In Extremis
[2]
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Vex, Vex i Vex
Floating through crowds
Lost in the wind by myself
I am a dog
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Gdy wyszedł z prowizorycznego gabinetu Irissy, na zewnątrz czekało go słodkie, błogie
nic.
Nie było wybuchu, który pochłonąłby go swym żarem, odcinając od nędznej, pełnej napięcia codzienności. Nie było groźby wysłanej na jego omni-klucz, zwiastującej kłopoty, których skrycie łaknęło jego serce. Nie było nawet skrytej w tłumie, niepokojąco znajomej sylwetki, oddalonej na bezpieczną odległość, bliskiej na tyle, by przekazać
wiadomość. Gdy Widmo błąkał się uliczkami Cytadeli, starając się okiełznać rozedrgane napięciem i chaotyczne pod wpływem emocji myśli, stacja przypominała mu miejsce, które opuścił.
Galaktyczna stolica wypełniona była wszelkim złem i towarzyszącym mu niebezpieczeństwem. W zakamarkach Okręgów czyhali na niego tajemniczy dostawcy czerwonego piasku i fałszywi ochroniarze, gotowi sprzątnąć każdy problem z jego głowy za odpowiednią cechę. W dokach czaili się piraci, kupujący sobie wejściówki do tego dramatycznego świata, a w klubach czaili się szemrani członkowie gangów, oczekujący na swoją
dostawę. Jednak w tym morzu znajomego ryzyka nie odnalazł ani jednej kropli, której nie powinno tam być. Wszystkie elementy układanki pasowały na swoim miejscu i nawet ta część Cytadeli, która skryta była w półmroku, poza granicami prawa, była zupełnie taka, jak zwykle.
Gdy wrócił na Arae, prędzej czy później, zastał Raika czytającego gazetę, siedzącego na skrzyni przy wejściu do śluzy. Choć Etsy miała uważny wgląd w to, co działo się w doku, wszyscy zgodnie uznali, że lepiej będzie pozostawić kogoś na straży - przynajmniej póki w bezpośredniej okolicy grasować miał Reed lub wynajęci przez niego ludzie. Być może Viyo sam przejął którąś wartę, pomiędzy zaczytanym Raikiem a pochłoniętym swoim omni-kluczem Isaaciem. Nawet Grace wyszła w pewnym momencie na kawę i papierosa. Nie byłoby możliwości, by powstrzymała Donovana gdyby ten nagle pojawił się w doku, ale, z drugiej strony, które z nich mogło zrobić to w pojedynkę? Niezależnie od tego, jak wiele w ich gestach było prawdziwej praktyczności, zmieniali się nieustannie podczas ich pobytu na Cytadeli.
Pierwszy dzień był bezowocny, prawie jak poszukiwania ulubionej knajpki w Okręgach, która niechybnie zamknęła się po ataku na Cytadelę, podczas którego została zdewastowana przez wandali. Viyo zanotował w głowie patrole wyznaczone do ochrony wieży, zapamiętując twarze odzianych w pancerze SOC policjantów. W tłumie przechadzającym się Promenadą, wydawałoby się, że wszyscy są w pełni podejrzani, a jednocześnie wcale. Zabiegani, mijali siedzącego na ławce lub spacerującego Vexariusa, nie zwracając na niego żadnej uwagi.
Drugiego dnia znalazł wierny zamiennik do restauracji, którą pamiętał wcześniej. Załoga wciąż pilnowała wejścia do Arae, podczas gdy on przechadzał się w okolicach wieży, lub w niej - póki cierpliwość Irissy nie stawała się nadwyrężona. W głowie notował kolejne, inne dziś twarze patrolujących policjantów.
Trzeciego dnia udało mu się spotkać z Vasir. Kobieta była przejazdem - tak, jak zwykle, gdy udało im się spotykać pomiędzy kolejnymi misjami. Wyglądała zdrowo, dobrze - przydział, który otrzymała bliżej rodzinnych stron wyraźnie jej służył. Nie została przydzielona do ochrony Wieży i nie wiedziała, które Widma zostały. Wyraziła zainteresowanie jego problemem, ryzykiem, które spadło na Cytadelę, a pod koniec ich rozmowy nawet chęć pomocy, którą natychmiast zdusiły otrzymane przez nią rozkazy. Irissa nie chciała mieszać Vasir w to, co mogło wydarzyć się w każdym momencie w Wieży. Więc, pomimo najszczerszych chęci, mogli jedynie wypić za stare czasy, nim pozostawiła go przy stoliku w klubie, oczekującego apokalipsy.
Czwartego dnia wyszła z nim doktor Myers. Choć w stacji atmosfera daleka była do naturalnej, Cytadela była zielona, a powietrze wydawało się rześkie, czyste, ale i nasączone zapachami jedzenia, perfum i roślinności. Grace z ulgą rozprostowała nogi, przechadzając się z nim po Promenadzie i zatrzymując, by coś zjeść. Pod wieżą rozpoznał wszystkich policjantów, którzy pracowali w systemie zmianowym.
Piątego dnia, gdy zaspany i znużony codziennością wytaczał się z doków, mógłby przysiąc, że dostrzegł niebieską czuprynę wystającą spomiędzy tłumu, w którym chwilę później zniknęła. Choć prawdopodobnie był to mieszkaniec, lub gość na stacji, jego serce zabiło na chwilę mocniej, rozpoznając znajomy obraz.
Szóstego dnia Skinner klął pod nosem, czekając, aż
cokolwiek się wydarzy. Twierdził, że od nudy już lepsza jest nagła i dramatyczna śmierć, za co Raik zbeształ go natychmiast, każąc mu cieszyć się rutyną. Ugarrowi nigdzie się nie śpieszyło. Może to przez długowieczność krogan, a może jego charakter, nie przeszkadzało mu marnowanie godzin, które spędzał siedząc na skrzyniach, jedząc lub odpoczywając.
Siódmego dnia, wbrew swoim agresywnym protestom, Irissa metaforycznie wykręciła mu ramię, przypisując jako członka ochrony Radnej Fel w jej delegacji do ludzkiej kolonii Mindoir.
"Jesteś Widmem, zachowuj się jak Widmo", rozkazała, wściekła na każdy sprzeciw, który mógł paść w jej kierunku. Chcąc, nie chcąc, zmuszony był wycofać Arae z doku i wywiązać się ze swojej nieistotnej, cholernie niepotrzebnej pracy. Pozostali przyjęli tą wiadomość z taką samą irytacją, jak on, lecz nie mając kontrargumentów do bezpośredniego polecenia Rady, polecieli wraz z nim, by kilka godzin później ewakuować się z kolonii pod wpływem nagłej, tajemniczej wiadomości od starego sojusznika.
Ósmego dnia, Układ Baldr zapłonął.
Cytadela pogrążona była w chaosie, gdy Arae wsunęła się z powrotem do swojego miejsca w dokach. Tłum nie był jednostajnie przesuwającą się korytarzami masą, którą znał, był odbijającą się od zamkniętych ścian stacji entropią. Cywile biegali w różnych kierunkach, niektórzy szlochali stojąc pod ścianami, inni wpadali w niego swoimi ciałami, nie zważając na jego status, ani na drogę, którą parli naprzód. I gdy wyposażony od czubka głowy po zamocowane przy nagolennikach elementy systemu Dewastator dotarł pod Wieżę Cytadeli, wytyczoną przez siebie w ciągu tygodnia drogą patrolową, tym razem towarzyszył mu Ugarr.
Pod wieżą stał tylko jeden policjant, blokując zablokowane drzwi wejściowe, podczas gdy z wnętrza budynku dobiegał alarm ostrzegawczy.