Prezydium to obszar wewnętrznej strony pierścienia łączącego okręgi. Znajdują się tutaj ambasady ras uznających zwierzchnictwo Cytadeli, a także wiele sklepów, lokalów rozrywkowych czy drogich mieszkań, na które pozwolić sobie mogą najbogatsi. Znajduje się tu także Wieża Cytadeli.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

[WIEŻA CYTADELI] Atrium

17 lis 2022, o 21:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną Silniki zaryczały ogniem, gdy turianin wystrzelił do przodu, ale niebieskowłosa była szybsza. Poczuł jak powietrze dookoła niego gęstnieje, gdy jego ciało otula jej biotyka, próbując utrzymać w miejscu i chwytając błękitnymi mackami, ale w odpowiedzi tylko zwiększył poziom przepustnicy. Chaos dookoła nich nie pozwalał na konkretne myśli, nie pozwalał na nic co nie dotyczyło przetrwania oraz obranego celu. Krzyki ludzi oraz kakofonia panikującego tłumu stanowiły tylko wyblakłe tło, niemal pozbawione koloru w obliczu stojącej w jego sercu sylwetki pokrytej smolistym ogniem. Nienaturalnie wyprostowanej, czekającej. Gotowej.
Jego pierwszy cios chybił, gdy kobieta zwinnie odsunęła się na bok, ale nie zwolnił, ignorując zarówno szarpiące nim biotyczne nici, jak i wygłodniałe płomienie, które rzuciły się na jego pancerz. Dysze odrzutowe przy jego przedramionach wystrzeliły gwałtownym zrywem, gdy zaatakował po raz kolejny, ale i tym razem chybił celu kiedy zwiewna sylwetka uniknęła ciosu w śmiertelnym tańcu.
W czarnych tęczówkach, które napotkały jego własne, nie było znajomego złota. Nie było emocji, które kiedyś mógł tam dostrzec ani nawet znajomego muru za którym zwykła się chować jego właścicielka - była jedynie bezdenna pustka odbijająca na swojej powierzchni czarne, pełne nienawiści płomienie. Posiniała, niezdrowo blada twarz przypominała twarz trupa, którego tylko obca, nienaturalna wola utrzymywała w pionie; ślady które nosiła - skrajnego wycieńczenia, tortur, organizmu eksploatowanego ponad to co możliwe - były makabryczną maską otaczającą spojrzenie nieznajomej istoty.
Które zniknęło w tym samym momencie, w którym jego świat wypełniła czerń anomalii.
Nigdy nie dane było mu oglądać wnętrza kuli, którą biotyczka potrafiła przywołać, ale nieraz widział jej efekty. Idealnie okrągły kształt pulsował obcością ilekroć się pojawił, zaginając dookoła siebie przestrzeń w taki sam sposób w jaki robiły to czarne dziury, a na jego powierzchni ginęło wszelkie światło. Czarna materia pojawiała się w pojedynczym geście zgrabnej dłoni, a w kolejnym znikała, zabierając ze sobą kawałek rzeczywistości jak gdyby ten nigdy nie istniał, implodując w mrożącym krew żyłach odgłosie gorszym od jakiejkolwiek eksplozji - ciszy pożerającej wszelkie inne dźwięki do punktu w którym zdawało się, że to sam świat się zatrzymał.
Będąc w jej środku nie miało się wrażenia, że świat się zatrzymał - miało się wrażenie, że przestał istnieć.
Zniknęło Prezydium, zniknęła Cytadela, a całą rzeczywistość pochłonął kosmos, jak gdyby jakaś siła pochwyciła swoją ofiarę i wyciągnęła ją w objęcia pośrodku niczego, załamując czas i przestrzeń. Stojąc w sercu żywej, pulsującej osobliwości, spoglądając na miriady pulsarów, odbicia mgławic oraz gasnących, odległych gwiazd, przez uderzenie serca czuł jakby spoglądał na galaktykę z perspektywy czarnej materii - obcej, obserwującej ich zza skraju istnienia, nienasyconej. Głodnej. Każde smagnięcie języka czarnego ognia, każda nowa blizna pojawiająca się w znajomym akompaniamencie syku ciała trawionego przez smoliste płomienie i śmiertelne promieniowanie, każde konające westchnięcie wypalanej, kompozytowej płyty pancerza odbywało się pod drapieżnym, łaknącym spojrzeniem tej niematerialnej istoty.
Kolejne uderzenie serca przywróciło go do rzeczywistości, zmuszając do zignorowania tego co widziały oczy oraz podpowiadał umysł, sięgając do zapasów pierwotnej potrzeby przetrwania oraz zimnej determinacji, która zmuszała go do odmówienia Steigerowi, do ścigania Reeda, do sprzeciwienia się Irissie. Obca galaktyka zniknęła, gdy silniki rakietowe wystrzeliły po raz kolejny, a wraz z nimi on, wyrywając się z anomalii tuż po wystrzelonym pocisku Ugarra. Kroganin stworzył mu tą sekundę, której potrzebowali - strzykawka wbiła się w szyję kobiety, wpuszczając w jej organizm środek przygotowany przez Grace Myers i rozpoczynając odliczanie. Okrzyk frustracji istoty napędzającej niebieskowłosą oraz jego iskra satysfakcji zniknęły jednak po jednym, ostatnim geście, który zdetonował kulę czarnej materii za jego plecami - pożegnalne westchnięcie implodującej anomalii wyssało okrzyki rannych, na niemożliwie długie mgnienie oka otulając Prezydium nieprzeniknioną ciszą, którą potem rozerwała eksplozja, zamykając ten nienaturalny portal do innego świata.
Z trudem odzyskał równowagę po energii, która w niego uderzyła. W jego uszach wciąż pobrzmiewało echo wybuchu, które zlewało się z piskiem opróżnionego generatora, gdy wylądował ciężko na ziemi. Czarne płomienie trawiące jego pancerz zniknęły, pozostawiając po sobie wyłącznie wypalone ślady i wciąż unoszący się z nich, gęsty, oleisty dym, ale organizm nadal odmawiał zaakceptowania obrażeń, których doznało ciało przesiąknięte promieniowaniem oraz nadgryzione biotyką. Gdy jego spojrzenie zielonych tęczówek napotkało pusty wzrok osuwającej się na ziemię Mayi, umysł nie zareagował tak jak powinien.
Oddychał ciężko, walcząc z adrenaliną wypełniającą jego żyły, obserwując leżącą kobietę przez kilka sekund, nim ruszył do przodu.
- Raik. - Chłodny, ochrypły głos, który wyrwał się z jego gardła, nie należał do niego. - Obroża.
Przyklęknął przy kobiecie, obracając ją lekko na plecy i pochylił się ku niej, by spróbować wyczuć jej oddech oraz usłyszeć bicie serca, niemal mechanicznie wykonując swoje gesty.
- Jeżeli myślisz, że po tym wszystkim możesz po prostu umrzeć, to się mylisz - warknął do niej, chociaż wiedział, że go nie słyszy. Aktywował omni-klucz, wznawiając połączenie z Arae, samemu jednocześnie zaczynając resuscytację, jeżeli musiał.
- Etsy, potrzebujemy transportu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Atrium

25 lis 2022, o 16:10

Nieprzytomne ciało kobiety wydawało się zaledwie jednym z wielu - rozrzuconych wokół, jak szmaciane lalki, z których kosmiczna energia wydarła resztki życia, wymazując myśli i wspomnienia. Gdy wreszcie na ulicy nastała cisza, Prezydium wydawało się zupełnie puste - jak opuszczony plan filmu, w którym pozostali jedynie milczący statyści. Skąpane w wielokolorowej krwi, przelanej w imię samego chaosu, brutalności, zemsty czy kolejnej lekcji, przyglądały się Widmu swoimi pustymi oczami. Nie malowało się w nich nic poza zawodem, rozczarowaniem.
Nikt nie miał skończyć w ten sposób, tak przypadkowo.
- Tej, doktor, ona ma być taka martwa? - sapnął kroganin do komunikatora, dźwięcząc w hełmie Widma i obok, na zewnątrz, gdy podszedł do ciała, podczas gdy turianin pochylił się nad niebieskowłosą.
Spojrzał z ukosa na obrożę, którą trzymał w dłoni. Już wcześniej starał się uzmysłowić im, jaką niosła ze sobą potęgę. Dlatego teraz, po chwili namysłu, przypiął ją do swojego pasa, nie wciskając jej w wyciągniętą rękę Viyo. Podjął decyzję - nawet, jeżeli stała w sprzeczności z poleceniem, które otrzymał.
- Więcej szkody narobi, niż pożytku - oznajmił, rozglądając się wokół, podczas gdy Myers dopadła wreszcie do komunikatora.
Jej głos brzmiał nerwowo. Nie wydawała się zadowolona z ich sukcesu - może dlatego, że widziała go w jakiś sposób, w relacji na żywo w extranecie, czy oczami Raika, którego omni-klucz był aktywny. Jedynym kompanem, który mógł im zaklaskać, była sama śmierć.
Odbijała się też w czarnych oczach, spoglądających pusto przed siebie. Być może dostrzegała nimi wcześniej znajome oblicze, ale teraz, gdy jej klatka piersiowa pozostała nieruchoma, a usta zamarły, rozchylone nieco, w ostatnim, zaczerpniętym wdechu, Volyova wydawała się jedynie skorupą - pustą, pozbawioną tego, co niegdyś czyniło z niej zawziętą porucznik, towarzyszącą mu na każdym kroku.
- Nie rób tego - krzyknęła ostrzegawczo, gdy Viyo sięgnął dłońmi w kierunku znisczonego napierśnika, chcąc przywrócić ją z powrotem do życia, częściowo w wyrazie wpojonego mu szkolenia, częściowo we wślizgującej się desperacji i złości, szepczącej polecenia w jego podświadomości. - Macie minutę, żeby ją tu przynieść. Ani sekundy więcej.
Prom świsnął nagle nad ich głowami. Choć jego systemy musiały wykrzykiwać ostrzeżenia, kierująca nim Etsy nie zawahała się, podchodząc do lądowania pomimo braku choćby krzty wolnej przestrzeni. Unosił się może kilkadziesiąt centymetrów pomiędzy ciałami.
Niektóre z nich zaskwierczały, a podstępny zapach wsunął się do jego nozdrzy pomimo dzielącego go od śmierci hełmu.
- Co z nimi? Zostać tu? - spytał Ugarr, wskazując na oddział kapitan asari. Jako jedyna drżała lekko, starając się podnieść z ziemi, najwyraźniej wciąż pozostając przy życiu. Wszyscy jej towarzysze leżeli nieruchomo, wciąż ściskając w dłoniach bezużyteczne bronie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [WIEŻA CYTADELI] Atrium

29 lis 2022, o 15:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ostatnie miesiące niosły za sobą wystarczającą ilość przypadkowych ofiar, które ciągnęły się za nim niczym całun gdziekolwiek poszedł, by teraz ich puste spojrzenia odbiły się od jego własnego, niczego nie zmieniając. Ciała zaścielające Prezydium sprawiały, że jego powierzchnia wydawała się nierówna, chaotyczna. Obca. Nie znał żadnej z twarzy, która spoglądała w jego stronę ani w stronę sztucznego nieba, ale to kimkolwiek byli, gwałtownie skończyło się w chwili, gdy po placu poniosło się echo eksplozji. Każdy z nich był takim samym pionkiem w rozgrywkach, które ich nie dotyczyły, jak jeszcze rok temu była Vigil - stanowiąc zaledwie nieistotny przypis w wydarzeniach zainicjowanych przez osoby pokroju Steigera, Reeda lub jego samego.
Gdy z jego komunikatora dobiegł ostrzegawczy okrzyk Grace, posłusznie cofnął ręce, ale to dopiero odmowa Raika sprawiła, że podniósł na niego wzrok.
- Tak samo będziesz twierdził, gdy ocknie się na Arae i zabije Myers? Gdy spopieli Isaaca? Wysadzi dziurę w ścianie okrętu? - zapytał beznamiętnie, wykonując krótki gest w stronę otaczających ich ciał, które wciąż nosiły na sobie ślady niszczycielskiej biotyki. Jego pancerz zazgrzytał, gdy podniósł się na nogi, a nad ich głowami przemknął prom. Ryk silników przełamał martwą ciszę Prezydium, lądując z warkotem tuż nad ciałami, ignorując ich stan oraz obecność - nic już jednak nie robiło im różnicy.
Jego wzrok przesunął się za gestem kroganina, zatrzymując się na ciałach SOC oraz ledwo żywej kapitan. Nie potrafił wykrzesać z siebie współczucia, wiedząc że gdyby nie oni, to prawdopodobnie cała sytuacja rozegrałaby się inaczej. Gdyby nie zatrzymali ich w przejściu, to na piętrze Reed spotkałby nie samo Widmo, ale również i Raika, a to oznaczałoby, że gdyby on wyskoczył żeby powstrzymać Mayę, w środku wciąż zostałby ktoś kto mógłby zająć się łowcą. Być może kroganin stanowiłby twardszy orzech do zgryzienia dla rannego mężczyzny, niż trójka agentów Rady, która go osłabiła.
- Po co? Myślisz, że ci za to podziękują? Cywilizowanej bestii? - odpowiedział cichym pytaniem na jego pytanie. Kapitan N'alla była jedyną, która wyjaśniła im sytuację panującą w środku, ale zrobiła to, bo wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Vex obserwował przez krótkie uderzenie serca jej zmagania, nim przeniósł wzrok na Wieżę, sunąc nim po przeszklonej przestrzeni w górę.
- Nie. Weź Mayę i leć na okręt. Ja zostanę. Ciebie jeszcze oskarżą za współudział albo cokolwiek innego - rzucił krótko, odsuwając się od promu.
Reed prawdopodobnie opuścił już wnętrze budynku, korzystając z okazji oraz zamieszania, które wywołała Volyova, ale wciąż istniała szansa, że tego nie zrobił. Żadne z nich nie znało jego planów, a atak na biuro Rady nie mógł być przypadkowy. Istniały setki lepszych miejsc, w których mógł zorganizować ich spotkanie, więc cokolwiek sprawiło, że wybrał akurat to, musiało być szczególne.
- Słyszałeś Grace. Jedna minuta - dodał zdawkowo, nie patrząc w stronę leżącej niebieskowłosej. - Jeżeli ktoś stanie wam na drodze, Etsy w razie czego posiada dostęp do moich uprawnień Widma. Jeżeli to nie pomoże, użyj dowolnych środków, żeby się nie zatrzymywać.
Odnalazł spojrzeniem punkt, w którym znajdowała się kamera obserwująca przestrzeń przed budynkiem, przez kilka chwil wpatrując się w tamto miejsce, nie wiedząc czy po drugiej stronie wciąż spoglądają na niego szare tęczówki.
- Gdy Volyova będzie zabezpieczona, niech Etsy przyśle po mnie z powrotem prom. - Oderwał wzrok od Wieży i ruszył w stronę leżącej asari, jedną ręką aktywując aplikację omni-żelu i niespiesznie łatając poprzepalany pancerz, a drugą sięgając po medi-żel dla kobiety.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Krąg Prezydium”