Za centrum uważa się jeden z górnych poziomów stacji, na którym znajdują się nie tylko budynki mieszkalne, ale i stacje dokowania dla statków, Targ Omegi czy osławiony już klub "Zaświaty".

Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Ulice Omegi

3 kwie 2022, o 21:32

Wyświetl wiadomość pozafabularną

On nie ogarniał co się dzieje i nie zadawał zbędnych pytań. Częściowo skupiony na pilnowaniu wejścia, nie miał jak zasklepić dziury w pancerzu. Musiał mu wystarczyć sam fakt, że już nie krwawił i nie napierdalało jak pojebane. Kurwa! Zapomniał jaką rozkoszą jest dźgnięcie! Oby tylko to było coś powierzchownego. Pewnie i tak później będzie musiał go jakiś łapiduch obejrzeć. Yelena była zdecydowanie w gorszym stanie niż on. Cywile...
Kiedy po wyjściu natknęli się na resztę ekipy, trochę mu ulżyło. Nie oberwie kulki tak łatwo, kiedy jest w okolicy więcej celów. Tak przynajmniej myślał, ale zaraz kolejna banda przylazła.
- Kurwa, no... - Westchnął poetycko i przesunął się powoli, tak by kobiety znalazły się za nim. Po drodze przełączył coś na omni-kluczu. Zarówno Sasha jak i Yelena. Jeśli Sasha zginie to będzie po zabawie, a jeśli Yelena zginie to Sasha nie będzie raczej użyteczna. Gotów więc był na kolejną turę zabaw w burdelu i okolicy. Karabin wciąż trzymał w dłoniach, gotowy do akcji. Spojrzenie skupił na grożącej im kobiecie, a potem przeniósł na faceta. Kuszący cel, ale przy jego szczęściu to pewnie coś się zjebie i nieodpowiednia osoba zginie. Jak na tym cholernym Klendagonie.
- Zjebałaś Paniusiu, przyprowadzając VIP-a na strzelaninę! - Zawołał do babki co im groziła. Liczył, że przez tą wzmiankę babka skupi się na tym Tsudze nieco bardziej niż na nich.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 119
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Re: Ulice Omegi

3 kwie 2022, o 22:56

Fulvinia miała wrażenie, że napięcie w powietrzu jest niemalże namacalne, a atmosferę można by kroić omni-ostrzem, kiedy Naomi zapukała do drzwi gabinetu. Na szczęście fortel - kolejny - Ericha zadziałał znakomicie. Po całej akcji będzie musiała mu osobiście pogratulować błyskawicznego myślenia i świetnej gry aktorskiej, bo bez tego cała sytuacja mogłaby się zupełnie inaczej rozegrać. Nie wiedziała co dokładnie zrobił i czego się dowiedział, ale ewidentnie udało mu się ukryć - na razie przynajmniej - fakt, że Angus nie żyje lub jest nieprzytomny (podejrzewała jednak to pierwsze, tym bardziej, że kiedy wychodził z gabinetu - chyba mignęła jej gdzieś na podłodze rozmyta już smużka niebieskiej cieszy, podejrzanie przypominającej krew płynącą w jej własnych żyłach). Fulvinia była raczej prostą dziewczyną i pewnie by sobie tak dobrze nie poradziła z tym zadaniem, może jednak... była to dobra okazja do nauki. Kto wie, co przyniesie przyszłość? Jedno było pewne - będzie musiała o tym opowiedzieć Ishy i Skaxowi. Jak usłyszą, co tu się działo... przynajmniej dwie kolejki będzie miała zapewnione.

Tymczasem jednak Naomi wycofała się i zaczęła ich eskortować, zgodnie z poleceniem "Angusa" na górę. Bez przelewu krwi - jeszcze - i bez podejrzeń o ich tożsamość, a przynajmniej z przygaszonymi podejrzeniami. Sama także wymieniła ukradkiem spojrzenia z Shawem i z Alaną, a konkluzja wydawała się jasna. Jeżeli na górze okaże się, że chaos... nie sprzyja ich planom, trzeba będzie się Naomi szybko pozbyć. To okazało się dla niej jasne, kiedy tylko ujrzeli Crassusa, Browna, Sashę i jakąś inną dziewczynę, a ochroniarka podniosła broń. W duchu westchnęła - pachniało jej to nieuczciwą walką, jednak z drugiej strony... cholera, kobieta pracowała dla gangu handlującego istotami myślącymi. Nie było wiele rzeczy, którymi Fulvinia gardziłaby bardziej. Dlatego ustawiła się tak, by móc w pierwszej kolejności podbić do góry broń kobiety - tak, by ewentualny strzał poszedł gdzieś w powałę, a nie w drugą grupę. Z jakichś powodów uciekali... chyba wspólnie z Sashą i tą drugą? Musiała ufać, że mieli ku temu powód.

Potem skupiła się na znalezieniu szczelin w pancerzu Naomi, przez które przeniknęłoby jej omni-ostrze, wraz z ostrzami Shawa i Alany.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

4 kwie 2022, o 01:50

- Proszę. - odparł Sashy ale nie poświęcił jej uwagi. Ta już była skupiona na rannej prostytutce, która bez szybkiej aplikacji medi-żelu mogłaby się wykrwawić na śmierć. Zresztą, nadal pozostawały obrażenia wewnętrzne, które musiały być dosyć poważne sądząc po głębokości cięcia. Jednak bez specjalistycznego sprzętu nie było możliwości na to zaradzić. Póki co kupili sobie trochę czasu. Było mu trochę żal kobiety. Lipna robota, do tego Curio nie zamierzał wcale płacić bo nie po to tu przyszedł, a i na koniec wyrwała od tutejszej ochrony. Nieudany wieczór to dosyć lekkie określenie.
W trakcie pisania wiadomości do drugiej grupy, Crassus przysłuchiwał się rozmowie Carlosa z Sashą na temat taktyki udrożnienia wyjścia ewakuacyjnego pod postacią okna. I cicho parsknął na dźwięk alarmu przeciwpożarowego i nowych możliwości wraz z tym idących. Przez moment zastanawiał się czy to robota drugiej drużyny czy czysty fart ale to nie był dobry moment na rozmyślania. Oblegający nie tracili czasu, więc i oni musieli się śpieszyć.
- Dobra, to otwierajcie je. Ja biorę Yelenę. - zakomunikował zaraz po nałożeniu dawki omni-żelu na swój pancerz. I przeszedł do dzieła. Szybko ocenił, że nieco sztampowy sposób na “księżniczkę” będzie najwygodniejszy przy przechodzeniu przez okno. Kucnął więc przy nieprzytomnej, aby chwycić ją pod kolanami i plecami. Sapnął cicho, podnosząc się na równe nogi. - Spadamy.
Nie czekał ani chwili dłużej, mieli to co trzeba. No, prawie. Sasha niekoniecznie była w ich rękach, choć w pewnym sensie udało im się ją “przejąć.” Na ich szczęście, Yelena była mocną kartą przetargową, jak się okazało. I była w ich rękach. A dokładniej to jego rękach.
Skorzystał z pierwszej zaoferowanej możliwości przejścia przez otwarte okno. Pierw wysunął przed siebie Yelenę, następnie stanął na framudze okna i zeskoczył na ziemię. Trochę nim zachwiało ale wyćwiczone ciało ustało w pionie. Wyprostował się więc, odsunął nieco od okna i… Spojrzał prosto na Ericha i jego turiańskie, stalowe kwiaty. I kobietę z pistoletem wycelowanym w niego.
Zamarł w miejscu.
Wiedział co robić. Czekać. Uśmiechnął się do Naomi, kręcąc głową.
- Nie do mnie tak. Do mnie nie.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

4 kwie 2022, o 10:48

[h3]Gangbang Naomi[/h3]
superiwgl gładko >15 > trzeba się uwalić > 30 > walczymy
0

[h3]Ericha sniki piki[/h3]
Parzyste gituwa, nieparzyste niegituwa
1
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

8 kwie 2022, o 11:04

Na krótką chwilę między dwoma stronami zapadła dosyć niezręczna cisza, kiedy każdy mierzył się wzrokiem, oczekując od siebie jakiejkolwiek reakcji, a także przetwarzając to, co właśnie się działo. Z jednej bowiem strony stał Crassus i Carlos, przemoczeni, na rękach trzymając powabną, nieprzytomną kobietę, stojąc w towarzystwie dziewczyny, której poszukiwali. Z drugiej zaś równie przemoczona była trójka w postaci Ericha, Alany i Fulvinii w otoczeniu najemniczki zdając się znać Sashę. Co zaś się tyczyło tej ostatniej, szerokie ubrania przylepiły się do jej ciała, podobnie do pokolorowanych na niebiesko włosów, przez co przypominała wypłosza, z tą różnicą, iż ona akurat stroszyła się i wilkiem wpatrywała w grupkę. Na widok lufy powoli sunącej w stronę jej siostry oraz chcąc nie chcąc Curio, przestąpiła o krok, automatycznie stając się celem Naomi.

Sasha milczała, pomimo ostrzeżeń ochroniarki, nie podejmując także kolejnego kroku, tylko stojąc w miejscu i wpatrując się z zaciśniętymi pięściami w agresorkę. W pewnym momencie jej spojrzenie pomknęło gdzieś ponad jej ramię, prosto w dwie turianki, które w milczeniu przesunęły się na boki, niemal synchronicznie przechodząc do rzeczy i obezwładniając Naomi. Podczas gdy Fulvinia wybijała jej karabin do góry, uniemożliwiając oddanie nawet jednego strzału, Alana przeszła do rzeczy i ku wielce zaskoczonej minie Naomi, przydzwoniła jej w nasadę karku. Kobieta sapnęła wyraźnie wybita z rytmu, jednak zanim udało jej się w jakikolwiek sposób zareagować, ostrze Fulvinii wbiło się w miękką tkankę jej odsłoniętej szyi, kończąc żywot moralnie wątpliwej najemniczki na usługach handlarzy żywym towarem.

Krztusząc się własną krwią, ochroniarz upadła na kolana, a potem na ziemię, wijąc się jeszcze kilka sekund, zanim przecięte drogi oddechowe całkowicie wyłączyły ją z życia. Na widok martwej Naomi, Sasha natychmiast się rozluźniła i po chwili przyglądania trójce stojącej za plecami kobiety odwróciła do Leny, podchodząc i dotykając czule jej czoła. Prostytutka pomimo zatamowania krwawienia na brzuchu nadal nie wyglądała zbyt dobrze – dla którejkolwiek z ich piątki tutaj taka rana byłaby zapewne nieprzyjemnym draśnięciem, dla niej była niemalże śmiertelna.

W tym samym czasie przy ciele przyklęknął Erich, natychmiast zabierając omni-klucz i przeglądając ostatnie czynności. Tymi zaś była prośba o wsparcie z udostępnieniem swojej lokalizacji; kobieta nie zdążyła najwyraźniej wgrać żadnego programu bojowego, skupiając się na tym, aby przejąć cel. Ku uldze mężczyzny, nigdzie dalej nie poszła informacja o tym, że mają Sashę, tym samym nie naruszając jego delikatnej siatki fałszywych informacji. Minusem tego wszystkiego było zaś to, że czterech najbliższych strażników potwierdziło przybycie, będąc stosunkowo niedaleko.

W tle oprócz niewyłączonej przez nikogo muzyki słychać było ciągle pojedyncze strzały i przebijający się przez hałas dźwięk alarmu przeciwpożarowego. Oprócz tego tłum krzyczał, kłócąc się między sobą i pracownikami; jedni chcieli wrócić, tłumacząc się brakiem widocznego pożaru, drudzy szarpali się zirytowani wybudzeniem z tego leniwego półsnu podrasowanego alkoholem i nie wiadomo czym jeszcze. Wszystko to rozgrywało się za rogiem uliczki, w której się znajdowali; wyprowadzona w trybie natychmiastowym klientela gromadziła się tam, gotowa skoczyć sobie do gardeł, gdyby nie gargantuiczne wysiłki ochrony.

Pan Tsuga i jego dwie ochroniarki, połączeni już z pozostałą częścią drużyny, szybko zauważyli ślady bitwy na pancerzach Carlosa i Crassusa. O ile ten drugi zdawał się mieć załatane prowizorycznie dziury po omni-ostrzu, tak temu pierwszemu były ciągle widoczne, pomiędzy rozrzedzoną krwią... być może swoją, być może nie. Zgodnie z wiadomością Curio, mieli panią S, która chyba nadal nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest ich celem; zbyt zaaferowana prostytutką na rękach turianina, przyglądała się jej, aby w końcu rzucić do jedynych jako tako znanych jej osób, które wcześniej ją ochroniły: — Lenę... trzeba zabrać gdzieś, do jakiejś kliniki. W Gozu jest ich parę, tam się nią na szybko zajmą. Ja... mi głupio tak prosić, ale ja boję się, że coś jej zrobią po drodze, a wy nam pomogliście. Moglibyście... chociaż nas odeskortować tam? Mogę nawet zapłacić! — w oczach dziewczyny, nawiasem mówiąc nie wyglądającej niż dwadzieścia parę lat, błysnęła desperacja. Widocznie martwiła się o siostrę, nie przejmując się ani trochę faktem, że cały klub nocny ją poszukuje.

Na omni-klucz Angusa zaczęły napływać kolejne wiadomości, wyjątkowo natrętne, pytające o to, gdzie jest menadżer klubu, jakie są dalsze polecenia, co się stało, czy może to jemu trzeba pomóc. Po ostatniej wiadomości wszystko ucichło, ale natomiast na omni Naomi pojawiło się wielkie, soczyste ANGUS NIE ŻYJE!, które niemal natychmiast wywołało lawinę kolejnych pingów na kluczu pani ochroniarz.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Ulice Omegi

10 kwie 2022, o 11:17

Odetchnęła bezgłośnie, spoglądając przez moment na przeszyte ostrzem Fulvinii ciało Naomi. Nie było jej przykro. To znaczy, jasne - może trochę, na tyle, na ile byłoby przykro każdemu, kto patrzył na krzywdę drugiej istoty. Nie przywiązała się jednak do kobiety jako konkretnej osoby, nie było jej żal przez sam fakt, że to była Naomi. Chciała spróbować spacyfikować ją mniej permanentnie, nie wyszło - jasnym było więc, że trzeba było rozwiązać problem bardziej skutecznie. Prosty rachunek priorytetów, nic więcej.
W kolejnej chwili jej wzrok padł na ranną. Poszkodowana kobieta nie była im pewnie potrzebna do szczęścia, ale sam fakt, że odniosła obrażenia, sprawiał, że skupiła na sobie uwagę Luccarius. Bo to już była jej działka, nie? Właśnie tym zajmowała się na co dzień. Rannymi, potrzebującymi pomocy. Jeśli dorzucić do tego fakt, że dziewczyna - Lena, tak? - wydawała się być ważna dla Sashy, na której to współpracy akurat im zależało, jasnym było, że nie mogą poszkodowanej tak po prostu zignorować.
Z tą myślą, Alana bez wahania w kilku krokach pokonała dystans dzielący ją od dziewczyn. Nie sądziła, by ktokolwiek inny chciał się ranną zająć, a nawet jeśli - chyba nie zamierzała nikomu na to pozwolić. Była przekonana, że aktualnie ma w tej mierze największe kompetencje.
- Jestem lekarzem - rzuciła krótko w kierunku Sashy, wiedząc, że ludzi - nie-ludzi zresztą też - to zwykle uspokaja. To znaczy, jeśli ktoś zbliża się szybkim krokiem do rannego, jego bliscy zawsze wolą usłyszeć, że to faktycznie ktoś kompetentny, a nie osoba z przypadku.
Pozwalając sobie na szybką ocenę Leny, udzieliłaby jej każdej pomocy, jakiej mogłaby w tych warunkach. To jasne, że nie postawi jej teraz na nogi - chciała jednak zadbać, by dziewczyna po prostu nie zmarła na rękach Crassusa. To z pewnością byłoby przykre, a przede wszystkim - utrudniłoby im zapewne kontakty z Sashą. A te były im potrzebne, bo na ten moment była prawdopodobnie najlepszym źródłem informacji o Foxley'u. Mogła więc zaaplikować medi-żel czy założyć prowizoryczny opatrunek, nie zmieniało to jednak faktu, że tak czy inaczej potrzebowali kliniki.
W międzyczasie zerknęła na Curio i Carlosa.
- Jak z wami? - spytała krótko. Nie widziała powodu, by się rozwodzić, skoro pytanie było bardzo proste - czy wy też potrzebujecie pomocy?
Na słowa Sashy powoli skinęła głową, jednocześnie oglądając się na resztę.
- Mogę ją zabrać do kliniki - rzuciła. - Nie możemy tu zostać, a Sashę będą poszukiwali... - Parsknęła cicho. - Cóż, podejrzewam, że absolutnie wszyscy. Moglibyśmy się rozdzielić i spotkać ponownie później, gdy Lena będzie już pod opieką lekarzy - zasugerowała. Prawdopodobnie nie powinni poruszać się w pojedynkę, gdyby jednak tymczasowo podzielili się na dwie grupy - jedna zadbałaby o bezpieczeństwo Leny, druga zajęłaby się Sashą - mogliby mieć większe szanse powodzenia. Może. To nadal zależało od bardzo wielu czynników.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Ulice Omegi

10 kwie 2022, o 20:03

Opuścił karabin, kiedy babka padła. Ważniak i jego ochrona nie wyglądali na zainteresowanych konfrontacją. Tyle dobrego. W sumie to Carlos nie miał nawet pojęcia co to za typ. Gdyby była potrzeba to by strzelił, ale tak nie miał powodu, więc wolał nie robić za agresora. Kurwa... Ostatnimi czasy jakoś czuł się jakby ogień w nim przygasł i nie czuł potrzeby agresywnego szarżowania na przód bez zastanowienia. Był ostrożny.
- Dziura w ramieniu. Przeżyję. - Machnął ręką, zastanawiając się szybko co teraz robić. Ta barwna zbieranina chyba zaraz rozpęta wojnę na Omedze. - Musimy ruszać. Najlepiej bocznymi i jakoś zmienić wygląd, chociaż dziewczyn. - Oznajmił oczywistą oczywistość. Zabełtali w kotle to teraz muszą się troszkę przyczaić i przepytać Sashę, jak ktoś zajmie się poważniejszą opieką nad jej siostrą. Pewnie wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Jeśli Foxley liczył na ciche załatwienie spraw to mógł zatrudnić zgraną grupę profesjonalistów, nie bandę przypadkowych cyngli. Niech potem nie płacze, że granat wybuchł jak wyciągną zawleczkę, to było do przewidzenia.
- Musimy ruszać TERAZ. Chyba, że chcecie wystrzelać sobie drogę z tego kurwidołka, bo na pewno ktoś się interesuje. - Zabrzmiał trochę bardziej nerwowo i agresywnie. Nawet podniósł nieco głos by podkreślić, że to nie sugestia. Chuj go obchodzi jeśli ktoś jest wyżej od niego stopniem w jakichś turiańskich skautach czy innych power rangers. Tutaj są sobie równi, więc obowiązuje demokracja spartańska. Kto głośniej krzyczy ten ma rację.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

11 kwie 2022, o 19:50

Naomi zginęła pełniąc swoje obowiązki, nieświadoma zagrożenia czającego się za jej plecami. Czy gdyby wiedziała, że jest otoczona przez wrogów, którymi byli jej fałszywi sojusznicy, postąpiłaby tak samo i wykonywała rozkazy Angusa do samego końca? Czy może po zrozumieniu, że jej pracodawca nie żyje, rzuciłaby karabin, zignorowała swoją pracę i puściła ich w dalszą drogę, bardziej ceniąc sobie własne życie ponad rozkazy? Odpowiedzi na te niewypowiedziane pytania miały nigdy nie nadejść. Kobieta zginęła będąc oddanym żołnierzem gangu, bez względu na to czy taka była prawda, czy nie. Erich wygasił omni-ostrze, które aktywował na uderzenie serca zbyt późno, widząc że jego broń jest już niepotrzebna, bo obie turianki sprawnie zajęły się problemem nim ten na dobre zdołał zapuścić korzenie, po czym szybko przyklęknął przy leżącej i sięgnął do jej przedramienia.
- Nie możecie iść do Gozo. Podając się za Angusa wysłałem tam ludzi z głównej placówki Latarników, żeby zmylić twój pościg, kupić nam trochę czasu i zmniejszyć liczbę przeciwników w ich bazie - odezwał się lakonicznie na pytanie Sashy, nie podnosząc nawet głowy znad omni-narzędzia Naomi i przeklikując jej wiadomości. Była w tym pewna ponura ironia losu, że przekierował prześladowców akurat do dzielnicy z klinikami, które teraz mogły pomóc rannej, ale świat był pełen takich zbiegów okoliczności. Ten akurat działał na ich niekorzyść. - Będą specjalnie przeszukiwać tamtejsze placówki medyczne. Jeżeli znasz jakiegoś innego lekarza poza Gozo, to sugeruję się do niego udać.
Omni-klucz martwej ochroniarz dostarczył mu tego czego szukał, potwierdzając jego przeczucie. Puścił rękę kobiety i podniósł się na nogi, spoglądając przelotnie w stronę alejki z której przyszli, a następnie przenosząc wzrok z powrotem na pozostałych.
- Brown ma rację, częściowo. Idzie tu kolejnych czterech ochroniarzy - dodał krótko, ruszając w ich stronę. Zatrzymał się przy Alanie, gdy ta doglądała Yeleny i skinął głową na swój karabin przewieszony przez jej ramię, dając znać że chciałby go odzyskać. - Nie rozdzielamy się, ale zbieramy się stąd i to szybko. Ochrona wciąż nie wie, że obie Mrosky są z nami i najlepiej będzie jak tak pozostanie - dodał, zakładając wprawnym ruchem snajperkę na plecy, a następnie ruszając w dalszą drogę, licząc że reszta również zrobi to samo.
Na chwilę obecną nie liczyło się "gdzie", o ile to znajdowało się przynajmniej kilka przecznic stąd. Przesunął spojrzeniem po grupie Tango, dostrzegając ich stan po odbytej walce, ale pytanie Alany oraz odpowiedź Carlosa wyklarowały dla niego sytuację. Wyglądało na to, że obie drużyny miały sobie wiele do powiedzenia odnośnie swoich odkryć, ale to również musiało poczekać.
- Zdecydujemy co z ranną w drodze. Znajdziemy jakąś prywatną praktykę poza Gozo i tam omówimy co dalej - zasugerował zdawkowo, gdy już szli. W każdym innym wypadku zapewne zasugerowałby zostawienie Leny, bo zdrowie siostry Sashy akurat nie powinno stanowić dla nich żadnego priorytetu skoro kobieta nie była ich celem, ale tym razem od niego mogła zależeć współpraca tej pierwszej - co z kolei mogło im pomóc namierzyć młodego Foxleya.
A przynajmniej taką miał nadzieję.
Jeżeli Sasha i pozostali nie znali żadnego prywatnego lekarza w tym dystrykcie, skorzystał z dwóch pozostałych możliwości - jedną było wysłanie zapytanie o namiar na stosunkowo bezpiecznego medyka do Garfielda, a drugą, w przypadku odmowy lub braku informacji, zwykłe przeszukanie extranetu.
Dodatkowo, jeżeli udało im się przejść już ze dwie przecznice, bezceremonialnie wyrzucił omni-klucz Angusa do jednego z mijanych śmietników. Narzędzie spełniło swoją rolę, a chociaż nie podejrzewał Latarników pogrążonych w chaosie bez menedżera o posiadanie dostępu do jakiegoś technika lub hakera, który mógłby ich za jego pomocą namierzyć, to przezorni żyli dłużej. Szczególnie w jego branży.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

11 kwie 2022, o 21:45

Curio w milczeniu i bezruchu wpatrywał się w Stalowe Kwiaty, które sprawnie i bezwzględnie rozprawiły się z Naomi. Nie było mu jej żal, nie znał kobiety. Nawet nie miał okazji się jej bliżej przyjrzeć, sekundy po tym jak sięgnęła po broń była już martwa. Po prostu kolejny wyeliminowany przeciwnik, tak jak tych dwóch czterookich w pomieszczeniu za nimi.
Właśnie, pomieszczenie. Pogoń wciąż przedzierała się przez drzwi ale czas uciekał szybko i bezlitośnie. Z Naomi wysłaną na tamten świat pewnie mogli się spodziewać pogoni z innej strony. Trzeba było wiać.
- Dobrze was widzieć. Co do rannej. - skierował słowa ku Alanie, która będąc lekarzem mogła zdziałać więcej dla Yeleny. - Oberwała omni-ostrzem w bok, prosto na żywą tkankę. Nałożyłem medi-żel ale jak dobrze wiemy to tylko działanie doraźne. Ja jestem cały, trochę drasnęli pancerz ale nic poza tym.
Wyciągnął nieprzytomną prostytutkę przed siebie aby Luccarius mogła się przyjrzeć jej obrażeniom. Podczas gdy Sasha i turianka były zaaferowane Yeleną, Curio spojrzał na Ericha. W końcu ten dostał informację, wiedział co i jak. Słysząc jego słowa odetchnął z ulgą. Shaw nieźle to wszystko zaplanował i rozegrał. Crassus lekko pokiwał głową i uśmiechnął się, wyrażając swoją aprobatę.
- Gozu na pewno odpada w takim razie. Lekarza już mamy, teraz potrzebujemy sprzętu. Zajmijcie się zlokalizowaniem jakiejś kliniki. Wiecie, sam bym pomógł ale mam nieco zajęte ręce. - ruchem głowy wskazał na ranną kobietę. Było ich kilkoro, powinni sobie poradzić ze znalezieniem jakiejś kliniki czy innej trupiarni. Sam Curio wolał pozostać z Yeleną. Nawet nie dlatego, że czuł się odpowiedzialny czy też był niezwykle szarmancki. Prostytutka była dla nich gwarantem współpracy Sashy. Asem, który wpadł im do rękawa. I Crassus wolał trzymać tego asa w swoich rękach, aby mieć pewność, że z nimi pozostanie.
- Nie traćmy czasu, zgraja. Ruszajmy. -zakomunikował i jeśli Alana nie miała nic więcej do ogarniania z ranną, turianin zamierzał oddalić się z miejsca w trybie przyspieszonym. Tak jak Erich powiedział, szczegóły ustali się w drodze.
- Kto to jest ten cały Angus w ogóle? - zapytał po kilku minutach, chcąc nieco rozjaśnić sytuację. Nie grzebał głęboko, przyjdzie czas podzielić się zdobytymi informacjami.
Ostatnio zmieniony 12 kwie 2022, o 12:12 przez Crassus Curio, łącznie zmieniany 1 raz.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 119
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Re: Ulice Omegi

11 kwie 2022, o 22:41

Życie szybko uszło z ich nowej znajomej, a Fulvinia odkryła, że jednak nie ma - przynajmniej na razie - związanych z tym wyrzutów sumienia. Co prawda było to coś innego niż do tej pory - pierwszy raz chyba zabiła osobę, którą zdążyła nieco poznać i nawiązać z nią względnie przyjazną relację, nawet jeśli opartą na pewnym kłamstwie - ale ostatecznie... Naomi była takim samym przeciwnikiem od samego początku, jak reszta goryli pracująca w tym przybytku. Takie ryzyko zawodowe. Teraz jednak musieli się skupić szybko na dalszych planach, albowiem sytuacja zmieniała się dynamicznie... i właśnie odkryto śmierć Angusa, a to znaczyło, że szybko może się tu zaroić więcej, niż tych czterech strażników.

- Dobra, Erich - ty prowadzisz, masz widok jak rozumiem na placówkę z tego omni Angusa? Tak, żeby w miarę możliwości ominąć tę czwórkę i wyjść innym wyjściem, niż większość gości. Poza tym... po drodze możemy zgarnąć jakieś inne ciuchy, na ile będzie możliwość i się odrobine przebrać, żeby nie zwracać na siebie tak bardzo uwagi. I tak jesteśmy sporą grupą. - dorzuciła swoją krótką opinię. Ranna dziewczyna wzbudzała w niej chęć pomocy, jednak jak się okazało to Alana pierwsza do niej ruszyła, więc Fulvinia nie przeszkadzała po prostu. O tym, czy uda im się doprowadzić ją gdzieś dalej, zdecydują następne minuty. Przygotowała na wszelki wypadek broń z załadowanym stale programem amunicji dysrupcyjnej i dalej utrzymywała wysoki poziom adrenaliny w organizmie. - Mogę zamykać tyły i sprawdzę szybko jakie są kliniki w okolicy. A Angus... był zarządcą tego miejsca. - dodała, odpowiadając na pytanie Crassusa i gotując się do drogi. Była ciekawa, co też Crassus i Carlos się dowiedzieli, ale miała zamiar o to dopytać dopiero w drodze.
ObrazekObrazek
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

19 kwie 2022, o 22:01

[h3]Super tajny rzut[/h3]
40%
0
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

19 kwie 2022, o 22:46

Z początku Sasha, niczym pies warowny, najeżyła się na widok Alany podchodzącej do jej siostry. Przypominając jednak o swoich intencjach oraz zawodzie, z lekkim wahaniem, ale jednak dziewczyna pozwoliła zerknąć na stan zdrowia rannej. Ten zaś nie był zbyt dobry; rana była cięta, na pierwszy rzut oka pod warstwą medi-żelu, jak słusznie zresztą stwierdził Crassus, dosyć głęboka. Ostrze przemknęło przez cieniutką bluzkę i miękką, ludzką tkankę jak przez ciepłe masło, zostawiając precyzyjne, ale szkodliwe cięcia. Krwotok tymczasowo był zatamowany, ale trzeba było przede wszystkim ustabilizować stan rannej i zaszyć ranę. Tego tutaj natomiast Alana zrobić nie mogła.

Konwersacja drużyny była z perspektywy osoby trzeciej, bezpośrednio powiązanej z trwającymi tutaj wydarzeniami co najmniej podejrzana. Gdy wszyscy zbierali się do wyjścia – Carlos niecierpliwie poganiając sojuszników, Alana jeszcze badając bezwładne ciało leżące w ramionach Crassusa, Fulvinia pilnująca przejścia i w końcu Erich, samozwańczy geniusz tej operacji – Sasha wyraźnie się spięła, zerkając na jej wybawicieli, którzy podejrzanie wiedzieli o niej dużo. Ba, obce osoby, które jej nie ratowały, wprost wymawiały jej nazwisko i operowały informacjami o jej statusie. Pomimo tego, widok zmarnowanej siostry będącej w rękach być może przyjaciół, być może wrogów, był dla niej wystarczający, by trzymać buzię na kłódkę. Wykłócanie się z piątką uzbrojonych po zęby najemników także nie mógł być w jej oczach dobrym pomysłem. Stojący najbliżej niej widzieli jednak zaszczuty wzrok i brak zaufania. Sasha nie była głupia, przynajmniej do pewnego stopnia.

Pochód wyłaniając się z bocznej ulicy ujrzał przed głównym wejściem do klubu swoiste podsumowanie działań Ericha. Parę rozwścieczonych osób już skakało sobie do gardła, zdezorientowani ochroniarze starali się utrzymywać porządek, jednak z miernym skutkiem, zaś pracownicy wszelakiego sortu kręcili się z dala od podchmielonej klienteli, kłębiąc się zaniepokojeni. Carlos i Crassus mogli przy tym przysiąc, że widzieli wśród paru osób do towarzystwa znajomą asari z baru, która na ich szczęście nie patrzyła akurat w ich stronę.

Nie dalej niż dwie ulice dalej omni-klucz Angusa wylądował w stercie śmieci – zapomniany, niepotrzebny, będący reliktem brawurowej akcji. Wraz z kolejnym dystansem niknęły dźwięki burdelu będącego nie tylko przenośnią, pozostawały jedynie mknące nad ich głowami skycary i dziesiątki osób patrzące się na nich z zainteresowaniem, które znikało tak szybko, jak się pojawiało. Ktoś mógłby powiedzieć, że dzień jak co dzień na Omedze i wcale by się z tym nie mijał z prawdą.

Z wynajętej przez starego Foxleya piątki tylko Crassus był obeznany ze stacją na tyle, aby całkiem sprawnie poruszać się po jej terenie. Tylko on był także w stanie zaprowadzić ich do oddalonego o dobry kwadrans drogi medyka, którego kojarzył ze swoich kilku zakończonych bardziej drastycznie eskapad. Mała klinika, do której wpadli po krótkim czasie (nieprzebrani, bowiem w śmietnikach rzadko można znajdywać ubrania na zmianę) mieściła się na parterze jednego z wciśniętych, bocznych budynków oddalonych trochę od faktycznego centrum stacji. W środku nie zastali przy tym tłumów, ale ciągnący się jeszcze kilka metrów chodnikiem aż na środek sali ślad krwi... i jakiegoś konającego kroganina, którego dwójka pielęgniarzy powoli prowadziła za drzwi.

Stojący przy recepcji młody mężczyzna wpatrujący się z cierpiętniczą miną w ślady krwi, któremu zapewne jemu przypadnie ich sprzątanie, na widok całej grupy osób wparowujących do środka drgnął. Jego spojrzenie natychmiast prześlizgnęło się na przelewającą się w ramionach turianina Yelenę, ożywając przy tym. Ruszył się z miejsca, depcząc niechcący i ślizgając się na kałuży, zanim dopadł kobiety, zerkając pobieżnie na jej obrażenia.

Co się stało? — zapytał szybko, ale zanim ktokolwiek mu odpowiedział, zawrócił, ponownie niemal nie lądując na podłodze. Kilkanaście sekund później wrócił z siedziskiem, które rozłożył w trzy czwarte i niecierpliwie machając dłońmi, kazał położyć na nim prostytutkę. Gdy tylko ciało wylądowało bezpiecznie w miejscu, recepcjonista popchnął je w stronę tego samego przejścia, za którym zniknął kroganin, tym razem uważnie lawirując między posoką na podłodze, za sobą zostawiając jedynie krwiste ślady butów. Sasha do tej pory stojąca w miejscu i obserwująca sytuację ze zmartwieniem w oczach natychmiast ruszyła za nim, ale kilka ostrych słów o zajęciu się ranną odgoniło ją od pomysłu pójścia za drzwi. Zamiast tego westchnęła ciężko i garbiąc się, przytłoczona emocjami, usiadła na jednym z nielicznych krzeseł, obejmując się ramionami i zaczynając cichutko łkać.

Rybka w niewielkim akwarium wbudowanym w ścianę wyłoniła się z gąszczy, zerkając tępo na grupę najemników, którzy mieli w końcu chwilę spokoju.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

22 kwie 2022, o 21:31

- Miałem - odparł Erich, poprawiając lekko Fulvinię i wzruszając wymownie ramionami, gdy ruszyli. - Zorientowali się, że nie żyje - dodał, wyrzucając urządzenie. Omni-klucz brzdęknął o metalowe ściany kontenera, po czym zamilkł, utopiony w bliżej niesprecyzowanych śmieciach pozostawionych przez innych mieszkańców Omegi.
Podróż uliczkami stacji szczęśliwie odbyła się bez większych przeszkód. Nie było pościgu, nie było ochroniarzy pragnących zemsty, nie było ciekawskich bandziorów, którzy mogliby chcieć wykorzystać ich sytuację. Krzyki oraz raban wywołany ewakuacją klubu nocnego stopniowo cichł za ich plecami, aż w końcu został całkowicie przesłonięty przez zwyczajny szum żyjącej nocą Omegi. Erich w milczeniu zrównał się krokiem z resztą grupy, oddając prym przewodzenia Crassusowi, który wydawało się, że jako jedyny z nich znał tą okolicę bardziej dokładnie niż tylko z przelotnych wizyt lub publicznych planów dzielnic.
Kiedy w końcu dotarli do prywatnej kliniki i wszyscy weszli do wnętrza, rzucił okiem przed wejściem, upewniając się że nikt za nimi nie idzie, po czym również wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Sprawa rannej Mrosky pozostawała teraz w rękach czarnorynkowego medyka, ale na pewien sposób ułatwiało im sytuację. Nie musieli kryć się i kombinować jak zjednać sobie Sashę, nie musieli tłumaczyć swojej wiedzy oraz obawiać się, że ucieknie im zanim się tylko obejrzą. Yelena nagle znalazła się w dokładnie tej samej pozycji co w klubie Latarników, chociaż obie zapewne nie zdawały sobie jeszcze z tego sprawy - stanowiła ich zabezpieczenie.
Oparł się plecami o ścianę przy wyjściu, krzyżując ręce na piersi i czekając w ciszy aż lekarz odbierze od nich ranną dziewczynę. Gdy ta zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu, w którym miała odbyć się reszta prób uratowania jej życia, ich adrenalina mogła wreszcie zacząć opadać - a oni złapać chwilę spokoju. Oraz dostać odpowiedzi.
- Nieźle. Niespodziewane, ale szczęśliwe znalezisko - rzucił zdawkowo do Browna i Curio, skinąwszy delikatnie podbródkiem na łkającą Sashę, która przycupnęła kawałek dalej. Ich grupa miała zdobyć informacje na temat porywaczki, ale wyglądało na to, że zdobyli o wiele więcej, wypełniając od razu pierwszy z ich dwóch celów. Mało delikatnie, biorąc pod uwagę ilość trupów i harmidru, który zostawali po sobie, ale niewątpliwie skutecznie.
- Czekali na nią w klubie, wykorzystując Yelenę jako wabik. Młody Foxley uciekł Latarnikom i dziewczyna wypadła z ich łask, bo podejrzewają, że mu w tym pomogła - powiedział, nie podnosząc zbytnio głosu. Błądził spojrzeniem po twarzy Sashy, myślami będąc jednak przy tym co odkryli oraz co jeszcze musieli zrobić. - Przejrzałem komputer kierownika klubu oraz wiadomości, które wysyłał. Zdobyliśmy też lokalizację ich głównej bazy. Dobrze byłoby jednak wypytać dziewczynę zanim się tam udamy, bo jeżeli faktycznie pomogła Foxleyowi uciec, to może wiedzieć gdzie ten się ukrywa. Oszczędziłoby to nam przedzierania się na ślepo przez tabuny członków gangu.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 211
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Ulice Omegi

22 kwie 2022, o 23:09

Więc nadszedł ten moment, że Carlos się zorientował. Zorientował jak bardzo nie ogarnia co się dzieje i kto jest kim. Nie poznał członków ekipy, z którą przyszło mu pracować, co sobie tłumaczył, że widzi ich pierwszy raz w życiu. Ale w praktyce nie był na tyle skupiony by zapamiętać takie szczegóły jak wygląd sojuszników. Po tym jak go oświeciło, zamknął mordę i w milczeniu obserwował, słuchał i podążał za resztą. Działał wręcz automatycznie, bojąc się, że coś zjebie. Nie był sobą. A może był i tylko nad swoim zjebaniem panował, bo nie strzelał do sojuszników bez zastanowienia, myśląc że to wrogowie.
W myślach miał swój stały motyw. Myślał o córce i o tym czy wszystko u niej dobrze. Prostytutka i jej siostra wyglądały na mniej więcej będące w wieku jego dziecka. Co by zrobił gdyby w tym burdelu spotkał swoją córkę? Pewnie coś głupiego. Może pora myśleć o emeryturze? Ale co będzie w życiu robił? Uprawiał marchew na jakiejś planecie na zadupiu, gdzie wszystko chce cię zabić? Jedyne na czym się zna to zabijanie, a nawet i w tym nie jest dobry. Pewnie musi więcej zabijać, trenować, czy coś takiego. Albo kupi lepszy sprzęt. Spluw nigdy za wiele, tarcze nigdy nie są za mocne. A może założy kapele, tak jak kiedyś o tym marzył? Pewnie nie będzie to jakiś szalony sukces, ale zgarnąć jakichś muzyków, może asari na wokal i frontmenkę, to może nawet będzie jak się tłuc po barach.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

22 kwie 2022, o 23:36

Faktycznie, ze wszystkich zebranych przez Foxleya Starszego najemników to Curio już wyłonił się na lokalnego przewodnika. Kogoś kto ogarniał Omegę. Zarówno prawa tu rządzące jak i uliczki oraz przejścia. Zresztą nic dziwnego. Przed przeprowadzką na Cytadele, do pachnących sterylnością korytarzy, turianin ten spędził lata żyjąc i pracując na Omedze. Czy to jako wolny strzelec czy też część Błękitnych Słońc. Potrzeba było dwóch głów, jego i Mili, aby dojść do wniosku, że w sumie warto mieszkać w przyzwoitych warunkach. Nie mniej jednak Omega pozostała specjalnym miejscem dla Crassusa, miejscem z którym związanych było wiele wspomnień. Przez moment przeszło mu przez myśl czy może to było głównym powodem wyboru Curio do tej roboty, choć jego CV przedstawiało wiele innych zalet. A skoro tak, to dlaczego tylko on jeden był tym, co znał stację? Wiele pytań miało pozostać bez odpowiedzi. Tak jak kim był ten cholerny Angus.
Widząc leciutkie zmieszanie wśród swoich towarzyszy którą drogę obrać, turianin wysunął się na prowadzenie. Nie raz zdarzyło mu się łatać u samozwańczych felczerów i jak tylko rozejrzał się po okolicy to szybko skojarzył najbliższy taki “warsztat” bo szpitalem by tego nie nazwał. Jucha leje się jak olej, a i narzędzia są podobnie finezyjne. Cóż, w przypadku Yeleny lepiej było przeżyć niż nie.
Marsz był spokojniejszy niż Curio zakładał, po pościgu nie było ani śladu. To pomogło Crassusowi wyluzować nieco szybciej. Przechodząc przez jedną z wielu promenad, jego uwagę przykuł potężny budynek magazynów kilka poziomów niżej. Wspomnienia faktycznie ożyły, a turianin postanowił podzielić się krótką opowiastką co by umilić ich marsz.
- Jak byłem jeszcze w Słońcach to robiliśmy przejęcie frachtu z tamtego magazynu, o. - wskazał brodą w kierunku gdzie znajdował się budynek, jako, że ręce miał zajęte. - Chyba jedna z pierwszych wspólnych robót z moją obecną partnerką. W każdym razie, mówię o tym, bo pod główną salą leci rura z szambem. No i któryś jełop ułożył ładunek kierunkowy na podłodze. Jak walnęło to, przepraszam za wyrażenie, gówno wyjebało pod sufit. A wiecie, to nie taki tam sufit jak w kurniku, tylko te sześć, siedem metrów w górę. - zaśmiał się krótko. - Wtedy nie było nam do śmiechu. Weź walcz w gównie. W każdym razie, jesteśmy już niedaleko.
Tutaj nie kłamał. Dojście do niewielkiej kliniki to była już kwestia minut. Turianin poczekał, aż ktoś mu otworzy drzwi zanim wparował do środka z ranną na rękach. Wzrokiem wyłapał pracownika, który już pośpiesznie ruszył w ich stronę, ślizgając się na krwi.
- Spokojnie, kolego, bo zaraz ty będziesz potrzebował pomocy i co wtedy? - odczekał aż podejdzie bliżej i wysunął Yelenę do przodu, aby pokazać ranę. - Oberwała omni-ostrzem, pewnie przyda się po… No przecież zabijesz się tu zaraz. - dokończył po chwili, kręcąc głową na wygibasy, które odstawiał pielęgniarz. Dopiero kiedy Curio zobaczył siedzisko to odsapnął z ulgą. Jak ktoś się wypieprzy to będzie to on sam.
Ułożył więc ranną Mrosky na siedzisku i pozwolił działać w tej kwestii specjalistom. Albo przynajmniej komuś, kto się na tym znał lepiej niż on. Obserwował jeszcze przez chwilę odjeżdżającą Yelenę z pielęgniarzem oraz małą scenkę z Sashą, rodem z vidów. Ale łamaga. Pomyślał o pracowniku i pokręcił głową. Odwrócił się na pięcie do reszty… I momentalnie stracił przyczepność, rozjeżdżając się nogami na krwi. Na szczęście jego refleks pozwolił mu chwycić się biurka recepcji i równie szybko odzyskać pion. Chrząknał.
Spojrzał na Sashę. Trzeba będzie z nią pogadać ale zanim to miało nadejść wolał zamienić kilka słów z drugą drużyną. Podszedł bliżej Ericha, licząc, że reszta też się zbliży.
- Prawda? - odpowiedział na stwierdzenie najemnika. Mrosky wpadła w ich ręce niemałym fartem. Oparł się łokciem na recepcji, słuchając wyjaśnień Shawa. - A. To dlatego batarianie co wbili do pokoju jak byłem tam z Yeleną… Znaczy po to żeby ją przepytać, oczywiście. - szybko się wytłumaczył zanim ktokolwiek by go posądził o łaszenie się na dupy w trakcie misji. - Myślałem, że nas wyłapali, a oni nie do mnie tylko do niej. Czyli ptaszek wyfrunął im z klatki…
Nie do końca wiedział skąd mu się wzięło to powiedzenie. Chyba Mila użyła go kiedyś. Dziwni ci ludzie.
- Wolałbym się nie wpierdalać w środek ula jeśli to nie jest konieczne. W takim razie musimy pogadać z Sashą, nie? - wzruszył ramionami i zerknął na dziewczynę. Nie czekał na przyzwolenie ani ciągnięcie słomek o to, kto ma iść z nią pogadać. Odepchnął się od recepcji i podszedł do Mrosky, stając przed nią. Moment zastanawiał się od której strony zacząć…
- Nie martw się, przeżyje. Widziałem gorsze rany i ludzie z tego wychodzili. Wiesz, że w ludzką radną wleciał prom i żyje? - uśmiechnął się, rozsuwając na boki swoje żuwaczki. - W każdym razie. Skoro i tak mamy dłuższą chwilę czekania to chyba powinniśmy pogadać. Słuchaj, Sasha, nie będę cię ciął w chuja. Wyglądasz na bystrą i raczej zdajesz sobie sprawę, że to nie jest cudowne spotkanie. Ja i moi ludzie jesteśmy tu po Foxleya i wiemy, że masz z nim wiele wspólnego. Dlatego byłoby nam bardzo miło jakbyś zechciała się podzielić wszystkim co wiesz na jego temat i tego, gdzie teraz przebywa. Wiemy, że zwiał Latarnikom przez co wpadłaś w niezłe gówno. Yelena była przynętą i zobacz gdzie wylądowała. To te sukinsyny jej to zrobiły. - zamilkł na chwilę, dając dziewczynie przetworzyć wszystko to, co powiedział. Emocje nie pomagały w trzeźwym myśleniu. - Doceń, że jestem z tobą szczery i chcę pogadać. Wiesz, że na Omedze rzadko to tak wygląda.
Nie zamierzał dziewczyny zastraszać, jednak również chciał wskazać chłodną rzeczywistość. Mówił spokojnie, bez agresji. Dobry policjant był w grze i liczył, że jego złe alter ego nie będzie konieczne.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 119
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Re: Ulice Omegi

23 kwie 2022, o 02:52

- Ach. No trudno. - mruknęła Turianka na słowa Eicha dotyczące dostępu do systemów burdelu. Na szczęście nie okazały się długo potrzebne, gdyż zdołali przemknąć między niezadowolonym tłumem i skonfundowaną obstawą przybytku, a następnie dotrzeć po chwili kluczenia do jakiegoś lekarza, który zajął się ranną... siostrą Sashy, jeśli dobrze usłyszała wcześniej? Rozpaliła się w niej swoją drogą ciekawość co do przeszłości Crassusa i tego, skąd tak dobrze znał okolicę - na to jednak przyjdzie pewnie czas po robocie. Obecnie musieli szybko ustalić dalszy plan działania. Sama nie kalkulowała może aż tak zimno jak Erich, który w Sashy widział jedynie narzędzie, ale nie ma co ukrywać - najwyraźniej to ona była winna losowi młodego Foxleya w dużej mierze.

- W takim razie... powinniśmy szybko zacząć rozmowę. Podejrzewam, że Latarnicy też zaraz dostaną cynk, że ktoś może do nich zmierzać, albo po prostu wyślą kogoś żeby nas szukał po okolicy. Chociaż jeśli szukają już Foxleya, to przynajmniej powinniśmy mieć odrobinę oddechu, że nie skierują wszystkich sił na nas. - stwierdziła, równie cichym tonem co Erich, nachylając się lekko tak, by jeszcze zmniejszyć szansę na to, że Sasha coś dosłyszy pomiędzy kolejnymi spazmami płaczu. Nawet miała sama się do niej zwrócić i jakoś zagaić rozmowę, ale teraz - widząc, że Crassus przejął pałeczkę i próbuje pertraktować z dziewczyną - przesunęła się nieco bliżej wejścia, tak, by nie być całkiem widoczną z ulicy, ale z drugiej strony - mieć w miarę sama widok na to, co dzieje się na zewnątrz. Tak na wszelki wypadek.
ObrazekObrazek
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

24 kwie 2022, o 13:03

[h3]PRZEKONANIE SASHY[/h3]
40% [baza, bo to jednak sekrety] + 5% [wykład o gównie] + 10% [szczery good cop] + 15% [troska o Lenę] - 5% [reszta stoi jak ciecie] - 10% [nie trzymanie języka za zębami w alejce] = 55%
0
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

26 kwie 2022, o 21:32

Krew na podłodze powoli mieszała się z ostatnimi kroplami wody, którą byli skąpani najemnicy, rozrzedzając się i tworząc większe kałuże, przez które poruszanie się było stosunkowo ryzykowne; przekonał się o tym Crassus, który jeszcze chwilę temu sam śmiał się z pielęgniarza i jego braku koordynacji. Jedynie małe biurko recepcjonisty zawalone dokumentami, z niedopitym kubkiem kawy i niedojedzoną kolacją uratowało go przed totalną kompromitacją.

Podczas gdy część grupy rozmawiała przyciszonymi głosami, z głębi budynku słychać było głosy, jakby naglące, charakterystyczne dla zabieganych osób. Na zewnątrz także był spokój; klinika umiejscowiona była raczej na obrzeżach centrum i jedynym widokiem towarzyszącym Fulvinii obserwującej otoczenie były przechodzące osoby, kompletnie niezwracające uwagi na środek budynku, w którym byli. Nikt się na nich nie czaił, nikt nie zamierzał forsować drzwi. Spokój.

Widok podchodzącego Crassusa wybudził zastałą w miejscu Sashę, która wyprostowała się i otarła rękawami bluzy łzy z policzków, pociągając przy tym nosem. Z początku zerknęła na resztę grupy, która będąc na drugim końcu małej recepcji szeptała między sobą, ale szybko jej uwaga skupiła się na najemniku, który wychodząc z inicjatywą, zaczął przedstawiać sytuację, w której się znalazła. Na początku jej twarz rozjaśniła się przez blady uśmiech wywołany krótką anegdotką na rozluźnienie atmosfery – było to także spowodowane zapewnieniem o bezpieczeństwie jej siostry. — Przeżyje. Ale rachunek pewnie nie będzie mały — mruknęła, podwijając kolana pod brodę.

Na wieść o braku cudownego spotkania Sasha pokiwała głową z lekkim niesmakiem i nieufnością, ale bez zaskoczenia; ci co uważniejsi widzieli wszakże, że jeszcze w alejce musiała połączyć kropki. Mimo wszystko z każdym kolejnym zdaniem turianina jakoś pękała; być może szczerość i naturalne, raczej przyjacielskie nastawienie mężczyzny przekonało ją do może nie tyle zaufania, co swoistej większej chęci współpracy. W końcu grupa ochroniła ją przed napastnikami i uratowała Lenę. Szkoda tylko, że za ciepłymi słówkami Crassusa kryła się raczej dwulicowa intencja; starszy Foxley płacił przecież dodatkowo za przyprowadzenie dziewczyny razem ze swoim synem.

Zaraz zaraz, co? Przecież miał... aaagh, niedobrze — wymamrotała dziewczyna, chwilę wcześniej słuchając uważnie słów najemnika, teraz łapiąc się za głowę i ponownie kiwając. Jej blada cera poszarzała, a w oczach pojawiła się panika. — Miał siedzieć cicho i robić, co mu każą, dopóki nie wyciągnę Leny. O Jezu, ale to się wszystko zrąbało, nie nie nie — rzuciła, spoglądając smętnie na drzwi w głąb gabinetu, z którego wrócił właśnie pielęgniarz, tym razem uzbrojony w mop i wiadro z wodą.

Z waszą dziewczyną będzie wszystko w porządku, doktor już ją operuje. Ale no, musi poleżeć kilka dni co najmniej — powiedział automatycznym głosem, jakby tę formułkę wypowiadał już miliony razy. Zerknął na wrak człowieka, jakim była Sasha i podrapał się po głowie, zostawiając przyrządy na środku pomieszczenia, podchodząc do biurka i wyciągając z jakiejś szuflady słuchawki, które taktycznie włożył do uszu i nucąc coś, wracając do mycia.

Jego słowa odrobinę uspokoiły Mrosky, ale nie na tyle, by siedziała bez kiwania się w przód i w tył. Zerkając z desperacją na Curio i jego towarzyszy, zaczęła mamrotać szybko: — Jesteście od jego ojca, nie? Na pewno, ale to chyba teraz nie jest ważne, bo zależy nam na tym samym. Słuchaj, plan był taki, że póki niczego nie podejrzewają, to miałam zgarnąć Lenkę i w trójkę mieliśmy uciec na jakąś małą planetę. Artur... obiecał mi, nam, lepsze życie poza Omegą, poza bycie pieprzonym wabikiem, okej? Miałam więc odebrać Yel z pracy, wysłać ją już na miejsce zbiórki i póki Latarnicy niczego nie podejrzewają, to przemycić Artura z ich siedziby i wylecieć jeszcze dzisiaj pierwszym lepszym statkiem. Ogarnęłam już nawet dla niego drogę ucieczki, ale miał najpierw poczekać na nas. Jezu, pewnie się dowiedzieli, co kombinowaliśmy i musiał uciekać... — Sasha zaczęła się trząść, widocznie w głowie wyobrażając sobie kolejne scenariusze. — Mówiłam mu o dokach, może tam zaczął iść? Albo do naszego mieszkania? Nie wiem już, nie można się z nim nawet skontaktować.

Znowu się skuliła, wyraźnie rozdarta. Wiadomość o ucieczce Foxleya była dla niej lekkim szokiem i być może także dlatego postanowiła się nieco otworzyć. W międzyczasie natomiast na omni każdego z piątki dostarczona została wiadomość od Garfielda, jakby prywatny detektyw wręcz wyczuł, że coś się święciło.
Foxley żąda statusu misji

[spoiler]dedlajn piątek 29.04. EOD jak ktoś wyjeżdża na majówkę to gadać[/spoiler]
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

28 kwie 2022, o 22:17

Skinął bez słowa twierdząco głową na słowa Crassusa, gdy ten zaczął łączyć kropki z niespodziewanym zawitaniem batarian w pokoju Yeleny, potwierdzając jego przypuszczenia. Znaleźli się w dobrym miejscu o złym czasie - lub też idealnym, w zależności od tego jak się na to spojrzało. Niespodziewana zawierucha pozwoliła im wydostać obie siostry, a także kupić odrobinę ich zaufania kosztem żyć paru ochroniarzy. W ogólnym rozrachunku wyszli na tym całkiem nieźle.
- Mamy ograniczoną ilość czasu - zgodził się z Fulvinią krótko. - Ich kierownik placówki nie żyje, jego komputer jest zablokowany, a w klubie panuje chaos. W najlepszym wypadku mamy kilka godzin zanim zorientują się co się stało i zbiorą na tyle, żeby zareagować bez osoby wyznaczającej im kierunek. W najgorszym pewnie z kilkadziesiąt minut. Wszystko zależy od tego czy Angus miał zastępcę lub czy w ich szeregach jest ktoś kto wystarczająco szybko przejmie kontrolę i zapanuje nad resztą - założył ostrożnie, po czym wzruszył wymownie ramionami. Mogli tylko gdybać, ale turianka miała rację sugerując pośpiech. Jak nie ze względu na ich bezpieczeństwo, to chociażby młodego Foxleya który też miał na karku pościg.
- Uratowałeś jej siostrę. Jesteś w najlepszej pozycji, żeby ją przekonać do współpracy - potwierdził sugestię Curio odnośnie rozmowy z Sashą, samemu nie wykazując żadnej chęci do pociągnięcia tamtej konwersacji. W klubie nagadał się za wszystkie czasy nakładając skórę Tsugi i teraz gdy nie było ku temu dalszej potrzeby, wolał pozostawić rozmowę w gestii swoich towarzyszy, szczególnie że turianin wydawał się być najbardziej wylewny z ich grupy i mieć głowę we właściwym miejscu na karku.
Odprowadził go spojrzeniem, gdy ten zbliżał się do Sashy i zawiesił na nich wzrok, przysłuchując się rozmowie w milczeniu. Podłamanej dziewczynie nie potrzeba było wiele łagodnych słów, a szczerość zrobiła więcej niż mogłyby to zrobić groźby lub kłamstwa. Erich nie zamierzał kwestionować metod najemnika, szczególnie gdy te przyniosły efekty; wydarzenia ostatnich kilku dni wypłynęły na wierzch w słowach Sashy, rzucając światło na parę wątpliwości, które mieli oraz tajemnic, których się tylko domyślali. Historia porwania nabrała nieco innego wydźwięku, nawet jeżeli wytyczne ich misji się nie zmieniły.
Dorzuciło to im też parę dodatkowych miejsc do sprawdzenia.
- Jeżeli Foxley musiał uciekać, bo Latarnicy domyślili się twojego udziału i jeżeli ma chociaż trochę oleju w głowie, to nie udałby się do waszego mieszkania - odezwał się po chwili ciszy ze swojego stanowiska pod ścianą, dołączając do rozmowy i kierując swoje słowa w równym stopniu do Sashy, co do Crassusa oraz reszty. - Byłoby pierwszym miejscem, które by sprawdzili szukając cię. I zapewne zostawili tam kogoś na wypadek, gdybyś wróciła. Umówione miejsce zbiórki wydaje się być bardziej logiczne.
O ile oczywiście Artur nie poleciał dokładnie w stronę mieszkania dziewczyny, żeby ją ostrzec przed obławą lub co gorsze - uratować. Ale tego nie dodał na głos, błądząc spojrzeniem po twarzy Mrosky w zamyśleniu. Jeżeli młody Foxley był chociaż trochę jak jego ojciec, to obietnica lepszego życia była sprytnym wybiegiem do przekonania swojej oprawczyni, która go porwała, do pomocy mu w uciecze. Jednak z drugiej strony, Garfield mówił że chłopak kupił broń przed przylotem na Omegę, więc może nie był to zabieg wyłącznie w celach obronnych...
Wspomnienie detektywa wywołało go niemal jak na zawołanie. Piknięcie omni-klucza na przedramieniu sprawiło, że Erich zerknął w tamtą stronę i w kilku kliknięciach wyświetlił wiadomość. Jego wzrok prześlizgnął się po niej szybko i mężczyzna bez słowa aktywował klawiaturę.
Shaw pisze:Cel drugorzędny zrealizowany, cel główny w toku. Mamy dziewczynę i potencjalną lokalizację chłopaka.
- Możemy się rozdzielić, ale musimy liczyć się z faktem, że w obydwu tych miejscach możemy napotkać siły Latarników - dodał kończąc pisanie i przesyłając wiadomość, a następnie ponownie krzyżując ręce na piersi.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

29 kwie 2022, o 16:19

- No to więcej działania mniej opierdalania się. Mamy kilka godzin zanim zrobi się naprawdę gorąco. - skwitował słowa Ericha zanim ruszył pertraktować z domniemaną porywaczką. Druga grupa zrobiła całkiem dobrą robotę kupując im nieco czasu.
Turianin przyglądał się Sashy uważnie, starając się zwrócić uwagę na drobne tiki, które jakkolwiek mogłyby wskazywać na kłamstwo. Z lekką ulgą przyjął fakt, że Mrosky postanowiła wytłumaczyć siebie i to, co stało się z Arturem. Był gotowy przełączyć się na mniej pokojowy tryb jeśli dziewczyna sprawiałaby problemy, w końcu za to mu płacili.
Historyjka Sashy nawet układała się w spójną całość. Młodzi często potrafili robić głupoty, szczególnie jak w grę wchodziła ładna dziewczyna. Foxley Młodszy miał hajs dzięki tatusiowi, nic więc dziwnego, że wyjechał z taką propozycją. Na pewno miał ku temu fundusze i możliwości. Prychnął cicho, głównie do siebie. Brzmiało to wszystko jak fabuła jakiegoś ziemskiego vida dla nastolatek. Życie najwyraźniej pisało i takie scenariusze.
- Skąd Latarnicy by się dowiedzieli? Podsłuchali was czy jak? - odpowiedział pierw pytaniem. Na pytanie Sashy czy są od ojca Artura nie odpowiedział, czuł, że to było raczej oczywiste. Poza tym, jeśli nie było to konieczne, nie było sensu przywoływać swojego pracodawcy. - Mniejsza o to. Delikatnie rzecz biorąc macie przesrane, skowroneczki. Na tyle na ile znam Omegę to wam tego nie odpuszczą, źle dla ich imidżu. A to z kolei złe dla biznesu. - skwitował tą ponurą prawdą. Delikatnie liczył, że uzmysłowiona presja skusi Sashę do dalszej współpracy. W końcu dodatkowy kredyt nie śmierdział. Początkowo nie był pewny czy należałoby wydać Sashę po tym jak pomogła Arturowi ale jeśli mówiła prawdę to młody Foxley powinien ochronić ją przed gniewem taty. Prawdopodobnie.
- Ja stawiam na miejsce zbiórki. - odezwał się głośno, tym razem słowa kierując bardziej do swojej drużyny niż Sashy. - Może pokładam za dużo wiary w ludzi ale liczę, że Artur skapnął się, że ich mieszkanie jest spalone. - cofnął się o krok, tak by stać przodem do wszystkich zebranych.
- Nie rozdzielał bym się. Jak trafimy na latarników to może być mały przypał. W grupie mamy większe szanse. Myślę, że czasem trzeba zaryzykować. Mój głos jest na ich punkt zbiórki. Co wy o tym myślicie?
Erich zajął się pracodawcą i raportem, więc Curio olał tą sprawę na chwilę obecną.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Centrum Omegi”