Niektórzy uznają Vancouver za stolicę Przymierza i nie pomylą się na tym polu zanadto. Siedzibę tutaj mają niemal wszystkie, ważne organy władzy, wraz z Radą Przymierza, a dodatkowo jest istotnym punktem dla rozwoju i szkoleniu przyszłych żołnierzy, ze względu na swoje wysoko rozwinięte placówki szkoleniowe.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Bliss

8 lis 2020, o 17:43

Obrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wychodząc, niebieskowłosa uśmiechnęła się łobuzersko na dźwięk jego komentarzy. Pociągnęła go za rękę w kierunku wyjścia, nie dbając o to, że żadne z nich nie zamówiło taksówki i będą musieli szukać jakiejś w doku. Lekkość w jej sercu odbijała się także w jej ruchach, a cywilne ubrania, nieprzypięty do paska pistolet, tylko to podkreślały. W tej chwili nie przejmowała się niczym, ani tym, co było wczoraj ani tym co mogło być jutro. Ani problematyczn ym telefonem, który będzie musiała wykonać ani tabletkami, które zapominała ze sobą wziąć. Jakby dobre samopoczucie wystarczyło by odeprzeć migrenę, gdy ta nieuchronnie nadejdzie, czy za godzinę, dwie czy dwanaście, zmuszając ich do powrotu na statek.
- Pani porucznik nie wie, gdzie nas zaprowadzić - poinformowała go, niestrudzenie prąc do przodu, do postoju taksówek, choć w każdej chwili mogli oszczędzić sobie trudu i po prostu zmusić jedną, by przyleciała prosto do nich. - Dawno tu nie byłam. Niczego nie pamiętam.
Pokręciła głową, ale niezrażona tym stuknęła w drzwi pojazdu i wsiadła do środka, odpalając omni-klucz. Przez krótką chwilę z zamyśleniem przyglądała się własnemu urządzeniu, nie wiedząc, jaki adres podać systemowi, nim wreszcie coś zadecydowała. Prom piknął na potwierdzenie, zamykając za nimi drzwi i, powoli, podrywając się do lotu.
- Obiecuję, że nie umrzesz od czekolady - pocieszyła się, tylko tyle zdradzając w kwestii doboru swojej lokalizacji. - Ale może na wszelki wypadek nie jedz żadnych warzyw.
Parsknęła śmiechem, przyglądając się widokom z góry. Ich lot nie trwał długo - po prawie pięciu minutach prom podchodził do lądowania. Zabrał ich w centrum miasta, pomiędzy wysokie, białe wieżowce i podniebne autostrady. Gdy wylądowali, uderzyło w nich chłodne, Kanadyjskie powietrze. O tej porze roku w Vancouver nie było zbyt ciepło, co wydawało się na nią nie działać - nie teraz, gdy rozgrzewała ją od środka euforia i nie musiała chować się w grubych bluzach.
Prom zostawił ich na skrytym między budynkami lądowisku. W przeciwieństwie do tego, co widzieli w okolicach Siedziby Przymierza, tutaj z każdej strony atakowała ich soczysta zieleń roślin porastających ściany wokół. Mech wspinał się dookoła barierek i okien, przysłaniał neonowe znaki i bilboardy, pokrywał dachy budowli. Naiwnym było założyć, że do tego jednego miejsca udało się wtargnąć naturze, że tutaj mogła tryumfować wśród natłoku betonowej dżungli. Jej obecność wydawała się zamierzona, a jej dzikość w praktyce starannie pielęgnowana. Nadawała temu miejscu niepowtarzalnego klimatu, ale stanowiła wybór stylistyczny.
Prawdziwa czy fikcyjna, stanowiła miłą odmianę dla oczu przyzwyczajonych do wpatrywania się w metal każdego dnia.
- Tutaj świętowałam ostatni awans - uśmiechnęła się, ciągnąc go za sobą dalej, do wysokich schodów na szczycie których znajdowało się wejście do restauracji. Nad drzwiami połyskiwał zielony napis Bliss.
Minęli się z porą obiadową. W środku nie było natłoku ludzi, w którym mogli umknąć obsłudze. Kelnerka wychwyciła ich natychmiast, podchodząc do nich i zapraszając do środka zarówno słowem, jak i szerokim uśmiechem. Poprowadziła ich wgłąb, przez ustrojone roślinnością i kamiennymi rzeźbami wnętrza, pomiędzy stolikami, aż do wyjściowych drzwi, przez które przeszli dalej, na skąpany w promieniach słońca taras. Volyova niemal od razu wybrała jeden stolik, jakby kierowały nią wspomnienia - a może chęć posiadania większej prywatności, bo w jego okolicy nie siedział nikt inny.
- Na Palavenie na pewno takich ładnych miejsc nie macie - rzuciła niewinnie, przyjmując od kelnerki kartę i rzucając wzrokiem za polecane przez kelnerkę pozycje.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Bliss

11 lis 2020, o 19:37

Posłusznie dawał się prowadzić kobiecie, nie próbując protestować. Być może niewiele pamiętała z ostatniej wizyty tutaj, ale i tak miała nad nim pełną przewagę w kwestii nawigacji w tym mieście. Jego wizyty na Ziemi do tej pory stanowiły zbiór skrajnie odmiennych doświadczeń - zarówno jego misja na Grzbiecie Galapagos jak i podróż przez uliczki Szanghaju równie dobrze mogły odbywać się na dwóch zupełnie innych, obcych planetach. Nawet Vancouver nie zmieniało tego wrażenia, będąc całkowicie różnym od nadmorskiego, portowego miasta oraz od pełnego neonowych świateł i hologramów półświatka stolicy na wschodzie planety.
- Nie jestem zbyt wymagający. Dopóki nie będą do nas strzelać lub próbować nas aresztować, uznam naszą wyprawę za udaną - zauważył, przewracając oczami. Kiedy dotarli na plac promów taksówkarskich i wybrali jeden z dostępnych pojazdów, wsiadł do środka za Mayą i pozwolił by drzwi zasunęły się za nimi gładko.
- Od razu czuję się bezpieczniej, wiedząc że priorytety masz na swoim miejscu - zażartował na jej słowa, opierając się o siedzisko i wyciągając rękę na zagłówku. Przyglądał się jak biotyczka zastanawia się nad wyborem trasy, obserwując jej skupioną twarz i błądząc po niej wzrokiem. - W takim razie czekolada na całego.
Taksówka uniosła się miękko, gdy na terminalu pojawiły się nowe koordynaty. Odwrócił spojrzenie na okno, przez chwilę śledząc oddalającą się Elpis, a następnie przenosząc je na zbliżający się las białych wieżowców i cywilnych budynków. Pogoda dopisywała, podobnie jak słońce, które leniwie otaczało budowle złotym obramowaniem i iskrzyło na oszklonych ścianach niektórych wieżowców, dając złudne wrażenie ciepła - coś co jednak zostało rozwiane, gdy tylko ponownie wyszli z promu po jej wylądowaniu. Temperatura Vancouver nie była zbyt wysoka, ale na szczęście nie na tyle, by przeszkadzało to komukolwiek z nich.
Poczekał aż Maya wysiądzie, w międzyczasie przyglądając się roślinności pnącej się po okolicznych, zdobionych kolumnach podtrzymujących oświetlenie lądowiska oraz bogatym, z pozoru chaotycznie rozmieszczonym pękom kwiatów na ścianach pobliskich budynków. W powietrzu unosił się delikatny, świeży zapach trawy i mchu, a gdzieś w oddali towarzyszył mu szum wody - prawdopodobnie mający swoje źródło w jednej z fontann udekorowanych na naturalny strumień, płynący kaskadami po marmurowych płytach.
- Ten na zostanie twarzą stycznia w wojskowym kalendarzu? - odparł z lekką przekorą, odrywając spojrzenie od linek bluszczu i odwzajemniając jej uśmiech. - Widzę, że żołnierze Przymierza lubią świętować z większą klasę niż sądziłem. U nas raczej padało na kluby taneczne lub jakieś lokalne knajpki - dodał, gdy pociągnęła go w stronę schodów. Jak tylko przekroczyli próg restauracji, powitała ich obsługa, a potem zostali skierowani do jednego ze stolików. Kiedy w końcu zasiedli, przesunął wzrokiem po wnętrzu, a następnie podparł policzek na pięści, zawieszając oczy na swojej towarzyszce.
- Ładnie tu - przyznał z uśmiechem, gdy pociągnęła go w stronę schodów. - Przypomina mi Thessię, ale tam wszystko jest bardziej... zorganizowane, uporządkowane. Tam każdy kwiat ma swoje miejsce i stanowi element skomplikowanej kompozycji mającej oszałamiać, a tutaj wszystko wydaje się takie bardziej... naturalne. Żywe. Bardziej mi się podoba.
Podziękował kelnerce za kartę i również spojrzał na listę, szukając tych potraw, które zostały wyraźnie oznaczone jako akceptowalne dla posiadaczy dextroskrętnej diety. Ostatecznie zdecydował się na duszony filet z pekowego mięsa faszerowany pomidorami i nasionami karminu łagodnego, zaklepując sobie jednak na później intensywnie czekoladowy deser w zgodzie ze swoimi wcześniejszymi żartami.
- Nie ma - zgodził się z nią, śmiejąc się cicho. Złożył kartę, dodając do zamówienia jeszcze dwie butelki alkoholu - jedną dla siebie i jedną z wyboru jego lewoskrętnej towarzyszki - i ponownie skupiając się na Mayi. - Na Palavenie krąży powiedzenie, że o turiańskie kwiaty można się skaleczyć. Nasza estetyka bardziej skupia się na architekturze niż na roślinności, ale też ma swój urok. Chętnie bym ci kiedyś pokazał swoje ulubione miejsca, ciekawi mnie czy by ci się spodobały - dodał, uśmiechając się pod nosem i przyglądając się jej rozbawieniem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bliss

21 lis 2020, o 20:32

Pomimo Ziemskiej lokalizacji, obsługa nie wydawała się w żaden sposób przejęta na widok turianina towarzyszącego Volyovej. Stanowiło to pewną odmianę do tego, w jaki sposób patrzono na nich w Siedzibie Przymierza, do której pasował znacznie mniej. Co prawda wewnątrz, ani na tarasie, nie dostr zegli żadnych innych obcych, ale w karcie, którą podała im kelnerka widniały zapisane opcje dekstro.
- Nie, ten na nogę kwietnia - odrzuciła z pełną powagą, choć jej słowa nie prezentowały sobą zbyt wiele sensu. - Nasi żołnierze mają w sobie równie mało klasy co wasi - dodała, uśmiechając się do niego łobuzersko gdy zerknęła na niego przez ramię. - Świętowałam tu z rodziną.
Dopiero po dłuższej chwili, gdy oboje już siedzieli przy stoliku z kartami w ręku, powróciła do jego poprzednich słów. Oderwała wzrok od menu i podniosła głowę w górę, przez chwilę rozglądając się dookoła. Wodząc spojrzeniem po roślinności pnącej się po ścianach i dachach budynków dookoła, po kamiennej, ciosanej balustradzie kontrastującej z cienkimi łodygami wyrastającego gdzieniegdzie bluszczu.
- Naprawdę? Dla mnie jest na odwrót - uśmiechnęła się, przenosząc swój wzrok z powrotem na jadowicie zielone tęczówki turianina. - Dla mnie Thessia wydaje się naturalna. Tutaj to wszystko... - machnęła ręką na widok, który ich otaczał i organiczny, zielony mech. - To jest sztuczne. Ułożone. Mech rośnie bardzo szybko, założę się, że co tydzień muszą usuwać nadmiar, żeby przypadkiem nie zasłonił zbyt dużej powierzchni ścian.
Kelnerka nie musiała wracać do ich stolika. Omni-klucze rozbłysły logiem przybytku, wyświetlając kopię tego, co im przyniosła. Volyova przez chwilę przyglądała się temu, co wybierał, a co szybko okazało się jej zupełnie obce. Nie mogąc potraktować tego jako żadnego wyznacznika, sama zamówiła sobie fileta z piersi kurczaka z kozim serem i, zamiast deseru, kolorowego i alkoholowego drinka. Coś zupełnie dalekiego od pijanego przez nich rynkolu z butelki. Nim wyłączyła omni-klucz, wstuknęła coś jeszcze z menu dekstro, na tyle szybko, że zdążył zauważyć co to było.
- Wcale mnie to nie dziwi - uśmiechnęła się pod nosem, a w jej głosie wdarła się odrobina złośliwości. - U was wszystko musi być ciosane i z ostrymi krawędziami. Aż dziwne, że wasze jedzenie takie nie jest i nie macie żołądków ze stali.
Szturchnęła go nogą pod stołem, zaczepnie. Żołądki ze stali powinno się móc ciężej uszkodzić niż czekoladą, o której mówili wcześniej, więc w tej kwestii turianie w jej opinii musieli nie dorastać do jej wyobrażeń o Palavenie.
- Czy to obietnica? - spytała z rozbawieniem, odchylając się lekko w krześle. Nagły powiew chłodnego wiatru musnął jej skórę, pozostawiając po sobie gęsią skórkę, ale wydawała się tym zupełnie nieprzejęta. Zaczerpnęła świeżego powietrza, ciesząc się z miejsca na tarasie, które wybrali. - Chętnie pozwiedzam Palaven. W tym stroju prawdopodobnie tam umrę, ale może będzie tego wart.
Kelnerka pojawiła się szybko przy ich stoliku, z tacą z dwoma drinkami w jednej dłoni. Jeden z nich był różowy, z sztuczną wisienką na szczycie sowicie nałożonej bitej śmietany. Drugi był niemal czarny jak smoła, jedynie pod światło połyskiwały w nim zielone refleksy, a wrzucony do środka suchy lód parował nad nim niebezpiecznie.
Volyova bez zawahania wzięła dla siebie ciemnego drinka, a kelnerka, choć nieco skonfundowana, postawiła przed nim ugrzecznioną, różową wersję, którą niebieskowłosa mu zamówił.
- Nie próbowałam, a jestem pewna, że bita śmietana w wersji dekstro jest jeszcze gorsza niż zwykła - skomentowała niewinnie, upijając przez metalową słomkę łyk czegoś, co wyglądało, jakby wyżerało żołądek.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Bliss

24 lis 2020, o 01:24

Odpowiedź kobiety sprawiła, że uśmiechnął się pod nosem, wciąż wodząc spojrzeniem po liście potraw.
- Powinienem się spodziewać. Wy ludzie tak łatwo dajecie się omotać najprostszymi tworami wyższych ras, traktując je niemal jak niestworzone cuda - powiedział z teatralnym westchnięciem, odkładając kartę. - Pokazać wam kalkulator, a rozdziawicie usta i zapytacie co to za potwór w metalowym pudełku. Nic dziwnego, że parę listków ułożonych przez asari robi na was wrażenie.
Podparł policzek na pięści, odwzajemniając wzrok biotyczki nad stołem z rozbawioną iskrą w tęczówkach.
- Chociaż przyznaję, że moją opinię o Thessi może zaburzać fakt, że ostatnim razem gdy tam byłem, lokalna concierge eksplodowała mi prosto w twarz - dodał po chwili. Teraz wydawało się to tak odległym wspomnieniem, że wbrew swoim słowom niemal o nim zapomniał i dopiero rozmowa o krainie asarii obudziła jego pamięć.
Logo Bliss zawirowało na ich omni-kluczach, gdy ostatnie zamówienie zostało złożone. Kiedy Maya kopnęła go zaczepnie, zaśmiał się cicho nie mogąc się powstrzymać i również odgiął się lekko na krześle. W nim także palił się z trudem hamowany nadmiar pozytywnej energii, coś do czego jego organizm nie był ostatnio w ogóle przyzwyczajony.
- Zdziwiłabyś się jak wiele owoców i zwierząt na Palavenie jest z ostrymi krawędziami nim trafi do właściwej obróbki. Niskie pole magnetyczne nie tylko turianom wykształciło ochronną warstwę pancerza - odparł z przekornym uśmiechem, błądząc spojrzeniem po jej twarzy. - Nasz lingur by na-je-bał waszej owcy aż miło, a cerper rozłożył waszą kurę na skrzydełka. To nie byłyby nawet zawody.
Jej słowa nie były tak dalekie od prawdy, nawet jeżeli wypowiedziane były żartem. Zarówno flora i fauna planet zamieszkałych przez turian, różniły się od tych na Ziemi - a także częściowo od tej zamieszkujące inne światy. Ostatnie setki i dziesiątki lat sprawiły, że kultury wymieszały się w całej galaktyce, ale wciąż nie dało się nie zauważyć różnic leżących u samej podstawy. Nawet jeżeli znaczna część pokarmów i roślin posiadała swoje odpowiedniki w innych językach i pośród innych ras, często wciągane przez translatory pod tą samą nazwę dla czystej swobody i łatwości komunikacji.
- Może nią być - powiedział, opierając ramie o krawędź zagłówka własnego krzesła i przekręcając lekko głowę, śledząc jej złote tęczówki. - Skoro zamierzasz przedstawić mnie swoim rodzicom, muszę zrobić to samo - rzucił zaczepnie.
Przerwał na chwilę, gdy obok ich stolika pojawiła się kelnerka. Podziękował krótko, ale dopiero po chwili zorientował się, że przyniosła coś czego sam nie zamawiał i co wyglądało... nie tak jak się spodziewał. Zmarszczył brwi, spoglądając na obydwa napoje, a potem na ten który postawiła przed nim ludzka kobieta, przez kilka sekund wyglądając na nie mniej skonfundowanego niż ona sama. Dopiero komentarz Mayi sprawił, że parsknął śmiechem i pokręcił głową.
- Złośliwa koza - rzucił, patrząc z rozbawieniem to na swojego drinka, to na jej. - Moja zemsta będzie straszna i niespodziewana - ostrzegł ją groźnie, mimo tego przysuwając do siebie swój napój. I wsuwając sobie słomkę do ust.
- Możesz sprawdzić - dodał, nabierając na opuszek palca nieco bitej śmietany z krawędzi i błyskawicznie wyciągając rękę w stronę kobiety, planując zostawić jej biały, puszysty ślad na czubku nosa.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bliss

27 lis 2020, o 22:40

Na dźwięk jego złośliwości jej usta wygięły się w szerokim uśmiechu, za to głowa kobiety przytaknęła natychmiast, zgadzając się z tym bardzo trafnym spostrzeżeniem z jego strony.
- Naturalnie - przytaknęła rzeczowo, ignorując spojrzenie przechadzającej się kelnerki, do której najwyraźniej dotarł fragment wypowiadanych przez turianina zdań. - Ale jak nie mogłyby robić na nas wrażenia? - westchnęła ostentacyjnie, przywołując na twarzy wyraz szczerego zachwytu. - Są takie kolorowe, ładne i smaczne.
Thessia zachwycała wieloma rzeczami i elementami natury, jednak niezbyt wiele z nich należało do kategorii zjadliwych. W porównaniu do Palavenu, wciąż była ludziom bliższa - być może paleta barw była nieco inna, a fauna i flora nie przypominała tej ziemskiej w żadnym stopniu, to przynajmniej atmosfera była zbliżona. Podniesionego poziomu piezo dało się uniknąć łatwiej niż niesprzyjających warunków na innych planetach.
- Ty to nie możesz odpędzić się od kobiet - dodała z ironią, przetaczając wzrokiem po niebie jak po przysłowiowym suficie. - Nie przykro ci, że ze mną nie jest tak bombowo?
Uśmiechnęła się pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową gdy wymieniał zmyślne nazwy zwierząt zamieszkujących Palaven. Jeśli przyjrzeć się nawet im z gatunkowego punktu widzenia, biologicznie turianie wydawali się być urodzonymi drapieżnikami. Ze swoją agresywną, kolczastą budową, wzrostem czy szponami, byli z natury szybsi i silniejsi od swoich Ziemskich rówieśników o gładkiej skórze.
Mimo tego, z ich dwojga to niebieskowłosa uśmiechała się teraz drapieżnie, a w jej oczach połyskiwało coś niepokojącego.
- Tak jak wtedy, kiedy mieliśmy zawody na siłowanie się? - wspomniała niewinnie, przysuwając bliżej siebie ciemnego drinka. Pomieszała w szklance słomką, patrząc, jak miesza się wynurzający z wnętrza dym. - Też nie były to za bardzo zawody.
Pochyliła się, próbując swojego drinka i po mieszaninie zaskoczenia, i zadowolenia na jej twarzy musiał albo smakować bardzo dobrze, albo być mocniejszy niż się wydawało - co poniekąd potwierdzało pierwszą opcję. Unosząc głowę, odsunęła się instynktownie, ale niedostatecznie szybko i skrzywiła się natychmiast, czując bitą śmietanę na swoim nosie.
- To jest ta niespodziewana i okrutna zemsta? - prychnęła, sięgając po chusteczkę i od razu wycierając sobie nią czubek nosa. Mimo jej słów, jej usta pozostały wygięte w uśmiechu. - Stać cię na więcej, Widmie Viyo.
Brudną chusteczkę rzuciła w jego kierunku, nie zważając na nadciągającą znów kelnerkę. Tym razem kobieta na tacy miała dwa, parujące dania, które dla siebie zamówili. Odstawiła je im na talerz, przysuwając turianinowi opcję dekstro zanim niebieskowłosa mogła coś namieszać.
- Czy teraz muszę do ciebie przy ludziach mówić sir? - spytała z przebiegłym uśmiechem, ignorując obsługę i, przynajmniej na razie, stojący przed nią obiad, bardziej zainteresowana swoim drinkiem, który zaczynał niepokojąco syczeć.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Bliss

3 gru 2020, o 20:38

Słowa niebieskowłosej sprawiły, że parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Przedstawiona przez nią odpowiedź sprawiła, że przed oczami stanęła mu wizja ludzi chodzących po thessiańskich ulicach i podjadających tamtejsze rośliny z zafascynowanymi wyrazami twarzy, ku panice lokalnych funkcjonariuszy ochrony; już samo to wydało mu się zabawne, a rozmarzony wzrok kobiety tylko to pogłębił.
- Barbarzyństwo w najczystszej postaci - odpowiedział, kręcąc głową z rozbawieniem. Przesunął wzrok poza linię tarasu, przez chwilę z mimowolnym uśmiechem na ustach błądząc nim po okolicznej architekturze i oglądając zielone połacie mchu zdobiące schody prowadzące do sąsiedniej alejki oraz bluszcz wijący się po ścianach najbliższego budynku. Rozluźnienie powoli zaczynało dawać o sobie znać, pozwalając nie myśleć o wszystkim tym co miało miejsce - czy raczej myśleć o tym w zupełnie nowych, odległych i bardziej pozytywnych kryteriach.
- Żartujesz? Odkąd cię poznałem strzelali do mnie częściej niż przez moje wszystkie poprzednie lata razem wzięte, zarobiłem więcej blizn niż myślałem że będę miał do końca życia i naraziłem się rządom przynajmniej trzech planet - rzucił z wesołością w głosie, pomimo wypowiadanych przez siebie słów. Wrócił do niej spojrzeniem, krzyżując zielone tęczówki z jej złotymi bursztynami. - Wybuchające asari są bombowe. Ty jesteś nuklearna. I nie zamieniłbym ani minuty z ostatnich miesięcy na nic innego - dodał, unosząc szklankę i wsuwając słomkę do ust, ignorując intensywnie różowy kolor zawartości naczynia, tak kontrastujący z jej demonicznym wypryskiem z najgłębszego piekła.
Gdy wspomniała ich ostatni zakład, oparł łokieć na stole, a brodę na pięści, odstawiając na chwilę napój i patrząc na nią z uprzejmym zdziwieniem - równie niewinnym, co i prawdziwym.
- Obawiam się, że nie wiem o czym mówisz. Nie pamiętam żadnych zawodów na siłowanie się - oznajmił. - Ale gdyby takie rzeczywiście istniały, to z pewnością dawałbym ci w nich fory, żeby podtrzymać twoje morale.
Temat nagrody o którą się założyli wtedy pozostawał kwestią nie tyle odległą, co wręcz nieprawdopodobną. Tatuaż stanowił przyszłość, która miała nigdy nie nadejść - zgodnie z wszelkim rachunkiem prawdopodobieństwa. Los jednak postanowił inaczej.
Cofnął się i wyprostował, gdy przy ich stoliku pojawiła się kelnerka, stawiając na blacie zamówione przez nich posiłki. Parujące dania wjechały na stół, będąc tak odmienne od podgrzewanego jedzenia do którego przywykli w mesie Elpis; mikrofala spełniała swoje zadanie tak samo jak hermetycznie zapakowane, przygotowane do wielomiesięcznych lotów syntetyczne jedzenie, ale daleko im było do smakowych niuansów dobrze przygotowanego dania.
No i zdecydowanie nie mieli równie fascynujących drinków co ten Mayi.
- To jest jej przedsmak - obiecał pod adresem swojej zemsty, przyglądając się kobiecie z rozbawieniem nad parą talerzy i zgniatając chusteczkę, którą wcześniej dostał w ramię. - I tak, zdecydowanie. Mój kapitanie jest również dopuszczalne. I naturalnie musisz salutować oraz nosić wyznaczony przeze mnie oficjalny mundur załogi Elpis. Jestem zawiedziony, że nie czytałaś pamfletów dla nowych rekrutów - dodał kręcąc głową z udawaną dezaprobatą, sięgając po widelec i obracając go w palcach.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bliss

15 gru 2020, o 22:40

Zbyła jego słowa półuśmiechem, chowając go za unoszącym się znad uniesionej szklanki dymem. Ich znajomość była równie burzliwa z początku co różne wybuchające na jego widok asari, które wcześniej mógł spotykać na swojej drodze. Mimo tego, jak wiele czasu minęło i jak wiele już razem przeszli, w jej oczach nadal połyskiwało to samo niebezpieczeństwo, z którym spojrzała na niego po raz pierwszy w ciemnym wnętrzu Horusa. Z biegiem tygodni i rozwojem sytuacji Volyova nie straciła na swoim temperamencie i choć teraz znów mogła szczycić się tytułem Przymierza, w jej charakterze nie zmieniło się wiele.
- Uznam to za komplement - rzuciła, uśmiechając się przebiegle, słusznie zakładając jego intencje. - I dziękuję. Bez ciebie moje morale byłyby z pewnością tylko wybuchowe - dodała z ostentacyjnym westchnieniem, przyglądając się temu, co znajdowało się na stawianych przed nimi talerzach.
Niebieskowłosa bez zawahania sięgnęła po sztućce. Choć wątpliwe, by kapitan transportującego ją statku ją głodził, to stres skutecznie pozbawiał człowieka poczucia głodu. Nawet bez niego, to, co postawiła przed nimi kelnerka stanowiło interesującą i zachęcającą odmianę do tego, co serwowali sobie sami na Elpis. Fregata zaopatrzona była w jedzenie o wysokiej jakości, szczególnie jak na wojskowe standardy, ale hermetycznie pakowane, podgrzewane posiłki nie mogły zastąpić tego, co przyrządzono ze świeżego mięsa, przed chwilą, specjalnie dla nich.
- Chyba inni rekruci zapomnieli mi ich przekazać - odrzuciła złośliwie, z ustami pełnymi jedzenia. Dopiero gdy oderwała się od talerza i sięgnęła po szklankę, upijając łyk swojego drinka, przerwała, podnosząc na niego wzrok. - Jakieś jeszcze zasady, których muszę przestrzegać? - rzuciła z rozbawieniem, nie czekając nawet na jego odpowiedź nim znów nabiła sobie kawałek mięsa na widelec.
Obiad zniknął z jej talerza w ekspresowym tempie. Mimo tego, że na pokładzie fregaty często jadła długo, niechętnie, zostawiając część do dezintegracji w śmietniku, dobry humor i prawdziwe mięso wydawały się napędzać jej apetyt. Kelnerka szybko pojawiła się z powrotem na tarasie, by zabrać talerz niebieskowłosej, a gdy Widmo odsunął od siebie ceramikę, także i jego naczynia.
- Jest coś, co chciałeś kiedyś tu zobaczyć? - zagadnęła, odwracając na moment od niego spojrzenie. Rozglądając się dookoła, sunąc wzrokiem po gładkich ścianach, których biel przeplatała się z intensywną zielenią mchu. Choć zbliżał się wieczór, niebo wciąż było błękitne i czyste. Na horyzoncie chmury skrywały wyłaniającą się znad jego pomarańczową łunę, z każdym powiewem wiatru zbliżając się w ich kierunku. - Na Ziemi. Możliwie na tej półkuli, jeśli mielibyśmy tam polecieć przed nocą - dodała, wracając swoją uwagą z powrotem do ich stolika, do którego podeszła kelnerka, przynosząc im dwa puchary z deserem i kolejne, dwa drinki.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Bliss

17 gru 2020, o 14:21

Prawda była taka, że nie oczekiwał, że biotyczka zmieni się po otrzymaniu wolności. Przywrócenie do służby, odzyskanie swojego dawnego życia, naprawa reputacji oraz rozwianie kłamstw, które krążyły dookoła ostatnich miesięcy z pewnością zdjęły ogromny ciężar z jej ramion, ale to przecież nie z jego powodu te kilka miesięcy temu podjął decyzję, gdy wybierał między dwulicowym snajperem, a agresywną dezerterką pozornie pozbawioną skrupułów. Wspólna trauma, jak ją kiedyś określiła w jednej z wielu ich początkowych kłótni, na pewno stanowiła pewien element przez który na początku zbliżyli się do siebie, ale ostatecznie była tylko zasłoną i źródłem muru przez który przebijał się kolejne tygodnie. Wybuchowa mieszkanka, którą poznał - gwałtowności, impulsywności, braku wahania, zuchwałości, odwagi, determinacji, oddania - nie stanowiła jej maski ani odpowiedzi na niebezpieczne życie, a jedną z wielu składowych, które składały się na prawdziwą, złożoną Mayę. I nie wyglądało na to, żeby miało się to zmienić, nawet pomimo powrotu w "światło prawa".
Również sięgnął po sztućce, gdy zorientował się, że od kilku sekund przygląda się kobiecie z cieniem uśmiechu na ustach, pogrążony we własnych rozmyślaniach.
- Na pewno wyjdą jakieś w trakcie. Na Elpis lubimy pracować w elastycznym trybie pracy - odparł lekkim tonem, nabijając na widelec kawałek jasnego mięsa. W przeciwieństwie do niebieskowłosej, on wyjątkowo się nie spieszył, ciesząc się każdym kęsem; mimo że ostatni raz jadł normalny posiłek w restauracji zaledwie kilka miesięcy temu, teraz ten okres wydawał się oddalony o całe lata i zamierzał się nim nacieszyć. Adrenalina opuściła i jego ciało, ale nawet jeżeli wcześniej napędzała go do działania, gdy mierzył się ze swoim losem podczas przesłuchania, a potem gdy szukał Mayi po placówkach Przymierza, tak prawdopodobnie daleko jej było do tej, która towarzyszyła kobiecie w trakcie rozprawy.
- Aczkolwiek trzeba będzie ci pewnie przypisać jakieś oficjalne stanowisko - zauważył, upijając łyk różowego drinka żeby zapić kęs jedzenia. Przestała już być nieoficjalną pasażerką okrętu, a stała się pełnoprawnym członkiem załogi. - Jakąś specjalistkę ds. dyplomacji albo relacji z klientem, na przykład.
Jedzenie nieubłagalnie znikało z talerza, prędzej lub wolniej. Kiedy kelnerka wróciła, żeby zabrać puste talerze, odgiął się na krześle, bujając się lekko i przysuwając do siebie następny kieliszek. Pytanie Mayi sprawiło, że zastukał palcami po brzegu naczynia w zamyśleniu.
- Nie znam aż tak waszej planety, ale wasz sektor grecko-rzymski brzmi interesująco - zaczął po chwili. - Wasza kultura z tamtych rejonów i innych czasów jest podobna do naszej, macie też pełno ciekawych opowieści. Ale to za daleko i raczej nie na kilka godzin wizyty, a na kilkudniowe wakacje. Najlepiej z uwzględnieniem plaży - dodał, uśmiechając się półgębkiem.
Upił łyk drinka, wracając krzesłem z powrotem na ziemię.
- Poza tym po tylu atrakcjach w ostatnich tygodniach nasze organizmy wpadną w szok, gdy nagle trafią do nudnego muzeum - dodał, zakładając ramię za oparcie i błądząc wzrokiem po twarzy kobiety. - Ale jak krążyłem po orbicie, widziałem reklamy tutejszych wyścigów ścigaczy. To brzmi całkiem pociągająco.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bliss

20 gru 2020, o 20:28

- Czemu nie? Potrafię być bardzo przekonująca - odpadła, uśmiechając się pod nosem. Oboje wiedzieli, że jej urok zwykle objawiał się przy nim i nie był przeznaczony dla wielu innych osób. Volyova nie miała w sobie dyplomatycznych umiejętności, które często wyciągały jego z sytuacji, w których każda ze stron chciała iść na noże. Być może była to jedna z cech, którą zatraciła obracając się zbyt długo w to warzystwie, które przesiadywało w Horusie. W Przymierzu nie mogła zawsze kierować się emocjami, mając ludzi pod sobą oczekiwano od niej zgoła innego zachowania. Wtedy jednak jeszcze się nie znali. Brunetka na fotografiach, które widział, wyglądała na znajomą, ale wydarzenia zmieniały ludzi. Szczególnie takie, które pozostawiały po sobie krwawe ślady na skórze i w sercu.
Upiła więcej swojego drinka, zatrzymując wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie w przestrzeni, słuchając tego, co mówił. Ziemia była miejscem, w którym się urodziła. Tutaj dorastała, tutaj się uczyła. Nie równało się to ze znajomością całej planety, ale mimo wszystko, tutaj mogła czuć się najbardziej swobodnie. Niebo wyglądało znajomo, powietrze, przynajmniej tutaj, było czyste. Nie musiała mieć ze sobą pancerza, ani uważać na to, co jadła, jak turianin. Galaktyka była zróżnicowana i choć żołnierze szybko musieli nauczyć się adaptacji, i funkcjonowania w obcym środowisku, był pewien rodzaj odczuwanej przez nich ulgi na ojczystej ziemi.
- Znudziłoby ci się leżenie na plaży po pierwszym dniu - odparła, uśmiechając się pod nosem, wracając do niego spojrzeniem. Przekrzywiła lekko głowę, jakby oceniała jego poziom zmęczenia wymalowanego na twarzy. - Góra po dwóch.
Wspomnienie o ścigaczach sprawiło, że zamarła lekko, ze słomką w ustach. Uśmiechnęła się szerzej, podłapując jego ideę w jednej chwili. Jasne tęczówki błysnęły lekko, dłoń zacisnęła się na szklance. Mitologia, plaża i słońce może brzmiały zachęcająco, ale jego druga propozycja wydawała się bardziej do niej przemawiać.
- W takim razie mam dla nas idealne miejsce - stwierdziła przebiegle, odstawiając puste naczynie na blat. - Ale muszę się przebrać. Wrócimy na statek - zadecydowała, wskazując swoją sukienkę, która choć chroniła przed częścią chłodnego wiatru, nie wyglądała na wystarczającą w kontekście tego, co mieli zobaczyć następne.
W centrum miasta nie widzieli jeszcze śniegu, pomimo tego, że w Kanadzie wielkimi krokami zbliżała się zima. Klimat na Ziemi nie był tak chłodny jak niegdyś, a zurbanizowane części planety nie sprzyjały opadom miękkiego, białego puchu, który szybciej miał szary kolor a na ziemi zmieniał się w breję.
Czekając, aż dokończy swoją porcję czekoladowego deseru, przeglądała coś na swoim omni-kluczu, uśmiechając się tajemniczo, ale nie zdradzając tego, co dokładnie na nim oglądała. Zamiast tego wróciła do jego poprzedniej propozycji, wyrażają swoje zniesmaczenie.
- Jeśli chcesz gorącej plaży, obawiam się, że jesteśmy po złej stronie planety - stwierdziła z rozbawieniem, przyglądając się nadciągającej kelnerce, śpieszącej do nich z datapadem, na którym zamieszczony był rachunek. - A tam, skąd pochodzę, jest znacznie zimniej niż tu.
Wstała ze stolika, nie kwapiąc się, by zapłacić jako pierwsza, zostawiając ten honor kapitanowi. Gdy wyciągnęła w jego kierunku rękę, ruszając w stronę wyjścia, słońce znikało powoli za horyzontem, kąpiąc świat dookoła w pomarańczowych barwach.
- Obawiam się, że ludzkie ścigacze są nieco inne niż ten, którego mamy w hangarze na Elpis - zażartowała, przywołując im taksówkę. - Możesz przeżyć szok kulturowy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Bliss

21 gru 2020, o 15:22

- Nie mam co do tego nawet najmniejszych wątpliwości - odparł uprzejmym tonem, chowając uśmiech za krawędzią uniesionej do ust szklanki.
Ścieżka zmiany Mayi była długa i kręta, nawet jeżeli za czasów N7 miała spokojniejszy charakter. Pamiętał, że podczas jednej z ich kłótni z Khourim, eks-żołnierz wytknął jej, że za czasów linii B jej impulsywność i agresja stanowiła problem, ale było to już przecież poza granicą, która wywarła na kobietę największy wpływ. Być może biotyczka, która wróciła z AZ-102, była inną niż ta, która się na niej rozbiła, ale po tym co sama mu opowiadała, prędzej sądził że zawsze miała w sobie nutkę nieposłuszeństwa i brawury, co też stanowiło niepodważalną część jej uroku. Lodowa planeta po prostu zdarła z niej kajdany dyscypliny, której wymagało Przymierze i na pewien okres wypaczyła całą resztę.
Przysunął do siebie kielich z deserem, sięgając po łyżeczkę i wbijając ją w czekoladowy przysmak, na krótką chwilę przenosząc swoją uwagę z niebieskowłosej kobiety.
- Mm, pewnie tak - przyznał pod adresem plaży. - Ale pielęgnowałbym to uczucie przez następne lata, żeby powspominać je czule, gdy los nieuchronnie znowu w przyszłości wrzuci nas na jakieś skute lodem pustkowie. Nie doceniasz potęgi wspomnień drinka z parasolką, płytek nagrzanych słońcem, gorącego piasku i pięknego towarzystwa - dodał, przewracając oczami. Słodki deser zawierał w sobie pokruszone kawałki czekolady, wiśniowe warstwy frużeliny i dawkę ciemnego kremu, która nawet elkora nabawiłaby cukrzycy, stanowiąc dextroskrętną kaloryczną bombę, równie smaczną co i wartą.
- Miałem przeczucie, że ci się spodoba - rzucił śmiejąc się cicho, gdy od razu podłapała pomysł wyścigów. To zdecydowanie bardziej pasowało do ich spędzania wolnego czasu od chodzenia po muzeach, nawet pomimo tego, że te również miały swoje zalety.
Przez kilka minut skrobał łyżeczką w milczeniu po wnętrzu naczynia, opróżniając je z determinacją osoby zdającej sobie sprawę, że zawsze może to być ostatni taki moment gastronomicznej przyjemności, po czym odsunął od siebie pusty pucharek i sięgnął po kieliszek, żeby dopić drinka.
- Będę pamiętał, żeby założyć ciepły sweter - odpowiedział, uśmiechając się pod nosem do własnych wspomnień. Aktywował omni-klucz, gdy do ich stolika podeszła kelnerka i przesłał całą wymaganą kwotę, po czym również podniósł się na nogi. Ujął wyciągniętą rękę i objął biotyczkę w talii jednym ramieniem, częściowo żeby nacieszyć się krótkim spacerem w drodze powrotnej do taksówki, a częściowo żeby spowolnić ją zanim nieubłagalnie wystrzeli do przodu, napędzana entuzjazmem i nowym pomysłem.
- Są opancerzone i uzbrojone po zęby, a wyścigi polegają na krwawym wyeliminowaniu przeciwników ku chwale jakiegoś dzikiego, morderczego bóstwa? - podsunął, idąc przy Mayi w stronę lądowiska taksówek i błądząc leniwie spojrzeniem po budynkach pokrytych zieloną pierzyną mchu oraz skąpanych w pomarańczowej łunie. - Myślę, że przeżyję. I że mój wybrany kierowca będzie szybszy niż twój - dodał, szturchając ją biodrem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12099
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Bliss

29 gru 2020, o 04:03

Mimo tego, że dała mu wolną rękę, jej oczy pojaśniały gdy wspomniał o wyścigach. Ziemia z pewnością miała wiele do zaoferowania, nawet sama ta połowa globu, na której teraz wylądowali. Czy muzea, inne restauracje, kina, parki - wszystko to, do czego mieli dostęp jak nie taksówką, to samą fregatą. Z dłońmi głęboko zaszytymi w kieszeniach Castora, mogli pozwolić sobie na każdą fanaberię - w tym wyciągnięcie Elpis z doku i lot na drugą półkulę, który potrwałby znacznie krócej niż standardowym promem.
Ale mimo tylu możliwości, mając ograniczony czas przed ich niechybnym przejściem do modernizacji statku i spotkania z ojcem Volyovej, muzea nie wydawały się dla niej tak atrakcyjne. Wyścigi za to i ścigacze, które pojawiały się w ich konwersacjach już nie jeden raz, to z goła inna liga w kwestii spędzania czasu.
Zaśmiała się głośno gdy przedstawił swoją wizję Ziemskich wyścigów, ale jej mina przy tym była specyficzna. Potrzebowała chwili do namysłu nim znalazła odpowiednie słowa odpowiedzi na to, zupełnie tak, jakby jego spostrzeżenie było zupełnie trafne.
- Poniekąd, ale nie do końca - odpowiedziała więc tylko, enigmatycznie, nie chcąc zdradzać zbyt wiele, jakby miało mu to zepsuć niespodziankę. - Czyżby?
Uśmiechnęła się pod nosem, obracając się w jego stronę gdy wybrana przez nich taksówka odłączała się na niebie od reszty ruchu i z wolna opadała w kierunku lądowiska. Przysunęła się bliżej, splatając dłonie na jego karku, ignorując na chwilę nadciągający ku nim pojazd.
- Liczysz na szczęście początkującego? - rzuciła zaczepnie. Lądująca za ich plecami taksówka wywołała podmuch wiatru, który gwałtownie targnął jej włosami, sprawiając, że niebieskie kosmyki uderzyły go w policzek. - Uważaj, bo jeszcze przegrasz tę swoją fortunę i nie będziesz miał za co wyremontować Elpis.
Mrugnęła ku niemu porozumiewawczo, odwracając się w stronę czekającego na nich promu.
Pojazd zabrał ich z powrotem do doków. Słońce już na dobre zadomowiło się po drugiej stronie horyzontu, zostawiając po sobie jedynie różową smugę, którą przecinały wznoszące się z ziemi budynki. Vancouver na swój sposób różniło się od Szanghaju, który widział jako ostatni - przynajmniej oglądane z góry. Architektura wydawała się nieco zgrabniejsza, a między budynkami było więcej oddechu. Reklamy były bardziej stonowane, choć wciąż krzykliwie usiłowały zwrócić na siebie uwagę oglądających. Ilość promów w powietrzu, wśród których lecieli w swoją stronę, również sugerowała mniejsze obłożenie.
Dopiero przy wejściu do fregaty puściła jego rękę i ruszyła w stronę swojej kajuty. Nie potrzebowała dużej ilości czasu na zmianę - po pięciu minutach znów stanęła w korytarzu, gotowa do drogi. Zamiast sukienki, miała na sobie strój, w którym widywał ją najczęściej. Buty na obcasie zastąpiły wojskowe trepy, nagie nogi przykryły obcisłe spodnie, w które wsunięta była szara bluzka z wyciętym dekoltem. Narzuciła na ramiona niebieską, skórzaną kurtkę i wskazała mu podbródkiem czekającą na nich taksówkę, w której wstukała już odpowiedni adres.
- Jak wyglądają wyścigi na Palavenie? - zagadnęła, wsuwając się na swoje siedzenie. - Uczestniczyłeś w jakimś? Takim z prawdziwego znaczenia - dodała, zerkając na niego pytająco.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Bliss

30 gru 2020, o 15:06

Odwzajemnił spojrzenie kobiety, zaplatając dłonie na jej talii.
- Raczej na swoją niepodważalną umiejętność oceny ludzkiego charakteru. W końcu ścigacz jest tylko tak dobry jak jego pilot. Nie mówicie tak przypadkiem? - odparł bez mrugnięcia okiem. Pochylił się, wykorzystując moment, żeby skraść biotyczce pocałunek, ale w trakcie jego usta wykrzywiły się w przekornym uśmiechu. - Ewentualnie na Etsy i jej analizę statystyczną wyników oraz wiadomości z ostatnich kilku lat.
Idea przegrania wszystkich kredytów w podejrzanych zakładach na dzień po odzyskaniu statusu Widma była zabawną wizją, która sprawiła, że w jego oczach błysnęło rozbawienie. Z pewnością byłoby to w jakiś sposób poetyckie zakończenie, szczególnie biorąc pod uwagę początki Elpis w jego posiadaniu oraz jej relacje z Lyesjańskim szulerem.
- Zawsze mógłbym ją dorzucić do puli. Co mogłoby pójść nie tak? - dodał, opierając czoło o jej własne, gdy podmuch wiatru od lądującej taksówki zatańczył dookoła nich, na krótki moment atakując go błękitnymi kosmykami.
Prom poderwał się do lotu, gdy tylko zajęli miejsca na siedzisku w środku. Pokryta zielenią dzielnica miasta zniknęła poniżej, gdy tylko unieśli się na poziom głównych pasów transportowych, dołączając do pozostałych pojazdów i ruszając pomiędzy strzelistymi budynkami. Vancouver nie potrzebowało wymyślnej architektury Thesii ani oszałamiającej gamy neonów i świateł Szanghaju, żeby przyciągać spojrzenie w trakcie zachodu słońca; gdy błądził spojrzeniem po wieżowcach skąpanych pomarańczową łuną i niebie w kolorze ognia, przez jego głowę przemknęły dawne słowa Vasir, które teraz jak nigdy zdawały się prawdziwe. Zachody słońca sprawiały, że każde miejsce wydawało się specjalne.
Po powrocie na Elpis zahaczył o mesę, żeby połknąć garść leków, o których uparcie przypominał mu alarm na omni-narzędziu, a potem czekał na Mayę na korytarzu, przeglądając sobie bez większego celu wiadomości. Kiedy wyszła z pokoju, uśmiechnął się do niej krótko - z żalem żegnając zniknięcie sukienki - i oderwał od ściany, dezaktywując omni-klucz.
- Jako kierowca? Nigdy. Jako obserwator - jasne - odparł, wsuwając jedną rękę do kieszeni i ruszając obok niej do wyjścia z okrętu. - Nie porzuciłbym takiej okazji. Praktycznie co roku organizowane są kilkunastodniowe, narodowe zawody, w których firmy technologiczne prezentują swoje nowe pojazdy. Nasze wyścigi skupiają się nie tyle na kierowcach, co na zespołach, które ci reprezentują, markach dla których startują oraz statystykach pojazdów, które prowadzą. Wiele zwycięstw przekłada się potem bezpośrednio na kontrakty państwowe lub wojskowe, chociaż te ostatnie akurat mają swoje oddzielne prezentacje w innym terminie.
Puścił biotyczkę przodem, gdy wsiadała do taksówki, po czym sam wsunął się do środka za nią, oddając wpisywanie koordynatów w jej dłonie.
- Są też mniejsze, bardziej lokalne i bardziej indywidualne zawody, ale one przyciągają głównie zapaleńców. Tam kierowcy raczej walczą nie o chwałę i zwycięstwo, a szanse bycia dostrzeżonym przez któryś zespół - dodał, opierając ramię o zagłówek siedziska i przyglądając się jak kobieta wprowadza parametry trasy. - Dla przykładu, większą sławę daje informacja, że będzie się startowało w oznaczeniach Armaxa, niż że wygrało się styczniową dziesiątkę dookoła Stalowego Jeziora.
Taksówka poderwała się miękko do lotu, po raz kolejny porzucając lądowisko.
- A ty? Masz sekretną karierę pilota wyścigowego, o której powinienem wiedzieć? - dodał, szturchając ją lekko łokciem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Vancouver”