Londyn jest jednym z ważniejszych państw na mapie zjednoczonego pod sztandarem Przymierza świata. Wiele oddziałów ma swoje placówki właśnie tutaj, nie w Vancouver. Zresztą, stolica Wielkiej Brytanii od zawsze była istotnym elementem na arenie międzynarodowej i taka też pozostała.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 20:35

- Nic się nie stało - odpowiedziała cicho, wydawało się też, że szczerze. Widział tylko jej profil, zapatrzony w bliżej nieokreślony punkt w oddali. Nie patrzyła na niego, nie wiedziała więc w jakim jest stanie. Po raz pierwszy od bardzo dawna nie była w stanie dopilnować, żeby on czuł się dobrze, przekonywać go do wejścia do środka i doprowadzać go do porządku swoim dotykiem. Siedziała obok, ale zbyt daleko, by mógł ją objąć. Tak samo zawieszona w czasie i przestrzeni, jak on. Chyba byli pod niektórymi względami bardziej do siebie podobni, niż oboje zdawali sobie z tego sprawę.
- Ja też - zgodziła się, znów milknąc zaraz po tym. Dym, który wypuszczała z ust ona, był gęstszy niż ten pochodzący z papierosów Striera. Wydmuchiwała go teraz wąską strużką, jakby przyjemność sprawiało jej obserwowanie, jak odbija się od niego światło padające przez wysokie okna z ogrodu za ich plecami - Emily musiała je zapalić, nie chcąc, by siedzieli całkowicie po ciemku.
Mijały sekundy, mijały minuty, a papierosy w ich dłoniach stawały się coraz krótsze. Tu nie było słychać muzyki ani rozmów, a odkąd Emily sobie stąd poszła i pewnie uprzedziła wszystkich, że Wade zaraz Charlesa przyprowadzi, nikt też im nie przeszkadzał. Z tym że Wade poprosiła o kilka minut i zamierzała z nich skorzystać, zanim będzie musiała z powrotem zacząć się uśmiechać.
- Ostatnie święta spędziłam sama, w domu - odezwała się w końcu. Jej cichy głos dobrze wtopił się w ciszę i panujący dookoła mrok. Zaciągnęła się znów. Jej cygaretki paliło się długo. - Pracowałam. Aaron zapraszał mnie do siebie, mówiłam, że nie mogę. Jakoś przed północą przyszedł Claude, nawalony w trzy dupy, tak bardzo świątecznie. Wpuściłam go do środka, padł jak trup na kanapę, prezent od niego mogłam sobie podnieść z podłogi, bo mu wypadł z ręki zanim zdążył mi go wręczyć. Dał mi jakieś kolczyki - zamilkła na moment i westchnęła cicho. - Nie mam przekłutych uszu.
Dopaliła papierosa do końca i zgasiła go w popielniczce. Przez chwilę przyglądała się ułamanej, żarzącej się końcówce.
- Twoja mama mnie nie lubi - zauważyła. - Nie patrzy na mnie nawet. Próbowałam z nią porozmawiać, ale...
Wzruszyła ramionami. Zachowanie Anny wobec Wade było zgoła inne, niż Charles początkowo zakładał. Splotła dłonie na kolanach i zerknęła na Strikera. Widząc jego minę postanowiła jednak przysunąć się do niego, przestawiając najpierw popielniczkę stopień niżej, by ich nie rozdzielała. Złapała jego rękę i sama się nią objęła, bo na niego w tym marazmie nie miała co liczyć. Oparła głowę o jego ramię, wracając do patrzenia w ciemny ogród przed sobą.
- Przynajmniej Emily mnie lubi. I Daryl - splotła palce z jego wolną dłonią. - Wiem, że jest ci ciężko, Charlie. Ale chciałeś wrócić. Może z czasem się do tego przyzwyczaisz. Nie musimy tu siedzieć do nowego roku, jeśli nie chcesz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 20:59

Słuchaj jej historii o ostatnich świętach. Westchnął cicho. Widać, nawet Burel potrafił się odnaleźć po tych wszystkich latach w normalnym świecie. Nie rozumiał jak on to robił. Może miał mniej na sumienie niż Charles? A, może po prostu go nie miał. Odetchnął głęboko, przed kolejnym zaciągnięciem się dymem. Czuł, że zaczyna go boleć klatka piersiowa. Chyba przesadził z ilością wypalonych papierosów. Zrobił dziwną minę. Jakby zastanawiał się nad czymś, aż w końcu przemówił.
- Ja spędziłem ostatnie w więzieniu. – Nie było w tym nic dziwnego, raczej każdy już wiedział o jego odsiadce, a nawet jeśli nie to robiły to za niego jego tatuaże. – A, dokładnie w lazarecie. Trzy dni przed świętami rzuciło się na mnie kilku więźniów. Zostałem dźgnięty 45 razy. Stąd właśnie ta blizna pod okiem. Niedokładnie ukrywałem twarz.
Dziwnie zabrzmiała ilość wymienionych dźgnięć ale w więzieniu to nie było nic specjalnego. Każdy dźgał na opak, szczególnie, że kosy wykonane w więzieniu nie były jakoś wyjątkowo długie by zrobić jakaś ogromną krzywdę. Dlatego dźgało się szybko i wielu miejscach by zaatakowana osoba się wykrwawiła. Miał dużo szczęścia, że nie żaden z atakujących nie trafił go w szyję. Zresztą, jeśli chodzi o przetrwanie to miał wyjątkowo dużo farta. Więcej niż chciał.
Gdy usłyszał o swojej matce lekko westchnął. Właśnie teraz wracały do niego wspomnienia o których chciał zapomnieć. Kochał swoją matkę ale przez te wszystkie lata zapomniał jaką ona kobietą naprawdę była. Oprócz tego, że byłą kochaną i wspierającą kobietą to miała pewny wady o których myślał, że zapomniał. Pielęgnował w głowie te wspomnienia, które kojarzyły się tylko z jej dobrymi stronami.
- Nic się nie zmieniła. Dalej jest tą samą apodyktyczną suką. – W jego głosie można było wyczuć swego rodzaju, gniew? Chyba pierwszy raz słyszała go złego. Tego chyba jeszcze nie słyszała. – Nie komentowałem tego wcześniej ale byłem absolutnie pewny, że jest dokładnie taka sama, kiedy Emily powiedziała, że mieszka obok niej.
Objął Sonye. Miała jakiś dziwny dar wyciągania go z takich sytuacji. Może dlatego, że tak dobrze sie rozumieli. Może też dlatego, że wiedziała jak go podejść. Na pewno była to jedna z tych dwóch rzeczy, może nawet obie.
- Kocham ją, to moja matka. – Westchnął. – Po prostu zapomniałem już jaką jest osobą. Pewnie nie może, zaakceptować tego, że jej synek przyszedł z kobietą, która może dla niego znaczyć więcej niż ona.
Pokręcił głową. Powoli dochodził do siebie, chociaż nie wiadomo czy była to zasługa Sonyi czy po prostu udało jej się przyśpieszyć jego powrót do normalności. W wolnej ręce wciąż trzymał powoli dogaszającego się papierosa. Zaciągnął się jeszcze raz za nim dogasił go w popielniczce.
- Chciałem. Po prostu nie wiem co teraz.
Ta odpowiedź pierwszy raz była tak brutalnie szczerza. Dotarł tam gdzie chciał dotrzeć ale wyglądało na to, że dalej nic nie było. Koniec. Po prostu pustka. Kolejny raz utracił cel. Oczywiście Sonya była dla niego bardzo ważna ale po prostu coś się skończyło.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 21:27

Wade długo milczała. Wyznanie Charlesa niekoniecznie należało do najprzyjemniejszych, nie wiedziała jak na nie odpowiedzieć. Przeniosła wzrok na bliznę na twarzy, o której wspomniał i podniosła lewą rękę, tę w szynie, by przesunąć po niej palcem. Potem jej brwi powędrowały w górę.
- Claude zarzygał mi dywan - dodała jeszcze, jakby usiłowała teraz licytować się, kto miał gorzej. Jej twarz pozostawała poważna, ale Striker nauczył się rozpoznawać rozbawienie w jej oczach, nawet gdy usiłowała je ukryć. - Widzisz, ja miałam gorzej.
Wiadomo, że nie mogło się to równać z więzieniem. Sonya nawet nie wyobrażała sobie, jak to wyglądało w rzeczywistości, co on musiał przejść. Ale całkiem skutecznie odwracała jego uwagę od tych wspomnień, tak samo jak od wszystkich innych niewygodnych myśli. Może sama też wolała rozmawiać o rzeczach przyziemnych, prostych, albo o przyszłości, która jakoś tam w miarę optymistycznie się przed nimi rysowała.
Westchnęła, opuszczając wzrok.
- Nigdy nie myślałam, że będę w takiej sytuacji - przyznała. - Chciałam, żeby mnie lubiła, ale nie będę jej o nic prosić. To nie ona ze mną mieszka. Dlaczego tak myślałeś? Ja uznałam, że po prostu zależy jej na bliskości z rodziną. Niekoniecznie na... nie wiem... kontroli.
Widać było, że jest jej przykro. Pojawienie się matki Charlesa było dla niej trudnym przeżyciem, ale na pewno zależało jej na tym, by zyskać z nią dobry kontakt, bo ona swojej nie miała. Żeby kobieta choćby z nią porozmawiała, odwzajemniła jeden uśmiech, do których Sonya się zmuszała.
- Przynajmniej nie nazywa mnie Stacey - mruknęła.
Zaczęła przesuwać obcasem po śniegu, przyglądając się, jakie ślady zostawia. Nie rysowała nim jednak niczego konkretnego, ot, poruszała nogą, stopniowo odśnieżając najniższy stopień. Nie odsuwała się też od Strikera, bo skoro już się do niego przytuliła, to nie zamierzała z tego rezygnować.
- Jak to, co teraz? Teraz musimy wrócić do środka i przeżyć resztę dnia - odparła na pytanie, którego właściwie nie zadał. - Jutro zobaczymy co dalej, najwyżej przeżyjesz jeszcze kilka. Musisz usiąść z Emily i podpisać dokumenty darowizny. Nie mamy kupionych biletów na powrót. Potem polecimy do Kanady i zajmiemy się twoim lokalem. Zastanowimy się co z nim zrobić, zatrudnimy ludzi do wyremontowania go, albo sami się tym zajmiemy... Polecimy do sklepu i kupisz sobie normalne spodnie. Masz co robić, Charlie - uśmiechnęła się.
A ktoś, kto wysłał mu tajemniczą wiadomość, właśnie odpisał.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

27 lis 2017, o 21:48

Jej dotyk działał na niego jak leki uspokajające. Wciąż nie mógł zrozumieć jakim cudem była wszystkim czego potrzebował w swoim życiu. Przesunął twarz trochę bliżej jej dłoni by przedłużyć uczucie jej dotyku swojej zniszczonej twarzy.
- Zarzygał ci dywan? – Parsknął śmiechem. Zawsze pamiętał Burela jako kolesia z kijem w dupie, nie imprezowicza. Chociaż na wolności pewnie mógł sobie pozwolić na znacznie więcej niż będąc niewolnikiem Rosenkova. – Ty miałaś gorzej? Mi robili cewnikowanie bez znieczulenia.
Uśmiechnął się do niej. Humor mu chyba wracał jakoś. Łatwo można było to zauważyć, szczególnie, że wtedy opowiadał o swoich przeżyciach jakby to nie było nic wielkiego albo jako zabawna anegdotka którą można opowiedzieć znajomym. Przez jej umiejętność do łatwego przechodzenia do innego tematu Charles powoli stawał się znowu sobą.
- Szczerze mówiąc to ja też nie. – Westchnął. – Przez długi okres czasu bałem się sprowadzić jakąkolwiek dziewczynę do domu. Bałem się jej reakcji. Pewnie gdyby mogła to sama wybrałaby mi żonę. – Podrapał się chwilę po głowie. – Nie wiem jak ci to wytłumaczyć Sonya, moja matka jest strasznie nadopiekuńcza. Zresztą zdążysz to jeszcze zobaczyć.
Przytulił ja do siebie trochę mocniej. Sam chciał, żeby to potoczyło się inaczej. Żeby chociaż jeden jego rodzic zaakceptował jego decyzję. To, że dołączył do Rosenkova też do końca nie było jego decyzją. On chciał pójść do Przymierza, ale rodzice pchali go w tamtą stronę mówiąc, że ta praca mogła mu dać znacznie więcej perspektyw. I dała ale nie w kierunku do którego, kiedyś dążył.
- Będę musiał z nią prędzej czy później pogadać o jej zachowaniu.
Przymknął oczy ze zmęczenia, kiedy je otworzył jego wzrok wydawał się trochę bardziej żywy. Patrzył jak rysuje obcasem ślady na śniegu. Pomimo tego jak dużo czasu spędził na Syberii to śnieg dalej był dla niego czymś co uwielbiał. Relaksował. Biel, która przykrywała cały brud tego świata.
- Nie chce normalnych spodni.
Westchnął. Wiedział jednak, że raczej nie będzie od tego ucieczki. Może miała racje. Nie było sensu robić planów zbyt wielkich planów na przyszłość. Musiał się skupić na tym co się działo teraz.
Otrzymał kolejną wiadomość. Otworzył ja machinalnie nie wiedząc co tym razem mógł napisać człowiek, którego nie znał.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 01:36

- I musiałam to posprzątać. A potem z nim rozmawiać rano. I podziękować za prezent - dodała jeszcze w reakcji na cewnikowanie bez znieczulenia, nadal się licytując, choć właściwie nie miała szans. Widząc jednak, jak Charles się do niej uśmiecha, sama też już nie pozostała dłużna. Mówiła mu już, jak lubiła, kiedy to robił i widać było teraz, że jego ciepły uśmiech był jedynym, czego w tej chwili potrzebowała. Pewnie pomagał jej bardziej, niż cygaretki o zapachu drzewa sandałowego.
- Nie, proszę - jęknęła. - Jak do niej dotrze, że ci się poskarżyłam, to wcale nie będzie lepiej. Nie musisz z nią o tym rozmawiać. Nie dzisiaj, na pewno. Może kiedyś w przyszłości, jak się zorientuje, że nie jestem jakąś pierwszą lepszą zdzirą wyrwaną w barze, jakie pewnie Daryl przyprowadza do domu.
Założyła też, że będą tu co jakiś czas wracać i że Charles nie odetnie się od rodziny. Ale co najważniejsze, i co chyba sama sobie właśnie uświadomiła, to założyła, że faktycznie tą pierwszą lepszą nie była, że mieli wspólną przyszłość i że nie rozejdą się, jak młodszy Striker ze wszystkimi swoimi dotychczasowymi kobietami po krótkim, burzliwym związku. A pewnie niejedną przyprowadził do domu, między innymi chociażby na ślub Emily. Z powrotem oparła głowę o ramię mężczyzny i parsknęła śmiechem.
- No to bez tego ostatniego. Nie moja sprawa w sumie co nosisz.
Żeby otworzyć wiadomość, Charles musiał wyswobodzić swoją rękę z uścisku kobiety i zgiąć ją w przedramieniu. Sonya wyprostowała się, by mu nie przeszkadzać i kulturalnie kontynuowała wbijanie wzroku w dal, bo nikt nie napisał przecież do niej. Tym razem tekstu było znacznie więcej, nic dziwnego więc, że trzeba było chwilę na to poczekać.
Szanowny Panie Striker,

Niezwykle się cieszę, że ostatecznie udało mi się uzyskać właściwe ID. Proszę wybaczyć lapidarność ostatniej wiadomości, ale konieczne było upewnienie się, że adresat jest właściwy. Biorąc pod uwagę, że po wyjściu z więzienia nie chcieliśmy ingerować w Pańskie życie, nie mieliśmy do Pana kontaktu. Teraz uzyskaliśmy go od właściciela restauracji El Jefe, w której Pan pracuje - a raczej pracował, wedle najnowszych informacji.
Przepraszam za dość nie najlepszy moment zawracania Panu głowy, ale odkąd zaczął się Pan przemieszczać intensywnie po Ziemi i poza nią, znacznie trudniejsze stało się bycie na bieżąco z Pańskimi planami i mój zwierzchnik uznał, że najwyższy czas się z Panem skontaktować.
Zapewne był Pan zaskoczony wpłaconą kaucją w tak wysokiej kwocie. Zapewne niejednokrotnie zastanawiał się Pan również kto za tym stoi. Mój przełożony bardzo chętnie wszystko panu wyjaśni i ustali plan działania na najbliższy czas, skoro zrezygnował Pan ze stabilnej pracy stacjonarnej na rzecz latania w tę i z powrotem w towarzystwie pani tłumacz, a także zabrał Pan z El Jefe cały swój dobytek. Chciałby się więc spotkać z Panem zaraz po nowym roku, korzystając z faktu, że jest Pan obecnie w Londynie, a nie po drugiej stronie galaktyki. Uprzejmie proszę o nieignorowanie tej wiadomości, jako że nie do końca jest to prośba. W końcu jest Pan nam co nieco winien, Panie Striker.
Koordynaty i czas spotkania wyślę panu na dniach.

Tymczasem pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru,
Katia Bondar.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 06:37

Czytając wiadomość jego emocje zbytnio się nie zmieniły. Przynajmniej jego sponsor był na tyle miły, że chciał się normalnie spotkać i porozmawiać. Był inwestycja, która prędzej czy później musiała się spłacić. Szczerze mówiąc był mu coś winien. W innym wypadku pewnie siedziałby teraz dalej w więzieniu bez szans na zwolnienie warunkowe. Tym bardziej że jego zachowanie w tamtym okresie czasu do najlepszych nie należało. Nie zamierzał teraz odpisywać na ta wiadomość. I tak mu wyślą miejsce gdzie mieliby się spotkać w najbliższych dniach. Może nawet dostanie oferty pracy. Może nie zbyt legalnel ale na papierze będzie cokolwiek.
Już nie odpisywał na ta wiadomość. Były święta. Nie było sensu ich sobie psuć rozmowa z sekretarka człowieka, który to wyciągnął z pierdla. Jedyne co to martwiło na ten moment, to reakcja Sonyi na wieść o tym. To jednak mogło poczekać Przynajmniej do przyszłego roku.
Na wysłana mu wiadomość zamierzał odpisać ale później. Musiał dogadać dzień i miejsce spotkania. Nie wiedział tylko czy wytrzyma w domu swojej siostry do tego czasu. O tym też będzie musiał poinformować ta cała Bondar. Pokrecil głowa i znowu objął Sonya. Teraz docierały niego sens słów wypowiadanych przez nią. Ona naprawdę widział przyszłość u jego boku. Uśmiechnął się chyba dwa razy szerzej.
- Kiedyś się z orientuje. - Przytulił ja trochę mocniej. - Przecież będzie musiała zaakceptować fakt, że jej mały Charlie znalazł bardzo ważna osobe w swoim życiu i jej zdanie nigdy tego nie zmieni.
Kochal Sonye i w najbliższym czasie nic nie zapowiadało, że miałoby się to zmienić. Już radzili sobie z problemami których w zwykłych zwiazkach trudno było szukać.
- Mimo wszystko chciałbym już być znowu w domu. Tylko z tobą. Może przyszłe święta spędzimy tylko we dwoje.
Kolejny raz pocałowal ja tak samo jak w sypialni. Był spragniony bliskości z nią skoro w ostatnich dniach nie mogli sobie na nic pozwolić. A tym bardziej tutaj w mieszkaniu siostry. Nie wyglądałoby to najlepiej. Szczególnie, że Emily miała talent do pojawiania się w złych momentach.
- Gotowa wrócić do środka? Tylko teraz nie opuszczaj mnie na krok, Dobrze?
Uśmiechnął się do niej delikatnie. Chyba potrzebował jej wsparcia teraz bardziej niż wcześniej.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 13:23

Drzwi do środka nadal się nie otwierały, choć odkąd Emily wyszła, minęło znacznie więcej, niż kilka minut. Może czymś się tam zajęli, dochodząc do wniosku, że przecież nie będą siedzieć na zewnątrz w nieskończoność, bo było zimno. Z tym, że jemu chłód nie przeszkadzał, a ona miała na sobie puchową kurtkę. Pocałunek zaskoczył ją, ale odwzajemniła go, z tym samym zaangażowaniem, co zawsze. Jej nie przeszkadzała blizna pod okiem i ta przeszywająca jego skroń, nie przeszkadzały jej zgrubienia na dłoniach i tatuaże, których nie można było do końca nazwać artystycznymi. Coś w Charlesie ją przyciągało i nie mógł to być tylko fakt, że dobrze się rozumieli, bo wtedy pozostaliby wyłącznie znajomymi, albo w najlepszym wypadku przyjaciółmi. Jego dotyk przyprawiał ją o dreszcze, a kiedy ją całował, tak jak teraz traciła rachubę czasu.
Wciąż jednak była niesamowicie obolała. Kiedy byli przy wszystkich, nie pokazywała tego po sobie w żaden sposób, mimo że niejednokrotnie wstawała albo siadała. Teraz mogła. Stęknęła, podnosząc się ze schodka, łapiąc najpierw dłoń mężczyzny, by się na niej podciągnąć.
- Wcześniej też nie chciałam, ale twoja mama zajęła jedyne miejsce, na którym mogłam usiąść obok ciebie - odparła. - Chodź. Musisz dostać ode mnie ten oficjalny prezent.
Uśmiechnęła się do niego szeroko z cienia czerwonego kaptura i otworzyła drzwi, znikając w środku. Zostawiła kurtkę na fotelu w ogrodzie, uznając pewnie że tutaj przyda się bardziej niż przy drzwiach wyjściowych, a potem razem ze Strikerem wróciła do pozostałych członków jego rodziny. Emily posłała Sonii wdzięczny uśmiech, doskonale już wiedząc, jaki wpływ ma ciemnowłosa kobieta na jej brata. Ona sama nie potrafiła przekonać go do powrotu, Wade wystarczyła chwila. Anna obecnie rozmawiała z Darylem i pewnie nie była to przyjemna rozmowa, bo jej młodszy syn przewracał oczami i mało subtelnie wzdychał. Gdy zobaczył Sonyę, chciał ruszyć do niej, pewnie kontynuować rozmowę jaką zaczęli wcześniej, ale matka przytrzymała go za ramię w miejscu i zmuszony był zostać, słuchać dalej.
Emily od razu podeszła do sterty ozdobnych pakunków i podniosła trzy ostatnie. Jeden wręczyła Wade, dwa Strikerowi, po czym usiadła koło nich. Tad stanął za nią i oparł jej ręce na ramionach.
- Sonya, jeśli zmienisz zdanie odnośnie tego, co mówił Charles, to tylko daj mi znać i ja postaram się coś załatwić - upewniła ją blondynka. Wade tylko zaśmiała się i pokręciła głową, obracając w rękach płaski, prostokątny prezent, obłożony w zloty papier. Nie otwierała go jeszcze, wpatrując się w to, co otrzymał siedzący obok niej mężczyzna. Jeden z jego prezentów był podobnej grubości, choć trochę większy, pasujący do wymiarów książki. Drugi pozostawał całkowitą niewiadomą.
- No otwórzcie - nalegała Emily. - Od nas jest tylko jeden, Charles, drugi dorzuciła Sonya. Nie wiedzieliśmy w sumie, czego potrzebujecie, więc... - wzruszyła ramionami, nie kończąc zdania.
Wade swój prezent rozpakowała pierwsza, znajdując w środku zwyczajny naszyjnik, podobny do tego, który w Sendai sprezentowali jego siostrze. Przyglądała się mu jednak z lekkim uśmiechem, przesuwając palcami po srebrnym kształcie, chyba bez potrzeby udawania tym razem, że się jej podoba. Przynajmniej Emily nie wpadła na to, by kupić jej coś kolorowego.
- Nie sądziłam, że zapamiętasz - przyznała, unosząc wzrok na blondynkę. Ta uśmiechnęła się szeroko.
- Ja pamiętam wszystko. Mówiłaś o tym w Sendai. Dobrze wiem, że tego, który Charles dał mi na spóźnione urodziny, nie wybrał sam. Jest piękny, a Charles jest bezguściem - wyciągnęła dłoń w jego stronę, znacząco wskazując jego ubranie. Sonya parsknęła śmiechem.
- Dziękuję.
- Nie ma za co, ale Charles, teraz ty - nalegała.
Pierwszy prezent okazał się starym notatnikiem w twardej oprawie, zapisanym ręcznie. W środku znajdowało się kilkadziesiąt przepisów, w których Striker szybko rozpoznał dobrze znajome smaki. Emily faktycznie nie wiedziała, co może mu podarować na święta, ale oddanie starego notesu z przepisami stosowanymi w ich rodzinie od lat wydawało się właściwe. W końcu miał otwierać restaurację, mogło mu się to przydać. Drugim prezentem było pudełko, w którym po otwarciu oczom Charlesa ukazał się intensywnie pomarańczowy, wełniany szalik.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 18:25

Delikatnie pomógł jej kolejny raz wstać ze schodków. Za każdy razem, kiedy byli tylko we dwoje czas nie miał znaczenia. Przez całe swoje życie szukali szczęścia, a teraz je w końcu odnaleźli w sobie nawzajem. Brzmiało to banalnie ale dla ludzi takich jak oni, gdzie takie rzeczy zazwyczaj nigdy nie powinny ich spotka było jak zbawienie.
- No to ja powinien przyszykować ten od siebie też.
Na jej uśmiech odpowiedział takim samym. Szerokim i całkowicie szczerym. Trudno było zrozumieć jakim cudem się dobrali ale jak widać, chyba naprawdę nie miał znaczenia wygląd. Chodziło o coś innego. Zrozumienie siebie nawzajem. To było znacznie więcej niż mogli od kogokolwiek wymagać. Bo jak zrozumieć co mogła przeżyć kobieta, która żyła tylko zemstą. Albo mężczyzna, który musiał codziennie walczyć z wyrzutami sumienia, za czyny, które już mu załatwiły miejsce w piekle.
Dzisiaj była gwiazdka. Dzień, który nigdy nie był dla Charles’a specjalny. Teraz jednak był. Dlatego też, z trochę lepszym humorem wrócił do salonu gdzie była cała jego rodzina. Z Sonyą u boku, różnica jednak była taka, że ciągle obejmował kobietę jakby nie chciał, żeby już od niego odchodziła. Tym bardziej, żeby pokazać swojej matce, żeby przestała zachowywać się jak zawsze.
Patrzył na swojego brata ze zrozumienie. Długo mu zajęło zrozumienie jak potrafiła być toksyczna. Wymagającą. Nawet teraz, kiedy jej drugi został uwolniony nie potrafiła przestać zarzucać go problemami. Nic dziwnego, że nie chciał wracać do domu lub robił to rzadko. Charles miał łatwiej, nigdy nie tworzył problemów bo wiedział jak one się kończyły.
Jego myśli związane z jego matką szybko przeminęły, kiedy dopadła go jego siostra. Teraz, kiedy już wyglądał znacznie lepiej o wiele łatwiej było się do niego zbliżyć. Szczególnie, że na twarzy miał uśmiech, którego siostra jeszcze nie widziała.
Był naprawdę wdzięczny siostrze za to, że w chociaż ona starała się stworzyć ten klimat. Uszczęśliwić wszystkich. Nie wiedział jednak jak jej za to wszystko podziękować albo czy kiedykolwiek mu się uda odwdzięczyć. Szczególnie, że prezent, który dostała Sonya raczej do tanich nie należał, a on się przez ostatnie dni ciężko spłukał ratując swojego brata. Dlatego, prezent od niego dla niej był mniejszy ale bardziej sentymentalny.
- No bez przesady.
Powiedział sztucznie urażony. Chociaż, teraz przez chwilę mogli poczuć tą niewielką magię świąt. Chociaż przez tą krótką chwilę. Był naprawdę zadowolony, że wolał się skontaktować z nią, a nie z Darylem. Pewnie nie wyglądałoby to tak kolorowo jak teraz. Najgorsze jednak było to, że on naprawdę chciałby spędzić z nim trochę czasu. To był jego brat.
Wziął swoje prezenty. Na początku nie za bardzo wiedział czego się spodziewać. Dopiero widząc notes uśmiechnął się sentymentalnie wspominając te stare, spokojniejsze czasy. Dom babci w Nowym Orleanie na przedmieściach. Zapach jej potraw. Nie mógł być pojawić się na jej pogrzebie.
Drugi prezent sprawił, że naprawdę głośno parsknął śmiechem. Zdziwił się, że naprawdę wybrała szalik o którym rozmawiali. Chyba byli naprawdę do siebie podobni. On sam zresztą wyciągnął w końcu swój prezent. Dziwne było to, że zdążył go tam schować. Zapowiadało się raczej, że nikt nie przeoczy tak wielkiego typa skradającego się do położenia prezentu.
W pudełku od niego znajdowały długie wełniane skarpety. Bardziej podkolanówki niż skarpety. Nie miały świątecznych wzorków ale były w kolorze bardzo ciemnego fioletu. Prawie czarne. W kolorze, który myślał, że lubi.
- Wszystkiego najlepszego.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 19:04

Wade uniosła na niego niepewne spojrzenie, gdy wręczył jej swój prezent, nie bardzo wiedząc, czego może się po nim spodziewać. To mogło być wszystko, a niekoniecznie chciała dostać teraz coś, czego nie wypadało otwierać przy jego siostrze. Bo po jej twarzy widać było, że tego się obawia. Przyglądała się Charlesowi badawczo, jakby spodziewała się w środku albo zestawu koronkowej bielizny, albo tłumika do broni. Jedno i drugie było całkiem prawdopodobne.
Kiedy jednak wyciągnęła z pudełka zawartość, nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Rozwinęła długie skarpety i pokręciła głową. Owszem, cały czas było jej zimno i może faktycznie to nie był prezent nieprzydatny, a że w tym pokoju głównym źródłem światła były lampki choinkowe i stojące lampy w kątach pomieszczenia, to nie zwróciła uwagi na to, że nie do końca są czarne. Chociaż kto wie, może się do nich przekona mimo wszystko i będzie z nich korzystać, póki temperatura pozostawała tak niska. Aż dziw, że mieszkała w Kanadzie, skoro tak nie lubiła chłodu.
- Dzięki - odparła, uśmiechając się do Charlesa, choć nie decydując się na okazanie swojej wdzięczności w żaden dodatkowy, fizyczny sposób. Uparcie unikała publicznego okazywania uczuć i nawet krótki pocałunek w podziękowaniu za świąteczny prezent zaliczał się do rzeczy niewykonalnych. - Pozwól, że nie będę ich teraz przymierzać.
Wydawała się rozbawiona faktem, że oboje postanowili dać sobie to, o czym dla żartu rozmawiali jakiś czas temu. Nie planowali wtedy spędzać razem świąt i pewnie nie sądzili, że sytuacja taka jak ta kiedykolwiek będzie miała miejsce. Sonya na tę chwilę zapomniała o swoich bolesnych wspomnieniach, o tym, że nie miała dotąd okazji spędzić świąt w tak normalny sposób, że matka Strikera jej nie lubiła i o wszystkich wyrzutach sumienia, które musiały ją dręczyć na co dzień. Przez tę jedną, krótką chwilę uśmiechała się tak zwyczajnie, bez smutku kryjącego się zwykle w jej oczach. To nie była jej rodzina, ale teraz czuła się tu naprawdę dobrze.
Może dlatego też reszta wieczoru minęła już znacznie swobodniej. Sonya nie odstępowała Charlesa na krok, tak jak ją poprosił, a jego matką nie musiała się długo przejmować. Anna wyprzytulała syna ponownie niecałe pół godziny później i faktycznie zebrała się do siebie, twierdząc, że musi wziąć leki i wyjść z psem, o którym Emily zresztą kiedyś wspominała. Obiecała przyjść jutro, pożegnała się ze wszystkimi i wyszła, odprowadzona do drzwi przez Chavesa. Wtedy Wade rozluźniła się już całkowicie i nawet przystała na kieliszek czerwonego wina, które zaproponowała jej blondynka. Zostali tylko w piątkę, z resztką świątecznego jedzenia i końcówką dnia do wykorzystania.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 19:32

Widząc je szczerą reakcje nie mógł powstrzymać tego zalewu nieskrępowanej radości . Jej szczeście było w ostatnim czasie też jego szczęściem. Szczególnie patrząc na nich teraz, kiedy spędzali te chwile tak bardzo normalnie. Beztrosko. To wcześniej nie miało prawa się dziać w ich życiu. Striker był prowadził swoją wieczną walkę o przeżycie, kiedy Sonya cały czas próbowała się powstrzymać przed przedwczesnym zabiciem Burela. Obydwoje żyli w stresie, który w ostatnim czasie był znacznie mniejszy. Szczególnie teraz.
- Założysz je jak ci będzie zimno.
Uśmiechał się cały czas bardzo szczerze. Nie miał do niej pretensji, że przy ludziach nie okazywała mu uczuć. Wystarczyło, że jak tylko byli sami to byli tylko dla siebie i mogli robić co tylko chcieli. Szczerze mówiąc, nawet on przy swoich bliskich nie czuł się zbyt pewnie z uczuciami. Tym bardziej z okazywaniem ich. Dlatego był szczęśliwy, kiedy przez resztę wieczoru byli obok siebie. Chociaż, przez te kilka chwil mógł poczuć się tak bardzo zwyczajny. Jakby ostatnie osiem lat nigdy się nie wydarzyło, a teraz po prostu przyjechał odwiedzić swoją rodzinę w święta.
Pożegnał się z matką, jednak mógł dać jej w ten typowy dla dziecka sposób, że coś mu się nie podoba. Zresztą, to była osoba, która go wychowała. Nawet nie musiał nic mówić, by ta zrozumiała, że coś jest nie tak. Może i nie widzieli się tak długi okres czasu ale jej syn się zmienił. Nie był już tak bardzo potulny jak kiedyś. Raczej już nigdy nie miał taki być.
Przez resztę wieczora siedział bardzo blisko Sonyi. Nie opuszczał jej na krok. Nie tylko ona czuła się obca w tym domu. Może i należał on do jego siostry ale jego życie nigdy nie pozwalało na taką normalność. Więc po prostu był przy niej dając jej do zrozumienia, że w razie czego jest zaraz obok.
Dopiero naprawdę późnym wieczorem zwrócił się Daryla. Chyba, pierwszy raz tak bardzo normalnie. Jak brat.
- Możemy pogadać?
Spytał go całkowicie normalnie. Raczej nie było to w stylu Charles’a, którego pamiętał. Za młodu był chamem oraz bardzo często karcił brata, za każde złe zachowanie. Wtedy myślał, że robi dobrze. Dopiero, kiedy trafił do akademii zaczynał rozumieć, że zachowuje się jak matka. Wtedy ich kontakty stały się trochę lepsze.
Zabrał Daryla na zewnątrz. W miejsce gdzie wcześniej siedział z Sonya. Chciał ja zabrać ze sobą ale po prostu to nie był ten rodzaj rozmowy.
- O co matka znowu miała do ciebie problem?
Rzucił odpalając swojego ostatniego papierosa. Mógł zauważyć, że to na pewno nie jest ten sam brat co kiedyś. Charles znacznie wydoroślał przez to co go spotkało.
- Nie dość, że wracasz do domu cały i zdrowy to jeszcze się przypierdala. – Westchnął. – Pewnie jakbym wrócił te kilka lat wcześniej to na pewno by to nie wyglądało jak dzisiaj. Nie byłoby wzruszeń, po prostu by mnie opierdoliła.
Zaciągnął się dymem. Nie zaciągnął go tutaj tylko po to, żeby rozmawiać o ich matce. Na to jeszcze będą mieli dużo czasu. On zabrał go tutaj w całkiem innej sprawie.
- Jak umarł tata? Emily nie chciała mi powiedzieć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 20:42

Daryl spojrzał na brata z zaskoczeniem, ale skinął głową. Wyraźnie nie spodziewał się teraz z jego strony prób nawiązania bliższego kontaktu, mimo to jednak zgodził się i wyszedł z nim na zewnątrz. Tuż po wyjściu na dwór, idąc śladem Strikera, wyciągnął z kieszeni papierosy i odpalił jednego. Widać był to nałóg, który pokonał ich obu. Nie palił niczego nadzwyczajnego, nie były to cygaretki takie, jakie lubiła Wade, ani żadne smakowe dziwactwa, ot, normalne papierosy ziemskiego producenta.
- Nieważne - rzucił Daryl niechętnie, decydując się nie odpowiadać na pierwsze pytanie. Westchnął potem, gdy Charles zaczął drążyć temat. Podrapał się po głowie, wsuwając potem wolną rękę do kieszeni kurtki, którą zgarnął po drodze. Nie było już po nim widać przemęczenia i wygłodzenia, dobry posiłek dał mu energię na cały wieczór, a najlepsze geny tej rodziny sprawiały, że nie potrzebował tygodni, by wrócić do dawnego siebie.
- Tak, pewnie tak - przyznał. - Tak jak opierdoliła mnie za spędzanie przepustki na Omedze zamiast rodzinnego domu i za wpakowanie się w problemy. Jeszcze pewnie cię opierdoli, jak przejdzie jej ekscytacja twoim powrotem. Daj jej ze dwa dni. Ja zniknąłem na dwa miesiące, ty na osiem lat.
Gdy Charles zadał kolejne pytanie, Daryl skrzywił się i mocno zaciągnął się papierosem.
- A jak myślisz? Zagadała go na śmierć - rzucił krótko, by zaraz westchnąć ponownie. - Przepraszam. Nie powinienem. Emily nie mówiła ci, że chorował?
Oparł się ramieniem o okno, przyglądając się Strikerowi. Teraz wszystko było znacznie prostsze, kiedy już trochę przyzwyczaił się do obecności starszego brata i do faktu, że on żyje. Milczał przez dłuższą chwilę. Pewnie docierało do niego, że o ile on zdołał już pogodzić się ze stratą ojca, tak dla Charlesa było to cały czas świeże i pewnie bolesne. Zdawał sobie sprawę z tego, że dom się zmienił, byli teraz w zupełnie innym miejscu i innym składzie.
- Miał jakąś rzadko spotykaną chorobę neurologiczną, której nazwy nigdy nie zapamiętam. Połączenie nazwiska jakiejś asari z jakimś Rosjaninem. Nie jest genetyczna, jest wirusowa. Nie wiadomo nawet kiedy i gdzie się zaraził. Za późno zgłosił się z tym do lekarza, nic już nie mogli zrobić - zaciągnął się dymem i wypuścił go w górę. Przez moment wyglądał, jakby wspomnienie faktycznie go zabolało. I pewnie tak było, ale starał się tego za bardzo po sobie nie pokazywać. - Dlaczego pytasz?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 21:25

Westchnął słysząc odpowiedź brata. Jego matka nawet trochę się nie zmieniła. Dobrze, że jeszcze mu nie strzeliła w twarz jak czasem miała w zwyczaju. Pewnie teraz było znacznie gorzej, skoro nie było ojca, który był pieprzonym aniołem starającym się ją utrzymać w ryzach. Przynajmniej, kiedy byli razem to tak to wyglądało. Chociaż, patrząc na to z perspektywy czasu ojciec był po prostu tak samo uległy wobec matki jak cała reszta. Znikał często w pracy byle tylko nie siedzieć w domu. Byli szczęśliwym małżeństwem ale po prostu czasem musiał pobyć sam.
- Pewnie tak. – Uśmiechnął się lekko. – Chociaż, ty zawsze byłeś łajzą to pewnie nie był dla niej taki szok. – Tym razem się zaśmiał. Szczerze. Tak jak wtedy, kiedy byli jeszcze dziećmi. – Wyobraź sobie co mnie czeka. To ja zawsze byłem tym idealnym i ułożonym synem. Nie dość, że nie umarł to jeszcze wraca z jakaś siksą. Wiesz, że nie znosi konkurencji. Już dzisiaj miałem ochotę upierdolić jej łeb przy samej dupie za to, że traktowała Sonye jak powietrze.
Charles nigdy nie mówił nic złego na matkę. Nigdy. Musiało to zabrzmieć bardzo dziwnie z jego strony. Po prostu w rodzinie nie wiedział jak bardzo był sfrustrowany w tamtych latach przez nią. Starał się zawsze bardziej niż musiał, próbując udowodnić jak bardzo jest we wszystkim dobry. By była z niego dumna. Zresztą to go pchnęło w ten cały kontrakt. Udowodnienie swojej wartości.
Przeniósł wzrok na chwilę na ziemię. Na twarzy dalej miał ten sam uśmiech. Trochę melancholijny. Jakby wspominał to wszystko co było, kiedyś i jak bardzo się wszystko zmieniło. Nawet jego brat, który przez te kilka lat na jakiś sposób wydoroślał. Zaciągnął się papierosem.
- Tęskniłem za mamą ale myślałem, że chociaż trochę się zmieniła. Moje osiem lat w piekle, nie równa się nawet temu co ty musiałeś znosić. – Spojrzał gdzieś na ogród. Charles też się zmienił. Chyba dopiero teraz zrozumiał czym jest powaga i dojrzałość. Dopiero po tym wszystkim co przeszedł. – Zająłeś moje miejsce, a nie życzyłem tego nawet największemu wrogowi. Pewnie działała ze zdwojoną siłą. – Przejechał dłonią po krótko ściętych włosach. – Niektóre rzeczy się nie zmieniają, co?
Spojrzał na brata. To był całkowicie inny Charles niż wtedy na Omedze czy wcześniej w domu. Chyba, dopiero będąc z kimś na osobności potrafił normalnie rozmawiać. Otworzyć się w jakiś sposób bardziej. W jego głosie było znacznie więcej emocji. Już przed studiami zawsze mówił tym samym zmęczonym tonem.
- Mówiła.
Westchnął. Wspomnienia, kiedy dowiedział się, że jego ojciec odszedł były trudne. Naprawdę trudne. Nie mógł się pożegna z najważniejszą osobą w życiu. Z kimś kto ukształtował jego poglądy na świat. Pamiętał jak ojciec zawsze go namawiał, żeby w przyszłości nie wiązał się z wojskiem czy innym gównem w tym stylu. Niestety jego syn i tak obrał tą drogę. Teraz nawet nie miał szans się z nim pożegnać.
Słuchał brata. Przynajmniej on potrafił przedstawić jakieś konkrety. Emily nie potrafiła. Pewnie śmierć ojca i na nią wpłynęła bardzo ciężko. Była pewnie przy nim dłużej wtedy, niż Daryl. Wojsko odbierało prywatność i życie osobiste. To Przymierze było twoją rodziną.
- Po prostu chciałem wiedzieć coś więcej. – Zaciągnął się papierosem znowu patrząc się w pustkę przed sobą. – Gdzie go pochowano? Chciałbym się z nim pożegnać.
Dopiero tutaj mówił znowu tym samym tonem co zawsze. Znowu ukrywał emocje, które nim targały. Nie było mu łatwo rozmawiać, szczególnie, że była to naprawdę świeża rana na jego duszy. Przez ten cały czas myślał, że w domu spotka wszystkich. Rzeczywistość potrafiła być jak zawsze zgoła inna.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 22:00

Po raz pierwszy odkąd się spotkali po tej długiej przerwie, Daryl uśmiechnął się do brata, słysząc jak wyraża swoją frustrację wobec zachowania matki w stosunku do Wade. Skinął głową z rozbawieniem.
- Jak ci robiła przesłuchanie przez te dwie pierwsze godziny, to rozmawiałem z Sonyą - powiedział, jakby Charles sam tego nie zauważył. Jednak nie mówił o niej w sposób, który miałby wywoływać u jego brata zazdrość. W końcu miał jakiś honor, niewielki, ale miał. Skoro ciemnowłosa kobieta była dla Strikera w jakiś sposób ważna, nie zamierzał traktować jej inaczej, niż wypadało. Przynajmniej tak się wydawało. - Nadal uważam, że ma coś nie tak z głową, skoro z tobą jest, ale... no, masz przez to sporo szczęścia. Korzystaj, póki nie przejrzy na oczy. Jak kiedyś znajdzie się wystarczająco wysoko, żeby zauważyć twoją twarz, to ci się skończy sielanka.
Jego uśmiech stał się nieco bardziej złośliwy, ale to był tylko krótki błysk w oku, który wkrótce zniknął. Tak sam jak sam uśmiech. Daryl zaciągnął się po raz ostatni i zgasił papierosa w stojącej na parapecie popielniczce.
- Niektóre się nie zmieniają - potwierdził cicho.
Gdy temat przeniósł się na śmierć ojca, już w ogóle nie było mu do śmiechu. Wsunął obie ręce w kieszenie kurtki i odepchnął się od okna, by zejść po schodach na kamienną ścieżkę i dać się zasypać drobnym płatkom śniegu. Mrużąc oczy, patrzył w górę, w niebo. Może szukał gwiazd, których tutaj próżno było szukać. Na Islandii było widać wszystkie. Londyńskie niebo było na to zdecydowanie za brudne.
- Pamiętasz ten mały cmentarz od południa Miami? - spytał, nie opuszczając wzroku. - Tam, gdzie jest taki duży pomnik? No to właśnie tam.
Odwrócił się w stronę ogrodu i wszedł głębiej między ozdobne krzewy. Jego sylwetka powoli zaczęła opuszczać krąg światła. Zaraz jednak też wrócił. Ot, krążył, bo nie mógł ustać w miejscu.
- Emily pierwsza stwierdziła, że chce się przenieść. Że woli mieszkać w Europie. Spore znaczenie musiało mieć też to, że poznała Tada. On ją do tego nakłonił. Mama, oczywiście, poleciała zaraz za nią. Chyba nie żałują. Nie słyszałem, żeby którakolwiek z nich narzekała i tęskniła za Ameryką. Emily nawet akcent się zmienił, zauważyłeś? - uniósł w półuśmiechu kącik ust.
Wrócił na wąski taras, zatrzymując się naprzeciw Strikera. Przesunął wzrokiem po jego twarzy, znów dokładnie przyglądając się każdej niedoskonałości, jaka się na niej przez te lata znalazła. On wyglądał bardzo dobrze, a krew, która zalewała pół jego twarzy na Omedze, okazała się pochodzić z rany, którą nietrudno było zaleczyć. Teraz tylko w świetle ogrodu zimowego lśniła cienka warstwa medi-żelu, zupełnie nierzucająca się w oczy.
- Przepraszam, że byłem chujem - powiedział w końcu cicho. - Naprawdę cieszę się, że wróciłeś. Co nie znaczy, że będę cię przytulał.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 22:35

- Zdążyłem zauważyć, Daryl. – Odpowiedział, krótko jednak zaraz potem uśmiechnął się znowu do brata. – Cóż. – Zaczął się nad czymś zastanawiać. – Zawsze może zamknąć oczy. Ty masz gorzej braciszku. Laski musiały przebijać sobie uszy, żeby nie słyszeć jakim jesteś debilem.
To Charles był zawsze tym mądrzejszym z rodzeństwa. Zawsze najlepsze oceny, zawsze najlepszy i inne takie pierdolenie. Tyle, że zamiast dzięki temu wspiąć się na szczyt to spierdolił się na samo dno, przebijając je i spadając jeszcze niżej. On podjął jedną złą decyzję, jego brat podjął ich znacznie więcej chociaż z mniejszymi konsekwencjami.
Potem już skupił się tylko i wyłącznie na myślach o swoim zmarłym ojcu. Niektóre wspomnienia wciąż były dla niego bardzo ważne. Na przykład, kiedy zabrał go pierwszy raz do warsztatu rusznikarskiego albo na jakiejś wyjazdy tylko we dwóch.
Ojciec wpajał mu trochę inne wartości niż matka. Szacunek, odpowiedzialność oraz otwartość. Niewiele z tego zostało przez te ostatnie lata. Była też dobroć ale zaczął ją dopiero odkrywać na nowo w ciągu ostatnich paru miesięcy. Nauki jego ojca były dla niego ważne. Dlatego może tak bardzo nie potrafił się odnaleźć w Rosenkovie. Może dlatego ciągle czuł wyrzuty sumienia.
- Niedaleko dziadków.
Stwierdził. Na tym cmentarzu była pochowana większość zresztą większość jego rodziny. Prawie jedna trzecia miała na nagrobku emblemat jednostki w której służyła. Musiał tam polecieć. Odwiedzić jego grób. Nie wiedział czy sam, czy może z Sonyą. Nie zapowiadało się, żeby była to łatwa wizyta. Szczególnie teraz, kiedy nie mógł się z nim nawet pożegnać.
Słuchał brata. Nie spodziewał się, że Emily będzie chciała uciec ze stanów. Może jednak Tad też miał na nią jakiś wpływ. Może nawet taki jak Sonya na niego. Trudno powiedzieć. Jeszcze nie poznał swojego tak dobrze jak kiedyś.
- Zauważyłem. – Parsknął śmiechem. – Nie wiem jak mogła przestać używać naszego pięknego południowego akcentu na rzecz tych brytoli.
Oczywiście powiedział to z akcentem typowym dla regionu z którego pochodził. Brzmiał jak typowy wieśniak. Rzadko, bo rzadko ale zdarzało mu się powiedzieć coś z typowym dla siebie akcentem. Szybko jednak się nauczył, że ludzie się z tego śmieją. Zastanawiało go też jakie to musiało być uczucie, kiedy jego siostra osiągnęła taki sukces i ze zwykłej rodziny stali się zamożna. Dziwne były koleje losu.
Słysząc ostatnie słowa brata dogasił papierosa w popielniczce i dziwnie się uśmiechnął. Nagle rozłożył ręce przed sobą.
- No chodź. Jeden uścisk.
Był większy od Daryla i nie chodziło tu tylko o wzrost. Zaczął iść w jego stronę.
- Jak mężczyźni. Poklepiemy się po plecach.
On już dobrze wiedział dlaczego jego brat nie chciał go przytulić. Nie chodziło tutaj wcale o emocje. Wzrost Charlesa grał tutaj największą rolę. Po prosty jeśliby do tego doszło to biedny Daryl musiałby położyć głowę na jego klatce piersiowe. A to było jak przytulanie się do matki.
- No braciszku, nie wstydź się mnie.
W końcu zbliżył się do niego na tyle blisko, że nie było już ucieczki. Objął brata jak niedźwiedź nie dając mu szansy na ucieczkę. Co ciekawe lekko się pochylił by uniknąć takie sytuacji. Poklepał go po plecach.
- Tęskniłem stary.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

28 lis 2017, o 23:54

Daryl parsknął śmiechem.
- Tak akurat nigdy nie mówiła. Na szczęście - sam też na moment przyjął południowy akcent, idąc wzorem swojego brata. Potem jednak pokręcił głową i wrócił do mówienia normalnie. - Byle tylko akcentu od Tada nie przejęła. Ale raczej on uczy się od niej, jeśłi o to chodzi.
Chaves był Francuzem, o czym świadczyło też jego charakterystyczne nazwisko. Ale dało się też to wysłyszeć w niektórych wypowiadanych przez niego słowach, choć z reguły starał się tego pilnować. Z Sendai jednak Striker mógł pamiętać moment, w którym ilość wypitego wina sprawiła, że przestał się kontrolować i nawet Emily zaczęła się z niego śmiać.
- Spierdalaj - odparł Daryl z rozbawieniem, gdy zobaczył jak Charles rozkłada ręce, gotowy złapać go w swój niedźwiedzi uścisk. Nie cofnął się jednak o krok, przekonany, że jego starszy brat sobie żartuje, bo przecież jasno go poinformował, że nie zamierza się przytulać. Może dlatego też nie zdążył odsunąć się, gdy jeszcze miał na to czas. Kiedy zacisnęły się wokół niego ramiona Strikera, tylko znieruchomiał i stęknął z niezadowoleniem. Nie odwzajemnił uścisku, choć na sam koniec też odwdzięczył się bratu kilkoma klepnięciami w plecy. Nigdy nie był wylewny i to chyba pogłębiło mu się przez te lata jeszcze bardziej, zwłaszcza, jeśli przytulał go martwy od ośmiu lat człowiek.
- Nie kłam - mruknął, odsuwając się od Charlesa i uśmiechając się do niego krzywo. Nie wyglądał jednak na złego. Bardziej zakłopotanego. - Idę do środka.
Mijając brata, wyciągnął jednak rękę i na krótką chwilę oparł ją o jego ramię, zaciskając na nim palce. Może nie był wylewny i emocjonalny, ale powrót Charlesa na pewno odcisnął piętno na jego życiu. Był mu teraz winny więcej, niż dało się opisać słowami. A może właśnie byli kwita, za te wszystkie lata, które Daryl musiał przeżyć bez niego, w których musiał go zastąpić, nie potrafiąc jednak wejść odpowiednio w jego buty, na tyle dobrze, by zadowolić matkę? Nie miało to teraz znaczenia. Chwila otwartości między braćmi skończyła się, gdy za młodszym z nich zamknęły się drzwi.
Kiedy Striker wrócił do środka, Sonya siedziała na kanapie obok Tada i oglądała z nim po cichu jakiś vid. Emily i Daryla chwilowo tu nie było. Ciemnowłosa podniosła wzrok na Charlesa i uśmiechnęła się do niego, a Chaves skinął pytająco głową.
- Chcesz tu usiąść? - rzucił. - Ja pójdę na chwilę do Em.
Zwolnił mu swoje miejsce, dzięki czemu mógł chwilę później usiąść obok Wade, która przytuliła się do niego znacznie chętniej, niż jego brat. W dłoni trzymała pusty już kieliszek do wina, a przed nimi, w telewizorze, leciał jakiś nudny vid obyczajowy.
- Teraz jest znacznie lepiej - powiedziała cicho kobieta, choć nie wyjaśniła, czy było lepiej dlatego, że nie musiała już stresować się Anną, czy dlatego, że Charles usiadł obok niej, czy ogólnie bycie tutaj podobało się jej dużo bardziej, niż samotne święta w domu. Oparła głowę o jego ramię, tak jak zawsze. Byli sami, choć nie wiadomo na jak długo, bo nie wiedzieli dokąd udali się pozostali. To jednak wystarczyło, by przez krótką chwilę mogli odsapnąć od towarzystwa, które dla nich obojga mogło być męczące.
- Nawet się cieszę, że tu z tobą przyleciałam - przyznała, unosząc na niego wzrok. - Nie jesteś zmęczony?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

29 lis 2017, o 20:06

- Ja kłamie? – Powiedział udając niezadowolenie. – Sprzedać ci klapsa w dziąsło?
Rzucił Charles na odchodne po rosyjsku. Prawda jest taka, że mieszkając w Rosji wychowywali się w specyficznym towarzystwie. Nie wszyscy w szkole dla pracowników Rosenkova pochodzili z klasy średniej. Dlatego też poznali bardzo dużo lokalnych gopników. Do Charles’a się nie zbliżali ze strachu, za to Daryl bardzo szybko się z nimi zaprzyjaźnił. Nic więc dziwnego, że obydwaj pewnie znali jeszcze dużo specyficznych odzywek, które teraz brzmiały komicznie z ust dorosłych ludzi.
Obserwował jeszcze chwilę brata po tym jak zabrał swoją rękę. Był już drugą osobą z rodziny po tych ośmiu latach, która przyjęła go z powrotem. Wcześniej trudno było stwierdzić co czuł jego młodszy brat na jego widok. Raczej nic przyjemnego znając życie. Mało kto miał dobre zdanie o Charles’ie jeśli chodzi o sam wygląd. Zachowania też miał specyficzne ale to była po prostu mieszanka jego dziwnego charakteru i oraz nawyków, które zdobył w ciągu ostatnich lat.
W środku od razu dostrzegł siedzącą z Tadem, Sonye. Wyglądała już lepiej. Znacznie lepiej. Spokojniej. Więc poczuł się teraz dokładnie tak samo jak ona. Nie spodziewał się, że uda mu się być zrelaksowany jeszcze tego wieczoru.
- Dzięki.
Klepnął głośno na kanapę i westchnął. Spojrzał w końcu zmęczonym ale szczęśliwym wzrokiem na Sonye. Nie było się co mu dziwić. To był naprawdę stresujący dzień. Do tego nie tylko dla niego. Utkwił na chwilę wzrok w telewizorze. Klasycznie w dzień świąt puszczali jakieś dziwne filmy, które zawsze leciały w tym okresie. Przynajmniej to się w ogóle nie zmieniło.
- Tak?
Cieszyło go to. Objął ją swoim ramieniem pozwalając jej leżeć na sobie. To nie było życie, które planowali jeszcze kilka dni wcześniej. Pewnie obydwoje myśleli, że zdechną w samotności robiąc dalej to co robią. Zresztą to Charles był ostatnim fragmentem układanki, który doprowadził ja do Luci. Pewnie jeszcze długo by jej zajęło znalezienie go. On w porównaniu z resztą umiał się ukrywać znacznie lepiej niż cała reszta. Chociaż nie wiedział od kiedy plan Sonyi tak naprawdę wystartował.
To jednak nie miało znaczenie. Jedyne co dla niego się teraz liczyło to było jej szczęście. Im dłużej mógł jej pozwolić na ten stan tym lepiej. Wciąż uważał, że na nią nie zasługiwał. Dlatego dawał z siebie znacznie więcej niż zazwyczaj.
- Jestem cholernie zmęczony.
Odpowiedział po jakimś czasie ze wzrokiem wbitym w telewizor. Nie rozumiał jakim cudem film o jakimś salariańskim dzieciaku, który został w święta sam w domu osiągnął taki sukces. Szczególnie fragmenty w których krogański i batariański zbir ciągle wpadają w jego wymyślne pułapki. Gdyby to było prawdziwe życie to pewnie już zabiliby go już tysiące razy.
- Mógłbym już pójść spać ale nie chce żeby ten dzień się już skończył.
Ogrzewał ich ogień z pobliskiego kominka. Palonego prawdziwym drewnem. Ubrana choinka. Prezenty. To wszystko było jak sen.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

29 lis 2017, o 20:59

- Tak - potwierdziła. Wydawała się zamyślona, choć to wrażenie mogło wynikać wyłącznie z tonu jej głosu, bo nie widział przecież jej twarzy, gdy miała głowę opartą o jego ramię. - Jeszcze przed Omegą wydawało mi się to bardzo... dziwnym pomysłem. Znamy się tak krótko. Ja też nie jestem kimś, kogo zaprasza się do domu na święta. A to wszystko tutaj było... miłe. Takie jakie powinno być. No dobra, nie wszystko, ale prawie wszystko. Nie spodziewałam się tego, na początku myślałam że będę musiała przesiedzieć w ogrodzie cały wieczór, ale nie musiałam.
Dla niej to wszystko było tak silnym oderwaniem od przeszłości, jakim tylko mogło być. Znaleźli się nawet z daleka od Kanady, od mieszkania które znała i które mogło jeszcze kojarzyć się jej z poprzednim stylem życia. Odkąd jednak Charles przeniósł się do niej, trochę rzeczy się tam pozmieniało, więc łatwiej było funkcjonować w tym samym otoczeniu. Nie chwaliła się tym, ale chyba w którymś momencie złożyła wypowiedzenie w Kassie, bo od Islandii ani razu nie poszła do pracy, a wszystko co robiła, to prywatne zlecenia z domu. Kredyty nie kończyły się jej, mimo, że kupiła restaurację i sporo wydawała na przeloty, więc albo zarabiała na tym naprawdę dużo, albo miała ogromne oszczędności, albo wygrała na loterii. Tym ostatnim jednak raczej by się pochwaliła.
Tak czy inaczej święta spędzone tutaj były miłą odmianą po trudnym tygodniu po Omedze, podczas którego oboje dużo cierpieli w milczeniu, zamiast ze sobą szczerze porozmawiać. Może więc oboje tego potrzebowali. Kobieta uniosła dłoń, by przesunąć palcami po naszyjniku, zdobiącym jej głęboki dekolt - tym samym, który dostała dziś w prezencie. Wydawała się z niego zadowolona.
- Zaraz Emily tu wróci i zaczniesz o tym marzyć - stwierdziła rzeczowo.
I faktycznie, blondynka pojawiła się w pokoju niecałe pięć minut później, z dwiema butelkami wina w dłoniach i usiadła na fotelu obok nich, zupełnie nieprzejęta faktem, że Wade jest w Strikera wtulona, choć sama Wade spięła się wyraźnie. Szybko jednak jej przeszło, kiedy Emily nie zrobiła z tego wielkiej afery.
- Które by tu otworzyć, może to, tego jeszcze nie piłam... - wybrała jedno i podała Tadowi, który pojawił się chwilę później, by pozbył się korka i uzupełnił kieliszki jej i Sonii. Mężczyzna westchnął i zrobił to, o co niemo poprosiła. - To co? Do kiedy zostajecie? Zdecydowaliście już?
Wade uniosła pytające spojrzenie na Charlesa, jemu oddając niewątpliwą przyjemność podjęcia tej decyzji.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

29 lis 2017, o 21:32

Słuchała Sonyi z pewnym uśmiechem na ustach, który był naprawdę trudno do skategoryzowania. Gdybym mógł to chciałby cofnąć się o te kilkanaście lat wstecz i poznać Sonye wcześniej. Może, wtedy nigdy nie wydarzyłoby się to co się stało. Może Rosenkov nigdy by nie wziął na celownik jej matki, a on sam by po prostu tam nie trafił. Mogliby się poznać w jakiejś knajpce na Ziemi. Cholera wie. Może wtedy też by im jakoś to wyszło. Wtedy mógłby spędzić te osiem lat jak w niebie.
- Nie pozwoliłbym ci siedzieć samej w ogrodzie wiesz o tym. – Teraz jego uśmiech był leniwy ale wciąż radosny. Coraz łatwiej można było zauważyć, że jest po prostu zmęczony. – Proszę cię, jakbym ja był osobą, którą zaprasza się. – Zastanowił chwilę – Gdziekolwiek. Ty masz chociaż prezencje.
W tym miał rację. Wade potrafiła wpasować się wszędzie. Była w tym naprawdę dobra. Nie ważne gdzie by nie poszli ona zawsze była na wszystko przygotowana. Chociaż wciąż miał ochotę upierdolić swojej matce głowę za to co robiła to już powoli o tym zapominał. Musiała to zaakceptować albo straci syna przez swoją upartość. Wtedy to już będzie wyłącznie jej wina.
- Dla mnie to wszystko wydaje się takie. – Spojrzał na nią z lekko przymkniętymi oczami. – Nowe.
Oparł się trochę wygodniej. Zjechał na kanapie trochę niżej co w sumie nie zmieniło za bardzo tego gdzie leżała Sonya. Jeśli chodzi o bycie kimś do przytulania to był idealny. Jak przerośnięty niedźwiedź.
- Mi też, nawet nie chce wiedzieć w jak dziwnej sytuacji cię wtedy postawiłem. – Parsknął śmiechem. – Chociaż teraz już raczej nie robisz tego z obowiązku, co?
Przeniósł wzrok w stronę przejścia do innego z którego dobiegały kroki. Tyle jeśli o spokój. Miała rację. Emily pojawiała się z nikąd. Jak duch. Cieszyło go, że chociaż tym razem Sonya nie wyrwała się z jego objęć starając się nie pokazywać swoich uczuć wśród innych.
- Nie wiemy szczerze mówiąc.
Odpowiedział krótko. Nie wiedział zresztą ile mógł zostać. Wciąż gdzieś z tyłu głowy pojawiała się ta całą sprawa z tajemniczym sponsorem jego wolności. Mówili, że to dopiero po nowym roku wiec mógł zostać. Znając życie osoba, która go wykupiła to jakiś bogol, który pewnie teraz szykuje się do balu czy innego gówna.
- Zresztą nie możemy zostać na Sylwestra. Przecież idziecie na galę aktorską.
To zabrzmiało o tyle dziwne, że raczej Charles nie miał prawa o tym wiedzieć. Uśmiechnął się lekko przyglądając siostrze.
- Widziałem wasze bilety.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

29 lis 2017, o 22:09

- Ale ty masz rodzinę - odparła cicho i nie dodała już nic więcej. W jej słowach nie było złości ani zazdrości, nawet trudno było usłyszeć w nich smutek. Ot, refleksja, która pewnie nie pierwszy raz dzisiejszego dnia przechodziła jej przez głowę. Poprawiła się w miejscu, gdy on osunął się w dół, nadal jednak całkiem zadowolona z pozycji, którą przyjęła. Faktycznie, był wygodny. Mimo że sama nie należała do najniższych, od samej Emily była znacznie wyższa, to przy nim nadal wyglądała mizernie.
- Jak to nie? - uniosła na niego rozbawione spojrzenie. - Oczywiście, że z obowiązku. Zmusiłeś mnie do tego. A teraz Emily zmusza mnie do picia wina. O nie, nie mogę nad tym zapanować, nie dam rady, jest silniejsza ode mnie...
Podniosła ze stołu na nowo uzupełniony kieliszek i pociągnęła z niego porządnego, zupełnie nieeleganckiego łyka. Blondynka parsknęła śmiechem i sama też się napiła, choć jako że usłyszała tylko słowa Sonii, nie do końca wiedziała w jakim kontekście zostały wypowiedziane.
- Taak, te głupie gale... - westchnęła. - Nie wykręcę się z tego.
- Daj spokój, nie będzie tak źle - pocieszył ją Tad, znów, tak jak poprzednio, stając za nią i opierając dłonie na jej ramionach.
- Wiem. Ale i tak żałuję, że nie da się połączyć wszystkiego. Jest tyle miejsc, w których w Sylwestra chciałabym być jednocześnie. A wy? Wiecie już przynajmniej co robicie w Sylwestra?
Wade zerknęła na profil Strikera, ale sama odpowiedziała na to pytanie, nie czekając tym razem na niego.
- Pewnie coś w Kanadzie. Ja też nie mogę wyjeżdżać stamtąd na bardzo długo, bo mam dwa koty, których nie powinnam zostawiać samych na tyle dni. Przychodzi do nich znajoma, ale to nadal nie to samo.
Emily skinęła głową i przekręciła się w fotelu, podciągając nogi pod siebie. Usadowiła się tak, by lepiej widzieć ekran. Jak na aktorkę, która jednak starała się zachować pewną klasę produkcji, w których grała, miała zadziwiająco słaby gust filmowy. Zarówno Blasto, jak i obecny vid nie stawiały widzowi poprzeczki zbyt wysoko, ale siostra Strikera zdawała się czerpać z tego przyjemność. Tad przeszedł na wolny fotel i też zajął się oglądaniem. Wade wytrzymała pół godziny i kolejne dwa kieliszki wina, by jednak w pewnym momencie westchnąć i wysunąć się z objęć Charlesa.
- Pójdę już na górę - powiedziała do niego cicho. - Muszę wziąć prysznic i nasmarować... wszystko. Pewnie poczytam sobie aż zasnę - gdy wstała, Emily uniosła na nią pytające spojrzenie. - Dziękuję wam za ten wieczór. I za prezenty, oba. Jestem wykończona po podróży, więc pójdę już. Widzimy się jutro, dobranoc.
Blondynka pożegnała się z nią z uśmiechem, nie zatrzymując jej, bo widziała, że Sonya faktycznie potrzebuje odpoczynku. Zresztą przez ostatnie dni kobieta ogólnie dużo spała, znacznie więcej, niż zazwyczaj. Może był to sposób jej organizmu na powrót do zdrowia. Wade przesunęła dłonią po ramieniu Strikera, gdy go mijała i chwilę później już jej nie było. Pewnie doszła do wniosku, że chwila samotności i czegoś, co nie było esencją świątecznego klimatu było tym, czego potrzebowała dziś przed zaśnięciem - niezależnie od tego, jak przyjemny to był dla niej wieczór.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Dom rodzinny Strikerów

29 lis 2017, o 22:37

Chwile takie jak ta były dla Charlesa niczym złoto. Nie musieli rozmawiać. Wszyscy skupili się na idiotycznym Vidzie. Nawet on powoli się w niego wciągał. Gdyby nie zmęczenie, które dawało mu się we znaki to pewnie by coś jeszcze dodał od siebie. Zamiast tego po prostu patrzył się w telewizor z tym samym błogim uśmiechem. Zresztą prawie zasnął na kanapie. Gdyby nie Sonya, która zbierała się do snu to pewnie by odpłynął.
Odprowadził kobietę wzrokiem. Kobietę, którą naprawdę kochał. Nie wiedział ile czasu jeszcze przesiedział ale wytrzymał do końca filmu. Dopiero wtedy wstał z miejsca. Sam musiał się szykować do snu. Miał nadzieję, że nikt rano nie będzie ich budził.
Wstał z kanapy bardzo powoli. Czuł się naprawdę ociężały. Zamiast jednak od razu wyjść z salonu i udać się do sypialni zatrzymał się na chwilę przy swojej siostrze. Przez krótką chwilę się nad czymś zastanawiał. Dopiero po chwili pochylił się nad nią i musnął ustami czubek jej głowy. Robił tak jej tylko on i ich ojciec. Charles zazwyczaj robił to, kiedy byli naprawdę młodsi i kiedy opiekował się siostrą. Szczególnie, kiedy ich rodzice mieli ciężkie okresy.
- Dzięki.
Uśmiechnął się do siostry i w końcu ruszył w swoją stronę. Podszedł do swojej kurtki w której miał drugą paczkę papierosów. Miał je poukrywane w każdym możliwym miejscu. Zawsze żyjąc w strachu, ze mogą się skończyć, a on nie będzie miał paczki pod ręką.
Wyszedł ponownie na zewnątrz od strony ogrodu zimowego. Przysiadł na znajomym już schodku. Odpalił papierosa. Starał się nie myśleć o spotkaniu i naprawdę dobrze mu to wychodziło. Po prostu siedział patrząc gdzieś w dal. Kiedy w końcu odezwał się sam do siebie.
- Wszystkiego najlepszego z okazji świąt tato.
Powiedział do siebie. Chciałby żeby był teraz obok niego. Nawet nie musiał się odzywać. Po prostu żeby był. Powiedział mu co ma zrobić teraz ze swoim życiem. Zawsze mu dawał rady teraz już nie usłyszy ani jednej.
Westchnął głośno zaciągając się po raz ostatni papierosem, aby odpalić drugiego. Pewnie nie będzie mógł palić na balkonie w pokoju. Zresztą tam nawet nie chciał. Pewnie wpuściłby do środka zbyt dużo zimna.
Wrócił myślami do starych czasów. Patrząc na ogród widział siebie, jako dziecko. Rodzeństwo. Swoich rodziców. Kiedy spędzali czas w ogrodzie wszyscy razem. W czasach, kiedy największym zmartwieniem dla młodziutkiego Charles’a było to czy będzie dzisiaj deser czy nie. Zawsze był. Minęło trochę za nim się w końcu zebrał. Na pewno nie siedział na dworze dłużej niż dwadzieścia minut.
W końcu wrócił do pokoju. Sonya pewnie już spała, nie chciał jej budzić więc zachowywał sie wyjątkowo cicho. Sam musiał wziąć prysznic co też zrobił. Dopiero potem w końcu czysty, w czystej piżamie usiadł na boku łóżka. Musiał sobie jakaś kupić. Chociaż były to tylko spodnie i podkoszulek. Nie mógł paradować po domu siostry w samych bokserkach.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Londyn”