Kolejny obszar graniczący z dzielnicą Gozu - przypomina go pod wieloma względami. Często nawiedzany jest przez najemników Błękitnych Słońc, Zaćmienia oraz Krwawej Hordy, którzy dbają o porządek na ulicach, o ile w przypadku Omegi można mówić w ogóle o jakimkolwiek porządku.

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Komórka numer 7023

11 lis 2017, o 00:20

Chyba w życiu nie czuł tak wielkiej satysfakcji z wyśmiania kogoś. Czuł się teraz trochę jak zazwyczaj ci gnębią mniejszych. Dla niego zresztą każdy był mały, ale to co zrobił z Abramem było o wiele gorsze od innych rozwiązań. Oczywiście mógł mu przywalić w krtań ale to już doprowadziłoby do zwykłej bójki między nim, a najemnikami. Na takie rzeczy chwilowo humoru w ogóle nie miał. Wolał też nie zrobić sobie żadnej krzywdy przez misją. Przeciąganie tego nie miało żadnego sensu.
Dopiero na dworze mógł ochłonąć. Mimo wszystko wciąż chciało mu się śmiać z tego wszystkiego. Jego uśmiech z prześmiewczo przeszedł w ten ciepły, którym obdarowywał tylko Sonyę, w momencie, kiedy ta postanowiła się przysunąć bliżej mężczyzny.
- Wiem, że nie masz.
Spróbował pocieszyć kobietę tym niezbyt wyszukanym komplementem. Chociaż w ostatnich dniach zdążył się przekonać, że jej dupa wcale nie jest chuda i koścista. W jego wspomnieniach była ona po prostu idealna. Jakby nie patrzeć dla niego ona cała była jednym wielkim ideałem.
- To nie wojsko, Sonya. Każdy z nich po prostu na wolności zachowuję się inaczej ale pewnie Vova i Shon przemówią chłopakowi do rozsądku. Pewnie to nie pierwszy raz jak robi im taki syf.
Widział twarz Vovy, słyszał też jego ton głosu. Nawet nie chciał wiedzieć jak bardzo musiał wkurwiać swojego dowódcę, kiedy pracowali razem. Teraz nie byli żołnierzami, którzy mogą sobie pozwolić od czasu do czasu żeby wkurwić dowodzącego, teraz mieli klientów, którzy jeśli tylko im coś się nie spodoba każą im spierdalać lub w najgorszym przypadku poinformują ich szefów. Nawet nie chciał wiedzieć jak bardzo mogłoby to wkurwić biednego Siemiona, czy kogoś kto zajmuje się ich PMC.
- Czasem nie warto się kłócić, Sonya. – Uśmiechnął się szerzej. – Nie musisz im niczego udowadniać, ja przecież też cię na początku cię nie doceniałem myśląc, że jesteś zwykłym dzieciakiem z bronią. Teraz czuje mieszaninę respektu wymieszanego ze strachem.
Parsknął śmiechem. Raczej nie mówił serio o strachu, ale o respekcie jak najbardziej. To co udało jej się dokonać imponowało mu. Sama wykonała swoją zemstę z precyzją godną niejednego stratega. Do tego udało jej się go wykiwać jak dziecko. Już drugi raz dał się nabrać na niewinną buźkę jakiejś osoby. Trzeci raz na to nabrać się nie da. Kiedy widział, że szuka już noclegu przewrócił oczami.
- Tą kwestie mamy już załatwiona, tak mi się wydaje.
Charles nie mówił Sonyi zbyt dużo o miejscu do którego właśnie mieli się udać. Wiedziała tylko tyle że lecieli w stronę dystryktu Kima. Różnica była tylko taka, że taksówka wysadziła ich w bardzo specyficznym miejscu bo w uliczce, która raczej do najpiękniejszych nie należała. Wyróżniała się chyba tylko tym, że nie było tutaj żadnych vorchy. Striker prowadził wzdłuż drzwi. Wyglądało to jak małe schowki czy komórki dla lokalnych mieszkańców. Zatrzymał się w końcu przed jedną z nich. Przesunął metal ze skrzynki elektrycznej znajdującej się obok drzwi. Zamiast poplątanych kabli znajdował się tam panel. Wpisał szybko hasło, a brama przed nimi się uniosła. Przed nimi pojawiły się coś na kształt małego pokoju z jedną parą drzwi. Weszli do środka, a brama za nimi się zamknęła. Mężczyzna powoli podszedł do kolejnego panelu. Tym razem zbliżył do niego twarz, która została zeskanowana, a potem dodał jeszcze.
- Charles Striker, numer identyfikacyjny sto jedenaście.
Dopiero wtedy drzwi się otworzyły. W środku raczej czekał na nią widok którego nie mogła się spodziewać. Był to w pełni wyposażony apartament raczej którego nie dało się spotkać w takim miejscu jak Omega. Oczywiście, było trochę zakurzone ale było w dobrym stanie. Byli w pomieszczeniu głównym gdzie znajdował się salon połączony z kuchnią. Po jego prawej i lewej stronie były pootwierane drzwi. W większości pokoi można było zauważyć pościelone łóżka, ale dwa pokoje były inne. Jedno wyglądało na pokój medyczny, za to drugie na zbrojownie.
Striker podszedł kolejny raz do kolejnego terminalu. Połączył się z nim swoim omni-kluczem. Zaczął coś wpisywać, kiedy nagle do pomieszczenia zaczęły wlatywać małe roboty, które zaczęły sprzątać wszystko, a żaluzje które zasłaniały okna zaczęły się unosić. Widok z tego miejsca był zapierający dech. Można było zobaczyć stąd cały środek stacji.
- Sonya, witam cię w safehousie Rosenkova na omedze.
Uśmiechnął się do kobiety, jednak nie ruszał się z miejsca czekając aż cała maszyneria upora się z czyszczeniem. W międzyczasie wyciągnął papierosa i go odpalił.
- O tym miejscu wiem już chyba tylko ja, jako, że większość operatorów, którzy byli na omedze już nie żyje. Wygląda dokładnie tak samo, kiedy ją opuszczaliśmy.
Rozglądał się po pokoju. Trzeba było przyznać, że mieli rozmach jeśli chodzi o niektóre miejsca. Zresztą Striker sam wspominał, że ich noclegi potrafiły być przeróżne od statków transportowych w których strach było się zadrapać, po najdroższe hotele. Tutaj chyba jednak włożono kupę kredytów.
- Rosenkov uznał, że nie będziemy już latać na Omegę ale tak jak myślałem, nie zrobili nic z tym miejscem. Pewnie dalej za niego płacą jakieś krocie, a nikt o nim nie wie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

11 lis 2017, o 08:18

- Ze strachem? - powtórzyła z rozbawieniem, unosząc na niego spojrzenie. Widząc jego ciepły uśmiech, trudno było nie odpowiedzieć tym samym. - Charles Striker się mnie boi. Muszę to gdzieś zapisać.
Nie byli typową parą, jakie plątały się tu na Omedze. Niezwykły był już sam powód ich pojawienia się na stacji, nie wspominając już ich przeszłości, czy tego, z kim rozmawiali przed chwilą. Ale mimo to wciąż znajdowali dla siebie nawzajem trochę czułości, której nie zdążyli jeszcze stracić. Nawet teraz, zaraz po wyjściu od grupy najemników, którzy zdołali wkurwić ich oboje - choć Sonyę znacznie mocniej - kobieta w towarzystwie Charlesa szybko wróciła do swojego naturalnego spokoju, a na jej twarzy znów pojawił się uśmiech.
Safehouse nie był czymś, czego Wade się spodziewała. O ile samo sprawdzanie tożsamości Strikera nie zrobiło na niej wrażenia, tak już wnętrze mieszkania - owszem. Stanęła na środku, rozglądając się z zaciekawieniem. Swoją torbę zrzuciła z ramienia na podłogę, ściągnęła też płaszcz, ale nie ruszała się z miejsca dopóki sprzątanie się nie skończyło. Coś w jej twarzy zmieniło się, gdy usłyszała że znajduje się w safehousie Rosenkova, ale Charlesowi ciężko było określić tę emocję. Może była zniesmaczona tym, do kogo należało mieszkanie, a może wręcz przeciwnie, znajdowała w tym zabawną ironię losu. Nie powiedziała - milczała, jak zawsze.
W końcu ruszyła z miejsca, kiedy już mogła, by przejść się po pomieszczeniach. Zajrzała do stacji medycznej, potem do zbrojowni, bo te wydawały się najciekawsze. Do zbrojowni wrzuciła plecak ze swoim sprzętem, a do jednego z pokojów - torbę i płaszcz. Łóżka nie wyglądały na dwuosobowe, zresztą trudno się było dziwić, to nie był hotel. Ale nie przylecieli tu po to, żeby spać.
- Nie zorientują się, że ktoś z tego wszystkiego teraz korzysta? Pewnie kontrolują to gdzieś z centrali - uniosła głowę w poszukiwaniu kamer. Niby miało to być miejsce zapewniające bezpieczeństwo i chwilę odpoczynku dla ludzi Rosenkova, ale z tego co wiedziała na temat agentów tej korporacji, równie dobrze mogli ich tu obserwować dla sobie tylko znanych celów. Kamer jednak nie było. Kobieta przeszła do aneksu kuchennego i nalała sobie wody.
- Pewnie będziesz chciał się zdrzemnąć - stwierdziła. - Możesz iść teraz, jeśli chcesz. Ja może później spróbuję. Mamy jeszcze kilka godzin.
Stała oparta o blat i przyglądała się mężczyźnie. Sporo czasu, zanim będą musieli stawić się w umówionym miejscu i ruszyć w stronę hangarów, a jeszcze przecież mieli poczekać na informacje na ich temat od kogoś wynajętego przez Vovę. Miał jeszcze też przecież porozmawiać z Arią. Może ona zaproponuje jakieś rozwiązanie, o którym nie pomyśleli, a nawet jeśli nie, to dobrze żeby wiedziała co dzieje się na jej stacji. Na twarzy Wade znów pojawiła się ta enigmatyczna mina, która mogła znaczyć wszystko, Charles znał ją już jednak na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie jest to niezadowolenie, choć na to wygląda na pierwszy rzut oka. Pewnie po prostu zastanawiała się co dalej. Planowała, choć na zbyt wiele planów nie mogli sobie jeszcze pozwolić. Tak czy inaczej było lepiej, niż jeszcze na Ziemi. Przynajmniej wiedzieli cokolwiek.
- Nie pracowałeś z Vovą, nie? - spytała. - On przynajmniej się wydaje konkretny. Jako jedyny wygląda jakby wiedział co robi. Może będzie w stanie jakoś ich kontrolować.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 13:01

Swoje rzeczy Charles rzucił na kanapę. Nie wyglądało na to by ten miał zajmować jakiś pokój, nawet teraz. Zakładał już, że nie spędzi tutaj żadnej nocy tylko od razu przygotują się do opuszczenia Omegi. Zresztą, wciąż nie miał pewności ile osób będzie liczyć ta cała grupa separatystyczna. Mogli mieć jeszcze inne komórki, a jeśli mieli to wolał nie zostać przez nich zaatakowany jeśli ich namierzą.
Z zamyślenia wyciągnął go głos Wade. Zresztą od kiedy nie musiał już być całkowicie sam, jej głos okazywał sie być ogromnym zbawieniem. Nawet nie potrafił ocenić jak bardzo jest jej wdzięczny za to, że wyciągała go z gonitwy myśli, które i tak by nic na ten moment nie zmieniły.
- Nie kontrolują. Nie potrzebujesz obserwować swoich ludzi, skoro wiesz, że są ci całkowicie oddani prawda?
W tamtych czasach Rosenkov był dla niego życiem, nie było ucieczki. Wszyscy dobrze o tym wiedzieli, w tym dowódcy. Przecież system na ich plecach już był wtedy wystarczającym dowodem na to jak potrafili być lojalni wobec swoich pracodawców. Obserwowany byli tylko w bardzo strategicznych miejscach. Na statkach, w głównej bazie lub przez kamery zamontowane w kombinezonach podczas wykonywania operacji. Ciągła obserwacja mogłaby źle wpłynąć na ich tak już bardzo słaby stan psychiczny w tamtych czasach.
- Szczerze mówiąc nie chce mi się spać. Nawet jeśli bym spróbował to bym nie usnął.
Westchnął głośno oparty o zagłówek kanapy. Chętnie by się zdrzemnął ale zżerał go stres. Co jak co obydwoje bardzo dobrze potrafili ukrywać swoje emocje, chociaż znali się już na tyle dobrze by zrozumieć siebie nawzajem. Nie można też się było dziwić Strikerowi. Nie leciał wykonać jakiegoś typowego zlecenia, ale od jego decyzji zależało co się stanie z jego bratem. Nie mógł pozwolić sobie na żaden błąd.
- Nie pracowałem ale on chyba jako jedyny ma kontakt większy z Bratwą. Nie widziałem, żadnych więziennych tatuaży wiec pewnie jest żołnierzem. Ciekawe tylko czy zrekrutowali go z FSB, Alfy, Vympela czy może Przymierza. – Uśmiechnął się do niej. – Jeśli z któreś z trzech pierwszych to na pewno po trafi trzymać ich za ryj.
Powolnie zbliżył się do kobiety samemu opierając się o blat kuchenny. Zgasił niedopałek w zlewie i kolejny raz głośno westchnął. Naprawdę wyglądał na zmartwionego. Na pewno nie tylko chodziło o jego brata. Słowa Abrama wciąż odbijały się w jego głowie. Nie chciał stracić na tej operacji nikogo, tym bardziej ludzi na którym mu zależało. W końcu stanął przed kobietą, a jego dłonie dotknęły jej policzków i przesunął jej głowę tak by patrzyła mu prosto w oczy.
- Obiecaj mi, że będziesz ostrożna.
Gładził jej skórę kciukami. Co zresztą przy wielkości jego dłoni nie było takie trudne. Jego wzrok za to mówił jak zawsze znacznie więcej niż ton jego głosu. Był zmartwiony ale nie w sposób jaki ktoś się martwi o niedoświadczonego żołnierza czy o brak zaufania w czyjeś umiejętności. To było to coś zarezerwowane dla ludzi, którzy znaczą dla kogoś coś w życiu.
- Chcę wrócić stamtąd z tobą. Wrócić do tego co mieliśmy przez te ostatnie dwa dni.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 13:58

- Nie robiłby tego co robi, gdyby nie potrafił - podsumowała, wzruszając ramionami. - Skoro nimi dowodzi to musi sobie z nimi radzić. Chociaż na jego miejscu wypierdoliłabym Abrama na zbity pysk i niech sobie radzi sam. Ja bym za nim nie tęskniła.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy zorientowała się, że Charles do niej podchodzi. Może sądziła że w trochę przyjemniejszym celu, niż martwienie się o to, że faktycznie przyjdzie mu zbierać ją z ziemi, kiedy coś pójdzie nie tak. Odstawiła szklankę z wodą na blat, by spleść ręce na karku mężczyzny.
- Daj spokój. Nic mi nie będzie.
Nie brzmiało to przekonująco, choć Wade była tego zupełnie pewna. Ufała w swoje umiejętności wystarczająco mocno, by odczuwać teraz tylko naturalne spięcie przed misją. Pewnie nawet trochę mniejsze niż to, które czuł Striker, ze względu na to że chodziło o jego brata.
- W razie czego będę się chować za Tobą - obiecała, uśmiechając się nadal. Nie traktowała chyba obaw Charlesa do końca poważnie, głównie przez to, że były wywołane tekstami Abrama. Niczym więcej. Tak przynajmniej musiała uważać ona.
Przesunęła się bliżej do Strikera i uniosła na palcach, żeby przekonać go do swoich słów pocałunkiem. A ten był całkiem dobrym argumentem, choć szybko się skończył. Wade wysunęła się z jego objęć i wróciła do swojej szklanki wody, podnosząc ją z powrotem. Potem zabrała ją do zbrojowni, gdzie otworzyła swój plecak, by wyjąć z niego cały swój sprzęt. Zapłaciła za naprawę, chciała więc wiedzieć jak teraz wyglądał. Na stole do modyfikacji rozłożyła wszystkie części pancerza, przyglądając się im uważnie - w końcu chciała mieć pewność, że wszystko działa jak należy. Sprawdziła generator tarcz i swój drugi kombinezon, zastępujący ten rozdarty, który wyrzuciła do śmieci. Potem zabrała się za rozkładanie i czyszczenie broni. Tak na wszelki wypadek. Musiała wszystko sprawdzić, bo nie pakowała się sama, ktoś to zrobił dla niej.
- Myślałam że lubisz spać - zauważyła, odzywając się do Strikera z tej zbrojowni, bez wychylania się z pomieszczenia. Chyba że przyszedł do niej. - Ja mam często problemy z zaśnięciem, potem za to ciężko mi wstać. Tylko przy tobie zasypiam od razu. Nie wiem jak to się dzieje.
Skończyła sprawdzanie naprawionego pancerza i złożyła go z powrotem, choć już nie do plecaka, a obok, zostawiając go na stole.
- Jeśli tak bardzo się o mnie martwisz, to możesz dać mi jakieś dobre rady, do których ja się zastosuję i nie zginę - zaproponowała z rozbawieniem. - Co ty na to? Będę robić wszystko tak jak Ty chcesz. Nawet będę słuchać twoich rozkazów, doceń to.
Wypiła wodę do końca i odstawiła pustą szklankę obok siebie.
- Charlie... - zaczęła po chwili niepewnie. - Jakbyś chciał, to mam jeszcze trochę kredytów od Claude'a. Mogę zapłacić drugą połowę Vovie. Jeśli chcesz. Przynajmniej się Claude do czegoś przyda.
Ostatnio zmieniony 12 lis 2017, o 17:25 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 15:47

Charles wciąż twardo skupiał na niej swój wzrok, chciał wierzyć w jej słowa jednak zachowanie Abrama trochę podniszczyło jego absolutną pewność w jej umiejętności. Kolejny raz jej dotyk zaczął działać na niego kojącą. Nawet teraz, kiedy czuł jej obecność zaraz obok wszystkie zmartwienia odchodziły na bok. A pocałunek był chyba tylko ostatnim zamknięciem tych drzwi zwanych obawami. Sam nawet odpowiedział na to o wiele bardziej namiętnie, jakby właśnie w taki sposób mieli sobie udowodniać jak bardzo wszystko skończy się dobrze.
Kiedy wyślizgnęła się z jego objęć przyglądał się jej. Wodził za nią wzrokiem, kiedy szła powoli do zbrojowni. Nie spodziewał się, że uda mu się kogoś pokochać kogoś w swoim życiu. Jednak z dnia na dzień ta myśl przychodziło mu o wiele łatwiej. Nigdy nie mógł założyć, że to właśnie jego może spotkać scenariusz taki jak ten.
Ruszył za nią. Oparł się o framugę drzwi, które co ciekawe były od niego o wiele większe. Jakby zrobione na rozmiar. Zresztą, co dziwne wszystko w tym apartamencie było większe niż w każdym normalnym mieszkaniu. Pewnie przy jego projektowaniu ktoś zwrócił uwagę na rozmiary jednego z operatorów.
Poczuł dziwne podniecenie na widok nowego kombinezonu. Nie spodziewał się, że może mieć tak dziwny fetysz jak kombinezony. Człowiek uczył się codziennie czegoś nowego o samym sobie.
- Lubię. Po prostu przed poważniejszymi misjami po prostu nie potrafię. – Zabrzmiało to o tyle dziwnie, że przed misją na Islandii spał jak zabity. – Oh, czyżby łatwiej ci się przy mnie zasypiało bo czujesz się bezpiecznie?
Uśmiechnął się nonszalancko. Raczej nie spodziewał się takich słów od niej. Dobrze wiedział, że równie dobrze można było zwalić winę na to, że przed snem potrafili bardzo długo być ze sobą złączeni w typowym dla kochanków uścisku. Oczywiście wolałby wersje w której po prostu czuje się przy nim dobrze.
- Ja za wszystko zapłacę. W razie czego opłacę ich czerwonym piaskiem z Islandii. On mi się na nic nie przyda.
Parsknął śmiechem. Kredyty nie były problemem. Przez te kilka miesięcy chomikował sumy, których raczej nigdy by nie wydał ze względu na to jaki tryb życia prowadził. Po prostu nie miał na co wydawać tych pieniędzy. Oczywiście nie licząc nowego sprzętu.
Słysząc jak robi sobie żarty z tego, że będzie wykonywała jego rozkazy ten tylko parsknął śmiechem. Za to na twarzy wciąż miał ten sam uśmiech.
- Może zacznijmy od tego, że zobaczymy jak dobrze pasuje ci ten nowy kombinezon. Trzeba sprawdzić, czy na pewno dobrze leży. Chyba nie chcielibyśmy żeby cię upinał i utrudniał pracę prawda?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 17:07

Wade spojrzała na niego znad pancerza z rozbawieniem. Nawet nie próbowała zachować powagi. Jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, jaki nie zdarzał się jej często, a przy nieznajomych to już w ogóle.
- Nie, bo jesteś ciepły - odparła lekko.
Naturalnie, gdyby nie czuła się przy nim bezpiecznie, nie byłaby w stanie zasnąć wcale. To nie znaczyło jednak, że tak po prostu ma przyznać mu rację i połechtać jego ego. Biorąc pod uwagę jak lodowate były jej dłonie przez cały czas, Charles musiał stanowić dla niej doskonały ogrzewacz.
Nie nalegała na zapłacenie za najemników. Skinęła tylko głową i nie kontynuowała tematu. Skoro Charles miał na to środki i mógł im bez problemu zapłacić, to nie było powodu by na siłę próbowała rozwiązywać problemy których nie było.
Gdy usłyszała komentarz o kombinezonie, parsknęła śmiechem. Przesunęła dłonią po utwardzanym materiale złożonego stroju i uniosła na Charlesa spojrzenie pełne niedowierzania, że w ogole mówi poważnie.
- To nie jest nowy kombinezon - odparła. - To jest drugi. Mam go od pół roku. Sprawdzony, nigdzie mnie nie pije.
Pokręciła powoli głową, przyglądając się Charlesowi badawczo. Na pewno czuła na sobie jego gorące spojrzenie, wywołane wyłącznie wyciągniętym z torby ubraniem.
- Mam to zakładać tylko po to, żebyś to zaraz ze mnie zdjął? Trochę mi się to nie opłaca - poinformowała go, wracając do przygotowywania broni. W końcu i ją położyła obok całej reszty sprzętu, dochodząc do wniosku, że jest gotowa. Zajęło jej to w sumie niecałe piętnaście minut, więc ktoś, kto spakował jej pancerz i resztę, zrobił to dobrze.
- Czyli to wszystko przez to, że chodziłam przy tobie w samym kombinezonie? Cholera, a myślałam że po prostu mam tak ujmującą osobowość.
Odwróciła się od sprzętu, by oprzeć się tyłem o stół do modyfikacji i skrzyżować ręce na klatce piersiowej. Teraz patrzyła na Charlesa, a w jej oczach niezmiennie błyszczało rozbawienie, choć zupełnie inne niż to, które pokazywała po sobie gdy mężczyzna wyśmiewał Abrama. W tej chwili w jej oczach było ciepło, którego na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie potrafi z siebie wykrzesać. Ale Striker wiedział już, że było w niej więcej, niż pokazywało pierwsze wrażenie.
- Jeśli to rozkaz, to strasznie słaby - powiedziała. - Zresztą ruszamy dopiero o trzeciej w nocy, więc o trzeciej zacznę się ciebie słuchać. Teraz możesz co najwyżej spróbować mnie przekonać.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 17:33

Parsknął śmiechem słysząc jej odpowiedź. No niestety to była prawda. Jego ciało było niczym grzejnik, jednak nie było się co dziwić. Przy jego rozmiarach gospodarka cieplna była zaburzona, ciało musiało zawsze pracować na wyższych obrotach ze względu na to jak dużo energii zużywało na jakiekolwiek poruszanie się.
- Touche.
Uśmiechnął się lekko. Podobało mu się to, że nie kontynuowała wątku zapłaty za najemników. Nie mógł przecież pozwolić jej płacić za wszystko tym bardziej, że była to jego sprawa. Miał środki na zapłatę najemników. Nie było wiec sensu brać jeszcze funduszy po zmarłym w nieznanych okolicznościach Claude’owi Simardowi.
- No nie wiem.
Parsknął śmiechem widząc jej reakcje. Zachowywali się już jak normalna para, która zna się od dłuższego czasu. Wciąż, nie mógł pojąc w jaki sposób to skończyło się właśnie tak, a nie inaczej. Nie zamierzał jednak udawać, że mu się to nie podoba. Nigdy nie był bardziej szczęśliwy niż teraz w swoim życiu.
- Zdjąć? Proszę cię. Ja to robię dla twojego dobra, to ty mi zarzucasz jakieś seksualne aluzje.
Pokręcił głową próbując udawać oburzenie, że mogła mu coś takie zarzucić. Trzeba było przyznać, że osobowość Charles’a była całkowicie inna niż można było spodziewać po kimś takim. Nigdy nie potrafił się przed kimś otworzyć, a co dopiero być sobą. Teraz jednak było jakoś z tym łatwiej, szczególnie przy kimś kto go rozumiał.
- Dobrze wiesz kochanie, jak bardzo uwielbiam twoją osobowość. – Uśmiechnął się głupio wiedząc jak może zareagować na używanie tego określenia. – Po prostu chce wiedzieć, czy czujesz się w nim dobrze. Pół roku to dużo czasu, mogło ci się przytyć tu i ówdzie.
Parsknął śmiechem też pozwalając sobie na te małe uszczypliwości. Trzeba było przyznać, że jeszcze dwa dni temu, kiedy widział swoją siostrę wraz z mężem to nie mógł nawet założyć, że teraz on z nią będą zachowywać się podobnie. W końcu odbił się od framugi drzwi.
- Czyli jak o trzeciej w nocy zaproponuje ci chodzenie przy mnie tylko w kombinezonie to mnie posłuchasz?
Podszedł do niej bliżej, jednak tym razem już nie było w nim delikatności po prostu ją objął i podniósł w górę co ostatnio miał dość często w zwyczaju. Zresztą dla niego ona ważyła tyle co nic. Trzymał więc ją tak w swoich objęciach i powoli niósł w stronę salonu. Co ciekawe jedną ręką zdołał zabrać kombinezon, chyba nie zamierzał sobie odpuścić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 18:06

Otworzyła usta w niemym oburzeniu, gdy zasugerował jej, że przez ostatnie pół roku przytyła.
- Charlie, czy znałeś kiedykolwiek w swoim życiu kobietę, która pozwoli sobie na mówienie, że może być za gruba?
Sama też odepchnęła się od stołu, gdy zobaczyła, że Striker rusza w jej stronę, ale nie po to, by wyjść mu naprzeciw, ale po to, żeby odsunąć się od niego. Mijając stół zrobiła krok do tyłu, potem kolejny, z rękami wciąż skrzyżowanymi na klatce piersiowej i ustami wydętymi w niezadowoleniu.
- Teraz to już na pewno nie posłucham - odparła. - Przebiorę się tutaj i wyjdę stąd dopiero jak będę w pełnym opance... nie... zostaw...
Próbowała protestować, ale gdy cofając się dotarła do ściany, nie miała już dokąd dalej uciec. Szybko też zniknęła jej fasada oburzenia, zastąpiona śmiechem, kiedy Striker podniósł ją z podłogi. To nie było zachowanie ludzi, którzy szykowali się na poważną akcję odbicia brata, którego nie widziało się od lat. Ale oboje byli już chyba zbyt mocno znieczuleni pod tym względem, by przejmować się aż tak. Może właśnie dzięki temu potrafili znaleźć chwilę na beztroskę nawet w sytuacji takiej jak ta. Wade jeszcze próbowała zająć się tym, co trzeba, ale najwyraźniej Charles miał wobec niej zgoła inne plany.
- Powiedziałam "przekonać", nie "zmusić" - rzuciła ze śmiechem, wyswobadzając się w końcu z jego rąk, gdy dotarli do salonu i dopiero wtedy zauważając, że mężczyzna zabrał ze sobą ten nieszczęsny kombinezon. Pokręciła głową z niedowierzaniem i po chwili namysłu rozpięła swój długi sweter, zrzucając go z siebie na kanapę.
- Dobra, już - mruknęła. - Jesteś przypadkiem beznadziejnym. Ale informuję cię, że jak się w niego ubiorę, to już go nie ściągam.
Rozpięła buty i zsunęła je z nóg, chwilę później pozbywając się też swoich skórzanych spodni. Po chwili wahania zdjęła też koszulkę, którą miała pod spodem, ale stanęła bokiem do Strikera, tak jakby nie chciała, żeby widział blizny - te na brzuchu i plecach. Potem zabrała mu swój kombinezon i powoli naciągnęła go na siebie. Nie był na nią za mały, nie był też za duży. Ale biorąc pod uwagę, że pewnie stać ją było na to, by uszyć sobie coś takiego na miarę, to nie było co się dziwić. Zapięła suwak z przodu, pod samą szyję i wyciągnęła długie włosy spod ciemnego materiału.
- Kochanie, jestem gotowa - poinformowała go, rozkładając ręce w geście pozwalającym mu obejrzeć ją ze wszystkich stron. - Co teraz? Też mnie gdzieś zaniesiesz?
Usiadła na kanapie, by z powrotem nałożyć buty. Nieważne jak czysto teraz tu było, ona nie czuła się tu na tyle dobrze, by chodzić bez nich. Zresztą, to nie był ani pokój hotelowy, ani mieszkanie któregoś z nich. Mieli tu tylko przeczekać pierwsze godziny nocy, skoro ruszali o trzeciej.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 18:47

Słysząc jej śmiech poczuł to dziwnego rodzaju ciepłu w sercu. Nie była to raczej reakcja, którą dzieliła się zbyt często. Do uśmiechu nie potrafił przywyknąć, a do jej uroczego śmiechu już w ogóle. Było to uczucie bardzo trudne do opisania ale każda chwila którą spędzał z nią, nawet tutaj kilka godzin przed wyruszeniem po swojego brata, była nie do opisania.
- Przecież tak tylko go ze sobą zabrałem.
Zaśmiał się szczerze widząc jak zaczyna się szamotać próbując wydostać z jego uścisku. Odstawił ją na ziemię dość delikatnie, a samemu przysiadł na kanapie. Szczerze mówiąc nawet przestał już podejrzewać, że kobieta się przebierze w ten kombinezon. Więc jego zdziwienie było całkiem sporo, kiedy jednak przystała na taką propozycję.
- Aha.
Parsknął śmiechem. Szczerze mówiąc, obydwoje pozwalali sobie na o wiele więcej niż wcześniej. Nawet teraz. Odpowiadało mu to nawet bardzo. Nigdy by nie podejrzewał, że skromna kobieta z biura może być właśnie jego typem kobiety. Szczególnie, że pewnie większość ludzi wyobrażała sobie kogoś takiego jak on z jakaś brutalną najemniczką. To pokazywało jak bardzo Striker, gdyby nie ta jedna decyzja w życiu, nie pasował do świata do którego trafił.
Nie mógł oderwać wzroku od niej, kiedy się rozbierała. Nie było mu się co dziwić. Patrząc na niego trudno było zrozumieć jakim cudem udało mu się zdobyć taką kobietę. To graniczyło wręcz z dużą ilością farta i czystego przypadku. Szczerze mówiąc to że stała z boku jeszcze bardziej ułatwiło mu obserwację jej idealnej sylwetki, a co dopiero ślicznego profilu jej twarzy. Chociaż i tak jego wzrok był skupiony na jej tatuażu.
- Przecież wiesz, że łóżka są za małe żebym cię teraz zanosił do sypialni.
Kolejny raz uśmiechnął się na ten swój sposób zarezerwowany tylko dla niej. W jego wzroku można było zauważyć, że nie patrzył też na nią tak jak zawsze. Tam było znacznie więcej uczuć niż jego niezbyt emocjonalna twarz mogła wyrazić. Patrzył jak ponownie zakłada buty. Niestety nie można było nazwać tego miejsca najczystszym na świecie ale już było lepiej niż na początku. Roboty uwinęły się dość szybko.
- I naprawdę wyglądasz cudownie w kombinezonie bojowym, kochanie.
Oparł się wygodniej o kanapę. Nie czuł znużenia, ba czuł podniecenie ale wciąż zostawała jeszcze jedna naprawdę ważna rzecz którą musiał zrobić tego dnia. Mianowicie wziąć prysznic. Nie czuł się najlepiej po wizycie w klubie. Czuł ten typowy dla tego miejsca smród na sobie. Był też inny powód. Nie potrafił iść na misję bez prysznica. Zawsze się bał o obdarcie czułych miejsc, które będą mu przypominać jego głupotę przez kilka późniejszych dni.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 20:00

- Tak jakby ci to wcześniej przeszkadzało - mruknęła. - Kuchenny blat za mały nie był?
Mówiła o tym zupełnie swobodnie, chociaż tamtego ranka zachowywała się dość niepewnie, nie wiedząc czego ma spodziewać się po tej wspólnej nocy. Szybko jednak mężczyzna przekonał ją do tego, że wszystko jest w porządku, i to w dość konkretny sposób. Uśmiechnęła się do siebie, pewnie wspominając noc i poranek w Sendai. Bez pancerzy, bez broni, bez kombinezonów i planowania jakichkolwiek akcji.
- Dziękuję - odparła, uśmiechając się do Strikera i wstając. Stanęła przed nim, by pochylić się i oprzeć rękami o zagłówek po obu stronach jego głowy. Jej twarz znajdowała się teraz blisko, zasłaniając mężczyźnie resztę mieszkania. - Większość namawiałaby mnie do nałożenia sukienki, albo czegoś... bardziej... - zamyśliła się. - Nie wiem. Innego. Dziwny jesteś, Charlie.
Przysunęła się i pocałowała go znów, tym razem dłużej. Może i był dziwny, ale Wade nie miała do niego o to pretensji. Brzmiało to bardziej jak wyznanie, na które jednak jeszcze sobie nie pozwalali, choć Striker myślał o tym czasem. W słowach kobiety też było teraz dużo ciepła, już nie tej niepewności, którą dało się usłyszeć, gdy wypowiadała je po raz pierwszy. Teraz, w ramach tych samych trzech słów, razem z długim pocałunkiem znalazły się zupełnie inne emocje.
Zamierzała jednak swojego słowa dotrzymać - nie zdejmowała już z siebie kombinezonu, niezależnie od tego jak długo trwał ich namiętny pocałunek i jak mocno ją do Strikera ciągnęło. Nie wiadomo tylko czy ze złośliwości, czy ze względu na to, że jakiś profesjonalizm jednak chciała zachować. Nie byli tu na wakacjach, a stres spowodowany nadchodzącą akcją robił swoje - nawet jeśli był niewielki. Odsunęła się więc w końcu, przesuwając jeszcze dłonią po jego ramieniu i zostawiła go tam, ze zdjętymi z siebie ubraniami na moment wchodząc do jednego z pokojów, tego w którym zostawiła bagaż. Wróciła stamtąd z gumką do włosów i siadła na kanapie obok mężczyzny, zakładając nogę na nogę, by zabrać się za splatanie włosów w długi warkocz, który nie będzie przeszkadzał gdy nałoży swój wizjer i zachowa włosy w porządku w czasie ewentualnej walki.
- Co będziemy robić przez te... - sprawdziła czas. - Sześć godzin? Tu nawet nie ma co zwiedzać, a do klubu nie chcę iść. Sprzęt mam gotowy. Oni załatwią vorcha który sprawdzi hangary, nie wiem co jeszcze. Nie lubię czekać - westchnęła i opuściła ręce, kiedy skończyła związywać włosy. - Ty mógłbyś sprawdzić, czy masz wszystko, zamiast nosić mnie po mieszkaniu i zmuszać do przebierania.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 20:28

- Oj tam, oj tam.
Machnął ręką z uśmiechem na twarzy. Podobnie jak ona przypomniał sobie te dwa dni, które zmieniły ich życia dokładnie tak samo jak cała ta sytuacja z Islandią. Im dłużej to jednak trwała tym bardziej wychodził im to na lepsze niż na gorsze. Byli zamkniętymi w sobie ludźmi, którzy nie mieli nikogo z kim mogliby porozmawiać o swojej przeszłości czy o planach. Teraz na swój naprawdę dziwny sposób odnaleźli siebie i wszystko zaczęło się nawet układać.
Spojrzał na nią, kiedy podniosłą się z miejsca ale można było zobaczyć niewielkie zaskoczenie na jego twarzy w momencie tego kolejnego zbliżenia. Patrzył jej w oczy jakby wszystko inne się nie liczyło.
- Ty też.
Mogła poczuć jak się uśmiecha podczas pocałunku. Tak samo jak wcześniej przycisnął ją bliżej do siebie tak by mogła usiąść na nim okrakiem. Przyciskał do siebie nie pozwalając jej się od siebie odsunąć. Nie było to oczywiście wina tylko i wyłącznie kombinezonu. Coś w jej słowach sprawiło, że uczucia którymi ją darzył stawały się coraz silniejsze.
Dopiero, kiedy z niego zeszła, a kombinezon dalej znajdował się na jej ciele poczuł sie zdradzony. Cóż, musiał przyznać, że chyba tą jej złośliwą cześć charakteru lubił najbardziej. Przynajmniej cały ten stres go opuścił na tyle by rozsiąść się wygodniej na kanapie i zapomnieć o wszystkim. Nie wiedział czy na nią działał podobnie ale czasami mu się wydawało, że jednak tak.
Spojrzał na zdjęte przed sobą ubrania, potem znowu na nią, potem znowu na ubrania. Westchnął głośno rozkładając ręce na kanapie w geście rozpaczy.
- To nie jest fair Sonya, to jest cholernie nie fair.
Jęknął co w jego wykonaniu brzmiało komicznie. Bo raczej nie był osobą, która mówiłaby takim tonem. Kiedy wróciła patrzył na nią wzrokiem który mógł zabijać ale wciąż można było znaleźć w nim trochę tego specyficznego rozbawienia. Nie był na nią przecież, aż tak zły prawda?
- Wiesz, że tego nie da się przyśpieszyć, a sam też wolałbym mieć już to z głowy.
Powoli zaczął wstawać z miejsca widząc jak kobieta spina swoje włosy. Musiał przyznać, że jeszcze nie widział jej z całkowicie spiętymi włosami do warkoczu. Nawet po tym jak ocknął się na krześle to miała już rozpuszczone włosy. Trudno mu było oderwać od niej wzrok, szczególnie teraz, kiedy wyglądała dla niego jak spełnienie marzeń. Jednak krew Przymierzowca była obecna w jego żyłach, bo raczej taki widok nie działałby tak na większość normalnych ludzi.
- Sprawdzę swój sprzęt zaraz.
Spojrzał na nią z wyrzutem za nim odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę pomieszczeń sanitarnych. Nie wyglądał na wściekłego, ale na swój sposób był spięty. Powód raczej był zrozumiany.
- Muszę wziąć zimny prysznic. Takiego cockblocka chyba nie widziałem nigdy, nawet Rosenkov nas tak źle nie traktował.
Parsknął śmiechem powoli wchodząc do pomieszczenia.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

12 lis 2017, o 23:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wade rozłożyła ręce w geście bezradności, a na jej twarzy nie było niczego poza absolutną niewinnością.
- Co ja na to poradzę? To ty kazałeś mi się ubrać.
Teraz to ona patrzyła jak Striker przechodzi do łazienki. Odprowadziła go spojrzeniem, nie przyznając się do żadnej winy, choć sama też parsknęła śmiechem, gdy usłyszała jego ostatnie słowa. Nie czuła się chyba źle z tym, co właśnie zrobiła, a przynajmniej nie było tego po niej widać. Rozparła się wygodnie na kanapie, całkiem z siebie zadowolona. Nie zatrzymała go, chyba nie widząc ku temu powodów i nie podzielając jego nastroju.
Mógł wejść do łazienki i wziąć ten prysznic, którego, jak twierdził, potrzebował. Cisza panująca wokół nie była zaburzana przez żadne dźwięki. Tutaj nie dość, że byli z dala od głośnej, klubowej części Omegi, to jeszcze samo mieszkanie znajdowało się w spokojnej okolicy. A Wade, za zamkniętymi drzwiami, też nie wydawała żadnych dźwięków. Pewnie siedziała dalej na kanapie i grzebała w omni-kluczu, na jakiejś ze stron extranetowych, z pomocą których mogła jakoś zabić czas oczekiwania.
Ale niedługo po tym, jak Charles odkręcił wodę i wszedł pod jej strumień, jeszcze zanim zdążył poczuć napięcie opuszczające jego ciało, usłyszał blisko dobrze znajomy głos.
- Myślałam, że wpadniesz na to, żeby samemu zdjąć ze mnie ten kombinezon - w tych słowach znów zabrzmiało rozbawienie, a delikatne dłonie przesunęły się po plecach mężczyzny, wzdłuż blizny ciągnącej się na całej długości kręgosłupa. - A teraz musiałam złamać swoje postanowienie i zrobić to sama.
Striker musiał się odwrócić, by zobaczyć ciemnowłosą kobietę. Teraz stała przed nim, uśmiechnięta, a odkręcona woda spływała też i po jej nagim ciele. Była znacznie niższa, gdy nie miała na sobie butów na obcasie. Szybko wyciągnęła do Charlesa ręce, przyciągając go do siebie i znów znajdując zapomnienie w długim pocałunku. Pewnie w życiu nie podejrzewała, że w pewnym momencie swojego życia wyląduje pod prysznicem z byłym operatorem Rosenkova. Prawdopodobnie jeszcze nie tak dawno był to dla niej najgorszy z koszmarów i pewnie cieszyła się, że Burel traktował ją bardziej jak córkę. Ze Strikerem jednak było inaczej. Zupełnie inaczej. I była to jedna z tych rzeczy, których w żaden sposób nie mogła przewidzieć.
Odsunęła się od niego nieco na chwilę, tak, by mogła na niego spojrzeć, opierając dłonie o jego wytatuowaną klatkę piersiową. W kontraście do niego, jej skóra była szokująco gładka i czysta, zwłaszcza kiedy trzymał ją w swoich ramionach.
- Ja też się stresuję, że coś się stanie tobie, Charlie - przyznała cicho. - Ale obiecałeś mi, że będziesz uważać i ja mogę tyle samo obiecać tobie. Wystarczy ci to?
Uniosła dłoń, żeby przeczesać mokre włosy, które opadły mu na twarz. Była poważna, bardziej niż dotąd. Nie chciała go stracić tak samo jak on nie chciał stracić jej, ale przecież musieli sobie zaufać pod tym względem. Innego rozwiązania nie było. Niby mogła zostać tutaj, czekając aż on wróci, ale znał ją już na tyle dobrze, by wiedzieć, że w życiu na coś takiego się nie zgodzi. Ale i tak Strikerowi trudno było się chyba skupić na tym co mówiła, gdy stała tuż obok, a woda opływała krzywizny jej ciała, nie dając mu zapomnieć, że w tamtym miejscu mogły - i powinny - znajdować się teraz jego dłonie, albo usta.
- Minęło tylko kilka dni, ale nie wiem... - zaczęła cicho, niepewnie, opuszczając wzrok. - Nie umiałabym wrócić teraz do życia bez ciebie, Charlie. I nie dam się zastrzelić, bo też chcę z powrotem tego, co mieliśmy przez ostatnie dwa dni. Do tego, na co nie sądziłam, że zasługuję.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

13 lis 2017, o 00:27

Jeszcze przed wejściem do pomieszczenia sanitarnego zdążył się odwrócić i rzucić ironicznie.
- To ty kazałeś mi się ubierać.
Oczywiście przy tym zachowywał się jak typowa obywatelka czarnego getta. Nie omieszkał przy tym machać palcem na lewo i na prawo. Trudno było uwierzyć w to, że mężczyzna mógł się teraz zmagać z problemem, który rozumie prawie każdy facet. Więc rozebrał się pod prysznic dość szybko co niestety utrudniał mu pewien problem, który każdy mężczyzna też mógł zrozumieć.
Przynajmniej w tym miejscu otaczała go cisza pozwalająca na zebranie myśli na tej cholernie głośnej stacji. Spojrzał na siebie w lustrze. Przez ostatnie kilka dni nie miał jak się przejrzeć ale musiał przyznać, że wygląda o wiele lepiej niż zazwyczaj. Nie miał już tak bardzo podkrążonych oczu, twarz nie wyglądała na, aż tak bardzo zmęczoną. Wydawał się całkowicie zdrowy. Nawet jego wzrok był mniej chłodny niż zazwyczaj. Nowy fryzura i podcięta broda też robiła swoja. Gdyby nie blizny czy tatuaże, wyglądałby nawet całkiem nieźle.
W końcu jedna musiał wziąć ten prysznic. Spojrzał na kabinę. W porównaniu z innymi jakimi miał ostatnio styczność ta była wyjątkowo wielka. Tym bardziej, że deszczownica znajdowała się w suficie. Właśnie przez takie szczegóły doceniał Rosenkova w tamtych czasach.
Odkręcił zimną wodę, która od razu uderzyła w jego ciało. Przeklął pod nosem, jednak stał dalej twardo pod lodowatą wręcz strugą wody. Gdy jednak usłyszał głos kobiety, aż podskoczył w miejscu.
- Kurwa, Wade. – Jego głos wskazywał na to, że chyba naprawdę się wystraszył. – Ja ci chyba zamontuje jakiś dzwonek na szyi.
Odkręcił od razu cieplejszą wodę. Kobieta raczej lubiła ciepła, a woda o temperaturze rzeki w Skandynawii nie byłaby dla niej odpowiednia. Przynajmniej zdążył chociaż trochę ochłonąć, jednak jej dotyk kolejny raz sprawiał, że poczuł się jak mężczyzna.
- Nie chciałem go rozerwać.
Parsknął śmiechem już spokojniejszy po jej raczej niespodziewanej wizycie. Chociaż, teraz był o wiele bardziej szczęśliwy, że postanowiła go odwiedzić. Tym bardziej, kiedy odwrócił się w jej stronę. Ten widok zawsze działał na niego tak samo. Oddał się jej całkowicie w momencie pocałunku. Docisnął ją do siebie gładząc jej wilgotne plecy. Zjechał niżej ściskając jej pośladki oraz uśmiechając się w tym momencie.
Kiedy odsunęła się od niego spojrzał na nią z góry zaintrygowany. Słuchaj jej czując, że nie było sensu udawać że między nimi nie ma czegoś większego.
- To chyba znacznie więcej niż mógłbym prosić.
Co ciekawe mężczyzna powstrzymał swoje rządze dość dobrze. Oczywiście pragnął jej jak nikogo innego w swoim życiu ale wciąż potrafił się kontrolować. Tym bardziej, kiedy odezwała się kolejny raz.
- Sonya.
Uśmiechnął się do niej chyba najcieplej jak potrafił. Jego wzrok mówił znaczeni więcej niż cokolwiek innego. Kochał tą kobietę i nie mógł już tego dalej ukrywać. W pewnym momencie złapał ją za talię i obrócił plecami w swoją stronę. Jednak zamiast jakichkolwiek prób kontynuowania tego co na pewno miało nastąpić wydarzyło się coś zupełnie innego. Usłyszała dźwięk otwieranego pojemnika. Jego dłonie wylądowały na jej ramionach delikatnie je myjąc płynem.
- Obydwoje nie sądziliśmy, że na to zasługujemy. Nigdy nie spodziewałem się, że słowa które wypowiedziałem kilka dni temu będą, aż tak prawdziwe. Chyba naprawdę jesteśmy na siebie skazani.
Mył delikatnie całe jej ciało nie omijając żadnego fragmentu jej ciała. Zresztą chyba znali się już na tyle, że nie było żadnego wstydu w tym co robią.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że pokocham kobietę, która jeszcze kilka dni temu chciała mnie zabić. Ten scenariusz brzmi trochę jak z książek dla nastolatków.
Parsknął cicho śmiechem, wtedy jego ton zabrzmiał też o wiele poważniej niż wcześniej. Zresztą jego dotyk wydawał się też trochę bardziej spięty.
- Wiem, że może trochę na to za wcześnie ale kocham cię.
Sam nie mógł uwierzyć w słowa, które wypowiada. Po tych wszystkich latach w których nie potrafił sobie wyobrazić sobie chwili w której to mówi komukolwiek właśnie się wydarzyła. Teraz, dokładnie w tym momencie wszystko zależało od jej odpowiedzi. Jeśli odpowie pozytywnie na jego uczucia to wszystko skończy się dobrze, jeśli źle to przynajmniej będzie wiedział, że nie weźmie udziału w misji bo albo jej na to nie pozwoli albo sama spanikuje po jego słowach, że ucieknie do siebie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

13 lis 2017, o 01:31

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Kurwa, Striker - zaśmiała się. - Miałeś nie mówić do mnie po nazwisku. To nie moja wina, że jesteś przygłuchy.
Przyszła do niego raczej w jednym konkretnym celu i do tego też dążyła od początku, nawet jeśli na moment odsunęła się od niego, by powiedzieć mu coś ważnego. Kiedy zaczął jej odpowiadać, znów się uśmiechnęła, przywierając do niego z powrotem, jakby nadal testowała jego cierpliwość.
- Na Ciebie mogę być skazana - uznała ostatecznie, znów podnosząc głowę do niego, po następny pocałunek. Ale wtedy Charles obrócił Sonyę w miejscu. I znów spodziewała się czegoś zgoła innego, niż to, co zaczął robić. Westchnęła bezgłośnie, poddając się mu, bo mimo że czekała na coś innego, to też było miłe doświadczenie. Sięgnęła do warkocza i rozpuściła dopiero co zaplecione włosy, a lecąca z góry woda zaczęła je rozplątywać.
W pewnym momencie Striker nie mógł nie zauważyć, jak nagle kobieta się spięła. I mógł domyślać się dlaczego. To nie było wyznanie, które się rzucało beztrosko po tygodniu intensywnej znajomości. Nie tak po prostu. Normalni ludzie spotykali się miesiącami zanim dojrzeli do tego, żeby powiedzieć sobie coś tak ważnego. Tymczasem Charles wyznał jej to już teraz. Milczała, zapatrzona w ścianę, nie ruszając się z miejsca. Jakby te dwa słowa zmieniły ją w kamień.
- Co? - spytała w końcu elokwentnie, odwracając się do Strikera powoli. Wszystkie poprzednie emocje zniknęły z jej oczu. Nie było w nich rozbawienia ani powagi. Było przerażenie. Pewnie natychmiast pożałował tego, co powiedział. Kobieta patrzyła na niego jakby zobaczyła ducha, po raz pierwszy chyba w jego towarzystwie z takim strachem. Uniosła ręce, zasłaniając się przed jego spojrzeniem, choć przecież nic się nie zmieniło.
- Nie możesz... Nie możesz mnie kochać - wyszeptała. - Dlaczego to mówisz? Przecież...
Zerknęła za niego, gdzieś w stronę łazienki, zaparowanego lustra w którym odbijały się ich sylwetki. Miała lekko rozchylone usta, jakby chciała coś powiedzieć ale ciągle nie wiedziała co. Wyglądała teraz jak ktoś, komu przed oczami przelatuje całe życie. Jej przelatywały pewnie ostatnie dni. Nietrudno było się domyślić co się dzieje w jej głowie. Potwierdziła to zresztą swoimi kolejnymi słowami.
- Nic dla Ciebie nie zrobiłam, Charlie - odezwała się cicho. Sięgnęła do prysznica i wyłączyła wodę, jakby przeszkadzała jej ona myśleć. Stali teraz we dwoje, w ciszy, oboje nadzy. Ciężko było cokolwiek ukryć, więc i na twarzy Sonii emocje były w stu procentach widoczne. Znów miała wyrzuty sumienia wobec tego, że go wykorzystała i nie umiała pogodzić się z faktem, że on już dawno o tym zapomniał.
- Nie wiem za co. Nie jestem... - nie umiała się wysłowić, więc znów zamarła w bezruchu, wpatrując się w Strikera.
Strach w pewnym momencie jednak zaczął powoli znikać z jej oczu, ustępując miejsca temu ciepłemu spojrzeniu co wcześniej. Opuściła też ręce, niepewnie sięgając nimi za to do twarzy mężczyzny. Przesunęła delikatnie opuszkami palców po bliźnie na jego skroni, po jego policzku i z boku jego szyi. Pojedyncze krople wody teraz skapywały z końcówek jej włosów, zostawiając podłużne ślady na jej jasnej skórze. Zrobiła krok do przodu, stając dosłownie milimetr od Charlesa i patrząc na niego tak, jakby to w jego oczach były odpowiedzi na wszystkie pytania. I może właśnie były.
- Nie wiem jak kochać, nie wiem chyba nawet co to znaczy tak naprawdę. Ale wiem, że nie chcę żyć bez Ciebie. Że myśl o tym, że w końcu polecisz na Cytadelę a ja zostanę sama, sprawia że mam ochotę zwinąć się w kulkę i płakać. Że bardziej mi zależy na tym, żeby tobie się wszystko ułożyło, niż na czymkolwiek innym - jej dłoń i wzrok powędrowały dalej, znów na znajomy już tatuaż katedry. - Wiem, że nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak Ty. Że twój dotyk jest... jest czasem wszystkim, czego potrzebuję. Ty jesteś wszystkim, czego teraz potrzebuję. Czy to jest już to?
Uniosła spojrzenie z powrotem na twarz Strikera i uśmiechnęła się lekko. Tylko trochę, uniosła kąciki ust, nic więcej. Ale przynajmniej zaskoczenia już nie było.
- Jesteś najlepszym, co spotkało mnie w życiu przez ostatnie lata. I chyba... chyba, może tak właśnie jest. Ja też. Ja Ciebie też, Charlie.
Przeniosła dłoń na kark mężczyzny i przyciągnęła go do siebie, całując tak namiętnie, jakby nagle dotarło do niej jak wiele dla niej znaczy. I pewnie tak właśnie było. Swoim wyznaniem otworzył zapadkę w jej głowie, a to co tam znalazła, początkowo ją przeraziło - nie dlatego, że nie chciała, by to do niej czuł, ale przez fakt, że sama swoich uczuć nie potrafiła zrozumieć. Do tej pory. A to mogło już być straszne.
Może to było przedwczesne wyznanie, może sami nie wiedzieli o czym mówią. Ale wszystko nagle stało się zupełnie klarowne, po tych dwóch słowach, które właściwie powiedzieli sobie oboje, choć Wade ze sporą trudnością. Ale ona akurat wyglądała na kogoś, kto nigdy nikomu tego nie wyznał. Może uważała się za niezdolną do miłości. Teraz Charles udowadniał jej, że nie była to prawda. Uderzyła pięścią w panel prysznica, z powrotem uruchamiając wodę i przylgnęła do mężczyzny całym swoim ciałem, nie odrywając się od jego ust. Co najwyżej tylko na jedną chwilę.
- Kocham Cię, Charles - powtórzyła, prowadząc jego dłonie pod swoje uda, dając mu do zrozumienia, że ma ją podnieść. Stęknęła cicho, gdy mężczyzna oparł ją plecami o ścianę, ale szybko oplotła jego biodra swoimi długimi nogami i zatraciła się w bliskości człowieka, który w ciągu zaledwie kilku dni zaczął znaczyć dla niej więcej niż cokolwiek innego w całym jej życiu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

13 lis 2017, o 21:02

Każdy zna chyba to uczuciem kiedy zauważa, że decyzja którą podjął nie była najlepszą. Tak właśnie czuł się teraz Striker. Oczywiście miał absolutną pewność o takiej wersji tego wszystkiego. O wersji w której wszystko poszło źle przez te dwa wypowiadane słowa. Teraz niestety musiał zebrać to zasiał. Im dłużej jednak milczała tym bardziej łamało to jego serce. Przynajmniej doświadczenia tych wszystkich lat sprawiły, że bolało to tylko minimalnie mniej niż powinno. Ból i odrzucenie nie były mu czymś obcym.
Starał się na niej utrzymywać swój wzrok ale kiedy zobaczył w jej oczach strach zrozumiał jak bardzo jego decyzja była zła. No tak. Był tylko przygodą, nikt nie potrafiłby go pokochać za to kim był. Może i miło spędzało jej się czas przy nim ale mógł się domyśleć, że nigdy nie wyjdzie z tego nic poważnego. Chociaż mogła to też być wina tego, że tak się pośpieszył. Jednak chyba na tym polegała miłość. Na dbaniu o inną osobę tak bardzo, że własne uczucia schodziły na bok. Teraz rozumiał to bardziej niż wcześniej, jeśli tylko sekundy dzieliły go od tych słów, których tak bardzo nie chciał usłyszeć. Był na nie przygotowany. Miał tylko nadzieję, że Sonya zapamięta te ostatnie dni jako coś dobrego.
Dopiero jej dotyk sprawił, że znów potrafił spojrzeć jej w oczy. Tym razem nie było już przerażenia tylko to samo ciepło co zawsze. Ciepło, którym obdarowywało się ważnych dla kogoś ludzi. Wyglądało na to, że Charles nie mógł być dla niej tylko zwykłym człowiekiem. Poczuł znowu bliskość jej ciała. Te milimetry były chyba ostatnią barierą oddzielającą ich od siebie w tym momencie, jednak żadne z nich nie potrafiło jej przełamać.
Słysząc jej słowach czuł jak uczucie wobec tej filigranowej kobiety staje się coraz silniejsze. Wręcz nie do opisania. Kiedy jeszcze kilka dni temu, chciał jej pomóc, być wsparciem. Nie spodziewał się, że to się może tak skończyć. To nie miało prawa się wręcz skończyć właśnie tak. To wszystko działo się zbyt szybko, jednak na swój sposób nie mieli z tym problemu. Jakby to wszystko co ich spotkało, to co przeżyli oraz ostatnie wydarzenia były wystarczające by mogli się rozumieć lepiej niż z kimkolwiek innym na tym świecie.
Nie odpowiedział na jej pytanie. Nie chciał jej ułatwiać decyzji, która sama musiała podjąć. Teraz po prostu dalej jej się przyglądał. Jego wzrok znów był ciepły, jednak chyba inny niż miał zazwyczaj. Wciąż jakby ukrywała się w nim niepewność.
Trudno jest opisać co może czuć człowiek, którego uczucia zostały odwzajemnione. Dla większości pewnie to radość, szczęście. Cos co trudno opisać. Dla Charles’a jednak było to coś co nigdy nie miało prawa się zdarzyć. Myślał przez całe życie, że dzień taki jak ten nigdy nie nadejdzie. Bał się, że za chwilę obudzi się z zbyt pięknego snu. Dopiero, kiedy przyciągnęła go do siebie tak jak to miała w zwyczaju wszystkiego niepewności zniknęły. On chyba tak jak ona potrzebował ciągłego wbijania do głowy, że to im się nie wydaje, a dzieje się naprawdę.
Przylgnął wręcz do niej dociskając jej ciało do swojego. To raczej trudno było opisać jako coś co przeżywali wcześniej. Teraz wiedzieli na czym stoją. Nie było tutaj już żadnych niedopowiedzeń. Wszystko stało się wyjątkowo klarowne.
Nie potrafił oderwać od niej swoich dłoni. Ledwo co pozwolił jej oderwać usta, aby ona w końcu mogła też powiedzieć słowa, których nie dało się już cofnąć. Kolejny raz wpływali na swoje życie zbyt intensywnie.
- Sonya.
Jego głos brzmiał inaczej niż wcześniej. Było w nim coś co trudno było wyłapać ale na pewno pierwszy raz wypowiedział jej imię w taki sposób. Jakby to jedno słowo była dla niego ważniejsze niż wszystko do tej pory w jego życiu.
Sam długo nie musiał być przekonywany do tego czego pragnęła. Przycisnął ją mocno do ściany. Trzymał ja znacznie mocniej, nawet ich ostatnia noc tak nie wyglądała. Każdy ruch jego ciała był wypełniony podnieceniem, którego nie potrafił określić. Powiedzenie, że był o wiele mniej delikatny niż poprzednio byłoby oksymoronem. Tym razem brał z tej chwili co się tylko dało, nie dając kobiecie nawet na chwilę odsapnąć. Jakby właśnie w taki sposób chciał ją jeszcze bardziej utwierdzić w tym jak bardzo ją kocha.
Po krótkiej chwili oderwał wręcz jej plecy od ściany powoli schodząc z kobietą niżej. Położył ją delikatnie na wyłożonej płytkami podłodze prysznica. Kontynuował to co zaczęli wcześniej. Oderwał w końcu usta z tego długiego pocałunku. Znał już kilka jej słabych punktów. Zaczął pieścić ustami jej szyję.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

14 lis 2017, o 11:06

Wade sama nie spodziewała się, że będzie w stanie wypowiedzieć takie słowa wobec kogoś, kogo praktycznie nie znała. Ale chyba ludzie tak odcięci od społeczeństwa jak ich dwoje, trochę inaczej spoglądali na tego typu układy. Byli tu razem i nic innego nie miało znaczenia. Łatwo było zapomnieć po co w ogóle się tutaj znaleźli, gdy tkwili złączeni w tym uścisku. Sonya nie mówiła nic więcej, ale też nie musiała, bo nie było niczego, co mogła dodać, by zwiększyć przekaz swoich ostatnich słów. Podniesiona przez Charlesa do góry, odchyliła tylko głowę do tyłu, pozwalając strumieniom wody spływać po jej twarzy, włosach i ramionach. Coś się zmieniło, coś w Wade było teraz innego niż dotąd, ale Striker nie potrafił stwierdzić co konkretnie, bo dokładnie tak jak wcześniej jej głos odbijał się teraz od ścian łazienki, a dłonie zaciskały się kurczowo na jego karku. Tylko w jej twarzy pojawiło się coś nowego, coś co trudno było opisać.
Nie spodziewała się też po nim takiej gwałtowności, ale nie była ona czymś, co by jej przeszkadzało. Gdy wylądowała na ogrzanej przez ciepłą wodę podłodze prysznica, dała mu dostęp do swojej szyi, przekręcając lekko głowę w bok, by lecąca z góry woda jej nie utopiła. Tym razem już nie przejmowała kontroli nad tym, co się działo, wyjątkowo oddając się w stu procentach mężczyźnie, który właśnie wyznał, że ją kocha i któremu odpowiedziała tym samym. Jej klatka piersiowa poruszała się w przyspieszonym oddechu, a palce przesuwały się po karku i krótkich włosach z tyłu głowy Charlesa. Nie chciała, żeby się odsuwał, żeby choćby na moment znalazł się zbyt daleko. I może wtedy Striker zrozumiał, że tak jak wcześniej ich zbliżenia były tylko zwykłym seksem, który znaczył tyle, co każdy inny, tak teraz w oczach i gestach Wade była tęsknota i przywiązanie, widać było że potrzebuje go tak samo, jak on potrzebuje jej. I pod tym prysznicem, który zalewał ich z góry wodą, zostały właśnie przypieczętowane słowa, które oboje zdecydowanie za wcześnie wypowiedzieli.
Potem, po wszystkim, Sonya przez moment wyglądała, jakby nie była w stanie się ruszyć. Leżała więc tylko na tej podłodze, z twarzą wtuloną w policzek mężczyzny, a jej oddech długo się uspokajał. Zużyli chyba tyle wody, ile dawno w tym mieszkaniu nikt nie wykorzystał, ale ta ciągle lała się na nich z góry. Striker czuł, jak uderza w jego plecy, widział jak spływa po skórze kobiety, którą mógł już nazywać swoją. Kiedy się podniósł, Wade niechętnie wypuściła go z objęć, ale sama też wstała.
Pozwoliła sobie jeszcze na jeden, niekończący się prawie pocałunek, zanim z westchnięciem sięgnęła po żel pod prysznic i szybko dokończyła mycie się - tym razem ona nie miała tu swoich, więc został jej męski. Potem wyszła spod prysznica, rozgrzana i rozedrgana, by wytrzeć się i owinąć ręcznikiem. Z jej wyciśniętych włosów kapały pojedyncze krople wody, ale wydawała się tego nie zauważać. Zresztą po raz pierwszy tak bardzo nie zauważała wokół siebie niczego poza Strikerem. Patrzyła na niego, kiedy wychodził spod prysznica i kiedy sam sięgał po swój ręcznik. Patrzyła jak on doprowadza się do porządku, zatopiona w swoich myślach, których tak jak zawsze nie dało się wyczytać tak po prostu z jej twarzy. Ale przecież powiedziała już wszystko, co mogła mu powiedzieć, zaskoczona wyznaniem, które wydobyło z niej uczucia, jakich nie przyznałaby przedtem przed samą sobą.
- Nie leć potem na Cytadelę, Charlie - poprosiła w pewnym momencie, przyciągając go do siebie ponownie. - Nie zostawiaj mnie samej na Ziemi. Możesz zostać u mnie, jeśli chcesz, a jak nie, to wynajmiesz sobie coś. Znajdziemy ci restaurację, będziesz miał blisko do rodziny, będziesz miał... blisko do mnie. Nienawidzę latać. Nie chcę mieć do ciebie tak daleko i to przez przekaźnik.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

14 lis 2017, o 19:04

Uśmiechał się po wszystkim dotykając ustami jej szyi. To nie było coś co przeżywało się z pierwszą lepszą kobietą. Czuł się spełniony, szczęśliwy. Wypełniały go emocje, których nie potrafił określić. Pewnie gdyby teraz miał się ponownie spotkać ze swoją siostrę, ta od razu zauważyłaby, że to nie są po prostu znajomi. Teraz poszło to już tak daleko, że nie było już żadnego odwrotu.
Nie miał siły wstać. Był wykończony po przelocie, a seks sprawił, że chyba zużył całą swoją energię na zaspokojenie kobiety swojego życia. Wciąż jednak nie chciał się od niej odsuwać. Jej bliskość była wszystkim czego potrzebował. Nawet teraz, po tym wszystkim nie mógł sobie odpuścić i przestać gładzić dłońmi jej rozpalonego ciała.
Mogło to trwać w nieskończoność ale czekała ich jeszcze bardzo długa noc. Czekał tylko, aż jej oddech się uspokoi na tyle by obydwoje mogli wstać. Zresztą pomógł jej przy tej mogłoby się wydawać naprawdę łatwiej czynności. Ostatni pocałunek był dla niego jak ta wisienka na torcie. Przysunął kolejny raz do siebie tak by kolejny raz poczuć jak jej ciało dotyka jego. Dopiero jej westchnięcie także jego sprowadziło na ziemię. Wziął od niej żel pod prysznic i sam zaczął się myć. Nie odrywał od niej wzroku, kiedy opuszczała kabinę.
Kolejny raz cisza niczemu nie przeszkadzała. Była przyjemna. Pozwalała im zebrać myśli po tym co się właśnie wydarzyło. Szczególnie, że żadne z nich nie myślało nawet o opcji w której odnajdują jakąkolwiek miłość w swoim życiu. Teraz już bardziej być ze sobą nie mogli. Sam w końcu wyskoczył spod prysznicem od razu ręcznikiem wycierając włosy. Poruszanie się nago obok kobiety już dawno przestało być dla niego jakimkolwiek problem, a widok nagiego Strikera dla niej raczej też.
W końcu jednak okrył się ręcznikiem poniżej pasa, jednak kolejny raz dał się jej do siebie przyciągnąć. Trzeba było przyznać, że obydwoje w pewnym momencie zaczęli być o wiele bardziej pewni siebie w kwestiach fizycznych. Westchnął w końcu słysząc jej słowa.
- Przecież dobrze wiesz, że będę musiał wrócić.
Gładził dłońmi jej ramiona. Nie była głupia, pewnie dobrze wiedziała gdzie zmierza z tą swoją pozorną grą i zarazem dowcipem tak bardzo ogranym, że chyba tylko kobiety w filmach się na niego nabierały.
- Musze przecież zabrać stamtąd swoje rzeczy.
Uśmiechnął się do niej ciepło. Coś było nie tak z jego tonem głosu. Jakby brzmiał inaczej, jakby słowa, które wypowiadał wydawały się znacznie bardziej ciepłe niż zazwyczaj. Chyba obydwojgu coś stało podczas tego bliskiego spotkania pod prysznicem. Za każdym razem, kiedy dochodziło do każdego zbliżenia to ich relacja potrafiła zmienić się wręcz dramatycznie. Byli chyba jednak takimi ludźmi, którzy czynami udowadniali więcej niż słowem.
- Mogę przez jakiś czas pomieszkać u ciebie, potem jeśli będzie potrzeba to znajdę sobie coś swojego.
Zbliżył się delikatnie do kobiety zostawiając na jej czole delikatny pocałunek. Zachowywał się też inaczej, jakby ostatnia bariera, która oddzielała go od normalności została całkowicie przełamana.
- Kocham cię i mówiłem przecież, że zawsze będziesz mogła na mnie liczyć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

14 lis 2017, o 20:52

Wyglądała, jakby czytała z jego twarzy więcej, niż mówiły jego słowa. Jej spojrzenie było tak samo przenikliwe jak wtedy, gdy spotkali się po raz pierwszy, choć teraz już mężczyzna był do tego chyba przyzwyczajony. Może założyła, że to żart, a może nie, kto wie. Jak zwykle niczego po sobie nie pokazała, bo ta emocja - jakakolwiek była - nie była aż tak silna. Dopiero później, gdy Striker zaczął snuć plany na dalszą przyszłość, nie mogła już powstrzymać się od uśmiechu. Pewnie na początku ich znajomości Charles nie spodziewał się, że w ogóle kobieta potrafi się uśmiechać. Była oschła i konkretna do bólu. Teraz trochę tej rzeczowości jej zostało, ale to już nie było to samo co wcześniej. Zostało wyłącznie cechą jej charakteru, którą zresztą mężczyzna chyba całkiem polubił, bo dzięki temu przynajmniej miał wszystko doskonale zorganizowane. Poza momentami, w którym tę organizację powierzała jemu, jak teraz, gdy chodziło o jego brata.
Przez moment zastanawiała się nad czymś i po chwili mina nieco jej zrzedła. Problem okazał się jednak zupełnie prozaiczny.
- Ja naprawdę nie umiem gotować, Charlie - przyznała. - Widziałam twoją minę na widok moich kanapek i jeśli będziesz tak reagował na wszystko, co zrobię, to długo u mnie nie pomieszkasz.
Wydawało się, że mówi całkiem poważnie. Zamknęła oczy, gdy Striker pocałował ją w czoło, a na jej usta powrócił delikatny uśmiech. Niewiele było trzeba, by Wade w jego towarzystwie poczuła się lepiej, nieważne co się działo. Chyba potwierdzało to jej słowa, że był wszystkim, czego do szczęścia w tej chwili potrzebowała.
Pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak mocno na niego wpłynęła, choć na pewno zauważała różnicę w jego zachowaniu teraz, a tym sprzed tygodnia. Jeszcze trzy dni temu był wrakiem człowieka, snującym się po jej mieszkaniu i przymarzającym do podłogi na balkonie. W tej chwili nawet wyglądał ze sto razy lepiej.
- Czy jeśli teraz ubiorę się w kombinezon, to będę mogła już w nim zostać? - spytała niewinnie, wysuwając się w końcu z jego objęć. Jakoś trzeba było wrócić do żywych, zwłaszcza, że czas im się nieco już skurczył, a omni-klucz mężczyzny migał bezgłośnie, informując o przychodzącej wiadomości. Pochodziła od Vovy. Striker mógł ją spokojnie przeczytać, gdy Sonya opuściła łazienkę, jednak w końcu zostawiając go samego.
Informator wrócił. Hangary są w stanie rozpadu nic tam nie ma ale faktycznie widział tam turian. Mówi że jeden z hangarów w ogóle wisi nad dziurą wgłąb stacji bo częściowo zarwała się pod nim podłoga. Nie widział ludzi. Turianie go przepędzili ale nie zastrzelili. Znalazł nam dobre podejście od strony strefy transportowej. Pilnują go jak wszystkich ale tam przynajmniej jest się za czym schować a nie tak jak główne przejście od targowiska gdzie wystarczy snajper żeby zdjąć wszystkich niechcianych gości. Proponuję spotkać się o trzeciej w strefie transportowej od wyjścia numer 4 i stamtąd ruszymy razem.
Vova
- Znalazłam herbatę, chcesz? - zawołała Wade z pokoju, wciąż pogrążona w myślach zupełnie niezwiązanych z ich nadchodzącą, nocną akcją. - Chociaż chyba nie jest najlepsza.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Komórka numer 7023

14 lis 2017, o 21:41

Jej uśmiech działał na niego bardzo kojąco. Jakby cała jego zła natura zeszła całkowicie na inny tor. Pierwszy raz czuł, że to wszystko co przeszedł miało w końcu jakiś sens. Sprawiło, że znalazł się właśnie tutaj przy tej kobiecie. Jakkolwiek okrutnie by to mogło zabrzmieć.
- Spokojnie, będę w końcu twoim prywatnym kucharzem. – Prychnął śmiechem. – W najgorszym wypadku nauczę cię gotować.
To jak bardzo wpłynęli na siebie nawzajem mogłoby być przerażające. Gdyby spotkali teraz kogokolwiek związanego z ich normalnym życie to pewnie nie mógłby uwierzyć w to co widzi. To prawda, byli teraz w bardzo intymnym momencie swojego życia ale jeśli brać pod uwagę ostatni dni to pewnie nikt by nie uwierzył, że on lub ona potrafiliby wykrzesać z siebie jakiekolwiek uczucia wobec innej osoby.
- Proponowałbym jednak, żebyś założyła coś normalnego. Po co kusić los.
Uśmiechnął się do niej, kiedy wychodziła z łazienki. Nie opuszczał z niej wzroku. Wciąż, nie mógł uwierzyć, że ktoś taki jak ona zwróci na niego uwagę, a co dopiero, że odwzajemni jego uczucia. To było coś czego nie potrafił nawet opisać. Coś co według niego było niemożliwością było jak najbardziej prawdziwe i właśnie w samym ręczniku przechodziło do pokoju obok. Sam ogarnął się już do końca i usiadł na metalowym taborecie.
Wiadomość od Vovy była dokładnie taka jakiej mógł się spodziewać po osobie takiej jak on. Konkretna. Gdyby jego zespół składał się z ludzi tylko takich jak on to pewnie skakałby z radości. Shon, oprócz problemu z narkotykami, też wydawał się być kompetentnym człowiekiem. Nie miał pewności co do Abrama oraz ich ostatniego członka zespołu. Nie było jednak sensu w tym by teraz się zastanawiać nad pozostałą dwójką. Wszystko się okaże w czasie misji.
Czyli powoli wychodzi na to, że naprawdę trafiliśmy na idealistycznych separatystów. Gdyby to była jakakolwiek grupa, która chociaż trochę potrafi w terroryzm to zabili by go na miejscu. Jeśli dobrze pójdzie, może nastraszymy ich na tyle, że zaprzestaną walki.
Mam też do ciebie prośbę Vova. Podczas całej tej misji nie mówcie mi po nazwisku, po imieniu czy nawet nie próbujcie wspominać, że chodzi o mojego brata. Najpierw trzeba go stamtąd wyciągnąć. Nie widziałem go dobrze osiem lat i chciałbym uniknąć sytuacji, gdzie zamiast ewakuacji będę musiał słuchać jakiejś dramatycznej przemowy z jego strony czy innego gówna. Wiesz jak jest.
Mam też, nadzieję że przytemperowałeś trochę Abrama. Ja to ja, może mam kontakty i znajomości w Bratwie ale nie jestem, aż takim socjopatą. Jeśli on zacznie tak pyskować do kogokolwiek z wierchuszki to ktoś mu rozpierdoli łeb.
Charles.
Opuścił łazienkę tylko w samym ręczniku powoli zmierzając w stronę swoich toreb. Już wolałby przemieszczać się w bieliźnie niż w tym kawałku tkaniny. Przynajmniej w pomieszczeniu było przyjemnie ciepło. Przeniósł wzrok na Sonye słysząc, że proponuje herbatę.
- Czekaj, czy to?
Wyglądał na trochę zszokowanego i podszedł do kobiety. Pojemnik na herbatę wyglądał na dość drogi. Oczy Charles’a wręcz się świeciły.
- O kurwa, to moja mieszanka herbat sprzed 5 lat.
Nie mógł uwierzyć w to co widzi. Powoli jednak coś się odblokowało w jego umyśle, pewny rodzaj wspomnienia. Uśmiechnął się do siebie, zresztą wyglądał jak małe dziecko, które znalazło coś co uznało za stracone.
- Zapomniałem jej spakować, kiedy ostatni raz byłem tutaj. Rosenkov dawał nam kupę hajsu na życie, więc hobbistycznie wydawałem pieniądze na zajebiście drogie rzeczy. Zrobiłem więc sobie mieszankę strasznie drogich herbat. – Otworzył pojemników i zaciągnął się zapachem. – Trochę mi zajęło stworzenie idealnej formuły ale to opakowanie było moim pieprzonym magnum opus.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Komórka numer 7023

14 lis 2017, o 22:25

- To jest normalne - odparła Wade z rezygnacją, jeszcze zanim drzwi się za nią zamknęły. W sumie miała rację, to Charles miał coś nie tak z głową, że nie mogła przy nim normalnie chodzić w kombinezonie bojowym. Krótka, obcisła sukienka nie robiła na nim takiego wrażenia, jak to, a Sonya nie potrafiła tego zrozumieć.
Na świecie jest wielu facetów o imieniu Charles. Przekażę reszcie.
Odpowiedź była krótka i konkretna, ale też nie było sensu drążyć tematu. Wszystkie szczegóły będą już ustalać na bieżąco, kiedy znajdą się na miejscu i zorientują się, jak sytuacja wygląda tam.
Wade nie miała na sobie tego nieszczęsnego kombinezonu. Ubrała się w te same spodnie co wcześniej, ale też świeżą, luźną bluzkę na ramiączkach, odsłaniającą jej plecy. Wilgotne włosy miały wyschnąć same, więc pozostawiła je rozpuszczone, choć szansa, że będą suche do momentu ich wyjścia z mieszkania, była wyjątkowo niewielka. Słysząc, że herbata, którą wyciągnęła z szafki, jest starą mieszanką Charlesa, kobieta otworzyła pojemnik i niepewnie zajrzała do środka. Nie wyglądała ona najlepiej, była stara, na pierwszy rzut oka zwietrzała i miała niezbyt ciekawy kolor. Kiedy jednak zobaczyła, jak podekscytowany stał się Striker na jej widok, uniosła brwi z zaskoczeniem i wsypała odpowiednią ilość do każdego z kubków, jak tylko dostała ten pojemnik z powrotem. Uśmiechnęła się lekko, bo wywołana drobnostką radość Charlesa uszczęśliwiała też ją. W końcu to w jego życiu wszystko się miało poukładać, a jeśli droga do tego prowadziła między innymi przez doskonałą herbatę z przeszłości, to kim była Sonya, by mu tego zabraniać?
- I to jest idealna formuła? - spytała z powątpiewaniem, czekając aż zagotuje się woda. - Nie mówiłeś niczego o herbacie doskonałej, kiedy piliśmy pierwsze lepsze zielsko które leżało w szafce hotelu w Sendai. Sprawdźmy twój wysublimowany gust.
Zalała obie herbaty wrzątkiem i ze swoim kubkiem przeszła na kanapę, obok której już leżała dobrze znajoma Strikerowi książka. Wade jednak nie zabrała się od razu za czytanie, ale podążała spojrzeniem za plączącym się po mieszkaniu mężczyzną. Dopiero kiedy usiadł obok niej, Sonya obróciła się w miejscu tak, by położyć jedną z poduszek na jego kolanach, a na niej swoją głowę. Wtedy otworzyła książkę na stronie, na której skończyła ostatnio i zagłębiła się w tekście, czekając, aż herbata stanie się zdatna do picia. Nie umiała w tej chwili trzymać się z daleka od Charlesa, nawet gdyby miała po prostu siedzieć obok. Nie tym razem, nie po tym co wydarzyło się w łazience. Teraz jednak wszystko już było idealnie, więc w ten sposób mogła przeleżeć kolejne pięć godzin, skoro i tak nie była w stanie zasnąć przed zbliżającą się akcją.

Wróć do „Dystrykt Kima”