Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

29 lut 2016, o 00:36

Obrazek Mały statek pościgowy zarejestrowany na anonimowego właściciela. Uzbrojony po zęby, Crescent przeznaczony jest do krótkich walk, w których uderza i znika z radarów wroga nim dosięgnie go odwet. Wyposażony w torpedy dysrupcyjne, dwa działa akceleratora masy i systemy GARDIAN, rekompensujące mu brak porządnego poszycia oraz słabe tarcze kinetyczne, potrafi osiągać spore przyspieszenie w ułamkach sekund, nawet w porównaniu do innych statków tej klasy.
Wewnątrz, Crescent wyposażony jest dość skromnie. Posiada trzy pokłady, z czego jedynie środkowy nie służy operowaniu, konserwacji i naprawie systemów uzbrojenia, bądź pozostałych, niezbędnych do sterowania statkiem. Pokład 0 zawiera w sobie dwie zagospodarowane kajuty, łazienki, kokpit, mesę oraz mniejsze i większe pomieszczenia służące do przechowywania sprzętu bądź, w obecnej chwili, niespełniające żadnej roli.
Oprócz tego, Crescent przygotowany jest do przewożenia możliwych, zdobytych w walce jeńców. Dwie komory na pokładzie -1, oddzielone od reszty poziomu polem siłowym, służą za niezbyt przyjazne cele, zdolne przechować maksymalną liczbę dwunastu pojmanych. Sama korweta wymaga do obsługi tylko jednej osoby - pokładowa SI, zainstalowana i zakupiona poza przestrzenią Rady, non stop monitoruje systemy statku i w razie potrzeby jest w stanie go pilotować. Ze względów bezpieczeństwa, nie przejawia niczym swojej obecności, a dostęp do niej możliwy jest z kokpitu statku.
⌥ POKŁAD 1
  • Działo akceleratora masy
  • System GARDIAN
  • Rdzeń SI
⌥ POKŁAD 0
  • Kokpit
  • Śluza #1
  • Mesa
  • 2 kwatery z łazienkami
  • Pomieszczenia gospodarcze
  • Kapsuła ratunkowa (Pojemność: 15 osób)
⌥ POKŁAD -1
  • Maszynownia
  • Rdzeń pierwiastka zero
  • Systemy sanitarne
  • Śluza #2
  • 2 Cele
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

29 lut 2016, o 01:04

Mężczyzna nie skomentował w żaden sposób tego, co zaszło przed momentem. Nie przyznał się do zbombardowania Ikara, którego obiecał się pozostawić w nietkniętym stanie - pozwolił jej to wydedukować. Uderzył pięścią w panel windy, której szerokość nie przekraczała dwóch metrów, po czym, gdy po kilku sekundach przyjechała, wszedł do środka, zaganiając tam również Irene. Dostrzegła na panelu jedynie trzy opcje do wyboru - statek nie był duży.
- Obraliśmy kurs?
Odpowiedź na jego pytanie z pewnością wyczytana została do jego ucha. Nic sobie nie robił z tego, że Irene nie uczestniczy w tej dyskusji - nie miał też powodu, by to robić. Niemal natychmiast dojechali na miejsce - poziom minus jeden. Równie ciemny co korytarz, którym szła. Poprowadził ją tym razem w lewo i ruszył dalej.
W pewnym momencie zamiast jednej, prawej ściany, Irene dostrzegła szklaną szybę, za którą ukryte było źródło światła - napęd. Błękitna kula pulsowała miarowo, gdy napęd FTL pracował. Właśnie przed tym widokiem zatrzymał się mężczyzna. Po drugiej stronie od szklanej szyby znajdowały się dwa wgłębienia, oddzielone czymś, co wyglądało na pole efektu masy.
- No, nareszcie! - dziarski, wysoki głos odwrócił jej uwagę od napędu, a przeniósł ją na nadchodzącego z naprzeciwka mężczyznę.
Stosunkowo niski, a z pewnością niższy od niej blondyn szedł w ich stronę przebierając nogami co najmniej dwa razy szybciej niż opancerzony osobnik. Na jego twarzy malował się głupkowaty uśmiech, a on sam wycierał właśnie rękę w spodnie - Irene nie chciała wiedzieć czemu.
- Heeeej, nie mówiłeś, że taka piękna! - wyszczerzył się, unosząc przy tym brwi. Upewniając się, że złapał kontakt wzrokowy z Irene (musiał przy tym nieco unieść głowę) i puścił jej oczko.
- Odsuń się, karle - odrzucił jedynie, szorstko, opancerzony, wciskając odpowiedni guzik na panelu obok pierwszej celi. Pole zniknęło, a on przeniósł swoje spojrzenie na Irene. - Nie myślisz chyba, że pozwolę ci zostawić sobie broń, żebyś mogła nią porobić kilka dziur?
Uniósł wolną rękę w geście pełnym oczekiwania, że poda mu Tłumiciela. Widząc możliwy opór rudowłosej, jedynie skierował lufę własnej broni w kierunku jej kolana.
- Nie musisz trafić na miejsce cała. Uprzedzam, że podróż będzie długa, a my możemy stać cienko z medi-żelem - burknął, ignorując stającego w wejściu do celu blondyna.
- Roger. Miło mi - rzucił, wciąż głupkowato się śmiejąc i wydając się nie zwracać uwagi na to, że została o coś poproszona przez drugiego mężczyznę.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

29 lut 2016, o 01:43

Nie podniosła nawet głowy, żeby spojrzeć na załogę Ikara. Spotkała ich pierwszy raz w życiu i nie zamierzała spotkać nigdy więcej, więc nie obchodziło jej to, jakimi emocjami ją darzą. Pilot na pewno był zaskoczony. Karyna pewnie nienawiścią, jej wzrok palił Irene żywym ogniem nawet kiedy patrzyła pod nogi. Nie zwalniała, bo nie miała po co. Tak samo ciepłymi uczuciami darzyła w tym momencie człowieka w pancerzu, co tych tutaj. Dobrze, że byli pomocni. Świetnie. Była im wdzięczna niesłychanie. W życiu nikt nie był tak bardzo obojętny wobec tego, co się z nią działo, nawet poznany na Pinie Tarczansky kiedy w okolicy pojawiała się radna. Ci tutaj po prostu stali i patrzyli, jak najemnik, czy kimkolwiek on był, wyprowadzał ją z pokładu z bronią przyciśniętą do jej pleców. Przez gruby materiał bluzy nie czuła jej chłodu, ale potrafiła go sobie wyobrazić. Nie powiedziała ani słowa na pożegnanie, bo nie miała im zresztą nic do powiedzenia. Miała nadzieję, że ten tysiąc kredytów choć trochę im zrekompensuje stres.
Nadzieję tę straciła szybko, ale też w żaden sposób tego nie skomentowała. Jedyne, co jej przyszło do głowy, to że bardziej zmarnować tych pieniędzy nie mogła. Właśnie zostały wystrzelone w kosmos i to dosłownie. Spojrzałaby wściekle na swojego łowcę głów, ale szedł za nią, więc trochę było to trudne do zrobienia. Dopiero w windzie uniosła głowę, wbijając w niego intensywnie wzrok. Nie sądziła, żeby zrobiło to na nim jakiekolwiek wrażenie, ale patrzyła, zapamiętując kształt hełmu i łączenia pancerza. Nie miała nic innego do roboty, poza jednoczesnym desperackim szukaniem sposobów ucieczki.
Na dźwięk kolejnego głosu w jej głowie błysnęło światełko nadziei, zwłaszcza gdy padły pierwsze słowa i pojawił się jego właściciel. Była jednak zbyt zestresowana, by zareagować. Nie uśmiechnęła się nawet, co normalnie na pewno by zrobiła, zauważyła tylko puszczone oczko i zdołała pomyśleć o idiotyzmie tego zwyczaju i o tym, jak bardzo jest to żenująco słabe. Chwilę po tym wysoki mężczyzna znów przyciągnął jej uwagę.
- Chcę go z powrotem - mruknęła i niechętnie sięgnęła po Tłumiciela, by z oporem go oddać. Pistolet wycelowany w jej kolano był bardzo silnym argumentem. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, jak silny musiał to być ból, mieć przestrzeloną nogę. Mieć przestrzelone cokolwiek. Nie chciała sprawdzać.
- Irene, mi nie bardzo - nie widziała sensu w przedstawianiu się innym imieniem, skoro i tak znali jej prawdziwe. - Dokąd ta podróż? Nie zasługuję nawet na wyjaśnienie? Zdjąłbyś to z głowy, a nie tak stoisz nade mną jak... kat.
Radość blondyna była kontrastem do wszystkiego, co się właśnie wydarzyło. Wysoki mężczyzna groził jej bronią, potem zmusił do przejścia na ich statek, zestrzelił całego Ikara, razem z załogą i ładunkiem i teraz ten tutaj prawił jej mało subtelne komplementy i uśmiechał się jak debil? Zacisnęła ręce w pięści i wsunęła je do kieszeni bluzy. Czuła się jak bezradne dziecko, któremu odebrano wszystko.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

29 lut 2016, o 02:04

Blondyn nie wydawał się być zrażony jej reakcją - przynajmniej nie na razie. Euforia z samego faktu zobaczenia kobiety na pokładzie za bardzo nim zawładnęła, by miał się na nią obrażać, bo nie wpadła w ramiona takiemu macho.
- Ale będzie! - odrzucił dość dwuznacznie, pozostawiając jej własne słowa pod interpretację.
- Adamo - syknął wysoki mężczyzna, przyjmując podawanego jej Tłumiciela.
- Jak tam chcesz, Khouri. Tylko chciałem się przywitać - burknął, wreszcie zniechęcony blondyn, po czum odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę, z której przyszedł. Wcześniej nie omieszkał posłać Irene kolejnego, badawczego spojrzenia.
Własny pistolet schował w tym momencie od kabury, wiedząc, że na razie nie sprawiała mu zagrożenia. Po chwili na zaczepie magnetycznym wylądował również jej Tłumiciel - nie wyglądało to jednak na akt przywłaszczenia go sobie. Po prostu nie miał go gdzie położyć.
- Nie wiem, czy zasługujesz. Ja po prostu cię odebrałem - odrzucił dość chłodno, ale jego dłonie powędrowały do mocujących hełm zaczepów. Otworzył wszystkie, po krótkiej chwili ściągając z głowy ochronę.
Ku własnej uldze, nie dostrzegła żadnych deformacji, jak na podesłanym jej przez Handlarza Cieni zdjęciu łowcy głów. Twarz nie była blada, lecz nieco ciemniejsza niż jej własna, a spojrzenie nie miało na celu zabicia jej ducha nim kula sięgnie ciała. W prawdzie mężczyzna posiadał opisaną w wysłanym jej pliku bliznę na jednej stronie twarzy, ale była ona szramą, pozostawioną przez ostrze bądź pazur nieznanego jej drapieżnika.
Jego wzrok był badawczy - blade światło pokładu minus jeden odbijało się od jasnych tęczówek najemnika, o ile faktycznie nim był. Odgarnął włosy do tyłu, pozbywając się przyklejonych do spoconego czoła kosmyków. W pancerzu musiało mu być gorąco, przynajmniej teraz.
- Jesteś więźniem; a przynajmniej mam cię tak traktować; którego mam przetransportować do systemu niepołączonego siecią przekaźników. Na szczęście Crescent jest szybki i uwiniemy się w kilka dni zamiast tygodni.
Kilka dni spędzonych w tej celi - dostrzegła w niej trzy dwupiętrowe łóżka, umywalkę i toaletę za półścianką o wysokości metra dwadzieścia. Wszystko to zupełnie na widoku, za przeźroczystą, może lekko zniekształcającą obraz po drugiej stronie powierzchnią pola ochronnego.
- Tyle. Możesz się rozgościć, reszty statku nie zobaczysz - wskazał jej głową otwartą celę. Nie wyglądała ani odrobinę zachęcająco. - Skoro nie wiesz, czemu tu jesteś, to będziesz miała okazję się zastanowić.
W jego głosie usłyszała kpinę. Złapał hełm w jedną dłoń, nie spuszczając z niej wzroku. Prawdopodobnie po to, by przypadkiem nie rzuciła się nagle do biegu po usłyszeniu takiego streszczenia. Po chwili dopiero przeniósł ją na torbę, którą trzymała.
- To też. - znowu wyciągnął opancerzoną rękę w jej stronę, oczekując, że przekaże jej upakowany dobytek.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

29 lut 2016, o 10:00

"Ale będzie" rzucone przez Adamo trochę ją przeraziło. Być może w innej sytuacji odebrałaby to jako normalny flirt, ale trudno było jej tak to rozumieć, skoro była praktycznie porwana, a on był towarzyszem tego, który przed chwilą chciał przestrzelić jej kolano. Słowa te brzmiały się trochę jak zapowiedź gwałtu, a na to nie była przygotowana. Mimo filmowego uśmiechu którym niezmiennie obdarzał ją blondyn, nie potrafiła obudzić w sobie sympatii dla niego.
Ale przynajmniej poznała imię tego drugiego. Czy to było nazwisko, tego nie wiedziała. I zobaczyła jego twarz. Ulżyło jej mocno widząc, że jej połowy nie pokrywała blizna. Takich rozcięć i długich szram widziała w swoim życiu wiele i nie robiły one na niej wrażenia, co innego trwałe oszpecenie, od którego musiałaby odwracać wzrok. Wpatrywali się w siebie, jakby byli przekonani, że zaraz jedno zrobi coś, czego drugie się nie spodziewa. Z tym że Irene nie miała właściwie nic, co mogłaby zrobić, a Khouri powinien o tym wiedzieć. Stała więc i patrzyła na niego z bezradną wściekłością w spojrzeniu. Kiedy zobaczyła mężczyznę pod pancerzem, poczuła się nieco spokojniej - świadomość, że to jednak jest tylko człowiek trochę ją uspokajała. Tak jakby wyjście zza bezpiecznej maski hełmu sprawiało, że Irene będzie łatwiej, jakikolwiek plan pojawiłby się w jej głowie.
Nawet nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć, bo nie miała pojęcia do kogo ją wiezie. Narobiła sobie w życiu wiele kłopotów i teraz przychodził czas, kiedy się do niej odzywały, a ona nie mogła w żaden sposób się przed nimi uchronić. Czy to był Hound? Na samą myśl o ponownym spotkaniu po jej plecach przeszedł dreszcz. A może rodzina? A może ktoś, komu przez nią rozwalili statek, za czasów piracenia? Nie wiedziała, jakich argumentów użyć, bo od czego miała się wykręcać, z czego tłumaczyć? Najlepiej by było zacząć od wszystkiego.
Cofnęła się razem z torbą. Mogła sobie teraz pozwolić na protesty, widząc, że nie celuje już z pistoletu w jej nogę. Nie chciała jej oddać. Nie mogła tak po prostu wręczyć mu jej i zająć się sobą.
- Jak mam tkwić tu zamknięta kilka dni, to nie chcę siedzieć w tych samych brudnych ciuchach do końca - jeszcze jeden krok do tyłu. Właściwie wchodziła już do celi, całkiem posłusznie, ale torbę brała ze sobą. - Nie zabieraj mi jej, proszę.
Częściowo mówiła prawdę, nie chciała tu zostać z jednym kompletem ubrań i nawet bez mydła - bo nie sądziła, żeby w tej cudownej celi znajdowało się jakiekolwiek. Kilka dni? Jak daleko musieli lecieć? Pytanie o konkretne miejsce mijało się z celem, bo Khouri i tak by jej nie odpowiedział.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

29 lut 2016, o 16:31

Mężczyzna spochmurniał, gdy odmówiła podania mu torby. Już wcześniej nie wyglądał na zadowolonego, teraz jednak zaczynała go irytować.
- Brudne ubrania to chyba ostatnie, co powinno cię teraz martwić - burknął. Wyciągnięta do przyjęcia torby ręka opadła, zatrzymując się na kaburze z jego pistoletem.
- Serio, mam liczyć do trzech? Może do dziesięciu? Jak, kurwa, z dzieckiem?
Postąpił o krok naprzód w jej stronę, samemu przekraczając granicę obecnie wyłączonego pola i stając tuż przed rudowłosą. Jego wolna dłoń zacisnęła się na kolbie broni.
- Po prostu oddaj pieprzoną torbę. - warknął, znowuż nie spuszczając z niej wzroku.
Irytacja na twarzy i fakt, że jego dłoń dość ostentacyjnie opierała się o kaburę, w której znajdował się jego pistolet, dawały Irene do zrozumienia, że nie zamierza dać za wygraną i nie pozwoli jej wziąć ze sobą torby - nawet, jeśli wewnątrz faktycznie miały znajdować się tylko pary ubrań na zmianę. Stał nieruchomo, mierząc ją wzrokiem i czekając, aż zastosuje się do jego dość stanowczego polecenia - mogła wciąż próbować coś ugrać, ale nie wiedziała, kiedy mężczyźnie skończą się i tak niskie pokłady cierpliwości i co wtedy zrobi. Przestrzeli jej kolano, jak sugerował wcześniej?
A może po prostu złapie broń i korzystając z tego, że jest względnie ciężka, pozbawi ją przytomności ciosem w głowę? Łapiąc Rodriguez nie był zbyt delikatny, prawdopodobnie nie obchodziło go, czy była kobietą, czy facetem. Może Adamo próbowałby wybawić ją z opresji, ale obecnie zajęty byl własnymi sprawami po tym, jak Khouri go spławił. Zresztą, chyba nie był w aż tak beznadziejnej sytuacji by zacząć myśleć o nim ciepło.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

29 lut 2016, o 17:04

Zacisnęła zęby i opuściła wzrok na torbę. No świetnie. Zapowiadało się doskonale. Nie wiedziała już, czy ma się śmiać, czy płakać. Dawno tak bardzo nie spieprzyła wszystkiego. Dawno nie była w tak beznadziejnej sytuacji, nie w kontekście przeszłości od której uparcie uciekała. Sapnęła z irytacją i rzuciła torbę mężczyźnie pod nogi, sama cofając się o kolejne dwa kroki.
- Proszę - warknęła. - Miłej zabawy.
Czuła, jak wściekłość zmieszana z bezradnością powoli narasta w jej klatce piersiowej do rozmiarów, z którymi zaraz przestanie sobie radzić. A nie chciała zacząć wydzierać się na człowieka, który teraz miał przyczepiony do pancerza karabin i dwa pistolety - z czego jeden jej. Nie wyglądał też na cierpliwego. Próbowała więc uspokoić szybki, głośny oddech i zacisnęła dłonie w pięści. Źle się jej to wszystko kojarzyło. Przywoływane przez tę sytuację wspomnienia budziły w niej emocje, z którymi nie potrafiła sobie radzić. Gdyby jej wzrok mógł zabijać, Khouri leżałby już tu w progu trupem. Ta cela i tak wyglądała lepiej, niż schowek w którym kiedyś musiała spędzić zdecydowanie więcej niż kilka dni, ale to nie znaczyło, że jej się ona podobała. Nic tu dla niej nie było, poza łóżkami. Mogła spać, ale wiedziała, że na pewno nie zaśnie. Roger wyglądał, jakby miał inne pomysły odnośnie tych mebli, ale te również nie budziły w niej entuzjazmu.
Marzyła o tym, żeby już wyszedł. Chciała zostać sama, nie musieć patrzeć już na ten jego skrzywiony ryj. Znała siebie, dobrze wiedziała że uspokojenie się zajmie jej co najmniej godzinę, na tyle, by mogła racjonalnie myśleć. W tej chwili miała ochotę wbić omni-klucz w ten jego piękny, zdobiony pancerz tak, żeby trafić w samo serce. W tym momencie darzyła go absolutną nienawiścią i najgorsze było to, że była w niej bezradna. Widząc, jak Khouri podnosi z podłogi jej torbę, miała wrażenie że zaraz zwariuje. Była w klatce, a nienawidziła klatek.
Ale milczała. Głównie dlatego, że żadna z rzeczy, które miała mężczyźnie do powiedzenia, w niczym by jej nie pomogła.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

2 mar 2016, o 12:22

Khouri wydawał się nie zauważać jej złości - albo się tym nie przejmował. Podniósł torbę z ziemi, obrzucił kobietę spojrzeniem po raz ostatni po czym postąpił o krok do tyłu, wychodząc na korytarz, poza obszar jej celi.
Pole włączyło się niemal natychmiast, odgradzając ją od korytarza i mężczyzny, który odwrócił się i poszedł w swoją stronę.
Została sama, znowu. Towarzyszył jej jedynie szum statku. Cela była dość duża - miała wyraźnie pomieścić więcej niż jedną osobę. Znajdowało się w niej nawet kilka szafek, wszystkie metalowe i puste. W kącie pomieszczenia Dubois znalazła małe, zielone kapsułki, wyglądające podejrzanie - prawdopodobnie miały być trutką na gryzonie.
Nie wyglądały zachęcająco. Ani teraz, ani po siedmiu godzinach siedzenia w samotności, po których znała ułożenie celi już na pamięć. Furia możliwie, że już minęła, a pozostało tylko zmęczenie - takie niepozwalające zasnąć nawet, gdyby się chciało.
Nie mogła wiedzieć, która pora "dnia" teraz jest - ani według czasu ziemskiego, Cytadeli czy galaktycznego. Nikt nie przeszedł obok jej celi, ona wciąż widziała teraz tylko lekko znieksztalcony przez pole rdzeń napędu, znajdujący się w pomieszczeniu po drugiej stronie korytarza, za oszkloną szybą.
W pewien sposób mógł on być fascynujący dla osób, które nie znały szczegółów jego działania. Dubois wystarczała znajomość faktu, że w razie jakiegoś krytycznego niepowodzenia, napędy FTL mogły zamienić się w małe bomby, powodujące ogromne eksplozje. Na szczęście na razie na nic takiego się nie zapowiadało.
I kiedy kolejna godzina mijała Dubois, wreszcie coś się zmieniło - sylwetka pojawiła się na korytarzu, przechodząc od lewej strony. Znacznie mniejsza niż ta należąca do opancerzonego Khouri. Od razu poznała Rogera. Przeszedł obok całej celi, w końcu stając przed panelem, ale jeszcze nie planując nic z tym faktem zrobić.
- Musisz być głodna. A znudzona na pewno - rzucił swoim wysokim głosem. W jego rękach dostrzegła tackę, ale nie dostrzegła zawartości leżącego na nim opakowania. - Może porozmawiamy? Musisz wybaczyć Nazirowi, chyba nie ma doświadczenia z kobietami.
Chyba powstrzymał się przed dodaniem "nie to co ja" - takie mogła odnieść wrażenie.
- Wiem co nieco. Może nie wszystko, ale... No i wiesz, nie możesz mi uciekać, ani nic. Rozumiesz?
Czy tego chciała, czy nie, usiadł na ziemi przy oddzielającym jej celę polu, a tackę położył na ziemi.
- Chcesz zjeść? Wojskowe racje, jakieś gówno, ale miałem ci przekazać.
Gdy tylko przyjęła posiłek, przełączył coś w polu i to co prawda nie zniknęło, lecz podniosło się - jak hangarowe wrota, umożliwiając mu wsunięcie do środka jakiejś proteinowej papki, która miała być chyba owsianką. Jeśli nie chciała, położył tackę obok, sam nie czując się skuszonym do spróbowania dania.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

2 mar 2016, o 19:12

Gdy pole odgrodziło ją od reszty statku, przez długą chwilę stała tak, obserwując odchodzącego mężczyznę. Okrzyk wściekłości wydarł się z jej gardła dopiero, gdy ten zniknął z pola widzenia, choć podejrzewała, że musiał to słyszeć. Obróciła się na pięcie i przeszła kilka kroków w stronę... no, jedyną stronę jaką miała do wyboru, czyli w głąb celi. Potem już nie liczyła ile kółek zrobiła po niewielkim pomieszczeniu. Na pewno sporo. Mogło minąć jakieś dwadzieścia minut, zanim zaczęła zwalniać i dotarło do niej, że złość nic nie zmieni. Miotanie się w tę i z powrotem tylko by ją wymęczyło. Czym sobie na to zasłużyła? Przecież ostatnio żyła już spokojniej. Miała pracę, niewiele kradła, właściwie od dłuższego czasu nikomu nic nie zrobiła. Od jakiegoś czasu wszystko układało się tak dobrze, że to wydawało się złym snem.
Osunęła się w końcu po ścianie na podłogę bezpośrednio przed polem siłowym i przyciągnęła kolana pod brodę. Obserwowanie napędu było najciekawszym zajęciem, jakie oferowało jej otoczenie, a jeszcze nie była na tyle zdesperowana, żeby liczyć ziarenka trutki. Spędziła więc godziny na beznamiętnym wpatrywaniu się w pulsujący błękit, w pewnym momencie czując już, że obejmują ją kojące ramiona obojętności. Umiała z tego skorzystać, otulając się nią jak płaszczem i odcinając się od męczącej świadomości upływającego czasu. Jej myśli błądziły swoimi ścieżkami, co jakiś czas tylko powracał stres i niepewność, ale z drugiej strony - co takiego strasznego mogło się stać? Zewsząd dało się uciec, wcześniej czy później. W tym przypadku było to później, co nie znaczyło, że wcale.
Na dźwięk kroków wybudziła się z transu, unosząc wzrok. Nie wiedziała, którego z dwóch tych przypadków beznadziejnych wolałaby widzieć teraz. Chyba najlepiej żadnego. Ale sam widok Rogera wcale jej nie uszczęśliwił - w przeciwieństwie do tego, co trzymał w rękach. Momentalnie poczuła ssanie w żołądku, które do tej pory uporczywie ignorowała.
- Jestem głodna - przyznała, wstając i przysuwając się do wejścia. Dawno temu nauczyła się, że jeśli dają jeść, to należy z propozycji skorzystać, bo nie wiadomo kiedy dostanie się następną. Złapała podany talerz, by łapczywie zacząć pochłaniać papkę. Nie pamiętała kiedy ostatnio jadła - chyba jakoś w drodze na Illium. Od tamtej pory minęło wiele godzin. Było jej wszystko jedno, jak smakuje fantastyczne danie. Nakarmili ją, to był już jakiś sukces.
- Dokąd mnie wieziecie? - nie patrzyła na rozmówcę. Nie miała ochoty. Zadała mu tylko konkretne pytanie, skoro postanowił się pochwalić swoją wiedzą. Rolę najbardziej interesującego obiektu w okolicy przejął nie on, ale obiad. Kolacja. Albo może śniadanie, nie potrafiła tego ocenić. - Kto wam zapłacił? Możesz mówić, i tak Khouri zabrał mi wszystko. Nie mam jak i dokąd uciec.
Posiłek faktycznie do najsmaczniejszych nie należał, ale narzekać też się oduczyła. Zjadła wszystko, do samego końca, może trochę za szybko, ale poczuła jak jej żołądek wypełnia satysfakcjonujące ciepło. Nie do końca wiedziała czego Roger od niej chce, na pewno nie przyszedł bezinteresownie jej nakarmić. Ale w innym przypadku otworzyłby celę i wparowałby do środka, a tego nie zrobił. Siedziała więc po turecku na podłodze przed wejściem, unosząc wreszcie na niego obojętne spojrzenie.
- I czemu taki jesteś troskliwy? Przedtem nie przeszkadzało ci, że Khouri chciał przestrzelić mi kolano.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

3 mar 2016, o 20:06

Papka okazała się być zjadliwa, lecz istniała spora szansa, że głód Irene ją taką uczynił. Roger wsunął jej tackę z nią do środka, po chwili zsuwając barierę z powrotem na dół, dla bezpieczeństwa, że nie przeczołga się i nie wybiegnie mu z celi. Zupełnie, jakby wyglądała na chętną do tego, wsuwając w siebie kolację.
- Dalekie miejsce, niestety. Kompletne zadupie, nie spodoba ci się.
Nie był zbyt konkretny, ale też nie wyglądał na takiego, który wodziłby ją za nos. Prawdopodobnie nie pomyślał by przedstawić jej definicję zadupia - w końcu prawie się trząsł z ekscytacji, że może zabłysnąć przekazaniem jej informacji, których sama nie miała..
- No i nikt nam nie zapłacił. Wkurzyłem się, zanim cię zobaczyłem - posłał w jej kierunku znaczące spojrzenie, po czym przeniósł je na emanujący błękitem rdzeń pierwiastka zero. - Nazir robi to jako przysługę dla właściciela kompleksu, do którego lecimy. Khouri jest szefem ochrony, więc to chyba jakaś poważna misja. Ja tylko robię za technika.
Kompleks na zadupiu - musiało brzmieć zachęcająco. Nazir wspominał o długiej podróży, Dubois mogła więc podejrzewać, że lecą do jakiegoś odrębnego systemu, bez przekaźnika.
- To dupek, ale co ja mogę zrobić? Mogę dać sobie przestrzelić kolana za ciebie a ty wciąż będziesz dla mnie niemiła.
Wzruszył ramionami, spoglądając w dal - byle nie na nią. W końcu pragnął teraz wywołać jakiś efekt ostatnimi swoimi słowami, a spojrzenie mogłoby to zepsuć.
- No chyba, że nie będziesz.
Uśmiechnął się koślawo - prawdopodobnie celując w zawadiacko. Wyszło w jego przypadku filuternie.
- Mogę spróbować przynieść ci coś innego do jedzenia ale raczej nie porozmawiamy nie przez tę barierę. Jeśli przeze mnie uciekniesz, wystrzeliwując się w kapsule ratunkowej czy coś takiego, to nie chcę wiedzieć, co mi zrobią. Także wiesz, nie rób tego.
Dubois mogła tutaj dostrzec odrobinę szansy, gdyby przełamała obrzydzenie. Adamo wyraźnie pragnął jej uwagi, możliwe, że był materiałem, na którym mogłaby popracować, by coś dla siebie zyskać. W głowie mogła za to odnotować wspomniane przez niego kapsuły ratunkowe i fakt, że znajdowały się na statku.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

4 mar 2016, o 21:41

- Że dalekie, to się domyśliłam, umierając z nudów - mruknęła, odkładając pojemnik na tacę i podsuwając ją pod samą barierę. Adamo mógł ją sobie zabrać, kto wie, może była mu do czegoś potrzebna. Dla niej to byłby tylko kolejny nieistotny przedmiot w pustej celi. Zatrzymanie jej do niczego by się jej nie przydało. Westchnęła i oparła się rękami o podłogę za sobą, siadając wygodniej na tyle, na ile pozwalała twarda podłoga.
- Jak to wam nie zapłacił? - uniosła w zdziwieniu brwi, zupełnie ignorując subtelnie wpleciony w zdanie komplement. Kolejny zresztą. - W ogóle? To nie dziwię się, że Khouri jest taki wkurwiony.
Przygryzła lekko usta, odwracając wzrok z powrotem w stronę rdzenia. Przez te kilka godzin zdążyła się już do niego przyzwyczaić i teraz sam z siebie przyciągał jej spojrzenie, nawet jak się nad tym nie zastanawiała. Mimo najszczerszych chęci... chociaż nie, właściwie to chęci nie miała... nie mogła się jakoś przemóc do obdarzenia Rogera sympatią. Wyobrażał sobie chyba, że się przez tę barierę zaprzyjaźnią. Jego znanie się na kobietach było wiedzą raczej teoretyczną i wyczytaną w extranecie, niż jakimkolwiek doświadczeniem. Oczami wyobraźni już widział, jak Irene tonie w jego błękitnych oczach i omdlewa z miłości w jego ramionach i nie potrzebowała implantu, żeby się tego domyślić. Cóż, nie.
- Mam być miła, bo co? Bo przyniosłeś mi jedzenie? Zdarzyło mi się nie jeść dłużej. Więc dzięki, mój żołądek docenia, ale zamknęliście mnie w pustej celi z kiblem za półścianką na kilka godzin - wysyczała przez zęby. Nie była sympatyczna, jej spojrzenie stwardniało w irytacji i nawet filuterne uśmiechy nie przynosiły żadnych skutków. Wrócił jej stres, którego jakiś czas temu pozbyła się, wpadając w marazm i obojętność. Teraz jego radosne próby nawiązania znajomości sprawiały, że powoli znów zaczynał trafiać ją szlag.
Kiedy zorientowała się, że znowu podnosi się jej ciśnienie, westchnęła, przecierając twarz dłonią. Nie powinna poddawać się emocjom, to nigdy nie prowadziło do niczego dobrego. Poza tym, wyżywanie się na techniku, który najwyraźniej tylko pracował dla Khouriego, w niczym jej nie pomoże. Długą chwilę milczała, licząc kratki w podłodze. Powinna się uspokoić i myśleć logicznie. Jeśli Adamo był dla niej jakąś opcją opuszczenia tej celi, to wypadało z niej skorzystać, jak bardzo by jej nie irytował całą swoją osobą. Chociaż miała ochotę zetrzeć mu ten jego filuterny uśmieszek z twarzy.
- Przepraszam - mruknęła, postanawiając obrać jakąś bardziej sensowną taktykę. Zyskanie przychylności chociaż jednego z dwóch swoich porywaczy było planem B, zaraz po planie A, który zawierał głównie miotanie się w bezsilności po celi w tę i z powrotem... i który do tej pory nie przyniósł żadnych efektów. - Kiedyś już tak uciekłam, ale cały statek spał. Teraz nie będę tego próbować, zwłaszcza że nawet nie wiem gdzie tu macie kapsuły - po jedzeniu zrobiło się jej ciepło, więc ściągnęła z siebie bluzę, złożyła ją i podłożyła pod siebie. Kilka godzin na twardej podłodze nie odbijało się pozytywnie na dolnej części jej pleców, która zaczynała już boleśnie przypominać, że prawdopodobnie na łóżku też dało się usiąść. - Znasz może nazwisko tego właściciela? Chciałam tylko wiedzieć do kogo mnie wieziecie, tyle. Przecież i tak dla was to bez różnicy, czy mi o tym powiesz, czy nie.
Sięgnęła do gumki, którą wcześniej związała wilgotne włosy i ściągnęła ją z nich, pozwalając im opaść na ramiona. Odkąd w panice uciekła z hotelu minęło już sporo czasu, więc zdążyły wyschnąć. Przeczesała je kilkukrotnie palcami. Skoro Adamo był tak podekscytowany tym, jak Irene wygląda, mogła to wykorzystać, jeśli argumenty słowne nie do końca działały.
- Chciałabym chociaż móc zapalić - westchnęła znów.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 13:49

Adamo parsknął śmiechem, jakby Irene właśnie opowiedziała mu doskonały dowcip o tym, dlaczego Khouri jest wkurwiony przez większą część czasu.
- Nie wiem, ale jego podwładni mu uwielbiają. Może ma dobrą stronę - wzruszył ramionami, sugerując jej, że również technik tej dobrej strony nigdy nie obejrzał.
Słysząc jej atak, uchylił usta, zamierając w tej dość głupawej minie. Chciał coś powiedzieć, ale wolał poczekać, aż skończy. Zwiesił lekko głowę, udając, że patrzy w innym kierunku, kiedy co chwila zerkał w jej stronę - gdy zmieniła pozycję, gdy zaczęła się rozbierać.
- Nic się nie dzieje. Tobie tu gorzej niż mi - uśmiechnął się, filuternie oczywiście, oddychając z ulgą, kiedy jednak postanowiła spędzić z nim czas nieco milej niż gdyby miała być wściekła.
Znowu powstrzymał się przed powiedzeniem czegoś - mogła odnieść wrażenie, że ugryzł się w język tuż przed powiedzeniem jej, gdzie faktycznie znajdowały się te kapsuły.
- Właściciel? Weston Hames. Jak szynka. Stary już, ale ile ma werwy - pokręcił głową, uważnie ją obserwując. Dopiero teraz przypomniał sobie o tacce, którą mu oddała - sięgnął do panelu i szybko wyciągnął ją na swoją stronę. - Nie wiem w zasadzie skąd się znają. On całość założył, Khouri mu chyba w tym nie pomagał. I tak był przede mną.
Wzruszył ramionami, mało zainteresowany tematem Nazira i jego kontynuacją - ot, napomknął tylko, jakby była ciekawa.
Od momentu, w którym zdjęła gumkę z włosów nie oderwał już od niej wzroku.
- Zapalić? - mruknął, zamyślony, powracając do rzeczywistości jej pytaniem. - Hm, tak, myślę, że mógłbym ci przeszmuglować kilka... moich fajek. Tak. Zapalimy razem, prawie, jakbyśmy siedzieli w normalnym miejscu.
Zaśmiał się nieco nerwowo - z implantem czy bez, widziała, że zaczął się denerwować.
- Może przy śniadaniu? To była kolacja. Nie przeszkadzam, w ogóle? Nie chcesz się przespać? Następny posiłek będzie za sześć godzin.
Tylko z uprzejmości pytał ją o takie rzeczy - mógł w końcu siedzieć i nawijać o życiu cały wieczór a ona nie mogłaby nic z tym zrobić. Teraz jednak podniósł się na nogi, nerwowo wycierając ręce o materiał spodni na swoich udach. Tymi samymi po chwili przeczesał włosy na głowie.
- Mogę powiedzieć Nazirowi, że zajmę się sprawdzaniem, czy żyjesz. Sam planował wpaść, ale pewnie nie chcesz z nim gadać - wyjaśnił możliwie jeden z powodów swojego zdenerwowania. Nie potrafił jednak oderwać od niej wzroku, nawet, jeśli niekoniecznie wychodziło mu takie gapienie się na korzyść.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 15:44

Nazwisko nic jej nie powiedziało. Ekscytacja, że Roger postanowił wyjawić jej tę pilnie strzeżoną tajemnicę zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Hames. Czyli to ktoś, kogo okradli. Opustoszenie statku transportowego jakiegoś bogacza mogło spotkać się z jego niezadowoleniem. Kogo stamtąd mógł zapamiętać? Oczywiście, że ją, w końcu to ona pojawiała się na komunikatorach, wołając o pomoc. Coś za coś - ci, którzy wyszli z tego cało, zapamiętywali głównie jej twarz, ale przynajmniej abordażem zajmowali się inni, podczas gdy ona siedziała bezpiecznie na statku. Ale to nadal nie zgadzało się do końca, bo dlaczego jakiś Weston Hames miałby szukać konkretnie Irene Dubois? Westchnęła.
- Nie znam go - przyznała, przyjmując na twarz wyraz absolutnej rezygnacji. Jeśli w głowie Adamo pojawi się choć jedna myśl, że jej obecność tutaj była pomyłką, mogło to przynieść jakieś całkiem dobre skutki.
Uniosła na niego wzrok, gdy zaczął się motać. Nie sądziła, że blondyn jest przypadkiem tak beznadziejnym, że będzie tak łatwo. Podejrzewała, że gdyby razem z bluzą zdjęła koszulkę, Roger na rękach zaniósłby ją do swojej kajuty i w ramach wyznania miłości oddałby jej broń. Ale wolała nie próbować. Zmusiła się do słabego uśmiechu.
- W porządku - podniosła się z podłogi razem z nim. I tak od siedzenia już bolał ją tyłek. W sumie dobrze, że przyszedł, wizyta ogarnęła ją nieco, a posiłek pozbawił ją przynajmniej jednego z problemów. Zignorowała część pytań, które w nerwach wypluł jedno po drugim. W czym jej miał przeszkadzać? W siedzeniu i patrzeniu? - Może powinnam spróbować się zdrzemnąć. Khouri mówił, że będziemy lecieć kilka dni.
Oparła się ramieniem o ścianę tuż obok bariery oddzielającej ją od Adamo i wsunęła dłonie do kieszeni spodni. Chciała wyjrzeć dalej w statek, ale nie było stąd widać nic, czego już nie zdążyła obejrzeć, kiedy wyższy z mężczyzn prowadził ją do celi. Co jej pozostało do roboty po kolacji, poza umyciem się w miarę możliwości w zlewie i zaśnięciem? Nie wiedziała, czy da radę, ale czasem pomagało nawet zamknięcie oczu i pogrążenie się w myślach. Poprosiłaby Rogera o książkę, która tkwiła gdzieś na wierzchu jej torby, ale chyba jednak nie chciała, żeby grzebał w jej rzeczach. Z wielu różnych względów.
- Niech przyjdzie - westchnęła. W sumie wybór pomiędzy upierdliwym i napalonym blondynem, a mrukliwym gburem, który groził jej przestrzeleniem kolan jeśli nie odda walizki, nie był prosty. Po namyśle doszła do wniosku, że właściwie to nie ma różnicy. A dobrze było mieć do kogo się odezwać. Oparła głowę o ścianę, z powrotem spoglądając na Adamo. - Czy poza wami jest na pokładzie ktoś jeszcze, czy pilotujecie sami? To duży statek? Niewiele stąd widać, a nie sądzę, żeby ktoś planował mnie oprowadzić.
Znów przeczesała włosy dłonią i przeciągnęła je na jedno ramię. W sumie miała szczęście, że zdążyła wziąć długi prysznic przed odlotem z Illium, biorąc pod uwagę stan aneksu łazienkowego, który zawierała jej cela. Powinna się chyba cieszyć, że nie zamknęli tu jej z nikim innym.
- Nie planuję tu umierać, chyba że mnie zagłodzicie, więc tym się nie martw - parsknęła krótko śmiechem. Tak jakby miała przeciąć sobie żyły omni-ostrzem tylko po to, by nie dolecieć na miejsce.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 17:04

Adamo gorliwie przytaknął, choć raczej tym razem bez żadnego podtekstu, zachęcając ją by spróbowała się położyć. Może widział po niej, że jest zmęczona? Albo po prostu miał mniejsze wyrzuty sumienia spowodowane tym, że nie zabawia jej rozmową, nawet, jeśli nie dała mu zbyt wielu znaków, że tego właśnie chce.
- Dobry pomysł.
Przestąpił z nogi na nogę, wkładając ręce do kieszeni spodni. Odpowiedź Dubois wyraźnie mu się nie spodobała - zmarszczył nos, jakby poczuł coś nieprzyjemnego w powietrzu, odwracając nareszcie wzrok.
- Może być zajęty, jeśli dotąd nie przyszedł... Ale nic mu nie powiem. - wypowiedziane przez niego kłamstwo Dubois wyczuła od razu. Adamo wydawał się nie zwracać na to uwagi, przeświadczony o swoim wieloletnie trenowanym poker facie. - Jesteśmy zupełnie sami. Nie życzył sobie innej załogi, na mnie musiał się zgodzić. Gdyby pewnie mógł, sam by leciał, ale wątpię, żeby sobie poradził bez dobrego technika. To zaawansowany, choć nieduży statek. Więcej przestrzeni zajmują systemy i maszyneria niż pokoje dla załogi.
Fakt, że nie znalazła się na gruchocie pokroju Ikara, którego szczątki najpewniej krążyły w okolicy miejsca, w którym ją przejęto, nie był trudny do spostrzeżenia. Z pewnością sam wystrój wnętrza Crescenta był bardziej elegancki, choć wciąż surowy - niemal jak statki wojskowe. Adamo do niego nie pasował - sam jego wygląd dawał to do zrozumienia. Skaza nieprofesjonalizmu na tle doskonałego statku. Raczej nieciężko było dziwić się Nazirowi, że nie chciał tu Rogera.
- No, to będę leciał... Przyjdę jeszcze potem i sprawdzę jak się czujesz, okej?
Posłał jej ostatnie, filuterne spojrzenie po czym odwrócił się i ruszył w drogę powrotną, zostawiając ją sam na sam ze swoimi myślami na następną godzinę.
Choć wyższy i zdecydowanie lepiej zbudowany, Nazir poruszał się niemal bezszelestnie po pokładzie. Usłyszała jego nadchodzące kroki dopiero na chwilę przed tym, jak wkroczył w jej pole widzenia - czyli za barierą ochronną. Nie miał już na sobie pancerza, tylko ciemny uniform pozbawiony znaczeń, za to z metalowymi, połyskującymi w niebieskim blasku napędu piezo dodatkami. Dla większości osób mężczyzna miałby tą samą, niezbyt przyjemną minę - posiadaczka implantu dostrzegła jednak drobne zmiany w mimice i gestach Khouriego. Nie stawiał już tak ciężko stóp, nie miał zgarbionych barków - pod wielkim pancerzem krył się również niemały człowiek, ale nie sprawiał już wrażenia masywnego olbrzyma. Poruszał się lekko, sprężyście, dając wrażenie, jakby zrzucił ze swoich ramion jakiś ciężar - widać to było zarówno w postawie, jak i jego zachowaniu.
- Jak się czujesz? - spytał, mając na myśli fizyczny stan jej ciała, a nie ducha. Oparł się plecami o szybę, mając napęd za sobą. Trzymał coś w dłoni ale z tej perspektywy nie wiedziała, co to jest. - Adamo powiedział, że nie chcesz mnie widzieć, ale pomyślałem, że będziesz wdzięczna - dodał, a na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
Wyciągnął dzierżącą przedmiot dłoń do przodu, rzucając, jak się okazało, jej książką, w jej stronę. Uderzyła o pole ochronne i spadła na ziemię, kilka centymetrów od niej, ale nieosiągalna.
- Musiałem sprawdzić, czy nie masz żadnego nadajnika - dodał, obojętnie tłumacząc fakt przeszukania jej torby. Oderwał się od ściany, niespiesznie ruszając do pola i leżącej na ziemi, rozłożonej książki. Kilka kartek chyba się wygięło.
Przeniósł na nią spojrzenie jasnych tęczówek, unosząc lewą dłoń, która natychmiast odnalazła panel. Bariera rozsunęła się, umożliwiając jej zabranie książki do środka. Zaraz po tym, mężczyzna znowu ją całkowicie zamknął.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 17:56

Podejrzewała, że niezależnie od tego co powie, Roger i tak do niej przyjdzie, więc wzruszyła tylko obojętnie ramionami i pozwoliła mu odejść. Niezadowolenie z faktu, że Irene nie była negatywnie nastawiona do wizyty Nazira, odbiło się wyraźnie na jego twarzy, wywołując gdzieś w środku rudowłosej lekkie rozbawienie. Otaczało ją jednak zbyt wiele negatywnych czynników, by miała teraz ochotę dawać mu upust. Obserwowała tylko, jak mężczyzna odchodzi, by chwilę później przenieść wzrok z powrotem na rdzeń. Nasiedziała się już, a jeszcze nie czuła się szczególnie śpiąca - może przez emocje - więc postanowiła chwilę tak postać, oparta o ścianę.
Adamo był... no, miły, ale tylko dlatego, że była kobietą. Gdyby polecieli po volusa, nawet by nie spojrzał w stronę celi, a przed vorchą chowałby się na innym pokładzie. Na Irene mógł wypróbować swoje sposoby zdobywania serc. Szkoda tylko, że nie zrobił tego w innej sytuacji, chociażby w barze, albo na Promenadzie Nos Astry. Wtedy po pierwsze może nie darzyłaby go z założenia niechęcią, a po drugie - mogłaby się odwrócić i odejść w swoją stronę. Tutaj musiała go słuchać i coś czuła, że podczas tego długiego lotu podobnych rozmów przeprowadzą jeszcze kilkanaście.
Kiedy w okolicy celi pojawił się Khouri, Irene składała w kwadrat swoją bluzę, podniesioną z podłogi. Początkowo nie odpowiedziała, niesamowicie zajęta. Dopiero gdy czarna bluza znalazła się na łóżku, Dubois wróciła do bariery i uniosła wzrok na mężczyznę.
- Dobrze - odparła obojętnie. - Adamo mnie nakarmił, napiłam się wody z kranu, jeszcze tylko kilka godzin snu i będę jak nowo narodzona. Dlaczego pytasz? Bo chyba nie z troski?
Jej spojrzenie powędrowało za rzuconą książką. Westchnęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ile prościej by było, gdyby Nazir reagował na jej wygląd tak samo, jak blondyn. Ale na nim nie robiły wrażenia ani miedziane fale, ani głęboki dekolt. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Może to i dobrze, nie zniosłaby tego, gdyby zaczął się zachowywać tak samo. Ale to nie znaczyło, że podobało się jej, jak ją traktował. Nic dla niego nie znaczyła, była tylko towarem który miał gdzieś tam dostarczyć. Chociaż książkę jej przyniósł. Czyli może nie miał tak całkiem w dupie?
- Nic takiego mu nie mówiłam - kucnęła przy polu ochronnym, czekając, aż podniesie się na tyle, by mogła książkę zabrać. - Wręcz przeciwnie, miał przekazać, żebyś przyszedł.
Naprawdę, blondas już nie miał o kogo być zazdrosny. Nie dość że z porwanej kobiety zrobił sobie jakiś obiekt westchnień, to jeszcze kombinował jak zostać jedynym jej odwiedzającym w przeciągu całej tej kilkudniowej podróży.
- Dziękuję - wciągnęła książkę do środka. Nie należała do niej, więc fakt wygięcia kilku stron nie zrobił na niej wrażenia. Przekartkowała ją szybko, bardziej z przyzwyczajenia niż w jakimś konkretnym celu. Podniosła się z powrotem i spojrzała na mężczyznę. Dawno nikt nie patrzył na nią z taką pogardą. - Wiesz, gdybyś zaczepił mnie normalnie na Promenadzie, albo w tym hotelu, też bym z tobą poszła. Niekoniecznie trzeba grozić mi bronią i wysadzać z mojego powodu statki transportowe.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 18:30

Wzruszył ramionami, jakby sam nie wiedział, dlaczego pyta. Z przyzwyczajenia? Bo chyba nie przez dobre wychowanie, choć na razie nie mogła mieć pojęcia jaki jest poza pracą. A teoretycznie teraz był w pracy, nawet jeśli wykonywał tylko coś w ramach przysługi dla swojego przyjaciela - w tym szefa.
Oparł się o ścianę obok pola, przy panelu, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Nie wiem co zrobiłaś. Nigdy nie widziałem tak roztrzęsionej osoby, która kazała mi cię zgarnąć i tylko po tym podejrzewam, że coś musiałaś. Może zasługujesz na traktowanie jak śmieć, może nie, ale nie do mnie należy decyzja.
Wbił spojrzenie w odnogę korytarza, w której wcześniej zniknął Adamo. Teraz go z pewnością nie było, inaczej Khouri nie mówiłby tak swobodnie. Wcześniej przy techniku zachowywał się oschlej niż teraz, choć możliwe, że zdenerwowanie wysadzonym przed minutą statkiem mogło na niego wpłynąć równie mocno.
Od razu dostrzegła subtelną zmianę, gdy zaprzeczyła słowom Rogera. Brwi mężczyzny drgnęły, jakby miały unieść się do góry w zdziwieniu. Nie mógł znać Adamo zbyt długo, może nie spodziewał się, że ten będzie kłamał na tak trywialne tematy. A może po prostu Irene miała bardzo dobry powód, by nie chcieć go widzieć, więc uwierzenie Rogerowi było łatwe?
- Po co miałem przyjść? Nie wypuszczę cię stąd, nie powiem, gdzie lecimy ani dlaczego, bo tego drugiego sam nie wiem.
Westchnął cicho, odklejając się od ściany przy panelu. Wyglądało na to, że planował szybciej wrócić do własnych obowiązków, ale gdy słowa Adamo okazały się kłamstwem, postanowił posiedzieć jeszcze chwilę. Wrócił do początkowego stanowiska, opierając się o szybę na drugiej stronie korytarza. Zignorował jej podziękowania.
- Nie było mnie na Illium, już ci to powtarzałem - odrzucił, spokojniej niż wcześniej i jakby nieco mniej oschle. Wciąż odnosił się do niej ze sporym dystansem, ale wściekłość z jego oczu zniknęła. - Miałem cię odebrać w ustalonym miejscu. Tak naprawdę do niedawna nie wiedziałem nawet, którym statkiem będziesz lecieć.
Znowu wzruszył ramionami - wydawałoby się, że zastępował tym odpowiedzi na obojętne mu tematy. Tym razem jednak postanowił się rozwinąć.
- Żadnych świadków - odrzucił tak, jakby tłumaczył jej coś zupełnie prostego. - Ikar w złym czasie odebrał złą przesyłkę. Zamiast niego mógł być statek transportowy pełen ludzi chwilę później. Z tym byłoby ci lepiej? - skrzywił się nieco, choć nawet implant nie pomógł jej dostrzec, czy znowu była to pogarda, irytacja czy też wyobrażenie zabicia cywilów zamiast Karyny i spółki.
Przy okazji ujawnił swoją wiedzę na temat następnego statku lecącego w te rejony.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 19:38

- Szkoda tylko, że ją już podjąłeś - nie bardzo miała co ze sobą zrobić. Prościej by było ciągnąć dyskusję, gdyby rozmówca wszedł do środka i usiadł naprzeciwko, na łóżku. Teraz musiała stać jak kołek przed barierą. Dobrze, że przynajmniej miała czym zająć ręce, kartkując książkę w tę i z powrotem. - Traktujesz mnie jak śmiecia na wszelki wypadek, a tobie akurat nic nie zrobiłam.
Owszem, powód, dla którego mogłaby nie chcieć go widzieć, był całkowicie sensowny. Ale to nie było tak. Chciała wyjaśnić o co chodzi, może chociaż zmniejszyć to napięcie panujące między nimi o tyle, by nie przestrzelił jej kolana we wściekłości, jeśli nieopatrznie powie coś nie tak. Wzruszyła ramionami.
- Powiedział, że planowałeś wpaść i że pewnie nie chcę cię widzieć, ja mu tylko odpowiedziałam że jeśli chcesz, to możesz przyjść - wyjaśnienie wyszło trochę bardziej koślawo, niż zamierzała. Przewróciła oczami. - Nie to, żebym miała jakiś wpływ na to, kto się plącze pod tą celą. Nie wiem o co mu chodzi, nieważne.
Przekartkowała książkę po raz kolejny, tym razem wbijając w nią spojrzenie. Czy ona wyglądała jak ktoś, kto mógłby skrzywdzić choćby muchę? Stała na środku swojej celi, z jakąś turiańską nowelą w rękach, z poplątanymi włosami, bez żadnej broni. Była ze dwa razy mniejsza niż zazwyczaj, nawet nie trzymała dumnie wyprostowanej głowy, jak została nauczona dawno temu, jeszcze na Ziemi. Komu taka niewinna kobieta mogłaby zrobić coś złego?
- Miałam gorsze momenty w życiu, mogłam... mogłam zrobić coś nie tak, ale nazwisko tego człowieka nic mi nie mówi - wzruszyła ramionami i uniosła wzrok na Nazira. - Więc nadal nie wiem dla kogo pracujesz i do kogo mnie wieziesz. Nie wiem za co mnie tam zabierasz, nie wiem czego się spodziewać.
Pokręciła głową, podchodząc bliżej do pola ochronnego i opierając się o ścianę tak samo, jak zrobiła to wcześniej, rozmawiając z Rogerem.
- To mogłeś na Illium wylądować. Może nawet przekonałbyś mnie, żebym odleciała z tobą w dal - z książki wypadła zakładka. Nie pamiętała gdzie skończyła. Ostatnie rozdziały przeczytała w tak wielkim stresie, że nawet nie wiedziała o czym były. - Nie byłoby mi lepiej. Nie powiem, żebym się z tamtymi ludźmi jakoś nadzwyczaj zaprzyjaźniła.
Nawet nie wiedziała, po co usiłuje z nim rozmawiać. Może dlatego, że nigdy nie należała do samotników, a ostatnie godziny spędziła w towarzystwie samej siebie. Nie wytrzymywała już, a dyskutując z Rogerem czuła się niezręcznie. Nazir był wyzwaniem, a fakt że nie wrócił do siebie, tylko został tutaj, był już jakimś zwycięstwem. Nie chciała, by obdarzył ją całkowitym zaufaniem, albo przyjaźnią, ale żeby choć trochę mogła przestać się go bać. Oswajanie, to chyba było właściwe słowo.
- Kim jest Weston Hames? - nieświadomie powtórzyła gest po Khourim, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Bo jeśli dobrze zrozumiałam, to on cię po mnie wysłał. Powiesz mi coś o nim?
Szeroko otwarte oczy i niewinność odmalowana na twarzy Irene były tym, co miało pomóc w przekonaniu Nazira do udzielenia jej przynajmniej szczątkowych informacji. Bo blondyn nic nie wiedział, więc męczenie się z nim mijało się z celem. A ona naprawdę chciała choć trochę zorientować się w swojej sytuacji.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 22:18

- Traktuję cię jak więźnia, czyli tak, jak mi powiedziano - odparł spokojnie, choć policzek mu drgnął nerwowo gdy stwierdziła, że traktuje ją jak śmiecia. Nie wyglądało na to, by czerpał przyjemność z faktu jej uwięzienia - bardziej tego, że wykonał powierzone mu zadanie. Nie był typem osoby, której podobałoby się poniżanie bezbronnej kobiety, a przynajmniej nie na pierwszy i drugi rzut oka.
Znacznie prościej byłoby mu ją po prostu zabić.
Skwitował jej wytłumaczenie przetoczeniem wzrok po suficie - Adamo nie wywierał na nim zbyt pozytywnego wrażenia, choć fakt, że usilnie próbował poderwać Dubois wydawał się mu nie przeszkadzać.
- Wybacz, że nie powiem ci co zrobiłaś - odrzucił, a w jego głosie usłyszała ironiczny dodatek. Nie miał anielskiej cierpliwości - nie miał jej nawet umiarkowanej ilości. Nie wiedział dlaczego ją wiezie w przeznaczone miejsce i fakt, że ona również mówiła o swojej niewinności tak, jakby on mógł coś w tej sytuacji zmienić wydawał się działać mu na nerwy.
- Może i bym cię przekonał. Adamo pewnie zrobiłby to lepiej.
Ostatnie zdanie wypowiedział z czystą złośliwością, która pojawiła się znienacka - nawet pomimo Vertigo nie dostrzegła jakichkolwiek zmian w jego mimice, które mogłyby to zwiastować. Nie wyglądał nawet na zainteresowanego tym, co Roger próbował uskuteczniać z Irene ale mimo wszystko znalazło się w nim trochę jadu przeznaczonego na ten wątek.
- Weston... prowadzi zakład wydobywczy - po krótkim westchnięciu i namyśleniu, postanowił zacząć mówić. - Na asteroidzie. Tam lecimy, stąd brak przekaźników masy, które zrobiłyby za skrót do kamyka po środku niczego.
Umilkł, decydując, że powiedział za dużo. Nie zdradził jej nawet je nazwy, a co dopiero numerku katalogowego - raczej nie byłaby w stanie przekazać konkretnej informacji komukolwiek gdyby miała możliwość. Asteroid było w i pomiędzy systemami setki, tysiące.
- To stary głupiec ale łączy nas kilka wydarzeń z przeszłości. Nie wiem, po cholerę chciał cię na miejscu, ale podejrzewam, że to nic dobrego. Nie umie wybaczać.
Nie mówił tego by ją nastraszyć - nie tym razem. Mówił dość obojętnie, przedstawiając jej znane mu fakty, które niekoniecznie mogły brzmieć miło.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 23:02

Uśmiechnęła się nawet lekko. Adamo zrobiłby to lepiej. Ciekawe, czy mówił z doświadczenia, czy na podstawie tego, co blondyn mu o sobie naopowiadał. Raczej podejrzewała, że to drugie, a jeśli nie, to tych dwóch miało do czynienia z bardzo głupiutkimi przedstawicielkami płci pięknej. Nie, Irene zdecydowanie z Rogerem nigdzie by nie poleciała. Co najwyżej okradłaby go z wszystkiego, co wartościowe, wykorzystując jego zapatrzenie w dekolt i zostawiłaby go samego. Zazwyczaj tak to działało.
- Mhm, jasne - mruknęła tylko, w tych dwóch słowach wyrażając całą swoją opinię na ten temat.
Przesunęła spojrzeniem po sylwetce Nazira. Czyli nie wiedział o niej niczego. To było dużym ułatwieniem, bo bała się już, że jest jednym z tych niewielu osób w galaktyce, które znają całą jej historię i teraz usiłują po swojemu ustawiać jej życie. Nie, on po prostu pracował dla jakiegoś skrzywdzonego przez Irene bogacza.
- Jesteś szefem ochrony - stwierdziła, nie spytała. W sumie to Adamo powiedział jej całkiem sporo, przynajmniej na tyle, by mogła jakoś prowadzić tę rozmowę. - Często wysyła cię po takie, jak ja? Myślałam, że to bardziej stacjonarna praca.
Może Hames zbierał kobiety we wnękach ścian podziemnej celi, jak w legendzie o Sinobrodym? Irene niekoniecznie chciała skończyć jako jeden z trupów. Ulżyło jej mocno, kiedy dowiedziała się, że za wszystkim nie stoi Hound. Teraz zamiast się wściekać, to siedziała i rozważała, co może wydarzyć się po wylądowaniu. Z asteroidy na jakimś końcu galaktyki nie będzie jej łatwo uciec.
- Nigdy nie byłam na asteroidzie - rzuciła w zamyśleniu, znów opuszczając wzrok na książkę. Na okładce była sylwetka turianki w cieniu i właściwie nic więcej. Nie było na co patrzeć. - Gdyby chciał, żebym zginęła, to pewnie zleciłby to tobie, prawda? Ale żyję. To już jakiś sukces. Nawet kolana mam całe.
Westchnęła i odepchnęła się od ściany, by przejść do jednego z łóżek i na nim położyć książkę, dokładnie na złożonej w idealny kwadrat bluzie. Dwie rzeczy, które tutaj należały do niej. Świadomość posiadania ich trochę poprawiała jej humor, choć dużo bardziej wolałaby mieć tu swoje wszystko. Odwróciła się do Nazira, stojąc dalej przy łóżku.
- Wiesz, gdybym się nie bała, że znów zagrozisz mi przestrzeleniem kolan, zaprosiłabym cię do środka, żebyś nie musiał tam tak stać. Nie jestem szczególnie śmiercionośna. Ale lubię swoje nogi, a poza tym nie jestem w stanie cię tu wpuścić, więc... - zakończyła to zdanie wzruszeniem ramion. Zdecydowanie wygodniej by się im rozmawiało, gdyby mogli usiąść, nawet daleko od siebie. Irene nie próbowała się z nim na siłę zaprzyjaźniać, nadal we wciąż świeżych wspomnieniach widziała czarny, zdobiony pancerz, zbliżający się do niej z bronią wycelowaną w jej głowę. Poza tym Nazir łatwo się wściekał. Ale była znudzona i wiedziała, że będzie znudzona jeszcze bardziej, jak skończy się jej książka. Nie była na tyle dobra, by przeczytać ją od razu po raz drugi. Ewentualnie może powyrywać kartki i zrobić z nich łabędzie origami. Czekała na reakcję na ukryte w zdaniu zaproszenie, w razie gdyby mężczyzna zdecydował się wejść, zamiast stać na korytarzu. Stała daleko od bariery, by nie bał się, że wykorzysta okazję i ucieknie.
- Zakład wydobywczy - powtórzyła, niezależnie od tego, czy Khouri wszedł do celi, czy nie. - Co wydobywa? Wybacz, że tak truję, próbuję sobie przypomnieć.
Może to jej coś powie, może znajdzie we wspomnieniach dzień, kiedy zrabowali ładunek jakiegoś minerału. Teraz przyszło jej do głowy, że właściwie to mogłaby wyszukać nazwisko w extranecie, ale na to jeszcze będzie miała czas - póki co skupiła się na rozmowie. Czasem od drugiego człowieka można się o kimś dowiedzieć więcej, niż ze szczegółowych danych.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12104
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

5 mar 2016, o 23:27

Znowu dostrzegła w jego oczach zdziwienie - w końcu skąd mogła wiedzieć, że jest szefem ochrony? Dopiero po chwili dotarła do niego oczywista odpowiedź - Adamo. Skrzywił się na samą myśl ale tym razem powstrzymał od skomentowania.
- Nie. Nie za bardzo.
Mogłaby przysiąc, że przez sekundę na jego usta wykrzywiły się w uśmiechu, ale natychmiast zwiesił głowę na dół, dłonią rozmasowując zesztywniały kark. Z pewnością niewiedza o tym, kiedy dokładnie i na jakim statku ma się jej spodziewać, utrzymywała go w gotowości bojowej w tamtym pancerzu przez spory okres czasu. Nie było po nim jednak widać zmęczenia.
- To nie podpada pod moje obowiązki. - uciął temat, obserwując ją gdy podchodziła do łóżka. Teoretycznie w tej pozycji też nie miał niczego lepszego do oglądania. Tylko dwie cele, z czego jedna zupełnie pusta. Rząd cel, może sporadyczne anomalie świetlne na krawędziach bariery, w miejscach, w których kurz w powietrzu w inny sposób załamywał padające na pole promienie.
Wolno skinął głową, również wyglądając na zamyślonego. Prawdopodobnie gdyby miał ją po prostu zabić, wysadziłby Ikara nie po jej opuszczeniu pokładu ale przed. A potem przeszukał szczątki żeby się upewnić. W końcu jakimś sposobem miał dość dokładne informacje o jej położeniu - czyżby to Roger, jako technik, miał przechwycić wysyłaną przez nią do Handlarza Cieni wiadomość?
Dyskretne zaproszenie przywróciło go do pełni przytomności. Dla pewności zamrugał, przez moment uważnie ją obserwując w milczeniu, by wreszcie odsunąć się od szklanej ściany.
- Jeśli to ci robi jakąkolwiek różnicę - odrzucił, zdawkowo, nie spuszczając z niej wzroku gdy jego ręka sięgnęła do panelu. Jego omni-klucz rozświetlił się w tej samej chwili.
Te słowa wydawały się służyć wyraźnemu podkreśleniu, że dla niego różnicy nie ma.
Bariera zniknęła. Na krótką chwilę zniknęła całkowicie, ukazując niezmącony obraz korytarza będącego na wyciągnięcie reki. Wysoki mężczyzna przekroczył próg wejścia do celi a pole uruchomiło się ponownie. W zasadzie dawało jeszcze więcej światła niż sam napęd w tle.
Dopiero teraz dostrzegła przy jego prawym udzie kaburę z tym samym pistoletem, z którego celował w nią kilka godzin temu. Przeszedł przez pomieszczenie, mijając ją, po czym opadł na łóżko naprzeciwko, pochylając się lekko.
- Nie obudzę cię w nocy przestrzeleniem kolana, jeśli tak bardzo się tego boisz - mruknął tylko, rozglądając się po pomieszczeniu. Prawdopodobnie z tej perspektywy nie miał wiele okazji do oglądania go.
- Piezo - dodał, w odpowiedzi na jej drugie pytanie. Krótko i lakonicznie, ale jednocześnie podkreślając wagę całej sytuacji. Pierwiastek zero miał niezbyt chlubną historię wydobycia, handlu czy kradzieży, ale na ogół transportowali go ludzie doskonale uzbrojeni, albo pokroju piratów, więc nie byli zbyt opłacalnym łupem.
Khouri wyprostował plecy, przeciągając się i wreszcie odwracając wzrok od "aneksu toaletowego", który wywołał na jego twarzy odrobinę politowania, i przenosząc się spojrzeniem na siedzącą przed nim rudowłosą.

Wróć do „Prywatne jednostki”