Liria jest stolicą Thessii, przy tym jednym z największych "dzieł" asari. Jej pięknu jest w stanie dorównać jedynie Nos Astra, czyli kolonia asari na Illium. Wysokie budowle o eleganckich kształtach podkreślają urodziwość planety i, pomimo tego, że jest ona pokryta budynkami, widząc taki krajobraz wcale nie tęskni się do obrazu żywej natury.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Apartament E041

15 mar 2023, o 12:01

Obrazek Apartament C831 mieści się w niedużym bloku mieszkalnym, znajdującym się na skraju dzielnicy Reone. Stosunkowo niski, posiada jedynie sześć pięter, podobnie jak otaczające budynki. Osiedle, którego jest częścią, złożone jest z dwunastu identycznych konstrukcji i w pełni zasiedlone. Jest mimo wszystko mało popularną lokalizacją, w związku z czym koszta wynajmu są bardzo niskie.
Na dachu każdego z budynków, literowanych alfabetycznie, znajduje się mały ogródek wysadzony sztuczną trawą i kwiatami zawieszonymi na barierkach. Do tego, w zależności od utrzymania, znaleźć można krzesła i grilla.
Osiedle zabudowane jest gęsto. Budynki stoją ustawione w dwóch rzędach, a każdy oddalony jest zaledwie o pół metra od następnego.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

15 mar 2023, o 12:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną Asari nie potrzebowała powtórzenia by zareagować natychmiast. Szeroki uśmiech wykwitnął na jej twarzy gdy odsunęła się lekko, odnajdując w błękitnej wodzie dłoń Emilii. Splotła swoje palce z jej, ruszając w stronę brzegu i ciągnąc ją za sobą. Gdy szły, ich dwie figury rozpraszały świetlisty plankton, a wzburzona przez nich tafla jeziora migała jak gwiazdy na niebie, wysoko ponad nimi.
- O matko - westchnęła, z trudem unosząc się z powrotem na metalowe molo. Jej lateksowy strój wyglądał dokładnie tak samo, jak wcześniej, ale krępował jej ruchy dwukrotnie bardziej, gdy opierał się o mokre ciało. Kropelki na jej fioletowej skórze odbijały małe światełka, które pozostawiły w Kil'ran, wychodząc na brzeg, gdzie przywitał ich podmuch letniego, orzeźwiającego wiatru.
Thessia być może opisywana była jako wieczna wiosna, ale dzisiejsza noc przypominała środek lata. Gorącą noc, pełną ukradkowych spojrzeń, nieznajomych uśmiechów i zwykłych informacji wypowiadanych z nadobnością przysługującą wyłącznie głęboko skrywanym sekretom. Lori była rozpromieniona, siadając z powrotem na metalowym podeście i chwytając za butelkę szampana, którą zostawiły przed wejściem do wody. Odwróciła się, dając Jess poczucie prywatności, gdy zakładała na siebie ubrania, choć Östberg dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że być może przemyciła dyskretne spojrzenie tu i ówdzie.
Taksówka wylądowała w miejscu, w którym wcześniej wysiadły. Asari wciągnęła ją do środka, tym razem przyciągając znacznie bliżej, niż gdy siedziały obok siebie poprzednio. Bluza kobiety chłonęła kropelki wody pozostałe na skórze i odzieży jej towarzyszki, która nie przejmowała się ani tym, ani stanem ich foteli w przypadku kontaktu z cieczą. Nie chciała tworzyć niepotrzebnego dystansu z Emilią.
W pewnym momencie, gdy leciały pośród chmur i czarnego, nocnego nieba, Lori uniosła omni-klucz z diabelskim uśmiechem. Połączyła się z systemem taksówki, w jakiś sposób obchodząc jego zabezpieczenia i, nie informując o swoich przebiegłych planach Jess, zaśmiała się tryumfalnie, gdy jej się udało.
- Trzymaj się! - poleciła jej, nie dzieląc się niczym więcej poza tym krótkim ostrzeżeniem. Kliknęła coś na omni-kluczu i, pomimo tego, że pędziły w powietrzu z ogromną prędkością, drzwi taksówki otworzyły się nagle na oścież. Wiatr z hukiem wpadł do wnętrza pojazdu, mieszając się z pełnym energii, wesołym śmiechem asari, która sięgnęła po rękę Emilii i poprowadziła ją do swojego pasa. - A raczej trzymaj mnie! - poleciła jej, obracając głowę w jej stronę. Zmrużyła oczy, zaatakowana długimi, czarnymi włosami, które unosiły się na wszystkie strony pod wpływem dzikiego wiatru - problem, z którym wcześniej Lori nie miała do czynienia.
Asystowana przez Östberg, chwyciła za drugą, nieotwartą jeszcze butelkę szampana i po chwili mocowania się z zamknięciem udało jej się go otworzyć, o czym poinformował je głuchy odgłos wystrzału korka. Poleciał przez otwarte drzwi, prosto na miasto pod nimi i może głowę jakiegoś nieszczęśnika, któremu dzisiaj się nie poszczęściło.
Gdy drzwi wreszcie się zamknęły, a wewnątrz nastała cisza, asari zamknęła jej usta pocałunkiem, nie chcąc słyszeć żadnych protestów.
Wylądowały na miejscowym, małym lądowisku. Lori opłaciła taksówkę i poprowadziła ją do wejścia na klatkę schodową, a dalej do jej mieszkania. Apartament nie wyróżniał się zbytnio od tych, które Östberg widziała już w swoim życiu. Był mały, ale dość przyjemnie i elegancko urządzony. Za dużymi oknami mieniły się neony miasta, wpuszczając do środka czerwone i różowe barwy neonów. Gdy weszły do środka, system mieszkania rozpoznał właścicielkę i puścił z ukrytych głośników cichą muzykę.
- Szału nie ma - powiedziała, oceniając krytycznie swoje mieszkanie nieco speszona. Upiła łyk z otwartej butelki szampana i jakby przez to zreflektowała się w swoich manierach. Ruszyła do małego aneksu kuchennego, w którym zdobyła dwa, wysokie kieliszki. Rozlała do obu naczyń resztę musującego napoju i podała jeden z nich kobiecie. - Więc, jak podoba ci się teraz Thessia?
Uśmiechnęła się znad krawędzi kieliszka. Pytanie było zbędne, choć wypowiedziała je tonem na tyle przekonująco niewinnym, jakby faktycznie wierzyła, że teraz była chwila na rozmowę.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

16 mar 2023, o 02:56

Dała jej się chwycić za rękę, wychodząc jednak z wody bez większego ciągnięcia. Standardowa fala chłodu, która przeszła po jej ciele po wyjściu z ciepła spowodowała delikatny dyskomfort. Choć na dworze było dość ciepło i w miarę letnio, tak niektóre rzeczy się nie zmieniały.
Dosyć szybko zaczęła się znowu ubierać, wpierw jednak wyciskając wodę z włosów. Gdyby Lori faktycznie ją "podglądała" i ich spojrzenia by się spotkały, posłałaby lekki, jedynie częściowo fałszywy uśmieszek. Nie miała z tym żadnego problemu i nie odczuwała dyskomfortu - pomijając już to, że przełamały pewne bariery, to i tak była wyszkolona by nie czuć wstydu. Takie treningi aktorskie były częścią szpiegowskich szkoleń, które przeszła jeszcze za młodu.
Wraz z przylotem taksówki, wstała z molo. Wcześniej postanowiła sobie usiąść, ale nie "marnowała czasu", gdy mogła już się stąd wynieść. Jezioro znudziło jej się dosyć szybko. A może chciała po prostu przejść dalej? Chyba raczej to drugie. To miejsce...może jeszcze je kiedyś odwiedzi, jeśli będzie jej dane. Nie miała nic przeciwko ich nagłemu zbliżeniu i skróceniu dystansu. Usiadły więc razem, stosunkowo blisko siebie, przy okazji nieco się obejmując.
Widząc nagłe błyśnięcie omniklucza, gdy akurat sprawdzała swój, uniosła głowę do góry. Dopiero po chwili dostała jednak ostrzeżenie, a wraz z nim przypływ adrenaliny w pakiecie. Taksówka gwałtownie przyspieszyła, a jej drzwi szybko otworzyły się na oścież.
- Cholera jasna, Lori! - roześmiała się lekko panicznie, czy też bardziej z zaskoczeniem. Bała się może przez sekundkę i było to przerażenie czy zaskoczenie nagłe, spowodowane tym, że nie wiedziała co się stało. Gdy połączyła kropki, ta "panika" zniknęła. Chwyciła się jednak Asari nieco mocniej. Bo mogła.
Choć nie miała nic przeciwko otworzeniu butelki z szampanem, tak musiała sobie trochę ponarzekać. Nie na to, że potencjalnie uderzyły kogoś korkiem w łeb (to ją nawet trochę bawiło), a na to, że w ogóle do tego doszło.
- To było...zaskoczenie - stwierdziła, nieco nawet przesadzając. - Nie wiedziałam zresztą, że jesteś jakimś hakerem. Następnym razem mogłabyś mnie nieco lepiej ostrze- - chciała dokończyć to zdanie, lecz jej rozmówczyni zastosowała dość sprytną taktykę, by zamknąć jej usta.
Drugi pocałunek był równie miłym doświadczeniem, co pierwszy. Może nawet trochę go przedłużyła, gdyby nie to, że taksówka zaczęła w końcu się zatrzymywać. Gdy powoli wylądowały, odsunęła się.
- Iiii już nie narzekam! - rzuciła niewinnie i dość dziewczęco, co było w ogóle nie w jej stylu. Mimo wszystko, nawet w tak dziwnych warunkach, jak sytuacja, w której Östberg była, potrafiła zaskoczyć samą siebie. Szybko opuściła pojazd, pozwalając towarzyszce zapłacić za przejazd.
Weszła za nią krokiem raczej szybkim i typowym dla samej siebie. Niezależnie od stanu mieszkania, zamierzała być miła.
- Jest...przytulne - odpowiedziała jej, dając się poczęstować resztkami szampana, tym razem w kieliszku. Musiała przyznać, że ten orzechowy smak nawet jej pasował. - Chyba nie oczekujesz odpowiedzi, co? - zapytała z cichym parsknięciem na koniec, pozwalając sobie na dopicie zawartości kieliszka. Odłożyłaby go na najbliższą płaską przestrzeń, najlepiej na jakiś stolik, po czym oparłaby się o taką samą przestrzeń.
- Nie chcesz chyba zabić mnie napięciem, co? - zapytała ją od razu po tym, jednocześnie dość powoli chwytając się samą za kołnierz swetra, gotowa, by szybko go z siebie zrzucić razem z bluzą. Z jej perspektywy, to zdecydowanie nie był czas na konwersacje o pięknie tej planety - powinny zająć się pięknem własnym.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

20 mar 2023, o 20:48

Kobieta natychmiast parsknęła śmiechem na dźwięk dość oczywistej odpowiedzi ze strony Östberg. Jej omni-klucz mignął lekko, gdy szybkim skrótem połączyła się z systemem w mieszkaniu po to, by pogłośnić muzykę. Brzmienie wypełniło pomieszczenie, zagłuszając stukot szkła, gdy Lori odłożyła swój kieliszek na blat.
- Czemu miałabym cię zabić? - odrzuciła słodko, przysuwając się bliżej gdy Emilia chwytała za krawędzie swojego obszernego swetra. Gdy materiał powędrował w górę, a wciąż wilgotna skóra napotkała chłodne powietrze, dłonie asari natychmiast zajęły miejsce materiału. Spoczywając na jej talii, przysunęły ją lekko do Lori, która, nie czekając na odpowiedź, odnalazła jej usta własnymi.
Nieomal zrzuciły kieliszki odłożone na bok na ziemię, gdy kobieta pociągnęła ją lekko w stronę salonu. Jasna, biała kanapa wyglądała na różową w świetle neonów, które wpadało przez ogromne okno do środka. W jego blasku, cera Lori zdawała się ciemna, opalona, jakby ostatnie godziny pławiła się w gorącym świetle Thessiańskiego słońca. Pociągnęła Östberg za sobą, idąc za jej przykładem i zrzucając z siebie krótką, czarną kurtkę. Pozbawiały się ubrań naprędce, pośpiesznie - jakby ich wspólny czas był ograniczony, a za linią mety tkwiła gruba ściana, z którą zderzenie miało przywrócić je do rzeczywistości.
Lori przesunęła spojrzeniem wzdłuż kobiecej sylwetki, gdy Emilia pozbawiała się reszty ubrań, z początku zbyt oczarowana by się poruszyć. Dopiero po chwili, chowając przed nią swój łobuzerski uśmiech, sięgnęła do zapięcia swojego zamka błyskawicznego, zsuwając lateksową spódnicę na samą ziemię z niemałym trudem, wywołanym kropelkami wody wciąż osadzającymi się na jej skórze.
Ujęła zarumienioną twarz Jess w dłonie, przysuwając ją bliżej siebie i składając na jej ustach pocałunek tak długi, i tak intensywny, jakby właśnie poprzysięgały sobie uczucia, a nie wspólnie wyskakiwały w bok. W poszukiwaniu emocji, zapomnienia, a może chwili oderwania od tego nużącego świata pełnego porażek, bólu i widma narastających wokół problemów. Pocałunki Lori były pełne emocji przypominającej tęsknotę - za czymś, co utraciła, lub co miała utracić, gdy za kilkadziesiąt minut, a może kilka godzin, któraś zmiana piosenki na inną przywróci ich do teraźniejszości.
A gdy ciało Emilii uderzyło o miękki materiał kanapy, która stanowiła znacznie atrakcyjniejszy cel niż odległe o całe kilka metrów łóżko, sylwetka asari błysnęła lekko. Błękitne ogniki otoczyły jej nagie ramiona, jak wyraz ekscytacji, któremu nie potrafiła się oprzeć. Biotyka falowała lekko jak poruszana przez nich tafla jeziora przed godziną, lecz była tylko tym - subtelną dekoracją, pieszczotą wyładowań pól efektu masy, muskających ich nagie ciała. Nie okazała się groźna, mordercza, ani zachłanna. Oczy Lori pozostały fioletowe, lecz w świetle neonów, iskrzyły się niczym tysiące gwiazd, którymi usłany był nieboskłon nad nimi.
Musnęła ustami odkrytą szyję Östberg, pozostawiając gęsią skórkę pod swoim ciepłym oddechem. Z początku delikatna, ostrożna, walczyła ze swoją zachłannością, nie chcąc znów okazać się zbyt agresywna dla Jessici, która wcześniej miała przed tym opory. Dopiero gdy wyczuła uścisk paznokci Emilii, tak doskonale wskazujących jej chęci i intencje drugiej kobiety, ciało asari zadrżało z podekscytowania, a ona sama pochyliła się, by obsypać jej szyję i nagie ramiona pocałunkami.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

24 mar 2023, o 02:59

- Nie musisz chcieć, możesz zrobić to przez przypadek - odpowiedziała jej natychmiastowo, gdy brzmienie szybko zgłośnionej muzyki zaatakowało jej uszy. Napięcie powoli ją zabijało, to prawda. Obie dobrze wiedziały, po co tu przyszły i co powoli nadchodziło, a jednak, przez jakiś czas jeszcze oddalały nieuniknione.
Była jednak niecierpliwa. Przyspieszyła nadchodzące poprzez pozbycie się swetra. Lori jednak była dokładnie tej samej myśli, co ona. Zaczęły się do siebie nawzajem dobierać, tymczasowo zapominając o świecie na zewnątrz. Wraz z usuwanymi z niej ubraniami, znikały też jakiekolwiek myśli o misji. Zajmie się tym potem - teraz miała nieco ważniejsze rzeczy na głowie. Ważniejsze, bo przecież nie miały za dużo czasu. Gdzieś między pocałunkami, postanowiła nieco ulżyć jej w trudzie pozbywania się spódnicy.
W długim pocałunku była faktycznie jakaś magia - jak inaczej bowiem można było nazwać tę dziwną tęsknotę, którą promieniała Lori? Obie na swój sposób ją wyrażały. Nawet zimna i wyrachowana Östberg była w tym momencie rozluźniona. Choć relacja, która między nimi zaistniała, była iluzją, tak to nie miało znaczenia, póki obie wystarczająco wierzyły. Nie trzeba było się do tego opijać, stłumiać czy w inny sposób ogłupiać, wystarczyło...stworzyć to coś. To krótkie, ale jednak dziwnie realne dla tej dwójki połączenie. Co prawda, Emilia potem będzie mówiła, że próbowała zbliżyć się do potencjalnego tropu, i choć będzie to prawda, tak w tym momencie, gdy leżały na kanapie, zajęte wszystkim tylko nie czymkolwiek użytecznym dla misji, w ogóle nie śmiałaby tak stwierdzić. Może ona też tego potrzebowała? Takiej...realnej koneksji, albo po prostu spuszczenia z pary. Nie mogła za tym tęsknić, bo praktycznie tego nie miała, lecz ta noc i jej wydarzenia, nieważne jak durne i losowe by nie były, stanowiły pewien substytut czegoś faktycznie realnego.
Widząc biotyczne ogniki, początkowo delikatnie się zaskoczyła. Wiedziała, że to często zdarza się użytkownikom "realnej magii", jak wcześniej to nazwała, lecz i tak za każdym razem wzbudzało to w niej właśnie to. "Uspokojenie" się zajęło jej jednak tylko kilka sekund, podczas których postanowiła nawet przerwać na chwilę wymianę pocałunków, by poprawić nieco siedzisko na kanapie i uśmiechnąć się.
- Kolejna z twoich zalet. Zazdroszczę - rzuciła z lekkim śmiechem, gładząc ją w międzyczasie prawą dłonią po ramieniu, pozwalając iskierkom lekko się pieścić. Wyładowania trochę ją raziły, trochę łaskotały, a trochę...stanowiły po prostu przyjemne, specyficzne uczucie, którego nie potrafiła opisać. Cokolwiek jednak to było, na pewno wzbudziło w niej nieco większą werwę - może niczym porażona prądem maszyna, zyskała więcej energii, która sprawiła, że i ona zaczęła się do niej dobierać nieco prędzej, z mocniejszym zaangażowaniem. Jeśli chodziło o to, która będzie zbyt agresywna, to na pewno będzie to konkurs. Potencjalnie do wygrania dla Lori, ale też niekoniecznie z łatwym zwycięstwem.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

25 mar 2023, o 18:57

Czegokolwiek szukały tego wieczoru - relaksacji, zapomnienia, uciechy z piękna, którym obfitowało nagie ciało, każda odnalazła w drugiej coś odpowiedniego. Dla Lori, Jessica była oderwaniem od rzeczywistości. Dostrzegała to w jej ruchach, przepełnionych utęsknieniem, szybkich, urywanych. Wypełniało ją zniecierpliwienie, które z trudem hamowała by dostosować się do swojej partnerki.
Uśmiechnęła się, gdy tęczówki leżącej koło niej kobiety rozbłysły odbitym blaskiem błękitnych ogników, tańczących na skórze asari. Reagowały niczym magiczna powierzchnia jeziora, w którym zanurzyły się, wydawałoby się, całe eony temu.
- W życiu przydaje się odrobina magii - szepnęła w odpowiedzi, pozwalając, by jej gorący oddech owiał delikatną skórę na jej szyi.
Choć jej pocałunki były powolne, jakby rozkoszowała się każdą chwilą, smakując jej gładką, jasną skórę, dłonie błądziły po ciele kobiety, malując palcami szlaki na jej ciele. Świadoma trudnego tematu, ani razu, nawet przypadkiem nie musnęła implantu, którego czerń kontrastowała z alabastrową skórą tak samo, jak krucze włosy. Badała krzywizny jej ciała, cienie, które rzucało neonowe światło, podkreślające jej sylwetkę. Drobne piegi i znamiona, które towarzyszyły Östberg całe życie. Blizny, które stanowiły dla niej przypomnienie o tym, że nie była wystarczająco szybka. Lori składała pocałunki w każdym z tych miejsc, doceniając ich wyjątkowość, podkreślając to, co uczyniło z Jessici kobietę, którą była teraz. Z wolna przesuwając się niżej, nie pozwalała jej ruszyć się z miejsca, póki nie podarowała jej tego, czego szukała, czego tak desperacko w tej chwili pragnęła i odsunęła się dopiero wtedy, gdy jasne ciało przeszył pierwszy dreszcz.
Sekundy zamknęły się w małych bańkach nieskończoności. W różowych barwach ich ciała zdawały się festiwalem świateł i cieni, kształtów poruszających na ciemnej kanapie. Oczy asari połyskiwały jak gwiezdne punkty na atłasowym, czarnym niebie. Jej usta smakowały alkoholem, który przytępiał niektóre zmysły, wyostrzając inne. Nie na tyle, by rozmyć świat wokół nich, ale wystarczająco, by zrzucić na bok wszystkie obawy, wszystkie zastrzeżenia i resztki pozorów.
Wydawałoby się, że minęła cała noc, gdy ich rozgrzane ciała spoczęły wreszcie obok siebie, a klatki piersiowe rozpoczęły szaleńczy, synchroniczny taniec, pompując powietrze ku potrzebującym go płucom. Resztki alkoholu rozmyły się w oparach przyjemności, pozostawiając po sobie jedynie miłe wspomnienie, przywracając trzeźwość umysłu. Pomimo tego, twarz Lori wydawała się rozmarzona, zrelaksowana. Jakby jej pozornie spokojna mina i pewność siebie, przejawiająca się w jej wyglądzie i usposobieniu, były jedynie maską. Teraz, obnażona z niej, wydawała się zupełnie inną osobą.
- Zostań na noc, Jess - poprosiła cicho, obejmując kobietę dłonią i przysuwając do siebie jej ciało, jakby dzięki temu mogła odwlec nieuniknione, które mogło czekać na nią na horyzoncie. Imię zabrzmiało nieco inaczej w jej ustach, sugerując Emilii, że asari zdawała sobie sprawę z jej kłamstw - przynajmniej w pewnym zakresie. Nieco niewinna i typowa fasada Jessici biła w oczy w kontraście z jej umięśnioną, naznaczoną bliznami sylwetką, zdradzając, że coś innego czaiło się w jej wnętrzu.
Lori postanowiła to ignorować. Nie pytała, nie próbowała dowiedzieć się, co było prawdą, a co nie. Chciała tylko, żeby kobieta leżąca teraz obok niej spędziła z nią resztę nocy i pożegnały się przy promieniach porannego słońca.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

28 mar 2023, o 04:22

Odrobina magii faktycznie czasem była przydatna...a może nawet nie tyle, co przydatna, co po prostu potrzebna? Może gdyby nie jej drobne odpusty i oddawanie się swoim niezbyt pożądanym cechom, nie wyrobiłaby psychicznie. Każdy potrzebował bowiem czegoś do odreagowania stresu i wynagrodzenia się. Tym razem padło na Lori, to ona była jej odpustem. Może nie powinna była tak o tym myśleć, albo nie powinna w ogóle tu być, ale teraz, gdy były nawzajem w swoich ramionach i walczyły o to, która obdaruje lepiej którą, nie zamierzała stawiać oporów nawet w swojej głowie. Na żale przyjdzie czas później, jeśli w ogóle.
"Problem" był jednak taki, że nawet nie była w tym jakaś cyniczna. Wpierw zasłaniała się wyrachowaniem - badała grunt, szukała poszlak, łudziła się tym, że odkryje tu coś o swojej misji. Nie wypytywała jednak tak ostro, jak "powinna". Poddała się szybko, jakby chcąc poświęcić ten wieczór realnej Emilii, co było wbrew wszystkiemu za czym stała. A jednak, w tym momencie niczego nie żałowała. Pozwoliła sobie odlecieć - zgubić się w ciele, zapatrzeć w światło odbijające się od jej skóry i zapić wszystko resztkami szampana, popijanymi gdzieś pomiędzy.
W pewnym momencie jednak doszło do niej podświadomie, czemu to wszystko się stało. Lori, nieważne, czy była kłamcą i agentem wroga, czy po prostu bardzo szczęśliwym przypadkiem, była w tym wszystkim...hm, może nie szczera, a realna. Zbliżając się do siebie, obie coś zyskiwały, i nie chodziło tu o seks (choć oczywiście też), a o tę iluzję relacji. Lori za czymś tęskniła, a Emilia...chyba przypominała sobie po prostu, jak puste jest wszystko wokół niej, i jak bardzo odczuwa brak kogoś, kto...faktycznie by ją docenił. Nie jako agentkę polową czy Widmo, albo nawet i przyjaciółkę, co jako całokształt.
Był bowiem dziwny komfort w tym, że Asari dotykała ją wszędzie. Po pieprzykach, po niedoskonałościach i co najważniejsze, po bliznach. Tych ostatnich bowiem się wstydziła. Walczyła z nimi za wszelką cenę. Zabiegi, usuwanie, upiększanie, wszystko, co się dało. Oczywiście, po jej niedawnym wypadku co nieco zostało - szyja dalej była "ozdobiona", a jej implant mówił sam za siebie. Tam, gdzie dla ona miała swoje punkty wstydu (bo przecież blizny nie tylko nie były dla niej ładne, ale i oznaczały, że gdzieś zawiodła), tam Lori widziała coś pięknego i interesującego. Coś godnego adoracji.
Jeśli miałaby być szczera, nie miała pojęcia, ile czasu tu spędziła. W końcu jednak, trzeźwość umysłu wróciła, a obie doszły do wniosku, że trzeba odetchnąć. Leżąc obok Lori, lekko uśmiechnęła się, słysząc swoje fałszywe imię w tym kontekście, z taką prośbą.
- Nazywam się Emilia - powiedziała z cichym śmiechem oraz dziwnie szelmowskim, pół-pasującym uśmiechem. Zupełnie tak, jakby była jakaś sprytna, czy jakby był to wielki reveal. Fakt, poczuła się przy niej pewniej, może nawet nieco jej zaufała, przełamując paranoję. Ale tylko troszeczkę. Jednocześnie uznała, że w ten sposób doceni nieco Lori, która nie zadawała pytań i nie żądała wcześniej więcej. Zupełnie tak, jakby jej realne imię miało znaczenie, i zupełnie tak, jakby była to rzeczywista odwdzięka. Z jej perspektywy jednak, było to coś trochę znaczącego.
- Pójdę się odświeżyć - oznajmiła wtem, nie dając jasnej odpowiedzi, czy zostanie na noc, czy nie. Wstała powoli, spokojnie, chcąc skierować się do łazienki. Na pożegnanie zostawiła jej buziaka, lecz nie dała się zatrzymać na dłużej. Tam, oprócz realnego odświeżenia się i chwili oddechu w samotności, chciała przejrzeć omniklucz. Musiała zachować resztki profesjonalizmu.
Patrząc sobie w oczy w lustrze, uśmiechnęła się sama do siebie. Z oczywistych powodów, była nawet zadowolona. Wtem jednak, na chwilę, spoważniała. Pomyślała sobie bowiem, że teraz już na pewno nie chce, by Lori była jakkolwiek istotna dla jej sprawy. I nie chciałaby jej znowu spotykać - inaczej musiałaby pokazać więcej realnej siebie. Zburzyć trochę obraz, który zbudowała - a starała się, by był porządny, bo na tym to polegało. Przedstawiało się swoje zalety, budowało się szybkie połączenie, a potem się znikało.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

8 kwie 2023, o 15:39

Kobieta parsknęła śmiechem na dźwięk zupełnie innego imienia, którym podzieliła się z nią Östberg. Pokiwała głową z uznaniem, wyraźnie zadowolona z takiego obrotu spraw - i odrobiny szczerości, którą otrzymała, po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Nie chciałam nic mówić, ale Jess nie pasowało do ciebie za dobrze - cmoknęła, przekomarzając się z nią gdy ta powoli ruszała w stronę łazienki. - Może Jennifer byłoby lepsze...
Zsunęła się z siedzenia, przeciągając jak kot, a neonowe światło rzuciło blask na jej nagą sylwetkę. Nie przejmując się ogromnym oknem, przestąpiła nad ubraniami, które zostawiły na ziemi - niektórymi nadal mokrymi od kąpieli w jeziorze, innymi suchymi już do cna, ruszając do kuchni.
- Emilia - powtórzyła z lekkim akcentem, gdy wspomniana stanęła w drzwiach łazienki. Lori wsunęła się do kuchni by nalać sobie szklankę wody, ignorując resztkę wina, które zabrały z baru. - Podoba mi się.
Łazienka w mieszkaniu asari była ciasna, typowa dla bardziej ekonomicznych mieszkań umieszczonych w popularniejszych dzielnicach. Bliskość do tętniącego życiem centrum Lirii miało swoją cenę, którą Lori zgodziła się płacić - również w formie umeblowania. Mały, przeszklony prysznic, toaleta i umywalka z lustrem, wszystko to w dość oczywisty sposób przynależało do kobiety, która lubiła o siebie dbać. Na każdej wolnej przestrzeni, której nie było zbyt dużo, tkwiły stosy kosmetyków i przybory do makijażu. By skorzystać z umywalki, Östberg musiała wyciągnąć z niej najpierw pozostawioną w pośpiechu paletkę cieni i odstawić na ułożony stosik na półce obok.
Jej omni-klucz był zupełnie cichy. Poza rachunkiem za alkohol, który zakupiła w barze, nie znalazła w nim nic ciekawego. Derius nie odezwał się odkąd po raz ostatni pożegnali się dyskretnie w pubie na ulicy. Gdy wysłała do niego wiadomość, uważając, by nic w okolicy nie złapało jej śladu, pozostało jej tylko odczekać, aż mężczyzna ją zobaczy i odpisze.
- Wszystko w porządku? - padło stłumione pytanie z drugiej strony drzwi, o które zabębniły knykcie asari. Po dziesięciu minutach spędzonych w łazience, urządzenie Östberg było nadal ciche, a Kryik nie odpowiedział na wiadomość. - Może zamówimy coś do jedzenia? Padam z głodu. Zjadłabym coś... smażonego. I ostrego!
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

20 kwie 2023, o 01:36

Nie mogła nie parsknąć śmiechem, gdy usłyszała, że jej fałszywe imię do niej nie pasowało. Nie powstrzymywała się więc od kolejnego gestu szczerości, jakim tym razem był właśnie śmiech.
- Co to w ogóle znaczy? - zapytała od razu, właśnie z prześmiewczością w głosie. Nie dało się mieć niepasującego imienia. Znaczy, dobra, może gdyby miała imię z jakiejś totalnie innej kultury czy rasy, to byłoby to jakieś niedopasowanie, ale w tym przypadku tak nie było. Zwłaszcza w przypadku wymieszanych, ziemskich kultur. No ale cóż, najwidoczniej "Jessica" nie pasowała. Chyba nawet nie miała zamiaru się z tym kłócić, ot, chciała się pośmiać. - Może kiedyś przemyślę twoją radę. - rzuciła jej na "odchodne", wymijając ją po drodze do łazienki. "Rozeszły" się w pewnym momencie, bo Lori przeszła do kuchni. Wzrokiem i kiwnięciem głową, Östberg wskazała jej, by też jej nalała. Po tym, co robiły i co będą robić, przyda się dużo wody.
Wkroczywszy do łazienki, od razu zrobiła sobie małe przemeblowanie. Po zamknięciu drzwi, postarała się na chwilę poprzenosić wszystkie torby i inne zbiory akcesoriów tak, by zrobić sobie nieco więcej miejsca przy umywalce i lustrze. Gdy zaś odpaliła to pierwsze i spojrzała w to drugie, chyba nawet się zaskoczyła. Nie spodziewała się bowiem, że ujrzy twarz kobiety...no, może nie do końca szczęśliwej, ale jakoś zadowolonej z obrotu spraw. Wiedziała, że jest to naturalna reakcja organizmu, ale postanowiła nie odmawiać sobie tej chwili czystej, niewymuszonej radości. Zresztą, gdyby się nie cieszyła, to nie zdradziłaby Lori swojego imienia. A tak, dała jej ten jeden "prezent" od samej siebie. Prezent, który tak w sumie mógł ugryźć ją kiedyś w tyłek.
Sprawdzając wiadomości, trochę się zawiodła, bo liczyła na cokolwiek. Postanowiła jednak faktycznie wysłać też swoją. Krótką.
Brak poszlak z mojej strony, badam trop.
Uznawszy swoją robotę za "wykonaną", usłyszała głos Lori i odpowiedziała prawie od razu.
- Tak, zaraz wrócę - rzekła natychmiast, naturalnie, nie uzupełniając szczegółów. Ot, zasiedziała się w łazience. - Zamówić? Jasne, zjadłabym coś. I domów mi energetyka, czuję, że się przyda. A jedzenie...nie wiem, weź co chcesz, zaskocz mnie. - Derius nie udzielał odpowiedzi, a ona...musiała podążać dalej za tropem.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

28 kwie 2023, o 15:37

[h3]tajny rzut mg[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

28 kwie 2023, o 15:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną Jej omni-klucz piknął potwierdzając nadanie wiadomości, nim kobieta skierowała się do wyjścia. Lori czekała już na nią na kanapie. Narzuciła na siebie szeroką, o wiele rozmiarów za dużą na nią, szarą koszulkę, na której Östberg rozpoznała wytarty logotyp gry Hearthstone. Leżała wyciągnięta na kanapie, ze znudzeniem przeglądając menu różnych restauracji dostępnych w najbliższym regionie na swoim omni-kluczu, póki nie usłyszała syku otwieranych drzwi.
- Podoba ci się? - parsknęła śmiechem, chwytając materiał swojej koszulki i naciągając go nieco, tak, jakby Östberg nie rozpoznała symbolu. - Założyłam ją specjalnie dla ciebie - dodała niewinnie, maskując swój sarkazm całkiem nieźle w tonie swojego głosu.
Uniosła wyżej holograficzne okienko znad swojego omni-klucza i musnęła je palcem, przesuwając w powietrzu na urządzenie Emilii i umożliwiając jej sprawdzenie pizzy, którą zamawiała. Połowa składników nosiła obce nazwy i gdy kobieta usiłowała rozwikłać, na co właściwie patrzy, Lori przysunęła się bliżej, opierając brodę na jej ramieniu. Cierpliwie wytłumaczyła jej, co mniej więcej jak smakuje i gdy doszły do consensusu, złożyła zamówienie ze swojego urządzenia.
Reszta wieczoru, czy też śledztwa, upłynęła im stosunkowo leniwie, przy dźwiękach muzyki lub żenującego vidu akcji, który warto było obejrzeć wyłącznie po to, by doznać szoku z nowo osiągniętego przez scenarzystów dna. Pizza przyszła po dwudziestu minutach, pozostawiona przed drzwiami w korytarzu i była gorąca, oraz smaczna, choć w istocie niektóre składniki miały niestandardowy smak. Dopiero gdy niebo z czarnego powoli zmieniało się w burofioletowe, Lori zasugerowała przejście do sypialni. Pomieszczenie okazało się również ciasne i skromne, ale łóżko pomieściło je obie, a duże okno z widokiem na niebo rozpościerało się na wolnej ścianie, rekompensując mały rozmiar pokoju pięknym widokiem. Przyzwyczajona do niego asari sięgnęła do wizjera i wygasiła nieco jego jasność, pozostawiając na tyle, by widać coś było na zewnątrz, ale by nie wpuszczało do środka zbędnych promieni budzącego się poranka.
Gdy Östberg zasypiała, jej omni-klucz milczał, a Derius być może był zbyt zajęty własnym śledztwem, by jej odpowiedzieć. Lori przysunęła się do niej bez skrępowania - po wieczorze, który spędziły, byłoby to niedorzeczne. Wsunęła się w ramiona Östberg, czerpiąc z jej ciepła i dotyku, zanim oddech muskający skórę kobiety uspokoił się, przeistaczając w miarowy.
Sen udowodnił jej, jak była zmęczona. Potrzeba odpoczynku owinęła jej ciało kokonem, z którego nawet budzik nie byłby w stanie go wyciągnąć, jeśli go ustawiła. Pomimo miękkości skóry Lori, ciepłej, lecz niezbyt gorącej kołdry i cichej muzyki nadal wydobywającej się z salonu, gdy pierwsze przebłyski świadomości wróciły do Östberg, nie czuła się wcale wypoczęta. Jej ciało było odrętwiałe, szczęka bolała, jakby zaciskała zęby z całą mocą przez całą noc, a paznokcie jej ręki wbiły się z siłą w środek jej dłoni, niemalże przebijając skórę do krwi.
Wybudziła się nagle, z początku nie zdając sprawy z tego, gdzie jest, ani która może być godzina. Zorientowała się, że siedzi na łóżku, nadal w ubraniach poprzedniej nocy. Miejsce obok niej było ciepłe, lecz Lori nie było pod kołdrą. Świat za oknem był bezdennie czarny, zasłona wizjera pochłaniała całość promieni dziennego słońca, przypominając pozbawioną gwiazd, kosmiczną pustkę. Instynkt podpowiadał jej, że coś było nie tak, coś było grubo nie tak, serce waliło jak szalone, dostrzegając nieprawidłowości, brak asari obok, obce miejsce i znów to cholerne przeczucie, które czasem pojawiało się w tyle jej głowy.
I wtedy to dostrzegła.
Obcą, przykrytą biotyczną barierą sylwetkę leżącą na ziemi, która usiłowała podnieść się na równe nogi, prawdopodobnie uderzona przed chwilą. Z gardła obcego przeciwnika wydobywały się stłumione prawdopodobnie maską, gardłowe odgłosy. Dostrzegając, że Emilia staje na równe nogi, zauważając zagrożenie, obrócił się na ziemi, wyciągając w jej stronę rękę. Coś błysło w jego dłoni, prawdopodobnie pistolet, gdy obcy nakierował lufę pistoletu prosto w Östberg.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

1 maja 2023, o 02:55

Gdy posłała swoją wiadomość, wiedziała już dobrze, że więcej nie zrobi - nie od niej zależało to, czy Derius ją dostanie. Gdyby oczywiście dostała jakąś odpowiedź, to może zmieniłaby tok swoich i tak chaotycznych działań, ale nie zapowiadało się na to, by Kryik miał zamiar zmienić jej plany. Dlatego też dołączyła ponownie do Lori, gdzie czekały na nią pizza, kontakt fizyczny, adoracja i tanie uciechy, które niestety skusiły ją nie po raz pierwszy i najpewniej nie po raz ostatni.
Koszulka była miłym i uroczym dodatkiem. Uśpiona czujność oraz to, że wcześniej wspominała o Hearthstonie sprawiły, że nie kwestionowała tego dzieła przypadku - bo czemu by miała? Mogła kupić ją kiedyś w jakimś lumpeksie i rzeczywiście mógł to być zbieg okoliczności. Zresztą, nie miała dużo czasu, by o tym myśleć, bo musiała złożyć zamówienie idealne i właśnie na tym skupiła się jej uwaga.
I tak właśnie minęła jej reszta tej nocy. Beztrosko, bez głębszych myśli, skupiając się tylko na tu i teraz, czerpiąc radość z pierdół i licząc na to, że wszystko jakoś się ułoży. Co prawda, gdy już kładły się spać w sypialni, w swoich objęciach, pojawiło się coś jeszcze - myślami wróciła bowiem do tej tęsknoty, którą obie wcześniej wyrażały. Östberg zrozumiała bowiem, że ta bliskość, którą tu poczuła, nieważne jak fałszywa i wywołana na szybko by nie była, sprawiała, że czuła się...ciężko było jej w sumie opisać jak. Z jednej strony, czuła realne spełnienie, ale z drugiej, pojawiała się realizacja, że żeby w ogóle pojawiło się takie spełnienie, trzeba było kurewsko dużych zbiegów okoliczności i szarad, a i tak nie była w stanie w pełni wyjść z roli, czy sprawić, by to miało prawdziwe znaczenie. Zasnęła więc z pewną smutną myślą - była naprawdę samotna i żałosna. Samotna, bo to był fakt, i żałosna, że się tym przejmowała. Widmo nie powinno myśleć o takich pierdołach. Zresztą, prawdziwe Widmo nie powinno było tu być.
Sen był ukojeniem dla jej rozchwianych emocji. Pozostawiła wszystko co złe Emilii z dnia jutrzejszego, a sama pokorzystała sobie z życia tyle, ile mogła. Komfort snu szybko zamienił się jednak w coś o wiele mroczniejszego.

Jutrzejsza Emilia miała bardzo dużo gówna do naprawienia. Co najgorsze jednak, nie wiedziała nawet, co do końca się stało. Nie wiedziała też, co poczuła pierwsze - zaciśnięte zęby, ból ręki, czy może coś...jeszcze innego? Zresztą, to nie było istotne - poczuła coś i w pewnym momencie otworzyła oczy, dostrzegając ciemność z przebłyskami, oraz...
O cholera, pistolet!. To było pierwsze koherentne zdanie, jakie uformowała w swojej głowie. Nie "a nie mówiłam", nie "co się dzieje?", nie "jestem żałosna", ani nie "gdzie jest Lori". Okazywało się, że bycie Widmem-Infiltratorem w połączeniu z dobrą dawką adrenaliny na dzień dobry sprawiało, że nie myślało się zbyt dużo o rzeczach mniej istotnych, niż uniknięcie natychmiastowego postrzelenia.
Umysł, ciało, szkolenie i rozsądek zadziałały w idealnym kwartecie, nie pozostawiając marginesu błędu. Widziała pistolet - ona była wyżej, ten ktoś niżej. Był uzbrojony, ale skonfundowany, więc chyba nie jest wrogiem. Znaczy, jest, bo do niej celuje, ale nie powinno do tego w ogóle dojść. Nie miała czasu by myśleć nad optymalną strategią, ale miała na tyle rozumu, by wpierw skoczyć (czy też raczej spróbować, bo nie miała pojęcia co mogła, a co nie) do tyłu i uniknąć strzału, a potem z kolei zeskoczyć na dół, by wylądować na tym niefortunnym jegomościu. Celem było zatrzymanie się na klatce piersiowej, nim w ogóle zdążyłby wstać. Gdyby zaś faktycznie wstał, to spróbowałaby go podciąć, by faktycznie móc go przygnieść. Wtedy mogłaby spróbować go rozbroić. Jak? Poprzez zdzielenie go metalową ręką w dłoń trzymającą broń. Ten plan i wykonane należały do ciała i szkolenia z domieszką umysłu.
- Nie jestem twoim wrogiem! - oznajmił z kolei rozum, szukający rozwiązania, które nie kończy się natychmiastową egzekucją którejś ze stron. Chociaż...może do kwartetu dołączy jeszcze sadyzm, zwany też egomanią, zwany też małą fujarą i odstrzeli go, kiedy dowie się co da się zrobić. Jeśli jej się uda.
A potem, sprzeda samej sobie największy opieprz stulecia. Ale nie myślała o tym teraz - nie miała czasu.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

4 maja 2023, o 12:15

[h3]Skuteczność Emilii[/h3]
A<10<B<60<C
0

[h3]tajny rzut mg[/h3]
50%
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

4 maja 2023, o 12:38

Wyświetl wiadomość pozafabularną Östberg zawsze była jednostką utalentowaną.
Życie nie wymagało od niej skromności. Pięła się po szczeblach swojej kariery wyłącznie z pomocą własnego potu, krwi i oszczędnej ilości łez. Choć wypadek mógł nadwątlić jej pewność siebie, wrażenie szybko mijało w chwilach takich jak te. Choć jej ciało nie było w pełni jej własnym, a umysł powątpiewał w umiejętności, pojawił się jej instynkt. Niczym echo tego, kim była kiedyś, przypominał jej, co powinna robić, kim była i czym na powrót musiała się stać. W chwilach zagrożenia, tej instynkt kierował nią w zupełności. Poruszała się do przodu z umysłem pustym, nieskażonym ani jedną, zbędną myślą. Zupełnie jakby była zaprogramowana, jakby jej ciało pamiętało, co powinna robić i nie pozwoliło, by jej zamglony umysł był w stanie na to wpłynąć.
Pień mózgu popchał ją do działania. Sprawił, że zerwała się z łóżka, spoglądając na przeciwnika zbierającego się z ziemi przed jej oczami. Odskoczyła, gdy coś błysnęło w powietrzu, lecz huk nie rozległ się w pomieszczeniu. Słyszała tylko szaleńcze bicie swojego serca, jakby biegła sprintem przez wielkie pole, a nie stała w środku małej, ciasnej sypialni.
Jej odskok dał przeciwnikowi szansę na podniesienie się. Jego twarz była niewyraźna w mroku, a słowa, które wykrzykiwał, dusiła maska, którą miał na sobie. Nie wiedziała, co takiego mówi, ale ton jego głosu brzmiał wrogo. Nieprzychylnie. Wiedziała też, że kierował wszystko do niej, nie spuszczając z niej oka. Przyglądał jej się, jak osaczona zwierzyna, gdy zbierała się do ataku, wiedząc, że broń może pokrzyżować jej plany.
A wtedy skoczyła.
Jej ramię trysnęło krwią, gdy przeciwnik wykonał zamach. Błysk w jego dłoni okazał się zwykłym, kuchennym nożem, a nie pistoletem, czy nawet omni-bronią. Ostrze zagłębiło się w jej zdrowym ramieniu, gdy pchnęła ciało przeciwnika na ścianę, o którą uderzył z hukiem, nim przycisnęła go w miejscu metalowym przedramieniem.
Ból pulsował, a jej krew wrzała. Coś było nie tak.
Impet uderzenia o ścianę wytrącił rękojeść noża z dłoni przeciwnika. Ostrze pozostało wbite w jej ramię. Wiedziała, że nie uderzyło w żaden, newralgiczny punkt, ale powinna się tym zająć. Zostanie też blizna. Pomimo ciała, które trzymała metalowym ramieniem, jej umysł uparcie krążył wokół ostrza wbitego w jej tkanki. Obcego elementu, zimnego w dotyku, wokół którego zbierała się jej gorąca, czerwona krew. W jej umyśle wrzało, gdy patrzyła na zadaną jej ranę, podczas gdy ciało w jej uścisku zaczęło się szamotać.
Gdy sięgnęła ku niemu zdrowym, własnym ramieniem, wyczuła pod palcami zwykły materiał ubrań. Przeciwnik nie miał na sobie pancerza, jedynie ubranie pod połyskującą, błękitną barierą biotyczną.
- D-dlaczego? - charkot wydobył się z gardła przeciwnika Östberg, tym razem nie zniekształcony. Znajomy.
Mrok w pomieszczeniu uniósł się nieco, rzucając światło na osobę, którą miała przed sobą. Na jej twarzy nie było żadnej maski. - Co ja ci takiego zrobiłam?
Twarz Lori wykrzywiona była bólem. Jej łuk brwiowy był pęknięty i zalewał bok jej twarzy krwią, a na spuchniętym obliczu widniało kilka rozcięć. Wyślizgnęła się z uścisku Emilii i wybiegła z sypialni, potykając się o swoje nogi. Jej koszulka z logiem znajomej gry była przecięta w niektórych miejscach, jakby kobieta cudem unikała ostrza w walce. Oddychała z takim trudem, że słychać było rzężenie jej płuc z salonu.
Knykcie Östberg były fioletowe.
- Wynoś się - krzyknęła, gdy Emilia wychyliła się z pustej sypialni. Jej twarz była mokra od łez, wykrzywiona w wyrazie takiego szoku i przerażenia, jakby to Östberg wtargnęła przed chwilą do jej mieszkania, obcy napastnik. - Zadzwoniłam na policję. Wypierdalaj i zostaw mnie w spokoju!
Mrok ustąpił zza okien. Był środek dnia - promienie słońca wpadały do mieszkania Lori, oświetlając istne pole bitwy. Lampa była przewrócona, butelka z szampanem stłuczona na ziemi. Poduszki z kanapy były rozrzucone, a jedna zupełnie zniszczona - wokół niej, wszystko pokrywał puch. Na ziemi Emilia dostrzegła ślady fioletowej krwi. Pośród tego zamieszania, Lori wcisnęła się w kąt pomieszczenia, chwytając inny, kolejny nóż w dłoń, drugą dłonią uciskając ranę na swoim brzuchu.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

6 maja 2023, o 03:54

Niektórzy powiedzieliby, że przed działaniem trzeba myśleć. Normalnie, mieliby absolutną rację. Co jednak, kiedy Emilia nie miała pełnego obrazu, ale też i czasu oraz możliwości, by sobie na to pozwolić? Otóż, odpowiedź była prosta - trzeba było iść na żywioł. I poszła, robiąc to z jednej strony świadomie, a z drugiej, na pewnym sorcie autopilota. To jest, zaatakowanie było trzeźwą decyzją, ale podjętą w mgnieniu oka, nagle, na instynkcie i przeczuciu. Mając przed sobą wroga, doskonale wiedziała, co robić. Wiedziała też jak zignorować ból, który przeszedł przez nią, gdy oberwała, i jak obezwładnić wroga, uciekającego przed nią i panicznie się broniącego.
Nie wiedziała jednak, że tym wrogiem jest Lori, a ta realizacja uderzyła w nią, zamieniając aktywną żołnierz w statyczny słup, który na chwilę totalnie się zatrzymał. Lubiła mówić o swoim mózgu jak o komputerze, maszynie, czy kalkulatorze, i gdyby miała pociągnąć to porównanie, to teraz byłaby cała zabugowana i pełna popsutych obliczeń.
- Co do... - to było jedyne, co mogła powiedzieć. A zresztą, nawet nie powiedzieć, tylko wydukać. Wyszeptać. Rzec cicho, ze zdziwieniem, nie mogąc przez chwilę połączyć kropek. Wpierw, nie wiedziała co myśleć. Potem, odruchowo, stwierdziła, że może za dużo wypiła, ale żaden alkohol tego by jej nie zrobił. Czy one ćpały? Nie, to się nie działo. Może coś jej podała? Nie, to by nie miało sensu. Chyba. Sama już nie miała pojęcia, i to wprawiało ją w jeszcze większe osłupienie. To, że nie wiedziała, jak prezentowała się rzeczywistość.
I to był problem. Jej największym atutem nie były bowiem zdolności bojowe, "charyzma", pilotaż, wygląd, czy cokolwiek innego, a jej zimny osąd i rozsądek. I teraz czuła, jakby było jej to odebrane. Przez co?
Czy jej...odpierdoliło? Czy jednak była szalona? Nie, to...nie mogła być rzeczywistość, w której się znalazła. Co w ogóle powinna teraz zrobić? Czy powinna odejść? Dobić Lori? Zamordować ją, żeby nie było świadków tej szarady? Nie, to byłoby jeszcze głupsze. Powinna po prostu...się usunąć. Natychmiast. Policja i tak jej nic nie zrobi, ona była organami ścigania. Ale czy powinna nimi być, jeżeli nie ma nad sobą kontroli?
Nie mogła powiedzieć niczego. Wpierw, zamierzała wziąć swoje rzeczy. Miała omniklucz, prawda? Powinna mieć. Tak samo, miała na sobie ubrania, a reszty rzeczy nie brała ze sobą. Potem po prostu...odejdzie. Natychmiast, bez słowa i bez niczego. A potem opatrzy swoją ranę, a potem...potem sama nie wiedziała, co zrobi.
Nawet nie miała za co się opieprzyć. Znaczy, miała za co, ale spodziewała się, że będzie dawać sobie reprymendę za odpust i uciechy, a nie za...to. Nie mogła nazwać jednej, konkretnej rzeczy, którą zrobiła tu źle. Tak...bezpośrednio. Nie miała nad czym "pracować", czy co "poddać refleksji", czy w czym "poprawić dyscyplinę".
I co najgorsze, w tym mentalnym monologu ani razu nie pomyślała o tym, że prawie zabiła kobietę. To nie było problemem - chodziło o to, że zrobiła to nieświadomie. Ona. Emilia. Szczyt panowania nad sobą, mentalnego porządku (dziwnego, bo dziwnego, ale porządku) i rezonu. Kim była bez tego?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

9 maja 2023, o 13:37

Myśli, które gnały teraz po chaotycznym wnętrzu głowy Östberg, być może odbijały się na jej zwykle perfekcyjnie pokerowej twarzy, w którą Lori wpatrywała się z takim przerażeniem. Gdy asari zamknęła usta, w pomieszczeniu nastała cisza. Nie grała muzyka, wypełniająca tło ich wspólnego wieczoru ani nocy. Telewizor mrugał na ścianie - ten sam, na którym kilka godzin wcześniej oglądały vidy. Połowa ekranu była przysłonięta przez artefakty, wynikające z jego uszkodzenia. Być może trafił w niego wazon, a może ciśnięte w ścianę ciało. Dźwięki urządzenia były wyciszone.
Cicha też pozostała asari. Ofiara wciśnięta w kąt, nie analizowała nagłej zmiany zachowania swojego oprawcy. Cokolwiek dostrzegała w spojrzeniu Emilii, może zaskoczenie, szok, czy nieporozumienie, nie ośmieliła się ani pisnąć. Łzy przestały już płynąć po jej twarzy, zostawiając schnące już stróżki na jej policzku, wytyczające ciemne ścieżki pozostałości makijażu z poprzedniego wieczora. Uciskała zakrwawioną koszulkę jedną dłonią, drugą unosząc w stronę obcej kobiety nóż, gdy ta zbierała swoje rzeczy z jej mieszkania. Jej dłoń drżała lekko, ale nie opuściła jej ani na chwilę.
Nie przerwała też tej nagłej zmowy milczenia. Z pewnością sama miała tysiące pytań, które kłębiły się w jej myślach, ale nie zadała ani jednego. Obserwowała ze skupieniem, jak Östberg zbiera swoje ubrania i pośpiesznie naciąga na siebie sweter czy spodnie. Jej omni-klucz i cały sprzęt pozostał nietknięty. Na pierwszy rzut oka nie zauważyła, by Lori chociażby dotknęła jej rzeczy przez noc, ale jej generator tarcz leżał na ziemi, zamiast na szafce przy łóżku. Być może szamotanina go strąciła na ziemię, ale nadal działał bez zarzutu.
Gdy wyszła na korytarz, mogłaby przysiąc, że Lori wypuściła powietrze z ust i dopiero teraz pozwoliła sobie na powrót do szlochu.
Słyszała nadciągające syreny gdy wychodziła bocznymi drzwiami na ulicę. Był piękny dzień. Liria mieniła się w promieniach słońca, odbijających od strzelistych budynków centrum. Prom policyjny połyskiwał, podchodząc do lądowania wiele piętr niżej, ale Östberg już wtapiała się w tłum, jak jeden z typowych turystów zachwyconych widokami wokół.
Korzystając z okazji, sprawdziła omni-klucz. Dostrzegła wiadomość, którą poprzedniego dnia wysłała do Deriusa, zwróconą na jej skrzynkę nadawczą.
Wiadomość nie została dostarczona.
Omni-klucz Kryika nie odpowiadał na bezpośrednie wezwania, ani na pasywne pingi jego lokalizacji, jakby był nieaktywny - wyłączony na twardo lub zniszczony.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

11 maja 2023, o 01:49

W sytuacji takiej, jak tej, zmowa milczenia była najlepszym, na co mogła liczyć. Patrząc na to, co tu zaszło, nie dało się wywalczyć nic innego - mogła albo eskalować, albo uciekać. Nie było "negocjacji", nie mogła z nią "porozmawiać". Nie dało się rzec "hej, sorry, jakoś tak wyszło, że cię zaatakowałam i w sumie to nie wiem czemu". Gdyby jeszcze była na coś chora, to jest, wiedziała o tym, to może coś by z siebie wycisnęła dla czystej przyzwoitości. Ale problem był taki, że przez te pierwsze minuty, jej myśli nie działały poprawnie. To jest, było ich za dużo w zbyt krótkim czasie. Ciężko to było sobie jakoś poukładać, dojść do konkluzji, która miałaby sens. Dlatego spośród dwóch opcji wybrała ucieczkę.
Ubrała się, wzięła swoje rzeczy i wyszła, zupełnie tak, jakby wychodziła po udanej nocy. Tylko, że tym razem było tu nieco więcej krwi, niż zwykle. I wychodziła w zdecydowanie innym nastroju, ale to chyba już było oczywiste.
Nie bała się policji, ale też nie miała zamiaru na nią czekać. Nie była zmuszona, by im się tłumaczyć - była funkcjonalnie ponad prawem. Mogła by powiedzieć, że mają się odpieprzyć, bo jest Widmem, i jej krwawe dźganie się nożem z kochanką to jej własny biznes. Ale nie miała zamiaru za długo tu zostawać. Niczym zranione zwierzę (którym w sumie była, bo dalej nie zajęła się swoją raną) usunęła się z miejsca zdarzenia, znikając wśród tłumu. Choć jasne słońce nie sprzyjało ukrywaniu się, tak masy przechodniów oraz raczej mało charakterystyczny wygląd (za wyjątkiem cholernego noża, który miała pod swetrem) pozwolił jej na krótkie przejście się, by w końcu odłączyć się od tłumu i skręcić w kierunku pierwszej, lepszej, skrytej uliczki, których na szczęście w Lirii nie brakowało.
Wchodząc między śmietniki i ściany budynków, upewniła się, że jest sama. Niczym jakiś uliczny gangus, czy inny menel, musiała opatrzeć się w takich, a nie innych warunkach. Ale to było w porządku - tyle jej wystarczało. Na chwilę. Przeszła więc do przyjemnego zabiegu - upewniła się, że ma mediżel, po czym pozbyła się na nowo swetra. Głęboki wdech i wyrwanie noża, a potem, wraz z dorodnym, głośnym sykiem, wydech. Potem mediżel, a potem...cóż, chciałaby mieć bandaż do założenia, ale tego nie miała. Ale to było w porządku - rana cięta była bolesna i irytująca, ale była niczym w porównaniu do potęgi ludzkiej technologii, która powinna względnie szybko zregenerować tkankę. Przynajmniej dopóki nie odwiedzi porządnego lekarza.
W prawdzie, chciałaby, by proces "leczenia" przeszedł tak ładnie, jak opisała go sobie w głowie. Niestety jednak, nie obyło się bez dodatkowego krzyku i pół-przypadkowego uderzenia nogą w śmietnik, przypominającego bardziej wściekłe kopnięcie, aniżeli wypadek przy pracy.
Opamiętała się jednak dość szybko - nie była już nastolatką zaangażowaną w bójki uliczne, ani nie była już zwykłą szpieg Przymierza, ani nie była niedoświadczonym Widmem. Nie mogła pozwolić sobie na takie durne zachowania. Kilka wdechów później, wracała już do siebie. To jest, na tyle, by móc myśleć nieco bardziej trzeźwo, niż wcześniej.

Co się stało? Dlaczego to zrobiła? Dlaczego losowo wstała i zaatakowała Lori. I, co najważniejsze, dlaczego tego nie pamiętała?! Czy Östberg już oszalała? Czy przyszło po nią to, co przyszło po tych ludzi, których nazywała miernotami? Czy jednak była słabsza, niż myślała? Czy może po prostu miała jakiś psychotyczny epizod? Jeśli miała, to czemu akurat teraz, czemu kogoś zaatakowała, czemu widziała cholerny pistolet i czemu nie była w stanie normalnie się komunikować? Jeżeli faktycznie jej odwaliło, to nie miała na to rozwiązania. Co? Psycholog? Psychiatra? Leki, emerytura, siedzenie w domu, głaskanie kota i udawanie, że miało się kiedyś jakiekolwiek znaczenie, bo teraz ma się pensję weterana? Nie, to nie mogło się tak zakończyć.
Musiało być inne wytłumaczenie. Ufała sobie. Była w swoim ciele cały czas, znała je doskonale. Znała swoje limity, znała swoją psychikę. Miała wady - bywała narcystyczna, bywała zbyt pyszna, najwidoczniej wystarczyło pokazać trochę skóry, by ją uwieść oraz zdarzało jej się być chujem. Ale nigdy nie była szalona. Nigdy nie traciła kontroli, zawsze postępowała tak, jak chciała. Może po prostu...brały jakieś narkotyki i tego nie pamiętała? Piły alkohol, mogły i coś brać. Po prostu zapomniała. Zrobi sobie potem testy krwi, przecież takie rzeczy utrzymują się przez dłuższy czas.
Trzeba było skupić się na czymś innym, a niestety to, że ramię przez chwilę jeszcze bolało ją jak cholera, gdyż mediżel dopiero się uaktywniał, nie wystarczało. I wtedy właśnie włączyła omniklucz. Powinna skontaktować się z Deriusem.

Ujrzała...brak odpowiedzi. Także i brak sygnału, oraz brak dostarczenia wiadomości. Co oznaczało, że mimo jej wysłania, nie tylko jej nie odczytał, ale i w ogóle nie dostał. Spróbowała wysłać kolejną i kolejną, oraz sprzedać mu kilka pingów lokalizacji, ale nic nie zadziałało. Pomyślałaby może, że zakłócenia były tylko od strony Deriusa, gdyby nie to, że wiadomość o braku dostarczenia dostała dopiero teraz, a nie wtedy, kiedy była w apartamencie. Czy ona miała tam zagłuszanie?
Nie była głupia, tak więc nie było "momentu olśnienia", a bardziej po prostu segment, w którym kropki zaczęły powoli się łączyć.
Konkluzja była jedna - zostali rozdzieleni. Celowo. I on jest teraz...gdzieś, a ona jest tutaj. W takim stanie, w jakim jest. I teraz była już pewna, że nawet, jej nie odjebało. Cokolwiek zrobiła pod wpływem tego impulsu, zrobiła to w samoobronie.
Chyba. A może...?
Porzucenie głosiku, który szepcze jej z tyłu głowy, że jednak po prostu straciła zmysły, zajmie jej chwilę. Zależnie od tego, jak szybko rozwikła tę zagadkę, mogą to być godziny, dni, tygodnie, czy miesiące. Racjonalna część zgadzała się jednak z jej egiem - to nie jej wina. Mogła pocieszać się tym, że był to jej własny głos, jej własne myśli, i jej własna pogarda do samej siebie za wydarzenia, które właśnie miały tu miejsce.

Przechodząc jednak do rzeczy ważnych...zajęła się sama sobą. Teraz trzeba było zająć się sprawą. Tylko...od czego zacznie? Na pewno przydałoby jej się przebrać. Ubrać w coś normalnego. Zebrać się w pełni do kupy. Potem musi zrobić te testy krwi. O, i na pewno musi zachować nóż. Może jej się do czegoś przyda - nie tyle, co do walki, co do uzyskania jakichś poszlak. Będzie musiała pamiętać o Lori przez cały przebieg tych wydarzeń. I tak samo o adresie tego miejsca, choć nie zdziwiłaby się, gdyby to był słup, a mieszkanie zostałoby porzucone chwilę po tym, co tam się stało.

Przecież to nie mógł być przypadek. Na pewno była w to zamieszana. A Östberg weszła w pułapkę. Jakimś cudem uchroniła się od kłótni sama ze sobą. Nie będzie walczyć ze sobą w takim momencie i w takim stresie. Niektórzy pod wpływem emocji rozkruszyliby się totalnie i padli nad tym, jak zjebali, ale ona była zbyt skupiona na jeszcze innym problemie, a nie na tym, że ewidentnie zjebała.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

12 maja 2023, o 20:33

[h3]intuicja, emilka[/h3]
A<33<B<66<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Apartament E041

12 maja 2023, o 20:44

Östberg z pewnością nie przywykła do braku kontroli nad sytuacją - nawet wypadek, który zniweczył jej dobrą passę, nie mógł złamać w niej umiejętności panowania nad tym, co działo się wokół niej. Mimo wszystko, teraz, w ciemnej alejce, w której pół-przypadkiem zdzieliła kopniakiem śmietnik, nie tylko ból z otrzymanej rany jej doskwierał, ale i świadomość tego, że coś się stało. O czym nie miała pojęcia.
Znalezienie nowych ubrań nie było dla niej zbyt wymagające. Po obmyciu krwistych, fioletowych knykci wodą z fontanny, którą napotkała jako pierwszą, resztę śladów walki zdołała zamaskować swoim obszernym swetrem. Mimo wszystko, walczyła w tym, w czym spała, więc jej odzież wierzchnia nadawała się do maskowania jej stanu. Rękawiczki zaskakująco przydały się w innej kwestii - schowania jej czerwonych, pokrytych tworzącymi się strupkami kostek dłoni, które mogłyby budzić podejrzenie. Gdy Emilii udało się zorganizować nowe ubrania, dostrzegała w oddali, że policja nadal tkwiła na dachu budynku, gdzie pewnie Lori usiłowała rozpaczliwie wytłumaczyć, co się tak właściwie stało - sama tego nie wiedząc.
Nikt jej nie śledził. Choć wstrętne uczucie tego, że coś było bardzo nie tak, towarzyszyło jej odkąd odzyskała świadomość swoich czynów w apartamencie Lori, parokrotnie upewniała się, że nikt nie podąża za nią ulicami i faktycznie nikogo podejrzanego nie znalazła. W Lirii dochodziło już południe, mieszkańcy i turyści byli zajęci swoimi sprawami i nikt nie interesował się za bardzo losową, ludzką kobietą przemierzającą ulice. Nie zwracała na siebie uwagi ani potencjalnych przeciwników, ani przeciętnych obywateli czy organów policji.
Jej próbki krwi, uzyskane i przeanalizowane w miarę automatycznie w poszukiwaniu substancji odurzających, wykryły pozostałości alkoholu w jej krwiobiegu oraz kilkadziesiąt anomalii, wskazujących na nieustanną asymilację jej ciała z implantami i jego reakcje odrzutu, obecnie trzymane w ryzach. Jeśli zdecydowała się powtórzyć badanie w innym punkcie w mieście, spotkałaby się z podobnymi wynikami - z może nieco mniejszą ilością procentów we krwi, które spadały z każdą godziną.
Wreszcie, udało jej się uzyskać nieco informacji o odrzuconej wiadomości. Jej omni-klucz wykonał trzy tysiące prób nawiązania połączenia z urządzeniem Kryika, które potrwały łącznie nieco ponad trzy godziny. Gdy wiadomość o braku możliwości kontaktu zawędrowała na jej urządzenie, Östberg spała - może zbyt mocno, by usłyszeć piknięcie, a może zwyczajnie już tkwiła w stanie, w którym brakowało jej samoświadomości. Wiadomość czekała na nią, gdy ocknęła się w połowie walki z Lori i dopiero gdy odruchowo aktywowała swój omni-klucz z trybu uśpienia, dostrzegła ją po raz pierwszy po wyjściu z mieszkania. Wyglądało na to, że nic nie zagłuszało jej urządzenia, zwyczajnie nie była wcześniej w stanie sprawdzić otrzymanej informacji zwrotnej.
Omni-klucz Kryika pozostał niedostępny, gdy minuty powoli, leniwie mijały jedna za drugą, pozostawiając ją anonimową w tłumie na ulicach Lirii.
Emilia Östberg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 21 sty 2022, o 00:39
Miano: Emilia Östberg
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Widmo
Postać główna: Isha D'veve
Lokalizacja: -
Status: Status Widma w pełni przywrócony przez Radę
Kredyty: 29.750
Medals:

Re: Apartament E041

15 maja 2023, o 02:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nowy zestaw ubrań stanowił nowy początek dnia - przynajmniej pozornie. Oczywiście, nie odmieniło jej to humoru ani nie zmieniło niewiele, ale na pewno gdy poczuła się świeżej, łatwiej było jej przyswajać wszystko to, co działo się wokół niej. A niestety teraz działo się bardzo dużo, i to był realny problem. Nie była w pełni swoich możliwości - i nie chodziło nawet o alkohol we krwi, bo to nie stanowiło kłopotu, gdyż wytrzeźwiała bardzo szybko.
Rozchodziło się o brak pełnej kontroli nad sobą. Przebadała co prawda próbki krwi, licząc na jakąś odpowiedź, ale nie znalazła niczego. Oznaczało to więc albo to, że faktycznie oszalała, albo natura sprawy była inna. Chciała bardzo wierzyć w to drugie - chciała wmówić sobie, że wszystko z nią w porządku. Bo jeśli można to wytłumaczyć interwencją "z zewnątrz" i tym, że to ta cholerna Lori jej coś zrobiła, to nie będzie to wina Emilii. Dalej będzie źle, ale mniej. Wolała dostać złą wieść, niż gorszą wieść. Niestety jednak, mimo zbadania swojej krwi drugi raz, także nie odnalazła niczego innego - chyba, że narkotyk mógłby zaatakować jej organizm, kryjąc się jak anomalia z implantu. Ale w to już nie mogła spróbować uwierzyć. Musiała więc liczyć na inne deski ratunku i modlić się, by to szybko się wyjaśniło.
Inaczej nie wiedziała, co ze sobą zrobi. Na pewno zrobi z tym faktem coś, nieważne jaką odpowiedź dostanie. Teraz musiała jednak skupić się na zaginionym Deriusie - odkryła podczas swoich badań, że nie doszło do zagłuszenia z poziomu mieszkania, a to Kryik musiał stracić kontakt z nią. Oznaczało to więc, że Turianin wpadł w niebezpieczeństwo w dość nieprzyjemnym przedziale czasowym. Nie chcąc bawić się w powolną infiltrację, postanowiła skorzystać z bardziej bezpośredniej ścieżki - ze swoich zasobów Widm. Musiała wytropić omniklucz Kryika w nieco bardziej "brutalny" sposób. Jeśli zainteresują się nią lokalne służby porządkowe, nie będzie miała z tym problemu.
Po mieście podróżowała szybko, w pośpiechu i stresie - to po próbki, to po nowe ciuchy, to po kawę z kawiarenki order-and-go. Nie dawała sobie zbyt dużo czasu na wytchnienie, bo i za dużo go nie miała, a więc nie zjadła póki co nic poza jakimś batonem proteinowym. Zresztą, gdy skupiała się na tym, co musiała robić, mogła nieco mniej myśleć o tym wszystkim, co teraz jej się przydarzyło. Tak było łatwiej.

Wróć do „Liria”