Dzielnica mieszkaniowa położona na niższych poziomach stacji, do której w łatwy sposób można dostać się przy pomocy promu. Słynie z tego, że na jej terenie umieszczona jest Klinika Omegi. Dzielnica ta objęta jest strefą kwarantanny z powodu nieznanej plagi, która dziesiątkuje populację.
Jedynym sposobem na dostanie się do dystryktu Gozu jest przejście przez dystrykt Doru lub Kima.

Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Klinika S4

27 wrz 2015, o 13:17

Suyrrae miała biotyki za mało, a Jaana za dużo? Jeśli to miało czarnowłosą uspokoić, to nie, nie uspokajało. Wyobraźnia nastolatki podsuwała je same najgorsze obrazy tego, jakież to metody mogłyby tę sytuację zmienić i jakiekolwiek te wizje by nie były - każda obejmowała albo niekończące się, bolesne badania, albo wręcz bezpośrednią, brutalną ingerencję w jej ludzkie ciało. Jasnym było, że na nic z tego nie miała zamiaru pozwolić. Jej empatia, współczucie dla Suri naprawdę miało swoje granice.
- Wielka szkoda, że nikt nie pyta, czego ja chcę - warknęła cicho, w kolejnej chwili odmawiając przyjęcia pomocy (bogowie, akurat z podstawowymi czynnościami medycznymi oswojona byłe lepiej niż z czymkolwiek innym) i znikając już w łazience. Pierwsze przeszukanie niewiele jej dało, ale... Niezupełnie nic. Bez większego pośpiechu przystępując do procedury wymiany opatrunku (skoro i tak miała zaczekać na tego... kogoś, kto miałby tu przyjść, to miała czas, nie? a zaczekać rzeczywiście zamierzała, to nie był jeszcze dobry moment na ucieczkę), w międzyczasie pakowała kieszenie. Obcinacz, leki - to oczywiście zabrała. Do tego dorzuciła też jedną, elastyczną opaskę (taką, jakiej używało się do prowizorycznego zaciskania naczyń krwionośnych przy okazji krwotoków) oraz butelkę płynu odkażającego, drugą wyciągając na najbliższy blat - w końcu musiała dbać, by nie dorobić się zakażenia, nie? Wydobyła też bandaże i świeżą gazę, by wreszcie usiąść na brzegu wanny i zabrać się do pracy.
Oczywiście, jej uwadze nie umknęło także okno. Było wysoko, ale... To może nie był problem. Może nie aż taki, jak by się wydawało.
To były jednak dywagacje na później. Postanowiła się w końcu nie spieszyć. Zamierzała odwlec nieco ucieczkę, bo może - może - ta zwłoka w czymś jej się opłaci. Na przykład - w odnalezieniu swego ekwipunku. Nie mając przy sobie zupełnie nic, czuła się źle i zaopatrzenie się w niekonwencjonalny ekwipunek bojowy (podsumujmy: obcinacz do paznokci, elastyczny pas zaciskowy, butelka płynu odkażającego i szklane odłamki) nie mogło tego zmienić.
Ostatecznie westchnęła cicho i gdy świeży opatrunek był już na swoim miejscu, a stary - wyrzucony do śmietnika - nie pozostało jej nic innego, jak wrócić do Suri. Poprawiając nogawkę spodni, ponownie opadła na krzesło w kuchni i przetarła twarz dłonią. Miała nadzieję, że rozlokowane po kieszeniach elementy jej nietypowego arsenału nie przykuwają za bardzo uwagi. Wprawdzie fakt posiadania przynajmniej części z nich umiałaby wybronić, ale szczerze mówiąc - nie miała ochoty na kolejne historyjki. Zamiast bawić się w wymyślanie wyjaśnień, wolała skupić się na planie.
Planie, który wciąż nie miał żadnych kształtów, ale rodził się powoli.
Odruchowo sięgając po jeszcze jednego wafla, przyjrzała się Suyrrae z zamyśleniem.
- Używanie biotyki boli cię zawsze? - zapytała wreszcie. Ta informacja nie była jej może niezbędna do szczęścia, ale skoro i tak czekała na jakieś nowe towarzystwa, to głupio byłoby siedzieć naburmuszoną w kącie. Zresztą, kto wie, jaka wiedza może jej się przydać? Życie stale płatało niespodzianki, teraz mogło być podobnie. - Czy tylko w określonych sytuacjach? Jaki to rodzaj bólu?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

28 wrz 2015, o 11:16

- Nie będę ci pokazywać - asari pokręciła głową, chociaż Jaana o to przecież nie prosiła. - Po prostu... bardzo. Od środka. Jakby... jakby było tego więcej gdzieś tam... - machnęła dłonią, wskazując okolice swojej czaszki i klatki piersiowej - ...ale zablokowane. To znaczy tak czuję, bo nigdy nie udało mi się zrobić więcej, niż wypuścić z palców niebieskie pierdnięcie, które i tak się do niczego nie nadawało.
Wzruszyła ramionami i wstała, by zgarnąć ze stołu wszystko, co uprzednio na niego wysypała, jako że tylko wafle zainteresowały Ritavuori. Ale jeśli w przyszłości dziewczyna będzie chciała coś zjeść, to będzie wiedziała, gdzie tego szukać. Wszystko porozkładała po szafkach, we właściwe miejsca. Zresztą nie wyglądało na to, że Suyrrae w jakiś sposób ją ograniczała. Przyjęła do wiadomości, że ma nową współlokatorkę i próbowała nie być konfliktowa.
Dosłownie pół minuty później do ich uszu dotarły cztery krótkie piknięcia i drzwi otworzyły się, a do mieszkania weszły trzy osoby. Asari w żaden sposób nie zareagowała - to musiała być dla niej codzienność, mruknęła tylko coś w odpowiedzi na dzień dobry i wróciła do udawania, że czyta, ale raz po raz zerkała na to, co dzieje się w pokoju. W końcu Jaana była tu nowa, nie wiedziała jeszcze na czym będzie dokładnie polegać ich współpraca.
Nie wszyscy, którzy właśnie weszli, byli asari. Dwie z nich, owszem, z czego jedna całkiem dobrze znajoma, ale trzecia osoba była człowiekiem. Mężczyzną, Azjatą. Wszyscy mieli na sobie białe kitle, które nieprzyjemnie przypominały, że jednak znajdują się w klinice, nie w hotelu. Człowiek westchnął i w kilku krokach przeszedł na drugą stronę pokoju, by postawić z powrotem sprzęt, który Ritavuori przewróciła przypadkową detonacją. Jedna z asari została przy drzwiach, ale Aeedra ruszyła w stronę stołu przy którym siedziały pacjentki i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Marjaana. Jak się czujesz? - spytała, opierając się łokciami o jedno z wolnych krzeseł. - Przepraszam, że tak to wyglądało. Mam nadzieję że jakoś się tu odnajdziesz. Musimy cię zbadać i zastanowić się nad zabiegiem, chodź proszę.
Wyprostowała się i podeszła bliżej wydzielonej przez kotary części pokoju. Tam zamieniła kilka cichych słów z mężczyzną, krzyżując ręce na klatce piersiowej i skinęła głową. Potem sięgnęła do kieszeni kitla i wyjęła z niego trzy fiolki, z których po jednej tabletce wrzuciła do małego, plastikowego kubeczka. Podała go Jaanie, albo postawiła przed nią na stole jeśli ta nie wstała i skinęła zachęcająco głową.
- Jedna jest przeciwbólowa. Dwie pozostałe to leki, na których jesteś od dwóch dni i nie możesz z nich tak po prostu zrezygnować - uśmiechnęła się. - To jest doktor Tenma i Leara, wspólnie pracujemy nad tym przypadkiem. Nad Suyrrae... i tobą.
Ruchem głowy wskazała łóżko i stanęła obok, w oczekiwaniu aż Jaana na nie wróci, wciąż z tym samym uśmiechem i magnetyzującym spojrzeniem co wcześniej wpatrując się w dziewczynę.
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Klinika S4

28 wrz 2015, o 11:39

Trzy osoby? Aż tyle było ich potrzeba? To, ponownie, nie nastrajało dobrze. Nastrajało bardzo źle, bo przecież do zwykłych badań fizykalnych - na które Jaana była ewentualnie w stanie się zgodzić - wystarczyłby tylko jeden lekarz. No, ewentualnie dwóch, gdyby jeden miał badać, a drugi notować. Trzy osoby to jednak nazbyt wiele. To tak, jak gdyby przewidywali, że będzie chciała uciec. A mogli to przewidywać tylko mając w planach coś, co nie miało się jej spodobać.
Słysząc znajomy głos ciemnowłosa wyraźnie zesztywniała. Powoli dokończyła jedzonego wafla, ponownie otrzepała ręce, wreszcie uniosła na Aeedrę spojrzenie dużych, szarych oczu.
- Uwaga, bo jeszcze uwierzę, że się o mnie martwisz - stwierdziła ze spokojem, sens jej słów był jednak oczywisty. Tak, jak w stosunku do Suri mogła się jeszcze zdobyć na choćby okruchy sympatii, tak wobec T'Kavy nie było o tym mowy. Zresztą, nie tylko wobec niej - każdy, kto nosił biały fartuch i nie był przy tym Losnedahlem, wzbudzał w Jaanie odruchową niechęć już ze względu na sam fakt fachu. Asari różniła się od nich tylko tym, że dała jej dodatkowe powody do rodzącej się nienawiści.
- O, to teraz ja też będę się zastanawiać? - prychnęła cicho. Od stołu rzeczywiście się podniosła, uczyniła nawet ze dwa kroki za Aeedrą, ostatecznie jednak zatrzymując się kawałek przed prowizorycznym kątem zabiegowym, jaki jej tu urządzono. - W takim razie na pewno ucieszy was wieść, że nie musimy tracić czasu. Już się zastanowiłam. Nie będzie żadnego zabiegu. Przynajmniej nie ze mną w roli głównej.
Zaciskając zęby, wsunęła ręce do kieszeni. Nie, nie zamierzała teraz nikogo atakować, to byłoby samobójstwo. Nie mogła wychodzić z inicjatywą. Po prostu chciała być gotowa na chwilę, gdy będą próbowali uzyskać coś od niej siłą. Ani myślała poddać się tak łatwo, jak przedtem. Poprzednio poniosła ją pewność siebie, której teraz już nie miała. Zamiast niej w głowie Jaany zagościła natomiast czujność dająca nadzieję na to, że Ritavuori naprawdę będzie w stanie cokolwiek uzyskać.
Uważne spojrzenie nastoletnich oczu spoczęło na wskazywanych jej lekarz. W porządku, robiło się znacznie mniej ciekawie. Dokładnie tak samo, jak na Taitusie. Uzależnienie od chemii było niezłym sposobem na spacyfikowanie uprowadzonej... Gdyby nie to, że Jaana miała teraz wyjście. Własnego lekarza, który też specyfiki by jej zapewniał - lub, w jeszcze lepszym przypadku, zwyczajnie by ją odtruł. Wystarczyło, by stąd uciekła. By wróciła na Kuguara.
- Nazwy. Działanie. Skutki uboczne - wymieniła spokojnie pożądane przez nią informacje, ponownie spoglądając na Aeedrę. Bóg jeden wiedział, ile kosztowało ją w tej chwili powstrzymywanie rosnącej furii. Mięśnie znów napięły jej się do granic bólu, znów rozsądek zaczynał być tłumiony przez chęć rozerwania wszystkiego w okolicy na strzępy. Ale nie mogła sobie na to pozwolić, prawda? Jeszcze nie teraz.
- Chcę też odzyskać swoje rzeczy - dodała. Nie zamierzała tupać i wrzeszczeć. Nie tym razem. Do sytuacji trzeba było podejść... Na zimno. Przynajmniej na tyle, na ile się dało.
Na koniec zaśmiała się krótko, gorzko.
- Odnoszę wrażenie, że o czymś zapominacie. Waszym przypadkiem jest tylko ona. - Ruchem głowy wskazała młodą asari. - Ja należę do kogoś innego. Kogoś, kto mnie wam nie sprzedał. Tak się teraz bawicie? W wykradanie sobie materiału badawczego, sabotowanie wyników pracy? Najwyraźniej wiele się zmieniło odkąd wciągnięto mnie w to... naukowe środowisko.
Przynależność była czymś, co napawało Jaanę bezgranicznym lękiem, ale teraz takiego a nie innego sformułowania użyła świadomie. To był język tych tutaj, czyż nie? Wszyscy tu obecni byli przekonani, że żywym towarem można handlować w dokładnie taki sam sposób, jak wszystkim innym. W porządku. Rozmawiajmy więc w tym specyficznym dialekcie, czemu nie.
Bardzo ostrożnie zacisnęła jedną ze skrytych w kieszeniach rąk na elastycznym, gumowym pasie uciskowym. Starała się, by nie wyglądało to źle. By nie zwróciło niczyjej uwagi. Nie chciała dawać im dodatkowych pretekstów do ataku. Chciała po prostu upewnić się, że w razie czego wyjmie opaskę wystarczająco szybko.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

29 wrz 2015, o 12:07

Aeedra westchnęła teatralnie i pokręciła głową.
- Zabieg nie jest inwazyjny, przynajmniej dla ciebie. Możesz odczuwać lekki dyskomfort przez kilka dni, ale to Suyrrae będzie cierpieć bardziej. Wszystko rozumiem, jesteś tu wbrew swojej woli, przynajmniej częściowo, bo przecież zgodziłaś się pójść ze mną... - wróciła do stolika i usiadła obok młodej asari, naprzeciw Jaany. Pobłażliwy uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Nie będzie miał wpływu na twoje funkcjonowanie, nie bardziej niż leki które przyjmujesz właśnie po to, by zabieg dało się wykonać.
Sięgnęła po kubeczek i zakręciła nim szybko. Tabletki stuknęły tępo w plastikowy brzeg. Przez chwilę przyglądała się im, by wreszcie odstawić je przed Ritavuori i spleść dłonie na blacie stołu. Doktor Tenma odchrząknął ze zniecierpliwieniem, ale Aeedra nawet na niego nie spojrzała. Jasne było, kto tu rządzi.
- Valyn, lek pochodzący z laboratoriów Thessii. Był podawany Suyrrae, ale jej organizm nie reagował. Valyn zwiększa ilość skupisk pierwiastka zero w nerwach i mocno rozbudowuje istniejące. To terapia eksperymentalna i nie była jeszcze testowana na osobach biotycznie niestabilnych, jak ty, dlatego prawdopodobnie będziesz wymagać operacyjnego usunięcia nadmiaru piezo, który może się następnie przyjąć u Suyrrae - zerknęła na młodą asari i skinęła głową. - Nawet powinno, biorąc pod uwagę twoje tendencje do samoczynnego wyzwalania ładunków i niemożność kontrolowania biotyki całkowicie. U ciebie zachowuje się ona inaczej niż zazwyczaj i to nam daje duże szanse. Może teraz wreszcie będzie lepiej.
Uśmiechnęła się do swojej podopiecznej, po czym podsunęła kubeczek bliżej do Jaany, by dać jej do zrozumienia że teraz powinna je połknąć. Jej wzrok nie znosił sprzeciwu.
- Miałaś Valyn podany dożylnie, teraz nie musisz, ale jeśli nie będziemy mieć wyjścia... - uniosła znacząco brwi. - Nie wiemy czym dokładnie może u ciebie skutkować nagłe odstawienie, ale może mocno negatywnie wpłynąć na układ nerwowy i z całą pewnością wywoła silne nudności i ból. Chcesz ryzykować?
Tenma westchnął ostentacyjnie. Ale czekali, Suyrrae wpatrywała się w Jaanę wyczekująco, postukując brzegiem datapadu o stół, a Aeedra nie spuszczała z niej wzroku, jakby rejestrowała każde, najmniejsze nawet drgnięcie mięśni twarzy, które coś by jej powiedziało. Gdzieś za drzwiami coś huknęło.
- Chwilowo chcemy cię tylko zbadać. Podstawowe skany plus pobranie krwi. Jeśli w ogóle dojdzie do zabiegu, to nie wcześniej niż za tydzień, więc nie panikuj, bo naprawdę nie warto. Jeśli nie chcesz być przypięta pasami, to na twoim miejscu bym współpracowała jednak.
- Proszę - odezwała się cicho T'Hato. - To naprawdę dla mnie bardzo ważne. Naprawdę...
Coś huknęło bliżej drzwi i młoda asari zamilkła, marszcząc brwi. To chyba nie były normalne dźwięki, zazwyczaj dochodzące z innych pomieszczeń w klinice. Aeedra skinęła głową do asari stojącej przy drzwiach, na co ta odwróciła się i uruchomiła omni-klucz, by wpisać weń kod i otworzyć zablokowany zamek. I kiedy drzwi rozsunęły się, potężny ładunek biotyczny uderzył w nią i efektownym lotem posłał ją na biały regał po drugiej stronie pomieszczenia. Stęknęła i podniosła się na kolana, ale wyraźnie miała problem z ponownym nabraniem powietrza. T'Kava zerwała się z miejsca, przewracając krzesło i przeskoczyła stół, zasłaniając przed nieznanym zagrożeniem Suyrrae, która tylko wpatrywała się w wyjście szeroko otwartymi w przerażeniu oczami.
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Klinika S4

29 wrz 2015, o 15:54

Na to czekała. Właśnie na to. Całe te jakże mądre rozmowy, to zwlekanie i udawanie, że ma tu cokolwiek do powiedzenia (hej, przecież doskonale wiedziała, że to jedno wielkie, wierutne kłamstwo) w najlepszym przypadku mogło doprowadzić właśnie do takiego rozwoju sytuacji. Do rozwiązania, które nie wymagało od niej ani dalszego oburzania się, ani dowiadywania się, dlaczegóż to dobro Suyrrae miałoby ją obchodzić, skoro ona sama, Jaana, nie obchodziła nikogo z tu zebranych, zgadzania się lub niezgadzania na badania, wreszcie - właściwie żadnego komentowania któregokolwiek ze słów Aeedry. Coś się zaczęło dziać i Ritavuori byłaby głupia, gdyby nie wykorzystała okazji.
Dowiedzenie się, kto stał za całym zamieszaniem, nie było teraz priorytetem. Jasne, szesnastolatka chętnie wychyliłaby się i zerknęła, kto postanowił ułatwić jej podjęcie jakichkolwiek decyzji - ale to mogło zaczekać. Ważniejsze było przejąć inicjatywę. Ustawić sytuację pod swoje zasady, przejąć nad nią kontrolę.
Oczywiście, wciąż miała w głowie słowa Aeedry. Rozbudowali jej piezo, co? Cóż, to z pewnością będzie pewien problem, ale teraz, na terenie kliniki, mogło się przydać. Nawet nie panując do końca nad swoją mocą - a może szczególnie dlatego, że jej się to nie udawało? - nie mogła ignorować faktu posiadania jej w jeszcze większej ilości.
Zresztą, wiecie co? Może zdarzy się cud? Może w tym wszystkim eksperymentalna terapia w jakiś sposób jej pomoże? To były jednak zagadnienia na później. Teraz należało się postarać, by wyjść stąd w jednym kawałku.
Najpierw błyskawicznie porwała więc tabletki ze stołu. Nie zamierzała łykać ich już teraz, ale gdyby faktycznie miało zacząć dziać się coś złego, gdyby naprawdę miała doświadczyć zespołu odstawienia, wolała mieć możliwość szybkiego nadrobienia strat. Do ust wrzuciła więc tylko pastylkę przeciwbólową, pozostałe dwie wraz z plastikowym kubeczkiem wrzucając do kieszeni, na ewentualne później.
To był jednak tylko ułamek sekundy, już w kolejnym, zaraz po łyknięciu przeciwbólowego medykamentu, jednym susem skoczyła ku Aeedrze, wykorzystując tym samym fakt, że uwaga zebranych zwróciła się ku komuś za drzwiami. Dla Jaany natomiast w tej chwili nie liczył się nikt poza asari. To T'Kava tu rządziła. To ją należało zneutralizować. To ona mogła być ewentualną kartą przetargową, biletem na życie.
Jeszcze przed zderzeniem z panią doktor Jaana wyciągnęła z kieszeni pas uciskowy i oba jego końce owinęła sobie odpowiednio wokół prawej i lewej dłoni, obu zaciśniętych teraz w pięści.
Wiecie, jak walczy się z kimś wyższym, gdy nie ma się pewności, czy zwykła zwinność i siła mięśni wystarczy? Wykorzystuje się to, co ma się pod ręką i zabiera przeciwnikowi to, co ma najcenniejszego.
Czyli, na przykład, zdolność oddychania.
Jeśli chodzi o Suri, na tę Ritavuori zerknęła tylko raz, przelotnie.
- Pomóż mi - warknęła, gdy z całej siły zaciskała już elastyczną opaskę uciskową na szyi Aeedry. Nawet przez moment nie zastanawiała się, czy T'Kava rzeczywiście sobie na coś podobnego zasłużyła. Na miłość boską, Jaanę wychowywał Cerberus, nie było co oczekiwać po niej nadmiaru współczucia. - Pomóż mi stąd uciec i chodź ze mną. Mam statek, rodzinę i, przede wszystkim, lekarza który się Tobą zajmie. Lekarza, który będzie wiedział, jak ci pomóc... Bo chyba nie masz złudzeń, że po tak długim czasie ci tutaj faktycznie będą w stanie cokolwiek zrobić? Cokolwiek poza wypruciem z ciebie resztek zdrowia i przeistoczeniem cię w eksponat dla przyszłych studentów?
Zaciskając zęby, jeszcze mocniej zacisnęła pas na tchawicy Aeedry. Pewnym ułatwieniem było oczywiście to, że prowizoryczna broń docelowo służyła właśnie to zaciskania - i choć z założenia zamykać miała raczej naczynia krwionośne, to drogi oddechowe niewiele się od nich w tej chwili różniły. I to, i to było pustą w środku rurką. I to, i to dało się uszczelnić odpowiednio mocno dociskając do siebie ścianki przewodów. Oczywiście, w przypadku tchawicy dochodził problem chrząstek, ale to nie był problem nie do pokonania.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klinika S4

30 wrz 2015, o 20:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

30 wrz 2015, o 21:26

Czego by nie mówić o T'Kavie, na pewno nie chciała permanentnie krzywdzić Jaany. Kiedy dziewczyna rzuciła się na nią z opaską, która zacisnęła się na jej szyi dość mocno utrudniając oddychanie, najpierw zamachnęła się tylko rozpaczliwie rękami, a potem sięgnęła do gumowego paska, by odciągnąć go od skóry. Żaden wybuch biotyki nie odepchnął od niej Ritavuori, nie próbowała też odgryźć się omni-ostrzem - choć omni-klucz z całą pewnością przecież miała. Dziewczyna większa wartość miała dla nią żywa. Dlatego też wycharczała coś, co zapewne miało być formą protestu, ale nie zrobiła nic więcej, całkowicie się poddając.
Tenma doskoczył do odrzuconej pod ścianę asari i pomógł jej wstać, poza jednym, krótkim spojrzeniem całkowicie ignorując napastników. Był lekarzem, nie jakimś brutalem i ta myśl wyraźnie odbiła się na jego pełnym niechęci obliczu. Jedyne, co zdążył zrobić, to wciągnąć swoją obolałą współpracownicę za przewrócony fotel i tam skulić się, przyciskając jej głowę do swojej klatki piersiowej.
Suyrrae znieruchomiała w szczerym przerażeniu. Może nigdy przedtem nic takiego się nie wydarzyło w związku z jej osobą. Może poprzednie króliki doświadczalne, jakie jej dostarczali, nie protestowały tak zawzięcie. I zgadzały się na zrezygnowanie na jej rzecz z części swojego życia, nikt nie próbował ich odbijać. Zza drzwi dobiegł kolejny huk i okrzyk, niebędący żadnym konkretnym słowem, ale... brzmiący znajomo. Młodziutka asari zacisnęła dłonie na blacie stołu tak, że zbielały jej kostki i odwróciła się do Jaany, szeroko otwartymi oczami wpatrując się raz w nią, raz w siniejącą T'Kavę. Długo nic nie mówiła, oddychając tylko szybko. Po jej przedramionach przeszły pojedyncze błyski biotyki, zupełnie niezależne od niej.
- Mieszkam tu ponad czterdzieści trzy lata i dwa miesiące - odezwała się wreszcie. - Aeedra... Aria będzie wściekła, ona mi... finansuje, ale... - dwa krótkie wystrzały na zewnątrz przerwały jej i zmusiły ją do zerwania się wreszcie z krzesła. Odwróciła się w stronę otwartych drzwi. Kontrolka panelu migała na żółto, pozostawiając je otwarte. Suyrrae wyglądała, jakby nigdy przedtem nie widziała tego przejścia otwartego na tak długo. Rzuciła się za parawan, gdzie mieściło się jej łóżko. Ritavuori usłyszała wysuwanie kolejno trzech szuflad. Wyglądało na to, że asari podjęła spontaniczną decyzję i właśnie się pakowała.
A do pomieszczenia wpadł zziajany Khari.
Pistolet w jego wyciągniętej dłoni momentalnie znieruchomiał, wycelowany w Aeedrę. Twarz wykrzywiona w grymasie wściekłości nie wyrażała już tej fascynacji, co przy zapoznaniu kilka dni temu. Po jego nagolenniku spływała krew, ale nie kulał, więc albo nie należała do niego, albo adrenalina pozwalała mu nie czuć bólu. Zaraz za nim do środka wbiegła Annika, chyba cała i zdrowa, ale z całą pewnością równie rozwścieczona.
- Szybko, Jaanka, puść ją i spadamy, nie ma czasu. Kristian czeka na zewnątrz - wysyczał zbrojmistrz, krótkim skinieniem głowy wskazując drzwi.
Zza parawanu wyleciała Suyrrae, z niewielkim zawiniątkiem pod pachą. Spakowała się chyba w poszewkę od poduszki, chociaż trudno było poznać po tym, jak ją pozawijała. Ruszyła biegiem do drzwi, ale zatrzymała się w połowie drogi na widok Khariego. Jej twarz wyrażała absolutne zdezorientowanie.
- Nie możecie jej zabrać - zza przewróconego fotela dobiegła cicha, ostrożna prośba asari, którą przedtem Khari rzucił o ścianę. - Nie możecie.
Kątem oka Ritavuori zauważyła, że w rozdygotanej dłoni Aeedry pojawiła się strzykawka.
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Klinika S4

30 wrz 2015, o 21:50

Tak! Endorfiny dosłownie uderzyły Ritavuori do głowy, gdy jej w gruncie rzeczy słaby, improwizowany atak - bogowie, była tylko szesnastolatką, mięśnie pozostawiały jeszcze sporo do życzenia - zadziałał doskonale. Jasne, to było chore, nastolatka nie powinna cieszyć się z czyjejś krzywdy, ale hej - miała bujną wyobraźnię. Dopowiedzenie sobie wszystkiego, co mogłaby zrobić jej Aeedra wystarczyło, by nie traktowała jej jak kogoś, nad kim warto się litować. Wychowanie na Taitusie pod jakże czułą opieką naukowców Cerberusa zrobiła swoje.
Nie umiała więc współczuć - przynajmniej nie wszystkim - za to cieszyła się wciąż jak dziecko. Na widok znajomych twarzy ogromny kamień spadł jej z serca, bo... Wiecie, Ritavuori wciąż nie była pewna, co zrobi reszta. Równie dobrze mogli ją zostawić, nie? Niby była cennym materiałem badawczym, niby Losnedahl na pewno by jej nie sprzedał, ale ostatecznie zawsze mogli się z asari dogadać, prawda? Ustalić jakiś kompromis, o zdanie na temat którego nikt by jej, Jaany nie pytał.
Najwyraźniej jednak tak się nie stało i czarnowłosa naprawdę musiała ze sobą walczyć, by nie zacząć szlochać z ulgi. A powstrzymywać się musiała, bo przecież nie było bezpiecznie. Wciąż byli na nie swoim terenie, w otoczeniu wrogów. Wciąż musieli uciec.
Na słowa Khariego nastolatka w milczeniu zdobyła się na ostatni wysiłek. Jeszcze silniejszy zacisk, gwałtowne szarpnięcie. Nie, nie chciała T'Kavy zabijać (choć nie płakałaby, gdyby przypadkiem faktycznie ją zadusiła). Chciała pozbawić ją przytomności. Dać zajęcie pozostałym lekarzom, a przede wszystkim - wyeliminować zagrożenie, jakim wciąż mogła być Aeedra. Była asari, była biotyczką. Jaana nie chciała sprawdzać, na ile starczy jej cierpliwości, jak długo będzie powstrzymywała się przed bezpośrednim atakiem.
Ostatecznie, niezależnie od wyniku ostatniego, silnego duszenia, wypuściła jeden koniec gumowego pasa z dłoni i, uwolnioną w ten sposób ręką, porwała jeszcze ostatnią zdobycz - identyfikator doktor T'Kavy. Chwilę potem, silnym uderzeniem w nadgarstek, miała zamiar wytrącić pani doktor strzykawkę - jeśli asari nie wypuściła jej wskutek wcześniejszego, ostatniego zaciskania opaski na jej gardle - i już w następnym momencie mknęłaby do swych wybawców w ślad za Suri.
- Możemy - warknęła jeszcze w drodze do protestującej cicho asari. - I zrobimy to. Znajdźcie sobie nowe zwierzątko.
Potem, już między swoimi, spojrzała rozgorączkowanym spojrzeniem najpierw na szturmowca, potem na Annikę. Wciąż nie wypuszczając z ręki opaski zaciskowej, odetchnęła powoli i gestem zachęciła małoletnią asari. Skoro zdecydowała się z nimi uciec, nie mogła się opierać. Nie teraz.
- Chodź, Suri - rzuciła krótko, tym samym wydając przezwisko, jakie sama jej nadała. - Nie bój się, nie zrobią ci nic złego. Ona idzie z nami. - Ostatnie słowa rzuciła już do swych wybawicieli, chwilę potem marszcząc brwi. - Moje rzeczy. Wiecie, gdzie są?
Na pytanie, jakim cudem się tu dostali, przyjdzie jeszcze czas.
- Twoja łydka. - Ostatnie spostrzeżenie, którego Jaana nie mogła nie uczynić. W końcu to była jej rodzina. Cholerni dezerterzy Cerberusa byli jej stadem. - Nie boli cię?
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klinika S4

1 paź 2015, o 19:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

1 paź 2015, o 21:10

Aeedra przez chwilę próbowała jeszcze chyba coś zdziałać, ale brak możliwości nabrania oddechu mocno jej to utrudniał. Gdy zaciągnięta przez dziewczynę opaska zacisnęła się mocniej, strzykawka posłusznie wysunęła się ze zwiotczałej ręki i cała asari osunęła się na podłogę, nieprzytomna. Nie próbowała walczyć, chciała Ritavuori wstrzyknąć coś, co zapewne miało ją uspokoić, może wręcz unieruchomić. Ale nie wyszło.
Jaana czuła, jak adrenalina buzuje w jej ciele, a biotyka aż prosi się, żeby ją uwolnić. Nerwy i stres też miały na to prawdopodobnie niemały wpływ. Koło niej przebiegł Tenma i dopadł do asari, wyraźnie wściekły. Nie zwracał uwagi na Khariego, który teraz celował w jego głowę, ale Khari raczej nie uznał go za jakieś szczególnie wielkie zagrożenie. Lekarz nie był uzbrojony i wnioskując po średnio skoordynowanych ruchach, jego talenty kończyły się na tych medycznych. Nie miał siły nawet unieść Aeedry, by przenieść ją dalej od zamieszania, złapał ją tylko pod pachami i niezgrabnie odciągnął głębiej w stronę pokoju. Nikt więcej ich nie powstrzymywał.
Annika przesunęła wzrokiem po sylwetce Suyrrae i zacisnęła usta w wąską kreskę. Przez chwilę przyglądały się sobie nawzajem. Trwało to może sekundę, dwie, ale wyglądało, jakby rozmawiały bez słów, jakby w ciągu tej krótkiej chwili między nimi pojawiło się jakieś porozumienie. Kobieta skinęła w końcu głową w stronę drzwi i wskazała je dłonią.
- Nie znaleźliśmy ich, ale możemy sprawdzić jeszcze w magazynkach - jej szybkie kroki odbijały się echem po długim, pustym korytarzu. Krótka komenda z omni-klucza sprawiła, że drzwi byłego mieszkania Suri zatrzasnęły się, a strzał prosto w panel uniemożliwił bezproblemowe ich otwarcie w najbliższej przyszłości. Potem Annika podsunęła wyświetlacz pod nos Jaany, pokazując jej mapę tego piętra kliniki. - Jesteśmy tutaj. Weszliśmy tędy i tam też musimy wrócić, ale szybko, bardzo szybko.
W progu najbliższych drzwi po prawej leżało ciało w kałuży krwi. Kolejne trzy panele na ścianie po lewej były przestrzelone, blokując wyjście. Daleko, jakieś dwadzieścia metrów przed nimi, widniały kolejne drzwi.
- Tam są magazynki, możemy zajrzeć, chociaż nie liczyłabym na wiele. Tylko szybko.
Na pytanie Ritavuori Ndiyae zmarszczył brwi i spojrzał w dół. Nadal nie kulał, a szedł szybko tuż obok Suyrrae, jakby obawiał się, że narobi problemów. Pokręcił tylko głową. Nie bolało.
- Tam... tam są pacjenci inni - odezwała się nieśmiało asari. - W tej dużej sali naprzeciwko. To znaczy... tacy normalni, nie jak ja.
Gdy jej wzrok padł na martwego mężczyznę, zamarła w przerażeniu, dość mocno zwalniając. Potem uniosła szeroko otwarte oczy na Khariego, który wciąż trzymał w zaciśniętej dłoni dobyty pistolet. Może sądziła, że to tylko atrapa, a może wyobrażała sobie wspomnianą rodzinę Jaany jako ludzi uroczych i nie tak groźnych, na jakich wyglądali w tej chwili. Nie tak bezwzględnych. Chyba pożałowała, że się zgodziła.
I w tej chwili zza rogu korytarza wybiegła czarnowłosa, szczupła kobieta w eleganckiej sukience, na którą zarzucony miała biały kitel. Zatrzymała się i uniosła rozprostowane dłonie przed siebie, dając do zrozumienia, że nie jest uzbrojona. Tylko że dwóch towarzyszących jej rosłych mężczyzn z karabinami wycelowanymi w grupkę uciekinierów, byli nastawieni nieco inaczej.
- Suyrrae, proszę - kobieta odezwała się nerwowo. Mogła mieć niewiele ponad czterdzieści lat. - Wiesz przecież, że jesteśmy w stanie ci pomóc, mamy nowe sprzęty i nowe możliwości - zerknęła na Ritavuori. - Proszę. Przecież wiesz, że to wszystko dla ciebie.
T'Hato przycisnęła do siebie swoje zawiniątko i pokręciła głową. W korytarzu zapadła cisza.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Klinika S4

2 paź 2015, o 12:06

Ha! Wypuszczając wreszcie bezwładną już, nieprzytomną panią doktor, Jaana odetchnęła głęboko i w kilku susach znalazła się obok swoich. Skinieniem głowy akceptując niemą odpowiedź Ndiyae na temat nogi, w milczeniu przeczekała też chwilę napięcia między Anniką i Suri, by wreszcie, zerkając przez ramię jedynej kobiety z załogi skinąć lekko głową. W porządku - magazyny, wyjście, sale. Mając plan to wyglądało lepiej, o wiele lepiej. Nie świetnie, nie bezpiecznie, ale - przynajmniej orientowali się w terenie, a to już coś.
- A więc pójdźmy tam - stwierdziła krótko Ritavuori, w międzyczasie, zupełnie automatycznie, podejmując próbę ponownego otoczenia się barierą. Nie zamierzała wychodzić stąd gołą i wesołą. Nie zamierzała tak po prostu zostawić tu wszystkich swoich rzeczy, na które, jakby nie patrzył, sama zarobiła. Jej majątek był... jej majątkiem i Jaana wykazywała w tym temacie silny instynkt terytorialny. Oczywiście, zawsze mogło się okazać, że będzie miała pecha i jej rzeczy w magazynie wcale nie będzie, ale wtedy... Cóż, nastolatka nie miałaby najmniejszych oporów, by odebrać sobie finansową równowartość własnego ekwipunku w innych rzeczach. Lekach, sprzędzie medycznym, czymkolwiek, co mogłaby korzystnie sprzedać.
Tym niemniej - jej cel póki co był jasny. Broń. Pancerz. I... Nie, nie pacjenci.
- Nie damy rady im pomóc, Suyrrae. Nie możemy ich zabrać, przykro mi. A ich uwolnienie... To niekoniecznie by im pomogło. Nie możemy ryzykować, Suri - stwierdziła powoli, cicho. Naprawdę nie chciała, by młoda asari zmieniła teraz zdanie, by stwierdziła, że w sumie woli tu zostać. Okruchy empatii Jaany nie pozwalały jej pogodzić się z myślą, że T'Hato mogłaby z własnej woli zostać tu chyba o jeden dzień dłużej, by mogła...
Dać się przekonać kolejnym naukowcom?
Oczywiście, kolejne towarzystwo było spodziewane, ale że tak szybko? Cholera, Suri naprawdę musiała być dla nich cenna, a skoro tak... Jaana tylko utwierdziła się w tym, że muszą ją zabrać, upewniła ją w tym jej bardziej egoistyczna, materialistyczna część duszy. Bo choć nie zamierzała eksperymentować na młodej w taki sposób, jak ci tutaj i próbować na niej wybranych na chybił trafił metod (miała nadzieję, że Kristian również nie będzie miał tego w planach), to wiecie, nie mogła nie docenić wartości takiej zdobyczy. Chyba przejęła trochę zawodowego zboczenia od Losnedahla, co?
Jasnym było więc, że widząc dość jasne zamiary jeśli nie samej, nieznajomej naukowiec, to przynajmniej jej goryli - Jaana nie zamierzała poddać się bez walki. Że tamci mieli broń, pancerze, wszystko? Nie przesadzajmy, to wciąż była sytuacja, z której mieli szansę wyjść cało. Ostatecznie też miała swoich bodyguardów, nie?
W każdym razie, póki co jeszcze się nie rzucała. Jeszcze. Starając się zachować spokój zbierała tylko powoli biotykę, by... No właśnie, użyć jej, gdyby było trzeba.
- Nie bądźcie śmieszni - stwierdziła tymczasem, spoglądając prosto na czterdziestolatkę. - Nowy sprzęt i nowe możliwości w środowisku naukowym pojawiają się regularnie co kilka lat, jeśli nie co roku. Jakoś nie bardzo wam to pomogło. - Prychnęła cicho i potrząsnęła głową. - Najwyższy czas, by Suyrrae przestała być waszą zabawkę. Jest już w takim wieku, że spokojnie może decydować o sobie. Nie zabierzemy jej ze sobą siłą, dajemy jej tylko możliwość. Wybór, którego nie miała od kilkudziesięciu lat. - Skrzywiła się, nie kryjąc zniesmaczenia. No, i to by było na tyle dyskusji?
Pewnie tak. Jaana była gotowa, by tak ją zakończyć. Gdyby karabiny w dłoniach mężczyzn choćby drgnęły, nastolatka bez wahania przypuściłaby szarżę na jednego z nich, by w kolejnej chwili wykorzystać ewentualne zachwianie choćby równowagi ochroniarza na rzecz próby wyrwania mu broni. Wiecie, skompletowany arsenał swoją drogą, ale w obliczu tarcz i pełnych zbroi niewiele mogła z tym zdziałać.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klinika S4

4 paź 2015, o 11:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

4 paź 2015, o 13:32

- To nie jest tak - nie opuszczając dłoni, kobieta błagalnie spojrzała na asari. - Nie jest tu przetrzymywana wbrew swojej woli, po prostu nigdy nie wyraziła chęci opuszczenia kliniki, bo zdaje sobie sprawę ze swojego stanu. Prawda, Suyrrae? - zrobiła krok do przodu. - Opiekujemy się nią najlepiej, jak możemy, mamy najnowszy sprzęt, od niedawna zatrudniamy genialnych naukowców, diagnostyków, mamy nową teorię która mogłaby zostać sprawdzona w ciągu najbliższych dwóch, może trzech miesięcy - kolejny krok. Wciąż wpatrywała się błagalnie w prawie byłą podopieczną. - Przynajmniej jedna, ostatnia próba...
Annika parsknęła śmiechem. Nawet nie próbowała ukrywać niechęci.
- I co potem? Wypuścicie ją, powiecie "radź sobie sama", w momencie jest absolutnie nieprzystosowana do życia w społeczeństwie? - pokręciła głowę. - Świat się zmienia.
Kobieta zamilkła, wyraźnie zdenerwowana, ale wciąż nie chciała zaczynać strzelaniny na środku kliniki. I chyba zamierzała nadal prowadzić negocjacje z Losnedahl, gdy Khari westchnął ostentacyjnie, złapał asari za łokieć i ruszył przed siebie.
I wtedy się zaczęło.
Wszystko wydarzyło się jednocześnie. Ochroniarz stojący przy zakręcie oddał długą serię strzałów prosto w zbrojmistrza, cudem unikając postrzelenia bezbronnej Suyrrae, która w przerażeniu wyrwała się i skuliła przy ścianie. Wokół jej błękitnego ciała raz po raz zaczęły przemykać drobne smugi biotyki, ale sama asari nic nie zrobiła, wiedząc najwyraźniej, że nie ma nawet po co próbować. Khari, którego tarcze zaprotestowały gdy uderzyła w nie seria pocisków, początkowo chciał odpowiedzieć tym samym, ale szybko zauważył, że w samym środku przeciwników znalazła się Jaana. Otoczona barierą wbiła się szarżą prosto w drugiego z ochroniarzy. Chociaż wbiła to mało powiedziane. Jej szarża powaliła nie tylko mężczyznę w którego celowała, ale również panią ordynator. Popchniętą przez ładunek kobietę odrzuciło prosto w ścianę, a korytarz wypełniło głuche łupnięcie, gdy uderzyła głową w ścianę i zsunęła się po niej nieprzytomna. Ochroniarz nie utrzymał się na nogach i wylądował na tyłku metr dalej tylko po to, by zaraz walnęła w niego nowa Khariego i potężny strzał wstrząsowy na poprawkę. Gdzieś w międzyczasie jego tarcze zamigotały ostatni raz i zgasły. Ogłuszony tyloma atakami wymierzonymi w siebie nie był w stanie zareagować, gdy Jaana wyrywała mu z osłabłych rąk Windykatora. Zbrojmistrz nawet nie zwrócił uwagi na to, że drugi z mężczyzn wystrzelił w niego cały magazynek, ściągając do zera całą osłonę, jaką zapewniały mu tarcze. Ważniejsza była Ritavuori, która wskoczyła między przeciwników bez pancerza, bez broni, bez niczego. Wolał jednak zostać przy wersji przyprowadzenia jej na Kuguara żywej.
Cała ta sytuacja przerosła Annikę. Próba uruchomienia jakiegokolwiek programu spełzła na niczym. Trzęsące się ręce skutecznie uniemożliwiły jej otoczenie się holograficznym pancerzem, a wystrzelone przeciążenie nawet nie trafiło w okolicę któregokolwiek z mężczyzn. W końcu odwróciła się, poderwała Suyrrae z podłogi i przeciągnęła ją za próg drzwi, przyblokowanych przez zakrwawione zwłoki. Ściana niewielkiego laboratorium stanowiła przynajmniej jakąś osłonę dla asari, która chyba nigdy nie była świadkiem walki - albo dawno już takiej nie widziała.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Klinika S4

4 paź 2015, o 16:39

No, i to byłoby na tyle dyskusji. Skoro naukowiec zamierzała upierać się przy swoim, to Jaana nie widziała sensu w ciągnięciu tej farsy - szczególnie, że Khari najwyraźniej podzielał jej zdanie. Potem wszystko potoczyło się więc błyskawicznie. Nie patrząc na to, co robi reszta, szarżą wpadła między strażników i - tak, poszło świetnie. Choć pani doktor zamierzała chwilowo dać spokój, przypadkowe zahaczenie jej siłą zdolności nie było czymś, co Ritavuori by przeżywała. Ot, stało się, no trudno.
Nie zmieniało to jednak faktu, że jej celem nadal byli przede wszystkim strażnicy. Gdy biotyka zbiła z nóg tego, którego obrała za pierwszy cel i gdy w jej własnych dłoniach znalazł się karabin, szesnastolatka nie mogła nie wykorzystać okazji. Skoro ofensywa Ndiyae pozbawiła przeciwnika tarcz, czarnowłosej nie pozostało nic innego jak skierować lufę karabinu na siedzącego obecnie wroga i niemal z przyłożenia posłać ku niemu jedną serię z Windykatora. Wystarczy? Miała nadzieję, ale nawet jeśli nie, to nie zamierzała czekać i tego sprawdzać. Gdy tylko ostatni pocisk opuścił lufę broni, Jaana wygięła się i z szerokiego zamachu, obracając się, masywną kolbą karabinu zamierzyła się na kark drugiego z ochroniarzy. Wiecie, że nie powinno się pozostawiać nikogo za plecami, nie? Ritavuori to wiedziała i zamierzała przypomnieć drugiemu z przeciwników, że podobne błędy są niewybaczalne. Nawet, jeśli jej atak miał nie okazać się dla mężczyzny śmiertelnym, to że bolesnym - była na to duża szansa. Tył szyi był w końcu nieco mniej chroniony, niż reszta ciała - chodziło w końcu o to, by ruchomość głowy nie była w żaden sposób ograniczona - co pozwalało liczyć na przekazanie odpowiedniej ilości siły wprost na kręgi szyjne strażnika.
W tej chwili można było odnieść wrażenie, że Jaana jest w swoim żywiole. Tu, na granicy życia i śmierci - doskonale zdawała sobie przecież sprawę, że jeden atak któregoś z uzbrojonych mężczyzn może zakończyć jej żywot - nie przywiązywała wagi do tego, jak bardzo nierozsądne są jej poczynania i jak daleko od odwagi znajduje się brawura. Tu, teraz, liczyło się tylko to, by trafiać celnie i szybko. By, tańcząc między przeciwnikami, wyjść z tego cało, najlepiej - bez draśnięcia. Nie liczyło się nic poza tym. Ani Suyrrae, ani Annika, ani Ndiyae, nawet nie nieprzytomna pani doktor, która w tej chwili została na razie wyłączona z gry. Liczyli się mężczyźni, między którymi wirowała. Sama na dwóch opancerzonych strażników? Hej, to brzmi nieźle!

Wyświetl wiadomość pozafabularną
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Klinika S4

8 paź 2015, o 21:01

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

8 paź 2015, o 21:54

Wydawało się, że wszystko działo się tak, jak powinno. Jaana szarżą wpadła między przeciwników i jednego z nich praktycznie rozłożyła na łopatki, choć nie była nawet uzbrojona - odłamki szkła pochowane po kieszeniach w przypadku opancerzonych ochroniarzy nie zdałyby się raczej na nic. Mężczyzna nie zdążył się podnieść, by uniknąć długiej serii, którą wystrzeliła prosto w niego niedoszła pacjentka. Odsunął się tylko, czując, jak w pancerz wbijają się kule, jak pęka szyba hełmu, jak odrywa się naramiennik. Z jego gardła wydarł się głuchy okrzyk, zagłuszony przez drugą serię strzałów, tym razem skierowanych w Khariego. Ale więcej drugi z ochroniarzy zrobić nie zdążył. Potężny cios - szokująco potężny, biorąc pod uwagę gabaryty Jaany - doskonale wycelowany w podstawę czaszki mężczyzny momentalnie doprowadził go do stanu, gdzie nie stanowił już zagrożenia. Zwalił się na podłogę u stóp dziewczyny, z dziwnie odkręconą głową, jakby wpatrywał się w wysokie obcasy równie nieprzytomnej pani ordynator.
Tylko że jednak nie wszystko było tak, jak Ritavuori sobie optymistycznie zaplanowała. To była prawda - nie powinno się pozostawiać nikogo za plecami i nie była jedyną, która w obecnej sytuacji potrafiła wykorzystać odsłonięte plecy przeciwnika. Poczuła, jak gorące omni-ostrze przebija jej trzewia, a właściwie bardziej niż poczuła, to zobaczyła. Z jej brzucha wyszła pomarańczowa końcówka, niezwykle lśniąca w surowym świetle korytarza, głównie przez pokrywającą ją krew. Mężczyzna złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie.
- Mieliśmy cię nie zabijać, jakbyś zaczęła kombinować - stęknął i wyszarpnął ostrze. - Ale o tym nie było mowy.
Gdzieś z oddali dobiegł przerażony głos Anniki, wykrzykującej imię Jaany. Ale dokładnie w chwili, gdy ostatkiem sił trzymała się na nogach, gdy już osuwała się w ramiona ochroniarza, bariera którą była otoczona ponownie detonowała się sama, błękitną falą rozchodząc się po korytarzu i odpychając mężczyznę pod przeciwległą ścianę. Ritavuori nie wiedziała, czy zabiła go jej biotyka, czy strzał oddany przez Khariego dokładnie w momencie gdy nie było zagrożenia, że trafi w dziewczynę, w każdym razie na korytarzu zapadła cisza. Wszystko znieruchomiało na niemożliwie długie trzy sekundy.
Gdy Marjaana spojrzała na swój brzuch, zobaczyła czerwoną plamę, rozrastającą się w zastraszającym tempie po materiale białych ubrań. Ale, o dziwo, nie bolało. Prawie wcale. Tylko gdy dotknęła skóry, poczuła dyskomfort, rozcięcie było spore i przechodziło na wylot przez jej tułów. Brak bólu w tej chwili mógł być równie dobrze błogosławieństwem, jak i przekleństwem - nie wiedziała, jak bardzo źle może być, nie wiedziała jak rana wygląda z tyłu, czy została rozerwana bardzo mocno, czy cięcie było czyste...
Annika zostawiła Suyrrae samą sobie i dopadła do swojej podopiecznej, obejmując ją i przyciskając dłoń do rany, by powstrzymać krwawienie. Chwilę później pojawił się obok też Khari i wziął dziewczynę na ręce.
- Surimi, szybko - odwrócił się do asari, która szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w plamę czerwieni. - Potrzebuje pomocy.
Suyrrae pokiwała głową i rozejrzała się wokół, jakby pierwszy raz znalazła się na tym korytarzu. W końcu jej wzrok padł na przeciwległe drzwi.
- Tam... tam może być chirurg jakiś, a jak nie, to... to macie przyrządy, ewentualnie mnóstwo medi-żelu... - nie mogła się ruszyć z miejsca. - To... boli?
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Klinika S4

9 paź 2015, o 18:08

Zaniosła się kaszlem. U stóp miała niezdatnych - bo martwych lub nieprzytomnych - do życia mężczyzn, równie nieruchliwą panią doktor, a jedyne, na co w tej chwili było ją stać, to zmagania z nagłym brakiem tchu i walka z nagle odmawiającymi posłuszeństwa nogami. To, że sięgnęła do brzucha, to był odruch. Bo nawet nie bolało, po prostu... Widziała ostrze. Widziała je wychodzące z własnego ciała, a to niedobrze. To bardzo niedobrze - co uzmysłowiła sobie, gdy na przytkniętych do rany dłoniach ujrzała krew i gdy kolana wreszcie się pod nią ugięły.
A mimo to nie bolało. To dopiero było nie w porządku!
- Nie... Nie - rzuciła krótko na wzmiankę o chirurgu. - Nie będziemy... Nie chcę pomocy. Nie od lekarzy stąd. - Podświadomie rejestrowała dłonie Anniki uciskające rozcięcie, słowa Suri, bezwładne ciała przeciwników obok. To wszystko było... Widziała jasno. Myślała samodzielnie. A nie powinna, prawda? Nie, żeby nie cieszyła się z zachowania przytomności, ale to wszystko było wbrew logice. Powinno, do cholery, boleć. Paradoksalnie lepiej czułaby się wyjąc z bólu niż teraz, nie wiedząc, co się dzieje.
- Potrzebuję... - Zmarszczyła brwi, starając się skupić. Może i nie cierpiała fizycznie, mimo to sama świadomość bycia ranną - chyba ciężko, nie? - nie pomagała w zachowaniu przejrzystości myślenia. Podobnie też było z odpływającą krwią - uciekając z rozdartych naczyń, kradła ze sobą okruchy przytomności. - Załatajcie mnie medi-żelem. Macie? Dużo medi-żelu powinno załatwić sprawę. A potem... Albo teraz... Zadzwońcie do Kristiana. On wam powie, co robić. I... Musicie... On musi wiedzieć, że mnie nie boli - wyrzuciła z siebie wreszcie to, co dręczyło ją teraz najbardziej. - Musi wiedzieć. To nie jest normalne, że nie czuję. Nic, cholera, nie czuję.
Odetchnęła bardzo głęboko. Spokojnie. Tylko spokojnie. Wyjdzie z tego, wszyscy wyjdą. Nie było innego wyjścia, nie?
Nagle jej oczy błysnęły w przebłysku pewnej świadomości. Skoncentrowała spojrzenie na młodej asari.
- Ciebie boli - stwierdziła wprost. - Biotyka. Jej użytkowanie cię boli. Czy podczas badań... Wspominali ci o jakichś lekach, które mogliby ci podać? Eksperymentalnym znieczuleniu, przytępieniu przewodnictwa nerwowego? Czymś innym niż zwykła aspiryna?
Zacisnęła zęby, starając się nie ruszać zanadto. Ruch nie mógł jej w tej chwili w niczym pomóc, przynajmniej do czasu załatania rozdartych naczyń, mięśni i powłok skórnych przez medi-żel. Jasne, taki opatrunek to nie żadne cudowne ozdrowienie, ale zdobyłby jej czas. A potem... Tak, potem zająłby się nią Losnedahl. Poskładałby ją w jedno. Wierzyła w niego. Wierzyła jak cholera.
W międzyczasie zerknęła jeszcze ku Annice.
- Mam w kieszeni płyn odkażający, możesz przetrzeć ranę, brzegi... - rzuciła w ramach propozycji, sama jednak nie próbując wydobyć buteleczki. Nie ruszać się. Nie utrudniać dodatkowo powstrzymania krwotoku.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

9 paź 2015, o 19:47

Annika skinęła głową i wyciągnęła trzy tubki medi-żelu z zasobnika swojego pancerza, ale nie zaczęła opatrywać Jaany tu, na środku korytarza. Skinęła głową w stronę drzwi do pomieszczenia, gdzie teoretycznie mogli być inni pacjenci.
- Idź, Khari - poleciła, sama wracając jeszcze po Suyrrae, która wciąż nie potrafiła poradzić sobie z zamieszaniem, więc stała w miejscu, zaciskając rozpaczliwie pięści. - Chodź.
Objęła asari w pasie i popchnęła dalej w korytarz, zmuszając do przejścia razem z nimi. Po drodze zgarnęła identyfikator z kitla nieprzytomnej kobiety, by wreszcie przeciągnąć go przez panel w drzwiach i wbić się przez próg z pistoletem w wyprostowanej ręce, tuż przed zbrojmistrzem z Jaaną na rękach.
- Nikt się stąd nie rusza - poinformowała obecnych. Nie było ich wielu. Dwie pielęgniarki, jedna zajęta czytaniem jakiegoś czasopisma, druga wieszająca kroplówkę obok jedynego pacjenta. Przedtem chyba spał, ale efektowne wejście Anniki obudziło go lepiej, niż kawa. Czytająca asari razem ze swoim fotelem na kółkach podsunęła się pod ścianę, druga znieruchomiała z rękami przy zaworze. Ale nie patrzyły na Losnedahl, nie patrzyły na Khariego, nawet ranna Ritavuori nie robiła na nich wrażenia. Obie wpatrywały się w Suyrrae jak w objawienie, jakby wiedziały kim jest, ale traktowały ją dotąd jak legendę. Ona sama dreptała przy Jaanie, samą swoją obecnością próbując dodać jej otuchy, bo przecież co więcej mogła? Na jej twarzy widniało szczere przerażenie i troska.
Annika odsunęła jedną z kotar, odsłaniając puste łóżko i skinęła na nie głową, bezgłośnie polecając położyć na nim ranną. Z jej kieszeni wydobyła wspomniany płyn odkażający.
- Zaraz stąd pójdziemy, chcemy jej tylko pomóc. Zajmijcie się swoimi sprawami, ale nie ma wychodzenia - podwinęła bluzkę dziewczyny i skrzywiła się. To nie mogło wyglądać pięknie. Tylko że Ritavuori nie mogła obejrzeć swojej rany, bo jeśli tylko próbowała się podnosić, Khari przytrzymywał ją w miejscu. - To może zaboleć.
Suyrrae pokręciła głowę.
- Nie zaboli - powiedziała cicho. - Mi nie wspominali, ale... - zawahała się, by zaraz kontynuować. - Słyszałam jak Aeedra o tym mówiła. Że musieliby mi... wszczepić od kogoś piezo, wyhodowane na tym znieczuleniu, bo samo stosowanie u mnie tej terapii nie dawało rezultatów. Że pozbędziemy się w ten sposób chociaż jednego symptomu, chociaż tego bólu i... no zgodziłam się, nieważne że już nigdy nie będę... to znaczy, już nigdy bym nie czuła... no wiesz. Przyjemności. Na boginię... - westchnęła, gdy Annika rozchyliła rozciętą skórę, by załatać wnętrzności. Nie była lekarzem, ale to nie znaczyło, że nie potrafiła prowizorycznie zabezpieczyć rany. Obróciła ranną na plecy. - To działa. Dlaczego ty... - skrzywiła się i odwróciła wzrok. - Nieważne.
- Uspokój się - warknęła Losnedahl. - Nigdzie nie będziemy dzwonić, Jaana. Kristian czeka na nas w promie, musimy tylko stąd wyjść i zabierze nas na Kuguara. Niedaleko. Jak nikt nas nie zatrzyma, to będziesz w domu za dwadzieścia minut.
Khari odsunął się od łóżka i znacząco spojrzał na pielęgniarkę, która próbowała wymknąć się ukradkiem. Jeszcze bardziej znacząca od spojrzenia była uniesiona broń. Nic nie mówił, zaciskając zęby w bezsilnej wściekłości.
W końcu Annika pomogła dziewczynie wstać i owinęła jej tułów świeżym bandażem, znalezionym w jednej z okolicznych szafek. Zacisnęła mocno, co nie ułatwiało oddychania, ale przynajmniej zabezpieczało przed komplikacjami typu wylewające się wnętrzności.
- Przepraszam - jęknęła Suyrrae. - Oni.... oni nigdy nikomu przeze mnie nie zrobili krzywdy. Brali asari, ludzi na krótko, rok, dwa. Potem wypuszczali. Nigdy nie... na boginię...
- Na boginię, uspokój się do diabła - znów warknęła Annika i zmarszczyła brwi, gdy zorientowała się, jak bardzo absurdalna była to wypowiedź. - Idziemy. Teraz.
Naprzeciw łóżka, na którym siedziała teraz Ritavuori, widniały drzwi do magazynków. Tylko że nikt nie zamierzał w takim stanie czekać, aż ranna znajdzie swoje rzeczy. Pancerz, omni-klucz, to wszystko była sprawa drugorzędna przy jej obecnym stanie. Zbrojmistrz wziął ją na ręce i skierował się w stronę wyjścia.
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Klinika S4

10 paź 2015, o 11:28

Nie podobało jej się to. Ani trochę jej się nie podobało. Już nawet nie chodziło o to, że zabierali ją tam, gdzie nie chciała - a więc do pomieszczenia pełnego pacjentów. To słowa, słowa Suri sprawiły, że zmartwiała. Piezo wyhodowane na znieczuleniu. W niej. Zaburzenia odczuwania bólu i... Innych bodźców. Szlag. Szlag by to trafił!
- Jak... Gdy już wrócimy, gdy dotrzemy na Kuguara... - Ignorując niewypowiedziane do końca pytanie T'Hato, przeszła do rzeczy. Jasne, mogłaby wymóc na młodej, by podzieliła się swymi wątpliwościami. By powiedziała wprost, że nie rozumie postawy Jaany. Że przecież to nic strasznego, dać sobie wyciąć to, co jej wszczepiono po to, by ona, Suyrrae, mogła funkcjonować normalnie. Tak, mogła zmusić asari, by wszystko to powiedziała, by swymi słowami zaostrzyła sytuację. Tylko po co? To do niczego by nie doprowadziło. Do niczego poza dodatkowymi problemami. - Powiesz to wszystko Kristianowi. Wszystko, o czym słyszałaś, co do słowa. - Zacisnęła zęby, powstrzymując się od dodatkowych komentarzy. Teraz... Teraz to nie miało znaczenia. Jej niezadowolenie, jej wściekłość, jej... Strach. Będzie martwiła się tym już na pokładzie Kuguara, nie wcześniej.
Zobaczyć, jak źle wygląda, próbowała dokładnie dwa razy. Ignorując innych pacjentów czy zastraszone - zafascynowane? - pielęgniarki, machnęła ręką na przekonanie, że trwanie bez ruchu jest bezpieczniejsze i próbowała się unieść, zerknąć na ranę. Zrezygnowała, gdy po raz kolejny została powstrzymanego Ndiyae, bo... Wiecie, to uniemożliwianie jej oceny uszkodzeń było już w zasadzie odpowiedzią. Źle.
Ostatecznie czekała więc w milczeniu, nie protestowała też, gdy po wszystkim podniesiono ją z łóżka i ruszono w kierunku... Wyjścia? Tak, to było rozsądne. Nie wdająca się w żadne dyskusje Ritavuori (w międzyczasie odezwała się tylko raz, racząc młodą asari banalnym spokojnie, Suri, to przecież nie twoja wina, nic się nie stało) zdawała sobie sprawę z tego, że nie mogli inaczej. Na Kuguara. Do Kristiana. Tak będzie najbezpieczniej.
Tylko, że gdzieś tu, niemal na wyciągnięcie ręki, były jej rzeczy. Przez wiele lat nie mająca zupełnie nic swojego Jaana do obecnie posiadanego - a bliskiego utracenia - majątku czuła się bardziej niż przywiązana. I choć uspokajała ją myśl, że mieli w końcu pieniądze przelane przez Aeedrę, że będzie można wszystko odkupić, skompletować, to...
Wciągnęła gwałtownie powietrze. Dwie myśli. Dwa przebłyski świadomości.
- Annika. Annika, moje rzeczy. Moja... broń, moje... Wszystko. Nic mnie nie boli, ja... To przecież blisko. Moglibyśmy wejść, zobaczyć... Jeśli nie znajdziemy od razu, to trudno, ale... Annika, proszę. Wytrzymam przecież nic... Nic się nie stanie, to tylko kilka chwil. - Najpierw pierwszy, bardziej oczywisty. Nie czuła się na siłach, by bardziej o to walczyć, by sprzeczać się i stawiać na swoim. Bała się, to jasne. Chciała wyjść z kliniki całą i zdrową. Jeśli miało być to kosztem ekwipunku, to... Z ciężkim sercem, ale tak, mimo wszystko była gotowa go poświęcić.
Teraz więc przebłysk drugi. Ważniejszy. Osnuty gęstą siecią niepokoju.
- Co z Lybeckiem? Khari? Annika? Co z Bjørnem? - Nawet teraz, po tym wszystkim, wierzyła, że Norweg by jej tego nie zrobił. Jeśli wcześniej, w pierwszej chwili, miała jakieś wątpliwości, tak teraz utwierdziła się w przekonaniu, że to było absolutnie niemożliwe. Na miłość boską, to był Lybeck. Jej Lybeck. Wierzyła w niego tak samo mocno, jak w zdolności Losnedahla.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klinika S4

10 paź 2015, o 12:18

Khari zatrzymał się niepewnie, zerkając pytająco na Annikę. Wyraźnie to ona była koordynatorem tej misji ratunkowej, to ona podejmowała decyzje i teraz tylko ona mogła wyrazić zgodę na prośbę Jaany. Najpierw westchnęła i rzuciła okiem na nieruchome pielęgniarki. Potem potrząsnęła głową i przeniosła spojrzenie na Suyrrae, która posłusznie dreptała za nimi, nie przydając się do niczego, ale też nie przeszkadzając.
- Dobra - zdecydowała w końcu i obróciła się na pięcie w stronę magazynka. Nie przejmowała się zablokowanym zamkiem, otworzyła go szybko za pomocą przepustki ordynatora i za moment była już w środku. Ndiyae nie wchodził za nią, czekał na zewnątrz z Ritavuori na rękach, tak, by pozwolić jej zaglądać do środka, ale mieć też na oku pielęgniarki.
- Są pudła z rzeczami pacjentów, poszukam twoich, poczekaj - rzuciła Losnedahl ze środka. Przerzuciła kilka pierwszych, przeglądając etykiety i zawartość, by wreszcie zniknąć głębiej, tak, że Jaana jej już nie widziała. - Cholera, ich tu jest mnóstwo - mruknęła. Ze środka raz po raz dobiegał dźwięk podnoszonego wieka. Potem westchnięcie. - Dobra, szybko przejrzę, ale jak w ciągu trzech minut go nie znajdę, to idziemy.
Wydawało się, że te trzy minuty trwają wieczność, możliwe też że szukała trochę dłużej, ale w końcu wyszła, niosąc sporych rozmiarów białe, kartonowe pudło z imieniem i nazwiskiem Ritavuori na etykiecie. Jeśli dziewczyna chciała zajrzeć do środka - zaprotestowała, odsuwając się od niej i poganiając Khariego do wyjścia. Nie mieli czasu.
- Przepraszam - rzuciła niemrawo Suyrrae, kierując to słowo do pielęgniarek, po czym wybiegła za pozostałymi z pomieszczenia.

Na korytarzu panował ten sam chaos, który zostawili opuszczając go. Dwa ciała leżały na ziemi, jedno w kałuży krwi, drugie wciąż nieprzytomne. Ale... dwa. Nie trzy. Pani ordynator zniknęła, więc uderzenie głową w ścianę nie mogło być silne. To była dobra informacja, bo znaczyło, że Jaana jej nie zabiła. Kobieta nie do końca zasłużyła na taką śmierć, starała się wszystko załatwić polubownie, przekonać Suyrrae do zmiany zdania, przyszła bezbronna - co prawda z dwójką ochroniarzy, ale bezbronna. Z drugiej strony - zniknęła. To jasno mówiło, że nie mają zbyt wiele czasu, że jeśli postanowi zatrzymać ich jeszcze raz, to postara się bardziej.
- Sama z nim porozmawiasz - po długiej chwili milczenia Annika odpowiedziała na pytanie Ritavuori. Jej spojrzenie zachmurzyło się wyraźnie. - Nie mieliśmy czasu na śledztwa i inne takie - przekroczyła zwłoki i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, póki korytarz był pusty. - Kristian się mocno wściekł, trochę go... poturbował. W sumie poturbowali siebie nawzajem - westchnęła. - Nie wiem, naprawdę nie wiem. Wszyscy są wściekli, wszyscy podejrzewają siebie nawzajem, atmosfera jest... ciężka. Bjørn nie wychodzi z kajuty.
- Upiera się przy swoim - dodał Khari. Niósł Jaanę tak zupełnie bez wysiłku, jakby nie ważyła nic. - Twierdzi, że to nie on. Nie chce mi się z nim o tym dyskutować. Powinien zobaczyć co ci zrobili - zacisnął usta w wąską kreskę i nie powiedział nic więcej.
Gdzieś w głośnikach nad nimi zawył alarm.

Wróć do „Dystrykt Gozu”