Niektórzy uznają Vancouver za stolicę Przymierza i nie pomylą się na tym polu zanadto. Siedzibę tutaj mają niemal wszystkie, ważne organy władzy, wraz z Radą Przymierza, a dodatkowo jest istotnym punktem dla rozwoju i szkoleniu przyszłych żołnierzy, ze względu na swoje wysoko rozwinięte placówki szkoleniowe.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Siedziba Główna Przymierza

2 paź 2020, o 11:57

Dla wielu osób z Przymierza Vexarius stał się poniekąd wrogiem numer jeden, ale wszystko zależało od perspektywy. Zemsta na nim prawdopodobnie nie dałaby nikomu wiele poza zwykłą satysfakcją. Nie cofnęliby tego, czego dokonał, nie usunęliby swoich nazwisk z bazy danych Castora. Jeżeli się tam znajdowały, a do nich dotarły wieści o losie Steigera i przechwyconych informacji, zapewne mieli większe problemy w tym momencie, gdy ich życie obecne i przyszłość znalazła się pod znakiem zapytania. Może dlatego, jak na razie, nikt nie rzucił się turianinowi do gardła. Nie zjawił się przed nim pluton egzekucyjny, platforma, na której wylądowała Elpis w doku nie była zaminowana, a jego prom nie wleciał w ścianę przy trzystu kilometrach na godzinę. Choć na Ziemi był dobre trzydzieści minut, turianin wciąż żył i choć miał świadomość tego, jak wiele osób nie chciałoby go tutaj teraz widzieć, osoba, która stała przed nim niczego takiego po sobie nie pokazywała.
- Rozumiem, oczywiście - odpowiedział uprzejmie i pochylił się nad swoim omni-kluczem, wystukując podane mu imię i nazwisko.
Ktokolwiek go tu przysłał, albo wybrał kogoś, kto za wszelką cenę uniknie kłótni lub incydentu z turiańskim Widmem, albo tak cywil został poinstruowany.
- Przepraszam, jeszcze chwila - dodał, gdy upłynęła minuta, a on wciąż wstukiwał coś w omni-kluczu, rozmawiając z kimś lub prosząc o dostęp do odpowiednich plików.
Nawet tutaj, nie sposób było uniknąć biurokracji.
- Przesłuchanie w sprawie porucznik Volyovej już trwa - odezwał się wreszcie, po kolejnej minucie, która upłynęła im w ciszy. Cmoknął z niezadowoleniem, nie mogąc przekazać turianinowi tego, co ten najwyraźniej chciał usłyszeć. Dezaktywował swój omni-klucz i podniósł na niego wzrok. - Mogę zaoferować Panu miejsce, w którym poczeka pan na zakończenie posiedzenia.
Obrócił się lekko, dłonią wskazując drzwi, które były za jego plecami, najwyraźniej go zapraszając do ruszenia przodem. Mimo tego, obserwował go uważnie i jakby odgadł, czego może się po Widmie spodziewać, bo niemal od razu dodał:
- Niestety, to sprawy wewnętrzne Przymierza. Ingerencja Widma jest niedopuszczalna. Jeżeli Rada chciałaby wpłynąć na przebieg procesu, musi własnoręcznie wystosować prośbę do generalicji.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

2 paź 2020, o 20:40

Czasami satysfakcja była wszystkim co wystarczyło, szczególnie dla kogoś kto stracił wszystko i nie widział dla siebie przyszłości. Maya była tego przykładem. I nie tylko ona. Sam wciąż pamiętał twarz Steigera, gdy rzucał się na niego całym ciałem, ignorując rozbłyski energii za swoimi plecami i pociski przegryzające się przez płyty pancerza. I chociaż być może "satysfakcja" była ostatnim słowem, które właściwie by opisywało co wtedy nimi kierowało, to nie był w stanie powiedzieć jakie szkody wyrządzi fala reperkusji pracownikom Castora. Zwolnienia, więzienie, oskarżenia, lata ciągania po sądach... Prawdopodobnie wszystko zależało od zajmowanych pozycji oraz od przestępstw, które udało się zachować w odkodowanych plikach, ale też i od ludzi, którzy się ich dopuścili.
Czy rodzeństwo, które uratował, otrzyma mniejszą karę niż tajemniczy mężczyzna? Czy mechanik i sekretarka dostaną lżejszy wyrok niż człowiek na kierowniczym stanowisku, czy być może będzie odwrotnie przy ilości informacji, które ten ostatni posiadał i układów, które będzie mógł dzięki nim zawrzeć?
Obserwował urzędnika, gdy pochylał się nad omni-kluczem, pozwalając by cisza wypełniała przestrzeń między nimi. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu minut słyszał to więcej niż raz, więc chociaż jakiś jego ułamek doceniał uprzejmość, to nie oczekiwał po niej sukcesu. Kiedy mężczyźnie w końcu udało się pozyskać chociaż część informacji, te okazały się mniej optymistycznie niż miał nadzieję, ale bardziej niż się spodziewał, bo przynajmniej oznaczały, że Maya nie gnije w celi lub nie została potajemnie przetransportowała duchy wiedzą gdzie. Jednak uwaga o przeczekaniu posiedzenia na korytarzu musiała odbić się na jego twarzy w geście napiętych mięśni szczęki i ponurego spojrzenia, bo nie zdążył nic powiedzieć nim mężczyzna od razu pospieszył ze sprostowaniem.
- Wasze sprawy wewnętrzne Przymierza spowodowałyby globalną katastrofę, gdyby nie porucznik Volyova. Mam nadzieję, że wasz sąd bierze to pod uwagę - odpowiedział tylko, krzyżując ramiona. Wiedział, że urzędnik prawdopodobnie nie ma pojęcia o sprawie toczącej się za metaforycznymi, zamkniętymi drzwiami i został poinstruowany w niezbędnym minimum, żeby przyjąć Widmo, ale i tak nie mógł powstrzymać się od komentarza. Przeniósł wzrok na drzwi, które wskazał, przez chwilę nic nie mówiąc. Irissa powiedziała, że będzie mógł zeznawać w sprawie Mayi, ale być może transkrypcja jego opinii, której udzielił w Wieży, był jedynym na co mógł liczyć. Bo wiedział, że wystosowanie własnoręcznej prośby nie leżało w granicy prawdopodobieństwa.
A wątpił, żeby jego wparowanie do sali sądowej pomogło niebieskowłosej biotyczce w jakikolwiek sposób. Nawet jeżeli oznaczało to zdanie się na los i bezradne oczekiwanie na werdykt.
- Kiedy się zaczęło? - odezwał się, ruszając się w końcu i kierując w stronę, którą wskazał mu mężczyzna.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

9 paź 2020, o 14:53

Mężczyzna wydawał się zdezorientowany nagłą uwagą turianina. Ewidentnie nie miał świadomości tego, jakiej skali wydarzenie odbywało się za zamkniętymi drzwiami, a jego brak pomocy turianinowi musiała również wynikać z tego, a nie ze zwykłej niechęci. Frustracja Widma uderzyła i w niego, pomimo jego braku bezpośredniego powiązania z sytuacją, ale mimo tego nie zraził się w widoczny sposób. Po chwili nawet lekkie zdziwienie zniknęło z jego twarzy, zastąpione tym samym, uprzejmym półuśmiechem. Kiwnął nawet głową, żeby Viyo nie pomyślał, że nie przyjął jego uwagi do wiadomości. Nie, żeby robiło to komukolwiek z nich różnicę.
- Około czterdzieści minut temu - odpowiedział grzecznie, obracając się w stronę drzwi i ruszając do nich z turianinem. - Takie przesłuchania potrafią trwać do kilku godzin, szczególnie, jeśli kwestia jest... skomplikowana - dodał, najwyraźniej swoje wnioski wysnuwając z zachowania Widma, a może nawet po prostu jego obecności.
Drzwi otworzyły się pod wpływem jego omni-klucza i przesłanego przez urządzenie identyfikatora. Wpuściły ich do środka korytarza, w którym, jak Widmo mógł się domyślać, stała dwójka uzbrojonych żołnierzy. Łypnęli na obcego wzrokiem, któremu daleko było do przychylnego, ale będąc na służbie nie mogli jego obecności skomentować.
- Możemy również poinformować pana gdy zostanie zakończone - zasugerował towarzyszący mu mężczyzna, choć nie miał śladu nadziei w głosie. Viyo był zbyt zdeterminowany.
Sala z wielkimi drzwiami wydawała się nieco odosobniona od reszty bazy, a gdy dotarli na miejsce, Vexarius zobaczył broniących przejścia żołnierzy. Mężczyzna pelniący rolę przewodnika zostawił go z żołnierzami. W oddali, kilkanaście metrów dalej stała kolejna dwójka ochroniarzy, a co jakiś czas z nieodległego skrzyżowania dobiegały do niego odgłosy rozmów, a nawet śmiech.
Wewnątrz nie było krzeseł i nic nie wskazywało na to, by miejsce, w którym się znalazł, pełniło rolę poczekalni. Żołnierze też łypali na niego podejrzliwie, ale żaden z nich nie odezwał się słowem.
W milczeniu spędzili dwie, mozolne godziny.
Jego opiekun na stacji nie wrócił. Kilka razy ze skrzyżowania wychodzili pojedynczy oficerowie, lub całe ich grupy, ale zawsze skręcali w drugą odnogę. Towarzyszący mu mężczyźni broniący przejścia stali niewzruszeni, być może z powodu obecności obcego nie zamieniając między sobą ani słowa.
Może to przez to, jak blisko stali drzwi, wiedzieli kiedy te miały się otworzyć. Drgnęli zgodnie na baczność niemal w tej samej chwili, w które panel zmienił kolor na zielony, a skrzydła rozsunęły się.
Turianin szybko został zepchnięty pod ścianę przez wychodzących ze środka ludzi jeszcze za nim zdążył przyjrzeć się temu jak wyglądała sala. Niektórzy pochłonięci byli rozmową, inni łypali na niego z zaciekawieniem. Większość miała przy sobie broń, ale ubrani byli w eleganckie, odświętne mundury. W morzu wylewającego się z sali granatu, błękitne włosy Volyovej mignęły w świetle lamp.
Dostrzegła turianina dopiero po chwili, ale niemal od razu wyszła z szeregu idących. Gdy stanęła obok, dostrzegł, że nie wyglądała tak, jak widział ją ostatnio. Włosy miała ciasno splecione w kok z tyłu głowy, a złote dodatki oficjalnego munduru Przymierza połyskiwały na tle granatu, który również ona ubrała. Na nadgarstkach nie miała kajdanek.
Uśmiechnęła się szeroko i odetchnęła, zatrzymując z trudem w odpowiednim dystansie od Widma Rady. Pomimo tego dystansu, widział, że jej oczy są przeszklone.
Jeden z mężczyzn wychodzących również się zatrzymał, stając za jej plecami. Milcząc, obejrzał wzrokiem turianina, który wyglądał tak nie na miejscu w stosunku do pozostałych. Jego wzrok był surowy, lecz ciepły. Gdy Maya zorientowała się w jego obecności, niemal odskoczyła, prostując odruchowo plecy na baczność.
- Odkąd walczyliśmy ze sobą na patyki i kamienie, utrata dobrego żołnierza jest przekleństwem, z którym walczymy każdego dnia. Jeśli uniknięcie tego jest możliwe, głupotą jest z tego nie skorzystać. - kiwnął głową Volyovej, która odpowiedziała tym samym gestem, zwieszając lekko głowę. Choć jej ramiona wydawały się lżejsze, wciąż ciążyło na nich jedno - wstyd. - Porucznik Volyova została przywrócona do czynnej służby, ale w związku z jej stanem zdrowia, nie mogę przywrócić jej do oddziałów polowych nawet, gdyby Widmo Cytadeli nie życzyło jej sobie na pokładzie. Liczę, że zadbacie o naszego człowieka jak o swojego.
Skinął lekko turianinowi i odwrócił się lekko, gotów ponownie ruszyć z wychodzącą grupą ludzi, kierując się tam, gdzie potrzebny był teraz.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

9 paź 2020, o 20:50

Wyświetl wiadomość pozafabularną Bez względu na to jak bardzo by się nie niecierpliwił, wiedział że mężczyzna ma rację. Czas płynął szybciej, gdy samemu stało się pod gradem pytań, ale dla świata zewnętrznego taki proces trwał dużo dłużej. Czterdzieści minut równie dobrze mogło stanowić sam wstęp do przesłuchania, po którym dopiero miał przyjść czas na całą resztę. Czytanie raportu Rady, czytanie zeznań Mayi, zeznań jej przełożonych, odczytanie okoliczności, przypomnienie przeszłości, zasług, przewin... Być może nawet jeszcze nie rozpoczęli najtrudniejszej części - dziesiątek pytań i wątpliwości, które tylko czekały żeby zalać sobą Mayę. Czym innym była rozmowa z czwórką polityków wdrożonych w temat, a czym innym oficjalny sąd wojskowy. Musiał sobie o tym przypominać, gdy szedł korytarzem za prowadzącym go mężczyzną.
Kiedy rozsunęły się drzwi do sali przed salą sądową, obrzucił ją krótkim spojrzeniem, nim przeniósł je z powrotem na swojego przewodnika.
- Poczekam - odezwał się lakonicznie na jego nieśmiałą propozycję.
Jego brak nadziei był w pełni uzasadniony.
Dwie godziny oczekiwania równie dobrze mogły trwać dwa dni. Piasek w metaforycznej klepsydrze przesypywał się ziarenko po ziarenku, powiększając stosik w niemiłosiernie powolnym tempie, zmuszając go do roztrząsania każdej pojedynczej minuty. Po tym jak człowiek go opuścił i okazało się, że w pomieszczeniu nie ma zbyt wiele interesujących elementów, stanął pod jedną ze ścian ze skrzyżowanymi ramionami, wbijając wzrok w przejście oddzielające go od sali w której toczył się proces i broniących go strażników. Czuł na sobie ich nieprzychylne spojrzenia, ale zignorował je bez zastanowienia; jego wzrok prześlizgnął się po ich pancerzach i uzbrojeniu, połowicznie odruchowo ich oceniając, a połowicznie nieświadomie szukając jakiegoś zajęcia dla zajęcia uwagi.
Przesłuchanie Mayi nie mogło się różnić zbytnio od przesłuchania, które sam musiał odbyć jeszcze na Palavenie. Czekając na koniec procesu, nie mógł nie przywołać własnych wspomnień z czasu, gdy musiał wrócić na Palaven po Lyesii i wytłumaczyć się ze swojej decyzji na AZ-99. Biotyczka była sądzona za dezercję, on za zdradę. Było w tym pewne poetyckie podobieństwo, stanowiące urok Fortuny, która snuła ich ścieżkę, a które musiał niechętnie docenić. Mógł sobie jednak teraz tylko wyobrażać jak sama stoi przy ambonie, odpowiadając na zarzucane jej uwagi lub przedstawiając historię ze swojej własnej perspektywy. Stawiając czoło konsekwencjom, które sama wybrała.
Minuty zamieniły się w kwadrans, a kwadrans w godzinę. Sala nie oferowała żadnych architektonicznych szczegółów, które pozwoliłyby zajęcie czymś niespokojnego umysłu, więc szybko mu się znudziło błądzenie wzrokiem po ścianach i stacjonujących tu żołnierzach, wymuszając na nim aktywację omni-klucza i niemrawego przeglądania jego zawartości. Akta Castora, dokumenty których nie miał okazji oglądać... Szybko okazało się, że nie może się skupić na tym co czytał, więc zmienił swój cel na przeglądanie lokalnych wiadomości oraz nadrabianie czasu spędzonego poza normalnym światem.
Gdy i to okazało się niewystarczające, wyzwał Etsy na grę w wirtualne scrabble.
Kiedy przy drzwiach sali pojawiło się poruszenie, od kilkunastu minut po prostu stał pogrążony we własnych myślach. Widząc jak mężczyźni się wyprostowali, obrócił głowę w tamtą stronę, ponownie wracając do rzeczywistości i czując jak jego organizm odruchowo się spina w odruchowej reakcji. Wyprostował się i odepchnął od ściany, a gdy panel zmienił się na zielony i drzwi się rozsunęły, od razu zaczął szukać wzrokiem obiektu swoich oczekiwań. Tłum wychodzących żołnierzy zmusił go z powrotem do powrotu pod ścianę, ale jego skupiona uwaga wciąż przeskakiwała od twarzy do twarzy.
Znajomą, błękitną czuprynę odnalazł chwilę później, a gdy umysł zarejestrował całą resztę szczegółów, ogromny ciężar spadł mu z ramion. Kiedy Maya niespodziewanie została odeskortowana, myśli podsuwały mu różne potencjalne obrazy - że pośród eskortujących ją żołnierzy byli ludzie Castora, że kobieta zostanie potraktowana nieprzyjaźnie i brutalnie ze względu na zarzut dezercji, że czeka ją takie samo powitanie jak jego na Chasce... Wszystko to było irracjonalne i podszyte ostatnimi miesiącami zaszczucia, i ostatecznie udało mu się zepchnąć na bok zwykłą logiką, ale i tak dobrze było widzieć, że całość odbyła się zupełnie inaczej niż się obawiał.
Najwyraźniej los postanowił uśmiechnąć się do nich po wszystkim co przeszli na przygotowanej przez niego ścieżce, pozwalając na niemożliwe.
Kiedy dostrzegła go i oderwała się od szeregu, również odwzajemnił jej uśmiech. Chciał ją od razu objąć, ale okoliczności zwyciężyły; zamiast tego tylko otaksował ją spojrzeniem, po raz pierwszy mogąc ją zobaczyć w żołnierskim mundurze i zupełnie innej otoczce niż widział ją do tej pory. Taką jak była kiedyś - przed Castorem, przed Bryantem, przed linią B oraz upadkiem Niezłomnego. Przed zdystansowaną, bezwzględną najemniczką, którą dostrzegł w Horusie i o której nic nie wiedział. Przed Mayą, którą poznał, z którą przesiadywał w mesie, z którą oglądał vidy w kajucie i z którą snuł opowieści, leżąc na łóżku.
Gdy ich tęczówki z powrotem się spotkały, jego wzrok był ciepły. Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo za nią pojawił się nowy mężczyzna, którego insygnia od razu rzuciły się mu w oczy, dopowiadając resztę. Nawet gdyby w Hierarchii nie uczyli rozpoznawania stopni innych armii, nagła reakcja Mayi powiedziałaby mu całą resztę.
Co samo w sobie wywołało rozbawioną myśl w jego głowie. To był chyba pierwszy raz, by widział jak kobieta okazuje komuś szacunek.
- Macie na to moje słowo, generale - odpowiedział na słowa człowieka, pozwalając sobie na uśmiech. Odwzajemnił skinięcie głową, odprowadzając go przez chwilę spojrzeniem, a potem przenosząc je z powrotem na Mayę. Jego wzrok przesunął się po jej twarzy, z trudem potrafiąc ukryć radość.
- Czy pani porucznik miałaby ochotę towarzyszyć mi w drodze na Elpis? - zapytał przekornie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

9 paź 2020, o 21:18

Generał pożegnał się krótko przed odejściem, po czym ruszył wzdłuż korytarza i zniknął za jednym z zakrętów na pierwszym skrzyżowaniu, wraz z całą resztą ludzi, która wylewała się wcześniej z sali. Drzwi za nimi się zamknęły, a panel zmienił kolor na czerwony. Żołnierze broniący sali niczym jedna jednostka stuknęli butami o podłogę, ruszając przed siebie. Po kilku sekundach w ich najbliższej przestrzeni nie było już nikogo.
W reakcji na jego słowa, Volyova uśmiechnęła się jeszcze szerzej i bardziej otwarcie.
- Eskorta Widma Rady? Jestem zaszczycona - odpowiedziała podobnym tonem głosu. Ruszyła obok niego, wciąż utrzymując dystans, który nie sugerowałby nikomu o stopniu zażyłości ich relacji. Otaczały ich w końcu kamery, a głosy przechadzających się niedaleko ludzi zdradzały, że nie są tak naprawdę sami wewnątrz bazy. - Przed przesłuchaniem powiedzieli mi, że utrzymałeś posadę.
Skręciła w stronę, z której wcześniej przybył prowadzony przez mężczyznę Vex. Nie wyglądała na zagubioną wewnątrz bazy, bo była w niej już wcześniej, a także znała oznaczenia na ścianach, które dla turianina mogły wydawać się nieintuicyjne, będąc częścią jakiegoś właściwego dla Przymierza systemu.
- Powiedzieli, to w zasadzie za dużo powiedziane - poprawiła się i wzruszyła lekko ramionami. Jakiekolwiek nieprzyjemne elementy poprzedniej doby miały pojawić się w ich rozmowie, dość ewidentnym było, że nie są w stanie pogorszyć jej humoru. - Kapitan wyraził oburzenie tym, że jakieś Widmo go nagabuje. Nie wiedział też, za kogo się uważam, że nasyłam na niego Radę będąc gościem na jego statku - dodała, a w jej głosie pobrzmiewało rozbawienie.
Zatrzymała się przy przejściu prowadzącym do następnej sekcji. Teraz, idąc w drugą stronę i nie będąc zamotanym nerwami i oczekiwaniem, widział gdzie wylądował jego prom - w strefie dokowania o najwyższym priorytecie. Najwyraźniej biurokraci, na których wściekły był za ich bezużyteczność, mówili poważnie gdy gwarantowali mu natychmiastowy transport.
- Ale traktowali mnie dobrze. Dostałam kajutę, choć zamkniętą od drugiej strony. Tu, w bazie, dali mi moje stare rzeczy - wspominając o swoim dobytku, dłonią bezwiednie przesunęła po gładkiej fakturze uniformu. W jej oczach mignęła spełniona tęsknota, którą czasem dostrzegał gdy wspominała lata w wojsku zanim ingerował w nie Castor. - Muszę po nie skoczyć zanim pójdziemy do Elpis - dodała, reflektując się. Kiwnęła głową, prowadząc go za sobą, z powrotem do skrzyżowania, z którego przeszli wcześniej, ale tym razem do innej strefy.
Mijani przez śpieszących się w jedną lub drugą stronę żołnierzy i oficjeli, zwracali na siebie uwagę głównie obecnością turianina. Pomimo tego, gdy ich wzrok przesuwał się na Volyovą, większość z nich kiwała jej głową na przywitanie w starym zwyczaju.
- Jak źle było z Radą? - spytała nieco przyciszonym głosem. - To niedaleko, zaraz zabiorę i pójdziemy na Elpis... - dodała nagle, pośpiesznie, zdenerwowana ale tym razem w pozytywny sposób. - Ile dostałeś pokuty za swoje grzechy?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

9 paź 2020, o 22:38

Powrót w towarzystwie biotyczki był zdecydowanie przyjemniejszą opcją niż pierwsza droga, podczas której towarzyszył mu urzędnik oraz ponure myśli. Ruszył obok niej, zdając się na jej przewodnictwo; w końcu być może minęło kilkanaście miesięcy, ale to wciąż było jej terytorium bardziej niż jego, gdzie on był tylko gościem. W dodatku dość nietypowym.
- Gdy do niego zadzwoniłem, teoretycznie wciąż byłem w zawieszeniu. Ale uznałem, że "zawieszone Widmo Rady" nie będzie brzmiało zbyt przekonująco - odezwał się na jej historię, również uśmiechając się lekko. Mały ciężar zsunął się z jego ramion, gdy wspomniała, że jej zakwaterowanie na SSV Cajamarca odbyło się w bardziej cywilizowany sposób niż obstawiał. Przesuwał spojrzeniem po mijanych oznaczeniach sekcji bazy, dopiero teraz zaczynając je rejestrować. - Wyprosili mnie na zewnątrz, gdy dywagowali nad wyrokiem, a kiedy wyszedłem, Vasir przekazała mi, że pojawił się oddział Przymierza, który cię zabrał. Nie wiedziałem co o tym myśleć - dodał otwarcie.
Zatrzymał się wraz z nią przy przejściu, podążając spojrzeniem za jej dłonią i uśmiechając się mimowolnie na ten gest. Jej tęsknota była zrozumiała; życie, które spisała na straty i którego nie sądzili, że uda im się odzyskać, wróciło do niej wbrew oczekiwaniom. A wraz z nimi wspomnienia.
- Cieszy mnie to. Chociaż prawie cię nie poznałem - zauważył z lekkim rozbawieniem. Jego wzrok zmiękł jednak nieznacznie, ciesząc się jej szczęściem przebijającym się przez drobne gesty, słowa i reakcje. - Dobrze ci w mundurze.
Nie zaprotestował, gdy skręcili w nową odnogę, tym razem kierując się zapewne w stronę jej kwater lub przechowalni, jak sądził. Przyglądał się mijanym ludziom, ale raczej pobieżnie; zdawał sobie sprawę, że obecność turianina, szczególnie opancerzonego, była podwójnie nietypowa w tym miejscu. Dobrze było jednak widzieć, że kobieta nie jest traktowana jako wróg publiczny numer jeden. Zastanawiało go tylko jak wiele osób ją pamięta i zdaje sobie sprawę z posiedzenia, które niedawno odbyło się za zamkniętymi drzwiami, a jak wiele po prostu reaguje na jej strój Przymierza.
- Przeżyłem, wciąż jestem Widmem i pozwolili mi zwerbować nowego członka załogi. Powiedziałbym, że to całkiem nieźle - odpowiedział na jej pytanie po chwili milczenia, ale obecność mijanych żołnierzy oraz obecność kamer nie pozwalała na zbytnie wdawanie się w szczegóły.
- Dostałem miesiąc urlopu - odparł łagodnie, widząc jak zaczyna brać nad nią górę pośpiech. Nie on jeden wciąż działał częściowo w trybie do którego się przyzwyczaili. - Po raz pierwszy od ostatnich kilku tygodni nie musimy się nigdzie spieszyć. Możemy zostać, pozwiedzać okolicę. Możesz pokazać mi miejsca do których chodziłaś.
W pewien sposób było w tym coś abstrakcyjnego. Tak długo napędzał ich przesypujący się piasek z klepsydry, odmierzający czas którego zawsze było za mało, że gdy w końcu dostali go w nadmiarze, wydawało się to surrealne. Wciąż mieli wiele spraw do załatwienia - poszukiwanie lekarstwa Mayi, kontakt z jej lekarką, modernizacja Etsy, zastanowienie się co zrobić ze Skinnerem i tysiące innych, drobniejszych i większych - ale wyjątkowo mogli się nacieszyć chwilą. I nie zamierzał tego przepuścić.
- Może dałabyś się nawet zaprosić do jakiejś lokalnej knajpy? Słyszałem, że podobno istnieje jedzenie, które nie pochodzi z hermetycznych pojemników odgrzewanych w mikrofali - dodał lekkim tonem, z uśmiechem spoglądając na nią kątem oka.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

10 paź 2020, o 17:51

Kiwnęła głową, gdy kolejna kwestia się wyjaśniła. Skądś Widmo musiał dowiedzieć się o tym, że ją zabrano, skoro nie mogła powiedzieć mu tego sama. Vasir była naturalnym wyborem, ale też skoro przywrócono go do rangi, miał dziesiątki innych sposobów na sprawdzenie tego i odpowiednią reakcję, choć może nie tak szybką. Elpis mogła się spóźnić jeszcze godzinę lub półtorej i wciąż na miejscu byłby z wyprzedzeniem, ale tego w tamtym czasie nie wiedział.
Uśmiechnęła się, podążając za jego wzrokiem. Mundury Przymierza zawsze były schludne i utrzymane w tej samej gamie kolorystycznej. Złoto pobłyskiwało w światłach jarzeniówek nad ich głowami, a dumna i wyprostowana postawa żołnierki nadawała całości odpowiedniego charakteru.
- Włosy pasują - dodała z rozbawieniem, ręką odruchowo odgarniając je do tyłu, choć jak na razie żaden niesforny kosmyk nie wydostał się z upięcia. Jej włosy być może były jaśniejsze od munduru, ale ze złotymi tęczówkami wydawała się personifikować Przymierze od góry do dołu.
Odkąd się poznali, zawsze mieli przed sobą ważny cel z krótkim terminem ważności. Skakali od układu do układu, a w błogich przerwach pomiędzy, od kajuty do kajuty. Życie Widma było równie napięte co życie wojskowego na przydziale, nic więc dziwnego, że na samą myśl o urlopie, o którym wspomniał, kobieta z lekkim niedowierzaniem przytaknęła. W nawyku miała czekanie na coś nowego, coś następnego, czym musi się zająć - od dawna nie widziała w końcu prawdziwej przepustki, a przesiadywanie w Horusie może nie było aktywnym bieganiem od zadania do zadania, ale dalekie było od relaksu.
Stanęli przed wejściem do przechowalni, które wymagało odpowiedniej przepustki by otworzyć się przed nimi. Volyova podeszła bliżej drzwi, sugerując, że w to miejsce nawet Widmo Rady nie będzie mogło jej towarzyszyć.
- Brzmi kusząco. Zastanowię się - odparła, przykładając omni-klucz do panelu, który posłusznie aktywował się zielonym kolorem na jej skinienie. Uśmiechnęła się do niego zawadiacko i ręką poprosiła go, żeby poczekał dwie minuty na zewnątrz.
Wyszła z przechowalni jeszcze szybciej niż obiecała. Trzymała dużą, metalową skrzynkę zalakowaną z jednej strony, z dwoma, poręcznymi uchwytami po bokach. Nie była tak poręczna jak torba, ale Przymierze najwyraźniej stosowało nieco bardziej odporny sposób na przetrzymywanie pozostawionych przez żołnierzy w bazie przedmiotów.
- Pomyślałam sobie, że skoro jesteśmy już na Ziemi... - zaczęła, prowadząc go z powrotem do tego skrzyżowania, z którego przyszli poprzednio, tym razem kierując się prosto do lądowiska, na którym mogli złapać odpowiedni prom. - Powinniśmy załatwić modernizację statku. W końcu to było pilne, teraz mamy na to czas. Castor zna oznaczenia i wygląd statku, a jeszcze może pozostawać aktywny póki nie przyskrzynią reszty. Lepszej okazji może nie być.
Wzruszyła lekko ramionami, obracając głowę w jego kierunku. Zdawała sobie sprawę z tego, że był to temat, który już kiedyś poruszali i, jak wszystkie inne, zostawili na później. Tylko, że ich później właśnie dotarło i pomimo wakacji, wciąż mieli sporą stertę zaległości.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

11 paź 2020, o 12:12

Odpowiedział jej uśmiechem, zatrzymując się przed wejściem do przechowalni.
- Trzymam cię za słowo. Ale nie obiecuję, że twoja odpowiedź nie wpłynie na moją miesięczną ocenę kwalifikacji mojej załogi - odparł w tym samym tonie, unosząc zaczepnie kącik ust. Odprowadził ją spojrzeniem, gdy zasunęły się za nią drzwi, po czym oparł się o ścianę i zaśmiał się cicho do własnych myśli, nie mogąc się powstrzymać. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem mogli sobie swobodnie żartować i kiedy ich myśli nie przykrywały ponure, burzowe chmury. Wydawało się to teraz tak nierealne... Uścisk w klatce piersiowej do którego tak się przyzwyczaił, teraz został zastąpiony przez zupełnie inne wrażenie, napierające z trudem tłumioną, nieśmiałą radością. Jakaś jego część wciąż próbowała niespokojnie doszukiwać się sztormu zbliżającego się na horyzoncie, wypatrywać nieuchronnej chwili, gdy wszystko znowu trafi szlag, ale w końcu ulga zaczynała brać górę - ten drobny promyczek słońca, który do tej pory tylko uparcie ćmił się w ciemności, teraz uporczywie poszerzał się, rzucając coraz jaśniejsze światło.
Wciąż czekały na nich problemy. Poważne, trudne problemy, które zapewne ponownie zrzucą na ich ramiona ogromny ciężar. Nie miał co do tego wątpliwości. Życie Mayi wciaż miało zdecydowanie zbyt blisko wytyczoną granicę, a w cieniu nadal czaiła się tajemnica Etsy, sprawiając że w każdej chwili wszystko mogło runąć z powrotem na dno urwiska z którego dopiero co się wygrzebali pomimo wszelkich oczekiwań, ale nie pozwalał żeby w tej chwili przesłoniło to czego dokonali. Nowo odrodzone światło w oczach niebieskowłosej biotyczki było najlepszą nagrodą jaką mógł dostać.
Gdy drzwi się rozsunęły z powrotem, uśmiechnął się do niej krótko i ruszył obok niej w drogę powrotną. Wystawił rękę, żeby wziąć jeden uchwyt torby, jeżeli ta była mniej komfortowa, żeby nieść ją w pojedynkę.
- Też tak uważam. Szczególnie, że wciąż mamy do załatwienia sprawy z... producentem Elpis - odparł, robiąc krótką pauzę, nie chcąc wspominać ExoGeni oraz Etsy w otoczeniu żołnierzy Przymierza oraz wszechobecnych kamer. Misja, którą niejako zleciła mu Irissa cała miesiące temu i o którą poprosiła sama SI, była teraz czymś więcej niż obietnicą złożoną ich elektronicznej towarzyszce. Jeżeli miał wyjawić jej sekret Radzie po miesiącu swojego urlopu, dobrze było mieć od razu stworzony plan pod załagodzenie ich reakcji. Propozycja rozpracowania ExoGeni mogła stanowić pocieszenie i kartę przetargową, żeby jego wyznanie nie opierało się wyłącznie na docenieniu jego szczerości przez Radę.
- Zapewne spędzimy większość tego czasu na Ziemi - zgodził się, obracając lekko twarz w jej stronę. - Ale nie tylko z powodu okrętu. Przecież nie mógłbym przepuścić okazji zwrócenia państwu Volyovym ich dawno zaginionej córki i opowiedzenia im jaką jest bohaterką - dodał miękko. - Wydaje mi się, że ci to obiecałem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

13 paź 2020, o 14:41

Może nikt ich nie śledził korytarzami, ale z pewnością nie mogli rozmawiać spokojnie. Kamery czaiły się w każdym, nowym kącie, filmując ich podróż przez kolejne fragmenty bazy. ExoGeni do teraz nic za bardzo nie zrobiło w sprawie ukradzionego im statku. Na głowie turianina wciąż była zawieszona nagroda, ale w ostat nich miesiącach podróżowali praktycznie non stop, nie zatrzymując się w jednym miejscu na dłużej niż dzień i dwa. Elpis stała się ich domem, przez co żaden potencjalny zabójca, złodziej czy wynajęty przez nich oprych nie miał szans na wykonanie swojego zadania. Już niedługo stanie się to jeszcze bardziej podchwytliwe. Elpis zmieni się, stanie nierozpoznawalna dla obcych, choć w środku wszystko pozostanie na swoim miejscu.
Wspomnienie rodziny Volyovej jako pierwsze odkąd się spotkali sprawiło, że jej uśmiech nieco zbladł, a w oczach znów zagościły nerwy. To był temat, który równie było ugryźć, co przetrawić. Ciężko było nakłonić kobietę do rozmów na ten temat, a gdy już się otwierała, nie było widać bezpośredniego i łagodnego rozwiązania na horyzoncie.
Aż do niedawna.
- Powrót córki marnotrawnej - skwitowała z ironią, skręcając z powrotem w korytarz, w którym znaleźli się kilka minut temu - ten prowadzący na zewnątrz. - Wracam bo potrzebuję przysługi, na pewno się ucieszą.
Wzruszyła ramionami i, gdy podniosła na niego wzrok, machnęła lekko ręką, tym samym mówiąc mu, żeby się nie przejmować. Zaproponowała to rozwiązanie bo miało znacznie więcej plusów niż minusów - także dla niej, szczególnie, jeśli miała zostać na Elpis jako załogantka. Rodzina gwarantowała dyskrecję na poziomie, do którego nie dało się dotrzeć kredytami ani groźbą. Mając dobro córki na uwadze, jej rodzice strzegliby tajemnicy jak swojej własnej i nie musiał ich poznawać osobiście by wiedzieć, że tak będzie.
Wyszli na zewnątrz, na rześkie, chłodne powietrze otwartego doku. Prom stał przed nimi pusty, czekając na pasażerów. Tym razem nikt nie przyznał Widmu przewodnika - stała się nim niebieskowłosa.
Podeszła do promu razem z nim. Drzwi otwarły się przed nimi automatycznie. Odłożyła na ziemię skrzynię ze swoim dobytkiem i usiadła na wolnym miejscu, zostawiając mu drugie obok siebie.
- Limuzyna? Nie musiałeś - zażartowała, przysuwając się do niego bliżej gdy tylko drzwi za nim się zamknęły. Prom potrzebował destynacji by rozpocząć podróż, ale gdy tylko turianin mu ją podał, poderwał się z ziemi, obliczając ich kurs.
Volyova obróciła się w jego stronę, przerzucając nogi przez jego kolana. Dłońmi sięgnęła do tyłu, do zapięcia trzymającego jej włosy w ciasnym upięciu. Gdy je zdjęła, spłynęły jak fala na jej ramiona.
- Dalej połamany? - spytała z troską, wskazując podbródkiem jego uszkodzony wcześniej bark.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

13 paź 2020, o 16:44

Rozmowa z Etsy na temat jej przyszłości oraz ultimatum złożone przez Irissę wydawały się teraz niemal stanowić część jego innego życia. Coś co miało stanowić kolejną misję i punkt na liście niezbędnych rzeczy do zrobienia, chcąc nie chcąc przesunęło się na dalszy plan, gdy życie wepchnęło ich na ścieżkę, na której nie spodziewał się znaleźć. Nigdy jednak o tym nie zapomniał. Rozwiązanie sprawy ExoGeni stanowiło nie tylko sposób na złagodzenie tarć z Irissą oraz być może resztą Rady, ale było również ważne dla samej Etsy. Sztuczna Inteligencja była takim samym członkiem jego załogi jak i Maya, a odnalezienie korzeni leżących u jej stworzenia było najmniejszym czym mógł się odwdzięczyć za pomoc, którą im zapewniała. Bez żadnego z ich trojga nie udałoby im się osiągnąć tego co osiągnęli. Rozbicie Castora natomiast niespodziewanie przyniosło ważny element do spełnienia tej jednej z pierwszych obietnic.
Fundusze.
- Wracasz, bo w końcu oczyściłaś swoje imię i jesteś wolnym człowiekiem - przypomniał jej łagodnie, przewracając oczami. Jego uśmiech mówił jednak, że dostrzega to co taki zbieg okoliczności mógł sugerować. - Ale pewnie nie zaszkodzi poczekać z tym tematem dzień lub dwa po powrocie.
Spotkanie z rodziną po miesiącach nieobecności oraz narażania ich na plotki i być może inne nieprzyjemności z pewnością będzie stanowiło źródło ambiwalentnych uczuć. Ulga, złość, radość, zawód... Znał to z autopsji, bo wszystkie te emocje widział w Mae, gdy skontaktował się z nią między ucieczką z Castora, a powrotem do świata żywych. Rodzina Mayi mogła mieć inne podejście, ale nie znał ich, żeby móc cokolwiek nawet gdybać na ten temat. Czy skupią się na radości z odzyskania córki, którą zapewne mogli uznać za martwą? Czy może pociągnie ich uczucie zdrady i tajemnic?
Prom czekał na nich tam gdzie wcześniej przetransportował go do bazy. Kiedy drzwi rozsunęły się przed nimi, puścił Mayę przodem, po czym sam wsunął się za nią do wnętrza.
- Dla załogi Elpis wszystko co najlepsze - odparł w tym samym, żartobliwym tonie, pochylając się do panelu nawigacyjnego, żeby wstukać lokalizację doku, w którym stacjonował jego okręt. - Ale musiałem awanturować się chyba z połową wszystkich urzędników pracujących w waszych portach i placówce, żeby w końcu powiedzieli mi mniej więcej gdzie jesteś.
Kiedy pojazd zaakceptował nową trasę i uruchomił silniki, oparł się z powrotem plecami o oparcie i obrócił twarz w stronę kobiety, opierając rękę na jej nogach, gdy wyciągnęła je na jego kolanach; zasunięcie się drzwi pojazdu za ich plecami zaoferowało prywatność od kamer i mikrofonów Przymierza, pozwalając porzucić formalny dystans. Potencjalny monitoring "limuzyny" stanowił zbyt słaby argument, żeby go w ogóle rozważyć.
Prom uniósł się miękko nad ziemię.
- Bywało gorzej - rzucił lekko, drugą obejmując ją w talii. - Pewnie będziemy musieli poczekać z dogrywką w siłowaniu się na rękę, ale kapsuła kazała mi zdjąć temblak, więc zamierzam uznać, że jestem już cały i zdrowy - dodał, tęsknie zbliżając swoje usta do jej własnych.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

13 paź 2020, o 17:26

Wnętrze promu z pewnością oferowało więcej prywatności niż baza, w której dziesiątki par oczu musiały być na nich skupione - czy należały one do osób siedzących przed ekranem monitoringu, czy mijających ich na korytarzach. Tutaj też wszystko mogło być nagrywane - w teorii, teraz mogli obawiać się bycia nagryw anym prawie wszędzie, gdyby paranoja wzięła w górę. Ale nie omawiali też niczego tajemniczego, może jedynie skandalicznego w oczach generalicji Przymierza.
- Na Ziemi pomachanie identyfikatorem Widma nie wystarcza, żebyś dostał czego chcesz? - cmoknęła, udając niezadowolenie i współczucie, choć iskry rozbawienia połyskiwały w jej oczach zdradzając prawdziwe intencje. - W imieniu mojego gatunku, przepraszam - ukorzyła się, opierając rękę na klatce piersiowej. - Musimy być zbyt młodzi w galaktyce żeby pamiętać o starodawnych zwyczajach Rady.
Podróż w drugą stronę z pewnością upływała szybciej, niż gdy Vex sam leciał w drugą stronę kilka godzin wcześniej. Mimo ładnej scenerii słonecznego dnia w Vancouver, żadne z nich nie zwracało uwagi na scenerię po drugiej stronie szyby i wysokie budynki, które mijali czy niebieskie niebo, którego od dawna nie widzieli. Wnętrze promu przypominało bardziej wnętrze statku, do którego przywykli oboje, a obecność drugiej osoby szybko wspięła się na liście priorytetów ponad wszystkie pozostałe.
- Nie, żebyś miał w tym jakieś szanse - odparła zadziornie, splatając dłonie na jego karku.
Przysunęła się do niego cała, a w jej ruchach wyczuwalna była tęsknota. Gdy złączyli się w pocałunku, jej usta smakowały wolnością, a mięśnie wydawały się napięte. Tym razem nie od nadciągającego zagrożenia, ani nie od tego czyhającego w cieniu, czekającego na zebranie swojego śmiertelnego żniwa - jedynie od zwykłej radości, którą ciężko było stłumić. Po raz pierwszy od dawna żadne z nich nie musiało się martwic o nic. Po raz pierwszy odkąd się poznali nie czuli przy głowie pistoletu nie wiedząc kto pociągnie za spust. Być może problemy, z którymi borykali się dotychczas i będą borykać w przyszłości powrócą jutro, pojutrze, lub za miesiąc. Teraz, w tej chwili, przestały się liczyć w zupełności.
Gdy prom wylądował, ten fakt dotarł do Volyovej z opóźnieniem. Odsunęła się niechętnie, wyglądając za szybę. Po jej drugiej stronie widzieli zaparkowaną kilka metrów dalej Elpis i jej zamkniętą śluzę. Fregata już dawno temu przestała być tylko środkiem komunikacji dla niego, ale od niedawna również niebieskowłosa zaczęła traktować ją jako dom.
- Muszę się przebrać, jeśli mamy iść coś zjeść - zauważyła trzeźwo, klikając na panel przy drzwiach. Gdy te się rozsunęły, wpuściły do środka znów rześkie powietrze z zewnątrz.
Wyszła na zewnątrz i poczekała, aż turianin wyjdzie za nią nim wyciągnęła też ze środka swoją skrzynkę. Uśmiechnęła się do niego, gotowa ruszyć do śluzy i wejść na pokład, z włosami nieco bardziej potarganymi niż gdy opuszczała go poprzedniego dnia.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

19 wrz 2022, o 14:45

https://cytadela.eu/images/sesje/gambit.png[/imgw]
Gambit
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Wang Baozhen, Charles Striker
危機
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Przymierze lubiło podkreślać swoją gotowość na każdą ewentualność, a jednak w chwilach takich jak te, wojsko przypominało zamkniętą w schronie burzowym chmarę cywili krzątających się z jednego miejsca na drugie, chcących podjąć akcję - ale niezbyt wiadomo było, jaką. Deklaracja wojny wstrząsnęła każdym komunikatorem, który podpięty był do sieci. Gdy układ Baldr przestał istnieć, informacja o tym może i obiegła całą galaktykę z pomocą boi komunikacyjnych, lecz spoglądając w ciemne, upstrzone gwiazdami niebo, nadal dostrzec można go było gdzieś w głębi kosmicznej pustki. Światło eksplozji miało długo docierać do oczu Ziemian, wyczekujących tej chwili, małego błysku, który urzeczywistniłby to nierealne zdarzenie, które wywróciło życie części z nich do góry nogami.
Powracający z przepustki Baozhen nie dostrzegał chaosu, póki nie dotarł do kwatery głównej. Na ulicach zwykli ludzie pałali się nieskażoną wojną codziennością, wstając każdego dnia do pracy lub zastanawiając się, z czego przygotować obiad w drugiej połowie dnia. Terminus był odległy - jedynie dostęp do informacji z jego rubieży był podstępnie na wyciągnięcie ręki, wciągając w informacyjną dziurę każdego, kto nie potrafił utrzymać wokół siebie starannej, informacyjnej bańki, chroniącej przed niewygodą i negatywnymi emocjami.
Zebranie, na które go wezwano, było urządzone w trybie natychmiastowym. Po korytarzach bazy niosły się nieregulaminowo podniesione głosy, a mijający go żołnierze niekiedy potrącali go w biegu, nie zważając na zapomniany w tej chwili szacunek do zasad. Sierżanci gromadzili się w salach wspólnych, żwawo komentując sytuację i snując plany wobec tego, jak według nich potoczą się dalsze losy SST i Przymierza. Generałowie w lodowatej ciszy przemieszczali się z miejsca na miejsce, podejmując sobie znane decyzje. Jedynie wszyscy ci, którzy byli po środku, pozwalali sobie na chwilę niesubordynacji, usiłując wydrzeć z siebie nawzajem informacje, których nikt nie posiadał.
- Zabierzmy się do roboty - odchrząknął kapitan Wyrick, gdy ostatnia osoba wsunęła się do ciemnego, małego pomieszczenia. Poza ekranem na ścianie, małym biurkiem i chmarą rozkładanych, plastikowych krzeseł, w środku nie było nic. Zajmując miejsce, Baozhen dostrzegł co najmniej tuzin innych - niektórych znał, innych nie. Kyon stojący przy ekranie był mu z grubsza znany - koordynował kilka operacji, w których Wang brał udział, lecz nigdy nie nawiązali ze sobą kontaktu poza standardowymi odprawami. - Statki, które wyleciały z krawędzi układu Baldr, utkwiły gdzieś w połowie drogi do Mgławicy Półksiężyc. Nie mają wystarczającej ilości paliwa na podróż międzygwiezdną za pomocą silników FTL, która pozwoliłaby im na dotarcie do stacji paliw, lub następnego Przekaźnika. Kapitanowie ewakuujących okrętów otrzymali od nas rozkazy z punktami zbiórki, po których dotarciu mają konserwować zasoby energii.
Gdy wskazał dłonią ekran, wyświetliła się na nim gwiezdna mapa. W okolicy Mgławicy Półksiężyc, w niedalekiej odległości do miejsca, w którym kiedyś był Układ Baldr, namnożone były dziesiątki kropek. Niektóre statki były bardziej mobilne od innych, więc pośpiesznie koordynujące ich ucieczkę Przymierze każdemu z nich z osobna wyznaczyły optymalny dystans, który mogły przelecieć, nim przejdą w tryb stand by.
- Nie zwołano nas dziś tu po to, żebyśmy zajęli się ich ewakuacją - podkreślił, rozglądając się na chwilę po wpatrujących się w niego twarzach. Sekcja E[/e] nie otrzymywała z reguły tak trywialnych i pożerających czas zleceń, choć wiele miało zmienić się w najbliższym czasie. - Przed wylotem z systemu, otrzymaliśmy sygnały o członkach SST, którzy zinfiltrowali pokłady niektórych okrętów, co znacznie spowalnia procesy ewakuacyjne dla wszystkich uchodźców z układu.
Kilka z kropek na mapie podświetliło się nagle, gdy skinął dłonią.
- Nie możemy zwlekać, czekając na start dużej operacji. Wylecicie jako pierwsi, podzieleni na małe, taktyczne oddziały. Waszym zadaniem będzie dyskretna ewakuacja konkretnych osób wysokiej rangi - kontynuował. Wśród listy, która przewijała się na ekranie, znajdowali się najważniejsi politycy, dyplomaci, nawet sam premier Przymierza - wszyscy, którzy nadal pozostawali zaginieni, czekając na ratunek w głębokiej pustce. - Pozostali będą musieli zaczekać na swoją kolej.
Nawet w obliczu wojny, społeczeństwo z łatwością dzieliło się w znany sobie sposób - na ważnych i ważniejszych.
- Wylecicie za trzy godziny - zakończył, podkreślając pośpiech, który charakteryzował całe to wydarzenie.
Wang Baozhen
Awatar użytkownika
Posty: 73
Rejestracja: 24 sie 2022, o 18:16
Miano: Wang Baozhen (王葆桢)
Wiek: 35
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Operator E-2
Postać główna: Crassus Curio
Lokalizacja: Szanghaj
Kredyty: 10.095
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

19 wrz 2022, o 20:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną


Większość ludzi zapewne była przestraszona prospektem wojny z układami Terminusa, albo przynajmniej czuła się z tym faktem niekomfortowo. Przymierze Systemów nie było w stanie otwartej wojny od czasów Wojny Pierwszego Kontaktu. Wtedy jednak sytuacja była inna, ludzkość nie wiedziała o istnieniu Rady i panujących w Drodze Mlecznej zasadach. Tym razem Sojusz Systemów Terminusa oficjalnie i formalnie złamał panujący Pax Galactica, deklarując otwartą wojnę i odcinając się nie tylko od Przymierza ale i wszystkich pozostałych rządów, wliczając w to Radę Cytadeli. Zdarzenie bez precedensu, budzące strach o niepewną przyszłość. Ale nie u Wanga.
Baozhen poczuł pewne ukłucie zranionej dumy na te wieści. Nie dlatego, że zginęli ludzie per se. Ci ginęli codziennie, nieważne jak bardzo Przymierze starało się ich chronić, tylko dlatego, że ktoś ośmielił się podnieść rękę na ludzkość w tak otwarty sposób. Delikatne kąsanie przez różne frakcje było normalne ale to? Przede wszystkim jednak mężczyzna poczuł olbrzymią dozę ekscytacji. Oto mieli prawdziwą wojnę, nie jakieś tam misje pokojowe i działania antyterrorystyczne. Prawdziwą wojnę, jak za czasów bohaterskiej obrony Shanxi i sprawnego manewru ludzkiej floty. Tym razem jednak Przymierze było przygotowane, było lepiej wyposażone, lepiej wyszkolone. Ludzie od zawsze słynęli ze swojego zacięcia do walki, a teraz mieli do dyspozycji biotyków. Takich jak Bao, który wreszcie mógł się sprawdzić w kryzysie.
Chaos w kwaterze go nie dziwił, zdążył już nieco poznać organizację od wewnątrz. Co nie oznaczało, że był z niego zadowolony. Już od dawna podtrzymuje swoje zdanie, że Przymierze potrzebuje nieco więcej organizacji i twardej ręki w dodatku do ich twardych głów. Nie to jednak było w jego kompetencjach. Odziany w swój mundur i skrupulatnie ułożony beret, Chińczyk zwinnie przemykał między krzątającymi się ludźmi aż udało mu się wślizgnąć do pokoju odpraw.
Stając przed obliczem kapitana, Wang z pełną powagą zasalutował. Nie miał specjalnie wyrobionego zdania na temat Wyricka ale w trakcie kilku operacji robił swoją robotę należycie, a i wyższa szarża wymagała oddania należytych honorów. Dopiero kiedy starszy stopniem otrzymał należytą dozę respektu, zgodnie z chińskim obyczajem, Bao pozwolił sobie wyluzować. Ściągnął beret, zwijając go w rulon i schował go do bocznej kieszeni swoich bojówek, po drodze do najbliższego wolnego miejsca. Tam też przywitał się ze znajomymi uściskiem dłoni, z innymi jedynie formalnym skinieniem głowy.
Wraz z rozpoczęciem odprawy, kapitan jak i wyświetlacz obok niego stały się głównym punktem zainteresowania dla szturmowca. To o czym słyszał w wiadomościach mógł teraz poznać od podszewki. A więc spora część floty przetrwała, to były doskonałe wieści. Śmierć kolonistów z Mindoir była z pewnością niefortunnym wydarzeniem ale w trakcie wojny wojsko zawsze brało priorytet nad cywilami. Tutaj Przymierze nieco mu zaimponowało. Brak paliwa był do przewidzenia ale przynajmniej mogli je teraz odzyskać. Tak jak i przywództwo Przymierza. Ich śmierć byłaby nie tylko problematyczna dla stabilności ziemskiego rządu ale byłaby ciosem wizerunkowym większym niż utrata Mindoir. Każde życie było ważne, pewnie, ale niektóre z nich były znacznie ważniejsze niż inne. Wang doskonale rozumiał tą prawdę, dlatego nawet przez myśl mu nie przeszło, że ruszają tam po kogo innego niż VIPy. Nie był technikiem tylko operatorem linii E.
Podejście ich oddziału było podręcznikowe i, w ocenie Bao, słuszne. Podzieleni na drużyny ogniowe mogli szybko spenetrować powierzone im jednostki jednocześnie i bez tworzenia zbędnego zamieszania, skoro dyskrecja była istotna. Powierzone im zadanie było w pełni zrozumiałe, a konkretne statki zostaną najpewniej przydzielone poszczególnym drużynom w trakcie lotu. Nie było tutaj potrzebny na dodatkowe pytania poza jednym.
- Kapitanie. -] Baozhen uniósł wysoko prawą dłoń, zgodnie z zasadami wyuczonymi od dziecka. - Kiedy dostaniemy personalia osób do ekstrakcji?
Wolał się upewnić, bowiem miał w zwyczaju poświęcać wolny czas przed operacją na wyuczenie się i zapamiętanie danych oraz wyglądu osoby, którą należało ewakuować. Drobnostka, ktoś by pomyślał, ale dodawała pewności siebie i pozwalała podejmować szybkie decyzje.
Więcej pytań nie miał. Trzy godziny to niewiele czasu a należało jeszcze ogarnąć swój sprzęt, wolał nie przedłużać.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Siedziba Główna Przymierza

19 wrz 2022, o 22:46

Okazywanie drugiej osobie respektu było czymś, co w Przymierzu również stanowiło normę, lecz w tej awaryjnej sytuacji wiele osób o tym zapomniało. Niektórzy przyglądali się Baozhenowi, gdy salutował, a na ich twarzach odmalowało się zmieszanie, być może zalążki wstydu. Zapomnieli o tym, niesieni emocjami walki, która miała nadejść, w ogniu gorejących w innej części galaktyki płomieni.
Niewiele osób miało pytania, choć podobnie jak mężczyzna, inni unosili dłonie. Przypominało to szkolną salę, lekcję, którą niektórzy z nich mieli zapamiętać do końca swojego życia. Jedna z kobiet spytała o przydział konkretnych ludzi do zespołów, w odpowiedzi na co uzyskała jedynie potwierdzenie, że ludzie dobrani zostali odgórnie. Inny mężczyzna, porucznik patrząc po jego stopniu wyszytym na ramieniu, spytał o siły wrogów na pokładzie, których mogli się spodziewać - coś, na co kapitan nie miał żadnej odpowiedzi. Gdy dotarł do Wanga, skinął mu głową, zachęcając, by zadał własne pytanie.
- Wasza misja jest objęta najwyższym stopniem dyskrecji i, choćbym chciał, nie mogę wam powiedzieć, kogo będziecie szukać. Nie wiem nawet, czy generalicja zakończyła wykłócanie się nad ostateczną listą - westchnął ciężko, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Otrzymacie nazwiska dopiero wylatując z Przekaźnika w Mgławicy Półksiężyc, podczas ostatniej wymiany informacji przed wylotem poza obszar układu.
Jego odpowiedź nie była wyczerpująca, ale ciężko było mu się dziwić. Nie miał zbyt wiele informacji, a jeśli sprawa była nie dość, że wysokiej wagi, to jeszcze mocno utajniona, walka z biurokracją byłaby walką z wiatrakami. Mógł jedynie upewnić wszystkich, że przed wylotem w długą podróż, będą mieli akta osób, które przyszło im ratować.
Przed wyjściem z sali odpraw, jedna z osób zadała ostatnie pytanie, na które większość chciała znać odpowiedź - ile będą lecieć do statków? Co prawda okręty w większości pokonały połowę odległości do Mgławicy Półksiężyc od Układu Baldr, ale wciąż czekało ich wiele dystansu, który przebyć musieli staromodnymi metodami. Kapitan był w stanie oszacować, że przy mocy silników FTL korwet, które zostały wyznaczone do zadania przetransportowania ich na miejsce, dotrą tam w niecałe dwadzieścia godzin.
Po wyjściu z pomieszczenia, Wang został przechwycony przez trójkę swoich towarzyszy. Jednego z nich rozpoznał od razu - ku ich obopólnemu niezadowoleniu. Komandor Santorre służył z nim w trzech misjach i stanowił jeden z trzonów każdego, składanego przeciwko Wangowi raportu, a w tej wrażliwej misji został mianowany dowódcą.
- Komandor Luca Santorre, będę waszym dowódcą podczas tej operacji - przywitał się oszczędnie, nim przedstawił pozostałych. - Porucznik Cantos - dodał, a wysoka kobieta o rudych, krótkich włosach wyprostowała się w salucie. - I podporucznik Foxwell - kontynuował, wskazując na barczystego mężczyzną o łysej głowie. Gdy dotarł do Baozhena, jego twarz nieco stężała. - Wang. - zakończył, krótko, ozięble, nim odchrząknął, płynnie zmieniając temat. - Nasz statek to SSV Higgs. Zobaczymy się w porcie za... dwie i pół godziny.
Gdy odchodzili, nachylił się do Baozhena, z ustami zaciśniętymi w wąską linię.
- To misja ogromnej wagi, politycznej, Wang. Lepiej, żebyś niczego nie odpierdolił tak, jak wtedy.
Nie dając mężczyźnie szansy na szybką odpowiedź, odwrócił się na pięcie, ruszając w sobie znanym kierunku, pozostawiając gorzkie wspomnienie strat wśród cywili podczas ostatniej misji zawieszone w powietrzu, które pozostało po jego obecności.
Dwie godziny upłynęły Wangowi bezkonfliktowo. Miał czas by załatwić wszystko, czego potrzebował przed wylotem, zabrać sprzęt i przygotować się do drogi. Gdy zmierzał w kierunku doków, jakiś młody mężczyzna, Chińczyk, wpadł na niego z impetem, zbiegając ze schodów. Bąknął pod nosem przepraszam i ruszył dalej, w sobie znanym kierunku i dopiero po chwili Wang poczuł nowy, zimny przedmiot w swojej kieszeni. Przedmiot okazał się małym dyskiem, w którym tkwiła tylko jedna wiadomość.
Hui Liqian pisze: Już czas.

Gdy odnajdziesz na statku 牡丹 {Mǔ dān}, podążaj za wiatrem.

Hasło: 兵随将令草随风
{bīng suí jiàng lìng cǎo suí fēng}

Wróć do „Vancouver”