Każdy jakoś podróżuje! W przypadku, gdy środkiem naszego transportu jest własny, bądź cudzy, statek, którym możecie dostać się w każdy zakamarek galaktyki, warto to udokumentować właśnie tutaj.

Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Conestoga

19 lut 2022, o 17:26

Choć zwykle tego typu walki były dla Ishy dosyć szybkie i taktycznie rozplanowane, tutaj nastąpiło tego przeciwieństwo - wszystko było jakby nieco wolniejsze, ale też i bardziej chaotyczne. Asari przywykła do tego, że kwitła w chaosie walki, ale tutaj stawka była odrobinkę za wysoka i zbyt osobista by mogła ot tak się odciąć i pozwolić mózgowi idealnie współpracować z przepełnionym adrenaliną ciałem. Choć oznaczyła sobie przeciwników w głowie jak 01, 02 i 03, na tym skończyło się jej strategiczne planowanie, bo chwilę po tym wszystko poszło nie do końca tak jak by chciała.

Shia zaszarżowała, ale rana ewidentnie ją ogłuszyła, a Bjorn skorzystał z okazji by użyć na niej siatki. Na szczęście Isha miała na to rozwiązanie jakim była seria z karabinu - nie do końca celna, bo pierwszy raz w życiu korzystała z tego cacka, ale i tak na tyle skuteczna, żeby jej towarzyszka mogła wydostać się z sieci i skoczyć na Chaleta z mordem w oczach, gdy Isha ułatwiła jej to nieco poprzez podniesienie wroga biotyką. Niestety jednak i tym razem siostra, robiąca tutaj zarówno za żywą tarczę jak i żywy, biotyczny pocisk, została powstrzymana przed dopadnięciem do "01", czyli oczywiście Bjorna.

I tutaj zaczęły się problemy bezpośrednio dla Ishy. Tarcze szybko pękły jej za sprawą niepozornego Turianina, a sam Chalet szybko wykorzystał okazję by podbić sobie na tym wydarzeniu ego - pewnie zrobiłaby to samo, ale niestety nie zmieniało to jej opinii na jego temat. Gdy ona robiła śmieszne tekściki, była zabawna i przebojowa. Gdy robił to ktoś inny, zwłaszcza po stronie wroga, był irytującym chujem.

Mimo tego, że Shia po chwili wróciła do walki i przewaliła człowieka na ziemię, D'veve Najmłodszej dostało się siatką elektryczną. Ta wydała z siebie głośny syk, po czym wykorzystała patent, którego użyła wcześniej - po prostu rozcięła sieć omniostrzem. Teraz już się wkurzyła.
- Mam dość tych pierdolonych siatek elektrycznych na tym jebanym statku!- siatki były najwidoczniej jej największym wrogiem. Wpierw na Omedze, teraz tutaj i zapewne jeszcze wiele razy w przyszłości.

Walka jednak trwała dalej - wymiana strzałów i solidne uszkodzenia pancerza zarówno Chaleta jak i Shii doprowadziły Ishę do myśli, że jeśli szybko nie wykończy tego pierwszego, to jego strzelba zmasakruje Shię w drobny mak. Wytworzyła szybko biotyczny pocisk Odkształcenia i cisnęła nim w Bjorna, a ten, ku jej wewnętrznemu zadowoleniu i spełnionemu poczuciu zemsty, trafił. Widziała jak mężczyzna zwija się w pół, a jego pancerz lekko się zgniata, gdy jego życie jest kończone przez biotyczny ogień.

To byłby moment, w którym Isha rzuciłaby jakiś śmieszny tekścik. Ale nie tym razem. Było w niej za dużo złości, by o tym teraz myślała. Przy tamtej Asari też było to osobiste, ale wówczas była to w stanie zdusić, teraz jednak nie była w stanie.

Reszta walki nie wymagała dużo od Ishy. Parę użyć zastoju przerywanych nawzajem przez siostry, kilka strzałów, aż w końcu i Asari została zabita, a ostatni przeciwnik zrobił rozsądną rzecz i po prostu się poddał.

Wycelowała jeszcze w Turianina i trzymała go na muszce dopóki nie odkopnął karabinu. Dopiero wtedy przeładowała sobie tarcze i pozwoliła osbie na serię oddechów. Ból póki co nie był zbyt duży, ale jej bojowe doświadczenie mówiło jej, że prawdziwe cierpienie dopiero nadejdzie. Potem, po misji, gdy będzie chciała odpocząć.
- Nieźle, nieźle.- powiedziała między paroma oddechami, gdy Shia pdeszła do niej i użyczyła jej medi-żelu, który ta bardzo chętnie zaaplikowała tam, gdzie akurat trzeba było. Gdyby mogła, urządziłaby sobie kąpiel w tej wspaniałej substancji, ale takie myśli wolała zachować na potem.- Wątpię by ktoś chciał nam zapłacić za zniszczenie NiewolnikKorp. Chyba, że za "zapłatę" uważasz chęć zemsty, p-pewnie nikomu nie spodoba się to, że zniszczyliśmy komuś ulubionego dostawcę, aaaaale mam pomysł. Możemy sprzedać ten statek w pizdu, albo solidnie go złupić.- choć jej ton był raczej zabawowy, to słowa niekoniecznie. Dobrze wiedziała, że za przejęcie Conestogi mogą przyjść pewne konsekwencje. Średnio jej to przeszkadzało, głównie dlatego, że dobrze zadziała to na renomę. Isha D'veve, najemniczka, która przejęła sama fregatę. Na swój sposób była to przyjemna dla ego myśl.

- Ta, nie martw się, t-to się chyba robi w rodzinie. W sensie, w takiej normalnej. W-w naszej...no wiesz.- odpowiedziała krótko na temat ratowania jej życia. Nie wiedziała czy Shia byłaby w stanie zrobić to samo dla Ishy - pewnie nie. Trzeba by było być pewnym sortem szalonego by dać się sprzedać w niewolę by BYĆ MOŻE uratować swoją krewną, której nie widziało się siedemdziesiąt lat. W przypadku Ishy była to kwestia miksu tego odpowiedniego szaleństwa i tej bardziej nieprzyjemnej motywacji.
Wolała dalej o tym nie myśleć. Na szczęście miała teraz coś innego na myśli, czyli cholernie duży, rosnący ból uda.

- Więęęęęęęęc...twoje show, twój cyrk, twoje małpy, siostrzyczko.- jej show, bo to o nią tu chodziło. Jej cyrk, bo to ona była dłużej na Conestodze. Jej małpy, bo Ishy nie zależało na życiu reszty załogi.- Co z nimi robimy?- zerknęła na resztę załogi, trzymając dalej karabin w dłoniach. Chyba zastanawiała się nad egzekucją, ale oddała ostateczną decyzję w ręce Shii, bo uznała, że tak należy zrobić. Gdyby jednak była Shią, pewnie chciałaby ich wszystkich zabić, tak, by nigdy nie była dręczona przez widmo swoich oprawców. Nie była jednak swoją siostrą, nie zamierzała więc wybierać za nią.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Conestoga

20 lut 2022, o 23:59

Shia rozumiała. Kiwnęła tylko lekko głową na potwierdzenie, klepiąc Ishę po ramieniu. Byłaby hipokrytką, gdyby nazwała ich rodzinę w pełni normalną - nie po to sama odseparowała się od ich Thessiańskiego życia przed laty, by teraz chętnie chcieć do niego wrócić. Może dlatego nie spodziewała się ratunku ze strony innej D'veve - z góry założyła, że siostry były takie same, niejako spisując je na straty - a tym samym i siebie.
- O tym wszystkim porozmawiamy za chwilę - przytaknęła, nie unikając odpowiedzi na pytania czy sugestie swojej siostry, ale odkładając ją na później. - Muszę wrócić do niewolników. Nie zamierzam trzymać ich dłużej w klatkach - dodała zdeterminowana, niedbale klejąc się medi-żelem tam, gdzie nakazywał jej system jej pancerza. Przerwała na moment, namyślając się, by po chwili poprawić: - A przynajmniej tych, którzy na to nie zasługują.
Naiwnym było zakładanie, że wszyscy, których złapali handlarze byli niewinnymi, obarczonymi brakiem szczęścia przykładnymi obywatelami Galaktyki. Równie dobrze nawet połowa z nich mogła mieć na pieńku z prawem, może również żerowała na słabszych nim nie trafiła na haczyk większej, groźniejszej ryby.
- Połataj się, Isha i przypilnuj mi tych tutaj, dobra? - poprosiła i, nim D'veve zdążyła zaprzeczyć, ruszyła do wyjścia. - Zaraz tutaj wrócę i pogadamy! - krzyknęła przez ramię, wychodząc na korytarz.
Na mostku zapadła cisza. Statek wciąż leciał swoim kursem, który sporadycznie kontrolował nawigator na swoim panelu, ale nie wymagał czynnej pracy całego zespołu - a przynajmniej nie rozleciał się jeszcze, choć wszyscy zgromadzeni tutaj stali, lub siedzieli przy swoich stanowiskach biernie. Przyglądali się Ishy ze strachem, nawet nie śmiejąc się ruszyć na wypadek, gdyby odebrała to jako wrogi akt i zawołała swoją siostrę.
Nie byli żołnierzami, w przeciwieństwie do leżących ciał pozostałej dwójki. Zwykły personel, cywilny, nieuzbrojony, który został złapany w tej niefortunnej sytuacji, ale nadal sprawował władzę nad statkiem - dlatego obecność Ishy była tutaj wymagana.
Shia nie wracała przez długi czas. Mięśnie Ishy zdążyły już się rozluźnić, dopuszczając do jej mózgu ból z odniesionych przez nią ran. Mogła zająć wolne siedzenie, przeszukać ciała nie znajdując przy nich niczego wartościowego, czy spróbować zagadać do kogokolwiek bez większego skutku. Druga asari powróciła dopiero po upłynięciu trzydziestu minut, które w stanie niepoinformowanej o niczym Ishy wydawały się nieskończonością.
Gdy drzwi znów się otworzyły, najpierw dostrzegła dwójkę rosłych turian, którzy wparowali do środka uzbrojeni. Skierowali swoje karabiny na załogę Conestogi, która zareagowała natychmiastowym uniesieniem rąk. Zanim D'veve rozpoznała w nich niewolników, spomiędzy nich wyłoniła się Shia. Wyglądała na zadowoloną z przebiegu sytuacji - chwyciła Ishę za rękę i pociągnęła lekko w stronę korytarza.
- Chodź, tu jest mesa. Porozmawiajmy, napijmy się czegoś - poprosiła, zagadkowo ignorując dwójkę nowych ochroniarzy, zamiast tego ciągnąc Ishę w miejsce, w którym mogłyby porozmawiać prywatnie.
Mesa była mała - przeznaczona na załogę statku działającą w systemie zmianowym. Stół miał osiem miejsc. Racje żywnościowe, które znalazły, wyglądały podle, ale Shia natychmiast dorwała się do ekspresu do kawy i zrobiła dla siebie jedną.
- Po co tutaj przyleciałaś? - zagadnęła nagle, nasypując ziaren do maszyny. - Nikt nie wie, że trafiłam do niewoli.
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 00:17

Isha nawet nie dziwiła się Shii, że wówczas porzuciła rodzinę, sama w końcu to zrobiła, lecz lata później. To, że została spisana na straty nie było z kolei niczym szczególnie dziwnym - gdy D'veve Starsza odeszła, D'veve Najmłodsza była młoda, głupia, "lojalna" i nie wiadomo było co z niej wyrośnie. Była wówczas czymś na kształt dzikiej karty, sama sobie by wówczas nie zaufała. Dlatego też w sumie nie oceniała.

- Ta, jasne, to ma sens.- skinęła do niej głową, gdy ta poszła wybierać który niewolnik powinien być wolny, a który nie. Wzięła więc karabin i zaczęła po prostu pilnować załogi statku, jednocześnie wyciągając kolejną gumę do żucia i wrzucając ją na ruszt. Ból powoli nadchodził, a wraz z nim potrzeba zagryzienia zębów i języka - czemu by więc nie zająć ich przy użyciu czegoś słodkiego?

Siedziała tu więc, nawet nie gadając jakoś szczególnie do załogi. Przejrzała zwłoki martwych przeciwników, ale nie znalazła niczego ciekawego. Nie miała jednak żadnych oczekiwań, więc nie była zawiedziona. Nie rozmawiała za dużo z nikim, jej myśli były skupione na dwóch rzeczach - na bólu oraz na tym jak ma przekazać Shii, że musi stawić się na Thessii. No właśnie, jak?

...i czy w ogóle powinna to robić? Ardat-Yakshi były psychopatkami, a Shia póki co nie sprawiała nawet takiego wrażenia. Mogła zgrywać pozory, ale czemu jako Ardat-Yakshi miałaby ratować niewolników zamiast po prostu stąd zwiać? Czy D'veve mogła dalej być dobrą osobą? Kimś, kto nie zasługuje na więzienie przez swoje geny?
Z drugiej strony, to uzależniało. Nawet gdyby była dobrą osobą, mogłaby skończyć jako psycholka-morderczyni, albo równie dobrze już nią być.

Z rozmyślań wyrwali ją przybywający Turianie, którzy zostali teraz nową ochroną, a wraz z nimi Shia. Isha szybko podążyła za nią, wchodząc do mesy i szybko sprawdzając, czy mają tu jakiegoś solidnego energolca. Kawa była dla frajerów, a przynajmniej taka była jej opinia - ona konsumowała tylko mocniejsze gówno, a nie słaby sort. Jeśli jednak energetyka nie było, wzięła sobie kawę. Chyba, że mieli jakiś dobry napój słodzony.

Nie musiała już zastanawiać się nad tym jak, kiedy i jak najbardziej taktownie to zrobić. Shia zrobiła to za nią, pytając ją jasno po co tu jest.
- Słuchaj...doszły mnie słuchy...nie no, nie mogę tak się z tym pierdolić.- syknęła z pewną złością na siebie. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na siostrę.

Chyba pierwszy raz od dawna będzie totalnie poważna, bez udawania, stłumiania się, czy czegokolwiek fałszywego lub ukrywanego.
- Isyxa się do mnie odezwała. Po trzydziestu latach. I powiedziała mi, że jesteś Ardat-Yakshi, ż-że jesteś poszukiwana. I nie, nie jestem tu by cię SCHWYTAĆ, chcę się w ogóle dowiedzieć czy to prawda.- wyjaśniła dosyć grobowym, zdecydowanie nietypowym dla siebie tonem.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 01:00

Ku radości młodszej D'veve, w lodówce znalazła energolka, nawet takiego w wersji nie-dekstro. Mogła więc upajać się kofeiną bez goryczy gorącego napoju i bez potencjalnej wizyty w toalecie, gdyby przez przypadek zgarnęła złą puszkę, przeznaczoną dla turiańskich członków załogi.
Shia ukrywała przed nią swoją twarz, zwrócona w kierunku ekspresu i swojego kubka z kawą. Gdy maszyna przestała pracować, nadal przez chwilę krzątała się w kuchni, łapiąc za łyżeczkę, mieszając napój, kupując sobie czas bezsensownymi czynnościami, które były co najmniej dziesięciokrotnie mniej istotne niż to, o czym mówiła do niej Isha.
- Mogłam się domyślić, że to sprawka Isyxy - westchnęła, nie odpowiadając od razu, tylko szukając innego punktu zaczepienia, innych kilku, wartościowych sekund, które mogłaby wykorzystać na swoją korzyść. Z Conestogi nie było ucieczki - nawet prom schowany w hangarze nie mógłby jej teraz pomóc, gdy D'veve znajdowała się tak blisko, konfrontując ją twarzą w twarz.
Nie wyglądała przynajmniej, jakby miała zamiar uciekać. Uniosła kubek gorącej kawy do ust i dmuchnęła lekko, na marne usiłując go ostudzić.
- Nie wiem, czy jestem, Isha. Prawdopodobnie. Może. Nie dałam się przetestować, żeby mieli pewność - wyznała po dłuższej chwili niezręcznego milczenia. Wbrew temu, jak gorąca musiała być kawa, upiła z niej mały łyk - gorzki wrzątek wydawał się w tej chwili lepszy, łatwiejszy w przełknięciu niż gorycz lejąca się z wypowiadanych przez nią słów.
Oparła się tyłem o blat, nie podchodząc do stołu, ani nie zajmując miejsca obok Ishy. Nie dzieliła ich duża odległość, a do mesy nikt nie wchodził, dając im prywatność, której potrzebowały, jednak Shia dla własnego komfortu utrzymywała dystans.
- I nie dam się przetestować - podkreśliła, twardo, dobitnie, podnosząc wreszcie spojrzenie na siostrę. - Może w przyszłości, jeśli będę chciała wrócić na Thessię, założyć rodzinę, ale...
Westchnęła, porzucając wszelkie myśli dotyczące swojej kawy, odkładając kubek na blat obok i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jej twarz zmieniła się lekko, naznaczona bólem, strachem, którego nigdy wcześniej nie przejawiała. Temat był trudny dla Shii, nie musiała tego mówić, by było to po niej widać. Przez chwilę wyglądała, jakby zamierzała powiedzieć coś szczerego, bolesnego, ale emocja szybko zniknęła jej twarzy, zastąpiona uporem, który widniał na niej wcześniej.
- Mam swoje życie, tutaj, w Terminusie. Nie zamierzam z niego rezygnować.
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 01:13

Energetyk został znaleziony i to była najważniejsza rzecz w obecnym życiu Ishy. Napić się czegoś bazowanego na cukrze, pobudzić się bardziej, wzmocnić biotykę. A siostrzane problemy? Kto by się tym marwił!

...problem był taki, że Isha zdecydowanie się martwiła. Gdy wypowiedziała pierwszą swoją sentencję, ta zadziałała na Shię niczym solidny wystrzał z jej Phaestona, tylko, że ta ani nie zaczęła wiać, ani nie zaatakowała. Było to bardziej jak ogłuszenie, albo jakby od razu "mentalnie" padła na ziemię, metaforycznie pokonana i rozbrojona. Problem był taki, że w tej mentalno-metaforycznej wymianie pocisków tylko Isha strzelała, a na dodatek nie miała na to zupełnie ochoty.

Gdy myślała o tej rozmowie w taki sposób, czuła się trochę jak Isyxa. I bardzo, bardzo tego nie chciała.
- Wiadomo, że jak ktoś coś spierdoli, to jej wina.- syknęła cicho, jakby z bólem. Ból faktycznie występował, w nodze, ale nie był z tym związany. Na pewno jednak nie pomagał.

Shia stwierdziła, że nie wiedziała. Było to zrozumiałe, mogło tak być, może nie Łączyła się od bardzo dawna, a może po prostu kłamała. D'veve wzięła głęboki oddech.
- Nie wiesz.- stwierdziła spokojnie. Choć piła energetyka, czuła się całkiem...może nie ospale, bo bicie serca było dosyć szybkie, lecz bardziej...letargicznie. Tak jakby miała zaraz paść na ziemię ze stresu.- Zabiłaś kogoś? Przez przypadek? Coś zrobiłaś? Coś się...stało? - nie chciała dopytywać, ale czuła, że musiała.

Parę sekund przerwy pozwoliło młodszej D'veve na zanurzenie się w swojej puszce i wzięciu paru łyków. Cukier odrobinkę ją orzeźwił, jednocześnie dając chwilę przestrzeni na zastanowienie się nad tym co ma zrobić dalej. Isyxa chciałaby pewnie, by Isha zaciągnęła ją tam siłą. Pomijając już to, że raczej nie byłaby teraz w stanie, ani trochę nie chciała tego robić. Zresztą, nie wisiała nic Isyxie. Choć pewne resztki syndromu sztokholmskiego mogłyby wzbudzać w niej potrzebę zaimponowania starszej siostrze, tym razem się to nie stało.
- Okej.- powiedziała nagle, bez pomyślunku.- Nie wiesz, ale MOŻE. Albo prawdopodobnie. I nie chcesz dać się przetestować...- głośno odetchnęła.

Oczy Asari lekko się zaszkliły. Nie zamierzała płakać, nie była aż tak słabym sortem, ale na pewno było jej dosyć przykro, a słowa przychodziły z trudem, którego by się po sobie nie spodziewała. Ostatnio płakała...dawno temu. Zwykle po prostu o tym nie myślała, teraz jednak konfrontowała się bezpośrednio z przeszłością.
- To nie jest dla mnie łatwe. Pierwszy raz od dawna mogę, wiesz, mieć siostrę, i jest mi to odbierane przez, no...geny. Jak sądzisz, co powinnam zrobić? Isyxa chciałaby bym zgarnęła cię na Thessię, reszta rodziny pewnie też. Nie zależy mi na imponowaniu im, ale z drugiej strony...wiesz. Jesteś...poszukiwana. Sądzisz, że nie tyle co mogę, co powinnam cię po prostu zostawić?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 01:34

Gdy tylko Shia dostrzegła odbicie własnego bólu w oczach własnej siostry, jeden z murów otaczających jej spokojną postawę zaczął pękać, w dziurach ukazując prawdziwe emocje. Słowa, które wypowiadała, nie przychodziły jej z łatwością. Porzucenie rodziny, ojczystej planety - potencjalnie na zawsze - zerwanie kontaktu z wszystkimi, którzy towarzyszyli jej w dorastaniu, wszystko to ciążyło na jej barkach odpowiedzialnością za podejmowane przez siebie wybory. Będąc daleko od sióstr, starsza D'veve mogła z łatwością podtrzymywać obraz silnej, niezależnej i niedostępnej - tej, która uwolniła się z jarzma więzów rodzinnych, podążała własną ścieżką nie oglądając się w tył. Ale teraz, przez szczeliny w upadającym murze, który wzniosła wokół siebie lata temu, Isha dostrzegała jak wielki ból sprawiała jej ta decyzja.
Mimo tego bólu, wciąż tkwiła w niej determinacja. Zawziętość, by zrobić to, co sobie postanowiła, nie zważając na wszystko inne.
- Jebać Isyxę - prychnęła niemal od razu, odrywając się wreszcie od blatu, o który stała oparta. Podeszła bliżej stołu, przy którym siedziała Isha - Isha, której nie widziała od tak dawna. Młodsza siostrzyczka, której dorastanie oglądała na Thessii, nim jej buntownicze serce skradł kosmos. Najemniczka wprawiona w boju, która pojawiła się znikąd w chwili, w której potrzebna była najmocniej.
Shia pochyliła się lekko, kładąc dłonie na jej ramionach. Mur runął w dół, a wraz z nim maska, którą utrzymywała na swojej twarzy.
- Robię to dla nas, Ishi. Dla wszystkich nas, nawet dla tej pieprzonej socjopatki - powiedziała cicho, głosem drżących od głęboko skrywanych emocji. W jej oczach odbijał się smutek, który wydawał się do nich pasować - jak gorejący ogień, którego iskry dostrzegała wcześniej, zasnute żądzą zemsty. - Ta choroba jest genetyczna. Jeśli będę ją mieć, twoja szansa na to samo nie będzie równa każdej innej, czystokrwistej asari. Będzie w cholerę większa.
Urwała na moment, jakby z trudem przechodziło jej to przez gardło.
- Co, jeśli wszystkie nimi jesteśmy? Co, jeśli zamkną nas w pierdolonym klasztorze, do końca naszego życia? Co, jeśli nas odstrzelą, jeśli spróbujemy zaprotestować? - spytała, z żalem, który dołączył do smutku w tym gwałtownym tańcu emocji. - Chcesz zaryzykować? Chcesz spróbować, przetestować się?
Oderwała dłonie od jej ciała, prostując się. Przez chwilę po prostu przyglądała się młodszej siostrzyczce, pomimo swojego bólu pozostając stanowczą w swojej decyzji.
Obie mogły sobie wyobrazić skalę reperkusji, które spotkałyby ich rodzinę gdyby jedna z nich okazała się Ardat-Yakshi. Czystokrwiste asari spotykały się na co dzień z podejrzliwością i krzywymi spojrzeniami. Nawet, jeśli jedynie Shia byłaby chora, każda z nich ucierpiałaby w oczach Thessiańskiego rządu i społeczeństwa. Isha uciekła od tego życia, ale jej żywot trwał znacznie więcej niż jej towarzyszy, a Shia nie zamierzała przekreślać jej przyszłości tylko dlatego, że D'veve jej póki co nie widziała w swoich rodzinnych stronach. Była młoda, buntownicza.
W tej kwestii nie potrzebowały testu, by wiedzieć, że były zgodne.
- Póki nie wiedzą, czym jestem... Tylko mnie będą ścigać, zmuszać do testu. A ja mogę uciekać, choćbym musiała uciekać całe życie - przyznała, pozwalając, by jej dłonie opadły bezsilnie wzdłuż ciała. - A wy możecie żyć normalnie. Ty możesz żyć, pełną piersią, bez idiotek z Thessii próbujących zamknąć cię na resztę tysiąclecia jeśli okażesz się inna, niż pozostałe.
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 01:55

Wyglądało na to, że Shia mówiła prawdę, albo była jeszcze lepszą manipulatorką niż Isyxa. Przy starszej, "socjopatycznej" siostrze, Isha dobrze umiała wykrywać jej próby, kłamstewka i sztuczki, gdzie przy Shii...

Nawet jeśli kłamała, to D'veve Najmłodsza w pełni serca jej wierzyła, zjadając jej słowa trochę jak z ręki, widząc jakąś logikę w tym co mówiła i chyba faktycznie akceptując wszystko co powiedziała jako prawdę, lub przynajmniej szczere odczucia starszej siostry.
- Wiesz. Nikt nie prosi cię o to poświęcenie. Moment...nikt nie prosi, prawda? Nie zostałaś WYRZUCONA?- perspektywa tego, że o chorobie Shii było wiadomo od dawna a Isha była utrzymywana w ciemności byłaby dla niej niedopuszczalna. Wątpiła w to, ale wolała dopytać. Na wszelki wypadek. Nie byłaby w stanie wybaczyć rodzinie, gdyby tak było. Oczywiście miała z nimi już teraz wiele problemów, ale w takiej sytuacji...to nie byłby PROBLEM, to byłby zupełny koniec szans na jakąkolwiek odbudowę relacji. Przynajmniej z teraz, z momentu, gdy Ishą targały emocje, a ona sama była wrażliwa. Czas leczył rany, a Asari miała bardzo, bardzo dużo czasu.

Seria paru wdechów okazała się być tym, czego potrzebowała by nieco się uspokoić i zastanowić. Gdy Shia oderwała od niej ręce, przez dłuższą chwilę się nie odzywała. Piła ze swojej puszki, jakby udając, że jest to ważniejsze od niej, byleby na chwilkę móc się nie odzywać i przemyśleć to co miała do powiedzenia. Co powinna zrobić? Już wiedziała, czego chciałaby Isyxa, wiedziała też, że w Shii jest pewien heroizm, pewna doza...siostrzaności. Czy ona zasługiwała na trafienie do klasztoru? Tak samo czy reszta rodziny zasługiwała na związane z tym wszystkim konsekwencje? I czy Isha byłaby w stanie poświęcić jedyną szansę na posiadanie normalnej członkini rodziny, nawet jeśli potencjalnie była chora? Oczywiście choroba ta zakładała, że Shia może stać się czymś bardzo przerażającym, ale z drugiej strony, mogła mieć to pod kontrolą. Nie ulegać wpływom genów.

Niby najmłodsza, a to ona miała tu podjąć decyzję. Niekoniecznie miała to pod kontrolą, ale jednak ona musiała ustalić co dalej.
- Słuchaj...mogę...powiedzieć im, że cię nie znalazłam. Albo, że nie żyjesz.- oznajmiła w końcu. Nie mogła. Po prostu nie mogła sprowadzić jej na te testy, przekonać ją, czy w ogóle przyjmować taki wariant. Jeśli jest chora, trudno, dadzą sobie radę. To była jej szansa na posiadanie siostry. Mimo wszystko, mimo tych trzydziestu lat samotności i odcięcia od rodziny, dalej chciałaby jakąś mieć. Jakąś...faktyczną, genetyczną rodzinę, a nie przyszywaną, nie zastępstwo pod postacią Fulvinii i Skaxa.- Ale nie zamierzam ci pozwolić tak, o, zniknąć. Nie chcę już...wiesz, cię stracić.- te słowa były dla niej bardzo ciężkie. Siedemdziesiąt lat minęło od kiedy ostatnio się widziały, jej wczesne wspomnienia z Shią były jednak bardzo pozytywne, a teraz miała szansę by zbudować z nią coś nowego.- Dalej możemy utrzymywać kontakt. Jest to dla mnie ryzyko, wiem, ale chuj z tym. Jestem dorosła, akceptuję to. Oczywiście nie mówię, że masz teraz dołączyć do mnie, czy że ja do ciebie, ale...kurwa, Shia...rozmawiaj ze mną czasem, dobra? T-to już.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 02:15

Choć uniknęła jednej, krytycznej odpowiedzi, Shia zdawała się mówić szczerze. Jej słodkie słowa nie były zabarwione jadem, który dodawała do swoich zdań i dobrych chęci Isyxa - kryła się w nich gorzkość tego, jak prawdziwe było zagrożenie. Żadna z nich nie myślała jednak w sposób trzeźwy, pragmatyczny - żadna z nich nie kierowała się dobrem ogółu, tak istotną wartością Thessiańskiego społeczeństwa.
Wartością, której setki lat temu nie poszanowały ich matki, sprowadzając na świat czystokrwiste potomstwo.
- No wiesz co? Nawet heroizm mi teraz odbierasz - rzuciła z nutą żartu, choć gdy kąciki jej ust uniosły się w górę, uśmiech nie objął jej oczu o poważnym wyrazie. - Ale masz rację.
Gdy Isha skończyła mówić, klatka piersiowa jej siostry opadła w dół, w nagłym westchnieniu ulgi, którą natychmiast odczuła. Przysunęła się bliżej ze swoim kubkiem z kawą, wyglądając, jakby chciała ją teraz przytulić, ale nie chcąc odbierać tej sytuacji powagi - ani nie chcąc wpłynąć na decyzję swojej siostry uczuciami, które wobec niej żywiła.
- Nie chcę, żebyś miała kłopoty, Ishi. Ale nie zamierzam zrywać kontaktu z moim wybawcą z niewoli - dodała, tym razem uśmiechając się nieco szerzej. - Dziękuję - dodała cicho, szczerze.
Z pewnością jej decyzja nie była pokierowana wyłącznie czystym altruizmem i miłością do swoich sióstr. Shia nie wyglądała na kobietę, która chciałaby dać wcisnąć się do klasztoru na resztę swojego boleśnie długiego życia. Krążyła wokół tematu ostrożnie, ale pokazywała po sobie, że nie chce nawet ryzykować - nie czuła więzi z rodzimą planetą, którą opuściła przed laty. Nie czuła długu wobec społeczeństwa, które ją wychowało, dało przyszłość, z której czerpała garściami.
Od świata od zawsze chciała tylko wolności, którą była skłonna odnaleźć w wiecznej ucieczce, nie chcąc zaryzykować jej bezpowrotną utratą.
- Chcę wziąć ten statek - wyznała, dzieląc się decyzją, którą najwyraźniej podjęła już jakiś czas temu. Odwzajemniła spojrzenie Ishy, tym razem z innymi iskierkami połyskującymi w jej tęczówkach - planami na przyszłość, swój własny cel, który chciała realizować. - Ci ludzie, których uwolniliśmy... Wielu z nich nie ma niczego w tej galaktyce, ani rodziny, ani domu. Nie czekali na ratunek, bo wiedzieli, że nikt nie przyjdzie. Kilkoro z nich znam, ufam im, lataliśmy razem na Omedze. Inni będą musieli na moje zaufanie zapracować, ale...
Westchnęła, chowając się za kubkiem, z którego upiła łyk gorącej kawy.
- Mogę dać im cel. Pracę, dom. Cholera, może nawet rodzinę, choć nichuj nie jesteśmy wszyscy spokrewnieni - parsknęła śmiechem, stukając palcami w opancerzonej rękawicy o ściankę trzymanego kubka. - Zawsze będę dla ciebie rodziną, siostrzyczko. Ale jesteśmy stadnymi stworzeniami. Nie latałam przez te lata zupełnie sama. Znalazłam moich ludzi, poza Thessią. Jeśli mogę, dam pozostałym to samo. Jeśli nie, dam im robotę. A jak i tego nie będą chcieli, podwózkę gdzieś, gdzie nikt nie będzie próbował ich sprzedać.
Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 281
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 02:49

Choć moment największej szczerości i emocjonalnej wrażliwości szybko się skończył, jego drobne odbicie zostało przez dłuższą chwilę w Ishy. Nie była zbyt dobra jeśli chodziło o otwieranie się - specjalnie budowała wokół siebie wizerunek nie przejmującej się niczym, luźnej, chaotycznej i niedojrzałej, irytującej gnidy. Wizerunek ten działał - nie musiała konfrontować się z sobą samą, nie musiała myśleć o przeszłości i mogła być tą zabawną, tą radosną i tą, która po prostu robiła swoją robotę i nic nie zdzierało jej uśmiechu z twarzy.

Tym razem jednak skonfrontowanie się z przeszłością, choć bolesne, okazało się mieć w miarę przyjemny koniec. Przyjęła uśmiech, gdy Shia pierwszy raz zażartowała, po czym dopiła energetyka.
- Eh, skoro już cię odbiłam, to chociaż utrzymywanie kontaktu mi wisisz.- roześmiała się, choć śmiech ten miał właściwość raczej kwaśną. Nie była teraz szczególnie szczęśliwa. Za chwilę będzie, bo za chwilę radosna maska powróci. Teraz jeszcze nie została w pełni nałożona.- Tak jak powiedziałam. Wiem, że nie chcesz bym miała przejebane, ale mnie to nie obchodzi.- rzuciła wyjątkowo bezpośrednio. Faktycznie doszła już do tego wniosku. Konsekwencje związane z tym, że będzie rozmawiać z Shią na pewno nadejdą, ale już je zaakceptowała. Teraz, w tym momencie. Będzie pewnie wyklinała się w przyszłości, ale mówiło się trudno.

Shia chciała zostać nowym kapitanem Conestogi. Nadać statkowi nowe znaczenie, może zrobić coś dobrego dla Terminusa, zbudować solidną załogę, stworzyć jakąś współpracę, zrobić coś...innego.
I Isha to akceptowała.
- Jasne, bierz sobie statek, t-to i tak kupa złomu. Zostań jakąś pogromczynią łowców niewolników, czy coś, to by była dobra...hm, zemsta?- nie pomyślała o tym, ale byłoby to też tematycznie pasujące. Rozbita osoba, która zebrała się do kupy, by z chujowej sytuacji (czy w tym przypadku z chujowego statku) zrobić coś dobrego.- Nie potrzebujesz mojego błogosławieństwa, ale je masz. Zresztą, nie zależy mi na Conestodze, po co mi to coś, to jest, no...jejku, jakbyś widziała mojego Hieraxa, TO jest maszyna.- lekko się zaśmiała. Choć mogło to brzmieć trochę tak jakby próbowała sobie wmówić, że nie chciala fregaty, to nie o to jej chodziło. Po prostu szukała zaczepienia do konwersacji.- Wiesz, też znalazłam swoich ludzi, inne osoby, jestem najemniczką, zbudowałam...no dobra, może nie UDANE życie, ale jakieś swoje. Poza Isyxą, Tevin i nimi.- mówiąc o nich miała na myśli swoje matki, które mogły w tym przypadku brzmieć trochę jak jakieś złe, wielkie demony, czy inny sort czarta. Te, których imion się nie wypowiada.- Więc rozumiem to wszystko.- dodała po dłuższej chwili, w ramach swego rodzaju sfinalizowania tematu. Chwilę po tym podniosła się i stanęła na pełnych nogach, jedynie lekko sycząc przez ból uda.

Doszła do wniosku, że nadszedł na nią czas. Zrobiła co miała. Ustaliła co miała. Dowiedziała się wszystkiego, co musiała.
- Swoją drogą, jak już będziesz się mściła na Urko, to bądź tak miła i wspomnij, że byłam najsilniejszą łowczynią nagród jaką widziałam, dobra? Wiesz, przedstawiłam się jako łowczyni, która cię śledziła. O, i właśnie! Jak już zostaniesz sławną kapitan Conestogi to pamiętaj, że pomogłam ci ją odbić. J-ja, Isha D'veve. Boo...wiesz...jestem...najemniczką. Trzeba PR robić. To będzie wyglądać zajebiście na najemniczym CV. "We dwójkę przejęły S Ł Y N N Ą fregatę łowców niewolników".- minimalnie się roześmiała, ale szybko spoważniała. Pora była by się pożegnać i dobrze o tym wiedziała. Wspominając o Urko i swoim PRze oddalała to, co za chwilę zrobi.

Zbliżyła się odrobinę do Shii i mocno się do niej przytuliła.
- Powinnam się zwijać.- wyjaśniła.- Mam dużo rzeczy do zrobienia, między innymi upozorowanie twojego rzekomego zwiania na Noverię, wyjaśnienie Skaxowi i Fulvinii, że wszystko ze mną okay, oraz odebranie mojej broni z szafki na Omedze. I...parę innych.- mówiła, wciąż przytulona. W końcu pozwoliła sobie na oddalenie się. Odpaliła omniklucz i przesłała Shii swoje dane kontaktowe, by wiedziała gdzie uderzać. Będzie do niej często pisała, już dobrze o tym wiedziała. Miały dużo czasu do nadrobienia.

Spojrzała na nią jeszcze raz, po czym zaczęła powoli iść do wyjścia. Gdy stała już w wyjściu z mesy, obróciła do niej głowę, przodem ustawiona do drzwi, po czym szeroko się uśmiechnęła.
- O, i jak możesz to wyjaśnij Urko mój żart dotyczący hasła do skrzynki z Czerwonym Piaskiem. Chodziło mi o to, że chuj mu w dupę. Bo wiesz, powiedziałam mu, że hasło to 8=====D URK0 i totalnie nie zrozumiał, więc weź mu powiedz, żeby jego ostatnie momenty były jak najbardziej chujowe.- znowu lekko się roześmiała, po czym puściła do niej oczko, w formie swojego prawie-sygnaturowego ruchu, i wyszła.

Skierowała się do hangaru, skąd zamierzała wziąć prom i odlecieć na Omegę, którą powinna mieć w miarę blisko (nie została przecież wyciągnięta na drugi koniec galaktyki, parę godzin i powinna tam być). Zamierzała odzyskać swojego Mściciela, udać się tam do jakiegoś solidnego lekarza i ogarnąć sobie naprawę pancerza. Dużo rzeczy do roboty, a w sumie nie dużo się zmieniło...poza tym, że miała na nowo kogoś w rodzinie. Tej faktycznej, biologicznej. Nie wiedziała co z tej relacji wyjdzie i czy Shia okaże się być tym, na kogo wyglądała, ale patrzyła na to z nadzieją i z pewnym optymizmem. Może zaczyna się teraz lepszy etap jej życia. Może.

Cała ta przygoda jednak nauczyła jej czegoś. Ciężko było jej określić czego. Na pewno jednak zaczęła nieco bardziej doceniać Fulvinię i Skaxa, jakoś bardziej ceniąc to, że byli z nią, żywi, nieuszkodzeni i bez genetycznych przypadłości, a na dodatek tacy...bezinteresowni. Mili. Pomocni. Przyjacielscy.

Nauczyła się też tego, że przeszłość zawsze z nią będzie, ale nie musiała już chyba uciekać. Miała to skończone, zrobiła co trzeba było. Isyxa i reszta mogły się pierdolić, Isha już nie potrzebowała ich aprobaty. Nie była gorsza, tak jak kiedyś myślała. Zawiodła je, fakt, ale nigdy nie powinna była przejmować się ich opinią. To, co myślała sobie Isyxa nie miało znaczenia, bo była pierdolnięta. Tak samo z jej matkami i tak samo z Tevin. To opinia Ishy na swój temat była tu ważna, a ta...chyba nieco się poprawiła? Ciężko było to teraz stwierdzić, ale bardzo możliwe, że poczyniła pewien krok w poprawie samej siebie. Coś się zmieniło, na swój sposób dorosła. Nie była to zmiana do ocenienia na teraz, ale już teraz wiadomo było, że jakaś zmiana faktyczne zaszła.

Wkroczyła do hangaru i przejęła prom. Spojrzała jeszcze raz na Conestogę, po czym weszła na pokład statku i przygotowała się do odlotu. Kurs - Omega.

Może nie było tak źle być Ishą D'veve? Było...ciężko, ale niekoniecznie od razu źle.

Oby tylko tego nie żałowała.
Nie no, wiedziała już, że będzie.
...a może nie?
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12109
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Conestoga

21 lut 2022, o 03:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną Rozstania nie były łatwe - szczególnie te podsycone nutą goryczy. Odnalezione na nowo siostry miały świadomość tego, że żadna z nich nie wie, kiedy tak naprawdę spotkają się ponownie. Isyxa cierpliwie czekała, nim rozpocznie swoje bombardowanie omni-klucza najmłodszej D’veve, reprezentując resztę ich rodziny, a czujne oko Thessiańskich organów ścigania skierowane było na Shię.
Starsza asari była zdeterminowania, by pozostać silną. Decyzję podjęła sama, licząc na to, że Isha ją zaakceptuje, ale wybór nie był łatwy. Ucieczka od konsekwencji i prawdy była niczym innym, jak kupieniem czasu i sobie, i pozostałym. D’veve mogły maskować to możliwością życia pełną piersią, pełnią możliwości oferowanych im przez kosmos, ale prędzej czy później, przeszłość zapuka do drzwi, domagając się uwagi. 
Bardzo krótkie streszczenie wszystkiego tego, co wydarzyło się w życiu Ishy w czasie, który spędziły z dala od siebie, uświadomił starszej D’veve jak wiele ją ominęło. Przyglądała jej się z rozbawieniem, słuchając bardzo abstrakcyjnie brzmiącego opisu jej obecnego życia.
Shia byłaby ostatnią osobą, która uznałaby, że nie było udane.
Zaśmiała się w głos na dźwięk imienia Urko. Kroganin nie był najwyraźniej jej przyjacielem - od razu pokręciła przecząco głową, dystansując się od niego jak tylko mogła.
- Obiecuję, że zanim skurwiela zabiję, uświadomię go z jak mocarną łowczynią miał do czynienia, najlepszą w galaktyce - przytaknęła zupełnie poważnie. - A gdy wezwą mnie do wywiadu, wiesz, zrobią artykulik o tym, jakie jesteśmy niesamowite, wyzwalając niewolników i tak dalej, obiecuję, że dostaniesz swój akapicik. Taki mały, żeby Isyxa się nie zesrała z zazdrości. Na sześć stron na przykład.
Prawdopodobnie Isyxa nie przełknie dobrze żadnego wyjaśnienia dla porażki Ishy - nieważne jak ambitne by było. Powiązanie Shii i Ishy w jednym artykule jednak i tak było dość niebezpieczne. Thessiańskie policjantki traktowały sprawę potencjalnych ardat-yakshi na wolności zdecydowanie zbyt serio.
- - Będzie mi cię brakowało - westchnęła, podchodząc bliżej, otaczając młodszą siostrę ramionami, chowając emocje na własnej twarzy przed jej wzrokiem. - Nic o tobie nie wiem, wiesz? Trochę siara. Utrzymam kontakt jak ty utrzymasz kontakt.
Korytarze Conestogi były pełne życia. Byli niewolnicy pałętali się korytarzami, ostrożnie rozprostowując swoje kończyny, jakby cela, w których ich trzymano, była ciasnym pudłem uniemożliwiającym im zaczerpnięcie oddechu. Niektórzy wpadli do mesy, gdy tylko kobiety ją zwolniły, z radością dobierając się do podłych racji żywnościowych przeznaczonych dla załogi, które najwyraźniej musiały być nieskończenie lepsze od żarcia, którym karmiono więźniów - było to doświadczenie, które Ishę ominęło.
Shia nie była głupia, ani nadzwyczaj optymistyczna - duży odłamek niepewnych więźniów nadal tkwił na swoich miejscach, a zaufani jej ludzie kontrolowali pozostałych odziani w pancerze zdjęte z ciał swoich oprawców, w dłoniach trzymając bronie skradzione z ich szafek. Role odwróciły się na tym statku handlarzy niewolników i kimkolwiek była, lub miała się stać Shia D'veve, to od niej zależało jak potoczą się dalsze losy tej łajby.
Prom czekał na Ishę w hangarze. Siostra, czy druga tego chciała, czy nie, odprowadziła ją do drzwi, korzystając z tych kilku minut, które mogły spędzić jeszcze w swoim towarzystwie. Podała jej identyfikator swojego komunikatora, przesyłając na omni-klucz zabezpieczony, prywatny kanał, którym mogły się porozumieć zawsze i wszędzie. Zaoferowała, by ta mogła zabrać co zechce ze zbrojowni, ale wiedząc, co w niej było dla niej wartościowe, Isha zgarnęła tylko akwarium i uzupełniła zapasy swoich żeli, oraz amunicji.
Prom był zautomatyzowany - podobnie jak handlarz niewolników, który w kajdanach prowadził ją na Conestogę, mogła wybrać swoje miejsce docelowe i rozsiąść się w swoim fotelu. Był niewygodny, brudny i śmierdzący, ale pamiętając, w którym miejscu pojazdu znajdowała się kilka godzin wcześniej, na swój sposób był tronem zwycięzcy.
Drzwi zamknęły się z sykiem, odgradzając dwie siostry od siebie grubą warstwą stali. Światła alarmowe rozbłysnęły w hangarze, wymuszając wyjście z głównej hali na poruszających się po niej byłych niewolników. Kilka minut później, potężne wrota hangaru otworzyły się opieszale, pozwalając pojazdowi wsunąć się w atłasową kołdrę kosmosu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Doki”