Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Arae

30 lis 2022, o 01:38

Widmo słuchał oddalającego się warkotu pracujących silników promu za plecami, aż te zniknęły w narastającym szumie życia wracającego do zniszczonego zakątka Prezydium. Jego własne myśli dobiegały do niego jak zza gęstej zasłony bzyczących owadów, która w paradoksalny sposób wygłuszała wszystkie niechciane wątpliwości oraz natrętne obrazy, otulając jego umysł chłodnym nimbem klarowności. Przykucnął w milczeniu przy rannej asari, przesuwając wzrokiem po jej powyginanym pancerzu oraz sączącej się z niego purpurowej krwi, która zdobiła jasne płytki wybrukowanej ulicy przed wejściem do Wieży. Widział szok przesłaniający jej spojrzenie, wymieszany z bólem zarówno fizycznym, jak i psychicznym, gdy umysł próbował przyswoić sobie straty, których doznała oraz świadomość, że twarze towarzyszy na które spogląda, już nigdy więcej do niej nie przemówią. Wiedział, że ten jeden ułamek sekundy prawdopodobnie zmienił dla niej wszystko, z ogłuszającym wizgiem wdzierając się w jej życie i zostawiając w nim taką samą dziurę jak ta, która teraz ziała na środku Prezydium. Wizgiem, który zapewne będzie teraz słyszała każdej kolejnej nocy przez najbliższe tygodnie lub miesiące.
Bez słowa zaaplikował jej medi-żel, zasklepiając te rany, które wyglądały na najpoważniejsze, po czym podniósł się ze zgrzytem metalu. Nie miał dla niej słów otuchy ani takich, które cokolwiek by zmieniły. Kazał jej trzymać swoich ludzi z daleka, bo wiedział że znaleźli się na granicy świata, który wykraczał poza ich możliwości, ale wybrała inaczej. Widok martwych towarzyszy był ceną poczucia obowiązku, los wszystkich, którzy stawali na drodze interesów ludzi pokroju Reeda. Oszczędził jednak jej tego komentarza, zamiast tego w ciszy ponownie spoglądając w górę Wieży.
Nie poleciał z Raikiem, bo wiedział, że nie może już pomóc niebieskowłosej i teraz wszystko leżało w dłoniach doktor Myers. Emocjonalne znieczulenie, które otulało go niczym chłodna, pulsująca osłona generatora tarcz, odsuwało na bok inne myśli oraz bardziej skomplikowane powody, ucinając w zalążku spiralę ponurych obrazów, w którą tyle razy wpadał i pozwalając stać obok tego wszystkiego. Miał dość wracania na Arae z ciałami bliskich mu ludzi na rękach, dość świadomości bezsilności towarzyszącej tym niemiłosiernie długim minutom podczas których jedyne co mógł robić to słuchać szumu silników promu oraz odgłosu krwi kapiącej na podłogę pojazdu. Doświadczał tego raz za razem, misja za misją, porażka za porażką, poświęcenie za poświęceniem, aż w końcu po tej części, która wciąż miała nadzieję i ochotę walczyć, zostały tylko popioły. Nawet widok martwych, złotych oczu nie przebił się przez tą pustkę, nie potrafiąc uchwycić tego co było tam kiedyś, a co spłonęło wraz z całą resztą na przestrzeni ostatnich tygodni.
Pozostanie w Prezydium pozwalało mu skupić się na tym jednym celu, który był źródłem tego wszystkiego.
Jego wzrok błądził po przeszklonych piętrach budynku, podczas gdy on sam kalkulował swoje szanse na powrót do wnętrza. Pancerz Dewastatora powinien móc go zanieść z powrotem na właściwy poziom, omijając ponowne przechodzenie przez atrium pełne niecierpliwiących się ludzi, ale czy wypalone nieszczelności w jego osłonach, chociaż załatane omni-żelem, gwarantowały pełną skuteczność przed wirusem rozprzestrzeniającym się po pomieszczeniach Rady? Czy chciał to zaryzykować, żeby spróbować odkryć czego łowca szukał w środku? Gdyby to był ich jedyny ślad, to znałby odpowiedź na to pytanie, ale istniała szansa, że tak nie było. Wciąż miał Isaaca i Etsy, miał dostęp do systemów Rady. Cokolwiek robił tu Reed, nie mogło pozostać okryte nimbem tajemnicy na długo.
Dlatego napęd pancerza pozostał milczący, podobnie jak Viyo. Gdy na miejscu zjawiło się więcej funkcjonariuszy, bez słowa odwrócił się plecami do budynku i ruszył w drogę do Arae, nie zaprzątając sobie nawet chwili na odpowiadanie temu, kto próbował go zatrzymać, a jedynie pokazując krótko symbol Widm i ignorując jego polecenie. Prom, który odebrał go chwilę później, był pusty.
Powrót na okręt odciął go od rzeczywistości, którą zostawił w Prezydium, ale wnętrze statku po raz pierwszy od bardzo dawna nie niosło ze sobą ulgi ani otuchy, nie umniejszając jednostajnego szumu myśli oraz wrażenia oderwania, które temu towarzyszyło. Sylwetka SI rozświetliła wnętrze korytarza, gdy opuścił śluzę, kierując się w stronę własnej kajuty i ściągając z głowy hełm.
- Niech wystawi na zewnątrz trochę materiałów medycznych. Połatam się do tego czasu na własną rękę - odpowiedział zdawkowo, chwytając hełm pod ramię. Nie byłby to pierwszy raz, chociaż odkąd miał dostęp do automatycznej kapsuły ratowniczej, dawno nie musiał korzystać z umiejętności wpojonych w armii.
- Obserwuj uważnie otoczenie okrętu. Reed wciąż jest na Cytadeli - przypomniał lekko. Gdy usłyszał głos Isaaca, zmienił kierunek swojej podróży, od razu zamieniając priorytety i zamiast do własnego pomieszczenia, skręcając w stronę mesy. Z uporem maniaka zepchnął zmęczenie na dalszy plan, ignorując swój stan i aplikując kolejną dawkę medi-żelu, jeżeli pierwsza przestawała działać.
- Isaac, odkryłeś coś w nagraniach z Wieży lub logach z systemu? - zapytał bez żadnego wstępu, stając w progu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

8 gru 2022, o 17:13

Etsy przytaknęła natychmiast, choć bezgłośnie. Dramat, który rozgrywał się w Wieży Cytadeli nie musiał zajmować SI całej mocy przerobowej - prawdopodobnie zajmował jej wręcz niewiele. W tym czasie nieustannie mogła pracować nad dostosowaniem animacji do swojego nowego oblicza, które wybrała sama i które też sama chciała dostosować. Jej postać nie wydawała się w żaden sposób inna od poprzedniej, gdy spoglądała na niego milcząco, ale czasem, gdy odpowiedni moduł podszeptywał jej gesty lub emocje, różnicę łatwo było dostrzec w jej ruchach.
- Przekazałam jej informację - odrzekła natychmiast, gdy on jeszcze plątał się na statku, pomiędzy własnym pomieszczeniem a zasłyszanymi głosami. - Powiedziała, że zaraz kończy.
Choć bezpośredniego kontaktu z Myers przy pomocy omni-klucza nie było, Etsy nie posiadała takich ograniczeń. Cokolwiek lekarka robiła, mogła bez przerywania tego usłyszeć jej komunikat i odpowiedzieć, a głośnik umieszczony w pomieszczeniu zebrał dźwięk, gdy formułowała swoją odpowiedź.
Wchodząc do mesy, Viyo zastał dwójkę swoich tymczasowych towarzyszy. Raik przysiadł bezceremonialnie na stole - był na tyle wysoki, że chcąc oprzeć się zwyczajnie o blat skazał go na podtrzymanie swojego ciężaru. Metalowa konstrukcja o dziwo wytrzymała i choć nie miało to zostawić na niej permanentnego uszczerbku, uginała się lekko pod krogańskim pancerzem, gdy Ugarr gestykulował, opowiadając przebieg wydarzeń siedzącemu obok hakerowi.
Oboje przerwali, gdy wszedł do środka.
Cisza zdawała się podążać za jego krokami odkąd opuścił zakrwawioną platformę Prezydium.
- Cześć - odchrząknął haker nerwowo, przysuwając do siebie bliżej puszkę z energetykiem, która, sądząc po jej ciężarze, nadal była w większości pełna. - Ugarr właśnie wypełnił dziury w mojej wiedzy swoimi barwnymi określeniami.
Odsunął się nieco w krześle, obracając w stronę Viyo. Jego ciemne oczy ożywiły się nieco - dostrzegał w ich głębi iskierki, których nie było wcześniej, gdy desperacko poszukiwał jakiejkolwiek odpowiedzi na tysiące pytań, które trawiły ich od samego środka. Nawet pomimo swojego zmęczenia i czarnych szponów, które zacisnęły się wokół jego serca, odsuwając emocje daleko od niego, dostrzegał, że haker coś odkrył.
- Reed szukał informacji o Widmie, które zginęło kilka lat temu - odrzekł, tym razem głosem nieprzesączonym swoim zwyczajowym zadowoleniem z siebie, choć z pewnością miał powody, by je odczuwać. - I o operacjach, w których brało udział.
Ugarr okręcił się nieco w miejscu, a stół, o który się opierał, częściowo na nim siedząc, zgrzytnął ostrzegawczo, na co kroganin nie zwrócił najmniejszej uwagi.
- Muszę mu to przyznać, że zamaskował to cholernie dobrze. Etsy niczego nie widziała. Kurwa, ja sam myślałem do samego końca, że po prostu przyszedł zrobić trochę rozpierdolu bo może - kontynuował, kiwając mu lekko głową. - Ale znalazłem to. I jeszcze... - urwał, nagle krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Powiem, ale chcę lepszą szczenkę, bo ta...
Krzyknął, zaskoczony, gdy wielka, krogańska łapa uderzyła go lekko w tył głowy. Raik fuknął pod nosem coś pomiędzy przekleństwem, a zwykłym, zwierzęcym warknięciem, patrząc na hakera z niecierpliwością.
- Myślisz, że kogokolwiek obchodzi tu twoja szczena, młody? - prychnął, na co haker wymamrotał własną wiązankę pod nosem. - Gadaj a nie.
- Myślisz, że wygodnie się gada, jak napierdala cię jak po wycinaniu ósemek przy każdym słowie? - prychnął w odpowiedzi, unosząc rękę, jakby chciał mu oddać, ale zmienił dość szybko zdanie i chwycił z powrotem puszkę napoju.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

11 gru 2022, o 18:42

Nietrudno było dostrzec ciszę, która zapadła, gdy pojawił się w mesie. W milczeniu przesunął spojrzeniem po Raiku i Isaacu, nie musząc się zbytnio wysilać, by wiedzieć jakie myśli krążą w ich głowach - albo by wyobrazić sobie ich bliską aproksymację. Jednak w obliczu ostatniej godziny ich opinie zostały zepchnięte w jego własnym umyśle na samo dno, za grubą, zakratowaną bramę, którą brutalnie odgradzał wszystko co było zbyt niewygodne lub nieistotne, tak jak wszystko pozostałe. Bez słowa zawiesił wzrok na hakerze, gdy ten odezwał się jako pierwszy, a jego oczy zmrużyły się nieznacznie, gdy okazało się, że chłopak odkrył coś w tym teatrze cieni, który Reed próbował rozpostrzeć dookoła siebie.
Łowca czegoś szukał wewnątrz sieci Rady. Nie miał co do tego wątpliwości, chociaż jakaś jego część miała nadzieję, że jest inaczej. Zaatakowanie Prezydium i najbardziej chronionego budynku w całej galaktyce stanowiło wyczyn, którego tylko Reed mógł dokonać w pojedynkę, a uczynienie tego tylko po to, żeby nauczyć świat tej lekcji, było prawdopodobne, ale każda jego cząstka od początku krzyczała, że jest inaczej. Donovan nie ryzykował, nie pysznił się, gdy nie musiał. Zbyt wiele niewiadomych nie pasowało do siebie, gdy dowidzieli się jakie miejsce wybrał na zasadzkę. Nawet jeżeli Etsy i Isaac niczego by nie znaleźli, naciskałby na nich, żeby szukali dalej. Bo jeżeli kiedykolwiek mieli wysunąć się na czoło tej pogoni, to musieli wiedzieć. Musieli mieć jakiś ślad, musieli mieć odpowiedzi.
On musiał.
- O którym Widmie? I jakich operacjach? - zapytał od razu, nieświadomie robiąc krok do przodu, gdy chłopak odkrył pierwszą część zagadki. Jego umysł uczepił się tej nowej informacji, błyskawicznie rzucając się na nią niczym wygłodzone zwierzę na kawałek rzuconego mięsa. Czego Reed chciał od trupa z szafy Rady? Co było takie ważne, żeby zaryzykować atak na Wieżę Cytadeli oraz skąd wiedział czego szukać? Jaką tajemnicę niosło ze sobą Widmo, które zginęło? Czy było pod pieczą Irissy czy któregoś z pozostałych trzech Radnych? Radna Ludzi odpadała, skoro Widmo zginęło kilka lat temu, ale...
Nagłe ultimatum, które padło z ust Isaaca, sprawiło że myśli krążące po jego głowie gwałtownie zostały ucięte, jakby ktoś w jednej chwili zamroził czas.
- Skinner. - Niski głos, który wydostał się z jego gardła, był beznamiętnie lodowaty, ale spojrzenie, które wbiło się w hakera, odbijało w sobie wszystkie obrazy z ostatniej godziny, obiecując taki sam los. Coś w jego sylwetce i postawie się zmieniło, sygnalizując rosnące niebezpieczeństwo, gdy zrobił kolejny krok w stronę chłopaka. - Kilka minut temu bez mrugnięcia okiem pozwoliłem odejść wolno masowemu mordercy, świadomie wybierając, żeby śmierć prawie setki osób, które zamordował, poszła na marne. Trzy Widma, kilkadziesiąt cywilów, dziesiątki agentów SOC i dziesiątki urzędników zginęły na próżno, tak samo jak kolejne setki, które Reed zamorduje w przyszłości, tylko po to bym mógł mieć szansę otrzymać odpowiedź na jedno pytanie od kobiety, która ode mnie odeszła.
Coś czarnego narastało w jego wnętrzu, coraz bardziej pragnąć wygrzebać się na wierzch spod poprzepalanego pancerza i ran zablokowanych końskimi dawkami medi-żelu. Nie miało znaczenia, że już kilka tygodni temu zlecił Etsy poszukiwanie na rynku lepszego modelu implantu dla Isaaca, ani to że chłopak nieustannie im pomagał, pomimo jego prób odsunięcia go na bok dla jego własnego bezpieczeństwa. Nie miało nawet znaczenia, że wiedział, że pomimo braku swojego instynktu samozachowawczego, on oraz SI byli prawdopodobnie najbardziej moralnymi i najlepszymi osobami na tym statku. Gardłowy, wibrujący warkot, który wyrwał się z jego krtani, gdy zrobił kolejny krok w stronę Isaaca, sugerował że był gotowy odrzucić to wszystko na bok, nawet jeżeli miałby przejść po Raiku, a potem wyciąć sobie odkrycie hakera z jego głowy, kawałek po kawałku.
- Dobrze się zastanów czy chcesz ukrywać przede mną swoje odkrycie i dawać mi jakiekolwiek ultimatum.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

12 gru 2022, o 00:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ostre słowa Widma zostawiły szorstkie zgłębienia zmarszczek na czole hakera, a jego usta zacisnęły się w wąską linię. Choć jego mina stężała, chłopak nie poruszył się ani o milimetr, zastygając w miejscu, ze spojrzeniem utkwionym wprost w lodowate, zielone tęczówki turianina. U Isaaca powaga była rzadkością, na którą nie pozwalał sobie zbyt często. Bez względu na sytuację, jego głos z reguły brzmiał lekko, zabarwiony żartem lub ironią, gdy udawał się na poszukiwania ucieczki od gęstej atmosfery panującej wokoło. Nawet jego strach, którego fetor unosił się w stacji medycznej gdy ranny zmuszony był wsunąć się do wnętrza kapsuły, nie był bodźcem wystarczająco mocnym, by i jego głos nabrał lodowej barwy. Tam, gdzie ludzie porozumiewali się między sobą chłodno, tam mróz, który zagościł w sercu Widma zdawał się pochodzić wprost z czeluści AZ-102, niezdolny do roztopienia przez pokojową temperaturę panującą w Arae.
I przez chwilę ten sam mróz zabrzmiał w głosie hakera, jakby w lustrzanym odbiciu tego, co czaiło się w głębi wściekłości odczuwanej przez Viyo.
- Widmo Octavia Corvalis. Urodzona w 2153 roku, w wieku piętnastu lat wstąpiła do wojska, awansowana do czynnej służby po trzech latach treningu, włączona do jednostek kabał - rzucił szorstko, sięgając za poła swojej kurtki i wydobywając z wewnętrznej kieszeni datapad. - Mianowana na Widmo w 2176 roku. Zaginęła w 2182 roku, wedle raportów jej statek wleciał w tunel Przekaźnika Avernus 1 i nigdy nie powrócił. Uznana za zmarłą w 2183 roku.
Datapad, który trzymał w dłoni, uderzył o blat z rozmachem wypuszczony z palców przez hakera. Urządzenie błysnęło aktami, których większość była w trakcie deszyfracji - nawet w głębi Wieży Cytadeli, akta Widm były w pełni zabezpieczone. Ugarr warknął coś ostrzegawczo, gdy datapad wylądował obok niego z łoskotem, ale Isaac nie spuszczał wzroku z Widma.
- Nic nie wiem na temat Przekaźnika, jeszcze. Według niektórych raportów jest uszkodzony, według innych po prostu nieaktywny. Nie wiem, gdzie wyleciał statek po drugiej stronie ani w jaki sposób go aktywowała. Ale dowiem się - dodał, podczas gdy Ugarr sięgnął po datapad by podać go Widmu. Choć nie pracowali ze sobą długo, kroganin najwyraźniej posiadał pewien głęboko zakorzeniony szacunek do łańcucha dowodzenia - nieważne, że ten był tylko tymczasowy. Póki pracowali razem z Viyo, uznawał go za swojego kapitana, nawet jeśli te słowa nigdy nie opuściły jego ust.
- W 2179 roku uczestniczyła w ukrytej operacji, która zakończyła się niepowodzeniem i śmiercią szóstki cywilów. Wśród nich znajdował się Abraham Reed - przekrzywił lekko głową, jakby przytakując, nim Viyo spytał. - Ojciec.
W urządzeniu, które podał mu Raik nie znajdowało się zbyt wiele - a przynajmniej nie więcej niż to, co mówił mu haker. Większość akt turiańskiego Widma była ukryta, choć Vexarius mógł chociaż przyjrzeć się jej zdjęciom. Turiańska twarz nosiła znajome tatuaże jednej z kolonii i chowała ciemne, brązowe spojrzenie uważnych oczu. Kobieta była dość młoda, gdy zaginęła - ale teraz to wydawało się historią starożytną. Wszystko, co stało się przed wojną z gethami i przed atakiem na Cytadelę należało do innego świata, nic więc dziwnego, że nie kojarzył jej z przeszłości - choćby z wiadomości czy extranetu. Mnóstwo było turiańskich Widm, szczególnie w tamtym czasie.
Teraz i on takim był. Postrzegany oczami galaktyki, być może i on nie wyróżniał się ani trochę na tle pozostałych.
- To wszystko udało się Reedowi wydostać z wieży, gdy Volyova siała zamęt na zewnątrz. Ale wcześniej kazałeś mi szukać czegokolwiek na jego temat, więc to zrobiłem. I dowiedziałem się więcej, niż on byłby w stanie - dodał, tym razem bez ani okruchów dumy czy chełpienia się, po które sięgał niemal odruchowo. - Abraham żyje pod innym imieniem. Mieszka na małej wyspie u wybrzeży Islandii, na Ziemi. Ty i twoje mroczne alter ego możecie złożyć mu wizytę.
Krzesło zaszurało gwałtownie o podłogę, gdy odsunął się od stołu, wstając. Choć był wysoki, jego patykowata sylwetka nawet przysłonięta grubą kurtką wydawała się drobna i krucha. Pomimo tego, skierował swoje buty ku stojącemu obok Viyo, przyglądając mu się butnie.
- Pierdolę to, jak ciężkie masz życie, Viyo. Gdybyś nie zjawił się wtedy w moim mieszkaniu, moje nie byłoby tak zjebane, jak jest teraz - prychnął, chwytając za krawędź materiałowego kołnierza i ściągając go w dół. Obnażony implant po raz pierwszy ukazał się w pełni w świetle jarzeniówek. Skóra wokół niego była szara, napuchnięta i wyraźnie zmęczona. W niektórych miejscach spoiwo wrastało w tkankę w sposób nienaturalny i nieprzyjemny dla oka, a intensywne siniaki, które wyprysły w reakcji na obcy implant, przecinały jedynie białe sznyty blizn. - Zapłacisz za mój implant, jeśli chcesz, żebym dla ciebie pracował. Jeśli nie, możesz wypierdalać. Radzę ci się nad tym zastanowić, bo nikt z nas nie m u s i uczestniczyć w twojej wielkiej zemście.
Gdy wymijał sylwetkę Widma, nie wyglądał na kogoś, kto chciałby być zatrzymany. Opuścił mesę szybko, zdecydowanie, zasuwając za sobą drzwi.
Zostawiając ich dwójkę w tej niezręcznej ciszy, do której nawet hologram Etsy nie chciał dołączać.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

13 gru 2022, o 23:15

Pojedynek wściekłych spojrzeń trwał przez dłuższą chwilę, a Vex nie cofnął się nawet, gdy haker zaczął mówić. Ale w miarę tego jak słowa chłopaka przebrzmiewały we wnętrzu mesy, a umysł turianina zorientował się jak wartościowe informacje Isaac odnalazł, jego uwaga niemal całkowicie zaczęła przesuwać się na jego odkrycie. Złaknione odpowiedzi szpony sięgnęły w stronę rzuconego im kawałka mięsa, całkowicie porzucając cel pod postacią chłopaka; rozżarzone węgle furii przygasły, gdy dostały to czego chciały, błyskawicznie odsuwając na bok całą resztę - łącznie z implikacjami, które sugerował ostry, lodowaty ton Isaaca - i zaczynając obracać przed sobą z fascynacją nową pożywkę.
Oderwał wzrok od wściekłych tęczówek, przenosząc go na datapad, który uderzył z brzdękiem o blat stołu. Octavia Corvalis. Odpowiedzi niosły za sobą setkę nowych pytań, które narastały niczym fala tsunami wznosząca się ponad linię horyzontu, coraz wyżej i wyżej. Sięgnął bez słowa po urządzenie, odbierając je z rąk Raika i przyglądając się niewielkiemu dyskowi. Czego Reed mógł chcieć od turiańskiego Widma, które zginęło kilka lat temu? Czego szukała Corvalis za nieaktywnym Przekaźnikiem i jak udało się jej go uruchomić? Jak to wiązało się ze wszystkim co wydarzyło się do tej pory? Dlaczego łowca zaryzykował tak wiele, żeby zdobyć tę informację?
Datapad zawierający znaleziska Isaaca nagle stał się niezwykle delikatny w jego dłoni, jakby samo niewłaściwe spojrzenie mogło go zepsuć i przekreślić wszystko co w sobie zawierał. Ostatnie tygodnie poruszali się w ciemności, nie wiedząc co Reed planuje, gdzie jest, dlaczego, skąd przyjdzie atak... To zmieniało niemal wszystko, będąc niespodziewanym promykiem słońca w bezkresnej, nieskończenie czarnej przestrzeni - nie, nie promykiem, a prawdziwym snopem światła.
Kiedy Isaac niespodziewanie wypowiedział znajome nazwisko z niewłaściwym imieniem, Vex ponownie uniósł na niego wzrok. Nie zdążył zapytać. Abraham Reed.
Ojciec.
Znaleźli rodzinę Reeda. Rzeczywisty fragment jego historii, który do tej pory skrywał się w mroku niewiadomych otulającym całą osobę łowcy. Przerwę w pancerzu, która sprawiała, że niepowstrzymany, niemal mityczny potwór nagle stał się bardziej przyziemny. Ta mała, prosta informacja była niczym pierwsza kropla krwi na pozornie niezniszczalnej skórze.
A także mówiła tak wiele.
- Reed wspomniał, że teraz jest wolny - powiedział cicho po długiej chwili milczenia. W jego głosie nie było już ani trochę złości, ale jego wzrok był nieobecny. Czy po raz pierwszy to mogło być tak proste? Czy chodziło o zwykłą zemstę? Czy koniec pracy dla Steigera oznaczał, że łowca mógł w końcu ruszyć na swoje własne polowanie? Zamknąć niedomknięty temat, którym nie mógł zająć się wcześniej ze względu na obowiązki względem Castora? Odnaleźć Widmo, które oskarżał za śmierć swojego ojca i się na nim zemścić?
Ostatnie, ostre słowa Isaaca przebiły się do jego myśli, niechętnie sprowadzając go z powrotem do rzeczywistości. Nowe informacje, które wcześniej zalały jego umysł i które rozpaliły iskry zaskoczenia, niedowierzania i zimnej satysfakcji, teraz zaczęły ponownie zabarwiać się zgorzknieniem i, wbrew jego próbom, przesączającym się przez szczeliny poczuciem winy, zabarwiając słodycz odkrycia łyżeczką dziegciu i goryczy. Syk zasuwanych drzwi od mesy zabrzmiał w cichym pomieszczeniu niczym huk eksplozji, pozostawiając po sobie nieznośną, wyczuwalną ciszę.
- Zostaniemy jeszcze kilka godzin w pobliżu Cytadeli - odezwał się sztywno po kilku długich chwilach milczenia, jak gdyby nie słyszał ostatniej uwagi Isaaca, z uporem unikając krogańskiego spojrzenia. - Na wypadek, gdyby Grace potrzebowała dodatkowych leków lub sprzętu. Potem wrócimy na Hebe. Muszę się zastanowić co zrobić z tą informacją zanim polecimy na Islandię. Któryś z Radnych może wiedzieć coś więcej o Corvalis, coś czego nie będzie w bazie danych.
Mógł odpowiedzieć Isaacowi na tysiąc sposobów, że jego obecne, zjebane życie nie wygląda tak przez niego, a przez jego własne wybory oraz ścieżkę kariery, która po prostu dogoniła go i ściągnęła swoje konsekwencje akurat przypadkiem wykorzystując do tego Widmo oraz sprawę Castora, ale nie zrobił tego, wiedząc że nie byłaby to prawda. Tak jak wiedział, że bez chłopaka dalej błądziłby na ślepo, a Reed pozostałby tajemnicą na zawsze. Świadomość tego, że sam specjalnie odsuwał od siebie hakera i Raika, chcąc zachować z nimi bezpieczny, pozbawiony emocjonalnego bagażu dystans, też nie pomagała, niosąc ze sobą specyficzny niesmak. Przecież sam tego chciał z wielu powodów, nie dopuszczając do siebie nawet tej prawdy, o której rozmawiali w krótkiej chwili szczerości, gdy haker pomagał mu półżywemu dotrzeć do kapsuły medycznej. Bo tak było lepiej dla nich, bo tak było lepiej dla niego, gdyby... nie, kiedy coś pójdzie nie tak, zmuszając go do podjęcia wyboru. Bo tak było prościej.
Bo Isaac stanowił dla niego doskonałe zwierciadło pogardy do samego siebie, w którym oglądać swój prawdziwy wizerunek i słuchać tego co chciał usłyszeć na swój temat.
Poruszył zdrętwiałymi palcami, zginając je i prostując, po czym wsunął nagle o wiele cięższy datapad do kieszeni ładownicy. Przez chwilę wyglądał jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie tylko odwrócił się bez słowa i również ruszył do wyjścia z mesy.
Odezwał się dopiero, gdy zamknęły się za nim drzwi do jego własnej kajuty. Do Etsy.
- Zamów wszystkie niezbędne implanty z listy - rzucił, siląc się na neutralny ton, nie patrząc w stronę żadnych iluminatorów SI w swojej kajucie, skupiając swoją uwagę na rozpinaniu nadpalonych elementów pancerza. - Razem z oprogramowaniem, które pozwoli je zainstalować w naszej kabinie medycznej, jeżeli to możliwe.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

20 gru 2022, o 14:36

Ugarr przyglądał mu się z uwagą, choć nie poruszył się ani odrobinę gdy Skinner wypadł z pomieszczenia z wściekłością. Jakiekolwiek komentarze posiadał na temat tej sytuacji, łaskawie nie podzielił się ani jednym, zamiast tego przytakując na słowa Widma - nie, żeby wyglądał na kogoś, komu śpieszyło się do wyjścia. Nawet teraz, gdy ich cel został połowicznie wypełniony i o ile Reed kręcił się gdzieś w okolicy to być może nie zaryzykowałby podejścia do doków, Ugarr nie krzątał się po pokładzie, szukając sobie kolejnego celu. Wyglądało na to, że z wszystkich osób znajdujących się teraz na Arae, jemu najlepiej było z brakiem zajęć czy kolejnych rozrywek.
Kiwnął mu głową, gdy Viyo odwrócił się w stronę wyjścia. Turianin usłyszał za sobą szczęk pancerza ocierającego się o blat, gdy Raik ruszył się z miejsca, choć nie podążył w jego kierunku - zamiast tego sięgając do szafki z żywnością.
Gdy znalazł się w czterech ścianach własnej kajuty, tworzących osłonę prywatności, której nie przebijała nawet fizyczna forma Etsy. Jej hologram nie pojawił się za nim, ani w jego omni-kluczu, ani na ścianie, gdy Vexarius zaczął zdejmować z siebie nadpalone, uszkodzone elementy pancerza.
- Implant zamówiony razem z potrzebnymi częściami. Możemy zaczekać na Cytadeli dobę przed odlotem, żeby otrzymać go teraz - odrzuciła, nie zadając zbędnych pytań. - Grace może pomóc w jego instalacji, o ile będzie to możliwe przy pomocy wolnej kabiny medycznej.
Myers wprowadziła pewne modyfikacje, by jedna z nich była w stanie przyjąć Volyovą. Ostatnio stacja medyczna przypominała pomieszczenie w remoncie. W miarę z każdym elementem pancerza, który z siebie zdejmował, Viyo czuł narastającą potrzebę odwiedzenia ich pokładowego szpitala. Rany zasklepione medi-żelem rwały, a kombinezon skryty pod pancerzem przywarł stopiony do oparzonej tkanki i każda próba usunięcia go bez odpowiedniej aplikacji środków znieczulających wywoływała falę bólu tak intensywnego, że zasnuwał jego pole widzenia mrokiem.
- Stacja medyczna jest otwarta, doktor Myers czeka na miejscu - dodała Etsy, cicho, jak duch unoszący się w pomieszczeniu - niematerialny, świadomy jedynie w ograniczony sposób, czyniący z niego nieinwazyjnego towarzysza. - Czy mogę coś zrobić, żeby ci pomóc?
SI nie wydawała się skora do rozmowy, ale nie musiało to wynikać z jej braku chęci. Jej głos brzmiał lekko, choć niepewnie, jakby nie znajdowała słów, które były odpowiednie dla tej chwili, dla tego, co się wydarzyło i dla stanu, w którym było teraz Widmo.
- Przykro mi - dodała wreszcie, poddając się w próbie powiedzenia czegoś więcej, ani nawet wyjaśnienia znaczenia tych dwóch słów w sytuacji, w której ona sama niczego nie zawiniła.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

22 gru 2022, o 19:49

Skinął głową w milczeniu na słowa Etsy, stopniowo zdejmując z siebie kolejne elementy pancerza. Doba spędzona na Cytadeli była dobą, w trakcie której Reed oddalał się w sobie tylko znanym kierunku, ale po raz pierwszy od dawna świadomość tego nie przeszkadzała mu aż tak bardzo. Po raz pierwszy mieli nowy ślad - coś sprawiało, że ich ścieżka musiała odbić nieco od szlaku tropów pozostawionych przez łowcę. Ale ta odmiana była tego warta. Po raz pierwszy mieli szansę przestać błądzić w ciemności i wyjść naprzeciw demonom czającym się w cieniu, dowiedzieć się czegoś na ich temat i być może - MOŻE - zdobyć nawet nad nimi jakąś przewagę. Odwrócić nieustanne koło drapieżnika i ofiary, na krótką chwilę zamieniając się z nim miejscami. Mieli trop, którego nawet Reed nie podejrzewał, jeżeli wierzyć słowom Isaaca.
Zacisnął szczękę i cofnął palce od kawałka syntetycznej tkaniny, gdy próba zdjęcia jej z ramienia okazała się być wyczynem przekraczającym nawet błogosławione znieczulenie końskich dawek medi-żelu. Jego wzrok zawisł na własnym, zniekształconym odbiciu w wizjerze hełmu odłożonego na biurku, które ukazywało ogrom zniszczeń, które na jego ciele pozostawiło po sobie starcie z Mayą. Jeżeli blizny stanowiły fizyczne wspomnienia po przebytych doświadczeniach, to te były adekwatną ceną do tego, by nigdy nie zapomnieć wydarzeń, które rozegrały się w Wieży oraz podjętych przez niego decyzji. I chociaż czuł, że ból wciąż kotłuje się niecierpliwie pod grubą pierzyną środków znieczulających, a jego ciało słabło z każdą minutą, przestając uwalniać adrenalinę i poddając się obrażeniom oraz przyjętemu promieniowaniu, to w przeciwieństwie do tego, gdy Isaac prowadził go ledwo żywego, na poły majaczącego, do stacji medycznej po pierwszej walce z biotyczką, to jego umysł pozostawał sprawny.
Na dobre, i na złe.
- Nie daję ci najlepszego przykładu, co? - odezwał się cichszym głosem, gdy ostatnie słowa Etsy zawisły w powietrzu.
Wiedział co chciała mu przekazać i był za to wdzięczny, nawet jeżeli nie potrafiła znaleźć na to słów, ani opisać tego co czuje. On też nie potrafił. Mieszanina emocji, która kotłowała się w jego własnym wnętrzu, zamknięta za lodowym murem, była na tyle skomplikowana i momentami wręcz konfliktująca sama ze sobą, że sam nie potrafiłby ująć jej w proste słowa, a co dopiero oczekiwać tego od niej. Nie znał też niczego co mogłoby poprawić rzeczywistość tego co miało miejsce w Wieży ani nie potrafił też znaleźć na to żadnego usprawiedliwienia. Chciał żeby Etsy była jego sumieniem, gdy zacznie za bardzo oddalać się od granicy między tym co jest dobre, a co nie, ale jak mógł prosić ją o coś, co sam przestawał rozróżniać?
- Nie wiem co jest gorsze, robienie właściwych rzeczy z niewłaściwych pobudek czy niewłaściwych rzeczy z właściwych pobudek - powiedział niechętnie, opuszczając dłoń od przypalonego kombinezonu, porzucając próby oderwania materiału. Zacisnął palce w pieść i rozprostował je powoli, pozwalając by ogniska bólu, które rozpaliły się wzdłuż mięśnia rozeszły się po jego ciele. Po raz pierwszy od dawna on również nie potrafił znaleźć właściwych słów.
A może dotarli w końcu do takiego terytorium gdzie słowa przestawały już wystarczać.
- Tak, mi też - mruknął w końcu.
Odwrócił się od własnego odbicia i ruszył do wyjścia z kajuty, zatrzymując jednak w przejściu na krótką chwilę. Dotknął palcami framugi i westchnął cicho, odsuwając na ułamek momentu swoje własne czarne chmury.
- Cały czas pomagasz - powiedział tylko, po czym wyszedł na korytarz i skierował się do skrzydła medycznego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

22 gru 2022, o 23:25

Nawet, jeśli słowa nie były wystarczające, wciąż pozostawała im obecność.
Etsy być może nie stała w jego kajucie ani ciałem, ani holograficznym obrazem. Gdy rozprostowywał w bólu knykcie, które pokryły strupy, materialnie był zupełnie sam - a jednak jej obecność była wyczuwalna. Jak duch, własny, osobliwy, należący do serca Arae, wypełniała przestrzeń wokół, nigdy nie pozwalając mu w pełni odczuć zakresu swojej samotności. Nawet, gdy milczała, cisza łączyła ich wspólnym zrozumieniem.
Ale pomimo braku słów po obu nadających stronach, głos SI zabrzmiał ponownie w reakcji na jego odpowiedź.
- Obiektywnie, gorsza jest opcja numer dwa - odrzekła swobodnie, nie potrzebując dużo czasu na zastanowienie się. - Z perspektywy Isaaca, otrzyma ulgę i świadomość bycia traktowanym w należyty sposób. Intencje są jak kot Shrodingera. Póki ich nie sprawdzisz, nie są ani dobre, ani złe, czy też są tym i tym.
Haker, który teraz zniknął z tego pokładu fregaty, zaszywając się z powrotem w hangarze, wyraził swoje zapotrzebowanie. Opinia Etsy mogła być trafna, w oparciu o jej doświadczenia z hakerem, lub też ogólna, charakteryzująca się brakiem dużego doświadczenia z innymi ludźmi.
Nie każdy wyrażał brak zainteresowania okolicznościami dotarcia do celu czy spełnienia prośby. Dla innych, intencje były istotą, zdolną przekreślić najpiękniejszy czyn i wznoszącą na piedestały te małe, pozornie nieistotne gesty.
Ciało Volyovej przykrywała gęsta powierzchnia płynu wypełniającego kapsułę medyczną. Mleczna tafla przykrywała jej sylwetkę, aż po uniesiony ponad powierzchnią nos i zamknięte oczy. Niebieskie kosmyki przylgnęły do wilgotnych kości policzkowych, niknąc w bieli tam, gdzie zetknęły się z płynem. Ciecz falowała lekko, jakby pod wpływem bezwładnych ruchów unoszącego się w nim ciała kobiety, lub stymulowane przez nieznane Viyo urządzenia w kapsule.
- Twoja kapsuła jest przygotowana - przywitał go głos Myers, która uchyliła przed nim drzwi do stacji medycznej. Pierwszy raz mógł przyjrzeć jej się w białym kitlu, w który odziana była od stóp do głów. Biały materiał sporadycznie ciemniał tam, gdzie wszedł w kontakt z mokrym płynem. Gdy Grace obróciła się, unosząc dłonie by zdjąć opatulające je rękawiczki, dostrzegł, że jedna z nich jest pociemniała, a rękaw nadpalony. Kobieta nie skomentowała tego ani słowem, ostrożnie zdejmując obie i obracając się do niego tyłem, gdy ruszyła do jednej z szafek. - Jest stabilna.
Wokół kabiny zajmowanej przez Volyovą podłoga upstrzona była mokrymi plamami. Choć Myers miała Raika do pomocy, a Volyova była nie tyle nieprzytomna, co praktycznie martwa gdy ostatnio ją widział, najwyraźniej umieszczanie ją w miejscu nie należało do zadań bezproblemowych.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

6 sty 2023, o 20:00

Wyświetl wiadomość pozafabularną Perspektywa i obiektywność. Kto potrafił stwierdzić kiedy kończyło się jedno, a zaczynało drugie? Wszystko co robił Steiger, każda okropność którą popełnił w imię większego dobra, były obiektywnie zbrodniami na ogromną skalę, ale czy w perspektywie dziesięcioleci lub lat faktycznie były "niewłaściwe", jeżeli ostatecznie bilans śmierci miałby się przechylić w drugą stronę? Czy morderstwo miliona ludzi było obiektywnie niewłaściwe, jeżeli w kontekście dekady mogło uratować los stu milionów? Widma powinny to dostrzegać, przecież na tym polegała ich praca. To miało odróżniać ich od innych, zwykłych żołnierzy - umiejętność podjęcia trudnego wyboru między obiektywnie właściwym, a perspektywą. Intencje nie miały prawa brać udziału w ich kalkulacjach. Intencje same w sobie nie ratowały istnień, nie powstrzymywały wojen, nie zapobiegały katastrofom.
A przeważnie wręcz przeciwnie.
Jego pytanie nigdy nie dotyczyło hakera, ale Etsy nie mogła tego wiedzieć. Ultimatum Isaaca zostało rzucone w najgorszym możliwym momencie, ale Vex ostatecznie nie winił go ani trochę, nawet pomimo swojego wybuchu w mesie. W końcu i tak już wcześniej planował zapewnić mu niezbędny implant - nie jako zapłatę za jego usługi, a jako niemą rekompensatę za to czego chłopak doświadczył oraz jako podziękowanie za to, że wciąż im pomagał i że wielokrotnie uratował im skórę. Ale teraz intencje nie miały już jednak znaczenia. Kot Shrodringera nie został sprawdzony, ale jego stan został narzucony za niego, przyklejając etykietę na wierzchu opakowania bez zaglądania do środka.
Jego pytanie dotyczyło czego innego, ale nie chciał zwerbalizować własnych myśli, które osadzały się goryczą, niesmakiem i rozczarowaniem w jego wnętrzu, bo groziło to przerwaniem tamy, którą tak pieczołowicie budował. Jej runięcie oznaczałoby natomiast krok ku czemuś, od czego nie byłoby już odwrotu. Znał jednak ich źródło.
To samo, które teraz unosiło się bez życia w mlecznobiałym płynie, zawieszone w sztucznej śpiączce wprowadzonej przez kapsułę medyczną.
Skinął głową na słowa Myers, nieco zbyt długo stojąc w wejściu i wpatrując się bez słowa w zajętą kabinę. Dopiero po chwili się poruszył, robiąc krok do środka i pozwalając, by za jego plecami przejście zasunęło się z sykiem.
- Wszystko w porządku? - zapytał z ociąganiem, gdy dostrzegł nadpalony materiał na rękawie lekarki. Najwyraźniej Maya sprawiała problemy nawet będąc pozornie martwą po podaniu jej zastrzyku, który ją obezwładnił. A być może Raikowi powrót zajął dłużej niż wymagane sześćdziesiąt sekund. - Jesteś ranna - dodał, precyzując co ma na myśli, ignorując ironię własnej sytuacji.
Przeszedł przez pomieszczenie, kierując się do wolnej kapsuły i przysiadł powoli na jej krawędzi. Jego wzrok ponownie odbiegł na niebieskowłosą skrytą we wnętrzu bliźniaczej komory, niechętnie, czyniąc to wbrew podszeptom tego czegoś, co kazało mu skupić się na innych, ważniejszych rzeczach, ale po chwili zmusił się do przeniesienia swojej uwagi na własne, oczekujące go łóżko.
- Udało ci się odkryć już jak Reed ją kontroluje? - zapytał po chwili. Znał twarz unoszącą się pośród bieli, ale nie wiedział już co kryje się w jej wnętrzu. Nie wiedział co poczynił tam Donovan, nie wiedział co dostaną, gdy powieki kobiety ponownie się uniosą... ale nie był przecież pewien czy wiedział to zanim w ogóle wylądowali na Cordovie. Wiedział jednak, że jeżeli Myers czegoś nie wymyśli, żeby zablokować niepowstrzymaną agresję Volyovej, to dostaną powtórkę z atrium Wieży - tyle że w o wiele mniejszej, prywatnej przestrzeni.
I tym razem prawdopodobnie z o wiele bardziej permanentnym efektem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

7 sty 2023, o 22:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną Stacja medyczna stała się bardzo cicha gdy drzwi zasunęły się z sykiem za plecami Viyo. Kobieta w ciszy zdejmowała z siebie rękawiczki, gdy on mościł się na razie na krawędzi pustej kapsuły medycznej. Syknęła lekko, co stanowiło odpowiedź samą w sobie na jej pytanie, zdejmując tą nadpaloną. Stopiona guma przywarła do wrażliwej, zaczerwienionej skóry, czyniąc zdjęcie jej nieprzyjemnym. Viyo widział na własne oczy co błękitne płomyki zrobiły z jego twardym, ceramicznym pancerzem - mógł tylko wyobrazić sobie, co kilka iskierek poczyniło z jego dłonią.
Grace niedbale nałożyła tymczasowy opatrunek na swoją dłoń, która pozostała nienaturalnie wyprostowana w wyraźnym bólu. Nasączyła go medi-żelem, by chwilę później sięgnąć do leżącej na stole paczki papierosów.
- Obudziła się w trakcie operacji - odrzekła po dłuższej przerwie, kwaśno, wyjmując ostatniego papierosa z wnętrza kartonika i wsuwając sobie do ust. Zapalniczka szczęknęła w jej dłoniach, podpalając końcówkę i lądując z powrotem na blacie. - Tak.
Obróciła się, zdejmując z szafki ciemne pudełko. Z daleka czuć było, że jego wnętrze pachnie antyseptykiem, a zawartość najwyraźniej została obmyta. Pomiędzy stukotem przesuwanych narzędzi, kobieta wydobyła ze środka mały, błyszczący w świetle jarzeniówek przedmiot.
Dopiero po chwili rozpoznał, czym mógł być.
- Implant - wyjaśniła, nie czekając, nim ostrożnie odłożyła go do pudełka i dopiero w tej formie podała jemu, jeśli chciał przyjrzeć się mu z bliska. - Miał na sobie oznaczenie, bez marki ani ogólnej nazwy - dodała, podchodząc do stołu i chwytając za datapad, leżący na szczycie pokaźnego stosu. - Znalazłam go w brakującym sprzęcie zgłoszonym w manifeście dostaw Castora. Jest powiązany z jakimś projektem, ale w tym, co mi przesłałeś, nie znalazłam nic dotyczącego kontroli umysłów. Bez szczegółów, nie dowiemy się jaki miał na nią wpływ dokładnie.
Westchnęła, podając mu datapad i zabierając pudełko, by odstawić je z powrotem na szafkę. W jej ruchach był spokój, brak pośpiechu, jednak kobieta wydawała się strapiona wydarzeniami, które musiały dziać się w tym pomieszczeniu na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu minut.
- Odezwałam się do starego znajomego w Przymierzu. Nie podałam mu szczegółów, ale może pomoże mi ustalić, czy coś tego typu przewinęło się przez armię - poinformowała go, odbierając mu datapad z manifestem z Castora i odkładając go na krzesło obok. Kiwnęła głową w kierunku kapsuły, wyraźnie wskazując mu, żeby umościł się w niej wygodnie, sama podchodząc do panelu urządzenia i rozpoczynając skan. Choć pracowała z nim, jak nie dla niego, jej ruchy były automatyczne, gdy stał się pacjentem - nawet, jeśli nie musiała robić nic poza odpowiednim skonfigurowaniem programu kapsuły. - Nie wiem, kiedy się obudzi - dodała cicho, dopiero gdy kapsuła zasunęła swoją pokrywę, zamykając ranne i obolałe ciało turianina w środku. Jej ponure i zmęczone spojrzenie wskazywało, jakby czy w ogóle wisiało pomiędzy nimi, jednak go nie wypowiedziała. - Nie wiem, czy terapia zadziała. Będę informować na bieżąco, ale na razie nie liczmy na to, że Maya odpowie na jakiekolwiek nasze pytania.
Zerknęła na nich niego wymownie, przełączając coś w kapsule, której skaner rozbłysnął, a urządzenie rozpoczęło pracę od oszacowania obrażeń, które odniósł w bitwie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

8 sty 2023, o 20:54

Przyjął niewielkie pudełko z rąk lekarki, by z ociąganiem powtórzyć jej ruchy i wyciągnąć drobny implant na światło dziennie. Metalowe urządzenie lśniło w sztucznym świetle jarzeniówek, oczyszczone przez kobietę i stanowiące fizyczny dowód tego, co kontrolowało biotyczkę podczas ich wcześniejszych dwóch spotkań. A przynajmniej taka była teoria. Teoria, która powinna usprawiedliwiać próbę zniszczenia Etsy, jego własne obrażenia oraz śmierć dziesiątek cywili przed Wieżą Rady. Coś, co ostatecznie miało o wiele większe reperkusje niż tylko kolejne pasmo ciał zostawione za plecami.
Obracał przez chwilę implant w palcach, nim schował go ponownie do pojemnika i oddał całość Grace.
- Castor miał mnóstwo projektów tego typu, ale nie wszystkie udało nam się odzyskać z placówki - odpowiedział, nawet nie próbując udawać zaskoczenia, gdy przesuwał spojrzeniem po liście dostaw. Zainteresowania Steigera przypominały macki rozprzestrzeniające się na tysiące kierunków, próbujące przełamać to co możliwe nie w jednej dziedzinie, a w setkach. Nie był jednak jedynym naukowcem pozbawionym skrupułów moralnych, ani nawet jedyną organizacją, która tego próbowała. Być może nawet on outsourceował niektóre inicjatywy. - Daj mi znać jeżeli czegoś się dowiesz. I pilnuj tego implantu jak oka w głowie. Nie tylko dlatego, że może pomóc namierzyć lub zapobiec podobnym przypadkom w przyszłości - dodał, podnosząc z trudem nogi i kładąc je na posłaniu we wnętrzu kabiny. Oddał kobiecie datapad z manifestem i oparł głowę na wzniesieniu, wbijając wzrok w wiszącą nad kapsułą aparaturę. Przeszklona pokrywa oddzieliła go od reszty skrzydła medycznego, zasuwając się bezgłośnie i zamykając go w znajomym, ciasnym wnętrzu.
- Nie wiem na ile Raik streścił ci co się tam wydarzyło. Ale ten implant stanowi dowód, którego Maya będzie potrzebować, jeżeli nie będzie chciała trafić ze szpitalnego łóżka prosto na więzienną pryczę.
Cisza opatuliła jego nową, tymczasową samotnię do czasu aż głośnik ukryty w jej wnętrzu nie przepuścił do środka głosu Myers. Nie odpowiedział od razu, słuchając w ciszy jak maszyna budzi się do życia, rozpoczynając skanowanie według wprowadzonej procedury. Nie wiedział czy lekarka jakoś słyszała jego wybuch w mesie, czy domyśliła się na podstawie ich ostatnich rozmów, czy po prostu sama również miała niewypowiedziane kwestie, których odpowiedzi potrzebowała od niebieskowłosej kobiety.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
Jakaś jego część od początku miała świadomość, że to nie będzie takie proste. Wyrwanie biotyczki z rąk Reeda było tylko początkiem, który mógł prowadzić do ślepego zaułka. Istniały setki powodów przez które odpowiedzi na ich pytania mogły nie nadejść nie tylko od razu, ale prawdopodobnie wręcz w ogóle. Jedne medyczne, drugie psychologiczne, a jeszcze inne wynikające zwyczajnie z tego jaka Maya była - powody które mogły przekreślić wszystko nawet jeżeli kobieta pokona obrażenia, wpływ implantu, działanie choroby oraz traumę ostatnich tygodni w którą wciągnął ją łowca.
- Jest żywa i poza kontrolą Reeda. To na razie wystarczy. Małe zwycięstwa, pani doktor - odpowiedział po chwili. Śledził spojrzeniem lampkę WI, która migała lekko w miarę jak skan omiatał kolejne części jego ciała. - Obecnie planuję odstawić was na Hebe, gdzie będziesz miała lepsze warunki i cały czas jakiego potrzebujesz, żeby jej pomóc oraz dopracować terapię. A jak tylko wyjaśnię wszystko z Przymierzem, będziecie mogły wrócić do Vancouver i kontynuować leczenie w IBNiE.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

11 sty 2023, o 03:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną Myers nie wdawała się zbyt chętnie w dyskusję - szczególnie na temat tego, co stało się w Prezydium. Nie wiedział, na ile kobieta miała świadomość pełnej skali wydarzeń, w których centrum tkwiła Volyova. Pochyliła się nad panelem kapsuły, przeklikując kolejne opcje na wyświetlaczu, którego nie sięgał jego wzrok, jakby słowa, które wypowiedział, nie niosły ze sobą takiej wagi, jaką powinny. Mógł domyślić się, że przyswojenie tego nie było dla niej łatwe, ale ona jedynie kiwnęła głową na znak potwierdzenia, że zgadzała się z jego prośbą.
I tak traktowała implant z należytą ostrożnością. Był kolejną niewiadomą - dziesiątą, setną, tysięczną, którą dopisywali do swojej listy niewiadomych. Kolejną kropką na nieskończenie wielkiej tablicy łączącą ich z Reedem i prowadzącą w dal - w przestrzeń, pustą mgławicę myśli i strzępów informacji.
- Hebe? To znaczy, stację, której bezpieczeństwa nie jesteśmy pewni bo ściga nas socjopatyczny zamachowiec? - spytała bez przekonania, zamierając na chwilę w miejscu. Obróciła głowę, zerkając ku drugiej kapsule, w której wnętrzu, przykryta nieprzeźroczystym płynem, tkwiło kruche ciało niebieskowłosej. - Zobaczymy. Pierwsza doba będzie krytyczna. Jej stan nie jest stabilny, nie wiem, czy będzie możliwe jej przeniesienie. Szczególnie biorąc pod uwagę wejścia na Hebe, które są otwarte.
Jej usta zacisnęły się w wąską linię - być może na samo wspomnienie ciasnych przejść, którymi zwykle wchodzili na pokład stacji. Strząsnęła z siebie tę informację, zamiast tego przełączając kolejną, ostatnią opcję w terminalu kapsuły i unosząc swój wzrok na Viyo, spoczywającego po drugiej stronie szklanej bariery.
- To problem na później - rzuciła wymijająco, kłamliwie, jakby jak każdy miała na końcu języka. Wiedział, że choć on zamknie oczy na następne kilka godzin, ona nie przestanie o tym myśleć i choć mógł się z tym nie zgadzać, jego mięśnie, drżące od wysiłku i zniszczeń, których dokonały biotyczne płomienie, domagały się tego, czego nie potrafił uniknąć umysł. - Odpoczywaj.
Słowa kobiety stały się przewoźnikiem na drugą stronę.
Jej głos dźwięczał wciąż w jego głowie, gdy we wnętrzu kapsuły rozległ się syk. Nim igła odnalazła jego żyłę, bezwonny gaz dotarł do jego nozdrzy, z początku nie wywołując żadnego efektu, by w ciągu kolejnych kilku sekund urwać jego świadomość w pół. Granica pomiędzy bólem i ciasnym wnętrzem kapsuły, a kompletną pustką, była jednoznaczna i ostra, a jednak nie potrafił odnaleźć w myślach tego jednego momentu, który przerzucił go na drugą stronę.
Chwila obudzenia się była abstrakcyjna w swojej zwyczajności.
Gdy otworzył oczy, szklana komora kapsuły była uchylona, wpuszczając do środka powietrze stacji medycznej. Jego ciało było odrętwiałe, zszyte w wielu miejscach i sztywne tam, gdzie oblepiły je opatrunki, lecz pozbawione bólu. Umysł w chwili przebudzenia się natychmiast był trzeźwy, świadomy - jakby zapadł w głęboki sen we własnym łóżku, z którego właśnie się przebudził.
- Bez pośpiechu - warknął do niego głos Myers, gdy usiadł natychmiast, odczuwając nietypową ciężkość. - Uważaj na siebie.
Etsy pingnęła w omni-kluczu, który dostrzegł odłożony razem z jego rzeczami osobistymi na półce obok. Gdy wydobywał swoje ciało z kapsuły i gdy jego stopy wreszcie uderzyły o podłogę, poczuł nagłą, niespodziewaną słabość w udach, przypominającą o wydarzeniach sprzed wielu dni.
- Dzień dobry. Mam nadzieję, że wypocząłeś - zagadnęła Etsy pogodnym tonem, nadpisując komunikat o prawie setce nowych wiadomości w jego skrzynce odbiorczej. - Otrzymaliśmy paczkę z implantem Skinnera gdy spałeś. Normalnie nie zawracałabym ci głowy w takiej chwili, ale Isaac właśnie pakuje swoje stanowisko w hangarze. Oznajmił wszystkim, że odchodzi. Wydaje mi się, że powinieneś zająć się tym w pierwszej kolejności.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

12 sty 2023, o 02:15

Vex nie odpowiedział od razu, ale nie wyglądał jakby chciał potwierdzić. Obracał w głowie słowa lekarki, nie potrafiąc zidentyfikować uczucia, które pojawiło się na dźwięk tej myśli, ale miał wrażenie, że coś się zmieniło. Reed mógł zaatakować Hebe w każdej chwili i znowu nie wiedzieli gdzie się znajduje ani co planuje, ale niemożliwe napięcie, bezsilność oraz bezradność, które wcześniej temu towarzyszyły, tym razem się nie pojawiły. Być może było na to jeszcze za wcześnie i resztki adrenaliny wciąż powstrzymywały ich nadejście, być może winne temu było dziwne, irracjonalne przeczucie, że cokolwiek planuje łowca przestało być związane z wendettą na jego osobie i Hebe jest bezpieczna, a być może sprawiło to odkrycie Skinnera, które rzuciło światło na niebezpiecznego mężczyznę, ale prawda była taka, że wszystkie te rzeczy stanowiły zaledwie ułamek rzeczywistego powodu: miał wrażenie, że coś w nim pękło godzinę temu. Stanięcie twarzą w twarz z koszmarem, który czaił się w każdym cieniu przez ostatnie miesiące, zrozumienie gorzkiej natury konfrontacji dwóch przeciwstawnych sił, które stanowili i na którą byli skazani, i wreszcie odwrócenie się do niego plecami, podejmując dobrowolny wybór i pozwalając mu odejść, sprawiło że coś w jego wnętrzu przestało dziko wierzgać i drapać pazurami ilekroć myślał o mężczyźnie. Nie potrafił jednak stwierdzić czy po prostu ta jego część również w końcu umarła, czy to ten specyficzny spokój człowieka, który zrobił krok poza krawędź urwiska i znajduje się w tej niewielkiej bańce rzeczywistości wyciętej z linii czasu, która otulała go błogo na te ułamki sekund dzielące od spotkania z ciemnością i dnem poniżej - ten ekstremalnie rzadki moment absolutnej i stuprocentowej pewności ścieżki, którą się podąża oraz zakończenia, które znajduje się na jej końcu.
- Zobaczymy - zgodził się po chwili nieco zbyt długiego milczenia. - Wciąż mamy do załatwienia sprawy zarówno na Cytadeli, na Ziemi jak i na Hebe, więc temat pozostaje otwarty. W kwestiach medycznych zdam się na twoją opinię. A w tej chwili mają priorytet - dodał z ociąganiem. Dowód tego leżał w kapsule obok, ale...
Intencje Shroedringera.
Oderwał wzrok od mlecznobiałej zawiesiny i wbił go w aparaturę nad sobą, ale tylko po to, by po chwili przesunąć go na lekarkę. Obserwując pracującą kobietę przez szkło kabiny medycznej, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jej szok mógł być podwójny i tylko częściowo zagrzebany pod warstwą napięcia, zmęczenia oraz niepewności. To był przecież pierwszy raz kiedy widziała Mayę od... lat? Kiedy nawiedził ją z rodzicami Volyovej w środku nocy, nie wiedziała, że biotyczka w ogóle żyje, sądząc że zginęła dawno temu. Potem okazała się, że jednak kobieta cudownie ocalała, tylko po to by kilka sekund później zostać uświadomioną, że nadal umiera i że uciekła, a kilkanaście tygodni później, że została schwytana i jest torturowana. Fale nadziei przelewały się brutalnie na zmianę ze złymi wieściami, to wyciągając jedną rękę, to uderzając drugą. Wszystko to bez spotkania się z twarzą w twarz z jej pacjentką, która wedle jej własnych słów, była dla niej niczym córka.
I która teraz tkwiła na skraju śmierci, całkowicie zdana na łaskę jej umiejętności.
- Poradzisz sobie, pani doktor - odezwał się po chwili milczenia, ale nieco ciszej i innym tonem, śledząc ją przez osłonę kabiny. - Wiem, że zrobisz wszystko, co w twojej mocy. A jeżeli ty nie dasz rady pomóc jej z tego wyjść, to znaczy, że nic dałoby.
Powody mogły być też inne, ale znaleźli się w sytuacji, w której jedne mieszały się z drugimi. Być może chodziło o zwykłą nadzieję, którą lekarka ostatecznie pozwoliła sobie ponownie mieć wbrew własnej woli i wściekłym próbom obrony, gdy ruszyli na swoją krucjatę odbicia jej pacjentki. Ta również stanowiła dwusieczne ostrze. Przesunął spojrzenie z powrotem na ramiona robota, które zaczynały przygotowywać się do pracy, przez chwilę obserwując je ze stopniowo narastającym zmęczeniem, które organizm niechętnie zaczął z powrotem dopuszczać do głosu.
- Nadzieja jest jak wirus, co? - mruknął, ale w jego głosie nie było ani sugestii, że mówi o niej, ani że o sobie. Było to coś, co tkwiło w tyle jego głosy odkąd tylko zmienił nazwę okrętu. Nie dokończył, kręcąc tylko głową do własnych myśli.
To też był problem na później.
Jak każdy.
Jej krótkie polecenie było tym, które wprowadziło go w krainę nieprzytomności. Medykamenty i maszyna zrobiły swoje zanim zdążył bezmyślnie zaprotestować, że normalnie dostawał wybór od WI odnośnie pełnego lub całkowitego znieczulenia, ale nawet gdyby mógł to zrobić, byłaby to pusta uwaga. Kartka w książce przekręciła się z jednej strony na drugą, nie zostawiając miejsca na chaotyczne sny, pobudzone farmaceutykami koszmary czy nawet chwilowe ułamki przebudzenia, po prostu wycinając go z jednego miejsca na osi czasu i od razu wstawiając w drugie.
Zamrugał gwałtownie i odruchowo próbował usiąść, ale głos Myers zatrzymał go w miejscu, ponownie zakotwiczając w rzeczywistości i przypominając gdzie się znajdował. Wydał z siebie bliżej niezidentyfikowane mruknięcie i przetarł dłonią twarz, jednocześnie zapoznając się z nową sztywnością mięśni, która skuwała jego ciało za każdym razem na nowe sobie sposoby.
- Ile czasu minęło? - zapytał, krzywiąc się lekko. Spuścił ostrożnie nogi na posadzkę i rozejrzał się powoli po kabinie medycznej, próbując rozeznać się w sytuacji czy coś się zmieniło, zarówno pod postacią drugiej kapsuły oraz samej lekarki. Jego uwagę niemal od razu przykuła Etsy, gdy sięgnął po swój omni-klucz oraz rzeczy.
Z jego gardła wydostało się stłumione westchnięcie. SI dobrze się wydawało.
- Dzień dobry - stwierdził ciężko, sięgając po swoje ubranie. - Zaraz tam będę. Czy coś się wydarzyło w międzyczasie, czy to następstwo wczoraj? - dodał, podnosząc się ostrożnie. - Wie o implancie?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

13 sty 2023, o 00:04

Nie mógł szukać odpowiedzi na swoje pytanie w kapsule medycznej. Nie było w niej okien, które mogłyby ujawnić mu symulowaną pogodę Prezydium, a nawet jeśli Etsy wprowadzała jakiekolwiek zmiany natężenia w cyklu dobowym na Arae to Myers skutecznie wybijała jej ten pomysł z jej syntetycznej głowy, domagając się jaskrawości jarzeniówek o każdej porze dnia i nocy. Nawet teraz nie wyglądała, jakby minęło wiele czasu - choć mogło to być zasługą tego, że siedziała plecami zwrócona do niego, na krześle podstawionym pod pracującą kapsułę medyczną, w środku której tkwiła Volyova. Nie odezwała się odkąd podzielił się z nią pokrzepiającymi słowami, nim szklana kopuła oddzieliła ich od siebie. Bazgrała coś w notatniku, choć wiedział, że mimo jej pozornej zajętości, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak gwałtownie próbuje opuścić kapsułę.
Na jego pytanie, odezwały się obie, choć w zupełnie inny sposób.
- Tyle, ile potrzebowałeś - powiedziała szorstko lekarka, jakby spodziewając się jego niezadowolenia gdy tylko usłyszy prawdziwą odpowiedź - tą, którą Etsy sprzedała mu za bezcen, nie widząc wielkich oporów przed podzieleniem się z nim hardym faktem.
- Sześć godzin i czterdzieści siedem minut - odrzekła, gdy wygramolił się z wnętrza kapsuły. Robotyczne dłonie pozostawiły na nim jedynie bieliznę, ale świeży zestaw ubrań czekał na niego na stoliku obok - razem ze szklanką zimnej wody, która wydawała się smakować w tej chwili jak najlepsze, najsłodsze wino. - Chcesz najpierw usłyszeć dobrą, czy złą wiadomość?
Jej hologram wyświetlił się nad jego omni-kluczem, gdy wsunął na siebie znajome ubrania, które ktoś musiał wyciągnąć z jego szafy - być może Myers, która teraz nie obracała się nawet w jego stronę. Jej niezainteresowanie, jak i fakt tego, w jakim stanie już widziała go w kapsule, wzmagał poczucie prywatności.
- Ludzie z reguły wolą usłyszeć najpierw złą wiadomość, prawda? Żeby dobra mogła ją osłodzić. W innym wypadku, zła wiadomość nada goryczy tej dobrej - kontemplowała SI, gdy zbierał się do wyjścia ze stacji medycznej, nim warkot lekarki zatrzymał go w miejscu.
- Leki - wyparowała, tonem, który natychmiast zasugerował mu zawrócenie. Na szafce, za dzbankiem z wodą, odkrył schowane, dwa opakowania z tabletkami przeciwbólowymi i jakimś sterydem, którego przeznaczenia nie znał. Na wierzchu opakowania wypisane miał dawki - jedną miał brać raz na cztery godziny, a drugą dwa razy dziennie, zawsze z posiłkiem, choć wyczytał to z trudem. Pismo Myers pozostawiało wiele do życzenia i jego translator miał spore problemy z wyczytaniem jej hieroglifów. - Isaac to dziecko, Vex. Ile on ma lat? Dwadzieścia siedem? Pamiętaj o tym - dodała z westchnieniem, gdy połknął swoje tabletki lub zachował je na później, by rozsądniej zrobić to przy jedzeniu. Tak czy tak, nie skomentowała - najwyraźniej spodziewając się tego drugiego.
Gdy wysunął się na korytarz, ten był pusty i cichy.
- No więc, dobra wiadomość jest taka, że udało nam się zdobyć implant. Zamówiłam go ekspresem od dostawcy z Cytadeli. Kosztował sto dwadzieścia tysięcy kredytów - zapowiedziała pogodnie, nie zdając sobie sprawy z tego, że to jego cena mogła zostać odebrana jako zła wiadomość. Gdy kontynuowała, jej głos nienaturalnie stał się ponury w kontraście, gdy płynnie przeskoczyła z jednej, dobrej emocji do drugiej w sposób, który nie charakteryzował organicznych istot. - Zła jest taka, że Skinner sprawdził twój omni-klucz gdy poprosiłam go, żeby przyniósł ci ubrania. Nie wyrządził żadnych szkód, sprawdził tylko stan naszego anonimowego konta w banku. Nie mogłam go odciąć, gdy dostał bezpośredni dostęp. Dowiedział się, że stać nas było na dobry implant dla niego od samego początku i chyba nie jest zadowolony z tego faktu.
Gdy winda zawędrowała na poziom hangaru, Etsy pozostawiła go z tym ostrzeżeniem, wktórym chowała się nuta wstydu - jakby SI było żal, że pozwoliła hakerowi na uzyskanie tej informacji. Z drugiej strony, darzyli Skinnera wystarczającym zaufaniem, że teraz, gdy był na pokładzie, pewnie nie było to dla niego w żaden sposób trudne, nawet gdyby SI byłaby w stosunku do niego nieufna.
Odgłosy rozmowy dotarły do niego z hangaru gdy szedł korytarzem, razem z hukiem przestawianych skrzyń.
- ... tylko mówię, jestem już na to za stary - warknięcie Raika dotarło do niego jako pierwsze, gdy podchodził. - Ta klitka była za mała nawet na ciebie, a co ja mam kurwa powiedzieć? Tym razem chcę ten, jak wy mówicie... penthouse. I chcę widok na jakąś ładną pustynię.
- Na morze to bym jeszcze zrozumiał, ale na pustynię? - jęknął haker, nie dostrzegając, że Viyo pojawił się w wejściu. - Nasze mieszkanie było w sam raz, przyjacielu. Nawet kot nie narzekał, a to bardziej wymagające istoty od ciebie. Poza tym, czy ty wiesz, jakie teraz są ceny wynajmu w...
Zamarł, dostrzegając turianina w wejściu. Część jego stacji była zdemontowana, z powrotem schowana w pudłach, które zanosili na pokład Arae z Szanghaju. Raik też zatrzymał się ze skrzynią w dłoniach, podczas gdy Skinner, z grymasem złości na twarzy, ruszył z powrotem do jednego ze swoich komputerów, bezceremonialnie wyrywając z niego kable.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

13 sty 2023, o 17:01

Turianin przetarł twarz dłonią ponownie, powoli trawiąc wypowiedzi obydwu kobiet.
- Rok? - odmruknął na szorstką odpowiedź Myers w nietypowej - ostatnio - próbie wykrzesania z siebie humoru, zanim Etsy zdążyła poinformować go o rzeczywistym czasie jego drzemki. Skinął głową w podziękowaniu i sięgnął po szklankę, wypijając połowę jej zawartości niemal za jednym zamachem, łapczywie przepłukując gardło wypalone oparami dymu, osuszone adrenaliną i warczeniem na świat dookoła. Niecałe siedem godzin. Na Cytadeli jeszcze nie zdążył zapewne w pełni osiąść kurz po ostatnich wydarzeniach, ale pierwsza fala powinna już przejść przez Okręgi oraz resztę stacji.
Odstawił szklankę i sięgnął po ubranie. Głośne kontemplacje Etsy sprawiły, że niechętnie uśmiechnął się wbrew sobie, ale ich nie skomentował. Ostatnie miesiące przypominały mieszaninę tych dwóch smaków w zdecydowanie nieuczciwych i nierównych proporcjach, ale słowa SI nie były zbyt dalekie od prawdy.
- Nie bez powodu. Kropla goryczy potrafił zabić cały smak słodyczy albo zmienić go w coś zupełnie innego - przyznał mimochodem, naciągając ostrożnie spodnie oraz koszulę na grzbiet pokryty bandażami. Znieczulone rany nie bolały, ale sztywność mięśni oraz ruchów przypominały o ich obecności przy każdym pociągnięciu materiału lub próbie zapięcia guzików. - Ale paradoksalnie, kropla słodyczy potrafi zrobić to samo w drugą stronę. Jak w chatti.
Podniósł się ciężko z kapsuły, ale na warknięcie Myers znowu zatrzymał się w pół kroku i z westchnięciem sięgnął po opakowania z lekami. Kabina medyczna była milsza.
- I co mam z tym zrobić? Kupić mu lizaka razem z implantem? - odparł kąśliwie, próbując rozczytać zalecenia kobieta. Po chwili jednak odetchnął powoli i pokręcił głową. - Nie jestem na niego zły. Ale dziękuję za przypomnienie. Zapamiętam je.
Tabletki połknął na miejscu, ignorując instrukcje i wymownie wbijając wzrok w plecy Grace, gdy je połykał. W ramach bardzo dorosłej wendety za to, że uśpiła go bez ostrzeżenia. Tak, to jej zdecydowanie pokaże.
Kolejne planował jednak brać już zgodnie z instrukcjami.
Dopił zawartość szklanki do końca i wyszedł ze skrzydła medycznego, zatrzymując się na chwilę na korytarzu, żeby oswoić się z ciszą, pozwolić ciału przyzwyczaić się do stania w pionie, a także wysłuchać odpowiedzi Etsy. Kiedy zaczęła opowiadać, ruszył jednak do windy, wsuwając dłonie do kieszeni.
- No dobra, trochę jednak jestem zły - mruknął, gdy poinformowała go o wścibstwie Skinnera, ale wbrew swoim słowom, przez jego ciało przeszła bardziej fala lekkiej irytacji niż wściekłości. W końcu to właśnie Isaac robił. Może upomnienie Myers dotyczyło właśnie tego faktu i uświadomienia mu, że grzebanie w jego prywatnych danych nie wynikało tutaj z pełnej premedytacji złamania zaufania... Które między nimi było dość niedoprecyzowaną sprawą.
I które byłoby z jego strony pewną hipokryzją, biorąc pod uwagę, że jakieś dziewięćdziesiąt procent jego pracy jako Widmo, polegało na grzebaniu w sekretach innych.
Westchnął ponownie, tłumiąc przekleństwo cisnące mu się na ustach i spojrzał na swój omni-klucz, jakby miał na nim dostrzec jakieś graffiti pozostawione przez hakera. W perspektywie ostatnich miesięcy, gdyby chłopak zrobił to jeszcze kilka tygodni temu, to Vex najprawdopodobniej wrzuciłby go do śluzy, a potem grał w rosyjską ruletkę z pulpitem sterowania, ale ostatnie dni i jego wczorajsze odkrycie - szczególnie jego wczorajsze odkrycie - wszystko zmieniły.
- Sprawdź dziesięć razy czy nie zostawił czegoś w środku - rzucił po chwili milczenia. - I upewnij się, że już nie ma do niego dostępu ani zapasowej furtki. Na wszelki wypadek.
Chociaż miał wrażenie, że po tym co haker pokazał, to powinien teraz sformatować swoje omni i zamknąć w mikrofalówce żeby być pewnym.
Winda zatrzymała się bezgłośnie, wypuszczając go na niższym piętrze. Przeszedł w milczeniu ostatnie metry korytarza, wchodząc do hangaru i zatrzymując się w przejściu, gdy dostrzegł Raika i Isaaca pakujących swoje rzeczy. W ciszy i bezruchu słuchał ich wymiany zdań, nie musząc długo czekać aż go dostrzegą.
- Droższe niż na Arae - dokończył jego zdanie, chociaż już bez uśmiechu, gdy w sali zapadła ciężka cisza. Przesunął spojrzeniem za chłopakiem, gdy ten ponownie się poruszył i wściekle kontynuował pakowanie.
- Isaac... - zaczął po chwili milczenia, ale już nieco innym tonem. Łagodniejszym. - Możemy pogadać?
Wyciągnął dłoń z kieszeni i poruszył w roztargnieniu palcami, zginając je i prostując, szukając właściwych słów, które mogłyby pomóc, ale nie znajdując ich tam gdzie powinny być.
- Pięć minut. Potem nie będę cię zatrzymywać, obiecuję.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

13 sty 2023, o 22:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną Choć wcześniej Vex skrzętnie przemykał po hangarze, dopiero teraz mógł przekonać się, jak Skinner zagospodarował w nim przestrzeń. Róg, który niegdyś zajmował batariański pojazd, był wypełniony elektroniką, wspartą o poustawiane jedna na drugiej skrzyni. W gąszczu okablowania tkwiły urządzenia, których przeznaczenia się domyślał, lub zupełnie go nie znał, a ponad nimi wyświetlały się holograficzne obrazy nad wąskimi terminalami, których część była już odłączona i wygasła. Przewieszona przez róg koja musiała zostać przez niego przytaszczona z kajuty, którą zajął Raik i prowizorycznie przymocowana do obu ścian. Na jednej z wysokich skrzyń leżał mały dron, w połowie rozłożony na części, które, w przeciwieństwie do tego całego chaosu, który panował wokoło, ułożone były w równym rzędzie, by żadna się nie zgubiła. Na ziemi, pomiędzy ustawionymi niechlujnie puszkami po energetykach, tkwił nawet archaiczny hoverbike, który przypominał te reklamowane lata temu w extranecie. Jego panel był uchylony, a z wnętrza błyszczały świecące nowością elementy, wyraźnie wskazując, że chłopak w wolnym czasie wprowadzał w nim ulepszenia. Może nawet działał.
Raik przestąpił lekko z nogi na nogę, gdy turianin odezwał się w stronę pozornie nieobecnego hakera. Ugarr był pierwszym, który prostował zachowanie Isaaca gdy wymagała tego sytuacja, jednak teraz sytuacja musiała być na tyle napięta, by nie chciał się wypowiadać, ani w to mieszać. Może Skinner zdążył już z nim porozmawiać i Raik również miał powody, by być na Widmo zły, a może zwyczajnie to coś, co sprawiało, że podążał za nim od lat, było wystarczające by jedynie słuchał poleceń, gdy tego od niego wymagano. Obrócił się, sięgając po dwie skrzynie, z których Skinner zabrał już terminal i większość kabli. Jego pokryta bliznami twarz połyskiwała lekko w ostrym świetle hangarowej lampy, umieszczonej tuż nad ich głowami. Biorąc ładunek ze sobą, ruszył w stronę śluzy, gdzie Viyo odkrył zgromadzoną już kopę tego, co udało im się spakować.
- Powiedziałeś już wystarczająco. Wtedy, gdy uratowałem twój statek razem z twoją towarzyszką przed socjopatycznym i kompletnie popierdolonym kutasem, który was zaatakował - odrzucił, chwytając kable i zwijając je zręcznie w pętlę, która trzymała je w ryzach. Gdy obrócił głowę w inną stronę i turianin nie dostrzegał iskierek złości w jego oczach, jego głos wydawał się przekonująco obojętny. Chłodny, nieporuszony, ten sam, z którym wypluł z siebie informacje, których Viyo tak gwałtownie się od niego domagał. - Nie jesteś dobrym człowiekiem. I nie zasługujesz, żebym pomagał ci z dobroci serca. Wykorzystasz mnie i mojego przyjaciela bez chwili zawahania, nie dając niczego w zamian.
Wyminął się z Raikiem, który przystanął, czekając, aż kolejne skrzynki będą zamknięte i gotowe do podniesienia. Wrzucił kable do jednej z nich, niedbale, po czym pochylił się, by wcisnąć też do niej hoverbike'a i zamknąć wieko. Ugarr bez słowa pochylił się i z łatwością podniósł pakunek.
- Nie uwierzyłem ci wtedy, bo jestem naiwnym idiotą. Ale teraz już wierzę - dodał, a jego wzrok na chwilę ześlizgnął się na ranną sylwetkę Widma. Chusta, którą zwykle przysłaniał połowę swojej twarzy, teraz była niemal całkowicie zsunięta. Jego skóra była zaczerwieniona, miejsca styków implantu z nią pokrywały ropne bąble i krostki wysypki. Jego ciało wyraźnie odrzucało zamontowany mu wszczep i być może to sprawiało, że nie otwierał ust szerzej, by na niego nawrzeszczeć.
Obrócił się, wypinając kable z przedostatniego terminala i pośpiesznie zwijając je w taką samą pętlę, jak poprzednie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 00:15

Vex milczał przez długą chwilę, słuchając chłopaka i śledząc go spojrzeniem. Napięcie i jego złość były wyczuwalne w powietrzu tak bardzo, że nieomal można było je fizycznie dotknąć, ale turianin nie potrafił stwierdzić czy postawione skrzynie oraz złożony sprzęt były działaniem impulsywności hakera, czy czymś co od dłuższego czasu piętrzyło się pod maską ciętych odpowiedzi. Sądząc po milczeniu Raika oraz po braku jego sprzeciwu, prawdopodobnie było to drugie. Nie mógł mu się jednak dziwić. W końcu sam był temu winien, sam przecież próbował go do tego pośrednio zmusić. I nawet wtedy wiedział, że ten cel nie da mu satysfakcji.
Nie wiedział tylko, że tak naprawdę niczego się nie nauczył.
- To prawda - odezwał się w końcu, wodząc wzrokiem za chłopakiem. - Nadal obstaję przy tym co powiedziałem. Ale nie ze wszystkim miałem rację.
Poruszył się w końcu, przechodząc kilka kroków, ale tylko po to, by zatrzymać się przy kilku wciąż niegotowych skrzyniach. Obracał w głowie swoje myśli, niechętnie wygrzebując zza muru to co miało pozostać tam upchnięte. Słowa, które powinny przychodzić łatwo, broniły się jednak przed wypowiedzeniem, wiedząc że będzie oznaczało to obranie konkretnej ścieżki. I nieubłagalnie powtórkę historii, która za każdym razem wypełniała go lodem i goryczą na nowe sposoby.
- Nigdy nie chodziło o brak środków. - Wsunął dłoń z powrotem do kieszeni, obserwując hakera nawet jak ten pozornie go ignorował. - Chciałbym też powiedzieć, że to czas stanowił problem. Wiem, że to marne pocieszenie, bo to ty jesteś tym, który musi walczyć z efektami odrzucenia tego, a nie ja, i że nie masz podstaw, by mi wierzyć, ale planowałem kupić ci ten implant zanim odbyliśmy wczorajszą rozmowę. Nie w ramach zapłaty, a podziękowania. Ale nigdy nie było dobrej chwili, nigdy nie było momentu, by Reed nie zajmował większości mojej uwagi, spychając na bok inne rzeczy, którymi powinienem się zająć. Najpierw Hebe, potem Ziemia, Mindoir... Zawsze było coś innego, coś czym musiałem się zająć już teraz, od razu, natychmiast. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Teraz nie ma to już większego znaczenia.
Przesunął wzrok na pakunki chłopaka, na hoverbike który wrzucał do wnętrza skrzyń oraz na prowizoryczne miejsce do spania, które stanowiła przyniesiona tu kajuta.
- Bo czas i Reed to też tylko wymówki - dodał niechętnie. - Gdybym nie był tak skupiony na Reedzie, to pewnie bym znalazł czas bez problemu. A tego nie zrobiłem. Nie zamierzam jednak przypisywać mu winy za wszystkie moje błędy.
Przyglądał się przez chwilę wiązance kabli, która wisiała ze złącz jednego z wymontowanych terminali, nim przeniósł w końcu wzrok z powrotem na chłopaka. Była to większość prawdy, nawet jeżeli nie cała. Powodów było więcej niż jego obsesja na temat łowcy, ale reszta z nich stanowiła zaledwie - lub aż - fundamenty całości. Mityczna skrzynia, w której chowały się drżące, dwustanowe intencje.
- Etsy zamówiła wczoraj dla ciebie nowe implanty. Za późno na podziękowanie, więc uznaj go za moje przeprosiny. Dostaniesz go bez względu na to czy zostaniesz z nami na Arae, czy nie - powiedział wprost. - Bo miałeś rację po Hebe. Bo wszyscy mieliście. Nie dałbym rady ani uratować Etsy, ani odbić Mayi bez waszej pomocy i sam prawdopodobnie już bym nie żył. Nie wiedziałbym też tego, co udało ci się znaleźć w Wieży i dalej błądziłbym po omacku. Zawdzięczam wam to wszystko, a w zamian dostaliście wyłącznie moją niewdzięczność.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 00:56

Słowa wypowiadane przez turianina rezonowały w większości pustym hangarze. Metalowe ściany wydawały się wysokie i odległe, a jednak dźwięki odbijały się od nich natychmiastowo, wracając pod postacią echa. Ich niechętne brzmienie wypełnione było goryczą, która zawisła wokół Widma niczym chmura, otaczając jego obolałe ciało. Isaac, choć nadal pochłonięty swoimi czynnościami, chłonął te słowa jedno po drugim i widać było, że jest na nich skupiony, nawet jeśli nie odwracał się już w jego kierunku bezpośrednio ani nie zaszczycał go spojrzeniem.
- Dzięki - burknął obojętnie, wrzucając kolejne, splecione kable do otwartej skrzynki. Raik w międzyczasie przystanął przy Viyo, pochylając się by odłożyć kolejną, gotową do wyniesienia. W głosie hakera próżno było szukać wdzięczności, ale mógł podejrzewać, że z pewnością skorzysta z nowego implantu. Skinner był człowiekiem niesamowicie upartym i skorym do obrażania się, ale jednocześnie był tani. Choć pieniądze mógł zdobyć dla siebie z łatwością, decydował się żyć skromnie, a zamiast kupować dla siebie sprzęty z najwyższej półki modyfikował na własną rękę to, co inni inżynierowie mogliby nazwać śmieciami. Nawet jego duma miała jakieś granice i Vex mógł być pewien, że gdy tylko dostrzeże pudełko z implantem, Isaac bez oporów je weźmie - nawet, jeśli na odchodnym.
- Nienawidzę tego - wycedził po chwili, wyszarpując kolejne kable nieco zbyt mocno. Chwycił terminal nim ten zleciał ze skrzyń razem z nimi, choć nieomal spadłby na ziemię. - Wiesz, ile ludzi zabiłem, żeby się do ciebie dostać? W końcu jesteście tacy, kurwa, potężni, źli i nieobliczalni, że gdzieżbym śmiał JA odmawiać wam udzielania informacji. Ja, zwykłe gówno, którego zawsze potrzebujecie, bez którego nie dostaniecie tych swoich CENNYCH JAK JA PIERDOLĘ odpowiedzi, ale który przecież jest tylko jakimś pieprzonym knypkiem, którego możecie po prostu zmusić do współpracy. Khouri zrobił to jako pierwszy. Nienawidzę, kurwa, Khouriego. Nigdy nie chciałbym z nim pracować, a prędzej odstrzeliłbym sobie sam szczenę gdybym miał pracować dla niego. A ty zrobiłeś wczoraj dokładnie, kurwa, to samo.
Zaklął, wrzucając terminal do środka skrzyni i zamykając butem jej wieko. Zamek szczęknął z trudem, potraktowany w ten mało elegancki sposób, a Ugarr westchnął ciężko, czekając, aż chłopak się odsunie. Gdy to zrobił, wracając do swojego z wolna malejącego stanowiska, kroganin pochylił się by złapać kolejną skrzynię.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że robisz to od samego początku, nie? Odkąd cię tylko poznałem, wymuszałeś na mnie współpracę szantażem, wielkie pieprzone Widmo, na którego drodze stanąłem JA, jakiś Szanghajski gnojek, który nie chce współpracować z obcymi ludźmi zamieszanymi w jakieś gówno. Bo ja jestem tym złym, bo nie dbam o to, komu sprzedaję programy i chuj, ludzie zginęli. Jakoś nie widzę, żebyś tak świętoszkował kupując karabin od sprzedawcy broni, ale spoko - kontynuował pod nosem, jakby sam do siebie, ale w ciszy, która zapadła między nimi, jego głos był wystarczająco donośny, by Vex nie miał problemu z jego zrozumieniem. - Nie mamy żadnej podstawy do normalnej współpracy. Co mi z tego, że teraz dostanę implant? Jaki mam gwarant, że cokolwiek się zmieni, kiedy twoja Niebieska wreszcie się obudzi? A co, jak wyzionie ducha? Nie jestem pionem, uzależnionym od twojego samopoczucia i tego, jak dobrze ci idzie parcie do celu tego dnia - prychnął. - A na pewno nie będę pracować dla Khouriego, od którego nie różnisz się już ani odrobinę.
Kolejna skrzynia zamknęła się z hukiem, a Raik w ciszy ruszył do niej niemal automatycznie, jakby konwersacja pomiędzy nimi nie istniała dla niego.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1953
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 02:14

Nie poruszył się ani nie zaprotestował, w ciszy słuchając słów chłopaka. Śledził go spojrzeniem, przyglądając się bez słowa jak agresywnie daje ujście swojej złości w ostrych gestach, w niedelikatnym wyrywaniu przewodów z gniazdek, w trzaskaniu wiekami skrzyni, które zawierały jego dobytek.
- Bo tym dla mnie byłeś, Isaac - odpowiedział po chwili, nie kryjąc prawdy. - Na początku. Znałem cię tylko z pseudonimu, który znalazłem w kodzie wraku okrętu, pyszniącego się aroganckim hasełkiem w sercu lodowego grobowca, w którym zginął tuzin żołnierzy Przymierza. Nie chodziło tylko o możliwość zmuszenia cię do współpracy ani o bycie zwykłym, Szanghajskim gnojkiem, który stoi na drodze do odpowiedzi. Byłeś jedyną poszlaką, którą Maya miała, jedynym śladem, który mógł zapewnić jej wyjaśnienie dlaczego jej przyjaciele zginęli. Nie byłeś jakimś sprzedawcą broni - byłeś sprzedawcą broni, który sprzedał pistolet którym zabito jej przyjaciół i niemal ją samą. I który nie chciał okazać za to nawet cienia skruchy. Nie wymuszałem na tobie współpracy, bo mogłem. Wymuszałem, bo widząc to wszystko, nie mogłem zmusić się do czegoś innego. Bo miałbym wrażenie, że nagradzam sprzedawcę pistoletu za to do czego został wykorzystany. Zanim znałem prawdę.
Wyciągnął dłoń z kieszeni, ponownie rozprostowując oraz zginając palce, częściowo jednak nieświadomie. Jego myśli obracały w głowie słowa hakera, nim w końcu pokręcił głową.
- Ale to było wtedy. Przed twoją pomocą w Huangpu, przed Hebe. Przed Cytadelą. Zanim cię poznałem. Wczoraj... było inne - mruknął niechętnym tonem, patrząc na niego, gdy szarpał się z zamkiem. - Reed reprezentuje wszystko złe co się wydarzyło i każdą trudną decyzję, którą musiałem podjąć. Każdego człowieka, którego zabił i którego zabije... i tak, również tych [/i]których ja zabiłem, żeby go dostać[/i] - dodał, świadomie parafrazując Khouriego i wytrzymując wzrok Isaaca, jeżeli na niego spojrzał. - Wróciłem na Arae ranny, zaledwie kwadrans po tym jak podjąłem decyzję żeby go wypuścić, żeby uratować Mayę, kwadrans po tym jak musiałem brodzić po kostki w trupach cywilów, wciąż zastanawiając się ile jeszcze kolejnych osób przeze mnie zginie, świadomy że kilka pomieszczeń dalej leży torturowane przez niego ciało kobiety, która jest mi bliska oraz tego że Reed znowu wróci w cień, żeby za jakiś czas zrobić coś jeszcze gorszego. I wtedy ty, któremu w końcu niedawno zacząłem ufać, oznajmiłeś że odkryłeś środki, które pomogą mi temu wszystkiemu zapobiec... ale sprzedaż mi je za odpowiednią cenę.
Zawiesił głos, doskonale dostrzegając lustrzane odbicie sytuacji. W końcu to właśnie szantaż mu zarzucał Isaac. Nie próbował usprawiedliwić się całkowicie, ale dostrzegał pewną ironię sytuacji w tym, że dostał własne lekarstwo do posmakowania, gdy chłopak rzucił w mesie swoją ofertę.
Jego ostatnie słowa sprawiły jednak, że westchnął, a na jego twarzy pojawiło się zmęczenie.
- Nie masz żadnego - odpowiedział cicho pod adresem podstaw do współpracy. - Powiedziałem, że nie zmuszę cię do pomocy. Masz rację twierdząc, że lepiej ci będzie, jeżeli odejdziesz. I pewna moja część ma nadzieję, że to zrobisz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12110
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 03:31

Gdzieś pomiędzy jednym zdaniem a drugim, w połowie odpowiedzi Viyo chłopak wypuścił powietrze z ust gwałtownie, jakby negatywna energia, która go wypełniała, znajdowała wreszcie ujście pomiędzy surową obojętnością i lodowatym spojrzeniem. Zatrzymał się, w połowie chaotycznego przekładania panoszących się na prowizorycznym blacie rzeczy, dostrzegając, że w jego ruchach nie ma w tej chwili zbyt wiele sensu. Rzeczy nadal leżały rozrzucone bez ładu i składu, pomiędzy przedmiotami codziennego użytku chowały się dyski z danymi i datapady. Odwrócił się od tego zamieszania, z powrotem stając twarzą w twarz z turianinem.
- Okradłeś mnie z możliwości wyboru. A teraz mam zrozumieć jak mogłeś się poczuć, bo usiłowałem coś na tobie wymusić, idąc twoim wzorem? Na co mi jest ta informacja? Myślisz, że mi nie jest w cholerę ciężko? - warknął, krzywiąc się przy tym, gdy jego usta rozchyliły się zbyt szeroko, a fala bólu przetoczyła się przez jego przejrzystą mimikę. Nie posiadał maski, za którą mógłby chować swoje emocje. Nigdy jej nie miał. - Pozwoliłeś mi tutaj być tylko w nadziei na to, że wyciągniesz z moich komputerów dane na temat Reeda. Użyczyłeś mi swojej kapsuły tylko po to, żebym wykonał zlecenie dla Gemmy w formie przysługi. Sprzedałeś mnie jak świnię za jedną, kurwa, informację! Co według ciebie miałem zrobić? Grzecznie poprosić cię o implant? Pamiętasz co mi powiedziałeś, kiedy łaskawie zjawiłeś się w Huangpu, gdzie życie i twarz rozjebano mi przez ciebie?
Jego dłonie zacisnęły się bezwiednie w pięści. Ugarr wyminął go pośpiesznie, jakby dostrzegając eskalację konfliktu i, po chwili, jedną dłonią złapał otwartą skrzynię a drugą zaczął zagarniać przedmioty pośpiesznie do środka. Może też miał dość słuchania tego wszystkiego, a może zapobiegawczo wolał spakować jak najwięcej, nim Widmo zmieni zdanie odnośnie ich polubownego rozstania.
- Witaj w prawdziwym świecie - sapnął z ironią, rozkładając ręce w bok, jakby byli częścią przedstawienia, które niebezpiecznie balansowało pomiędzy dramatem a cyrkiem. - Nawet przez chwilę zastanawiałem się, czy po prostu nie dysponujesz środkami na taki implant. A ja nie mogłem go sobie ukraść, kiedy w wyrazie największej łaski samo, wielkie Widmo zaprosiło mnie na swój pokład. Tymczasem ty po prostu traktujesz mnie jak ścierwo odkąd się tylko poznaliśmy, nie pomagasz bezinteresownie, tylko wymuszasz lub wymieniasz na przysługi, a gdy choć raz ja potraktuję cię tym samym, ty wydzierasz na mnie mordę i wymuszasz kooperację, bo zniszczyłem twoje nowo urodzone zaufanie względem mnie. Jeżeli myślisz, że masz choćby krztę racji albo twoje gówniane pół przeprosiny cokolwiek mi dają, to kurwa naprawdę potrzebujesz psychiatry.
Cisnął przedmioty, które trzymał w dłoni, do skrzyni trzymanej przez Ugarra i odsunął się, unosząc wzrok w górę i rozglądając się w geście, który Vex doskonale znał.
I nie tylko on.
- Gdzie jest ten implant? - warknął, nie zwracając już na Widmo uwagi.
- Paczka czeka w śluzie - głos Etsy wydobył się gdzieś z głębi stanowiska Skinnera.
Rozrzucony na stworzonych ze skrzynek blatach, pośród kabli i innych przedmiotów, aktywował się mały holoprojektor. Dłoń Raika zamarła w miejscu, w połowie drogi do zgarnięcia go razem z resztą rzeczy do skrzynki. Hologram znajomej postaci wyświetlił się na skrzynce, bezpośrednio w miejscu, w którym Isaac spędzał większość swoich dni - w jego prowizorycznej dziupli stworzonej w rogu. Musiał spędzić część wolnego czasu na stworzenie, lub przerobienie tego małego urządzenia. Obraz SI wyświetlał się jasno i klarownie.
- Świetnie. To przynajmniej to odbębnię na Cytadeli, tutaj kapsuła jest zajęta na Problem Numer Siedem. Pięć minut i tak minęło - warknął pod nosem, a Ugarr kontynuował sprzątanie, omijając projektor Etsy, który obracał się za wędrującą sylwetką Isaaca.
- Żałuję, że tak potoczyły się pewne sprawy. Mogliśmy wykonać je lepiej - powiedziała, a on zatrzymał się na chwilę, zerkając w jej stronę, jakby jej jedynej dawał jeszcze jakąkolwiek minutę więcej na tłumaczenia. - Czy na mnie też jesteś zły?
Umilkł, stając w przejściu, odsuwając się od Viyo, jakby w każdej chwili w reakcji na jego słowa mógł rzucić się ku niemu z pazurami. Wiedział, że będą bolesne, nawet dla bytu, którym nie powinny rozkazywać emocje.
- Powiedział mi na Ziemi, że wykorzystał mnie wcześniej i wykorzysta ponownie. Potem powtórzył to na Arae, gdy uratowałem was przed Reedem. A teraz sugeruje mi to ponownie mówiąc, że lepiej będzie jak faktycznie spierdolę - odpowiedział chłodno, sięgając do kaptura bluzy, którą miał na sobie i naciągając go na głowę. - Mówiłaś, że pracujesz z nim, nie dla niego. Nie widziałem, żebyś kwapiła się do zrobienia czegokolwiek w tej kwestii. A ja mam już tego dość.
Wysunął się z pomieszczenia, zostawiając ich trójkę samych. Ugarr odłożył z hukiem skrzynkę na ziemię i podrapał się po zabliźnionej głowie, nie wiedząc, czy ruszyć za hakerem, czy nie. Po chwili obrócił się, pakując zamiast tego dalej.
Etsy zniknęła, nie odpowiadając ciszy ani słowem.

Wróć do „Prywatne jednostki”