Założona jeszcze przed incydentem w placówce badawczej gethów sprzed dwóch lat, placówka Valor oficjalnie nie podlega żadnemu rządowi - w praktyce jednak fundusze na jej budowę w większości pokrył fundusz Rady. Jej celem jest dogłębne studiowanie bogatego ekosystemu Virmiru, a po incydencie, sprawdzanie wpływu, jakie na jego faunę i florę ma wzrost promieniowania na różnych regionach.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Główny budynek

11 maja 2022, o 23:56

Obrazek Placówka badawcza "Valor" powstała całe lata temu i, co za tym idzie, przetrwała wiele kłopotliwych sytuacji, z których planeta jest znana. Pozostając oficjalnie niezrzeszoną z żadną frakcją, nigdy nie uczestniczyła w sporach politycznych o prawo do kolonizacji planety. Wielokrotnie poddawano to pod wątpliwość, powołując się na płynące z przestrzeni Rady kredyty, lecz zarząd placówki zarzeka się, że jego jedynym celem jest poszerzanie wiedzy poprzez studiowanie imponującej ekosfery, jaką może poszczycić się planeta. Mimo wszystko to powiązanie otwiera drogę wielu młodym, zapalonym badaczom z przestrzeni Rady, którzy przybywają na Virmir by spełniać się w swoim zawodzie, niezainteresowani ogólnym konfliktem.

Piękny, jasny budynek wznosi się ponad skałę, która stanowi jego podstawę. Choć jego architektura jest nieco przestarzała, wskazując na swoje lata, wciąż pozostaje majestatyczną konstrukcją pnącą się ku niebu. Z lądem stałym łączy go potężna struktura mostu, zdolna podtrzymać ciężar pojazdów poruszających się po jej powierzchni. Po drugiej stronie od stałej ziemi, za placówką znajduje się jedynie bezkres oceanu. Mówi się, że gdy sztormy Virmiru przybierają na sile, fale uderzają w dolne piętra budynku, rzeźbiąc w nim subtelne wzory.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Główny budynek

12 maja 2022, o 15:02

Statki kosmiczne oferowały zapierające dech w piersiach widoki gdy podróżowało się przez wieczną pustkę. Lądowanie na powierzchni planety było jednak szybkie, niemal wystarczyłoby, by mrugnęła, by ominąć piękne oceany Virmiru, nad którymi przeleciał Cień Epirusu. Korweta zawisła nad lądowiskiem, pozwalając, by silniki korekcyjne wprawiły ją na odpowiedni tor lotu. Okrętem wstrząsnęło, gdy osiadł na twardej powierzchni, przypominając o tym, jak wiele wygodnie jsze było dokowanie gdy na przeszkodzie nie stała ciążąca im grawitacja.
- Przydałyby mi się wakacje - mruknęło drugie Widmo, gdy śluza wypuściła ich na zewnątrz. Twarz Östberg musnęła morska bryza i przyjemny, chłodny wiatr, kontrastujący z upalnymi promieniami słońca. W tle słyszała szum oceanu i odgłosy przyrody lokalnej fauny. Gdzieś w dole, dziesiątki, a może setki metrów pod ich stopami, fale rozbijały się o skalisty klif, na którym umieszczona była baza.
- Państwo Widma, och, najmilsze spotkanie, wiele uprzejmości z mojej strony! - usłyszeli krzyk lecącego ku nim przewodnika. - Kadim, jakże miło poznać, Widma Rady zawsze są mile widziane na planecie... no, z wyjątkami, rozumiecie.
Salarianin miał na sobie bardzo luźny, turystyczny wręcz strój. Na czole nasunięty miał daszek ewidentnie ludzkiej produkcji. Niektóre guziki jego uniformu były rozpięte, pokazując, że wygodę stawiał ponad oficjalnym umundurowaniem. Nie był uzbrojony, nie miał nawet generatora tarcz przy swoim pasku.
- Statek wraca na orbitę, jeśli zrozumiałem dobrze waszych operatorów - mruknął Kryik, łącząc się z autopilotem z pomocą swojego omni-klucza. Kadim ochoczo skinął głową, potwierdzając, po czym skierował ich w stronę wejścia do środka kompleksu.
- Niestety, brak miejsca dla naszego promu! Rozgośćcie się, drodzy państwo. Valor jest dostojną placówką, a brak nam gości takiego szczebla, jak same Widma! - trajkotał, gdy przechodzili przez drzwi.
Wnętrze kompleksu było klimatyzowane, sprawiając, że mogli począć się jak na pokładzie statku, który opuścili - zamiast w tropikalnym, wilgotnym klimacie na zewnątrz.
- Doceniam propozycję, Kadim, ale trochę nam się tutaj śpieszy - odrzekł z niezadowoleniem turianin, zerkając na przewodnika, który ze skruchą na twarzy pokiwał głową na znak zrozumienia. - Miał nas stąd zabrać prom do obozu salarian. Kiedy mamy się go spodziewać?
- Panie Widmo, właśnie wyleciał! - odparł rezolutnie Kadim, sprawdzając na omni-kluczu komunikat, który otrzymał w tej samej chwili. - Niestety, musiał zaczekać, aż wasz statek zwolni miejsce na lądowisku. Valor nie jest przystosowany do intensywnego ruchu. Najmocniej przepraszam, za niedogodność.
Ku frustracji widocznej gołym okiem na twarzy Deriusa, Kadim oprowadził ich po części wspólnej placówki.
Była dość schludna, choć na swój sposób uboga. Sprzęt, który napotkała Emilia, był często przestarzały, choć zadbany. Plątający się po korytarzach ludzie byli w głównej mierze młodymi studentami wszystkich ras, z identyfikatorami przypiętymi do ich koszulek, czy nawet sukienek. Jeśli badania nie wymagały od nich ochronnej odzieży, wszyscy ubierali się wakacyjnie, konsumując lunch w części wspólnej lub dyskutując między sobą na temat swoich wyników badań.
Gdy prom zbliżał się do lądowania, ku protestom Kryika, Kadim zabrał ich na lody. Gdy stali w części widokowej, spoglądając na bezmiar oceanu i delikatną linię horyzontu, w którym woda stykała się z niebem, opowiadał im o pracy, jaką wykonują w tym miejscu i gawędził, w swoim zwyczajnym, przyśpieszonym metabolicznie trybie wystrzeliwania zdań jedno po drugim.
Kadim wreszcie podskoczył, gdy jego omni-klucz piknął. Derius wyrzucił kubeczek po swoich dekstro lodach do śmietnika, kiwając głową w kierunku Emilii, śpiesząc do wyjścia zaraz za rozemocjonowanym technikiem. Gdy z powrotem wyszli na zewnątrz, ich twarze uderzyło gorące, wilgotne powietrze. Na jasnym lądowisku, które teraz, gdy nie przysłaniała go korweta, prezentowało się w pełnej krasie, stał elegancki prom. Smukły, połyskujący w słońcu, czekał na nich z otwartymi drzwiami wraz z siedzącym na miejscu pilota salarianinem.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Dzień był piękny. Wiatr muskał twarz i mierzwił włosy, powodując, że nawet najpoważniejsza osoba w takiej sytuacji nie potrafiłaby się powstrzymać od uśmiechu. Ptaki w oddali, jakiekolwiek by nie były na tej obcej planecie, ćwierkały wesoło, celebrując życie, którym wydawał się tętnić Virmir. Östberg mogła bez problemu dostrzec, dlaczego tak wiele frakcji biło się o możliwość założenia osady w tym małym kręgu nieba. W porównaniu do planet takich jak Mars, którego ludzie uparcie usiłowali nagiąć do swej woli i wprowadzić w strefę życiodajności, czy Tuchanki, zniszczonej latami wojen, Virmir był właśnie tym niebem - rajem, którego każdy chciał kawałek dla siebie.
Ale ten raj miał skazę. Pojawiła się niczym natrętna myśl w tyle głowy, jak słowo na końcu języka, które umyka pamięci. Obraz, który Emilia miała przed oczami, wydawał się wspaniałą układanką, w których dostrzegała, że jeden z puzzli wsadzony był nieprawidłowo - nie wiedziała tylko który, ani w jaki sposób.
- Wszystko w porządku? - spytał Derius, gdy odruchowo, machinalnie, chwyciła go za ramię, przytrzymując w miejscu. Nie wiedziała co było nie tak, ale czuła gęsią skórkę na swoim ramieniu. Mogła usiłować zbyć to na karb swojego nabytego w ostatnim czasie PTSD, czy nadwrażliwości po powrocie do misji po tak długiej przerwie, ale wiedziała, że powinna zareagować, nim będzie za późno.
- ... no więc, nazywamy je perliczki. Oczywiście fantazyjna nazwa, musicie się państwo ze mną zgodzić. Wydaje mi się, że pochodzi od ziemskiego ptaka, który.... Ach, wybaczcie! - Kadim zatrzymał się, gdy mu to nakazała. Jego twarz wyglądała na strapioną. - Czy coś powiedziałem złego? Koledzy mówią mi, że mówię za dużo, rozumieją państwo, ale...
Jego twarz na chwilę zniknęła wraz z resztą świata w oślepiającej bieli, a słowa utonęły w huku. Fala gorąca uderzyła w twarz Emilii, a potężna siła zbiła ją z nóg, posyłając do tyłu, boleśnie obijając o ścianę obok wejścia do środka kompleksu. Przez fragment sekundy, jej umysł nie próbował złożyć z tych wrażeń sensownej całości - skupił się na bólu potylicy, na pieczeniu gorącej fali na jej policzkach, dudnieniu w uszach.
Umysł skupił się na przetrwaniu.
Gdy zmusiła się do uchylenia powiek, dostrzegła, że świat wokół był czarny jak sadza. Błękitne niebo przykrył otaczający ich wokół dym, którego zapach wdzierał się w nozdrza. Wokół zniszczonego promu szalały płomienie, w których trzasku niknęły przeraźliwe wrzaski Kadima. Tona szrapnelu wystrzeliła w ich stronę w chwili eksplozji - niektóre, większe kawałki minęły jej głowę zaledwie o centymetry. Inne, mniejsze, zatrzymały jej tarcze. Poza szokiem i lekkim obiciem sobie pleców, nic jej nie było - podobnie jak siedzącemu obok Deriusowi, którego zatrzymała w porę. Turianin rzucił się naprzód, odciągając ich przewodnika do wyjścia. W jego nodze wbity był kawałek stali, lecz gdyby nie powstrzymała go przed podejściem bliżej, spotkałby go znacznie gorszy los.
Przez okno płonącego promu dostrzegała martwe ciało pilota, przypominające figurę z czystego węgla.
- Znikamy do środka! - krzyknął do niej Derius, przerzucając sobie ranne ciało technika jak szmacianą lalkę przez ramię. Wyciągnął ku niej rękę, jeśli potrzebowała oparcia by wstać, nim ruszył do środka ośrodka, w którym natychmiast zapanował chaos.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 210
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Główny budynek

16 maja 2022, o 18:19

Nareszcie, podróż się skończyła. Nie miała nic przeciwko ładnym widokom na bezkres kosmosu, czy też przeciwko odpoczywaniu w drodze, ale niestety była przeklęta pewnym niewygodnym dla zwykłych ludzi nastawieniem - jeśli miała jakiś obowiązek (czyli w tym wypadku misję), to nie mogła przestać o nim myśleć i wyczekiwała ostro, aż będzie miała to wszystko za sobą, albo chociaż aż do tego dotrze. W tym wypadku, wyczekiwała aż misja na dobre się rozpocznie. Oczywiście podczas drogi starała się zajmować mózg na różne sposoby, ale zawsze z tyłu głowy miała to, że zaraz będzie decydować o wielkiej polityce. Nie przyznałaby się do tego nikomu, ale coś w tym ją pociągało. Ta właśnie...władza? Decyzyjność? Fakt tego, że cokolwiek teraz zrobi, będzie stanowić o losie wielu osób, wielu kredytów i, może nawet przede wszystkim, wielu polityków.
Wyszła tuż za Kryikiem, oczywiście już mając ze sobą swoje rzeczy. Starała się trzymać obok, lub minimalnie za (raczej stawiając na to pierwsze), robiąc tu wizję dynamicznego duetu.
- Byłam na przymuszonych i nie polecam nikomu.- nawet jeśli sam tekst był trochę żartobliwy, to kiedy to mówiła, nie było czuć żadnego grama ironii czy humoru. Choć miało to być trochę zabawne, faktycznie nikomu nie życzyłaby takich "wakacji", na jakich ona była. Z drugiej strony jednak, perspektywa takiego prawdziwego, luźnego, długiego urlopu brzmiała dla niej całkiem kusząco. Ostatni raz ucięła sobie prawdziwe wolne jakoś...ponad rok temu. Choć nie było to jakoś bardzo dużo czasu, tak ona czuła się, jakby minęła wieczność. Rok...temu. Była zupełnie inną, lepszą wersją siebie.

Szybko zostali zagadani przez ich jednosalariański komitet powitalny. Nie była najbardziej gadatliwa, ale umiała się w miarę zachować.
- Östberg.- standardowo, przedstawiała się krótko, zwięźle i spokojnie. Zresztą, i tak dobrze wiedzieli, kim była. Pozwoliła Deriusowi mówić w tym wypadku więcej, głównie dlatego, iż to on był tutaj "liderem". Nie miała po co jakoś bardzo się wtrącać, nie czuła też potrzeby nawiązywania wielkich konwersacji z dyplomatą. Oczywiście nie zamierzała być tu chamska czy grubiańska, bowiem nie wypadało taką być, ale po prostu zachowywała się dosyć chłodno. -Tak, tak jak Widmo Kryik powiedział, niestety jesteśmy na dosyć napiętym grafiku.

Protesty jej i Deriusa nie zdały się na nic. Nie mieli tu wolnej woli - Salarianie podjęli już decyzję o dwóch najważniejszych rzeczach - po pierwsze, musieli iść najpierw na spotkanie z ich reprezentantami, a po drugie, musieli iść z Kadimem na lody. Choć początkowo dość mocno się opierała, głównie ze względu na to, że nie była to jej propozycja (a jakoś tak już miała z jedzeniem, że to ona musiała postanowić, że gdzieś pójdzie), tak w końcu musiała ulec i poszła na lody truskawkowe.
Jeśli za coś nie lubiła swojej pracy, to za to, że musiała wysłuchiwać skrajnie gadatliwych i energicznych osób, a nie mogła po prostu ich zignorować. Z powinności wysłuchiwała Kadima, choć nie miał on jej do przekazania niczego straszliwie ciekawego. Część jej myśli kierowała się w stronę zastanawiania się na temat wakacji - gdzie miałaby iść, po co, dlaczego...i czemu by w sumie nie Virmir, jak już zorganizuje jego kolonizację? Czemu by sobie nie poplażować właśnie tutaj? Z jakiegoś powodu, odrzucała tę myśl. Zbyt niebezpieczna planeta. Nie wiedziała w sumie jeszcze czemu niebezpieczna, ale coś jej tu śmierdziało.
Zły humor (czy też w jej przypadku, ekspresywny zły humor) uderzył ją dopiero w momencie, gdy dostali powiadomienie o nadchodzącym promie. Coś chyba siadło jej na mózg, bo im bardziej się do niego zbliżała, tym bardziej miała przekonanie, że znalazła się w dziwnej i niewygodnej sytuacji. Pragmatyczna część, to jest, ten jej słynny rozum i chłód, na chwilę umilkł, a ta w pewnym momencie złapała Kryika za ramię.

Nie wiedziała czemu. Nie wiedziała po co. Wiedziała jednak, że jeśli zbliży się do tego statku, to oberwie.
- Czekaj!- rozkazała mu dość jasno, a ten chyba się podporządkował. Kadim szybko zorientował się, że coś dziwnego wydarzyło się między Widmami, lecz jego słowa szybko zlały się z innym dźwiękiem - dźwiękiem wybuchu.
Padła na ziemię, nie do końca jeszcze łącząc kropki co do tego co się wydarzyło. Choć minęło może z pięć sekund (jej czas reakcji był bowiem prawie idealny), tak dla niej było to jak parę minut, po których bardzo szybko podniosła się, otwierając przy tym oczy, a potem rzuciła się do biegu, upewniając się przed tym, że i Turianin i Kryik żyją.
Pobiegła szybko za Deriusem do drzwi, nie musiała na szczęście chwytać go za rękę by wstać, bo zrobiła to chwilę wcześniej. Gdy już wbiegła, chciała zamknąć drzwi prowadzące do lądowiska, jeśli takie były. Nie było nikogo, kto mógłby ich gonić, ale wolała na wszelki wypadek zastosować ten środek bezpieczeństwa.

Co tam się do cholery wydarzyło?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Główny budynek

1 cze 2022, o 23:36

Krzyk był przytłaczający, szczególnie gdy nie wydobywał się z jej własnego gardła. Panika zajęła ośrodek niczym zarzewia ognia, konsumując wszystko, czego się dotknęła. Ludzie biegali wokół, niektórzy szukali wyjścia, inni usiłowali pomóc pozostałym. Strach działał jak efekt placebo - choć poszkodowanych była zaledwie ich trójka, wnętrze centrum badawczego zdawało się malować obraz znacznie gorszej sytuacji.
- Duchy wzięły i się zesrały - odpowiedział elokwentnie Dariusz na jej niewypowiedziane pytanie. Gdy weszli do środka, błogo klimatyzowanego i chłodnego teraz, gdy ich skóry były nagrzane od płomieni, Emilia szybko się ocuciła. Rzeczywistość była bardziej szokująca, niż bolesna - dzięki jej instynktowi, nie ucierpiała w niemal żadnym stopniu wraz ze swoim kompanem. Ból pleców i pieczenie policzków miały nadejść później, gdy adrenalina opadnie. - Spójrz na to.
Trzymając ją za ramię na wypadek, gdyby miała utracić siły, wolną ręką wskazał na przeszklone drzwi. Dopiero po chwili, skupiając wzrok, dostrzegła to, co pokazywał. Kilka metrów obok płonących zgliszczy promu, w których nadal malowała się sylwetka salariańskiego ciała pilota, unosił się wyświetlany przez leżące na ziemi urządzenie napis ZEMSTA ZA GENOFAGIUM.
- Nie wierzę, że nawet kroganie są tak głupi - mruknął Derius, zerkając na nią badawczo. - Widziałaś coś zanim to wszystko wzięło w cholerę?
Asari odbierająca od nich ranne, nieprzytomne ciało ich przewodnika spojrzała na Deriusa błagalnie.
- Jesteście Widmami. Proszę, pomóżcie nam, to ośrodek cywilny! - jęknęła z przerażeniem w głosie. - Nie potrafimy się przed tym bronić, nasza ochrona...
- Wasza ochrona sobie poradzi. Nie zaatakowano was, to pokazówka dla nas - burknął mężczyzna, ostro, nagle. Adrenalina zdzierała z niego pozory i społeczne subtelności, wprawiając asari w stan szoku. Dla niej konający w jej ramionach znajomy, przyjaciel czy współpracownik nie był pokazówką. Dla nich ta sytuacja była największym kryzysem, jakiego doznali być może od początku operowania centrum. - Potrzebujemy innego promu. Takiego, który nie jest, kurwa, zaminowany! - ryknął, wprawiając pozostałych w popłoch.
Po kilku minutah odnalazł ich jeden, trzeźwo myślący, ludzki kierownik ochrony. Przyjmował to, co się dzieje ze spokojem, którego mogli mu pozostali pozazdrościć.
- Prom nadleci na ląd, nie na lotnisko. Nasi ludzie go sprawdzą. Najmocniej przepraszam za zaistniałą sytuację[/color] - mruknął, robotycznym niemal głosem. Östberg rozpoznała w nim manierę żołnierza. - Placówka Salarian na was oczekuje...
- Załatw nam prom, ja wybiorę to, gdzie lecimy - uciął, odsyłając mężczyznę w drugą stronę. - Nie wiem, czy chcę widzieć ich gęby. Trop wiedzie do krogan, ale moim zdaniem jest... oczywisty. Do kogo uważasz, że powinniśmy polecieć?
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 210
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Główny budynek

2 cze 2022, o 02:44

To nie była jakaś szczególnie długa przygoda. Choć mogła spodziewać się ataku, czy też bardziej złożonego zamachu niż po prostu eksplozja, to nie to otrzymała. Oczywiście nie zamierzała narzekać, nawet jeśli potrzebowała dłuższej chwili na opuszczenie swojego standardowego "trybu bojowego", w którym wypatrywała czujnie każdych zagrożeń. Cywile oczywiście panikowali, a ochrona póki co zdawała się na nic nie przydawać - źle świadczyło to o tutejszej organizacji i porządku. Emilia zanotowała to sobie w głowie, choć była chyba trochę zbyt zajęta istotnymi sprawami, by faktycznie zwrócić na to uwagę poza swoim "pałacem umysłu", w którym czas płynął wolniej, a myśli atakowały jej głowę z prędkością setek na sekundę.
Dosyć szybko udało jej się wyjść z szoku. Drobny ból już zaatakował jej plecy, ale póki co nie był on ani paraliżujący, ani utrudniający życie, a jedynie irytujący. Później może być gorzej, tak jak to bywało po każdej misji, lecz teraz nie miała nawet czasu, by się nad tym zastanawiać.
Widząc urządzenie, które wskazał jej Kryik, delikatnie odetchnęła. Jej mózg rozpatrywał już różne warianty - podpucha, oszustwo, próba nieudanej akcji szpiegowskiej Salarian albo Zaćmienia, lub zdrajcy (idioci) wśród Krogan. Raczej stawiała na desperację Salarian, lecz było tu wiele specyficznych opcji.
- Tak.- słowo to wyrażało tu ich więcej, niż tysiąc. Zgadzała się z Kryikiem, to była ewidentna, idiotyczna podpucha, Kroganie nie byli głupi...nie...nie aż tak.- Tylko to, co pewnie ty. Eksplozja, dużo szrapnelu, ewidentnie od środka, więc zaminowane lub może przeciążenie silnika, nie wiem...- nachyliła się kawałek bliżej, przekazując te informacje tylko Deriusowi.- Przyjrzyj się zwłokom, sprawdź, czy jest szansa, czy piloci byli martwi przed eksplozją. Może to prom-niespodzianka przygotowana wcześniej. Zgarnę urządzenie. Stawiam, że to najbardziej idiotyczna próba podstępu.- wyraziła swoje obawy przed Turianinem, dosyć jasno wydając mu też jedną, może trochę paranoiczną prośbę. Chciała zgarnąć urządzenie wyświetlające napis, gdy on wypełni drugą część tego krótkiego dochodzenia. Oczywiście nie rozpychała się tu z jakąś władzą i choć Derius dowodził, to w tym wypadku zadziałała bardzo automatycznie, tak jak jego partner. Oczywiście gdyby chciał, mógłby kazać jej zrobić cokolwiek innego i musiałaby go posłuchać, ale jakoś tak...uznała, że robi coś dobrego dla misji.

Asari postanowiła do nich zagadać.
- Nie sądzicie, iż placówka powinna być gotowa na takie ewentualności? Kto sprawdzał bezpieczeństwo promu? Czemu nikt o to nie zadbał?- zbombardowała Asari kilkoma pytaniami, chcąc też częściowo wytrącić ją z równowagi, może po to, by wyraziła przed nią jakieś swoje obawy i podejrzenia. Oczywiście nie uważała, że kobieta coś wie, ale może na coś ich, choćby przypadkowo, naprowadzi.

Gdy odnalazł ich kierownik ochrony, pozwoliła Deriusowi mówić. Jeśli udało jej się zabezpieczyć urządzenie, chciała mu się teraz przyjrzeć - zobaczyć czyjej jest produkcji i czy da się z tego coś ciekawego wydobyć. Gdy kierownik już poszedł, jasno weszła w dialog z sojusznikiem.
- Moja pierwsza myśl to najprostszy podstęp typu STG. Typowo "Kroganie to idioci, na szczęście dumni Salarianie naprawiają ich błędy". Ten sort. Jeśli to FAKTYCZNIE mieliby być Kroganie, to być może warto będzie wypytać szefową klanu o potencjalnych jej wrogów, którzy chcieliby ją zdyskredytować. Odpowiadając jednak na pytanie, spróbujmy Salarian. Wypatrujmy...hm...rzeczy potwierdzających moją prostą teorię.- choć jej wypowiedź była nieco za długa i zbyt złożona jak na proste pytanie, tak ostatecznie udzieliła odpowiedzi. Przecież to, do kogo najpierw polecą, nie oznacza, że stracą jakieś setki opcji. Przynajmniej póki co tak jej się wydawało. Dlatego chciała póki co zagrać w gierkę (potencjalnie) rozprowadzoną przez Salarian (choć oczywiście nie wykluczała innych wariantów, na przykład Zaćmienia, które też mogło pobawić się w infiltratorów).
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Główny budynek

21 cze 2022, o 00:07

Nietrudno było dostrzec zgodę na twarzy Deriusa. Komunikat, jaki pozostawił im zamachowiec również jemu wydawał się nieco zbyt oczywisty, by mógł być prawdziwy. Salarianie wszak wykazywali się nieprzeciętną inteligencją, a ich dalatrasy potrafiły wpływać na galaktyczną scenę polityczną i gospodarczą - coś, co wymagało znacznie większej finezji od prostego podpisu na miejscu zbrodni.
- Ktokolwiek za to odpowiada, chętnie porozmawiam z nim o jego pieprzonej dywersji - mruknął w złości, machając ręką ku kierownikowi ochrony. - Gdzie jest ten pieprzony prom?!
Polecenie kontynuowania misji jak gdyby nigdy nic nie nadeszło do nich prosto od rady - było czymś instynktownym, poczuciem odpowiedzialności, musztrą wojskową, która parła ich ciałami naprzód. Kryik zatrzymał się na chwilę by wysłać aktualizację ich stanu do swojego kontaktu w Prezydium, być może samej Irissy, nim ruszyli na zewnątrz, ale choć zachowywał spokój, jego mowa ciała odzwierciedlała stres, który odczuwała Östberg. Napięty, szedł szybko, sztywno stawiając swoje kroki.
Gdy wyszli na zewnątrz na wyższym poziomie, sytuacja wokół nich się uspokoiła. Pracownicy krzątający się po korytarzach nie posiadali pełni informacji, więc jedynie szeptali między sobą, dostrzegając, jak idą wraz z kierownikiem ochrony, kierując się do wyjścia z centrum badawczego. Towarzyszący im przewodnik nie starał się nawet ich uspokoić - mknął naprzód, prąc przez rozstępujące się przed nim w popłochu grupy, nim nie doprowadził ich do wyjścia.
Z głównym lądem łączył ich solidny most, jednak silny wiatr targający włosami Emilii natychmiast wzbudził w niej brak stabilności. Huk oceanicznych fal uderzających o skały, ciemne, burzowe chmury na horyzoncie mieszające się z czarnym dymem wznoszącym znad wraku tworzyły nieco inny obraz wakacyjnej planety, niż ten malowany przez obrazy z extranetu. Morska bryza wypełniała jej nozdrza, lecz jej błogi zapach mieszał się z ostrym swądem spalenizny.
Nie musieli długo czekać na nadejście następnego promu. Wyglądał niemal identycznie do tego, który nadal płonął na drugim, połowicznie widocznym z tej perspektywy lądowisku. Lądując w wysokich źdźbłach trawy natychmiast wygasił swój silnik, podczas gdy kierownik ochrony wraz z dwójką pomocników ruszyli naprzód, by zbadać jego zawartość. Po prawie dziesięciu minutach oględzin określono, że pojazd jest bezpieczny do podróżowania.
Derius wszedł do środka jako pierwszy, wsuwając się za fotel salariańskiego pilota, który wydawał się nieco zaniepokojny informacjami, jakie do niego dotarły. Gdy do środka weszła Östberg, pojazd uniósł się ponad powierzchnię, ruszając ku placówce salarian.

Wróć do „Placówka badawcza Valor”