Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sty 2023, o 12:47

Powiązań z Peterem Yokalim nie było żadnych. Prawdę mówiąc, zapomniała o istnieniu mężczyzny. Dopiero wejście na Venus, spacer po pokładzie i obecność komandosów na czele z przydzielonym jej Widmem, przywołało wspomnienia sprzed ponad roku, kiedy czysty przypadek, bądź inne zrządzenie losu przecięły jej drogi z samozwańczym Piotrusiem Panem. Incydent ten być może wcale nie zakorzeniłby się tak głęboko w jej pamięci, gdyby nie fakt, że pomimo wszelkich, karygodnych czynów, Yokalim wziął pod opiekę bezpańskie, porzucone dzieciaki z ulicy, gdzie najprawdopodobniej zgniłyby i w przyszłości zwiększyły liczebność albo Omegi, albo Układów Terminusa.
Nie marnowała czasu. Nim na dobre opuścili Mgławicę Węża, Iris usiadła do niecierpiących już większej zwłoki obowiązków w towarzystwie Basset. Miała kawę i swoją niezawodną asystentkę pod ręką. Tyle wystarczyło, aby nadrobić zaległości. Praca, skutecznie zaprzątała jej myśli na najbliższe, długie godziny. Robiła krótkie przerwy, aby dać odpocząć oczom i nieco przewietrzyć głowę pełną od kolejnych dokumentów. Spacerując po prywatnej kajucie, zdała sobie sprawę, że w ferworze przygotowań zapomniała zadbać o świeże kwiaty. A kiedy raz weszła do mesy po kolejną z rzędu kawę, uśmiechnęła się widząc Widmo sączący gorący napój dostosowany do jej fizjologii. Poprosiła Anyę, aby w miarę możliwości Kryik nie była ograniczona procedurami dobrze wyglądającymi na papierze, aczkolwiek nie mającymi żadnego zastosowana w rzeczywistości.
Składając ostatni podpis i autoryzację, z zaskoczeniem stwierdziła, że to już? Resztę podróży spędziła czytając wyciągnięta na poduszkach w punkcie widokowym o bieżących sytuacjach, zwłaszcza doniesieniom na temat wojny i SST. Od tej długiej, a także trudnej lektury oderwała się dopiero, kiedy usłyszała w komunikatorze zapowiedź, iż zbliżają się do celu.
Była gotowa odegrać swoją rolę.
Wystawiła twarz do słońca, ciesząc się pogodą na Asterii. Uważnie słuchała gubernator, jej entuzjazm udzielał się Iris. Była pod wrażeniem jak wszystko tutaj dobrze funkcjonuje. Patrzyła się na kolonie, która przynajmniej w jej oczach, była naprawdę piękna. Z czerwonymi wypiekami, skryła się w cieniu, gdzie mogła swobodnie porozmawiać z nieco speszonymi członkami lokalnej społeczności. Nie chciała nikomu przeszkadzać w pracy, nie mniej doceniła, gdy w zamian za pomoc w oberwaniu rośliny z małych, zielonych, kwaśnych owoców, paru uchodźców podzieliło się z nią swoimi historiami. Jeszcze przed kolacją, poprosiła o próbki kilku ziaren, z których widziała jak z czasem i w dobrych warunkach, wykiełkowały drobne rośliny. Brakowało jej żywej zieleni, ta sztucznie hodowana w Prezydium nie umywała się do krajobrazów zapamiętanych z Ziemi i tych, obecnych tutaj. Odlatywała w stronę Horyzonu z myślą, że Ni'ara powinna być stawiana za wzór dla wielu innych gubernatorów. Subiektywną opinię, odnotowała w raporcie palcami Basset.
Mundury kadetów od razu rzuciły się jej w oczy po krótkim spacerze z doków do gubernatury. Uścisnęła dłoń Myersa, zastanawiając się, czy mężczyzna był dobrze przygotowany, czy zwyczajnie wszystkich gości częstował kawą ze swoich upraw. Była ciekawa Horyzonu, minęło wiele lat odkąd odwiedziła kolonie po raz ostatni. Zmianom, przyglądała się najpierw z wysokiego tarasu, następnie bezpośrednio. Z ulic kolonii. Znacznie więcej czasu, niż było to zaplanowane, spędziła w biurze werbunkowym rozmawiając z tymi, którzy lada moment mieli wylecieć stąd na Ziemie, jak i z nowymi rekrutami. Poprosiła gubernatora, aby przesłał szczegóły swoich starań Basset. Jeżeli Anya po przeanalizowaniu stanowiska jednej, i drugiej strony uzna, ze faktycznie dobrze byłoby przyspieszyć wniosek horyzontu o GARDIAN, dysponowała nazwiskami, do których mogłaby się zwrócić pociągając za sznurki innych, nieoddanych jej przysług.
W drodze na Venus, przejrzała pocztę posortowaną przez Basset. Zaczynała powoli odczuwać skutki kilkugodzinnej czujności oraz najwyższych obrotów, miała jednak przed sobą wizję kilku, wolnych godzin. Uśmiechnęła się do swoich myśli, słysząc zamieszanie za jej plecami, obejrzała się, aczkolwiek dostrzegła wyłącznie ramie jednego z komandosów, który oddzielał ją od tego, co miało miejsce w doku.
- Coś się stało? - dopytywała, lecz nie zamierzała się zatrzymywać, ani utrudniać Widmu zadania. Jej nerwowość, którą starała się ukryć pod płaszczem profesjonalizmu, skutecznie przekonały Iris, aby przyspieszyć kroku. Była już w śluzie, kiedy czyjś ostry głos, przebił się przez zamieszanie. Usłyszała jego słowa, drgnęła, zadzierając głowę. Czy aby na pewno mówił do niej? W ułamku sekund, nagle ciasnym kokonem otoczyli ją wszyscy komandosi spodziewając się.... Farby?
Z niedowierzaniem, starła czerwoną maź z policzka. Przyglądała się własnym dłonią, próbując połączyć fakty. Coś jej umknęło. Najwidoczniej coś istotnego. Nim jednak w jakikolwiek sposób zareagowała na to, co właśnie miało miejsce, została wciągnięta przez komandosów na korwetę. Podnosząc spojrzenie, napotkała wzrok niedowierzającej Anyi.
- Ponoć czerwień zalicza się do modnego koloru w tym sezonie - skrzywiła się, pocierając dwa palce o siebie, aby wyczuć strukturę lepkiej farby.
- Widmo Kryik - zwróciła się do turianki, która stojąc obok, wydała się być najbardziej czerwieńsza z całego towarzystwa. - Myślę, że nawet żaden margines błędu nie zakładał ataku farbą. Nie masz za co przepraszać. Zastanawia mnie tylko skąd ta otwarta wrogość. Oczywiście wszędzie spotkasz się z opozycją, ten jednak miał tupet - cmoknęła. Potrzebowała prysznica. A najlepiej długiej kąpieli, lecz na tą raczej w najbliższym czasie nie liczyła. Przynajmniej nie na statku.,
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sty 2023, o 14:33

Gdy do Basset dotarło to, co zdarzyło się na zewnątrz, twarz asystentki spochmurniała. Zagłębiła się w swoim omni-kluczu, klikając coś w tempie, które charakteryzowało jej czyny gdy sytuacja była napięta. Sentia w tym czasie korzyła się przed Radną, która, choć pozostała bezpieczna, skąpana była w czerwonej farbie.
- Śluza posiada kamerę monitoringu. Uzyskam nagranie z Venus i z jego pomocą zidentyfikujemy sprawców - poprzysięgła, kłaniając się po raz kolejny. - Ludzie odpowiedzialni za ten czyn zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Ma pani na to moją obietnicę.
Mówiąc to, zasalutowała, odsuwając się nieco od radnej, której mundur był w nieco lepszym stanie niż jej pancerz. Po ceramicznych płytkach spływały na ziemię strużki czerwonej mazi, plamiąc podłogę. Kryik dostrzegła to najwyraźniej, bo skrzywiła się i, zabierając swoich ludzi ze sobą, skierowała się do pomieszczeń sanitarnych, by doprowadzić się do porządku.
Basset śmiało ruszyła za Iris, gdy ta udała się zrobić to samo.
- Dlaczego mam dziwne przeczucie, że nagranie z tego zajścia zobaczymy jeszcze dziś w extranecie? - mruknęła, niezachwycona tym faktem. Dotychczas Fel rzadko kiedy dostrzegała reporterów, choć na pewno nie dlatego, że było ich niewielu. Chowali się doskonale, wtapiając w otoczenie, wysuwając jedynie unoszące się w powietrzu, dyskretne kamery w jej kierunku i obserwując każdy, najmniejszy krok. - Ustalę z Widmem Kryik motyw i przyczynę ich niezadowolenia - dodała, wyświetlając obraz monitoringu na swoim omni-kluczu i podgłaśniając nieco nagranie audio. - Krzyczeli coś o mundurze.
Zerknęła na ubrudzony uniform Fel i zanotowała czas na nagraniu, w którym słychać krzyk mężczyzny ciskającego ku niej farbą. Gdy dotarły do kajuty radnej, wręczyła jej raport tego, co przydarzyło się w czasie jej wycieczki na planetę, po czym zostawiła ją samej sobie - by doprowadziła się do porządku i odpoczęła.
Zanim wylecieli poza zasięg boi komunikacyjnej, nagranie z oblania blondynki farbą wyciekło do extranetu. Perspektywa nagrania stawiała widza jako postronnego obserwatora znajdującego się gdzieś za jej plecami. Mogąc przeanalizować nagranie w spokoju i z perspektywy trzeciej osoby, wyraźnie dostrzegła, że źródłem niezadowolenia w grupie była jej osoba - i choć nikt nie dobył broni, ich wrogość epatowała z vidu.
Sentii udało się ustalić, że większość osób protestujących przed dokiem Venus była świeżo zaciągniętymi do wojska rekrutami Przymierza, co stanowiło również dowód na to, że uciekli przed wojną - z Mindoiru, lub z innych zakątków Terminusa. Basset posłała wici w sieć w poszukiwaniu informacji, lecz nim złapały rybę na haczyk, korweta pomknęła do tunelu Przekaźnika Masy.
- Jak się pani czuje? - zagadnęła Basset, gdy były w trakcie podróży do nowego układu. W jej dłoniach tkwiły datapady ze szczegółami ich misji na planecie, które chciała z Fel omówić w tej chwili. - Na Ilos nie stacjonują żadne oddziały Przymierza. Jeśli to zwolennicy wojennej ścieżki stali za puszką z farbą, możliwie unikniemy powtórzenia tego. Lecimy do świątyni.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sty 2023, o 15:51

Gdyby za tym zdarzeniem nie szła ludzka tragedia oraz obraza stanowiska, które reprezentowała, Iris miała w sobie wystarczająco dużo dystansu, aby nie dąsać się po oberwaniu czerwoną farbą. Nie mogła jednak podejść do sprawy personalnie, o czym chyba najlepiej wiedziała Basset jeżeli wziąć pod uwagę jej przejście z trybu gotowości w proces twórczy.
- Jeżeli mogę coś zasugerować, Widmo Kryik... - odruchowo podniosła rękę, aby zaczesać przeszkadzający jej kosmyk włosów za ucho. Opamiętała się w porę, oszczędzając chociaż część pasm.
- Wystarczającą pokutą będzie sumienna służba. Jeżeli to oni zapracują na chwałę munduru, zapomnę o incydencie - nie zatrzymywała dłużej turianki oraz jej podkomendnych. Wszyscy musieli zmyć z siebie farbę, nim ta rozniesie się po Venus rozpoczynają ekspansje korwety. Nie miała żalu do Widma, nie uważała, aby ta zawiodła na jakimkolwiek polu. Zasugerowała swojej asystence, aby dodała odpowiednią notę do ewentualnego wpisu do raportu pióra Sentii. Oceniała siebie zdecydowanie zbyt surowo, aczkolwiek rozumiała ten wrodzony perfekcjonizm.
Odetchnęła, jak tylko drzwi zamknęły się za nią i za Anyą z cichym sykiem. Załoga zajęta była startem, właściwie nikt nie stał na ich drodze w korytarzach serwisowych co przyjęła z nie małą ulgą.
- Podejrzewam, że pierwsze, nieobrobione nagrania, będą dostępne do zobaczenia jeszcze przed opuszczeniem układu - popatrzyła się na kobietę. W tej kwestii także rozumiały się bez słów.
Podziękowała, odkładając datapad i na dłużej znikając w łazience. Porządnie wyszorowała całą siebie, przede wszystkim włosy; kilkakrotnie spieniła krótsze, skręcające się u końców kosmyki, aby finalnie, w wygodniejszym stroju usiąść w fotelu i na moment. Tylko chwilę, naprawdę, zamknąć oczy.
Względnie wypoczęta, z wilgotnymi, splecionymi w warkocz włosami, dołączyła do Basset. Ekspres za ich plecami, mielił kawę. Ten dźwięk zdecydowanie uspokajał Fel.
- W porządku. Dziękuję za troskę. Chciałabym zostawić to, co było za nami, aczkolwiek chodzi mi po głowie jedno... - spojrzała na Anyę, chcąc najpierw widzieć w jej oczach, iż może bez przeszkód kontynuować.
- Zastanawiam się, na ile to mogła być prowokacja dziennikarska? Nie oszukujemy się, są stacje mocno nie przychylne Radzie. Podburzenie młodych kadetów, którzy jeszcze nie wiedzą co to znaczy hierarchia za odpowiednią cenę, zwłaszcza w obliczu wojny, gdzie każdy grosz się liczy, raczej nie byłaby trudna... - gdybała, jako że nie do końca mogła zapomnieć o Horyzoncie i końcówce pobytu na kolonii.
- Uważasz, że powinnam mniej identyfikować się z Przymierzem? - spytała jeszcze, domyślając się, że czas im się kurczył i w końcu musiały pochylić się nad Ilos. Fel była żołnierzem. Ukończyła akademie Przymierza, program dla biotyków. Gdyby nie zdecydowała się na pracę w Huercie, być może skończyłaby jako medyk polowy ku uciesze swojego ojca. Drogi jednak poprowadziły ja przez życie inaczej. Czy żałowała? Absolutnie.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sty 2023, o 16:39

Gdy kobiety spotkały się w mesie, z pomieszczenia pośpiesznie usunęła się dwójka załogantów, dając im odpowiednią przestrzeń i prywatność. Basset przystanęła obok, gdy Iris robiła sobie kawę, jak zwykle odmawiając, gdy zaoferowała jej kubek espresso, lub czegokolwiek innego kawopodobnego, co serwowały dyspozytory na Venus.
- Też przeszło mi to przez myśl. Nasza podróż powrotna na Venus miała być zwykłą, mało interesującą procedurą, a jednak reporterzy towarzyszyli nam do samego końca pomimo wielogodzinnej wycieczki, z której zdążyli nakręcić materiały. Odezwałam się do mojej starej znajomej, która stacjonuje na Horyzoncie i spróbuję dowiedzieć się czegoś bezpośrednio. Młodzi lubią dyskutować, szczególnie w barach, w otoczeniu innych kadetów i pod wpływem alkoholu - westchnęła ciężko, na próżno, odruchowo klikając w ikonkę extranetu na swoim omni-kluczu. Urządzenie wyświetliło stary pakiet danych, ostatni, który zdołała pobrać nim straciła połączenie z boją. Pozostały w zawieszeniu, które na szczęście nie było tak boleśnie trwałe jak to, którego Iris doświadczyła w trakcie ucieczki z Mindoiru. Za oknami migał przyjazny błękit, obnażając kosmiczne trupy, ale i uświadamiając im o bezpieczeństwie, które teraz posiadały w tunelu Przekaźnika.
Nie odpowiedziała od razu, gdy Iris zadała jej trudne pytanie. Wymagało ono od niej dokładnego przemyślenia odpowiedzi - wszak radna polegała na jej zdaniu, a osobiste zdanie Basset w tej kwestii nie wystarczało do podjęcia decyzji. Liczyły się reperkusje, z którymi Fel mogła się spotkać.
- Ewakuacja z Mindoir była chaotyczna i, jeśli mogę wysnuć takie oskarżenie, nieco nieskładna jak na dobrze zorganizowane wojsko. Śmierć premiera jest znakiem nadchodzących zmian - odrzekła, gdy obie zasiadały przy stole. Pomieszczenie było puste i ciche, a cztery kąty ciepłe i znajome. Po spędzeniu ostatnich dwóch dni na obcych koloniach, Venus coraz szybciej przypominała dom, którym niejednokrotnie była dla radnej podczas długich podróży. - Jeśli nowe Przymierze odniesie sukcesy w tej wojnie, pani wizerunek zyska na powiązaniu. Ale oznacza to również, że jeśli nadal będzie pani z dumą identyfikować się z wojskiem, każde ich porażki i problemy odcisną piętno na waszej karierze politycznej, pani.
Bezpośrednią odpowiedź pozostawiła jej samej. Nie wiedziały, jakie zmiany przyniesie przyszłość i nowy rząd, który wyłoni się z pośród dymu i krwi wojennych potyczek. Decyzja, którą Fel miała do podjęcia, należała do niej, a ona mogła jedynie porównać ryzyko, jakie niosły ze sobą obie opcje.
- Czy jest pani gotowa omówić Ilos? - zagadnęła, podsuwając jej pod nos datapady. Tym razem na planecie nie miał czekać na nią żaden gubernator, ani nawet oprowadzenie po kolonii - bo kolonii, jako takiej, na Ilos nie było. Jedynie świątynia, położona gdzieś głęboko w ruinach pozostawionych przez protean pięćdziesiąty tysięcy lat temu.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

31 sty 2023, o 20:01

Objęła kubek gorącego, parującego napoju, czując, jak jego ciepło przechodzi na jej skostniałe palce. Turnee po Trawersie wymagało od Iris nieustannego zaangażowania, napięty plan co prawda wyliczał jej czas na sen, nie mniej, w chwilach spokoju, w podróży od jednego punktu do drugiego, najchętniej uciekała w lekturę spychając sen na dalszy plan. Była z tych, którzy uważali, że wyśpią się po śmierci, dlatego też sukcesywnie i na bieżąco, odpowiadała na wiadomości oznaczone jej przez Basset oraz całkiem sprawnie autoryzowała dokumenty. Misja dyplomatyczna nie zwalniała ją z obowiązków Radnej, chwilowo nie otrzymała zaproszenia na rozmowę bezpośrednią. Hologram w hologram. Nie dobijał się do niej także Udina, założyła więc, że na stacji panuje względny spokój i jej interwencja nie jest niezbędna.
W ostateczności, po powrocie na Cytadelę, odnajdzie skulonego w szafie Donnela, który gotów będzie prosić ją na kolanach, aby więcej nie wymagała od niego udziału w posiedzeniu sztabu kryzysowego. Wizja, przerysowana i zdecydowanie o charakterze karykatury, poprawił jej humor, a także pociągnął kąciki ust do niewyraźnego uśmiechu.
- Powiedz mi, Anyo... - ściszyła głos do konspiracyjnego szeptu, choć otoczenie tego absolutnie nie wymagało. Załoga na Venus była zaufana, wybrana spośród tych, którzy wiedzieli jakie mają obowiązki i czego się od nich oczekuje. Również mieli świadomość, co absolutnie nie powinno ich interesować. Mimo to, pochyliła się nad stołem, bliżej swojej asystentki.
- Czy istnieje taka kolonia, bądź miejsce we wszechświecie, gdzie nie masz kontaktów, bądź zaprzyjaźnionych osób? Znajomych z dawnych lat? - puściła kobiecie perskie oczko, prostując się i kończąc ten krótki teatrzyk. W sposób nieoczywisty, wyraziła swoje uznanie dla Basset podkreślając od czasu do czasu, aby co do tego nie miała absolutnie żadnych wątpliwości, jak bardzo jest ceniona i niezbędna w jej najbliższym otoczeniu.
Tylko ona i Udina wiedzieli o większości spraw najwyższej rangi. Swoje prywatne, powierzała wyłącznie Anyi.
Miała racje. Jak zawsze. Odstawiła kubek, aby móc spleść ze sobą dłonie i oprzeć na warkoczu z palców podbródek. Przyglądała się spokojnej twarzy kobiety, medal oczywiście musiał mieć dwie strony. Jakby w życiu nie było prostszych deklaracji.
- Nie masz wrażenia, że ostatnimi czasy generalicja ma coraz mniej do powiedzenia w Przymierzu i to polityka, parlament gra pierwsze skrzypce spychając powoli Admirałów do roli... Chyba brakuje mi dobrego określenia... - cmoknęła. - Reliktów? - potrząsnęła głową. Nie do końca to miała na myśli, na pewno odsuwano ich do decyzji, czemu Iris przyglądała się biernie z boku. Wyłącznie z myślą, że jej ojciec przewracałby się na to w grobie.
- Tak. Spójrzmy, co czeka na nas w Ilos. Odwiedzimy... świątynie, prawda? - wyciągnęła rękę, aby przejąć datapad z przygotowanymi notatkami Anyi, które jak zawsze jej asystentka nanosiła na oficjalny protokół.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

1 lut 2023, o 00:14

Wzmianka o rozległych znajomościach Basset wywołała lekki uśmiech na jej twarzy. Kobieta wzruszyła odruchowo ramionami, jakby nie do końca wiedziała, jak poradzić sobie z komplementem, który uzyskała.
- Znajomości wyrobionych na studiach nie zapomina się łatwo - wytłumaczyła pośpiesznie, jakby pomyślała, że radna może ją o coś podejrzewać. - A często jedyny z nich pożytek to przysługi, jakie możemy zaciągnąć w przyszłości. Gdy nikt już nie utrzymuje ze sobą kontaktu.
Basset była stosunkowo młoda, ale zdążyła też nabrać doświadczenia w pracy dla innych ludzi. Patrząc po jej aktach osobowych, Fel dawno temu zauważyła, że kobieta stacjonowała nie tylko na Ziemi i na Cytadeli, ale też podążała za swoimi pracodawcami na inne planety, niekiedy spędzając na nich kilka miesięcy czasu. Musiała stale poszerzać krąg znajomości, który teraz przychodził jej z potrzebą w sytuacjach takich jak ta.
Radna mogła również domyślić się, że niektóre takie przysługi kosztowały kredyty. Może niewiele i z pewnością nieoficjalnie, ale Anya słynęła z dyskrecji i wiedziała, w jaki sposób opłacić informacje by rachunek nie został podpisany nazwiskiem Iris.
- Wojna brzmi jak dobry pretekst do tego, by szale znów się odwróciły - przyznała. - Nie wiem jednak, kto pokieruje Przymierzem mądrzej. Ostatnia wojna uświadomiła galaktyce, że siła jednostki bywa większa od zorganizowanej armii.
Basset zajęła się rozkładaniem datapadów jeden po drugim, ułatwiając Fel wczytywanie się w plany, które nakreślono, a po których ona nabazgrała swoje notatki.
- Ilos stał się dość popularnym celem dla niektórych ugrupowań po zakończeniu wojny z gethami. Salariańscy naukowcy ścigali się z innymi badaczami o prawa do studiowania pogrzebanej na planecie, proteańskiej technologii, nawet batarianie swojego czasu zażądali dostępu do reliktów - zaczęła, wskazując na ostatnie raporty, które donosiły o czterech, aktywnych placówkach schowanych pośród ruin porzuconych, zniszczonych miast pokrywających planetę. Jeden z tych punktów był zaznaczony - ten, do którego się udawali. - Niecały rok temu grupa emerytowanych komandosek asari przybyła na planetę w formie pielgrzymki. Miało to dla nich charakter spirytualistycznego obrzędu pośród proteańskich ruin, jednak najwyraźniej spodobało im się to na tyle, że postanowiły tam zostać. Z pomocą organizacji religijnej, o której nie ma zbyt wielu informacji w extranecie, przysposobiły antyczną budowlę na planecie i przekształciły ją w świątynię.
Zdjęcia świątyni były głównie satelitarne. Nie przypominała innych miejsc sakralnych, które Fel widziała w swoim życiu - przykryta gęstym smogiem i otoczona ruinami zniszczonej planety, odznaczała się połyskującymi z oddali światłami.
- Świątynia stała się przyczółkiem dla mieszkańców galaktyki szukających odosobnienia i... jasności umysłu, że tak się wyrażę. Choć grupa ma pewne znamiona kultu, jest całkowicie nieszkodliwa. W większości stanowi asari, które na swoje stare lata pragną poczuć proteańską energię przepływającą przez ruiny, a przynajmniej coś w tym stylu gadają. Utrzymują się głównie z dotacji, żyją skromnie i nie wyściubiają nosa poza kompleks. Organizacją życia w świątyni zajmuje się matka Eafina - wzruszyła lekko ramionami, podsuwając jej dane, które potwierdzały jej słowa. - Naturalnie, asari otworzyły swoje ramiona na uciekających przed wojną. Według naszych danych, większość uchodźców, która znalazła schronienie na Ilos, była zbyt biedna na konwencjonalne terapie lecznicze i doceniła ciepłe schronienie oraz rodzinną atmosferę, nawet na planecie tak brzydkiej jak ta.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

1 lut 2023, o 20:21

Nie podejrzewała Anyę o nic, o co nie mogłaby podejrzewać samą siebie. Daleka była od insynuacji, tym bardziej, że Basset już dowiodła swojego zaufania. W pozostałe kwestie nie wnikała, szanowała prywatność swojej asystentki, jak zresztą każdego człowieka. Anya, mimo iż sprawiała niekiedy wrażenie zaprogramowanej do pracy SI, nadal nim była.
- Powiedz mi proszę, oczywiście, jeżeli tylko chcesz - zastrzegła, co by Basset nie poczuwała się zobowiązana do odpowiedzi. Błądziły na granicy tematów, które otwarcie nigdy nie poruszały. Aczkolwiek ilość godzin, które wspólnie spędzały na pokładzie jednego, dyplomatycznego statku, siłą rzeczy zbliżała ludzi do siebie.
- Dużo osób odezwało się do Ciebie ze swoimi prośbami w ciągu ostatniego czasu? - nazwisko Anyi bardzo często pojawiało się w oficjalnych kanałach związanych z Radą i ambasadą ludzkości. Basset była w kręgu jej bezpośrednich, zaufanych pracowników, z czym się nie kryła. To do niej, w większości pielgrzymowali ci, którzy chcieli cokolwiek ugrać. Zainteresowanym, raczej to nie umknęło.
Uniosła brew, widząc ilość mnożących się datapadów. Przeszłości jej przez myśl, czy najpierw nie powinna zaparzyć jeszcze jednej kawy. Zapowiadały się długie godzin, Iris lubiła być dobrze przygotowana, a akurat o Ilos informacji było naprawdę sporo.
- Oficjalnie, w czyjej jurysdykcji znajduje się Ilos? - skupiła się na podstawach. Dopiero po nich, zainteresowała się fotografiami świątyni, w której emerytowane komandoski asari miały swoje sanktuarium. Powody, dla których zdecydowały się na życie w odosobnieniu były raczej oczywiste. Bardziej, ciekawiło ją, że padło akurat na proteańskie ruiny. Przedmiot wielu badań i jeszcze większej ilości niejednoznacznych wniosków.
- Znany jest jakikolwiek fizyczny wpływ dłuższego przebywania wśród proteańskich pozostałości, czy wszystkie te duchowne doświadczenia są tylko kwestią wiary? - jeżeli kogokolwiek miała pytać o prawdopodobieństwo, to właśnie Basset. Skoro Irissa zaplanowała świątynie na ich drodze, nie zrobiła tego przez przypadek i być może Anya w swoich reaserchu odkryła dodatkowe, potencjalnie pobudki Radnej zainteresowanej akurat właśnie Illos.
Przybliżyła do siebie satelitarne zdjęcia, świątynia, już teraz robiła nie małe wrażenie. Na żywo, najprawdopodobniej przerośnie jej najśmielsze oczekiwania.
- Postępowanie matki Eafiny wydaje się być szlachetne, a nawet bezinteresowne. Co wiemy na temat samej asari, która przewodzi zgromadzeniem? - absolutnie, nie miała tutaj na myśli jej duchownej przemiany i życia na Ilos. Podniosła datapad poświęcony byłej komandosce, kątem oka sprawdzając godzinę.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

2 lut 2023, o 14:07

Kobieta wzruszyła lekko ramionami, gdy Fel zadała jej konkretne pytanie. Najwyraźniej, pomimo możliwości uniknięcia odpowiedzi na nie, nie uważała je za na tyle podchwytliwe czy poważne, by musiała to robić.
- Każdego dnia odzywa się do mnie coraz więcej ludzi, którym wreszcie wchodzi do głowy, że nie dostaną się do pani kalendarza bez przejścia przeze mnie - uśmiechnęła się lekko, przyglądając popijającej kawę blondynce. - Szczerze mówiąc, nie otrzymuję zbyt wielu próśb osobistych. Większość mojej skrzynki wypełniają prośby do radnej.
Anya była najbliższą osobą Fel, która była bezpośrednio pokazywana w extranecie i zwykle towarzyszyła jej w drodze z i na spotkania z wszelkiej maści ludźmi. Nic więc dziwnego, że wielu próbowało obejść w jakiś sposób długie oczekiwanie i przepełniony terminarz radnej, wykorzystując ją w ten sposób.
- Oficjalnie? Niczyjej. Planeta jest skażona, pokryta ruinami wielkich aglomeracji miejskich, które zasypały wszystko, co mogło być w niej wartościowego. Utrzymywanie placówki na jej powierzchni jest trudne i dla wielu nieopłacalne. Nawet, jeśli chowa gdzieś skarbce wiedzy o proteanach, to zasypane są tonami kamienia, a nie wiadomo nawet gdzie zacząć kopać - odrzuciła, gdy zajęły się tematem tajemniczej planety. - Ilos nie ma zbyt wielu rzeczy do zaoferowania w dziedzinach innych niż badania archeologiczne, które koordynuje wydział rządowy Rady Cytadeli. Robi to głównie po to, by nikt nie wchodził sobie w drogę i każdy otrzymał swoją kolej, ale nikt nie wysyła tam oddziałów policyjnych, jeśli ktoś przybędzie na planetę bez zezwolenia. Flota Przymierza regularnie zatrzymuje się w układzie w trakcie swoich patroli Trawersu Attykańskiego, co wystarcza by skutecznie odstraszyć nielegalne ekspedycje.
Ilos mógł niegdyś być źródłem nieocenionych informacji na temat wymarłej rasy, ale drastycznie różni się od sporadycznych ruin, które znaleziono na Marsie. Archeolodzy napotykając dawne pozostałości wiedzieli, w jakim miejscu mogą szukać pod gruzem czegoś interesującego. Ilos było praktycznie zasypane tym gruzem i jedna kopa nie różniła się za bardzo od drugiej. Wstępne ekspedycje, które posłano gdy tylko stał się powszechnie dostępny, odkryły kilka wartościowych faktów na temat architektury, oraz codziennego życia protean, lecz od dłuższego czasu planeta nie płodziła żadnych przełomowych znalezisk.
- Żaden. To w zasadzie po prostu przebywanie wśród ruin każdego innego antycznego miasta. Badacze z rozżaleniem nazywali swoją pracę grzebaniem patykiem w kamiennym gównie, gdy przestała przynosić owoce - odrzekła, posługując się dość barwnym cytatem, który wywołał uśmiech na jej twarzy. - Matka Eafina nie miała interesującego żywota, nie należy też do oryginalnych, trzech komandosek, które założyły świątynię. Nigdy nie spłodziła potomstwa, nie była w wojsku, nie opuściła Thessii przez większość lat swojego życia. Na Thesii była nauczycielką. Wygląda na to, że na uduchowioną ścieżkę sprowadził ją wypadek promu, którym leciała. Przeżyła, choć odniosła pewne obrażenia. Przybyła do świątyni dziesięć miesięcy temu i pomagała w jej organizacji od tego czasu.
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

3 lut 2023, o 13:05

Znając Basset, mogła życzyć wszystkim tym upartym, zawziętym i zdesperowanym powodzenia. Gdyby faktycznie ktoś przedarł się, a następnie został przepuszczony przez jej asystentkę oraz umówiony, bądź wpuszczony z marszu do gabinetu, faktycznie zasługiwałby na wysłuchanie.
Jak na razie, nikomu nie udała się ta sztuczka.
Przeglądając kolejne raporty oraz streszczenia przygotowane przez Basset, zastanawiała się, czy miejsce takie jak Ilos faktycznie stanowiło dla zmęczonych, bądź wszystkich tych po przejściach ostoje, gdzie w końcu mogliby znaleźć pokój. Trudno było wyobrazić sobie przebywanie na co dzień wśród wielkich ruin, w zamglonym, nieprzyjaznym środowisku. Gdzie jedynym źródłem ciepła oraz światła wydaje się być właśnie ta świątynia. Być może tutaj tkwił sukces przedsięwzięcia, które obecnie zyskało nowych, uciekających przed wojną zwolenników. Fel nie była osobą szczególnie uduchowioną, aczkolwiek interesowała ją historia. Tym samym Ilos zyskał jej zainteresowanie.
- Rozumiem. Obecnie na planecie trwają jakieś prace archeologiczne, bądź wydobywcze? Statki Przymierza, które zatrzymuje się tam w drodze, mają swoją własną placówkę, którą utrzymuje ludzkość, czy korzystają z gościnności albo jakiegoś obozu badawczego, albo właśnie dobrego serca przełożonej świątyni? - dopisywała do stanu wiedzy przekazywanej jej przez Basset kolejne szczegóły, które mogły, choć nie musiały, okazać się ważne podczas całej wizyty. Iris odchyliła się do tyłu, hologram świątyni wciąż pobłyskiwał na rozświetlonym datapadzie w morzu innych.
Także uśmiechnęła się pod nosem w odpowiedzi na barwne podsumowanie pewnych długich, żmudnych prac badawczych. Ludzki umysł od zawsze fascynował każdego, nic dziwnego, że znaleźli się i tacy, którzy zawzięli się w próbach dowiedzenia, jaka korelacja, bądź inna zależność wytwarza się wśród neuronów, gdy na dłużej wystawi się na działanie mistycznego otoczenia. Innych, niż jasna cholera od bezczynności oraz ponurej estetyki podbijających frustrację.
- Spotykałam się z ludźmi, których życie wywracało się do góry nogami po jednym, przypadkowym incydencie. Jestem ciekawa, jakimi osobami okażą się stali mieszkańcy świątyni... Jaki mamy plan na Ilos? - przesunęła stronę osobistych notatek Anyi na kolejną. Odbiegły w rozmowie od konkretów, czas skupić się na nowo. Przed wylądowaniem, chciała jeszcze zerknąć do kajuty Widma, aby upewnić się, że incydent na Horyzoncie pozostał za nimi. Kryik, w przeciwieństwie do Basset, lubiła kawę, a anegdotki z Kabały, którymi dzieliła się z nią podczas pogawędki przy ekspresie, miło zajmowały Fel myśli.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Korweta dyplomatyczna Rady Cytadeli "Venus"

3 lut 2023, o 21:21

Ilos był pełen historii, lecz nie wszystkie strony tej księgi były ładne. Pozostałości po imperium, które niegdyś kwitło na jej powierzchni, były brudne i szare - przywodziły na myśl rychłą przyszłość, jaką Ziemia miała przed sobą, jeśli ludzkość nie uratuje jej przed własnym skażeniem. Być może to proteanie zaniedbali swój dom, a może coś innego sprawiło, że zamienił się w tę martwą, rdzawą skorupę, niepodobną do tego, czym musiał być kiedyś.
- Trwają badania archeologiczne, lecz salarianie nie informują o postępach. Placówka położona jest w innym rejonie planety od świątyni, więc nie powinno to wpłynąć na naszą misję na dole - odrzekła, podsuwając jej skan planety z zaznaczonymi dwoma pinezkami, pokazującymi lokalizację obu tych punktów. - Z tego co mi wiadomo, Przymierze głównie korzysta z rozładowywania napędu w układzie. Jeśli zapuszczają się na planetę, robią to we współpracy z salarianami, co nieco ich irytuje. Składali formalne skargi na ten temat. Chyba wolą być zostawieni w spokoju.
Świątynia nie była popularnym celem podróży dla tych, których nie interesowało spokojne życie toczące się na jej terenie. Strudzeni podróżni nie posiadali ani ambicji na naukowe odkrycia, ani finansów na dobry sprzęt - pozostało im jedynie korzystać z duchowej atmosfery, odosobnienia i wyciszenia, jakie gwarantował obiekt zarządzany przez matkę Eafinę.
- Myślę, że Sentia przekaże pani plany dotyczące ochrony. Poza tym... - zamyśliła się na chwilę. - Standardowo. Porozmawiać z ludźmi, wesprzeć ich duchowo, uśmiechnąć do zdjęcia - westchnęła lekko, jakby znużona prostotą ich zadania, która widniała wyłącznie na piśmie. Wśród ludzi, rannych i skrzywdzonych, nawet tak proste rzeczy niosły ze sobą obciążenie psychiczne. - Może pani zagadać matkę Eafinę, czy nie ma pomysłów na umilenie im życia. Z pewnością będzie to wiedziała najlepiej.
Po dopięciu ostatnich rzeczy na ostatni guzik, Fel miała szansę odwiedzić turiańskie Widmo. Sentia przygotowywała się do wyjścia z Venus, siedząc w mundurze przy biurku. Jej pancerz czekał już złożony na podłodze, dokładnie wyszorowany, aż po czerwonej mazi nie było już śladu. Z chęcią opowiedziała Iris swój plan na Ilos, który obejmował dziesięciokrotne upewnienie się, że nic takiego im się nie wydarzy po raz drugi. Kobieta wydawała się docenić chęci radnej do zapewnienia jej, że wszystko było w porządku.
Gdy wszyscy byli gotowi, czekała na nią razem z oddziałem w korytarzu prowadzącym do śluzy. Razem wyruszyli na zewnątrz, żegnani przez Basset, która pomachała im lekko, nim drzwi za nimi się zamknęły.

Wróć do „Prywatne jednostki”