Bachjret jest okręgiem idealnie nadającym się do zamieszkania - sielankowa perspektywa życia przyciąga nie tylko miłośników tutejszych ogrodów botanicznych, ale i osób o średniej płacy, którzy nie mają ochoty na przepłacanie.

Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Apartament 323a

1 cze 2015, o 21:16

Nie mogła się nie roześmiać. Zmieniła zdanie, jeszcze go w takim stanie jednak nie widziała. Poprzednim razem po prostu spędzili wieczór ze sobą, wiedząc, że zaraz się rozstaną na nie wiadomo jak długo i trzeba było się nacieszyć ostatnimi chwilami. Teraz czekał ich cały miesiąc razem, więc Irene tylko obserwowała z kuchennego stołu co Arrow wyczynia na tej kanapie.
- Nie jestem słodka - skrzywiła się. To było jedno określenie, którego w stosunku do swojej osoby chyba nigdy by nie użyła. To znaczy... potrafiła być, jeśli chciała. Ale nie lubiła go. - Rado mi nie powie, czy przekarmiam ciebie. Ewentualnie da mi do zrozumienia że sam jest znowu głodny i przyprowadzi do kuchni. A ty jedz tam te ciastka.
Rozpięta koszula przyciągnęła jej wzrok i przez chwilę Irene tylko przyglądała się mężczyźnie, przesuwając spojrzeniem po srebrnej bliźnie z Shodan i świeżym tatuażu, który odsłonił się, gdy Arrow się położył. Jeszcze się do tych koni nie przyzwyczaiła i pewnie zajmie jej to trochę czasu. Prawdę mówiąc nie wiedziała, co podporucznikowi podoba się w tym, co ona ma na plecach. Mówiła mu, jeszcze na Omedze, że to tylko skutek buntu z nastoletnich czasów. Był ładny i przy niektórych ubraniach - albo bez nich - prezentował się szczególnie efektownie, bo podkreślał łuk jej nagich pleców. Ale nie było w nim absolutnie niczego nadzwyczajnego i gdyby teraz miała opisać go w dwóch słowach, to powiedziałaby nieprzemyślany i drogi. Nie to żeby cena miała wtedy dla niej jakiekolwiek znaczenie.
- Nic - odparła i cicho zsunęła się ze stołu, by bezszelestnie przejść do salonu, przenosząc się na stolik przy kanapie. Cudem powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, gdy Pan Jestem Porucznikiem Przymierza udowadniał że jest groźny, strzelając z palców w sufit. Musiała zatkać sobie usta dłonią i na moment odwrócić od niego wzrok, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. Wyglądało na to, że nie do końca znał każdy jej krok, bo leżąc tak z zamkniętymi oczami nie miał pojęcia, że Irene siadła teraz obok niego i przygląda się mu dokładnie. Tym bardziej, że sprzęt grający zagłuszał teraz każdy jej krok i ewentualne skutki nieostrożności. Ale Irene była w dobrym stanie, więc ani nic nie stłukła, ani się nie potknęła, za to siedziała teraz dosłownie metr od Hearrowa i przesuwała spojrzeniem po jego dziwnej, ogolonej twarzy i odsłoniętej klatce piersiowej.
Czy coś knuła? Oczywiście że tak. Zawsze. Ale teraz jeszcze milczała przez chwilę. Była ciekawa, jak by zareagował, gdyby sięgnął po kolejne ciastko i trafił dłonią na nią. Uśmiechnęła się, przekrzywiając lekko głowę. Znów doszła do wniosku że woli go z brodą, nawet krótką, choć tak przynajmniej nie drapał. Trochę chciała, żeby jego ręka trafiła na jej udo, chciała poczuć ten dotyk, który kilka minut wcześniej czuła na szyi. Ale Hearrow leżał nadal z zamkniętymi oczami i chyba powoli zasypiał przy akompaniamencie muzyki.
A ona nie chciała, żeby teraz zasnął.
Wstała i przeszła do okna, by je zasłonić, po drodze ściągając przez głowę sukienkę i cicho odkładając ją gdzieś na podłogę. Muzyka zagłuszyła jej kroki i szelest materiału. Dopiero kiedy wróciła, postanowiła się wreszcie odezwać.
- Zostałeś tylko ze mną, tak jak chciałeś. Co teraz? - przełożyło kolano nad Arrowem i usiadła na nim, pochylając się, żeby go pocałować. Oparta na jednym łokciu obok jego głowy uśmiechała się lekko. Druga jej dłoń przesuwała się w dół po jego klatce piersiowej. Nie było jej tu za wygodnie, kanapa nie była przeznaczona do horyzontalnych pozycji, ale musiała sobie jakoś radzić.
Cokolwiek planował, chyba mu właśnie ten plan trochę psuła.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 22:08

Nawet gdyby chciał to nie usłyszałby jej kroków. W międzyczasie Hearrow postawił przed sobą wyimaginowaną perkusję i grał na niej w rytm muzyki, która teraz grała dość głośno. Nie zwrócił też uwagi na to, że jakoś tak nagle zrobiło się ciemniej niż do tej pory. Po prostu leżał pozwalając sobie na dziwne zachowanie, którym zupełnie się w tym momencie nie przejmował.
Najpierw usłyszał jej głos, dopiero potem poczuł lekki ruch w okolicach swoich bioder i zamarł na chwilę. Jeszcze sekundę temu na chwilę wszelkie jego chęci i pragnienia wygasły, kiedy Irene była w kuchni. Ale teraz, czując ją tak blisko siebie wrócił na jego twarz ten uśmiech świadczący o tym jak bardzo przyjemna dla niego była ta sytuacja. Już nie mówiąc o tym, że lekko drgnął, kiedy poczuł jak jej dłoń przesuwa się po jego klatce piersiowej. Przejechał dłońmi po jej udach i zdecydowanie czegoś mu brakowało.
- Zgubiłaś sukienkę – mruknął podnosząc się lekko i wracając do ustami do jej ust. Alkohol zawsze sprawiał, że Hearrow może nie do końca był delikatny jak przy każdym poprzednim razie na trzeźwo. Po prostu zaczynało mi brakować wyczucia, ale to nie oznaczało wcale, że mógł jej zrobić krzywdę. Po prostu zaczynał być trochę bardziej stanowczy niż zwykle. I w pocałunkach też można było to czuć.
Podniósł się razem z Irene i usiadł na kanapie zdejmując z siebie całkiem koszulę, przynajmniej nie musiał jej przeciągać przez głowę, co zwykle wiązało się z przerywaniem całowania. Tym razem nie było tego dyskomfortu, ale za to, od kiedy usiedli Arrow miał swobodny dostęp do szyi Francuzki a to zdecydowanie uwielbiał. Czuł jak przyspiesza mu oddech zwłaszcza, kiedy jego dłonie z jej ud przeniosły się wyżej przez talię w górę, ale kiedy napotkał materiał skrzywił się lekko. Przesunął więc dłońmi na ja jej plecy i przez chwilę mocował się z zapięciem, ale w końcu udało mu się z nim wygrać i uśmiechnął się do siebie.
Objął Irene jedną ręka w pasie mocniej i wstał jeszcze poprawiając ją sobie tak, żeby nie spadła. Na moment przestał ją całować i przez całą drogę z kanapy do kuchni nie spuszczał z niej spojrzenia. Nigdy na nikogo w tej sposób nie patrzył i to można było łatwo zauważyć, w tym spojrzeniu było nawet więcej niż mógłby ogarnąć jakimikolwiek słowami. Nie wiedział jak to wszystko się stało, że z podwodnej bazy Atlantis w tak krótkim czasie trafili do jego mieszkania, a konkretniej teraz na kuchenny stół, ale to zdecydowanie była bardzo odpowiednia droga. Tu już nawet nie chodziło o pożądanie, które Irene rozbudzała w nim każdym swoim najmniejszym nawet ruchem. Już nie chodziło o to, że wracał do domu tylko po to by poczuć ciepło jej ciała przy swoim. By napawać się tym lekkim drżeniem, za każdym razem, gdy dochodziło to takich sytuacji. Teraz Hearrow czuł naprawdę coś więcej i to wszystko odbijało się obecnie w jego oczach.
Posadził Francuzkę na poprzednim miejscu, z którego przed chwilą sama zeszła przenosząc się do kuchni. Teraz miał swobodę ruchów przede wszystkim rąk, więc nie zastanawiając się wcale długo pomógł jej pozbyć się reszty, którą miała na sobie zostawiając jedynie bursztyn na szyi. I kiedy jego spojrzenie padło na kamień uśmiechnął się zdając sobie sprawę, że trochę zbyt długo wpatruje się w naszyjnik. Oparł się rękami o stół kładąc je za udami Irene i nachylił się całując ją ponownie, długo, bardzo długo.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 23:00

- Źle ci z tym? - spytała, pomagając mu się pozbyć koszuli. Nie przeszkadzało jej to, że po alkoholu robił się bardziej stanowczy i mniej delikatny. Wręcz przeciwnie. Jeszcze miesiąc temu bał się wszystkiego, bał się na nią spojrzeć i tym bardziej jej dotknąć. Do dziś pamiętała wyraz jego twarzy, gdy niechcący zajrzał jej w dekolt. Zdecydowanie wolała go w tej wersji. Zaśmiała się cicho, kiedy się skrzywił. Nie mogła przecież rozebrać się całkiem, musiała coś zostawić dla niego. Zresztą nie wiedziała, czy w ogóle nie ściągnie jej z siebie, nie postawi obok i nie każe się ubrać, bo w chwili, kiedy przeniosła się na kanapę, wyglądał na dość zajętego. Ale na szczęście była przekonująca.
Złapała się go mocniej, chociaż właściwie nie musiała, bo bez najmniejszego wysiłku przeniósł ją do kuchni. W jej głowie było trochę zamieszania przez wino, które jednak trochę czuła i kiedy napotkała jego spojrzenie, pierwszym co przeszło jej przez myśl, to lepiej, żeby patrzył pod nogi. Ale udało się im dotrzeć do stołu, więc uśmiechnęła się do niego i kiedy pomógł się jej pozbyć reszty bielizny, przyciągnęła go do siebie zaplecionymi wokół jego bioder nogami. Podobało się jej to, co się działo, choć nie patrzyła wcześniej na ten stół jako potencjalne miejsce na tego rodzaju rozrywki. Dopiero wtedy, jak już siedziała stabilnie, z powrotem spojrzała mu prosto w oczy i zrozumiała, co widzi. Nie zdziwiło jej to, bo przecież już raz jej o tym powiedział, choć też był wtedy pijany, a ona wykręciła się od odpowiedzi. Dlatego też nie znieruchomiała, nie uciekła, tylko zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła go do siebie jeszcze mocniej. Wiedziała już to wszystko.
I po chwili zorientowała się, że nikt tak na nią jeszcze nie patrzył. Nigdy. Pamiętała wzrok pełen dumy i zadowolenia z siebie. Pamiętała też czyste pożądanie, bez żadnych innych uczuć. Ale w oczach Arrowa było wszystko i było tego tak dużo, że jeszcze chwila i nie mogłaby sobie z tym poradzić. Ona też nie wiedziała, jak to się stało, że wylądowali tu razem i to wszystko układało się tak... dobrze. To chyba było właściwe słowo. Mimo wszystkiego, co wydarzyło się w międzyczasie, czego się o niej dowiedział. Mimo, że pierwsze kilka godzin znajomości spędzili przebijając się przez podwodną bazę pełną opętanych żołnierzy i naukowców Przymierza. Była wtedy cała mokra, wyglądała jak ostatnie nieszczęście i z całą pewnością też nie urzekała charakterem, biorąc pod uwagę że prawie tam zwariowała. Nie wiedziała, jak to się stało, że teraz w spojrzeniu Hearrowa było tyle uczuć, że niewiele brakowało, by ją to całkowicie przytłoczyło. Z tym że to nie było tak, że ona do niego nic nie czuła. Przeraził ją moment, gdy zdała sobie sprawę z tego, że ona patrzy na podporucznika dokładnie tak samo.
Na szczęście pocałował ją w końcu, więc mruknęła cicho i sięgnęła do jego paska od spodni, pomagając mu się ich pozbyć. Była zachłanna i niecierpliwa, ale czy ktokolwiek po alkoholu zachowywał się inaczej? Cóż, na pewno nie Arrow. Odchyliła się do tyłu i oparła na łokciach. Wzrokiem błądziła po jego sylwetce i doszła do wniosku, że chyba polubi ten stół bardziej, niż się spodziewała. Znów uśmiechnęła się tym swoim tajemniczym uśmiechem, pozwalając mu się domyślać o co może jej tym razem chodzić.
W końcu wyciągnęła rękę i przyciągnęła go do siebie, sama kładąc się już całkiem na blacie. Jej włosy rozsypały się po nim, ale tylko po jednej stronie, przeciągnięte wcześniej na prawe ramię. Zamknęła oczy, prostując ręce w górę, by złapać się drugiej krawędzi stołu i westchnęła, może trochę głośniej niż zwykle. Pozostało się cieszyć, że nie są w żadnym hotelu, gdzie zza cienkiej ściany dało się usłyszeć każdy dźwięk.
Ostatnią myślą, jaką zapamiętała, było przekonanie, że zdecydowanie powinna częściej kraść wino.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

1 cze 2015, o 23:55

Nachylił się za nią, ale jedyne miejsce do którego obecnie dosięgał ustami znajdowało się trochę nad jej brzuchem. Nie zraził się tym faktem, wręcz przeciwnie i jakoś był pewien, że Irene również nie będzie miała nic przeciwko.
On sam też nie spodziewał się, że stół w kuchni kiedykolwiek przyda się do takich rzeczy i do tego wyglądał na całkiem wygodny, a przynajmniej z tego co Arrow widział po Irene. Uśmiechnął się do siebie kiedy się wyprostował i spojrzał na nią z góry, tak zdecydowanie należało polubić ten stół i korzystać z niego znacznie częściej. Powoli w głowie podporucznika zaczął pojawiać się chaos, więc przesunął tylko dłońmi od ramion przez talię Irene zatrzymując się na biodrach.
Zazwyczaj, kiedy spędzali takie chwile w sypialni Arrow zdawał się na słuch i to poniekąd mu wystarczało, bo wręcz to uwielbiał. Teraz jednak miał wszystko więc niczego więcej do szczęścia nie potrzebował.
Mimowolnie zacisnął dłonie na jej biodrach, zdając sobie sprawę z tego jakim przyjemnym dniem okazał się ten jego cały powrót. A biorąc pod uwagę z jakim rozmachem działali doszedł do wniosku, że to będzie bardzo intensywny i męczący miesiąc. Bo jakoś nie sądził, żeby się sobą w którymś momencie znudzili.
Chwilę potem już kompletnie nie panował nad tym co się z nim działo, ale wiedział, że to zdecydowanie należało do rzeczy, na których mógł spędzać większość czasu i tylko z Irene. Była wszystkim czego potrzebował, była wszystkim czego pragnął i była jego.

Po wszystkim pociągnął ją lekko za rękę do góry zmuszając do objęcia go. Mimo, że wcześniej byli naprawdę blisko to podporucznikowi brakowało dotyku jej skóry zaraz przy swojej. Przytulił ją do siebie, może trochę bardziej czule niż zwykle. Bo już wiedział, czuł i był pewny. Nie musiała już niczego mówić, Hearrow po prostu wyzbył się wszelkich wątpliwości w momencie kiedy dostarczył ją na stół w kuchni. Nawet trochę udało mu się wytrzeźwieć.
Ale nie pozwolił jej się ubrać, nie pozwolił wstać ani zejść ze stołu. Nawet jeśli próbowała. Obrócił się tylko bokiem wyplątując z jej nóg wciąż tkwiących wokół jego bioder i wsunął jedną rękę pod jej kolana, a drugą chwycił pod pachą i biorąc na ręce zdjął ze stołu. Wciąż niczego nie mówił, tylko przenósł Francuzkę do sypialni i dopiero tam położył na łóżku kładąc się zaraz obok na plecach. Jakoś stół w kuchni do tego mu po prostu nie pasował.
Nie chciał niczego psuć słowami, a w głowie miał za dużo myśli, które chciały się wydostać na zewnątrz. Wreszcie westchnął i spojrzał na Irene, a jego wzrok nie zmienił się prawie w ogóle od kiedy zaczęli sprawdzać przydatność stołu.
- Jestem szczęśliwy - powiedział tylko, mając nadzieję, że Irene dookoła doskonale wie co ma na myśli.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

2 cze 2015, o 09:32

No i z całą pewnością nikt jej przedtem nie nosił na rękach. Nie w ten sposób, nie z taką czułością. Przez długą chwilę leżała na łóżku tak, jak została położona, z lekko ugiętymi nogami w kolanach, spojrzeniem podążając za Hearrowem. Naszyjnik, który teraz zsunął się po jej dekolcie i wylądował w zagłębieniu szyi, wydawał się strasznie ciężki, niemal utrudniający oddychanie. Sięgnęła do zapięcia i zdjęła go, by odłożyć na szafkę obok. Zrobiło się jej trochę lepiej.
Czy ja doszczętnie zwariowałam?
Uciekała od kilku lat, dosłownie przed wszystkim. Nie miała stałego miejsca zamieszkania i stałego nazwiska. Bała się, że zostanie uwieczniona na jakimś przypadkowym zdjęciu i zaraz zleci się za nią pięć różnych osób, każda z słusznymi pretensjami i chęcią zemsty. Już pomijając Hounda i zgłoszenie z bazach Przymierza, Irene podpadła też wielu innym. Wystarczyło, by ktoś zapamiętał ją z sygnału S.O.S. opuszczonego transportowca, który po godzinie wypuścił ich z niczym. Wystarczyło, by zauważyli ją gdy kradła albo włamywała się do któregoś z mieszkań na Omedze.
Nie spojrzała na Arrowa, gdy ten położył się obok. Wbiła wzrok w sufit, a jej przyspieszony oddech już nie wynikał z tego, co działo się przed chwilą na stole. Zupełnie niespodziewanie zaatakowała jej natura, zarzucając wyrzutami w formie tego mocno pokrzywionego głosu rozsądku. Przecież nie mogła tu zostać, nie mogła tak po prostu prowadzić radosnego życia u boku porucznika Przymierza. Musiała brać odpowiedzialność za swoje czyny z poprzednich kilku lat, a nie znaleźć sobie ciepłe gniazdko i w nim zostać. Nie mogła sobie pozwolić na jakieś dziwne uczucia i przywiązanie, powinna się zebrać i zniknąć póki nie jest za późno.
Tylko miała dziwne wrażenie, że za późno jest już od dawna.
Głos Hearrowa wyrwał ją z zamyślenia i obróciła głowę w jego stronę. Dlaczego on wciąż tak na nią patrzył, podczas gdy ona miotała się w środku i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić? Otworzyła usta i wzięła głęboki wdech, chcąc coś odpowiedzieć, ale żadne słowa nie mogły jej przejść przez gardło. Nie wiedziała, co się dzieje, czy to alkohol obudził w niej potrzebę ucieczki, czy świadomość tego, że jednak jest zdolna do takich emocji, ale była szczerze przerażona.
Miała dwa wyjścia - mogła wstać, w panice pozbierać swoje rzeczy i wybiec, albo wtulić się w niego i liczyć na to, że jej przejdzie. I gdyby te myśli spadły na nią taką nawałnicą jeszcze miesiąc temu, bez zastanowienia wybrałaby pierwszą opcję. Teraz jednak z jakiegoś powodu obróciła się cała do podporucznika i sekundę później znieruchomiała, opierając się czołem o jego klatkę piersiową, zmuszając go do objęcia jej. Dopiero jeśli to zrobił, zaczęła się powoli uspokajać. Tylko najgorsze było to, że chyba powinna coś powiedzieć, a tak bardzo nie wiedziała co.
- To dobrze, i ja... ja też - przyznała w końcu cicho, po dobrych kilku minutach milczenia, zmuszając się też do kolejnego wyznania: - Dlatego będę próbować uciec. Nie pozwól mi, proszę.
Liczyła na to, że nie będzie o nic pytał, chociaż to brzmiało jak enigmatyczna wróżba. Że zrozumie, bo przecież zdążył ją już poznać. Nie wiedziała, kiedy to się wydarzy, ale wiedziała, że tak wcześniej czy później będzie. Taka była i nie miała na to wpływu, mogła tylko cieszyć się, że udało się jej go uprzedzić, zanim zrobiła coś, czego potem by długo żałowała. Nikogo przedtem o tym nie uprzedzała, ale też nikt do tej pory nie budził w niej tych przerażających emocji.
Przez tę jedną, krótką chwilę, dopóki leżała w jego objęciach, żałowała że nie jest inna. Że nie potrafi mu zaoferować tyle, co chociażby Taeen. Że prawdopodobnie nigdy mu nic nie obieca i pewnie narobi mu więcej problemów, niż jest warta. Westchnęła cicho i zamknęła oczy.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

2 cze 2015, o 17:35

Teraz z powrotem naszła go chęć na chwilę drzemki, zwłaszcza, że był naprawdę spokojny jak nigdy. Z Taeen wszystko wyglądało na uspokojone, Rado nie pałętał się nigdzie albo Arrow po prostu nie zwracał nie niego uwagi, ale kota nie było w sypialni teraz ani wcześniej w kuchni, choć mógł go po prostu przeoczyć. Zresztą nic dziwnego. Zamknął więc po prostu oczy zakładając ręce za głowę, żeby w razie czego Irene miała do niego swobodny dostęp. Tak jak się spodziewał, kiedy tylko wstał alkohol jakimś cudem dotarł w kierunku przeciwnym do grawitacji. Teraz trochę kręciło mu się w głowie a poziom szczerości wywindował gdzieś w okolice piętra nad nimi. Ale nie mówił nic, nie potrzebował. Uśmiechał się przez cały czas do siebie i nie otwierał oczu długo, więc nie miał pojęcia, co dzieje się z Francuzką, kiedy poczuł jak się do niego przytula. Wyciągnął jedną rękę spod głowy i przesunął po jej plecach zatrzymując na biodrze tym samym obracając się w jej stronę.
Na początku nie wiedział w ogóle, o co jej chodzi, więc mruknął tylko coś w odpowiedzi, ale po kilku dłuższych sekundach dotarło do niego co Irene mówi. Otworzył powoli oczy a uśmiech z jego twarzy zszedł równie szybko jak się tam pojawił. Nie to chciał usłyszeć, nie po tym, co jeszcze przed chwilą przeżywał w kuchni. Przełknął ślinę i przez długą chwilę milczał, bo tak naprawdę nie miał pojęcia co mógłby powiedzieć. Każde słowo, które przychodziło mu do głowy wydawało się tak bardzo złe, każda myśl zupełnie nie pasowała mu do tego, aby ją teraz wypowiedzieć na głos. Przez tą długą chwile przez głowę przewinęło mu się tysiąc myśli, które byłyby być może idealnym komentarzem do tego, co powiedziała Francuzka. Ale Hearrow leżał i milczał próbując przez dłuższą chwilę zrozumieć, co właściwie się stało. Zrobił coś nie tak? Coś powiedział niewłaściwego? Tak bardzo nie chciał w tej chwili się denerwować, tylko, że nie po to planował to, co planował z Harperem. Teraz po raz kolejny dotarło do niego, że gdyby usunął to zgłoszenie byłby jednym, który mógłby trafić do Irene jako Irene, ale już tylko w momencie gdyby sama tego chciała. Nie miał wpływu na nic, nie mógł zrobić nic więcej żeby ją do siebie przekonać. Dał jej wszystko, co miał i wszystko, co tylko mógł zaoferować było dla niej. Nie widział już innego sposoby by ją przy sobie zatrzymać.
Dobrze, że teraz na niego nie patrzyła, bo już nie tylko spojrzenie podporucznika diametralnie się zmieniło, ale cała mina. Czuł jak szczęka powoli mu się zaciska a mięśnie przy niej drgają lekko. Oczy znów zaczęły krążyć od jednego kącika do drugiego i jedyne zdenerwowanie, jakie Irene mogła po nim poznać, słychać było w szybciej bijącym sercu. Ale to zawsze mógł zrzucić na rozrywki sprzed chwili. I tylko rąk musiał pilnować żeby nie zaciskały się mocniej. Bardzo chciał się w tym momencie uspokoić, ale przecież go znała. Nie powinna mu tego mówić, nie w tej chwili, nie kiedy był pijany i nie kiedy jeszcze przed chwilą zrozumiał wreszcie pewne rzeczy. To, co chciał od dawna poczuć i to, co od dawna pragnął zobaczyć w jej oczach. Dlaczego teraz? Dlaczego w tym momencie?
Naprawdę, kompletnie nie rozumiał tego, co się przed chwilą stało. Przez moment nawet zaczął się zastanawiać czy przypadkiem nie powinien odwołać jutrzejszego spotkania z Harperem. W głowie miał jeden wielki mętlik, chociaż jeszcze parę minut temu panował tam zupełny spokój i beztroskość. Rano było identycznie, chwila przyjemności, radości i szczęścia, która została potem zastąpiona niepokojem i niepewnością. Teraz było tak samo.
Odsunął się od niej powoli całując lekko w czoło i podniósł się siadając na moment na skraju łóżka. Przetarł twarz dłońmi i odwrócił się przez ramię uśmiechając do Irene. Za wszelką cenę chciał pokazać, że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku.
- Zaraz wracam – powiedział i wstał przechodząc do szafy i wyciągając z niej pierwsze lepsze spodenki. Po chwili zniknął za drzwiami kierując się do łazienki. Musiał odetchnął, musiał się uspokoić, bo w tym momencie wytrzeźwiał już całkowicie. Jedyne czemu chciał zapobiec to kolejnemu chaosowi, który dosłownie wisiał w powietrzu. W środku oparł się rękoma o umywalkę i spojrzał na siebie. Zmierzwione włosy wyskoczyły mu spod gumki i opadały teraz na twarz. Odkręcił wodę i przez dłuższą chwilę wpatrywał się bezmyślnie w strumień lejący się z kranu. Jego myśli wręcz galopowały w głowie i miał wrażenie, że zaraz zwariuje. Wreszcie włożył obie dłonie pod wodę i obmył sobie twarz zaczesując włosy do tyłu, ale woda jak na złość nie chciała ostudzić emocji.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

2 cze 2015, o 20:52

Jakimś mruknięciem wyraził zgodę na to, co powiedziała, mimo że spodziewała się czegoś więcej. Ale wyglądało na to, że rozumiał o co jej chodzi, wiedział co miała na myśli i znał ją już wystarczająco dobrze, by nie musieć zadawać żadnych pytań. Powoli zaczął ogarniać ją spokój, oddychała też już wolniej i mięśnie przestały drżeć w spięciu, gotowe do zerwania się z łóżka w razie gdyby jednak okazało się to jedynym słusznym rozwiązaniem. Ale ciepłe ramiona Hearrowa były bardziej kojące, niż każde słowa, które mógłby jej w tej chwili zaoferować.
Dopiero kiedy pocałował ją i wstał, a ona na niego spojrzała i zrozumiała, co próbował ukryć za wymuszonym uśmiechem, wróciło jej całe przerażenie. Podniosła się do pozycji siedzącej, ale nie zdążyła wydusić z siebie ani słowa, zanim podporucznik wyszedł z sypialni. Przez długą chwilę patrzyła jeszcze na drzwi i miała wrażenie, że serce zaraz wyrwie się jej z klatki piersiowej. Zrobiło się jej gorąco. Czy on to zrozumiał źle? Przecież ona właśnie powiedziała, że chce z nim zostać, niezależnie od wszystkiego. Że chce, żeby trzymał ją przy sobie. Przecież wiedział, że uciekała całe życie i to był teraz jej problem, że dla niego postanowiła zostać dłużej w jednym miejscu. Może ubrała to w niefortunne słowa, ale to, co powiedziała, było wyznaniem. Największym, na jakie było ją stać. Chciała, żeby ją zatrzymał, jeśli kiedykolwiek w jej głowie znów pojawi się ten głupi pomysł zostawienia go i powrotu do życia samotnie. Co tu było nie tak?
Zerwała się z łóżka i szybko nałożyła na siebie pierwsze lepsze rzeczy, wyciągnięte z szafy. Zakręciło się jej w głowie, więc na chwilę oparła się o ścianę. Cholera. Nie chciała, żeby ją tak zrozumiał. Znowu zostawił ją samą, odwrócił się i odszedł, dokładnie w momencie, kiedy próbowała mu udowodnić ile dla niej znaczy. Czy to z nią było coś nie tak? Wiedziała, że nie jest stworzona do życia w związku, ale żeby aż tak nie umieć funkcjonować z drugą osobą? Miała wrażenie, że za każdym razem kiedy próbuje się przed nim otworzyć, musi coś spieprzyć. Dlaczego to było takie trudne? Przypominało jej się już, dlaczego uciekała od tego przez tyle czasu.
Westchnęła i wyszła z sypialni, rozglądając się za Hearrowem. Przyciągnął ją nieprzerwany dźwięk wody płynącej z kranu w łazience i przez długą chwilę stała pod drzwiami, przestępując z nogi na nogę, ale nie doczekała się ciszy.
- Arrow? - zapukała dwa razy i czekała, bo nie wiedziała, czy może wejść do środka. Tym razem na pewno nie czekał na nią z kuszącą propozycją prysznica. Mógł chwilowo nie chcieć jej widzieć w ogóle. Tylko że musiała coś dodać, bo nie po to wychodziła do niego ze swojej skorupy, żeby teraz ją odpychał przez zwykłe niezrozumienie. - Przepraszam, niepotrzebnie to mówiłam... - oparła się o ścianę ramieniem i zaraz głową, a długie włosy opadły jej na twarz. Nawet nie wiedziała, jak powinna zacząć, nie wiedziała nic poza tym, że była mu winna wyjaśnienie. Miała tylko nadzieję, że słyszy ją przez zamknięte drzwi i szum wody. - Nie będę uciekać od ciebie, chodzi mi o nawyk którego nie umiem się jeszcze wyzbyć - wszystkie słowa wydawały się niezgrabne i nic nie znaczące. - Tylko ja... robię to od bardzo dawna i ciężko mi się tego oduczyć. Po prostu... zrozum, boję się.
Zamilkła na dłuższą chwilę, bo Hearrow nie odpowiadał, a ona nie wiedziała, co więcej może dodać. Przesunęła dłonią po ścianie i westchnęła. Może nie umiała o tym mówić, ale starała się. Naprawdę. Teraz i za każdym razem wcześniej, dwa razy od rana próbując pokazać mu ile dla niej znaczy, za każdym razem z tragicznym skutkiem. Wszystko tylko pogarszała.
- Boję się, że wszystko zawsze będę robić nie tak. Że przed chwilą byłeś szczęśliwy, a teraz chciałam tylko poprosić żebyś trzymał mnie przy sobie, i co... - westchnęła. - Czasem chcę powiedzieć tak wiele i nie potrafię. Nikt nigdy nie nauczył mnie jak żyć z takimi uczuciami, jak kochać, więc teraz jestem w tym beznadziejna, ale ja naprawdę...
Ucichła, jak rażona piorunem, kiedy zorientowała się co właśnie powiedziała. Zamarła, w ciężkim szoku próbując przetrawić swoje własne słowa i panicznie szukając czegoś, co mogłaby dodać, żeby szybko odwrócić od tego poplątanego wyznania uwagę. Ale nie znalazła, nie mogła się nawet ruszyć w miejsca, tylko z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi w połowie urwanego zdania ustami wpatrywała się przed siebie, gdzieś w stronę kuchni.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

3 cze 2015, o 17:14

Słyszał, co mówiła i nawet chciał jej otworzyć drzwi, żeby nie rozmawiali w tej sposób, ale kiedy usłyszał, o czym Irene zaczęła mówić stał tylko wpatrując się wciąż w swoje odbicie w lustrze. Skoro lepiej jej szło bez patrzenia na niego, to w porządku, nie chciał tego zakłócać. Skręcił tylko powoli wodę, żeby wszystko słyszeć lepiej. To nie było tak, że źle zrozumiał. Chodziło właśnie o to, że zrozumiał bardzo dobrze, że może się tak dziać. Zresztą mimo całego obrazka, jaki w jego głowie powstał dotyczący Irene, to pamiętał wszystko, co mu o sobie opowiadała. Każde słowo, jakie wcześniej mówiła i każdą sytuację, kiedy się spinała przy wkraczaniu na tego typu tematy.
Odwrócił się w końcu w kierunku drzwi i otworzył je cicho dosłownie w momencie, kiedy Irene kończyła swoją wypowiedź i stanął zaraz za nią. Serce waliło mu jak oszalałe, bo tak bardzo nie był pewien czy przypadkiem coś mu się nie przesłyszało. Jeśli wciąż wpatrywała się w kuchnię nie było szans, żeby go zauważyła dopóki się nie odezwał:
- Ale ty naprawdę co? – Zapytał, ale nie wyciągnął do niej ręki. Nie dotknął niej, ani nie przytulił. Jeszcze nie teraz. Bał się, że faktycznie, jeśli teraz się do niej zbliży to Francuzka zabierze się i wyjdzie. Jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji, żeby nie miał tak bardzo pojęcia, co robić. Niby wiedział, że to, co mówiła było jedynie potwierdzeniem tego, że nie chce go zostawić i że chce przy nim być. Tylko, że on miał obecnie taki chaos w głowie, że nie miał pojęcia o ma robić. – Naprawdę co? – powtórzył robiąc krok do przodu i znalazł się dosłownie milimetry od Irene. Gdyby nabrał więcej powietrza do płuc bez problemu jego klatka piersiowa dotknęłaby jej pleców.
Czekał na to, że wreszcie odwróci się w jego stronę. Serce wyrywało mu się z piersi, chociaż nie miał pojęcia dlaczego? Przecież wszystko było właśnie tak jak być powinno. Przecież widział to, teraz jeszcze usłyszał i nie miał pojęcia co z tym zrobić. Zwłaszcza, że wcześniej nawet na jego „uwielbiam cię” odpowiadała zawsze „wiem”. I nic więcej. Co innego widzieć to w czyichś oczach i domyślać się, a co innego to usłyszeć i upewnić się w tym. Jeśli wreszcie to zrobiła nie czekał na nic więcej, wsunął dłoń pod jej włosy i zatrzymał na szyi nachylając się i całując długo. I z pewnością był to zupełnie inny pocałunek niż wszystkie poprzednie. Może trochę podobny do tego, który zdarzył im się w strzelnicy, bo nie było w nim aż tyle pożądania, co w każdym, który był wcześniej rano i przed chwilą w kuchni. Było w nim zupełnie coś innego i Hearrow doskonale wiedział, że nie musi niczego do tego dodawać. Był pewien, że Irene zrozumie. Minęła spora chwila zanim wreszcie się od niej oderwał i ponownie spojrzał jej prosto w oczy. Wreszcie jego myśli w głowie się wyklarowały i mógł powiedzieć coś, co wydało mu się w miarę sensowne. Zresztą nie chciał całej jej poprzedniej wypowiedzi zostawić bez komentarza.
- Mogłaś uciec co najmniej pięć razy. Mogłaś to zrobić po Shodan, po Omedze. Mogłaś to zrobić kiedy byłem na poligonie, miałaś tyle okazji. Ale nie zrobiłaś tego. Pokażę ci coś – chwycił jej dłonie i przyłożył do swojej klatki piersiowej w okolicach swojego bijącego serca i uśmiechnął się. – Tylko tyle mam i tylko tyle mogę ci dać, ale jeśli będziesz chciała odejść. Jeśli kiedykolwiek będzie ci ze mną źle nie będę cię trzymał. Zbyt wiele razy już to przeżywałaś, nie mógłbym tego zrobić. Nie liczy się to czego ja chcę, tylko to żebyś ty była szczęśliwa, nie chodzi mi o nic więcej.
Przesunął dłońmi po talii Irene i ponownie włożył ręce do tylnych kieszeni jej spodni i uśmiechnął się szeroko. Był jeszcze trochę niepewny tego, co siedzi w jej głowie, ale nie mogli się teraz na tym skupiać. Mieli cały miesiąc na budowanie i uporządkowywanie relacji między sobą.
- I wiesz co? – Przechylił głowę lekko w lewo mrużąc oczy. – Jestem pewien, że byś do mnie wróciła. No i tak w ogóle, mówiłem, że zaraz wracam do łóżka a ty się ubrałaś. Mam cię od nowa rozbierać?
Zaczepny błysk w jego oku był aż zanadto widoczny.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

3 cze 2015, o 18:47

Drgnęła i odwróciła się, kiedy usłyszała jego głos. W jej szeroko otwartych oczach odmalowało się przerażenie. Nie dlatego, że bała się jego reakcji, że nie wiedziała co się wydarzy, tylko właśnie przez to, co sobie uświadomiła, niechcący mówiąc o swoich uczuciach na głos. I pewnie właśnie teraz, gdyby nie stał za nią, gdyby postanowił dalej tkwić w łazience, wybiegłaby z mieszkania tak, jak stała. Bez swoich rzeczy, bez odwracania się nawet za siebie. Teraz tylko uniosła na niego spojrzenie i wzięła głęboki wdech, wiedząc, że czeka, aż dokończy zdanie.
- Ja... - głos jej zamierał w gardle, kiedy tylko próbowała wydusić z siebie słowa, które chciał usłyszeć. Powoli uniosła dłoń i oparła ją o jego klatkę piersiową, w miejscu, gdzie okolice obojczyka przecinała srebrna blizna z Shodan. Przełknęła ślinę, próbując zebrać się w sobie. Przed chwilą niechcący powiedziała słowo, którego nigdy dotąd nie użyła w kontekście siebie. Przez całe życie myślała po prostu, że nie potrafi, albo że te wszystkie uczucia to tylko wymysł, stworzony po to, żeby mieć o czym pisać wiersze, żeby mieć przyczynę stanięcia na ślubnym kobiercu poza aspektami czysto prawnymi, żeby mieć o czym kręcić smętne vidy. Opuściła wzrok na własne palce, przesuwające się po jego skórze. Milczała zdecydowanie zbyt długo, ale on jej nie poganiał, mimo że przecież czekał. Widziała, że czekał. - Ja naprawdę... - odchrząknęła i rozejrzała się dookoła, jakby liczyła na to, że gdzieś tu, w okolicy, znajdzie ratunek. Rozwiązanie, które sprawi, że nie będzie musiała nic mówić, albo wręcz przeciwnie - że powie bez problemu. Bez tej paniki w oczach. - Nie wiem jak to się robi, za to wiem że czasem robię wszystko bez sensu, ale... - całkiem już się zaplątała, odkąd wyrwało się jej to jedno słowo kompletnie straciła rezon i chyba się do tego jeszcze zapowietrzyła. Miała wrażenie że nawet nie mruga, że cały świat zatrzymał się w miejscu, czekając, aż skończy. Tylko że to było takie trudne, to była słabość, których przecież obiecała sobie nie mieć. W końcu zamknęła oczy i westchnęła. Bo przecież właściwie powiedziała to już raz, dlaczego więc nie mogła zrobić tego ponownie, zwłaszcza że chyba pierwszy raz w życiu rozumiała co to znaczy?
- Naprawdę cię kocham - wyszeptała w końcu, jakby bała się, że większy głos wszystko zepsuje.
Jej serce zaczęło walić jak oszalałe i instynkt ucieczki włączył się z powrotem, bo przecież nie powinna się przyznawać do takich rzeczy, nie powinna się tak nawet czuć. Ale nie miała na to wpływu i to było w tym wszystkim najbardziej przerażające.
Kiedy ją do siebie przyciągnął, zaczęła się powoli uspokajać. Dopiero po dobrych kilkunastu sekundach zareagowała na pocałunek, wcześniej tylko stojąc sztywno, nieruchomo w miejscu. Dopiero po tym czasie rozluźniła się i odetchnęła głęboko, otwierając wreszcie oczy.
- Nie było tak strasznie - zaśmiała się nerwowo i oparła dłonie o jego mostek, tak, jak chciał. Tylko że wciąż bała się na niego spojrzeć, więc wpatrywała się we własne palce. I pod koniec jego monologu, którego nie przerywała, wciąż zszokowana swoimi słowami bardziej, niż czymkolwiek innym, uśmiechnęła się już spokojniej. - Tak, pewnie bym wróciła.
Uniosła na niego wzrok, znów dostrzegając w ciemnych oczach to, co jeszcze pół godziny temu. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, ile ją to kosztowało. Ale to dobrze, nie musiał tego wiedzieć.
- Przestraszyłeś mnie - wzruszyła ramionami. - I jakoś mi nie pasowało bieganie po domu nago teraz... Możesz rozbierać, jeśli chcesz - wciąż się uśmiechała, ale jej ramiona nadal były spięte, a dłonie oparte o jego klatkę piersiową zaciśnięte w pięści. Potrzebowała chwili, żeby się uspokoić, żeby pogodzić się z własnymi emocjami. Z tym, że je w ogóle ma. Westchnęła i oparła się czołem o pierś podporucznika, nagle czując się strasznie zmęczona.
Obróciła się wreszcie w miejscu i ruszyła z powrotem do sypialni, prowadząc Hearrowa za sobą. Już nie kręciło się jej w głowie, bo zamieszanie skutecznie ją otrzeźwiło, ale potrzebowała usiąść. A najlepiej się położyć. Przez całe życie była bardzo zdystansowana do świata i ludzi, więc nie wiedziała jak funkcjonuje się w takiej bliskości. Wiedziała jedno - musiała się dużo nauczyć, zbyt często jeszcze ją to przerastało.
Gdy Hearrow znalazł się obok, z westchnieniem przyciągnęła go do siebie.
- Nie mówmy już nic więcej - poprosiła i pocałowała go ponownie, bo tylko w ten sposób teraz mogła przegonić z głowy wątpliwości i ataki jej skrzywionego głosu rozsądku.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

4 cze 2015, o 18:41

Ciężko było zdefiniować uczucia, które pojawiły się gdzieś wewnątrz i Arrow miał wrażenie, że za moment coś w jego głowie wybuchnie. Czy był w szoku? Czy się spodziewał? Trudno było to określić jednoznacznie, mimo wszystko był szczęśliwy, wcześniej, teraz i wydawało mu się, że już tak będzie zawsze. Ale nie mówił nic a jego uśmiech był delikatny. Wrócił za Irene do sypialni i zgodnie z jej prośbą nie powiedział już nic więcej. Wyciągnął tylko z szafy koc, żeby przykryć się czymś lżejszym, bo wciąż było mu gorąco i po chwili leżał już obok. Oddał pocałunek, po czym obrócił się na plecy wsuwając swoją rękę pod jej głowę i przytulając ją do siebie.
Milczał, bo nie potrzebował już żadnych słów, chyba oboje powiedzieli sobie tego dnia i tak wiele, a i tego, co było wiadome i nie musieli mówić też było całkiem sporo. Hearrow był zmęczony. Zmęczony winem, stołem kuchennym, emocjami… Serce wciąż waliło mu szybciej niż zwykle, chociaż już nie tak bardzo jak jeszcze kilka minut temu. Jego palce już chyba trochę z przyzwyczajenia wsunęły się w rude włosy Francuzki i przesuwały gdzieś pomiędzy nimi. Sam Marshall wpatrywał się w sufit próbując ułożyć sobie w głowie wszystko od początku do końca. Dalej odczuwał lekki chaos, ale tym razem był on przyjemniejszy niż wcześniej. Nie było obaw, nie było niepokoju i dziwnych niedopowiedzeń. Być może nie zdawał sobie faktycznie sprawy z tego ile Irene kosztowało to, co przed chwilą powiedziała, chociaż naprawdę widział wiele i czuł całkiem sporo, głównie to przerażenie, którym wręcz emanowała.
Ale nie mówił nic.
Ile się w sumie znali? Miesiąc? I to i tak wspólnie spędzonych dni, gdyby zebrać do kupy pewnie nie byłoby nawet tydzień. Teraz czekał ich razem cały miesiąc. Co jeśli okaże się coś zupełnie innego? Jeśli jednak po poznaniu się bliżej, po dłuższym przebywaniu razem stwierdzą, że jednak kompletnie do siebie nie pasują? Że to nie ma sensu? Serce znów mu przyśpieszyło i zerknął nerwowo na Irene. Przecież widział, co czuł i wiedział, że czuje to tak bardzo intensywnie, że to aż przytłacza. Za nic w świecie nie zamieniłby tego uczucia na żadne inne, ani z nikim innym. Tylko, że to całe uczucie opierało się głównie na wspólnej próbie przeżycia i namiętności, której akurat między nimi nie brakowało. Hearrow nie należał do ludzi, który wszędzie szukają problemów, więc równie szybko jak się pojawiły te myśli tak samo szybko zniknęły, zwłaszcza, kiedy uświadomił sobie, że to jest jedna z rzeczy, na które czekał całe życie. Nie miał pojęcia, czym Irene go tak zauroczyła, ale jednak chciał z nią być, spędzać czas, dzielić się tym, co dobre i wspierać kiedy działoby się coś złego. Chciał żeby czuła się przy nim bezpiecznie, chciał ją rozśmieszać i patrzeć na nią całymi dniami. Robić rzeczy, które z nikim innym nie miałyby najmniejszego sensu. Chciał pokazać jej trochę swojego świata i poznać to, co ją interesuje. Odkrywać co ich interesuje i dzielić się tą pasją czerpiąc z tego radość, której jeszcze nie czuł. Wracać do domu z przydziału, gdzie czekałaby ona i witać się z tą samą tęsknotą co dziś rano. Czuł, że jest milion innych rzeczy, które chciałby robić tylko z nią. Wszystko inne w tym momencie przestało się liczyć kompletnie, była tylko ona, to, co do siebie czuli i bliskość, która była dopełnieniem tego wszystkiego.
I mógł jej to teraz powiedzieć, wszystko po kolei, tylko nie widział w tym sensu, bo wiedział, że ona to wie. Że to czuje, więc wciąż milczał uśmiechając się do siebie. Może trochę mocniej po drodze ją jeszcze przytulił do siebie. Zamknął oczy opierając się o jej głowę i zaciągnął zapachem jej włosów. To była jedna z rzeczy, które wręcz uwielbiał i której brakowało mu kiedy Irene nie było obok. Potrzebował teraz tego spokoju. Odwrócił się do niej przodem i objął też drugą ręką, czuł jak ogarnia go senność przez to zmęczenie, chociaż wcale nie było jeszcze późno. Z tym, że było mu dobrze i nie potrzebował teraz niczego więcej. Tylko jej. Po chwili jego oddech uspokoił się całkiem i stał się bardziej głęboki, a sam Arrow odpłynął.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

6 cze 2015, o 16:01

Nie mogła usnąć bardzo długo. Nie dlatego, że nie była śpiąca, bo o ile cały dzień nie był nawet w połowie tak męczący jak chociażby przeciętna godzina pod wodą Shodan, to jednak wydarzyło się dużo. Przynajmniej dla niej. To były tylko przeżycia, z którymi musiała poradzić sobie w środku, uczucia które dzwoniły teraz w jej głowie głośniej niż kiedykolwiek do tej pory. Świadomość, że się do nich przyznała, była czymś zupełnie dla niej nowym i wciąż jeszcze nie mogła sobie z nią poradzić. Z tym, że on wie. I może to wykorzystać przeciwko niej, bo przecież decydując się na takie wyznanie otworzyła się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i Hearrow mógł teraz w każdej chwili, bez wysiłku przebić jej wyuczony przez całe życie emocjonalny pancerz. I bała się, zresztą powiedziała mu o tym. Cholernie się bała, że jeśli znalazła wreszcie coś, co było dla niej ważne i czego stracić nie chciała, to zaraz zostanie jej to wydarte z rąk. Nigdy nie była pesymistką, ale wyznawała zawsze bolesny realizm i wiedziała, że wcześniej czy później to wszystko się posypie. A może to jednak był niepotrzebny pesymizm?
Co jeśli nie będzie potrafiła wtedy tego naprawić? Znowu ucieknie?
Leżała w objęciach podporucznika bardzo długo, z szeroko otwartymi oczami. Najpierw wpatrywała się w sufit, z głową na jego ramieniu, a potem, kiedy obrócił się do niej i ją przytulił, ona zrobiła to samo. Przyglądała się mu przez chwilę z bliska, wsłuchując się w jego spokojny oddech. Nic nie powiedział, tak, jak prosiła. Milczał, ale wydawało się jej, że chciał to usłyszeć i że go tym uszczęśliwiła, tylko czy na pewno?
Miała tyle wątpliwości, tyle niepewności w głowie. Ona nie powinna być tak przywiązana, tak zależna, nie powinna tego chcieć - i to był właśnie największy problem, że nie było niczego, czego w obecnej chwili chciałaby bardziej.
Westchnęła i kiedy upewniła się, że Hearrow śpi, wyplątała się z jego ramion i przeszła do łazienki. Potrzebowała długiego prysznica, chwili sam na sam ze swoimi myślami. Tylko ona i gorąca woda spływająca po jej ciele. Jej kojący szum zawsze Francuzkę uspokajał. Po kilkunastu minutach udało się jej rozluźnić na tyle, że zaśmiała się cicho z absurdu swoich obaw. Przecież nie działo się nic złego. Nie trzymał jej w klatce, nie wymagał od niej bycia kimś innym i to dlatego wciąż tu była i nie zamierzała znikać. To dlatego mogła mu powiedzieć to, co powiedziała, bo wiedziała, że nie będzie w związku z tym niczego od niej oczekiwał. Nadal była wolna, nieskrępowana i darzenie go jednocześnie głębszym uczuciem niczego nie zmieniało. Wszystko było lepiej, niż Irene kiedykolwiek mogła się spodziewać.
Po prysznicu nałożyła koszulę nocną i przeszła jeszcze po mieszkaniu. Nasypała kotu jeść i poprawiła ustawienie stołu kuchennego, który jakoś dziwnie się przesunął. Zebrała ubrania porozrzucane po podłodze i przez chwilę jeszcze stała, wyglądając przez okno, by wreszcie westchnąć i wrócić do sypialni. Nie było jeszcze późno, ale skoro Hearrow zasnął, nie miała nic lepszego do roboty, jak zasnąć razem z nim. Położyła się tyłem do podporucznika i wtuliła się w niego plecami, sama obejmując się jego ręką w pasie.
Jutro miał być ciekawy dzień. Spotkanie z Harperem, tłumaczenie rzeczy których wolała nie tłumaczyć... Dawno tak nie stresowała się porankiem dnia następnego.
Gdy zasypiała, czuła jeszcze jak Rado wskakuje na łóżko i układa się tuż przy jej brzuchu. Ostatnią rzeczą, jaka przeszła jej przez myśl, było to, że chyba nigdy nie nauczy go zostawać na noc za drzwiami sypialni.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

9 cze 2015, o 17:47

Poranek był już z pewnością mniej stresujący i bogaty w emocje niż wczorajszy cały dzień licząc również od samego rana. Marshall obudził znacznie wcześniej niż normalnie planowałby to zrobić i ostrożnie wyciągnął rękę spod głowy Irene. Nie widział potrzeby budzenia jej o tak chorej godzinie, zwłaszcza, że nawet Rado doszedł do wniosku, że to nie jest odpowiednia pora na jakiekolwiek ruszanie się z łóżka. Sztuczne światło Cytadeli owszem wpadało już do sypialni, ale raczej należało je zaliczyć do tych wczesno-porannych. Hearrow spojrzał na zegarek na drugiej szafce nocnej, tej bliżej Francuzki i zmarszczył brwi. Cholera, głupie wojskowe przyzwyczajenia. Siedział jeszcze przez moment na skraju łóżka próbując dojść do siebie i być może nawet czuł lekkie skutki wczorajszego wina, ale raczej bez przesady. Za to wiedział, że najlepiej sprawdziłby się teraz prysznic. Tylko najpierw czekał go poranny rytuał, który wczoraj zastąpił czymś zupełnie innym i zdecydowanie bardziej przyjemnym. Odwrócił się przez ramię i poprawił kołdrę nakrywając nią plecy Irene, a kiedy jego wzrok padł na Rado zwiniętego w kłębek obok uśmiechnął się. Potem wstał i cicho wyszedł z sypialni.
I dopiero, kiedy kończył kolejną serię podciągnięć zorientował się, co dziś jest na dzień. W przypływie tych wszystkich wczorajszych nowości, wyznań i ogólnie pojętego chaosu (całkiem miłego zresztą) kompletnie zapomniał o Harperze. Poczuł jak robi mu się ciepło gdzieś w okolicach klatki piersiowej. Tak nie powinien zachowywać się oficer Przymierza. To nie były rzeczy, które Hearrow normalnie robił, do których w ogóle byłby zdolny. Być może jego przeszłość była jaka była, ale od dawna już przestał być takim człowiekiem jak kiedyś. Pomijając oczywiście cały ten gwałtowny charakter, którego raczej nigdy się nie pozbędzie. Tylko, że to był jego własny pomysł i gdyby nie tak zwane wyższe dobro, o którym był niemal przekonany, (bo w końcu za nic nie chciał żeby wróciła do domu. TEGO domu), to pewnie by się na to nie zdecydował. Ale robił to dla nich, dla niej.
I właśnie ta myśl sprawiła, że trochę się uspokoił i przekonał z powrotem do tego pomysłu. Teraz jeszcze tylko została dyskusja z Harperem, a ten zapewne będzie miał mniejsze opory niż Arrow. Zwłaszcza przez oficera przyjmującego zgłoszenie.
Gdy wreszcie skończył poszedł pod prysznic po drodze zahaczając o sypialnię i znów ostrożnie wyjmując z szafy rzeczy, w które chciał się ubrać. Potem spędził w łazience krótką chwilę doprowadzając się do stanu używalności i z zadowoleniem stwierdzając, że część z zarostu już powoli zaczynała wracać na swoje miejsce i pojutrze powinno być już wszystko w normie. Nie widział sensu w zbytnim strojeniu się, zresztą Eric i tak miał przyjść do nich do mieszkania, a zdecydowanie nie był atrakcyjną asari, skrycie się podkochującą w podporuczniku. Miało być wygodnie i było. Zresztą postanowił powoli zacząć przyzwyczajać Irene do swoich zwyczajów biegania po domu w spodenkach i podkoszulku, skoro ta miała nim zostać tutaj na długo. I miał nadzieję, że to długo będzie trwało do momentu, kiedy jedyne, co będzie wypadało na siebie włożyć do garnitur.
Przeszedł do kuchni nastawiając wodę na kawę, to też miał w zwyczaju i chociaż nie wiedział, kiedy Francuzka się obudzi to profilaktycznie postawił drugi kubek i nasypał do niego kawy, tak żeby można było już tylko ją zalać wrzątkiem. Ze śniadaniem natomiast chciał definitywnie zaczekać, bo lubił wspólne posiłki. Zawsze wyznawał zasadę, że te są czymś wyjątkowym przy funkcjonowaniu z kimkolwiek, a już w szczególności z drugą osobą, na której ci zależy. Usiadł więc w salonie na kanapie po drodze mimowolnie przesuwając dłonią po blacie kuchennego stołu, po czym włączył telewizję. To też lubił kiedy był sam, bo w przeciwieństwie do Irene lubił, gdy coś mu grało za uchem.
Na zegarku wybiła równo siódma.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

9 cze 2015, o 20:35

Miała dziwny sen. Bardzo dziwny.
Otworzyła powoli oczy i przeciągnęła się, obudzona przez wpadające przez okno słońce. Która godzina mogła być? Jak zwykle spała do południa? Zamrugała niepewnie, wpatrując się w zegarek, ale ten wskazywał kilka minut przed dziesiątą, więc nie było tak źle. Zwinięty w kulkę Rado zamruczał głośno, kiedy przeciągnęła dłonią po jego grzbiecie. Wydawało się jej, że zostawiła go za drzwiami, ale nie zdziwiłaby się, gdyby ten kot nauczył się jeszcze otwierać sobie drzwi.
Obróciła się na brzuch i przez chwilę leżała tak jeszcze, twarzą w poduszce, cierpiąc, że musi wstać. Co prawda nie musiała, ale spędzenie całego dnia w łóżku w większości przypadków uważała za straszliwe marnotrawstwo. W końcu westchnęła i przeciągnęła się ponownie, by po chwili wyjść spod kołdry i podejść do drzwi balkonowych. Otworzyła je na całą szerokość i zrobiła krok na zewnątrz. Było całkiem ciepło, jak zawsze, ale delikatny wiatr był orzeźwiający i trochę ją obudził.
Powinnam pójść po kawę.
Dopiero po niej ostatnio zaczynała dzień, więc tak samo teraz zawróciła i skierowała się do kuchni. Po otwarciu drzwi do jej uszu dobiegł dźwięk włączonego telewizora. Zatrzymała się w miejscu, marszcząc brwi. Rado przebiegł obok, ocierając się o jej nogę i o dziwo nie wpadł prosto do kuchni, tylko skręcił do salonu. Dobre kilka sekund zajęło jej przypomnienie sobie, że ten dziwny sen właściwie wcale snem nie był. Jęknęła cicho, budząc się już całkowicie i dopiero wtedy wyszła zza ściany, w kilku krokach przechodząc metry dzielące ją od kanapy i opadając na nią wreszcie, tuż obok Hearrowa. Oparła głowę na jego ramieniu, odgarniając tylko z twarzy zburzone po nocy włosy.
- Dawno wstałeś? - spytała lekko zachrypniętym jeszcze głosem. Zamknęła oczy i wsunęła swoją dłoń w jego. Tak długo go nie było, że przyzwyczaiła się już do budzenia się samotnie. Skoro to nie był sen, to znaczyło, że wczoraj mieli całkiem udany dzień. Udany, nie wliczając wieczoru, którego wspomnienie nadal sprawiało, że Irene czuła się naga i boleśnie bezbronna. Wciąż nie wiedziała jak to się stało, że mu to powiedziała. Mówiła prawdę, ale przecież to nie była dla niej codzienność, w szczególności taka prawda. Mruknęła cicho i przeciągnęła się, kątem oka zerkając na kota, który postanowił zostawić teraz kilogram sierści na jej czarnej koszuli nocnej, bo przecież był głodny. Zepchnęła go z siebie i uśmiechnęła się lekko do Arrowa, unosząc głowę. - Dobrze cię tu widzieć rano. Zjesz ze mną coś, czy już nie wytrzymałeś i jesteś po dwóch śniadaniach?
Wcale nie śmiała się z ilości jedzenia, jaką pochłaniał. Absolutnie.
Przeniosła wzrok na telewizor i przez moment patrzyła właściwie przez niego na wylot, by wreszcie zmarszczyć brwi.
- Harper miał o której przyjść? - znów zerknęła na zegarek. Było piętnaście po dziesiątej. - Był już i zaspałam, czy dopiero będzie?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

9 cze 2015, o 21:38

Kawa skutecznie go obudziła i przez kilka godzin siedział w zasadzie przeglądając po kolei kanały i po drodze nawet udało mu się zahaczyć o coś ciekawego, więc obejrzał kilka programów i tak minął mu czas. Nie chciał budzić Irene, bo nie widział po prostu takiej potrzeby. Skoro mogła spokojnie spać, a sami mieli dla siebie jeszcze miesiąc to nie zamierzał jaj wcale przeszkadzać. Dopiero wpadnięcie kota do salonu odwróciło jego uwagę.
- Obudziłaś się – zauważył i uśmiechnął się przeciągając ręką po kocim grzbiecie. Pusty kubek z resztką zimnej kawy stał na ławie przed kanapą świadcząc o tym, że Arrow obudził się dość dawno. Ale był wyśmienicie wyspany i w jeszcze lepszym humorze. Uniósł rękę opierając dłoń o ramię Irene i pocałował ją lekko w czoło na poranne powitanie, skoro tak usiadła obok. Zatrzymał się tak na moment czując zapach jej włosów i uśmiechnął się do siebie. – Jakoś przed siódmą, może trochę bliżej szóstej. Nie powinienem się teraz przyzwyczajać do spania do południa.
Nie mówił ani słowa o wczorajszym wieczorze, nie wspominał o tym i zresztą tak po prawdzie nie potrzebował o tym rozmawiać. W zasadzie nie musiała mu niczego mówić, bo wcześniej już sam to poczuł i zobaczył, ale słowa, które teraz tak mocno tkwiły w jego głowie były zdecydowanie jednymi z najprzyjemniejszych, jakie przyszło mu kiedykolwiek w życiu usłyszeć. Jeszcze miesiąc temu chciał tego bardziej niż czegoś innego w swoim życiu, ale kiedy tylko po tych trzech tygodniach wrócił do domu, a ona wciąż na niego czekała zrozumiał, że w jakiś sposób jej zależy. Wczorajsze słowa były tylko dopełnieniem wszystkiego. Poza tym nic się między nimi nie zmieniło i Marshall nie próbował zaraz planować wspólnej przyszłości od początku do końca i ustawiać Irene pod własne oczekiwania. Wiedział jaka jest i poznawał ją wciąż jeszcze odkrywając nowe rzeczy. Ucząc się nowych zachowań i przyswajając emocje, którymi się z nim dzieliła. Być może niektórych nie rozumiał, ale wiedział, że nie chodzi tutaj o ich wytłumaczenie, ale o samo poczucie tego.
A teraz była obok, tak blisko i wciąż był szczęśliwy.
- Szczerze mówiąc zjadłem jakieś trzy wczorajsze ciastka, bo długo spałaś, ale z samym śniadaniem czekałem na ciebie – wyszczerzył zęby w czymś, co miało być uśmiechem, albo raczej grymasem pomiędzy bezradnością a przeprosinami. Po chwili podniósł się i również przeciągnął a kręgi zaprotestowały strzelając głośno. Hearrow przesunął nogą kota żeby ten więcej już się nie pchał na Irene i przeszedł w stronę kuchni. Wiedział, że Rado będzie z rana jęczał o żarcie, więc nasypał suchej karmy do miski i postawił na miejscu obok wody dla kota. – Masz jakieś specjalne życzenia co do śniadania? – Zapytał wyciągając z szafki talerze. Przy okazji nastawił jeszcze wodę, żeby się zagotowała, bo zgadywał, że Francuzka na pewno będzie chciała się napić z rana kawy. – Jest ładny poranek, możemy zjeść na balkonie.
Kiedy wspomniała o Harperze znieruchomiał na moment wzdychając ciężko, ale tak żeby ona go nie słyszała. Wahał się, miał wątpliwości, owszem, ale był zdeterminowany, a to tłumaczyło wiele.
- O jedenastej, więc mamy jeszcze trochę czasu na spokojne śniadanie i nacieszenie się sobą przez moment.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

9 cze 2015, o 22:30

- O której? - pokręciła głową. - Gdyby ktoś mi kazał wstać o szóstej to chyba bym go wyśmiała.
Po wyjściu prosto spod kołdry wciąż była jeszcze rozgrzana, więc wtuliła się w Hearrowa mocniej, pozwalając się objąć. W jego ramionach jakoś faktycznie nigdy nie marzła. Przeszło jej przez myśl, że mogła to wykorzystać w chłodni, zamiast oddawać mu swój ulubiony sweter i ręcznik. Zresztą nawet to proponował, ale kto by wtedy pomyślał, że to się tak skończy. Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. Jakoś chwilowo nie było nawet tak traumatyczne jak zwykle, ale może to dlatego, że wtedy jeszcze jej wytrzymałość psychiczna była na całkiem wysokim poziomie. I pomyśleć, że przez tamte kilka godzin jej najgorszym problemem było tylko zimno.
Kiedy podporucznik wstał, westchnęła i zrobiła to samo, idąc za nim i za kotem do kuchni. Tam podciągnęła się i usiadła na stole, by obserwować ich poczynania. Chyba Arrow wsypał do miski trochę mniej, niż ona sypała zazwyczaj, ale nie skomentowała tego, zapisała sobie to tylko w pamięci na przyszłość. Naprawdę, całe szczęście że wrócił wcześniej niż po pół roku, bo wtedy Rado by się do niego chyba już przytoczył.
- Nie - odparła, opierając się o blat za plecami. - Wiesz, że nie jestem wybredna, zjem cokolwiek. Jeśli masz na coś ochotę, dostosuję się. Bardziej interesuje mnie kawa - uśmiechnęła się lekko. - Nacieszenie się, hm? To chyba bardzo szybkie, bo muszę jeszcze wziąć prysznic i się ubrać, a czas leci.
Chciała posiedzieć i popatrzeć po prostu jak Hearrow robi śniadanie, ale doszła do wniosku, że lepiej będzie, jak zajmie się w tym czasie wspomnianymi wcześniej czynnościami. Zeskoczyła więc ze stołu i chwilę później już stała pod strumieniem chłodnej wody w prysznicu. Nie miała czasu się rozciągnąć dziś rano, co nie było zbyt dobre, bo jeszcze kilka takich dni i zaczną ją boleć wszystkie mięśnie. Z drugiej strony będzie mogła wtedy wynegocjować sobie masaż, a to miało swoje plusy. Ubrała się i wróciła do kuchni dziesięć minut później, by wcisnąć się między podporucznika a blat, zarzucić mu ręce na szyję i pocałować go delikatnie.
- Dziękuję - powiedziała cicho, z uśmiechem, nie tłumacząc za co. Ale raczej nie chodziło jej o śniadanie, tylko o to, co miało się wydarzyć za pół godziny. Potem obróciła się w miejscu i dokończyła kawę, albo wzięła już zaparzoną jeśli Arrow zdążył zrobić to wcześniej i ruszyła z dwoma kubkami w stronę balkonu, licząc na to, że on zabierze talerze.
Postawiła je tam na stoliku i zajęło jedno z krzeseł, to, z którego był lepszy widok na park i przeciwległe ramię Cytadeli. Miło było dla odmiany nie siedzieć tu samotnie.
- Powinnam coś wiedzieć? - spytała, gdy podporucznik usiadł naprzeciwko. - O czymś nie mówić, o czymś mówić bardziej?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

9 cze 2015, o 23:16

- Pojęcia nie mam, o co ci chodzi, daj mi chwilę odetchnąć – zaśmiał się nawiązując do pewnych bardzo intensywnych momentów z wczorajszego dnia. – Przez nacieszenie się miałem na myśli chociażby posiedzenie chwilę na balkonie.
Odwrócił się w jej stronę w ręku trzymając kromkę chleba i mrugnął. Swoją drogą naprawdę zadbała o to, żeby w mieszkaniu niczego nie brakowało i nie chodziło mu tylko i wyłącznie o pełną lodówkę. Chociaż w obecnej sytuacji to było najbardziej wskazane. Postawił na coś mniej wyszukanego może niż wczoraj, ale z drugiej strony nie chciało mu się babrać teraz z rozkładaniem wszystkiego, czego w obecnej chwili potrzebował do smażenia, a kanapki były całkiem rozsądnym rozwiązaniem.
- Mm, za co? – Zapytał tak naprawdę nie bardzo wiedząc, za co mu dziękuje, chociaż pierwszym, co przyszło mu na myśl było oczywiście śniadanie. Przecież mówił jej już, że to nic takiego. Poza tym lubił robić coś w kuchni, jeśli nie był do tego zmuszony, nie wspominając już o zwyczajnej próbie uszczęśliwienia Irene. Ale wzruszył tylko ramionami i odprowadził ją kawałek wzrokiem, po czym sam ruszył na zewnątrz.
Nie doceniał wcześniej uroku tej części mieszkania. Teraz był ranek, miał śniadanie, nie musiał się nigdzie spieszyć i co najważniejsze nie był sam. Uśmiechnął się do Francuzki zakładając nogi na barierkę i nie zastanawiając się czy w ogóle tak wypada. W końcu był u siebie, a niektóre przyzwyczajenia ciężko było poskromić.
Był w połowie pierwszej kromki kiedy padło pytanie i przez chwilę zupełnie nie miał pojęcia, o co może chodzić. Potem przełknął to, co już miał w ustach i spojrzał niepewnie to na kanapkę, to na Irene, jakby nie wiedział na co ma się zdecydować najpierw. Rzadko rozmawiał przy jedzeniu, zresztą ona doskonale o tym wiedziała. Tylko, że teraz nie mógł tak po prostu zignorować pytania, które padło. Starał się jak mógł odsuwać od siebie wszelkie wątpliwości, które od rana atakowały go jeszcze bardziej niż wczoraj. Nie spodziewał się takich wyrzutów sumienia, naprawdę. I gdyby nie fakt, że Irene była tuż obok pewnie zrezygnowałby z tego pomysłu.
- Eric jest specyficzny, ale da się go lubić – powiedział wreszcie odkładając kromkę na talerz i wycierając kciukiem usta. – Jest łowcą głów od dawna i wcale nie zdziwiłbym się gdyby doskonale wiedział, o co chodzi przychodząc tutaj, więc przygotuj się, że może cię na początku traktować dość… dziwnie.
Nie wyjaśnił, o co mu chodzi, ale był niemal pewien, że wyjątkowy sposób bycia chorążego Harpera od razu rzuci się Irene w oczy. Arrow się o nic nie martwił zostawiając tę sprawę Ericowi i starał się to samo pokazać Francuzce.
- Jeśli nie będziesz mu chciała o czymś powiedzieć to nie mów, ale jeśli już powiesz to zawsze mów prawdę – spojrzał na nią z poważną miną dając do zrozumienia, że w tej kwestii naprawdę nie ma żartów. Mieli kombinować z terminalami Przymierza, z dostępem do wojskowych baz danych, tutaj nie było miejsca na sentymenty czy czułości.
- No i… -zaczął nie będąc pewnym jak ma skończyć, więc zawiesił się na chwilę wlepiając wzrok w kanapkę. – Nie będę mógł pójść tam z wami – dopiero po tych słowach z powrotem podniósł kromkę chleba i spojrzał na Irene. Ugryzł kęs i długo go przeżuwał wreszcie przełykając rozluźnił ramiona ze zrezygnowaniem, po czym dodał cicho: – Tylko tyle mogę zrobić.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

10 cze 2015, o 08:41

Była zbyt podekscytowana tym, co miało się wydarzyć dzisiejszego dnia, by pamiętać, że podporucznik nie lubi rozmawiać przy jedzeniu. Nawet przyglądanie się na zmianę jej i kanapce, zanim udzielił odpowiedzi na pytanie, nie zrobiło na niej absolutnie żadnego wrażenia. Chciała wiedzieć. Wszystko, najlepiej już teraz, najlepiej wyjść w tym momencie i nie czekać, aż dopiją kawę i poważnie z Harperem porozmawiają. Jakoś nigdy nie była szczególnie cierpliwa.
Ale teraz zrywanie się i pędzenie mężczyźnie na przywitanie, czy stanie przez resztę czasu pod drzwiami wejściowymi w oczekiwaniu na dzwonek byłoby kompletnie bez sensu. Wiedziała o tym, więc tylko sięgnęła po swoją kanapkę i wgryzła się w nią, słuchając Hearrowa. Dopiero gdy usłyszała słowa łowca głów, znieruchomiała. Mimo wszystkiego, co o nim wcześniej Marshall mówił, to określenie nie brzmiało zbyt przekonująco. Tacy ludzie często mieli swoiste poczucie obowiązku, z którym nie dało się nic zrobić. Kiedy kogoś zgarniali, nie bawili się w sentymenty. Czy to miał być skazaniec, który uciekł przed wyrokiem śmierci i teraz mordował sobie w Terminusie, czy dziecko porwane przez kochającą matkę, której nie było stać na opłacenie prawnika, więc nie miała innej opcji. Oni nie patrzyli na sytuację, tylko na kwotę, którą obiecywało zgłoszenie. Po dłuższym czasie stawało się to dla nich grą, polegającą jedynie na odhaczaniu kolejnych dokumentów i zbieraniu kredytów - im więcej, tym lepiej, w obu przypadkach. Odchrząknęła cicho i napiła się kawy.
- Dziwniej niż ostatnio? - spytała, zmuszając się do uśmiechu. Przecież Arrow mu ufa, spokojnie. Nie oddałby jej w złe ręce. - Poradzę sobie. Ale jeśli będzie gadał przez całą drogę to nie ręczę za siebie.
Dojadła kanapkę i niepewnie spojrzała na drugą. Była jednak trochę zestresowana, to prawda, bardziej niż każdą z kradzieży i włamań ostatnich dni. Bardziej niż skradaniem się za zakazane drzwi w Wieczności, chociaż już ucieczka przed czarnoskórą najemniczką raczej wygrywała ten plebiscyt. Chwilowo poprzestała więc na tym, co zjadła do tej pory i obejmując kubek z kawą obiema dłońmi, wbiła w podporucznika nieprzeniknione spojrzenie. Mruknęła tylko coś, co mogło zostać uznane za zgodę, jeśli chodziło o mówienie prawdy i tylko prawdy. Ona sama decydowała o tym, co kto powinien o niej wiedzieć i nie zamierzała teraz wyłożyć Harperowi swojej historii życia w dziesięć minut.
- W porządku - uśmiechnęła się lekko. Nie wiedziała, czy Hearrow nie chce z nimi pójść ze względu na to, że wyrzuty sumienia zabiłyby go po drodze, a tu była szansa że wytrzyma, czy naprawdę takiej możliwości nie miał. Tak czy inaczej nie zamierzała nalegać. - Nie martw się, wszystko pójdzie dobrze - mogło brzmieć jak sztampowe, nic nie znaczące zapewnienie, ale Irene naprawdę w to wierzyła. - Na pewno. Mówiłeś że mu ufasz, ja też swoje potrafię - nie to, żeby zamierzała hakować terminale Przymierza, aż tak zdolna to nie była. Ale umiała znikać.
Przez dłuższą chwilę piła powoli kawę w zamyśleniu. Chciała, żeby Harper już przyszedł. Chciałaby mieć to z głowy, chciałaby żeby Arrow przestał się stresować i żeby mogła już oswoić się z myślą, że jej pojawienie się na Ziemi niekoniecznie wiązałoby się z wymuszonym powrotem do domu, do matki. Może będzie mogła nawet polecieć do Francji. Tęskniła, za górami i za południowymi plażami. Za słońcem, które nigdzie nie było takie jak tam.
- Wszystko się zmieni - powiedziała cicho, bardziej sama do siebie niż do Hearrowa. - Nie myślałam że do tego kiedyś dojdzie - dopiero po tych słowach uniosła na niego wzrok i komentując ostatnie jego słowa, dodała: - Że ktoś dla mnie zrobi aż tyle - uśmiechnęła się, a w jej oku pojawił się błysk rozbawienia. - Cóż, w razie czego będziemy uciekać razem. Może nawet z Harperem. Dwóch Przymierzowców i poszukiwana. Całkiem dobry skład.
Dopiła kawę i odstawiła kubek na stół. Nie była w stanie dokończyć śniadania, więc jeśli podporucznik chciał, to odstąpiła mu drugą kanapkę. Westchnęła i przeciągnęła się.
To będzie dobry dzień.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

10 cze 2015, o 12:30

-Właśnie tego się obawiam, że swoje potrafisz – uśmiechnął się do siebie i dojadł pierwszą kanapkę. Potem przez chwilę popijał jeszcze herbatę patrząc gdzieś przed siebie i zastanawiając się faktycznie jak to wszystko będzie. Ufał Harperowi, naprawdę, bardziej niż komukolwiek innemu, zresztą powiedział o tym Irene. Tylko, że w głowie Arrowa pojawiło się nagle miliard scenariuszy, w których coś mogło pójść nie tak. I kiedy rzuciła wreszcie komentarzem, który miał zapewne być rozluźnieniem sytuacji Hearrow spiął się wyraźnie i odwrócił gwałtownie głowę jej stronę. To nie było zabawne, ani trochę.
Zawdzięczał Przymierzu tak naprawdę wszystko, co miał – od wyciagnięcia z życia, które wcześniej prowadził po dzisiejszą obecność na Cytadeli. Miał wszystko, czego potrzebował tylko dlatego, że wstąpił do wojska i to go zmieniło. Teraz miał to Przymierze oszukać i nie ważne było w jakim celu, ważne było to, co zaplanował i zaproponował.
- Nie mów tak – poprosił i opuścił wzrok wpatrując się w powierzchnię herbaty w kubku. Nie chciał uciekać, nawet nie sądził, że coś takiego potrafiłby w ogóle zrobić. Pewnie prędzej stawiłby się do odbycia jakiejś kary niż uciekał przed jej wymierzeniem. Za bardzo kochał Przymierze, żeby w ten sposób załatwić ewentualne komplikacje. Tylko, że kochał też Irene i tutaj pojawiał się konflikt. Wciąż powtarzał sobie w głowie, że to przecież dla jej dobra, żeby to ona nie musiała więcej uciekać i żeby mogła bez problemu zostać z nim. Właśnie to na jakiś czas uspokajało wyrzuty sumienia i to definitywnie był plus.
Podporucznik zjadł swoją część śniadania i dojadł za Francuzkę to, co ona zostawiła, po czym stał i wyniósł talerze do kuchni, po drodze w drzwiach mijając się z kotem, który wskoczył na jego krzesło a z niego na parapet. Hearrow włożył naczynia do zmywarki i oparł się rękami o blat wzdychając ciężko. To zdecydowanie nie było na jego siły, nie takie rzeczy, chociaż przecież był żołnierzem i psychicznie musiał sobie radzić z wieloma o wiele bardziej stresującymi rzeczami. Wiedział jak bardzo będzie się denerwować, kiedy oni we dwójkę pójdą, jeśli Eric się zgodzi, (chociaż co do tego nie miał wątpliwości) i jeśli nic się nie spierdzieli po drodze, powinni to załatwić szybko. Jak szybko? Tego już pewnie dowie się od samego chorążego.
Było przed jedenastą, kiedy Marshall zerknął na zegarek wracając do Irene na balkon. Oparł się o barierkę gdzieś naprzeciwko kobiety i już trochę rozluźniony uśmiechnął się lekko. Poranki w tym miejscu były przyjemne, chociaż sam podporucznik wcześniej tego nie dostrzegał.
- To, co? Potem Noveria? – Zapytał odwracając się do Francuzki profilem i przez dłuższą chwilę obserwując ludzi przechodzących alejkami w parku poniżej. Wyjazd byłby dobrym pomysłem na rozluźnienie po dzisiejszym dniu. Nie chciał się potem cały miesiąc zastanawiać czy przypadkiem ktoś nie wpadł na to, że ich plan był jednym, wielkim przekrętem. – Jeśli Harper nie zajdzie ci za bardzo za skórę przez dzisiejszy dzień.
Chciał żeby już było po wszystkim i kiedy tylko ta myśl przyszła mu do głowy odezwał się dzwonek do drzwi wewnątrz mieszkania. Hearrow spojrzał na Irene i uśmiechnął się.
- To zaczynamy – mruknął i ruszył w stronę korytarza wychodząc z balkonu i zmierzając aby otworzyć drzwi wejściowe. Była równo jedenasta, więc punktualność u Przymierzowców wręcz legendarna.
- Co jest Arrow – przez próg mieszkania wszedł rudowłosy mężczyzna posturą bardzo podobny do Hearrowa, chociaż trochę niższy, jakieś pół głowy. Charakterystyczny, szeroki uśmiech, który Irene mogła pamiętać jeszcze z poprzedniego spotkania, wciąż tkwił na twarzy chorążego. Marshall uścisnął mu dłoń i gestem zaprosił do środka.
- Napijesz się czegoś? – Zaproponował skręcając do kuchni i wyjmując z szafki trzy szklanki. – Z Irene się znacie nie? Więc formalności mamy za sobą.
- Znamy – wtrącił się Eric i puścił oczko do Francuzki. – Pewnie nawet lepiej niż sama sądzisz, co?
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Apartament 323a

10 cze 2015, o 16:22

- Noveria... tam chyba nie mają ośrodków wypoczynkowych - uśmiechnęła się, wstając i opierając się o barierkę obok Hearrowa. - Masz jakieś ciekawsze plany?
Zanim jednak zdążył jej odpowiedzieć, dzwonek do drzwi sprawił, że zupełnie zapomniała o temacie wyjazdu. Prawie pobiegła, żeby otworzyć, ale nie chciała żeby podporucznik uznał że zwariowała, więc spokojnie ruszyła za nim, chociaż gdzieś w środku czuła nawałnicę emocji.
Teraz. Idźmy. Szybciej. Harper? Wychodzimy.
Uśmiechnęła się do gościa, splatając ręce na klatce piersiowej i opierając się o ścianę w korytarzu, zaraz przy wejściu. Przesunęła spojrzeniem po jego sylwetce i czekała. Pozwoliła Marshallowi przejść do kuchni, sama nie ruszając się z miejsca. Uniosła brwi w rozbawieniu, kiedy Harper puścił jej oczko. Nigdy nie rozumiała tego gestu, od zawsze uważała go za śmieszny i infantylny. O dziwo, co drugi facet traktował go jako najlepszy sposób na kobietę, a co druga kobieta - za jedyny skuteczny rodzaj flirtu. Pokręciła głową.
- A nie wiem - odepchnęła się od ściany i ruszyła za Przymierzowcami do kuchni. - Przy naszym ostatnim spotkaniu nie wyglądało na to, żebyś miał pojęcie kim jestem - uśmiechnęła się. - Przy pierwszym w sumie zresztą też. Jest coś o czym nie wiem?
Biorąc pod uwagę, że ich pierwsze spotkanie polegało na minięciu się w pokoju wspólnym w Czarnej Nocy, gdy wybiegała w złości od Hearrowa, bardziej powinna się skupiać na tym drugim. Zresztą nie pamiętała, czy w ogóle Eric tam był, była wtedy zbyt przejęta. Teraz wpatrywała się w mężczyznę, jakby próbowała wyczytać z jego twarzy jak bardzo może mu zaufać, ile racji miał Arrow mówiąc, że powierzyłby mu własne życie. Znała się na ludziach, ale tylko, gdy z nimi chwilę porozmawiała. Musiała przyznać, że Harper nie zrobił na niej szczególnie dobrego wrażenia, ale postanowiła dać mu jeszcze szansę. Musiała dać mu jeszcze szansę.
- Arrow pewnie wszystko ci powiedział, ale chyba powinieneś usłyszeć to jeszcze ode mnie, więc... - westchnęła. - Potrzebuję pomocy w usunięciu informacji o moim zaginięciu z baz danych Przymierza. Sama nie jestem w stanie tego zrobić... to znaczy pewnie jestem, ale wolałabym nie próbować... - zerknęła na podporucznika z rozbawieniem. - No i chciałabym wiedzieć, czy mógłbyś mi w tym pomóc. Nie chcę wracać na Ziemię, nie w ten sposób.
Skrzywiła się lekko. Mówienie o tym nie przychodziło jej łatwo, ale wiedziała, że tak będzie. Tylko że Hearrow kazał jej mówić jak jest, nie kłamać, nie kręcić, więc w miarę możliwości starała się tego trzymać. W jej głowie powstała już alternatywna historia, którą w każdej chwili mogła opowiedzieć, wiarygodnie jak swoją własną, może nawet bardziej. No ale nie była z Harperem sama, Arrow jej pilnował. Zerknęła na niego znów.
- Ja... jestem gotowa do wyjścia, jeśli chcesz, nawet teraz, chociaż pewnie masz mnóstwo pytań albo uwag, więc może faktycznie weź sobie coś do picia.
Odsunęła jedno z krzeseł przy stole i usiadła na nim, opierając się łokciami na blacie. Trochę nie wiedziała, co powinna mówić. Nie wiedziała ile Eric wie i ile wiedzieć musi, by to wszystko wreszcie zacząć. Chciała już wrócić tu, do mieszkania i móc powiedzieć, że wreszcie nikt już jej nie szuka, że już nie musi uciekać.
Przynajmniej oficjalnie.
- Widziałeś to zgłoszenie już wcześniej? - spytała, zakładając nogę na nogę. - Moje?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Apartament 323a

10 cze 2015, o 17:27

- Czy widziałem? – Eric spojrzał na Hearrowa, a ten tylko uśmiechnął się. – Nie sądziłem, że on nie wie.
Skinieniem głowy wskazał w kierunku podporucznika.
- Już na Omedze wydałaś mi się jakaś znajoma, ale uznałem, że to nie moja sprawa. Kochana, nie wiem, co ci ten tutaj powiedział, ale ja siedzę w tym od bardzo dawna – chorąży oparł się biodrem o kuchenny blat obok Hearrowa i podziękował mu za szklankę soku. W zasadzie nie zdążył dobrze zamoczyć ust, kiedy zaczął mówić dalej: - Zgłoszenia dostaję na bieżąco. Taki tam zawodowy spam, mam oczywiście je przefiltrowane – tylko kobiety i mężczyźni w wieku od 18-35 lat pochodzenia ziemskiego. Także udało ci się wpasować w schemat idealnie. To takie moje, nazwijmy to… hobby. Bo normalnie oczywiście jestem żołnierzem i służę na statku. Swoją drogą, Arrow… jak tam Norad?
Podporucznik wzruszył ramionami jakby to nie było nic takiego, po czym pokręcił głową z niezadowoleniem.
- Kruljaven – powiedział tylko, jakoś nie sądząc, że to cokolwiek powie Irene zwłaszcza, że planeta była pod tajnym nadzorem i zwykłe wpisanie nazwy w ekstranecie na pewnie nie ujawniłoby faktu zamieszczenia tam poligonu. Tylko, że Arrow nie miał pojęcia czym Francuzka się tak naprawdę zajmuje. Ale to był temat na inną okazję. Za to mina Harpera i jego szczery śmiech nie potrzebowały już żadnego komentarza. Tylko Hearrow skrzywił się jeszcze bardziej.
- W każdym razie – Eric odchrząknął i kciukiem otarł kącik oka, w którym zatrzymała się łza rozbawienia. – Arrow mi powiedział, o co chodzi mniej więcej. Powiedział mi też, że zgłoszenie przyjmował mój ulubiony oficer dyżurujący, dlatego tym bardziej wchodzę w to. Zresztą Przymierze Przymierzem, ale trochę zabawy nikomu nie zaszkodzi. Zresztą przysługa za przysługę, ale jak coś to jestem świadkiem. Zawsze chciałem potrzymać tą poduszkę z obrączkami.
Arrow uśmiechnął się pod nosem, ale nie powiedział nic kręcąc szklanką z sokiem i wpatrując się w płyn w środku. Nie sprawdzał reakcji Irene, ale po wczorajszym wolał już nie robić więcej zamieszania. Eric naprawdę wręcz emanował swoim ekstrawertyzmem, tak, że normalnego człowieka nieprzebywającego z nim często mogło to wręcz przytłoczyć. Hearrow miał w zwyczaju mówić faktycznie dużo, ale przy chorążym nie miał najmniejszych szans. Prędkość słów i ich kontekst były wręcz nie do zatrzymania. Harper nie zastanawiał się czy wypada o czymś mówić, o coś pytać czy coś skomentować. On po prostu to z siebie wyrzucał.
- Twój bohater może i jest lepszym strzelcem, ale kiepsko radzi sobie z technologią. Nie ma problemu, Eric Harper do usług. Ale kilka uwag tak jak chciałaś. Po pierwsze robisz wszystko, co ci każę bez marudzenia czy zastanawiania się czy to ma sens. Po drugie nie ma kombinowania w systemach bez mojej wiedzy. Po trzecie będzie nam potrzeba dobra historia, dlaczego zniknęłaś z domu, myślę, że porwanie będzie całkiem sensowne. Wiesz… coś muszę wpisać w papierach. Poza tym będziemy mogli zrobić wtedy z Arrowa bohatera, który na cudownym biało-złotym varrenie uwolnił cię od straszliwego smoka. Czy coś równie epickiego… - zamachnął się i z rozbawieniem klepnął dwa razy podporucznika w klatkę piersiową.
- Tak, a ty byłeś giermkiem – mruknął Hearrow dopijając sok i krzyżując ręce na piersi. Nie widział sensu niczego do tego dodawać, to była akcja Harpera i to on musiał wszystko przełożyć tak, aby było jasne i przejrzyste.
- No i pięknie! To dobra piękna, zbieraj się – chorąży wypił sok do końca odkładając szklankę na blat i klasnął w dłonie. – Nie ma na co czekać, dane same się nie sfałszują i takie tam. Arrow, weź ogarnij tą minę, bo nie mogę z tobą.
Marshall uniósł wzrok na Erica i przeniósł spojrzenie na Irene uśmiechając się lekko. Odprowadził ich do korytarza i oparł się barkiem o ścianę dając im chwilę na zebranie się do końca przy okazji jeszcze przez chwilę dyskutując z Harperem na tematy okołowojskowe, które kobietę pewnie raczej średnio mogłyby interesować. Skończyli na umówieniu się na piwo no i wstępny wyjazd.
- Dzięki Eric, jestem wdzięczny – pożegnał się z chorążym, kiedy ten wychodził z mieszkania i spojrzał na Francuzkę. Nie powiedział nic więcej, chciał, żeby już było po wszystkim. Skinął tylko głową i uśmiechnął się.
Kiedy wyszli wiedział doskonale, że nie będzie mógł usiedzieć na miejscu, że za bardzo będzie się denerwować. Wpadł na jeden pomysł, który w tym wypadku wydał mu się słuszny. Przebrał się i poleciał na strzelnicę.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek

Wróć do „Okręg Bachjret”