Longinus Varro
Awatar użytkownika
Posty: 46
Rejestracja: 20 wrz 2022, o 14:58
Miano: Longinus Varro
Wiek: 40
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Łowca nagród, Zawadiaka
Lokalizacja: Illium
Kredyty: 34.450

Longinus Varro

7 paź 2022, o 14:27

"Pośród chaosu jest też okazja."
1500100900
MIANOLonginus Varro
DATA UR.05.01.2146
MIEJSCE UR.Omega
RASACzłowiek
PŁEĆMężczyzna
OBYWATELSTWAZiemskie
SPECJALIZACJAŻołnierz
PRZYNALEŻNOŚĆSojusz Systemów Terminusa
ZAWÓDŁowca Nagród, Zawadiaka

Brak danych

Lokal mieszkalny B018, Dystrykt Kima, Omega
Loginus zawsze cechował się pokaźną, byczą wręcz postawą. Spory jak na człowieka wzrost oraz konkretna waga tworzą wspólnie masywną sylwetkę, dzięki czemu - a może przez co - całkiem wyróżnia się na tle innych przedstawicieli swojego gatunku. Ramiona wyraźnie umięśnione, przywykłe do ciężkiej pracy i ćwiczeń. Kontrastują z brzuchem, który to zdaje się być lekko zaokrąglony i raczej nawykły do pochłaniania jedzenia.
Wyraz twarzy Loginusa jest przede wszystkim spokojny. Nieadekwatny wręcz do miejsc, w których zwykł przebywać. Ten stoicki spokój rzadko kiedy zmącony jest przez jakieś inne, wyraźniejsze emocje. Zupełnie jakby jego pulchna - jakby nie było - facjata, wypełniona została sporą dawką botoksu, uniemożliwiając wykonywanie bardziej złożonych numer mimicznych. Tych negatywnych zwłaszcza, bowiem są udokumentowane przypadki, w których widać go, o ile nie szczerze uradowanego, to przynajmniej zadowolonego.
Ubiera się w ciuch zapewniający mu przede wszystkim swobodę. Najbardziej upodobał sobie różnego typu i długości kamizele i bezrękawniki, które to posiadają szeroki kołnierz bądź stójkę. Do tego luźne spodnie cargo i wysokie wojskowe trepy, najlepiej jakby jeszcze okute były jakimś żelastwem.
Wzrost i waga: 197 cm, 135 kg
Skóra/karapaks: Czarna.
Oczy: Niebieskie, wszczepy cybernetyczne
Włosy: Czarne, długie dredlocki
Znaki szczególne: Sześć palców u lewej dłoni.
Jak zostało już powiedziane, Loginus wykazuje się raczej stoicką postawą. Chociaż nie było tak zawsze. W młodzieńczych latach można było uznać go za typowego przedstawiciela narwanej hołoty z nieprzyjaznych dzielnic Ziemskich miast. Wtedy też cechował się agresywnym podejściem do życia i niezbyt dbał o dobro czy życie bliźniego. Te czasy ma już jednak za sobą i dziś ponad agresję wyznaje spokój, a nadmierną chaotyczność zastąpił zimnym wyrachowaniem. Nadal bywa brutalny - być może filozofia stoicyzmu nie zaszczepiła się w nim w stu procentach - ale ta brutalność z reguły wynika z konieczności niż czystej zachcianki.
Zdaje się nie być zainteresowany nadmiernym zyskiem ze swojego zajęcia, czerpiąc z niego tylko tyle, ile w danej chwili potrzebuje. Dlatego też, w przeciwieństwie do większości najemników czy łowców nagród, ciężko jest jednoznacznie określić jego motywacje, którymi się kieruje.
Loginus śmiało może być określany mianem człowieka prawdomównego i rzeczowego. Co w niektórych sytuacjach może i powoduje pewne komplikacje w jego zawodzie, jednocześnie jednak może sprawić, że zyska zaufanie w sytuacjach, które tego zaufania wymagają.
Stara się czerpać z życia tyle, ile jest w stanie, w pełni akceptując swoje położenie czy stan konta. Jest za to całkiem wybredny jeżeli chodzi o towarzystwo, wyznając zasadę ciągłego rozwoju. Nie będzie przesiadywał z ludźmi, którzy nie stanowią dla niego żadnej wartości czy też umiejętności, których mogliby go nauczyć. A przynajmniej pokazać. Zdecydowanie nie lubi być najmądrzejszą osobą w pomieszczeniu.
Zainteresowania:
○ Filozofia starożytnych ziemskich uczonych, generałów i watażków.
○ Planszowe gry strategiczne
○ Garncarstwo
Lęki: :
○ Lęk przed byciem uwięzionym w małych, zamkniętych pomieszczeniach
○ Strach przed głębokością
Przyzwyczajenia/zwyczaje:
○ Słuchanie nagrań książek, mądrości oraz cytatów filozofów starożytnej Grecji, Rzymu czy Chin.
Uzależnienia:
○ Słabość do słodyczy, szczególnie batonów o smaku kokosowym
Znaki szczególne:
○ Czasem próbuje wciągnąć drugą osobę w dyskusję bez wyraźniego powodu, na tematy co najmniej prowokacyjne.
[ LONGINUS ] Dobrze mamy trochę czasu, zanim się tutaj wszystko wgra. Może wywiad?
[ REPRTERKA ] Wywiad?
[ LONGINUS ] Czemu nie, nigdy nie udzielałem żadnego. A oglądałem kiedyś taki, gdzie człowiek siedział i opowiadał o swoim życiu. To było ciekawie. Pytali go o to kim jest, co robi, czemu się tak zachowuje, co wpłynęło na jego życia i tak dalej.
[ REPRTERKA ] Chcesz taki wywiad teraz? Mam cię pytać o te rzeczy?
[ LONGINUS ] Możemy spróbować, tylko zacznijmy od nowa, dobra?

- CIĘCIE -

[ REPRTERKA ] Może zaczniemy od tego kim jesteś i jak się nazywasz?
[ LONGINUS ] Dawno temu oglądałem taki wid, też jakiś wywiad, tak myślę. No i tam starszy gość ubrany w garnitur siedział na krześle i powiedział coś w stylu: “Nazywam się Bobby i ludzie nazywali mnie gangsterem. Nie podobało mi się to. Raz pewien człowiek nazwał mnie gangsterem, więc wsadziłem mu lufę pistoletu w usta. Musiałem go wyedukować, więc mówię mu, że nie jestem gangsterem, tylko biznesmenem, a mój biznes to zbrodnia.”
A ja siedzę przed ekranem i myślę sobie, że kurde koleś… [śmiech] To była najbardziej gangsterska zagrywka, o jakiej ostatnio usłyszałem. Spodobało mi się to tak bardzo, że chciałbym móc powiedzieć to samo.
[ REPRTERKA ] To powiedz.
[ LONGINUS ] Nie, nie. U mnie to nie zadziała w ten sam sposób. Ale gdybym już miał mu ukraść tekst, to powiedziałbym tak: Nazywam się Longinus i zabijanie ludzi za pieniądze to mój biznes. A biznes się kręci… Widzisz, nie brzmi to tak dobrze. I nie jest to też do końca prawda. Chociaż daje jakiś wydźwięk.
[ REPRTERKA ] A...Aha. Dobrze. A zdarza ci się robić coś dla zabawy? Poza swoim czasem pracy, o ile w ogóle jakiś czas wolny od pracy posaidasz.
[ LONGINUS ] Garncarstwo.
[ REPRTERKA ] Garncarstwo... Dobra, to się wytnie.

- CIĘCIE -

[ REPRTERKA ] Jak wspominasz swoje dzieciństwo?
[ LONGINUS ] Byłem wychowywany przez wujka. Problem w Afryce zawsze jest ten sam. Ile masz lat? Wiesz w ogóle co to jest Afryka?
[ REPRTERKA ] Urodziłam się na Ziemi.
[ LONGINUS ] Matka zmarła przy porodzie, bo nie stać jej było na dobrego lekarza. Ojca nigdy nie było, z tego co mówił Leshi, mój wujek. Szybko wyszło, że nie był on nazbyt pracowitym człowiekiem i gdy tylko podrosłem na tyle, by móc przynosić jakieś pieniądze, ruszyłem na ulicę.
Miałem jakieś siedem lat, gdy dołączyłem do młodocianej szajki. Nie umiałem pisać ani czytać, ale z łatwością kradłem portfele i odcinałem paski od torebek nieuważnych ludzi.
[ REPRTERKA ] Jak długo to trwało?
[ LONGINUS ] Pierwszym przełomem był konflikt z Turianami. To było naprawdę coś, obca cywilizacja, kosmos. To wtedy właśnie zapragnąłem czegoś w życiu, wiesz? I musiałem się z tym bujać przez następne kilka lat nim nadarzyła się okazja. A okazja ta nazywała się kapitan Jackson, typ, który odszedł z Przymierza, zanim jeszcze zdążyło się konkretnie rozkręcić. Pojawił się znikąd i zrobił sobie z nas swoje małe komando. Tylko że zamiast okradać ludzi na bazarach, zajęliśmy się poważniejszymi sprawami.
[ REPRTERKA ] Ex-żołnierz Przymierza przyjechał do Afryki i założył tam gang? Trochę naciągana historia.
[ LONGINUS ] Nie sądzę aby faktycznie był w Przymierzu. Ale to nie ma znaczenia. Pojawił się w naszym życiu ktoś, kogo interesowaliśmy. Zajął się nami, wyszkolił tak jak umiał. A cholera, potrafił zobaczyć ukryte talenty w każdym z nas.
[ REPRTERKA ] Jaki był twój?
[ LONGINUS ] U mnie nie trzeba było szukać. Ja po prostu byłem duży i miałem łapsko jak imadło. Widzisz… Kapitan Jackson był przede wszystkim praktyczny. Gdy inni uczyli się na czym polega infiltracja i podstaw taktyk, ja napieprzałem w worek i wyginałem pręty. Bo moja robota polegała na przemocy. Nie potrzebowałem niczego innego. I do pewnego czasu wszystko się zgadzało w tej kwestii i było w porządku. Ale potem przestało.
[ REPRTERKA ] Co takiego się wydarzyło?
Zbliżał się wieczór, kiedy czwórka młodych mężczyzn kończyła właśnie przeszukiwanie jednego z domów na obrzeżach miasta. Było to dla nich obce miejsce. Pierwszy raz opuścili swoje rodzinne strony i zostali wysłani poza granicę terytorium, które nazywali ojczyzną. Dlatego też w ich zachowaniu wyczuć można było zdenerwowanie, niepewność. Wśród nich nie było lidera. Nikogo, kto mógłby nie tyle uspokoić, to zebrać ich do kupy i wydać konkretne polecenia.
Zadanie wykonali szybko. Bo też nie było w nim żadnej wyszukanej finezji. Mieli po prostu wparować do środka, zneutralizować każdego, kto stawiałby jakikolwiek opór, o ile ktoś w ogóle będzie w tym czasie w domu i znaleźć datapad z ważnymi dla kapitana Jacksona danymi. Z tego co mówił znajdują się na nim informacje dotyczące transportowców z ładunkiem, który go interesował. Jaki to ładunek? Nie było to dla nich istotne. A nawet jeżeli było, to kapitan Jackson już dawno temu ich nauczył, aby nie zadawali takich pytań.
- O kurwa!
W jednej chwili każdy z nich przestał zajmować się tym, co aktualnie robił. Wiedzieli bowiem doskonale, że w ich świecie słowa te oznaczały coś absolutnie zajebistego, ale wręcz całkowicie odwrotnego.
- Co jest Niki?! - krzyknął strojący najbliżej wyjścia chłopak, który kończył właśnie pakowanie do torby fantów, które uznał za najbardziej cenne.
- O ja pierdole! - nie przestawał Nikki, wydzierając się z sąsiedniego pokoju.
- Przestańcie się drzeć, do chuja - warknął trzeci z nich, wyraźnie poirytowany. - Ocipieliście do reszty? Long?
Machnął głową w kierunku czwartego z nich, który stał w - według nich - najbardziej strategicznym miejscu, by móc obserwować okolicę. Longinus oderwał wzrok od okna, przez które widać było ulicę i dom sąsiada.
- Spokój - oznajmił. - Ale pośpieszcie się.
- Chłopaki, kurwa dawajcie tutaj - rzucił Niki, wychylając łeb zza pokoju. - No chodźcie!
Dwójka z nich weszła do pokoju i przez chwilę Longinus został sam. Nie trwało to jednak długo i zaraz też zobaczył jak jeden z nich - Derek, wychodzi z pomieszczenia i macha na niego ręką.
- Long, chodź to jest pojebane - oznajmił. - Musisz to zobaczyć.
Nie bardzo mu się podobało opuszczanie stanowiska, ale nie sprzeciwiał się.
Pokój, a raczej gabinet nie należał do zbyt dużych. Urządzony był raczej zwyczajnie, chociaż elegancko. Pomijając zwłok pozbawionych połowy czaszki, pozostawionych pod ścianą w pozycji siedzącej z abstrakcyjnym wręcz rozbryzgiem krwi za nimi.
- Ty kurwa… patrzcie - jeden z czwórki sięgnął po stojące na biurku zdjęcie. - To ona. Kurwa, co ona nosi, mundur?
- Ja pierdolę, w co myśmy się w pakowali - zaczął panikować Niki. - A jak nas z tym powiążą?
- Kto nas kurwa powiąże - rzucił Derek. - Zastanów się trochę.
- Powinniśmy stąd spierdalać - odezwał się w końcu Longinus. - Macie ten datapad?
- Ta, tak mi się wydaję, że to ten - Niki pokazał im datapad, który schował już do torby.
- To niech ci się kurwa nie wydaje, tylko go sprawdź - warknął Derek. - Kurwa Niki, co z tobą. A reszta, bierzcie co tam chcecie jeszcze i spierdalamy z tego gówna.
Podczas gdy reszta jego grupy zbierała się do opuszczenia budynku, uwagę Longinusa przykuły zwłoki. A nie tyle one same, ile odtwarzacz, który leżał obok nich. Jedna ze słuchawek tkwiła cały czas w uchu, podczas gdy druga musiała zostać zniszczona, gdy kobieta otrzymała kulę w głowę.

Gdy wracali już do Nory, tak nazwali swoją bazę, miejscówkę, w której żyli przez ostatnie kilka lat, Longinus sprawdził, czy odtwarzacz działa, włożył sprawną słuchawkę do ucha i nacisnął przycisk odtwarzania.
Spokojny, głęboki głos wypowiedział wtedy słowa, które miały na zawsze odmienić jego spojrzenie na świat. Jakiś czas później dowiedział się, że zdanie, które wtedy usłyszał, wypowiedział Seneka. “Jeżeli chcesz uciec od tego co cię gnębi nie potrzebujesz być w innym miejscu, a stać się inną osobą.”
[ REPRTERKA ] Ostatecznie opuściłeś kapitana Jacksona. Kryje się za tym jakiś szczególny powód?
[ LONGINUS ] Ignorancja jest błogosławieństwem. Przynajmniej była przez kilka lat dla kapitana. Widzisz, kiedy byliśmy młodzi i trzymał nas w niewiedzy, dzieląc się tylko tym, co było dla niego w danej chwili konieczne, mógł nas kontrolować. Problem zaczął się, gdy zaczęliśmy dorastać i zadawać pytania. Oglądaliśmy widy, słuchaliśmy wiadomości. Cholera, nawet nauczyliśmy się czytać i pisać. Byliśmy po prostu ciekawi świata. Okazało się, że jest coś więcej niż nasza Nora, kurwa. Coś więcej niż Ziemia. Cały pieprzony kosmos na wyciągnięcie ręki. Kto by tego nie chciał?
[ REPRTERKA ] Kapitan Jackson?
[ LONGINUS ] Tak… pieprzony dureń. Szkolił nas do walki, chciał stworzyć swój własny zbrodniczy syndykat, wiesz. Może, jakieś dwadzieścia - trzydzieści lat wcześniej by mu to wyszło. Ale już wtedy był zbył mały, aby cokolwiek zrobić. Nie, kiedy za konkurencję miał całą galaktykę.
Gdy wybuchła afera z Batarianami, chcieliśmy lecieć się bić. Nie, nie bić. Myśmy chcieli się napierdalać. Pokazać im kto rządzi, rozwalić ich na miazgę i ogłosić hegemonię. Kapitan był przeciwny, ale on był sam, a nas było już wtedy ze dwudziestu, o ile dobrze pamiętam. Dwudziestu naćpanych i wypełnionych testosteronem, agresją i chuj wie czym jeszcze młodocianych zabijaków zagrzebanych gdzieś w dupie Ziemi, chcących robić rozróbę gdzieś w kosmosie.
Nie miał szans.
[ REPRTERKA ] O… Och.. czyli wy go…?
[ LONGINUS ] Nie rób z nas takich psycholi. Nie zabiliśmy go. Bądź co bądź był dla nas niczym ojciec. Ojczym może bardziej. Wychował nas, chujowo bo chujowo, ale nas wychował. Jedyna osoba, która kiedykolwiek się nami zainteresowała. Oczywiście stawiał nam opór, więc paru chłopaków trochę go poturbowało. Ale tylko po to, aby nie stawał nam na drodze. Bo myśmy chcieli lecieć w kosmos. I napierdalać kosmitów.
Wtedy jeszcze nie rozumiałem większości tego, czego słuchałem w tych nagraniach. Wybierałem z mądrych słów Seneki czy Sun Tzu to, co mi się podobało i naciągałem do własnych ideologii, tworząc pokrętną wizję świata. Ale czułem się dobrze, niepokonany.
[ REPRTERKA ] Więc walczyliście z Batarianami?
[ LONGINUS ] Ta… walczyliśmy. Byliśmy zgrają patologicznych obszczymurów, którym ledwo udało się ogarnąć jakiś sprzęt i opłacić prom, by dolecieć na pierwszą lepszą kolonię. Nie mieliśmy planu, wyposażenia i po raz pierwszy opuszczaliśmy orbitę. Zajęło nam parę miesięcy, by się zorganizować na tyle, by w ogóle myśleć o sobie jak o grupie kosmicznych najemników amatorów. Część z nas się wykruszyła. Jakimś cudem udało im się załapać do Przymierza i wrócili na Ziemię, by przejść szkolenia i ruszyć w kosmos jako faktyczni żołnierze. Podobno było też paru, którzy zahaczyli się o statek piracki i dołączyli do załogi. Ale ja w to nie wierzę. Tak czy inaczej, zostało nas może z dziesięciu. Najwierniejsi. Najlepsi. Niepokonani. No i w końcu ruszyliśmy. Bić Batarian, wdeptać w ziemię i wbić naszą flagę w ich dupska.
Sun Tzu powiedział kiedyś “Jeżeli znasz swojego wroga i znasz siebie, nie musisz obawiać się wyniku setek bitew”. Myśmy wtedy nie wiedzieli nic.
[ REPRTERKA ] Nie poszło po waszej myśli?
[ LONGINUS ] Paniusiu… [śmiech] Nawet nie wiesz jak bardzo. Po wielu, a gdy mówię wielu mam na myśli naprawdę wielu tropach, w końcu udało nam się trafić na niewielki zwiad Batarian, na jakieś nieznaczącej skale. Nawet nie wiem, czy była tam jakaś kolonia, czy zwykła placówka badawcza. Wiem tylko, że było ich kilku. A puścili nam taki łomot, że żaden z nas nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżył. To, że udało nam się stamtąd uciec było zasługą pilota, którego mój druh, Derek zdołał namówić albo przekupić, by leciał z nami i był wsparciem.
Po tej naszej krucjacie przy życiu zostało nas pięciu. Ale wkrótce zostaliśmy tylko we dwoje, Derek i ja. Reszta, być może słusznie z resztą, stwierdziła, że był to jednak chujowy pomysł i wracają do domu [śmiech].
Omega przypominała im dom, dlatego Longinus nie miał problemu, aby przywyknąć do tego miejsca. Przylot tutaj nie należał do najprostszych i wiele wskazywało na to, że była to droga bez powrotu, ale nie mieli zbyt wielu alternatyw. Nie nadawali się do normalnej pracy, spokojny żywot na jakichś odległych koloniach też nie był w ich stylu. Dlatego też dochodząc do siebie razem z Derekiem nie zastanawiali się długo nad tym co ze sobą począć. Omega oferowała im wszystko to, czym zajmowali się przez całe życie. Zmieniła się jedynie skala. Powrót na Ziemie nie wchodził w grę. Oboje to doskonale wiedzieli. Przyznanie się do porażki było dla nich niedopuszczalne. Nie zamierzali się poddawać. Zamiast tego powoli, żmudnie ale przy tym konsekwentnie zdobywali nowe zlecenia i znajomości, rozwijając się w półświatku Omegi jako duet najemników od robót wszelakich, o ile zgadzała się liczba kredytów na koncie.
Był to także okres, w którym Longinus zmienił swoje nastawienie i zaczął rzetelnie zgłębiać wiedzę i mądrość starożytnych stoików, uczył się sztuki wojny od Sun Tzu i poznawał wartości, którymi kierował się Marek Aureliusz, próbując wcielić je w życie na tyle, na ile był w stanie.
- Myślę, że powinniśmy zwiększyć liczbę osób - oznajmił Derek, gdy kompletowali wyposażenie do kolejnej roboty.
- Masz na myśli Maiko - rzucił Longinus, podając przyjacielowi broń.
Derek wykrzywił się z grymasie.
- Nie tylko ją, widziałem parę ogłoszeń ludzi, którzy szukają roboty - odparł w końcu. - Moglibyśmy w końcu rozszerzyć działalność.
- Marzą ci się drugie Błękitne Słońca, co? - Longinus spojrzał na swojego towarzysza z rozbawieniem. - Większa grupa ściąga większe zainteresowanie.
- I większe pieniądze - mruknął Derek. - A tego nam potrzeba przede wszystkim.
- Owszem, ale nawet z dodatkowymi ludźmi na pokładzie dalej bylibyśmy na obcym terenie - zauważył przytomnie Longinus. - Jesteś gotowy na walkę o tereny ze Słońcami? Albo Hordą? Bo ci to się przypierdolą na pewno.
- To co? Mamy już zawsze zapierdalać po najniższe linii za psie pieniądze, bo ktoś może mieć z nami problem?
- Słuchaj Derek - zaczął spokojnie Longinus, widząc jak jego przyjaciel zaczyna się denerwować. - Nie mówię, nie. Trzeba tylko to dobrze zorganizować. Przemyśleć i zaplanować. Może dogadać się z Syndykatem na początek?
- O ni chuja! - ożywił się Derek. - Nie będę robił pod Asari, zapomnij. Dobra, zaczniemy powoli. Jedna, dwie osoby, zgoda?
- Zgoda. Przyprowadź Maiko przed następną robotą, trzeba będzie ją wdrążyć.
[ REPRTERKA ] Porozmawiajmy o twoim byłym partnerze, Dereku.
[ LONGINUS ] Co z nim?
[ REPRTERKA ] Jeżeli dobrze rozumiem to twoja cybernetyka oczu jest jego sprawką?
[ LONGINUS ] O tak [śmiech], sukinsyn dobrze to sobie wymyślił. To było już jakiś czas po naszym rozłamie. Na początku brałem to za objaw rywalizacji u konkurencji. Widzisz, problem z nami polegał na tym, że oboje znaliśmy się za dobrze. Wiedzieliśmy jak działamy, więc gdy jeden wyczaił drugiego na jakimś zleceniu, mogliśmy całkiem sprawnie określić co ten drugi będzie robił. I tak właśnie mnie dorwał. Po wykonaniu zadania, podstawił mi pułapkę dokładnie tam, gdzie się udałem. A pułapka była wiele wyszukana, bowiem w postaci gromady vorchów. Szczerze przyznam, że wolałbym już mieć kroganina [śmiech]. Te skurwiele są potężne, ale przynajmniej przewidywalne. vorche z kolei to agresywny i złośliwy chaos. Obskoczyły mnie zanim zdążyłem się odezwać. Szybkie, małe chujki.
[ REPRTERKA ] Napuścił na ciebie grupę vorchy?
[ LONGINUS ] Musiał je przedtem głodować, bo rzuciły się na mnie od razu. Wgryzły się we mnie jak w pieczeń. No i jeden wydłubał mi oczy, to było wyjątkowo nieprzyjemne doświadzcenie.
[ REPRTERKA ] O kurwa…
[ LONGINUS ] Tak, miałbym przesrane, gdyby nie pewien szkopuł. Otóż Derek nie wziął pod uwagę faktu, że wtedy już współpracowałem z Norem Dexem, Wolnym Strzelcem Galaktyki, jak to lubi się określać, może go kojarzysz. Więc udało mi się puścić mu umówiony wcześniej sygnał, gdyby coś było nie tak, a potem już odpłynąłem i liczyłem, że jakoś to będzie.
Obudziłem się pokryty rurkami, wenflonami i innymi duperelami, w klinice na Omedze. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę kaprawą gębę Dexa, który uśmiecha się i wita mnie słowami: “Wisisz mi osiemdziesiąt tysięcy kredytów, ciulu.”
[ REPRTERKA ] Przynajmniej przeżyłeś. Zastanawia mnie jednak co takiego zrobiłeś temu Derekowi, że zdecydował się cię zabić w tak brutalny sposób, jakby nie było.
[ LONGINUS ] Znajdzie się jedna rzecz, czy dwie.
- Long zaczekaj! Cholera, zaczekaj! - Derek krzyczał przez komunikator. - Daj im jeszcze dwie minuty! Dadzą radę.
- Za dwie minuty będziemy w dupie - oznajmił spokojnie Longinus. - I nie wykonany zlecenia.
- Chuj ze zleceniem! - warknął Derek. - Jebać to, Long!
- Chuj z nami też - odparł. - Myślisz, że jak nas tutaj złapią, to poklepią po plecach i puszczą wolno? A nawet jeżeli uda nam się zwiać, to jak sobie wyobrażasz zareaguje przydupas Arii, gdy oznajmimy, że nam nie wyszło? Odcinam zasilanie wschodniej części stacji. To da nam chwilę, aby dokończyć pracę i się stąd zawijać.
Całe to zlecenie było poza ich możliwościami. Przede wszystkim dlatego, że potrzebowali więcej ludzi i wzięli z łapanki. Nieprzeszkolonych, bez odpowiedniego sprzętu czy zaangażowania. Popełniali jeden głupi błąd za drugim i coś, co miało być czystą akcją, zamieniło się w absolutny koszmar. Tracąc już połowę załogi, udało im się odciąć część ochrony, ale uruchomiony został alarm i wsparcie było już w drodze. Musieli się śpieszyć.
- Wschodnia część? Wschodnia część…. o nie, nie! Long! Tam jest Maiko! Czekaj! - Derek zaczął się wydzierać na wszystkich częstotliwościach. - Maiko! Maiko słyszysz mnie? Spierdalaj stamtąd, zaraz zostaniesz odcięta! Long zaczekaj chwilę! Słyszysz? Longinus! Zaczekaj!
- Chłopaki chyba nie dam rady! - odezwała się Maiko. - Oberwałam w nogę, nie mogę biec.
- Kurwa mać! Trzymaj się Maiko! Zaraz ci pomogę!
- Hej, tu Cicha, Derek drze mordę tak, że nie wiem co mam robić - kobiecy głos odezwał się w komunikatorach. - Longinus?
- Odcinaj wschodnią część.
- NIE! Czekajcie, tam jest Maiko! Kurwa czekajcie! - Derek nie dawał za wygraną. - Kurwa, biegnę do was!
Longinus nie lubił takich sytuacji. Ci, którzy pracowali już z nimi jakiś czas, doskonale wiedzieli, że czasem trzeba będzie ponieść konsekwencję swoich działań. I o ile nie hołdowali zasadzie zostawiania swoich, to jednak czasem trzeba było wybrać mniejsze zło dla dobra ogółu. Longinus doskonale wiedział, że Derek zrobi wszystko aby uratować Maiko. W końcu walczył teraz w imię miłości. Dlatego też to on będzie musiał podjąć decyzję, której Derek nigdy nie podejmie i raczej poświęci wszystko i wszystkich, łamiąc przy tym ich własne zasady.
- Cicha, odcinaj do cholery - warknął Loginus widząc na monitorach, ze sytuacja jest coraz gorsza.
- Dobra, odcinam! - odparła kobieta. - Chłopaki na dole też już skończyli, mogę resetować systemy!
- Rób to i wszyscy spierdalamy do promu - Longinus także zaczął pośpieszną ewakuację.
- Long, tu Zuri - salriański głos rozbrzmiał w słuchawce. - Jest sprawa.
- Streszczaj się - odparł Long. - Nie mamy czasu na sprawy.
- Profilaktycznie rozłożyłem niewielkie ładunki wzdłuż korytarzy A i B.
- Ładunki? - zapytał zaskoczony Longinus.
- No, jakby się sprawy zjebały i trzeba było coś wysadzić, wiesz - stwierdził Zuri obojętnym tonem.
- Poczekaj - rzekł Loginus i przełączył się na resztę ekipy. - Jak sytuacja?
- Cicha i Max na promie, mają przesyłkę - zaczęła zdawać raport Dziunia, WI, którą Cicha przeprogramowała tak, by jej bardziej odpowiadała. - Widzę też Zuriego, zaraz będzie.
- Dobra Zuri - odezwał się Longinus. - Jak będziesz na promie to odpalaj ładunki.
- Longinus jest problem! - w eterze pojawił kolejny głos, tym razem należący do turianina. - Jestem przy Dereku, próbuje majstrować coś przy śluzie. Po drugiej stronie jest Maiko, nie może się wydostać.
- Kurwa mać! Pomóż mi! - krzyknął Derek. - Cicha! Otwórz śluzę B032!
- Nie mogę! Nie mam już dostępu do konsoli.
- To ją kurwa zhakuj czy coś! - wycedził przez zęby Derek. - Co to kurwa… wybuchy?! Ja pierdole!
- Nie mamy na to czasu - oznajmił Longinus, przełączając się na prywatne łącze do Norriusa, turianina stojącego przy Dereku. - Norrius, strzel Dereka wiązką ogłuszającą i wynieś go w stronę promu. Biegnę w waszą stronę.
- A co z Maiko? - zapytał turianin.
- Nie ma na to czasu, zaraz całe skrzydło wyleci w powietrze.
- Dobra, zrozumiałem.
[ REPRTERKA ] Myślę, że powoli zbliżamy się do końca naszej rozmowy.
[ LONGINUS ] Tak? [zerka na datapad] Faktycznie przesył zaraz dobiegnie końca.
[ REPRTERKA ] Co teraz się z nami stanie?
[ LONGINUS ] A co ma się stać? Dzięki waszej sieci to, co mamy do przekazania pójdzie w eter. I tyle. Będziecie mogli wrócić do waszej codzienności. No, chyba, że postanowicie zdjąć nasz manifest zaraz po tym, jak stąd znikniemy. To wtedy pojawi się tu ktoś inny i będzie was uświadamiał w tym, jak zły to był pomysł.
[ REPRTERKA ] I.. i tyle? Żadnych bomb? Żadnego mordowania? Nie obawiasz się konsekwencji?
[ LONGINUS ] Mówisz tak, jakbyśmy byli jakimiś terrorystami. I o jakie konsekwencje ci chodzi?
[ REPRTERKA ] No przecież… wcześniej wspomniałeś, że wysadziłeś w powietrze kilka innych magazynów i fabryk na granicy Systemów. I powiedziałeś, że jeżeli trzeba będzie to wysadzisz następne. Nie obawiasz się tego, że ktoś się o tym dowie, że to ty?
[ LONGINUS ] No właśnie się dowiedziałaś, i co?
[ REPRTERKA ] A..Ale…
[ LONGINUS ] Posłuchaj. To co ja zrobiłem to jest pistolet na wodę przy tym co wyczyniał i wyczynia nadal Maelstrom. Przy nich wychodzę na całkiem w porządku gościa. Więc nie zaprzątaj sobie tym swojej ślicznej główki, co? Rób po prostu to, co do ciebie należy i już. A po wszystkim może pomyśl o zmianie roboty? Poleć gdzieś, gdzie nie byłaś? Zrób coś, co ma znaczenie? W końcu, jak powiedział Marek Aureliusz: “Nasze czyny za życia, rozbrzmiewają echem w wieczności.”

- KONIEC NAGRANIA -

Standardowy generator tarcz ◄
Omni-klucz "Primo" ◄
20 tysięcy kredytów ◄
Odtwarzacz audio z bezprzewodowymi słuchawkami ◄

ObrazekObrazek
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Longinus Varro

8 paź 2022, o 18:50

Witamy na pokładzie!
Miło nam poinformować, że akta twojej postaci zostały zaakceptowane. By rozpocząć grę na Cytadeli, pozostały ci trzy kroki! Pierwszym jest wklejenie swojej finalnej karty do bazy danych. Ten temat pozostanie zamknięty jako oryginał, kopia w bazie jest do twojego użytku. Następnie załóż kartę statystyk oraz zgłoś się po grafiki. W razie jakichkolwiek pytań lub wątpliwości, służymy pomocą poprzez PW lub discord. Powodzenia!
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Podania zaakceptowane”