Liria jest stolicą Thessii, przy tym jednym z największych "dzieł" asari. Jej pięknu jest w stanie dorównać jedynie Nos Astra, czyli kolonia asari na Illium. Wysokie budowle o eleganckich kształtach podkreślają urodziwość planety i, pomimo tego, że jest ona pokryta budynkami, widząc taki krajobraz wcale nie tęskni się do obrazu żywej natury.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Świątynia Athame

16 maja 2012, o 17:02

Obrazek Pozostałość po starej wierze asari i kulturze wciąż cieszy się zainteresowaniem, głównie historyków i hobbystów. Już od dawna nie odprawia się tutaj żadnych ceremonii, a jednak wchodząc do ogromnego pomieszczenia zbudowanego na planie półokręgu odnosi się dziwne wrażenie, że ktoś nas tutaj uważnie obserwuje.
Centralne miejsce zajmuje monumentalny posąg asari. Kobieta wyciąga ręce, zastygła w bezruchu. Dwa rzędy ławek umieszczono u jej stóp. Przy ścianach, po bokach, przy wejściu zabezpieczono a także wystawiono do oglądania relikwie oraz zwoje dokumentów, które zachowały się z czasów Athame i tamtych okresów historycznych. Cała świątynia jest sztucznie zaciemniona, aby podtrzymać niesamowity klimat.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Świątynia Athame

24 mar 2015, o 11:30

Obrazek DIES IRAE Mistrz Gry: Marshall Hearrow
Gracze: Alexis Crimson, Jaana, Bleys Belford, Erich Shaw

Czyż można było sobie wybrać lepsze miejsce na konferencję naukową niż Świątynia Athame? W końcu był to główny punkt na obowiązkowej trasie każdego historyka, archeologa czy zwykłego hobbisty. Dziwić mógł tylko fakt, że w tak znaczącym miejscu dla kultury asari odbywa się zlot fanów ludzkości, jak zaczęli nazywać to złośliwi. Z początku nie było z tym żadnego problemu, konferencja traktowana, jako zwykła seria wykładów historycznych nie była niczym szczególnym, nawet, jeśli miałaby dotyczyć ludzi. Ten pojawił się dopiero później, kiedy wreszcie nastąpił dzień trzeci – tak długo przez wszystkich wyczekiwany. Tłumy w świątyni powiększyły się, co najmniej dwukrotnie i w zasadzie nie było już nawet miejsca, żeby swobodnie oddychać nie mówiąc już o poruszaniu się między zainteresowanymi. Pomruk zebranych niósł się echem po głównej sali świątynnej i bez problemu można było w nim wyczuć nutkę podniecenia i zniecierpliwienia. Jedni mówili, że Talia odkryła podczas swoich wypraw archeologicznych tajemniczą broń, która dzięki bogu nie dostała się w ręce ludzi; inni z kolei podchodzili sceptycznie powołując się na reputację L’Roli jakoby jej pokazy były jednie magicznymi sztuczkami, czy też iluzjami mającymi zwieść tych mniej oczytanych.
Jedno było pewne – cokolwiek Talia przygotowała na ten dzień miało odbić się echem wśród wszystkich tutaj zebranych.
Czas wlókł się niemiłosiernie a duszność doskwierała tym, którzy czekali na pokaz, kiedy wreszcie na podwyższeniu pod ogromnym posągiem Athame, na specjalnie do tego ustawionej scenie pojawiła się asari. Z pewnością można było ją zaliczyć do kobiet atrakcyjnych, takich, co to powinny raczej pracować na rurze w zaświatach niż być naukowcami. To jednak były tylko stereotypy, zresztą w obecnej sytuacji dość mało istotne. Hologramy rozstawione po dalszych częściach świątyni miały na celu ukazanie wszystkiego tak, aby każdy, nawet stojący dalej mógł nacieszyć oczy pokazem. Talia podziękowała operatorce nagłośnienia i uśmiechnęła się uśmiechem, który mógł uwieść niejednego mężczyznę.
- Dziękuję wszystkim obecnym za przybycie – zaczęła i odchrząknęła zakrywając dłonią usta. – Witam wszystkich zgromadzonych w trzecim dniu mojej konferencji >Ludzkość w drodze do panowania.<
Gdzie nie gdzie odezwały się nieprzyjemne pomruki, ale Talia zdawała się je kompletnie ignorować.
- Nie dziwę się, dlaczego dzisiejszy dzień cieszy się takim zainteresowaniem. W końcu każdy spragniony jest sensacji. Dobrze, ja państwu tą sensację dam – po raz kolejny uśmiechnęła się i odwróciła bokiem a zaraz obok niej pojawił się ogromny holoekran. Nawet nie starała się ukrywać pewności siebie, którą wręcz emanowała i wcale nie trzeba było mieć bystrego oka, aby to zauważyć. Na ekranie oczywiście najpierw pojawił się tytuł konferencji wraz z charakterystycznym logo a następnie wyświetlił się obraz Układu Słonecznego.
- Jak wszyscy wiemy to jest Układ Słoneczny i nie będę wcale jakąś wielką odkrywczynią mówiąc to państwu. Jak również wiecie z poprzednich wykładów ludzkość od zawsze wierzyła w potężną moc koniunkcji – na ekranie pojawiła się projekcja układu wszystkich planet w jednej linii. – Nic dziwnego w końcu każda rasa mocno wierzyła w nadprzyrodzone moce i dziwne zjawiska w swoich własnych układach. Tymczasem ja podczas swoich wypraw archeologicznych zainteresowałam się głębiej tym problemem i przestudiowałam dokładniej wszystkie te zapiski od starożytności do teraz.
Przeszła parę kroków po podeście w tę i z powrotem jakby chciała dać obecnym czas na przetrawienie swoich słów. Jej nienaganna sylwetka dopiero teraz mogła się rzucić w oczy, kiedy wyszła zza mównicy. Miała na sobie najzwyklejsze w świecie spodnie i bluzkę, na którą narzuciła długi, ale wyglądający na lekki płaszcz. Nie przeszkodziło to jednak w podkreśleniu tego, co podkreślić najwyraźniej chciała.
- Część z nich mówiła o przedmiocie, który… - zatrzymała się na moment a obok na ekranie pojawiła się projekcja bardzo starego i wyniszczonego dokumentu w dodatku zapisana jakimiś dziwnymi symbolami. Ci, którzy pochodzili z Ziemi bądź interesowali się jej historią od razu mogli zakwalifikować znaki do alfabetu greckiego. – … w wolnym tłumaczeniu „ukaże im miejsce gdzie po wieczność władzę sprawować będą ponad rasami”.
Po raz kolejny zrobiła pauzę i odchrząknęła przesuwając wzrokiem po tłumie jakby próbowała kogoś w nim wypatrzeć. Wreszcie wyprostowała się i podjęła dalej:
- Po przestudiowaniu kolejnych zapisków, zapomnianych już w zasadzie przez ludzi znalazłam coś, co miało zapewne wskazywać drogę do miejsca, o którym mówił poprzedni dokument – odwróciła się w stronę holowyświetlacza i uniosła smukłą dłoń ukazując zebranym coś, co wyglądało jak kawałek od jakiegoś urządzenia czy maszyny.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
- To podczas koniunkcji ma wskazać miejsce gdzie znajduje się ów przedmiot mający dać ludzkości władzę, a jak niektórzy zainteresowani wiedzą koniunkcja w Układzie Słonecznym nastąpi dokładnie za trzy dni – odwróciła się przodem do zgromadzonych i oparła się przedramionami o pulpit. – Mówię państwu o tym gdyż chciałabym zorganizować wyprawę uświadamiającą jak mało wiemy o ludziach. Jak mało oni sami wiedzą o sobie. Potrzebuję siedmiu ochotników.
Po tych słowach zostawiła wyświetlony na holoekranie obraz tego, co jej samej udało się znaleźć i odeszła w stronę, z której się pojawiła a na jej miejsce wstąpił mężczyzna w średnim wieku z już mocno posiwiałymi włosami. Słowa, które zaczął wypowiadać przestały już mieć znaczenie teraz, gdy Talia odeszła i zostawiła wszystkich z zdecydowanie zbyt dużą ilością niedopowiedzeń i rozczarowania. Być może gdyby tłum powoli nie zaczął rzednąć ignorując kompletnie mężczyznę dowiedziałby się, że zapiski pochodzą ze starożytnej Grecji, że stanowią źródło inspiracji dla wielu archeologów i, że to, o czym mówił dokument wyświetlony przez Talię może okazać się bronią mogącą budzić postrach wśród ras zamieszkujących galaktykę.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Świątynia Athame

24 mar 2015, o 18:04

Ludzie mają to do siebie, że uczą się na błędach, prawda? Przecież powstało nawet obrazujące to powiedzenie: nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Dlaczego więc taka decyzja? Skąd ten entuzjazm? Cóż, może Jaana po prostu nie była człowiekiem. Może w jej żyłach nie krążyła już krew, a czysta chemia, może mózg nie był już mózgiem jako takim, a siecią zupełnie innych, zatrutych połączeń nerwowych. Może to właśnie... Hej, moment. Może jednak od początku, co?
Gdy tylko opuściła pokład Fadeless z Lybeckiem u boku i torbą pełną prochów na lewym ramieniu, można było uznać, że tamto zlecenie... Och, nazwijmy to wprost. Była głupia. Naiwna. Porwała się na coś, co podstępem śmierdziało z daleka - i jeszcze miała śmiałość łudzić się, że to tylko jej nadwrażliwość każe dostrzegać nieścisłości w propozycji Dallas. Logicznym byłoby stwierdzenie, że postawienie stopy na statku quarianina było pierwszym krokiem do porażki - i Lybeck, Losnedahl oraz cała reszta radosnej gromadki z Kuguara zapewne tak właśnie uważała. Bo to był rozsądny wniosek, współgrający z faktami. To najwyraźniej jednak było zbyt mało, by przekonać Jaanę. Ta, ponownie pojawiając się na korwecie będącej w tej chwili jej domem, ani myślała twierdzić, że coś przegrała. Co więcej, czuła się całkiem dumna z tego, co udało się ugrać. Poirytowana również, to oczywiste - na wspomnienie Rose błękitne smużki otaczały zaciskające się w pięści dłonie Ritavuori - ale i tak zadowolona. Nie wracała przecież z pustymi rękami, nie? Miała prochy. Osiem kilko czerwonego piasku. Nastoletni umysł Marjaany nie widział w tym problemu, ale konkretną inwestycję. Proste.
Że reszta załogi jej optymizmu nie podzielała, to inna historia. Alamanni milczał bardziej znacząco niż zazwyczaj, Annika fuknęła pod nosem coś o braku odpowiedzialności, Ndiyae parsknął gromkim śmiechem i jeszcze przez dobrą chwilę kręcił głową z niedowierzaniem, Kristian uniósł tylko brwi w niemym, doskonale wszystkim znanym wtf, a Lybeck... Cóż, Lybeck był w porządku. Zniknął tylko w niewyjaśnionych okolicznościach, kryjąc się przed Jaaną jak umęczona życiem wilczyca przed nienażartym szczenięciem. Tylko że, wiecie, ostatecznie nic z tego nie wynikało. Niezależnie od niezadowolenia pozostałych, wciąż mieli osiem kilo piasku na pokładzie - i coś z tym trzeba było zrobić. Coś, czyli - sprzedać. Najlepiej za jak najwyższą cenę.
Nie tym jednak się zajęli. To znaczy, jasne - nadworny medyk zapewne uruchamiał już swoje kontakty, które pozwalały mu zdobywać Tht-1, a teraz mogły pomóc opchnąć towar, Harlow zaś ze stoickim spokojem przeanalizował rozkład statku, by wreszcie znaleźć dla torby odpowiedni schowek. Kwestia piasku była jednak tematem, którego ostateczne załatwienie musiało odwlec się w czasie. Musiało, bo przecież - konferencja.
Ritavuori nie bardzo interesowała się, gdzie lecą. Lecieli, fajnie, ale i tak najważniejsze to się wyspać. I najeść, bo przez cały ten cyrk z Dallas głodna była okrutnie, jeszcze bardziej, niż zazwyczaj. Zresztą, na ten moment wyrobiła swoją normę wkładu w finanse Kuguara, prawda? Pewnie, może faktyczny zysk z jej działań był nieco trudniejszy do dostrzeżenia, ale... Hej, pracowała przecież! I, zajadając się kolejnym batonem energetycznym wyciągniętym z średniej wielkości kartonu, była święcie przekonana, że okazała się być całkiem przydatną.
O tym więc, że lecą na konferencję, dowiedziała się właściwie już u celu. Wizja spędzenia czasu na Thessi była fajna. To, że będzie musiała w tym czasie wysłuchiwać jakichś wykładów (a nie mogę po prostu zostać? Wy pójdziecie, posłuchacie i... No dlaczego nie?!) - już nie. Bo wiecie, nawet temat władzy nad światem nie był w stanie Jaany przekonać. Lubiła się uczyć, ale bez przesady. Miała szesnaście lat i w danej chwili jej priorytetem zdecydowanie nie było dokształcanie się, nie ważne o co chodziło.
Ale poszła. Poszła, bo musiała. Przecież zaciągnęli ją siłą... Och, w porządku - metaforycznie. Ostatecznie nikt jej przecież za rękę nie szarpał i na smyczy nie prowadził. Była tykającą bombą, pamiętacie? Biotyczka. Podobno obiecująca. W tej chwili - cholernie niestabilna. Nikt nie chciał tego sprawdzać. Kajdanki, łańcuchy i kaganiec darowano więc sobie, co nie zmieniało faktu, że nie pozostawiono jej wyboru. Szedł Kristian, szedł Bjørn i jaśnie panujący w ich małym władztwie Federicko - no i ona. Piąte koło u wozu, do usług.
Nie bardzo skupiała się na tym, co słyszy. Nie przykładała wagi do podekscytowania tłumu, koncentrując się na własnym naburmuszeniu. Bo przecież to gwałt! To niehumanitarne! To zasady Cerberusa! Oczywiście, wykrzykiwała to tylko w swojej głowie, zresztą z przekonaniem malejącym z każdą kolejną chwilą, wystarczało to jednak, by tkwiła między Losnedahlem i Lybeckiem, niemal zupełnie się wyłączając.
Całe szczęście, że niemal. Całe szczęście, bo dzięki temu spośród urywków przemowy, jakie udało jej się wyłapać, wychwyciła też... propozycję? Informację? Jak zwał, tak zwał - w każdym razie było to coś, na co musiała zareagować.
- Idziemy - wypaliła ni z tego, ni z owego, przerywając tym samym swoje rytualne niemal milczenie i spoglądając teraz to na lekarza, to na swego opiekuna zaczepnie. Alamanniego ignorowała. Mógł sobie być kapitanem, ale w ciasnym światku Ritavuori do tej pory nie miał większego znaczenia. - Znaczy, ja idę. Chcę z nią... - Niewątpliwie chodziło o Talię - ...lecieć.
Wracając więc do pytań z początku: skąd ten entuzjazm? skąd to gwałtowne ożywienie?
Cóż, to całkiem proste. Nie chodziło o żadne spaczenie Jaany - ostatecznie była przecież takim samym człowiekiem jak wszyscy, uzależnionym tylko od codziennej porcji wpuszczanych do krwiobiegu leków - a zwyczajną, nastoletnią ciekawość. I, może przede wszystkim, niemal chroniczne znudzenie. Ritavuori nie mogła siedzieć. Jedyne przerwy w szaleńczym biegu przez życie to te na jedzenie i sen - a to już przecież miała za sobą, przynajmniej na jakiś czas. I znów się nudziła. Nudziła na tyle, by pierwotny bunt związany z konferencją nie miał już znaczenia.
- Zgłośmy się. Zrobimy to, prawda? - Do pełni obrazu brakowało jeszcze, by zaczęła obskakiwać mężczyzn w dzikim tańcu i merdać ogonem.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Świątynia Athame

24 mar 2015, o 22:24

Poświęciła na terapię ostatnich kilka lat swojego życia. Z Simonem czuła się dość mocno związana, głównie przez to, że troszczył się o nią niemal tak, jak Roy. Płacił mu za to Cerberus oczywiście, a Lex jakoś wolała nie zastanawiać się nad tym, czy opłata za spotkania z psychiatrą odejmowana jest od jej miesięcznej pensji. Prawda była taka, że nie chciała tego wiedzieć. Nauczyła się traktować ich cotygodniowe sesje jako coś oczywistego, tak bardzo, że kiedy nie miała możliwości pojawienia się w gabinecie, leki wydawały się słabsze, świat wydawał się czyhać na nią na każdym kroku, wszystko ją wkurwiało. Dlatego też tym razem poleciała za nim. Na Thessię, na jakąś pieprzoną konferencję.
Mogła to pogodzić ze swoimi sprawami. Na każdej planecie dało się znaleźć kogoś, kto chciałby pohandlować schematami, od kogo mogła się sporo dowiedzieć i tę wiedzę wnieść do Cerberusa. Miała taki plan ostatnio - Roy nawet ich zakręcił koło czegoś ciekawego, ale nie poszło to tak, jak chciała. Że też ona się do tego jeszcze nie przyzwyczaiła. Obietnice kompromisów, próby współpracy, a na końcu i tak rzucili ich na glebę i tak się skończyła urocza wizyta na Cytadeli. Centrum galaktyki. Niby cywilizowana okolica, ale kiedy przyszło co do czego, nawet nie spytali kto zaczął. Hej, przecież ona tylko chciała dobrze, a to się akurat często nie zdarzało. Ktoś powinien to docenić.

I teraz siedziała w ławce, w świątyni, znudzonym wzrokiem przesuwając po zebranych. Swoje już załatwiła - nowe schematy kinetycznej wyściółki, które będzie mogła wypróbować po powrocie, czekały wgrane na omni-klucz, godzinną sesję z Simonem też już miała za sobą. Pozostało poczekać aż ten skończy ekscytować się okultyzmem (czy o czym do diabła ta asari mówiła) i zabrać się z nim z powrotem na Ziemię. Tymczasem nie miała nic lepszego do roboty, niż ostentacyjne, głośne westchnięcie i próba skupienia się na słowach ślicznej L'Roli.
W chwili, gdy na wyświetlaczu pojawił się oktagonalny kształt, ewidentnie będący elementem jakiejś maszynerii, wreszcie się jej udało. I dopiero teraz zaczęła słuchać prelegentki.
- Co... zaraz - mruknęła. Ostatnie zdania wypowiedziane przez asari już do Lex dotarły, ale z kolei tamta postanowiła ze sceny zejść. - No i gdzie ona teraz polazła - wyrzuciła rękę w górę w wyrazie oburzenia. Zignorowała rozbawione spojrzenie swojego psychiatry i posłuchała wyjaśnień, które nie były do końca takie, jakich oczekiwała - ale tylko takie zapewniał mężczyzna, który zastąpił Talię.
Zapiski z Grecji, koniunkcja, takie pierdolenie. Lex wiedziała lepiej. Wiedziała, że chodzi o technologię, której prawdopodobnie po prostu jeszcze nie rozumieją. Od zawsze tak to wyglądało - znajdowano coś, co było tajemnicze, niepoznane, pradawne. Coś, czego bano się dotykać, uruchamiać, by nie ściągnąć na siebie gniewu bogów. A prawda była taka, że wystarczyło znaleźć kogoś, kto miałby wystarczająco otwarty umysł by to ogarnąć i voilà! Okazywało się, że bogowie mają to w dupie, a znalezisko jest całkiem przydatne. Patrz przekaźniki masy, czy cokolwiek innego.
Jak mogła sobie teraz odpuścić? Konferencja przestała nagle być złem koniecznym, a Lex znów uświadomiła sobie, że nigdy nie będzie pracownikiem miesiąca. Chyba przesadza z tymi urlopami-niespodziankami.
- Nie wracam z tobą - poinformowała Simona krótko i zwięźle. - Chcę zobaczyć co to.
Chyba nie wydawał się szczególnie zaskoczony. Po tylu latach tak bliskiej znajomości nie mógłby znać jej lepiej, więc jeśli w przeciwieństwie do Lex słuchał asari od początku, to wiedział jaką decyzję podejmie jeszcze zanim ona ją podjęła. Z wizją samotnego lotu na Ziemię już się chyba pogodził, a jeśli nie, to raczej nie miał wyboru.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Świątynia Athame

24 mar 2015, o 22:59

Shaw cenił sobie ciszę.
Po opuszczeniu Mgławicy Omega, przez kilka godzin siedział w kokpicie Feniksa, przewracając delikatne kartki książki i po prostu czytając. Jednostajny szum systemów statku, błękitny blask towarzyszący podróży nadświetlnej, wpadający przez taflę głównego okna kabiny i świadomość, że na pokładzie nie ma nikogo więcej, były w jakiś sposób uspokajające. A może była to kwestia lektury?
W 2186 roku zdobycie jakiejkolwiek książki było czynem trudnym, czasochłonnym i z reguły - kosztownym. W dobie extranetu, cyfrowych wyświetlaczy, hologramów i przenośnych datapadów, papierowe powieści błyskawicznie trafiły w odstawkę, a potem na zakurzone zaplecza antykwariatów. Większość tam zostawała, część nabywali kolekcjonerzy. Erich nigdy nie chciał myśleć o sobie w ten sposób, ale fakty stopniowo zaczynały brać górę nad jego uporem - zarówno jego kwatera na Feniksie, jak i ta na Illium posiadały spore zasoby książek, które coraz trudniej było traktować jako przypadkowe zbiory. Nawet na Hekate miał niewielką, przeszkloną biblioteczkę, sprawczynię wielu uniesionych brwi i zdziwienia u każdego, kto zobaczył jego lokum po raz pierwszy. "Hobby", tak to zawsze tłumaczył. Nie preferował książek z żadnego konkretnego okresu, nie wybrzydzał też w gatunku. W jego posiadaniu znajdowały się zarówno "klasyki" z XX i XXI wieku, jak i późniejsze wydania z czasów niemal współczesnych. Prawdziwy, zawodowy kolekcjoner z pewnością złapałby się za głowę widząc półki w jego mieszkaniu, gdzie "Zbrodnia i Kara" z tysiąc osiemset sześćdziesiątego szóstego sąsiadowała z "Marsjaninem" z XXI wieku oraz "Tajemnicą krateru Shackleton", wydaną w dwa tysiące sto drugim. On... On po prostu lubił stare książki. Były świadectwem, że niektóre rzeczy są wieczne i że potrafią przetrwać setki lat, nawet pomimo stających im na drodze przeciwności losu. Niosły w sobie spokój.
Doktor Whitelock nazywał to "umysłową kotwicą". Erich mówił na to "hobby".
Lektura na lot należała do jego ulubionej trójki. "Dzień Szakala" plasował się w pierwszej kategorii koszmaru kolekcjonera i Shaw wielokrotnie śmiał się, że traktuje go jako osobisty poradnik. Śmiał się metaforycznie, to znaczy. Po dwustu latach powieść nie znajdowała się we współczesnym kanonie i żeby ktoś zrozumiał dowcip, Erich musiałby go najpierw wytłumaczyć, a już samo to zabiłoby żart śmiercią tragiczną.

Opuszczając Franka Drake'a zamierzał udać się na Illium, gdzie spędziłby swój czas wolny, oczekując wieści z Hekate. Ostatnia wiadomość od Irii Durate mówiła, że komandor dalej znajduje się pod powierzchnią ziemskiego oceanu, więc Erich nie miał po co tam wracać. Miał czas dla siebie i planował go spędzić w swoim mieszkaniu, trenując i czytając. Mógł odpocząć, naładować wewnętrzne akumulatory, oswoić się z nowym nabytkiem. To właśnie zamierzał zrobić.
Słowo-klucz: zamierzał.
Zlecenie z centrali przyszło niespodziewanie. Gdy pokładowa WI poinformowała go o zaszyfrowanym połączeniu, zdjął nogi z konsoli i wsunął zakładkę między strony książki. Opuścił kabinę by przejść do pulpitu komunikacyjnego i dopiero tam odebrał wiadomość, która zawierała nagłówek z jego kryptonimem, instrukcje oraz plik ze zdjęciem. Bez pośpiechu przyjrzał się umieszczonej na nim dziewczynie, z pewną melancholią zauważając, że będzie jego najmłodszym celem: czarnowłosa nie wyglądała na więcej niż szesnaście-siedemnaście lat, ale dlaczego Cerberus chciał jej śmierci - nawet nie próbował zgadywać. Przeniósł wzrok na dołączone akta oraz opis zlecenia, ale nie spodziewał się tam znaleźć żadnego wyjaśnienia.
Znalazł znacznie więcej.
Dziewczyna - Jaana Ritavuori - nie była celem. A przynajmniej nie w znaczeniu tego słowa, do którego zdążył się już przyzwyczaić. Akta opisywały historię pacjenta projektu badawczego, młodej biotyczki, która do niedawna znajdowała się pod opieką jego organizacji. Shaw coraz bardziej marszczył brwi, przesuwając spojrzeniem po zgrabnie spisanych losach dziewczyny, zakończonych ucieczką od swojego "kuratora". Podsumowanie akt zawierało potencjalną, przyszłą lokalizację Ritavuori oraz jego nowy przydział, poza szerszym opisem lakonicznie podsumowany w dwóch ostatnich zdaniach.
Thessia, konferencja naukowa Talii L'Roli. Obserwować.
Przetrawiał tę informację przez kilka następnych minut. A potem poszedł zaparzyć sobie herbaty.
Extranet był pełen wiadomości na temat wymienionej konferencji. O ile w normalnym przypadku Erich nie zwróciłby na nią uwagi, tak temat spotkania przyciągnął jego wzrok na dłużej. Po dokładniejszych oględzinach artykułu i dwóch kubkach gorącego napoju, zmienił kurs Feniksa.

Kilka dni później trafił na Thessię.
Zwieńczenie konferencji, czyli wydarzenie na które wszyscy czekali, spędził przed wejściem do świątyni Athame, opierając się o ścianę i słuchając prezentacji Talii L'Roli. Słowa kobiety były całkiem dobrze słyszalne dzięki właściwemu nagłośnieniu, a on nie zamierzał tłoczyć się w ścisku, który zapanował we wnętrzu budynku. Sam tytuł pamfletu nadawał się na broszurę rekrutacyjną Cerberusa, ale fakt, że wyszedł z inicjatywy asari był co najmniej nietypowy. "Zlot fanów ludzkości" z pewnością byłby rajem dla rekruterów organizacji Człowieka Iluzji, ale szczęśliwie Erich do nich nie należał. Już wcześniej widział jak Ritavuori wchodzi do środka w towarzystwie kilku członków własnej załogi. Kiedy asari opowiadała o swoich pobudkach oraz odkryciach, błądził spojrzeniem po budynkach Lirii, bez większego zainteresowania przyglądając się krzywiznom architektonicznych łuków oraz przechadzającym się błękitnoskórym mieszkańcom stolicy. Przerwał tylko na chwilę, by wychylić się i zajrzeć do środka, gdy - doktor? profesor? - L'Roli zaprezentowała zrzut pokrytego symbolami fragmentu, mającego być mitycznym kluczem do zagadki koniunkcji. Gdy inni szeptali, on zachował dystans; nie należał do ludzi, którzy podejmowali pochopne decyzje i chociaż opowieść kobiety brzmiała interesująco, historia już wielokrotnie udowodniała ile prawdy jest w przesłankach o pradawnych, niszczycielskich artefaktach. Czy studia i obietnice Talii mogły być inne?
Kiedy kobieta zniknęła, Shaw był jednym z nielicznych, którzy zostali, słuchając dalszej części prezentacji. Tłum się przerzedził i mężczyzna zastanawiał się ilu z nich wróci, by zgłosić się na wezwanie pani archeolog. Większość zebranych wyglądała na rozczarowanych długością prezentacji L'Roli, nie czekając nawet aż jej następca skończy. Czy siedem miejsc dla siedmiorga wspaniałych okaże się niewystarczające czy wręcz nadmiarowe?
Starszy jegomość w końcu skończył prezentację, ale Erich pokręcił się jeszcze przez chwilę po świątyni, z rękoma zaplecionymi za plecami oglądając wystawione w gablotach relikwie i zwoje. Zdążył je już obejrzeć podczas pierwszych dni pobytu na Thessi, była to tylko wymówka - upewniał się, że po przemówieniu nie ma czegoś jeszcze, jakiegoś nadprogramowego punktu dla wytrwałych.
No i Ritavuori wciąż była w środku.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Świątynia Athame

25 mar 2015, o 19:16

Jaana i Erich

Coraz mniej osób zostało już w samym środku świątyni a i ławki z chwili na chwilę się opróżniały. Przemawiający starszy mężczyzna albo tego nie zauważał, albo skutecznie ten widok ignorował, bo prowadził prelekcję nie zważając w zasadzie na nic. Nawet szepty, dość głośno brzmiące z pomiędzy grupek osób, które zostały na miejscu nie były w stanie zakłócić spokoju, z jakim wypowiadał kolejne zdania. Uważny obserwator, którym okazał się Losnedahl skinął tylko głową w przechodzącą tuż przed ich nosem grupkę osobników wyglądających jakby tyle co ich wypuszczono z Czyśćca. Trzech rosłych mężczyzn ze skórą pokrytą niemal w całości tatuażami i kobieta na przedzie, młoda, nawet dość ładna z długimi niebieskimi włosami swobodnie opadającymi na plecy i ramiona. Rzuciła tylko spojrzeniem na siedzącą w ławce załogę Kuguara i dopiero teraz mogli dostrzec jej krwistoczerwone tęczówki. Uśmiechnęła się do nich zadziornie i rzuciła parę słów do swoich towarzyszy, którzy odwrócili głowy w stronę Jaany i reszty i ryknęli śmiechem po chwili znikając na tyłach świątyni.
Lybeck tylko spojrzał na Jaanę i złożył usta przekręcając nimi od jednego kącika do drugiego. Widać było, że nie jest przekonany co do tego pomysłu. Co innego przybycie na konferencję i posłuchanie o różnych bzdetach a co innego spakowanie się i pobiegnięcie za tymi bzdetami bo… bo tak. Lekarz siedzący po drugiej stronie dziewczyny również nie miał zbyt zachęcającej miny i tylko przenosił spojrzenie to na swojego towarzysza to z powrotem na Jaanę.
- Ja ją wezmę– dotarł do ich uszu głos z samego krańca ławki. Annika wstała i poprawiła kurtkę na ramionach, po czym oparła dłonie na biodrach. – Sama jestem ciekawa, o co tutaj chodzi a trochę rozrywki i… – tutaj spojrzała wymownie na Jaanę i się uśmiechnęła – … edukacji każdemu się przyda.
Po tych słowach przeniosła tylko spojrzenie na Federico, który do tej pory siedział milcząc i wpatrując się w wciąż wyświetlany na holoekranie. Chwila wyczekiwania na reakcję kapitana była chyba jedną z dłuższych na jaką było czekać Ritavouri. W końcu Alammani skinął głową i sam wstał przechodząc między ławkami i kierując się do wyjścia ze świątyni, a reszta załogi ruszyła w ślad za nim. Teraz zostały same i Annika i Jaana. Ta pierwsza uśmiechnęła się do dziewczyny i rozejrzała po świątyni dopiero teraz orientując się, że starszy mężczyzna zakończył swój wykład.
- Tamta niebieska chyba też ma ochotę na jakieś przygody, nie? – rzuciła nawiązując do przechodzącej wcześniej kobiety. – Może uda nam się dorwać Talię zanim zrobi to tamta. Chodź.
Całą sytuację zza kolumny obserwował czujnym wzrokiem Shaw. Wypatrzył Ritavouri w mgnieniu oka tak jak na profesjonalistę przystało i zapewne musiał dojrzeć także fakt, że nie jest sama. Blondynka, z którą została ani myślała odstąpić na krok od celu Ericha i ten musiał po chwili zdać sobie z tego sprawę. Chociaż reszta towarzyszy Jaany ją zostawiła to wciąż nie była sama. Ale kto w sumie zostawiłby szesnastolatkę samą? Zadanie Shawa było proste, więc i to zadanie musiał starannie wykonać, bo przecież Cerberus, bo zlecenie, bo Iluzja.
Przechodząc od gabloty do gabloty wreszcie dostrzegł jak obserwowana przez niego dwójka rusza w głąb świątyni zapewne w poszukiwaniu Talii. Nie wiedział tego, ale innego powodu, dla którego miałyby się teraz włóczyć po marmurowych korytarzach raczej nie było. Jeśli nie chciał stracić swojego obiektu z oczu musiał ruszyć za nimi, ale był przecież profesjonalistą i potrafił doskonale zachowywać się jak gdyby nigdy nic. Wartym zanotowania elementem natomiast był fakt, że całkiem sporo osób również zmierzało w tamtą stronę, w którą poszły Jaana i Annika, ale także sporo wracało z dość, nazwijmy to, zdegustowanymi minami. Cokolwiek za casting przeprowadzała tam L’Roli najwyraźniej nie spodobał się on co niektórym. Teraz mogło się nasunąć na myśl Erichowi, że jeśli jego obiekt obserwacji dostanie się na wyprawę organizowaną przez panią archeolog on też będzie musiał to jakimś cudem zrobić.

Alexis

Zanim jej osobisty psychiatra zdążył zorientować się, co tak naprawdę się dzieje Lex już stawiała pierwsze kroki w drodze na poszukiwanie Talii L’Roli. Pani archeolog, która śmiała w tak ważnym i istotnym momencie przerwać swoją prezentację i gdzieś spierdzielić. To faktycznie mogło irytować, a jeśli tak robiło normalnym słuchaczom obecnym na sali to już z pewnością działało podwójnie na Crimson. Ta zresztą miała powody by się złościć, zwłaszcza po ostatniej akcji, jaką zafundowało jej Przymierze teraz zdobycie czegoś, co być może brzmiało niedorzecznie byłoby miłą odmianą. Minęła kilka rzędów ławek nie rozglądając się na boki i skręciła w lewo, tam gdzie od czasu do czasu zmierzała jakaś grupka osób – po dwie, po trzy nie więcej.
- No cześć – usłyszała ni stąd ni zowąd głos zaraz za swoimi plecami trochę po prawej. Gdy obróciła się przez ramię dostrzegła wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyznę o blond włosach i głębokich, niebieskich oczach. Uśmiechnął się szeroko i poprawił opadające na oczy włosy z grzywki. – Widziałem cię wcześniej tam – skinął głową w nieokreślonym kierunku - wybierasz się do Talii?
Nie spodziewała się raczej takiego towarzystwa akurat w tej chwili zwłaszcza, że mężczyzna nie miał najmniejszego zamiaru oddalić się w żadną stronę. Wyglądał raczej na takiego, co będzie teraz szedł krok w krok za Lex z tym swoim uśmiechem przyklejonym do twarzy i ogólnie emanującą radością. Gdyby Lex spojrzała na pierś mężczyzny, którą w zasadzie miała na wysokości oczu dojrzałaby plakietkę z nazwiskiem Murawsky. A dokładniej całość napisu brzmiała Daniel Murawsky dr nauk archeologicznych Uniwersytetu Oksfordzkiego.
- Nie sądziłem, że kogoś takiego mogłaby intereso… - zatrzymał się na moment zdając sobie sprawę z tego jak mogły zabrzmieć jego słowa. – To znaczy… - podrapał się z zakłopotaniem po głowie. – Chodziło mi o to, że no wiesz… Nie wyglądasz na… Uhhh.
Po czym zrobił gest całkowitej rezygnacji i westchnął. Raczej nie wyglądał na mężczyznę, który w głowie miał podrywy czy tego typu specjalizacje na koncie. Zresztą nie ma się, co oszukiwać, był doktorem i to bardzo młodym, więc raczej można było łatwo sobie wywnioskować jak bardzo zaawansowanym podrywaczem był. Tutaj tymczasem jasno wykazywał tendencje do próby nawiązania rozmowy i kontaktu z Lex, ale w połowie jakoś się pogubił. Nie miał jednak zamiaru rezygnować bynajmniej z jej towarzystwa obok siebie przez tą drogę w poszukiwaniu Talii.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Świątynia Athame

26 mar 2015, o 13:05

Obróciła się, gdy usłyszała powitanie i zmierzyła mężczyznę wzrokiem. Był... śliczny, jakby wyrwał się z boysbandu. I z całą pewnością młodszy od niej. Zerknęła na plakietkę na jego piersi, szybko odczytując umieszczone tam nazwisko.
- Cześć... Daniel - jego uśmiech musiał być mocno zaraźliwy, skoro zadziałał nawet na nią, wywołując co prawda tylko uniesienie jednego kącika ust, ale zawsze. - Tak, na to wygląda.
Nie wiedziała, co więcej może dodać. Nigdy nie była mistrzynią w niezobowiązujących pogawędkach z nieznajomymi. Widział ją tam. No super. Ona jego nie. Może dlatego że najpierw była tak znudzona, że prawie zasypiała, a potem znalazło się coś, co zaabsorbowało ją na tyle, by zapomniała o całym świecie. Manewrowała teraz między ludźmi, zdając sobie sprawę z tego, że doktor za nią podąża, ale nie próbując na siłę kontynuować rozmowy. Wiedziała zresztą że on się tym zajmie. Ludzie mieli dziwną potrzebę gadania. Non stop, bez przerwy.
I nie rozczarował jej. Zerknęła na niego z wyraźnym już rozbawieniem. To jest niby mniej niezręczne, niż milczenie?
- Na kogo nie wyglądam? - uniosła rękę i pstryknęła palcem w plastik jego identyfikatora. - Na absolwentkę Oxfordu, hm? Na archeologa? - zaśmiała się chrapliwie. - Nie martw się, słońce, nikim takim nie jestem, więc jak chcesz się zabrać z Talią na jej wycieczkę, nie będę stanowić dla ciebie konkurencji. Co najwyżej polecimy sobie razem.
Serio, jakby jej praca polegała na przyglądaniu się starym rzeczom i zastanawianiu się jak bardzo stare są, to chyba by ześwirowała. Prawdopodobnie jeszcze bardziej niż teraz. O patrz, kamień. Jest taki piękny. Odcisnęła się w nim czyjaś stopa, poświęcę więc sześć lat na badanie go. Dajcie mi miotełkę.
- To czym się ktoś taki zajmuje w takim razie, hm? - spytała, unosząc głowę do Murawskiego i uśmiechając się szeroko. - Demolowaniem barów, czy składaniem kotów w ofierze? - dziś nie wyglądała tak strasznie, jak zazwyczaj. Nawet się postarała, by na biznesowe spotkanie na które wybrała się wcześniej ubrać się jak człowiek. Miała na sobie skórzane spodnie i prostą, czarną bluzkę z głębokim dekoltem. Nawet buty nałożyła stosunkowo eleganckie. Ale owszem, klasyczną stylizację mogła zaburzać jej fryzura i tatuaże, które ciężko było przeoczyć. Cóż, niektórych rzeczy nie zmieni.
- Nie słuchałam Talii od początku - przyznała, choć nie podała przyczyny. - Ale to, o czym mówiła, było całkiem ciekawe. Nie dziwię się, że doktor nauk archeologicznych nie może odmówić sobie pogawędki z asari - opuściła wzrok. - Mi też się to spodobało. Chciałam zadać jej kilka pytań.
Nie powiedziała o sobie nic, bo bawił ją sposób, w jaki postrzegał ją Daniel. Niech się podomyśla jeszcze przez chwilę. Prawda była taka, że na pierwszy rzut oka nie wyglądała na inżyniera zakochanego w swojej pracy. Jeśli się jej nie znało, ciężko było uwierzyć w fascynację, z jaką pochłania nowinki technologiczne, albo w ilość godzin jakie potrafi poświęcić na testowanie jednego splotu pancerza.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Świątynia Athame

26 mar 2015, o 14:25

Kiedy Ritavouri i towarzysząca jej blondynka ruszyły do wnętrza świątyni, Shaw bez pośpiechu ruszył za nimi. Nie poświęcał im zbyt dużej uwagi, bo obie najwyraźniej kierowały się tam gdzie reszta potencjalnych kandydatów, a to znacząco ułatwiało mu zadanie. Zamiast tego przyglądał się ludziom, którzy go mijali oraz tym, którzy także dołączyli do ich małej wycieczki. Spodziewał się, że zobaczy osobników pokroju profesora kończącego wykład - doktorów archeologii, naukowców, historyków. Ludzi wiedzy.
Grupa niebieskowłosej zdecydowanie na nich nie wyglądała.
Najemnicy czy przestępczość zorganizowana? Nie potrafił powiedzieć, ale chyba nie powinno go to dziwić. Wsunął ręce do kieszeni i ruszył korytarzem świątyni, zaczynając rozmyślać nad potencjalnymi implikacjami jakie niosła ze sobą taka wyprawa. Konferencja, którą wielu z pewnością potraktowało raczej niewinnie, mogła mieć większe znaczenie niż sądził. Czy Talia nie wspominała o "niesamowitej broni", która mogła znajdować się w rękach ludzi? O wskazówkach, które wydawały się prawdziwsze od zwykłych pogłosek? Sporo osób z pewnością potraktowało to z przymrużeniem oka, ale na pewno znaleźli się i tacy, którzy mogli dopatrywać się w ekspedycji profitów finansowych. Czy organizacje pokroju Zaćmienia czy Błękitnych Słońc nie chciałyby położyć rąk na legendarnej broni? Tak samo prywatne koncerny zbrojeniowe? Wystarczająco długo tkwił w branży, by wiedzieć, że czasem wystarczy sama wizja pieniędzy lub władzy, by niektórzy zaczęli ostrzyć noże. A doktor L'Roli rozciągnęła przed nimi przyszłość znacznie bardziej kuszącą niż parę tysięcy kredytów.
Przyszłość, którą z pewnością interesowałby się Cerberus.
Shaw nie miał wątpliwości, że jego organizacja doskonale zdaje sobie sprawę z prezentacji Talii. Kiedy chodziło o zdobycie przewagi rasy ludzkiej - czy to technologicznej, czy też militarnej - Cerberus z reguły był pierwszy, a to prawdopodobnie oznaczało, że tak jest i w tym przypadku. Możliwe, że Człowiek Iluzja już umieścił swojego agenta w okolicy doktor L'Roli, który miał pilnować, żeby w przypadku jakiegoś jej odkrycia całość trafiła we właściwe ręce. Ich ręce. Z drugiej strony, kiedy w grę wchodziła technologia mogąca dać przewagę całej rasie, inni obywatele uniwersum również byliby nią bardziej niż zainteresowani, a to z kolei mogło prowadzić do sytuacji, w której grupa poszukiwawcza będzie pełna szpiegów najróżniejszych organizacji oraz rządowych agentów.
A miał mieć wakacje.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Świątynia Athame

26 mar 2015, o 16:13

Annika? Nie zrozummy się źle - w załodze Kuguara każdy wart był więcej, niż wyglądał. Harlow oficjalnie mógł być mechanikiem, ale przecież wciąż stało za nim także bogate doświadczenie wojskowe. Lybeck, pokładowy nawigator i poniekąd także chłopak na posyłki, był przecież także absolwentem jednej z licznych akademii Przymierza. Kristian był lekarzem, to oczywiste, ale również biotykiem - podobno całkiem niezłym. Wreszcie Annika, jego małżonka - teoretycznie tylko łącznościowiec, w praktyce jeden z bystrzejszych umysłów, z jakim dane było się Jaanie zetknąć, a także całkiem niezła dyplomatka. Nie, nie chodziło więc o to, że Ritavuori była rozczarowana. Po prostu... Zdziwiła się. Od ucieczki z Cronosa wszędzie przecież chodził za nią Bjørn i nastolatka nie spodziewała się chyba, że zmieni się to tak szybko.
Nie dała jednak czasu na to, by jej zdumienie dojrzało i rozrosło się do czegoś, czemu trzeba by poświęcić więcej uwagi. Bo przecież - hej, zgodzili się! Może bez entuzjazmu, ale tego przecież Marjaana nie oczekiwała. Najważniejsze, że kiwnęli głowami. Że Losnedahl podzielała jej ciekawość, a Alamanni nie urządzał większych scen. Świetnie!
- Dzięki! Naprawdę nie wiem, czemu tamci się wahali. Przecież to oczywiste, że musimy wziąć w tym udział, nie? Fajnie, że mnie rozumiesz. - Gdy tylko zostały same, kruczowłosa uśmiechnęła się szeroko, dosłownie od ucha do ucha. Najpierw musiała się nacieszyć, a dopiero potem... Na uwagę Anniki zmarszczyła brwi i spojrzała ku wspomnianej już obcej. Tej, która wcześniej się śmiała. Tej, która nie wyglądała jak ktoś, kto chciałby nawiązać przyjazne stosunki - a raczej ktoś, kto gotów jest bez wahania wbić nóż w plecy swych sojuszników. Cóż... To raczej oczywiste, prawda? Ta konferencja, ten temat - to musiało przyciągnąć takich jak tamci.
Bez słowa podążyła więc za swą starszą towarzyszką, przy okazji rozglądając się we wszystkie możliwe strony. Ostatecznie nigdy przedtem nie była na Thessi, nie mówiąc już o zwiedzaniu świątyni. To jasne, że po pierwszym entuzjazmie związanym z zachęcająco brzmiącym zadaniem, musiała wreszcie zaciekawić się także samym otoczeniem. Drepcząc więc za Anniką, starała się zobaczyć jak najwięcej, jak gdyby nigdy już nie miała tu wrócić. Bo przecież to było prawdopodobne, nie? Że nie wróci. Że to jedyna okazja, by przyjrzeć się temu miejscu.
Tym niemniej, potem jej uwaga przeniosła się na ludzi. Na tych, którzy w zasadzie wychodzili im na przeciw, racząc pozostałych minami pełnymi zniechęcenia i rozczarowania. Ach. Czyli gdzieś tam był punkt werbunkowy, tak? Tam przeprowadzano casting na fajnych i mniej fajnych? Dotychczas idąc kilka kroków za Anniką, teraz w jednej chwili się z nią zrównała.
- Nie żebym się rozmyśliła, ale... - Zmarszczyła nosek, ewidentnie niezadowolona, że musi stawać w szranki z innymi i... Że ma tylko szesnaście lat. Młody wiek nie był czymś, co jej pomagało. Na Cerberusie mogli traktować ją jeszcze jako w jakiś sposób ważną (ale, umówmy się, nie była tam księżniczką, a raczej cennym nabytkiem), ale tu, w wielkim świecie, była po prostu szczeniakiem. Szczeniakiem, o którym nikt nic nie wiedział. Szczeniakiem, który wciąż miał - teoretycznie - mleko pod nosem i niewiele był wart. - Jak myślisz, jakie są szansę, że nas wezmą? Że mnie wezmą? - fuknęła cicho, podkreślając owo znamienne mnie. - [color=#]Mam się szykować na jakiś pokaz zdolności czy coś?[/color] - parsknęła cichym śmiechem. Obie dobrze wiedziały, że lepiej byłoby tego uniknąć. Walka - to co innego. Tam wyrywającą się spod kontroli biotykę łatwo było skanalizować na konkretny cel, użyć tak, by nie zrobić krzywdy samemu sobie. Teraz jednak, w środowisku zdecydowanie nie wojennym, to nie byłoby proste. Ostatecznie nikt przecież Jaany nie uczył, jak tego się używa. Szprycowali ją chemią i podnosili potencjał biotyczny na wyższe poziomy, ale świadome z tego korzystanie - to były tematy na późniejsze lekcje, na które nie miała już cierpliwości czekać.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Świątynia Athame

27 mar 2015, o 22:54

Jaana i Erich

- Zobaczymy - Annika uśmiechnęła się na ten cały entuzjazm Jaany. Trudno zresztą było tego nie zrobić, dziewczyna zachowywała się jakby rzeczywiście mieli przeżyć tam i znaleźć coś niesamowitego i pewnie jej radość byłaby wciąż taka sama gdyby nie mina ludzi wracających z punktu werbunkowego. Większość z nich stanowili przedstawiciele ludzkości, ale nie zabrakło tam także innych ras. Można było się zastanawiać, czego na takiej wyprawie szukają chociażby kroganie… To jednak w tej chwili nie było ważne gdyż Marjaana oraz jej tymczasowa opiekunka dotarły wreszcie do końca czegoś, co zapewne miało być kolejką. Od razu zauważyć mogły, że kilka osób przez nimi stoi widziana wcześniej niebieskowłosa. Jeden z jej ochroniarzy również wypatrzył i Losnedahl i Ritavouri, po czym szepnął kilka słów do kobiety, a ta odwróciła się w ich stronę i znów uśmiechnęła szeroko, chociaż uśmiech ten zdecydowanie nie należał do tych szczerych i radosnych. Rzuciła parę słów do swoich ludzi i ruszyła w stronę nowo przybyłych.
- Ej blondyna, bierzesz ze sobą dzieciaka? – rzuciła, kiedy znalazła się już na tyle blisko by nie było nieścisłości, co do tego, do kogo mówi. Stanęła obok nich i splotła ręce na piersi. Trzy podłużne blizny biegnące po jej policzku były kolejną rzeczą poza krwistoczerwonymi tęczówkami, które rzucały się w oczy. Kobieta zmierzyła Jaanę rozbawionym spojrzeniem. – Nie wiem czy szczeniaczki nadadzą się na to, co planuje asari. Nie boisz się duchów? Nie posikasz się w nocy?
Roześmiała się odchylając głowę do tyłu a niebieskie włosy zsunęły jej się z ramion na plecy.
- Twoje ogary nie będą cię szukać? – zapytała Annika nie patrząc w ogóle na niebieskowłosą tylko gdzieś przed siebie, jakby szukała początku kolejki. Najwyraźniej mało interesowało ją to, co ma do powiedzenia stojąca przed nimi kobieta. Blondynka doskonale wiedziała, czym grozi denerwowanie Jaany a tego za wszelką cenę chciałaby uniknąć. Z drugiej strony nie mogła też nagle siać paniki i roztrząsać się nad szesnastolatką, bo to dopiero budziłoby podejrzenia. Wybrała więc mniej inwazyjną i prowokującą metodę tylko kątem oka zerkając na podopieczną dając jej do zrozumienia, że lepiej byłoby gdyby nie dała się teraz wyprowadzić z równowagi. Czerwone oczy przeniosły się z Jaany na Annikę.
- Być może – rzuciła odwracając się w stronę skąd przyszła. – Będziecie ciekawym nabytkiem. Razem, obie.
Po tych słowach wróciła do swojego miejsca w kolejce i zajęła się rozmową z towarzyszącymi jej mężczyznami, którzy od czasu do czasu wybuchali gromkim śmiechem.
Z zaobserwowaniem całej sytuacji nie miał najmniejszego problemu Erich, który teraz mógł swobodnie wtopić się w tłum zamieniający się powoli w kolejkę. Nie była może ona jakiś imponujących rozmiarów, jednak nikt na nikogo podejrzanie nie spoglądał. Nie licząc oczywiście grupy z kobietą o niebieskich włosach.
- Pan Shaw? – obok Ericha wyrósł z znikąd młody chłopak o czarnych włosach. Na oko mógł mieć nie więcej niż dziewiętnaście lat i nie trudno było to mężczyźnie odgadnąć. Było jednak coś w jego oczach, co Shaw mógł zakwalifikować do serii tych dziwnych odczuć, kiedy wydaje ci się, że kogoś znasz, lub możesz skądś znać. Z rozwianiem wątpliwości przyszedł sam chłopak chwilę później: - Timmy, zastrzelił pan mojego ojca na Sathurze.
To z pewnością nie były słowa, które Erich chciał w tym momencie usłyszeć, a powracanie myślami do tamtego dnia z pewnością nie należało do zbyt przyjemnych doznań.
- Spokojnie, nie mam za złe. Ojciec był dość... stanowczy – Timmy odwrócił wzrok uciekając nim gdzieś w bok, po czym westchnął i z powrotem spojrzał na snajpera. - Podziwiałem pańską pracę, to czym się pan zajmował wtedy i ten… ten precyzyjny strzał. Nie sądziłem, że po tylu latach spotkam pana akurat tutaj.
Niedomówieniem pozostało, w jaki sposób obecny tutaj chłopak był w stanie rozpoznać po tylu latach zabójcę swojego ojca, ale albo go szczerze nienawidził albo był w stanie zrozumieć tamtą sytuację i decyzję, którą podjął Shaw. Ten jednak nie pozwolił mu na głębsze zastanowienie się nad tym problemem, bo po chwili wyrwał się z kolejnym zdaniem, które miało prawo wpędzić mężczyznę w jeszcze głębszą konsternację.
- Chciałbym być snajperem, takim jak pan – niebieskie oczy chłopaka błysnęły. – Chciałem się zapisać… w sensie do Talii, może coś jednak ze mnie będzie.
Wzruszył ramionami i stanął w kolejce zaraz za Erichem nie pozwalając mu zapomnieć o tym dziwnym spotkaniu a tym bardziej o usłyszanych teraz wszystkich słowach.

Alexis

- Co? Nie… - zatrzymał się na moment nie bardzo wiedząc, co miałby opowiedzieć na uwagę o kotach. Kiedy wreszcie dotarło do Daniela, że stoi w miejscu podbiegł kilka kroków za niezwalniającą Lex. – Jesteś inna niż te wszystkie dziewczyny, które znam. Wiesz, sztywne, mało wygadane na tematy inne niż nauka…
Znów zamilknął na moment jakby obawiając się swoich własnych słów i zerknął nieśmiało na Crimson. Kiedy zadała pytanie zmieszał się jeszcze bardziej a jasne włosy z grzywki znów wpadły mu do oczu, co zmusiło mężczyznę do odgarnięcia ich do tyłu. Tak, z pewnością nie należał do tych przystojnych raczej do tych, których to określa się mianem ładniutki.
- Nie – powiedział wreszcie i przez ułamek sekundy jeszcze myślał nad kolejną częścią wypowiedzi, po czym dodał: - Mogę zgadywać, czym się zajmujesz… ale jeśli zgadnę, to pójdziesz ze mną na kawę.
Po raz kolejny uśmiechnął się tym swoim rozbrajającym uśmiechem ukazując rząd śnieżnobiałych i idealnie równych zębów. Nawet nie zauważył, kiedy dotarli wreszcie na koniec kolejki prawie wpadając na stojącego na jej końcu salarianina. Odwrócił się do Lex składając usta w nieme O i przykładając do nich dłoń. Najwyraźniej chciał tym wywołać na twarzy kobiety uśmiech albo coś w tym stylu.
- Owszem – powiedział i momentalnie spoważniał. Lex mogła dostrzec, że wchodzenie na tematy, które dotyczyły archeologii wiązało się z czymś, co pewnie zaraz stanie się krótkim wykładem. Tak przynajmniej teraz wyglądała twarz Daniela. – Od jakiegoś czasu obserwuję pracę pani L’Roli i jestem zdumiony tym, do czego zdołała dotrzeć. Wiesz, normalnie ludzie interesują się swoją historią, ale… asari! Jest wspaniała, nie wiem czy ktokolwiek z naszych doktorów czy profesorów byłby w stanie odkryć to, co ona. Oni po prostu są zbyt zaaferowani tym, co daleko. Galaktyka, obcy i inne pierdety. Proteanie, o mój boże, proteanie – przy wszystkich wypowiadanych teraz słowach mocno gestykulował, co wyglądało bardzo komicznie. Najwyraźniej to, co mówił bardzo go wciągnęło i przestał się przejmować tym, co Lex może sobie pomyśleć. – A tymczasem na Ziemi mamy nie mniejsze rzeczy warte odkrycia i cieszę się, że Talia zwraca na to uwagę. Przydaliby się tacy ludzie, że też musi robić to asari… To wszystko je… Przepraszam.
Znów podrapał się z zakłopotaniem po głowie.
- Czasem się zapędzam, jeśli chodzi o archeologię i badania – uśmiechnął się i…zarumienił? Lex miała prawo nie wierzyć własnym oczom. – Wybacz ten wykład.
Kolejka wyraźnie posuwała się do przodu a coraz więcej osób z jej początku odpadało mijając stojących dalej. To, co na początku robiła L’Roli mogło mocno zastanawiać.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Świątynia Athame

28 mar 2015, o 11:03

Inne dziewczyny które zna, mało wygadane... Ciekawe jak tragicznie musiały do tego wyglądać, skoro ze wszystkich tu zebranych uwagę Daniela przyciągnęła akurat Lex. Nigdy nie uważała się za szczególnie atrakcyjną, zresztą nie skupiała się na swoim wyglądzie za bardzo. I doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nawet w tej sali znalazłoby się wiele kobiet o bardziej... klasycznej urodzie. Jak chociażby ta blondynka w kolejce przed nią. Ta z wygolonym bokiem głowy. Zdecydowanie bardziej pasowałaby na kawę z Murawskym.
- Oho, powodzenia - zaśmiała się znów. - Ale dobra, zgaduj.
Nie wierzyła, że mu się uda, a nawet jeśli, to i tak do niczego nie zobowiązywało. Zresztą... serio? Lex i kawa? Ją się zapraszało na inne rzeczy. Procentowe rzeczy. Ale chłopak wyglądał tak słodko i niewinnie, że zaczęła się zastanawiać czy by przeżył wieczór alkoholizacji w jej towarzystwie. Był tak młody i był już doktorem, musiał się więc uczyć pilnie, bez żadnych dziwnych rozpraszaczy szalejących w okolicy.
Z półuśmiechem wysłuchiwała wywodu Daniela, całkowicie się z nim zgadzając. Parsknęła śmiechem w reakcji na to, jak skomentował protean. Nie mogła zaprzeczyć, zresztą ta myśl przeszła też przez jej głowę.
- W porządku - wzruszyła ramionami. Och, serio?! Rumieniec? Błagam... - Ja wiem, że ludzie lubią patrzeć daleko, wysoko, wszędzie tylko nie pod własne nogi. Ciekawa jestem co L'Roli planuje z tym znaleziskiem zrobić. I ciekawe, kogo szuka, bo póki co wszyscy wyglądają na średnio usatysfakcjonowanych rozmową z nią.
Jej wzrok podążył za kolejną parą, która minęła ich z krzywymi minami. Nie potrafiła nawet wyobrazić sobie, o co mogło tam chodzić. Co, wynagrodzenie za małe? A może ich kompetencje niewystarczające? Do myśli Lex wkradła się niepewność. Na co Talii inżynier? I to taki, który zajmuje się bardziej współczesną technologią, niż pradawną? Jeśli Crimson będzie musiała ją przekonać, by zabrała ją ze sobą, to co jej powie?
- Nie wiem, czy mnie weźmie - mruknęła cicho, wsuwając ręce do kieszeni.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Świątynia Athame

28 mar 2015, o 14:03

Istniały dziesiątki możliwych powitań, którymi mogli wymienić się nieznajomi na początku konwersacji. Jedne bardziej uprzejmie, jak "Hej, czy mogę w czymś panu pomóc", inne mniej ("Ej blondyna"), niektóre lepiej pasujące do konkretnych sytuacji, a niektóre bardziej uniwersalne.
"Dzień dobry, zastrzelił pan mojego ojca" powinno otrzymać całkowicie nową kategorię.
Shaw przysłuchiwał się jednym uchem wymianie zdań między niebieskowłosą, a towarzyszką Ritavouri, gdy obok niego niespodziewanie pojawił się chłopak. Dołączył wcześniej do kolejki, tak jak reszta chętnych, z dłońmi zaplecionymi za plecami czekając na rozwój wydarzeń, ale nie spodziewał się, że ktoś go zaczepi. Szczególnie używając jego nazwiska.
Na wypowiedź chłopaka spiął się odruchowo, jakby spodziewał się zagrożenia, a puls mu przyspieszył. Miesiące terapii sprawiły, że wspomnienie Sathur nie wywoływało już w nim takiej intensywnej reakcji jak kiedyś, ale wciąż nie było to przyjemnie wrażenie. A rozmowa z kimś spokrewnionym z ofiarami... Doktor Whitelock wielokrotnie ostrzegał go, że w przyszłości może spotkać się z agresywnym nastawieniem od strony krewnych zabitych ludzi. Wojsko trzymało w tajemnicy nazwiska snajperów, żeby nie narażać ich na ryzyko odwetu, ale najwyraźniej nie był to aż tak pilnie strzeżony sekret. Erich obserwował chłopaka w milczeniu przez parę długich sekund, nim w końcu się odezwał.
- Bennet - bardziej stwierdził niż zapytał. Nazwiska dwóch ofiar z Sathur potrafił wyrecytować nawet obudzony w środku nocy, a ich twarze wyryły się głębokimi bliznami w jego pamięci i tam miały pozostać do końca życia. Tylko jedna z nich należała do mężczyzny, więc wybór był oczywisty. Zresztą Timmy był podobny do swojego ojca i to właśnie to podobieństwo musiało zwrócić wcześniej uwagę Shawa.
- Już nie jestem snajperem, Timmy. Odszedłem z armii - odezwał się z ociąganiem. Słowa chłopaka, chociaż sprawiły, że się rozluźnił, wprawiły go również w zakłopotanie. Nie spodziewał się, że ktokolwiek zrozumie jego pobudki, a tym bardziej syn jednej z ofiar. Szczególnie, że czarnowłosy zachowywał się jakby nie tylko nie miał mu tego za złe, ale go jeszcze podziwiał. Nie potrafił na to znaleźć żadnej odpowiedzi.
Kiedy Timmy wycofał się na swoje miejsce, Erich spojrzał znowu przed siebie. Normalnie uznałby tę rozmowę za skończoną, ale nieprzyjemny ścisk w klatce piersiowej pozostał. Timmy - świadomie lub nie - zahaczył o stare rany i spowodował, że wieczny spokój Shawa niespodziewanie zachwiał się w posadach. Coś, czego nie potrafiły nawet sprawić latające nad głową pociski.
Eks-żołnierz niechętnie zmusił się do stłumienia irracjonalnego poczucia winy, które niespodziewanie zaczęło wyglądać zza winkla, ale nie potrafił z powrotem skupić się na obserwacji. Nie gdy chłopak stał tuż za nim.
- Jak mnie rozpoznałeś? - zapytał w końcu, obracając się bokiem, tak by móc spojrzeć na swojego rozmówcę.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Świątynia Athame

28 mar 2015, o 21:24

Lepiej byłoby, gdybyś nie dała się teraz sprowokować. Nie, Jaana nie znała tego wzroku. Szczerze mówiąc, obeznana była ze spojrzeniem raczej wręcz przeciwnym - do cholery, ile jeszcze mamy czekać, żebyś pokazała, na co jesteś zdolna? W Cerberusie przecież podsycano raczej jej potencjał (przynajmniej w tych momentach, w których nie faszerowano jej obezwładniającymi dawkami chemii) niż zmuszano do spokoju. Sprawdzano, jak wiele złego może zrobić. Prowokowano, badano, zapisywano. Ritavuori przyzwyczajona była do tego, że oczekuje się od niej właśnie konkretnej eksplozji, a nie spokoju. Umówmy się jednak - to nie było coś, co kazałoby jej znaczące spojrzenie Anniki zignorować. Może i nie zetknęła się jeszcze z podobnym sygnałem (przynajmniej ze strony pani Losnedahl, z którą dotąd nie zapuszczała się przecież poza pokład Kuguara), ale instynktownie rozpoznawała, o co chodzi. Rozpoznawała i...
Łatwo powiedzieć.
Bo wiecie, ta tutaj ją drażniła. Tak po prostu, bez większej przyczyny. Była obca, była niemiła, była arogancka. Jej goryle? Wcale nie lepsi. To wystarczyło, by Ritavuori czuła się... zaszczuta? Tak, chyba właśnie o to chodziło. Jakkolwiek wyglądało to na co dzień, poczucie własnej wartości bardzo u Jaany kulało. Cerberus starał się, by nie była zbyt pewna siebie - i wychodziło na to, że wyszło im to całkiem nieźle. Jasne, starczyło jej odwagi i nastoletniej buty na to, by zwiać im sprzed nosa, nie miała też większych problemów z podejmowaniem się kolejnych wyzwań, zleceń, ale - to tyle. Jeśli chodziło o jej wewnętrzne rozterki, po ucieczce nic się nie zmieniło. Wciąż łatwo było jej wmówić, że jest nikim. Że nic nie znaczy, niewiele jest warta, a Losnedahl - tym razem szanowny pan doktor - poświęca jej czas tylko dla tego, że jest dlań świetnym królikiem doświadczalnym. Obiektem badań - i nikim więcej. Etap, w którym umiałaby temu godnie zaprzeczyć, był jeszcze bardzo, bardzo odległy.
Tymczasem więc - gotowała się. Po prostu wrzała w środku. Nie reagowała na zaczepki, ale tylko bogowie wiedzą, ile ją to kosztowało. Jaką cenę zapłaciła za to, by łypnąć tylko na niebieskowłosą spod oka, skrzywić się z niesmakiem - i nic nie powiedzieć. I nie uciec, oczywiście. Psychika nastolatki domagała się gwałtownego odwrotu - ona ma rację, to jakiś cyrk, powinnam zostać z Lybeckiem i zostawić to innym, nie pasuję tu, do niczego się nie nadaję - ale przecież tu była Annika. Annika, która... Cholera, przecież nie przyklasnęłaby pomysłowi Jaany, gdyby ta naprawdę była kulą u nogi!
Przeczekała więc, całe to spotkanie ze swej strony kończąc bólem szarpanej rozterkami duszy i wyraźnymi rumieńcami na płonących ze złości policzkach.
- Co to było? - wypaliła wreszcie, gdy tamta była już z powrotem w swoim stadzie, poza zasięgiem z trudem przyciszanego głosu. - Co... Kim ona jest, że nas ocenia? Przecież... - Ewidentnie się zapowietrzając, Ritavuori fuknęła cicho, przestąpiła z nogi na nogę z niecierpliwością, zerknęła wzdłuż kolejki, ku jej początkowi, wreszcie - ponownie spojrzała na towarzyszącą jej blondynkę. - Może powinnyśmy dać sobie spokój - mruknęła, ale zarówno jej ton, jak i cała postawa świadczyły o tym, że teraz absolutnie nie ma zamiaru nic podobnego zrobić. Nie, kiedy czerwonooka już je zaczepiła. Nie, kiedy zapewne obserwowała je teraz i osądzała. - Jeśli idą tam tacy, jak tamci, ta wyprawa może być... Nie warta ryzyka.
Odetchnęła głęboko, by się uspokoić i znów przebiegła wzrokiem wzdłuż kolejki - teraz już w obie strony, zarówno po tych przed nimi, jak i tych za. Jeśli przedtem czekanie ją niecierpliwiło, teraz zwyczajnie nie mogła już ustać w miejscu.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Świątynia Athame

29 mar 2015, o 14:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Świątynia Athame

29 mar 2015, o 16:36

Jaana

Bezpośrednia konfrontacja z czerwonooką wyraźnie nie była po myśli ani Jaany ani, sądząc po minie, Anniki. Tylko, że już tutaj stały i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, to zamiast zniechęcić jedną czy drugą raczej dodatkowo je zmotywowało. Losendahl miała minę jakby nic w świecie teraz nie miało prawa ruszyć jej z tej kolejki a to z kolei udzieliło się szesnastolatce.
- Nie warto się przejmować takimi jak oni – powiedziała wreszcie przystępując kilka kroków do przodu za przesuwającą się kolejką. Odwróciła głowę w kierunku Ritavouri i uśmiechnęła się. – Myślę, że będzie dobrze się dostać tam i to nawet razem z tą niebieską.
Nie dodała dlaczego tak uważa pozwalając podopiecznej się tego domyślać, bądź też zostawić to na inny czas. Może na taki, kiedy wreszcie przyjdzie im się faktycznie skonfrontować z tamtą obcą i jej gorylami. Swoją drogą faktycznie to, że pchali się tam tacy jak oni mogło być, co najmniej zastanawiające. Przecież nie wyglądali na takich, którzy mogliby interesować się nauką a tym bardziej wykopaliskami. Tutaj zapewne chodziło o coś innego, coś, czego nie powiedziano na konferencji. To wciąż pozostawało tajemnicą, którą pewnie, jeśli obie się tam dostaną, przyjdzie im odkryć.
Kolejka przesuwała się do przodu w tempie zadowalającym, tak, że spokojnie można było obserwować wymieniających się ludzi, którzy (teraz już Jaana mogła to zauważyć) znikali za bocznymi drzwiami do świątyni. Pierwszą osobą stojącą teraz przy nich był nie kto inny, jak ich urocza niebieskowłosa dama wraz ze swoją świtą. Po chwili zza drzwi wyszedł quarianin ze zwieszonymi po obu stronach ciała rękami w geście rezygnacji. Przechodząc obok stojących Anniki i Jaany mruczał tylko coś w stylu „pielgrzymka nie tak, pielgrzymka nie tak” po czym zniknął gdzieś w tłumie. Gdy tylko oczy Marjaany odprowadziły obcego i wróciły do wpatrywania się w drzwi mogła zauważyć, że obcej kobiety już przed nimi nie było.
- No ciekawe czy Talia ją weźmie, życzę jej z całego serca – mruknęła Annika gdzieś nad głową Ritavouri i uporczywie wpatrywała się w rzeźbione skrzydła przestępując z nogi na nogę. Sarkazm wpleciony w jej wypowiedź był dość wyraźny i jednoznaczny. Minęło może z dziesięć minut, kiedy zza drzwi wytoczyły się trzy ogromne cielska towarzyszy niebieskowłosej, ale bez niej samej. Gdzieś z przodu dało się usłyszeć pomruki w stylu „jest pierwsza osoba”. Szybki rzut okiem na Losedahl pomógł Jaanie wychwycić krótki aczkolwiek wyraźny półuśmiech. – No to teraz już musimy się tam dostać.
Do środka weszły kolejne dwie osoby i równie szybko stamtąd wyszły najwidoczniej nie zadowalając doktor L’Roli w stopniu takim, aby przyjąć je do zbieranej drużyny. Jedno było pewne, pozostało jeszcze sześć miejsc i wszystko mogło się zdarzyć. Po krótkiej chwili wreszcie przed samymi drzwiami stanęła Annika z Marjaaną. Wcześniej przed nimi wszedł mężczyzna wyglądający na żołnierza i siedział w środku dobrą chwilę, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać oczekującym. W końcu jednak wyszedł uderzając mocno pięścią w ścianę i mamrocząc coś pod nosem, co raczej nie było miłymi słowami.
Wchodząc do środka drzwi za załogantkami Kuguara zamknęły się a w środku zapanował półmrok. Pojedyncze światło gdzieś na końcu długiego pomieszczenia tliło się słabym blaskiem. I nic poza tym. Nie było widać ani Talii ani nikogo innego.

Erich

Chłopak tylko skinął głową dając Erichowi do zrozumienia, że nazwisko się zgadza. Nie skomentował tego w żaden sposób, co z kolei mogło się wydać dziwnym. Nie na co dzień w końcu spotyka się synów swoich ofiar, przypadkowych czy nieprzypadkowych. Przez głowę Shawa mogło przebrnąć naprawdę sporo myśli od tych racjonalnych po te najbardziej niedorzeczne. Kiedy jednak przyznał się chłopakowi, do tego, że już nie jest żołnierzem oczy Timmy’ego rozszerzyły się a na twarzy wykwitło najzwyklejsze w świecie zaskoczenie.
- Szkoda – powiedział wzdychając lekko. Stojąc za snajperem w kolejce zaczął grzebać czubkiem buta w ziemi. Dopiero kiedy po chwili Erich zadał mu pytanie chłopak uniósł na niego swoje spojrzenie. I nawet uśmiechnął się. – Mój kuzyn jest w Przymierzu. Służy w jednostce specjalnej E, tam opowiada się o panu historie. Zwłaszcza o Sathurze. Jest pan legendą.
Nie dodał jednak czy to dobre czy złe historie, ale Shaw mógł się teraz domyśleć skąd młody znał jego nazwisko, przy okazji musiał też gdzieś spotkać się z jego podobizną. Jak jednak było naprawdę pozostawało w sferze domysłów i niedomówień, bo Timmy jakoś nie spieszył się z żadnymi wyjaśnieniami. Mało tego, wydać by się mogło, że chłopak prowadzi z mężczyzną rozmowę jakby obaj wszystko wiedzieli i nie potrzeba było żadnych wyjaśnień.
Tymczasem kolejka przesuwała się do przodu i obserwowana przez Ericha Jaana zdążyła już zniknąć za drzwiami i pewnie w krótce dowie się czy i on będzie musiał nakłaniać Talię do przyjęcia go w szeregi grupki poszukiwawczej. Timmy natomiast uparcie stał za nim i nawet w żaden sposób nie był skrępowany obecnością, jakby nie patrzeć, zabójcy swojego ojca. Coś było tutaj zdecydowanie nie tak, chociaż Shaw jeszcze nie wiedział co.
- Chciałem wstąpić do armii, jak mój kuzyn. Być snajperem jak pan. U nas na Sathurze dużo mówi się o tym incydencie… - zaczął jakby wspomnienia tamtych dni zupełnie go nie ruszały. Przestępował krok w krok razem z kolejką tuż za Erichem. – Wie pan, nie wszyscy mają tamto za coś złego. Niektórzy uważają, że ocalił pan więcej żyć. Ja… ja byłem młody, nie wiem jak to było.
Wszystkie słowa, które wyrzucał z siebie Timmy były tak mało składne i tak chaotyczne, że niewiele można było z tego złączyć w jedną całość. Najistotniejszym natomiast był fakt, że młody Bennet najwyraźniej miał, co do Shawa swoje własne plany, tylko póki co nie chciał o nich mówić.
- To… to czym się pan teraz zajmuje? – chłopak zmienił nagle temat nie przejmując się niczym zbytnio. – Chyba nie jest pan naukowcem. To nudna praca, chyba, że się jest takim jak doktor Talia. Dużo o niej czytałem w wolnym czasie, jej wyprawy się naprawdę… eee… przygodowe!

Alexis

Kiedy już zatrzymali się w kolejce i byli po jakże pasjonującym wywodzie Daniela, młody doktor przypomniał sobie, że miał zgadywać, czym się Lex zajmuje. Wyprostował się więc i zaczął się jej przyglądać uważnie. Dość intensywnie mrużąc przy tym oczy i taksując ją swoim spojrzeniem od czubka głowy po same stopy. Jakby miał co najmniej jakiś skaner wszczepiony.
- Dobra – prawie klasnął przy tym w dłonie w ostatniej chwili powstrzymując się przed takim zakończeniem swojego małego wywiadu. – Masz na oko około dwadzieścia sześć, może siedem lat. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny na studiach, więc pewnie nie studiowałaś czegoś bardzo wyrafinowanego. Tatuaże mają odwrócić uwagę od tego jaka jesteś ładna, ale masz bardzo ciekawe dłonie. Zajmujesz się więc czymś, co intensywnie eksploatuje ręce. Grasz na czymś?
Zamyślił się jeszcze na moment tym razem zawieszając spojrzenie prosto na brązowych oczach Crimson, co mogło wywołać niepokojące uczucia. Zwłaszcza u kogoś takiego jak Lex, w końcu nie bez powodu miała te wszystkie swoje paranoje.
- Jesteś muzykiem! Grasz na gitarze, prawda? – powiedział po raz kolejny już podczas tego ich krótkiego spotkania odgarniając włosy z grzywki do tyłu. Duma wymalowała mu się na twarzy i prawie zaczął emanować tym krókim, aczkolwiek intensywnym, w jego mniemaniu tryumfem. Uśmiechnął się przy tym rozbrajająco i przestąpił kilka kroków w kolejce do przodu. On też dojrzał mijających ich z niezadowolonymi minami ludzi i również się nieco zasępił.
- Mówiłaś, że chcesz jej zadać parę pytań, nie wiedziałem, że chcesz lecieć razem z nią na Ziemię – chyba po raz pierwszy odkąd Lex stała w kolejce i odkąd w ogóle się tutaj znajdowali ktoś wspomniał, że Talia chce lecieć na Ziemię. Do tej pory nikt nie wysnuwał takich wniosków. Kilka osób przed nimi odwróciło głowy patrząc ze zdumieniem na Daniela. Chyba zdecydowanie za głośno wypowiedział te ostatnie słowa. Zbliżył się nieco do Crimson, tak, aby swobodnie mógł w razie czego szeptać. Tak na wypadek gdyby znów miał palnąć coś głośniej niż zamierzał. – Znam doktor L’Roli, bo studiowałem jej publikacje. Jestem przygotowany na to, co czeka nas za drzwiami.
Po tych słowach Murawskiego przez tłum gdzieś od początku kolejki przebiegł komentarz, że wreszcie ktoś się załapał. Nie mówiono jednak, kto to jest i jakim cudem się dostał. Pewnym natomiast było, że w tym momencie pozostawało już tylko sześć miejsc. Oczy Daniela momentalnie się rozszerzyły jakby to była ostatnia rzecz, której się obecnie mógł spodziewać i zamarł na moment. Dopiero po kilkunastu długich sekundach orientując się, że cokolwiek mówił do Alexis i że w ogóle stoi w kolejce zanim ktoś z tyłu na niego nie nachrząkał. Otrząsnął się i dołączył do Crimson z powrotem nachylając się w jej stronę.
- To nie będzie rozmowa – wyszeptał upewniając się, że nikt inny go nie słyszy. – Dostaniesz zadanie i od tego zależeć będzie czy ona gdziekolwiek cię weźmie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Świątynia Athame

29 mar 2015, o 18:31

Nie podobało się jej to. To spojrzenie, które próbowało wyczytać z niej całą prawdę. Mina Lex zrzedła całkowicie i tylko chłodnym wzrokiem wpatrywała się w Daniela, jakby czekała na wyrok. Miło z jego strony, że uznał ją za młodszą, podobno kobiety im starsze, z tym większą niechęcią przyznają się do swojego wieku. Crimson akurat dawno przestała przejmować się takimi pierdołami, ale to stwierdzenie poruszyło jakąś czułą strunę i uśmiechnęła się w końcu lekko... I wreszcie roześmiała się na głos, kiedy padło pierwsze podejrzenie.
- Tak, jestem bardem - pokiwała z przekonaniem głową. - Planuję na pustyni wyciągnąć gitarę i grać inspirujące pieśni, które podniosą wszystkich na duchu. Myślę, że Talia będzie zachwycona - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, a na jej twarz wróciło poprzednie rozbawienie, zgaszone na chwilę przez taksujące spojrzenie mężczyzny. - Ale z tymi rękami byłeś blisko, musisz się bardziej postarać.
Nie zwróciła uwagi na komplement, który Myrawsky wplótł między swoje zgadywanki. Tatuaże mają odwrócić uwagę od tego, jaka jest ładna? Poczuła nagłą potrzebę spojrzenia w lustro, by sprawdzić czy przypadkiem nie zrobili jej operacji plastycznej jak spała, albo czy chłopak nie zwariował. Opuściła wzrok, by przyjrzeć się swoim dłoniom. Aż tak źle z nimi było? Nigdy się nimi nie interesowała zbyt szczególnie. Z tego co wiedziała, dłonie gitarzystów do najpiękniejszych nie należały, struny były bezlitosne. Ale jej ręce też swoje zdążyły przejść. Dobrze, że Daniel nie zauważył innych rzeczy. Tych, które tatuaże miały ukrywać naprawdę. Nie była z nich dumna. Pociągnęła rękawy w dół, do samych nadgarstków.
- Sama jeszcze do końca nie wiem, czy chcę lecieć - przyznała. - Ale zaintrygowała mnie. Ty się też chcesz wybrać razem z nią, prawda? Czy źle się domyślam?
Słysząc konspiracyjnie wyszeptaną zapowiedź tego, co ich czeka, ze zdziwieniem uniosła brwi. Przez dłuższą chwilę w żaden sposób tego nie komentowała, powoli przyswajając nowe informacje. Zadanie? Ale co, ułożyć proteańską kostkę rubika? Odczytać mapę, rozwiązać równanie, zrobić szpagat? Lex potrafiła swoje, ale jeśli asari postanowi przetestować ją na czymś absurdalnym, to chyba roześmieje się jej w twarz.
- Jakie zadanie? - spytała równie cicho, chociaż nawet nie wiedziała dlaczego. Ale musiała przyznać sama przed sobą, że ta wiedza stawiała ją o krok przed resztą kolejki. Jakby jeszcze Daniel postanowił podzielić się większą ilością szczegółów... - Wiesz coś? Pisała w tych publikacjach o swoich metodach rekrutacji, czy co?
Wychyliła się z szeregu i wyjrzała do przodu. Daleko jeszcze? Im więcej osób stało przed nimi, tym mniejsze oni mieli szanse. To znaczy ona. Dr Murawsky wyglądał na całkiem pewnego uczestnika wycieczki. Przygryzła niepewnie kolczyk w policzku i z westchnięciem przestąpiła z nogi na nogę. Nie należała do cierpliwych.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Jaana
Awatar użytkownika
Posty: 312
Rejestracja: 22 mar 2014, o 13:39
Miano: Marjaana Ritavuori
Wiek: 16
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: najemniczka
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Aite
Status: eksperyment Cerberusa;
Kredyty: 71,850
Medals:

Re: Świątynia Athame

29 mar 2015, o 20:14

Nie warto się przejmować. Tak, oczywiście. Oczywiście, że nie warto. I nie, absolutnie nie będą się wycofywać. Nie ma takiej możliwości.
Ritavuori pokiwała głową entuzjastycznie, z pełnym zrozumieniem, drepcząc te kilka kroków za Anniką wraz z posuwającą się kolejką. Oczywiście, nie mogła się powstrzymać od zerkania na tę nieszczęsną niebieskowłosą - aż do momentu, gdy ta zniknęła za drzwiami. Weszła i... Nie wyszła? Cóż, Jaana aż dotąd chyba podejrzewała jeszcze, że cała postawa tamtej to po prostu zwyczajna arogancja nie podparta żadnymi szczególnymi zdolnościami. Wiecie, takie zgrywanie bohatera, którym się nie jest. Tylko że... Była. Może nie bohaterką, może tylko (aż?) czarnym charakterem. Była. Została tam, za drzwiami - i chyba nie dlatego, że coś ją tam zjadło. Cóż. Należały się gratulacje?
Ritavuori była tym faktem skonsternowana na tyle, że nie odezwała się już ani słowem - aż do chwili, gdy nadeszła ich kolej. Nikt dotąd nie powiedział, co działo się za drzwiami. Nikt nie wykrzyczał wszystkim czekającym, co dzieje się za drzwiami. Szły ku niewiadomemu i... To było niepokojące. Ale i ekscytujące, co?
Tyle, że za drzwiami nie było nic. Znaczy, jasne, jakieś światełko (nie idź w kierunku światła!), ale żadnej komisji, żadnych wytycznych, żadnego... nic. Po prostu nic. To było mocno zastanawiające.
- Eeee... - zaczęła bardzo elokwentnie, rozglądając się dokoła intensywnie. Tak na wszelki wypadek, gdyby gdzieś ze ścian zamierzano je czymś ostrzelać, albo zalać z sufitu wrzątkiem. - Mamy tam iść? Nie mamy tam iść? - Lekko zmarszczyła brwi, analizując sytuację, w jakiej się znalazły. Pojedyncze światło. Raczej powinny iść w jego stronę, ale, że nikogo więcej tu nie było....
- Pułapki - wypaliła, gdy tylko w jej główce pojawił się pierwszy domysł. - Tu, przed nami, mogą być pułapki. To może być test. - Aż dotąd nie czyniąc żadnego kroku w przód, teraz tym bardziej nie miała chęci go uczynić. Jasne, w końcu musiała, ale... Nie wtedy, kiedy mówiła. Może i była wielozadaniowa, ale jeśli faktycznie były tu jakieś mechanizmy, których nie powinny uruchomić, musiała się skupić. Rozmowa w tym nie pomagała. - Być może mamy tam przejść nie aktywując jakichś... jakiegoś czegoś. - Machnęła ręką w bliżej niesprecyzowanym geście. Ostatecznie nie wiedziała przecież, czy myśli dobrze. Czy w ogóle coś tu jest, a jeśli tak - to co.
Oczywistym było jednak, że nie mogą tu stać. Nie mogą po prostu czekać, więc...
- Pójdę pierwsza. Jestem lżejsza - rzuciła i nie czekając na zgodę, uczyniła jeden krok. Na próbę. Ostrożnie, wstrzymując oddech. I wzrok - musiała z niego skorzystać. Ze słuchu zresztą też. Rozglądała się, nasłuchiwała. Och, zwracała uwagę nawet na podmuchy powietrza. Jeśli to był test, jakiś ukryty tor przeszkód, wszystko mogło zdradzić potencjalne przeszkody... Albo nie, jeśli tych nie było. Ale to nie ważne. W którymś momencie okaże się przecież, co mają tu zrobić.
KUGUAR NPC PANCERZ

ObrazekObrazek

1x w ciągu walki lekki atak wręcz ma automatyczny sukces
+ 10% do obrażeń od mocy
+ 5% do obrażeń od broni
+ 10% tarcz
- 2PA za akcję zmiany broni
- 2 PA kosztu użycia medi- lub omni-żelu
- 10% na zakupy produktów Rady Serrice
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Świątynia Athame

30 mar 2015, o 11:17

Shaw w milczeniu słuchał chłopaka, nie przerywając mu. Nadal oswajał się z myślą, że stoi obok niego ofiara jego przeszłych działań, a zachowanie Timmiego sprawiało, że czuł się coraz mniej komfortowo. Z agresją, wyrzutami i wściekłością by sobie poradził, ba, wiedziałby co robić nawet gdyby młody spróbował go zaatakować. Ale komplementy? Obojętność? Od samego początku żył w przeświadczeniu, że tamtego dnia miał do wyboru dwie decyzje - złą i gorszą. A jednak, syn Anthony'ego Benneta, mający wszelkie podstawy do tego by go nienawidzić, zachowywał spokój. To było kłopotliwe.
Może rzeczywiście byłby z niego dobry snajper.
Jednak opowieść o tym, że jest legendą oddziałów EagleEye, zapaliła w jego umyśle zestaw lampek alarmowych. W to, że pośród kadetów opowiadano historie o incydencie, byłby w stanie uwierzyć. W to, że instruktorzy ostrzegają uczniów przed wyborami i sytuacjami w jakich mogą stanąć, też. Ale o byciu legendą? Albo chłopak próbował przypodobać się mu z jakiegoś powodu, albo nie wiedział o czym mówi. Już samo to że pojawił się akurat teraz, musiało być wyjątkowym zbiegiem okoliczności (którego szanse były niemożliwie małe, biorąc pod uwagę rozmiary uniwersum). Niespodziewanie zakłopotanie Ericha zaczęło być zastępowane przez podejrzliwość i napięcie, jak w przypadku nadchodzącego zagrożenia.
Zmiana tematu trochę go rozluźniła. Odwrócił wzrok od chłopaka, akurat by zobaczyć jak Ritavouri znika wraz z blondynką za drzwiami korytarza.
- Pracuję dla prywatnego sektora. - Jakiekolwiek młody miał o nim wyobrażenie, Erich nie zamierzał go podtrzymywać, ale "prywatny sektor" brzmiał lepiej niż "łowca nagród" lub "najemnik". Podpadało pod to nawet jego powiązanie z Hekate. - Niewiele wiem o doktor R'Lori, nie czytałem też żadnej z jej publikacji. Jestem tu, bo akurat byłem w pobliżu, a jej przemowa wydała mi się... ciekawa. Zresztą nie tylko mi, jak widać.
Pośród tłumu już teraz przeszedł szmer poddenerwowania i niepewności, a ktoś z tyłu wspomniał Ziemię. Shaw niechętnie przyznał przed samym sobą, że popełnił błąd, nie robiąc wcześniej właściwego researchu na temat Talii i jej całego przedsięwzięcia. Błąd, który mógł mu utrudnić obserwację.
Niechętnie odsunął rozwikłanie pobudek, którymi kierował się Timmy, na później.
- Interesowałeś się jej pracą. Orientujesz się co planuje i co może czekać za tymi drzwiami? - dodał po chwili, spoglądając ukosem na chłopaka. - Rzeczywiście nie sprawiała wrażenie typowej "kobiety naukowiec".
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Świątynia Athame

7 kwie 2015, o 14:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Świątynia Athame

7 kwie 2015, o 16:47

Jaana

Annika stała na środku pośród ciemności z miną co najmniej mocno zdezorientowaną. Jaana od razu mogła zauważyć, że i kobieta nie jest wcale pewna tego, co się tutaj dookoła dzieje. Światełko gdzieś przed nimi leniwie oddawało blask tonąc równomiernie w ciemności. Po bliższym przyjrzeniu się obiektowi definitywnie mogły obie stwierdzić, że jest to najzwyklejsza w świecie świeczka. Do tego w kolorze krwistej czerwieni.
- Nie wiem… - zaczęła Losnedahl i wzdrygnęła się kiedy Ritavuouri wykrzyczała swój pomysł z pułapkami. Annika wciąż z tą samą miną spojrzała na dziewczynę próbując dostrzec w ciemności jej wyraz twarzy. – Może masz rację. Co, nie, czekaj…
Ale zanim zdołałaby po głosie odszukać ramię Jaany, dziewczyna już zrobiła kilka kroków w przód już zupełnie znikając swojej opiekunce.
To, że było ciemno to jedno, to, że Ritavouri przygotowana była na pułapki było drugim, jednak nikt nie powiedział czy mają wreszcie iść w kierunku światła czy nie. Jaana zdała się na instynkt. Pierwsze dwa kroki stawiane ostrożnie nie zwiastowały niczego szczególnego. Ze ścian nie wyskoczyły włócznie a z sufitu nie polał się wrzątek. Podłoże było stabilne i ciężko było wyczuć czy drobniutka postura dziewczyny miała na to jakiś wpływ i czy idąca z tyłu Annika przypadkiem nie uruchomi czegoś swoim ciężarem. Póki co dookoła wciąż panowała cisza i tylko w miarę zbliżania się do źródła światła w oczach Ritavuori pojawiał się odbijający od nich blask. Również nie było niczego, dookoła co mogłoby wskazywać na jakieś teoretyczne poszlaki, co do tego czy mają się spodziewać nagle wybuchów i zapadni czy raczej spokojnie mogą ostrożnie dreptać dalej. Jeszcze kilka kroków naprzód i Jaana już mogła zauważyć, że świeczka jest postawiona na trójramiennym świeczniku, a konkretniej na jego skrajnym lewym miejscu. Ostrożne kroki idącej za nią blondwłosej nie zamieniły się nagle w głuche stąpnięcia, nie zdarzyło się również nic nadzwyczajnego aż obie dotarły do podwyższenia.
- Świeczka – stwierdziła rzeczowo Losnedahl. – Dobra, jest świeczka. Zapalona.
Wyciągnęła rękę w jej stronę, ale jakieś kilka milimetrów od wosku cofnęła ją przyglądając się uważnie fakturze zarówno temu dziwnemu podwyższeniu jak i ściany za nim.
1. Energia z wnętrza serca.
2. Gdy wszystko odżywa.

Dziwny napis pojawił się zaraz przed świecznikiem a z blatu wysunęła się ukryta szuflada. W środku zaś znajdowały się kolejne dwie świeczki: jedna koloru zielonego a druga koloru niebieskiego. I tyle. Żadnych więcej wskazówek. Żadnych poleceń, żadnego w zasadzie niczego.
- Zagadka. No proszę – Annika uśmiechnęła się pod nosem i przyjrzała obu świeczkom wyciągając je ze środka i kładąc na blacie przed sobą. – Trzeba ustalić kolejność tak?

Erich

Wspomnienie o prywatnym sektorze zrobiło na Timmy’m wrażenie nienależące do tych mało zaskakujących. Chłopak przyjrzał się uważnie Erichowi i zmarszczył brwi, jednak szybko odwrócił spojrzenie przestępując w kolejce jeszcze kilka kroków, a potem kilka kolejnych.
- Tak, pani doktor jest… niekonwencjonalna – stwierdził młody uśmiechając się pod nosem. Musiał rzeczywiście dużo czytać na jej temat, kto wie, może nawet studiował archeologię, być może po prostu się tym interesował. Erich nie mógł tego stwierdzić a chłopak nic o tym nie powiedział, ani nie zagłębiał się w temat. – Racja, ale wie pan… większość z tu obecnych raczej kieruje się chęcią zysku. Ewentualnie próbą dostania się na Ziemię. Doktor ma spory kapitał, jeśli chodzi o wyprawy.
Do pomieszczenia weszły kolejne osoby a kolejka znów posunęła się naprzód. Kolejne kilka kroków wymuszone przez taką sytuację. Shaw wraz ze swoim tymczasowym towarzyszem w postaci demonów przeszłości stał już niemal pod samymi drzwiami do środka miejsca, w którym doktor Talia L’roli przeprowadzała swój, swoistego rodzaju casting.
- Czytałem owszem. Pani doktor interesuje się od jakiegoś czasu wyłącznie ludzkim gatunkiem. Jej publikacje są naprawdę ciekawe i wcale nie dziwię się, że Cerberus jest mocno zainteresowany jej badaniami – mruknął przyglądając się drzwiom i nagle na moment zamarł. Snajper mógł odnieść wrażenie, że Timmy zastanawia się czy aby przypadkiem nie powiedział w tym momencie za dużo. Kolejne słowa tylko potwierdziły te przypuszczenia: - To znaczy… tak mówią. Wie pan… Cerberus słynie ze swoich proludzkich slangów. Trudno żeby było inaczej, ale nie. Nic nie wiem o tym co może czekać za drzwiami.
Wreszcie nadeszła kolej Shawa i drzwi przed nim stanęły otworem. Kiedy mężczyzna wszedł do środka drzwi za jego plecami tradycyjnie już zamknęły się z charakterystycznym syknięciem a pokój rozświetlił się ujawniając pokryte bielą ściany. Te początkowo mogły się kojarzyć Erichowi z izolatkami w szpitalach dla psychicznie chorych. Pośrodku natomiast stał najzwyklejszy w świecie fotel również obity białą skórą a naprzeciwko siedziska postawiono stolik. Na nim zaś leżał M-11 Tłumiciel.

Alexis

Daniel wpadł w całkowitą konsternację. Najwyraźniej w życiu nie spodziewał się, że jego przypuszczenia mogłoby być mylne. Mina, którą teraz uraczył Lex mogła wywołać naprawdę szczery śmiech.
- Tak, chciałbym. Jej badania bardzo mnie interesują. Zresztą napisałem doktorat oparty na jej teorii – skinął głową a na twarzy pojawiła się swoistego rodzaju duma. W przypadku Daniela to również mogło wywoływać bardziej śmiech, niż poważanie i respekt. Był młody. Naprawdę młody, nie było więc nic dziwnego w tym, że to zupełnie nie pasowało do jego ładniutkiego wizerunku. Po chwili jednak Murawsky opanował się kiedy Alexis zapytała go o to, co wie w związku z rekrutacją. – Nie wiem jakie. Jakieś. Talia do tej pory nie robiła czegoś takiego. Zazwyczaj do jej wypraw kierowani byli studenci czy naukowcy z góry zaplanowani a ona sama wyznaczała im zadania. Jeśli ich nie wykonali mogli pożegnać się z wyprawą. Tutaj przypuszczam, że będzie podobnie.
Kolejka przerzedzała się z każdą minutą. Już nawet ci, co stali przed nimi powoli rezygnowali czy to z powodu gasnącego zainteresowania czy też przez marne powodzenie tych, którzy znajdowali się przed nimi. W każdym razie wszystkich było już ich coraz mniej. Za drzwiami zniknęła blondynka z wygolonym bokiem wraz z dziewczyną, która jej towarzyszyła. Potem jakiś kroganin, turianin i dwóch ludzi. Potem znów człowiek z jasnymi włosami i spokojnym wyrazem twarzy a za nim jakiś młody, czarny chłopak. Wreszcie byli kolejni, mniej lub bardziej charakterystyczni przedstawiciele różnych ras. Daniel w międzyczasie nie przestawał, co chwila zasypywać Lex kolejnymi, naukowymi opowieściami i ciekawostkami, które najwyraźniej jemu wydawały się bardzo interesujące. Z kolejnych prób zagadywania tego, czym Crimson się zajmuje definitywnie zrezygnował zapewne po pierwszej porażce. To mogło nakreślić Alexis szkic charakteru młodego doktora. I chociaż z pewnością nie mógł nie być potencjalnie idealnym kandydatem na kolejne wolne miejsce, to było w nim coś, co mogło w jakiś sposób go zgubić.
Gruby człowiek stojący przed nimi, wyraźnie zasapany samym czekaniem wreszcie zniknął za drzwiami i równie szybko jak wszedł pojawił się przed kolejką z powrotem. Minęła może minuta, jak opuścił pomieszczenie. Przed drzwiami została Crimson i Daniel stojący trochę z tyłu. Drzwi otworzyły się tak, że kobieta mogła przekroczyć ich prób i czekać na swoją próbę. Gdy weszła do środka jej oczom ukazało się pomieszczenie o takich rozmiarach, że musiała się zgarbić żeby się w nim zmieścić, w dodatku ściany, które ją otaczały (kiedy tylko drzwi się zamknęły) zaczęły się do niej momentalnie przybliżać. Może nie jakoś szczególnie szybko, ale za to zdecydowanie, z towarzyszącym mało przyjemnym dźwiękiem. Po sekundzie jednak obraz dookoła zaczął dziwnie śnieżyć. Jakieś zakłócenia? Kiedy Lex odwróciła się w stronę drzwi ujrzała zaraz za nimi Daniela, który wyglądał jakby znalazł się tam zupełnie przypadkiem i nieświadomie.
- Wybacz – bąknął a na środku dziwnego pomieszczenie pojawiło się łóżko. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na środku łóżka leżała… gitara.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Liria”