Dystrykt będący równocześnie dzielnicą handlową Omegi. Ten nadzwyczaj rozwinięty obszar stacji jest pełnym sklepów i siedzib najróżniejszych korporacji rajem dla osób kręcących swój biznes na tych terenach (oczywiście rzadko kiedy legalny, ale na to nikt tu nie zwraca przecież uwagi).

Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Out Pub

10 lis 2022, o 21:26

Czasami należało zniknąć z radaru na jakiś czas. Po wydarzeniach na Mindoir R&C Security Services zyskało na popularności ale niekoniecznie jedynie tej dobrej. Co prawda, sam Crassus nie miał sobie nic do zarzucenia - dostarczyli brutalną prawdę galaktyce. Żaden rząd, czy to Przymierze czy Hierarchia, nie miał prawa oszukiwać i zatajać takich rzeczy przed swoimi obywatelami. Niewątpliwe, że Mila zgadzała się z nim w stu procentach, tak jak i część galaktyki zapewne popierała te działania. Nie mniej jednak w tym momencie należało odczekać kilka chwil aż galaktyka skupi się na czymś innymi. Curio był pewien, że nie potrwa to długo w obecnej sytuacji - wojny z Systemami Terminusa.
Illium było całkiem przyjemnym miejscem jeśli ktoś lubił hi-tech i korpo życie. Będąc tam gościem z początku Curio nawet dobrze się bawił, jednak totalna sterylność asariańskiego świata nieco go znużyła. Jego chorwacka towarzyszka wyruszyła na jakąś robotę by zająć myśli i napełnić kiesę, tym samym natchnęła i turianina, który postanowił samemu złapać za jakieś zlecenie. Jak to zwykle bywało z Crassusem, jego myśli szybciutko spadły na Omegę, jedyne takie miejsce w galaktyce. Widać nie był w stanie uwolnić się od tej przeklętej stacji. Uwielbiał ją i nienawidził jednocześnie. Niemalże totalny brak zasad za wyjątkiem kilku sprawiał, że wszystko na Omedze zdawało się prostsze. Pewnie, turianin mógł łatwo nabawić się sraczki dzięki lokalnej gastronomii ale jak to mawiał znajomy Curio ze Słońc - kto nie ryzykuje ten nie je.
Kto nie zarabia zazwyczaj też do gęby nie ma co włożyć. Crassus, po pierwszym dniu spędzonym z ziomkami z Błękitnych Słońc, złapał pierwszy lepszy kontrakt, który wydawał się łatwymi kredytami. Polowanie na jakąś krogańską płotkę. Jaszczury zazwyczaj nie słynęły zarówno z inteligencji jak i finezji w swoim działaniu, Curio więc zakładał, że i tego wyśledzi w miarę łatwo. Poza tym - MacBeth. Jaki kroganin nazywa się, do cholery, MacBeth?
A jednak. Kilkaset kilo żywego mięcha o nazwisku MacBeth unikało mu przez kilka dni. Trafiał na trop sprawnie i równie sprawnie go gubił. Cała ta zabawa w kotka i myszkę zaczęła już w pewnym momencie irytować Crassusa, który to nabierał coraz większej ochoty aby po prostu wypalić kroganinowi prosto w ryj przy najbliższym spotkaniu. Ale, do tego spotkania pierw trzeba było doprowadzić. Turianin za nic nie spodziewał się, że stanie się to w ten sposób.
Początkowo nie podchodził do oferty asari zbyt poważnie, traktując ją raczej jak cwaniarę, chcącą uczepić się ogona zawodowca i złapać nagrodę. Dopiero gdy ta podzieliła się drobnymi szczegółami wskazującymi na faktyczną wiedzę na temat MacBetha, Curio postanowił faktycznie spotkać się z kobietą. Wiedział, że musi być ostrożny - na Omedze łatwo było o guza, w szczególności gdy podpadło się organizacji handlującej żywym towarem jak Latarnicy. Nie obawiał się ich zbyt szczególnie, sam miał dobrych i nie w ciemię bitych znajomych na Omedze. Nie potrzebował jednak dodatkowo smrodu przy dupie.
Na spotkanie w Out Pubie zjawił się w porę, wmaszerowując do lokalu z pojemnikiem pełnym dekstro-coli popijanej za pomocą awaryjnego portu indukcyjnego, czasem zwanego przez ludzi słomką. Zgarnięty przez asari podszedł do niej, a kiedy pojawił się trzeci gość.
- Noooo i kogo my tu mamy. Dobra, grubasie, broń na ziemię albo ten karabin zaśpiewa tango. - przywitał Krogula, od razu sięgając po swojego Raptora. Gdyby nie reakcja asari, ich pierwsze spotkanie mogłoby przybrać nieco nieprzyjemny obrót. Crassus nie był do końca przekonany kiedy asari chciała go powstrzymać, jednak ostatecznie dał się przekonać aby pozwolić jej dokładnie przeskanować MacBetha. Samemu rozsiadł się na najbliższym stole ze swoim karabinem na udach i siorbnął głośno resztkę swojej coli. Okazało się, że asari miała rację.
- To ile jest tych MacBethów tam? - sapnął Mister Fornax w odpowiedzi, pokręcił głową i chwycił swój karabin ale tylko po to, by zaczepić go ponownie na plecach. - Eee to po co ja się te wszystkie dni… Jak krew w piach, w ryj volusa. - zajojczał, zsuwając się ze stołu. Wzrok jego jaskrawo żółtych oczu padł na Krogula. - Eee, tego. Sorry za tego grubasa i celowanie w ciebie.
Westchnął ciężko, odwracając wzrok gdzieś na bok. Musiał szybko przemyśleć propozycję Vasii, a jako, że i tak nie miał nic innego do roboty…
- Dobra, niech będzie. Złapmy tego prawdziwego, nie impostora. My zgarniamy hajs. - wskazał na siebie i na asari, następnie na Krogula. - Ty masz czystą dupę. Wszyscy zadowoleni. W takim razie… Crassus Curio, założyciel R&C Security Services. - zerknął na Vasię. - Niektórzy mogą mnie znać również z pewnego czasopisma. Prenumerata czy jednorazowy wybryk zachęcony przez okładkę? - zapytał nonszalancko, rozciągając swoje żuwaczki w szerokim uśmiechu. - Dobra, to co wiemy o tym naszym prawdziwym celu?
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Out Pub

11 lis 2022, o 03:25

Wzbogacony o pewnego rodzaju nowe doświadczenie, parę nowych blizn oraz nową nagrodę za swoją-nieswoją głowę, Krogul powrócił na Omegę i szybko dokonał przeglądu w swoim gangu, zarobioną kasę częściowo inwestując w sprzęt dla swoich ludzi i lepsze zabezpieczenia ich siedziby. Co prawda na mecha nadal nie mógł sobie pozwolić, ale... cóż, wszystko w swoim czasie, prawda? Jego zastępczyni dobrze się sprawowała w trakcie jego nieobecności, tracąc jedynie pojedynczą ulicę, ale tylko po to, by wymienić ją szybko na kontrolę trzech kolejnych przecznic. Ogólnie, całkiem nieźle. Gorzej, że w prowadzeniu interesów co i rusz przeszkadzali mu typi, którzy chcieli go targać na Globdryon Prime. Po jakimś czasie zaczął mieć już serdecznie dość takiej sytuacji. Nie miał problemu z polowaniem na tych, którzy go chcieli ubić dla zemsty jakieś nagrody, ale niech to przynajmniej będzie nagroda FAKTYCZNIE za jego głowę, a nie jakiegoś obcego typa. Nie mógł tego tak zostawić, więc w końcu sam zaczął szukać informacji na temat impostora, chcąc dociec w jaki otwór wentylacyjny schował swój - z pewnością brzydszy niż jego własny tak naprawdę - łeb.

Doprowadziło go to do Vasii, nieco podejrzanej Asari, którą podejrzewał w sumie o czyhanie na jego głowę - różnica była taka, że chciała go podejść sprytniej niż reszta, co świadczyło na jej korzyść. Celowo zatem wybrał jako miejsce spotkania klub w którym siedziało dużo osób, aby móc paru swoich wkręcić w bawiący się tłum i mieć jakiekolwiek zabezpieczenie, jakby miało pójść źle. Okazało się, że nie był to potencjalnie taki zły pomysł. Na miejscu bowiem poza Vasią pojawił się jakiś Turianin, ewidentnie najemnik i gotowy odstrzelić mu łeb. Szybkość reakcji tamtego była dobra i może by nawet zdążył dobyć karabinu nim Krogul by zareagował, ale Vasia uspokoiła szybko sytuację... co nie przeszkodziło Krogulowi skomentować sytuacji.

- Zabieraj mi tę wykałaczkę sprzed mordy, konusie chędożony. Chyba, że chcesz wylecieć oknem parę pięter w dół. - warknął agresywnie do Turianina, ale sam nie sięgnął po swój oręż. I tak wolał prać po mordach, więc nie miał potrzeby. Dał się zeskanować, a na pytanie o wielu MacBethów wzruszył ramionami.

- Nie powinno być aż tak wielu, bo nazwisko sam sobie wymyśliłem. Często, przyjacielu, Narzędzia piekła prawdę nam podają, Aby nas w zgubne potem sieci wplątać. - zacytował do tego, zerkając czy którykolwiek z rozmówców skojarzy, o co mu chodzi. O rodzinie na razie nic nie mówił, bo nie czuł takiej potrzeby - powinna i tak siedzieć na Korlusie. Tak czy inaczej, na propozycję współpracy skinął głową. - Może być, ale hajsem dzielimy się po równo, na trzy. Moja czysta dupa to tylko dodatkowy bonusik. No i miło poznać... Krogul MacBeth, co już wiecie. Lider Czarnych Szponów. - zmrużył oczy lekko, przyglądając się Crassusowi. - ...w czasopiśmie Cię nie widziałem żadnym, ale była jakaś gadka na ulicach, że ktoś Latarnikom jakiś biznes spierdolił. I była mowa o Turianach tam, w tym o takim, co do ciebie z ryja podobny. Miałeś coś z tym wspólnego? I żeby była jasność, pytam z ciekawości czystej, z Latarnikami mi nie po drodze. -
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Out Pub

14 lis 2022, o 01:17

[h3]Crassus - Intuicja[/h3]
50%
0

[h3]Krogul - Omniklucz[/h3]
20%
1
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Out Pub

14 lis 2022, o 02:02

Atmosfera bardzo szybko napięła się niczym struna gotowa, by pęknąć wraz z pierwszym, ewidentnie nadchodzącym strzałem. Co dziwne, nikt w klubie, poza nimi, się nie przejął. Oczywiście zapewne ktoś zauważył, że przy tym oddalonym stoliku zapowiadało się na grubą akcję, ale nie doszło do interwencji. Nie było klasycznego w takich sytuacjach skupienia masy oczu na ich pozycji, nie było chowania się, nic z tych rzeczy. Bar żył swoim życiem, ignorując ich problemy. Pewnie zmieniłoby się to, gdyby zaczęli faktycznie walczyć, ale z drugiej strony - to była ta najgorsza część Omegi. Tutaj równie dobrze można było się bawić i w gorszych sytuacjach.
Vasia nie była jakoś bardzo zdziwiona ich działaniami i konwersacją. Zdawała się mieć rękę na pulsie, by w razie czego jakoś zainterweniować, ale też nie sprawiała wrażenia chętnej do pociągnięcia za przysłowiowy spust. Zapytana o ilość MacBethów, jedynie prychnęła bardzo cicho.
- Minimum dwóch. - odparła do Turianina, pociągając swój własny napój ze słomki. Crassus poczuł, może nawet lekko podświadomie, zapach mocnego energola podobnego do tych, które regularnie pochłaniała Mila. Nic dziwnego - jako Asari, była pewnie biotyczką. Gdy Krogul zaś zaczął udzielać odpowiedzi na to samo pytanie, wzięła głęboki wdech. - Co ty pierdolisz w tym momencie? - zapytała dość suchym tonem, kończąc jednak wypowiedź delikatnym, może nawet lekko nerwowym śmiechem. Nie chciała zostać uznana za chama czy kogoś, kto będzie utrudniać MacBethowi życie. Ot, absolutnie nie rozumiała nawiązań do Ziemskiej kultury.
Mimo jej niemej propozycji, nie zamówili sobie niczego, więc i ona zrezygnowała z tej idei, biorąc głęboki wdech i pozwalając sobie na rozpoczęcie odpowiedniego monologu.

- No to skoro już wiemy więcej, niż wiedzieliśmy kilka sekund temu, to też się przedstawię. Jestem Vasia Mar'adi. Obecnie Łowczyni Głów, choć głównie po prostu hakuję i liczę na farta w doborze celów. - ton miała spokojny, aż na tyle, że wydawało im się, że przygotowała sobie dokładnie ten monolog, chcąc wywrzeć chyba dobre wrażenie.
Krogul mógł w sumie wiedzieć co nieco na jej temat, jako najemnik i lider gangu operujący stuprocentowo na Omedze. O tyle o ile samo imię nie budziło w nim żadnych skojarzeń, tak w połączeniu z nazwiskiem przywołało delikatną renomę. Mar'adi była lekko kojarzona parę dzielnic dalej i udało jej się wyrwać skrawek najemniczej renomy. Nie na tyle, by była jakkolwiek istotna, ale na tyle, by można było o niej wspomnieć. Słynęła głównie z bycia naprawdę porządnym tropicielem. - Tropię MacBetha od przeszło tygodnia, póki co bez większych skutków. Wszystkie tropy albo się urywają, albo trafiają na tego, który siedzi przed nami, i zwykle giną lub dostają wpierdol, i im się odechciewa. Stąd moja ekscytacja tym, że Mister Fornax jest na tym zleceniu. Nie z prenumeraty.- nawiązała lekko do poprzedniego pytania Crassusa, delikatnie kierując w jego stronę pistolet z palców, który jednak nie wystrzelił. Po prostu chciała zrobić ten żart, choć nie brzmiała za bardzo na ten śmieszny sort. Była dość cicha, czasem było to nawet uciążliwe w głośnym barze. - Chciałabym się do was podłączyć, skoro już mamy taką okazję. Jeśli chodzi o hajs, to nie obchodzi mnie podział, ale chcę moją dolę. - sugestia, że podział jej nie obchodził, oznaczała chyba, że Turianin miał choćby częściową rację, gdy zakładał, że chciała podpiąć się pod ich sukces. Wyglądało na to, że zależało jej na skoku kariery.
Wzięła głęboki wdech, dając im tu czas, by się namyślić i zadać odpowiednie pytania. Zachowywała się dość zachowawczo, może nawet ograniczając się, tak, by nie mówić zbyt dużo lub zbyt mało. Może lekko przyćmiła ją obecność person dość znanych, a może po prostu chciała dobrze wypaść. Była jednak trochę...nijaka w swoich zachowaniach. Lekko zmęczona, delikatnie monotonna, definitywnie cicha. Przerywała ową nijakość tylko elementami humoru, lub jednym, nieco chamskim pytaniem do Krogula. Nie sprawiała wrażenia jakoś podejrzanej, czy coś ukrywającej, ale na pewno było w niej coś więcej.

- Mam dwa tropy. - powiedziała w końcu, kończąc zdanie lekkim chrząknięciem. - Jeden znalazłam wczoraj, drugi dzisiaj. Po pierwsze, apartament - gdy już udało mi się załapać parę plotek i odfiltrować wszystkie informacje powiązane z Czarnymi Szponami, ORAZ upewniłam się, że na omnikluczu Krogula nie ma żadnych informacji o tym miejscu... - przerwała, by zrobić małą pauzę. Celowo przekazała MacBethowi informację, że udało jej się uzyskać dostęp do jego omniklucza. Był to bardzo dziwny sposób, by powiedzieć mu, że ma przeciek -...to znalazłam położony na Omedze apartament w tych bardziej strzeżonych częściach Dystryktu Doru. Oczywiście prześlę wam dokładne koordynaty. Nie wybrałam się tam jeszcze, bo sam budynek jest całkiem nieźle strzeżony przez Błękitne Słońca. Oczywiście nasz cel chyba z nimi nie trzyma, ale wiecie jak jest - nie pytają, po prostu wykonują robotę. - to było dość zrozumiałe. Wiele bogatszych osób na Omedze korzystało z usług Błękitnych Słońc jako, najzwyczajniej w świecie, firmy ochroniarskiej - Wątpię, byście zastali kolegę w domu, ale pewnie da się tam coś znaleźć. - wyjaśniła dosyć chłodno, pozwalając sobie na delikatne chuchnięcie na sam koniec. Zużywała dużo tlenu, a niestety brakowało jej zdolności, którą Crassus kojarzył u pewnej, innej Asari. Nie umiała mówić bez przerwy. - Do drugiego będzie pewnie łatwiej się dostać. "Gladius" to taki bardzo syfiasty klubik w Dystrykcie Tuhi, w którym uprawia się, oraz oczywiście obstawia, walki. Zwykle Krogan, ale chyba bywają też inne. To dość niepewny trop, ale może ma tam kolegów, ktoś go widział, albo po prostu robił jakieś interesy. Chyba, że to byłeś ty? - zerknęła na Krogula, by potwierdził, czy owy trop (lub, na przykład, poprzedni) nie był aby jego sprawką. Tym razem jednak tak nie było, a ślady nie zostały pozostawione przez MacBetha.

Vasia lekko klasnęła, gdy skończyła mówić. Ponownie, dała im chwilę, by omówili jej słowa, nie przerywając im w trakcie (co zauważyli, była też bardzo grzeczna, a jej maniery czasem wyglądały bardzo nietutejszo).
- Proponuję, byśmy zrobili tak, że ja pójdę sprawdzić jeden, a wy drugi. Albo, że pójdziemy razem do pierwszego, a potem do drugiego. Ewentualnie możecie iść sprawdzić oba, a ja zostanę z tyłu i będę wam doradzać z poziomu komputera. To by było chyba najlepsze, najmniej roboty dla mnie. - na sam koniec parsknęła lekkim śmiechem, dając im jednak podjąć tę decyzję.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Out Pub

14 lis 2022, o 16:14

Przynajmniej ma gadane. Pomyślał sobie Crassus obserwując Krogula zza lufy karabinu. Nie miał mu tego za złe, na Omedze należało być twardym do samego końca. Doskonale to rozumiał. Rozumiał też, że jedno pociągnięcie za spust Raptora jest w stanie wyłączyć nawet Kroganina. Na upartego dwa, jakby MacBeth okazał się niezwykle wytrzymały. Curio nie odpowiedział Krogulowi, ograniczając się jedynie do pobłażliwego uśmieszku gdy już opuścił lufę.
- No tyle to już sam obliczyłem. - Turianin odpowiedział jednak asari, kierując na nią swój wzrok. Chyba pierwszy raz przytrafiła mu się robota, gdzie niemalże pewny cel okazał się błędny. Prawdziwy MacBeth, a przynajmniej prawdziwy morderca MacBeth, musiał naprawdę przypominać tego tu. Miał tylko nadzieję, że nie w stylu bycia bo Krogul wydawał się co najmniej dziwny. Słysząc zapodany cytat, Curio odwórcił wzrok ku kroganinowi i przechylił swoją głowę na bok w geście pełnego nie zrozumienia. - Eee, co? Właśnie, co ty pierdolisz typie?
Początkowe zdziwienie szybko przerodziło się w irytację u dekstrobiałkowca, któremu ewidentnie było nie w smak dzielenie się. Był najemnikiem, hajs obchodził go najbardziej w tym całym zleceniu. Czysta dupa MacBetha to tylko dodatek, jak sam zainteresowany stwierdził. Dodatek, ale dla Crassusa. Asari może to tak nie obchodziło ale nie jego.
- Woah, zwolnij trochę wodzu. Wiesz, że wcale nie musimy ci pomagać, nie? Możemy sobie po prostu wyjść przez te drzwi i tyle. Nie chcę szkalować ale uświadomić ci sytuację, w której jesteś. - popukał się w prawą skroń, chcąc skłonić twardogłowego do myślenia. - Ale jestem w dobrym humorze to mam pomysł. Zrobimy tak: My zgarniamy hajs ze zlecenia, ty sobie bierzesz jakieś fanty od prawdziwego mordercy jako zadośćuczynienie. I obie strony zadowolone. Umowa stoi?
Zapytał, spoglądając to na kroganina to na asari. Nie zamierzał rezygnować z własnych pieniędzy bo jakiś typ tak powiedział, starczy, że dzielił się z Vasią. Nie mniej jednak uważał, że jego oferta jest sprawiedliwa. Wszystkie strony mają profit.
Curio skinął dwójce gdy ci się przedstawili w pełnej krasie, wydając z siebie ciche stęknięcie na słowa Vasii o liczeniu na farta. Asari nie brzmiała jak wprawiony najemnik, który by przecież wiedział, że w tym fachu należy liczyć przede wszystkim na siebie i swoje umiejętności. Fart stanowi zasób co najmniej trzeciorzędny. Na szczęście tematy poszły dalej i Crassus mógł skupić się na nich.
- Zgadza się. - odparł Krogulowi na pytanie o Latarnikach. - Nadepnęli na odcisk komuś, kogo było stać na wynajęcie ekipy, która nadciśnie na nich mocniej. Poza tym, nie jestem fanem handlu żywym towarem. - wzruszył ramionami, tym razem przenosząc wzrok żółtych oczu na asari. - Wiem. Mówię o tym, że znasz mnie jako Mister Fornax. A to oznacza, że czytasz pewne pisemko. Niegrzeczna dziewczynka. - żuwaczki Curio rozwarły się szeroko w olbrzymim uśmiechu. Szybko jednak spoważniał. - Dobra, przejdźmy może do zlecenia, co? Co tam masz.
Zapytawszy się asari o szczegóły, Crassus postanowił na kilka chwil zamilknąć. Jego wzrok skupił się na Vasii, co oczywiste, jednak myśli błądziły nie tylko po temacie samego MacBetha. Kobieta zdawała mu się dziwna, ta cała sytuacja zdawała mu się dziwnia, i Curio nie zamierzał ufać do końca żadnemu z nich. Póki co, byli sojusznikami chwili.
- No dobra. - odezwał się w końcu gdy Vasia skończyła swój wywód i podała propozycje działania. Lokum wydawało się tą łatwiejszą częścią, zwłaszcza, że ochroną obiektu zajmowały się Słońca. Starzy znajomi Crassusa. - Nie rozdzielamy się, to raz. Możesz nam fundować wsparcie techniczne, nie ma problemu, ale lepiej mieć cię w zasięgu, Vasia. Dwa, mieszkanie wydaje mi się nieco łatwiejsze. Mam paru starych znajomych w Słońcach to może udałoby się nam ogarnąć informacje bez niepotrzebnej walki. Wolałbym nie strzelać w Słońca. Wiecie, stara sympatia. Ale mogę skontaktować się z nimi i może uda się załatwić wejścióweczkę. Potem możemy ogarnąć tą spelunę. Co wy na to?
Splótł ręce na piersi, oczekując na zdanie pozostałej dwójki.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Krogul MacBeth
Awatar użytkownika
Posty: 156
Rejestracja: 13 lut 2022, o 03:39
Miano: Krogul MacBeth
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Krogan
Zawód: Gangster
Postać główna: Fulvinia Adratus
Lokalizacja: Omega
Kredyty: 46.405
Medals:

Re: Out Pub

17 lis 2022, o 01:26

Widząc zupełny brak zrozumienia na twarzach rozmówców - którego poniekąd się spodziewał, skoro żadne nie było człowiekiem, a nawet wśród ludzi nie wszyscy znali klasykę swojej własnej literatury - przeciągnął dłonią po twarzy, jakby nieco zmęczony i pokręcił szerokim łbem.

- Dowiedzielibyście się chociaż, skąd sobie przydomek podpierdoliłem dla klanu, skoro słyszycie, że nie brzmi tradycyjnie Krogańsko. Ale dobra, potem wam może wyjaśnię. A może nie. - wzruszył ramionami, zaczynając słuchać dalszej gadki. W sumie nawet nie przerywał, poza wtrętem dotyczącym kasy, wtedy odwarknął.

- No to wyjdźcie, droga wolna. Ciebie na pewno sam tutaj nie ściągałem. - wpatrywał się zimno w Crasssusa, ale kiedy usłyszał resztę propozycji Turianina, potarł dłonią o twarz, po czym wolno skinął głową, a chłód w jego oczach zelżał. Po części gość miał jednak rację - jego ludzie byli związani robotą przy utrzymaniu terenu, a on sam był już zmęczony użeraniem się z nagrodą za nieswoje czyny. - ...no dobra, niech będzie. W sumie lubię dobry zakład od czasu do czasu. Umowa stoi. Ale nie narzekaj, jak będzie mieć małą fortunę przy sobie, wartą więcej niż jego głowa. -

Uwagę na temat Mistera Fornaxa zignorował, chociaż z kontekstu chyba wynikało, że Turianin... był jakimś modelem na boku, czy coś? W gazetce dla dorosłych Turianków. Przy konkretach ożywił się, chociaż spojrzał zmrużonymi oczami na asari, kiedy ta bezczelnie wspomniała o tym, że zhackowała jego omni-klucz. Będzie musiał chyba odwiedzić typa, który sprzedał mu ten model i wyjaśnić mu, że jego model biznesowy właśnie osiągnął kres swojej rentowności, ze skutkiem natychmiastowym. Teraz jednak miał istotniejsze rzeczy na głowie. Pierwszy trop od dawna. Przy propozycji wizyty mieszkania, nieco się skrzywił.

- Wolałbym raczej odwiedzić najpierw Gladiusa. Sam nie bywałem, ale ze dwóch moich chłopaków chodzi tam czasem się napierdalać po koleżeńsku. Syfny alkohol, ale czasem trafi się dobra morda do obicia. Ale zgadzam się, że w sumie lepiej się nie rozdzielać, przynajmniej na start więc... niech będą i te Słońca. W sumie patrzyłem, czy któryś z nich nie chciałbym ekipy zmienić, więc równie dobrze mogę ocenić jeszcze, jak ci tutaj się sprawdzają w swoich obowiązkach. - odparł, przystając ostatecznie na propozycję wizyty w mieszkaniu.
ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Out Pub

18 lis 2022, o 20:13

[h3]Skuteczność kolegów Crassusa[/h3]
A<33<B<66<C
im wyżej, tym gorzej
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Out Pub

24 lis 2022, o 01:33

Układ został podpisany, nawet, jeśli omniklucze nie weszły w ruch, a na stole nie zawitała żadna umowa. Dogadali się dość szybko, choć oczywiście nie obyło się bez niesnasek. Były jednak stosunkowo lekkie w porównaniu do tego, co mogłoby się tu potencjalnie wydarzyć. Vasia zdawała się być zadowolona z obrotu spraw, co było dość oczywiste, patrząc na to, jak prezentowały się sprawy. Nawet, jeżeli coś przed nimi ukrywała, to na pewno zależało jej na tym, by poprowadzić w miarę skutecznie to dochodzenie.
- Wyobraź sobie, że sprawdziłam, ale jakoś nie interesują mnie ziemskie dramaty - odpowiedziała Krogulowi na temat jego przydomka w sposób dość chłodny, jednocześnie kończąc ten dialog poprzez zdecydowane i szybkie wstanie z krzesła. Poprawiła swój płaszcz, po czym machnęła lekko ręką w kierunku wyjścia. - No to w takim razie chodźmy. Skontaktujesz się z tymi twoimi ludźmi po drodze, nie ma chyba co marnować czasu. - zaproponowała Crassusowi Asari, jednocześnie kierując się do wyjścia. Opuściła lokal jako pierwsza. Jeżeli chcieliby zamienić kilka słów bez kobiety, która ich tu sprowadziła, to był to chyba najlepszy moment. Wydawała się nie być zbyt przejęta tym, że zostawiła ich teraz samych. Może nie miała nic do ukrycia, albo nie sądziła, że dojdzie tu do czegokolwiek wartego jej uwagi. Albo ich potencjalna paranoja była nieuzasadniona. To też była opcja.

W każdym bądź razie, czekał ich kawałek drogi do Dystryktu Doru. Musieli więc opuścić bar, w którym nie zabawili zbyt długo, i znowu wyjść na zarówno ciemne, jak i jaskrawo jasne ulice Omegi. Tym razem nie przemierzali ich jednak sami, a w nowym, tymczasowym towarzystwie...

Wróć do „Dystrykt Tuhi”