Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

UT-47 - prywatny prom transportowy

29 sty 2018, o 22:54

Wyglądało to coraz gorzej. Szczególnie, że druga jednostka w końcu nawiązała kontakt. Teraz już mogli być absolutnie pewni, że mieli kreta. Teraz pytanie brzmiało tylko jak tą sytuację jakoś naprostować. Jeśli mieli go na promie to i tak już byli w dupie. Misja poszła się jebać jeszcze za nim za cokolwiek się zabrali. Chociaż to wszystko mogło mu się wydawać. To wciąż mógł po prostu być zwykły przypadek nic więcej. Może to był zwiadowca, który po prostu sprawdzał systemy przed pojawieniem się Majesty. Na to też była szansa.
Postukał chwilę palcami o zagłówki siedzisk dla pilotów. Trudno było cokolwiek wyczytać z jego twarzy. Nie mieli czasu na pół-środki i musieli jakoś namierzyć kreta. Chociaż równie dobrze mogło go tutaj nie być. Wyciągnął z kamizelki papierosy. Może to nie był najlepszy moment na dymka ale jeśli wszystko pójdzie teraz źle to drugiej okazji może nie mieć już w ogóle.
- Powiedz mu, że robimy dla Statnera. To może być zwykły prom zwiadowczy Cerberusa.
Powiedział bardzo zmęczonym głosem Striker. Nie wiedział co zrobić, a nikt inny lepszego pomysłu nie miał. Zresztą nikt nie kwapił się tutaj z czymkolwiek. Tak jakby nie znajdowali się teraz na ostrzu noża i jakakolwiek decyzja mogłaby ściągnąć na nich śmierć.
- Jeśli będzie dociekliwy to powiedz mu żeby leciał z pytaniami do Bena i niech spierdala. Umiesz dobrze opierdolić człowieka Symons więc to powinno go na jakiś czas uciszyć. – Spojrzał po swoich ludziach. – Oddajcie swoje omni – klucze chce na nie spojrzeć.
Mówił to poważnie. Do tego miał zamiar sprawdzić załogę. Szansa, że kret był na tym statku była zbyt mała. No przecież żaden agent Cerberusa nie byłby na tyle głupi by ładować się na prom z grupą samobójców. A przynajmniej wprowadziłby ich na pokład i tam by ich wyeliminowali. Może ktoś na Feros, może ktoś w Przymierzu wystawił ich wcześniej. Może zrobił to ktoś z ich bliskich i ta myśl bolała go najbardziej. Pokręcił głową niezadowolony własnymi myślami.
Wyszedł z kokpitu zabierając ze sobą Snow i Daryla.
- Obserwujcie wszystkie dziwne zachowania. – Spojrzał na brata. – Wskaż mi też człowieka, który trafił do oddziału najpóźniej.
Wiedział, że zastraszaniem nich raczej niczego nie zmieni ale były inne sposoby na znalezienie kreta. Wyszedł przed kokpit ustawiając po jednej stronie Snow po drugiej stronie Daryla. Rozejrzał się po wszystkich żołnierzach. Nie było ich tak wielu wiec odnalezienie kreta, który mógł być wśród nich mogło wydawać się dość proste.
- Słuchajcie razem z Sierżantem Strikerem uznaliśmy, że musimy dokonać pewnej inspekcji.
Wyciągnął z kieszeni granat i wyciągnął z niego zawleczkę. W tak małym pomieszczeniu eksplozja rozerwałaby ten prom na kawałki. Rozejrzał się po wszystkim.
- Prosiłbym was o oddanie mi swoich omni-kluczy na najbliższe kilka minut. – Spojrzał na swoją dłoń. – To tylko zabezpieczenie. Zwrócimy je wam za chwilę.
To powinno wystarczyć na zobaczenie, który z nich zacząłby usuwać wiadomości ze swojego omni. Każdy człowiek miał jakieś tiki. Jeśli reszta była wyćwiczonymi żołnierzami to na pewno ściągnie swoje urządzenia i da je Darylowi. Mimo wszystko bycie zdemaskowanym kretem było naprawdę ciężkie. Chociaż wciąż nie wiedział czy jakikolwiek się tutaj znajduje.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

30 sty 2018, o 19:48

- Pracujemy dla Bena Statnera. Mieliśmy się tu z nim spotkać - zgodnie z propozycją Strikera odezwał się Symons przez radio. Przez dłuższą chwilę z drugiej strony odpowiadała mu tylko cisza. W międzyczasie wszyscy przygotowali omni-klucze do sprawdzenia, choć pewnie wcale nie byli pozytywnie nastawieni na myśl o przeszukaniu ich prywatnych skrzynek wiadomości.
- Sam jest najnowszy. Ale niczego się tak nie dowiemy - zaprotestował Daryl, zaglądając do omni-klucza wspomnianego mężczyzny. Wysoki blondyn nie wydawał się mocno tym faktem przejęty, mimo to jednak miał dość nietęgą minę. To był zaledwie czubek góry lodowej. - Jeśli ktoś z nich coś komuś wysłał, to zdążył usunąć dowody wcześniej.
Kyle rzucił Charlesowi swoje urządzenie, które zdjął z nadgarstka, to samo też bez zastanowienia zrobił Dieter. Snow nie zdejmowała swojego omni, ale podeszła do Strikera i otworzyła przed nim informację o wszystkich połączeniach i wysłanych wiadomościach. Żadna z nich nie była zaadresowana do Statnera i żadna wiadomość nie została do niego wysłana, poza potwierdzeniem przyjęcia zlecenia. Kobiety była jednak zdenerwowana, przestępowała z nogi na nogę.
- Ci ludzie nie mieli powodu, żeby uprzedzać Cerberusa o czymkolwiek - zauważył Daryl, zabierając się za przeszukiwanie urządzenia kolejnego z żołnierzy. - To wy dla nich pracujecie, Charles. Na was skupiają się teraz podejrzenia. To powinno być raczej oczywiste.
Omni-klucz Symonsa pełen był wiadomości i połączeń, ale tak samo jak u Susan, nie były one w żaden sposób związane z Cerberusem. U Dietera nie było prawie żadnych. Kilka nieusuniętych spamów i informacja o zleceniu. I brak wykonanych jakichkolwiek połączeń w okresie ostatnich trzech tygodni. Mężczyzna chyba w przeciwieństwie do pozostałej trójki w ogóle nie posiadał życia. Trochę jak Charles bezpośrednio po wyjściu z więzienia.
- Tutaj John Myung, Cerberus - odezwał się w końcu człowiek po drugiej stronie, już spokojniej. - Statner nie spodziewał was tak prędko. Mam odebrać zebrany przez was sprzęt i dostarczyć go na Majesty. Przyjmijcie kurs na punkt zborny bezpośrednio w mojej lokalizacji.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

30 sty 2018, o 20:03

Zero informacji. No cóż. Nie spodziewał się aby którekolwiek z nich miało cos wspólnego z tą całą sytuację. Zresztą powiadomienie o tym Statnera było samobójstwem. Oddał więc klucze wszystkim obecnym. Nie było sensu ich dłużej przetrzymywać. Nawet nie chciał zagłębiać się w ich wiadomości zbyt bardzo. To były cholernie prywatne sprawy i nie chciał poznawać operatorów od tej strony. Nigdy.
- Niby tak, Daryl ale lepiej być absolutnie pewnym. Nie lecimy skopać dupsk Krwawej Hordzie, a organizacji, która od czasu do czasu potrafi skopać dupsko Przymierzu.
Powiedział to spokojnie i zabezpieczył granat. Szczególnie, kiedy odezwał się w końcu Myung. Uśmiechnął się za to bardzo szczerze. Dołączył do reszty w kokpicie. Spojrzał na Symonsa. Jego usta opuściła chmura dymu.
- Przekaż mu, że pracujemy dla Pana Statnera, a nie dla Cerberusa. – Jedną z wad operatorów było to, że potrafili bardzo mocno egzekwować to co jest w umowach i zasadach działania. – Więc sprzęt dostarczymy tylko i wyłącznie do rąk własnych.
Trochę go bawiło, że wykorzystywał słowa Bondar przeciwko jej byłemu pracodawcy. Umowa była prosta. Wykonują rozkazy Bena lub przez jego asystentkę. Jednak ta w dziwny sposób zniknęła jako problem więc musieli usłyszeć te słowa od swojego przełożonego. To, że jakiś Myung tak usłyszał nie znaczy, że oni dostali taki rozkaz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

30 sty 2018, o 20:32

I znów po drugiej stronie zapadła długa cisza. Statner na Majesty pewnie zaczynał się już wściekać. Z jakiegoś powodu jednak nie zniżał się do poziomu kontaktowania się bezpośrednio ze swoimi ludźmi, tak jakby wystarczająco irytującym była konieczność załatwiania czegokolwiek na odległość. A może faktycznie obawiał się, że ściągnięcie swojego nowego zespołu na pancernik skończy się dla nich źle, bo ktoś zdołał ich uprzedzić, a oni nie zdążyli przygotować się jeszcze na zbrojną reakcję. W końcu z jakiegoś powodu nie było ich w koordynatach, które podali, co tworzyło spory problem dla Strikera i wszystkich okrętów, które zapewnił mu jego brat z pomocą Andersona.
- Dopóki nie potwierdzicie realizacji zlecenia, posiadania sprzętu który mieliście dostarczyć i ilości ludzi na pokładzie, nie jestem upoważniony do przesłania wam koordynatów Majesty - odezwał się Myung zirytowanym już głosem. - Nowe środki ostrożności.
Kyle zaklął cicho, upewniając się jednak najpierw, że połączenie radiowe tego nie przekaże. Odwrócił się, by zerknąć przez ramię i zlustrować spojrzeniem wszystkich, którzy znajdowali się poza kokpitem. Daryl kończył sprawdzanie omni-kluczy, które najwyraźniej wcale niczego nie wykazało. To nie był ktoś z nich, ale z drugiej strony wcale nie musiał być. Nawet jeśli ich promem leciało teraz dziesięć osób, dużo więcej było zaangażowanych w organizację całego przedsięwzięcia.
- Wprowadzam koordynaty - odpowiedział w końcu Symons. - Systemy wskazują dokowanie za osiem minut i trzydzieści sekund.
Rozłączył się i z frustracją uderzył pięścią w panel. To było jedyne rozwiązanie, jeśli chcieli w ogóle dostać informację o tym, gdzie Majesty się znajduje. Musieli jakoś sobie z tym poradzić, bez Myunga ostrzegającego Cerberusa o tym, że na promie znajduje się szóstka żołnierzy Przymierza. Pozostało mieć nadzieję, że skanery jego jednostki nie będą w stanie odczytać ilości sygnatur cieplnych zanim zdążą cokolwiek z tym zrobić.
- To nikt stąd - zdecydował Daryl zmęczonym głosem. - Chociaż sprawdzanie omni to absurd. To jakbyś spytał pięciolatka czy zjadł czekoladę i jako jedyny dowód jego niewinności uznał brak twarzy wymazanej na brązowo. Poza tym to może być ktoś z zewnątrz. Ktokolwiek. Czy ktoś z was mówił komuś o planach? Swoim bliskim? Znajomym? Rodzinie?
Symons wstał ze swojego miejsca, zostawiając pojazd autopilotowi, a sam odpiął karabin od pleców i chwycił go w ręce, odbezpieczając.
- Nie wiem, ilu ludzi będzie na tej jednostce. Musimy ją przejąć zanim zdąży wezwać pomoc. Nie zniszczyć, a przynajmniej nie na tyle, by nie dało się wyciągnąć z niej informacji o lokalizacji Majesty. Jeśli komputery pokładowe mają dostęp do bazy danych pancernika, może komuś uda się wyciągnąć więcej informacji o naszym przecieku. Wtedy uniknęlibyśmy dodatkowych problemów na późniejszym etapie misji. Tego człowieka nie zabijajcie, ale unieszkodliwcie. Może być potrzebny.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

30 sty 2018, o 21:14

Nowe środki ostrożności. No zajebiście. Wstrzelili się wręcz idealnie jeśli chodzi o zadbanie o swoje bezpieczeństwo. Dobrze, że ich ktokolwiek w ogóle poinformował. Sam już nie wiedział czy Statner cokolwiek wie o ich planie czy najzwyczajniej w świecie chce ich wkurwiać i utrudniać życie. Nie odzywał się jeszcze przez naprawdę długą chwilę. Wyglądało na to, że wszystkie problemy postanowiły spaść na jego braki.
Nie odpowiedział też na żadne pytania swojego brata. Nie chciał się dodatkowo denerwować bo wychodziło na to, że tylko on poinformował kogoś spoza bliskiego kręgu. Była to Sonya. Na ten moment nie potrafiłby w to uwierzyć. Nie było takiej opcji. Zresztą wciąż nie wiedzieli czy jakikolwiek kret w ogóle istnieje. Mogła to być po prostu jego paranoja.
- Mamy osiem minut żeby wymyślić jakikolwiek plan.
Powiedział cicho pod nosem. To była jedna z tych sytuacji gdzie byli totalnie w dupie. Gdzie dosłownie gorzej być nie mogło. Musieli zająć cały statek. Nawet nie wiedzieli jak duży mógł być i ile osób było na pokładzie. Striker zastanawiał się naprawdę długo nad jakimkolwiek rozwiązaniem. Nic nie przychodziło mu do głowy. Był cholernie zmęczony tym. Widać to było po nim. W końcu uznał, że jak zawsze oprócz swoich genialnych obserwacji nikt z pomysłem nie wychodzi.
- Możemy użyć bombę albo chociaż uwolnić część ładunku. – Podrapał się po głowie. – Możesz też przelecieć jakoś blisko tego ich statku i. – Westchnął głośno. – Dieter użyje biotyki by uszkodzić ich systemy radiowe lub możemy o nie zahaczyć. Nie wiem kurwa.
Oparł się o ścianę pojazdu. Przetarł dłońmi twarz. Było dużo pomysłów, a każdy następny który pojawiał się w jego głowie był coraz bardziej ryzykowny. Każdy był ryzykowny.
- Możemy wlecieć też na pokład i spróbować to załatwić po staremu ale to zajmie zbyt długo. – Spojrzał po wszystkich gasząc papierosa na podłodze. – Możemy też od razu ich zaatakować wyłączając komunikację radiową. – Pokręcił głową. – Nawet nie wiemy jaki to rodzaj statku. Pieprzone gówno.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

1 lut 2018, o 22:07

- Nie trzeba będzie zużywać bomby - z ulgą poinformował ich Symons, jeszcze po chwili przeglądania informacji, jakie stopniowo zdobywał na temat statku, którym leciał Myung. Nawet na chwilę wyglądał, jakby mu ulżyło, ale to był tylko ułamek sekundy. Sytuacja sama w sobie była zbyt napięta, by pozwalać sobie na całkowitą swobodę. - Systemy jego statku automatycznie przesłały dane jednostki. To wygląda na jedną z mniejszych korwet, prywatnej produkcji, raczej cywilny model. Jak go Cerberus przerobił, żeby był bardziej przydatny, tego nie wiem. Ale nie wydaje się, żeby miało na nim być więcej niż dziesięć osób, wnioskując po rozmiarach i przeznaczeniu. Nawet jeśli są na niej sami wyszkoleni ludzie, to przynajmniej na pewno nie będą mieć przewagi liczebnej.
- Gówno, nie pocieszenie - mruknął Daryl. - Pytanie co zrobić, żeby nie zdążyli wysłać Majesty ostrzeżenia.
- Z bliskiej odległości mogę być w stanie na chwilę zagłuszyć ich komunikację. Ale wtedy nie będę mógł pójść z wami.
- To jedyne rozwiązanie.
Młodszy Striker skinął głową. Skoro Symons posiadał takie umiejętności i potrafił to zrobić z pomocą systemów, które w tej chwili mieli do dyspozycji, to trzeba było z tego skorzystać. Nawet jeśli wiązało się to z pozbawieniem się jego wsparcia w walce. Ale nie byli grupą volusów-archeologów, tylko wyszkolonymi ludźmi. Jeśli Kyle da im czas, powinni sobie poradzić.
- Będzie trzeba działać szybko po wejściu - odezwała się Snow, choć znów ułamek sekundy zajęło Chalesowi uświadomienie sobie, że to jej głos słyszy. - Na pewno będą czekać przy śluzie, żeby wejść na prom i sprawdzić, czy u nas wszystko w normie. Nie jest w normie, więc nie mogą tu wejść. To nie statek handlowy, żeby było gdzie ukryć sześciu pieprzonych żołnierzy.
- Przebijecie się - odpowiedział jej krótko Kyle. - Tylko musicie to zrobić w minutę, nie więcej. Najlepiej pół. Nie mam jak uszkodzić ich systemów stąd, mówię że mogę je zagłuszyć. Jak wejdziecie na ich statek, unieszkodliwcie ich i znajdźcie w systemach lokalizację Majesty. Potem powinno już jakoś pójść.
Przez przedni wizjer mogli teraz już dostrzec wyraźnie sylwetkę statku, do którego się zbliżali. To faktycznie była niewielka korweta, przeznaczona do cywilnego użytku, ale wyraźnie zmodyfikowana. Pewnie miała jakieś systemy bojowe, byle więc tylko do śluzy. Autopilot prowadził ich do połączenia dwóch statków szczelnym przejściem, tak, by mogli poruszać się po obu pokładach bez spacerów w pustce.
- Szczerze to myślałam, że będę mieć trochę więcej czasu - powiedziała cicho Snow, chyba tylko do Strikera. Mogła mieć na myśli czas, jaki Symons dał im na pokładzie drugiego statku, albo swoją rekonwalescencję. Nie wyjaśniła jednak.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

2 lut 2018, o 14:33

Korweta. Nie za duża. Cywilna ale przerobiona pewnie na bojową. Nie wyglądało to już tak źle. Przypomniał sobie ostatni raz jak leciał na korwecie należącej do korporacji Burela. To nie były duże statki i pewnie większość załogi ruszy do śluzy aby zabezpieczyć to co przywieźli. Była szansa, że wciąż nie ma żadnego kreta, a ludzie po drugiej stronie nie będą nawet przygotowaniu do szturmu. Ta cała gra pozorów robiła się dla Charles’a coraz bardziej męcząca. To całe zakładanie, że my wiemy, że wy wiecie, że my wiemy i tak dalej.
- Lepsze to niż nic. – Ściągnął z pleców wyrzutnię. Chyba nie było lepszego rodzaju broni do walki w ciasnych i zamkniętych przestrzeniach. No był jeszcze miotacz ognia ale już sobie wyobrażał jak Przymierze trzyma u siebie broń zakazaną przez naprawdę wiele konwencji. Chociaż jego broń też do zbyt legalnych nie należała.
Rzucił na ziemię wypalonego papierosa i dogasił go butem. Na głowę naciągnął kaptur zwiadowczy zakrywając całkowicie swoją twarz. Tak łatwiej było ukryć zwątpienie, które coraz częściej pojawiało się nie tylko w myślach Strikera. To był jego pomysł, a jednak powoli wątpił w jego sukces. Coś ciężkiego wisiało w powietrzu, a on to chyba czuł na sobie najmocniej z nich wszystkich. Chociaż nie powinien mówić za resztę zespołu ale to on zapłaci największą cenę za porażkę.
- Dieter. Będziemy potrzebować bariery, aby od razu ruszyć szturmem na mostek. – Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wizjery powoli kalibrowały się do jego wzroku. - Ja, Dieter i Abel zaraz po otwarciu śluzy pobiegniemy na mostek. Daryl, ty i twoi ludzie położycie ogień zaporowy i zabezpieczycie statek.
Tak naprawdę nie wyglądało to tak źle. Było to zwykłe zabezpieczenie statku. Już kilka razy zajmował się czymś takim w swojej karierze. Zazwyczaj nie należało to do najtrudniejszych zadań. Tylko wtedy nie musieli żyć w strachu, że druga strona wie o zbliżającym się ataku. Tutaj sytuacja była naprawdę trudna do zweryfikowania. Mogli równie wiedzieć jak i nie. To wszystko stawało się coraz bardziej chaotyczne. Do tego nie mogli pozwolić sobie na jakiekolwiek straty wśród ludzi.
Przeniósł wzrok na Snow słysząc jej słowa. Nie wiedział jak wygląda jej stan zdrowotny. Chociaż równie dobrze mogło chodzić o to, że mieli tylko minutę na zabezpieczenie statku. Striker chyba jednak czuł, że tutaj nie było co się bać. To była tylko mała korweta, która nie będzie mieć raczej super skomplikowanego rozkładu pomieszczeń i zagmatwanych korytarzy. Zajęcie go nie powinno trwać naprawdę długo.
- Od kiedy zacząłem pracować dla korporacji mówię sobie to samo. Codziennie.
Parsknął śmiechem w końcu komentując jej słowa. Nie było sensu teraz się negatywnie nakręcać, szczególnie, że jeszcze kilka godzin temu sam jej mówił, że nie ma po co myśleć w taki sposób. Jeszcze kilka miesięcy temu by nie próbował. Teraz od kiedy zaznał w życiu trochę szczęścia jego podejście się zmieniło.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

2 lut 2018, o 22:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Snow uśmiechnęła się lekko, słysząc słowa Charlesa, które mimo stresu i panującego napięcia jakoś pomogły się jej na to zdobyć. Złapała strzelbę w ręce i stanęła obok niego, skoro razem mieli biec na mostek. Przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu, a jej myśli pozostawały enigmą. Może zastanawiała się jak to się stało, że w chwili, w której Symons zostawał na promie, dowodzenie samo z siebie przeszło na starszego Strikera. Teoretycznie wciąż byli tu dwiema grupami, oddziałem Daryla i czwórką Cerberusa, w rzeczywistości jednak nie były to grupy od siebie niezależne. Musieli jakoś współpracować, więc ktoś musiał być odpowiedzialny za podstawowe decyzje w tym doborowym towarzystwie.
Prom powoli zbliżał się do większej korwety, która zajmowała coraz większą część pustki widocznej przez przednią szybę pojazdu, przesłaniając im ostatecznie wszystko pozostałe. Na wszelki wypadek grupa Przymierzowców trzymała się z daleka od wizjera, w razie gdyby zupełnym przypadkiem ktoś po prostu wyglądał z korwety na zewnątrz, zastanawiając się jak wygląda pojazd którym poruszał się prom grupy uderzeniowej Statnera. Zresztą Kyle dezaktywował oświetlenie pasażerskiej części promu, zostawiając światło wyłącznie w kokpicie. Ciemność, która ich otoczyła, doskonale pasowała do ciszy, która zapadła jednocześnie.
Dźwięk śluzy okrętu, podpinającej się do ich Kodiaka, był sygnałem do przyjęcia pełnej gotowości. Dieter miał przy sobie broń, ale nie odpiął jej nawet od zaczepów, gotowy do stworzenia biotycznej bariery, która pochłonie przynajmniej część obrażeń i pomoże im przedostać się głębiej w statek. Z tego, co dało się zobaczyć, droga od śluzy na mostek nie mogła być szczególnie daleka. Tak jak mówił Kyle, minuta powinna spokojnie im wystarczyć, jeszcze zakładając, że będą musieli wdać się w jakąś walkę. Póki co chyba nie zauważyli, by cokolwiek było nie tak. O coś mogli grupę Symonsa podejrzewać, ale na pewno nie o to, że przewożą na pokładzie sześciu dodatkowych, uzbrojonych po zęby ludzi. Jeszcze nie.
- Wyrównywanie ciśnienia. Proszę czekać - odezwała się WI statku, na który właśnie byli wpuszczani, stłumiona przez grubość kadłuba promu. Ustanowienie bezpiecznego, szczelnego przejścia zajęło chwilę czasu. Korweta nie miała hangaru, do którego mogliby tak po prostu wlecieć. W końcu jednak Symons rzucił z kokpitu coś, co w skrócie mówiło, że jest gotowy, a komunikacja jest zagłuszona - i drzwi promu otworzyły się.
W korytarzu przed nimi stały zaledwie dwie osoby, z czego jedna miała karabin niedbale złapany w jedną rękę. Mężczyźni na widok napastników zareagowali szybko, ale to i tak było za późno. Z charakterystycznym dźwiękiem wokół Strikera, Snow i Dietera otworzyła się biotyczna bariera, podtrzymywana przez mężczyznę, który wcale nie wyglądał na zadowolonego z tego, co musi robić. Seria strzałów zza ich pleców szybko powaliła obu mężczyzn na ziemię. Symons mówił, że niekoniecznie muszą wszystkich zabić, ale tak czy inaczej najpierw trzeba było wejść na statek. A hałas zresztą bardzo szybko przywołał kolejnych, którzy ne byli już tak zaskoczeni. Zza rogu wychyliły się kolejne dwie osoby, przedramiona jednej z nich przedłużone były dwoma omni-ostrzami. Wysoka kobieta chyba nie zamierzała usiłować przebijać bariery bronią palną, tylko dostać się do środka, nieważne jak dużym ryzykiem była taka decyzja.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

2 lut 2018, o 23:31

Ostatnie sprawdzenie broni było pewnego rodzaju świętością dla Strikera przed każdą operacją. Mimo, że sprzęt był dość nowy i szansa na to, że się rozleci była równa zeru to ten dalej wykonywał tą samą czynność. W większości przypadków było to jednak tylko i wyłącznie po to aby odgonić stres i zając czymś umysł. Szczególnie teraz, kiedy za dosłownie kilka minut mieli rozpocząć szturm na statek od którego zależało dalsze powodzenie misji. Tyle, że jeśli zjebią to konsekwencje mogą być ogromne.
Kiedy w końcu usłyszał dźwięk podpinającej się śluzy jego mózg całkowicie odciął wszystkie przemyślenia i zwątpienia. Dokładnie tak jak to robił za każdym razem, kiedy za chwile miał wylądować w gównie o które nie prosił. Teraz pakuje się w jedno po same łokcie bo sam o to prosił. Do tego ciągnął w to bagno sporą ilość ludzi. Jednak jeśli wszystko się powiedzie to z dna tego syfu mogą wyciągnąć pieprzone złoto i ustawić się do końca życia.
Dlatego moment w którym otworzyły się przed nim wrota do korwety czas jakby na chwilę zwolnił. Był teraz niczym pies spuszczony ze smyczy gdzie jego jedyną myślą było dobiegnięcie do zwierzyny. Nie interesowało go nic więcej. Nawet nie zauważył, że ominął dwóch agentów Cerberusa na swojej drodze.
Musieli biec taki był ich cel dlatego też Striker siarczyście przeklął, kiedy na ich drodze pojawiły się kolejny dwie osoby. W tym jedna, która stała się naprawdę sporym problemem na ich drodze na mostek. Jeszcze tego im brakowało żeby musieli walczyć w ciasnych pomieszczeniach z kimś kto walczy pieprzonymi dwoma omni-ostrzami.
Zastanawiał się co zrobić. Nie mogli się zatrzymać. Nie mogli też tak po prostu ich ominąć. Dlatego wyciągnął ze swojej kamizelki granat i rzucił go w stronę napastników. Powinien chociaż na tyle odwrócić uwagę kobiety aby mogli przebiec przez ogień. W najgorszym wypadku to on zamierzał ją zatrzymać. W ostatnim miał, aż za dużo styczności z mistrzami omni-ostrz. Dlatego jeśli granat nie podziałał zamierzał posłać ich dalej, kiedy on weźmie ją na siebie walcząc wręcz.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 00:21

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 01:09

Granat nie ruszył kobiety, która wpatrywała się w niego z aktywnymi omni-ostrzami. Ich światło mocno odbijało się od ścian, do momentu, w którym korytarz wypełnił ogień. Ten jednak nie przeniósł się na pancerz agentki Cerberusa, może dlatego, że nie była aż tak bardzo nim zaskoczona - w końcu obserwowała Charlesa intensywnie przez cały czas, odkąd znalazł się w zasięgu jej wzroku. Jej towarzysz uniósł karabin i posłał w ich stronę serię pocisków, ale większość odbiła się od ich bańki bezpieczeństwa, a pozostałe drasnęły tylko lekko tarcze Dietera, nie robiąc na nim najmniejszego wrażenia. Może i kobieta myślała słusznie, decydując się na ostrza, gdy tylko zobaczyła biotyczną osłonę. Te nie miały prawa się od niej odbić, jeśli dostanie się do środka.
Dieter biegł jednak między nimi, nie do niego więc miała najbliżej. Striker poczuł, jak po jego brzuchu przejeżdża omni-ostrze, nie czyniąc mu żadnej krzywdy, ale naruszając strukturę pancerza. Rysa, która powstała, nie była lekka, a głęboka, rozcinająca go aż do jednej z wewnętrznych warstw. Jeszcze dwa centymetry i przecięłaby jego skórę, tworząc może niewielką, ale nową bliznę. Ogień który oblepiał jeszcze przez kilka sekund ściany nie pozwolił jej jednak na kontynuowanie tego ataku. Drugi cios, choć wyprowadzony jednocześnie, nie sięgnął celu. Potem już nie wiedzieli, jak się skończyła jej przygoda, bo została za ich plecami, z grupą żołnierzy zajmujących się osłanianiem ich trojga. Snow posłała za siebie jeszcze kilka strzałów, a huk jej ciężkiej strzelby mieszał się z wystrzałami które otaczały ich teraz ze wszystkich stron. Hałas nie pozwalał nawet na myślenie, nie wspominając o jakichkolwiek rozmowach. Gdzieś przed nimi rozlegały się wrzaski, ktoś krzyczał coś o komunikacji z Majesty, więc chyba Kyle dobrze poradził sobie ze swoim zadaniem. Nie wiedzieli tylko ile czasu jeszcze mają. Odkąd wpadli na ten pokład, minęło kilkanaście sekund, a nie wiedzieli jak długa jest droga na mostek.
W końcu z korytarza przy śluzie trafili do większego pomieszczenia, które wyglądało jak mesa. Zwyczajna mesa, w której teraz za kanapą kuliła się jakaś kobieta, wyraźnie nie posiadająca za sobą szkolenia bojowego, albo po prostu doskonale świadoma faktu, że w konfrontacji z tym przeciwnikiem nie ma szans. Snow wyciągnęła strzelbę w jej stronę, gotowa odstrzelić jej głowę tylko po to, by uniknąć problemu, ta jednak zacisnęła tylko powieki i zmarszczyła się w oczekiwaniu na śmierć. Susan mruknęła więc tylko coś pod nosem, czego nie zrozumieli w całym tym hałasie i dogoniła ich, wracając pod bezpieczną kulę biotyczną. I w chwili, w której docierali do przeciwległych drzwi mesy, z tych za nimi wypadła dwójka żołnierzy - bez Daryla, ale najwyraźniej przebili się już przez tamtych.
Statek nie był duży. Dobiegnięcie na mostek trwało chwilę, zwłaszcza że nikt później już ich nie zatrzymywał. Tylko w chwili, w której przeszli przez drzwi do tej najważniejszej części statku, połączonej z kokpitem, trafili na trzech mężczyzn, z bronią wycelowaną bezpośrednio w ich głowy. Może tarcza Dietera mogła powstrzymać cały atak, może nie. Ryzyko było spore.
- Wycofajcie się - powiedział mężczyzna stojący najdalej. Po głosie rozpoznali Myunga. - Macie sto dwadzieścia sekund na opuszczenie statku. Poinformowaliśmy już Majesty o waszej niesubordynacji. Możecie nas zabić, ale oni zniszczą was. Statner was wykończy.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 01:52

Nie wyglądało to najlepiej. Szczególnie, że granaty postanowiły gówno zrobić kobiecie. Miał więc tylko nadzieję, że rozproszy to jej uwagę na tyle długo aby po prostu obok niej przebiec dalej w stronę mostku. I chyba nawet podziałało. Pierwsze uderzenie przejechało po jego brzuchu ale pancerz zrobił swoje i zatrzymał ostrze, za nim mógł poczuć swoją własną juchę wypełniającą jego nowiutki kombinezon. Nie wiedział jednak jakim cudem drugi cios nie wylądował nigdzie na jego ciele. Zamiast jednak zastanawiać się nad tym co poszło nie tak po jej stronie, postanowił wrócić do tej jednej myśli która miała go doprowadzić bliżej celu. Musieli zdobyć mostek.
On póki co nie wystrzelił nawet jednego pocisku. Nie było nawet w kogo. Chyba wszyscy ruszyli w stronę śluzy powstrzymać atakujących. Naprawdę dobrze odwróciło to uwagę od zespołu, który ruszył odłączyć jakąkolwiek komunikacje z Majesty. Zwolnił tylko na chwilę patrząc na to co robi Snow i zdziwiło go jak ona zareagowała. Gdyby nie to, że Dieter był zajęty utrzymywaniem bariery, a Striker nie był już takim fascynatem rozwiązywaniu wszystkiego w stylu Rosenkova to ta kobieta w messie już dawno byłaby martwa. Teraz było mu bez różnicy co się z nią stanie. Może oddział zabezpieczający ją zabije.
Dotarcie na mostek było już tylko chwilą. Stamtąd mogli już zając się swoimi sprawami i ruszyć dalej z planem działania. Wbiegając tam miał już broń wycelowaną przed siebie. Była ich tylko trójka ale to słowa Myunga sprawiły, że Charles poczuł na plecach zimny dreszcz ale tylko przez chwilę. Przecież gdyby coś się zjebało to Symons by ich o tym bardzo szybko poinformował. To był chyba najgorszy blef jaki słyszał w swoim życiu. Wbiegając tutaj już byli martwi jak coś pójdzie nie tak, a to całe pieprzenie raczej nie sprawiało, że Charles poczuł nagle jakikolwiek powód aby oszczędzić chociaż jednego z nich. Chociaż Myung dalej był im potrzebny.
Zastanawiał się jak najszybciej rozwiązać ten typowy meksykański stand-off pomiędzy nimi, a trójką agentów. Chociaż to dało się załatwić. Wystarczyło tylko zabić dwójkę i jakoś sprawić aby azjatycki koleżka nie miał szans na wykonanie żadnego ruchy. Było to dość prawdopodobne. Mieli po swojej stronie magicznego Dietera.
- Użyj na Myungu zastoju albo osobliwość. Cokolwiek tam umiesz. Nie pozwól mu się ruszyć. – Spojrzał jeszcze raz na ludzi przed sobą. Nie dadzą rady przebić ich tarcz na raz do tego mają strzelby wiec zdążą podejść blisko. – Snow ty tego po lewej, ja biorę tego po prawej.
Po tych słowach natychmiast ruszył do przodu w stronę swoje celu. Chciał podejść najbliżej jak się da, a nawet jeśli się uda to po prostu strzelić w faceta z przyłożenia. Najlepiej byłoby z przyłożenia. Dlatego rozpędził się jak taran i skoczył przed siebie.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 14:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 14:59

Widząc, że Striker rzuca się w szarży na niego, a raczej gdy zauważył Graala w jego rękach, mężczyzna po prawej uniósł w panice pistolet i wystrzelił raz, całkiem celnie. Tarcze jednak osłoniły Charlesa przed atakiem. Nie otaczała ich już biotyczna kula, bo kiedy szybko wydał rozkazy, Dieter zareagował natychmiastowo. Ich osłona opadła, a Coma rzucił się z karabinem na stojącego na środku Myunga. Nie był w stanie zamknąć go w zastoju, dopóki przed biotycznym atakiem chronił go generator tarcz, ale wystarczyło go odpowiednio mocno przeciążyć, by później już skutecznie unieruchomić mężczyznę na wystarczająco długi czas, by mogli swobodnie działać.
W tym samym momencie Snow dopadła do jednego z bocznych foteli i schowała się za nim, wychylając się tylko po to, by oddać strzał, raz za razem, wdając się w walkę z mężczyzną po lewej stronie. On chyba potraktował ją wyjątkowo pobłażliwie, wychodząc z założenia, że w porównaniu do wielkiego Strikera i wściekłego Dietera nie wygląda szczególnie groźnie. I to chyba był błąd.
Gdy Charles doskoczył do trzeciego z mężczyzn, zobaczył w jego oczach to, co znał tak dobrze - przerażenie. Wyraz, do którego zdążył się przez lata swojej pracy dla korporacji przyzwyczaić. Nie na to się pisali, zostając tutaj jako zwiadowcy dla Majesty. Nie mieli dzisiaj ginąć, zresztą mężczyzna nawet nie miał hełmu na głowie - pewnie leżał gdzieś w zbrojowni, albo w jednej z kajut, a on nie miał czasu po niego pobiec. Potem przerażenie zniknęło, w chwili gdy kolce wystrzelone z broni Charlesa rozerwały jego głowę na strzępy. Generator tarcz nie miał szans zadziałania, gdy atak następował z przyłożenia. I w chwili, w której jego ciało zwaliło się na podłogę, celnie wystrzelona przez Snow rzeź powaliła też drugiego z mężczyzn, a dosłownie dwie sekundy później Myung znieruchomiał, otoczony biotyczną poświatą. Dieter stał przed nim, z wściekłością odmalowaną na twarzy, która rzadko kiedy okazywała jakiekolwiek emocje. Jego ramie krwawiło, ale była to chyba żadna poważna rana.
Z kokpitu wysunął się niepewnie szczupły, na oko bardzo młody mężczyzna, z długimi włosami związanymi w kucyk. Pewnie jeden z najmłodszych pilotów Cerberusa. W dłoni trzymał pistolet, ale niewycelowany w żadne z nich, a w bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Nie wiedział na kogo patrzeć, więc przeskakiwał przerażonym spojrzeniem z jednego na drugie.
- Nie dostaniecie się na Majesty beze mnie i bez Myunga - powiedział drżącym głosem. - Ja muszę w-wprowadzić kody, on musi p... potwierdzić. Nie wpuszczą was na pokład bez naszego... nie możecie nas zabić. Nie możecie mnie z-zabić. Proszę.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 15:47

Praca w terenie nigdy nie należała do najłatwiejszych. Załoga tego statku jednak miała wyjątkowego pecha, że trafiła na operatorów Rosenkova, którzy byli wyspecjalizowani w szybkim zajmowaniu kluczowych pozycji. Może było ich tylko dwóch ale była wystarczająca siła przebicia. Snow bardzo dobrze poradziła sobie w utrzymaniu tempa i byciu ciągle obok nich. Czasami zdarzało się, że ludzie panikowali i nie potrafili pozostać w szyku. Ona jednak potrafiła to zrobić. Wychodziło na to, że szkolenia HK nie były, aż takie bezużyteczne jak myślał.
Kiedy zaczął biec w stronę mężczyzny dobrze wiedział już, że tamten jest martwy. Nie miał szans zbić jego tarcz, a nie chciało mu się wierzyć by ten był na tyle wyszkolony, aby odczekać ze strzałem jak będzie blisko. Na twarzy pojawił mu się delikatny uśmiech, kiedy pierwsza kula rozbiła się o jego tarcze. Teraz mógł absolutnie pewien, że ci ludzie gówno się znali na tej robocie. Mężczyzna nie miał już szans na ucieczkę czy poddanie się.
Lufa wyrzutni dosłownie wbiła się miękką skóra pod szczęką, a kolec przebił się przez cała długość głowy. Przeszedł idealnie przez szczękę, potem zatoki, może oczy ale na pewno nie ominął mózgu. Wyleciał z ogromną prędkością z tego co zostało z głowy mężczyzny i wbił się w sufit. Charles naprawdę się cieszył, że miał na sobie kaptur. W innym wypadku jego twarz byłaby pokryta krwią i kawałkami różowej galarety. Zaczynał się zastanawiać dlaczego w ogóle korzysta z tej broni skoro robi, aż tak duży syf. Mógł użyć zjawy ale ta raczej by się, aż tak nie przydała na pokładzie statku.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wyglądało na to, że udało im się zabezpieczyć mostek. I to wyjątkowo szybko. Chyba Statner oszczędzał na ochronie i szkoleniach. Nie wiedział jak sytuacja wygląda za nimi ale póki co mógł być absolutnie pewny że wciągu kilkudziesięciu sekund zabili 4 osoby. I wyglądało na to, że za chwilę dołączy do niej piąta.
- Mostek zabezpieczony. Mamy Myunga.
Przekazał przez komunikator do Symonsa i Daryla. Dopiero teraz jego wzrok przykuł pilot celujący w nich pistoletem. Spodziewał się kolejnego bohatera, który będzie chciał oddać życie Cerberusa. Tak sie jednak nie stało. Miał przed sobą dzieciaka, który wszedł w gówno tak samo jak on kilka lat temu. Pewnie myślał, że praca dla tej organizacji to zabawa. Odłożył wyrzutnię na plecy i spojrzał na Snow.
- Sprawdź logi. Coma, Myung jest twój. – Przeniósł wzrok na mężczyznę z pistoletem i zaczął iść w jego stronę. – Oddaj broń.
Rzucił krótko znużonym głosem. To chyba musiało być najbardziej przerażające w tych ludziach. Dla nich to był dzień powszedni. Nic specjalnego. Jeśli człowiek, który pewnie teraz celował w Strikera zachował resztki logicznego myślenia to mógł zrozumieć, że gdyby chciał go zabić raczej nie prosiłby go o oddanie broni.
- Wiem jak jest. Nie pisałeś się na takie pilotowanie, co? – Parsknął śmiechem. – Jeśli o mnie chodzi to oddaj mi ten pistolecik i wracaj na swoje miejsce. Jeśli będziesz współpracował to nic złego się nie stanie.
Jego głos był szczery i brzmiał bardzo spokojnie. To było właśnie dziwne w Strikerze. Gdyby chciał go zabić to po prostu by to zrobił albo oznajmił. Jeśli nie miał takiego zamiaru bardzo szybko przechodził w tryb normalnej rozmowy jakby nic się nie stało.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 17:01

Snow stęknęła, podnosząc się zza osłony i wyszła powoli, kierując się w stronę kokpitu. Z powrotem przestała poruszać się tak naturalnie, jak robiła to podczas walki, a zamiast tego wróciła do kontrolowania każdego ruchu swojej głowy. Wydawała się jednak zadowolona z tego, jak wszystko poszło. Minęła minuta, byli na mostku, pozbyli się przeciwników i każdego, kto mógł ostrzec Statnera o ich planie. Wszystko, co założyli, nieco opóźniło się w czasie, ale nie przepadło, jak zakładał Striker na początku.
- Zawsze chciałam tu siedzieć - rzuciła swobodnie, przesuwając dłońmi nad panelami i aktywując systemy. Pewnie Symons załamałby się, widząc ją za sterami, ale wszyscy wiedzieli, że nie będzie przecież teraz pilotować. Zagłębiła się w logi pokładowe, szukając informacji, które mogłyby ich zainteresować.
Chłopak, który wcześniej siedział na tym fotelu, niepewnie oddał broń Strikerowi, przyglądając się mu tak, jakby przez kaptur usiłował dojrzeć niewidoczną teraz twarz. Póki co Charles był jednak dla niego tajemniczym nieznajomym, który zdradzał Cerberusa w wyjątkowo przerażający sposób. Przeniósł wzrok na trupa z rozerwaną głową i nerwowo cofnął się o krok, wiedząc, że jeśli nie będzie współpracował, czeka go to samo.
- No... nie - odpowiedział pilot, choć zadane przez Strikera pytanie było raczej retoryczne. Potem wrócił do kokpitu, ale nie siadł na swoim miejscu, bo zajmowała je Susan. Stanął obok, jakoś wytrzymując lodowate spojrzenie, godne Wade, które rzuciła mu czerwonowłosa.
- Za chwilę odzyskają komunikację - w słuchawce odezwał się Symons. Pewnie się nie spodziewał, że poszło im tak bezproblemowo. Ale trzeba było przyznać, że pod względem bojowym byli wyjątkowo skuteczni. Składając ich oddział Statner nie mógł podejrzewać, że będą kiedyś tak dobrze współpracować ze sobą przeciwko niemu. Lepiej, niż przy którejkolwiek misji zleconej przez Cerberusa.
Słowa Kyle'a świadczyły też o tym, że Charles miał rację, zakładając, że Myung kłamie. Nie mogli uprzedzić Majesty, nikt nie leciał im na ratunek, a pancernik nie przygotowywał się na atak. To był tylko blef, mało wiarygodny na dodatek.
- Młody mówi prawdę, trzeba podać prywatny kod pilota w kontaktach z Majesty - stwierdziła Snow po chwili grzebania w systemach. - Logi wykazują to przy wszystkich poprzednich połączeniach. Samego kodu tu nie ma.
Pilot odetchnął z ulgą. To było zapewnienie o zachowaniu życia, chyba, że postanowią wyciągnąć z niego kod w inny, mniej przyjemny sposób. Ale przecież współpracował, więc nie było to konieczne.
- I co ja mam z nim zrobić? - spytał Coma niechętnie, przyglądając się mężczyźnie zamkniętemu w zastoju. - Nie wiem, kurwa, Snow, masz kajdanki przy sobie?
Kobieta mruknęła coś twierdząco i rzuciła mu niewielki przedmiot. Musieli Myunga unieruchomić na stałe, jeśli nie chcieli, by w ostatnim odruchu wierności Cerberusowi wysłał do nich sygnał ostrzegawczy choćby z omni-klucza.
Ostatnio zmieniony 3 lut 2018, o 18:43 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 18:25

- To dobrze, że się rozumiemy.
Uśmiechnął się i to akurat można było zauważyć. Maska naciągnęła się po prostu w tym miejscach, które mogły zdradzić jaka emocja pojawiła się na twarzy mężczyzny na wieść, że pilot postanowił z nimi współpracować i właśnie w taki też sposób podpisał na siebie wyrok śmierci ze strony Cerberusa. To był świetny początek dnia.
Schował broń pilota i podszedł do Susan aby sprawdzić jak to wygląda po jej stronie. Póki co poszło im wyjątkowo dobrze, aż za dobrze. Wychodziło na to, że oni serio nie spodziewali się ataku i żadnego kreta mogło nie być. Sugerowało to zachowanie załogi, która nie była wręcz przygotowana do takiej sytuacji. Pewnie liczyli, że zrzucą przesyłkę i odlecą. Życie naprawdę potrafi być pieprzoną loterią.
- No to młody właśnie wykazał swoją przydatność więc nie skończy jak cała reszta związana i trzymana w messie albo jako trup latający w przestrzeni. – Rozejrzał się po pomieszczeniu. – Kurwa, trzeba tu posprzątać.
Zwłoki mężczyzny zabitego przez Snow nie wyglądały tak źle i nie rozpaćkały się na lewo i prawo. Trochę inaczej to wyglądało w kwestii agenta cerberusa, którego zabił Striker. Krew wylatywała z niego jak z fontanny nawet teraz. Złapał jednak za komunikator i odezwał się do reszty dowódców.
- Jak wygląda sytuacja u was?
Podszedł do Dietera i zabrał od niego kajdanki. Wolał aby mężczyzna nie zrobił sobie krzywdy próbując ogarnąć Myunga. Miał ranne ramię nie chciał aby je teraz nadwyrężał. Powoli zaczął rozbierać mężczyznę z niepotrzebnych mu rzeczy. Jak na przykład omni-ostrze, omni-klucz czy wyciągniecie z jego broni magazynku. Potem już tylko skinął głową do Dietera żeby zdjął z niego zastój. Dalej już tylko było szybkie kopnięcie w zgięcie nogi aby upadł na ziemie, szybkie wykręcenie rąk i skucie. Przydałaby się jeszcze taśma do zaklejenia mu ust bo pewnie będzie się ciągle darł jak bardzo to wszyscy są martwi lub jak bardzo nie wiedzą z kim zadzierają. Może reszta załogi będzie miała rozum i będzie milczeć.
- Idę zobaczyć jak to wygląda u naszych. Snow opatrz Dietera, zaraz przyśle tu Simonsa. I przy okazji miejcie na oku naszego nowego członka zespołu. – Spojrzał na pilota. – Jak masz na imię w ogóle?
Spytał przed samym wyjściem aby reszta nie zaczęła strzelać do człowieka, który w przeciwieństwie do kapitana tej łajby wolała współpracować niż zgrywać kozaka. W tym momencie cieszył się, że ludzie tutaj pracujący to nie operatorzy Rosenkova bo wtedy za nim zdążyli by dobiec do kopitu ci by się po prostu zastrzelili.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 19:12

Nikt nie kwapił się do sprzątania bałaganu, który stworzyli. Zresztą była tu tylko ich trójka. Dopiero chwilę później na mostku pojawiło się dwóch żołnierzy Przymierza, ale nie wtrącali się oni w to, co robili tamci. Chwilę popatrzyli, upewnili się że wszystko jest w porządku i stanęli przy drzwiach w gotowości, choć nie mieli na co być gotowymi. Korweta była już ich, większość załogi była martwa, a resztki postanowiły współpracować - lub nie miały innego wyjścia.
- Mamy trzech jeńców, reszta nie żyje - odpowiedział Daryl. - Są unieruchomieni i nie stanowią już zagrożenia. Na tym statku ogólnie nie było chyba zbyt wielu ludzi. Po naszej stronie obyło się bez strat. Z wami wszystko w porządku?
Coma, od którego Striker odebrał kajdanki, zabrał się za aplikowanie medi-żelu na swoją świeżą ranę postrzałową. Jego twarz wróciła do normalnej obojętności, ból nie mógł więc być silny. Pewnie to było tylko powierzchowne draśnięcie, biorąc pod uwagę, że nawet naramiennik nie uszkodził się zbyt mocno.
- I... mają komunikację. Jeśli macie jeńców, to pilnujcie ich teraz porządnie. Nie chcemy ostrzeżenia w ostatniej chwili - odezwał się znów Kyle. Snow mruknęła twierdząco, gdy jeden z paneli poinformował ją krótką informacją o opuszczeniu strefy zaburzeń. Systemy zapewne uznały, że wlecieli w jakąś chmurę, która zaburzyła przesył i odbiór informacji. Dokładnie w tym samym momencie dotarł do nich również głos z głośników. Doskonale znajomy głos.
- Sirdar, powtarzam, jaki jest wasz status?
Susan warknęła i podniosła się z fotela, ustępując miejsca młodemu pilotowi i z powrotem łapiąc przy okazji swoją strzelbę. Nie uniosła jej do strzału, ale mężczyzna widział, że nie będzie miała skrupułów, by to zrobić.
- To jak masz na imię?
- Jimmy. Jim.
- Świetnie, Jimmy. Powiedz, że Myung przejmuje ładunek od grupy uderzeniowej i zaraz będziecie wracać na pancernik.
Chłopak przyglądał się jej przez chwilę, ostatecznie niepewnie sięgając do komunikatora i aktywując przekaz.
- Tu Jim Earl. Mieliśmy jakieś chwilowe zakłócenia. Myung przejmuje właśnie ładunek od grupy uderzeniowej. W ciągu kilkunastu minut powinniśmy znaleźć się z powrotem na Majesty. Proszę o... otwarcie hangaru - uniósł pytające spojrzenie na Susan, która uśmiechnęła się nieszczerze i uniosła kciuk wolnej ręki w górę.
- Świetnie. Przekaż im, że wynagrodzenie zostanie im wysłane w ciągu kilku dni. Odezwijcie się jak będziecie w hangarze. Przyjdę odebrać sprzęt osobiście.
Czerwonowłosa sięgnęła do panelu komunikacji i rozłączyła się, pozbawiając ich niewątpliwej przyjemności słuchania, jak Statner wydaje rozkazy.
- Nie muszę cię skuwać, prawda? - spytała pilota, niepokojąco słodkim głosem. Chłopak gwałtownie pokręcił głową, zabierając ręce z kokpitu, ale mimo to kobieta przywołała ruchem głowy jednego z żołnierzy stojących przy drzwiach i kazała mu pilnować Jimmiego, by ona mogła podejść do Dietera i spytać, czy nie potrzebuje pomocy z opatrzeniem. Coma zaprotestował jednak, całkiem nieźle radząc sobie z tym sam.
Myung stęknął tylko gdy upadł, ale nie zaczął jeszcze pomstować na wszystko, co się wokół niego działo, chyba oszołomiony wciąż po wyjściu z zastoju. Kto wie, może zaczął to robić zaraz po wyjściu Charlesa, jemu jednak nie było dane tego usłyszeć.
W mesie faktycznie siedziały trzy osoby, przypięte do nogi stołu - kobieta, którą oszczędziła Snow i dwóch mężczyzn, jeden starszy i ubrany w cywilne rzeczy, bez oznaczeń Cerberusa. Nie wyglądali na zadowolonych, głównie przez to że zostali pozbawieni nawet omni-kluczy - zwyczajne zabezpieczenie. Sprzęt leżał na stercie elektroniki w drugim kącie mesy. Daryl kończył właśnie rozmawiać z Andersonem, meldując mu w skrócie wydarzenia ostatnich kilku minut. Poszło im szybko i bardzo dobrze. Pozostało mieć nadzieję, że tak już zostanie.
Charles Striker
Awatar użytkownika
Posty: 1366
Rejestracja: 6 wrz 2015, o 15:07
Miano: Charles Striker
Wiek: 29
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kontraktor Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Status: Kontraktor Przymierza
Kredyty: 54.800
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 19:46

Poszło im wyjątkowo sprawnie. Widać ludzie, których dał im Anderson amatorami raczej nie byli. Był jednak w jakiś sposób dumny jak Daryl poradził sobie z prowadzeniem swojego oddziału. Raczej nigdy nie mógł spodziewać się, że będzie z własnym bratem szturmował jednostki wroga. Przechodząc z powrotem do messy poklepał mężczyznę po ramieniu. Nie musiał nic mówić bo gest był naprawdę łatwy w odbiorze.
Pierwszy raz poczuł, że w końcu coś idzie po ich myśli. Przejęli korwetę niczym prawdziwy odział uderzeniowy. Bez strat własnych. To był pieprzony cud. Mogło się to skończyć inaczej gdyby wróg wiedział o tym co planują. Nawet głos Statnera nie sprawił, że poczuł się podenerwowany. Mężczyzna raczej nic nie wiedział, a ich plan powoli nabierał rozpędu. Mieli teraz cały czas tego świata by przygotować się do odbicia statku z łap Cerberusa. Ściągnął z głowy kaptur i odpalił papierosa jakby nigdy nic.
Spojrzał na jeńców. Jeszcze kilka lat temu nie byłoby żadnych jeńców oprócz kluczowych ludzi, których można było wykorzystać w przyszłości. Teraz przed nim znajdowała się trójka całkowicie niepotrzebnych ludzi. Dodatkowe niepotrzebne ryzyko. Zaciągnął się mocno do płuc. Może jednak przez te kilka miesięcy się zmienił. Może nie potrafił już zabijać od tak ale nie można było o nim powiedzieć, że nie był skuteczny w tym co robi.
- Symons, weź żołnierzy i przepakuj sprzęt na korwetę o ile już tego nie robisz. Ja muszę coś sprawdzić. – Przekazał, krótko przez komunikator. Nawet nie podszedł do skrępowanych ludzi. Nie miałoby to żadnego sensu. Zamiast tego szedł od trupa do trupa i ściągał im z głowy hełmy. Jakby chciał coś sprawdzić. Coś mu chodziło po głowie ale nie do końca wiedział jeszcze co. Przy okazji zbierał nieśmiertelniki. Ostatni szacunek jaki mógł okazać żołnierzom frakcji z którą miał rzekomo współpracować.
- Przerzucimy ciała na prom.
Dodał w końcu na kanale. Lepiej żeby nie walały im się tutaj pod nogami. To nie był ogromny statek. Odór ciał i krzepnącej krwi zacznie się w końcu wydzielać. Wolał nie wiedzieć co by się stało gdyby zaraz po wylądowaniu na statku i otwarciu głównej śluzy ten przeuroczy zapach ich zdradził. Do tego miał w głowie pewnego rodzaju plan.
- Przeszukajcie pokoje mieszkalne. Znajdźcie kombinezony i ściągnijcie pancerze z trupów. Możemy spróbować się wtopić w tłum. My ich będziemy widzieć na czujnikach jako swoi, oni ich też. To powinno wywołać dodatkowy chaos.
Nie wiedział tylko czy którykolwiek z żołnierzy się na to zgodzi. Niektórzy pewnie mieli jakieś tam kodeksy moralne i pancerza wroga nigdy nie założą. Chociaż mogło to ułatwić szturm, a nawet szybsze przedostanie się na mostek lub do kluczowych miejsc. Pancernik to już nie była korweta. To był ogromny kloc. Nie było opcji żeby w zajęli go w dziesięć osób. Potrzebowali chyba trzy razy tyle ludzi.
Cieszyło go, że Statner chciał się sprawdzić przesyłkę osobiście. Więc jeśli wszystko pójdzie sprawnie będą mogli wyeliminować go jako pierwszego, a potem już na spokojnie wyczyścić resztę statku. Chaos był im na rękę. Już sama eksplozja bomby EMP stworzy taki chaos, że trudno to sobie wyobrazić. Oni mieli przystosowane do tego pancerze. Nie mówiąc już o tym, że pierdolnie wszystko na dobre kilkanaście minut. Od grawitacji po systemy podtrzymywania życia. Była to bardzo agresywna zagrywka. Wiec wciąż był zdziwiony, że Przymierze na to przystało.
Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek GG 56291905
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12106
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: UT-47 - prywatny prom transportowy

3 lut 2018, o 20:27

Przymierze nie funkcjonowało w sposób, do którego Striker był przyzwyczajony. Trójka, która przypięta była do stołu i pilnowana przez żołnierzy, nie miała zginąć, a przynajmniej nie z ich ręki. Może później, na pokładzie Majesty ich życie się skończy, tak samo jak życie wielu innych pracujących dla Cerberusa ludzi. I chyba każde z nich czworga marzyło o tym, by odstrzelić Statnerowi jego pełen wyższości uśmiech od eleganckiej głowy. Trzeba było jednak przyznać, że najbardziej efektowne byłoby użycie do tego wyrzutni Strikera.
- Ładunek już jest na korwecie, przenosimy resztę - odpowiedział Symons. Oczywistym było, że najlepszym rozwiązaniem stało się zastąpienie promu statkiem o wdzięcznej nazwie Sirdar, tak samo należącym do Cerberusa, ale mniej w tym momencie podejrzanym. Może nawet któreś z nich mogłoby sobie tę korwetę przysposobić do własnego użytku, była niewielka i do jej obsługi wystarczyłyby trzy, może cztery osoby. Gdyby w ogóle rozważali pozostanie w starym składzie, może mogliby uznać Sirdar za swój nowy środek transportu, znacznie wygodniejszy od ciasnego promu. Ale nie planowali. Pewnie po dzisiejszej akcji, jeśli wszystko pójdzie tak, jak trzeba, nie spotkają się nigdy więcej.
- Zróbcie to - zgodził się Daryl, potwierdzając rozkaz brata dla swoich żołnierzy. Może i sprzęt, który mieli na sobie, był sprawdzony i działał bez zarzutu, to przewaga, jaką dawały im charakterystyczne biało-żółto-czarne kombinezony Cerberusa była dużo ważniejsza. Hełmy mogły zasłonić twarze, czujniki nie będą wykrywać wroga.
- Wlatujemy do hangaru, czekamy na potwierdzenie od Andersona i odpalamy EMP - powtórzył w skrócie młodszy Striker. - Będziemy musieli odeprzeć atak przez kilka minut, dopóki nie dotrą posiłki. Wtedy razem z nimi przebijamy się na mostek Majesty. Podzielimy się na pięć grup, z których każda obejmie inną drogę do celu. Jeśli znajdziemy jakichś jeńców, mamy ich wszystkich uwalniać. Skoro przeprowadzają na nich badania biotyczne, to jeśli będą w stanie, to będą stanowić ogromny potencjał w walce. A mogę być pewny, że nie pogardzą możliwością zemsty.
Daryl był poważny jak nigdy. Charles chyba nie pamiętał go takiego, przy każdej możliwej okazji jego twarz rozświetlał szarmancki uśmiech, albo trzymały się go niepoważne żarty. Tutaj był innym człowiekiem. Zupełnie innym, zwłaszcza, że przeszedł do korytarza i pochylał się nad zwłokami, które rozbierał właśnie z pancerza. Kobietę, która wcześniej stała w ogniu. Była znacznie wyższa od Snow, ale większość elementów powinno dać się dopasować. Jeśli nie, cóż, pancerz nie zostanie wykorzystany, jako że Susan była chwilowo jedyną kobietą w grupie. Pozostali żołnierze też rozeszli się w większości po statku, szukając czegoś dla siebie. Prawie jak prawdziwi kosmiczni szabrownicy, znaleźć pozostałości i je sobie skutecznie przywłaszczyć. Niekoniecznie sposób działania charakterystyczny dla Przymierza, ale skoro dawało im to pewną przewagę, to warto było wyłamać się z utartych schematów.
Po jakimś czasie większość z nich miała na sobie białe pancerze Cerberusa. Na Charlesa i na Snow niestety nie znalazło się nic, co mogliby na siebie założyć - on był zbyt wielki, ona za niska. Dla dwóch z żołnierzy też nic nie było, głównie przez to, że zwyczajnie zabrakło sprzętu. Pozostali jednak prezentowali się pięknie jako zgrany oddział pracujący dla organizacji. Trupy znalazły się na promie, który został zwyczajnie odpięty od korwety i zostawiony samemu sobie, by swobodnie dryfował w tych koordynatach, dopóki ktoś go nie znajdzie. Nie będzie to zbyt przyjemne odkrycie. Cała reszta była już tutaj. Symons przeszedł na mostek i zajął miejsce w niewielkim centrum dowodzenia, tuż obok ładunku, który przynieśli mu z promu. Przyglądał mu się w zamyśleniu, znacznie spokojniejszy, niż gdy dolatywali do Sirdar.
- To co, zaczynamy - powiedział cicho. Stojący obok Daryl skinął głową, wpatrując się w panel przed niezmiennie przerażonym pilotem. Ich nowo poznany przyjaciel Jim miał dowieźć ich na Majesty, nie mając pojęcia, co dokładnie planują, ale łatwo było się domyślić, że to nie przyjęcie-niespodzianka.

Wróć do „Prywatne jednostki”