
Among Us
Mistrz Gry: Isha D'veve
Gracze: Krogul MacBeth, Crassus Curio
“Nothing's ever easy.”
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Od opuszczenia Korlusa, Krogul MacBeth szukał sławy, i z poczucia misji narzuconej mu przez jego matkę (i, oczywiście, liderkę jego klanu), jak i z tych bardziej przyziemnych kwestii. Chciał sam rozwinąć swoją karierę i swój gang, może nawet zyskać coś bezpośrednio dla siebie...
I zyskał. Od czasów misji na Vestcie, przestał być zwykłym najemnikiem, kojarzonym tylko w lokalnych kręgach, a zamiast tego stał się...cóż, dalej zwykłym najemnikiem, ale takim, na którym ciążyła nagroda, na którą niektórzy chętnie by się porwali. Pewnie taki stan rzeczy by mu nie przeszkadzał, gdyby nie to, że był poszukiwany za czyny, których nie dokonał.
Globdryon Prime.
Zamach terrorystyczny, obraza majestatu prezydenta, wysadzenie partyjnego zgromadzenia - takie czyny były mu zarzucane. Nie zrobił niczego z tych, a przynajmniej nie tam, gdzie go szukali. Nie wybrał się jeszcze na ową planetę, bo nie był samobójcą, ale wiedział, że kiedyś będzie to konieczne. Mógł jednak pokręcić się na swoim podwórku. Podrążyć u siebie, na Omedze. Może trafi na jakiś trop - skoro ktoś się pod niego podszywał, to znaczy, że musiał jakoś go znać. To mógł być ktoś z jego otoczenia, albo może jakiś wróg. Problem był jednak taki, że MacBethowi ciężko było kogokolwiek wskazać. Może miał już jakieś podejrzenia, może nawet je badał, ale nie znalazł niczego, co by na to wskazywało. Jego ludzie również przeczesywali Omegę w poszukiwaniu informacji, ale natrafiali tylko na kolejnych najemników, chcących odstrzelić łeb "Czerwonego Kroganina". Oczywiście niektórzy docierali też do samego Krogula, lecz ten był jeszcze nieco zbyt małą rybą, by przyciągnąć największych skurwysynów w branży, a i zbyt dużą, by byle najemnik z pistoletem go pokonał. Zresztą, to nie było tak, że absolutnie
wszyscy go szukali. To była Omega. Tu praktycznie każdy miał wrogów, chcących ich zabić, lub przynajmniej pokiereszować.
Jednym z tych najemników był Crassus Curio. Mister Fornax, bohater Cytadeli, Nyx, uciekinier z Mindoiru, oraz zwycięzca Armax Areny. Łowca, można by powiedzieć, że przebijający MacBetha, lub przynajmniej stanowiący godnego rywala. Postanowił wziąć ten kontrakt, wystawiony przez po prostu
rząd Globdryonu jako jeden, "duży" byt. Pieniądze były niezłe, a on potrzebował teraz roboty, która będzie w miarę dyskretna i niekoniecznie zakładała pakowanie się w wielkie konflikty. Zarówno on, jak i jego partnerka biznesowa wiedzieli, że R&C powinno chwilowo się zdystansować, by chaos wokół nich ucichł. Mimo wszystko, dyskrecja była pewną częścią ich pracy. Dlatego zresztą był tu sam.
Stalkował go już od jakiegoś czasu, i to z dość interesującymi rezultatami. Czasem był w stanie natrafić na trop, który potem natychmiastowo gubił, a czasem szedł w miejsca, gdzie rzekomo miał być MacBeth, tylko po to, by odkryć, że nikt nikogo takiego nie zna, a i w ogóle to niekoniecznie lubi się tam Krogan. Sam zresztą musiał uważać, bo sam miał swoich własnych wrogów na plecach. Co dziwne, byli póki co wyjątkowo cisi, co było dość przerażającym znakiem. Jeśli bowiem Latarnicy nie dawali mu się we znaki, to oznaczało, że coś szykowali.
Historię tej dwójki, oprócz nagrody za głowę nie tego MacBetha, połączyła kobieta. Ta sama, oczywiście. Nie była to jednak kwestia romantyczna, czy inny, bardzo
noir stereotyp. Obaj zostali znalezieni, i obaj weszli w z nią w kontakt. Krogul usłyszał, że jeśli się z nią spotka, to może będą w stanie sobie pomóc w sprawie tej nagrody. Crassus zaś, że jest zainteresowana podzieleniem się nagrodą, bo być może uda jej się wytropić Krogula, ale będzie potrzebowała pomocy.
Nieważne, ile wiadomości i ile błagań musiało mieć miejsce, w końcu, z różnych pobudek, zdecydowali się na owe spotkanie. Zaproszeni zostali do Out Pubu - miejsca chyba "najbezpieczniejszego", bo najbardziej przepełnionego, syfiastego i przepełnionego osobami, które nie pytały
o nic. Przyszli w dowolnej kolejności, szybko wyhaczeni wzrokiem przez Asari o dość szarawej skórze i dziwnie wyczerpanym spojrzeniu. Patrząc po oczach, ostatni raz wyspała się jakiś tydzień temu. Gdy ujrzała Krogula, uśmiechnęła się pod nosem. Jeżeli Crassus zamierzał jakoś go atakować, powstrzymała go dość szybko ręką i gestem. Przeskanowała MacBetha swoim omnikluczem, po czym parsknęła naprawdę cichym, suchym i na swój sposób niezaskoczonym śmiechem.

Wydawała się tego spodziewać. Crassus zaś, przyglądając się Krogulowi, mógł uznać, że wygląda
nieco inaczej, niż na wszystkich
mugshotach czy zdjęciach. Cel, który miał pochwycić, co prawda miał czerwoną skórę i specyficzne łuski, ale brakowało tu ewidentnych oznak starości, czy innych bardziej subtelnych cech. Nie widział też tatuażu na ramieniu, choć potencjalnie nie widział też ramienia Krogula, bo ten raczej przyszedł w pancerzu.
-
Wybacz, gościu z Fornaxa, ale to nie ten MacBeth.- powiedziała w końcu, wydając z siebie ciche prychnięcie, sugerujące niezadowolenie. Chyba liczyła na najprostszy możliwy paycheck w swoim życiu -
W sumie, nie wyglądasz mi na terrorystę. No nic. Jeśli chcesz zarobić, a ty odkryć kto cię śledzi, to przed nami długa noc.- przelotnie się uśmiechnęła, delikatnie chwytając za kartę z menu, która leżała obok. Uniosła ją lekko, jakby zadając pytanie, czy chcą coś zamówić. -
Vasia, miło poznać. Tak jak Ty, panie Curio, chciałam złapać tego tu i zarobić. Ale chyba ktoś tu ma brata. Bardzo podobnego do siebie, starszego brata, co? - zerknęła w kierunku Krogula, pozwalając jakoś mu się do tego ustosunkować.
Nie wiedzieli do końca, kim była ta kobieta, ale zebrała ich tu bardzo łatwo, wpierw ich, chyba, stalkując, a potem zaproponowała im współpracę. Sprawiała wrażenie lekko zmęczonej, choć zdawała się nieco ożywić, gdy już ustaliła, że jej podejrzenia były trafne.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWitam! Dedlajn: 11.11 EOD