Liria jest stolicą Thessii, przy tym jednym z największych "dzieł" asari. Jej pięknu jest w stanie dorównać jedynie Nos Astra, czyli kolonia asari na Illium. Wysokie budowle o eleganckich kształtach podkreślają urodziwość planety i, pomimo tego, że jest ona pokryta budynkami, widząc taki krajobraz wcale nie tęskni się do obrazu żywej natury.

Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Jezioro Kil'ran

16 maja 2021, o 20:07

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Uśmiechnęła się. Turiański oligarcha, przez moment wydawał się nie spuszczać z niej oka. Widziała w jego spojrzeniu swoje własne odbicie; mógł w nim utonąć, gdyby tylko mu na to pozwoliła. Była skłonna przesunąć subtelnie granicę, po której balansowali tylko po to, aby jej dłoń i omni-klucz w stanie czuwania znalazł się jak najbliżej tego, którym posługiwał się Varitumus. Pod pozorem ognistego tanga, dawała Thomasowi możliwość ściągnięcia plików, których potrzebowali.
Decicus prowadził jak marzenie, w sposób bezdyskusyjny narzucając Iris kolejny krok, aż ich ciała nie ułożyły się w harmonijną całość. Poddała się temu, materiał sukienki oplatał miękko jej ciało, gdy wprawiony w ruch, przez ułamki sekund wirował tak, jak ona sama. Dość popisowe przechylenie zakończyło ich taniec. Spojrzała na Varitumus z pozycji niemalże ofiary, którą miał całą na wyciągnięcie ręki drapieżnik, aby w mgnieniu oka, wyprostować się i z rumieńcami na twarzy podziękować za tango. Turianin musiał być dżentelmenem, zaoferował jej swoje ramię, po czym odprowadził do stołów. Przywitała się z tymi, którzy siedzieli najbliżej. Nie zdążyła sięgnąć po szklankę z wodą, kiedy otrzymała wiadomość. Niemalże w tym samym momencie, w którym zapoznawała się z treścią, poczuła na sobie zaciekawiony wzrok jednej z członkiń zarządu hotelu. Przeczuwała, co się święci? A może to tylko przypadek? Jeden z tych, które mimo wszystko przytrafiają się człowiekowi w galaktyce?
Jane wstrzymała oddech. Szczęście uśmiechnęło się do Matta, nie tylko nie przegrał środków, które otrzymał od hojnej dzisiejszego dnia asystentki Radnej, ale pomnożył ich wartość o całkiem ładny procent. Po jej minie mógł się domyślić, że chciałaby, aby oddał wszystko - z nawiązką - ale nim Jane utwierdziła go w tych przypuszczeniach słowami, wyszeptanymi gdzieś niemalże na ucho wśród gratulacji podszytych marnie ukrytą zazdrością składanych przez przeciwników przy pokerowym stole, wtrąciła się Carlson. Zagwizdał z uznaniem, widząc pokera w kartach Matthewa. Był pewien, że jego kareta wygra, a jednak - otóż nie tym razem.
- Chyba nie odmówi mi Pan rewanżu?
~ Prawdę mówiąc, liczyłam na to samo... ~ dłoń asari, musnęła Matthewa sugestywnie w sposób, który mógł jednoznacznie sugerować, iż ta liczyła, że już, teraz, zaraz zabierze butelkę drogiej whisky i opowie jej, tylko jej, na osobności, w jednym z tych hotelowych apartamentów czy prawdą jest, że człowiek, który ma szczęścia w kartach, nie ma w miłości. Była gotowa z tym polemizować, a obietnica widoczna w jej ciele była słodka oraz ponętna. Warta grzechu. Jak tu się na nią nie skusić?
Tymczasem Iris z butelką szampana, którą zgarnęła gdzieś niepostrzeżenie po drodze, wyszła z oranżerii. Uderzył w nią powiew całkiem rześkiego, późno wieczornego powietrza. Na moment zamknęła oczy i wciągnęła pełną piersią haust powietrza. W ogrodzie praktycznie nie było żywej duszy. Bankiet trwał w najlepsze, wielu zapatrzonym we własny czubek nosa mogło umknąć jej angielskiego wyjście. Ale nie Carlsonowi.
- Najwidoczniej, nie będzie mi dzisiaj dane napić się lampki wina z Radną... Zatem? Na co czekamy? - rzucił nonszalancko żetony na stół, startując od razu z wysokiego pułapu. - Panie Berkeley? Wchodzi Pan?
~ Albo wychodzi? ~ ciepły oddech stojącej za jego plecami asari rozbił się o kark Tarczansky'ego. ~Ze mną?
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

16 maja 2021, o 20:35

- Ha! - Wyrwał radośnie, gdy zobaczył pięknego fulla, dzięki któremu zgarnął całą pulę. Wywołało to z pewnością niemały posłuch wśród obserwujących stół, a sam inżynier z przyjemnością patrzył jak kredyty przelewają się na jego konto. Czy było to szczęście? Czy wynik chłodnej, matematycznej kalkulacji? A może oba naraz? Trudno było to w tej chwili osądzić. Zresztą. Nie wiadomo czy był w ogóle sens dochodzenia jak faktycznie doszło do tej wygranej. Co prawda, victoria wcale nie smakowała tak słodko. Wszak zdawał sobie sprawę, że wszystkie te środki będzie musiał oddać. Niemniej, czuł się usatysfakcjonowany. W pewien sposób.
Zerknął na Jane, zdając sobie sprawę, że nastąpił koniec zabawy. Może to i dobrze, może to i gorzej. Zawsze mógł pomnożyć te środki i przyczynić się do wzbogacenia Rady Galaktycznej o kolejne milionowe fundusze. Było miło przez chwilę pomyśleć o tym w tej kategorii. Z drugiej strony jednak, miał ochotę się stąd ulotnić. Nienawidził bankietów, gardził salonowym życiem, a bawiąc się w agenta pod przykrywką...stracił nawet przyjemność z palonej cygaretki oraz doskonałej whisky.
- Wydaje mi się, że będę zmuszony odmówić. Inne obowiązki mnie wzywają. -Rzucił, uśmiechając się lekko do Carlsona, wkładając cygaretkę między zęby. Spojrzał w stronę asari, wyraźnie zainteresowaną towarzyszeniem Tarczansky'emu przez resztę wieczoru. W planach jednak miał towarzystwo innej kobiety, znacznie atrakcyjniejszej i bliższej jego sercu. Nie mógł sobie jednak odmówić odrobiny nieprzyzwoitego zachowania. Musnął kobietę po policzku, przesuwając kciuk na jej usta. Nachylił się ku niej i odparł.- Może innym razem, mała. -Puścił jej oczko, wyciągając cygaretkę z ust i wypuszczając dym przed siebie, nie próbując nim przy tym zasłonić ani ponętnej asari, ani nikogo z towarzystwa. Zwyczajnie udał się w stronę wyjścia z sali bankietowej, bogatszy o zwycięstwo w kartach, nowe doświadczenie i coraz większe przekonanie, że życie na salonach zdecydowanie nie należy dla niego i prędzej czy później, swoją obecność w nim będzie musiał przedyskutować z Iris raz jeszcze. Czy teraz? Nie, to na pewno nie był dobry moment.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

16 maja 2021, o 21:01

Jeden z funkcjonariuszy zaszedł Matthewowi drogę. Powiedzieć, że pojawił się znikąd, w tym konkretnym wypadku nie byłoby wyssane z palca. Dopiero, kiedy ich wzrok się spotkał, mundurowy uniósł brew. Rozpoznał Tarczansky'ego, z kolei Matthew mógł dostrzec charakterystyczną dla Stevansa kozią bródkę; bez słowa cofnął się o jeden, góra dwa kroki w bok, pozwalając mu iść dalej oświetloną ścieżką w ogrodzie. Jak nie trudno byłoby się domyślić, inna persona na miejscu mechatronika zostałaby niezwłocznie zawrócona, a jakikolwiek pomysł, aby nachodzić Radną w tej scenerii wybity z głowy.
Siedziała na kamiennej ławeczce wtopionej w pejzaż ogrodu, który rozkwitał także nocą. Fluorescencyjne rośliny nie były z tych, jakie znano oraz hodowano na ziemi, tutaj zaś wydawały się być w swoim żywiole. Niektóre płatki, zrzucały na ziemię drobny, połyskujący pyłek; pojedyncze ziarenka, osadziły się na butach Matthewa oraz nogawce jego spodni.
- ... Przekażcie wszystko do Rady Nadzorczej kompleksu. Niech sama zdecyduje, choć osobiście rekomendowałabym zawieszenie negocjacji do czasu, aż nie rozwieją się wszelkie wątpliwości. Jeszcze raz dziękuję, Thomas - rozłączyła głosowe połączenie i niemalże od razu sięgnęła po jeden z dwóch kieliszków. Objęła smukłymi palcami nózkę naczynia, zanim jej usta dotknęły ścianki, dostrzegła stojącego na ścieżce Matthewa. Iris odrzuciła głowę do tyłu, po czym popatrzyła na mężczyznę mrużąc kocio oczy.
- Chyba jednak nie posłuchamy dzisiaj występu elkorskiej diwy. Zrekompensuje Ci to, może zaprosimy ją na prywatny koncert na Cytadelę? - puściła Tarczansky'emu oczko, drocząc się z nim otwarcie. Wiedziała, że tak naprawdę był tutaj tylko i wyłącznie z uwagi na nią, ale i ona nie miała dzisiaj ochoty na poważne tematy o przyszłości ich związku. Miała co do niej pewne wyobrażenia, jednakże chciała je jeszcze zachować dla siebie. Być może niesłusznie, nie mniej zwyczajnie brakowało Iris odwagi, aby skonfrontować z rzeczywistością. Zależało jej na mężczyźnie. Bardziej, niż na kimkolwiek innym kiedykolwiek w jej życiu.
Wyciągnęła do Matthewa dłoń, a gdy tylko mężczyzna ją chwycił, przyciągnęła go do siebie. Skradła Tarczansky'emu całusa - jednego, drugiego, trzeciego... Zanim się jednak rozpędził, podała mu kieliszek z szampanem oraz przesunęła się, robiąc miejsce na ławeczce obok siebie.
- Jutro, kiedy większość COE i inny rekinów biznesu wyjedzie, zrobi się tutaj całkiem przyjemnie. Będziemy mieć całą, prywatną plażę dla siebie, chyba że chcesz wybrać się na wycieczkę dookoła jezior? Albo po prostu nie wychodzić z łózka? - zaproponowała, upiwszy łyk szampana. Buzujące w szkle bąbelki, łaskotały ją w nos.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

16 maja 2021, o 21:44

Często ochroniarze Iris brali go za jakiegoś natręta lub zwyczajnie niegodną towarzystwa Radnej. Część z nich zapamiętała sobie twarz Matta, część z nich jeszcze musiała sobie przypomnieć, że niegdyś niemal gładkolicy inżynier jakiś czas temu zarósł znacznie mocniej i związku z tym wprawiał nawet znanych mu osiłków w lekkie zakłopotanie. Wyszczerzył się do Stevensa, wymieniając przy tym krótkie uprzejmości i nawet uścisk dłoni. Z lwią części ochroniarzy Radnej był na TY. Miał czasem wrażenie, że posyłała dwóch czy trzech za nim, gdy zapuszczał się na długie godziny na Venus lub zwyczajnie udawał się do swoich znajomych z załogi. O ogonie wiedział zawsze, nie pochwalał go i nie widział w nim potrzeby, niemniej jednak...nie mówił o nim na głos, zwłaszcza, że panowie zachowywali najwyższy poziom dyskrecji operacyjnej.
- Ciekawe co ten Thomas wyhaczył, że łaskawie pozwolił nam się stamtąd zwinąć. -Rzucił, wyrzucając resztę niedopalonej cygaretki do popielniczki i przygasił ją zręcznym ruchem nałogowego palacza. Wykrzywił usta w uśmiechu i rozpiął nieco bardziej dopasowaną koszulę. Ktokolwiek go znał, doskonale zdawał sobie sprawę jak Tarczansky gardzi oficjalnymi strojami, szczególnie tymi, które sprowadzano mu na takie uroczystości. Były niewygodne, krępowały ruchy i niezależnie jak dobrze w nich wyglądał - zawsze czuł się jak pajac. Może wraz z wiekiem i związkowym stażem, ten stan rzeczy się zmieni. Na słowa Iris, zareagował uniesieniem brwi i parsknięciem.- Yyyy...no wiesz...zastanowię się czy w takim razie dolecimy na Cytadelę. -Odparł z niekrytym przekąsem. Wszak od niego zależał stan techniczny statku dyplomatycznego i wprawdzie, był jedną z ostatnich osób, które można byłoby posądzić o sabotowanie któregokolwiek z podzespołów. Iris mogła być również pewna, że był gotów to zrobić...dla żartu, rzecz jasna.
W tej chwili problemy w związku odstawił na dalszy plan. Co prawda, mieli jeszcze wiele do przedyskutowania, wiele do dogrania, dotarcia, wyjaśnienia. Prędzej czy później musieli to zrobić, jednak obustronna chęć unikania tego tematu wygrywała. Być może dlatego, że zbyt cenili swoje uczucie i za wszelką cenę próbowali je uchronić przed tą trudną próbą, albo zwyczajnie...natłok obowiązków wygrywał z problemami życia codziennego. Może wydawało im się, że mają na to czas. Tak czy siak...prędzej na ten temat porozmawiają. Odpowiedział pocałunkiem na pocałunek, kradnąc jeden za drugim, nabierając apetytu na następne. Atmosfera zdawała się wokół nich gęstnieć, aż w końcu...rozrzedziła się na dobre przez wręczenie kieliszka z szampanem.- Wybieram opcję numer trzy. -Uniósł sugestywnie brew i pocałował ją raz jeszcze. Kieliszek trzymany w dłoni mechatronika wyglądał na o wiele drobniejszy, niż w rzeczywistości. Mechatronik upił łyk trunku i pozwolił bąbelkom rozprowadzić się po podniebieniu.- Na naszych wojażach, na to mamy najmniej czasu. -Dodał, zwracając uwagę na ten ważny punkt.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

17 maja 2021, o 10:21

- Nie jednego, a kilku pająków tkających swoją sieć intryg i spisków. Sprawa jest grubsza, Rada Nadzorcza musi zrobić z nią porządek, w innym wypadku będzie musiał interweniować rząd Republiki Asari. Na szczęście, to już nie jest nasze zmartwienie... - dodała, a delikatny uśmiech wykwitał na jej ustach. Iris dopiła szampana, którego musiała napocząć w oczekiwaniu na Matthewa. Wychodząc, nie dała mężczyźnie żadnych mniej czy bardziej subtelnych znaków. Miała jednak nosa, że ten prędzej czy później domyśli się, a także ruszy jej śladem. W ostateczności, posłużyłaby się wiadomością wysłaną przez prywatny kanał na omni-kluczu. Ten jeden jedyny, wolny był od inwigilacji służb specjalnych, a zabezpieczony został wyłącznie przez Tarczansky'ego; odpukać, jeszcze nic nie wyciekło do extranetu i oby tak zostało.
Przekrzywiwszy głowę ku jednemu z ramion, otarła się nosem o jego nos.
- Chciałbyś tutaj zostać? Nie znudziłaby ci się ta sielska otoczka na dłuższą metę? - odbiła piłeczkę, którą Matthew nieśmiało rzucił w jej stronę. Drocząc się z nim, Iris nie musiała sobie zaprzątać głowy tym, dlaczego w kółko i w kółko odkładali poważną rozmowę na później. Takie bliżej nieokreślone.
Westchnęła, udając - albo i nie - zawiedzioną faktem, że wystarczył tylko jeden kieliszek z musującym winem, aby stracił zainteresowanie. Swój trzymała w ręku, kołysząc nim tak, że na ściankach osadzała się bladoróżowa mgiełka. Oparła głowę o jego ramię, gdy tylko Matthew usiadł obok niej. Pachniał papierosem, była to jednak mało ostra woń. Jedna z tych charakterystycznych dla mechatronika. Uśmiechnęła się pod nosem, jako że numer trzy, a konkretnie to, co mogłoby się za nim kryć, budziło niejednoznaczne skojarzenia.
- Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni spałam do dziesiątek lub po prostu leżałam w łóżku i nie wstawałam z niego przed południem. Masz rację. Brakuje nam na to czasu. A jeżeli jeszcze w pakiecie będzie śniadanie do łóżka oraz chociaż znośny vid... I Ty, bez koszulki... Mogę tego dnia w ogóle nie wyściubiać nosa poza kołdrę - puściła Tarczansky'emu perskie oczko, ciekawa, co on na to.
I czy zdążył zorientować się, że nie mieli kołdry w wynajętym apartamencie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

22 maja 2021, o 21:44

Nie byłby najlepszym szpiegiem, to pewne. Był zbyt bezpośredni i momentami zbyt szorstki w obyciu, by prędzej czy później nie zostać zdemaskowanym. Ucieszył się w duchu, gdy ta akcja się zakończyła i w tej chwili mógł celebrować czas wolny ze swoją ukochaną.
- Coś mnie się wydaje, że to nie koniec... -Mruknął pod nosem. Iris zdawała się czasem zbyt optymistycznie patrzeć na politykę i intencje ludzkie. Jeszcze nie raz będzie musiała interweniować w tej sprawie, ale była to sprawa, którą w tej chwili nie musieli się przejmować.- Ale...jebać to. -Wyartykułował z pełną świadomością wypowiadanych przekleństw. To się nie zmieni, raczej nigdy. Podobnie jak jego nałóg tytoniowy. W sumie, ze wszystkich możliwych używek i tak nie wybrał tej najgorszej. Czerwony Piasek na przykład...hu hu! To mogło być druzgocące w skutkach.
Wziął głęboki oddech czystego, miejscowego powietrza. Nie mógł sobie wymarzyć lepszej scenerii i warunków na odpoczynek, choć szczerze powiedziawszy - jego standardy relaksu znacznie różniły się od tych reprezentowanych przez Radną. No cóż, wbrew wszelkim pozorom i noszonym przez Taczansky'ego nazwisku, pochodzili z dwóch całkowicie odmiennych światów.
Inżynier, objął kobietę w biodrach i przyciągnął ją do siebie, napawając się nie tylko pięknem przyrody, co bliskością na którą wiecznie im brakowało czasu. Nie należał do zbyt wylewnych, rozmowa o sprawach uczuciowych zawsze wywoływała reakcje odwrotną od zamierzonej, nie radził sobie z nimi, czasem przesadzał...Fel mogła mieć jednak pewność, że jego intencje i uczucia wobec niej są czyste i szczere, nawet jeśli głośno ich nie deklarował.
- Hmmm. -Rozejrzał się.- Nie wiem. -Wzruszył ramionami, wykrzywiając usta w zabawnym grymasie. Sielska atmosfera była im potrzebna, jednak czy na dłuższą metę wytrzymaliby w niej? Kto wie...- Zawsze można coś wysadzić w powietrze. -Rzucił, starając się zachować powagę. Wylewność uczuciowa była u niego zastąpiona przez durne żarty, które trzymały się go jak mało kogo.
Rozważania o przyszłość tego związku zbliżały się coraz większymi krokami. Z tyłu głowy cały czas czaiła się myśl, że przed nim jeszcze jedna ciężka rozmowa z Iris o tym, co było i o tym co miało nastąpić w związku z ich...związkiem. Nie chciał jednak w tej chwili o tym myśleć, choć wielokrotnie odkładał tą rozmowę na później. Mieli jeszcze na to czas. Powtarzał. Prawda była jednak inna. Im dłużej opóźniali, tym gorzej owa konwersacja mogła się skończyć. Niemniej jednak, nie zamierzał sobie psuć wypracowanego urlopu w ten sposób.
- Śniadanie do łóżka, vid i brak koszulki. -Wyliczył, wciskając jej palec w nos. Była to nader kusząca wizja, ale jak zwykle musiał wbić lekką szpilkę w marzenia Fel o leniuchowaniu.- Spoko. -Odparł treściwie, nachylając się w jej stronę, zbliżając usta do jej ucha. Wyszeptał.- Pod warunkiem, że Ty zdejmiesz swoją pierwsza. -Z pewnością był to punkt, który bez większych problemów można było zrealizować.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2038
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

22 maja 2021, o 22:41

Przekrzywiła głowę, przyglądając się Matthewowi jak niezwykłemu okazowi w muzeum lub też abstrakcyjnemu tworowi sztuki, która wymaga głębszego zrozumienia tylko po to, końcem końców wzruszyć ramionami. Pomimo późniejszego wieczoru, na zewnątrz wciąż było ciepło. Iris nie odczuwała zimna, nawet, jak momentami większe porywy wiatru dosięgały do jej odsłoniętych łopatek.
- W takim razie, jeżeli to faktycznie nie koniec, będą zmuszeni wpisać się w mój napięty grafik i cierpliwie zaczekać, aż znajdę dla nich czas. W ciągu najbliższych, trzech dni to się na pewno nie stanie - zadeklarowała, dotykając opuszkami palców jego szorstkiego policzka. Potrzebowała przerwy. Dopóki jej nie doświadczyła, nie zdawała sobie z tego sprawy. Codzienność przelatywała jej pomiędzy palcami. Zawsze - niestety - było coś ważniejszego, co absorbowało jej całą uwagę.
Powędrowała miękkimi opuszkami od kącika ust, poprzez całą szerokość jego roześmianych ust. Uciekła na szyję, znacząc ją subtelnymi muśnięciami dokładnie tam, gdzie po chwili w jej zagłębienie wtuliła swój nos.
Parsknęła. Wybuchów prędzej spodziewałaby się po jego przyjacielu Cegle, niż samym Tarczanskym, aczkolwiek mężczyzna już nie raz i nie dwa udowodnił jej, że był nieprzewidywalny. Kochała go za to. I za te wszystkie sprzeczności, dzielące ich mankamenty, niedopasowania. Nie szukała w swoim życiowym partnerze wiernej kopii choć to z automatu rozwiązywałoby kilka problemów. Tych kładących się cieniem na ich wspólnym szczęściu.
Szept trafił prosto do jej ucha w taki sposób, że przeszył ją dreszcz. Niemalże od razu, zadarła głowę. Hacząc nosem o jego czubek nosa, wyciągnęła się jeszcze bardziej ku górze. Wsparła przy tym dłonie na jego kolanach. Jej usta były tak blisko, że nie dzieliły ich już żadne minimetry. Łaknęła tej bliskości, tak jak jego całego.
- Dokończymy szampana w pokoju? - zaproponowała niespodziewanie. Oddech Iris rozbijał się o jego wargi drażniąc priopriocepcje. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że tembr jej głosu dostroił się do intymnej sytuacji, współbrzmiąc z nią.
- Kto wie. Może w ogóle jej nie założę jeżeli dobrze to rozegrasz... - nie dała mu szansy odpowiedzenia na tę bezpruderyjną oraz bezpośrednią propozycję. Wpiła się w jego usta, dłoń wczepiając w przydługie, rozczochrane od wiatru włosy. Obejmowała palcami podstawę czaszki Tarczansky'ego, zatracając się w kolejnych pocałunkach, które to inicjowała z żarzącym się uczuciem.
Ktokolwiek nie obserwował ich z oddali, z szacunku odwrócił na ten moment wzrok.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

30 maja 2021, o 21:05

To fakt. Dzieliło ich wiele, łączyło zdecydowanie za mało, by ktokolwiek mógł nazwać ich związek zdrowym i normalnym. Tak naprawdę, trudno było powiedzieć jakim cudem się zeszli i jeszcze trudniej było odpowiedzieć na pytanie...dlaczego nie rozstali się jeszcze z hukiem. Była to miłość? Ta niewidzialna siła przyciągania, skłaniająca dwie osoby ku sobie? Z pewnością. Kochał ją, gdyby tak nie było z pewnością nie znosiłby życia w jej cieniu, tych wszystkich przyciasnych smokingów oraz bądź co bądź, nieznośnych cech charakteru spotęgowanych przez pozycję najpotężniejsze i najbardziej wpływowej postaci w galaktyce. To nie była ta sama Iris, którą poznał w dzieciństwie i którą widywał w okresie nastoletnim. On sam zresztą nie był tym samym wiecznie zbuntowanym podlotkiem.
Był człowiekiem wielu sprzeczności. Miał wszystko to, o czym wielu ludzi mogło sobie pomarzyć. Pozycję społeczną, majątek, jego rodzina prowadziła wielki biznes. Sam wybrał jednak niemal ascetyczne życie na własny rachunek i na własnych zasadach. Nikt specjalnie nie wiedział dlaczego, nikt do końca nie wiedział o co tak naprawdę potoczyła się kłótnia między nim a ojcem. Nawet Iris nie była w pełni poinformowana. Był to temat tabu, na który Tarczansky nie chciał rozmawiać i na którego poruszenie reagował ostro, nie chcąc wyjawiać wszystkich swoich tajemnic. Musiało wystarczyć, że po prostu miał swoje powody. Basta.
Potrzebowali urlopu, oddechu od codziennych spraw i bliskości, o którą na co dzień było tak ciężko. Przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej, przesuwając dłońmi wzdłuż linii pleców, nakreślając delikatnie linię na jej karku i w końcu, wplątując palce w jej blond kosmyki, z przyjemnością odpowiadając na jej namnożone pocałunki.
- Taaa, to dobry pomysł. - Rzucił, drugą dłonią wędrując w okolicy rozcięcia jej balowej sukni. Ktokolwiek ich zobaczył, z pewnością mógł się spodziewać jak potoczy się dalej ta sytuacja. Nie było czasu do stracenia. Starając się odzyskać panowanie nad własnym pożądaniem, oderwał się od jej słodkich ust i mruknął.- Już to rozegrałem. -Uniósł lekko brew i niemal wziął ją na ręce, by zaprowadzić ją do ich apartamentu. Wszak w takich chwilach chcieli sobie pozwolić na odrobinę prywatności. W końcu, należy im się.

koniec
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

3 mar 2023, o 15:24

W miejscu takim jak "Królicza Nora", taniec nie był ani sztuką, którą okiełznali nieliczni, ani twardą umiejętnością, którą szlifować należało całe lata. Östberg szybko mogła się o tym przekonać, gdy Lori wciągnęła ją w sam środek prowizorycznego parkietu, do świata ciepłych oddechów i rozgrzanych sylwetek, wyginających się w rytmie grającej wokół muzyki.
Tańczyły pod światłem gwiazd - ni to razem, ni osobno, przeplatając się z tańczącymi, których czasem ponosił rytm. Ich ruchy nakreślały emocje, głęboko skryte we wnętrzach, normalnie odkrywane jedynie przed bliskimi, którzy znaleźli się wystarczająco blisko by na ten zaszczyt zasłużyć. Muzyka, głęboka, czarna noc i przyjemne ciepło rozlewające się w żołądku od słabego, smakowego piwa obnażały pewną esencję każdej z nich, uwypuklając naturę, która nie należała do Jessici, która była własnością kobiety o zgoła innym charakterze. Uwydatniając pewną delikatność Lori - schowaną głęboko pod wyzywającym, lateksowym strojem i drapieżnym spojrzeniem, kobiecą subtelność, która czasem czaiła się w jej eleganckich ruchach, gdy usta pozostawały zamknięte i nienaznaczone szelmowskim, pewnym siebie uśmieszkiem.
Taniec wymusił na Östberg zrzucenie wreszcie płaszcza, gdy parkiet okazał się gorętszy niż nawet ulice były pod ich nogami. Długa, szara bluza, którą miała na sobie wyróżniała się od emanującego od innych tańczących stylu, ale w ciemności rozświetlanej światłem neonów, tłum gwarantował pewne odosobnienie, a muzyka otaczała je grubym kokonem, oddzielając od oceniających spojrzeń i widma podejrzeń.
Wreszcie, po piątym, a może dziesiątym kawałku, który ulatywał z zawieszonych w powietrzu głośników, Lori odnalazła spojrzeniem Jessicę - było ono charakterystyczne, typowe dla osób, które usiłowały porozumieć się bez słów i Östberg bez problemu znalazła w jego wnętrzu pytanie idziemy?. Taniec i idący za nim wysiłek fizyczny wyzbył z jej organizmu resztek alkoholu, które zasiało tam słabe piwo i wyglądało na to, że w zupełności też otrzeźwił asari - o ile w ogóle tego potrzebowała.
- Czy plaże liczą się tylko morskie? - zagadnęła, gdy schodziły po schodkach na małe lądowisko taksówek, z którym połączony był jeden z balkonów klubów. Zgarnęła po drodze z baru butelkę szampana, dbając o to, by nie był zbyt mocny. Östberg mignął na etykiecie znaczek piezo, które było najwyraźniej odpowiedzialne za bąbelki w środku. - Bo taką najbliżej mamy nieco... inną.
Zagadka wyjaśniła się stosunkowo szybko. Taksówka, która pomknęła przez niebo z nimi w środku zaoferowała im krótkie widoki na Kalestię, migającą pod ich nogami. Dzielnica znajdowała się na obrzeżach, więc dotarcie do punktu, o którym mówiła Lori, istotnie nie zabrało im wiele czasu choć Emilia widziała, że wyleciały z miasta.
Taksówka wykonała okrążenie wokół pokaźnego jeziora, które teraz skrzyło się odbitym światłem księżycowym, nim wylądowała na ziemi. O tej porze nie było w tym miejscu zbyt wielu ludzi - molo było puste, gdy weszły na jego metalową powierzchnię i usiadły na krawędzi, ponad spokojną wodą.
- Spójrz w górę - uśmiechnęła się, zabierając do otwierania szampana.
Ponad nimi, w powietrzu unosiły się skalne odłamki i sporadycznie pomiędzy nimi migały im sylwetki bawiących się na kosmicznym bungee turystów. Generatory efektu masy skryte w ich wnętrzach tworzyły nad jeziorem ogromny obszar pozbawiony masy, w którym swobodnie można było zeskakiwać ze skał i odbijać się na niewidzialnej linie w górę. Z ich perspektywy, skały były świetlnymi punktami poprzez rozmieszczone na nich lampki. Światła miały służyć turystom, ułatwiając im poruszanie się w tym obszarze, ale dla nich układały się w ogromną konstelację, zawieszoną wysoko na niebie.
Były pod gwiazdami, ale kilka tych gwiazd postanowiło z kosmosu przylecieć na ich niebo i zawisnąć nisko.
- Gdybyś miała całą galaktykę do wyboru, gdzie chciałabyś żyć i co chciałabyś robić? - zagadnęła, a korek huknął i pomknął w kierunku srebrzystej tafli, wzburzając jej powierzchnię przy zderzeniu i niknąc w głębinach.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

4 mar 2023, o 04:34

Definitywnie nie sądziła, że to w ten sposób będzie spędzać pierwszy dzień swojej misji. Jasne, założyła, że może trochę przyimprezuje pod przykrywką czy z kimś przyflirtuje, jeśli będzie to konieczne, ale nie spodziewała się takiej niby-randki. Nie tak szybko, przynajmniej. A jednak - przez zrządzenie losu, przeczucie i wyrażenie chęci, znalazła się w tym miejscu, idąc na parkiet z dość specyficzną damą, której dalej nie ufała. Obcowanie z nią było ryzykiem na wielu polach, myślała o tym prawie ciągle, lecz dalej ciężko było pogodzić jej się z myślą, że to ryzyko autentycznie ją ekscytowało. Nie chodziło bynajmniej o zbliżenie się do niej, choć i to było kuszące. W dużej mierze, ekscytowała się tym, że może się czegoś dowie, a może nie. Może jest to ślepa uliczka, a może dziwny trop, z którego coś wychwyci. A może nie zyska na tym nic, ale spędzi miłe chwile i dzięki temu jakoś odbije się psychicznie, albo wydarzy się coś jeszcze innego?
Na parkiecie nie myślała o tym wszystkim. Anonimowość, którą na swój sposób czuła przez bycie wśród całej masy sylwetek różnego koloru i kształtu, sprawiała, że mogła na chwilę skupić się sama na sobie i na swojej partnerce. Taniec uzewnętrzniał je obie, ukazując jakieś ukryte, czy też po prostu bardziej subtelne strony. W przypadku Lori, była to jakaś elegancja, kobiecość, czy może nawet delikatność. Przy Emilii prezentowało się to zgoła inaczej. Pomijając już maskę Jessici, która nie była tu istotna, to Östberg miała ich naprawdę dużo. Zwykle kryła się pod profesjonalnością, chłodem, rezonem i prestiżem (a jakże), lecz w tańcu...po prostu tego nie było. Z każdym dzikim wymachem, piruetem (może nawet udanym, bo wcale nie piła dużo, a była wygimnastykowana i zręczna) czy innym pół-zaplanowanym ruchem, widać było pewien sort...gniewu? Frustracji? Złości? Cokolwiek to było, odczuwane było przez nią bardzo intensywnie. Zwykle o tym nie myślała i nie przywoływała tego do siebie, ale nieważne jak się z tym kryła, to po prostu z nią zostawało. Zwykle ukryte, teraz obnażone. Może kiedyś się za to skarci, lecz z drugiej strony, nie miała za co - to nie było w końcu tak, że Lori mogła się z tego czegoś dowiedzieć. Musiałaby być jakimś bardzo zaawansowanym empatą, albo mieć jej background wcześniej. W tym drugim scenariuszu, Emilia i tak nie mogła temu za bardzo zapobiec.
Gdy pozbyła się płaszcza, dopiero wtedy doszła do niej realizacja jak bardzo się spociła. Mogła zrobić to wcześniej, może nawet przed pójściem tańczyć, ale jej mózg totalnie pominął taki koncept jak temperatura. To, że jest jej gorąco, odkryła dopiero w praniu. Zresztą, wytrzymała w pełnym odzieniu całe dwa kawałki, a poddała się w pełni przy ósmym. Wtem, gdy ujrzała pytający dźwięk Lori, wykonała gest szybkiego wachlowania się dłonią, kiwając przy tym raz głową, by wskazać, że tak, starczy jej.
- Jeśli będzie na tyle zajebista, że zrekompensuje mi brak morza, to może być i ta najbliższa - odpowiedziała jej z lekkim żartem w głosie, gdy już schodziły po schodach. Myślała nawet nad opłaceniem butelki szampana, lecz wtem wpadła na inny pomysł - wzięła drugą na swój koszt. To jest, na koszt Rady, ale tego nikt nie musiał wiedzieć. Koszty operacyjne. Była szpiegiem. Musiała wtopić się w tłum z butelką (oby) drogiego szampana. - Piezo? Cholerni biotycy, wszędzie się muszą chwalić - zażartowała krótko, po czym zerknęła na nią nieco poważniej - Bez obrazy, oczywiście. Sama mam pretensje do matki, że nie urodziła mnie napromieniowaną. Jak to jest być z rasy, która ma realne magiczne moce? - zapytała pół-serio. W większości zgodnie z maską Jessici, bo ona normalnie się tak nie wysławiała, ale było to zgodne z jej poglądami. Asari miały ostrego farta, że każda z nich była biotyczką. Biotycy byli obiektywnie lepsi - Östberg, gdyby mogła, to sama chciałaby zasilić ich szeregi. Nie mogła, więc musiała rekompensować to sobie w inny sposób.
Wsiadłszy do taksówki, spokojnie oparła się o swoje siedzenie, pozwalając ciału na odpoczynek po, mimo wszystko, porządnym wysiłku. Jasne, przechodziła przez o wiele gorsze rzeczy, ale to nie zmieniało faktu, że ostro się zziajała. Po drodze sprawdziła znowu omniklucz - ot, kątem oka. Może i pakowała się właśnie w błąd, ale była profesjonalistką - gdyby Kryik coś znalazł, byłaby gotowa odejść już teraz, by wrócić do swoich spraw. Chciałaby jednak, by znalazł coś...chwilę później. Gdy Lori już jej się znudzi.
Wkroczywszy na molo, podeszła dość szybko do krawędzi. Rozsiadła się wygodnie, zajmując ten kawałek jako "swój kawałek". Zaczęła leniwie obserwować okolicę. Jej wzrok przeskoczył na górę, gdy zostało jej to zasugerowane. Widząc kosmiczne bungee, delikatny uśmiech zawitał znowu na jej twarzy.
- Brakuje nam takich rozrywek na Ziemi. Dzięki, Blasto, że mnie tu zabrałeś - rzuciła cicho, z lekkim śmiechem. Gdyby podmieniła "Blasto" na "Derius", wyszłoby to nieco bardziej w zgodzie z nią. Póki co jednak nie odczuwała realnej wdzięczności - zobaczy, jak pójdzie jej ta misja. Wtedy ustali, czy jest wdzięczna.
Zapytana o to, gdzie by była i co robiła, gdyby mogła być wszędzie i robić wszystko, na chwilę zamilkła. Potrzebowała może ze trzech sekund, by uformować porządną odpowiedź - miała ją w głowie już wcześniej i nim w ogóle zdążyła się zastanowić, czy jest to słuszny tok postępowania, to zaczęła mówić.
- Możesz się śmiać i nazwać mnie typową, jeśli chcesz, ale chyba chciałabym być lekarzem. Obojętnie gdzie. Najlepiej oczywiście na jakiejś Ziemi czy Cytadeli, żeby leczyć w klinice - odetchnęła, ale bardzo płytko, bo od razu zaczęła tłumaczyć swoje zdanie, jakby w (akurat udawanej) panice, że zostanie rzeczywiście wyśmiana - Widzisz, mój...dziadek, z którym dorastałam, był nieuleczalnie chory. Straszna zaraza, skróciła mu życie o ponad połowę i przez pięć lat uczyniła go totalnym warzywem. Byłam młoda i ciężko mi się na to patrzyło, więc zawsze chciałam...wiesz, jakoś temu zaradzić. Mała Jessie miała marzenie o uleczeniu dziadka i wszystkich innych chorych. Ale potem umarł i przyszła ta realna pasja - babcia została zamieniona na dziadka, jakby z kompulsji i potrzeby skłamania jakkolwiek. W prawdzie, mówiła za dużo.
Emilia powiedziała to, co myślała. Powstrzymała się tylko trochę, omijając fakt tego, że ona także jest chora, choć ją akurat udało się uleczyć. Cóż, przynajmniej częściowo. Pożyje dłużej, niż dziadek, i na pewno nie skończy sparaliżowana. Tyle zawdzięczała rodzicom. I pieniądzom Cerberusa. Po chwili jednak wzruszyła ramionami, mówiąc po raz kolejny w zgodzie z częściową prawdą.
- A z takich innych marzeń, to myślałam kiedyś nad wejściem w politykę, ale jestem trochę za durna. - uśmiechnęła się przelotnie. Miała ochotę chwycić butelkę i wziąć z niej łyka, lecz póki co się od tego powstrzymała. - Ale lubię to, co teraz robię. Nie wiem, czy nie wzięłabym okazji, by być czymś innym, ale chyba tylko głupi by z czegoś takiego nie skorzystał - oczywiście, że tak. Tylko głupiec nie wziąłby czystej karty.
Nowe miejsce, nowa kariera, nowa Östberg. Myślała kiedyś nad tym, czy faktycznie lubi być Widmem. Jess lubiła swoją pasję, a Emilia ceniła swoją pracę. Była na szczycie, była bogata, była...tym, czym chciała być. Gdyby mogła to odrzucić, pewnie by nad tym myślała, lecz była pewna, że nie odnalazłaby szczęścia na żadnej innej drodze. Nie żeby była szczęśliwa w tym momencie. Po prostu wątpiła, że jakakolwiek inna droga będzie "lepsza". Byłaby inna. Miałaby swoje wzloty i upadki. Ale czy zapewniłaby jej to wszystko, co droga Widma? Nie.
- A ty? Czuję się, jakbym rozgadała ci już o sobie prawie wszystko, a o tobie wiem tylko, że lubisz się zabawić i nazywasz się Lori. A nawet to nie jest pewne - zażartowała, ale tylko po to, by podkreślić sytuację. W prawdzie, jej umysł szedł teraz trochę gdzie indziej. Zagadując na temat samej Lori, chciała trochę wycentrować swój umysł na rozmówczyni i przestać myśleć tylko o sobie.
Rozgadała się. Pod płaszczem kłamstw, powiedziała trochę tego, co rzeczywiście czuła. Na szczęście, mówiła ogólnikami i dużo z tego było rozgrywanego w jej głowie. Refleksje, przez które przechodziła, chyba były swego rodzaju...wyzwaniem. Tak jak jej rehabilitacja była wyzwaniem siły woli (bo musiała pogodzić się z tym, że nie jest już w swojej świetności i nim do niej powróci, minie trochę czasu), a Virmir był wyzwaniem głównie fizycznym, tak Thessia stawiała przed nią póki co testy dziwnie emocjonalne i myślowe. Postanowiła tak do tego podejść. Może ta droga, przez którą kroczy od swojego wypadku, prowadzi do jakiejś zmiany? Do...poprawy? Oczywiście nie moralnej, co...osobistej?
- Chcesz tu wskoczyć? Można tu w ogóle pływać? - wypaliła nagle, zerkając na taflę wody. -A jak nie, to jaki grozi nam mandat?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

6 mar 2023, o 12:10

Lori, podobnie jak większość asari, którą Östberg mogłaby skonfrontować z tym pytaniem, parsknęła tylko śmiechem na słowo magiczne moce. Choć z natury biologicznej posiadała naturalny talent, niekoniecznie musiała rozwijać swoją biotykę - wśród przedstawicielek jej rasy nie był to wcale tak rzadki ewenement. Oczywiście, w porównaniu do przejść, przez które przedrzeć musiało się każde ludzkie dziecko, dar do biotyki w przypadku osób takich jak Lori mógł być swobodnie nazwany magicznymi umiejętnościami. Dla ludzi wszak przypominało to bardziej efekt eksperymentów na ludziach z użyciem promieniowania.
Jezioro okazało się bardzo spokojnym i cichym miejscem, jeśli nie liczyć wesołych pokrzykiwań, które zniekształcone i ciche docierały do nich z uniesionych wysoko w górze, kamiennych półek. Woda była spokojna, a ciszy nie wypełniał szum fal, które nie miały prawa powstawać na tym zamkniętym zbiorniku. Dopiero po chwili dotarł do nich odległy, specyficzny odgłos, przypominający żabi rechot. Stworzenia, które żyły w zakamarkach jeziora grały swą własną muzykę pośród nocy, budząc się do życia z każdą upływającą godziną. Tę piękną symfonię przerwał na moment huk wystrzeliwanego korka, gdy Lori otworzyła pierwszego szampana.
- To absolutnie nie jest typowe - żachnęła się z ironią, kręcąc głową ze śmiertelnie poważną miną. - Ja zawsze chciałam być strażakiem.
Uniosła butelkę do ust, maskując przy tym uśmiech, który nieodzownie wpełzł na jej twarz. Upiła dużego łyka szampana i odstawiła butelkę między nie, pozwalając, by i Östberg go skosztowała. Szampan smakował słodko, choć miał niecodzienny, orzechowy posmak, który pozostawał na języku po dłuższej chwili. Jedzenie i napoje z Thessiańskiej kuchni zdawały się wymagać większej ilości kubków smakowych niż posiadali ludzie, by w pełni je docenić.
- To całkiem urocze, Jess - skomentowała po dłuższej chwili, tym razem bez ironii w głosie. Jej powaga zabarwiona była sympatią, jakby na swój sposób naprawdę była pod wrażeniem jej słów. - Ale nie uważam, że jesteś za głupia na politykę. Wydaje mi się, że grasz głupią, może żeby nikt nie oczekiwał od ciebie zbyt wiele. Dla wolności. A niepakowanie się w to bagno jest tak właściwie całkiem mądre.
Przyjęła od niej butelkę, by znów napić się smacznego alkoholu. Östberg nie mogła do końca określić, czy był drogi, czy tani - zapłaciła pośpiesznie, nie do końca za swoje środki. Jej omni-klucz milczał, więc ani Derius, ani Irissa oburzona jej zakupem, nie próbowali się z nią skontaktować.
- Naprawdę nazywam się Lori - zaśmiała się głośno, brzmiąc szczerze. Odchyliła się nieco w siedzeniu, odkładając ręce za siebie i opierając dłonie o metalową podłogę ich molo. - Moja praca nie jest zbyt... pasjonująca. Wykonuję różne zlecenia i z tego żyję. Wracam na Thessię co jakiś czas by odpocząć. I dobrze się bawić.
Wzruszyła lekko ramionami, nieskora do zgłębiania tego tematu. Mogła być i freelancerką pracującą w jakiejkolwiek branży i najemniczką z bronią w ręku, jej słowa nie wykluczały ani tego, ani tego. Uśmiechnęła się przebiegle, gdy Östberg zerknęła pytająco w stronę tafli wody.
- Chcesz popływać? - zagadnęła niewinnie, ale patrząc po jej wyrazie twarzy, nie potrzebowała zachęty, by to zrobić.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

7 mar 2023, o 04:00

Oczywiście, biotyka nie była magicznymi mocami. Była o wiele bardziej namacalna, łatwiejsza w wytłumaczeniu i nieco bardziej...skondensowana, niż "magia". Magia nie istniała, biotyka zaś tak. Pozwoliła sobie jednak na takie nadwyrężenie, głównie po to, by pokazać jak bardzo specjalny jest to dar dla przeciętnego człowieka. Oczywiście, niektórzy się jej bali - tak jak bali się technologii 5g, komputerów, czy maszyn do pisania. Ona jednak wiedziała, że biotyka i transhumanizm to przyszłość. To nawet nie była kwestia poglądów, co bardziej przekonania, że tak jest i chuj. Lubiła bazować swoje opinie na podstawie "faktów i logiki". Z drugiej strony jednak, gdyby cała rasa ludzka miała dostęp do biotyki, to byłaby obiektywnie lepsza. Nie można tego było odjąć. To nie było bowiem tak, że coś by na tym stracili...prawda?
- Przyganiał kocioł garnkowi - odpowiedziała chwilę po tym, jak wystrzał korka wybudził ją z tłoku myśli. Gdy butelka została odstawiona, złapała za nią jednym, pewnym ruchem. Drugim zaś przystawiła ją sobie do ust i powoli spróbowała. Bez zaskoczenia, posmakował jej. Zakładała, że nie zostanie otruta czymś kiepskim - postanowiła chyba wierzyć w dobry gust swojej znajomej. Wzięła potem kolejnego łyka, równie odważnie. Nie obawiała się otrucia (takiego realnego, nie smakowego), bo Asari napiła się pierwsza. Najwyżej umrą obie.
Odstawiwszy butelkę, spojrzała znowu w wodę. Słysząc ciche rechotanie i krzyki z góry, uśmiechnęła się pod nosem, znowu na chwilę zatapiając się w warstwie myśli. Wyciągnięto ją jednak z tego nieco szybciej.
- Spostrzegawczy z ciebie sort - rzuciła z lekkim, cichym, może lekko wymuszonym czy w jakiś sposób nieszczerym chichotem, który miał trochę zwiększyć skalę Jessici tej wypowiedzi. - Ale myślę, że osoba inteligentna...bierze odpowiedzialność. A może nie bierze odpowiedzialności, bo jest inteligentna? Nie wiem. Wiem tylko, że polityka mnie męczy, a jeśli miałabym w niej być, to już w ogóle. I tak ledwo nadrabiam galaktyczne wydarzenia. - to było trochę jak z seryjnym mordercą, takim stereotypowym. Zostawiała lekkie wskazówki, że jest czymś więcej, jakby chcąc zostać "złapaną". By została uznana za wyjątkową, inteligentną, genialną, i tak dalej. Robiła to trochę podświadomie, ale jednocześnie dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli Lori jest agentem "wroga", to i tak to wszystko wie. Dlatego niezależnie od prawdy, mogła sobie na to pozwolić. Nie wiedziała, czy "wypada", ale zrobiła już tu wiele rzeczy, których być może nie przystało robić.
Następnych powiadomień nie było. Derius nic nie pisał - może wykonał już swoje zadanie, może był w tarapatach, a może po prostu pracował. Alternatywnie, sam znalazł sobie jakiegoś Turianina, Turiankę, czy inną Asari. Nigdy nie wiadomo. Albo był teraz w drodze do pralni chemicznej, by pozbyć się skazy piwa ze swojego szalika. Tak samo, nie napisał do niej nikt inny. Emilia była tu osamotniona. Miała chwilę ze swoimi myślami i z nową partnerką, od której może coś zyska, a może nie.
- Nie będę kłamała, masz gdzie wracać. Jeśli ja miałabym "wracać" na Ziemię do swoich rodzinnych stron, to...no, nie byłoby tak pięknie, jak na Thessii. Mamy ładne miejsca, ale...woah. Może mam po prostu Niebieską Gorączkę, ale jest...imponująco. To na pewno. - komplement dla planety Asari był szczery, choć wyrażony inaczej, niż zwykle. Dzięki niemu, ominęła kwestię pracy swojej rozmówczyni, zakładając jedynie, że potencjalnie może być najemnikiem. Albo mogła wykonywać każdy inny zawód - nie miała pojęcia. Co do Niebieskiej Gorączki zaś, to raczej jej nie miała. Ot, Asari były w trójcy tych ras, do których odczuwała jakikolwiek pociąg. Oprócz nich, byli jeszcze ludzie i Quarianie. Ci drudzy oczywiście bez kombinezonów - na zdjęciach prezentowali się naprawdę ładnie.
Jeśli chodziło o fascynację Thessią, to póki co, widoki naprawdę jej się podobały. Już na turnieju, czy przy innych okazjach, przy których tu była, uważała to miejsce za naprawdę ładne pod względem wizualnym. Kluby i miejska dżungla nie były w jej klimacie, ale plaże, parki, lasy, czy ogólnie natura prezentowała się pięknie. Nawet osoba taka jak ona musiała to docenić. Może był to dowód na to, że miała jeszcze trochę serca.
- Ta - odparła jakże elokwentnie, zapytana znowu czy chce popływać - Jeśli nie zgarną nas za to służby, czy coś.. - posłała jej delikatny uśmiech, dopiero po może sekundzie zdając sobie sprawę z tego, że doprowadzi do to niezbyt przyjemnej sytuacji.
Otóż, Emilia była cyborgiem. Zawsze to wiedziała, ciągle o tym pamiętała, ale wkopała się w tę sytuację trochę bezmyślnie, poniesiona chwilą. Nie było opcji przykrycia robotycznej ręki w czasie pływania, chyba, że chciała taplać się w ubraniach. A nie, nie chciała. To byłoby jeszcze gorsze. Tak samo potencjalne wycofanie się.
Nie było więc ucieczki, ale też i nie zamierzała panikować czy jakoś bardzo się unosić. Trzeba było rozegrać to sensownie. Po prostu chwyciła za kołnierz swojego swetra i zdecydowanym pociągnięciem zrzuciła go z siebie na bok, szybko pozbywając się też rękawiczek, które i tak nie były już w tym momencie jakkolwiek przydatne. Mogła rozegrać sytuację cyborgową na różne sposoby, póki co stawiając jednak na krótkie, szybkie, proszące spojrzenie, mówiące "nie rozmawiajmy o tym. Zignoruj to". Może była to pewna emocjonalna słabość, za którą potem się skarci. Może nazwałaby to eksploracją traumy, czy jakimś przejściem do porządku dziennego, ale nigdy nie nazwałaby się jakkolwiek straumatyzowaną. Traumy były bowiem przecież dla słabych - tak samo Stres Pourazowy, czy inne tego typu problemy. Nie kwestionowała ich istnienia, ale zakładała, że wystarczająco bystry i silny umysł mógł po prostu...tego nie mieć. Dlatego ona tego nie miała, oczywiście. Nie była straumatyzowana, po prostu czujna i niespokojna.
Bez słowa, dokończyła rozbieranie się do bielizny i dosyć szybko weszła do wody, pozwalając cieczy przynieść jej ukojenie. Przez to, że przyszła tu w nocy, mogła korzystać z najlepszej możliwej wody, bo nagrzanej przez wcześniejsze słońce. Przywołało to delikatny uśmiech na jej twarzy, nawet, jeżeli w tym momencie nie czuła się najbardziej komfortowo, co mogło być w sumie dość dziwne z perspektywy niektórych obserwatorów - Emilia po operacjach wyglądała bowiem w miarę dobrze. Większość blizn została usunięta(przeszczepy skóry, syntetyki, czy po prostu cała masa zabiegów pomogły), zostawiając jedynie "zadrapania" na szyi, oraz oczywiście tę cholerną rękę. Tak samo nie było jakoś bardzo dużo siniaków po poprzedniej misji, bo lwią częścią zajął się mediżel. Mimo tego wszystkiego, była ostro przejęta swoim wyglądem. Bynajmniej nie dlatego, że bała się, że się komuś nie spodoba - to miała w czterech literach. Bardziej chodziło o to, że wszystkie stałe znamiona były dla niej przypomnieniem porażek. I to był problem.
Dochodził też element tego, że przez czarną rękę była charakterystyczna. Jeżeli Lori była potencjalnym informatorem, to to nie był plus. Ale już się z tym pogodziła. Zawiodła. Jeśli przyniesie to jakiekolwiek negatywne konsekwencje, weźmie to na klatę. Będzie musiała. Ewentualnie się wyprze - nie była ponad czymś takim.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

9 mar 2023, o 22:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną Służby wydawały się teraz zagrożeniem równie odległym, jak kraby z powierzchni Virmiru. Jezioro, przynajmniej na ich poziomie, było ciche i opustoszałe. Jedyne oznaki życia w okolicy, inne niż odgłos prowadzących nocne życie owadów, dochodziły z góry - z wysoko położonych platform, na których nadal skorzy do zabawy turyści pokrzykiwali za każdym razem, gdy rzucali się w stronę przepaści po to, by zostać uniesionym przez pole efektu masy.
Asari przyglądała jej się, gdy Emilia zrzucała z siebie gruby, szary sweter, popijając powoli wzbogaconego o piezo szampana. Gdy kobiecie udało się wydostać z okowów jej odzieży, dostrzegła uśmiech na twarzy jej towarzyszki, lecz nie wiedziała, jak długo malował się na jej ustach i czy był reakcją na jej nagie ramię, czy też spoczywał tam od samego początku. Może sprawdzała, czy Östberg faktycznie na poważnie planowała wskoczyć do wody i dopiero, gdy zaczęła się rozbierać, Lori odstawiła butelkę szampana w bok.
- To jest lateks - parsknęła pod nosem, zdejmując z siebie jedyną odzież nawierzchnią - kurtkę. Spojrzała znacząco na Jess, jakby nie potrzebowała wiele wyjaśnienia do jej komentarza na temat ubioru, który miała na sobie. Jej połyskujący w świetle gwiazd, tych sztucznych i tych prawdziwych, stanik oraz krótka spódnica były opięte na jej zgrabnym ciele i nie wyglądały na łatwe w pozbyciu się. - Jeśli to zdejmę, prędzej wskoczę na te platformy w górze niż uda mi się założyć to z powrotem na mokre ciało.
Westchnęła, odrzucając krótką kurtkę w bok, obok ubrań porzuconych przez Emilię. Chcąc, nie chcąc, musiała zachować ubranie na sobie, choć i tak było ono na tyle skąpe, oraz wodoodporne, że nie robiłoby to jej wielkiej różnicy.
- Nie mówiąc o tym, że nie mam nic pod spodem - dodała, wywracając oczami. Upiła jeszcze jeden, mały łyk szampana, gdy Emilia szykowała się do zejścia do jeziora.
Woda była ciepła, przyjemna w dotyku, lecz natychmiast pokazała swoje oblicze - znacznie różniące się od Ziemskiego. Gdy tylko ciało kobiety zanurzyło się w cieczy, a powierzchnia zafalowała, woda błysnęła błękitnym, fluorescencyjnym światłem. Bezdennie czarna jak mrok nocy, który ją barwił, ożywiała się pod wpływem dotyku jej dłoni - na powierzchni każdego załamania idealnie spokojnej tafli mrowiło się od jasnych, niebieskich punktów, rozświetlających wodę wokół niej.
- Spokojnie, tym razem to nie piezo, tylko zwykły plankton - uspokoiła ją Lori, z rozbawieniem wsuwając się za nią do ciepłego jeziora. W półmroku jej strój połyskiwał lekko, podobnie jak proteza ramienia Östberg. - Chociaż nie powiem, pływanie w radioaktywnych odpadach brzmi całkiem romantycznie. Musimy tego kiedyś spróbować.
Kil'ran wypierało ich ciała, gdy zagłębiały się bardziej w jego ciepłe trzewia. Lori zrezygnowała po chwili z pływania, zamiast tego zwyczajnie poddając się sile wyporu i kładąc plecami na powierzchni jeziora. Częściowo zanurzona, częściowo unosząca leniwie wokół Östberg, tworzyła małe, rozchodzące się wokół niej fale bioluminescencji. Przez chwilę przyglądała się platformom skalnym unoszącym wysoko ponad nimi - ich sztucznym gwiazdom, pomiędzy którymi przeskakiwali turyści, jak legendarni areonauci, jednak jej spojrzenie szybko przykuła unosząca się wokół Emilia.
- Wiem, że nie chcesz słyszeć moich komentarzy - zaczęła, głosem tak cichym, że pomiędzy odgłosami radosnych okrzyków z powietrza i buczeniem owadów wokół nich, Östberg musiała nachylić się, by usłyszeć jej słowa. Dłoń asari musnęła nieopatrznie jej, ciemną i błyszczącą w wodzie. - Ale uważam, że jesteś piękna.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

10 mar 2023, o 04:50

Ciężko było jej określić, w którym momencie turyści przestali jej przeszkadzać. Wcześniej jeszcze ich zauważała, słyszała, czy czasem zerkała w górę, lecz nagle po prostu...przywykła. Albo tak zagapiła się w Lori i zaangażowała się w to, co teraz miało się dziać, że przestali mieć dla niej znaczenie. Pomyślała sobie jednak, że jeżeli będzie miała kiedyś chwilę, to chciałaby spróbować takiej kaskaderskiej zabawy. Jako żołnierz robiła o wiele bardziej ekstremalne rzeczy, tak więc pewnie nie zrobi to na niej wielkiego wrażenia, ale może taka niewinna zabawa była czymś, co by jej się przydało? Może spuszczenie pary nie będzie rzeczą złą? Zwykle pozwalała sobie tylko na "wysokie rozrywki", albo takie uprawiane w zaciszu domowym, ale może trzeba było wyjść ze strefy komfortu w wieku trzydziestu jeden lat. Jeżeli w ogóle pozostanie na Thessii po misji, albo kiedyś tu wróci.
- Myślę, że masz nawet spore szanse. Użyj swoich realnych magicznych mocy - rzuciła z mimowolnym śmiechem, powtarzając nieco żart, gdy padła sugestia, że prędzej tam wskoczy, niż na nowo ubierze się po kąpieli. - Nie, że się tu znajdziesz? To nie jest domyślne miejsce, w które zabierasz laski? - pociągnęła wątek, mówiąc to jednak w sposób luźny, nawet nie wścibski. W sumie chyba nie musiała tego wiedzieć i zapytała z jakiejś sympatii. A może chciała dostać komplement, że akurat to jezioro zostało dopasowane do Emilii, a Lori normalnie chodzi gdzieś indziej?
Przed wejściem do wody, wzięła "na drogę" jeszcze jednego łyka szampana. Zanurzała się dosyć powoli, chcąc wyczuć wpierw temperaturę. Znała prawa fizyki, ale może to jezioro było inne? Po powolnym podejściu, mimowolnie wywołała lekką falę, a wraz z nią - falę światła.
- Woah... - to nawet nie była jakaś egzageracja czy przesada, albo nawet wejście w roli. Chyba szczerze się zaskoczyła. Nie jakoś ekstremalnie, bo nie wyraziła tego inaczej, lecz i tak widać było po niej fascynację. Choć takie planktony istniały w wielu miejscach, ona z czymś takim się nie spotkała. Co najwyżej, mogła widzieć to w extranecie, gdzieś, kiedyś, ale uznała, że to efekty specjalne. - Taak, brzmi super, jeśli już będę chciała umrzeć. Znaczy, jest jakaś jedna...stutysięczna szansy, że zostanę biotyczną boginią. Wszystko może się zdarzyć, ale może lepiej nie ryzykować i zrobić coś troszkę bezpieczniejszego. - propozycja była zabawna, a jej ton niepoważny. Zasygnalizowała to śmiechem. Pojawiła się też sugestia następnego razu, choć chyba obie wiedziały, że to po prostu się nie wydarzy.
Plankton, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, trochę ją ruszył. Rzadko widziała w świecie rzeczy piękne - to jest, to, co było dla niektórych piękne, dla niej było już ordynarne. Widziała ładne plaże, lasy, krajobrazy, potężne i ślicznie skonstruowane miasta, Cytadelę (przecież na niej mieszkała!), czy nawet już pewien kawałek Thessii. Wiele cudów cywilizacji stało się dla niej po prostu normalnością. Zwłaszcza, że często widziała mroczne strony tego wszystkiego, i to może nawet częściej, niż te dobre. Łatwo było więc wkroczyć na ścieżkę cynizmu i mizantropii - wszystko było chujowe, rzeczywistość była męcząca i trzeba było wprowadzać porządek. Plankton jednak na chwilę pozbawił ją tego, i przywrócił jakiś sort...ciekawości. Na chwilę. Na jakieś, może, trzydzieści sekund. Trzydzieści sekund przypomnienia, że na świecie są jeszcze rzeczy, które potrafią ją zaskoczyć i ucieszyć w taki...bezpretensjonalny, czysty sposób. Bez żadnego hedonizmu, który na nią nie działał, i bez oddawania się nudnym przyjemnościom, do których przywykła.
Niestety niebieskie świecidełko nie zadziała na nią już nigdy więcej. Ale Lori może jeszcze tak. Miała kilka zalet. Pomijając to, że była bardzo pociągająca, zdawała się być w miarę miła, może nawet trochę interesująca, oraz, co najważniejsze, komplementowała ją. Miała też w sobie nutkę tajemnicy i czegoś obcego. Emilia nawet chciałaby chyba dać w pełni ponieść się chwili, ale ciężko było to zrobić ze świadomością, że mogła przecież być szpiegiem.
- Chcę. Tak ogólnie. Tylko nie o, uh...tym - lekko kiwnęła głową w kierunku swojego gorszego ramienia. Wcześniej to sugerowała, mogła zostać źle odebrana. Podpłynęła nawet trochę bliżej, a gdy ich dłonie lekko o siebie musnęły, kąciki ust drgnęły mimowolnie, bez żadnej jej kontroli nad tym. Kolejne, chwilowe opadnięcie maski. - Ponownie, Lori, przyganiasz garnkowi. - gdy już znalazła się wystarczająco blisko, nachyliła się do pocałunku. Krótkiego, ale z potencjałem. Nawet nie myślała przez dłuższą chwilę, co robi. Dała się ponieść chwili.

Wtedy doszła do niej pewna relizacja - co jeżeli Asari nie miały w swoim słowniku takiego określenia? Co jeżeli jej tekst totalnie nie zadziałał wtedy, i nie zadziała teraz? O cholera, oby tylko tłumacz zrobił swoją robotę..
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

14 mar 2023, o 16:59

Lori parsknęła śmiechem, jakby sama idea tego, że zabierała tu inne laski, była na tyle absurdalna, że z początku nie zamierzała się z tego tłumaczyć. Dopiero po chwili, w jej oku pojawił się łobuzerski błysk a asari uniosła dłoń, ostentacyjnie spoglądając na swoje paznokcie. Były pomalowane na czarny kolor, połyskujący w wątłym blasku świateł i jeziornego planktonu.
- Z reguły nie muszę wychodzić nawet poza bar - odrzekła niewinnie, brzmiąc niemal przekonująco w tym przypływie nagłej pewności siebie, choć Östberg wyczuła w jej głosie rozbawioną nutę. - Ty okazałaś się tak trudna, że musiałam się postarać.
Westchnęła ostentacyjnie, po czym zaśmiała się krótko, pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że w żadnej mierze nie uważała Jess za problematyczną w swoim wymogu podstawowych elementów spotkania przed przejściem do czegokolwiek innego. Choć Lori była ewidentnie nastawiona na chwilową ucieczkę do przyjemności, nie zaprotestowała, gdy przeszły do Króliczej Nory, a teraz wylądowały w tym miejscu. Czerpała przyjemność ze spędzania czasu z Emilią - nawet w tak podstawowy sposób, jak wcześniej, siedząc przy barze i sącząc drinki, prowadząc dość nieinwazyjną konwersację na temat siebie nawzajem.
Asari przyglądała się, jak ta zachwyca się barwnym pokazem światła, jakie miało im do zaoferowania jezioro Kilran. W jej wyrazie twarzy pojawiła się pewna mała, subtelna emocja, jak schowane pośród rozbawienia i ironizacji, prawdziwe uwielbienie, którego nie potrafiła, ani też nie chciała werbalizować.
- Od zostawania tymczasową boginią jest czerwony piasek. Nie wiedziałam, że w takich twardych narkotykach też gustujesz - odrzuciła, z rozbawieniem zarzucając jej upodobania narkotykowe, których ta nie miała w ogóle na myśli. - Następnym razem skołuję nam działkę. Zaszyjemy się w jakiejś melinie i pouciekamy od życia - dodała, chlapiąc ją lekko wodą. Kropelki osadziły się na jej skórze, ciepłe, a niektóre połyskiwały lekko.
Nachyliła się w jej stronę konspiracyjnie.
- Ty i ja kontra reszta świata - szepnęła, jakby nagle doznała objawienia pośród udawanego, narkotykowego haju. - Nikt mnie tak nie rozumie, jak ty. Całe życie...
Umilkła, gdy usta kobiety znalazły się przy niej, przerywając jej żartobliwy wywód osoby niezrozumianej przez świat. Chętnie przysunęła się bliżej, rozpraszając wokół świetlne fale, które powędrowały w stronę brzegu, odbijając się od metalowej podpory mola.
Usta kobiety smakowały słodkim alkoholem. Odwzajemniła jej pocałunek, z początku delikatnie, niepewnie, jakby widząc, że Jess testuje wody nie pozwalała, by zraziło ją wzburzenie fal. Dopiero po chwili znalazła w sobie wystarczająco pewności, by pocałować ją z żarem, który zatlił się również w głębi jej ciemnych oczu. Emilia poczuła, jak usta kobiety rozwierają się lekko w uśmiechu, którego nie była w stanie powstrzymać.
- Chcesz stąd pójść? - zagadnęła cicho, gdy przeminęła cała kropla wieczności, w której na moment zamknęły się ich ciała. Jej dłonie powędrowały w stronę odsłoniętej talii Östberg, w wodzie przesuwając opuszkami palców po jej krzywiźnie. - Na przykład do mnie.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

14 mar 2023, o 17:50

Nie zamierzała nawet kwestionować tego, czy faktycznie było tak, jak jej powiedziała. Mogła uwierzyć w jej gigantyczne powodzenie w tych kwestiach. Czemu? Bo sama przecież dała się skusić. A jeśli Asari udało się z Emilią, to pewnie i udałoby się z większością. I to o wiele łatwiej i prędzej. Choć też wiadomo, że Östberg nie była jakoś bardzo wymagająca, nie trzeba było z nią chodzić.
- Myślę, że wyzwanie dobrze ci zrobiło - stwierdziła, omijając fakt tego, że tak naprawdę nie było to "wyzwanie" i wszystko zmierzało do tej samej konkluzji. - Jeszcze przyzwyczaiłabyś się do tego, że wszystko przychodzi łatwo. No, uh...łatwiej. - rzuciła z uśmiechem świadczącym o pewnej samoświadomości, dosyć szybko obracając się, by także chwilowo położyć się na plecach.
W czasie rehabilitacji, dość sporo pływała, bo było to dobre dla tych kości i stawów, które musiały zregenerować się (względnie) same. Było jednak coś innego w pływaniu zdrowotnym, a w pływaniu...takim. Nawet nie wiedziała, jak je określić - jedyne, co mogła powiedzieć, to to, że występuje tu różnica. Teraz robiła to o wiele bardziej rekreacyjnie i spontanicznie. Nie odliczała tego, ile siedzi w wodzie i co w niej osiągnęła. Jakkolwiek to brzmiało, pierwszy raz od dawna chwytała moment w takiej sytuacji.
- Tak, znam już każdy po kolei, dlatego wcześniej nic nie chciałam. Wiesz, nie zaskoczyłabyś mnie - odparła z dosyć ostrą ironią. Narkotyków nie brała, nie lubiła niczego, co trzepało ją po umyśle. Stymulanty zaś były czymś nieco innym. Zresztą, naćpała się już po wsze czasy w szpitalu. Dali jej tyle wszystkiego, że mogło jej wystarczyć. To aż dziwne, że od niczego się nie uzależniła. Gdy została ochlapana wodą, przyjęła na chwilę śmiertelnie poważną minę. - Nie próbuj - "zagroziła jej", utrzymując bardzo ostry ton, ale jednocześnie, po paru sekundach, lekko się uśmiechając, by na pewno wiedziała, że jest to żart. Żart i wyzwanie. I groźba. Walka z nią na chlapanie w wodzie była walką z góry przegraną.
- ...czekałaś na mnie - uzupełniła jej zdanie. Może trochę zepsuła wartość tego pocałunku, ironizując go celowo, ale z drugiej strony, ich relacja prezentowała się całkiem luźnie i z dystansu. Choć była wcześniej serio zafascynowana jeziorem w ten czysty sposób, tak tej czystości mogło zabraknąć przed zderzeniem ust. Może była trochę zbyt cyniczna?
Sam pocałunek był jednak naprawdę przyjemny. Tego nie dało się w żaden sposób "zepsuć". Obie wiedziały, że do tego to zmierza, a jednak, jakimś cudem, była to przyjemna niespodzianka. Jak na narcyza jednak przystało, przez chwilę miała otwarte oczy, patrząc na boki, jakby zastanawiając się, czy razem dobrze się prezentują.
Mimo, że nikt nie patrzył. Chyba.
Odsunęła głowę delikatnie i powoli, tym razem skupiając wzrok tylko na Lori. Odpowiedziała jeszcze zanim pytanie zostało w pełni sformuowane - Tak.
Zbliżała się kolejna część - ta albo najcięższa (jeśli okaże się być szpiegiem lub zagrożeniem), lub ta najbardziej przyjemna.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Jezioro Kil'ran

15 mar 2023, o 12:06

Wróć do „Liria”