - albo Milą - kiedy niespodziewane, turianin runął w dół. Na ułamki sekund, Iris zmroziło. Jego krzyk, pobrzmiewał echem nie tylko w tunelu, ale także w jej głowie - zreflektowała się niemalże od razu.
- Nikogo nie zostawiamy, pamiętacie? - i nie czekając na odpowiedź jednej, bądź drugiej, pospieszyła w dół, aby czym prędzej dopaść do Arkona i pomóc mu, czy to wciągając turianina na drabinkę, a następnie na najbliższą, stabilną platformę, aby na spokojnie zastanowić się no i co teraz!?, czy też biorąc na klatkę z biotyczną barierą cios, który wymierzony byłby w niego przez źródło nieludzkiego warkotu. Miał ją do cholery odstawić całą oraz bezpieczną do punktu ewakuacyjnego i tak też się stanie!
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hira Cassan
Awatar użytkownika
Posty: 94
Rejestracja: 30 maja 2021, o 22:29
Miano: Hira Cassan
Wiek: 17
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Haker / Haktywistka
Lokalizacja: Illium
Status: Poszukiwana jako "Obserwatorka" przez: Przymierze, Hierarchię Turian, Illium i SOC
Kredyty: 49.040

Re: Przestrzeń Publiczna

30 sie 2021, o 20:40

Dziewczyna zdała sobie sprawę, że jej przemowa chyba nie zrobiła na nikim wielkiego wrażenia, no cóż, może to i lepiej. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że jest kimś innym niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Ot, zwykła dziewczyna z talentem do technologii, nic niezwykłego w dzisiejszych czasach. Może dzięki temu, nikt nie będzie jej dogłębnie prześwietlał i dochodził jej przeszłości, która jest trochę dziurawa. Pokornie więc podążyła zaraz za Milą, a przed radną, jakoś tak się złożyło. W tym czasie Kira podała niezbyt miłe wiadomości, a wniosek nasuwał się raczej jeden.
Czy to możliwe, że w sieci grasuje inna SI? Tylko to by wyjaśniało, dlaczego działa nawet za szybko dla ciebie, a ty nie masz niestety zbyt dobrej...bazy do tego. - wskazując tym samym na siebie. Była świadoma tego, że Kira mogłaby bardziej rozwinąć skrzydła gdyby nie ograniczenia Hiry.
Gdzieś przez myśl przeszło jej, jak teraz potargana musi być i niechlujna, w końcu przeszła wiele jak na jeden dzień, a dużo jeszcze przed nimi. Takie przyziemne rzeczy potrafiły wywołać uśmiech na jej twarzy. Wtedy usłyszała grzmot poniżej, spojrzała w dół i zobaczyła kątem oka ich ochroniarza, leżącego kilka metrów niżej. Czekała na decyzję radnej, nie wiedzieć czemu była w tym momencie jej...przełożoną?
- Jak mogę pomóc? Nie damy rady wciągnąć go po drabinie do góry, musimy wymyśleć coś innego.
Po co ja w sumie się odzywam. W sumie nic nie mówiłaś na temat współpracy z nimi, nie przeszkadza ci to? Uważasz, że powinniśmy działać razem czy raczej powinnyśmy oddzielić się, zanim coś się złego wydarzy?
Legenda do moich postów (bez "-" na początku oznacza konwersację myśli między SI a Hirą):
Kwestie Kiry | Kwestie Hiry
THEMEACTION THEMECLOTH

ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

31 sie 2021, o 16:25

Turianin ruszył za Jaaną jak tylko dziewczyna wysunęła się na szpicę. Być może postronny obserwator poczułby ubaw widząc ich formację, Curio jednak to zupełnie nie przeszkadzało. Nie po krótkiej ale jakże dobitnej prezentacji ze strony Ritavuori. Maszerując za nią, oświetlony pomarańczowym blaskiem omni-klucza, Crassus toczył zaciętą walkę w świecie cyfrowym. Walkę w, której musiał zmierzyć się w zasadzie nieznanym przeciwnikiem. Walkę, którą musiał uznać za przegraną po kilku wyraźnych komunikatach o braku rezultatu. Zadanie albo przekraczało jego kompetencje technika, albo źródło zakłóceń było zbyt silne by cokolwiek zrobić z pozycji omni-klucza. Tak czy owak, rezultat był jeden.
- Ech, no żesz w ryj volusa. - sapnął pod nosem zanim wyłączył omni-klucz. Chwilę zajęło mu ponownie wychwycenie sylwetki Jaany idącej przed nim. - Warto, pewnie. Na pewno nie pogorszyło to naszej sytuacji.
Wzruszył więc ramionami, bardziej do siebie niż Ritavuori, która szła przed nim. Sięgnąwszy po swój karabin by poczuć się nieco bezpieczniej, zamilkł. Przynajmniej na najbliższe kilka chwil, po których to nie mógł się powstrzymać od otwarcia ust.
- Uua. Ale się z kogoś lało. Ktoś, lub coś, ciągnęło tędy krwawiącego. -zauważył Curio i momentalnie podzielił się tą wiedzą z towarzyszką. Ot, gdyby umknął jej ten fakt. Warto było być świadomym potencjalnych zagrożeń. Szczególnie w sytuacji jak ta, gdzie każdy odłamek informacji był na wagę złota.
Nie minęło wiele czasu nim ich oczom ukazało się źródło czerwonej posoki rozsmarowanej po całym korytarzu. Crassus zmrużył oczy, w pierwszej sekundzie przyglądając się uważnie zwłokom.
- Uh. Biedny sukinsyn. - mruknął na widok technika. Pewnie cały ten bałagan zastał go przy pracy. Niefortunnie, nie da się ukryć. - No, to mamy naszego trupa. Pytanie co go tu…
Nie dokończył swego pytania. Niewiele myśląc, ruszył wraz z Jaaną w kierunku martwego pracownika. I wnętrza pomieszczenia, w którym nagły rozbłysk wyświetlaczy terminala przerwał Curio. Zaskoczony obrotem spraw turianin uniósł broń, za cel biorąc sylwetkę Opiekuna i ewentualne istoty, które mogą nadejść z tamtej strony. Dopiero po sekundzie, słysząc monolog nieznanego mu pochodzenia, zrozumiał, że ktokolwiek do nich mówił, robił to z terminala. Nie był to autochton Cytadeli, już po pierwszym zdaniu stało się to jasne dla Crassusa. Opuścił więc broń, prostując się i słuchając, co obcy głos miał im do powiedzenia. Trwał w milczeniu, podobnie jak jego towarzyszka, i jedynie jego żuwaczki poruszając się dawały znać o rosnących nerwach.
- Co to za filozof? - odezwał się wraz z czujnikami, które wykazywały spadek ciśnienia. Nagłe pojawienie się biotycznego kokonu również zaskoczyło turianina, który skulił się na moment zanim zrozumiał, że było to działanie Jaany. Dobrze było mieć biotyka przy sobie, oj jak dobrze. Choć nie rozwiązywało to ich sytuacji, zyskali nieco cennego czasu.
- No. - szczerze zgodził się z oceną Ritavuori co do ich przeciwnika. Zerknął na kompankę poważnie i skinął głową. - Ni chuja nie umieramy tutaj. Ja stawiam na drabinę i właz na górę.
Wskazał dłonią na ów drabinę obok terminalu i momentalnie ruszył naprzód, by zatrzymać się przed samą granicą ich biotycznej osłony. Należało poczekać aż sama Jaana ruszy wraz z nim.
- Nie uwierzę, że to jest na całej Cytadeli. Nie mogę być pewny ale wątpię, żeby zasięg ‘ich’ kontroli wychodził poza Krag Prezydium. - odparł, a mijając Opiekuna zatrzymał się przy truchle, które jeszcze przed chwilą wyło w agonii. Propozycja Jaany by obadać ciała na szybko spotkała się z aprobatą Crassusa. Skinął on głową. - Dobry pomysł. Jak dasz radę utrzymać tą barierę jeszcze przez chwilę, to szybko ich przeszukam. Może mają coś, co nam się może przydać. Chociaż tego tu.
Kucnął przy Opiekunie jak tylko zasięg kokonu na to pozwolił i odłożywszy broń obok siebie zabrał się za szybkie przeszukanie ciała. Może jakiś transponder, logi, hasła, cokolwiek co by im się w tym momencie przydało. Niezależnie od rezultatu, kiedy Crassus był pewien, że jako tako ogarnął ciało, chwycił ponownie Żmiję i zerwał się na równe nogi z zamiarem ruszenia w kierunku drabiny. Nie warto było ryzykować i zostawać tu dłużej niż to konieczne.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

2 wrz 2021, o 22:58

Już ci tłumaczyłam, że ja nie przyjmuję rozkazów od debili z odznaką wsadzoną głęboko w gardło — odpowiedziała, ale dalej już się nie kłóciła. Z każdą minutą coraz bardziej miała ochotę przydzwonić temu dziadowi w jego czułki, ale powstrzymywała ją perspektywa utknięcia w kanałach, oddzielona od Crassusa i bez wiedzy na temat tego, gdzie on jest ani gdzie ona się znajduje. Więc gdy Arkon tłumaczył, gdzie muszą iść, ona bawiła się komunikatorem, od czasu do czasu mrucząc pod nosem przekleństwa i próbując dobić się do swego partnera. Bezskutecznie.Głowę podniosła raz – gdy usłyszała o dziewiątym piętrze. To było zbyt wysoko i obawiała się, że później będą mieli jeszcze większe problemy z komunikacją, a tamta dwójka na dole w ogóle jej nie znajdzie.

W drodze do drabiny Mila raz czy dwa omni-ostrzem wydrapała na ścianie strzałkę prowadzącą w kierunku, gdzie przeklęty funkcjonariusz ich prowadził – gdyby Jaana i Curio wydostali się z piętra niżej i wrócili do miejsca, gdzie wcześniej się znajdowali. Przy wejściu do drabiny zaś napisała 9 na ścianie, sygnalizując tym samym, do którego miejsca mają się wspinać.

Instynkt kobiety pomimo kolejnej dramy z Arkonem kazał jej iść przodem i tak też zrobiła, zaczynając swoją wspinaczkę. Szła z zaparciem na twarzy, nie zatrzymując się ani na krok, po kilku piętrach starając się regulować oddech i nie pokazywać zbytnio, że zaczyna się męczyć. Przeszła szkolenia wojskowe, więc była przyzwyczajona do palących jej ciało mięśni, uparcie idąc w górę. Było ciężko i co chwila gdzieś zadrapywała swoje naramienniki.

Dopiero na siódmym piętrze pod sobą usłyszała zgrzyty, które anonsowały coś nieprzyjemnego. Jeszcze bardziej przyspieszyła, chcąc przejść pozostałe dwa piętra i znaleźć się w bezpiecznym miejscu, gdy do jej uszu doszły kolejne dźwięki i hałas, sygnalizujący coś niedobrego. Odwracając głowę w dół ujrzała tylko Arkona wiszącego kilkanaście metrów pod nimi, charczącego, rannego i właściwie niezdatnego do niczego. Na twarzy Mili nie dało się w tym momencie dostrzec niczego, chociaż w jej głowie wisiało jedno zdanie: i bardzo, kurwa, dobrze.

Nikogo nie zostawiamy — wymruczała do siebie, przedrzeźniając radną, co mogła usłyszeć chyba tylko Hira. Najemniczka patrzyła, jak Iris złazi tam na dół i przewróciła na ten widok oczami. Wisząc na drabinie, krzyknęła na dół: — Jak chcesz mu pomóc? Na plecach go nie wciągniesz, bo ledwo mieścimy się tutaj sami, liny nie mamy, żeby go przyczepić.

Zerknęła smętnie, przeklinając własne słowa dotyczące wcześniejszej ekipy i rzuciła w stronę dziewczyny pod nią: — Przesuń się na jakąś platformę, muszę tam zejść. — Jeśli zaś Hira to zrobiła, Mila zaczęła faktycznie schodzić, mamrocząc ciągle pod nosem, aż nie znalazła się przy platformie wypoczynkowej najbliżej niego. Usiadła wtedy na niej i podrapała się po głowie. — Możemy go wciągnąć do tego zagłębienia, żeby nie wisiał tak, ale na górę musimy dostać się same. Tam zobaczymy, co będziemy mieć pod ręką, żeby możliwie go stąd wyciągnąć. Poza tym — uśmiechnęła się tutaj złośliwie. — Jego priorytetem jest odstawić cię bezpiecznie na górę, a tutaj nie jest bezpiecznie, jak widać. Więc jego hop do wgłębienia, a my idziemy dalej. Zabezpieczymy teren i zobaczymy, czy damy radę mu pomóc.

Raz jeszcze zerknęła na towarzyszącą im nastolatkę i krzyknęła do niej: — Ty leć już na górę, tylko ostrożnie!
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 wrz 2021, o 00:23

[h3]MILA[/h3]
Powodzenie we wciągnięciu Arkona
A<33<B<66<C
A - straci całkowicie grunt i spadnie na sam dół (żegnam)
B - zablokuje się w obecnej pozycji (i będzie wymagał ekspresowej interwencji medyków dając wam mało czasu na znalezienie pomocy)
C - uda wam się wciągnąć go na platformę (co da wam trochę czasu na załatwienie mu pomocy)
0

[h3]CRASSUS[/h3]
Znalezienie przy ciele czegoś wartościowego < 30%
1

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 wrz 2021, o 17:43

[h3]drużyna pierścienia[/h3] Ciasne wnętrze tunelu wzbudzało klaustrofobię. Cofanie się w dół nie było proste, a wyminięcie - niemal niemożliwe poza segmentami z platformą obok, na którą mogli zejść. Nawet wtedy, sufit był bardzo nisko, a miejsca nie było wiele. Bolesne krzyki Arkona podnosiły ich poziom stresu, gdy kobiety usiłowały dotrzeć do potrzebującego na czas. Komunikacja z nim była utrudniona - jego obrażenia musiały być zbyt rozległe, by był w stanie sklecić sensowne zdania. Zamiast tego, dobiegały do nich tylko jego jęki, gdy uleciała z niego siła na dalsze wrzaski.
W tak małej przestrzeni, posiłkowanie się biotyką było utrudnione i bardzo ryzykowne. Mila dotarła do turianina jako pierwsza - miała większą szansę na wyciągnięcie go z potrzasku przy pomocy siły własnych rąk. Żołnierka dysponowała pod tym względem znacznie większymi możliwościami od radnej, a turianin ważył grubo ponad sto kilogramów nawet, jeśli jego postura była dość standardowa. Uniósł głowę w górę, spoglądając z przerażeniem na Račan, która przysłaniała mu cały widok na resztę tunelu. Z widocznym wahaniem wyciągnął ku niej jedną, nieuszkodzoną rękę, którą pochwyciła. Powoli, starając się podtrzymywać ścian i szczebli drabinki, podciągał się w górę z jego pomocą przy akompaniamencie wydobywających się z jego ust, gardłowych krzyków. Już gdy żołnierce wydawało się, że pokonali najtrudniejszy odcinek, a na twarzy Arkona pojawiła się determinacja, los postanowił spłatać im przykrego figla. Szczebel drabinki, o który oparte miał stopy, zgrzytnął niebezpiecznie, dając im zaledwie sekundę uprzedzenia nim z hukiem zerwał się ze ściany. Trzymający rękę Mili turianin runął w dół, niemal ciągnąc ją ze sobą nagłym obciążeniem. Zdołała zablokować się własnymi nogami, jednak wierzgający, przerażony SOC pozbawiony całkowicie oparcia stanowił zbyt duże wyzwanie dla ilości miejsca, którym dysponowali. Choć udało jej się podtrzymać go jeszcze chwilę, Arkon z krzykiem wyślizgnął się z jej uścisku i runął w dół.
Przez chwilę, metalowe, głuche uderzenia ceramicznego pancerza odbijającego się od ścianek towarzyszyły im echem, gdy pozostałe przy życiu kobiety przygotowywały się do drogi w górę. Ciało turianina zatrzymało się na jednej z platform, lub spadło na sam dół. Gdy zniknęło w objęciach mroku panującego kilka metrów poniżej ich, nie mogły mieć pewności.
Dalsza droga okazała się nieco sprawniejsza, jakby to, co wydarzyło się przed chwilą podświadomie motywowało do jak najszybszego wydostania się z tego tunelu. Wreszcie, po kilku minutach męczącej wspinaczki, dostrzegły na ścianach cyfrę 9 wymalowaną obok ciasnego korytarzyka, na którego końcu znajdował się właz.
Wyjście na zewnątrz przywitało ich gwarem, oraz chłodnym powietrzem. Korytarze były puste, lecz Iris rozpoznała je natychmiast - znajdowali się na jednym z niższych poziomów ambasad. Idąc ostrożnie do przodu, kierując się odgłosami rozmów, natrafili na stojących przy otwartych drzwiach funkcjonariuszy SOC. Ludzki mężczyzna i turianin unieśli karabiny na ich widok, lecz rozpoznając wśród trójki Radną, niemal natychmiast ruszyli w ich kierunku, doskakując do Iris.
- Radno Fel, szukaliśmy was wszędzie! - krzyknął mężczyzna z ulgą, oferując jej swoje ramię. Choć Iris czuła się fizycznie dobrze, poza przejmującym zmęczeniem, wyglądała dość niepokojąco, jak towarzysząca jej dwójka. Twarz i ubrania miały z Hirą umorusane sadzą i kurzem. Mila, uzbrojona i opancerzona, również wyglądała tak, jakby właśnie powróciła z boju.
Funkcjonariusze wydawali się nie kwestionować tamtej dwójki, skoro przybyli tutaj z Iris. Kiwnęli ku nim rękami, zapraszając ich do środka pomieszczenia.
Znaleźli się w części wspólnej. Owalne pomieszczenie wypełniali politycy - odziani w uniformy dygnitarze przyglądali im się z zainteresowaniem gdy wchodzili do środka. Część z nich dyskutowała między sobą, część usiłowała skorzystać z omni-kluczy pomimo blokady sygnału. Część, o dziwo, niewiele robiąc sobie z tego wydarzenia, sączyła kolorowe napoje i kręciła z niezadowoleniem głowami, siedząc na miękkich, skórzanych kanapach.
Większość ścian pomieszczenia była przeszklona. Oferowała niepowtarzalny widok na Cytadelę. Znajdujące kilkadziesiąt metrów pod nimi Prezydium pogrążone było w chaosie. Tłumy przemieszczały się ulicami pomiędzy dymiącymi się budynkami, stanowiąc kropki i czarne plamy na jasnych, zwykle czystych powierzchniach. W oddali, Okręgi znajdowały się znacznie bliżej niż zwykle. Zamykając stację, stanowiły jej ściany i pogrążały ją w półmroku. Budynki, które dla cywilnej ludności wydawały się w pełni normalne, z ich perspektywy układały się niemal poziomo. Pomiędzy tym szaleństwem, nieprzerwane linie komunikacyjne prowadziły setki promów, przewożących ludzi z miejsca na miejsce. Połyskiwały jak świetliki na tle gwieździstego nieba.
- Hira... Hira nie podoba mi się to - zaniepokojony głos odezwał się dla dziewczyny. Kira brzmiała na przestraszoną. - Szkło, nawet wzmocnione, stanowi słabość strukturalną. Do tego, Okręgi są tak blisko, stacja się skondensowała. Jesteśmy zupełnie na widoku, a Radna jest poszukiwana.
- Tutaj będzie bezpieczni - zapewnił ich mężczyzna, po czym skinął głową w kierunku kilku innych SOC broniących tego pomieszczenia. Jedna z nich, asari, podeszła do Hiry, a inny turianin podszedł do Mili. Człowiek pozostał przy Iris. Kolejno zadawali swoje pytania.
- Wszystko w porządku? - zagadnęła asari, uśmiechając się do dziewczyny przyjaźnie. - Gdzie twoi rodzice?
- Nic nie jest w porządku. Musimy się schować, Hira!
Turianin przyglądał się Mili z zainteresowaniem, widząc jej uzbrojenie, po czym uruchomił omni-klucz.
- Masz przy sobie broń na terenie wieży Cytadeli. Muszę cię wylegitymować.
Człowiek stał przy Iris zestresowany tą sytuacją, ale z wyraźną ulgą wywołaną jej odnalezieniem.
- Komunikacja padła. Pracujemy nad przywróceniem łączności SOC. Cieszę się, że udało wam się uciec, Radno.
[h3]CRASSUS I JAINA[/h3] Gdy systemy podtrzymywania usiłowały wypompować z wnętrza powietrze na miarę swoich możliwości, Opiekun kwilił jeszcze przez dłuższą chwilę, gdy jego ciało pogrążone było w cierpieniach. Gdy turianin rzucił się w kierunku ciała, chcąc wykorzystać resztki danego im czasu na oględziny, głowa stworzenia obróciła się za nim lekko, z trudem. Jakby w jakimś stopniu pozostala w nim resztka świadomości, może nawet chęć komunikacji, której nie był w stanie zwerbalizować. Zamiast tego, po krótkiej chwili jego jęki ustały, pozostawiając po sobie upiorną ciszę.
Bariera Jainy nie była w stanie sprostać siłom systemów podtrzymywania życia. Choć powstrzymywała drobinki kurzu unoszące się w powietrzu, nie była w stanie wydłużyć ich czasu przebywania na miejscu. Zmuszeni byli więc do pośpiechu.
Opiekun nie miał przy sobie niczego. Osobnik nie miał żadnych narzędzi, czy kieszeni, w których mógłby coś trzymać. Ciało człowieka pozostawione nieco dalej również okazało się mało przydatne. Uniform mężczyzny był wymięty, przerwany w niektórych miejscach, co mogło być zarówno efektem wcześniejszego, drastycznego przeszukania przez kogoś innego, co ciągnięciem jego ciała po podłodze przez kilkanaście metrów. Tak czy inaczej, nie dało im odpowiedzi na pytania, które ich dręczyły.
Czując, jak każdy następny oddech stwarza coraz większy trud, a chłód szczypie boleśnie w twarz, musieli porzucić leżące zwłoki. Właz na szczycie okazał się zablokowany - na szczęście nie było to nic, czego mocne uderzenie kolbą nie było w stanie odblokować. Ktoś, kto był tutaj zamykał go w ewidentnym pośpiechu.
Wychodząc na zewnątrz, zaczerpnęli świeżego powietrza. Poziom wyżej, ku ich zaskoczeniu, nie podlegał dekontaminacji, był nawet w pełni oświetlony. Wyszli na górę za stertą metalowych skrzynek podpisanych identyfikatorem jakiegoś dygnitarza. Były zalakowane i prawdopodobnie zawierały sprzęt biurowy, co czyniło z nich mało apetyczny kęs do schrupania.
Po wyjściu z zaułka, stanęli w korytarzu, który rozdzielał się na dwa kierunki. Po lewej stronie kończył się zamkniętymi drzwiami. Po prawej skręcał po kilku metrach, uniemożliwiając im zajrzenie co jest dalej bez podejścia bliżej.
Nim zdążyli podjąć decyzję o swoim następnym kroku, usłyszeli głośny kaszel dobiegający z lewej odnogi. Po podejściu bliżej, dostrzegli wgłębienie w ścianie, w którym normalnie również składowane byłyby skrzynki. Zamiast nich jednak, na ziemi siedział oparty o ścianę salarianin. Z jego ust wyciekała krew, znacząca również jego uniform. Trzymał się za ranę z boku, usiłując zatamować krwawienie. Na piersi miał logo, które rozpoznali - należał do sztabu salariańskiej Radnej Esheel.
- Najwyższa pora. Wiedziałem, że pomoc nadejdzie - odetchnął lekko, po czym skrzywił się, wyciągając wolną rękę w ich kierunku. - Sprawca zbiegł. Za tymi drzwiami, może pięć, może dziesięć minut temu... Człowiek. Chudy, chory? Blada twarz to sugeruje. Potrzebował mojej przepustki. Zabrał ją, a potem byłem niepotrzebny.
Ręką wskazał lekko na drzwi - te znajdujące się na końcu tej odnogi korytarza, za którymi kilkanaście minut temu zniknął mężczyzna odpowiedzialny za jego rany. Prawdopodobnie byliby w stanie go dogonić - a dzięki temu, uzyskać jakieś odpowiedzi.
- Nie możecie mnie tak zostawić! - krzyknął, jakby był w stanie odgadnąć ich myśli. Wskazał ręką przeciwny kierunek - prawdą odnogę, która zakręcała. - Tam... tam jest stacja medyczna. Musicie mi pomóc, proszę!

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Hira Cassan
Awatar użytkownika
Posty: 94
Rejestracja: 30 maja 2021, o 22:29
Miano: Hira Cassan
Wiek: 17
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Haker / Haktywistka
Lokalizacja: Illium
Status: Poszukiwana jako "Obserwatorka" przez: Przymierze, Hierarchię Turian, Illium i SOC
Kredyty: 49.040

Re: Przestrzeń Publiczna

8 wrz 2021, o 18:38

W oczach Hiry można było ujrzeć ogromne zdziwienie, ale i strach. Widok i krzyk upadającego turianina wywarł na niej ogromny wpływ, właśnie zginął ktoś, kogo jeszcze przed chwilą podejrzewała o najgorsze. To automatycznie przewartościowało jej myśli o tym turianinie, więc jego strata była bolesna, mimo, iż był dla niej zupełnie obcą osobą. Jednak mimo wszystko, musiała przec naprzód i jako pierwsza wyszła na 9-tym piętrze, gdyż tak poleciła jej Mila. A tam przywitał ich oddział SOC. Wszystko wydawało się być teraz łatwiejsze.

Widok tylu dygnitarzy i członków SOC, mogło wprowadzić każdego w poczucie bezpieczeństwa, nawet samą Hirę. Niestety - albo stety - Kira przetwarzała większość rzeczy dużo szybciej i potrafiła rozpoznać w każdych okolicznościach ryzyko zasadzki. I tutaj miała rację, a Hira szybko zauważyła sama, dlaczego tak jest.

Masz rację. Jesteśmy tutaj wystawieni jak kaczki na strzelnicy, porządny pocisk jest w stanie nas dosięgnąć z każdego zakamarka Cytadeli, a zautomatyzowane wieżyczki na sto procent są nieaktywne. My możemy się stąd szybko ulotnić, ale co z resztą? Mnie nie posłuchają, jedynie radna może ich przekonać. Jest tu tylu dygnitarzy, że większość z nich jest zapewne szpiegowana.

Hira nie chciała bawić się w histeryczkę, ale nie mogła pozwolić na zamach stanu, aby wszyscy zginęli w tym samym momencie. Nie odpowiadając więc na pytania funkcjonariuszki, szybko wyrwała się w kierunku radnej Iris, łapiąc ją obiema dłońmi za rękę i patrząc z lekkim przerażeniem w oczach, wyjawiła jej swoje obawy.

- Wszyscy muszą stąd uciekać. Zgromadziliście się w jednym miejscu, jak nakazują protokoły, oni zapewne o tym wiedzą i taki mieli plan. Obrona Cytadeli jest nieaktywna, stacja jest zamknięta, jesteście teraz wystawieni na ostrzał. Oglądałaś Star Treka? Tam była identyczna sytuacja! Niech ich pani przekona aby stąd uciekali, inaczej wszyscy zginą.

Miała nadzieję, że posłucha jej rady, tam samo jak zaufała jej wcześniej, nie wchodząc teraz w szczegóły. Jeśli tego nie zrobi, Hira nie będzie miała wyboru, ucieknie sama, nie chce tu umierać.
Legenda do moich postów (bez "-" na początku oznacza konwersację myśli między SI a Hirą):
Kwestie Kiry | Kwestie Hiry
THEMEACTION THEMECLOTH

ObrazekObrazek
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2044
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

8 wrz 2021, o 20:39

Nie, nie, nie, nie! Rzuciła się do przodu i - choć nie było to możliwe, z czego zdawała sobie podświadomie sprawę - wyciągnęła rękę, jakby do ostatniej chwili łudziła się, że jednak zdoła pochwycić turianina, a następnie wciągnąć go na drabinę. Nic z tego. Arkon, runął w dół, jego wrzask dźwięczy jej w uszach. Wpatrywała się w ciemność, która pochłonęła funkcjonariusza szeroko otwartymi oczyma. Na chwilę, Iris zastygła w tej posągowej pozie.
Nic nie mogła zrobić. Tylko czy aby na pewno?
Otrząsnąwszy się, zadarła głowę i w niemalże marszowym tempie, w równych taktach, wspięła się do góry, nie tracąc z oczu Milę, a także Hirę. Jej drobne dłonie, zaciskały się na zimnych, stalowych poręczach, to chwilowe ukłucie, przypominające do złudzenia uczucie przyciskania skóry do lodowatej powierzchni, otrzeźwiały jej rozbiegane myśli, nie pozwalając im odbiec zbyt daleko od tego, co tu i teraz. Pozbawione obecności oficera SOC, zostały pozostawione samym sobie i choć pamiętała instrukcje Arkona, to, jaki miał na szybko nakreślony plan, wcale nie czuła się pewniej. Turianin, w przeciwieństwie do niej, wydawał się doskonale wiedzieć, co robić, a jego stoicki spokój, uspokajał ją.
- Jesteśmy na poziomie ambasad - poinformowała pozostałych, gdy przeszła kilka, pierwszych kroków po szerszym, znajomym korytarzu. Na co dzień, obszar ten tętnił życiem, w tej chwili z kolei wydawało się, że po wyłącznie tańczył tu wiatr. Ta cisza, mroziła krew w żyłach. Gestem, dała znać kobietom, aby zachowywały się względnie cicho. Sama, starała się zapanować na bębnieniem o posadzkę obcasów, niemalże idąc kawałek na palcach. Przyspieszyła, gdy do jej uszu doszły szmer rozmów zza rogu. Wyszła nieznanemu na przeciw, łapiąc się na tym, że jej dłoń odruchowo sięgała za jej plecy, a palce, zaciskały się w pięść, w której zbierał się ładunek biotyczny. Wygasiła go tak szybko, jak szybko zdała sobie sprawę, że stoją przed nimi funkcjonarusze SOC.
Odetchnęła. Głośno. Ciężko. Była brudna, czuła, jak we włosach wplątały się jej pajęczyny i inne, kocie kłęby kurzu. Sukienka, jaką miała na sobie dzisiejszego dnia, była miejscami przetarta, elegancką apaszkę zgubiła gdzieś po drodze, być może jeszcze w windzie, z kolei szpilki najchętniej zrzuciłaby z nóg tak, jak stała a dalej poszła na boso.
- Przeszliśmy korytarzami serwisowymi wraz z funkcjonariuszem Valinem. Niestety, konstrukcja była niestabilna i drabina załamała się pod nim. Nie przeżył - dodała, przesuwając spojrzeniem od twarzy jednego, do drugiego.
Zaprzeczyła, jakoby byłaby ranna, pokiereszowana, czy też wymagająca natychmiastowej interwencji medycznej, mimo to, nie odtrąciła zaoferowanej jej przez mężczyznę ramienia. Weszła do środka prowadzona przez oficera, który w międzyczasie najprawdopodobniej przedstawił się z imienia i nazwiska. Zapamiętała je.
Objęła wszystkich oficjeli bliżej nieokreślonym spojrzeniem, czując wewnątrz obrzydzenie do ich zakłamania. Przeszła pośrodku tych wszystkich polityków, w rękach których znajdowały się kolorowe drinki oraz smukłe papierosy. Nikogo z nich, nie obdarzyła dłuższym spojrzeniem. Gdzieś w połowie drogi, zgubiła funkcjonariusza, dyskretnie wygładziła materiał spódnicy i starła zeschniętą krew ze swojego policzka, a także brwi. Gdy jeden z mężczyzn wyszedł jej naprzeciw, Iris odwróciła się ku niemu miękko na palcach kątem oka zwracając uwagę na szerokie na całą ścianę okna z panoramą nie mającą już za wiele wspólnego z sielankowym, pięknym pejzażem. Jeszcze dwa dni temu, stała niemalże na wyciągnięcie ręki od niego, omawiając ze sztabem swoich najbliższych współpracowników kalendarz spotkań na ostatnie dni miesiąca.
- Co nam gwarantuje te bezpieczeństwo? I kto? - zapytała otwarcie, po wyjściu z korytarzy serwisowych i znalezieniu się wśród swoich, powinna poczuć się bezpieczniej, a jednak to całe spinające jej ciało napięcie nie odpuściło.
- Gdzie są pozostali Radni? Ktokolwiek dotarł? Co z żołnierzami Przymierza? - miała wiele pytań, lecz nim te padły z jej ust w priorytetowym znaczeniu, poczuła, jak Kira łapie jej rękę. Spojrzała na dziewczynę, sprawiała z n o w u wrażenie kogoś, kto wie więcej, niż mówi. Nie skinęła jej głową, nie przytaknęła jej słowo, ale jej palce, na sekundę, zacisnęły się mocniej na dłoni dziewczyny.
Chwyciła pierwszą, lepszą szklankę; nawet, jeżeli łączyło się to, z zabraniem ją komuś z rąk. Zadzwoniła o nią fikuśną słomką bądź inną łyżeczkę, wysoki dźwięk, powinien w mgnieniu oka zwrócić na nią uwagę wszystkich. Zresztą, nie oszukujmy się. Była Radną Cytadeli. Jej wejście do sali konferencyjnej, na pewno zostało już zauważone przez nawet najbardziej nadętego polityka.
- Szanowni Państwo, komu życie mile, proszę niezwłocznie opuścić salę. Już. Teraz. Szyby nie są pancerne, a wydarzenia z Prezydium teatrem - gestem, wskazała na drzwi, dając dygnitarzom, ale przede wszystkim mężczyźnie, który jej towarzyszył i najwyraźniej trzymał piecze nad tym co działo się na tym poziomie ambasad, że nie żartuje.
Muszą stąd wyjść. Natychmiast.
A jej życzeniem było, aby służby niezwłocznie wyprowadziły stąd ludzi.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 279
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

9 wrz 2021, o 18:10

Lawirowanie w ciasnym tunelu nie było takie proste, zaś samo zejście niżej, by złapać tego cholernego funkcjonariusza – graniczyło z cudem. A jednak udało się jakoś Mili dostać do niego i chwycić, by pokracznie zacząć iść na górę. Przed sobą miała nawet jakąś platformę, na którą dałoby się go wciągnąć sensownie, gdy usłyszała alarmujący zgrzyt wśród drabinek. Serce zabiło jej mocniej, a sekundę później – prawie stanęło. Arkon niemalże poleciał, wydając przy tym gardłowe dźwięki i tylko dzięki wojskowemu przeszkoleniu kobiety udało się jej nie spaść... czego nie można było powiedzieć o funkcjonariuszu, który pomimo jej najszczerszych – naprawdę – starań, zsunął się prosto w przepaść, prawie ciągnąc ją za sobą.

Zacisnęła usta w wąską kreskę, patrząc przez kilka sekund w dół i nasłuchując głuchego stukania pancerza o szczebelki, po czym z westchnięciem zaczęła wspinać się na górę, niejako przejmując rolę kogoś zabezpieczającego tyły. Widziała minę kobiet przed nią, ale jej sama była... trochę obojętna, trochę ponura. Funkcjonariusz ją denerwował od samego początku i chociaż aktywnie śmierci mu nie życzyła, wewnątrz czuła taką paskudną ulgę, że nie będzie więcej truł jej dupy. Z drugiej strony też niezbyt była do niego przywiązana, a i śmierci widziała trochę w życiu, sama także wykonywała śmiertelne strzały, nierzadko jej towarzysze broni padali obok, więc uodporniła się. Musiała, bo inaczej znowu skończyłaby u psychologa.

Na dziewiątym piętrze było pusto, czemu Mila się nie dziwiła. Wciągając własne cielsko na górę, natychmiast wzięła do rąk strzelbę, rozglądając się na prawo i lewo i wysuwając przy tym przed Radną. Słyszała w oddali gwar, więc drogą dedukcji gdzieś musieli być normalni ludzie... chyba, zważywszy na to, że ponoć znajdowali się na piętrze ambasad. Idąc ostrożnie, z bronią wycelowaną w możliwe zagrożenie, zaraz skręciła za róg, by ujrzeć kolejnych SOC, także celujących do nich z broni. Przez sekundy utrzymywała się w tej pozycji, gdy ci zauważyli Iris, zajmując się nią. Mila w związku z tym rozluźniła się, opuszczając strzelbę i chowając ją z powrotem, idąc za orszakiem.

Powiedzieć, że tutaj nie pasowała to mało. Wokół siedzieli politycy, ci wielcy, przemądrzali ludzie i nieludzie, którzy myśleli, że wydają dobre decyzje, prowadząc bezkształtne masy żołnierzy w bój. Ich decyzje, pierdzących w stołki, były punktem zapalającym dla odejścia Racan z Przymierza, a zachowanie niektórych siedzących tutaj tylko potwierdzało jej przekonania. Tam na dole, ci wszyscy mieszkańcy Cytadeli panikowali, nie mogąc dodzwonić się do rodziny, przyjaciół, a część nawet pewnie leżała martwa, stratowana przez Krogan i innych uciekających do bezpiecznego azylu.

Trzeba było jednak przyznać, że widok stąd był ładny. W końcu była to platforma widokowa...

Właśnie. Platforma. Przeszklone w trzech czwartych pomieszczenie było idealnym miejscem na atak dronów, statków, czegokolwiek, co mogło przestrzelić to, co zapewne nie było szkłem pancernym. Mila podeszła do szyb, po drodze chwytając z jakiegoś stolika coś do jedzenia i wrzucając to sobie do ust nieelegancko, stuknęła palcem, zastanawiając się, kto był takim debilem. Westchnęła, gdy za nią pojawił się kolejny funkcjonariusz, żądając legitymacji. Przesunęła omni-kluczem, pokazując swoje ID i odznakę R&C. — No już już, oficjalnie zarejestrowana firma ochroniarska, bla bla. Weź sprawdź i daj mi...

Przerwała, słysząc dzwonienie szkła.Zaraz też rozglądnęła się wokół, oczekując... albo paniki, albo zlewki. Tak czy siak, zakładając, że funkcjonariusz już ją sprawdził, wyciągnęła ponownie strzelbę, trzymając ją lufą do dołu i podeszła do Radnej. Ile można się do cholery przemieszczać? Chciała wrócić po swojego towarzysza,tym bardziej że nie wiedziała, co z nim jest, ale nie, pewnie jeszcze pół Cytadeli przemieści się, zanim będzie mogła to zrobić.

Mają stać na korytarzu? Siedzi tu cała elita tego kurwidołka, może byście chociaż zorganizowali transport do jakiegoś bunkra, czy czegokolwiek, co zostało przygotowane na tego typu sytuacje — powiedziała do Iris, bo jakkolwiek ewakuacja była dobrym rozwiązaniem, tak kazanie ładnym językiem wypierdalać stąd wszystkim, tak po prostu, było nieprzemyślane. Trzeba było ich zaprowadzić do faktycznego silosu, bo nie wierzyła, że trzymając władców galaktyki na stacji, nie mieli przygotowanych bunkrów i innych bezpiecznych pokoi.
ObrazekObrazek
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

12 wrz 2021, o 11:16

Zacisnęła zęby, gdy bariera nie załatwiła problemu. Jasne, biotyka nie mogła być lekiem na wszystko, Jaana liczyła jednak, że w jej przypadku, przy jej mocy... Sarknęła na siebie w duchu, uzmysławiając sobie w którym kierunku zmierzają jej myśli. Nie popadaj w samozachwyt, zganiła się i skrzywiła lekko. Nie była wszechmocna i dobrze byłoby, żeby o tym pamiętała. Wystarczyło, że Cerberus próbował jej wmówić, jakim to jest cudem - nie musiała robić sobie tego jeszcze sama.
Nie chcąc tracić sił, zdjęła barierę gdy tylko okazało się, że ta nijak nie zmienia ich sytuacji. Ciesząc się, że Crassus sprężał się z tym przeszukiwaniem, bez słowa pognała potem za nim do włazu. Martwymi nie przejmowała się. Może powinna, ale, tak jakby, w tej chwili zależało jej bardziej, by sama nie dołączyła do tego niezbyt ruchliwego towarzystwa.
Gdy wspięli się wyżej i okazało się, że tam powietrze jest już normalne - i w pełni dostępne, a nie odsysane powoli - Ritavuori odetchnęła głęboko i przetarła twarz dłonią. Bała się, to jasne. Dobrze, że - względnie - bezpieczne miejsce znajdowało się tak blisko. Gdyby przyszło im gnać dłużej przez powoli dekontaminowane pomieszczenia, mogliby zwyczajnie nie dać rady.
Jak się okazało, przygodom nie było jednak końca.
Idąc teraz w zaskakującym - i nietypowym dla siebie - milczeniu, Jaana rozglądała się czujnie. Widać było, że jest spięta, bardziej jeszcze niż była przed paroma chwilami. Choćby nawet starała się nie pokazywać nerwów, należało pamiętać, że wciąż jest tylko nastolatką. Doświadczoną przez życie, zdolną znieść więcej niż może większość jej rówieśników, tym niemniej - nastolatką. Wyrwaną z domu, pozbawioną typowego rodzinnego ciepła i spokojnego dorastania. Załoga Kuguara mogła w pewnym stopniu uzupełniać te braki, mimo tego... Umówmy się, że laboratoria Cerberusa, niestabilna biotyka i najemnicze życie to nie są idealne warunki dla dojrzewającego dziewczęcia.
Teraz, znalazłszy się w sytuacji co najmniej trudniej, w dodatku bez wsparcia swoich ludzi - znajomych, bliskich jej i tych, którym ufała niemal bezgranicznie - ciężko było jej się nie denerwować. Starała się, to jasne - instynkt przetrwania trzymał ją w ryzach, bo przecież chciała opuścić Cytadelę cało - nie było jednak łatwo i z każdą chwilą było to coraz bardziej widać.
Gdy usłyszeli głos, doskonale zrozumiałe słowa, których źródło - rannego salarianina - znaleźli bez trudu, dziewczyna odetchnęła cicho. To jeszcze nie był czas na załamanie, nie? Na płacz, rzyganie i jakiekolwiek inne manifestacje nerwów przyjdzie czas, gdy znajdzie się znowu na Kuguarze.
Sprawca zbiegł.
- Sprawca zamachu? Tylko jeden? - wypaliła, po chwili jednak spoglądając porozumiewawczo na Crassusa. Ty mów. Nie chodziło o to, by sama z przepytaniem salarianina by sobie nie poradziła. Jaana była po prostu świadoma, że w oczach większości napotkanych osób była dzieckiem. A z dziećmi się nie rozmawia. Nie na poważnie, nie jak równy z równym. Jeśli teraz liczyli na informacje - a Ritavuori sądziła, że jak najbardziej muszą się czegoś dowiedzieć zanim ruszą w pogoń za uciekinierem - rozmowę powinien poprowadzić ktoś dorosły, na kogo salarianin spojrzy z szacunkiem. Czyli Curio.
Oczywiście, przez moment zastanawiała się, czy mogą pozwolić sobie na zwłokę. Być może należałoby pozostawić rannego samemu sobie i gnać co sił wskazaną drogą. Myśląc o tym jednak, Jaana nie potrafiła się na to zdecydować. Nie potrafiła, bo... Wiecie, sama też mogła być na tym miejscu. Ranna. I wolałaby, żeby w takiej sytuacji ktoś jednak jej pomógł. Nie wiedziała, czy karma wraca, ale jeśli tak, wolała mieć na koncie więcej dobrych uczynków niż złych.
- Przyniosę medi-żel - rzuciła, jeszcze jedną dłuższą chwilę zerkając na Crassusa. Nie było sensu by tkwili tu we dwoje, to byłaby strata czasu. Gdy Curio przepytywałby rannego, ona mogła przynieść potrzebne medykamenty.
Przed odejściem zawahała się jeszcze.
- Nie spędzimy tu dużo czasu - rzuciła półgłosem, niemal szeptem do turianina, mijając go. Czuła potrzebę wyjaśnienia, że udzielając pomocy, nie zepsują sobie szans na doścignięcie zbiega, nie całkiem. Tłumaczyła się, tak jakby chciała przekonać nie tylko Crassusa, ale też samą siebie. - Mogę potem nadgonić dystans szarżą - dodała z wahaniem. Puszczenie się w pogoń z pomocą biotyki wymagałoby rozdzielenia się, ale Jaana sądziła, że nawet gdyby tak zrobili, poradziłaby sobie. A jeśli nie, to zdobyłaby wystarczająco dużo czasu, by Curio mógł do niej dołączyć i wspomóc choćby z dalekiego dystansu.
Ostatecznie odetchnęła cicho i ruszyła w kierunku stacji medycznej, pozostawiając turianinowi interakcje z salarianinem.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

12 wrz 2021, o 13:16

Dekompresja pomieszczenia dała o sobie naprawdę znać kiedy Crassus obmacywał truchło Opiekuna. Ewidentnie bariera biotyczna nie pomagała im w tym momencie, co chyba także zrozumiała sama Jaana wyłączając ją. Curio nie miał powodów by mieć to dziewczynie za złe, wszakże jej reakcja była błyskawiczna i godna pochwała. Gdyby zamiast utrzymywać spieprzające atomy powietrza musieli chronić się przed rojem pocisków, to Ritavuori uratowałaby mu życie. Drugi raz tego dnia. Jednak przeciwnik w skali atomowej był bardziej upierdliwy i należało się spieszyć. Tak więc upewniwszy się, że cieć-kosmita Cytadeli nie miał przy sobie dosłownie nic co mogłoby przydać się Crassusowi i Jaanie, zerwał się wartko do tej przeklętej drabiny. Pogadają sobie potem.
Ładując się po drabinie turianin już odczuwał skutki upływu powietrza, łapiąc zadyszkę przy tej w miarę prostej czynności. Na ich szczęście, ulga przyszła chwilę potem. Otworzywszy właz, obudowaną karapaksem twarz Curio owiał przyjemny, nasycony tlenem powiew. Crassus nie dał się pochłonąć przyjemnemu uczuciu normalnego oddechu. Nie zatrzymując się nawet na chwilę parł na samą górę, pomny towarzyszki, która była tuż za nim. Jak tylko wdrapał się na górę, wskoczył na równe nogi gotowy by pomóc Ritavuori wdrapać się te ostatnie pół metra jeśli było to potrzebne. Tak czy siak, kiedy biotyczka była już bezpieczna na nowym, przepełnionym powietrzem poziomie, turianin zamknął właz i poprawił nogą, co by upewnić się, że takim pozostanie. Dopiero teraz Crassus pozwolił sobie nieco wyluzować i odetchnął głęboko.
- Było blisko, co? - rzucił by nieco rozładować napiętą atmosferę po incydencie zmierzającym w kierunku przedwczesnego zgonu. Uśmieszek powrócił na jego lico, jako, że widmo grozy zostało na razie zażegnane. Owszem, czuł nóż przy dupie i brak tlenu ale teraz, kiedy znów mogli odetchnąć pełną piersią, najemnik wyluzował. Choć ich sytuacja była gówniana, Crassusowi zdarzyło się być w gorszych. Póki co żyli, byli cali, a więc mogli walczyć dalej. Oby Mila z radną miały takie samo szczęście. Bez chwili namysłu ruszył dalej za Jaaną.
- Przynajmniej jesteśmy w jednym kawałku. - zagadał po kilku sekundach marszu w ciszy. Ta wskazywała nieco na zdenerwowanie jego towarzyszki, na co turianin chciał zaradzić dobrym slowem. - Wiesz, póki idziemy naprzód i dychamy to piłka jest w grze czy jak to tam mawiacie. Jestem pewien, że za kilka godzin będziemy już w domku. A, i jeszcze te papiery muszę ogarnąć, kurw… Hm?
Złowieszczą myśl o wciąż nierozwiązanej sprawie papierologii ich promu przerwał głos dobiegający z odnogi korytarza. Na szczęście Curio jak i samego salarianina, bowiem jak tylko dotarli do rannego stało się jasnym, że nie pociągnąłby długo bez pomocy. Na ten widok Crassus skrzywił się, dwukrotnie. Raz na ranę, drugi raz na logo widniejące na salariańskiej piersi. Więcej urzędasów i polityków.
- Ta, nadeszła. - wypalił bez przekonania, chociaż wcale nie zamierzał zostawić rannego na pewną śmierć. Może i profesja salarianina pozostawiała wiele do życzenia, przynajmniej w oczach najemnika, to nadal należało pomóc w potrzebie. No i wyglądało na to, że sam poszkodowany ma informacje, które mogły okazać się przydatne. A skoro Jaana zadała już pytanie, turianin przyklęknął od strony rany by ocenić obrażenia. Ritavuori ponownie zabrała jego uwagę ogłaszając swą chęć dostarczenia medi-żelu ze stacji nieopodal. I wtedy też Crassus złapał wzrok swojej towarzyszki. Choć nieco zdziwiony, nie dał po sobie tego poznać. Skinął głową.
- Pewnie. Gnaj po to, ja już mu zaaplikuję trochę swojego żelu. Inaczej wykrwawi nam się tu jak świniak. Em. - zerknął na salarianina, reflektując się momentalnie. - Wszystko będzie dobrze. A za sprawcą najwyżej puścimy się biegiem.
Jak powiedział, tak też zamierzał uczynić. Jednak zanim sięgnął po swój medi-żel, uruchomił nagrywanie dźwięku na omni-kluczu, co by nie umknął im żaden szczegół od rannego. Zaraz potem przeszedłem do udzielania pomocy. I zadawania pytań.
- Jeden sprawca, mówisz. Chudy albo chory. Ile lat na oko? Opisz go nieco, to nam pomoże go dorwać. Dobra, zabierz ręce z rany bo leci żelik. - Crassus działał metodycznie, tak jak go szkolono. - Kojarzysz sprawcę? Jak długo jesteś sam i czy wiesz co się dzieje z radną Esheel? Potrzebował przepustki, a więc musiał się gdzieś dostać. Do niej? Czy na pewno działał w pojedynkę czy może komunikował się z kimś? Cokolwiek wiesz bardzo nam pomoże go powstrzymać.
Choć Curio wolał się wydostać z tej części Cytadeli w bezpieczne miejsce niż stać się bohaterem dnia i uratować Radę, informacje na temat przeciwnika mogły okazać się przydatne przy przetrwaniu. A jeśli nie będzie innej opcji wydostania się jak powstrzymać zamachowca to tym bardziej.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Przestrzeń Publiczna

16 wrz 2021, o 00:53

[h3]EKIPA FRIZA[/h3] Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała gdy do środka weszły trzy kobiety. Wszystkie oczy zwróciły się w ich kierunku, uważnie obserwując poczynania obcych, jak i przewodniczącej grupie, wcześniej zaginionej radnej. Część z polityków wskazywała sobie palcem na jeden z bilboardów, szepcząc między sobą. Po drugiej stronie grubego szkła, ulice nadal oświetlał obraz kamery pokazujący położenie całej czwórki radnych. Pozycja Iris była uwzględniona - kamera wskazywała wnętrze pomieszczenia, obejmując w swoim kadrze nie tylko Fel, ale i kilka innych osób, głównie funkcjonariuszy.
- Bezpieczeństwo gwarantuje SOC, radno - odparł po krótkiej chwili policjant, wyraźnie strapiony jej zachowaniem. Pozostali cywile wydawali się zachowywać pozostałe im resztki spokoju - nikt nie krzyczał, nikt nie rzucał się do wyjścia ani machał rękoma. Po cichu komentując sytuację, przyglądali się rozwijającym się na ich oczach wydarzeniom, akceptując swoją rolę obserwatora.
- Jeśli chodzi o pozostałych... Widzieliśmy, co wydarzyło się Arkonowi - dodał i odchrząknął, wymownie wskazując ruchem podbródka na widoczny za drugą stroną szkła billboard.
Ewidentnie, nawet wewnątrz ciasnych korytarzy serwisowych, coś śledziło najbliższe otoczenie radnej, tym samym relacjonując wydarzenia, w których miała swój udział dla wszystkich pozostałych na stacji.
- Nie mamy kontaktu z Przymierzem. Część z nich jest w ambasadzie. Część znajduje się w okręgu Zakera, gdzie nastąpiła ostatnia eksplozja. Polegamy na bardzo ograniczonej komunikacji, jednak udało nam się ustanowić bazowe połączenie między kilkoma oddziałami policji...
- Oni mają uprawnienia, którym mi brakuje. Gdyby udało ci się przekonać, żeby podzielili się swoim kanałem komunikacji, moglibyśmy porozumiewać się między sobą...
- Stój. Schowaj strzelbę - warknął turianin, dostrzegając czerwony komunikat na swoim omni-kluczu. Podrapał się po skroni pazurem, przez chwilę zastanawiając nad tym, czy dane przez niego otrzymywane miały sens, nim podszedł jeszcze bliżej Račan. Jego wyraz twarzy szybko przekształcił się z obojętnie przyjaznego do w pełni wrogiego. - Mila Račan, jesteś poszukiwana za współudział w zamachu na Cytadelę - dodał zimno, wyświetlając holograficzny obraz listu gończego. Widniało na nim zdjęcie Mili, które miała w swoim identyfikatorze.
- Nie, Hira, to nie jest tego warte. Uciekaj! - nagle przekazała jej Kira, a dziewczyna mogła odczuć wzrastające poczucie zestresowania. - Wrobił nas. Wrobił was wszystkich. Musimy uciekać.
Dostrzegła zmianę na twarzy stojącej obok niej asari. Nie otrzymywała informacji tak szybko, jak Kira. Jej organiczne ograniczenia trzymały ją w tyle, jednak nieuchronna, czerwona kontrolka zaświeciła się podczas identyfikacji Hiry, pomimo tego, że dziewczyna zajęta była próbą namówienia Iris do ucieczki.
- Zaraz... stać! - krzyknęła, sięgając do listu gończego na własnym omni-kluczu. - Hira Cassan, zostajesz zatrzymana za współudział w zakłócaniu w istotnym stopniu pracy systemów informatycznych Cytadeli poprzez transmisję, zniszczenie, usunięcie, uszkodzenie utrudnienie dostępu lub zmianę danych informatycznych...
- UCIEKAJ!
Omni-klucze kilku polityków na raz piknęły ostrzegawczo komunikatorami. Część z osób wywołanych podniosła się z miejsca, część skierowała swój wzrok w stronę billboardu. Chwilowo, zamiast wyświetlać całą czwórkę radnych, ten pokazywał obraz z wyłącznie jednej kamery - tej skupionej na radnej Fel.
Ponad wszystkimi osobami znajdującymi się wraz z nią w kadrze wyświetliły się ich nazwiska. Później hasła do skrzynek pocztowych. Hasła dostępowe do kont firmowych i rządowych. Żenujące cytaty wyciągnięte ze skopiowanej korespondencji. Każdy, kto znajdował się na tyle blisko Iris, by obejmował go skupiony na niej celownik, padł ofiarą ataku, a jego tożsamość obnażana była w publicznym oku.
- To nie my jesteśmy zagrożeni, to wy, radno Fel! - krzyknął turiański dyplomata, który jako pierwszy podniósł się z miejsca. Jego dane nie były nawet wyświetlone na billboardzie, ale Iris go znała. Zawsze szukał możliwości by podminować jej zdanie na posiedzeniach. Za nim jednak, po raz pierwszy, z miejsc podnosili się następni, a wraz z nimi podnosiły się głosy poparcia. - To twoja obecność, twoja i tych przestępców, naraża nas na atak!
- Weźcie ją stąd dla naszego bezpieczeństwa! - ryknął kto inny, z drugiej strony, chowając swą twarz w zgromadzeniu.
[h3]TEAM TEN[/h3] Salarianin od razu wyraził swoją wdzięczność. Przejawiła się w jego mimice, która zmieniła się pod wpływem umykającego z niej stresu. Widząc, że nie zamierzają go zostawić na pastwę losu, odetchnął lekko, choć ból nadal trzymał go w swoich okowach.
- Nic mi nie da medi-żel, ja potrzebuję lekarza! Albo kapsuły - żachnął się, ale machnął lekko ręką, jeśli Jaina ruszyła naprzód, lub Crassus zadecydował się zaaplikować swój żel na jego rany. Nawet, jeśli nie miał wiele pomóc mu w jego szansach na przeżycie, przynajmniej uśmierzał nieco ból.
Ich pytania go dezorientowały. Zamrugał kilka razy swoimi wielkimi oczami, po czym bezwiednie wzruszył ramionami, od razu żałując tego gestu i sycząc lekko pod wpływem wywołanej przez siebie fali bólu.
- W średnim wieku, może dwadzieścia lat... A bo ja wiem, jak wy ludzie wyglądacie w jakim wieku? - prychnął, kręcąc głową w zaprzeczeniu. - Nie był jak ona, był starszy - dodał po chwili, wskazując na Jainę, jako jakikolwiek wyznacznik tego, kogo mógł mieć na myśli. - Stacja medyczna wskazana. Świadek, który zemdleje z bólu to żaden świadek.
Wyciągnął ku Crassusowi rękę, prosząc o pomoc we wstaniu. Salarianin okazał się bardzo lekki. Tylko jego duma trzymała go w pół uwieszonego na turianinie, gdy ruszyli powoli we wskazanym przez niego kierunku. Równie dobrze Curio mógłby chwycić go na ręce i po prostu zanieść, by zaoszczędzić więcej czasu. Dygnitarzowi z pewnością by się to nie spodobało, ale w jego sytuacji, nie miał wiele do powiedzenia.
Droga jednak go wyczerpywała. Jego obrażenia były poważne, rozległe, nie pozwalały mu na snucie opowieści gdy był w ruchu, nieważne, czy musiał sam stawiać kroki czy znosić drgania podczas bycia noszonym. Szli naprzód, pokonując metr za metrem, wchodząc wgłąb wieży Cytadeli ze świadomością tego, że z każdym krokiem oddalają się od swojego potencjalnego celu.
- Tutaj! Tu... - zachrypiał, wskazując na oznaczone symbolem lekarskim, zamknięte drzwi. - Zamknięte? Niemożliwe...
Drzwi rozsunęły się lekko gdy podeszli bliżej. W szczelinie pojawiło się bystre oko asari, która, nie dostrzegając po ich postawach wrogich zamiarów, za to zauważając rannego dyplomatę, odsunęła się lekko i z wahaniem otworzyła drzwi do swojej lecznicy.
- Dziękuję! Och, dziękuję! - ucieszył się ranny, gdy kobieta wpuściła ich do środka, przez długi czas milcząc, gdy strach odebrał jej mowę.
Jej gabinet był bardzo mały. Ewidentnie nie stanowił poważnej, renomowanej kliniki, a małą stację odpowiedzialną za rutynowe badania. Asari była w niej zupełnie sama. Ruchem ręki wskazała im, by położyli salarianina na łóżku, które było dostępne, samej znikając w pomieszczeniu obok. Wróciła po chwili, ubierając jednorazowe rękawiczki.
- Wybaczcie, nie wiem za bardzo co się dzieje... - powiedziała cicho, głosem drżącym od paniki. Pomimo jej osobistego strachu, ręce lekarki sprawnie sięgały do otwieranych przez nią szafek, wyciągając środki przeciwbólowe i opatrunki, uruchamiając lampę operacyjną zawieszoną nad pacjentem i przygotowując sprzęt do zbadania nowego pacjenta.
- Szaleniec zawładnął naszą Cytadelą, to się dzieje doktor Avis - wydusił z siebie salarianin, z ulgą oddając się w jej ręce.
Gdy rozpoczęła swoje badanie, odwrócił głowę w kierunku dwójki.
- Dziękuję wam za pomoc. Czy mogę poznać tożsamość osób, którym powinienem być wdzięczny?

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Krąg Prezydium”