Isha D'veve
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 284
Rejestracja: 17 paź 2021, o 17:53
Miano: Isha D'veve
Wiek: 109
Klasa: Adept
Rasa: Asari
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Tajemna Placówka Cerberusa
Status: Uwięziona przez Cerberusa
Kredyty: 40.900
Medals:

Daisy

12 kwie 2023, o 18:11

No i co, na własne życzenie została Ekspertką Do Spraw Zbieraczy, specjalizującą się w dziedzinie Zabijania I Uciekania. Choć doktoratu jeszcze nie miała, tak powtórka z rozrywki na Horyzoncie mogła okazać się dość dobrym pretekstem, by przydzielić sobie samej taki tytuł. Pytana o to, jak najskuteczniej zabić wroga, lub w ogóle co zrobić, by go pokonać, musiała zarówno przypomnieć sobie takie rzeczy, jak i je wymyślić. Nie uważała się za jakoś taktycznie upośledzoną, ale jednak, kiedy przychodziło co do czego na Proctulusie, to nie zastanawiała się jak skutecznie zabić, tylko po prostu napierdalała czym miała we wroga i liczyła na to, że zdechnie.
I na jej szczęście, zdychał. Oczywiście, teraz miała (trochę) więcej spokoju ducha, oraz miała czas, by się nad tym zastanowić. Stąd właśnie wymyślanie. Z chwilowej konsternacji wyrwało ją pytanie Core o to, co zrobiła na Proctulusie. Odparła prawie od razu, zresztą bez większego namysłu.
- Zabiliśmy wszystkich, którzy weszli nam w drogę, ale i tak trzeba było się wynosić. Ewakuowaliśmy stamtąd cywili. Tych co przeżyli, w sensie - nie była tchórzem ani nie była uciekinierem, ale też tego jakoś bardzo nie podkreśliła. - Kolonii za to nie dało się uratować. Zresztą, nie było czego, to i tak była dziura. Zero maszyn z napojami, bez sensu. - żart był mierny, ale nie miał być dobry. Miał, cóż, być jakikolwiek. Standardowo, niektóre tekściki były tylko dla niej.
Paradoksalnie, nie miała teraz jakoś bardzo dużo do powiedzenia. Znaczy, miała - gdyby oczekiwali od niej słowotoku, to mogliby go nawet dostać. Teraz jednak nastąpił jeden z momentów, w których Isha D'veve milczała. Stojąc oparta o ścianę kokpitu, przy której nie było akurat żadnych kontrolek czy czegoś istotnego, powoli, ze skupieniem przeżuwała gumę, patrząc się w horyzont. Wzrok na chwilę spoczął na kamerach, które udało się pozyskać pilotowi. Tamci zaczęli teoretyzować o tym, czym był ten rój i jak działał. Miała nawet się wypowiedzieć, ale Mila zrobiła to za nią, a więc wciąż siedziała cicho.
Isha miała bowiem dwa tryby. Jeden, ten domyślny, w którym pierdoliła głupoty i czekała, aż sprawy przyjmą jakiś obrót, i ten drugi, spokojniejszy i bardziej wyważony, gdy to ona musiała rozpocząć ten obrót poprzez celne kopnięcie losu w którymś kierunku.
- Może być i Crassus, ale proponowałabym kogoś, kto mógłby ich jakoś oznaczać. Ma ktoś ten moduł? Ja nie bawię się w technologię. Doktor? Skax? Nyx? - zerknęła po kolei po sojusznikach, gdy padła sugestia, by wyznaczyć Crassusa na tego, kto będzie dostosowywał taktykę. Jasne, to miało sens, bo był snajperem, ale Isha wolała chyba, by jako posiadacz Raptora (a więc i największego pierdolnięcia) skupiał się na tym, by strzelać do wrogów. Najlepiej w coś, co zostanie mu wskazane przez naznaczonego...zwiadowcę? Tak można by było to określić.
Ostatnie mlaśnięcie sugerowało, że w końcu wymyśliła. Oświecenie nie przyszło do niej z gumy do żucia, ale pyszna truskaweczka na pewno pomogła.
- Nie wierzę ani w mechy ani w podlatywanie gdziekolwiek korwetą - powiedziała w końcu -Trzeba trzymać to prosto. Lądujemy tam, skąd mieliśmy zgarnąć nasz pojazd, bierzemy go, podjeżdżamy w miarę blisko statku wroga, ładujemy nasz pojazd ładunkami wybuchowymi.. - tu zerknęła w kierunku doktor Core i puściła jej lekkie oczko, jakby mówiąc "hej, patrz, jestem genialna, wymyśliłam ładunki". - I puszczamy go na autopilocie w tył statku. I wtedy wjeżdżamy na pełnej kurwie na pokład. Już. Proste. Wóz, albo przewóz. - wyjaśniła swoje podejście i zakończyła zdanie poprzez puszczenie balona. Zastanawiała się jeszcze chwilę i po potarciu się lekko po podbródku, wtrąciła jeszcze kilka groszy do tego prawie pełnego kredyta - Skradanie się nie zadziała, dywersja nie odciągnie wszystkich, a danie się porwać to ryzyko samobójstwa. A jeżeli nie znajdziemy naszego obiecanego łazika, to proponuję to olać i po prostu zeszturmować. Nie będziemy mieli czasu, by szukać czegokolwiek w kolonii, nie wiemy ile ten statek tu będzie. Na Proctulusie byli dość krótko. - wyjaśniła swoje wątpliwości co do innych propozycji oraz jasno przedstawiła pełnię tego, co proponowała.
- A, i pod żadnym pozorem nie używajmy statku do transportu, poza początkowym lądowaniem. Bardzo nie chciałabym tu utknąć, bo Zbieracze przypadkiem go nam rozpierdolą, dlatego zachowujemy go na ekstrakcję lub jakieś naprawdę nieprzyjemne okoliczności. Wszystkim pasuje? - zerknęła po całym tym oddziale, nie oszczędzając nikogo przed swoim spojrzeniem. Każdy miał tu jakiś głos i każdego można było wysłuchać, choć tak w zasadzie, to finalne zdanie nie należało do nikogo.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Daisy

13 kwie 2023, o 12:37

[h3]wykrycie[/h3]
A<20<B<60<C

0


[h3]zagrożenie[/h3]
A<33<B<66<C

1


[h3]a szczęśliwcem zostaje...[/h3]
1 - Skax
2 - Isha
3 - Nyx
4 - Mila
5 - Crassus
6 - Eva

2


[h3]obrażenia dr Core[/h3]
A<33<B<66<C

3


[h3]szansa na zmianę trajektorii lotu pod wpływem uderzenia 30%[/h3]
4
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12212
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Daisy

15 kwie 2023, o 08:57

Wysłuchawszy ich, doktor Core bez pośpiechu skinęła głową. Nie skomentowała, ani na szybko nakreślonego planu, zakładającego, że wylądują na kolonii, ale w celu dywersji, a nie cichego, podstępnego dostania się na statek, jak i krótkiej, choć na swój sposób wymownej historii Ishy ze spotkania ze Zbieraczami w innych okolicznościach. Zacięty wyraz twarzy kobiety wyrażał determinacja, choć również i pokorę. Musiała mieć świadomość, na co się porywa i czego oczekuje od nich - a mimo to, jak mantre powtarzała sobie, że Fundacja nikogo nie porusza.
Ona tym bardziej.
To byli jej ludzie, za których była odpowiedzialna.
- Posadź nas w miarę możliwości blisko lądowiska. W jednym z prywatnych hangarów czeka na nas pojazd naziemny. Wieża nadal milczy?
Pilot potwierdził, na co Eva ciężko westchnęła. Nie byli tutaj z misją ratunkową, nie dla całej kolonii, a jednak, czuła się, jakby się spóźnili.
- Wierzycie w opatrzność, siłę wyższą czy innych bogów? Jeżeli tak, mam nadzieję, ze będą mieć nas w swojej opiece - dodała, nim korweta skręciła gwałtownie. Chwyciła się czegokolwiek, im wskazała puste fotele pod ścianą. Chwilę wpatrywała się w przestrzeń, w której właśnie nurkowali, po czym zajęła miejsce obok pilota.
Wgniotło ich w fotel, lądowanie musiało być szybkie, aby zminimalizować ryzyko dostrzeżenia przez wrogiego giganta. Towarzyszyło im nieprzyjemne uczucia ucisku na piersi, ciężar za żadne skarby nie dało się z siebie zrzucić. Załoga milczała, każdy był skupiony na swoim zadaniu.
I wtedy na nich spojrzał.
Oślepiający blask lasera objął korwetę, uderzenie było natychmiastowe. I nikt nie mógł być na nie gotowym. Rozrywane blachy statku zaskrzeczały boleśnie, a smród spalenizny wdarł się do nozdrzy. Wśród wysokich tonów, przedarł się krzyk doktor Core.
W momencie, w którym korweta zaryła o płyty lądowiska, objęła ich ciemność odcinając zmysły od katatonii wrażeń i doznań.

Wróć do „Prywatne jednostki”