Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Majesty

5 lut 2018, o 23:20

- Tacy jak oni nigdy nie giną przypadkiem - mruknął Symons pod nosem, gdy usłyszał słowa Charlesa. Zresztą wszyscy byliby niezadowoleni, gdyby po wejściu do jego gabinetu zastali w nim trupa. Snow w ciemności przyglądała się Strikerowi, zastanawiając się pewnie, czy planuje złamać Benowi nos i przestrzelić udo, tak jak on zrobił jemu, tylko do obu tych czynności użyć wyrzutni kolców. Łatwo było to sobie wyobrazić, razem z krwawą rzeźnią, którą by to wywołało.
- Musimy dojść możliwie najdalej, zanim uruchomią awaryjne zasilanie - zdecydował Kyle. - Dlatego ruszamy już teraz. Będziemy w kontakcie, Striker. Co robimy, jeśli dojdziemy na mostek jako pierwsi?
- Wasza trasa jest jedną z dłuższych, więc nie zakładam, że się wam to uda. Ale jeśli zdarzyłby się taki cud, unieszkodliwiacie pilotów i nawigatorów, jakichkolwiek oficerów, jakich spotkacie na mostku. Najlepiej ich unieruchomić, nie zabijać. Mogą mieć przydatne informacje. Andersonowi będzie na nich zależeć.
- Co z naukowcami, cywilami, więźniami?
- Więźniów wypuścić, pozbyć się ich jeśli nie będą współpracować. Co do całej reszty, dostosujcie działania do ich zachowania. Muszą już zdawać sobie sprawę, w jak głębokiej dupie się znaleźli. Może część będzie chciała dobrowolnie oddać się w ręce Przymierza. Skierujcie ich wtedy do hangaru. Między okrętami będą kursować promy, jeśli będzie taka potrzeba. Wszyscy pójdą pod sąd, prawdopodobnie. Ale to już nie nasz problem.
Daryl przekazywał decyzje, które podjął kapitan. Jego jednak tutaj nie było, kontrolował całą akcję z jednego ze statków. Może nadzorował główny atak na pancernik. Kolejne uderzenie wstrząsnęło pokładem Majesty, mocniejsze niż poprzednio - może trafiło gdzieś bliżej hangaru. Wszyscy zachwiali się, usiłując z trudem zachować równowagę.
- Idziemy - zadecydował Kyle, wyciągając swoje omni do młodszego Strikera i pobierając od niego mapę, wyłącznie z trasą, która była zaplanowana dla nich.
- Czekajcie - zatrzymała ich na moment Snow. - W kokpicie Sirdar jest pilot. Współpracował z nami, nie stwarzał problemów.
- Przekażę komu trzeba.
Dokładnie w momencie, w którym opuścili hangar, wchodząc do korytarza, coś się zmieniło. Poruszanie się po statku stało się łatwiejsze, a elementy pancerza odzyskały swoją wagę. W jakiś sposób z powrotem uruchomili systemy sztucznej grawitacji i być może podtrzymywania życia, choć tego nie mieli póki co jak sprawdzić, bo tlen niezmiennie wypełniał wnętrze pancernika. Ktoś musiał włączyć zapasowe generatory, które jednak nie dawały wystarczająco dużo energii, by zapewnić oświetlenie, czy kontrolę nad drzwiami. W pewnym momencie dobiegli do przejścia, które było zablokowane, a panel na ścianie nie świecił się żadnym kolorem. Musieli w jakiś sposób otworzyć je manualnie, jeśli chcieli przejść dalej.
Jednocześnie z drugiej strony dobiegły ich głosy. Kilka, trzy, może cztery osoby, w bliżej nieokreślonym celu wychodziły im naprzeciw. Mogli się jednak spodziewać, że nie był to komitet powitalny, biegnący do nich z chlebem i solą.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

6 lut 2018, o 00:21

- Szkoda. – Parsknął śmiechem. – Śmieć zasługuje na tak idiotyczną śmierć.
Striker w tym momencie wydawał sie już całkowicie spokojny. Nie wyglądał już na tak zestresowanego. Wręcz emanował tym, że w końcu jest w swoim żywiole. Szczerze mówiąc nie mógł się za bardzo wykazać na ostatniej misji. Nawet nie wystrzelili jednego pocisku. To w takich misjach jak te był specjalistą. Uwielbiał ciasne korytarze, walkę w zamkniętych przestrzeniach. Przypominało mu te lepsze czasy, kiedy nie musiał atakować własnego pracodawcy, a walka była na swój sposób przyjemna. Przynajmniej tak to odbierał jego umysł po tylu latach pracy dla Rosenkova.
- Jeśli to będą nowi jak Jimmy to pewnie sami się poddadzą z żołnierzami może być problem ale ci bardziej elitarni pewnie będą obstawiać kluczowe pozycję. Nie zdziwi mnie to jeśli już rozstawili perymetr obronny w drodze na mostek. Nie liczę też na to, że spotkamy Statnera w biurze. – Na chwilę zastanowił się nad wszystkim. – W najgorszym wypadku poprosimy Andersona aby wystrzelił pocisk prosto tam. To powinno załatwić problem jeśli chcieliby uciekać.
Rozwiązania starszego z rodzeństwa były znacznie bardziej toporne ale po dłuższym przemyśleniu ich zazwyczaj miały sens większy niż bardziej skomplikowane plany. Dziwne i zagmatwane plany nadawały się do super tajnych misji, ta teraz tutaj była zwykłym szturmem gdzie wydziwianie zazwyczaj mogło się skończyć śmiercią żołnierzy. Tego chciał uniknąć. Wolał nie wiedzieć jak Przymierze przyjęłoby wieść, że misja się udała ale większość ludzi już nie żyje.
- Skierujemy wszystkich tych, którzy zgodzą się na współpracę. Reszta zostanie wyeliminowana. Nie ma sensu zostawiać sobie wrogów na plecach. Nie teraz.
Teraz dopiero pewna natura Charles’a wyszła na wierzch przy bracie. On nie chciał się bawić w pół-środki. Zresztą innych rozwiązań nie znał. Dla niego wszyscy pasażerowie tego pancernika powinni od razu zostać zabici. Jego postura też się trochę zmieniła. Widać było pewnego rodzaju determinację i wręcz chęć uporania się z tym problemem jak najszybciej. Nawet jeśli musiałby się zniżyć do taktyk Cerberusa.
Przed odejściem skinął do brata co mogło znaczyć tylko tyle, że życzył mu powodzenia. Nie trzeba było nic więcej dodawać. W żyłach obydwóch braci płynęła krew Strikerów i dobrze znali pewnego rodzaju zew, który zmuszał ich do działania. Nawet jeśli miałoby ich to zabić. W tym jednak swego rodzaju pożegnaniem Charles chciał po prostu widzieć swojego brata jako zwykłego żołnierza. Nie mógł się teraz o niego martwić tak jak wtedy o Wade.
Powrót grawitacji niezbyt ucieszył mężczyznę ale mógł być absolutnie pewny, że zwiększy to ich zdolność bojową. Dopiero jednak widok zamkniętych przed nim drzwi wywołał w nim swego rodzaju nie zadowolenie. Czuł się jak idiota, że nie wzięli ładunków wyburzających. Mogli je otworzyć używając siły rąk albo poszukać ręcznego otwierania awaryjnego. Te musiało być gdzieś blisko.
- Symons pomóż mi z drzwiami. – Zdecydował w końcu na znacznie bardziej ekstremalne rozwiązanie problemu. – Otworzymy je ręcznie ale tylko trochę. Wrzucę do środka granaty zapalające i dopiero wtedy otworzymy je do końca. Reszta powinna zająć pozycje bojowe.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

7 lut 2018, o 16:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

7 lut 2018, o 17:27

Kyle skinął głową w stronę Snow, więc to ona rozejrzała się w poszukiwaniu dźwigni, która mechanicznie otwierałaby drzwi. Trudno było stwierdzić, dlaczego sam tego nie zrobił. Może chciał jednak oszczędzać kobietę w sytuacjach bojowych, jeśli była taka możliwość, albo z troski, albo z braku pewności, czy sobie aby na pewno poradzi ze swoim świeżym implantem, który utrudniał jednak trochę wszelkie działania. Kobieta znalazła dźwignię dość szybko i pociągnęła za nią, otwierając drzwi i tworząc w nich szparę, nie większą niż trzydzieści centymetrów szerokości. W tym samym momencie przez szczelinę wpadło do nich uderzenie biotyczne, które nie tknęło jednak żadnego z nich. Przyjęli odpowiednie pozycje bojowe, skutecznie unikając natychmiastowej reakcji ze strony przeciwnika.
Trochę inaczej zadziałało to w przeciwnym kierunku. Granaty, które wrzucił do środka Striker, musiały poczynić jakieś szkody, bo z korytarza za drzwiami dobiegły pojedyncze okrzyki wściekłości i bólu. Przynajmniej jeden z nich zajął ogniem pancerz którego z przeciwników, a może nawet więcej niż jednego.
Potem Susan pociągnęła za dźwignię mocniej, otwierając drzwi na oścież i pozwalając pozostałym zaatakować. Ludzie po drugiej stronie mieli na sobie pancerze Cerberusa, ale nie trzymali już w rękach broni, bo zapewne nie zdążyli zaopatrzyć się w działającą, zanim zostali wysłani do ochrony jednego z wyjść z hangaru. Atakowali biotycznie, w powietrzu pojawiła się też na chwilę sonda, ale ciągły ogień zaporowy, jaki zapewniał oddział Symonsa i celne strzały w najbardziej nieosłonięte cele doprowadziły w końcu do tego, że trzy z czterech ciał padły bezwładnie na ziemię. Została jedna osoba.
Jedna osoba, która nie zamierzała poddać się łatwo. Z rąk ostatniego mężczyzny, który z warknięciem wysunął się zza osłony, rozwinęły się dwa biotyczne bicze. Zanim zdążyli zareagować, podnieść broń znad ciał tych, których zdołali zabić, uderzenie biczy w ziemię posłało w ich stronę silną falę energetyczną, powalając na ziemię połowę z nich. Na nogach utrzymali się wyłącznie Susan i Kyle, schowani widocznie za bardziej skutecznymi osłonami, niż pozostała dwójka. Charles poczuł, jak fala przewraca go na ziemię, a uderzenie wyciska powietrze z jego płuc. Generator tarcz zaprotestował cicho. To nie miała być prosta walka, już na początku Majesty wyciągało przeciwko nim ciężkie działa. Trudno było im się dziwić. Na szali w tej chwili leżało absolutnie wszystko.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

7 lut 2018, o 20:39

Idiotyczne. To po prostu było idiotyczne. Striker całkowicie zapomniał, że pancernik jest wypełniony pieprzony biotykami, których tak bardzo nie znosił. Tego mu jeszcze brakowało. Dotarło to chyba do niego w momencie, kiedy do środka wrzucił granaty i zamiast stężonej dawki ludzkich krzyków otrzymał pieprzone odgłosy odpalanej biotyki. Ścisnął mocniej karabin, kiedy Snow już całkowicie otworzyła przed nimi drzwi. Przynajmniej ostał się tylko jeden.
- Kurwa znowu.
Westchnął Striker, kiedy zobaczył pojawiające się bicze. Ostatni raz, kiedy takie widział w jakiś dziwny sposób zawalił się dach szpitala i zginęło od cholery niewinnych ludzi. No i tam ta zasrana dziwka, de facto też Cerberusa, nie była tak wyjątkowo blisko. Teraz sytuacja wyglądała znacznie gorzej ale przynajmniej miał lepszy sprzęt. To już coś.
Przynajmniej tam mu się wydawało dopóki fala uderzeniowa nie popchnęła go do tyłu i uderzył w ziemie. Ktokolwiek to był musiał być silniejszy niż osoba, którą spotkał na dachu. Teraz mierzył się z kolejnym poziomem. Powoli zaczynał tęsknić za T’Rei. Ona w tym momencie wydawała mu się mniej groźna od tego co stało przed nim.
Szybko postarał się wstać z podłogi statku szykując się do walki z nowym przeciwnikiem. Postarał się zająć jak najbezpieczniejszą pozycję i oddać strzał w stronę tego chodzącego koszmaru każdego piechociarza.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

8 lut 2018, o 20:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

8 lut 2018, o 21:35

Zanim Striker zdążył podnieść się z ziemi, usłyszał kolejny świst bicza - tym razem nieskutkujący atakiem obszarowym, który zmiótłby z nóg pozostałych. Jasna, lśniąca w ciemności korytarza broń owinęła się wokół Kyle'a, który akurat zbierał się do strzału. Unieruchomiła mężczyznę, wywołując też krótkie stęknięcie bólu. Na pewno energetyczna siła bicza miała swój wpływ na mężczyznę. Zresztą dźwięk dezaktywującego się generatora tarcz usłyszeli wszyscy.
Gdy Charles podniósł się z ziemi, poczuł silny zastrzyk adrenaliny, który znacząco poprawił jego postrzeganie otoczenia. Widział, jak Snow wychyla się zza osłony, zupełnie już nie zastanawiając się nad tym, jak czuje się ze swoim implantem. Wystrzał ze strzelby był obciążony sporym ryzykiem, ale zdecydowała się na nie mimo dzielącej ją od dragona odległości i stojącego gdzieś po drodze unieruchomionego Symonsa. Charles widział, jak na przedramieniu Dietera stopniowo formuje się biotyczny atak, czerpiący moc częściowo z jego i tak osłabionych tarcz. W końcu uderzył, niemal w tym samym momencie, co Susan, z charakterystycznym dźwiękiem pozbawiając przeciwnika osłony jego tarcz. Mimo niezaprzeczalnej skuteczności tego, co wystawił im Cerberus na powitanie, ich wciąż była czwórka, a to oznaczało znaczną przewagę liczebną.
Podniesienie wyrzutni do strzału zajęło tylko ułamek sekundy, gdy Striker stał już na nogach. Huk, który wypełnił przestrzeń korytarza, przez dobre kilka sekund dudnił jeszcze w uszach. Kolce wbiły się w ciało stojącego naprzeciw mężczyzny, praktycznie rozrywając je na strzępy tak samo, jak zadziałały na statku, gdy strzelił w jednego z nawigatorów z przyłożenia. Ciało padło, a bicz zgasł, uwalniając Symonsa. Mężczyzna zachwiał się i opadł na jedno kolano, łapiąc się za biodro. W ciemności nie było widać, jak przez jego palce przecieka krew, a przynajmniej nie na pierwszy rzut oka. Nie wydał z siebie już więcej żadnego dźwięku świadczącego o bólu, ale też natychmiast zaaplikował na świeżą ranę medi-żel. To nie było dobre miejsce na ranę. Z drugiej strony jednak powinni się cieszyć, że atak skoncentrował się tylko na jednym z nich i udało im się go odeprzeć.
- Chciałbym powiedzieć "dobra robota, oby tak dalej", ale to niekoniecznie zgodzi się z moim samopoczuciem - stęknął Kyle, po chwili jednak z trudem wstając. Potrzebował dobrych kilkunastu sekund, zanim środek znieczulający w medi-żelu zacznie działać.
- Jak tak dalej pójdzie, to dotarcie na mostek będzie bardziej skomplikowane, niż zakładaliśmy - mruknęła Snow, podchodząc do Symonsa, ale ten pokręcił głową znacząco, więc kobieta zrezygnowała z prób pomocy, których przecież nie potrzebował. Nie teraz, w tej chwili nie mieli na to czasu. Odwróciła się do pozostałych. - Wam nic nie jest? Idziemy dalej?
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

8 lut 2018, o 22:30

To co się działo wokół niego nie można było opisać lepiej niż tylko jednym słowem. Burdel. Nie tak sobie wyobrażał przebijanie się przez rozbrojoną ochronę Cerberusa. Szczególnie, że na pierwszy ogień postanowili im dać od razu Dragona. Może jeszcze udało im się stworzyć gdzieś tam biotycznego Yahga żeby nie było im za łatwo. Albo może jeszcze niech od razu im rzucą dwa atlasy, które okażą się odporne na na EMP.
Czuł jak zbiera się w nim gniew i ta sama agresja jak wtedy, kiedy wylądował na tym statku ostatnim razem. Powoli wstając z ziemi ścisnął swoje dłonie mocno na swojej wyrzutni. Tak jakby to ona w tym momencie miała być tym wentylem bezpieczeństwa w tym momencie. I chyba tak właśnie było. Nawet nie skupiał się nad tym co się dzieje z jego towarzyszami. Jego wzrok był skupiony tylko i wyłącznie na Dragonie. Soczewki przybliżyły mu sylwetkę człowieka przed nim w tej ogarniającej ich ciemności.
Ich przeciwnik nawet nie wiedział jaki popełnił błąd nie biorąc się najpierw za niego. Wszystko wydawało mu zwalniać. Miał cały czas na świecie aby wykonać ten strzał. Do tego ich przeciwnik nie zrozumiał, że bez broni palnej i będąc w mniejszości nie miał szans na przeżycie. Szczególnie, że stał na otwartej przestrzeni.
Potem wszystko poszło już jak w zegarku. Wycelował w niego swoją wyrzutnią. Może mężczyzna nie zauważył jaką broń dzierżył przed nim jego przeciwnik. Może nie rozumiał, że nie polecą w jego stronę zwykłe kule czy biotyka. Oj nie. W jego osobę była skierowana pieprzona wyrzutnia kolców. Kolców, które raczej nie pozwolą na przyjemną śmierć kulka w głowę. To co miały zrobić z nim pociski było znacznie bardziej przerażające.
Ciało Strikera nawet nie drgnęło, kiedy pociągnął za spust. Nawet nie poczuł odrzutu. Kolec miał po prostu przebić się przez wszystko stało przed nim i dokładnie do zrobiło. Nie był to raczej widok dla kogokolwiek o słabych nerwach, a nawet i dla młodych żołnierzy. Nic dziwnego, że ta broń była zakazana w tak wielu miejscach. Zabijanie nią było czystym sadyzmem, a Charles w tym momencie czerpał z tej chwili ogromną satysfakcję. Szczególnie, że byli to agenci Cerberusa.
Z przeciwnika nie było co zbierać i jeśli ktoś w okolicy to widział to raczej zwątpiłby w plan powtórzenia takiego szturmu na nacierającego przeciwnika. Tym bardziej, że wciąż pewnie nie wiedzieli co w nich uderzyło. To mógł być każdy. Nawet piraci, którzy w ostatnim czasie stali się naprawdę zuchwali w swoich zachowaniach.
Spojrzał na Kyle. Nie wyglądał źle, ale dobrze też nie było. Jego pancerz był zniszczony ale nie na tyle by przestał być przydatny. Mogli ruszać dalej. Tyle, że tym razem musieli być po prostu ostrożniejsi. Nie wiadomo było co ich czeka za kolejnymi drzwiami lub zakrętem.
- Nie musimy dotrzeć na mostek jako pierwsi. Naszym priorytetem jest Statner.
Nie skomentował jej pytań o to jak się czuje. Za to w jego głosie można było wyczuć, że Striker już nie jest tym samym człowiekiem, z którym wykonali ostatnią misję czy nawet rozmawiali. Coś brzmiało w nim inaczej. Co pewnie mógł zauważyć Coma. Jego głos był pełen fascynacji, oddania tej sprawia i co chyba najgorsze, brzmiał dokładnie jak operatorzy Rosenkova, którzy odnajdowali się w swojej pracy. Takich nie było wielu ale kiedy już się znajdywali to byli wręcz przerażającym zasobem w rękach korporacji.
- Ruszamy. Tym razem nie damy się już tak podejść.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

8 lut 2018, o 23:34

Snow spojrzała na niego, choć przez wizjer jej hełmu nie był w stanie stwierdzić, jaki był w tamtej chwili wyraz jej twarzy. Mogła się z nim zgadzać, a mogła być na niego wściekła, że nie dawał Kyle'owi chwili na dojście do siebie. Ale to drugie było mało prawdopodobne, kobieta w końcu miała za sobą korporacyjne szkolenie, więc daleko jej było do takich rozproszeń, zwłaszcza, że Symons poradził sobie ze swoją nogą bez problemu. Kto wie, może Susan zastanawiała się, jak bardzo zrytą mężczyzna ma psychikę. A może nie zwracała uwagi na jego głos, bo ostatnim, czym teraz się przejmowała, była psychoanaliza na podstawie tembru i emocji z jakimi wypowiadał słowa.
- Jak podejść, Striker? - spytała. - Przebijamy się przez pierdolony statek Cerberusa. Oni są tu wszędzie. Dasz się "podejść" jeszcze nie raz - podkreśliła słowo, które po nim powtórzyła i pokręciła głową, zerkając na niewielki ekran z informacją o stanie jej generatora. Był cały i wrócił już do pełnego naładowania, z powrotem czyniąc ją bezpieczną przed większością ataków biotycznych i broni palnych. Ale jeśli znów trafi im się ktoś taki, jak człowiek, którego właśnie zabili, co było całkiem możliwe, biorąc pod uwagę jak bardzo chcieli ich zatrzymać w hangarze, to nie wyglądało to zbyt optymistycznie. To jednak nie był statek bojowy. Można było mieć nadzieję, że nie mieli tu takich zbyt wielu, a ci, którzy faktycznie mogli stanowić jakieś większe zagrożenie, w tej chwili nastawieni byli raczej przeciwko Cerberusowi - głównie ze względu na ilość igieł, implantów, elektrod i czujników, z jakimi mieli do czynienia ostatnimi czasy.
- Tak jak mówiłeś, może go w ogóle nie być w biurze. Myślę, że raczej na pewno go tam nie będzie. Wie, że to my. Wie, kogo na tym statku nienawidzimy najbardziej. Pewnie wyobraża sobie swoją głowę przestrzeloną tak samo, jak przestrzeliłeś głowę jego sekretarki, czy kim ona tam była. Więc są dwie opcje. Albo ukrywa się w biurze z obstawą wielkości jego ego, albo już dawno z niego uciekł i schował w pierwszym lepszym schowku na miotły, a my możemy go szukać do obsranej śmierci.
Uniosła wzrok znad ekranu i poprawiła ułożenie broni w ręku, skinieniem głowy zgadzając się przynajmniej na to, że mogą iść dalej. Symons przestał już kuleć, bo medi-żel potrafił być wyjątkowo skuteczny, co nie zmieniało faktu, że będzie wymagał pomocy specjalisty, gdy już stąd wyjdą.
Jeśli stąd wyjdą.
Teraz przynajmniej ich droga wydawała się pusta. Czteroosobowy oddział, który miał bronić tego wyjścia z hangaru, leżał już martwy na podłodze. Ominęli kałuże krwi i bezwładnie leżące ciała, przechodząc nad rozrzuconymi kończynami, nie widząc nawet opancerzonych twarzy. Ale może to dobrze, tak było łatwiej.
Korytarz prowadził zgodnie z planem, który otrzymali od Daryla. Odchodziło od niego kilka przejść, ale te też były puste. Tak jakby wszyscy, którzy nie stanowili żadnej siły bojowej, poukrywali się po przyległych pomieszczeniach. Zresztą na piętrze hangarowym nie było niczego, poza magazynami i składzikami. Dotarli w końcu do windy, którą młodszy Striker oznaczył jako ich drogę, nie przejmując się faktem, że w tej chwili była nieaktywna. Zresztą nie musiała być, by dostali się na górę. Charles tę windę doskonale pamiętał, bo wieziony był nią do gabinetu, w którym odstrzelono mu pół uda. Potem też nią wracał. Ale teraz przed nimi znajdował się pusty szyb, z windą stojącą gdzieś kilka pięter wyżej. Drabinka prowadząca w górę nie wydawała się zbyt wygodna, ale była jedyną drogą.
- Wejdziesz? - odezwała się Susan cicho, naturalnie kierując pytanie do Symonsa. Mężczyzna skinął głową, na co Snow odpowiedziała tym samym, unosząc wzrok z powrotem w ciemność szybu. - Jestem przekonana, że wszyscy pozostali dostali schody.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

11 lut 2018, o 03:48

Trzymał wyrzutnie w jednej ręce, kiedy druga nagle zaczęła wylądowała w miejscu gdzie znajdowała się blizna na jego głowie. Jego oczy delikatnie się zmrużyły, a tętno przyśpieszyło. W pewnym momencie zaczął intensywnie się tam drapać. To był przedsmak ataku z którym musiał sobie teraz jakoś poradzić. Powoli zaczynał już uczyć się, kiedy miał się pojawić. Wcześniej miał to po prostu w dupie. Pewnie dotarło to do niego w momencie, kiedy Susan się odezwała. Zrozumiał, że jeśli pójdzie dalej w te same zachowania co kiedyś to na pewno PTSD uderzy mocniej niż powinno. Nie chciał aby spotkało go to właśnie teraz, kiedy wykonywali tak ważną misję.
Jego wspomnienia zlewały się. Czuł jakby już tu był. Setki razy poruszał się w ciemnościach czekając, aż śmierć wyjdzie zza rogu i odstrzeli mu głowę. Nie pamiętał już jakim cudem zawsze udawało mu się przeżyć. Jedni mówili, że ma szczęście. Prawda jest jednak taka, że one już dawno temu zniknęło inaczej nie wylądowałby tutaj.
- Tak, masz rację.
Odpowiedział krótko chociaż jego głos nie brzmiał już tak jak dosłownie chwilę temu. Gdyby nie kaptur to zauważyliby jego rozbiegane spojrzenie. Przez chwilę nawet czuł, że powinien przestać iść dalej. Usiąść na ziemi i się poddać. Przecież to nie miało żadnego sensu. Dlaczego w ogóle próbował nagle walczyć? Miał wiele powodów ale dlaczego się tego podjął?
Stresor tym razem był znacznie większy niż zazwyczaj. Ryzykował wszystkim co miał. Nie była to kolejna samobójcza misja w której jeśli coś pójdzie nie tak to po prostu zginie i koniec. Teraz, kiedy miał w końcu po co żyć odkrył, że ten nowy rodzaj egzystencji jest przerażający. Zawsze musiał dbać tylko i wyłącznie o siebie.
Pokręcił w końcu głową. Musiał się skupić. Musiał jakoś to przetrzymać i iść dalej. Nie było to łatwe, kiedy nogi odmawiały mu posłuszeństwa i kiedy wszyscy ruszyli przed nim omijając ciała on został w tyle. Dopiero po jakimś czasie ruszył zmuszając się do działania. Spojrzał tylko na ułamek sekundy w stronę zmasakrowanych ciał i spalonych ciał. To kolejny raz było jego dzieło. Nie umiał nic innego. Potrafił tylko zabijać.
Dołączył do nich, kiedy zastanawiali się co zrobić z windą. Oczywiście nie poruszał się tak jak powinien każdy żołnierz. On szurał nogami. Gdyby nie to, że oczyścili drogę za sobą to pewnie usłyszeli by go nawet w hangarze. Jego prawa ręka wciąż była na bliźnie. Przeszedł obok wszystkich, nawet na nich nie patrząc i wskoczył na drabinkę. Musiał iść. Jeśli znowu się zatrzyma to nie wiadomo było czy będzie potrafił znowu ruszyć.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

13 lut 2018, o 00:54

Wąska drabinka nie była najwygodniejszą trasą dla kogoś postury Strikera. Może idąca zaraz za nim Snow odnajdowała się w tym nieco lepiej, a na pewno lepiej, niż Kyle, który stękał cicho z bólu, zmuszony do wysiłku, którego jego biodro nie powinno teraz znosić. Za nimi, na samym końcu, wspinał się Dieter, bezgłośnie i niezauważalnie. Gdyby nie fakt, że go potrzebowali, bo był jedynym biotykiem w ich grupie, łatwo byłoby zapomnieć o jego istnieniu i zwyczajnie zostawić go gdzieś po drodze.
Stopniowo zbliżali się do windy, która stała w miejscu. Zasilanie awaryjne nie docierało do dźwigu, pozostawiając go nieruchomo. Ich wyznaczona przez Daryla droga wymagała od nich jednak opuszczenia szybu, zanim będą musieli minąć windę. Tkwiła ona więc w górze złowrogo, sprawiając wrażenie, jakby za moment miała urwać się, gwałtownie spadając w dół i zabierając ich ze sobą. Ale to nie był vid akcji, by takie rzeczy miały się im przydarzyć. Nikt inny też nie wpadł na pomysł przemieszczenia się w tej chwili drabinką w szybie, więc nie musieli walczyć, zawieszeni na wysokości, trzymając się szczebelka jedną ręką. Po prostu w pewnym momencie, zgodnie z ich trasą, Striker wyszedł z powrotem na korytarz.
Droga prowadziła prosto, nietrudno było więc zauważyć ich z daleka. Ale strażników było tylko dwóch, nie stanowili więc dla nich żadnego zagrożenia. Zanim zdążyli zareagować, jeden z nich bez sprawnej broni, drugi z karabinem na plecach, czwórka najemników praktycznie odstrzeliła im głowy. Przebijanie się przez ten korytarz bynajmniej nie było problematyczne. Jeśli więc Statner postanowił obstawić swoje biuro tymi ochroniarzami, którzy teraz leżeli martwi, nie było to z jego strony zbyt mądre.
Znajome Strikerowi drzwi znajdowały się niespełna trzydzieści metrów dalej. W pancerzach ubrudzonych krwią, kulejąc i krzywiąc się pod hełmami, doszli ostatecznie do pomieszczenia, obok którego wisiała tabliczka z nazwiskiem Bena Statnera. Susan sięgnęła do niej, aktywując po drodze ostrze i wbijając je pod metalową blaszkę. Po szybkim szarpnięciu ta odpadła, więc kobieta złapała ją sprawnie i podrzuciła w dłoni, zaraz po tym chowając ją sobie do jednej z kieszeni pancerza.
- Na pamiątkę - wyjaśniła krótko. Trudno było wyczuć, czy w jej głosie brzmi teraz rozbawienie, czy nie. Było to raczej mało prawdopodobne.
Potem Symons za pomocą kolejnego mechanizmu otworzył drzwi do biura ich pracodawcy.
Ze środka od razu padły strzały. Broń tych ludzi działała i nikt nie zastanawiał się już nad tym, czy ludzie zatrudnieni przez Statnera aby na pewno powinni umrzeć. Ochrona miała bronić tego biura i to też zamierzała robić. Zanim zdążyli ukryć się za ścianą, Chalesowi rzuciła się w oczy czwórka uzbrojonych ludzi. Mieli równe szanse, zwłaszcza, że tamci nie byli tym razem bezbronni. Tylko wyglądało na to, że żaden dragon tutaj nie miał ich zaskoczyć.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

13 lut 2018, o 18:28

To nie była jakaś ciężka przeprawa to było może kilka metrów. To znaczy dla Strikera, którego wzrost bardzo ułatwiał szybkie poruszanie się wszędzie gdzie było dla niego wystarczająco dużo miejsca. Jednak w tym momencie wcale nie czuł jakby to było tylko zwykłe wchodzenie po drabinie, aby w końcu dotrzeć do celu ich przeprawy. Dla niego było to niczym zdobywanie pieprzonego K2. Opuściły go wszystkie siły jakie miał wcześniej. Zadawał sobie ciągle te same pytania. Dlaczego dalej w to brnie? Dlaczego chce stworzyć sobie lepsze życie na które nigdy nie zasługiwał? Dlaczego tyle osób zaczęło w niego wierzyć? Dlaczego ktokolwiek zdecydował, że chce być z osobą taka jak ona.
Może znał odpowiedzi na te wszystkie pytania ale atak choroby sprawiał, że po prostu nie potrafił na nie odpowiedź. Im dłużej się nad nimi zastanawiał tym większe czuł zmęczenie. Najchętniej puściłby teraz drabinkę i poleciał na sam dół. Reszta poradziłaby sobie z wykonaniem zadania, Sonya znalazłaby kogoś kto naprawdę na nią zasługiwał, jego rodzina w końcu zapomniałaby o porażce jaką był. Jego powrót przyniósł wszystkim tylko więcej cierpienia.
Cieszył się, że szedł pierwszy. Nawet jeśli wspinał się wolno to raczej reszta uznała, że stara się być ostrożny i nie chce ich wprowadzić w pułapkę lub kolejną zasadzkę. Akurat tego mogli się spodziewać wszędzie. Chwilę przed wyjściem ponownie na korytarz spojrzał w głąb szybu. Wspomnienia Omegi postanowiły pojawić się dość szybko i przypomnieć mu jak bardzo nie potrafi dbać o swoich bliskich. Jak bardzo ją wtedy zawiódł. Nie zasługiwał na kolejne szanse, które mu dawała. W końcu jednak zamiast puścić drabinkę i polecieć w dół, wkroczył na korytarz. Teraz musiał znowu ruszyć przed siebie.
Nawet nie uniósł broni, kiedy reszta jego oddziału postanowiła szybko wyłączyć z zabawy dwóch strażników. Zastanawiało go czym oni niby różnili się od niego. Wykonywali swoją pracę i w końcu ta praca w swojej łasce postanowiła skończyć ich żywot. Przeszedł obok ciał patrząc na niego beznamiętnie. Nie wiedział kim było tych dwóch pechowców, którzy postanowili stanąć na drodze do ich wolności, do „jego wolności”. Wiedział za to, że takich jak on będzie znacznie więcej. Nawet nikt nie dowie się o ich śmierci. Niektórzy naprawdę mieli farta w życiu.
Spojrzał na drzwi gabinetu. Imię i nazwisko człowieka, który wynajmując go sprowadził na siebie zagładę. Nikt pewnie nie przewidział pewnie scenariusza w którym ktoś taki jak on postanowi podnieść rękę na swoje pracodawcę. No może spodziewali się, że któreś z nich prędzej czy później to zrobi ale raczej nie z takim zapleczem i takim przygotowaniem.
- Bawisz się w hienę cmentarną?
Zapytał. W jego głosie też trudno było wyczuć jakiekolwiek rozbawienie. I trudno też było go szukać. Gdyby nie kaptur pewnie już dawno zauważyliby, że mężczyzna nie jest w najlepszym stanie. Tym bardziej nie powinien był dowodzić w jakikolwiek sposób tej całej akcji. Nie miał jednak czasu dalej użalać nad sobą, kiedy kolejny raz jego instynkty wzięły górę nad zmarnowaną psychiką. Przywarł wręcz natychmiastowo obok framugi drzwi widząc pociski rozbijające się o przeciwległą ścianę.
To co robili ci agenci Cerberusa nie różniło się zbytnio to co robili kiedyś oni. Wykonywali rozkaz nawet wtedy, kiedy ich walka nie miała już żadnego sensu. Pozostawiono ich tutaj tylko po to by spowolnili zwycięski przemarsz Przymierza po pancerniku.
- Dlaczego kurwa dalej walczycie?!
Krzyknął dość nagle jakby wyrzucił z siebie całą frustrację jaka zbierała się w nim od momentu rozpoczęcia tej całej misji. Sprawdził magazynek broni czy wszystko jest naładowane i gotowe do działanie.
- Jaki wasza walka ma kurwa sens?! To już pieprzony koniec. Statner zostawił was tutaj na śmierć! Dlaczego nie możecie się poddać?! Nie jesteśmy Cerberusem, nie pokroimy was przecież, tak jak wy kroiliście tych więźniów!
Oparł się plecami o ścianę. Dopiero teraz było widać jak bardzo jest zmęczony tym wszystkim. Ręce mu się trzęsły. Zresztą cały się trząsł, a najbardziej chyba wyrzutnia w jego dłoni. To nie był najlepszy moment na atak choroby ale to nie był nigdy jego wybór. Nic w jego życiu nie było jego wyborem. Nigdy.
- Jestem tym wszystkim tak cholernie zmęczony.
Powiedział sam do siebie głosem, który wręcz wył zwątpieniem człowieka, który zaczął. Nie miał prawa marudzić, przecież wszystko szło idealnie. Po prostu jego psychika nie potrafiła się pogodzić z tym, że jeśli dalej będzie brnął w lepsze życie to ta strona Charles’a prędzej czy później osłabnie, a w najgorszym wypadku może nawet zniknie.
Gdyby jednak agenci postanowili się poddać ten postanowił po prostu odebrać im broń i wysłać ich do hangarów. Nie chciał już walczyć. Jednak jeśli ci postanowili nie opuszczać swoich stanowisk nie miałby innego wyjścia niż zaatakować obrońców z pełną zaciekłością. Nie dlatego, że chciał. Nie miał innego wyboru. Jego ciało miało już odruchy bez których nie potrafił już normalnie funkcjonować.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

13 lut 2018, o 22:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

13 lut 2018, o 23:43

- Powieszę sobie nad łóżkiem - odpowiedziała Snow, choć też nie wiadomo, czy mówiła na poważnie, czy nie.
Prawdę mówiąc był ostatnią osobą, która mogła zwracać komuś uwagę na to, że zbiera sprzęty z pola walki. Idealnym przykładem była zresztą jego broń, która choć efektowna i efektywna, to nie była zdobyta legalnie. Odpięcie od ściany plakietki z nazwiskiem, na które będzie mogła pluć przez resztę swojego życia, nie było niczym strasznym.
Ze środka nikt mu nie odpowiedział. Krzyk został zagłuszony przez strzały, choć nie miał pewności, czy pochodziły one z broni kogoś z ich czwórki, czy któregoś z żołnierzy Cerberusa. Nikt nie zamierzał się z nim kłócić i przekonywać go do swoich racji. Kto wie, może gdzieś z tyłu głowy któregoś z przeciwników pojawiło się zwątpienie i niepewność, ale nie wpłynęło to na ich działania. Nie wiedzieli też, czy Statnera faktycznie tam nie ma, bo równie dobrze mógł dzielnie ukrywać się pod biurkiem i czekać, aż jego ludzie zabiją napastników, by on mógł stamtąd uciec. Biurko asystentki, które Charles doskonale widział ze swojego miejsca, było jednak puste, a za nim ukrywał się jeden z ludzi, którzy nie chcieli się poddać.
I to z jego karabinu padły pierwsze strzały w stronę Strikera, rozbijając się dość celnie o jego tarcze. Część wbiła się w ścianę, część jednak skutecznie ominęła osłonę, za jaką się ukrywał. Pozostała trójka wychylała się co jakiś czas, posyłając do biura salwy pocisków. Niektórzy z nich oberwali - generator Symonsa na przykład zaprotestował i wyłączył się, co ciemnoskóry mężczyzna skwitował serią przekleństw. Nie miał dziś szczęścia i chyba liczył na to, że los się do niego odwróci z powrotem.
Pozostali mieli go więcej, łącznie z przeciwnikami. Ani jeden z nich nie padł martwy, wszystko działo się powoli, bo każdy z nich dobrze ukrywał się za osłonami. I każdy starał się działać rozsądnie. Kto wie, może faktycznie chronili ukrywającego się tam Statnera.
Wystrzał z broni Charlesa poniósł się echem po pomieszczeniu, odpychając lekko mężczyznę, w którego trafił. Ten jednak od razu odwzajemnił się tym samym i ukrył się za biurkiem. Jeśli nie zadziałają w inny sposób, pewnie wyczyszczenie biura zajmie im jeszcze dużo czasu.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

14 lut 2018, o 00:04

Jak widać ich przeciwnicy woleli jednak wybrać śmierć. Nie był tym zdziwiony ani nawet o to zły, na ich miejscu zrobiłby pewnie to samo. Wielu takich jak oni miało naprawdę wiele samozaparcia w sumie by stać cholernie wielkim cierniem w czyjejś dupie. Nie raz zdarzało się, że to właśnie on znajdował się na ich miejscu. Wtedy nie mógł się poddać i liczył na szybką śmierć. Jak zawsze kończyło się to jednak na odwrót i wychodził z tego obronną ręką.
Powoli odruchy typowe dla żołnierza powoli przejmowały nad nim kontrolę. Jego oddech się uspokajał, a myśli były skupione na celu eliminacji wroga lub wykurzenia go z pozycji obronnych. Całe osiem osób zebrane w tym miejscu statku znalazło się w dość specyficznym impasie. Znajdowali się w zbyt dobrych pozycjach obronnych by zadać sobie jakieś poważne ciosy w pancerze. Tarcze zawsze można było podładować i tyle. Po pierwszej wymianie zbyt dużo sobie nawzajem nie zrobili.
Zaczął się rozglądać za czymś co mogłoby im pomóc dostać się do środka. Wąskie gardło, którym były tutaj drzwi, nie pozwalały na zbytnie zróżnicowanie bojowe. Wzrokiem szukał gaśnicy. Pewnie statek takiej klasy musiał być wyposażony w kilka sztuk. Przecież na samym systemie przeciwpożarowym nie można było polegać. A dym, który wytworzą przy pomocy gaśnicy będzie jakimś tam zamiennikiem granatów dymnych, które już jakiś czas temu wyszły z obiegu. Chociaż, może fartem któryś z agentów miał takie przy sobie dlatego przeszukał też ciała martwych strażników. Granaty nie były, aż tak skomplikowane jak broń więc powinny działać jeśli jednak nie to zrobi się z nimi to co z gaśnicą. Zwyczajnie się ją przestrzeli.
Jeśli pomieszczenie wypełni się dymem to wślizgną się do środka i wyrównają szansę. Striker wiedział też, że nie mogli zbytnio bawić się w siłowe rozwiązania bo dane, które mógł skrywać gabinet Statnera były zbyt cenne.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 lut 2018, o 14:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 lut 2018, o 15:42

Nietrudno było znaleźć gaśnicę na jednym z głównych korytarzy części biurowej. Stała zamontowana w rogu, w zasięgu szybkiego ruchu Strikera. Pozostali zerknęli na niego tylko, zastanawiając się pewnie co robi, ale zrozumieli, gdy otwarta gaśnica wpadła do pomieszczenia, za chmurą śniegu ukrywając wejście do biura. W chwili, gdy Charles wrzucał ją do środka, poczuł jak pociski już całkowicie rozbijają resztki jego tarcz, a potem, w kolejnej serii, nadwyrężają trwałość zmęczonego pancerza. Człowiek, który zza swojego biura widział Strikera, nie zamierzał się poddawać, mimo, że zdawał sobie sprawę z ich sytuacji, stającej się coraz gorszą. Nie zdążył już jednak zareagować, gdy wielki najemnik przeskoczył biurko, z przyłożenia posyłając kolce w jego klatkę piersiową. Kolejne ciało zwaliło się na ziemię, zakrwawiając wszystko wokół.
- Stop! Już... stop! Odłóżcie broń, poddaję się!
Głos, który odezwał się nagle, nie należał do żadnego z nich, ani żadnego z żołnierzy Cerberusa. Snow podniosła się zdziwiona, wyszarpując omni-ostrze z klatki piersiowej mężczyzny, którego właśnie przed chwilą przybiła nim do podłogi. Pozostali po chwili namysłu przestali strzelać, nie wychylając się jednak zza swoich osłon, zza dużego regału w którym Statner pewnie trzymał jakąś dokumentację i zza ścianki działowej, za którą znajdowała się chyba bliżej nieokreślona część wypoczynkowa tego biura, z jedną kanapą i stolikiem kawowym. Potem jednak dwóch pozostałych mężczyzn, którym udał się przeżyć atak, wyszli, unosząc ręce do góry, a zza biurka Statnera wychyliła się blond głowa z krótkimi włosami. Młoda dziewczyna w eleganckim kombinezonie z oznaczeniami Cerberusa niepewnie wstała, tak samo podnosząc ręce i poddając się napastnikom.
- Proszę, już nie... nie zabijajcie tych ludzi, dajcie im pójść do hangaru tak jak mówił któryś z was. Ja nie mam żadnych informacji. Ja nic nie wiem.
Snow dezaktywowała ostrze i powoli ruszyła w stronę kobiety, która zaczęła niepewnie cofać się o krok, o dwa. Wciąż jednak miała ręce w górze, nie chcąc więcej rozlewu krwi. Chyba miała odrobinę rozsądku, która odezwała się akurat w tym momencie.
- Kim ty jesteś? Gdzie jest Statner? - spytała ostro Susan.
- Mam wam powiedzieć? A jaką mam pewność, że mnie puścicie potem? Tak samo jak ich? - skinęła głową w stronę żołnierzy, którym Kyle i Garren właśnie odbierali broń i posyłali w stronę wyjścia.
- Pytam cię, gdzie jest, kurwa, Statner - warknęła czerwonowłosa, ponownie aktywując swoje ostrze. Chyba nie miała ochoty na długie negocjacje.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

14 lut 2018, o 19:10

Dym może i pomógł im dostać się do środka ale Striker nieźle przy tym oberwał. A przynajmniej jego pancerz, którzy przyjął całą serie na klatę. Gdyby nie jego postura pewnie wylądowałby na podłodze. Wiedział już jednak, że jego tułów zostanie przyozdobiony sporą ilością siniaków w miejscach gdzie uderzyły kule. Wciągnął tylko silnie powietrze w płuca. Chyba dopiero teraz udało mu się lekko pozbierać. Zresztą kolejny raz zaryzykował swoim życiem szturmując pomieszczenie jako pierwszy. Na swój sposób cieszyło go to, że przeciwnicy postanowili pójść po rozum do głowy i się poddać.
Opuścił broń przyglądając się temu pobojowisku. Kolejny dwóch agentów postanowiło oddać swoje życie organizacji, która tak bardzo miała ich gdzieś. Charles dobrze to znał. Byli tylko środkami, które miały służyć jako żywe blokady. Nawet przez chwilę było mu ich naprawdę szkoda. Szczególnie tych, którzy myśleli, że walka w imieniu Cerberusa to przygoda i zabawa.
Zawiesił wzrok na poddających się żołnierzach. Nie mieli wyjścia. W innym wypadku po prostu zginęliby jak cała reszta. Potem zaaplikował sobie dawkę medi-żelu. Jego pancerz wymagał chociaż niewielkich napraw w tej sytuacji. Szczególnie, że nie wiedzieli co ich czeka dalej.
- Zdobyliśmy gabinet Statnera.
Zameldował do komunikatora za nim ściągnął z twarzy kaptur. Przetarł twarz z potu, a sekundę później już palił papierosa. Co ciekawe nie wtrącał się w to co robiła Susan. Nie teraz. Nie rozumiał tylko dlaczego zachowuje się tak agresywnie wobec ludzi, którzy się poddali. On nie lubił się pastwić nad przegranymi. Wyglądało jednak na to, że po wydarzeniach na Trouge zmieniła się. Nie był to zbyt dobry znak.
W międzyczasie zajmował się przeglądaniem jego biurka. Wszystkich szuflad oraz papierowych dokumentów o ile się trafiły. Mimo wszystko potrzebowali jakichkolwiek informacji za nim wyruszą dalej. Zaciągnął się papierosem i zaczął się zastanawiać nad tym kim jest ta blondyna. Do tego słuchali się jej. To nie mogła być jakakolwiek zwykła pracownica tego miejsca. Do tego jej kombinezon był zbyt elegancki. Zbyt zadbany. Do tego siedziała w jego gabinecie. Może to był gość z innej placówki?
- Może to zabrzmieć śmiesznie ale to ja zazwyczaj jestem tym dobrym gliną w tym zespole.
Usiadł na kancie biurka. No trudno było uznać, że to właśnie Striker zawsze był tą jedyną jednostką w zespole, która delikatnie wyzbyła się delikatnych nawyków. Dzięki temu mógł lepiej porozumiewać z innymi ludźmi. I jego dziwne zachowanie często wprawiało innych w taki stan osłupienia, że łatwiej mu było przejść tą pewną granicę dzięki której w jakiś sposób szybko zdobywał zaufanie. Do tego od razu traktował innych jak każdą inną osobę. Jakby znał ją od lat.
- Spójrz na moją klatkę piersiową. – Wskazał palcem miejsce gdzie zazwyczaj znajdowała się jakakolwiek informacja o formacji w jakiej się ktoś znajdował. – Widzisz tutaj oznaczenia Cerberusa? Bo ja nie. – Uśmiechnął się złośliwie. – Będziesz wolna jak tylko przekażesz nam wszystkie potrzebne informacje.
Wzruszył ramionami jakby nigdy nic. Powtórka z rozrywki. On traktował walkę w biurze jak każdy inny dzień. Jakby trupy były tylko dekoracją pomieszczenia. Jak kwiatki czy jakaś rzeźba. Nie miał do niej problemu, bo jego problem leżał w osobie Statnera i to by było na tyle. Reszta osób, która znajdowała się na pokładzie interesowała go tyle co nic.
- Mnie w tym momencie interesuje chyba najbardziej to kim jesteś. – Zaciągnął się papierosem. – Jeszcze nie spotkałem się z tym, żeby ktoś od razu przechodził do defensywy w takiej sytuacji i od razu narzucał warunki jakby był kimś naprawdę ważnym. – Westchnął. – Jesteś jego nową asystentką? Wysoko postawionym pracownikiem Cerberusa z innej placówki? Czy może kimś mu bliskim? Jak na przykład córką albo kochanka.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12100
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Majesty

14 lut 2018, o 21:15

Snow po chwili wycofała się, widząc, że Striker postanawia przyłączyć się do dyskusji jako dobry glina. Pewnie na pierwszy rzut oka ktoś raczej dopasowałby ich odwrotnie. Ona byłaby tym, kto pocieszałby człowieka wykańczanego psychicznie przez Charlesa. Tymczasem ona nie zdejmowała z głowy hełmu i nie chowała ostrza, wciąż mocno negatywnie nastawiona wobec nieznajomej blondynki.
Z wyglądu w najmniejszym stopniu nie przypominała Statnera. Nie miała jego wyniosłego spojrzenia i ciemnych, szczeciniastych włosów. Jej podkręcały się lekko, pozostając w naturalnym, słomianym blondzie. Nie mogła więc być jego rodziną, chyba że przejęła wszystkie geny poza tymi, które posiadał on. Początkowo wydawała się zaskoczona faktem, że Charles od razu założył, że jest kimś ważnym. Potem jednak zrozumiała, jaki popełniła błąd. Z góry uznała, że oni już to wiedzą, co okazało się nieprawdą i teraz stawiało ją w trochę niewygodnej sytuacji. Zamarła na chwilę, lekko opuszczając ręce, chyba nie widząc powodu, by trzymać je ciągle w górze, skoro nie miała przy sobie broni, a do biurka miała za daleko, by zdążyć wyjąć z niego cokolwiek zanim oni ją obezwładnią.
- Tak - odpowiedziała w końcu niechętnie. - Zastąpiłam Katię Bondar na stanowisku asystentki.
Czyli wyglądało na to, że Statner zabezpieczył ją, nie chcąc stracić kolejnego zaufanego pracownika. To dlatego stało tu czterech żołnierzy Cerberusa, w razie gdyby Charles postanowił odstrzelić głowę kolejnej jego sekretarce. Swoją drogą, gdyby to faktycznie zrobił, byłby to całkiem zabawny zwrot akcji.
- Któryś z was ją zabił, tak? - przesunęła spojrzeniem po trójce mężczyzn. Pewnie słyszała plotki, bo w takim miejscu jak Majesty musiały się one dość szybko roznosić. Ale charakterystyka wyglądu Strikera nie musiała już do niej dotrzeć. Odkaszlnęła mimowolnie, gdy dotarł do niej dym tytoniowy.
- Nie mam żadnych informacji. Niczego nie wiem. Pracuję dla pana Bena zaledwie od kilku dni - cofnęła się jeszcze o krok, odsuwając się od Snow. - Co robicie z ludźmi, którzy się poddają? Na tym statku jest więcej cywili, niż żołnierzy. Będziecie się przebijać przez wszystkich? Pan Ben zapewnił wam wynagrodzenie i stałą pracę, nie rozumiem skąd w was tyle nienawiści, dlaczego doprowadziliście do tego wszystkiego. To jest statek badawczy, nie okręt wojskowy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: Majesty

14 lut 2018, o 22:00

Skoro pracowała dla niego tylko od dwóch dni mogło to naprawdę oznaczać, że wiedziała tyle co nic. Zresztą nawet się z nimi nie kontaktowała. Robił to cały czasy Ben. Chyba bał się wysyłać kolejną swoją asystentkę przeciwko ludziom, którzy za nic mieli życie jego ludzi. Miało to nawet jakiś sens. Śmierć Bondar była szybka ale kolec rozrywający czyjąś głowę musiał działać dość dobrze na wyobraźnie. Zresztą nawet podczas tej niewielkiej walki mogła zobaczyć jak przerażającą bronią jest wyrzutnia.
- Więc tak to wygląda.
Dopiero, kiedy zadała pytanie o to kto zabił Katie zaczął zastanawiać się na odpowiedzią. Nie musiał przecież zrobić tego w taki przerażający sposób. Mógł ją uderzyć na tyle mocno, że przez kilak miesięcy będzie jadła przez słomkę ale postanowił postąpić inaczej. Trudno było powiedzieć czy była wina jego stany psychicznego w tamtym okresie czasy czy może zwykły gniew, który musiał wyładować. Sam już nie wiedział.
- Ja to zrobiłem. – Westchnął głośno. – Gdybym jednak cofnął się w czasie raczej nie zareagowałbym chyba tak samo i nie odstrzeliłbym jej głowy. Miała po prostu pecha, że przeciągnęła strunę tego dnia.
Wiele rzeczy się wtedy wydarzyło. Statner przecież wyłożył przed nimi wszystkiego swoje karty tamtego dnia. Okazało się jednak, że nie były to same asy. Dla nich był to wyrok śmierci od którego chcieli uciec. Jedynie Striker miał na tyle nie równo już pod sufitem, że postanowił wziąć sprawy we własne ręce. W gruncie rzeczy był zadowolony, że teraz mogli spokojnie przejmować statek.
- Przymierze ich zabezpiecza i zabiera na swoje statki. Pewnie gdybyśmy wybrali inną trasę to rozmawiałabyś teraz z przedstawicielem ludzkiego rządu.
Nie było sensu kłamać skoro jeśli się tam uda to prędzej czy później odkryje kto siedzi w hangarach robiąc z tamtego miejsca niewielką bazę wypadową. Wychodziło też na to, że to co mówił Striker wcześniej krzycząc do żołnierzy było prawdą. To była tylko kwestia czasu, kiedy wszystkie punkty oporu na pancerniku upadną. Jeśli reszta miała chociaż trochę rozumu to się zastrzeli i ułatwi im robotę.
Wybuchnął śmiechem. Chyba pierwszy zdarzyło mu się to przy swoim oddziale. Nie mógł się jednak powstrzymać słuchając jej opowieści o cudowności „Pana Bena”. Ta kobieta była tak niewinna, że aż trudno było w to uwierzyć.
- O tak. Pan Ben oprócz wynagrodzenia zapewnił nam też pewnego rodzaju aneks do umowy wiesz? – Wskazał palcem na Kyle’a. – Jeśli on nie będzie współpracował to zapierdoli mu córkę. –Jego palec przeniósł się na Snow – Jeśli ona nie będzie współpracować to zapierdoli jej rodziców. – Wrócił wzrokiem do blondynki. – Jeśli o mnie chodzi, to wykończyłby moich bliskich. To samo się tyczy naszego cichego kolegi. Byliśmy przyparci do muru. Nie mieliśmy innego wyjścia niż rozpocząć walkę z naszym pracodawcom.
Odbił się od biurka i podszedł w jej stronę. Górował nad nią swoją posturą. Zresztą przy jego wzroście trudno było nie być od kogoś wyższym. Stał wyjątkowo blisko i przyglądał się jej.
- Nikt mnie nie pytał czy chce pracować dla Cerberusa, kiedy wyciągnęli mnie z więzienia. Szczerze mówiąc, gdyby do mnie przyszli i dali mi przemyśleć wszystko to pewnie nie doszłoby do tej całej sytuacji. Jednak geniusz Bena nie pozwolił mu chyba zrozumieć jak bardzo złą decyzję podjął tego dnia.
Strzelił papierosem w osiadający na ziemi pył z gaśnicy. Odłożył karabin na plecy i skrzyżował ręce na piersi. Patrzył na nią bardzo przeszywającym wzrokiem.
- Statek badawczy. A to dobre. – Parsknął śmiechem. – Chyba chciałaś powiedzieć o latającym obozie koncentracyjnym dla wszystkich myślących ras w kosmosie nie licząc ludzi. Chociaż chuj was wie. Może jak podpadnie wam jakiś ludzki biotyk to też kroicie go na żywca ku chwale ludzkiej rasie. – Westchnął. – Pracujesz tu jednak tylko od dwóch dni. Skąd mogłabyś przecież wiedzieć o tym co się tutaj wyprawia. Pewnie zauważyłabyś to, kiedy dostarczylibyśmy kolejną pulę obiektów do eksperymentów co? Świeżą trzodę. –W końcu wycofał się o kilka kroków w tył. – Mogę zajmować się eliminacją innych najemników, celów i tak dalej. Nie podoba mi się jednak uczestniczenie w handlu żywymi istotami i wyłapywaniu niewinnych kosmitów z tłumu bo ich kod genetyczny jest teraz potrzebny.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905

Wróć do „Cerberus”