Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Ambasada Ludzkości

7 gru 2021, o 18:14

Gdyby każdy przeciwnik wyglądał tak, jak stojąca przed Karajevem niewiasta, mniemam, że wielu poważnie rozważyłoby kapitulacje i przejście na stronę wroga. Wszystko, byleby tylko wkupić się w jego łaski, problem w tym, że kobieta nie sprawiała wrażenie zainteresowanie atencją pierwszego lepszego, z kolei komplement to za mało, aby obrosła w piórka.
- Ach tak. Nie mam serca, aby skazywać Pana na powtórkę z rozrywki, zatem... Ponczu? A może tej uroczej, słodkiej trufli? - wskazała na srebrną patere, na której ułożona była misterna konstrukcja ze słodkości. Kulki obtoczone w jadalnej folii najprawdopodobniej ze złota, ułożone były w piramidę, która groziła zawaleniem z każdym, nawet najmniejszym ruchem. Czyżby go podpuszczała? A może była szczerze rozbawiona towarzystwem nieobytego w salonach żołnierza?
Zgadza się. Po czym Pan rozpoznał? - zainteresowała się, palcami muskając gładki materiał. Wysłuchała jego wywodu na temat materiału, nie wchodząc przy tym mężczyźnie w słowo. Nawet, jeśli popłynął z uwagami, w odpowiedzi dostrzeł, że jedynie drgnęły kąciki jej ust, układając się w rozbawiony, ale pod żadnym pozorem nie złośliwy uśmiech. Zapunktował. Chyba.
- Lepiej bym tego nie ujęła. Lubię pewne... rzeczy, które są niepodważalne. Jak właśnie dotyk materiału, papieru książki, czy croissanty z paryskiej piekarni... Tych tutaj proszę nie próbować. Widział Pan, ile mają słoi? - nie czekając tym razem na odpowiedź, chwyciła jedno pieczywo i przełamała je na pół, prezentując środek Viktorowi.
- Mniej, niż dwadzieścia siedem. To niedopuszczalne - odłożyła połówki na wolny talerzyk, szybko tracąc nimi zainteresowanie.
- Adora Visconti. Rzecznik prasowy w tutejszej ambasadzie - wyciągnęła w stronę Karajeva dłoń, gotowa zarówno na to, aby uścisnąć jego rękę, jak i zareagować na bardziej dżentelmeński sposób, gdyby ten zdecydował się na szarmancki gest. - Miło mi, sierżancie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

9 gru 2021, o 02:03

Karajev uścisnął jej dłoń.
- Mnie również.- odparł, unosząc nieco brew na wzmiankę o wypiekach- Cóż, cros... ten rogalik w takim razie mógłby spokojnie trafić do MRE, tam też rzadko trafia się mniej niż dwadzieścia siedem słoi.
Chciał już dodać jakąś uwagę, zwykły small talk, gdy coś go tknęło. Jego wzrok zaraz przeskoczył na ruch w tle. Odruchowo obejrzał się na mijającego ich mężczyznę, tracąc kontakt wzrokowy z Adorą. Przez chwilę obserwował przechodnia, lecz nagle zdał sobie sprawę, że niczego podejrzanego nie zdradza.
- Przepraszam, skrzywienie zawodowe- rzekł, wracając do Visconti. Nie zdołał jednak odzyskać tego samego tonu- Ma pani interesującą pracę, panie Visconti. Niełatwą również, wyobrażam sobie. Dziękuję swoim i chłopców za to.
Duszno tu, cholera- pomyślał.
Wzrokiem odruchowo próbował szukać Mike'a, lecz jedyne, na co trafiał, to obce twarze. Delikatna muzyka, gwar rozmów, głos śpiewaczki zaczęły zlewać się w szum, niczym radiostacji wojskowej przez którą nikt nie nadaje.
Był otoczony. Wsparcia nie będzie.
Gdy padł strzał, Viktor przygarbił się, ręka odruchowo powędrowała do broni.
Nie miał jej.
Gdzieś dalej z odkorkowanej butelki od szampana popłynął pienisty, złoty strumień do eleganckich, wysokich kieliszków.
- Przepraszam, muszę się przewietrzyć.- oznajmił, nie patrząc już na Adorę.
Starał się iść spokojnie, choć w tempie, panować nad mimiką i emocjami. Nie miał pewności, czy potrafił. Zimny pot oblał go całego. Przypadkiem potrącił barkiem jakiegoś turianina.
Do toalety wpadł niemal, odczuwając raptowną ulgę. Nie widział tu nikogo, drzwi zaś przytłumiały gwar przyjęcia. Oparł się ciężko o umywalkę, czując, jak drżą mu dłonie. Oddychał głęboko przez jakiś czas.
Powolnym ruchem uruchomił przepływ zimnej wody, obmywając sobie nią twarz. Czuł pulsowanie w skroni, gdy kolejne fale przyśpieszonego tętna wypełniały jego naczynia. Przez dłuższą chwilę gapił się w lustro, nieobecny, znów kurczowo łapiąc brzegów umywalki, jakby gdyby tego nie uczynił, jakaś obca siła porwałaby go w odmęty czarnej dziury.
Walczył z odruchem by sięgnąć po kom i wezwać wsparcie. Zacisnął szczęki, widząc, jak szyja nabrzmiewa mu od żył. Rozpiął kilka górnych guzików marynarki, lecz nie czuł, by to pomogło.
Wdech... jeden, dwa, trzy... wydech- powtarzał sobie w myślach.
Ktoś wszedł, zdążając do kabiny, rzucił tylko okiem na VIktora.
- Za dużo alkoholu, co?- rzucił wesoło do żołnierza, nie czekając na odpowiedź, znikając w kabinie.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

9 gru 2021, o 11:40

Przyjemną, zbawienną dla Karajeva ciszę w męskiej toalecie, przerwał komunikat rzucony do kogoś na linii przez funkcjonariusza, który stojąc nieco z tyłu, w cieniu strzelistego wazony z egzotyczną rośliną prosto z jakiejś dżungli, zwyczajnie nie rzucał się w oczy.
- Wszyscy na pozycje. Idzie.
- Na pewno idzie? Nie widzę jej. Na godzinie trzeciej też czysto.
- Idzie, to znaczy szła, ale zatrzymała się przy oknie w holu. Sama.
- Co ona tam robi?
- Chyba wygląda na Prezydium. Nie widzę zagrożenia w okolicy, po drugiej stronie szyby też brak podejrzanych i podejrzanego ruchu.
Mundurowy zaklął po hiszpańsku po czym wyszedł, zostawiając Viktora sam na sam z własnymi myślami, a także dźwiękiem spłuczki z drugiej od lewej kabiny. Żołnierz dokładnie szorował ręce, wręcz kompulsywnie poprawiając tę czynność, aż nie nabrał pewności, że zdarty naskórek pozbawiony jest brudu.
Stanęła przed wysokim na całą ścianę oknem, nieco zadzierając głowę, aby spojrzeć na sztucznie wygenerowane niebo, które o tej porze czasu na stacji zaprogramowane było na tryb nocny; gdyby zmrużyć oczy, na upartego można byłoby doszukać się pojedynczych, świetlnych punkcików, które w najnowszej aktualizacji dodał ktoś, kto bardzo tęsknił za gwieździstym sklepieniem widocznym z Ziemi.
Bankiet wydany na cześć żołnierzy Przymierza, który wybitnie zasłużyli się w godzinie zero, gdy ramiona Cytadeli zamknęły się, rozpoczynając długi, wyniszczający stacje atak terrorystyczny, był kolejnym punktem na jej wydawałoby się, że już wcale się nie kończącej liście obowiązków. Po wielu godzinach spędzonych w Sali Posiedzeń Rady, gdzie poza przedstawicielami każdej rasy, w dyskusji brali udział także najwyżsi stanowiskiem dowódcy zarówno floty ludzi, jak i turian, salarian czy asari, myślami uciekała do wanny, w której najchętniej zanurzyłaby się po sam czubek nosa i do dnia jutrzejszego nie wstawała, zamiast tego, w połyskującej, dopasowanej sukni w głębokim odcieniu butelkowej zieleni, zmierzała na wystawne przyjęcie, gdzie każdy oczekiwał zobaczyć szczery uśmiech na jej twarzy, a także usłyszeć kilka, podnoszących na duchu słów.
Na moment, zatrzymała się przed panoramom Prezydium, mimochodem kierując spojrzenie w stronę Wieży, gdzie Opiekunowie, a także całe zaplecze techniczne stacji łatało skutki wbicia się statku w salę konferencyjną.
Potrząsnęła głową, wyrzucając z niej myśli, które wracały do wydarzeń właśnie z tego pomieszczenia. Dała sobie chwilę, jeszcze kilka minut. Uprzywilejowana pozycja, pozwalała jej przeciągać w czasie niektóre decyzje i jednocześnie, nigdy nie być spóźnioną. Za plecami, miała drzwi do męskiej toalety, czuła się więc względnie bezpieczna w kącie, gdzie raczej nikt nie powinien jej szukać. Wiedziona nagłą potrzebą, rozpuściła włosy, a dłonią starła przesadny róż na policzkach. Nie wyglądała tak, jak na co dzień, prędzej na kogoś, kto tak jak Viktor, zwyczajnie znalazł się w niewłaściwym miejsc oraz w nieodpowiednim czasie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

9 gru 2021, o 13:21

Było to jak skok do lodowatej wody.
Prosta wymiana zdań przez radiostację (mimo postępu technologii, Viktor wciąż uparcie tak nazywał systemy łączności) w konkretnych, jasnych słowach sprawiły, że otrzeźwiał. Nie do końca dotarła do niego ich treść, lecz melodia i prostota tonu, niczym zaklęcie zdejmujące zeń klątwę.
- Zrozumiano- szepnął pod nosem automatycznie, tak, że nikt nie miał prawa go usłyszeć.
Uniósł głowę i spojrzał jeszcze raz w lustro, prosto w oczy tego swojej słabości.
Weźcie się w garść żołnierzu!- skarcił się w myślach.
Osuszył ręce i twarz z kropel wody, wygładził pomięte poły munduru i ponownie zapiął najwyższe guziki. Lustrując ponownie swoje odbicie w poszukiwaniu skaz nie zauważył, że machinalnie zacisnął prawą pięść kurczowo.
Cóż, nie licząc nieco podkrążonych oczu, chyba nie było już nic do poprawy.
Nic, co było widać na zewnątrz.
Przez moment kontemplował co dalej uczynić. W końcu taka sytuacja mogła narazić jakąkolwiek misję, w której brałby udział.
Nie, zaraz by go przeciągnęli po tuzinie psychologów, odsunęli od służby na bóg wie jak długo. Przecież codziennie tysiące żołnierzy zmagają się z tym samym problemem co on. Przecież nie jest gorszy od nich.
Był?
Nie, poradzi sobie. Nie potrzebuje niczyjej pomocy. Nie z tym.
Eyes wide open, i stand alone,
I'm no hero, and i'm not made of stone

Wyszedł z toalety i drgnął nagle. Nie spodziewał się ujrzeć kogokolwiek, choć sam nie wiedział czemu go to zaskoczyło, przecież na korytarzu mogła kręcić się dowolna liczba osób. Czemu więc wystraszył się kaskadzie złotych włosów i długiej, zielonej sukni?
Nie wiedział co nim kieruje. Być może chęć przełamania swojego napadu lęku, wejście w interakcję z drugim człowiekiem by udowodnić sobie, że żaden problem nie istnieje.
- Niezły widok, prawda?- rzucił, nie wiedząc, czy to nie bardziej do siebie- Chwila wytchnienia, nim znowu wejdzie człowiek w ten harmider
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

9 gru 2021, o 14:03

Obejrzała się przez ramię, napotykając wzrok mężczyzny w odświętnym mundurze Przymierza. Jej oczy, trochę z ciekawości, lecz była w tym również swoistego rodzaju przekora, zlustrowały charakterystyczne odznaczenia, naszywki i inne pagony, które mogły już na wstępie zdradzić jej z kim ma do czynienia, po czym skupiły się na niejednoznacznych, gdyż ukrytych w półmroku korytarza tęczówkach dryblasa. Bądźmy szczerzy, przy drobnej Iris, Viktor wyglądał jak schab z obstawy Zaświatów.
- Niezmiennie mnie zachwyca - odparła zgodnie z prawdą, lecz nie wróciła już spojrzeniem do zielonych terenów Prezydium, które potrafiły przyciągać swoim pięknem jak magnes. Niezmiennie, patrzyła się na stojącego przed nią żołnierza, delikatnie przy tym przekrzywiając głowę bliżej lewego ramienia. Zaintrygował ją. Większość, decydowała się obserwować Radną z dystansu, unikając przy tym każdej, możliwej szansy na nawiązanie kontaktu z absurdalnych obaw, takich jak przekonanie, że nagle zapomną języka w gębie. On zaś, rozpoczął tak swobodną rozmowę, że sama Iris poczuła się wytrącona z roli.
Naturalnie, w ogóle jej to przeszkadzało.
- A chce Pan tam wracać? - spytała, gestem wskazując na korytarz, który prowadził do sali bankietowej. Drzwi, które znajdowały się na końcu, skutecznie odcinały ich od gwaru rozmów, jak i hipnotyzującego głosu piosenkarki. Fel, jeszcze nie wiedziała co ją czeka w środku, Viktor z kolei - przynajmniej w jej pobieżnej ocenie, w której przeważało pierwsze wrażenie - wydawał się być kimś, kto tylko szukał pretekstu, aby wyrwać się ze szponów kurtuazji i nie musieć więcej znosić misji odpowiednich dla kontrwywiadu, a nie żołnierza przyzwyczajonego do zadań polowych.
Absolutnie mu się nie dziwiła.
- Obiecuje, że Pana nie wydam, jeśli tylko i Pan zapewni o swojej dyskrecji i zaprzeczy, że stoję tu i wypatruje okazji do ucieczki. Może... - zrobiła krok bliżej mężczyzny, na tyle jednak nieduży, iż Karajev nie mógł odczuć podeptania jego przestrzeni osobiste.
- ... Jeśli zignorujemy upływ czasu i udamy, ze wcale nas tutaj nie ma, nikt nie zauważy naszej nieobecności? - uśmiechnęła się, pozwalając sobie na mało elegancki żarcik. Czuła w środku, choć jeszcze z bliżej niesprecyzowanych pobudek, że mogła sobie na to pozwolić w towarzystwie nieznajomego. Być może dlatego, że miał wypisane na twarzy coś, co Iris w ułamku sekund zrozumiała, a wynikało to z faktu, iż oboje doświadczyli ostatnio podobnych przeżyć i udawanie teraz, ku uciesze tłumu, oboje uznawali za sprzeczne z samym sobą. Wyłącznie poczucie obowiązku mogłoby ich pchnąć do tego, aby odegrać do końca swoją rolę, pytanie tylko... po co?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

10 gru 2021, o 01:29

W swej zimnej, syntetycznej genezie noc rozlała się głębokim atramentem po zmęczonej Cytadeli. Dla tych wszystkich zmęczonych żywotów, które pracowały tak ciężko w usuwaniu skutków ataku noc niosła odpoczynek dla ciał, lecz serca i umysły wciąż były niespokojne. Rany nie zdążyły się zabliźnić, być może dla wielu niewystarczające będą terapia i leki. Inni z kolei poradzą sobie dobrze, w znoju i rytmie codziennej harówki odnajdując zbawienie.
W tym oceanie żywotów dwie ludzkie dusze postanowiły poszukać chwili wytchnienia w spokojnej przystani. Na chwilę zatrzymać czas, rutynę, choćby dla tak prozaicznej czynności, jak podziwianie widoku.
- Od pewnych rzeczy nie ma ucieczki- rzekł VIktor, wciąż wpatrzony w przestrzeń Prezydium- Poczucie obowiązku ostatecznie sprawi, że zagryziemy zęby i pójdziemy przez wartki nurt życia. Niemniej... czasem można pozwolić sobie na opóźnienie. W końcu powiadają, że nawet Bóg odpoczął dnia siódmego. Coś nam też się należy więc, prawda?
Spojrzał na nią. Było w niej coś, w jej postawie, napięciu mięśni, skryte za gestami i słowami, ich tonacją i samym doborem, co sprawiło, że Viktor odczuł pewną wieź. Bynajmniej nie chodziło o to, że była atrakcyjną kobietą jednak. Przez chwilę kontemplował to uczucie, aż wreszcie zrozumiał jego naturę. Oto dwójka ludzi mogła wreszcie okazać swe zmęczenie, nie obciążając się nim nawzajem. Bo przecież stała tutaj, prosząc o dyskrecję, dając ewidentny znak, że to obowiązek, nie krotochwila zmuszają ją do obecności. Czego jednak szukała? Przyzwolenia? Potwierdzenie u drugiego rozbitka, że sztorm jeszcze nie uspokoił się, że nie trzeba opuszczać bezpiecznej przystani?
- Piękna chwilo, trwaj- uśmiechnął się, znów wlepiając wzrok w przestrzeń za oknem- Niechaj stanie się wiecznością to co przyniósł los, obleczony radością.
Zaśmiał się lekko.
- Wybaczy pani, tak mi się powiedziało- rzucił, sam sobie się dziwiąc- Nawet nie wiem czemu.
Dziwne uczucie jednak nie dawało mu spokoju, swoiste deja vu.
Gdzie ja cię już widziałem?- pomyślał.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

10 gru 2021, o 13:00

W czasach, gdy wszystko i wszyscy pędzili do przodu niekiedy bezmyślnie podążając z nurtem, zdolność do zatrzymania się w czasie i pochylenia nad... drobnostką. Czymś kompletnie nieistotnym dla wielkich światów oraz ambitnych planów, było niezwykle rzadkim darem. Bądźmy szczerzy, którzy politycy dzień w dzień przemierzający Prezydium wzdłuż, a także wszerz, w ogóle zaprzątali sobie głowę tym, aby spojrzeć w stronę jeziora, nie mówiąc już o zatrzymaniu się nad jego brzegiem i uśmiechnięciem do zieleńszych liści, gdyż te zakwitły i znacznie odznaczały się na tle holograficznych obrazów zaprojektowanych tak, aby koiły nerwy roju? Potrzeba wdrapania się na piedestał - także po trupach - była w niemalże każdym tak silna, że obserwująca ten wyścig szczurów z dystansu Iris odczuwała nie mniejsze zmęczenie, niż ci wszyscy uczestnicy.
- Nie mam czego wybaczać. Zwłaszcza słów, które trafiają w punkt. Piękna puenta, nie minął się Pan aby ze swoim powołaniem? - roześmiały się także oczy Iris, gdy spoglądając na poważnego żołnierza, najprawdopodobniej walczącego sam ze sobą z chęcią zrzucenia niewygodnej marynarki oraz rozpięcia ozdobnych guzików koszuli, pół żartem pół serio zasugerowała, że swoim wygadaniem mógłby odnaleźć się w roli przeklętego dyplomaty.
Gdyby nie dające o sobie zapomnieć poczucie obowiązku. Kątem oka dostrzegła jeszcze nic nie znaczące poruszenie przy wejściu do sali bankietowej. Zignorowała je. Przynajmniej chwilowo.
- Zawsze to w Was, żołnierzach, podziwiałam - zaczęła, urywając w momencie, gdy pyłek zatrzymał się na szybie. Bezwiednie, podniosła rękę i musnęła opuszkiem palca miejsce, z którego gdyby nie szkło, mogłaby zgarnąć fluorescencyjne drobinki.
- Gotowość do służby, zawsze i wszędzie, ufność w rozkazy, które napływają od dowództwa. A jeśli okoliczności przerwą łańcuch dowodzenia, wzięcie sprawy w swoje ręce - tak jak wtedy, gdy stacja została zamknięta wydawałoby się, że zaraz dopowie, lecz zamiast tego, Iris zatrzymała swoje spojrzenie na profilu Viktora.
Zdecydowała się na jeszcze jeden krok bliżej. Wspięła się na palce, ściszając głos.
- To pański wieczór. Zasłużony. Proszę go spędzić tak, jak tylko ma Pan ochotę, nie pozwolić, aby polityka i fałszywe towarzystwo go zepsuło - w konspiracyjnym szepcie wplotła radę. Szczerą. Od serca.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Viktor Karajev
Awatar użytkownika
Posty: 228
Rejestracja: 15 maja 2021, o 23:08
Miano: Viktor Karajev
Wiek: 32
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator C2
Lokalizacja: Ziemia
Kredyty: 25.015
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

10 gru 2021, o 15:34

Karajev uśmiechnął się. Napięcie, które wcześniej nagle go pochwyciło powoli ustępowało. Cały czas czuł je, tam gdzieś w tle, jak stłumioną przez ścianę muzykę. Wciąż było obecne, ale jakby... Nie do końca.
- Proszę pani, gdybym spędził ten wieczór tak, jak mam ochotę, to doszłoby do skandalu towarzyskiego w najlepszym razie, a aresztowania w najgorszym.- odpowiedział żartem- Niemniej zastosuję się do porady.
A i pani życzę, by ten wieczór będzie udany, niezależnie od tego, iż jest tu pani z obowiązku, czy nie.

Tak, zdecydowanie już mu było lepiej. Póki co nie chciał jednak ryzykować pojawienia się ponownego w sali bankietowej, ale powoli dochodził do akceptowalnego stanu. Chociaż miał też cholerną ochotę coś zjeść. Fizycznie był teraz jak reaktor, któremu brakowało paliwa. Może za kilka minut po prostu usiądzie sobie gdzieś w rogu, by ot, posłuchać sobie spokojnej muzyki, wyłączyć umysł, nie robić nic.
To, albo zjeść talerz krewetek koktajlowych. Jedno z dwóch.
ObrazekObrazek
Muza
Mood
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

30 sty 2022, o 15:03

Obrazek
Mistrz Gry: Iris Fel
Gracze: Marshall Hearrow, Emilia Östberg
“I won't leave till you're laying by my side,
You'll leave me when I kill till I die.”


Wyświetl wiadomość pozafabularną
- Panie Podporuczniku? Może Pan wejść - głos pracującej w recepcji kobiety, wyrwał Hearrowa z odmętów własnej myśli. Został zaproszony na spotkanie z Majorem Bogdanowem o konkretnej godzinie, a i tak kazano mu czekać. Fakt, że prośba ta napłynęła z ramienia dowództwa Przymierza, a na miejsce spotkania wyznaczono Ambasadę Ludzkości na Cytadeli, sugerowało, iż sprawa jest poważna. Bądź delikatna.
Pracownica ambasady wskazała Marshallowi kierunek. Kawałek, odprowadziła go spojrzeniem, aczkolwiek te duże, czekoladowe oczy mógł czuć na swoim plecach o wiele dłużej. Kiedy uśmiechała się, w polikach kobiety uwidoczniały się dołeczki, a odkąd ten wszedł do ambasady, robiła to często najprawdopodobniej po cichu licząc, iż zostanie dostrzeżona.
Idąc, podporucznik mijał oficerów SOC, którzy po ostatnim ataku na stacje, nie odstępowali ważniejszych oficjeli na krok. Jeden wylegitymował Hearrowa, a gdy otrzymał na swój omni-klucz potwierdzenie, iż Marshall jest tym, za kogo się podaje, otworzył przed nim drzwi do pokoju, w którym za dużym, dębowym biurkiem, siedział Bogdanow. Major wstał, mimo sędziwego wieku, w formalnym mundurze Przymierza prezentował się jak ktoś pełen sił, a także werwy. I tylko delikatne nitki siwizny sugerowały, iż najlepsze lata służby ma już za sobą.
- Podporuczniku, dziękuję za szybką odpowiedź. Proszę się rozgościć - wskazał Marshallowi dwa, wygodne krzesła, uznając, że sam podejmie decyzje, w którym usiądzie.
- Czekamy na jeszcze jednego gościa. Proszę o chwilę cierpliwości.

Zjeżdżając z wieży Cytadeli do Prezydium, Emilia mogła raz jeszcze zapoznać się z najnowszymi wytycznymi, które dostała z Biura Zamówień WIDM. Oddelegowano ją do sprawy zgłoszonej przez Przymierze. Z uwagi na jej delikatny charakter, o którym nikt się nie rozpisywał, Rada dała zielone światło, aby dołączył do nich przedstawiciel służb wywiadowczych. Na samym dole, znajdowała się adnotacja Przedstawicielki Ludzkości: sprawdź, proszę Hearrowa pod kątem potencjalnego kandydata.
Östberg w okna mgnieniu przeszła znajomymi korytarzami, a jeden z oficerów SOC otworzył przed nią drzwi. Spojrzenia dwóch mężczyzn, od razu padło na wchodzącą do pomieszczenia kobietę.
- Pani Östberg, zapraszam - Major przywitał się subtelnym skinięciem głowy, a następnie zapraszającym gestem wskazał kobiecie wolne miejsce przy biurku.
- Bez zbędnych wstępów. Nie wiem, na ile Pan się orientuje w sprawie placówki na Nolani, Pani jest ona zapewne dość znana... - faktycznie. W turiańskiej kolonii na planecie Nolani, odkryto pracę nad sztuczną inteligencją. Współpraca ludzkich i turiańskich oddziałów ze wsparciem OZS doprowadziła do przedostania się do starej fabryki i zabranie stamtąd zarówno twórcę, jak i jego SI, aby Rada mogła podjąć decyzje co dalej. Za zasługi, jeden salarianin został mianowany Widmem, z kolei inne, ludzkie widmo - Vanessa Chorisso - uległo poważnemu wypadkowi i to właśnie Emilia, po zapoznaniu się ze sprawą i przesłuchaniu osób zaangażowanych, poproszona została o sprawdzenie, czy za tym wypadkiem ktoś nie stał. Niczego nie można było nikomu udowodnić, sprawa Nolani trafiła do archiwum. Najwyraźniej do dnia dzisiejszego.

- ... Jeden z komandorów. Niejaki Nico De Silvia, odpowiedzialny za osobistą ochronę Radnej Fel obecnej na Nolani w momencie przekazywania Radzie SI, kilka dni temu dopuścił się dezercji. Ostatnią służbę, odbył z Panem, Podporuczniku... - De Silva. Marshall znał to nazwisko, lepiej, niż podpowiadała mu to w tym momencie pamięć. Wspólnie kończyli Akademię i choć zostali skierowani do różnych jednostek, ostatnimi czasy trafili na ten sam statek. Pod tego samego dowódce.
- Z uwagi na fakt, ile ważnych i wrażliwych informacji jest on świadom, a także złamanie prawa oraz zdradę Przymierza, zlecam Was z ramienia admiralicji, a także Rady, odnalezienie De Silvy i przyprowadzenie go żywego. W sytuacji kryzysowej - tu spojrzał na Emilię - unieszkodliwienie.
Ostatnio zmieniony 13 lut 2022, o 14:47 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

30 sty 2022, o 16:35

Ewidentnie nie miała za dużo wolnego czasu. Ledwo co zakończyła swoje wstępne rehabilitacje i zakończyła najistotniejsze leczenie, a już była od niej wymagana pomoc Przymierzu. Nic dziwnego, ale też z drugiej strony nic, co by jej przeszkadzało. Można było nawet podejrzewać, że to ona wniosła o przydzielenie jej następnego zadania. Choć podejrzenie to byłoby błędne, bardzo pasowałoby do charakteru Östberg. Była już w końcu w miarę sprawna, a co za tym szło, gotowa do działania. To był ten sort osoby, który będzie działał dopóki ciało w zupełności nie odmówi posłuszeństwa. Mogłaby stracić kolejne trzy kończyny, ale i tak szłaby dalej. Więcej zleceń. Więcej pracy. Ciągle w Grze. Wieczna maszyna do rozwiązywania problemów Rady...

I najwidoczniej też Przymierza. Mimo, że już wcześniej stamtąd "zwiała" (a raczej została "zwiana"), to widmo bycia Człowiekiem nadal nad nią ciążyło i w momencie, kiedy trzeba było rozwiązać jakieś ludzkie problemy, była jedną z pierwszych, do których dzwonili. Ponownie, nie było to coś, co jakoś bardzo jej przeszkadzało. Może nie było to źródło wielkiej radości (bo mało co było), ale zdecydowanie mogło być gorzej.

Została poproszona o spotkanie z Majorem Bogdanowem. Nie kojarzyła tego mężczyzny, ale miała dosyć porządną dozę szacunku do osób o tak wysokiej randze. Jeśli dotarł tak wysoko, to znaczy, że musi być warte co nieco.
W zleceniu dostała raczej niewiele informacji, ale i tak przestudiowała je wszystkie, przy okazji pozwalając sobie na zerknięcie do akt Hearrowa, którego, według prośby Radnej, miałaby sprawdzić.
Tak jak miała szacunek do rangi Majora, tak stopień podporucznika był dla niej na tyle mało znaczący, że nie wzbudził większych emocji. Tak samo nie wykryła u niego żadnego potencjału związanego z osiągami na misjach, na pewno nie był on tak, hm, imponujący, jak ona. Może był coś warty, może Radna widziała w nim coś, czego ona jeszcze nie ujrzała. Dlatego też postanowiła jeszcze nie podejmować decyzji na jego temat. Może czymś się wykaże. Póki co miała go jednak za, hm, raczej przeciętnego żołnierza. Może jeszcze udowodni jej, że jest czymś więcej i ma jakiś talent, który przydałby się Radzie?

Zjeżdżając windą przeglądała jeszcze parę plików na swoim omni. Ubrana w swój wręcz sygnaturowy, czarny garnitur (a nie mundur, gdyż ten był póki co w stanie raczej kiepskim), przeszła się szybko przez korytarze ambasady, w której zdarzało jej się być i bardzo szybko dotarła do biura, w którym już czekało na nią dwóch mężczyzn - Major i Hearrow. Weszła do środka i usiadła na krześle, jednocześnie witając obu jednym, głębokim skinieniem głowy.
- Przepraszam za spóźnienie.- rzuciła raczej chłodnym niczym rodzima Szwecja tonem. W jej głosie ciężko było wyczuć szwedzki akcent, w większości zaginął ze względu na lekko ponad dekadę bez odwiedzania (lub z bardzo krótkim odwiedzaniem) rodzimego państwa. Nie była jakoś zadowolona ze swojego spóźnienia. Jej wewnętrzny perfekcjonizm żądał, by była wcześniej, a nie później. Rozsiadła się z lekkim spięciem w postawie na krześle i położyła ręce na biurku. Obaj mężczyźni bez problemu mogli dostrzec czarną protezę lewej ręki.

Major bez owijania w bawełnę zaczął mówić. Doceniła to. Zero grzeczności i innego gadania. Widmo jest na miejscu, szanujmy jego czas, przejdźmy do pracy.
- Zakładamy, że był odpowiedzialny za wypadek Chorisso?- zapytała, unosząc lekko brew do góry, gdy sprawa De Silvy została już przedstawiona.- Oczywiście chciałabym zobaczyć jego akta, albo przynajmniej jakiś dossier. Im więcej informacji, tym szybciej załatwię sprawę.- "załatwię", właśnie. Póki co skupiała się na tym co ona może zrobić. Potencjalny kandydat na Widmo musi sam udowodnić, że ma swoje własne pomysły na podejście do sprawy oraz swoje własne zdolności. Nie była szczególnie zainteresowana dawaniem mu się wykazać, musiał sam wyjść z inicjatywą. Może powie coś, o czym ona nie pomyślała, albo coś, czego nie zdążyła powiedzieć. Raczej to drugie.

Nie powiedziała tego, ale doszła do wniosku, że jeśli De Silva jest odpowiedzialny za problem wcześniej wspomnianej Vanessy, to trzeba go nie tyle co zamknąć, co wyeliminować. Solidarność Widm. W sumie było to na swój sposób ironiczne - Emilia, ofiara prawie śmiertelnego wypadku, teraz będzie działała (potencjalnie) w pomście za inne, także ludzkie Widmo, które uległo wypadkowi, także ze względu na misję. Ciekawe czy sprawą Östberg też ktoś się zajmował. Może nawet Naelea?

To nie był moment, by o tym rozmyślać. Dlatego też przestała to robić i skupiła się na tym, co mieli jej do powiedzenia jej dwaj rozmówcy, których już w tym momencie zaczęła ewaluować wzrokiem. Zwłaszcza Hearrowa. Przystojniejszy, młodszy, rzekomo "potencjalny kandydat". Był na pewno większy i cięższy od niej, ale to nic dziwnego. Ciekawe czy za tą masą stały jakieś faktyczne zdolności. Zapewne niedługo się dowie, przetestuje go w warunkach polowych.

- Jest jakiś powód, dla którego potrzebujemy go żywego?- zapytała po chwili.- Poza faktem sprawiedliwego sądu i formalności.- wypaliła raczej bez większego pardonu. Nie była największą fanką publicznej, sądowej sprawiedliwości. Czasem można było ją wymierzyć celnym strzałem ze snajperki i rzeczywiście zastanawiała się nad tym czy i tym razem nie byłaby to najlepsza opcja. Możliwe jednak, że był komuś do czegoś potrzebny. Wolała się upewnić, żeby potem nie było bólu.
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

30 sty 2022, o 20:15

Powrót do munduru był zdecydowanie spokojniejszy niż Hearrow zakładał. Watson zostawił na nim piętno, o którym ciężko było zapomnieć, co powodowało, że Marshall tęsknił za swoimi zanikami pamięci. Mętlik i zazębiające się fakty przeżycia czegoś, co normalnie ludziom nie mieściło się w głowie sprawiały, że krzywił się mimowolnie na to wspomnienie.
To co było wcześniej nie chciało do niego wrócić i mimo zapewnień terapeuty, że część pamięci się odblokuje, to wciąż pozostawała ta minimalna szansa, że jednak nic z tego nie będzie. Czasem potrzeba było bodźca z zewnątrz, a na taki obrót sprawy Hearrow nie mógł liczyć, ale z tego nie zdawał sobie sprawy.
Niemniej jednak po powrocie na Cytadelę lekarze podbili mu akta, wykluczyli PTSD i przydzielili na okręt. Nie była to co prawda Wizna, gdyż ta w tym samym czasie odbywała manerwy ale Arrow nie narzekał. Na niego liczył się powrót do służby w ten czy inny sposób, a fakt, że mógł z powrotem dostać oficjalnie broń do ręki jeszcze bardziej go cieszyła.
Na statku nie spędził zbyt wiele czasu, natomiast było tego wystarczająco wiele aby mógł z powrotem wdrożyć się w procedury Przymierza i złapać rytm pracy. Nawiązywał nowe znajomości, odnawiał stare i luki w pamięci już kompletnie przestały mu przeszkadzać. Zniknęły też bóle głowy i Marshall wreszcie wrócił do poprzedniego życia.
Powrót z tego przydziału był tak bardzo normalny, że Hearrow aż czekał kiedy wszystko szalg trafi. Tym razem nie pakował się w misje poboczne znalezione w extranecie. Chciał spędzić wolny czas w domu, ciesząc się obecnością kota i brakiem towarzystwa. Tak dla odmiany.
Wiadomość o wezwaniu do Ambasady Ludzkości zaskoczyła go. Był leniwy poranek, sztuczne światło Cytadeli przyjemnie padało na jego balkon od wschodniej strony stacji w okręgu Bajhret a sam podporucznik popijał kawę i podziwiał widoki. Jak nigdy. Tym niemniej wezwanie było pilne, więc zebrał się, ubrał w służbowy mundur i ruszył na miejsce.
Major Bogdanow nie był człowiekiem, z którym Hearrow współpracowałby jakoś szczególnie bardzo, jednakże kojarzył to nazwisko. Lecąc taksówką na miejsce zastanawiał się tylko jakaż do sprawa, która wymagała aż obecności w Ambasadzie. Po krótkiej chwili tworzenia w głowie miliona niepotrzebnych scenariuszy, westchnął i dał sobie z tym spokój.
Podczas ostatnich wydarzeń na Cytadeli nie był obecny na stacji, ale słyszał to i owo. Dlatego nie dziwiły go wzmożone patrole oraz sporadyczne kontrolne w newralgicznych punktach. Już przyzwyczaił się do sprawdzania tożsamości wchodząc na sklepu spożywczego chociażby.
Czekając zatem na wezwanie, bawił się zapalniczką obracając ją w palcach, otwierając i zamykając. To go odstresowywało i pozwalało w jakikolwiek sposób się zrelaksować. Wszelkiej maści czekanie na krzesłach przed wejściem kojarzyły mu się z wezwaniem do dyrektora w szkole i choć było to absurdalne, to nie mógł wyzbyć się tej myśli.
Nie mógł też się oprzeć wrażeniu, że recepcjonistka, naprzeciwko której teraz siedział, przygląda mu się ukradkiem. Sprawdził mundur na klatce czy nie jest brudny, czy nie ma na sobie jakiś paprochów. To jej zainteresowanie było dziwne i Hearrow nie wiedział jak się do tego odnieść. Raz, kiedy napotkał jej spojrzenie, uśmiechnął się niezdarnie i spuścił wzrok, udając wzmożone zainteresowanie przedmiotem, który trzymał w dłoni. Kiedy się odezwała prawie jej nie usłyszał, zaskoczony niemal wyskoczył z krzesła przewracając je po drodze. Szybko jednak złapał siedzisko i postawił je na miejsce uśmiechając się przepraszająco, podziękował za informację i ruszył do wskazanego pokoju.
- Majorze - Hearrow skinął głową i usiadł na miejscu, które pokazał mu Bogdanow. - Ładny gabinet.
Nie silił się na wymuszoną rozmowę. Jeśli Bogdanow zadawał już jakieś kurtuazyjne pytania umilając oczekiwanie na drugiego tajemniczego gościa, Marshall odpowiadał, ale nie widział sensu w podtrzymywaniu rozmowy. Zawsze wydawało mu się to dość niezręczne i głupie.
Gdy kobieta weszła do środka Hearrow z grzeczności wstał i poczekał aż ta zajmie miejsce by usiąść z powrotem. W międzyczasie siknął jej również głową na przywitanie. Nie kojarzył jej, ale aparycją przypominała setkę kobiet które widział. Z pewnością była żołnierzem, ale nie można było jej też odmówić atrakcyjności.
Kiedy padło nazwisko Da Silvy, Arrow skupił wzrok na majorze marszcząc wymownie brwi. Oczywiście, że to nazwisko coś mu mówiło, służyli razem, ba! Nawet razem studowali. Marshall znał Da Silvę, czy go lubił? Ciężko było stwierdzić, Nico sprawiał wrażenie porządnego człowieka, ale było w nim coś, co nie do końca przemawiało do Hearrowa. Natomiast fakt dezercji kompletnie do niego nie pasował. Podporucznik mógł się oczywiście mylić, ale nie pozostało mu nic innego w tym momencie jak tylko domysły.
- Tak - potwierdził tylko po słowach Bogdanowa. - Służyliśmy razem, jakieś dwa miesiące temu nasze drogi się rozeszły.
Potwierdził i wsłuchał się w to co do powiedzenia miała kobieta.
- Chorisso? Nie słyszałem o tym - powiedział nie ukrywając zainteresowania. Każda informacja była kluczowa, a najwyraźniej siedząca obok brunetka wiedziała więcej niż on sam. - Czy wiadomo gdzie może teraz przebywać? Jaki był motyw dezercji? Chętnie przyjrzę się aktom.
Jeśli się za coś brać to porządnie, a póki co Arrow miał wrażenie, że wsadzili go do czegoś, o czym nie miał kompletnie pojęcia poza faktem znajomości komandora.
- Z całym szacunkiem majorze - zaczął Hearrow niepewnie spoglądając to na mężczyznę to na kobietę. - Jestem prostym oficerem szkoleniowym, skąd pomysł przydzielenia mnie to tej... sprawy?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

2 lut 2022, o 15:43

Bogadnow nie był typem człowieka, który lubował się w kurtuazyjnych pogawędkach. Aż do wejścia Emili do gabinetu, Marshall mógł oddać się własnym myślom, bądź obserwacji stonowanemu, dość skromnemu pomieszczeniu. Jedynym, wyróżniającym się elementem było zdjęcie w cyfrowej ramce, stojące nieco z boku biurka. Przedstawiało młodą, uśmiechnięta dziewczynę w mundurze Przymierza na tle bazy wojskowej usytuowanej gdzieś na Ziemi. Z twarzy, jak skóra zdjęta z Majora.
Przedstawiwszy powód, który zebrał ich nie do końca skromną trójkę w jednym pomieszczeniu na Cytadeli, oddał im głos. Słuchając pytań, a także komentarzy, które posypały się zarówno z jednej, jak i drugiej strony, Bogdanow leniwie przesuwał uważnym spojrzeniem z twarzy jednego, na drugiego. Nie był on przesadnie mimicznym typem, aczkolwiek nie trudno było dostrzec delikatne skrzywienie, jakie pojawiło się, gdy zaczął mówić o Charisso. Fakt, że sprawę nigdy nie doprowadzono do końca, odnajdując winnego bezdyskusyjnemu ataku na Widmo uważał za swoją osobistą porażkę, która mimo upływu lat, nadal była mu zadrą.
- Padły takie podejrzenia, niestety dowody nie były wystarczające, aby móc mu to udowodnić i postawić w stan oskarżenia - dopowiedział rzeczowo przedstawiając jak się mają sprawy.
- Upoważnię zarówno Pana, Podporuczniku, jak i Panią, abyście mogli dostać akta De Silva. Wystąpiłem już o zgodę do admiralicji, aby zostały one Wam przesłane zaszyfrowanym kanałem, jeszcze dzisiaj powinniście otrzymać je na swoje omni-klucze. Będą także do wglądu w Biurze Zaopatrzenia WIDM, gdyby wolała Pani nie wynosić ich poza Cytadelę - zatrzymał swój wzrok na Östberg.
- Kamery w porcie uchwyciły De Silvę, kiedy opuszczał Cytadelę. Zrobił to za pomocą publicznego transportu, który odleciał na Omegę. Przypuszczamy, że chce przehandlować poufne informację na rzecz pozyskania środków, aby zniknąć z naszego radaru - kontynuował, uruchamiając na swoim omni-kluczu projekcie. Wyświetlił zapis z kamer, na którym widać było mężczyznę. Sprężystym krokiem, wszedł na pokład promu. Nie obejrzał się za siebie ani ranu. Przez moment, udało się uchwycić jego profil, dzięki czemu zidentyfikowanego go jako Nico.
- Służyliście razem, Hearrow. Być może wiesz i pamiętasz, czy miał jakąś rodzinę? Kogoś bliskiego? Sprawdź dokładnie akta, spróbuj skojarzyć nazwiska. Pański dowództwa rekomendował Pana jako osobę odpowiednią do tego zadania. Ufam jego osądom. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wykorzystał akurat Pańską tożsamość - omni-klucze obojga odebrało zapis z nagrania, które przed momentem oglądali. W pliku tekstowym, znajdował się zapis trasy promu, jego załoga z tego konkretnego lotu, a także lista pasażerów. Wśród nich, Marshall Hearrow.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

3 lut 2022, o 04:09

Major był póki co mocno w jej guście. Nie chodziło jednak o gust fizyczny, co bardziej osobowościowy. Ten człowiek nie owijał w bawełnę, nie gadał głupot, nie zagadywał, nie uprawiał żadnych smalltalków i ogólnie po prostu przekazywał suche fakty dotyczące tego co trzeba było zrobić, co Przymierze mogło jej zaoferować oraz czego Przymierze potrzebuje od niej. Było to dosyć odświeżające i zdecydowanie sprawiało, że Emilia mogła traktować go na równi, lub przynajmniej z jakimś respektem. Nie prowadziło to do jakiejś gigantycznej zmiany nastawienia Widmo w jego stronę, ale na pewno powstrzymywało jej to od kąśliwych uwag czy okazywania niechęci. Gdyby jednak chciała być złośliwa, to i tak niezbyt miałaby jak - póki co po prostu robił "dobrą" robotę.

U majora mogła też dostrzec niechęć związaną z tematem Chorisso i tym, że nie rozwiązał tej sprawy. To także było pewnym plusem dla Emilii. Znaczyło, że był sumienny i nie podobało mu się zawiedzenie misji. Doceniała tę cechę.
Zdjęcie (zapewne) córki zaś po prostu zignorowała. Nie obchodziło jej to. Ot, zrobiła sobie mentalną notatkę, że w razie czego mogłaby użyć jej w formie szantażu. Kiedyś. Jeśli byłoby trzeba.

Nie żeby miała po co.

- Rozumiem. Wezmę akta ze sobą, nie będą ze mną zagrożone, a mogą przydać się poza Cytadelą.- stwierdziła, kwitując w swojej perspektywie wątek akt. Będzie musiała je szczegółowo przejrzeć, to był póki co jeden z niewielu tropów. Głośno odetchnęła. Kolejna misja.

Niby "kolejna", ale czuła się, jakby uczyła się rozwiązywać tego typu sprawy na nowo. Było to jej pierwsze zadanie po wypadku, przynajmniej pierwsze nieosobiste zadanie. Niezbyt podobało jej się to uczucie. Niby weteran, niby doświadczona widmo, a jednak trochę jak żółtodziób. Z drugiej strony jednak, na Tuchance dała się wrobić jak żółtodziób. Może na to zasługiwała.
Nie zamierzała jednak teraz o tym rozmyślać, miała teraz pracę. Pracę, która była istotniejsza niż jej uczucia.

- Jeśli chodzi o to, od czego musimy zacząć, to oczywiście trzeba przestudiować akta, najlepiej też dostać się do członków rodziny i bliskich De Silvy, najlepiej też, ahem, osobiście.- wyciągnęła prawą (organiczną) dłoń i zaczęła wyliczać na palcach. Widać, że powstrzymała się od użycia lewej do tego celu. Była leworęczna, ale zmieniała powoli nawyki.- Może da się ich przepytać, może będzie się dało wykorzystać do wywabienia go z ukrycia, może wiedzą coś, co inaczej by nam umknęło...- wyjaśniła, po czym przejrzała obu spojrzeniami. Nie do końca interesowała ją ich opinia, ale i tak wiedziała, że musi się z nią (chociaż trochę) liczyć.- Oprócz rodziny, możemy spróbować wytropić numer transportu, którym się poruszał, może dowiemy się, w którym skrzydle Omegi się znalazł, a może i tamtejsza obsługa kosmoportu będzie w stanie nam pomóc.- taaak, "pomóc". Zapewne będzie trzeba ich zastraszyć. Albo obić. Albo przekupić. Wolała nie przekupywać, ostatnio źle się to skończyło.- Oczywiście jeszcze innym tropem byłoby sprawdzenie okoliczności jego dezercji, ale do tego będziemy potrzebowali już akt. Podsumowując, brakuje nam więc motywu, lokalizacji, środków, potencjalnych sojuszników naszego De Silvy oraz...cóż, w zasadzie to wszystkiego. Niestety mamy niewiele.- niewiele, ale i tak wystarczająco, a przynajmniej tak sobie pomyślała.

Misja jak każda inna. Do zrobienia. Tym razem jednak miała mieć...partnera? Pupila? Ucznia? Sojusznika? Ochroniarza? Ciężko było jej go nazwać. Musiała jednak traktować go przynajmniej...względnie normalnie. Głównie ze względu na rozkaz ze strony Radnej.
Wymyśliła już sobie system punktacji, w której będzie przydzielać mu punkty za każdą swoją zaletę i ujemne punkty za każdą wadę. Jeśli będzie miał potężny pozytywny wynik, poleci go Radnej na Widmo.

Póki co miał minus dwa za nieimponujące akta. I plus jeden za spełnianie wymogów zdolności fizycznych podporucznika Przymierza. Suma - minus jeden. Pewnie będzie gorzej. Stawiała, że będzie gorzej. Jakaś jej część chciałaby się pozytywnie zaskoczyć, ale Emilia bardzo świadomie usuwała tę część siebie.
- Oczywiście wymieniam to co musimy zrobić w bardzo luźny i nieuporządkowany sposób. Ciężko jest wpaść na coś konkretnego bez przeczytania tych akt, to musi być nasz priorytet. Chyba, że Marshall Hearrow dysponuje jakimiś innymi tropami i pomysłami...?- zerknęła na niego kątem oka. Jego imię, Marshall Hearrow, było w jej ustach niczym wypalona broń. Nie był podporucznikiem. Nie był sojusznikiem, nie był kolegą, nie był "Marshallem", "Arrowem", czy jak zwał tak zwał. Marshall. Hearrow. Powiedziała to tak zimno i chłodno, że aż mogło to zabrzmieć jak coś...niewygodnego. Nie nazwała go jednak po jego stopniu. Minimalny okaz braku szacunku.

Emilia sprawdziła swoje omni. Wątpiła by już miała dostęp do tych akt, ale wolała sprawdzić. Nigdy nie wiadomo jak szybko zadziała potęga biurokracji.
...gardziła biurokracją.

Na koniec głośno odetchnęła.
- Jest jeszcze jedna sprawa, majorze.- zaczęła raczej standardowym tonem, choć po chwili dało się wyczuć, że niezbyt chciała o to prosić.- Jestem teraz między finansami i po intensywnym medycznym epizodzie. Czy Przymierze byłoby na tyle miłe by użyczyć mi z magazynu jakiejś solidnej broni snajperskiej?- gdyby nie to, że prezentowała się porządnie i lekko przerażająco, zapewne wyszłaby teraz na żenującego żebraka. Umiała jednak zachować godność nawet w takiej sytuacji, dzięki czemu wybrzmiało to, przynajmniej z jej perspektywy, mało żenująco.

Za mało jej za to płacą. Z drugiej strony, ta ręka kosztowała małą fortunę. Powinna być im wdzięczna, że w ogóle ją dostała.
Trochę nawet była. Nikomu tego nie przyzna, ale była cholernie wdzięczna.
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

6 lut 2022, o 19:14

Arrow skinął głową na słowa majora. Nie widział sensu w dalszym dociekaniu słuszności swojej obecności przy tej misji, z Widmem i całą tą szopką dookoła. Skoro miał zabawić się w oficera śledczego, to w zasadzie czemu nie. Główkowanie też dobrze mogło mu zrobić na głowę, chociaż nie należało do rzeczy, które Hearrow darzyłby szczególnym zamiłowaniem. Przyglądał się uważnie Emilii za każdym razem kiedy wypowiadała swoje zdania. Było w niej coś, co Marshalla intrygowało w pewien sposób, żeby nie nazwać tego dziwną fascynacją. Wypowiadała się ładnie, pełnymi zdaniami i niesamowicie elokwentnie, prawie demagogicznie. Natomiast wszystko co mówiła miało sens i przede wszystkim składało się na jakiś plan zadań - a to było coś, co Hearrow bardzo lubił. Konkretny, bez pieprzenia farmazonów i ubierania wszystkiego w ładne słówka. Kogoś mu przypominała, ale za nic w świecie nie był w stanie określić kogo, ale gdzieś już podobny sposób bycia i swojego rodzaju wyniosłość widział. Zostawił jednak ten temat w spokoju, ponieważ kolejne słowa, które padły z ust majora go zaskoczyły.
- Przepraszam, co? - zmrużył oczy i poprawił się na krześle. Sięgnął do własnego omni-klucza i przyjrzał się wyświetlanej tam wiadomości. Da Silva był sprytny i przebiegły, do tego stopnia aby wykorzystać tożsamość podporucznika. To było wręcz perfidne z jego strony, zwłaszcza, że jeszcze kilka miesięcy temu mianował się jednym z jego najbliższych znajomych. Nico był żołnierzem, który jako pierwszy wyciągnął do Hearrowa pomocną dłoń, kiedy ten wrócił do służby. Wciąż zmagając się z zanikiem pamięci i próbą ułożenia sobie wszystkiego od nowa, Da Silva był niczym opoka, stabilność i przede wszystkim sprawiał, że Hearrowowi sie chciało. Pierwszy raz od długiego czasu nie miał ochoty pieprznąć wszystkim i wylądować na Omedze, w jakiejś spelunie zachlewając się do nieprzytomności i spędzając wątpliwie przyjemny czas z przypadkowymi kobietami. Nico przypomniał mu przede wszystkim o tym, o czym Hearrow zapomniał - jak być dobrym żołnierzem. Przypomniał mu o wszystkim co Marshall poświęcił w imię służby i postawił go do pionu, którego podporucznikowi wcześniej brakowało.
A teraz?
Teraz tym jednym ruchem praktycznie przekreślił wszystko, a przynajmniej tak by się mogło zdawać, bo mimo to, Hearrow wciąż wierzył, że Nico musiał mieć bardzo konkretny powód dla takiego zachowania. Z zamyślenia wyrwała go Östberg, kiedy z jej ust padło jego imię i nazwisko. Odruchowo spojrzał na nią i zmrużył oczy.
- Być może - powiedział w końcu zdawkowo nie precyzując dokładnie co ma na myśli. - Da Silva to porządny żołnierz, nie chce mi się wierzyć, że zrobiłby coś takiego z własnej woli. Musiał mieć bardzo konkretny powód.
Hearrow po raz kolejny poprawił się na krześle i odchrząknął.
- Myślę, że motyw w tej sprawie będzie kluczowy - powiedział. - Aczkolwiek sprawdzenie wszystkiego o czym powiedziałaś brzmi sensownie. Jeśli natomiast zależy nam na czasie okroiłbym to nieco. Żołnierze Przymierza latają na Omegę tylko w jednym, dość konkretnym celu, o którym nie przystoi mówić przy kobiecie.
Uśmiechnął się przepraszająco, ale miał wrażenie, że nie do końca pozbył się specyficznej ironii we własnym głosie.
- Proponuję zlecić sprawdzanie koligacji rodzinnych i innych znajomości, jeśli Da Silva ucieka nie możemy marnować czasu na grzebanie w dokumentach i bieganie po Cytadeli czy cholera wie gdzie jeszcze. Potrzebujemy numer transportu, spakować rzeczy i lecieć na stację. Najlepiej incognito inaczej możemy go spłoszyć. Nie wiadomo czy to jego ostateczna destynacja.
Odsunął krzesło i skinął głową do majora.
- Bierzmy się do pracy, majorze czekam na akta - powiedział poprawiając mankiet od munduru, po czym zwrócił się do Emili: - Namiary na mnie pewnie masz, spotkamy się w dokach, sprawdzę dokąd udał się Marshall Hearrow.
Pożegnał się skinieniem głowy i wyszedł z gabinetu. Przechodząc przez recepcję rzucił jeszcze okiem w stronę kobiety za biurkiem, która mu się wcześniej przyglądała. Nigdy nie miał śmiałości i nie potrafił się obchodzić z kobietami. Wmawianie sobie, że potrafiłby zabawić się z kimś na jedną noc, nie miała najmniejszego sensu. Pokręcił głową i ruszył w stronę okręgu Bajchert. Miał zamiar spakować się jak najszybciej, podrzucić kota do Taeen i udać się do doków.

Wszystko zajęło mu niespełna godzinę, po tym czasie Marshall już stał w punkcie odpraw czekając na wolnego funkcjonariusza SOC. Stukając w palcami w blat miał nadzieję, że kogoś w ten sposób ponagli.
- Przepraszam bardzo - rzucił do przechodzącego obok przedstawiciela ochrony. - Podporucznik Marshall Hearrow, Przymierze Systemów czy mógłbym zająć chwilę?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ambasada Ludzkości

9 lut 2022, o 15:01

- Z całym szacunkiem podporuczniku, ale porządnemu żołnierzowi przez myśl nawet nie przejdzie, aby sprzedać tajenice wojskową, ba! Międzygalaktyczną. Jeżeli wpadł w kłopoty, powinien poszukać pomocy u swoich przełożonych, a nie gangów na Omedze - odparł major konkretnie, a to, co przy okazji mógł pomyśleć, teraz również zachował dla siebie.
Miał ambiwalentne stosunek do De Silvo, lecz nie chciał swoimi opiniami mącić osąd jednego, jak i drugiego. Liczył na profesjonalizm Östberg, jak i znajomość ich zainteresowanego jaką dysponował Hearrow.
Fotel zaskrzypiał, gdy Boghanov oparł się na nim całym swym ciężarem.
- Pracownicy kontroli lotu na pewno udzielą wam informacji na temat kursu, którym odleciał ze stacji. Macie wystarczające upoważnienie, aby ich systemami łączności skontaktować się z portem na Omedze, aczkolwiek tę stronę nic nie zobowiązuje do udzielenia nam pomocy. Jak wiecie, Omega nie polega przepisom uchwalonym przez Radę Cytadeli - musiał dodać.
- W aktach Nico de Silvy znajdziecie personalia jego partnerki, jak i rodziców. Możecie, naturalnie zlecić resarch komuś ze służb informatycznych, prosiłbym jednak o przemyślane dobieranie współpracowników do tej sprawy. Jest ona nad wyraz delikatna, Radna Fel prosi o nie sianie paniki i możliwą dyskrecje najlepiej tak długo, jak długo nie dowiemy się pobudek dezercji de Silvy - słowa w jego ustach brzmiały tak, jakby major przedyktował je z oficjalnych rozkazów, które napłynęły do niego z Admiralicji, a także korespondencji z Przedstawicielką Ludzkości.
Akta, faktycznie pojawiły się w chmurze Biura Zaopatrzeń WIDM, lecz kiedy Emilia wybrała właściwy folder, od razu pojawił się komunikat o konieczności osobistego wprowadzenia dostępu w centrali. Po zaakceptowaniu jej tożsamości, informacje spłyną kanałem na omni-klucz, lecz pobranie ich z bazy łączem osobistym nie było do przeskoczenia. Sygnatura akt była jednym z najwyższej wargi.
Bogdanov wstał, aby pożegnać ich uprzejmym, choć zdawkowym skinięciem głowy.
- Przekażę Pani prośbę do Admiralicji - nie był osobą decyzyjną. Zrobić mógł tyle lub tyle.
Wzrokiem, odprowadził obojga do drzwi, dopiero, gdy te zamknęły się za Hearrowem, major ciężko westchnął.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry

Wróć do „Krąg Prezydium”