Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Arae

13 cze 2020, o 23:28

Skrzywiła się od razu, gdy zaczął mówić a ona dostrzegła, do czego dąży. Pokręciła dość stanowczo głową, co na moment sprawiło, że zastygła w miejscu, krzywiąc się bardziej. W ich obecnym stanie, żadne z nich nie powinno wymachiwać głową zbyt mocno.
- Nie zgodziłabym się na to, Vex - odpowiedziała, prostując się w miejscu. - Nie próbuj wmówić sobie, że od ciebie będzie zależeć, czy przeżyję, czy nie. To moje decyzje. Prędzej wyskoczyłabym z okna niż pracowała dla Steigera.
Umilkła zaraz po tym. Wcześniej w tym pomieszczeniu dyskutowali na trudne tematy, oglądali ciężkie do przetrawienia dane, szukali wyjścia z niemożliwej sytuacji wspólnymi siłami. Teraz, mesa przypominała zamkniętą klatkę, w której byli niepierwszy raz. Wiedzieli, że szukając klucza, ignorują fakt, że w ścianach nie ma drzwi, do których mógłby pasować. Temat, którego tak zawzięcie unikała, z którym wolała żyć samotnie nawet, jeśli tak wiele elementów jej życia postanowiła dzielić z nim, wypłynął z powrotem na powierzchnię, przypominając o swojej obecności. Kraty dookoła jeszcze nigdy nie były tak wyraźnie zarysowane.
Odchyliła się w krześle, opuszczając jedną nogę w dół. Huśtała się chwilę na jego tylnych nogach, nieskora do odpowiedzi na jego następne słowa. Sam doszedł do odpowiednich wniosków. Wiedział, że choć mogła odruchowo kiwać głową, gdy mówił o ciągłej walce, ciągłych próbach, ciągłej nadziei, w której żył i chciał, żeby żyła i ona - wpadało jej to jednym uchem i wychodziło następnym. Jej akta stanowiły przeświadczenie o tym, jak wiele razy musiała słuchać rzeczy tego typu, gdy padały w jej kierunku lub w kierunku przykutej do szpitalnego łóżka siostry. Szpital był miejscem, którego nie dało się pomylić z innym. Czyste podłogi, sterylne, wypełnione chemikaliami powietrze i strzępki nadziei rozrzucone po kątach przez personel, łapczywie poszukiwane przez pacjentów i odwiedzających. Wszyscy chcieli wierzyć, że z ich pomocą ułożą dla siebie szczęśliwe zakończenie.
Przymknęła oczy, z głową skierowaną ku górze. Światło mesy muskało jej twarz, odkrytą przez opadające z pomocą grawitacji kosmyki włosów. Odkryte szramy przecinające jej policzek były jaśniejsze od reszty alabastrowej skóry. W tym świetle wydawały się niemal białe, błyszczące.
- Nie mam już siły - chrypnęła i niemal od razu odkaszlnęła, usiłując doprowadzić się do porządku. Przednie nogi krzesła stuknęły o ziemię, a niebieskowłosa otworzyła z powrotem oczy, podchwytując turiańskie spojrzenie. - To był długi dzień - dodała, celem wyjaśnienia.
Bez względu na jej stan, nie mieli zbyt wiele czasu na sen - nie wiedział, czy Volyova w ogóle zdecydowała się na odpoczynek po powrocie z Chasci, czy po prostu razem z Khourim usiłowała przywrócić się do porządku. Jego operacja trwała długo, a krótko zarazem, jeśli ten czas miałby wystarczyć jej na pełną regenerację.
Odsunęła krzesło, szurając nim po metalowej powierzchni. Wstała z miejsca, ale nie ruszyła od razu do wyjścia. Przez moment po prostu stała, obejmując własne ramiona rękoma, patrząc z góry na siedzącego turianina.
- Idę spać. Włamię ci się do kajuty - oznajmiła, uśmiechając się lekko. Obeszła stół, stając przy nim i muskając jego ramię dłonią. Zatrzymała się znów już przy nim. - Przyjdź do mnie - poprosiła. W jej oczach tliło się zmęczenie, ale choć wydawało się przysłaniać jej bursztynowe oczy, jednocześnie odkrywało coś zupełnie innego. Wrażliwość, którą ona mogłaby nazwać słabością. - Jak nie będziesz miał już nic do zrobienia - dodała ciszej, kierując się do wyjścia, a z niego - do jego kajuty.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

14 cze 2020, o 15:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną Łatwo było mówić o potencjalnej przyszłości, gdy nie dotyczyła ona mówiącego. Tak samo było jednak z przeszłością. Żadne z nich nie wiedziało jak potoczyłoby się ich życie, gdyby podążyli inną ścieżką, gdyby wybrali drogę tak odmienną od tej, którą teraz podążali, tak samo jak żadne z nich nie potrafiło powiedzieć co czeka ich na jej końcu. Rzeczywistość póki co pokazywała jednak tylko jedną możliwość. Każda inna została zniszczona wraz ze śmiercią Steigera, grzebiąc nową przyszłość pod warstwą kamieni, lodu oraz ognia.
Przeznaczenie czeka na drodze, którą postanowiłaś uniknąć.
Nie odpowiedział na słowa Mayi, odwracając tylko wzrok na butelkę Sur'ketu. Podejmowanie "własnych" decyzji stanowiło kamień węgielny od początku ich znajomości, stanowiąc jeden z filarów jej uporu oraz determinacji niemal tak bardzo jak pragnienie zemsty. Castor próbował obedrzeć ją z tego wyboru, to samo robiła choroba. Wiedział o tym od dawna i zawsze pozwalał Mayi na podążanie za własnymi decyzjami, nigdy tego nie żałując. Wyglądało jednak na to, że Chasca niemal to zmieniła, tworząc szczelinę w jego postanowieniu.
Obiecał jej kiedyś, że będzie za nią walczył, nawet jeżeli będzie to oznaczało walkę z nią samą. Czy złamał tą obietnicę na Chasce?
- To były długie miesiące - poprawił ją mimowolnie cichym głosem, podnosząc z powrotem na nią spojrzenie. Widział zmęczenie na jej twarzy i w spojrzeniu, wywołane nie tylko wyczerpaniem po walce oraz przejściach na przepołowionej planecie. Sam dostrzegał ten sam wzrok ilekroć spoglądał w lustro; ciężar, który dźwigała na ramionach biotyczka, był jednak o wiele większy.
Odwzajemnił odbicie jej złotych tęczówek, gdy odsunęła krzesło i patrzyła na niego z góry. Skinął głową w milczeniu, gdy podeszła do niego i na chwilę położył własną dłoń na jej, gdy dotknęła jego ramienia.
- Będę tuż za tobą - obiecał ciszej. Odprowadził ją spojrzeniem do wyjścia, a gdy zamknęły się za nią drzwi, odwrócił się z powrotem w stronę stołu.
Miał wrażenie, że nie starczyłoby mu własnego życia, gdyby miał zrobić wszystko to co chciał. Kilka minut nie mogło tego zmienić. Znajdowali się już w tunelu Przekaźnika, więc nawet zaległa komunikacja ze Skinnerem musiała poczekać, a na przeglądanie plików z serwera potrzebował więcej czasu.
Oparł łokcie na blacie i schował twarz w dłoniach, zamykając oczy i pozwalając ramionom się przygarbić. Steiger zginął, jego rodzina była wolna, istniała szansa na to, że odzyska status Widma, AZ-99 zostało pomszczone, Castor był w rozsypce... Miał niemal wszystko czego chciał. Dlaczego więc miał wrażenie jakby pomimo tego wszystkiego przegrał? Jaki sens miało przywracanie dobrego imienia Mayi i umożliwienie jej ponownego spotkania rodziny, jeżeli za miesiąc lub dwa miała trafić do szpitalnego łóżka? Co osiągnęli pokazując Mathiasowi, że to ona decyduje o swoim życiu, skoro za kilkadziesiąt dni i tak będzie zmuszona zamienić jedną klatkę na drugą, tym razem jednak złożoną z białych ścian, pielęgniarek i dźwięku systemów podtrzymywania życia?
- Naprawdę nie ma nic w tych plikach, prawda? - odezwał się głucho po minucie tkwienia w bezruchu, ni to kierując swoje słowa do Etsy, ni to do samego siebie. - Steiger naprawdę nie trzymał nic ani na serwerze, ani na swoim omni-kluczu.
Po mesie poniósł się dźwięk roztrzaskanego szkła, gdy w gwałtownym impulsie chwycił szklankę leżącą na stole i cisnął nią o ścianę. Krzesło przewróciło się na podłogę, odsunięte zbyt szybko, gdy poderwał się na nogi. Nagły napad skończył się jednak równie szybko co się pojawił, nie mogąc znaleźć ujścia; tkwił w bezruchu, zaciskając pięści tak silnie aż ból obolałych mięśni przedarł się przez znieczulenie środków przeciwbólowych, pulsując wzdłuż przedramion i napiętego karku.
W końcu jednak i to odeszło, przegrywając z przygnębieniem, wyczerpaniem, goryczą i bezradnością. Zamknął oczy i schował je za dłonią, masując skronie, próbując uspokoić oddech.
- Jak tylko wyjdziemy z Przekaźnika, znajdź wszystko o doktor Zheng Mao - odezwał się w końcu ochryple, prosząc Etsy. - Jej dom, znajomych, rodzinę. I każdego lekarza specjalizującego się w biotyce, który pracował dla Castora oraz każdą Furię która mogła przeżyć zniszczenie placówki.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

14 cze 2020, o 17:18

Etsy wiedziała więcej od niego. Mogła przeczesać setki tysięcy dokumentów w kilka minut - coś, na co nie pozwalały mu jego organiczne ograniczenia. Z pewnością przeszukała już całość danych, do jakich mieli dostęp - odszyfrowała też sporą ilość uszkodzonych informacji, choć mało które pliki miały jakikolwiek sens po tym, gdy zaczęto już usuwanie ich zawartości. Gdyby znaleźli jakikolwiek przełom, gdyby dostrzegła poszlaki, nitki, które czekały na związanie ze sobą, z pewnością by ich o tym poinformowała. Mimo tego, gdy spytał, odezwała się.
- W danych są wzmianki i dane niektórych projektów powiązanych z biotyką i efektami pierwiastka zero, ale nie znalazłam niczego, co sugerowałoby toczące się, lub przeszłe badania na temat Furii.
Huk rozbijanej szklanki nie był tej mesie obcy. Wydawałoby się, że bardzo dawno temu niebieskowłosa w furii cisnęła naczyniem w ścianę, nieomal rzucając się turianinowi do gardła. W tej chwili wściekłość była jednak tylko jednostronna, a rozwiązanie nie czekało na horyzoncie, aż przebiją się przez hordy wrogów by dopiec swego.
Spięcie mięśni przypomniało mu o tym, jak wiele z nich wymagało w tej chwili odpoczynku. W uszkodzonym barku poczuł przeszywający ból, który nie znikał tak szybko jak odczuwana przez niego agresja. Pomimo kolejnych zmartwień zaprzątających mu głowę, jego ciało domagało się odpoczynku po wszystkim, co przeszło nie tylko w ciągu ostatniej doby, ale ostatnich tygodni. Ciągłe życie w chodzie odbijało się negatywnie na nieustannie rzucanym w wir walki turianinie. Po każdej regeneracja wydawała się coraz dłuższa, coraz cięższa, a efekty bardziej doskwierały pomimo nafaszerowaniu sporą dozą leków przeciwbólowych.
- Tak jest - odparła od razu sztuczna inteligencja. Nie skomentowała pryskającego wszędzie szkła i przewróconego krzesła. Zniszczenia w mesie były najmniejszym z ich priorytetów, w tym jej.
- Na pewno będzie dobrze - dodała nagle, koślawo.
Być może kłamstwo było jedyną odpowiedzią, którą mogla się podzielić. Statystyki i procenty nigdy nie wydawały się działać im na rękę.
- Czy zadzwonić do doktor Myers? - spytała, gdy skierował się do wyjścia. Wciąż miała do niej kontakt, choć jeszcze nie udało im się z niego skorzystać. Nie mieli nawet pewności, czy doktor odbierze, czy będzie chciała z nimi rozmawiać, czy uzna, że ryzykowanie swoim zawodem dla kontaktu z jakimś turianinem nie jest grą wartą świeczki.
Elpis wydawała się nadzwyczajnie pusta gdy przechodził korytarzami do swojej kajuty. W żadnym z pomieszczeń nie czekali cywile, niepewni swojego losu. Khouri nie krzątał się tu i ówdzie, sprawdzając swój pancerz lub zabezpieczając sprzęt więźniów. Przez chwilę przed i po Chasce, na fregacie znajdowało się więcej ludzi niż on sam i Maya, nie licząc Etsy.
Gdy dotarł do kajuty, światła wciąż były zapalone. Niebieskowłosą znalazł jednak w łóżku, pogrążoną w głębokim śnie. Ubrana w bluzę, zagrzebana była w pościeli, z twarzą wtuloną w poduszkę. Na ogół nie była osobą skorą do snu, z trudem zasypiała i szybko się budziła, jednak teraz nie drgnęła nawet na dźwięk rozsuwanych drzwi.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

14 cze 2020, o 18:46

Nawet i bez potwierdzenia, które nadeszło od Etsy, znał odpowiedź. Jakąś jego część podejrzewała to podświadomie odkąd tylko usiedli w mesie po raz pierwszy od opuszczenia Chasci. SI wiedziała, że zależy im na tych informacjach, więc powiedziałaby o nich jak tylko by coś znalazła, a jednak... Łudził się. Przez ten cały czas oszukiwał się, że być może wszyscy byli zbyt zajęci szukaniem informacji, które pomogłyby im ułagodzić Irissę, zbytnio skupieni na odnalezieniu danych dotyczących Wilsona czy też wydzieleniu tych eksperymentów, które były na tyle nieetyczne, że nie powinny trafić w żadne ręce. Że może terabajty danych ukrywały w sobie badania Steigera, ale ta prawda nie była tak oczywista i to dlatego Etsy wciąż milczała.
Okłamywał się, bo dzięki temu wciąż miał nadzieję.
Wypuścił z siebie powietrze, próbując rozluźnić zaciśnięte pięści. Ból obojczyka otrzeźwiał, zmuszając do skupienia się na rzeczywistości, odwracając uwagę od czarnych myśli - a przynajmniej próbując. Wciąż przecież mieli jeszcze tropy, które mogli wykorzystać, nawet jeżeli te były cienkie jak nić. Nigdy do tej pory ich to nie powstrzymywało. To dzięki nim dotarli na AZ-102, to dzięki nim znaleźli Skinnera i to dzięki nim ostatecznie rozpracowali Castora. Musiał o tym pamiętać.
Pocieszenie Etsy sprawiło, że roześmiał się mimowolnie, chociaż w tym dźwięku było więcej goryczy niż rozbawienia. Teraz już wiedział jak to jest być po drugiej stronie jego własnych zapewnień.
Chyba mu się należało.
Pokręcił głową, nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi, po czym przetarł twarz, pocierając palcami powieki. Z jego gardła wyrwało się westchnięcie ciężkie jak cały świat, gdy wraz z tą świadomością uleciały z niego resztki chwilowej wściekłości. Widać jego towarzystwo oraz słuchanie rozmów jego i Mayi odbijało się na SI z czasem.
- Dzięki, Ets - odparł po chwili, opuszczając dłonie. Chociaż wypowiedź SI była pustym kłamstwem, w jakiś magiczny sposób tego potrzebował - nie tyle samego zapewnienia, co przypomnienia. Oraz tego co sobą reprezentowało. - Naprawdę.
Poruszył się w końcu, schylając żeby postawić krzesło z powrotem do pionu. Zebranie szkła okazało się jednak koncepcją zbyt czasochłonną i wymagającą, żeby zabrał się za to teraz.
- Tak, zdecydowanie. Nie, czekaj. - Pytanie o doktor Myers sprawiło, że westchnął ponownie. Teraz ich ostatnia rozmowa zdawała się być odległa o całe lata świetlne, chociaż miała zaledwie kilka tygodni. - Najpierw sprawdź czy są o niej jakieś wzmianki w plikach. Castor jest w rozsypce, ale ostatnie czego potrzebujemy, to żeby Reed z samej zawiści do nas wysłał do niej ludzi, żeby ją zabili. Kontakt pod fałszywym nazwiskiem byłby najlepszy, przynajmniej do czasu aż rozwiążemy problemy z Radą i Przymierzem. A ja porozmawiam o tym rano z Mayą.
Niebieskowłosa biotyczka już wcześniej zgodziła się na współpracę z doktor Myers i miała też o niej względnie neutralną opinię - co już samo w sobie w odniesieniu do lekarki wiele znaczyło - ale teraz musieli ostrożnie wpleść ten kontakt w całą narrację Irissy, dwóch przesłuchań oraz sądu wojskowego.
Po chwili wahania przeszedł przez kuchnię, ostrożnie stawiając nogi, i wyciągnął z szafki dwie kolejne szklanki. Dokupienie naczyń stawało się kolejnym, ważnym punktem na liście odnowienia zapasów... Nalał do jednej z nich dekstroskrętnego soku, wyciągnął z kieszeni plastry leków i połknął wymaganą zawartość, zapijając je napojem, po czym uzupełnił naczynie. Do drugiej szklanki nalał lewoskrętnego soku, po czym dopiero wtedy z obydwiema ruszył do swojej kajuty.
Mesa przypominała klatkę, ale reszta Elpis nadal była jego domem. Puste korytarze, chociaż wydawały się jeszcze bardziej opustoszałe po zniknięciu Khouriego oraz więźniów, stanowiły niemal naturalną część charakteru okrętu. Cisza i szum systemów atmosfery towarzyszyły mu aż dotarł do kajuty, stanowiąc miły kontrast dla ostatnich godzin pełnych wystrzałów, eksplozji i ryku syreny alarmowej.
Drzwi zasunęły się za nim, gdy wszedł do pomieszczenia. Widząc śpiącą Mayę postawił cicho obydwa naczynia na szafce nocnej, po czym w przypływie rozsądku zabrał z biurka marker i na jednej z nich napisał "M", a na drugiej "V", żeby uniknąć nieprzyjemnych reperkusji w przypadku pomyłki. Jednolity oddech kobiety nawet nie drgnął w tym czasie, co już samo pokazywało jak bardzo musiała być wyczerpana ostatnimi godzinami. Nawet pomijając chorobę trawiącą jej ciało i ciągłe wykorzystywanie biotyki trawiące jej umysł, wiele się wydarzyło. Trucizna, walka, obrażenia, alkohol, brak snu, leki...
Z bezgłośnym westchnięciem sam również się przebrał, a następnie wsunął ostrożnie w pościel obok niej, delikatnie obejmując ją zdrowym ramieniem. Miękkie łóżko stanowiło odmianę tego czego doświadczali ostatnio, a jego objęcia oraz świadomość, że mają całą dobę na odpoczynek - niewyobrażalny luksus, który pochłonął umysł niemal od razu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

16 cze 2020, o 21:07

Noc była odczuwalnie długa. Przez umysł turianina przetoczyło się wiele mniej lub bardziej wyraźnych snów. Kilka razy coś wyrwało go ze snu. Czy pełen niepokoju koszmar, zdradzieckie uczucie spadania, lub poruszenie niebieskowłosej. Za każdym razem czuł dalej przy sobie jej bliskość, co pozwalało mu przymknąć oczy jeszcze na kilka chwil. Pod sam koniec wypoczynku, nie odczuwał już takiego zmęczenia - jedynie ciało wydawało się zesztywniałe, zastałe, co skłaniało do powrotu do snu, który przypominał już płytszą drzemkę.
Wreszcie ciało Volyovej znów drgnęło, a ona zaczęła się stopniowo wybudzać. Odgarnęła nieco z siebie kołdrę, bo wiele godzin snu zdążyło ją wystarczająco rozgrzać. Przetarła oczy, dochodząc do siebie. Pomimo tego, że oboje już nie spali, przez długi czas nic nie mówiła, pozwalając, by jej umysł zorientował się w czasie i przestrzeni, co po tak długiej drzemce wydawało się trudne.
- Czuję, jakbym spała rok - przyznała, głosem nieco ochrypłym od długiego nieużywania. Przeciągnęła się ostrożnie, testując limity, które nałożyła na jej ciało Chasca.
Nie tylko na nią. Chociaż jego umysł wydawał się wypoczęty, Viyo czuł się znacznie bardziej obolały niż gdy kładł się do łóżka. Choć zmieniał pozycje w trakcie snu, ręka w temblaku rwała, a naciągnięte lub zerwane mięśnie paliły.
Na omni-kluczu miał trzy nowe powiadomienia. Pierwszym była wiadomość od Etsy, której udało się odkodować tyle danych, ile była w stanie i przeskanowała ich zawartość.

Kod: Zaznacz cały

Doktor Myers ani jej bliscy współpracownicy, ani rodzina nie pojawiają się w danych Castora.[/color]
Drugie i trzecie powiadomienie to zaległy alarm, przypominający o wzięciu konkretnych tabletek, które Viyo całkowicie zaspał. Gdy włączył zegarek, niebieskowłosa przysunęła się do niego, opierając głowę na jego poduszce.
[in]30[/in] - [color=#0067cf]Co tam masz?[/color] - spytała, przecierając oczy. - [color=#0067cf]Czuję się jak gówno[/color] - dodała z cichym westchnieniem. Jej ciało zwinęło się nieco w sobie, w połowie drogi do pozycji embrionalnej, opierając o jego zdrową rękę, którą trzymał aktywne urządzenie.
[in]30[/in]Zegarek pokazywał, że zostało im niecałe pięć godzin do dotarcia do Mgławicy Węża. Ich sen był niemal niedźwiedzi, a ciała wykorzystały niemal całość drogi na intensywną regenerację. Mózg poukładał wszystkie wspomnienia do dobrych przegródek i choć problemy poprzedniego dnia wcale ich nie opuściły, mogli mieć wrażenie zaczęcia dnia z pustym płótnem. Maya była zbyt zaspana by szukać butelki w zasięgu wzroku, choć zaczęła się rozglądać dookoła, podnosząc na łokcie.
 [in]30[/in]- [color=#0067cf]Musisz wziąć leki[/color] - mruknęła, niemal karcąco, choć nie była to wina żadnego z nich. - [color=#0067cf]Zresztą ja też. Spójrz na nas[/color] - dodała, podnosząc się do pozycji siedzącej z trudem. Posłała mu lekko ironiczny uśmiech. - [color=#0067cf]Ale z nas para emerytów.[/color]
Pochyliła się, żeby pocałować go w czoło.  Podnosząc się z powrotem, sięgnęła do kieszeni bluzy, wyjmując z niej opakowanie, które widział już nieraz.

[fabuleoff][size=200][b][color=#aeaeae] Udana śmierć[/color][/b][/size]
[e]+20 000 kredytów[/e]
[e]+4 punkty umiejętności[/e]
[e]Medal: Szaleniec[/e] za walkę w biurze Steigera
[e]Medal: Ultra-idealista[/e] za zabranie ze sobą pracowników Castora, ryzykując własnym życiem
Zdobyczny karabin Przymierza, generatory tarcz i omni-klucze.[/fabuleoff]
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

17 cze 2020, o 00:03

Oboje potrzebowali odpoczynku, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. W ich obecnym stanie godziny spędzone w łóżku były czymś więcej niż wyłącznie kaprysem spowodowanym potrzebą lenistwa - stanowiły element regeneracji w takim samym stopniu w jakim były witaminy oraz leki wydzielane im przez kapsułę medyczną. Ich organizmy były niczym pole walki po bitwie, wypalone do cna z minerałów i zapasów energetycznych, zniszczone godzinami adrenaliny pompowanej przez żyły, urazami otrzymanymi na Chasce oraz stresem który rozciągał się na o wiele większy odcinek czasu niż dzień spędzony na planecie otoczonej lustrzaną barierą. Potrzebowali tego.
Ostatnie godziny stanowiły mieszankę jawy i snu, gdy umysł kurczowo chwytał się tego ostatniego, wybudzając się tylko na chwilę, żeby upewnić się, że rzeczywistość nadal pozwalała na pozostanie w łóżku. Rwanie obolałych mięśni oraz ran nie wygaszone już przez środki przeciwbólowe stawało się coraz bardziej nieznośne, ale miękka pierzyna i bliskość drugiego ciała stanowiły potężną przeciwwagę, podobnie jak błoga cisza i spokój. W kajucie słychać było tylko dwa ciche oddechy oraz niemal niesłyszalny szum klimatyzacji, które koiły umysł równie skutecznie co długi sen, pozwalając mu wybudzić się w swoim tempie. Po chaosie myśli nie było śladu, a te leniwie zaczynały witać nowy dzień. Nowy rozdział.
Obrócił głowę w jej stronę, gdy Maya się odezwała, opierając policzek na poduszce i również unosząc powieki. Obserwował ją w ciszy, gdy dochodziła do siebie, samemu również oswajając się z ideą pobudki.
- Nie miałbym nic przeciwko - odezwał się sennie. - Chociaż ja się czuję jakbym spał w wirówce. Albo pralce.
Poruszył się nieznacznie, obracając twarz w stronę sufitu i unosząc zdrowe ramie. Blade pulsowanie omni-klucza odciągnęło jego uwagę od rwącej ręki i ciała, które zaczynało zastanawiać się czy Reed nie wpadł do nich w nocy i znowu nie pookładał go jakimś stalowym kijem, więc aktywował je z ociąganiem. Niemal od razu zmniejszył jasność urządzenia do minimum, krzywiąc się gdy to okazało się zbyt nieprzyjemne.
Wiadomość od Etsy była pierwszym pozytywem tego dnia. Dawała nadzieję, nawet jeżeli umysł jeszcze nie do końca przyswoił w sobie chęć wznowienia walki z całym światem.
- Temat na później. Po prysznicu, śniadaniu i przynajmniej jednej kawie - zdecydował po jej pytaniu, wygaszając narzędzie. Stłumił ziewnięcie i zamknął na chwilę oczy w buntowniczej próbie oszukania organizmu i udawania, że nadal śpią. - Dopóki te rzeczy się nie zadzieją, reszta świata nie istnieje. Mamy jeszcze przynajmniej pięć godzin lotu.
Nie spodziewał się, że większość tego czasu spędzą w łóżku, ale wciąż były to godziny przyjemnie odległe. Westchnął, gdy biotyczka się poruszyła i uniósł z powrotem powieki, a zielone tęczówki zawiesiły się na niej, śledząc ją spojrzeniem, gdy podparła się na łokciach.
- Mhm. Świetnie się dobraliśmy - mruknął leniwie. Kiedy w jej dłoniach zaszeleściło opakowanie pigułek, westchnął i obrócił się lekko na bok, żeby sięgnąć poza krawędź łóżka, po swoje spodnie leżące obok i również wydobyć z ich kieszeni zestaw leków. - Przeciwko emeryturze też chyba nie miałbym nic przeciwko - dodał przewracając oczami i porcjując sobie odpowiednią ilość kapsułek na wnętrze dłoni.
Coś podpowiadało mu, że nawet na wolnym żadne z nich długo by nie wytrzymało. Było jednak coś miłego w rozważaniu takiej przyszłości, nawet jeżeli teraz wydawała się niemożliwa z więcej niż jednego powodu. Podszytego bólem, ale jednak nadal - miłego. Nawet jeżeli idea cywilnej, przedwczesnej emerytury była w większości abstrakcyjna.
Wsadził leki do ust i sięgnął po szklankę z sokiem, którą zostawił wczorajszej nocy na szafce nocnej, podając pierwszą Mayi oraz biorąc drugą sobie - upewniając się we właściwych oznaczeniach. Stuknął delikatnie naczyniami o siebie w roztargnionym toaście i w kilku łykach popił porcję pigułek.
- To się nie liczy jako śniadanie - zastrzegł sobie, ale niezbyt poważnie, bo przerwało mu kolejne ziewnięcie. Odstawił szklankę z powrotem na szafkę i ostrożnie ułożył się na boku, podpierając głowę na zdrowym ramieniu i zawieszając wzrok na Mayi. Nawet pomimo jej wyznania, miał wrażenie że wygląda lepiej niż wczoraj, chociaż może było to tylko subiektywne wrażenie; potargane przez sen, błękitne kosmyki, które układały się w każdą możliwą stronę oraz bluza zamiast pancerza były mu o wiele przyjemniejszym widokiem niż wyczerpane, pobladłe spojrzenie i zakrwawiony pancerz. Otwarcie się jej przyglądał, ale tym razem nie był to wyczekujący ani badawczy wzrok. Tym razem po prostu cieszył oczy.
- Śniłaś mi się - odezwał się ni stąd, ni zowąd, błądząc spojrzeniem po twarzy kobiety, po znajomym profilu oraz jaśniejszych śladach blizn. - Nie teraz. Na Chasce, po tym jak Reed mnie odurzył. - Chociaż jego słowa odnosiły się do wczorajszych koszmarów i przeżyć, które odcisnęły na nich takie piętno, to na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Wspomnienia, również te złe, zacierały się, ale teraz kilka z nich wskoczyło z powrotem na swoje miejsce. - Miałaś na sobie sukienkę. Fioletową.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

17 cze 2020, o 22:03

Przyjęła od niego szklankę i podniosła ją bliżej oczu, dostrzegając nowe oznaczenie. Widząc literę swojego imienia, uśmiechnęła się lekko, doceniając jego pomyślunek. Wyciągnęła bliżej nieokreśloną ilość tabletek na dłoń, których nie mógł nawet w półmroku policzyć i szybko przepiła sokiem. Zaadaptowany do specyficznych waru nków, nie zmienił smaku ani zapachu przez prawie dobę czekania na swoją kolej. Mimo tego, upiła tylko mały łyk i oddala mu szklankę z krótkim podziękowaniem.
- Przecież pożywne - odpowiedziała i parsknęła śmiechem. Zamknęła opakowanie na tabletki, które zagrzechotały w środku, gdy z powrotem chowała je do kieszeni.
Przetarła oczy, ziewając pod nosem, po czym uruchomiła omni-klucz, łącząc się z lampami w kajucie. Zwiększyła jasność w pomieszczeniu, na tyle, żeby lepiej było widzieć siebie nawzajem, ale niewystarczająco by zaspane oczy nie zdążyły się przyzwyczaić.
Odkryła z siebie część kołdry, być może dlatego, że zaczęło jej się robić gorąco. Spała w bluzie, objęta ręką znacznie cieplejszego od siebie turianina, przez wiele godzin, więc można się było tego spodziewać. Obróciła się w jego stronę, opierając ramieniem o szczyt łóżka.
- A to dopiero narkotyczne wizje - skomentowała z nutą rozbawienia, odwzajemniając jego spojrzenie. Choć była w znacznie bardziej raźnym nastroju, nie wyglądała na w pełni zrelaksowaną. Być może wizja przylotu na Cytadelę i procesów wciąż ciążyła jej na barkach, a dwudziestogodzinny sen nie był w stanie jej z nich zdjąć. - Nie mamy ostatnio okazji udawać się w miejsca, w których byłby to stosowny ubiór - dodała, uśmiechając się nieco szerzej. - Kiedy to wszystko się skończy, musimy to zmienić.
Westchnęła lekko, przecierając twarz rękawem bluzy. Odgarnęła zmierzwione włosy do góry, odsłaniając większą porcję swojej twarzy. Na moment jej wzrok odleciał w bok.
- Ostatnio to jest jedyne, co sobie ostatnio powtarzamy - zauważyła nieco ciszej. Ciągle wydawali się czekać, aż to wszystko się wreszcie skończy, a choć jedne końce nadchodziły, wciąż nie mogli zaznać spokoju.
Milczała przez chwilę, wygładzając dłońmi fałdy na przykrywające jej nogi kołdrze, zbierając myśli. Gdy znów obróciła głowę w kierunku turianina, kilka niebieskich kosmyków wymknęło się zza jej ucha pod wpływem tego ruchu, ponownie opadając na jej policzek.
- Jak się czujesz? - spytała. Jej pytanie można było interpretować na wiele sposobów, z czego musiała zdać sobie sprawę, bo doprecyzowała. - Po tym wszystkim, co się stało.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

18 cze 2020, o 21:05

Wizje, które zaserwował mu narkotyk Reeda, teraz przypominały szereg luźno powiązanych ze sobą obrazów. Część z nich wypaliła się na powierzchni jego umysłu, mając tam zostać jeszcze przez długie miesiące a może i nawet lata - korytarz z klatkami, błętkitnowłosa biotyczka w fioletowej sukience klęcząca pośród morza trawy, burza zbierająca się na horyzoncie, pochłaniająca ich wichura... Pozostałe jednak zdążyły wyparować wraz z ulatującą z niego trucizną, a reszta zatrzeć się przez wszystko to co nadeszło później, sprawiając że sens i dokładne szczegóły stały się trudne do przypomnienia, jak sen który przelewał się przez palce. Jedyne czego był pewien to uczucie niepokoju i żalu, które towarzyszyło tym wspomnieniom, a którego źródło jednak również zniknęło w mroku zapomnienia.
- Randka w ekskluzywnej restauracji? Jesteśmy umówieni - odpowiedział, odwzajemniając jej uśmiech. Ten jednak przygasł nieco po jej następnych słowach, gdy dotarła do niego ta sama świadomość. Niemożliwe obietnice stawały się powoli jego znakiem rozpoznawczym. Oboje chętnie snuli plany na przyszłość, ale oboje również zdawali sobie sprawę, że te mogą się nigdy nie spełnić - teraz nawet bardziej niż wcześniej.
Obrócił się na plecy, opierając głowę o poduszkę, bo ramię zaczynało dawać mu się we znaki.
- Wiem - odparł półgłosem, wbijając wzrok w sufit. Koniec tego wszystkiego coraz bardziej zaczynał wyglądać jak marchewka na kiju podsuwana przez Los, napędzająca ich do działania, ale ostatecznie nie mająca szczęśliwego finału lub uczucia spełnienia. Granica końcowa przesuwała się za każdym razem o kilka kroków i teraz oboje powoli zaczynali się orientować, że mogą do niej nigdy nie dotrzeć.
Być może zakończenie, które tak ścigali, ostatecznie od samego początku było tylko fatamorganą. Iluzją na horyzoncie, złudną pułapką dla spragnionych więźniów pustyni.
Uniósł dłoń do twarzy i przesunął nią po oczach, zamykając na chwilę powieki i wzdychając mimowolnie. Cisza sugerowała, że Maya również ostrożnie weszła na bardziej szare pole tematów, zbierając myśli. Gdy ją przerwała, otworzył oczy i obrócił głowę w jej stronę, opierając policzek na poduszce i zawieszając wzrok na złotych tęczówkach. Nie odpowiedział od razu, zastanawiając się nad jej słowami, układając sobie w głowie swoje własne emocje. Nie zamierzał kłamać ani zbywać jej pytanie; czasy kiedy skrywali przed sobą swoje myśli minęły, tworząc prywatne, niewielkie przejścia w murach ich obojga.
- Jakbym próbował budować zamek z piasku zbyt blisko brzegu morza - odezwał się w końcu. W jego głosie przebiło się zmęczenie, ale to nie było w żaden sposób fizyczne - ich organizmy miały aż nadto snu w przeciągu ostatniej doby. - Jestem zły. Zawiedziony. Zniesmaczony. Myślałem, że zniszczenie Castora i doprowadzenie do końca ostatnich miesięcy wyrzeczeń przyniesie mi chociaż trochę satysfakcji, ale zamiast tego czuję w sobie pustkę. Wygraliśmy, ale w ogóle nie czuję jakby to było zwycięstwo, a wręcz przeciwnie - powiedział szczerze, błądząc niewidzącym spojrzeniem po twarzy kobiety. - Czuję się zdradzony przez Radę i gdyby nie to, że na szali stoi odzyskanie twojego dobrego imienia oraz dobrego imienia naszych rodzin, to bym rzucił stanowisko Widma w cholerę. Mam wrażenie jakbym wszedł na szczyt ogromnych schodów po roku wspinaczki tylko po to, żeby znaleźć tam wielki, środkowy palec i kolejne schody.
Umilkł na chwilę, pozwalając słowom przebrzmieć w powietrzu, a myślom ułożyć się w nowe miejsca.
- Jakbyś zapytała mnie o to wczoraj, na tym bym skończył. Ale teraz... - Wzruszył nieznacznie zdrowym ramieniem, obracając w głowie własne przemyślenia. - Odpocząłem. Dalej mi się to nie podoba, ale jestem gotowy znowu zacząć wchodzić po kolejnych schodach. Zaczynam trochę dostrzegać to co jednak osiągnęliśmy, wszystkie pozostałe szanse. Bez względu na to co myśli o nas Rada, Steiger nie spustoszy kolejnej Lyesii, nie zniszczy następnego Niezłomnego. Wiemy też, że istnieje kuracja na twoją przypadłość, nawet jeżeli jeszcze jej nie mamy - a to i tak więcej nadziei niż mieliśmy miesiąc temu czy kiedykolwiek. - Jego wzrok z powrotem zogniskował się na Mayi. - Powtarzaliśmy sobie wiele rzeczy, ale też wiele z nich naprawdę spełniliśmy - pomimo wszelkiemu prawdopodobieństwu. Żadne schody nie mogą się ciągnąć w nieskończoność.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

21 cze 2020, o 16:14

Słuchała go w milczeniu, kiwając lekko głową. Dla niej odczucia musiały być podobne, choć miała nieco inne pobudki. Koniec końców, sprowadzało się to do robienia tego, co było właściwe - do podążania za każdą nitką w nadziei, że doprowadzi ich do kłębka. W śmierci Castora szukała ukojenia, odpowiedzi, a także sensu, którego śmierć jej towarzyszy wcześniej nie posiadała. Ciężko było tylko określić, czy znalazła cokolwiek z tych rzeczy. Czy czuła pewną dozę spełnienia, czy jej pustkę wypełniły tylko inne, ponure myśli.
- Może to nie schody, tylko wspinaczka wysokogórska - odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. Wróciła wzrokiem do niego i uśmiechnęła się lekko. - Czujesz się alpinistą?
Wyciągnęła ręce w górę, przeciągając się. Po takim czasie spędzonym w łóżku ich ciała były zastane, a każda pozycja po krótkiej chwili stawała się niewygodna, szczególnie siedzenie w miejscu. Osunęła się niżej, wracając do pozycji półleżącej. Oparła łokieć o poduszkę, obracając się w jego stronę i wsparła głowę dłonią.
- Jeden z moich instruktorów w Przymierzu był zatwardziałym alpinistą. Uważał, że wspinaczka po górach symuluje warunki poruszania się w kosmosie w pełnym pancerzu. Zresztą, nie był jedyny. - zaczęła, odpływając nieco myślami w kierunku wspomnień. - Wspinaliśmy się zawsze z minimalnym sprzętem, w stylu alpejskim. Bez butli z tlenem. Bez promu obok, który mógłby nas zabrać nawet z samego szczytu. Grube rękawiczki, okulary i czekan. Uważał, że liny wspomagające to oszustwo, jak każdy prawdziwy alpinista. Trochę go rozumiałam. Z linami wspinać może się prawie każdy, nawet za tragarzy noszących za ciebie rzeczy możesz zapłacić. Połowy najwyższych gór na Ziemi nie da się zdobyć w lecie przez tłumy ubezpieczonych turystów.
Przeczesała dłonią włosy, odgarniając je do tyłu.
- Wciąż dużo ludzi umiera próbując zdobyć szczyt. Nasze najwyższe góry to ośmiotysięczniki. Przed ośmioma tysiącami metrów nad ziemią zaczyna się strefa śmierci, gdzie powietrze jest tak rozrzedzone, że wdychasz tylko jedną trzecią tlenu. Po przekroczeniu tej granicy, twoje ciało zaczyna umierać. To wyścig z czasem. Dotrzeć na szczyt i zejść do obozu zanim dopadnie cię obrzęk płuc, mózgu, ślepota śnieżna, temperatura, zwykłe zmęczenie... - westchnęła, przerywając wyliczanie, bo najwyraźniej mogłaby je kontynuować przez długi czas. - Przy takim ciśnieniu, ludzie tracą zmysły. Niektórzy nie pamiętają nawet tego, że zdobyli szczyt, jeśli zejdą w dół bezpiecznie. Widzą halucynacje. Zatrzymują się na chwilę, żeby odpocząć i nigdy już nie wstają na nogi. I nawet wiedząc to, inni nie rezygnują. Bo włożyli w te wyprawy tak wiele pieniędzy, miesięcy przygotowań, tygodni wspinaczki i drogi do bazy u podnóża góry... Jak mogliby wybaczyć sobie rezygnację dwieście metrów przed szczytem, jak przeszli już ponad osiem kilometrów? Więc idą dalej. Niektórzy zdobywają szczyt, inni nie. Wiele nie wraca, bez względu na to.
Urwała, wracając do niego spojrzeniem. Przekrzywiła lekko głowę, wpatrując się w niego w milczeniu, przetrawiając informacje w swojej głowie, ubierając myśli w słowa. Jej wzrok wydawał się stosunkowo obojętny na tę historię, ale w głębi bursztynu tliły się emocje.
- Dla mnie to góra, nie schody - wyjaśniła. Obróciła się na plecy, opadając głową na poduszkę po swojej stronie łóżka. - Zdobyliśmy szczyt, ale nie wiem, czy zejdziemy w dół. Czy już za późno, tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

21 cze 2020, o 22:30

Przekrzywił mimowolnie głowę po jej pierwszej wypowiedzi, przyglądając się jej pytająco.
- Bardziej bym się czuł, gdybym wiedział czym jest alpinista - zauważył bystro, odwzajemniając jej uśmiech. Pomimo jego słów, łatwo było jednak się zorientować w znaczeniu nowego określenia. Wspinaczka wysokogórska brzmiała jak rozwinięcie jego własnej metafory i niemal od razu zauważył, że jest również bardziej trafna. Ich ostatnie miesiące wydawały się być czymś więcej niż tylko wchodzeniem pod górę, stopień po stopniu; schody nie stanowiły żadnego wyzwania poza wytrzymałościowym, wymagając od wchodzącego jednostajnego tempa i podnoszenia jednej nogi za drugą - czyli wszystkiego tego czym ich życie ostatnio nie było. Oni musieli walczyć o każdy metr, szukać każdej szczeliny w którą mogliby wsunąć palce lub hak, osłaniać twarz przed lodowatym, kąsającym wiatrem i ignorować świadomość, że nawet najmniejszy błąd sprawi, że oderwą się od ściany i spadną w bezdenną przepaść pod nimi.
Skinął głową, w milczeniu zgadzając się z jej sugestią. Jego wzrok skupił się teraz na niej w pełni, słuchając w ciszy jak opowiada; zawsze lubił poznawać nowe szczegóły z jej życia, coś o co kiedyś musieli się słownie siłować, żeby mógł je usłyszeć. I chociaż czas pełnych tajemnic jednak przeminął, to wciąż odczuwał przyjemność z odkrywania nowych, nawet drobnych informacji o niej. Nawet, gdy te malowały bardziej niebezpieczny okres jej życia.
Wspinanie się na szczyt śmiertelnie groźnej góry pasowało również w inny sposób do ich sytuacji. Ostatnie tygodnie towarzyszyło mu to samo wrażenie, co ludziom próbującym pokonać ośmiotysięcznik - walka z przeciwnościami rzucanymi im przez los przypominała walkę z samym żywiołem. Steiger oraz Castor, Rada, uciekający czas... Każdego dnia wydawało mu się, że nie próbuje pokonać człowieka stojącego za przestępczą organizacją, a raczej że walczy z całym światem, z samą rzeczywistością.
Milczał przez kilkanaście sekund, gdy skończyła mówić, rozmyślając nad jej słowami. Wiele z tego co powiedziała mogło się do nich odnosić - nie tylko w kontekście wyzwania oraz problemów. Nawet podejście ludzi nie chcących porzucić wspinaczki ze względu na włożony w nią czas oraz zasoby brzmiały zbyt blisko jego serca. Bo w końcu oni również dotarli na szczyt, ale jakim kosztem? Czy rzeczywiście cena, którą zapłacili była na tyle wielka, że się przeliczyli i że nie uda im się już zejść na dół?
- A czy jest jakaś różnica między tymi którzy poddali się i zginęli sto metrów przed szczytem, a tymi którzy padli sto metrów za nim? - odpowiedział w końcu, wzdychając krótko. Odwzajemnił z powrotem wzrok, korzystając że teraz zieleń jego tęczówek mogła tonąć w jej złotych swobodnie, gdy ich twarze znajdowały się na tym samym poziomie, na poduszkach. - Może rzeczywiście jest za późno... A może to właśnie ten podszept, który próbuje przekonać cię do położenia się na śniegu i zamknięcia na chwilę oczu, żeby odpocząć. Może różnica między tymi, którzy schodzą na dół, a tymi, którzy na zawsze zostają na zboczu góry, nie polega tylko na ilości pieniędzy, przygotowań i wspinaczki, a na tym, że ci pierwsi nigdy nie przestają iść do przodu, bez względu na to jak beznadziejne się to wydaje.
Kiedy obróciła się na plecy, przez chwilę błądził wzrokiem po jej profilu, po czym również przeniósł spojrzenie na sufit. Jego myśli obracały się dookoła tego co powiedziała oraz tego co ich czekało, bijąc się ze sobą oraz jego wcześniejszej decyzji o kawie i śniadaniu. W końcu jednak uległ i westchnął bezgłośnie, obracając twarz ponownie ku kobiecie. Nie musieli przecież pokonać całej drogi w dół od razu - za szczytem powietrze z powrotem musiało zrobić się łatwiejsze do oddychania. Pierwszym krokiem było wydostać się ze strefy śmierci.
- Wiesz, że zniosę cię na dół, nawet jeżeli miałbym cię nieść na plecach albo ciągnąć po śniegu za kostkę. Czy to ci się podoba, czy nie - zaczął, przyglądając się jej z boku. Zrezygnował z czekania z trudnymi tematami, bo te zakradły się do nich wraz z leniwą pobudką - Chciałbym spróbować skontaktować się z doktor Myers. Etsy nie znalazła żadnych wzmianek o niej ani powiązań z nią w aktach Castora. Oprócz tego zaczniemy namierzać doktor Mao, jak tylko wydostaniemy się z Przekaźnika.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

23 cze 2020, o 12:03

Alpinista sam w sobie był wyrazem, którego znaczenie najwyraźniej nie należało do najważniejszych kwestii, które chodziły po głowie Voyovej, więc nie kwapiła się do wyjaśnienia. Zresztą, większości mógł się domyślić z kontekstu całej historii. Niebieskowłosa, jak większość ludzi, nie zdawała sobie często sprawy z tego, co wie, a czego nie wie turianin - szczególnie , że przebywając tak często z osobnikami tej rasy wiedział już o nich więcej niż przeciętny obywatel Hierarchii.
- Wpis w encyklopedii na extranecie - odpowiedziała, uśmiechając się ponuro.
Różnica między wejściem na szczyt a nie wejściem może dawno temu miała jakieś znaczenie historyczne. Teraz setki ludzi podbijało Ziemskie górskie szczyty każdego lata, a nawet zimy. Dopisanie jednego nazwiska więcej do ciągle rosnącej listy nie było czymś, o czym rozpisywały się media - nie bardziej, niż o fascynującej górskiej śmierci, przy której mogłyby podkręcić dramaturgię. Szczyt miał większe znaczenie dla wchodzącego, był pewną kropką po wypowiedzianym zdaniu. Osiągnięciem, udowodnieniem czegoś sobie lub innym, a nawet dobrą opowieścią. Nikt nie chciał opowiadać o maratonie, którego nie udało mu się skończyć.
Kiwnęła głową zdawkowo, dostrzegając w jego słowach niebezpieczeństwo. Powrót do tematu, którym wczoraj zakończyli wieczór, był dla niej niedopuszczalny. Niemal instynktownie zaczęła się podnosić, tym kiwnięciem głowy usiłując usatysfakcjonować jego potrzebę uzyskania odpowiedzi, o ile taką posiadał. Odgarnęła z siebie kołdrę na bok, siadając w łóżku.
Zamarła, słysząc znajome nazwisko. I taką konwersację kiedyś mieli, przynajmniej szczątkową. Nie była wtedy zbyt zadowolona z poruszenia tego tematu i najwyraźniej to się tym razem nie zmieniło. Odwróciła się, opuszczając nogi na podłogę, odwracając od niego głowę.
Milczała dłuższą chwilę, pochylając się i zgarniając swoje buty, które zaczęła powoli wkładać na nogi. Nie wyglądała, jakby szykowała się do ucieczki z kajuty, pozwalała sobie na chwilę zwłoki przy sznurowaniu wysokich butów. Wreszcie wstała, przeciągając się lekko i jednocześnie przeciągając moment, w którym obróciła się z powrotem w jego kierunku.
Jej mimikę ciężko było odczytać. Przynajmniej nie było w niej dostrzegalnej złości czy żalu, ale ciężko było określić, co właściwie w niej było.
- Powinieneś poczekać - odpowiedziała, wkładając ręce do kieszeni bluzy. Stała gdzieś pomiędzy wycofaniem a bliskością, która była wyczuwalna między nimi od momentu obudzenia się. - Jesteś podejrzanym Widmem, o którym nic nie wiadomo, a ja dezerterem. Możemy tylko zaszkodzić doktor Myers. A jeśli nie oczyszczą nas z zarzutów, to i tak nie mamy po co zabierać jej czasu.
Westchnęła lekko, przeczesując włosy palcami. Wbiła nieobecny wzrok w ścianę, przygryzając lekko wargę. Myśląc, analizując, lub walcząc z własnymi myślami. Często w obu tych przypadkach zachowywała się podobnie.
- A tam gdzie Mao, możesz znaleźć Castora. Kolejne problemy, kolejna Chasca. Potencjalnie - dodała. - Ale pewnie nie zaszkodzi.
Dobierała słowa ostrożnie. Złość lub upór nieco z niej wyparował. Zdawała sobie sprawę z tego, ze nie zostało im wiele możliwości i to, co proponował turianin, było warte choćby spróbowania.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

23 cze 2020, o 22:11

Obserwował ją jak zbierała myśli, zwlekając z odpowiedzią i siadając na łóżku. Jej odruch ucieczki, gdy wracał temat jej zdrowia oraz niepewnej przyszłości, stanowił przeciwieństwo tego jak zwykle ścierała się z pozostałymi problemami świata. Nie rzucała się do przodu, nie szarżowała z błyskiem w oku oraz niepowstrzymaną furią, nie atakowała jako pierwsza... Temat szpitalnej przyszłości, kuracji, leków oraz niepewnego finału był jednym z nielicznych, które sprawiały, że kobieta się wycofywała, wybierając bezpieczny dystans od bezpośredniego starcia. Znał ją już wystarczająco długo, żeby zacząć to dostrzegać, dlatego teraz westchnął cicho jak tylko spostrzegł, że biotyczka siada i sięga po buty.
Trudno było jej się dziwić. Ale ostatnie czego pragnął to żeby zaczęła postrzegać jego kajutę jako taką samą klatkę jaką ostatnio czasami stawała się mesa.
Jednak wbrew jego obawom, jej odwrót nie był już tak gwałtowny jak kiedyś. Może to było coś w jej postawie, spojrzeniu lub braku nerwowego pośpiechu przy wiązaniu butów, coś co sugerowało, że tym razem postanowiła stawić czoło niewygodnym pytaniom i rzeczywistości, nawet jeżeli wciąż czyniła to bardzo niechętnie. Oboje przeszli długą drogę.
- Zobaczymy jak potoczą się przesłuchania albo ile zajmą - zgodził się po chwili milczenia, gdy się odezwała. Uniósł dłoń do twarzy i przetarł ją w roztargnieniu, próbując pozbyć się resztek snu oraz zakradającym się cieniom. Miała rację, tutaj również musieli być ostrożni nawet jeżeli kończył im się czas. Jednak niepotrzebne zabieranie czasu doktor Myers nie znajdowało się na jego liście rzeczy, które w ogóle by rozważał, ale nie było to coś o co planował się spierać.
Poza tym tylko los wiedział jak będzie wyglądała ich wolność za kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin. Rada mogła mieć obiekcje przeciwko ruszeniu za niedobitkami Castora, chociaż tym razem rozmowa o ich udziela wyglądałaby zupełnie inaczej. I chociaż oboje pragnęli pogrzebania tego tematu tam gdzie było jego miejsce - głęboko pod warstwą lodu i kamieni - to nie mogli udawać, że pościg za Mao nie skończyłby się napotkaniem pozostałych niedokończonych spraw. Takich jak Reed.
Westchnął w końcu i również usiadł, stawiając kropkę na końcu obolałego wylegiwania się w łóżku.
- Wprowadzamy zakaz prowadzenia niewygodnych tematów w kajucie? - odezwał się, zmieniając lekko temat i uśmiechając się do niej krzywo. Widząc jak stoi na metaforycznej granicy, wyciągnął ku niej rękę, chcąc ją zachęcić do podejścia - na chwilę, na jeden pocałunek, na krótkie zawieszenie broni lub osłodę goryczy, po których również zaczął się podnosić z łóżka.
- Mamy jeszcze kilka godzin. Potrzebuję kawy i śniadania zanim w ogóle zacznę myśleć za co się zabrać - dodał z roztargnieniem. Jego pancerz był w koszmarnym stanie i wymagał naprawy, a proste, fizyczne czynności brzmiały teraz wyjątkowo zachęcająco. - Swoją drogą, muszę oddzwonić do Skinnera. Mam nadzieję, że nie uznał, że zginęliśmy i nie panikuje teraz, że Castor dopadnie i jego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

27 cze 2020, o 15:42

Wiele w tej chwili zależało od tego, jak potoczą się oba przesłuchania. Gdyby którekolwiek potoczyło się źle, mieliby kłopoty. Lista spraw, które musieli załatwić od razu gdy ich status się wyklaruje zaczynała powoli się piętrzyć. Oczekujące połączenie od Skinnera była tylko kolejną niewiadomą, co do której mógł wysnuwać pewne przypuszczenia.
- Byłoby miło - zgodziła się, z lekkim opóźnien iem. Wyciągnęła rękę, łapiąc jego i pozwalając się przyciągnąć bliżej na jeszcze kilka chwil. Nie mieli tak wiele czasu jak wydawało im się, że będą mieć poprzedniego dnia, jednak wciąż zostało im wystarczająco na prysznic, śniadanie i zebranie sił przed dotarciem na Cytadelę.
Splotła dłonie ze sobą na jego karku, odwzajemniając pocałunek. W jej zachowaniu wyczuwalna była presja i stres, niepewność tego, co stanie się dalej. W walce mieli kontrolę, przynajmniej do pewnego stopnia. W polityce Volyova czuła się jak ryba wyrzucona z akwarium na suchy beton, walcząc o każdy oddech, zostawiona na łaskę innych. Pomiędzy przerażeniem tym, co ma nadejść, a świadomością tego, co prawdopodobnie przyjdzie po tym, ciężko jej było się rozluźnić. Nawet gdy uśmiechnęła się lekko, a jej uśmiech był wyczuwalny w jej pocałunku, w oczach wciąż tliło się zaniepokojenie.
- Wezmę prysznic, a potem zrobię kawę - odpowiedziała, prostując się. Rozejrzała się po kajucie, sprawdzając, czy nie zostawiła niczego istotnego. - Zawołaj, jakbyś potrzebował pomocy z tym - dodała, wskazując lekko na jego ramię, choć musiało jej chodzić o całokształt. Opatrunki wymagały zmiany, w końcu minęła ponad doba odkąd kapsuła mu je założyła.
- Pewnie chce ci przypomnieć o przysługach, które mu wisisz - odparła, nie żywiąc wiele nadziei względem Skinnera. Przetoczyła wzrokiem po suficie, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy. - Ten człowiek jest dziwny! - dodała na odchodnym, kierując się do wyjścia z kajuty.
Prysznic wydawał się otwierać zastygłe wody, a jednocześnie uśmierzać wywołane tym pieczenie. Pomagał się obudzić, wrócić do trybu działania, przeanalizować to, co turianin musiał zrobić w następnej kolejności, a co mogło poczekać. Choć minęła doba, nie czuł wyraźnej poprawy po powrocie z bazy Castora. Bark wciąż wymagał temblaku na kolejną dobę, a tabletki przeciwbólowe otępiały to, co odczuwał cały czas. Gdyby nie świadomość tego, że kapsuła zszyła rozdartą tkankę i naprawiła jego uszkodzone wnętrzności, mógłby czuć niepokój, bo ból wcale nie mijał.
Gdy dotarł do mesy, Volyovej jeszcze nie było. Mógł na nią zaczekać, lub samemu zabrać się za parzenie kawy dla ich obojga i wybraniem jedzenia, albo chociażby sprzątnięciem rozbitego szkła leżącego na ziemi. Butelka alkoholu wciąż stała na środku stołu, tym razem bez osób zainteresowanych dokończeniem jej zawartości.
Gdy niebieskowłosa weszła do środka, jej włosy były wilgotne, przez co wydawały się ciemniejsze. Nałożyła świeżą parę spodni i granatowy sweter z długimi rękawami. Jej wzrok od razu podążył do ekspresu, lub kubka z kawą.
Mieli godzinę, by dokończyć jedzenie i omówić ostatnie kwestie nim dotrą do Mgławicy Węża, gdzie skomunikuje się z nimi Radna Irissa. Maya niemal odruchowo uruchomiła omni-klucz, wracając do czytania czegoś, co okazało się plikiem z bazy danych Castora.
- Moglibyśmy zamiast spać czytać to wszystko, a i tak nie przeczytalibyśmy wszystkiego - westchnęła. Wzięła dla siebie coś do jedzenia, nie patrząc nawet, co to było, ale sądząc po naklejce nie było przeznaczone dla osób dekstro, więc przynajmniej jej nie zaszkodzi. Wbiła wzrok w dane na omni-kluczu, ale nie przesuwał się wzdłuż tekstu, tylko utkwił w jednym punkcie, gdy kobieta się zamyśliła. Po chwili podniosła wzrok na turianina. - Co u twojej rodziny? - spytała cicho, otwierając opakowanie naleśników wytrawnych.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

28 cze 2020, o 21:16

Czasy, w których uważał politykę za wyzwanie dla własnej elastyczności i językowe przedłużenie konwencjonalnego pola bitwy, już dawno minęły. Kiedyś pysznił się tym, że jego umysł oraz umiejętność improwizacji odróżniają go od innych turian, pozwalając toczyć walki zarówno fizycznie jak i w trakcie dyskusji, ale ostatnie miesiące brutalnie nauczyły go pokory i pokazały mu prawdę. Nie dziwił się Mayi, że obawiała się wkroczenia w świat polityki, w świat gdzie słowami będzie musiała udowodnić swoją niewinność; poznanie Rady oraz doświadczenie podwójnej natury pracy Widma było jak wypłynięcie z dmuchanego basenu na środek oceanu. Odkrył, że chociaż wciąż potrafi z trudem utrzymać się na powierzchni i odróżnić horyzont od nieba, to nijak mu do istot, które pływały dookoła niego, żyjąc pod powierzchnią. A fale były coraz większe, przykrywając ich co rusz i grożąc wciągnięciem w głębiny.
Coś co kiedyś stanowiło wyzwanie, już od dawna zamieniło się w przykrą konieczność. A teraz wciągnął w nią również niebieskowłosą biotyczkę, bo była to ich jedyna szansa na odzyskanie namiastki dawnego życia, na oczyszczenie ich imion. Wyczuwał nerwowość w jej pocałunku, napięcie mięśni pod palcami, gdy oparł dłonie je na jej talii, niepokój na dnie złotych tęczówek. To czy wyjdą obronną ręką i z tego zagrożenia, zależało od tego jak wiele cierpliwości, spokoju i pokory znajdą w sobie na sądowej ambonie. A ostatnio oboje mieli deficyt każdego z tych zasobów.
- Mhm, ja też. Pewnie cały pachnę jak dezynfektant i medi-żel - odparł z westchnięciem, gdy oderwała się od jego ust. Skinął głową i podniósł się z łóżka, ostrożnie przeciągając się na tyle na ile pozwalały mu obolałe mięśnie; ciężko było jednak odróżnić tępy ból poranionego ciała od tego spowodowanego nocnym zastaniem. - Pomocy z prysznicem? Zawołam - dodał żartobliwie, pozwalając sobie na cień uśmiechu, gdy nasunęło to do głowy odległe wspomnienie z pierwszych dni ich znajomości.
Gdzieś na jego omni-kluczu nadal znajdowała się ta nieszczęsna książka, którą mu wtedy podsunęła Etsy.
Opis Skinnera zaprezentowany przez Mayę, sprawił że zaśmiał się cicho. Ona ruszyła do wyjścia, a on w stronę łazienki.
- A kto z naszych znajomych nie jest?
Prysznic przynosił ulgę i uspokajające odosobnienie, pomagające się skupić pod jednostajnym dźwiękiem szumu wody, ale tym razem przede wszystkim koił ból zrastających się mięśni. Przed wejściem pod ciepły strumień ostrożnie zdjął z siebie temblak oraz opatrunki, odwiązując brudne bandaże i odklejając gazy pokryte zeschniętym, zbrązowiałym od krwi medi-żelem. Uderzenie wody na wciąż nie do końca zagojone rany użądliło w pierwszej chwili, wyrywając z jego gardła syk, ale z każdą kolejną minutą ból ustępował coraz bardziej, rozlewając się ze zlokalizowanego rwania w nieco mniej nieprzyjemne, ogólne pulsowanie. Twarz, spoglądająca na niego z lustra, gdy oparł o nie zdrową rekę, wciąż nosiła ślady przesłuchania Reeda, a nowe "blizny" na ciele wciąż jeszcze nimi nie były - rysując granatowe krwiaki między płytkami pancerza oraz błękitny strup tam gdzie przez ciało przeleciał pocisk.
Gdy do umysłu zaczęły zakradać się wspomnienia, zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik, ucinając je wraz z szumem prysznica. Ostrożnie osuszył rany i otworzył apteczkę, nakładając świeże warstwy bardziej komercyjnego medi-żelu o nie tak agresywnym działaniu jak ten bojowy i wymieniając opatrunki na świeże, a stare wywalając do śmietnika. Kilka minut później opuścił łazienkę i już w kajucie przebrał się w świeże, ciemne spodnie i zapinaną koszulę w barwie ciemnej czerwieni, tą ostatnią pozostawiając jednak chwilowo rozpiętą dopóki bandaż nie trafi na jego żebra. Zgarnął z apteczki świeżą rolkę bandaża, wsuwając ją do kieszeni i z łazienki elastyczny temblak, który przewiesił sobie przez zdrowy bark, na samym końcu podnosząc zdrową ręką podziurawiony napierśnik i ruszając na korytarz, z frustracją zostawiając za sobą resztę elementów. Bardziej niż tępy ból barku i całego ciała przeszkadzał mu brak mobilności, który za tym szedł.
Kiedy dotarł do mesy, ta wciąż była pusta - jeżeli nie liczyć wspomnień zeszłej nocy. Postawił pogruchotany pancerz pod ścianą przy wejściu, po czym przełożył bandaż z kieszeni na stół, dokładając do niego temblak, gdzie miały czekać na nadejście jego osobistej pielęgniarki. Korzystając z tymczasowej nieobecności Mayi wystawił dwa kubki z szafki i włączył ekspres, żeby ten zaczął pracować, a samemu zabrał się za sprzątanie szkła z podłogi. Dokupienie szklanek i kieliszków znalazło się niemal równie wysoko na liście zakupów, co uzupełnienie zapasów alkoholu oraz jedzenia.
Gdy biotyczka weszła do mesy, akurat podnosił ostatnie odłamki. Kciukiem wskazał jej automat z kawą, po czym podniósł się z przykucu i zsunął całe szkło z szufelki do kosza.
- Wolę czytanie przez kilka dni, niż jak byśmy nie mieli co czytać w ogóle - zauważył, odstawiając ją do jednej z szuflad i również sięgając po jakieś jedzenie. Wiedział jednak co kobieta ma na myśli; ogrom dziedzin i projektów Castora był przytłaczający, a sama skala tego wydawała się być czymś abstrakcyjnym, biorąc pod uwagę jak skutecznie organizacja się maskowała przed światem zewnętrznym.
Jego wybór padł na hermetycznie zapakowaną tackę z turiańską, gotową porcją kiełbasek z peklowanego, wędzonego mięsa i jakąś papryko-podobną pastą, które wrzucił do mikrofali. Na pytanie kobiety odwrócił się do niej, opierając plecami o blat.
- Są poobijani ale żywi - odparł po chwili milczenia, pocierając z roztargnieniem ranny bark i nieświadomie uciskając kość dookoła niego, testując obrażenia. - Ojciec ma złamaną rękę, zniszczyli nam też dom, ale najbardziej chyba ucierpiała ich wola. Przedstawiciele Rady przepytywali ich, grozili im więzieniem i powiedzieli im, że jestem Widmem-renegatem. Terrorystą. Świadomość obywatelska i publiczna jest w Hierarchii bardzo... intensywna. Taka wiadomość złamała im serca - dodał ponuro, krzywiąc się. Mikrofala piknęła krótko, więc odwrócił się i wyciągnął swój posiłek, przenosząc go na stół, na miejsce obok Mayi.
- Moja siostra była wściekła i zawiedziona za to, że trzymałem ich w nieświadomości i że się nie odzywałem. Ale nadal mi ufa. Myślę, że zrozumieją, jeżeli uda nam się to odkręcić - zakończył z westchnięciem, odsuwając krzesło i siadając. "Jeżeli uda im się to odkręcić" stanowiło teraz bardzo kluczowe wyrażenie w życiach ich obojga, stanowiąc nieprzeniknioną granicę za którą znajdowała się ich przyszłość.
- Szczególnie jak cię przedstawię. Jeżeli obawiasz się sądu wojskowego, to poczekaj aż trafisz pod badawcze spojrzenie mojej matki i ogień komentarzy mojej siostry - dodał już lżejszym tonem, podnosząc sztućce. Po jego ustach przez chwilę pełgał uśmiech, który jednak zniknął, gdy sam zadał kolejne pytanie. - A jak myślisz, jak twoi zareagują na wieść o twoim powrocie? - dodał, szukając jej spojrzenia.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

30 cze 2020, o 12:30

Volyova zabrała dla siebie tackę z jedzeniem i kawę, którą jej przygotował. Nie komentowała tego, co robił gdy weszła do środka - może uznała, że zwyczajnie zabrał się za porządki, albo że lepiej było nie poruszać tematu. Rzucanie szklankami leżało wśród tematów jej bliskich i przez nią z rozumiałych tak czy inaczej. Zajęła miejsce przy stole i zabrała się do jedzenia, choć dość osowiale. Kawa wciąż była wrząca, więc z braku laku ukroiła sobie kawałek naleśnika i wsunęła do ust.
- Wybaczą ci, kiedy to wszystko się wyjaśni - zapewniła go cicho, powstrzymując inne słowa, które musiały cisnąć jej się do ust. Zachowanie Rady i to, w jakiej sytuacji postawiła jego rodzinę Hierarchia i reszta rządu, było karygodne. Z drugiej strony, pewnie nie było też pierwszą deską, po którą sięgnęli usiłując w jakiś sposób skontaktować się z Viyo. - Rada będzie miała kogo przepraszać po procesie.
Nie dodała tego, co zawisło w powietrzu. Zakładając, że proces pójdzie po naszej myśli. Niemówienie o tej ewentualności wydawało się działać jak magiczne zaklęcie, dzięki któremu to, co planują będzie musiało się spełnić. Wystarczyło nie zakładać najgorszego, przynajmniej nie w słowach, choć każde z nich musiało przetasowywać to w głowie raz po razie.
Uśmiechnęła się lekko, słysząc o prawdziwym dla niej zagrożeniu. Sięgnęła po kawę i upiła mały łyk, testując jej temperaturę, po czym wypiła jej więcej. Kofeina nie miała szansy jeszcze zacząć wywierać efekt na ciele, a jednak sam łyk napoju wydawał się pobudzać. Pomagał zaakceptować to, że to był start nowego dnia, który w ten czy inny sposób osądzi ich przyszłość.
Wzruszyła lekko ramionami, wracając wzrokiem do naleśników, gdy poruszył temat jej rodziców. Przez chwilę tylko jadła kolejny kęs dania, bo przeżuwanie dawało jej czas na przemyślenie swojej odpowiedzi.
- Nie mam z nimi kontaktu od Niezłomnego - przyznała, nie odrywając się od jedzenia, które teraz stało się dla niej bardzo istotne. Może pobudzony zapachami żołądek zaczął się wreszcie upominać o to, czego potrzebował, a może był to wygodny sposób na omijanie niewygodnych rozmów, bo nie musiała uczestniczyć w nich w pełni i miała zajęcie dla rąk. - Nic nie wiem. Minęło strasznie dużo czasu.
Wzruszyła ramionami, ponownie, być może o jeden raz za dużo by jej obojętność wyglądała na wiarygodną. Viyo zdecydowanie był bliżej ze swoją rodziną, choć jego siostra zarzucała mu trzymanie ich w ciemności. Dla niebieskowłosej nawet gdybanie nad ich reakcją na jej widok należało do abstrakcji, zbyt ciężkiej do wykonania.
- Coś jeszcze musimy załatwić przed Cytadelą? - spytała, podnosząc na niego wzrok niemal nieśmiało, gdy skierowała temat na inne tory. Po tym zerknęła na swój omni-klucz, który aktywował się gdy podniosła rękę. - Mamy może pół godziny zanim połączymy się z siecią w układzie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

30 cze 2020, o 23:47

Kredyt zaufania, który miała do niego Rada, został wyczerpany na długo przed przesłuchaniem jego rodziców. Chociaż mu się to nie podobało, to w pewien sposób to rozumiał. W trakcie ostatnich tygodni nastąpił moment, w którym Irissa uznała, że jego wybryk poszedł za daleko i że z jakiegoś powodu porzucił stanowisko. W oczach jej oraz pozostałych stał się terrorystą. A to oznaczało, że nie mogli pobłażać sobie nawet z przepytywaniem jego rodziny.
Ciekawiło go jak długo asari zastanawiała co mogło go pchnąć do zdrady. Ile czasu potrzebowała, żeby w końcu zdecydowała się przekreślić jego ostatnie misje i ich interakcje, decydując się uznać fakt, że zmienił strony. I czy będzie miał możliwość o to kiedyś zapytać.
- Rada nie sprawia wrażenie takiej, która miałaby przepraszać kogokolwiek - odpowiedział, uśmiechając się tym razem bez wesołości. Zerwał hermetyczną warstwę plastikopodobnego materiału z wierzchu opakowania, pozwalając zebranemu w środku gorącu zacząć się ulatniać i ukroił sobie kawałek kiełbaski. - Radny Turian będzie prawdopodobnie zbyt urażony brakiem zaufania i okłamaniem go w sprawie Nazira, jeżeli nie uda mi się obrócić jego własnych słów na moją korzyść. Nie mam pojęcia czy Radna Ludzi doceni wydobycie na światło dzienne sekretu Castora, czy również się wścieknie i skupi na fakcie, że to praktycznie może zniszczyć jej karierę. Irissa, jeżeli będzie podtrzymywać kłamstwo, z pewnością wyśle do mojej rodziny kogoś kto oficjalnie ich przeprosi lub "podziękuje za współpracę", żeby dodać do całości. Mam wrażenie, że z nich wszystkich Radna Salarian może być do tego wszystkiego najbardziej neutralnie nastawiona i zaakceptować nasz gambit... o ile nie jest uprzedzona do SI - dokończył gdybanie z ciężkim westchnięciem, wsuwając jedzenie do ust. Mogli się zastanawiać i mogli się pocieszać, ale on nawet teraz nie potrafił powiedzieć jak będzie wyglądała przyszła rozmowa oraz jakie będą jej reperkusje. O tyle, o ile miał w pewnych dziedzinach niejakie pojęcie i z reguły potrafił z grubsza przewidzieć reakcje większości ludzi, tak tutaj miał pustkę. Być może sprawili zbyt dużo niewiadomych, być może zbyt krótko przebywał w towarzystwie Radnych, a być może ich pobudki oraz prawdziwe ja sięgało zbyt głęboko by był w stanie je rozgryźć.
Prawdopodobnie wszystko po trochu.
- Czeka was długa rozmowa - powiedział po chwili milczenia, obracając w głowie jej słowa odnośnie jej rodziców. Po opowieściach Mayi miał pewien obraz jej ojca oraz matki, ale te nie były na tyle pełne, żeby mógł mieć jakąkolwiek pewność. Przynajmniej co do niektórych rzeczy. - Ale myślę, że się ucieszą, że odzyskali córkę. Nawet jeżeli tak jak moja siostra, mogą w pierwszej chwili mówić co innego - dodał łagodnie.
On trzymał swoją rodzinę w niepewności przez kilkanaście tygodni. U Mayi to były miesiące. Czy wciąż był to jednak wystarczająco długi odcinek czasu, żeby przekreślić wszelkie nadzieje?
Przesunął kawałkiem mięsa po wnętrzu pojemnika, zbierając czerwoną pastę, ale myślami znajdując się gdzieś indziej. Dopiero pytanie kobiety przywróciło go z powrotem na ziemię.
- Chciałem naprawić pancerz nim wylądujemy, ale to mogę robić w trakcie lotu na stację, bo nie wiem czy w ogóle będę miał możliwość nałożyć. Chciałbym też schować gdzieś pojemnik Steigera oraz to co znalazłaś w jego roślinie, na wypadek jakby ludzie Rady chcieli przeszukać Elpis pod naszą nieobecność - odpowiedział z ociąganiem, zastanawiając się. - Po połączeniu się z extranetem chcę zadzwonić do Skinnera, a potem musimy czekać na decyzję Irissy oraz to jak wygląda jej plan tego co musimy mówić na przesłuchaniu. A oprócz tego... - Zamilkł na chwilę, po raz kolejny przesuwając w głowie mentalną listę, ale bez skutku. Miał wrażenie, że o czymś zapomina, ale to wrażenie towarzyszyło mu od dawna, w znacznej części stanowiąc pochodną napięcia, presji czasu oraz niepewnej przyszłości. - Nie wiem. Chyba nie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

13 lip 2020, o 15:48

Volyova jako pierwsza skończyła swoje śniadanie. Odsunęła talerz od siebie i odłożyła na bok sztućce, po czym przeciągnęła się w miejscu. Złapała z powrotem kubek z kawą, oddając się rozmyśleniom przez dłuższą chwilę. Dopiero po tym, gdy ten czas upłynął, powróciła do tego, o czym rozmawiali, dając znać, że jednak o tym nie zapomniała.
- Pancerze przydałyby się nowe i to nam obojgu - zauważyła z cichym westchnieniem. Jej, naprawiony przez niego poprzednim razem, nie ucierpiał za mocno na Chasce, bo nie miała nawet okazji go na sobie ponosić w walce. Mimo tego, ceramiczne płyty pełne były zalepionych tworzywem ubytków, mało eleganckich sznytów i dziur. Efekt miesięcy niedbałych napraw, lub nawet ich braku. Turianin miał więcej doświadczenia w sprawnej naprawie i jego wyglądał nieco lepiej - przynajmniej przed Chascą. Teraz pełen był rys i dziur, które pozostawiły po sobie kule.
- Wsadź pojemnik do lodówki i podpisz "białko" - uśmiechnęła się lekko, choć nerwowo. Roślina Steigera była następną tajemnicą, której bez opinii specjalisty nie będą w stanie rozwikłać. Mogła być odpowiedzią na ich problemy, a mogła też być zwykłą fasolą, którą Steiger zachował dla siebie z nostalgii czy hobbystycznie.
- Wyjdę ze statku z tobą - poinformowała go, jakby to nie było oczywiste. Wstała z miejsca, odsuwając głośno krzesło do tyłu. Dopiła jednym łykiem kawę i złapała za talerz, a z nim i kubkiem udała się do zlewu. - Zakładając, że nie wywlecze mnie jakiś oddział Przymierza - dodała mrukliwie, przez co jej głos ledwo wydostał się ponad szum lecącej wody.
Odstawiła naczynia na suszarkę i odwróciła się, podchodząc z powrotem turianina. Położyła mu dłoń na ramieniu i nachyliła się, przytulając na chwilę do jego szyi, uważając, by nie naruszyć przy tym jego uszkodzonego barku.
- Zobaczę, co mogę jeszcze znaleźć - dodała, siadając obok niego i włączając omni-klucz. Sięgnęła do kieszeni spodni i wyjęła drugie urządzenie, kładąc je na stole i łącząc jedno z drugim - z pewnością jedno pochodziło od któregoś ochroniarzy Castora, a jedno musiało być jej poprzednim. Etsy zawsze dbała, by mieli aktualne pliki i zajmowała się konfigurowaniem urządzeń za nich, więc najwyraźniej i niebieskowłosa przestała się przywiązywać do konkretnych modeli.
Czas ich drogi wreszcie upłynął, a gdy Elpis wysunęła się w kosmos z tunelu Przekaźnika, dwa z trzech omni-kluczy zabrzmiały komunikatami. Ekrany nad ich głowami mignęły, aktualizując się o nowe informacje. Dwójka prowadzących - asari i salarianin, omawiali wypadek promu na jednej z dróg okręgu Cytadeli.
- Nie mówią o nas, to dobrze - zauważyła Maya, zerkając na chwilę na ekran nim wróciła spojrzeniem do swojego urządzenia.
Skinner czekał na linii jako pierwszy, domagając się rozmowy z Viyo. Quentius przerwał swoje połączenie. Irissa nie dawała jeszcze żadnego znaku - jej statek nie dotarł do Mgławicy tak szybko.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

15 lip 2020, o 11:02

Przez kilka dłuższych chwil mesę wypełniały tylko dźwięki przesuwania sztućcami po dnach pojemników i stukania kubkiem o powierzchnię stołu. Ich organizmy domagały się białka i witamin bardziej niż czegokolwiek innego, bo nie łatwo było uzupełnić braki, których nabawili się na przestrzeni ostatnich tygodni. Ciała przyzwyczajone do nieustannego napięcia, ciągle spalały energię podtrzymując ich właścicieli w trybie bojowego czuwania i płacili za to cenę przy każdym kolejnym posiłku, przy każdym porannym bólu mięśni.
- Mm - mruknął na jej słowa względnie twierdzącym tonem, gdy odsunęła od siebie pusty talerz. Przesuwał jednym z ostatnich kawałków kiełbaski po brzegach pojemnika, szukając w nim tęsknie resztek pasty, ale jego wzrok podążył na chwilę ku napierśnikowi opartemu o ścianę przy drzwiach. - Ale teraz mają swój urok i historię, którą na nich widać - dodał, wyjaśniając niejako swoją ambiwalentną odpowiedź. - Chociaż pewnie masz rację.
Westchnął krótko i również odsunął od siebie pusty talerz, odkładając na niego widelec. Nawet sentymenty miały swoją granicę - w przypadku pancerzy ta granica znajdowała się w tym samym miejscu co zagrożona wytrzymałość strukturalna spowodowana przed nadmierną ilość uszkodzeń i zasklepiającego je omni-żelu. Nawet najlepsze uzbrojenie traciło na swojej wartości, gdy w większości składało się z załatanych dziur, szram grożących rozszczelnieniem oraz wewnętrznych pęknięć. Ich pancerzom potrzebna była nie naprawa, a całkowity strukturalny remont w wyposażonym warsztacie.
Uniósł kubek do ust, upijając łyk kawy i obracając głowę, żeby móc obserwować biotyczkę. Na jej propozycję uśmiechnął się mimowolnie, przez uderzenie serca z rozbawieniem naprawdę rozważając ten pomysł.
- Nie zdziwiłbym się, jeżeli rzeczywiście by to zadziałało - przyznał. - Ale chyba po prostu wsadzę go za któryś z paneli w kajucie lub na korytarzu. Nie wiem czy w ogóle będą próbowali wchodzić na pokład ze względu na Etsy, ale wolę być przygotowany. Przypomnij mi żeby dołożyć do specyfikacji podłogę pod napięciem jak już dożyjemy do czasów modernizacji Elpis - dodał z roztargnieniem i pół serio. Etsy dysponowała ograniczonymi sposobami na obronę, gdy wróg już znajdzie się na jej pokładzie. Odłączenie grawitacji, wywentylowanie całego powietrza i ucięcie systemów podtrzymywania życia było jednymi ze sposobów, ale wszystko to przestawało być zagrożeniem, a stawało się tylko utrapieniem, gdy przychodziło do przeciwników wyposażonych w pełny pancerz.
Śledził spojrzeniem kobietę, gdy wstała i odkładała naczynia, a gdy przytuliła się do jego pleców, oparł dłoń na jej własnej, tej na jego ramieniu.
- Nie chciałbym być w ich skórze, jeżeli spróbują - powiedział łagodnie.
Kiedy zajęła miejsce obok niego, również dokończył kawę i odstawił kubek, po czym obrócił się na krześle i sięgnął po pancerz. Ułożył napierśnik na blacie przed sobą, tam gdzie przed chwilą stał pojemnik po jedzeniu, po czym aktywował omni-klucz. Zgadzał się z Mayą, że na ich narzędziach nadal pozostawało mnóstwo rzeczy do sprawdzenia, dlatego też nie zamierzał z tego zrezygnować. Wyciągnął słuchawkę z omni i wsunął ją do jednego ucha, jednocześnie nawigując pośród danych do folderów, których poprzednio nie miał czasu dokończyć i aktywując czytanie pisma na mowę. Dopiero kiedy program ruszył i pozwolił mu słuchać zawartości raportów, zminimalizował foldery do tła i zaczął uruchamiać programy diagnostyczne i naprawcze, mogąc się równolegle zabrać za mozolną naprawę pancerza.
W chwilach takich jak ta zaczynał rozumieć Vasir. Coś, co kiedyś wziął za niecierpliwość, gdy przyłapał ją leżącą na stole w mesie, świeżo po operacji i wciąż w bandażach, ale już klikającą uparcie na omni-kluczu, teraz okazało się być jego nową rzeczywistością.
Wylot z tunelu Przekaźnika zakończył ich chwilę błogiego odosobnienia po tych kilkunastu minutach. Statkiem nieznacznie zatrzęsło, gdy gwałtownie nabrał masy, a ekrany mesy odżyły własnym życiem, łącząc się ze światem zewnętrznym, podobnie jak ich omni-klucze. Wyprostował się znad pancerza, poruszając nieznacznie na boki głową, żeby rozluźnić zastojałe mięśnie karku, po czym wyłączył odtwarzanie zawartości plików i podążył spojrzeniem za wzrokiem Mayi.
- Jeszcze - odparł bez entuzjazmu. Widząc jak jego omni-narzędzie zaktualizowało połączenia, odsunął krzesło i podniósł się na nogi, przeciągając się ostrożnie. Brak sygnału od Radnego Turian przypominał dylemat z pająkiem, który nagle zniknął z pola widzenia - niby problem z głowy, ale jednak nie do końca.
- Zadzwonię do Skinnera póki jest czas - rzucił, zbierając opakowania po jedzeniu oraz kubek i podchodząc do blatów; pierwsze wrzucił do niszczarki, drugie przepłukał w zlewie i podstawił pod dozownik z sokiem. Kiedy ten ostatni kończył pracować, aktywował omni-klucz i wyświetlił nad przedramieniem hologram, odbierając połączenie.
- Isaac.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12220
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

16 lip 2020, o 20:07

Gdy tyko wybrał połączenie, jego omni-klucz połączył się z najbliższą boją komunikacyjną, prawdopodobnie przechodząc wcześniej przez systemy Etsy, która mogła monitorować połączenie. Skinner był przebiegłą osobą, ale nie tylko on mógł chcieć wiedzieć o czym konwersował z innymi Widmo. SI stanowiła zabezpieczenie lepsze niż oprogramowanie zainstalowane na jego urządzeniu samo w sobie.
Hologram ukazał mu obraz padający z kamerki komputera hakera, z której mieli okazję go wcześniej oglądać. Para oczu spoglądająca na niego z drugiej strony należała jednak do kogoś innego.
Siedzący bezczelnie na klawiaturze leżącej na biurku kot przekręcił lekko głowę, a jego ogon drgnął, gdy dostrzegł jakąś różnicę w oświetleniu lub usłyszał piknięcie odebranego połączenia.
- Złaźże! - fuknęły ręce pojawiające się w kadrze. Wymachiwanie dłońmi w powietrzu nie dawało jednak zamierzonych efektów i zwierzę ani nie drgnęło, nie patrząc nawet w stronę właściciela, który wydał z siebie głośne westchnięcie. Po nim podszedł bliżej, a w kadrze znalazł się również jego kolorowy t-shirt, którego jaskrawy wzór niemal skutecznie maskował zieloną plamę po jakimś napoju.
Skinner delikatnie złapał dłońmi kota i ku jego pełnego oburzenia miauknięciu, odstawił go na ziemię, po czym zasiadł w fotelu i przysunął się bliżej, wreszcie pojawiając się w zasięgu obrazu również swoją twarzą.
- No, nie śpieszyłeś się widzę - rzucił nieco skwaszony. Odchylił się w fotelu, dłonią przeczesując zmierzwione włosy.
Przez chwilę patrzył się w ekran, studiując obraz turianina w milczeniu, nie śpiesząc się do wyjaśnienia powodu swojego zadzwonienia. Gdy wreszcie odchrząknął, obrócił głowę w kierunku kamerki, spoglądając w jej oko.
- I co? - spytał. Choć mówił cicho, a w tle leciała mu jakaś muzyka, skutecznie zagłuszając szum chodzącego w rogu wiatraka, dość wyraźnie w jego głosie pobrzmiewała ekscytacja. - Zadziałało? Udało się wam? Dorwaliście drani?
Napisany pośpiesznie program spełnił swoje zadanie, a jako wlaściciel najwyraźniej miał kilka powodów, by chcieć więcej informacji na ten temat. Być może przy tym nie wyczuwał tego, jak zły moment to mógł być na pogawędki.
W oknie obok na omni-kluczu turianina zaktywował się status lotu, pokazując niecałe dwadzieścia minut do przylotu na stację. Etsy przesłała już komunikat do kontroli lotów, która odpowiedziała niemal od razu, przydzielając im dok w Prezydium. Jeżeli ktoś miał oskarżać ich o terroryzm lub aresztować, na razie nic na to nie wskazywało.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1959
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

17 lip 2020, o 17:41

Twarz - lub raczej pysk - która pojawiła się w kadrze zdecydowanie nie należała do hakera, ale również była znajoma. Turianin przez długą chwilę kontemplował się wzajemnie z kotem, czekając aż za zwierzęciem Skinner dojdzie ze sobą do ładu i składu. Niemal zapomniał, że futrzak wchodzi w zestaw z chłopakiem, podobnie jak pobliźniony kroganin, którego spotkali w Szanghaju przed jego drzwiami. Cierpliwie wyczekał aż przetransportuje oburzonego kota z dala od wizjera, nim ponownie się odezwał.
- Uważaj, bo ktoś może pomyśleć, że niepokoiłeś się naszym losem - odparł uprzejmym tonem, ale bez cienia skruchy. Odwzajemnił wzrok Isaaca, również studiując jego twarz widoczną na wyświetlaczu omni-klucza; chłopak wyglądał spokojnie, więc z pewną ulgą wykluczył awaryjny charakter połączenia. Nie wyglądało na to, że Skinner dzwonił w panice, bo odnalazł go Reed ani wręcz przeciwnie, bo chciał spieniężyć zaciągnięty dług.
- Większość czasu spędziłem pod narkozą, a resztę w tunelu Przekaźnika - dodał, już normalniejszym tonem. Obrócił się plecami do blatu, opierając o niego krzyżem. Ekscytacja w głosie Isaaca sprawiła, że zaśmiał się cicho. Nie potrafił stwierdzić co bardziej go interesowało - potrzeba potwierdzenia, że jego narzędzie - jego dzieło - zadziałało, czy ciekawość jak w ogóle wszystko się skończyło. Może pomimo tego co próbował im wmówić, trochę go wciągnęła ich historia.
- Tak, zadziałało. Twój kod spełnił swoją rolę - potwierdził. - Zablokował serwery na wystarczająco długo, żebyśmy mogli do nich dotrzeć i uratować część danych, których nie zdążyli skasować ręcznie. Całkiem nieźle jak na program napisany z ograniczoną wiedzą o systemach, w których będzie pracować - dodał, pozwalając sobie na oszczędny uśmiech. W rzeczywistości "całkiem nieźle" było jednym z głównych powodów dla których ich akcję można było uznać za sukces. Gdyby nie aplikacja Skinnera... kto wie czy dysponowaliby teraz jakimikolwiek danymi. Być może uciekaliby teraz w stronę układów Terminusa, planując się zaszyć na jakiś czas - jako poszukiwani przez Radę terroryści.
- Dorwaliśmy drania, który stał na szczycie.
Widząc komunikat od Etsy, zminimalizował na chwilę kliknięciem ekran ze Skinnerem i odpisał jej krótkie:
Wstrzymaj się z lądowaniem dopóki nie dostaniemy instrukcji od Irissy.
Ostatnie czego im było potrzeba, to żeby któryś z Radnych - prawdopodobnie taki zaczynający się na Q - zapukał do nich zanim ustalą ostateczną wersję. Szczególnie, że jeżeli kobieta nie wyjaśniła jeszcze swoim kolegom ich roli, to do czasu jej przylotu mogli spędzić swoje następne godziny w areszcie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”