Tak długie tkwienie w stanie
zawieszenia odbijało się czkawką nie tylko na udręczonej duszy Widma, ale i rozszarpywanej przez emocje osobowości jego Sztucznej Inteligencji. Etsy nie pozostało nic, jak przytaknąć, gdy po raz kolejny doszli do tej samej konkluzji.
Zobaczymy.
Volyova spała, nieświadoma tego, że presja, jaka kładła się na chwili jej przebudzenia, była zdolna wysadzić fregatę od środka.
-
Postaram się zatrzymać przed spaleniem sobie obwodów - odparła, a jej postać zafalowała lekko, obracając się w miejscu. Kąciki ust kobiety uniosły się lekko w górę w nieśmiałym uśmiechu, którego ciepło nie docierało do zimnych, wpatrzonych w niego ślepi. -
Ale docenię również, jeśli przeznaczysz mi angażujące zadanie.
Gdyby Etsy była kimkolwiek innym, prawdopodobnie wszystkie zadania, jakie dotychczas zrzucił na jej barki Viyo, zdołałyby złamać jej zaangażowanie i zmusić do chwili odpoczynku. Sztuczna Inteligencja dysponowała jednak zupełnie innymi możliwościami, którymi żadna istota organiczna nie potrafiłaby dorównać. W porównaniu do tego, z czym zmagali się ostatnie tygodnie, Etsy może nawet byłaby w stanie uznać ostatnie kilka dni za
spokojne.
-
Raik również tam jest - przytaknęła, podczas gdy on sięgał do zaczepów oplatającego go pancerza. -
Wydaje mi się, że czasem i on coś mówi do ściany, ale filtry powietrza nie wyłapały żadnych zaburzeń, które mogłyby odpowiadać za ich zachowanie. Na wszelki wypadek uważaj.
Skinęła mu głową na pożegnanie i, dostrzegając bądź wyczuwając koniec konwersacji, usunęła się z jego kwatery. Holograficzna sylwetka zniknęła, a ściana, którą wcześniej rozświetlała, nagle stała się ciemna, szara. Nie wiedział, na ile Etsy faktycznie
opuściła jego kajutę, ale zapewniła mu prywatność - jak zwykle, gdy nie rozmawiali. Nie było to ekwiwalentem zamknięcia przed kimś drzwiami, ale SI dość konsekwentnie nie łamała tej subtelnej granicy, utrzymując wrażenie
wyjścia.
Strumienie ciepłej wody koiły wciąż świeże rany na jego ciele. Dopiero teraz, gdy pozwolił sobie na chwilę ulotnego odpoczynku, przestał jedynie
odczuwać skutki walki, która rozdarła atrium Cytadeli na pół, a zaczął je dostrzegać. W przeraźliwie jasnym świetle łazienkowym, w lekko zaparowanym odbiciu lustra na ścianie, dostrzegł drobne, niemal niewidoczne blizny. Pozostałości po biotycznych płomieniach, które przeżarły się przez jego ceramikę i wdarły pod pancerz, były osobliwe. Wąskie linie układały się w chaotyczne, zbiegające ze sobą i rozchodzące linie, przypominające wykwity po uderzeniu pioruna. Cienkie i blade, wydawały się łatwe do usunięcia w każdej klinice, może nawet niedostrzegalne z daleka, dla innych, ale na własnej skórze dostrzegł je tak wyraźnie, jakby były namalowane czernią przez gruby pędzel.
Etsy potwierdziła, że Ugarr z Isaaciem nadal znajdują się w hangarze, gdy wreszcie doprowadził się do porządku. Jeśli po drodze zerknął do wnętrza mesy, zauważył, że Grace uporała się już z wypakowaniem zawartości poczynionych przez nią zakupów i puste paczki stały teraz względnie ładnie ułożone pod ścianą, gotowe do wyrzucenia. Lekarka ślęczała nad swoimi notatkami, mając obok siebie o jeden kubek więcej niż ostatnio i o wiele mniej papierosów w paczce leżącej na blacie.
Drzwi do hangaru były zamknięte, co nie było dziwne lub nietypowe, choć nie było standardem. Isaac lubił zamykać się w środku, lecz czasem pozostawiał je szeroko otwarte i muzyka, której słuchał, wpływała na korytarz aż pod windę. Tym razem Viyo usłyszał ją dopiero gdy panel ożywił się, wykrywając jego nadejście, a drzwi rozchyliły się przed nim, pozwalając mu na wejście do środka.
Raik rzucił mu się w oczy jako pierwszy. Siedział rozpostarty na kilku skrzyniach, czytając coś na swoim omni-kluczu. Jego pas i broń leżały obok, ładnie ułożone, a kroganin zdjął z siebie część pancerza, lecz nie całość. Haker siedział przy biurku na krześle, które zabrał z mesy, bujając się na tylnych nogach. Choć większość jego rzeczy została już przeniesiona do znacznie wygodniejszych warunków, jakie oferowało byłe Centrum Informacji Bojowych, mężczyzna pracował nad czymś z takim zapałem, że najwyraźniej porzucenie jego prowizorycznego przytułku zostało przesunięte w czasie.
Żaden z nich jednak nie zwrócił uwagi na Viyo tak szybko, jak kreatura, która rzuciła się w jego kierunku spod nóg hakera.
Turianin z początku dostrzegł tylko błysk, coś jasnego, co wystrzeliło ku niemu natychmiast po tym, gdy wszedł. Dopiero gdy stworzenie zwolniło, zorientował się, że patrzy na hologram stworzenia podobnego do tego, które mieszkało ze Skinnerem w jego apartamencie w Szanghaju. Ziemski kocur mruknął do niego przyjaźnie, wyprężył grzbiet ocierając się o jego nogę, jakby faktycznie był w stanie ją wyczuć, po czym usiadł przed Widmem i zaczął miauczeć. Nie zrobił tego raz, czy dwa - kot, spoglądając Widmu prosto w oczy, zadzierając łepek do góry, kręcił ogonem siedząc na ziemi i skrzeczał, miaucząc raz i dwa, domagając się czegoś rozpaczliwie.
-
No musiałeś otwierać te drzwi? - jęknął z frustracją Skinner, jakby dopiero teraz dotarło do niego, że ktoś wszedł do środka. Wrzask kota, który domagał się czegoś jak mała syrena alarmowa, najwyraźniej został aktywowany nadejściem Viyo.
Ugarr uniósł wzrok znad swojego ekranu i omiótł nim stworzenie, które uparcie siedziało w nogach turianina i nie przestawało na niego miauczeć, a stawało się jedynie głośniejsze.
-
Dasz wreszcie żreć tej kreauturze? - westchnął kroganin, spoglądając na hakera z politowaniem. -
Przecież widać, że jest głodne.
Napędzany kofeiną, brakiem snu i jakąś szaleńczą manią, w której tkwił od dłuższego czasu haker zamknął usta, nim wydarło się z nich coś obelżywego. Odsunął się od komputera, wziął głęboki wdech, starając się ignorować wrzeszczenie kota, i, najmilej jak potrafił, odpowiedział Raikowi:
-
Mam nakarmić hologram? - spytał, pomiędzy jednym miaukiem a drugim, lecz i tak musiał podnieść głos by jego ironiczne pytanie poniosło się po hangarze.
Kroganin wzruszył ramionami, nie widząc w tym pytaniu niczego sarkastycznego.
-
A to hologramy nie mogą jeść hologramowego jedzenia?
Skinner z furią zgniótł pustą puszkę energetyka i z hukiem wrzucił ją do otwartej skrzyni, która służyła mu za śmietnik.
-
Myślisz, że to jest kurwa tamagotchi?
-
Tama-co?
Pomimo kota, którego domaganie się nakarmienia zaczęło przypominać już odgłosy zarzynanego zwierzęcia, Widmo mógłby przysiąc, że usłyszał
tama-gówno rzucone pod nosem przez hakera.