Dystrykt będący równocześnie dzielnicą handlową Omegi. Ten nadzwyczaj rozwinięty obszar stacji jest pełnym sklepów i siedzib najróżniejszych korporacji rajem dla osób kręcących swój biznes na tych terenach (oczywiście rzadko kiedy legalny, ale na to nikt tu nie zwraca przecież uwagi).

Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Out Pub

5 paź 2015, o 20:15

-Przemoc nie jest oznaką siły, tylko słabości.
Puścił jej rękę, tak że z hukiem wylądowała na ziemi. Dobrze, bardzo dobrze jeśli chociaż odnajdzie nowy cel w życiu uzna to za sukces. Wiedział że tym celem będzie on, będzie chciała go zabić jak psa. Nic nowego, będzie musiała się ustawić w kolejce. Ale nic tak nie daje kopa jak nienawiść, jak wróg którego można odczłowieczyć. Wstał od kontuaru, stał nad nią jak jakiś pierdolony koszmar. Wypiła za dużo i za szybko. Mógłby ją teraz zabić, a nikt nie miał by jaj by go zatrzymać. Rozwiązało by to naprawdę wiele problemów, ale ten chociaż mógł jakoś naprawić. Wziął z blatu paczkę fajek, jednego włożył do ust i odpalił go. Zbliżył się do niej kiedy leżała na ziemi i uklęknął obok niej.
-Kiedyś pewien żydowski fizyk powiedział że szaleństwem jest robić ciągle to samo, licząc że rezultat będzie inny.-Zaciągnął się papierosem i wypuścił dym nosem.-Ty utknęłaś w swoim małym piekle. Dlaczego nie chcesz się pozbierać i chcesz w nim tkwić? Sprawia ci to jakąś radość? Niewiele rzeczy tak bardzo oszukuje człowieka jak wspomnienia.- Może i był złym człowiekiem, ale jak widać tylko bezpośredniość jakoś na nią działała. Jak widać wszyscy chyba ją traktowali jak jakieś pieprzone jajo. Ona też wiedziała gdzie uderzyć. Pamiętał każdy swój błąd, każde zabójstwo. Nie wykreślał tego ze swojego życia ani pamięci. Winił za tylko siebie nikogo innego.
-Są dwa rodzaje bólu, jeden fizyczny,a drugi psychiczny. W tym że ten pierwszy się znosi Lex, a drugi się wybiera. Jesteś wydmuszką tego czym kiedyś byłaś, cholera jak ty sobie radzisz z tym? Odpowiedz mi na jedno proste dwa proste pytania. Jak zamierzasz długo jeszcze uciekać przed samą sobą oraz kiedy w końcu zaakceptujesz to wszystko?
Spojrzał na nią z obrzydzeniem, waliło już od niej alkoholem. Miał nadzieje że chociaż zapamięta o co w tym wszystkich chodziło, bo drugi raz nie miał ochoty miotać jej psychiką jak workiem betonu.
-I dalej będziesz tak machać rękami czy porozmawiamy jak dorośli? Chociaż jak tak na ciebie patrzę to chyba zatrzymałaś się na poziomie nastolatki z problemami.
Zaciągnął się znowu, oparł ręce o kolana. Czekał.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Out Pub

5 paź 2015, o 21:34

Wcześniej mogła się wściekać, mogła rozpaczliwie próbować odpłacić mu za wszystko, co powiedział, ale zbyt wiele myśli plątało się po jej głowie, za dużo na raz, za dużo alkoholu, za dużo desperacji. Wszystko wirowało i nawet nie wiedziała kiedy znalazła się na tyłku na podłodze. Wszystkie oczy zwrócone na nią szybko się odwróciły w stronę ciekawszych rzeczy. Kolejna pijana, wielkie mi rzeczy. Może z Zaświatów ktoś by ją wyprowadził, może tam pilnowałaby się bardziej, tutaj była speluna. Tutaj takie sytuacje były na porządku dziennym, a dla postronnych obserwatorów mogło to wyglądać jak zwyczajna kłótnia kochanków - bo raczej nie znajomych, znajomi nie dają sobie nawzajem w pysk, nie jeśli nie łączy ich silne uczucie. Nieważne jakie. To, że akurat tutaj chodziło o nienawiść, nie miało znaczenia.
Kiedy upadła, bardzo długo nie chciała się podnosić. Mogła tak zostać, licząc na to, że jej niedoszły zabójca wstanie i sobie pójdzie. Zostawi ją, zapomni. Może mu się znudzi. Zamknęła oczy na chwilę, ale to nie pomogło - wręcz przeciwnie, wszystko zawirowało jeszcze bardziej, czas nie upłynął szybciej, a kiedy je otworzyła, okazało się, że Gbur wcale nie zniknął. Za to postanowił ją naprowadzić na właściwą ścieżkę, naprawić jej życie po tym jak je koncertowo spierdolił. Oparła się na łokciu i podniosła do pozycji siedzącej. Na podłodze, w porządku. Co za różnica, siedzieć na stołku czy trochę niżej.
W końcu roześmiała się. Najpierw cicho, potem już głośniej. Przeczesała włosy palcami, ściągając je z twarzy i podniosła spojrzenie na niego. Ale na jej twarzy nie było rozbawienia.
- Czego chcesz? - był nawet podobny. A może to jej wyobraźnia. Starszy. Trochę bardziej zniszczony. - Zostawiłam piekło za sobą, przyniosłeś mi je z powrotem. Jesteś zdrowo popierdolony, prawda? Lubisz podtapiać ludzi, a potem wyciągać i pytać dlaczego chcą umrzeć? Podpalać, żeby spytać dlaczego są łatwopalni? Bawi cię to?
Sięgnęła do blatu i podciągnęła się na nim, ale tylko na tyle, by złapać swoją butelkę. To było dobre. Słodkie. Pewnie wyrób asari. Potem usiadła z powrotem na ziemi, po turecku, naprzeciw swojego niekoniecznie pożądanego rozmówcy. Zawiesiła wzrok na żarzącym się końcu papierosa.
- Co mam zrobić? - spytała wreszcie, rozkładając szeroko ręce. - Proszę, oto jestem. Skoro wiesz jaka jest moja ulubiona pozycja, to pewnie lepiej od psychiatrów wiesz jak wypełnić tę pustkę - wskazała na swoją głowę. - Przed czym według ciebie uciekam, hm? I czego nie akceptuję? Bo wiesz, jak dla mnie to wszystko jest w jak najlepszym porządku - jej wyobraźnia podsunęła jej obraz dziury wypalanej przez tego papierosa w żywej skórze. Nie wiedziała, czy w jego, czy w jej. Ból wyzwalał od bólu. Tego też się nauczyła. - Zaskoczę cię. Dorośli tak nie rozmawiają. Dorośli nie przychodzą do randomowych osób i nie mówią im hej, zabiłem twojego narzeczonego, bo miałem zabić ciebie, ale zjebałem - cofnęła się o pół metra i oparła się o bar. Odchylona nieco głowa pozwoliła się jej zapatrzyć w sufit. Niezbyt ładny. Było jej już wszystko jedno, bo wiedziała jak skończy ten wieczór. Spije się do nieprzytomności, pewnie wyląduje w łóżku kogoś, komu jest wszystko jedno czy śmierdzi alkoholem czy pachnie kwiatkami, albo coś sobie zrobi. Może pójdzie się wytatuować po pijaku, obudzi się rano trochę spokojniejsza po kilku godzinach tego przyjemnego bólu, to lepsza opcja niż obrzydzenie do siebie o poranku i uciekanie z cudzego mieszkania. Cudem będzie, jeśli uda się jej wrócić do hotelu. Już nie była pewna gdzie wynajęła pokój, ale czy to miało znaczenie? Czy wtedy, na pogrzebie, stali przy niej rodzice? Nie pamiętała tego.
- Czego chcesz ode mnie?
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Out Pub

5 paź 2015, o 22:26

Spojrzał na nią, była już w takim stanie że powinni ją zostawić. Ale w tej spelunie mieli to w dupie, w sumie on już też powoli miał. Po haśle o torturach zaśmiał się. Wrócił na swoje krzesełko, co to miało być. Była w tym momencie tak niebezpieczna jak kotek w koszyku z włóczkami.
-Przyniosłem piekło? To dobre.-Zabrał od niej alkohol i odstawił wystarczająco daleko, by nie mogła go sięgnąć.-Pytasz czy jestem popierdolony. Czy to nie ironia że zadajesz mi to pytanie, kiedy to ty zachlewasz ryja i żresz piguły? Uciekasz ciągle przed własnymi słabościami, tym całym smutnym pierdololo że mnie znowu coś skrzywdzi, o nie. Dziewczyno zrozum jedno, mi się już nie da pomóc.-Zaciągnął się papierosem i spojrzał na nią.-Tobie się da. Tylko w tej swojej główce wpadłaś do jakiegoś gówna, smutnego dołu wypełnionego gównem i jest ci z tym dobrze, cholera to ci nawet sprawia przyjemność. I niby to ja jestem popierdolony?
Pokazał barmanowi żeby już jej nie polewać, bo nie miał zamiaru tu zostawić jej spitego trupa. Handlarze niewolników nie śpią, a wtedy cały misterny plan idzie się jebać.
-Dorośli tak nie rozmawiają? To co miałem ci wysłać list z przeprosinami i złotego rolexa? Najpierw się z tobą zaprzyjaźnić, a potem opowiedzieć o wszystkim? Ja pierdole dlaczego ty myślisz ciągle o tym że zjebalem. Trzymasz się tej samej gadki od samego początku rozmowy. Ja nic nie zjebałem, wykonałem swoja misję.-Trochę go irytowała, ale spodziewał się że nie będzie łatwo. Odpalenie wraku nie jest najłatwiejsze.-Chce ci pokazać jedna rzecz, tylko jedną rzecz Lex. Nawet największe gówno potrafi z najtwardszego człowieka zrobić miazgę, ale ty się poddałaś wolisz się użalać nad swoim życiem. Odstaw te jebane leki, przestać chlać i zacznij żyć. Nawet najlepszy psychiatra ci nie pomoże, jeśli nie zaczniesz od siebie. Teraz zamiast tej twardej laski, którą obserwowaliśmy widzę jakiegoś żula.-Pokręcił głową, sam nie wiedział co teraz czuć. Smutek? Trochę go czuł. Miał tylko nadzieję że w końcu coś do niej dotrze. Chociaż były to czcze życzenia.-Powiedz mi. Czy Chase chciałby żebyś tak skończyła?
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Out Pub

5 paź 2015, o 23:08

- Poczuwasz się do tego, nie? - parsknęła suchym śmiechem, posłusznie oddając butelkę. Nawet nie protestowała, nie miała siły, nie miała ochoty. Teraz potrzebowała zapalić. Poszukiwanie paczki fajek po kieszeniach trochę trwało. W międzyczasie starała się mówić względnie wyraźnie. - Przynajmniej trzymam swoje problemy dla siebie, a nie kombinuję, a potem pławię się w samozachwycie, bo jestem typem który dla odmiany jednej osoby nie zabił i teraz próbuje jej naprawić życie w ciągu jednej rozmowy - znalazła. Cholera, mało. Dwie... trzy. Jak spali jedną, zostaną jej dwie, a przed nią jeszcze cała noc. - Myślisz że jesteś pierwszy, który próbuje terapii szokowej? Który myśli, że jak na przykład wyśmieje to, jaka teraz jestem, to zrobi mi się wstyd i stwierdzę cholera, faktycznie, trochę przypał?
Zapalniczka nie chciała odpalić. Albo to jej trzęsły się ręce. Obie rzeczy były prawdopodobne, choć ta druga chyba bardziej. Ale w końcu udało się jej, wciągnęła ciepły dym do płuc i przekręciła nieco głowę, by widzieć mężczyznę, który wrócił na swoje miejsce przy barze. To nie była wygodna pozycja, ale wolała nie wstawać. I co z tego, że zachlała ryja. Piguły też brała dlatego, że musiała. Nie wszystko, co się z nią działo było skutkiem stresu pourazowego. Gdyby tak było, już dawno wyszłaby na prostą. Ale Gbur mógł akurat tego nie wiedzieć, skoro przestał się nią interesować kiedy nie była już dla niego niczym poza wspomnieniem zlecenia. Poczucie wstydu opuściło ją bardzo dawno temu. Nie żyła po to, żeby komuś imponować, nie trzepotała rzęsami, nie rozmawiała o filozofii, nie popisywała się elokwencją. Żyła sobie, jakoś. I owszem, nie było jej z tym źle, chociaż chyba już nie pamiętała jak jest, gdy jest dobrze.
- Rolex byłby spoko - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego. - Ale przeprosiny też. Przeszło Ci to w ogóle przez myśl? Choć trochę skruchy? Czy lepiej mnie opierdolić z góry na dół? - znów parsknęła śmiechem. - Twoja wykonana misja siedzi właśnie nawalona na podłodze. Gratuluję, pełen profesjonalizm.
Ostatnie słowa uderzyły w nią ze zniewalającą siłą. Momentalnie zamilkła, przestała odgryzać się na każde słowo, odwróciła głowę. Znów wróciły wspomnienia, znów pojawiło się to coś, czego nie miała przecież prawa pamiętać, ale wyobraźnia pracowała - to, co działo się w skycarze zaraz po wypadku. To za jego dłońmi tęskniła najbardziej, przynajmniej w tym momencie. Jak ten człowiek mógł w ogóle zadać jej takie pytanie? Żałowała, że nie wyszła zanim rozmowa dotarła do tego momentu. Najlepiej zanim dowiedziała się wszystkiego.
Nie, Chase na pewno nie chciałby, żeby tak skończyła. Zawsze widział dla niej świetlaną przyszłość, podziwiał talent choć sam wcale nie był mniej zdolny, zawsze szybko doprowadzał ją do porządku gdy coś było nie tak. Też widział w niej twardą laskę, zresztą wielokrotnie śmiał się z niej, twierdząc, że równie dobrze mógł oświadczyć się Roy'owi, tylko Roy'a trudniej przerzucić sobie przez ramię. Rozpacz zaczęła zalewać ją niepowstrzymaną falą, a ona się jej poddała. To było kiedyś.
- Chase nie żyje - odezwała się wreszcie zachrypniętym głosem i zgasiła papierosa na podłodze. I tak była brudna. - Zostaw mnie już.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Out Pub

5 paź 2015, o 23:42

-Wstyd mogło by ci być gdyby to był pierwszy lub drugi raz, jeśli zalewasz się tak często. To cóż, wtedy to już jest problem.
Wstał z krzesła, trzeba było się już zbierać. Za długo i tak już tu siedział, może go tu znajdą i zabija? Czy może znowu uda mu się uciec. Paranoja dawała się czasem we znaki. Posłuchaj jej, może to ona miała rację? Co on w sumie chciał zrobić? Dla niego prawda była bolesna. Jak zresztą zawsze. Był tutaj tylko dlatego że chciał być kimś, kim nie jest i nigdy nie będzie. Bohaterem. Zabijał, palił i niszczył tylko to mu wychodziło w życiu. Uklęknął prosto przed nią, przyglądał się jej. Mógł wcześniej mówić tylko Rogersie, może wywołało by to lepszy efekt..
-Skrucha. Odczuwam ją każdego dnia, wspomnienia tego wieczoru często mi się śnią. On, twój brat, ty i ten palący skycar. Ty nie wiesz czym jest prawdziwe piekło, jak to jest stracić dosłownie wszystko na rzecz bezsensownej wojny. Ale dalej to robię, bo to wszystko co potrafię.
Westchnął, miał nadzieje że jest na tyle pijana że nie będzie pamiętać tego jak zaczął się żalić. W końcu, jakoś się przełamał. Nienawidził tego słowa, nie używał go prawie nigdy.
-Przepraszam. Cokolwiek zrobię nie przywróci go do życia. Chciałem tylko żebyś przejrzała na oczy, żebyś zrozumiała że masz po co żyć. Ale nie tak jak teraz, niczym ranne zwierzę miotające się w sidłach. Powinnaś żyć jak człowiek, przynajmniej tak mogłabyś uczcić jego pamięć. Ewentualnie zabijając mnie, ale to już może być trochę trudniejsze.
Wyprostował się, poprawił kurtkę. To by było na tyle, zdziałał tyle co gówno. Westchnął. Kim on w sumie był? Czy on jeszcze potrafił być normalny? Kolejne pytania, które musiał dodać do listy na którą nigdy nie dostanie odpowiedzi.
-Już nigdy się więcej nie spotkamy. Rano obudzisz się, pewnie myśląc że to wszystko to był tylko koszmar, twoja wyobraźnia. Ale gdyby jednak nie, przemyśl sobie wszystko. Teraz decyzja co z tym wszystkim zrobisz zależy od ciebie.
Miał taką nadzieje że już nigdy się nie spotkają, myśl że musiałby znowu krzywdzić jej bliskich była dość trudna. Tylko że wtedy to już by była jej wina, a nie chciał stworzyć potwora jakim on był.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Out Pub

6 paź 2015, o 12:43

Myślała, że jak usłyszy przeprosiny, to cokolwiek zmienią. Ale nie zmieniły nic, Chase nadal był martwy, a ona nadal siedziała pijana na barowej podłodze i ostatkiem sił opierała się rozpaczy. Przedtem, gdy klęknął przed nią, zniżając się do jej poziomu, odwróciła głowę tak, że mówił do jej profilu. Nie miała już siły się kłócić. Tym jednym, ostatnim stwierdzeniem, zmiażdżył całą jej defensywę. To nie było tak, że nikt nigdy dotąd nie zadał jej tego pytania, Roy też próbował ją tak naprostować, ale nie działało. Może dlatego, że tym razem była pijana i kolczasty pancerz który nosiła na co dzień tracił swoją moc. Wszystko, co mówił, poruszało dawno nieużywane struny w jej pamięci. Pewnie dlatego, że miał z tym wszystkim bezpośredni związek. Dlatego, że był przyczyną tego, jaka teraz jest.
Kiedy faktycznie powiedział przepraszam, odwróciła się w jego stronę i wbiła w niego zmęczone spojrzenie. Nie wyobrażała sobie jak miałaby go zabić. Ona nie miała umiejętności, możliwości, była tylko inżynierem, pół życia spędziła w fabryce, a bronią potrafiła się posługiwać tylko dlatego, że Roy miał do niej dostęp, więc czasem zabierał ją na strzelnicę, czasem strzelali do butelek... Potrafiła się bronić, potrafiła poradzić sobie w bójce, ale nie stanowiła zagrożenia dla człowieka, który z karabinem sypiał.
Wzruszyła ramionami.
- A co jeśli się spotkamy? - spytała cicho. - Zapomnij o mnie i żyj swoim życiem. Galaktyka wcale nie jest takim dużym miejscem, jak wcześniej czy później na siebie trafimy znów będziesz sprawdzał jak reaguję na taki lincz?
Westchnęła i w końcu pokiwała w odpowiedzi głową. Nie była w stanie nic mu obiecać, bo nie była w stanie obiecać sobie. Zresztą musiałby mieć magiczną moc przekonywania, żeby nagle postawić ją do pionu i zorganizować całe jej życie, w jeden słaby wieczór. Więc tylko tym niemym gestem dała mu do zrozumienia, że jakoś względnie przyjęła do wiadomości to, czym ją zarzucił. Nie chciała się już kłócić. Chciała, żeby ktoś zabrał ją do domu, ale nie zamierzała prosić jego. Ze wszystkich ludzi i nieludzi świata, on byłby ostatni.
- Co jest, młoda? - za plecami Gbura wyrósł Roy. Jakby przywołała go myślami. Początkowo sądziła, że to tylko jej wyobraźnia, że znów zaczyna widzieć twarze. Ale gdyby tak było, jej brat nie spojrzałby na Charlesa i nie skinąłby głową w oszczędnym geście powitania. - Znów się spiła? Sorki za nią.
Pochylił się i pomógł jej wstać, obejmując się jej ramieniem. Zawisła na nim, choć nie całkiem bezwładnie, całkiem nieźle jeszcze utrzymywała się na swoich wysokich obcasach.
- Skąd się tu wziąłeś?
- Dostałem twoją wiadomość, a akurat mam prywatne zlecenie tutaj, na Omedze, więc cię znalazłem - odparł. - Nie sądziłem, że zastanę cię już w takim stanie.
- To przez niego - mruknęła, ale nie dodała nic więcej. Nie chciała się w to już zagłębiać, chciała stąd wyjść. Bardziej, niż czegokolwiek innego. Brat został jej tu chyba zesłany przez któregoś z tych wszystkich bogów galaktyki.
Starszy Crimson uśmiechnął się do Charlesa ze szczerym rozbawieniem.
- To moja siostra. Pozwolisz, że ją zabiorę gdzieś, gdzie będzie się kompromitować trochę mniej?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Out Pub

6 paź 2015, o 13:46

No cóż, mogło pójść gorzej. Wyjął z kieszeni papierosy i włożył dwa do ust. Odpalił obydwa, jednego włożył jej do ust ,drugiego palił sam. Ściągnął z siebie parke, wtedy mogła zobaczyć że całe jego ciało jest w dziarach, a kiedy mam na myśli całe to naprawdę chodziło o całe. Od barku aż do dłoni ręka miała ślady poparzeń, mimo wszystko były też na niej tatuaże. Nawet trudno sobie wyobrazić jak wielki ból musiał przynieść ich wykonanie. Niektóre coś znaczyły, niektóre były od tak. Na ramionach miał wytatuowane odznaczenia rangi pułkownika, były wzorowane na tych co ma przymierze jednak zamiast belek był druty kolczaste, a zamiast gwiazdek czaszki. Zrobił swoje, tak myślał. Taką miał nadzieje.
-Cóż, jeśli jednak by do tego doszło.-Zaciągnął się mocno, zrzucił popiół na ziemię.-Wtedy nawet nie wspomnę o tym spotkaniu, to był tylko jednorazowy wyraz słabości.
Wyprostował się i przełożył odzienie przez ramię. Gdy usłyszał dziwnie znajomy, gdzieś ukryty w pamięci głos odwrócił się. Cóż raczej nie spodziewał się tam kolejnego ducha przeszłości którym był Roy. Nie mógł go też w to wciągnąć. Był zbyt porywczy, to wszystko zakończyło by się walką. Finał byłby mu znany, ale to by nie ułatwiało sprawy. Musiał to rozegrać zupełnie inaczej.
-Da, spiła się jak svinja.-Cóż jeszcze rosyjski akcent miał chociaż dobry, ruskich tu było dużo. Zresztą wszędzie ich było dużo jeśli gdzieś można było kogoś zabić.- Twoja sestra? Ahhh, to izvinitie tawariszu. Twarda baba, ale glava niet do picia. Lepiej umrzeć z pijaństwa niż z nudów, da? Będę leciał, przynajmniej nikt się jej teraz do żopy nie dobierze jak ją zabierzesz.
Zaśmiał się, miał nadziej że to zadziała. Lepsze to niż po prostu wyjść i go olać. Wtedy mógłby pytać co i jak, a tego trzeba było unikać. Zaczął powoli się od nich oddalać, kiedy prawie dotarł do drzwi wyjściowych powiedział.
-Do Svidanja, opiekuj się sestrą.

<Z tematu>
Ostatnio zmieniony 19 mar 2016, o 17:41 przez Charles Striker, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Out Pub

17 mar 2016, o 23:04

Wyświetl wiadomość pozafabularną Za każdym razem gdy jej stopa przekraczała próg śluzy, wychodząc na brudny korytarz Omegi, Hawkins czuła się jak w drugim domu. Uwielbiała przesączony dymem klimat, przygaszone światła i iluminacje - kochała stację i wszystkie jej ciemne zakamarki. Nie czuła się odkryta na polityczne intrygi, co sprawiało, że czuła się bezpieczniej tutaj niż na Illium. Tu, gdy spodziewała się ostrza, a nie podstępu i miała pewność, że będzie umiała zareagować. Chyba powinna się poważnie zastanowić nad własnym życiem jeśli przyszło jej uważać Omegę za bezpieczną.
Tym razem było jednak inaczej. Opuszczała pokład wyremontowanego statku, zostawiając rozkaz sprawdzenia go po raz trzeci pod kątem pluskiew i urządzeń namierzających. Komuś innemu niż agentowi Cerberusa, nawet, jeśli ich wspólne stosunki nie były takie złe. Nic nie mogło naprawić jej relacji z organizacją, która była za jej obecną sytuację odpowiedzialna. Mogła tylko niwelować szkody i postarać się z tym żyć, a na Omegę przyszła w tym pierwszym celu. Gdzieś na stacji był Stadtford, który uciekł z jej promem. Mogła wykorzystać to jako doskonały pretekst do zwolnienia części załogi na kilka dni, by mogli odpocząć i odreagować. Sama potrzebowała tego równie mocno.
Myślała, że znajome uliczki Omegi dadzą jej ukojenie i nie mogła bardziej się pomylić. Przechodziła przez centrum kierując się ku Zaświatom i wsłuchując w panujący wszędzie gwar. Najemników sprzeczających się o swoje zapłaty, piratów chwalących osiągnięciami w przestrzeni kosmicznej. Dziwki oferujące swoje usługi w zamian za szczery uśmiech i kilkanaście kredytów. Nic nieznaczące szkodniki w wielkiej norze, usiłujące dostać się do elitarnego klubu. Wszyscy od lat z tymi samymi problemami, kierowani tymi samymi pobudkami. Pchający się do przodu od zlecenia do zlecenia, od numerku do numerku, wiedli życie proste i niewymagające. Nic się nie zmieniło, kiedy wewnątrz Hawkins się gotowało.
Nienawidziła tego miejsca.
Dziś gardziła całą, cholerną Omegą. Zaciśnięte w pięści dłonie wsunęła do kieszeni kurtki, czując zamocowany pod nią karabin, a przy pasku generator tarcz mający osłonić ją przed pierwszymi kulami. Przesuwała wzrokiem po każdej mijanej osobie, skręcając tuż przed wejściem na wyższy poziom Zaświatów. Nie tym razem. Nie miała ochoty patrzeć na tak stałe w swoim wystroju i własnym życiu miejsce jak tamten klub. Nie wchodząc do środka wiedziała, przy którym stoliku znajduje się o tej porze która tancerka, a które kąty są właśnie obrzygiwane przez balujących. Na samą myśl robiło jej się niedobrze i bynajmniej chodziło tu o wymioty. Złapała taksówkę i wstukała dystrykt Tuhi, w celu znalezienia cichszego miejsca. Takiego, w którym nie będzie miała ochoty spojrzeć nienawistnie na pijanego kroganina tylko po to, by uniknąć jego uderzenia i aktywować omni-broń w odwecie.
Trafiła do Out Pubu. Słyszała o tym miejscu wielokrotnie, raz chyba nawet zdarzyło jej się tu trafić, ale nie wiązała z nim zbyt wielu wspomnień. Nie znała miejsca - wydawało się być małym, podejrzanym barem, jakich było na Omedze w cholerę. Lepszej opcji w obecnym stanie nie znajdzie, z wiedzą o tym przekroczyła więc próg, wybierając w aż trzech wolnych stolikach, jakie dostrzegła z poziomu wejścia. Wybrała ten wsunięty najbardziej w róg, pod ścianę, którego fragmentu nie obejmowało stłumione światło jarzeniówek. Opadła na krzesło pod ścianą, automatycznie obierając taką pozycję, by mieć w polu swojego widzenia wyjście. Wojskowe przyzwyczajenia. Zamówiła sobie drinka o wdzięcznej nazwie Prawdziwy kat i sięgnęła do paczki papierosów. Klimat jej odpowiadał. Było stosunkowo cicho, jeśli skupić się na dość hipnotyzującej muzyce. Wiedziała, że jej omni-klucz pełen jest wiadomości, które powinna przeczytać i na ogół z umiarkowaną chęcią by się tym zajęła, ale w chwili, w której dotknęła siedzenia krzesła, odechciało jej się wszystkiego. Westchnęła cicho, wsuwając sobie papierosa do ust i podpalając jego końcówkę zapalniczką, którą potem schowała z powrotem do paczki, a tę rzuciła na blat brudnego stołu. Oparła tył głowy o chłodną ścianę za sobą, siadając wygodniej i wypuszczając ku sufitowi dym. Chyba tylko w ten sposób była w stanie znieść tę stację tym razem - w nieznanym miejscu, odcinając się od otoczenia. Przymknęła oczy, pozwalając sobie na chwilę nieostrożności, podczas trwania której czekała na drinka i wsłuchiwała się w rytm muzyki.
Poziom jej zainteresowania potencjalnym atakiem szalonego nożownika, który był na Omedze dość prawdopodobny nawet dla kogoś niewyróżniającego się z uwalonej gównem ściany, spadł do zera w chwili, w której opuściła pokład statku.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Out Pub

19 mar 2016, o 14:34

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Minęło kilka dni nim w końcu opuścił Cytadelę, żegnając się z ogromną stacją bez większego żalu. Schludne alejki Prezydium, błyszczące światła lamp i tłumy mieszkańców przestały przynosić ukojenie, a zaczęły przypominać o różnicy w normalnym życiu, a tym które wiodły osoby jego pokroju. Jednostajny szum statków, rozmów przetykanych okazjonalnymi wybuchami śmiechu i głośnych reklam, które zachwalały najróżniejsze produkty podniosłym, elektronicznym głosem WI stały się męczące, gdy przemierzał ulice dystryktów, szukając jakiegoś celu, którym mógłby wypełnić wolny czas.
Pierwszy dzień był w porządku; rzucenie się w wir pracy pozwoliło nie myśleć o ponurej przeszłości oraz niepewnej przyszłości. Zakupił oprogramowanie do kabiny medycznej, przez kilka godzin instalując dodatkowe moduły i kalibrując nowe parametry do turiańskiej fizjonomii, upewniając się, że roboty znają różnicę między organizmem człowieka, asari, a jego własną rasą. Rozmowa również pomagała, a Etsy okazała się dobrym rozmówcą - brak emocjonalnego wydźwięku w jej wypowiedziach wymagał przyzwyczajenia się, ale SI nie męczyła się i bez słowa sprzeciwu tolerowała jego potrzebę towarzystwa, bez względu na to czy rozmawiali o błahych sprawach związanych z programowaniem kabiny medycznej, czy gdy próbował zadawać jej głębsze pytania, starając się wybadać jej odpowiedzi i sposób myślenia.
Drugi dzień upłynął podobnie. Kolejne kredyty spłynęły z jego konta, gdy zakupił w sklepie z elektroniką spory, płaski ekran i zamontował go w mesie Elpis, wykorzystując wolną ścianę naprzeciwko stołu. Nowy telewizor urozmaicił nowoczesną, jasno oświetloną przestrzeń wypoczynkową, wzorem Chimery ustawiony na stację z wiadomościami galaktycznymi.
Trzeciego dnia uzupełnił zapasy omni i medi-żeli, a potem przez resztę dnia robił porządki w kajutach należących do poprzednich członków załogi Roci. Osobiste rzeczy byłych pasażerów przeniósł do ładowni, mniej osobiste ale niepotrzebne sprzedał lub wyrzucił.
Czwartego dnia skończyły mu się zadania, którymi mógłby zająć czas.
Piątego opuścił Cytadelę.

Omega, pomimo wszelkiego rozsądkowi, była miejscem dookoła którego zawsze orbitował kiedy czas wolny stawał się zbyt męczący. Niebezpieczna stacja, pełna kryminalistów i szemranych interesów, przyciągała go jak magnes swoją odmiennością od zdyscyplinowanego, prostego świata Hierarchii. Głośna, agresywna muzyka, błyskające neony i uzbrojone po zęby tłumy przypominały w pewien wypaczony sposób wojnę i pole bitwy, sprawiając, że nawet zwykła podróż brudnymi ulicami powodowała zastrzyk adrenaliny. Chaos, twarze kaprawych opryszków, zachęcające uśmiechy dziwek, bary w których asari wyginały błękitne ciała w rytm melodii...
Na Omedze człowiek nie myślał o własnych problemach. Myślał o tym, by nie nabawić się nowych.
A Vex tego właśnie potrzebował. Zaparkował Elpis w jednym z doków, uczulając Etsy na potencjalnych wandali i szabrowników, a samemu udał się na wędrówkę ciemnymi korytarzami stacji. W skórzanej kurtce i ukrytym pod nią Paladynie wyglądał jak setki innych, snujących się bocznymi alejkami mieszkańców tego zapomnianego przez duchy miejsca. Czuł przy pasie delikatne ciepło od schowanego generatora tarcz, bezużytecznego w obliczu noża między żebrami, a w kieszeni ciążyła mu książka, którą ostatnimi czasy czytał w kokpicie ilekroć Etsy przejmowała stery.
Bezcelowa wędrówka zaprowadziła go do Out Pubu, który przywitał go rytmiczną muzyką, oparami dymu i słabym blaskiem przyciemnionych jarzeniówek, spowijającym większość pomieszczeń w uspokajającym półmroku. Stołek przy barze był miejscem dobrym jak każde inne, a alkohol równie parszywy co na reszcie stacji.
Przynajmniej niebieski drink w wysokiej szklance, fosforyzujący delikatnym błękitem, miał właściwą nazwę. Porucznik w milczeniu śledził spojrzeniem butelkę, podpierając skroń na pięści, gdy barman nalewał mu dekstro-skrętną wersję Wspomnienia Illium.

Wyświetl uwagę administratora
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Out Pub

19 mar 2016, o 17:48

Obrazek Krwawa Mary
MG: Irene
Gracze: Hawk, Vex
Better luck next time.
Wyświetl wiadomość pozafabularną Dudniąca muzyka klubu zagłuszała prawie wszystko, choć jasne dźwięki szkła przestawianego przez barmana przebijały się przez hałas. W pubie nie było zbyt wielu osób - może to była kwestia stosunkowo wczesnej godziny, a może zwyczajnie to było zbyt obskurne miejsce żeby porządni obywatele Omegi mieli ochotę je odwiedzać w większych grupach. Przy jednym ze stolików siedziała para, człowiek w roboczym kombinezonie i asari, ubrana bardziej niż wyzywająco. Wyglądała, jakby za karmienie go orzeszkami i prowokacyjne wypinanie się w jego stronę dostała względnie pokaźną sumę kredytów - względnie, bo na jej twarzy nie było widać zaangażowania, ale dla mężczyzny nie stanowiło to problemu, jako że intensywnie wpatrywał się jakieś trzydzieści centymetrów niżej. Dwóch salarian i turianin przy stole nieopodal tego, który zajęła Hawk, pogrążeni byli w jakiejś rozgrywce, co do której zasad nie byli do końca zgodni, więc przekrzykiwali się nawzajem, ze wściekłością odmalowaną na twarzy. Pewnie nie potrwa długo, zanim krzyki przerodzą się w bardziej przekonujące argumenty w postaci pięści albo łokcia w oku. Turiański barman za kontuarem podał zamówione drinki i zajął się wycieraniem umytych szklanek, przesuwając obojętnym spojrzeniem po obecnych. Na dłużej zatrzymał je tylko na wciśniętej w kąt czerwonowłosej, z sobie tylko znanego powodu. Gdyby Vex podążył wzrokiem za jego spojrzeniem, mógłby dojść do wniosku, że oszczędne tatuaże na twarzy barmana pasowałyby kolorem do fryzury kobiety. Może tamten właśnie o tym myślał, odstawiając kolejną czystą szklankę obok poprzednich.
Młody chłopak, który wpadł do Out Pubu jakieś piętnaście minut później, od razu zajął miejsce przy barze i oparł się o blat, przecierając dłonią zmęczoną twarz. Nic nie zamówił, ale barman też go zignorował. Pewnie bywał tu częstym gościem. Poprawił czapkę opadającą mu na oczy i rozpiął za dużą, brudną kurtkę, przenosząc wzrok na Vexa. Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał i w końcu przesunął się o jeden stołek w jego stronę.
- Hejka - zachrypnięty, ale wysoki głos z całą pewnością nie był męski. Dopiero przy dokładniejszej inspekcji Viyo zorientował się, że siedzi obok niego kobieta, choć mocno zaniedbana i ubrana w definitywnie męskie ciuchy. Zdjęła czapkę, uwalniając spod niej krótkie blond włosy i uśmiechnęła się, wyciągając z wewnętrznej kieszeni kurtki coś, co przypominało jeden z ziemskich kwiatów, ale wykonany z giętej blachy. - Czekasz na kogoś? Może mały prezent na przywitanie? Kobiety lubią kwiaty, a ten nigdy nie zwiędnie. Ręczna robota, trzydzieści kredytów - uśmiechnęła się szeroko, nadzwyczaj przekonująco.
Zanim zdążył zdecydować się na zakup tak pięknej pamiątki, drzwi pubu ponownie rozsunęły się, wpuszczając kolejne cztery, chyba mocno wkurwione, osoby. Trzech krogan i vorcha w czerwonych pancerzach od razu przyciągnęli uwagę wszystkich obecnych - w przeciwieństwie do blondynki, która pojawiła się tu właściwie niezauważenie. Chyba jedynie barman, Vex i siedząca samotnie w kącie Hawk zdawali sobie sprawę w jej obecności. Kobieta natychmiast poderwała się i przeskoczyła bar, kuląc się za nim. Turianin, wycierając kolejną szklankę, tylko westchnął.
- Gdzie ona do kurwy jest - warknął jeden z krogan, kilkoma szybkimi krokami dopadając do pierwszego stolika, tej z zajętą sobą dwójką. Człowiek zamrugał niepewnie i rozejrzał się, nie mając absolutnie żadnego pojęcia o co może chodzić. - Gdzie jest ta brudna dziwka, gadaj albo odstrzelę ci łapy.
Mężczyzna oderwał dłonie od talii asari i schował je za plecami.
- K-kto? Dziwka? - zerknął na swoją towarzyszkę, równie zdziwioną, co on sam.
- Ja pierdolę, jebani ludzie - trzasnął pięścią w stół, przewracając przy okazji miskę z orzeszkami i ruszył w stronę swojego następnego celu, którym wyraźnie była Hawk. Towarzyszący mu vorcha przechodząc za nim pochylił się i syknął przeciągle, nienawistnie. Asari przeszedł aż nazbyt widoczny dreszcz obrzydzenia.
- Ty, kurwa - z daleka skinął głową do czerwonowłosej, powoli zbliżając się w jej stronę.
Kątem oka zauważyła blondynkę, wychylającą się zza baru, tylko na tyle, by błagalnie pokręcić głową. Żaden z czterech przybyszy nie patrzył akurat w jej stronę, więc mogła w ten ułamek sekundy rzucić piratce rozpaczliwe spojrzenie, które potem przeniosła na Vexa i schowała się z powrotem. Turianin odstawił szklankę i przesunął się o pół metra w lewo, wciskając skuloną kobietę pod kontuar. Jego twarz nawet nie drgnęła. Dosłownie trzy sekundy później Viyo najpierw poczuł zapach, który był połączeniem gnijącego mięsa i wyziewu z paszczy varrena, a potem usłyszał obok siebie wściekły syk. Vorcha zwrócił rozwarty pysk w jego stronę, zadając nieme pytanie.
- Wydupiaj, Lurch - odezwał się barman obojętnie i sięgnął po kolejną szklankę.
Przeskakując za bar, kobieta zabrała swoją czapkę, ale na blacie wciąż leżał metalowy kwiat.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Out Pub

19 mar 2016, o 18:33

Złapała za szklankę z alkoholem gdy tylko ta wylądowała na blacie stołu. Upiła pierwszy, mały łyk - na spróbowanie. Drink dość mocny, ale dopiero pierwszy. Na razie. Odstawiła naczynie, wracając do swojej poprzedniej pozycji, nie zamykając jednak z powrotem oczu. Obserwowała towarzystwo barowe, razem z wchodzącym do środka turianinem. Klientela różnorodna, jak przystało na bar na Omedze, lecz w większości dość obskurna. Niemal jak Out Pub sam w sobie. Przeniosła swoją uwagę na żarzącą się końcówkę papierosa zbliżającą się do jej palców i pogrążyła w zamyśleniu. Ciekawiło ją co w tym momencie robi Red. Jak załoga spędza wolny czas we względnej normalności. Jakie sprawy Cerberusa załatwia Rhama. Gdzie do cholery podziewa się Castillo tyle czasu. Nie chciała wracać myślami do Wraitha i ostatnich wydarzeń, ale praktycznie same ustawiały się na tor ku temu zmierzający. I ani zaciągnięcie się tytoniowym dymem, ani łyk "Prawdziwego kata" nie pomogły.
Uniosła wzrok, kierując go na drzwi gdy te rozchyliły się, wpuszczając kolejną osobę. Miała idealną pozycję do wychwytywania wychodzących i wchodzących, więc korzystała z tego przywileju z własnej ciekawości. Nie zaspokoiła jej jednak wątła sylwetka jakiegoś chłopaka - prawdopodobnie przybłędy z ulicy, jakich na Omedze była zatrważająca ilość. Na szczęście kolejna, nowa grupka w Out Barze przykuła uwagę Hawkins na dłużej.
Vorcha.
Skrzywiła się mimowolnie. Paskudne półgłówki, niesamowicie wkurwiające połączenie. Na szczęście tylko jeden, choć jego krogańscy towarzysze z nadmiarem testosteronu nie byli wiele lepsi. Szykowała się bójka w barze? Dopóki żaden się nie odezwał, wszystko na to wskazywało. Dopiero "gdzie ona do kurwy jest" nieco wybiło kobietę z rytmu.
Na samym początku, przez dosłownie ułamek sekundy, pomyślała, że chodzi o nią. Kolejni łowcy głów łasi na nagrodę, którzy wsadzą Rhamie do ust "a nie mówiłem" - w końcu nie usunęła większości listów gończych na nią wystawionych. Powinna wstać, odłożyć szklankę zamiast brania kolejnego łyka. Ale nie poczuła strachu - tylko ekscytację. Nieświadomie szukała problemów i wręcz dziękowała w myślach, że kroganin się napatoczył ze swoją szajką. Dopiero gdy dostrzegła umykającego chłopca - czy raczej dziewczynę - zrozumiała, że nie chodziło o nią, a gotujące się w niej emocje opadły. Nie jej sprawa - chcieli dorwać blondynkę, jej wina, że dała się złapać. Pewnie kradła albo po prostu któregoś wkurwiła. Nieistotne, póki nie wyjdą z Out Pubu na tyle szybko, by Hawkins miała jeszcze jakąś szansę na względnie spokojny wieczór.
Ty, kurwa.
Nie mogła powstrzymać ironicznego uśmiechu, który pojawił się znienacka na jej twarzy. Przeniosła swój wzrok na idącego w jej stronę kroganina. Z jakiegoś powodu to, co robił, wydało jej się zabawne.
- Kurwę właśnie minąłeś - wskazała ruchem podbródka na siedzącą z ludzkim mężczyzną asari, choć nie spuszczała wzroku z możliwego napastnika. - Rozumiem, jeśli z tak paskudnym ryjem nie widzisz różnicy, bo tylko dziwki są skłonne na ciebie spojrzeć.
Wypuściła dym z ust, łapiąc papierosa i gasząc go o brudny blat. Przylgnęła plecami do ściany, czując uspokajający ciężar Błotniaka. Była w stanie wysunąć go w sekundę, bez ściągania kurtki. Prowokacja kroganina wiązała się z potrzebą zabezpieczenia na najbliższe kilka minut - albo przygotowania. Uniosła nogę, opierając buta o krawędź stołu i udając, że w tej pozycji jest jej akurat teraz wygodnie. W praktyce stół był jedyną rzeczą, która oddzielała ją od napastnika i gdyby ten podszedł zbyt blisko, mogła go przewrócić jednym, mocnym kopnięciem.
- Słyszałeś barmana - skinęła głową w kierunku turianina, który osłaniał dziewczynę. Blondynka była nieistotna - to denerwowanie kroganina sprawiało jej dziką satysfakcję. - Wypierdalaj.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Out Pub

19 mar 2016, o 22:04

Czas płynął leniwie przy hipnotyzującej muzyce i w przydymionej atmosferze. Kiedy niebieski drink znalazł się w jego szklance, skinął głową do barmana w niemym podziękowaniu i przysunął do siebie naczynie. Nie wiedział co przyniesie daleka przyszłość, ale zdecydowanie miał plany co do tej najbliższej. Schlanie się do nieprzytomności nie było najmądrzejszą decyzją, którą można podjąć na Omedze, a jednak nie przeszkadzało to znacznej większości tutejszego społeczeństwa w praktykowaniu tego typu rozrywek. Ci co zasypiali z głową na blacie, w najlepszym wypadku mogli obudzić się w pobliskim zaułku biedniejsi o wszystkie kredyty, własną godność oraz trzy do pięciu lat życia, w zależności od parszywości wypitego alkoholu. W najgorszym - mogli nie obudzić się wcale.
Brzmiało to jak plan.
Kiedy drzwi otworzyły się po raz któryś i do środka wsunął się brudny chłopak, on był już przy końcu drinka. Nie zwrócił uwagi na człowieka aż do momentu, gdy ten przysunął sobie stolik bliżej niego, poza swoją prawdziwą płcią ujawniając również niewątpliwy talent biznesmena.
- Trzydzieści kredytów? Prawdziwa gratka dla kolekcjonera, mała - odparł leniwie i z pewnym rozbawieniem, wbrew sobie odrywając się od alkoholu i spoglądając na metalowy kwiat. Biedne dystrykty zawsze były pełne mieszkańców chętnych zarobić trochę szybkiego grosza, czy to wciskając turystom kiczowate zegarki, czy też obiecując informacje o tym gdzie najlepiej się zabawić. Po Omedze spodziewałby się jednak oferty z działką czerwonego piasku, a nie blaszanej rośliny.
Nie dane było mu dalej rozmyślać nad kreatywnością blondynki, bo drzwi otworzyły się po raz kolejny, tym razem z hukiem wpuszczając do środka dużo bardziej parszywe towarzystwo. Zaniedbany chłopak, poza tym, że był dziewczyną i biznesmenem, okazał się być również magikiem - w mgnieniu oka zniknął ze stołka, ukrywając się za ladą. Porucznik odchylił się bokiem, spoglądając przez ramię na nowoprzybyłych.
Ciekawe ile osób w tym barze na widok uzbrojonej i wkurwionej grupy najemników pomyślało "Cholera. Przyszli po mnie.".
Tajemnica krogan i vorchy wyjaśniła się niemal od razu, gdy zaczęli się awanturować i pytać o zagubioną dziewczynę, która ewidentnie pasowała do opisu brudnej kwiaciarki. Vex w milczeniu śledził ich spojrzeniem, najpierw gdy warczeli na salarianina oraz jego rodaka, a potem gdy klęli na zlęknionego człowieka i jego towarzyszkę. Nikt nie był na tyle głupi lub nienormalny by stawiać się grupie wściekłych krogan.
Prawie nikt.
Słysząc zaczepną odpowiedź kobiety siedzącej w rogu sali, odwrócił się powoli z powrotem do lady i sięgnął po swoją szklankę. Jego wzrok prześlizgnął się po metalowym kwiecie, leżącym przy nim na blacie przez chwilę zatrzymując się na skrupulatnie powyginanych, blaszanych płatkach i poskręcanych z drutu łodyżkach. W końcu, nie odrywając wzroku od stalowej rośliny, uniósł naczynie do ust i dopił alkohol do dna.
Witamy na Omedze.
- Jeżeli szukacie takiej małej blondynki, to właśnie się minęliście - rzucił w przestrzeń, odstawiając szklankę, ale nie wypuszczając jej z dłoni. Nawet nie spojrzał na vorcha, który pojawił się obok niego, oszczędzając sobie widoku jego parszywej, zębatej mordy. Siłą woli zmusił mięśnie do rozluźnienia. Przysunął do siebie naczynie, ale nie planował z niego więcej pić - gdyby przyszło co do czego, wysoka szklanka miała się znaleźć w śmierdzącym pysku stojącego obok delikwenta. Tuż przed omni-ostrzem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Out Pub

19 mar 2016, o 23:22

Kroganin przyspieszył i dopadł do stolika Hawk właściwie w jednym, dużym susie, tylko po to, by uderzyć w niego pięścią tak samo, jak zrobił to przedtem, przy stole zakochanej pary. Jego faktycznie paskudną, pooraną bliznami twarz wykrzywiła wściekłość. Czyżby uraziła męską dumę, w krogańskiej kupie mięsa skumulowaną bardziej, niż w każdym innym przeciętnym obywatelu?
- Nie muszą na mnie patrzeć, chcę to biorę - poinformował ją, jakby to było istotniejsze od poszukiwań, w których trakcie był. W końcu zreflektował się i wyprostował, spoglądając na nią z góry. Dało się zauważyć uchwyt strzelby wystający zza pleców, zresztą może nawet kroganin celowo tak obrócił się w jej stronę, żeby sobie nie myślała, że jest nieuzbrojony i jeśli nadal będzie mu się stawiać, on będzie mieć jakieś opory przed odstrzeleniem jej głowy. Bo tak to zwykle działało na innych, nie? Na takie zwykłe szczury Omegi. Generatory tarcz nie były noszone przez wszystkich, Hawkins powinna się więc bać.
- Posłuchaj, dziewczynko - zerknął nerwowo na dwóch swoich ludzi, którzy stanęli w tym momencie przy drzwiach, blokując wyjście z pubu, po czym przeniósł wzrok na turianina przy barze, na którego w tej chwili ział vorcha. - To tej dziwce trzeba skręcić kark, więc nie będę teraz wisiał nad tobą. Nie mogliśmy jej minąć, bo nie wyszła drugim wyjściem. To wiem na pewno. A wpadła tutaj. Te, kurwa, blaszak - to chyba było do Vexa, choć ciężko by było się tego domyślić, gdyby kroganin nie obrócił się w jego stronę i nie machnął nerwowo ręką. Być może nazywał tak wszystkich turian, ze względu na pancerz, jakim obdarzyła ich ewolucja? - I ty, Venrix, turiańce jebane, zaraz się wam grzebienie na lewą stronę wywiną od tego pierdolenia. Co to, kurwa, jest - dopadł do baru i podniósł z niego kwiat, który był przed chwilą na sprzedaż. - Co to jest?
Prawie wsadzał kawałek metalu w twarz Vexa. Gdyby chciał bezpośrednio na niego spojrzeć, musiałby zrobić zeza. Vorcha syknął znów, nadzwyczaj elokwentnie, a nazwany Venrixem barman po raz kolejny westchnął. Nie było widać blondynki, która wepchnięta kolanem pod bar posłusznie pod nim siedziała.
- Była tu, o tutaj, więc, kochani, może po prostu powiecie prawdę, zanim zacznę odstrzeliwać łapy wszystkim po kolei? - rzucił różę na ziemię i przydeptał ją ciężkim butem. Pod ciężarem kroganina kwiat został całkowicie zmiażdżony. Symbol niewinności w całym tym gównie Omegi został na podłodze klubu, nie przypominając już niczego poza kawałkiem złomu.
Dopadł do stolika, przy którym siedziała czwórka grających i poderwał jednego z salarian za kołnierz do góry. Popchnął go w nieokreślonym kierunku z głuchym warknięciem.
- Szukaj - polecił głosem nie znoszącym sprzeciwu. - Grzecznie. A jak ją znajdziemy, to tobie też odstrzelę ten czerwony łeb.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Out Pub

19 mar 2016, o 23:50

Poziom adrenaliny w jej krwi natychmiast się podniósł, a noga się napięła, gotowa do wypchnięcia stołu w każdym momencie. Pięść uderzyła w niego z hukiem przy akompaniamencie drżenia szklanki, w której wciąż znajdował się napój. Jeanette zastygła, czekając na następny ruch napastnika i próbując wyczytać z jego paskudnej twarzy kiedy ewentualny atak nastanie jeszcze zanim go dokona. Zamiast tego usłyszała dość tępy tekst.
Odrobiny zabrakło by wybuchnęła śmiechem słysząc jego tłumaczenie. Sam fakt, że musiał jej o tym mówić, potwierdzał męstwo kroganina, które musiał jej udowadniać słowami. Zamiast tego, zdecydowała się na ironiczny uśmieszek i skinięcie głową. Tak oczywiście.
Ta odrobina jednak znalazła się bardzo szybko. Mogła być wyzywana od zimnych suk, kurew i skurwieli, ale ostatni raz dziewczynką nazwano ją chyba dwadzieścia lat temu. Śmiech utkwił w jej gardle gdy ona siłą próbowała go powstrzymać ale nie mogła niczego na to zaradzić i wydobył się z jej ust. Złapała za szklankę, świadoma tego, że zaraz może w niej alkoholu już nie być, po czym wypiła z niej kilka łyków, z hukiem odkładając ją z powrotem na blat.
Błotniak ciążył na plecach, domagając się złapania w dłoń.
- Chyba możemy założyć, że wszystkich tutaj pierdolą twoje problemy - warknęła, zdejmując nogę ze stołu. Pomimo rozbawienia, czuła, jak każdy mięsień w jej ciele napina się z wściekłości, która szukała ujścia. Jej zalążek tkwił w niej od dawna, ale lubiła przenosić całość swojego złego humoru na coś, co pomoże jej się go pozbyć.
Może trójka krogan w małym pomieszczeniu wywarłaby na niej wrażenie gdyby nie durna pewność siebie, której przypływ przyszedł wraz z adrenaliną. Oderwała się od krzesła, wychodząc z zaułka, jaki tworzyły ściana i stół, którym mogłaby zostać w przypływie szału przyszpilona. Zwróciła uwagę na metalowego kwiatka dopiero teraz, tuż przed tym, gdy skończył zmiażdżony na ziemi. Piękny pokaz siły i brutalności, wart trzydzieści kredytów. Większe wrażenie wywarło na niej zdanie o odstrzeleniu jej głowy. W pewnym sensie poczuła ulgę - gdzieś tam, na dnie serca poczuła lekkość.
Nic nie motywowało tak bardzo, jak usprawiedliwienie dla swoich czynów.
- Ile czasu wystarczy, żeby to, co mówię, dotarło do twojego kurewsko pustego łba? Pół minuty? - warknęła, stając obok stołu i nieco bardziej wgłąb pomieszczenia. Oparła dłonie na biodrach, powstrzymując chęć wyciągnięcia karabinu już teraz, co tylko zaogniłoby sytuację. Jej usta zadrżały, wykrzywione w szyderczym uśmiechu. - Wypierdalaj stąd, zanim odstrzelę ci coś innego niż ten paskudny ryj.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Out Pub

20 mar 2016, o 01:13

Zapowiadał się taki spokojny wieczór. Cicha muzyka, opieszała atmosfera, kilka drinków... Wtargnięcie krogan do baru rozwiało jego plany z siłą huraganu, niszcząc wizję powolnego zabijania wątroby i trucia własnych problemów, a zamiast tego przynosząc obietnicę krzyków, wystrzałów i adrenaliny pulsującej w żyłach. Uciekając od normalności, trafił w dużo bardziej znajome rejony.
Jakaś jego cząstka zakrzyknęła z radością.
- Zabieraj pysk, bo wsadzę ci w niego krzesło - odparł do capiącego vorcha, biorąc przykład z kobiety i w końcu tracąc cierpliwość do syczącego delikwenta. Obrócił się na stołku i spojrzał na kroganina, gdy ten doskoczył do baru, chwytając metalowy kwiat. Na ten widok coś napięło się w nim niebezpiecznie; z jakiegoś powodu nie spodobało mu się to, że parszywy najemnik położył łapę na blaszanej ozdobie, traktując ją z taką prymitywną siłą jakby chwytał nieobrobiony kawałek stali. Zupełnie jak gdyby mężczyzna zerwał jedyny, prawdziwy kwiat, który jakimś cudem wyrósł na spalonej ziemi.
- A na co ci to wygląda? Odłó... - Brzdęk gniecionego metalu uciął jego słowa, gdy ozdoba zniknęła pod podeszwą krogańskiego buta. Przez kilka długich sekund wpatrywał się w pogiętą, bezkształtną blachę, w którą zamieniła się stalowa roślina, po czym uniósł powoli wzrok na mężczyznę.
- Nie powinieneś tego robić. Chciałem go kupić - mruknął gardłowo, po czym odsunął stołek i również się podniósł. Z drugiej strony kroganina, czerwonowłosa kobieta sformułowała głośno to, co w tej chwili poczuł i on.
Może zbyt wiele ostatnio napatrzył się na zniszczenie.
- Ruda i barman mają rację. Won albo poleje się krew.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Out Pub

20 mar 2016, o 09:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12103
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Out Pub

20 mar 2016, o 10:21

Salarianin w przerażeniu posłusznie ruszył gdzieś w głąb baru, rozglądając się niepewnie. Biorąc pod uwagę, że nawet do końca nie wiedział, czego szuka, szanse na powodzenie miał mniej niż marne. Jego towarzysze od kart nerwowo zerkali to na Hawk, to na kroganina, nie wiedząc czy spodziewać się bójki, czy może niekoniecznie. Para ze stolika bliżej wyjścia wstała i zaczęła przemykać się do wyjścia, ale kroganie przy drzwiach ostrym warknięciem kazali im wracać na miejsce, co też natychmiast uczynili.
Barman oparł się o blat, a na jego twarzy wreszcie odmalowała się irytacja.
- Breav, dobrze wiesz jak jest, żadnych strzelanin - powiedział spokojnie, choć w jego głosie zabrzmiała groźba. - Bo będziecie mieć problem. Nie obchodzi mnie po co szukasz dziewczyny, nie mieszaj mnie w swoje gierki, a na pewno nie mieszaj gości lokalu. To nie jest dobre dla biznesu. Wydupiaj, razem ze swoją bandą.
Z gardła kroganina wyrwało się głośne warknięcie.
- Jebie mnie twój biznes, Venrix.
Odpięcie strzelby od pleców zajęło mu ułamek sekundy i stojąc bezpośrednio obok Hawk, to nią postanowił zająć się na początek. Zresztą prawda była taka, że z karabinem wystającym znad ramienia to ona stanowiła tu największe zagrożenie. Nie próbował jednak strzelać, zamachnął się w celu przywalenia jej kolbą w skroń. Ale był kroganinem, wielkim i powolnym, a ona nie była aż tak pijana, żeby nie zdążyć uniknąć ataku. Strzelba więc przeleciała tuż obok jej głowy, jasno dając jej do zrozumienia, że grzeczne negocjacje się skończyły.
Skupiony na tym widoku Viyo w ostatniej chwili zauważył długie omni-ostrze, z rozpędem lecące w kierunku jego brzucha. Vorcha nie przejął się jego groźbami, za to postanowił pójść w ślady szefa i pozbyć się jednego z irytujących klientów pubu. Tylko nie przemyślał faktu, że wypracowany przez lata bojowy refleks turianina może postawić go na przegranej pozycji. Albo po prostu nie myślał w ogóle, to wydawało się bardziej prawdopodobne, kiedy patrzyło się na jego parszywy pysk. Po nieudanym ciosie przeskoczył za Vexa i przywarł do ziemi, wbijając w niego nienawistne spojrzenie.
Kroganie przy drzwiach dobyli broni, ale póki co nie ingerowali. Człowiek i asari przewrócili stolik i ukryli się za nim, albo przyzwyczajeni już do takich akcji, albo w nagłym przypływie rozsądku. Jeden z salarian biegiem ruszył do drzwi, w panice chcąc wyminąć strażników i po prostu uciec stąd jak najdalej, ale celny, wymierzony na spokojnie strzał przebił mu głowę i chude ciało zwaliło się na ziemię.
- A prosiłem... - westchnął barman i zniknął za kontuarem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Out Pub

20 mar 2016, o 12:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną Każdy nerw w jej ciele przygotowywał się na reakcję kroganina na jej słowa. Wiedziała, że będzie ona gwałtowna - szansa na spławienie go za pomocą słów musiała być bardzo mała, o ile w ogóle istniała. I to już z powodu jego rasy i stereotypowych dla niej cech osobowości, które jak najbardziej posiadał. Impulsywność, głupia wręcz duma, brak cierpliwości.
Trochę jak u niej.
Uchyliła się z łatwością widząc pędzącą ku niej kolbę. Co jak co, ale siniaka na czole nie chciała się nabawić, choć wolała nie myśleć o tym, że ten jeden cios mógłby ją wyłączyć z bitwy. Natychmiast wywołała u niebie podwyższony skok adrenaliny, czując, jak jej szybkość reakcji wzrasta do poziomu, w którym kroganin wydawał się poruszać ospale. Leniwie. Sam w sobie przez swoją masę był powolny, ale teraz zyskała nad nim jeszcze większą przewagę. Priorytetem było odsunięcie się. Strzał ze strzelby mogła wytrzymać dzięki tarczom, co wiedziała, a o czym on nie miał pojęcia, ale bała się ataku wręcz, z którego mogłaby nie wyjść bez szwanku. Odwróciła się więc na pięcie, stając naprzeciw baru i opierając stopę o jedno z krzeseł. Odbiła się do góry, wskakując za ladę, tuż obok barmana. W ułamku sekundy wyciągnęła też Błotniaka, wysuwając karabin z zaczepu magnetycznego kucając, by mieć jako taką osłonę.
Chciała policzyć w głowie do dziesięciu, ale przypomniała sobie, że ta metoda nie działała na bójki w barze z udziałem broni palnej.
Podniosła się na równe nogi, celując w cielsko kroganina stojące na tyle blisko niej, że nie miała problemu ze skierowaniem w jego stronę lufy. Mięśnie jej rąk napięły się w oczekiwaniu na odrzut karabinu, gdy posłała w kierunku oprawcy dwie serie, czekając, aż jego ciało spadnie na ziemię.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1952
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Out Pub

20 mar 2016, o 13:52

Wyświetl wiadomość pozafabularną "Jebie mnie twój biznes, Venrix."
Gdy tylko padły te słowa z ust kroganina, napiął wszystkie mięśnie w gotowości. Kropka na końcu zdania była jak wystrzał z karabinu, stawiając sprawę jasno - bandziory wybrały rozlew krwi. I trudno było się im dziwić, biorąc pod uwagę podział sił. Nawet zrzucając tą decyzję na karb niecierpliwości krogan i ich nerwowego temperamentu, walka w ciasnym pomieszczeniu z grupą czterech masywnych, uzbrojonych oprychów nie była czymś, na co można było się zdecydować dobrowolnie.
Kątem oka dostrzegł błysk pomarańczowej poświaty i w ostatniej chwili udało mu się zareagować, wywijając się od niskiego, parszywego cięcia. Syk vorchy i ciepło przelatującego blisko omni-ostrza uświadomiło mu, że to nie będzie zwykła, barowa bójka, w której jedynym zagrożeniem są popękane łuski, połamane żebra i ból głowy. Jeden zły ruch, jedna zła decyzja i jego kariera mogła się zakończyć na podłodze baru w kałuży krwi.
Wykorzystując to, że stwór z rozpędu wylądował kawałek dalej i przycupnął na ziemi, błyskawicznie rzucił się w stronę baru. Kątem oka dostrzegał zamieszanie od strony kobiety, a wystrzał strzelby w pobliżu drzwi sprawił , że zamrowiły go płytki na grzbiecie w oczekiwaniu na grad pocisków rozpryskujący się na jego tarczach kinetycznych. Wszystkie te doznania przemknęły mu przez głowę już, gdy opierał się dłonią o ladę i przeskakiwał na drugą stronę; ryzyko rzucenia się na vorchę z omni-ostrzem było zbyt duże w chwili, gdy na drodze omni stwora stało tylko delikatne, turiańskie ciałko.
A Vex lubił swoje delikatne, turiańskie ciałko w stanie nienaruszonym.
- Hejka - rzucił ochryple, lądując po prawej stronie skulonej blondynki i całej reszty towarzyszy broni z przypadku. - Czekasz na kogoś?
W jego dłoni pojawił się wyciągnięty spod kurtki pistolet, który odbezpieczył sprawnym gestem. Paladyn leżał w jego dłoni inaczej niż Motyka, ale miał swoją wagę; ciężki i nienagannie wykonany, miał kopa i był poręczny, ale w tej chwili wolałby jednak mieć ze sobą swój wierny karabin.
Gdy wychylał się nad ladą i oddawał strzał w stronę śmieciojada, przemknęło mu przez głowę, że pierwszą złą decyzję ma już za sobą.
- Naprawdę mam nadzieję, że trzymasz pod tą ladą jakąś wyrzutnię rakiet, stary - mruknął do barmana, chowając się po wystrzale. Po drugiej stronie rozbrzmiał terkot karabinu czerwonowłosej kobiety, która nie popełniła jego błędu z doborem uzbrojenia. Omi-klucz na jego ramieniu rozbłysnął grafitowo, a sekundę później na jego klatce piersiowej i ramionach rozżarzyły się takie same płyty pancerza technologicznego.
- Chyba nam się przyda.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Out Pub

20 mar 2016, o 14:09

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Dystrykt Tuhi”