Znana ze swych licznych siedzib największych - nie tylko ludzkich - firm propagujących i przodujących w nowoczesnych technologiach, naukowa stolica Ziemi. Właśnie tu, rodzą się często koncepty na nowe projekty, które w przyszłości zasilają asortymenty korporacji. "Białe dzielnice" są także spokojnymi, urokliwymi azylami dla spragnionych ciszy umysłów, oczywiście jeśli mogą sobie na to pozwolić finansowo.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[KASYNO] Klub "Hades"

5 maja 2018, o 11:58

Daryl pokręcił głową, zaciągając się papierosem. Nie patrzył na nich, tylko po prostu siedział obok, zatopiony we własnych, pewnie dość depresyjnych myślach. Faktycznie, nie reagował tak zazwyczaj. Prościej by było, gdyby Snow była jedną z wielu, którą zaliczy w jakimś losowym hotelowym pokoju. Z jakiegoś powodu jednak czuł się źle i było to po nim widać. Może Susan powiedziała mu coś, co dogłębnie zraniło jego delikatną duszę. Charles wiedział, jak cięty język potrafiła mieć, gdy była zła, kto wie, czy nie pokazała się właśnie od tej najlepszej strony.
- Poleciała już. Próbowałem ją namówić, żeby została, ale nie chciała. Stwierdziła, że jak przyleciała tu tylko po to, żeby zająć miejsce kolejnej zabawki, to równie dobrze może pozwiedzać miasto zamiast marnować swój czas na mnie.
Wypuszczony przez niego dym wzniósł się do góry i zniknął, wciągnięty przez mocną klimatyzację. Aya odchrząknęła cicho, rozprostowując sukienkę na udach po tym, jak została podwinięta, ale nie wtrącała się w rozmowę. To nie był jej problem, to nie był jej brat, może zresztą Daryl wcale by nie chciał żeby się wypowiadała. Mógł przeprosić, ale to nie znaczyło, że darzył ją z powrotem taką samą sympatią jak wcześniej.
- Spoko - mruknął. - Nic mi nie będzie. Zresztą przyprowadzając ją tu zabrałem drzewo do lasu, teraz mam przynajmniej problem z głowy.
- Nie rób tego - powiedziała cicho Aya, w reakcji na jego pełne frustracji słowa.
- Oj wiem przecież.
Westchnął i zarzucił nogi na stół, krzyżując je w kostkach. Wszyscy przy tym stole wiedzieli, że mógłby sobie tu kogoś znaleźć na jedną noc. Nie musiałby się nawet wysilać za bardzo, biorąc pod uwagę ile podpitych kobiet wielu ras plątało się w klubie. Ale wtedy już w ogóle nie miałby szans na dogadanie się z Susan, a z jakiegoś powodu akurat na tym mu zależało.
- Pójdę do łazienki. Zaraz wracam - rzuciła Hatake i wstała, zostawiając ich na chwilę samych. Całkiem możliwe, że zrobiła to celowo, żeby mogli porozmawiać sobie swobodnie, bez niej słyszącej każde słowo. Siedzący twarzą w stronę wyjścia z palarni Daryl odprowadził ją wzrokiem. Na jego twarzy, poza irytacją, nie było żadnych emocji.
- Wyrządziłeś większe szkody, niż ja - zauważył. - Dobrze, że wyszedłeś wtedy z loży, bo to mogło eskalować dużo bardziej - przeniósł spojrzenie na brata, przez chwilę przyglądając mu się w milczeniu. Jego papieros powoli się kończył. - Nie umiemy ze sobą rozmawiać, co? Nigdy nie umieliśmy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 12:32

Spojrzał na brata i przewrócił lekko oczyma. Co jak co ale potrafił być prawie tak samo dramatyczny jak jego siostra. Zaciągnął się ponownie papierosem, aby chwilę późnie dym z jego płuc wyleciał gdzieś w powietrze. Nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć. Rzadko, kiedy lądował w takiej sytuacji. Chyba jeszcze w swojej karierze nie zdołał nikomu zniszczyć związku tylko słowami.
- To może korzystając z rady, którą dałeś mi to powinieneś ją poszukać?
Spytał lekko zaskoczony. Naprawdę musiała mu dopiec. Znając go to pewnie większość kobiet odchodziła od niego dopiero wtedy, kiedy on tego chciał. Pewnie musiało go cholernie zaboleć to, że tym to on został po prostu odrzucony. Nie miał tej kontroli, którą miał zawsze. Zresztą już kilka razy widział wściekłą Susan. Dobrze, że nie zrobiła mu większej krzywdy.
Odprowadził wzrokiem Aye. Nie musiała być przy tym jak będą rozmawiać. Znając życie ich rozmowa może się potoczyć różnie. Charles nie chciał jednak tworzyć dodatkowego konfliktu pomiędzy nim, a rodzeństwem. Obiecał przecież siostrze, że będzie grzeczny. Nie mógł złamać tej przysięgi. Znał konsekwencje.
Jednak zamiast braterskiej miłości jak z seriali, jego dłoń lekko uderzyła go w tył głowy. Chyba to musiał być jakiś jego nowy zwyczaj na karcenie ludzi, kiedy podejmowali idiotyczne decyzje. Tak jak wtedy, kiedy Aya nie wzięła generatora tarcz z martwego strażnika.
- Co ty mi tu pierdolisz o jakiś lasach i drzewach? – Spojrzał na niego skonsternowany. Oczywiście, że zrozumiał aluzję ale po prostu nie mógł tego słuchać. – Idź kurwa do niej. Masz przecież jej numer. Jest w mieście. Mógłbym raz na jakiś czas nie zgrywać wielkiego buntownika z wyboru. Raz na jakiś czas mógłbyś odjebać coś romantycznego. Może akurat będzie padał deszcz albo złapiesz ją zaraz przed wejściem na prom.
Pod koniec nie wytrzymał i cicho parsknął śmiechem. Charles’a trudno nazwać było wymarzonym bratem. Był chamem, ale jeśli trzeba było to był wyjątkowo ciepłym człowiekiem. Tą stronę bardzo dobrze poznała Aya. Musiał więc zmienić się też trochę względem brata. W pewnym momencie złapał brata ramieniem i przysunął go do siebie.
- Oczywiście, że nie umiemy. Właśnie kurwa dlatego, że jesteśmy braćmi. Przynajmniej nie jesteśmy wobec siebie tak fałszywy jak większość rodzeństwa. Jesteś moim kochanym młodszym braciszkiem, którego dupsko musiałem zawsze chronić przed okrutnym światem. – Zaciągnął się papierosem dociskając brata mocniej do siebie. – A, teraz jak wróci Aya ubierzemy się i pójdziemy jej poszukać. Nie wytrzymam w tym klubie dłużej. Trochę świeżego powietrza powinno nam pomóc. – Westchnął cicho. – Nie chce też być tym, który zniszczył twój kolejny poważniejsze związek. – Uśmiechnął się do brata. – Widziałem jak na nią patrzysz, to nie ten sam wzrok jak na większość kobiet, którą miałeś.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 13:04

Skrzywił się, gdy oberwał w tył głowy i spojrzał na Charlesa z frustracją. Na pewno tego się nie spodziewał, ale nie zareagował z takim zaskoczeniem, jak wcześniej Aya. Po prostu spojrzał na niego z niezadowoleniem.
- Jak ja jej teraz nie znajdę. To jest Amsterdam, do cholery, nie jakaś jebana kolonia na zadupiu wszechświata - Daryl zgasił papierosa w popielniczce, opuszczając nogi z powrotem na podłogę. - Mam do niej numer, ale przecież nie odbierze. Jakby chciała ze mną rozmawiać, to nie wsiadłaby do tej taksówki. Miałem ją zmuszać, żeby została? Jak ja kogoś rzucam, to nie mam ochoty widzieć potem tej twarzy. Ona pewnie nie ma ochoty widzieć mojej. Mam siedzieć przez następne dwa dni w porcie, bo może akurat będzie chciała wrócić do Kanady?
Gdy go objął i przyciągnął do siebie, Daryl zaprotestował. Nie miał nastroju teraz na braterskie uściski. W końcu mu się udało wyswobodzić, ale nie wyglądał już na tak złego, jak przed chwilą. Nawet parsknął śmiechem, słuchając słów Strikera. Chronienie dupska przed okrutnym światem brzmiało jak świetna zabawa.
- Brzmisz jak Emily - mruknął. - Tylko ona wyjeżdża z takimi tekstami na poważnie.
Westchnął ciężko i oparł się wygodnie, wyciągając kolejnego papierosa. Skoro już tu byli, to mógł zapalić jeszcze raz. Przez dobrą minutę nie odzywał się, zatopiony we własnych myślach. Ilość popiołu na końcu fajki rosła, bo zapominał się go pozbyć.
- Możemy pójść - powiedział w końcu cicho. - Mam nadzieję, że Emily nie będzie zła. Może obrócimy w mniej niż godzinę. Nie ma sensu szukać jej dłużej. Może spróbuj ty do niej zadzwonić, tobie przynajmniej powie gdzie jest.
Nie skomentował ostatnich słów brata. Była to oczywistość, normalnie nie przejmowałby się faktem że został sam, tylko zorganizowałby sobie jakoś czas. Skrzywił się tylko znów, na zdanie o poważniejszym związku, ale może faktycznie tak było, tylko nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli. Pewnie przez to, że ostatni jego poważniejszy związek nie skończył się najlepiej.
- Lubię ją. Naprawdę lubię jej charakter. Szkoda tylko, że doprowadził on też do tego, co jest teraz - zaciągnął się. - Myślałem, że mnie szlag trafi tam na tym lądowisku. Przecież nic jej nie zrobiłem. Pytała, to odpowiadałem zgodnie z prawdą. To z iloma byłem wcześniej nie ma żadnego wpływu na to, czy chcę teraz być z nią, czy nie.
Uruchomił omni-klucz, by połączyć się z jakąś stroną w extranecie. Sprawdzał przeloty międzykontynentalne. Pokręcił głową.
- Nie ma stąd lotu do Kanady przez następne cztery godziny.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 13:47

- To jest Amsterdam, a nie jakaś jebana kolonia na zadupiu Charles. – Powiedział pod nosem imitując bardzo dobrze płaczliwy i zrzędliwy ton. W tym akurat miał wyjątkowo dużo doświadczenia. – Toż to strasznie smutna historia Daryl, szkoda, że nie chcesz nic z tym zrobić.
To nie było zachowanie typowe dla jego brata. W przeszłości gdy byli dzieciakami to zachowywał się podobnie, potem już był wyjątkowo poważny. Charles bardzo szybko utracił ta pewnego rodzaju dziecięcą naiwność na rzecz powagi i stoicyzmu. To też było jednym z powodów kłótni jakich pomiędzy nimi wybuchały. Trudno było im się wtedy nie kłócić, kiedy jego starszy brat stał się nagle całkowicie innym człowiekiem pod wpływem swojej własnej ambitności i obietnic złożonych swoim rodzicom.
Widząc jak jego brat w końcu zaczyna myśleć lekko się uśmiechnął. Wstał z miejsca wiedząc już, że drugi raz nie da mu się tak objąć. To było klasycznego dla najstarszego z rodzeństwa. Atakował wtedy, kiedy nikt się tego nie spodziewał. Przyglądał mu się, a papieros powoli tlił się w jego dłoniach.
- Zadzwonię, a znajdziemy ją dość szybko. To Susan, ma gorącą głowę, a potem żałuje. Ewentualnie chodzi teraz gdzieś po ulicach miasta zajebiście sfrustrowana.
Wzruszył ramionami. Nie znał jej, aż tak dobrze ale pewność siebie w jego głosie mogła świadczyć o czymś całkowicie innym. Może właśnie dlatego tak często przejmował dowodzenie nad różnymi misjami. Trudno było nie uwierzyć w to, że mógłby mieć rację. Uśmiechnął się szerzej do brata słuchając tego co mówi. To nie było coś typowego dla Daryla. Nie widział go nigdy w takim stanie, a co dopiero żeby o jakiejkolwiek kobiecie opowiadał tak jak o Snow.
- Potrafi być upierdliwa to prawda. W tej kwestii nie wiem czy powinienem ci pomagać. Już ty mi trujesz, a co dopiero jak będę to miał w stereo. – Parsknął śmiechem.
To było oczywiste, że chciał mu pomóc. Sam zresztą do takiej sytuacji doprowadził. Skoro Daryl potrafił przeprosić Ayę i przejść z nią na bardziej pokojową drogę to i Charles powinien teraz odwdzięczyć mu się podobnym. Do tego sam lubił Susan. To był doby dzieciak, który tak jak on zbłądził w drodze na studia.
- No to mamy w najgorszym wypadku cztery godziny by ją namierzyć.
Odwrócił się w końcu w miejscu i odpalił omni-klucz. Planował dzwonić już teraz, chociaż nie powinien. I przestał. Poczekaj na Ayę. To ona była szpiegiem i wiedziała jak namierzać rozmówców. Czekał wiec na nią. Jeśli wróciła uśmiechnąłby się do niej.
- Musimy namierzyć Susan i wiesz, że potrzebuje w tym twojej pomocy.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 14:19

- Pewnie tak - zgodził się cicho Daryl. Obaj nie znali Susan zbyt dobrze, Charles był z nią na dwóch misjach, a jego brat na trzech randkach. Jeden nie znał jej charakteru na co dzień, drugi nie do końca wiedział jak zachowuje się, gdy jest wściekła. Jej wybuchy złości były jednak niepowstrzymane i niewiele w nich było rozsądku. Nie czyniło to z niej najlepszego operatora, choć być może odpowiednie skorzystanie z tej cechy charakteru mogło przynieść jakieś pozytywne skutki.
Daryl znów parsknął śmiechem, powoli chyba wracając do siebie. Odrzucająca go kobieta musiała wpłynąć na niego bardzo traumatycznie, ale w każdym życiu zdarzają się pierwsze razy, takie jak ten.
- Nie martw się, nie kupimy nagle domu obok was w Bergen, czy gdzie tam się przeprowadziliście. Jakoś wytrzymasz jedno spotkanie co jakiś czas. A jak nie, to kupię ci herbatkę z melisy. Nadal jej tyle pijesz?
Nie miał na myśli melisy, ale ogólnie herbatę. Niektóre rzeczy się nie zmieniały, tak jak dziwne nawyki Daryla do podjadania masła łyżką - od dzieciństwa aż do teraz, ten sam niekoniecznie normalny nałóg. Charles miał swoją herbatę, więc chyba lepiej wychodził w tym rozrachunku.
Hatake nie wracała. Łazienka nie była daleko, bo drzwi do niej było widać stąd, ale powrót zajmował kobiecie strasznie dużo czasu. Minęło już co najmniej dziesięć minut odkąd wyszła z palarni. Przez myśl mogło przejść przypuszczenie, że chce im dać po prostu więcej swobody, ale rzeczywistość okazała się być trochę inna.
- Nie wiem czy Aya tak szybko tu wróci. Rozmawia z kimś - zauważył Daryl, prostując się i dłonią wskazując bratu stronę, w którą miał patrzeć. Zmarszczył brwi. - Coś jest nie tak chyba.
Kobieta zatrzymała się w połowie drogi do łazienki, choć nie wiedzieli, czy już szła do nich, czy dopiero tam. Opierała dłonie na biodrach, stojąc przed ciemnoskórym mężczyzną, który coś do niej mówił. I mimo, że stąd nie mieli jak usłyszeć ich rozmowy, Striker widział, że jest spięta, nawet jeśli widział tylko jej plecy. Nieznajomy uśmiechnął się i przesunął dłonią po jej ramieniu, poprawiając przy okazji zsuwające się ramiączko sukienki. Nie cofnęła się.
- Hm, chyba powinieneś tam pójść - mruknął Daryl, stwierdzając oczywistość. Nie był to widok, którego Striker mógł się spodziewać. - Znacie go? Tego czarnego?
Odpowiedź była przecząca, przynajmniej ze strony Charlesa. Ale nawet jeśli go nie znał, to pewnie za chwilę pozna, chyba że postanowi zostawić sprawę w rękach Ayi.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 14:33

- Preferuje zwykła czarną. Melisa już mi nie pomaga.
Rzucił krótko patrząc w bok. Kiedy był młodszy pił dużo herbaty. Bardzo dużo. Na pewno więcej niż ktokolwiek w rodzinie. Nienawidził kawy. Nie mógł zdzierżyć jej smaku. Skończyło się więc na tym, że wszyscy myśleli jak mocno musiała się w nim obudzić geny ich przodków, którzy wylądowali w Anglii. Oczywiście pił ja z melisą. Miała niby działać uspokajająco, ale dla niego po jakimś czasie było to po prostu placebo.
- To dobrze. Ty tam lubisz ciepłe kraje, więc i tak byś tam długo nie wytrzymał.
Bergen było przyjemnym miejscem. Gdyby nie to, że śnieg ciągle tam padał i musiał odśnieżać wszystkie chodniki. Jego wyprawa do lokalnego sklepu z takim sprzętem była dość ciekawa. Czuł się jak dziecko. Nigdy nic nie kupował do swojego domu. To było pierwszy raz. Więc zachwycał się wszystkim. Od wiertarek udarowych, po autonomiczne kosiarki do trawy. Naprawdę musiało mu brakować niektórych części normalnośći.
Skierował wzrok w stronę, którą wskazywał Daryl. To nie wyglądało dobrze. Nie wyglądało to w ogóle dobrze dla czarnoskórego. Aya była lekko wstawiona, ale pewnie wciąż umiała komuś przyłożyć.
- Ta chyba masz rację. Weź się już szykuj.
Powiedział gasząc papierosa w popielniczce. Nie podobało mu się to. Oczywiście nie mógł się tłuść z gościem bo Emily by go zabiła. Do tego dochodził dość duży problem, że ten człowiek mógł być jakaś gwiazdeczką. Nie chciał kończyć czyjejś kariery w branży bo nie będzie się mógł kontrolować przy okładaniu czyjejś twarzy.
Wyszedł szybko na zewnątrz palarni i ruszył w stronę dwójki. Tym razem nie bawił się nawet w jakiekolwiek uprzejmości. Przebijał się przez wszystkich niczym taran. Jego wzrok skierowany był tylko w jedno miejsce. Oczywiście dotarł tam wyjątkowo szybko.
- Coś nie tak?
Spytał Ayi, a jego dłoń przejechała delikatnie po ramieniu mężczyzny. Uśmiechnął się do niego wyjątkowo słodko do niego. Na tyle słodko, że równie dobrze mógłby go mógłby mu teraz skręcić kark.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 15:18

Daryl ostatni raz zaciągnął się mocno, a potem idąc śladem brata zgasił papierosa w popielniczce. Nie mieli ze sobą żadnych drinków, ani rzeczy, które musieliby zbierać przed wyjściem z palarni, więc opuszczenie jej zajęło im dosłownie chwilę. Turianin, obok którego przechodzili, mruknął coś na temat upragnionego w końcu spokoju i irytujących ludziach, ale wpadło to do jednego ucha Strikera i wypadło drugim.
Ludzie rozstępowali się przed nim jak morze. Gdy nie zwracał uwagi, żeby nikomu nie zrobić krzywdy, nagle wszyscy wokół stali się ostrożniejsi. W sumie trudno było im się dziwić, przez parkiet szarżował dwumetrowy człowiek, który patrzył tylko w jeden punkt przed sobą i nic więcej go nie obchodziło. Docierając do Ayi i nieznajomego mężczyzny, usłyszał jeszcze fragment rozmowy.
- Nie powinno cię tu w ogóle być. Nie ma na liście twojego nazwiska.
- Jesteś tego taka pewna? Ciebie też tu nie powinno być. Powinnaś być na Cronosie, a nie bawić się w sielankowe życie wśród gwiazd - uniósł rękę w prawie czułym geście, ale Hatake cofnęła się o krok, więc ją opuścił. - Mówiłem ci, żebyś nigdy nie ścinała włosów.
Gdy dotarł do nich Charles, mężczyzna zamilkł. Opuścił wzrok na dłoń przesuwającą się po jego ramieniu, a potem bez jakiegokolwiek przejęcia uniósł go z powrotem na Strikera. Odpowiedział uśmiechem na uśmiech, choć jego nie był aż tak słodki i uroczy jak ten, który wykwitł na twarzy drugiego z nich.
Aya znieruchomiała, a na jej twarzy pojawił się wyraz absolutnej paniki. Coś, co nawet nieco zbliżało się do emocji, które miała w oczach gdy zorientowała się, że ma wszczepiony implant w plecy. Teraz z jakiegoś powodu była przerażona prawie tak samo. Nie wiedziała, co odpowiedzieć na pytanie, które zadał Striker, więc tylko przygryzła policzek od środka i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, chyba usiłując odciąć się tym gestem od nich. Tylko niewiele on wnosił. Mogła ewentualnie jeszcze uciec.
- To jest Striker? - spytał mężczyzna, mierząc go oceniającym spojrzeniem od stóp do głów. - Inaczej sobie wyobrażałem człowieka, który ci tak w głowie namieszał. Myślałem, że jest... wyższy.
Uśmiechnął się złośliwie, wsuwając ręce do kieszeni.
- Benji, proszę...
- Ach, bo nie przedstawiliśmy się sobie. Benjamin Tucker, miło mi. A to Aya Hatake, moja narzeczona.
Cisza, która zapadła po tym zdaniu, wydawała się trwać wieczność. Kobieta wyglądała, jakby miała zaraz wyjść z siebie, ale nie chciała robić scen tutaj, na samym środku klubu.
- To jest przeszłość - syknęła w końcu. - Nie powinieneś był mnie szukać. Nie wróciłam i nie wrócę, pogódź się z tym.
- Dlatego przyleciałem przemówić ci do rozsądku. Nietrudno cię znaleźć, chociaż obstawa Przymierza jaką teraz masz jest godna podziwu. Wiem, że fajnie bawić się w romans z operatorem, w dodatku związanym ze sławną siostrą, ale musisz zacząć myśleć trzeźwo. Musisz... musisz wrócić. Skup się i przypomnij sobie - uniósł wzrok na Charlesa, marszcząc brwi. - Chciałbym z nią porozmawiać sam na sam. Nie potrzebuję widowni.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 15:40

Nie wyglądał na wzruszonego ową sytuacją. Przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz. Aya dobrze wiedziała, że w mężczyźnie musiało się wręcz gotować, ale jak zawsze nic po sobie nie pokazywał po prostu stał jak skała skupiając swój wzrok na mężczyźnie stojącym przed nim. Najchętniej po prostu by się na niego rzucił i go zabił. To nie byłoby takie trudne. Nawet Przymierze by się do niego za to nie przyczepiło. Po prostu kolejny agent Cerberusa, który zginąłby z jego rąk. Ich obstawa dostałaby opierdol i tyle by z tego było.
Gorzej, że dostał się do środka. Mógł być tutaj tylko on, ale mógł być też tutaj cały pieprzony oddział. Nie miał przy sobie broni. W okolicy kręciła się jego rodzina. Nie wyglądało to dobrze. Musiał poinformować Przymierze.
- Musi wrócić? Nie to, żebym chciał mówić za nią, ale ja średnio chciałbym wrócić do organizacji gdzie moja była narzeczona pozwala mi zamontować system kontroli w plecach, a potem ma mnie całkowicie w dupie na prawie półtora roku bo Wujek Iluzja tak zadecydował. – Uśmiechnął się tak samo złośliwie. – Nie próbuj mi też teraz wciskać kitu, że nic o tym nie wiedziałeś.
Patrzył na niego pełnym pogardy wzrokiem. Gardził nim nie dlatego, że był jej byłym. Gardził nim bo pozwolił by to wszystko ją spotkało. Nie wyglądał też jakby chciał się na niego rzucać albo z nim walczyć. Po prostu mu się teraz przyglądał. Nie było sensu robić teraz scen. Bardziej bolało go to, że przy nim wyglądał naprawdę jak gówno.
- Szczerzę mówiąc to średnio chciałbym ją zostawiać teraz samą. – Nie objął jej ani nie chronił swoim ciałem bo dobrze wiedział, że sama potrafi to zrobić. – Trzeba było pomyśleć o braku widowni za nim tutaj wszedłeś.
Mógłby go teraz zabić. Naprawdę mógłby to zrobić. Rozpruć jak ludzką świnie i mieć już święty spokój. Siostra nigdy by mu tego nie wybaczyła, ale uwolniłby się od kolejnego problemu. Chyba wszystkie kłopoty, które można było rozwiązać zabiciem kogoś kończyły się dla niego dobrze.
Podświadomie bał się też, że go po prostu zostawi. Nie wiedział jak długo byli razem. Jak dużo ich łączy. Charles był wypadkową, którą miała się nie wydarzyć. Czuł też niewielkie poczucie winy. To jednak było związane z jego własną osobą. Zniszczył ich związek. Dopiero teraz na jego twarzy pojawiło się coś co można było nazwać powątpiewaniem w to wszystko. Jego psychika wciąż nie była w najlepszym stanie.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 16:16

Mężczyzna westchnął i znów spojrzał na Charlesa, tym razem poświęcając mu trochę więcej uwagi. Zdawał się traktować go jak irytującą muchę, która postanowiła brzęczeć akurat nad jego uchem. Widać było, że jest niezadowolony, ale przecież nie mógł go tak po prostu zignorować, bo przecież w jakiś sposób był on ważny dla Ayi.
- Jego kto? - obudził się Daryl, unosząc brwi w niedowierzaniu. Chyba fakt, że kobieta nie zaprzeczyła, sprawił, że zaczęło do niego powoli docierać o czym mówią. Spojrzał na brata. - Czy w twoim życiu cokolwiek jest normalne, Charles?
- Charles - powtórzył Benjamin. - Nie tak to było. To był jej wybór, jej decyzja. Ale jesteś ostatnią osobą, której mam ochotę się z tego tłumaczyć. Póki co jestem wyrozumiały, bo pojmuję, że mogła czuć się zagubiona, a teraz została z tobą, bo to nowe i bardziej emocjonujące. Ciekawsze, niż ten sam stary Benji. Prawda, słońce?
- Nie - odpowiedziała cicho Aya. Przeskakiwała spojrzeniem z jednego na drugiego, blada jak ściana. Zaciskała dłonie na swoich skrzyżowanych rękach, tak mocno, że pewnie zostawiała na nich ślady.
Żaden z nich nie mógł wyobrazić sobie, jak Hatake teraz się czuje. Obaj mieli prawo być na nią źli i nienawidzić siebie nawzajem. Żaden z nich nie miał do kobiety większego prawa, niż ten drugi. A sama Aya nie była na to w najmniejszym stopniu przygotowana, bo nie dało się tego spotkania przewidzieć.
- Wiesz, jak działa łańcuch dowodzenia, Charles? Na niektóre rzeczy nie masz wpływu i musisz się z nimi pogodzić. Jak na ten implant, chociażby. Nie wiem, czy nie wolałbym, żeby atak na placówkę wam się nie udał. Implant by został, ale Aya wróciłaby do domu.
- Jakiego domu? - kobieta parsknęła suchym śmiechem. - Tej metalowej puszki na stacji?
- Metalowa puszka ci się już nie podoba? Ekscytujący romans, sława, a teraz jeszcze luksusy. Z tym nie mam szans - stwierdził Tucker. - To gdzie teraz mieszkasz? Odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie znalazłem - spojrzał na Charlesa. - Aya ma prawo sama podjąć decyzję, ale żeby to zrobić, musi mieć pełny obraz. Nie wiem, ile wspomnień jej wróciło. Nie wiem, ile zostało po implantacji tożsamości. Jak widać, całkiem sporo. Byłem w stanie się pogodzić z waszym... związkiem - słowo ledwie przeszło mu przez gardło - dopóki jej nie wybudzili. Teraz nie jestem. Nie oddam mu ciebie, Aya, tak po prostu. Twoje miejsce jest na Cronosie.
- Moje miejsce jest tam, gdzie chcę być. Czy to jest z tobą, czy z nim, czy samotnie w slumsach na Omedze, sama podejmuję decyzje.
- Dopóki Przymierze pilnuje wszystkich waszych tyłków. Wystarczy, że na chwilę odwrócą wzrok. Tak jak teraz. Znalazłem cię bez problemu i wszedłem tutaj. Gdzie leży granica, po której twoje kochane wojsko zainterweniuje, słońce?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 16:44

Parsknął jeszcze suchszym śmiechem niż kobieta. Dopiero chyba teraz wyglądał na trochę bardziej poruszonego jego słowami. Pokręcił jeszcze niezadowolony głową i przeniósł całą swoja uwagę na Tucker.
- Wyrozumiały? Kurwa kolejny wielki łaskawiec z Cerberusa.
Teraz patrzył na niego z jawną agresją. Oni wszyscy tacy byli. Wielcy i silni, ale potem wszyscy w końcu leżeli pod jego butem. Może i miał wsparcie Przymierza jednak to jego podjęte decyzja i to idiotyczne samozaparcie doprowadziły do upadku tych ponoć dwóch nietykalnych figur w organizacji. Miał już tego dość i był tym wyjątkowo zmęczony.
- Oczywiście, że wiem jak działa łańcuch dowodzenia. Co nie znaczy, że musze się z nim zgadzać. Nawet jako operator miałem więcej wolności niż wy. – To chyba skierował do niego jak i Ayi. To prawda. Historie operatów były zazwyczaj brutalne i pełne bólu, ale przynajmniej Rosenkov zawsze pozwalał im dokonywać tych niewielkich wyborów, które dawały im uczucie wolności. Wszczepiony w plecy Strikera system też był jego decyzją. To on się zgłosił do projektu.
- Najpierw pieprzysz o tym, że sama ma podjąć decyzje, a teraz postanawiasz wmawiać jej gdzie ma być i co robić. Gratuluje.
Rzucił sarkastycznie. Nawet Charles taki nie był. Przecież gdyby chciała go zostawić wtedy w Montrealu to by jej nie zatrzymywał. Gdyby chciała go zostawić potem też by tego nie robił. Mieli ustalone zasady, których się trzymali. To wszystko szło w dobrą stronę, ale obydwoje wciąż nie mieli pewności, że to wszystko wypali.
Kiedy jednak zaczął im grozić to nie wytrzymał. Nie zamierzał mu się rzucać do gardła. Zrobił za to coś raczej mało spodziewanego w tym fachu, a co dopiero w takiej sytuacji. Jego dłoń zacisnęła się na jego genitaliach niczym imadło. Nie wiedział jak trenowali ich w Cerberusie, ale Rosenkov dość dobrze wyłożył mu jak zadawać innym ból. Ten był dość klasyczny ale zawsze skuteczny.
- Spróbuj jej zagrozić jeszcze raz, a obiecuje ci, że na Cronosie wszyscy będą plotkować o twojej wyjątkowo brutalnej śmierci. – Zacisnął dłoń jeszcze mocniej. – Masz piętnaście minut. Nie więcej nie mniej. – Z każdym słowem jego dłoń zaciskała się mocniej. – Jeśli powie, że nie to mam się stąd wynieść. – Skierował na nią swój wzrok. – Jeśli będzie chciała wyjść z tobą nie podniosę nawet ręki. Zrozumieliśmy się?
Po ostatnim słowie puścił go jakby nigdy nic. Spojrzał ostatni raz na Ayę. Położył na chwilę ramię na jej ramieniu i skinął głową. By po chwili powiedzieć coś tylko jej.
- Jeśli nie będziesz chciała iść z nim. – Spojrzał gdzieś w cel przed sobą. – To go zabij.
Nie chciał go zabijać, ale nie mieli innego wyjścia. Posiadanie kogoś takiego w Cerberusie tworzyło problem. Nie mogli się od niego uwolnić, dopóki Tucker będzie żył. Ruszył w stronę palarni. Tam gdzie mógł uspokoić zszargane nerwy. Właśnie czekało go najdłuższe piętnaście minut w jego życiu.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 16:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 17:18

Tucker nie był pierwszym lepszym, na którego taka sztuczka by zadziałała. Może nie spodziewał się chwytu akurat w tamtych okolicach, ale intensywnie obserwował Charlesa od samego początku, wiedząc że w każdej chwili może nastąpić atak. Na ten też był gotowy. Chwycił go za nadgarstek, odsuwając od siebie jego rękę. Jego uścisk był silny i skuteczny.
- Jak na kogoś, kto przypierdala się do mojej przyszłej żony, masz zaskakująco dużą potrzebę dotykania mnie - mruknął, odsuwając się o krok. - Może jest coś więcej, co Aya powinna wiedzieć, zanim podejmie swoją decyzję?
Skinął jednak głową, zgadzając się na układ, który Striker mu zaproponował. Jego groźby nie robiły na nim wrażenia. Pewnie był do takich przyzwyczajony, bo sam je stosował, gdy przychodziła taka potrzeba. Biorąc pod uwagę jego refleks, czy budowę ciała, raczej nie pracował dla Cerberusa za biurkiem.
- Na twoim miejscu bym tak nie szarżował z obietnicami - uśmiechnął się do niego lekko. Nie musiał mówić głośno, bo jego wyjątkowo niski głos dobrze przebijał się nawet przez otaczającą ich muzykę. - Nie martw się. Nie przyszedłem tu po to, żeby zabrać ją dzisiaj siłą.
Pytanie czy miał taki plan na przyszłość. Tego już nie powiedział.
Aya drgnęła, gdy poczuła dłoń opierającą się o swoje ramię. Zerknęła na Benjamina, a potem uniosła wzrok na Charlesa. W jej oczach widać było rozdarcie, choć przed dotykiem swojego obecnego mężczyzny nie uciekała. To już o czymś mogło świadczyć, dając Strikerowi trochę nadziei.
- Co? - wybudziła się ze swojego zamyślenia, gdy usłyszała polecenie. - Nie, Charles.
Nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. To nie była sugestia, by poszła po kolejnego drinka, albo żeby przebrała się w coś innego. On chciał, by własnoręcznie pozbawiła życia człowieka, z którym łączyło ją wiele. Być może nawet więcej, niż z Charlesem, jeśli faktycznie było tak, jak mówił Benjamin - poddała się temu, co nowe i ekscytujące, zamiast wrócić do dawnej stabilności. Musiała wiedzieć, jak wielkie ryzyko podjęłaby pozwalając mu żyć, ale przecież zabicie go było dla niej czymś zupełnie nie do przejścia.
- Czyli jeśli nie będę chciała zostać z tobą, to mam zabić ciebie? - spytała gorzko, cicho, i wysunęła się spod jego dłoni. - Ja też mam piętnaście minut, tak? Może zagrajcie o mnie w kwazara. Kto wygra, ten dostanie Ayę w nagrodę. Daryl, ty nie chcesz? Póki Susan nie ma, może się załapiesz.
- Uspokój się, Aya - mruknął Tucker.
- Nie. Nie pisałam się na to, a do tego jestem pijana i nie mam wpływu na to, co się dzieje. Na co liczysz, Benji? - rozłożyła ręce. - Chcesz mi przypomnieć treningi na Eden Prime, czy ten wieczór, kiedy raz wysiliłeś się na zrobienie czegoś dla mnie i przytaczasz go za każdym możliwym razem, kiedy szukasz argumentów na swoją korzyść?
- Chcę tylko z tobą porozmawiać. Chcę, żebyś wróciła.
Hatake zamilkła na moment, zaciskając usta w wąską kreskę. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, wyciszając się trochę, bo jej pełen pretensji głos zainteresował już sporą grupę.
- Nie, Charles. Nie możesz tego ode mnie wymagać - rzuciła zdecydowanie, choć tylko on wiedział o czym mówi, bo nikt inny nie usłyszał jego polecenia. - Po prostu nie. I ty też tego nie zrobisz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 17:41

Mina lekko mu zrzedła, kiedy tamten zdążył go złapać za nadgarstek. To nie był pierwszy raz, kiedy okazywało się, że nie jest tak szybki jak mogło mu się wydawać. Myślał, że może po tych wszystkich treningach może był w tym trochę lepszy. Nie był. Nie brał pod uwagę tego, że tamten mógł po prostu być przygotowany na to co chciał zrobić. Zawsze brał takie rzeczy wyjątkowo do siebie.
Charles nie zamierzał jej uspokajać. Coś też zmieniło się w jego wyrazie twarzy. Maska obojętności szybko wróciła, bo tak naprawdę nigdy nie odeszła. Ciągle gdzieś czaiła się gdzieś przykryta nowymi i lepszymi przeżyciami. Zawsze, wiedziała kiedy wypełznąć z najgłębszych zakamarków jego umysłu. Wykorzystywała, każdy możliwy moment, który jej dawał. Niestabilność Charles’a w emocjach była ciężka do kontrolowania. Nie mówiąc już o sytuacji w której wszystko o co walczył miało po prostu zniknąć.
- Jeśli będzie trzeba. – Rzucił szorstko, ale na tyle cicho by w sumie zabrzmiało to jakby mówił sam do siebie. Nie trzeba było wiele by wrócił do starego trybu. Wielkim plusem było już to, że nie chciał się zabić. Tamto wydarzenie nie miało już prawda wrócić. Nie po tym jak na nowo nauczył się wyrzucać z siebie złość w bardziej normalny sposób.
Nie patrzyła nią, czy na Tuckera. Jego wzrok skupiony był gdzieś dalej. Na podłodze. Nie wiedział co ma zrobić. Nie wiedział czy w ogóle w tej sytuacji miał odzywać. Był tylko cholernie szpetną rzeźbą stojącą gdzieś obok. Tracił powoli wiarę w siebie i w to wszystko. Niby poświęciła się dla niego, ale z tamtym łączyło ją znacznie więcej niż z nim. Kolejny raz wróciły myśli, w których powinien być w ogóle wdzięczny za to, że dała mu szansę. Mogło wyjść na to, że teraz to on będzie niczym Jed.
Wzruszył lekko ramionami przyjmując do wiadomości, że ma go nie zabijać. Skoro tego chciała to nie zamierzał tego robić wbrew jej woli. To była jedna z najdziwniejszych cech Strikera. Nigdy nikogo do niczego nie zmuszał, nigdy na nikogo nie naciskał jeśli nie było to częścią misji. Wolność była dla niego wartością bardzo ważną. Szczególnie, że tak długo musiał o nią walczyć.
Spojrzał tylko na chwilę na swoją brata. Dając mu do zrozumienia, żeby nic nie robił niczego głupiego. Wskazał mu głową lożę Emily. Chciał żeby stąd poszedł i w razie czego zabezpieczał ich siostrę. Cały ten wieczór stał się znowu ciężki do przełknięcia. Nie miał też na nic zbyt wielkiego wpływu. Nie miał już też nic do powiedzenia. Co niby mógłby powiedzieć? Miałby się po tym wszystkim płaszczyć na podłodze błagając ją aby z nim została? Widziała przecież jak wiele był w stanie dla niej zrobić.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 18:12

Daryl bez słowa skinął głową i ruszył w stronę loży, w której miała znajdować się Emily. W rzeczywistości odkąd z niej wyszli, minęło bardzo dużo czasu. Kobieta mogła się przemieścić, wybrać się do innych znajomych, na pozostałych dwóch piętrach, albo wtopić się w tłum na którymś z trzech dużych parkietów. W końcu znajdowali się tu tylko jej znajomi i ich osoby towarzyszące. Ewentualnie jacyś ważni ludzie, z którymi warto było porozmawiać. Nie wiedzieli, czy w ogóle ją tam zastaną, loża mogła być pusta, w końcu impreza rozkręciła się już na dobre - widzieli to, choć nie uczestniczyli w niej bardzo intensywnie.
- Przestań - syknęła Aya, podchodząc do Charlesa i popychając go lekko w ramię. Nie była to taka złość, jaką wywołał w niej tamtego nieszczęsnego poranka, gdy przyznał się do próby samobójczej, ale widział frustrację w jej oczach. - Znowu robisz tę minę. Nie zniosę tego. Jestem przecież z tobą. Tylko dlatego on tu przyleciał, że jestem z tobą. Gdyby była szansa, że do niego wrócę, to po prostu by czekał i pewnie by się doczekał. Ale nie ma.
Odwróciła się do Benjamina, robiąc krok do tyłu, stając obok Strikera.
- Nie ma - powtórzyła, choć tym razem w jej głosie pojawił się przepraszający ton.
Spojrzenie Tuckera pociemniało. Nie mógł się tak po prostu na to zgodzić, nie po to włożył tyle wysiłku w dostanie się tu na imprezę i odszukanie jej. Znów przesunął spojrzeniem po sylwetce Charlesa, po jego twarzy. Uśmiechnął się pogardliwie, ale nie skomentował jego wyglądu, bo nie zniżał się do argumentów na tym poziomie. Jego mina jednak mówiła wszystko.
- On jest nikim, Aya.
- To jest twoje zdanie.
- To jest prawda.
Kobieta zacisnęła zęby i wsunęła się Strikerowi pod ramię, jakby w ten sposób chciała udowodnić Benjaminowi, że mówi poważnie. Dopiero wtedy zobaczyli, jak ogarnia go wściekłość. Usiłował się jeszcze kontrolować, ale marnie mu to szło. W końcu była jego narzeczoną, czekała ich wspólna przyszłość, pewnie mieli jakieś większe lub mniejsze plany po jej powrocie. Nie zakładał, że podczas misji w Montrealu znajdzie sobie kochanka, a później go dla niego rzuci.
- Jak chcesz - warknął. - Musi być niesamowitym człowiekiem, skoro nie chcesz porozmawiać ze mną nawet pierdolonych piętnastu minut. Nie będę cię tu błagał, skomląc jak pies. Ale popełniasz błąd. Duży błąd, słońce.
- Nie. To ty go popełniłeś - odparła, uruchamiając omni-klucz.
- Chcesz zgłosić niepożądanego gościa swoim kolegom żołnierzom? Nie robiłbym tego na twoim miejscu. Jest nas tu więcej. Zabiorą mnie, to moi ludzie zajmą się waszą blond gwiazdką. Twoi ludzie, Aya. Myślę, że słynna pani Striker chętnie posłucha, do czego doprowadziła jej nowa przyjaciółka.
Aya znieruchomiała i po chwili namysłu opuściła rękę, dezaktywując omni-klucz. W końcu wysunęła się spod ramienia Charlesa.
- Dobrze. Mogę z tobą porozmawiać. Powiesz mi czego chcesz, a ja ci powiem, że nie. I wtedy stąd wyjdziesz. I nie wrócisz.
- Nie zakładaj takich rzeczy z góry, Aya. Możesz się zdziwić.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 18:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Jego wzrok szybko przeniósł się na Ayę. Wychodziło na to, że i ona w końcu nauczyła się, kiedy wkraczał do miejsca do którego miał nie wracać. Sam sobie obiecywał wiele razy, że nie będzie już nigdy takim samym człowiekiem jak przedtem. Od ostatniego czasu upadku jego psychiki, nie było z nim żadnych problemów. Zachowywał się wręcz wzorowo. Trudno nawet było zauważyć aby zajmował się czymkolwiek związanym ze swoją profesją. No może nie licząc wyglądu. To zdradzało go zawsze.
- Przepraszam.
Burknął pod nosem zrezygnowany. Nie powinien był wkraczać w taki nastrój, ale nie było to takie proste. Mężczyzna miał racje. Był nikim. Nie miał żadnych osiągnięć. Cała jego przeszłość znajdowała się teraz na jakimś zakurzonym dysku gdzieś w podziemiach jednej z fabryk lub biur Rosenkova. Nie osiągnął nic. Nie był nikim ważnym. Nie miał wysoko postawionych znajomych. Włóczył się dalej tylko po tym świecie, bo kobieta stojąca obok niego postanowiło mu w tym wszystkim pomóc, a on finalnie pomóc jej.
Kiedy wsunęła mu się pod ramię lekko znieruchomiał. Nie spodziewał się tego w środku takiej konwersacji. Nie wiedział już czy bardziej chciała udowodnić Charlesowi, że chce być tylko z nim czy tylko chciała wyprowadzić Tuckera z równowagi. Jedna opcja na pewno się spełniła. Czarnoskóry wyglądał na jeszcze bardziej wściekłego niż wcześniej. Nawet nie wiedział co go jeszcze bardziej denerwuje. To, że go chce zostawić czy to, że dla kogoś takiego jak on.
Nagle parsknął śmiechem. To całkowicie mogło wybić tamtego z równowagi ale po prostu to zrobił. Pokręcił głową z uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze kilka minut temu byłeś taki pewny swego, a teraz tak szybko tracisz panowanie nad sobą? – Uśmiechał. Znowu. Tym razem inaczej. To był uśmiech jak na Majesty, kiedy swoimi rękoma dosłownie łamał Statnera. – Zabrałeś ze sobą kolegów? To urocze. Pewnie wszyscy są z ciebie dumni. Czym ich przekonałeś? Przyniesieniem głowy człowieka, który oddał Przymierzu Majesty?
Jednak w oczach Strikera coś się też zmieniło. Cokolwiek mogła rozkazać Aya on chyba nie zamierzał tego słuchać. Chciał go zabić. Tutaj i teraz. To rozwiązałoby problemy, a do tego jego koledzy z Cerberusa utracą jakiekolwiek dowodzenie. Ze strategicznego punktu widzenia to rozwiązanie miało najwięcej sensu.
Długo też się chyba nad tym nie zastanawiał. Mógł grozić jemu lub jej, ale w momencie w którym wymienił imię jego siostry w głowie Strikera coś przeskoczyło. Tym razem nie zamierzał już atakować jak wcześniej. Teraz w końcu mógł uderzyć całą swoja siłą. Wokół jego pięści wytworzyła się warstwa omni-pięści. Miał gdzieś co się stanie z resztą gości na tej imprezie. Chciał go zatłuc tu i teraz.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 18:58

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 19:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną - Zabrałem ze sobą właściwych ludzi, którzy wiedzą gdzie jest jej miejsce - warknął w odpowiedzi Tucker, już za bardzo wyprowadzony z równowagi, żeby przejmować się uczuciami kobiety. Chociaż w sumie całkiem możliwe, że nigdy się nimi nie przejmował, wnioskując z tego, co mówiła wcześniej Aya. Nic dziwnego, że przyciągnęło ją do Strikera, który dla odmiany interesował się jej osobą. Zresztą powiedziała mu to też niecałe dwadzieścia minut temu, w palarni, jeszcze zanim przyszedł Daryl. Przy nim mogła być sobą.
Mężczyzna nie mógł spodziewać się ataku, a na pewno nie takiego. Może zwykły sierpowy byłby czymś normalnym, czymś, na co Tucker byłby gotowy. Gdy jednak zobaczył aktywującą się omni-pięść, zdążył tylko włączyć swój omni-klucz, ale nie zdołał w odpowiednim czasie użyć ostrza, ani nawet odskoczyć. Chyba jednak Striker potrafił być szybki, jak mu na tym zależało. Uderzenie broni zbiegło się w czasie z krzykiem Hatake i nagłym opustoszeniem ich okolicy. Benjamin stracił kontrolę nad swoim ciałem, od siły ciosu tracąc również przytomność. Złapany za krtań przez Charlesa nie upadł na ziemię. I w sumie wszystko mogło się bardzo szybko skończyć, gdyby nie protest Ayi. Szarpnęła Strikera za rękę, nie chcąc doświadczać teraz śmierci ciemnoskórego mężczyzny.
- Charlie, nie, proszę - mówiła. - Nie możesz. Proszę cię.
Wypuszczone przez niego ciało jak szmaciana lalka zwaliło się na ziemię. Wokół nich rozległy się pojedyncze okrzyki, a z daleka już zbliżała się do nich ochrona klubu. Ciemnowłosa upadła na kolana obok człowieka, za którego jeszcze jakiś czas temu miała wyjść. Nie chciała do niego wracać, ale to nie znaczyło, że był jej obojętny. Obróciła go na plecy, by sprawdzić, czy żyje, bo z jego boku głowy i ucha sączyła się krew. W oczach kobiety po raz pierwszy od dawna zalśniły łzy, na które nigdy dotąd sobie nie pozwalała. Może raz, czy dwa zdarzyło się jej faktycznie płakać w towarzystwie Charlesa.
- Nie. Nie. Nie. Benji, przepraszam. Przepraszam. Co zrobiłeś? - odwróciła się do Strikera. Jej twarz wykrzywiona była w rozpaczy. - Musiałeś? Nic ci nie zrobił, nic nie zrobił mi.
Po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Odwróciła się z powrotem do nieprzytomnego, delikatnie ścierając dłonią krew z jego twarzy. Chyba żył, bo gdyby Charles go zabił, reakcji Ayi byłaby spotęgowana co najmniej trzykrotnie. Uniosła głowę, przesuwając spojrzeniem po wpatrujących się w nich ludziach.
- No i na co się gapicie? On potrzebuje pomocy! - warknęła. Tłum rozproszył się, stanowiąc tak fantastyczne wsparcie, jakiego można się było po nim spodziewać. Za to Daryl biegł już do nich ze strony loży, wyprzedzając ochronę.
Aya odsunęła się od Benjamina i usiadła na podłodze, podciągając kolana po siebie i chowając twarz w dłoniach. Nie była w stanie sobie z tym poradzić, nie wiedziała jak zareagować w tym momencie i co zrobić, czy dziękować Charlesowi, czy być na niego wściekłą. Czy cieszyć się, że tymczasowo pozbył się problemu, czy rozpaczać nad stanem Tuckera. Może gdyby nie była wstawiona, byłoby jej łatwiej. Może w ogóle by do tego nie doszło, bo zareagowałaby jakoś wcześniej.
- Nie chciałam tego - jęknęła, usiłując uspokoić oddech. Kiepsko jej to szło. - Miał... miał zostać na Cronosie. Miał za mną... nie lecieć. Mogłam... mogłam tu nie przy...chodzić. Boże. Dlaczego wszystko musi... się tak spier...dolić. Emily przecież... Emily! - podniosła głowę, unosząc wzrok na Charlesa. Miała mokre oczy i policzki. Po chwili namysłu przeniosła go na Daryla, który właśnie do nich dobiegł. - Powiedzą wszystko Emily. I zrobią... zrobią jej coś. Będę musiała wrócić, na...nawet bez niego.
- Kurwa mać - warknął Daryl, przyglądając się nieprzytomnemu mężczyźnie. - Emily nie ma w loży. Biegnę jej szukać. Niech ochrona się nim zajmie. Charles, masz dokumenty od Przymierza, wylegitymuj się i powiedz, że jest terrorystą. Dzwoń do Tada.
Wyrzucił z siebie serię poleceń i zniknął w tłumie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 20:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Gniew zawsze był jego najwierniejszym przyjacielem. To on napędzał wszystko w jego życiu. Smutek? Rozpacz? Tak były jego codziennością, ale żadna z tych sił nie pchała go do przodu jak to jedno uczucie. Wszechogarniający i przerażający gniew. Aya widziała go tylko kilka razy w akcji, ale to było ponad wszystko co mogła widzieć wcześniej. Na tę krótką chwile w jego oczach mogła zobaczyć o czym mówili jej przełożeni kiedyś. O tym jak wyglądają operatorzy. Historie o ich agresywności i brutalności. Jak bardzo są skupienie i bezkompromisowi. Dosłownie w tym momencie mogła zobaczyć Charles’a Strikera sprzed kilku lat, za nim zdrada całkowicie odebrała wszystko co miał.
Mógł poczuć jak pod siłą uderzenia kości mężczyzny pękają. To nie był pierwszy raz, kiedy to czuł. To był jednak pierwszy raz, kiedy włożył w coś tyle siły. Omni – Pięść miała służyć do ogłuszania, a nie do zabijania. W jego rękach stawała się tak samo śmiercionośna jak cokolwiek innego. Wiedział, że mężczyzna leci do tyłu. Zamiast jego polecieć do tyłu i po prostu wylądować na podłodze klubu ogromne dłonie zacisnęły się na jego szyi. Nie miał problemu z uniesieniem w powietrze tego worka. Sekundy dzieliły mężczyznę od pożegnania się z tym światem. Wystarczyłoby, że tylko jednym wyćwiczonym przez lata ruchem złamie mu kark.
Pewnie by to zrobił gdyby nie poczuł znajomego dotyku na swojej ręce. Szczerze mówiąc mogłaby się teraz nawet uwiesić na jego rękach to nic by to nie zmieniło. Jego ciało było tak spięte, że nawet gdyby go teraz dźgnęli nożem to nie wiadomo czy zbytnio by się tym przejął. Spojrzał na nią. Widział rozpacz jakiej nie widział nigdy w swoim życiu. No tak. Może ten pieprzony nieszczęśnik w jego dłoniach miał rację. Dlaczego musiało jednak dojść, aż do tego aby mógł to zauważyć.
Nie puścił go. Miotnął jego ciałem o ziemie jak szmacianą lalką. Na twarzy Charles’a widać było gniew. Coś co tak bardzo, kiedyś chciała z niego wyciągnąć. Emocja, której już nigdy nie chciał czuć w życiu. To wszystko wróciło. Udowadniając mu jak bardzo był głupi, a gniew po raz kolejny mógł zatriumfować.
Nie odpowiedział na jej pytanie. Nie musiał. Jego spojrzenie było wystarczająco wymowne. Nie było tam miejsca na ciepło czy miłość. Wypełniał go tylko gniew. Ona już dobrze wiedziała co mężczyzna leżący na podłodze zrobił. Groził jego rodzinie. Groził jego bliskim. Nikt tego nie robił. Obiecał mu też, że jeśli jeszcze raz jej zagrozi to go zabije. Charles nie rzucał słów na wiatr.
W mężczyźnie coś pękło i raczej to nie były kości, jak u tego leżącego. Dopóki Aya, chciała aby tamten żył to nie mieli o czym rozmawiać. Kochał ją, ale to nie znaczyło, że będzie wstanie zaryzykować życiem całej swojej rodziny. Jej zachowanie wobec tamtego było na ten moment dla niego wystarczająco przygnębiającym widokiem.
Nie uspokajał jej. Przyglądał się przez chwilę. Pochylił się nad czarnoskórym. Musiał go przeszukać. Może miał przy sobie broń. Musiał też zabrać jego omni-klucz. Tam pewnie znajdzie wszystkie mu potrzebne informacje.
- Idź. Wezwij wojsko. Weź też broń. Jest ich tutaj więcej. – Jego głos był lodowaty. To raczej nie był stan jaki mógł sobie teraz wyobrażać. Nie było w nim paniki, czy strachu. To nie było też to co było na Majesty. Wydawało się jakby nie był go tutaj. To był inny człowiek. Dla tego obcego Tucker był zagrożeniem, które musiało zostać wyeliminowane. I pewnie było na trochę dłuższy czas. Po tym uderzenie nie miał prawa się podnieść.
- Zajmę się wszystkim.
Bo zebraniu wszystkie w końcu wstał. Spojrzał ostatni raz na Aye. Nie wiedział co ma teraz myśleć. Nie wiedział co ma z nią zrobić. To wszystko było zbyt trudne. Nic dziwnego więc, że jego umysł się zresetował i wrócił do stanu wyjścia. Tak było wygodniej. Musiał ratować swoją rodzinę.
- Przeszukajcie wszystkich. Przygotujcie miejsce do ewakuacji.
Kiedy jedna ręką starał się połączyć z Tadem, jego druga ręka przeszukiwała już omni-klucz Tuckera. O Strikera można było mówić wiele, ale właśnie w tym momencie można było zauważyć, że jest wojskowym. Wszystko wręcz krzyczało, że tak właśnie jest. Wiadomo też było, że nie jest to facet z plakatów, a raczej ta cześć wojska o której mówi się w teoriach.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12231
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 20:53

Aya nie podnosiła się z podłogi. Siedziała, usiłując się uspokoić, ale każda kolejna chwila sprawiała, że kobieta czuła się coraz gorzej. Nie patrzyła na Strikera, tak samo jak nie patrzyła na Tuckera. Nie potrafiła, to było dla niej za trudne. Była jak samotny kamień wrzucony w wirującą wodę. Tkwiła w swoim miejscu, ewentualnie opadając coraz głębiej. Charles pogrążył się w gniewie, ona pogrążyła się w rozpaczy. Ale nie była ona wywołana wyłącznie tym, że jej były leżał teraz obok prawie martwy. Wszystko działo się nie tak, jak sobie wyobrażała. Ten wieczór zaczął się naprawdę dobrze, miał zakończyć się tragicznie.
Ochrona dopadła do nich w końcu, ale wystarczyło krótkie wyjaśnienie Charlesa i potwierdzenie go wstępnymi dokumentami od Przymierza, które otrzymał przy rozmowie z dowództwem, by mężczyźni przestali zastanawiać się nad prawdziwością jego wersji. Hatake nie spojrzała nawet na nich. Udawała, że nie widzi jak Striker ściąga omni-klucz z nieprzytomnego i jak zabierają go później, by zająć się jego obrażeniami. Raczej nie umrze. Z tego powinna się cieszyć.
Na parkiecie zaczęło się robić pusto, co sprawiło, że skulona na podłodze Aya znalazła się nagle na środku pustej przestrzeni, obok Charlesa i ochroniarzy, ale nikogo więcej. Benjamina już tu nie było. Po raz pierwszy widział ją w takim stanie, w całkowitej bezradności i rozdarciu, z którego nie potrafiła się wydostać. Jej oddech wciąż był ciężki i urywany. Nie odzywała się. Migające światło stroboskopów nadawało jej zupełnie surrealistyczny wygląd. Ostatnie na co teraz miała ochotę, to zabawa.
Na omni-kluczu mężczyzny nie znalazł zbyt wiele na temat tego, kto ze znajdujących się tu ludzi pracował dla Cerberusa. Było kilka wybieranych połączeń, ale nie wiedział które z imion należało do agentów, a które na przykład do rodziny. W ciągu ostatniej godziny wykonano dwa połączenia i wysłano kilka wiadomości, z czego wynikało, że co najmniej sześć osób jest tutaj niezaproszonych. Znając życie, było ich jeszcze więcej. Charles znalazł też kilkadziesiąt wiadomości wysłanych do Ayi przez ostatni tydzień, ale żadna z nich nie została dostarczona. W końcu kobieta kupiła nowy omni-klucz i zmieniła ID. Jeśli chciał, mógł je sobie przejrzeć i przeczytać, co tak ważnego Benjamin miał jej do powiedzenia.
- Mamy ewakuować cały budynek?- spytał jeden z ochroniarzy, drapiąc się w głowę. Chyba nie do końca rozumiał powagę sytuacji. Daryl póki co się nie odzywał, więc raczej nie znalazł jeszcze Emily. Gdyby mu się to udało, od razu by zgłosił to bratu.
- Charles - odezwał się w słuchawce Tad. - Co się dzieje? Jestem na dachu.
Poza jego głosem było słychać szum wiatru i rozmowę innych ludzi. Może była z nim też jego żona, ale nie powiedział nic na ten temat, bo przecież jego szwagier wcale go o to nie pytał.
- Idziecie do nas? Tu jest chłodniej.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1371
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Klub "Hades"

5 maja 2018, o 21:32

Przeglądał wszystko na jego omni – kluczu ale nie było tam nic interesującego. Wykonywał jakieś połączenia i wysyłał wiadomości. Niby mogło być tutaj, aż sześciu agentów Cerberusa albo więcej. Kretyn mógł też blefować i przyszedł tu na własną rękę. Średnio chciało mu się wierzyć aby organizacja udostępniła mu środki gdyby tylko chciał ratować swój zakończony związek. Wiadomości przejrzał. Chociaż patrząc na reakcje Ayi to wcale nie musiało być tak bardzo zakończone. Omni zostawił przy sobie. Kolejna baza danych dla wywiadu. Pewnie Tucker nie spodziewał się, że to pójdzie w tą stronę.
- Tak cały. Mamy podejrzenie, że na imprezie znajdują się agenci Cerberusa. Jeśli zobaczycie tylko coś dziwnego od razu mnie informujcie. Potrzebuje też broni.
Wydawał rozkazy jakby dosłownie przejął dowodzenie nad całą ochroną budynku. Miał wrodzony dar do tego wszystkiego. Cokolwiek by się nie działo on pozostawał niewzruszony tym wszystkim. Teraz był zbyt skupiony na zapewnieniu bezpieczeństwa wszystkim, a przede wszystkim swojej rodzinie. Potem zapłaci cenę za to co się z nim działo. Na razie jeszcze o tym nie myślał. Potem pewnie nie będzie z nim najlepiej. Zresztą jak zawsze.
- Weź ze sobą ochronę i wróć do loży. Jest z tobą Emily?
Póki co nie musiał mu wszystkie tłumaczyć. Typowe zachowanie dla wojskowych. Nie musieli przecież informować cywili o wszystkim. Nie teraz, kiedy dopiero starali się ogarnąć całą sytuacje. Na ten moment jakakolwiek informacja była na wagę złota. Tego musiał się trzymać. Była szansa, że Cerberus może się wycofa po tym co zobaczył. Rzadko, kiedy można obserwować jak wyszkolony żołnierz pada po jednym uderzeniu.
Mógł być nikim, ale organizacja Człowieka Iluzji już chyba przestała go traktować jako płotkę, która nie była problemem. Już wcześniej przecież uznano operatorów za duży problem, tak teraz jeden z najlepszych robił sobie z nimi co chciał. Ci agenci, o ile tu byli, nie wiedzieli jeszcze w jak beznadziejnej są sytuacji. Wylądowali tu z nim. Nikt nie chciał nigdzie wylądować z wściekłym Strikrem.
Spojrzał w końcu na załamaną kobietę. Westchnął cicho. Czuł dziwne syczenie w uszach. Adrenalina, która ciągle buzowała w jego żyłach dawała się we znaki. Podszedł w końcu do niej i uklęknął przed nią. Patrzył na nią tym samym lodowatym spojrzeniem.
- Proszę możesz sobie poczytać co od ciebie chciał. – Przesunął w jej stronę omni-klucz. Nie były to wiadomości godne uwagi. Od zwykłe przejście z kochanego narzeczonego, do pieprzonego potwora jakim ten koleś okazywał się być. Powinien był go zabić. To jej decyzja sprawiła, że obok nich leżał teraz ktoś nieprzytomny, a nie trup.
- Jak już skończysz to chciałbym wiedzieć, czy zamierzasz mi pomóc czy nie. – To nie było tak, że potrzebował pomocy. Musiał po prostu wiedzieć, czy może na nią teraz liczyć. Czy nie zawaha się jak, któryś z agentów Cerberusa nie wyciągnie broni i nie zacznie w nich celować. Nie wiedział kogo Benjamin mógł ze sobą zabrać. Mógł tu ściągnąć wszystkich ich znajomych co tylko utrudni mu robotę. Wtedy na pewno nie chciałaby mu pomóc.
Przeniósł wzrok gdzieś na podłogę. Na krótką chwilę pojawiła się w nim skrucha. Podjął ryzykowną decyzję, ale nie miał innego wyjścia. Bezpieczeństwo było ważniejsze.
- Emily nie będzie na ciebie zła. Musimy ją teraz jak najszybciej znaleźć i wszystko jakoś się ułoży.
Nie chciał jej denerwować dlatego, po prostu wstał. Jeśli chciała z nim pójść po prostu mogła to zrobić. Jeśli wolała się od niego odwrócić też zamierzał to zrozumieć. Tak jak wcześniej. Nie on miał za nią podejmować decyzję. Nigdy tego nie robił więc nie zrobi tego teraz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Amsterdam”