Niektórzy uznają Vancouver za stolicę Przymierza i nie pomylą się na tym polu zanadto. Siedzibę tutaj mają niemal wszystkie, ważne organy władzy, wraz z Radą Przymierza, a dodatkowo jest istotnym punktem dla rozwoju i szkoleniu przyszłych żołnierzy, ze względu na swoje wysoko rozwinięte placówki szkoleniowe.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 09:31

Bez względu na wszystko Norton nie czuł się zbytnio zdominowany czy zestresowany tym, co mówił Frost. Z zimną krwią kontynuował swoje czynności. Bez względu na to, czy jeden z silników miał za chwilę odpaść i spowodować wypadek, zaczął powoli wznosić helikopter do góry. Miał przy tym minę pełną skupienia, czoło lekko zmarszczone, a usta w typowym dla siebie skrzywieniu.

W tym czasie Frost zauważał, jak blacha okalająca silnik wgłębia się i przy jeszcze kilku strzałach nabój dostanie się do silnika, uszkadzając go lub całkiem wyłączając, ale to stałoby się już na takie wysokości, że Norton mógłby stracić panowanie nad helikopterem i tym samym w niekontrolowanym wirze wylądować na ścianie budynków obok.

- Mam na pokładzie twoja cizię.- stwierdził oschle Norton.- Jeśli odstrzelisz mi silnik, zginiemy... A tego chyba byś nie chciał- powiedział poważnie, bez cienia ironii czy złośliwości. Nie miał zamiaru naigrawać się z najemnika. Chciał tak samo jak w przypadku Dalii, przemówić mu do rozsądku.

John wyłączył mikrofon kliknięciem i odwrócił się w czasie wznoszenia, żeby zobaczyć stan Dalii.

- Zaaplikuj jej coś do cholery.- parsknął na syna, który w tym momencie zerwał się z miejsca. Przecisnął sie na tylne siedzenie, a ze schowka wyciągnął apteczkę. Zaaplikował dziewczynie medi-żel, po czym przeszedł do bolesnego odkażania rany na głowie. Nic nie mówił.
Daniel Frost
Awatar użytkownika
Posty: 640
Rejestracja: 22 paź 2012, o 14:28
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik-freelancer
Status: Były sierżant noveryjskich ERCS. Patologiczny pirofobik i cheimatofil. Ścigany przez Cerberusa.
Kredyty: 21.810

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 10:06

Ręka Frosta zawahała się, kiedy miał znów nacisnąć spust. Słowa Nortona zasiały w nim jednak trochę wątpliwości. "Naprawdę, Norton? Naprawdę nie obchodzi cię, że wszyscy zginiecie, jeśli uniesiesz ten śmigłowiec?" Frost przeładował Wdowę i wystrzelił jeszcze raz, w ten sam silnik. Zobaczymy, kto ma mocniejsze nerwy. - Norton. Koniec żartów. Wiesz, że przez swój celownik mogę widzieć cele przez ściany. Zaraz skieruję lufę na twojego syna. Uwierz mi, że w razie czego ten pocisk przebije kadłub. - Daniel mówił teraz z pewnym rodzajem wściekłego, zmęczonego spokoju człowieka, który ma wszystkiego dość. - Nie jesteśmy pieprzonymi batarianami, więc może skończymy to chowanie się za cywilami i pogadamy twarzą w twarz. Jak *ludzcy* mężczyźni.
ObrazekObrazek
Bonusy: +10% szybkość ładowania mocy , +10% tarcze, +5% do obrażeń od broni, +10% do skuteczności strzałów w głowę
Nie mówię, że jestem sadystycznym MG, ale lepiej przynieś pełną Butelkę Estusa.
[Ocalony] [Zabójca] [Wrak]
[Frostbite]
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 10:12

Kobieta wrzasnęła. Medi-żel wyrwał ją z zamglonego stanu, wyostrzył wszystkie zmysły, przez co jeszcze bardziej odczuła starania niewprawionego w to, co robi dziecka. Z trudem przesunęła spojrzeniem po swoim otoczeniu, ignorując już wszechobecną krew, starając się wyłapać jak najwięcej szczegółów. Gdzie siedziała? Gdzie był Norton? Jak daleko do wyjścia?

Zagryzła wargi. Ostrożnie przesunęła palcami po swojej twarzy, całej głowie, chcąc palcami wyczuć do jakich obrażen oraz uszkodzeń doszło. Dalia podniosła spojrzenie miodowych tęczówek z trudem na dziecko.
- Pomóż mi, proszę...
Ledwo co szepnęła, ale dziecko, które pochylało się nad nią, nie powinno mieć problemów z tym, aby uslyszeć.
Jednocześnie, dłon Dalii sunęła tak, aby wyczuć i móc trafić na omni-klucz.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 10:47

Norton uśmiechnął się pod nosem, słysząc niebywały komplement z ust mężczyzny, z którym rozmawiał. "Porozmawiajmy jak ludzcy mężczyźni", bardzo spodobał mu się ten zwrot, ale to wciąż nie powstrzymało go przed wznoszeniem helikoptera w górę. Szybko zanalizował psychiczny stan kochanka Dalii. Wiedział, że tamten boi się, choć ma niebywale silny charakter i próbuje go przestraszyć. Sam zrobiłby podobnie. Helikopter uniósł się już na wysokość dość dużą, by mógł łukiem opuścić lądowisko.

- Mojego syna tym bardziej nie chcesz tknąć- stwierdził spokojnie, choć można było odczuć pewien nacisk w tym zdaniu na słowo "tknąć".- Jeśli go postrzelisz, wszyscy wybuchniemy. Mały ma ładunek wybuchowy na sobie.

Tymczasem Dalia poczuła sie już znacznie lepiej. Kręciło jej się w głowie i wciąż nie miała zbyt wiele sił. Ból głowy zelżał po zażyciu medi-żelu. Siedziała w niewielkim helikopterze na tylnym siedzeniu za fotelem pilota. Po jej prawej stronie na wyciągnięcie ręki znajdowała się klamka zwalniająca drzwi śmigłowca. Obok niej na klęczkach siedział chłopiec, opatrując bandażem ranę na jej głowie. Bez wątpienia doznała wstrząsu mózgu i w wyniku tego napadły ją mdłości.

Dziecko patrzyło na kobietę przerażone. Co chwilę zerkało na ojca z przodu. Po czym po jego policzkach potoczyły się strugi łez. Zaczęło łkać, wycierając rękawem oczy i nos, ale nie przestawało bandażować.

- Przestań się mazać.- warknął na niego Norton.- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestał zachowywać się jak dziewczynka. - burknął, po czym już zamierzał skręcić helikopterem i powoli opuszczać lądowisko.
Tymczasem ręka Dalii trafiła na jej omni-klucz...
Olivia Harvin
Awatar użytkownika
Posty: 510
Rejestracja: 9 sie 2012, o 11:32
Wiek: 30
Klasa: Adept
Rasa: Człowiek
Zawód: Genetyk
Postać główna: Iris Fenrir
Status: ex-oficer Cerberusa, dezerterka
Kredyty: 20.650
Medals:

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 11:04

Uśmiechnęła sie słabo, właściwie cieniem, do dziecka, chcąc mu dodać nico otuchy. Ona sobie poradzi. Wątpiła, że ten malec także.
- Nie bój się.
Szepnęła, a już na pewno takie słowa zdradzał ruch jej warg bądź ułożenie ust. Nie mogła tak naprawdę nic dla niego zrobić. Dłon, która znalazła sie na omni-kluczu doskonale wiedziała co robić. Uruchomiła go, a następnie wybrała awaryjne połączenie z sieciami Przymierza. Jej położenie powinno być teraz dostępne we wszystkich stacjach, punktach etc. Przymierza a także placówkach ochronnach/zbrojnych innych ras wchodzących w skład Rady Cytadeli. Wraz z jej położeniem, przeslane zostały takie dane jak czlonek zalogi Widma, ranny, porwanie, uprowadzenie, zamach, napad, postrzal śmietelny.Liczyła, że sygnał sos na awaryjnych częstotliwościach zaraz kogoś tutaj ściągnie.

Zachlysnęła się powietrzem. Kiedy Norton skupilby się na rozmowie z Frostem, Dalia zamierzała odpiąć pacy, ktorymi była zniewolona. Miała nadzieję, że zastraszone dziecko jej w tym pomoże.
me ~ voice ~ theme
ObrazekObrazek
+10% do tarcz
+10% obrażenia i siła rzutu
Daniel Frost
Awatar użytkownika
Posty: 640
Rejestracja: 22 paź 2012, o 14:28
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik-freelancer
Status: Były sierżant noveryjskich ERCS. Patologiczny pirofobik i cheimatofil. Ścigany przez Cerberusa.
Kredyty: 21.810

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 11:48

Dosyć! Frost zagryzł wargi i wypuścił powietrze nosem jak szykujący się do szarży byk. - Norton! Jeśli zaraz nie posadzisz tego śmigłowca, *skończę* z wami wszystkimi! Kto ci naopowiadał bzdur, że mam coś wspólnego z tą babą?! Jeśli nie wyjdziesz, zestrzelę was wszystkich, ty cholerny tchórzu! - warczał, ładując do Wdowy ostatni pochłaniacz. Trudno. Zaraz ściągnie nowe ze zwłok snajpera.

Frost uruchomił ulepszoną WI celownika, co pozwoliło mu przejrzeć przez kadłub śmigłowca. Raczej nie mógł dostrzec siedzącego na przeciwległym końcu pojazdu Nortona, ale zapewne widział przynajmniej część konturu Dalii i dzieciaka. Pozostawało teraz tylko mniej więcej wycelować tam, gdzie przypuszczalnie w fotelu pilota siedział Norton - omijając widoczne sylwetki cywilów - po czym nacisnąć spust i ufać przebijającym pancerz pociskom karabinu. Przy odrobinie szczęścia trafi przynajmniej w fotel Nortona. Zaraz po oddaniu strzału Frost dopadł do zwłok strzelca, by zdjąć z niego wszystkie możliwe pochłaniacze, w razie czego wyjmując nawet ten załadowany już w stojącym na podstawce karabinie.
ObrazekObrazek
Bonusy: +10% szybkość ładowania mocy , +10% tarcze, +5% do obrażeń od broni, +10% do skuteczności strzałów w głowę
Nie mówię, że jestem sadystycznym MG, ale lepiej przynieś pełną Butelkę Estusa.
[Ocalony] [Zabójca] [Wrak]
[Frostbite]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 12:02

Norton zaśmiał się pod nosem, wyłączając znów mikrofon.

- To ciekawe, co tu robisz i po co mnie atakujesz...- parsknął pod nosem. Zanim zdążył zakołować helikopterem, strzał przebił kadłub helikoptera, grzęznąc w miękkim obiciu fotela pilota- Kurwa mać!- zakrzyknął Norton, włączając całą moc silników. Śmigłowiec ruszył całkiem szybko i sprawnie po łuku nad pogrążone w mroku miasto. Jeden z napędów trochę zgrzytał, ale o ile nic więcej go nie trafi, powinien dolecieć do celu. Helikopter zaczął się oddalać, a przez dziurę w drzwiach po prawej stronie przedostawało się do środka świszczące powietrze. - Zapnij pasy, Andy- rozkazał synowi John.

Frost dopadł do pochłaniaczy martwego snajpera. Zdążył przeładować karabin, ale helikopter z Dalia na pokładzie był już wysoko i opuścił płytę lądowiska. Z tej perspektywy mógłby jeszcze strzelać w rufę lub silniki, ale groziło to niechybną kraksą.

Dalia zdołała wysłać sygnał SOS. W tym czasie Andy zapiął swoje pasy i załapał ją za rękę, kiedy próbowała odpiąć swoje. Szeptem, żeby ojciec go nie usłyszał pisnął

- Nie odpinaj, bo się wścieknie.
Daniel Frost
Awatar użytkownika
Posty: 640
Rejestracja: 22 paź 2012, o 14:28
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik-freelancer
Status: Były sierżant noveryjskich ERCS. Patologiczny pirofobik i cheimatofil. Ścigany przez Cerberusa.
Kredyty: 21.810

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 12:22

- Nie! Nie ma mowy! - zgrzytnął zębami Frost, ale wiedział doskonale, że nic właściwie nie może zrobić. Wycelował Wdowę po raz ostatni w oddalający się śmigłowiec i był gotowy do strzału, wziął poprawki na wszystkie rzeczy sugerowane mu przez WI... ale nie nacisnął spustu. Nie mógł. Gdyby teraz zestrzelił ten pojazd, to co by się stało? Co by zyskał? Satysfakcję? A co by stracił?

...Chyba tak naprawdę wszystko, co się liczyło.

Stał tak, jak cholerny głupek, z wycelowanym bezczynnie karabinem, nie mogąc zdobyć się na ani jeden ruch. Każde wyjście z sytuacji było teraz złe, wszystko legło z gruzach. Opuścił Wdowę.

Zagryzając wargi, włączył omni-klucz i szybko wybrał z kontaktów skrzynkę ogólną Przymierza. Nagrał szybko wiadomość głosową: - Przestrzeń powietrzną Vancouver opuszcza terrorysta związany z niedawnym atakiem na stację FutureTech. Ma zakładniczkę. - Czuł się brudny, musząc do czegokolwiek wykorzystywać Przymierze, ale być może byli oni teraz ich ostatnią deską ratunku. Wysłał wiadomość, załączając zdjęcia śmigłowca i Nortona.

A potem stracił rozum.

Chwycił Wdowę za lufę, niczym maczugę, i z szerokim rozmachem walnął jej kolbą w i tak naruszony już łeb martwego snajpera, pozwalając, by tytanowa obudowa karabinu zgniotła czaszkę trupa na miazgę. Ryk, który jednocześnie z siebie wydał, zawstydziłby niejednego varrena. Po tym upadł na jedno kolano, bezskutecznie próbując zrobić cokolwiek, by się uspokoić. Nie, to niemożliwe. To nie mogło się tak skończyć.
ObrazekObrazek
Bonusy: +10% szybkość ładowania mocy , +10% tarcze, +5% do obrażeń od broni, +10% do skuteczności strzałów w głowę
Nie mówię, że jestem sadystycznym MG, ale lepiej przynieś pełną Butelkę Estusa.
[Ocalony] [Zabójca] [Wrak]
[Frostbite]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 13:27

Norton wylatywał już spokojnie poza miasto. Klął pod nosem na natręta, który uszkodził mu helikopter. Poza tym przez chwilę nerwy go opuściły. Kiedy już miał ustawić autopilota, usłyszał komunikat przez radio:

- Myśliwce Przymierza do pilota śmigłowca. Masz rozkaz natychmiast wylądować. Powtarzam. Masz rozkaz natychmiast wylądować.- z głośników wydobył sie charczący dźwięk, po czym po obu stronach helikoptera pojawiły się dwa nowoczesne myśliwce w akompaniamencie wycia wielkich silników.

- Niech by to szlag. - warknął do siebie Norton, zwiększając prędkość. Wiedział jednak, że nie uda mu się zbiec ani nie wymyśli nic na swoja obronę.

- Oczyśćcie mi drogę. Mam na pokładzie zakładniczkę i żywą bombę.- Odpowiedział przez mikrofon.
Przez chwilę panowała cisza. Oba myśliwce naparły na helikopter, zmuszając Nortona do zniżenia lotu. Dopiero na w miarę niskiej wysokości odezwał się przez radio ponownie ten sam głos:

- Do pilota śmigłowca. Masz natychmiast wylądować albo zestrzelimy ci silniki.

Norton nie miał zamiaru się poddać.

- Pierdolcie się, kutasy z Przymierza.- syknął, zwalniając nagle i przez to jeszcze niżej opadając. Załoga myśliwców nie powtarzała komunikatu. Wewnątrz helikoptera słychać było jedynie specyficzny świst pocisków, a po chwili turbulencję wywołaną oderwaniem sie obu silników. Spadali na łeb na szyję. Wszystkie kontrolki świeciły się na czerwono. Co chwilę wyskakiwały komunikaty o błędach.

W końcu helikopter łagodnym dryfem opadł na rozciągające się pole daleko za Vancouver. Kadłub tarł jeszcze jakiś czas po glebie, sunąc bezwładnie do przodu. Drzwi obok Dalii otworzyły się awaryjnie. Dziewczyna nie czekając ani chwili odpięła pasy i wyskoczyła resztkami sił na miękką ziemię uprawną, pozostawiając Nortona i jego syna na pokładzie, pchanych siłą rozpędu około dwieście metrów dalej.

Nim Dalia zdołała sie podnieść lub przeczołgać dalej, jakaś siła pchnęła ją do przodu. Przeturlała się w błocie bezwładnie kawałek dalej, słysząc za sobą ogłuszający dźwięk wybuchu. W uszach usłyszała tylko przeciągły pisk i wszystkie dźwięki jakby zza ściany. Przerzuciła się na plecy, żeby zobaczyć, co zaszło. Wtedy ujrzała resztki helikoptera płonące od bomby, którą miał na sobie Andy. Poza tym tylko spalone szczątki i złom.

Zanim ponownie straciła przytomność, wiedziała tylko postać mężczyzny w masce gazowej, pochylającego się nad nią.

- Proszę Pani?- pytał co chwilę, potrząsając jej ramiona.- Nieprzytomna. Szybko, wezwać karetkę. Szybko...

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Daniel Frost
Awatar użytkownika
Posty: 640
Rejestracja: 22 paź 2012, o 14:28
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik-freelancer
Status: Były sierżant noveryjskich ERCS. Patologiczny pirofobik i cheimatofil. Ścigany przez Cerberusa.
Kredyty: 21.810

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 14:05

Zrobili to. Jasna cholera, zrobili to! Przymierze jednak się na coś przydało - a przynajmniej tak myślał Frost z początku, widząc dwa myśliwce. Mogli go powstrzymać. Mogli...

...A potem musiał patrzeć na odrywające się silniki i ścięło mu całą krew. Źrenice Frosta rozszerzały się coraz bardziej z każdym metrem szybowania pojazdu w dół. Daniel nie widział samego uderzenia o ziemię. Kiedy nastąpiło, już był w windzie jadącej na dół, prosto na ulice. Musiał się tam dostać. Natychmiast. Mknął wyczerpującym sprintem przez zatłoczone uliczki, rozpychając na wszystkie strony zaskoczonych przechodniów, ignorując całkowicie wszelakie zasady kultury ulicznej. Robił wszystko, by dostać się tam jak najszybciej. Gdyby zdarzył się jakiś fragment nie do przejścia pieszo - trudno, wynajmie pojazd, choćby miał trzymać kierowcę pod lufą.

Kiedy już się tam dostał, karetka z Dalią zdążyła odjechać, a na miejscu zostało tylko kilku funkcjonariuszy Przymierza. Frost patrzył na odzianych na niebiesko wojskowych z pogardą, nie mogąc wyrzucić z umysłu widoku myśliwców atakujących śmigłowiec, na którym znajdowała się zakładniczka. Czy oni wszyscy byli takimi kretynami?! Tak czy inaczej, Daniel nie widział nigdzie Dalii, więc, odpychając próbujących go powstrzymać funkcjonariuszy, poszedł w stronę płonącego wraku. Nie wiedział specjalnie, co robi. Co tam się spodziewał znaleźć? Cudownie ocalałą Dalię? A może Nortona?
ObrazekObrazek
Bonusy: +10% szybkość ładowania mocy , +10% tarcze, +5% do obrażeń od broni, +10% do skuteczności strzałów w głowę
Nie mówię, że jestem sadystycznym MG, ale lepiej przynieś pełną Butelkę Estusa.
[Ocalony] [Zabójca] [Wrak]
[Frostbite]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 14:38

Frost patrzył na pogorzelisko, jakie zostało po śmigłowcu. Na środku stał porozrywany szkielet halikoptera z wielka wyrwą na suficie i kilkoma mniejszymi po bokach. Dzięki wzmocnionemu kadłubowi nie pozostały po nim wiury, jakie zapewne zostałyby porozrzucane w okolicy, stwarzając większe zagrożenie.

Po zbliżeniu się do wraku, Frost mógł spojrzeć do wewnątrz. Po tylnym fotelu, gdzie siedziała Dalia i Andy, nie pozostało nic. Przedni fotel po stronie pasażera wyleciał w powietrze, natomiast miejsce pilota wciąż stało na miejscu. Tam przypięte do fotela znajdowały się szczątki Nortona. Inaczej tego nazwać nie można było. Nie miał skóry, a mięśnie usmażyły mu się i zwęgliły. Jedynie włosy jakimś cudem ostały się, podpowiadając, że to musiał być agent Cerberusa, z którym Frost rozmawiał przez omni-klucz.

Gdyby nie to, że chłopiec Nortona rzeczywiście miał na sobie bombę, pewnie cała trójka wyszłaby z tego bez większych obrażeń. Ludzie z Przymierza zdołali wyhamować helikopter i sprowadzić go całkiem bezpiecznie na ziemię. Wszystko wskazywało jednak na to, że materiały wybuchowe zostały zaprogramowane na tętno bicia serca Nortona. W wyniku mocnego szarpnięcia po upadku ten skręcił kark, co dopiero po kilku sekundach, w których Dalia szczęśliwie opuściła kabinę, spowodowało zatrzymanie pracy serca. Andy nie miał szans się obronić. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że odliczanie sie rozpoczęło i za chwile pozostanie po nim jedynie proch.

- Proszę opuścić miejsce wypadku.- powiedział w końcu jeden z żołnierzy, wyciągając Frosta z całych sił z wnętrze helikoptera.- Jeśli pan się nie odsunie, użyję siły.
Daniel Frost
Awatar użytkownika
Posty: 640
Rejestracja: 22 paź 2012, o 14:28
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik-freelancer
Status: Były sierżant noveryjskich ERCS. Patologiczny pirofobik i cheimatofil. Ścigany przez Cerberusa.
Kredyty: 21.810

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 14:45

- WOOON! - ryknął Frost do żołnierza, wyrywając mu z rąk swoje ramię. Ledwo powstrzymywał się przed daniem funkcjonariuszowi w pysk, patrząc na wrak i szukając jakichkolwiek poszlak co do tego, co stało się z Dalią. Siedzeń, na którym siedziała ona i dzieciak, już praktycznie nie było. Więc czy ona...

Cały świat Frosta ucichł, nie słyszał on nawet narzekań żołnierza Przymierza, który coraz bardziej zdecydowanie odciągał go od wraku. "Miejsca wypadku"? To nie był wypadek, do cholery, przecież doskonale to wiedzą! Znowu mają zamiar wszystko zatuszować? Znowu? Nie, Przymierze Układów, Daniel Frost nie chce mieć już z tobą nic wspólnego. Z całkowitym zrezygnowaniem, jakby wszystko dookoła zginęło i przepadło, Daniel dał się odprowadzić od wraku jak wół na postronku. Jego neurony nie wytrzymywały. - Młoda kobieta, jasne włosy - wymruczał wreszcie pod adresem żołnierza. - Czy znaleziono ją tu gdzieś?
ObrazekObrazek
Bonusy: +10% szybkość ładowania mocy , +10% tarcze, +5% do obrażeń od broni, +10% do skuteczności strzałów w głowę
Nie mówię, że jestem sadystycznym MG, ale lepiej przynieś pełną Butelkę Estusa.
[Ocalony] [Zabójca] [Wrak]
[Frostbite]
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 15:04

Żołnierz nie był skłonny do dłuższych rozmów i siłowania się z Frostem.

- Wszystkie ofiary wypadku zostały zabrane do Szpitala Głównego Vancouver. A teraz proszę o opuszczenie tego miejsca. Przeprowadzamy konieczne procedury.- Powiedział krótko, popychając najemnika poza obręb otoczony żółtą taśmą.

Wokół zdążyło się zebrać sporo gapiów oraz nadjechała ekipa telewizyjna. Rozstawili sprzęt niedaleko, a reporterka zaczęła zdawać raport z ostatniej chwili.
Daniel Frost
Awatar użytkownika
Posty: 640
Rejestracja: 22 paź 2012, o 14:28
Wiek: 31
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik-freelancer
Status: Były sierżant noveryjskich ERCS. Patologiczny pirofobik i cheimatofil. Ścigany przez Cerberusa.
Kredyty: 21.810

Re: Ulice Vancouver

30 kwie 2013, o 15:11

"Wszystkie ofiary wypadku"?! Tam była cholerna trójka! Norton zdechł, ten mały pewnie też, a Dalia... Skoro przewieziono ofiary, a została tylko ona... O jasna cholera.

Frost wrócił jak najszybciej mógł na tereny zurbanizowane, by złapać pierwszą lepszą taksówkę. Musiał jechać do szpitala, ale nie wiedział, na co liczył. Że wszystko było w porządku? Wydawało się to nierealne. Frost nie wierzył, że ma aż takie szczęście. Ale może...? Nie, nie, nie. Wszystko wyjaśni się, gdy już tam dotrze - *jeśli* ją tam znajdzie. Czegoś jeszcze jednakowoż się obawiał, i wcale nie była to możliwość nieznalezienia Dalii w szpitalu. Obawiał się spojrzenia jej w oczy i przyznania, że nie zdołał jej ochronić.

Klnąc w myślach na czym świat stoi, Frost dał się ponieść zautomatyzowanej taksówce w stronę budynki Szpitala Centralnego.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Bonusy: +10% szybkość ładowania mocy , +10% tarcze, +5% do obrażeń od broni, +10% do skuteczności strzałów w głowę
Nie mówię, że jestem sadystycznym MG, ale lepiej przynieś pełną Butelkę Estusa.
[Ocalony] [Zabójca] [Wrak]
[Frostbite]
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Ulice Vancouver

21 maja 2015, o 17:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hearrow miał zupełnie inną minę niż Dagan. Zupełnie. Gdyby porównywać ich teraz to należałoby użyć wszelakich pojęć antagonistycznych, jakie tylko istniały na świecie. Porucznik był niemal szczęśliwy a podekscytowanie powoli w nim rosło. Nawet nie dopuszczał do siebie faktu, że przecież normalnie należałoby iść tydzień, dwa wcześniej. Umówić się, dogadać, co do wzoru i wrócić po tygodniu lub wspominanych dwóch z czymś, co było doskonale przemyślane i od dawna zaplanowane.
Cóż, nie tym razem.
Miał tylko nadzieję, że nie rozczarują się już przybywając na miejsce, gdzie miałoby się okazać, że jednak ów czas trzeba odczekać, bo jest kolejka i nijak nie da się ich wcisnąć na dzisiejszy termin.
Marshall spojrzał na Rebekę kręcąc głową.
- Daj spokój Dagan, zobaczysz, będzie zajebiście – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu unosząc dwa razy brwi do góry, jakby chcąc ją przekonać, że to przecież niesamowicie emocjonujące i że powinna zdecydowanie inaczej do tego podchodzić. Przecież nie rozbili niczego złego, a sam fakt ozdobienia sobie ciała wprawiał Hearrowa w nastrój, w którym nie był od bardzo, bardzo dawna. Tego uczucia nie dało się porównać z niczym innym i tylko, ktoś, kto przeżył coś podobnego mógł wiedzieć jak w tym momencie czuł się podporucznik. Dlatego też niezrażony miną Rebeki szedł ostro przed siebie starając się nie zacząć zaraz biec. – Zresztą powinnaś mieć coś na tym swoim nienagannym ciele nietkniętym nigdy niczym.
Zaśmiał się machnąwszy rękami w geście mającym ukazać „nietknięte ciało”.
- Myślałaś już co to będzie? Gdzie to będzie? – Zapytał kiedy weszli na ulicę a gps w omni-kluczu włączył się wskazując im drogę. Vancouver nie było miastem, które Marshall znał. Jedne, co wiedział to gdzie znajduje się lądowisko promów i główna siedziba Przymierza. A i tak tą drogę zazwyczaj pokonywał wynajmując taksówkę czy inny środek komunikacji. Zresztą w podobny sposób teraz trafił na English Bay. Nie widział jednak powodu, dla którego mieliby to samo robić w drodze do salonu tatuażu. W końcu mapa pokazywała, że to było całkiem niedaleko, więc równie dobrze można było pokusić się o spacer. – Wzdłuż przedramienia. Zdecydowanie powinnaś sobie zrobić coś wzdłuż przedramienia. Tylko błagam, niech to nie będą kwiatki ani motylki.
Teraz Arrowowi włączyła się dziwna potrzeba mówienia, a w jego głosie można było bez problemu wyczuć tę nutkę podniecenia. Zresztą wcale nie starał się tego jakoś szczególnie ukrywać.
Minęli dwa skrzyżowania, a na trzecim Hearrow poprowadził Rebeccę w prawo aż wreszcie dotarli do miejsca, do którego zamierzali dotrzeć.
- Gotowa? No weź z tą miną, trochę radości sierżancie! – Rzucił otwierając drzwi i przepuszczając kobietę w progu. W środku przed nimi rozpoczynał się korytarzyk prowadzący schodami do góry, po których zaczęli się od razu wspinać docierając do czegoś w rodzaju poczekalni. Hearrow wszedł trochę głębiej aż dotarł do otwartych drzwi gabinetu. W środku było jasno a porozkładane fotele, stoły i krzesła bardziej przywodziły na myśl szpital niż cokolwiek innego. Szybko ktoś się nimi zainteresował pomimo tego, że w środku już było dwóch klientów w trakcie zabiegu. Porucznik wytłumaczył, w jakim celu i z czym przyszedł tutaj wraz z Dagan, na co mężczyzna stojący naprzeciw niego uśmiechnął się szeroko podwijając rękaw. Na bicepsie mogli dostrzec symbol Przymierza i wymruczane radosnym tonem „Przymierze jest u nas specjalnie traktowane poruczniku”. Chwilę później nie pozostało im nic innego jak zdecydowanie się na wzory, potem dłuższe oczekiwanie na szkice i wolne miejsce.
- A i Dagan, to cholernie boli – uśmiechnął się kiedy wreszcie nadeszła ich kolej i spokojnie mogli zająć swoje miejsce.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Ulice Vancouver

21 maja 2015, o 18:10

Zajebiście, tak? Powinna coś mieć, tak? Zobaczymy. Nie chciała się zgadzać już teraz. Nie chciała podskakiwać radośnie wokół porucznika, wychwalając go za doskonały pomysł - szczególnie, że przecież nie była jeszcze co do tego przekonana. Przekonywała się, ale to wciąż był czas niedokonany. Dokonanie miało mieć miejsce... Później. W samym salonie. Wtedy, gdy zobaczy, co mogą jej zrobić.
- Nie... To znaczy, ok, tak. Ale nic ci nie powiem. - Uprzedzając ewentualne dalsze pytania Hearrowa, niemal tupnęła nóżką, podkreślając swą stanowczość. - Muszę... Muszę to skonsultować. Zobaczyć. Och, mniejsza, chodźmy.
Potem, w samym salonie, znów zaczęła się wahać. Gdy Marshall załatwiał im to specjalne traktowanie, Dagan niespokojnie przestępowała z nogi na nogę, cichym syknięciem komentując tylko ostrzeżenie mężczyzny.
- W takim razie będziesz musiał trzymać mnie za rękę - stwierdziła krótko, w duchu odliczając czas dzielący ich od zajęcia miejsc i poddania się okaleczeniu. Zacznijmy już, cholera.
Gdy zaś nadszedł czas na decyzję, czerwonowłosa bez wahania wskazała palcem postawnego tatuażystę, najbardziej imponującego z grona tutejszych artystów.
- Ty. Potrzebuję konsultacji. - Nawet, jeśli zasada nasz klient, nasz pan by tu nie obowiązywała, Dagan i tak zamierzała postawić na swoim. Dała się tu zaciągnąć, zdecydowała się już na ozdobienie swego ciała pewnym rysunkiem, ale wciąż potrzebowała sama dyktować warunki. Osobiste wybranie sobie tego, który będzie ją kolorował, było jednym z nich.
Nie bacząc na ewentualną ciekawość Hearrowa, oddaliła się z wybranym mężczyzną w najdalszy kąt, z dala od innych oczekujących, by tam półgłosem przekazać mu, co by chciała. Po wymianie kilku uwag, barczysty tatuażysta naprędce naszkicował swą propozycję opartą na opisie podanym przez Rebeccę, a gdy ta wreszcie, z ociąganiem skinęła głową, uśmiechnął się szeroko. Samej Dagan do śmiechu aż tak nie było - gdy zasiadła na wskazanym jej fotelu, układając prawą rękę tak, jak zażyczył sobie artysta, rzuciła Marshallowi posępne spojrzenie.
- Będziesz musiał mnie trzymać za rękę kurewsko mocno, poruczniku - oznajmiła, w duchu wyklinając swą chwilową odwagę. Pierwszy tatuaż, a jej się zachciało... Nie wiadomo czego. Cholera. Szlag by to trafił.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Ulice Vancouver

21 maja 2015, o 23:48

Hearrow leżał na boku unosząc jedną rękę za głowę.
- Oj nie płacz już Dagan, to nie dentysta. Co z Ciebie za żołnierz? Kawałka igły się boisz? - No dobrze. Może i był trochę zbyt pewny siebie i może troszeczkę za bardzo traktował panią sierżant jak kolegę po fachu niż delikatną, niewinną kobietę ale nie oszukujmy się. Rebecca czy chciała czy nie mundur Przymierza na sobie nosiła (no może nie w tej chwili ale jednak) i takiego też traktowania wymagał od porucznika zwyczajny obowiązek. Mimo wszystko w głosie Marshalla zdało się wyczuć nutkę rozbawienia.
Przez chwilę leżąc na boku przyglądał się nakładaniu na skórę prawej ręki Rebeki wzór, częściowo odbity na kalce a częściowo malowany już flamastrem na żywej skórze. Póki co nic Hearrowowi nie mówiło żadne z tych maźnięć, ale biorąc po uwagę rozmiar całości porucznik musiał przyznać, że porwała się od razu na poważne rzeczy. Cóż, najważniejsze było, że nie bawiła się w żadne motylki, ptaszki czy dmuchawce, to w tej chwili było bardziej niż zadowalające.
Powyższe rozmyślania przerwał Marshallowi dźwięk włączanej igły zaraz przy nim samym. Doskonale wiedział czego może się spodziewać, przecież znał już ten rodzaj bólu, ale zdecydowanie nie wziął pod uwagę tego jak bardzo złe miejsce wybrał sobie na malunek.
Na pytanie o gotowość skinął głową i to by było na tyle z jego opanowania. Kiedy tylko igła sięgnęła wrażliwych części jego skóry, porucznik syknał zaciskając mocniej zęby. Miał wysoki próg bólu, naprawdę. Nie ruszyło go wbicie w żebra omni-ostrza przez vorcha, nie ruszyło przebicie na wylot na Shodan. Tego mógł się spodziewać i to przecież było wliczone w jego zawód. Z tym, że tatuaż akurat robił z własnej, nieprzymuszonej woli i ból, który temu towarzyszył był tylko i wyłącznie na życzenie.
Ale był przyjemny, zdecydowanie należał do tych, które warto przecierpieć dla efektu.

Godziny powoli mijały, a Arrow skupiał się jedynie na swoim boku przyglądając się pojawiającym się powoli konturom. Już w tej chwili był bardzo zadowolony, a przecież to był dopiero zarys. Czuł, że skóra miejscu nakłuć osiąga zabójcze temperatury, spuchła i bolała go niemiłosiernie, ale był zadowolony.
Zerknął na czerwonowłosą.
- Jak się trzymasz? - Jej wzór również zaczynał nabierać kształtów i dopiero teraz Hearrow dostrzegł co takiego Rebecca sobie uwidziała. - Osz ja pierdolę, Dagan, to wygląda niesamowicie.
Potem znów wrócił do analizowania tego jak bardzo bolą go żebra i jak długo jeszcze wytrzyma. Robione co dwie godziny przerwy powoli zaczynały być niewystarczające, a Hearrow coraz bardziej czuł się zmęczony. W międzyczasie zamienił z Dagan kilka słów, przyglądał się jej pojawiającym się coraz intensywnej szczegółom i tylko kręcił głową z niedowierzaniem. Naprawdę, tego się na pierwszym rzut nie spodziewał. Dobrze tylko, że technika tak poszła naprzód, że mogli tutaj wszystko zrobić za jednym zamachem a nie rozbijać na kilka dni.
Za oknem powoli zaczęło szarzeć kiedy na boku porucznika wykwintły już pożądane kolory a całość nabierała charakteru. Zapomniał już całkowicie o bólu i tylko podziwiał efekty już nawet zapominając o tym, że jest tutaj z Rebeccą.
Wreszcie nadszedł koniec i porucznik mógł zgramolić się z łóżka podchodząc do lustra i oglądać się ze wszelkich możliwych stron. Był zadowolony. Cholernie zadowolony.
- I co Dagan, jak Tw... - Momentalnie zamilkł oglądając dokończony wzór tatuażu kobiety. Szczęka niemal opadła mu do podłogi a oczy wyszły drastycznie z orbit. - No proszę, jednak jest z ciebie żołnierz. Będą z ciebie jeszcze ludzie.
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Ulice Vancouver

22 maja 2015, o 10:20

To, co niegdyś wymagałoby kilku kolejnych sesji mozolnego barwienia ciała, teraz, dzięki postępowi techniki, dało się załatwić w kilka godzin. Kilka godzin bólu tak intensywnego, że Dagan szczerze obawiała się o swoje zaciskane teraz mocno zęby. Tak, była żołnierzem. Ale co miał mundur do odporności na ból? Nic. Zupełnie nic. Rebecca na fizyczne dolegliwości była bardzo wrażliwa i to, że tym razem na podobną katorgę zgodziła się z własnej woli, było czymś nieprawdopodobnym.
By jakoś sobie radzić, próbowała rozmawiać. Z Hearrowem, z pracującymi artystami. Zerkała na rysunek powstający na ciele porucznika (na swój patrzyła rzadziej, bo choć ciekawość ją zżerała, widok drażniącej jej ciało igły mógł trochę ją przerosnąć), rozglądała się po pomieszczeniu. Pilnowała się, by nie marudzić. Powarkiwała co jakiś czas, nie będąc w stanie zdławić przekleństw - zarówno tych powszechnie znanych, jak i bardziej oryginalnych, także w jej ojczystym języku.
A potem - potem, gdy było już po wszystkim, gdy narzędzia tortur zostały odkażone i schowane, a odpowiedzialny za powstałe na ręce Dagan dzieło mężczyzna czekał na pochwałę, wtedy...
- Kurwa. - Słowo o milionie znaczeń w tym przypadku stało się wyrazem bezgranicznego zdumienia. Bo Rebecca chyba nie do końca wierzyła, że jej wyobrażenie rzeczywiście da się przełożyć na ciało. Nie sądziła, że ktokolwiek może posiadać zdolności umożliwiające podobny transfer i że ona sama będzie w stanie podobną pracę nad jej ciałem wytrzymać. Ale artysta zdolności miał, a czerwonowłosa, jak widać, wciąż była wśród żywych.
Chwilowo nie bacząc na innych obecnych w pomieszczeniu, stanęła naprzeciw dużego lustra, przez długą chwilę przyglądając się nowej sobie. Zdjęte jakiś czas temu bluza i bokserka spoczywały porzucone na jednym z obecnych tu łóżek, dzięki czemu dzieło zdobiące prawą rękę Dagan było w pełni widoczne. Rozciągający się na całej długości kończyny tatuaż rozlewał się także na bark, dopiero tam stopniowo zanikając i ustępując niepokolorowanej skórze.
- Kurwa - powtórzyła raz jeszcze, tonem równie zdumionym jak poprzednio, decydując się wreszcie na zwrócenie plecami do lustra, a przodem do reszty. Szeroki uśmiech satysfakcji na twarzy autora tatuażu nie wymagał dodatkowych wyrazów zadowolenia, Dagan zwróciła się więc ku Hearrowowi. Przy całym swym egoizmie mimo wszystko wypadało jednak poświęcić chwilę także temu, dzięki któremu tu trafiła. Nie ulegało wątpliwości, że gdyby pozwolono Rebecce zastanawiać się nad tym dłużej, podobny malunek zrobiłaby sobie może dopiero na emeryturze.
W każdym razie, spoglądając na mniejsze, ale wciąż ciekawe arcydzieło, jakie zafundował sobie porucznik.
- Sugestywne. - Wyszczerzyła zęby w bardzo, bardzo szerokim uśmiechu rozbawienia. Nie wątpiła, że mężczyzna dobrze wie, o jaką sugestię jej chodzi.
Tymczasem, ubierając się, poświęciła jeszcze jedną chwilę na ocenę własnych barw wojennych, pokręciła głową z niedowierzaniem i, w jednej chwili, zdecydowała się jednak na bezpośrednie wyrażenie swojego zadowolenia. Wyrażenie go innymi słowami, niż tylko panną lekkich obyczajów.
- Dzięki. Naprawdę. To jest... Cholera, przecież widać, jakie jest. Imponujące. Świetne. - Stając naprzeciw mężczyzny, którego jeszcze przed paroma chwilami gotowa była zabijać, wskrzeszać i ponownie zabijać przy każdym kolejnym ukłuciu, Dagan stała się nad podziw wylewna i szeroko uśmiechnięta. W tej chwili ból już się nie liczył. Ręka piekła ją wprawdzie i ze względu na opuchliznę była teraz dwa razy większa od drugiej, ale to nie miało znaczenia. Zresztą, to minie, nie? Słuchając rad tatuażysty na temat tego, jak z tymi naturalnymi niedogodnościami sobie radzić, wiedziała, że potem, po wszystkim, swym tatuażem będzie jarać się jeszcze przez długie tygodnie? miesiące? A może w ogóle do końca życia?
Tymczasem na podziękowanie zasługiwał ktoś jeszcze. Bez wahania zwróciła się ku Hearrowowi i w dwóch krokach zbliżyła na tyle, by stać z nim niemal nos w nos.
- Dzięki, poruczniku. - W przeciwieństwie do nieco bardziej wylewnych podziękowań zafundowanych artyście, te skierowane do Marshalla były krótkie i konkretne. Nie znaczyło to jednak, że były gorsze. Prawdę mówiąc, niosły ze sobą dużo większy ładunek emocjonalny niż poprzednia przemowa pochwalna.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Marshall Hearrow
Awatar użytkownika
Posty: 630
Rejestracja: 4 mar 2014, o 19:41
Miano: Marshall "Arrow" Hearrow
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 56.600
Medals:

Re: Ulice Vancouver

22 maja 2015, o 12:22

Elokwencja i kwiecistość wypowiedzi Rebeki na temat tego, co postanowiła sobie sprawić wywołała na twarzy Hearrowa szczery uśmiech. Porucznik nałożył na siebie powoli koszulkę.
- Ja ci zaraz dam sugestywne Dagan, nie pozwalaj sobie – zaśmiał się. Oczywiście, że wcale nie miał na myśli tego, co mówił. Mogła sobie pozwalać, spokojnie. Przynajmniej póki nie byli nigdzie oficjalnie i póki można było traktować ich relacje mniej profesjonalnie, niż kiedy założą mundury. Prawa ręka Hearrowa uniesiona lekko nad bokiem, żeby przypadkiem nie urazić piekącego obecnie boku. Wiedział, że opuchlizna zejdzie do jutra i spokojnie będzie mógł wrócić do normalnego funkcjonowania, chociaż pewnie sen będzie dziś bardzo problematyczny.
Nie mógł oderwać wzroku od tego, co sprezentowała sobie pani sierżant i był naprawdę zadowolony ze swojego pomysłu. Może trochę szalonego i bardzo, ale to bardzo spontanicznego, ale jednak. Skinął tylko głową uśmiechając się szczerze do Rebeki na jej słowa podziękowania. Cieszył się, że kobieta jednak zdecydowała się rzucić na głęboką wodę od razu i nie pieprzyć w małe wzory.
- No. To teraz nie wiem czy jakiś spokojny nauczyciel będzie cię chciał – roześmiał się przelewając odpowiednią kwotę kredytów na konto właściciela salonu. – I ciesz się, pierwszy na mój koszt. Nie chcę słyszeć sprzeciwów, nie ma kłócenia się z wyższym stopniem.
Trochę nie bardzo wiedział, co miał zrobić teraz z ręką, której nie chciał przykładać do boku, więc wyszedł na ulicę w pozie bardzo ciekawej. No bo z pewnością do naturalnych nie można było jej zaliczyć. Wciąż czuł gorąco na boku i teraz dałby wszystko za odrobinę tego wiatru z plaży gdzie dzisiaj przyszło im spędzić poranek i część południa. Teraz był już późny wieczór i Arrow musiał założyć na siebie bluzę żeby nie zacząć marznąć. Było mu zimno w nogi głównie przez fakt, że miał krótkie spodnie, ale humor straszliwie mu dopisywał.
- Cieszę się, że jednak nie postanowiłaś wstać, pójść na fajkę i już nie wrócić – spojrzał na Rebeccę. Jej wytatuowana ręka faktycznie różniła się rozmiarem od tej nietkniętej. Nie dziwił się temu wcale, poddana takim torturom miała prawo dokładnie tak wyglądać. – Zapamiętasz wszystko jak kazali ci o to dbać? Jest cudowne. Dlaczego akurat taki wzór?
Zastanawiał się już wcześniej nad tym, ale przypuszczał, że to ze zwykłego zamiłowania kobiety to technologii. Chociaż biorąc pod uwagę to, czego dowiedział się dziś przez cały dzień o niej nie zdziwiłby się gdyby zaraz zaskoczyła go jakimś głębokim i poruszającym wytłumaczeniem dotyczącym każdego elementu tatuażu. Cóż, on do swojego takie wytłumaczenie miał i jeśli tylko Rebecca o nie spytała bez większego ociągania opowiedział o wszystkim, czego dotyczył jego tatuaż i co miał oznaczać. No i przede wszystkim nieodzownie kojarzył mu się z pochodzeniem i konkretnie miał tutaj na myśli już samą Australię, nie tylko Ziemię jako ojczystą planetę. To już zresztą miał na szyi.
Kiedy wreszcie dotarli do miejsca gdzie się mieli rozstać Hearrow stanął jeszcze na moment nie żegnając się krótkim „na razie” i ucieczką.
- Dzięki Dagan za miły dzień. Cholera, jak będziesz na Cytadeli odezwij się, pójdziemy na jakieś żołnierskie picie – sięgnął do omni-klucza celem wymiany namiarów z czerwonowłosą. Oczywiście, że mógł to zrobić oficjalnymi kanałami Przymierza, ale nie chciał zwyczajnemu spotkaniu towarzyskiemu nadawać wymiaru służbowego. – Może zrobimy sobie kolejny tatuaż. Trzymaj się i nie daj dowódcy.
Machnął ręką przykładając ją do czoła w geście pożegnania i z uśmiechem na twarzy ruszył w swoją stronę. Rano czekała go wizyta w dowództwie, ale w tej chwili najbardziej nie mógł się doczekać powrotu na Cytadelę.
Wrócił do pokoju i zdjął z siebie rzeczy jeszcze długo przypatrując się w lustrze nowemu nabytkowi. Może faktycznie był sugestywny, ale to już zostawił do oceny tej, której ewentualna sugestia mogłaby dotyczyć. Wreszcie wziął szybki prysznic, nasmarował całe miejsce wciąż mocno nagrzane, przykleił folię i położył się w łóżku. Sen przyszedł szybciej niż się mógł spodziewać mimo euforii zarówno wywołanej tatuażem jak i perspektywą powrotu do domu. Wizyta w dowództwie była mu już zupełnie obojętna.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
OUTFIT -- UNIFORM -- ARMOR -- VOICE -- MAIN THEMEObrazekObrazekObrazek-Problem nie jest problemem. Problemem jest twoje podejście do problemu-Bonusy:
+20% do obrażeń od broni
+30% do obrażeń w walce wręcz
+1PA do ataku wręcz
20% szans na podpalenie przeciwnika przy ataku omni-ostrzem
+5% szansa na strzał krytyczny
+20% do pancerza
+1 pochłaniacz do każdej przenoszonej broni
Obrazek
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Ulice Vancouver

22 maja 2015, o 12:41

Nawet wizja prawdopodobnie nieprzespanej nocy, jaka ją czekała - bo jak spać z czymś, co tak cholernie boli i piecze? - nie mogła w tym momencie sprawić, by Dagan cieszyła się mniej. Skoro było już po wszystkim, czerwona dość prędko przeszła ze stanu względnego oporu do faktycznego podekscytowania nowym nabytkiem. Nabytkiem, za który, jak się okazało, miała nie płacić. Próbowała wprawdzie protestować - ostatecznie nie lubiła zaciągać żadnych długów, a dokładnie tak postrzegała obecną sytuację - wychodziło jednak na to, że nie ma z porucznikiem żadnych szans. Sapnęła więc tylko z ostentacyjnym niezadowoleniem, potrząsnęła lekko głową w wyrazie zdegustowania, by potem, na koniec, jednak ponownie uśmiechnąć się szeroko. Wizyta w salonie tatuażu wyraźnie zrobiła jej dzień.
Nie zmieniało to jednak faktu, że tym razem nie miała na podorędziu żadnej fascynującej historii. Wybór takiego a nie innego wzoru rzeczywiście był prosty, nie podbudowywały go żadne specjalne motywy. Nic więc dziwnego, że na pytanie Marshalla najpierw skinęła głową - tak, chyba zapamiętała wszystkie instrukcje, jakimi uraczono ją w salonie - by potem wzruszyć lekko ramionami. Teraz, gdy nowy nabytek skryty był pod rękawem bluzy, mogła niemal zapomnieć, że go ma. Niemal. Zresztą, zdąży sobie jeszcze przypomnieć. Będzie przypominać sobie co rano, poświęcając chwilę na dokładną analizę szczegółów składających się na fascynujący obraz zdobiący jej rękę.
- Bo tylko z tym się większości kojarzę - odpowiedziała tymczasem na pytanie o kierujące nią motywy. - Z technikiem. Z życiem prowadzonym głównie w extranecie lub wśród maszyn. - Zastanowiwszy się nad tym głębiej, w pewnej chwili roześmiała się jednak. W gruncie rzeczy do obrazka można było dobudować nieco bardziej oryginalną historię. - Zawsze też można uwzględnić nazwę projektu, do którego mnie wciągnięto. Tam, na Mnemosyne... Wiesz, jak go nazwali? - Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. - Cyborg. - Przez krótką chwilę można było zastanawiać się, czego dokładnie dotyczył w związku z tym program szkoleniowy na stacji badawczej. Krótki opis udzielony przedtem przez Dagan nie do końca pasował do nazwy projektu, więc... Ale to nie był temat na teraz. Zbyt wiele trzeba by tłumaczyć, zresztą - co najmniej połowy powiedzieć nie było wolno. Kiedyś pewnie do tego wrócą, ale nie teraz, gdy byli coraz bliżej pójścia w swoje strony.
Po drodze rozmawiając jeszcze trochę o wykonanych tatuażach, które niewątpliwie stały się tematem dnia (tak, Rebecca rzeczywiście zapytała o motywy kierujące Hearrowem przy wyborze takiego a nie innego wzoru), rozstali się wreszcie pod budynkiem internaty garnizonowego, gdzie tymczasowo pomieszkiwał Marshall. Sama Dagan ulokowała się nieco dalej, w jednym z pokojów w samym centrum Siedziby Głównej Przymierza. To właśnie tam udała się po sympatycznym pożegnaniu i zapewnieniu, że spotkanie na Cytadeli jest punktem obowiązkowym. Przekraczając próg pustego mieszkania, przeciągnęła się leniwie i bez wahania skierowała się pod prysznic, ciuchów pozbywając się po drodze. Przez dobrą chwilę kojąc palący ból ręki strumieniem zimnej wody, dzień zakończyła zwinięta w kłębek pod cienką kołdrą, zasypiając szybciej niż można by oczekiwać. Ból kolorowej teraz kończyny najwyraźniej nie był wystarczającym argumentem i nie mógł uniemożliwić jej płytkiej wprawdzie, czujnej drzemki po stosunkowo intensywnym dniu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek

Wróć do „Vancouver”