Dead man tell no tales.
Właściciel: Jeanette Hawkins
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Mesa

12 paź 2022, o 23:36

Było coś błogiego w dystansie, który nabrali względem układu Baldr - coś zupełnie niedotyczącego samego faktu ich przetrwania, który im zapewnił. Złe wiadomości zawsze były łatwiej przyswajalne za pomocą omni-klucza i extranetu. Holograficzny ekran nadawał im odpowiedniego odrealnienia, niemal równając je z fikcją. Coś, co wydarzyło się na Mindoirze, równie dobrze mogło wydarzyć się na końcu świata i nawet sieć Przekaźników Masy nie potrafiła zespoić Hawkins ze świadomością tego, jak mało brakowało.
Jedynie dreszcz, który nie opuszczał jej karku, stanowił tego ciągłe zapewnienie.
Nie była pewna, czy to, co się stało, było do końca złe. Jakaś naturalna cząstka jej jako istoty ludzkiej automatycznie odebrała wieści jako szokujące, zatrważające - eksplozja na skalę, której nie było od dawna, precedens w historii, który mógł zapoczątkować efekt lawinowy. Ale jednocześnie ta inna warstwa jej świadomości mieszała dreszcz strachu z zastrzykiem adrenaliny, z drobną iskrą ekscytacji. Czymś nowym, czymś innym. Wyzwaniem, zmianą porządku na świecie, cholera, czymkolwiek, co zmieniało dzisiejszy dzień i obiecywało inne jutro.
Im dłużej nad tym myślała, tym mniej była w stanie dostrzec proporcje obu tych emocji, manifestujących się jej gęsią skórką.
Zignorowała wiadomości, tak, jak zignorowała swoje przemyślenia. Dostrzeżenie znajomej twarzy na omni-kluczu naprowadziło jej myśli na konkretne tory, rzucając wszystko inne na dalszy plan.
Lub do innej szufladki.
- Stadtford. - jej głos w przeraźliwie cichej przestrzeni kajuty nie wydawał się należeć do niej, więc odchrząknęła, zmuszając ciało do podążenia drogą, którą już parł do przodu umysł. - Powiedziałabym, że było blisko, ale jeszcze nie musisz szukać dla siebie nowej łajby do żerowania.
Uśmiechnęła się lekko, opadając na miękkie posłanie łóżka i przysiadając na jego krawędzi. Mogła odebrać to połączenie gdziekolwiek indziej, ale przywykła już do robienia tego w ten sposób. Jej prywatna przestrzeń była dzielona na pracę, prysznic lub sen, a całą resztę wolnego czasu spędzała w innych częściach fregaty.
- Gdybyśmy potrafili rozpierdalać Przekaźniki to zakładam, że żadne z nas już nigdy nie musiałoby pracować. Ale nie ma tak lekko - westchnęła. - Wojna oznacza albo przesyt zleceń, albo ich niedobór, nic pomiędzy. Liczę na to pierwsze.
Zerknęła w bok, na inne okno wyświetlacza, podświadomie przeglądając kolejne, krzykliwe tytuły wiadomości. Nie dało się ukryć, że nadciągały zmiany - mogła tylko mieć nadzieję na to, że potraktują ich łaskawie. Wojna nie sprawiała, że nagle nie będzie statków, które można było ograbić, ale rząd Terminusa - czymkolwiek był, mógł nie przymykać oka na ich działalność. Szczególnie, że operowali w dużej mierze właśnie w tych systemach. Więcej statków wojskowych zawsze oznaczało problemy, choć, z drugiej strony, wojna wymagała zasobów, a to oznaczało też więcej transportowców.
Jak zawsze, moneta miała dwie strony, a oni mieli wkrótce dowiedzieć się, która z nich jest brudna.
- Powiedz, że udało ci się coś złapać - poprosiła, marszcząc brwi.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Mesa

15 paź 2022, o 13:08

Ucieczka Wraitha była łutem szczęścia i niespodziewanym uśmiechem losu, który ujawnił swoją prawdziwą wartość dopiero kilka godzin później, gdy bezpiecznie wylecieli z tunelu Przekaźnika. Porażka w spotkaniu łącznika oraz stracony czas nagle nabrały innej wartości, gdy umysł zaczął przyswajać co by się wydarzyło, gdyby postanowili zostać - zignorować szepty na kanałach komunikacyjnych, podjąć ryzyko dalszego kręcenia się po bankiecie, nie przekreślać spotkania, które nigdy nie nadeszło. Cała żołnierska przeszłość i piracka teraźniejszość Hawkins, jej ukochany statek, polegająca na niej załoga... Wszystko zostałoby zdmuchnięte w jednym, krótkim błysku syntetycznej supernowej powstałej po zniszczeniu Przekaźnika, ucinając ich historię na ostatniej, niezapisanej do końca karcie, zostając ofiarami fali nowego porządku, która teraz rozchodziła się po reszcie galaktyki.
A jednak, wbrew wszystkiemu, wciąż byli tutaj.
Rudowłosy wzruszył nieznacznie ramionami i wyciągnął z ust papierosa, sięgając nim gdzieś poza krawędź wyświetlacza, żeby strzepnąć popiół gromadzący się na jego końcu.
- Na razie oznacza chaos. Cała Omega wrze od kilku godzin na ten jeden temat - rzucił znudzonym tonem. - Ludzie nie wiedzą co myśleć, więc gadają. Każdy głupi chce widzieć w tym nadchodzącą zmianę. Jakby tutejszym rynsztokowym szczurom zrobiło różnicę skąd będą płynąć kredyty lub nowe kłopoty.
W dłoni mężczyzny błysnęła szklanka z resztką przezroczystego płynu, który dopił w ostatnim łyku. Odstawił naczynie do góry denkiem, ale nie podniósł się zza stolika, zamiast tego z powrotem zabierając swojego papierosa. Widok na ekranie przesuwał się chaotycznie przez kilka chwil, gdy pochylał się na krześle; w tle mignął przeszklony bar zasnuty szarym, gęstym dymem oraz zarys kilku innych stolików, ale brakowało tu bardziej dokładnych szczegółów, które mogłyby zidentyfikować lokal w którym przebywał. Omega była pełna miejsc takich jak to - obskurnych barów, z których każdy miał swoją własną listę zasad, stałych bywalców, parszywego alkoholu oraz ogólnego nastroju szemranych interesów, które odbywały się po kątach.
- Sądząc po pierdolnięciu z jakim się ujawnili, to temu całemu SST jest daleko do bycia świętoszkiem. Jeżeli miałbym obstawiać, to prawdopodobnie oficjalnie będą wyganiali nas ze swoich terenów żeby pokazać, że "dbają o swoje kolonie", a nieoficjalnie zatrudnią do gnębienia układów Rady. Historia życia - sarknął, po czym machnął ręką, jakby odsuwał ten temat na bok i zamiast tego sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Na wyświetlaczu jej omni-klucza na chwilę pojawił się niewielki datapad, trzymany między środkowym, a wskazującym palcem mężczyzny, gdy ten pokazał go jej przelotnie. Na prostym urządzeniu mignęło kobiecie minimalistyczne logo przedstawiające kształt jakiegoś ptaka, które jednak nic jej nie mówiło.
- Tak myślę. Jeden z moich starych kontaktów przekazał mi, że ktoś próbuje skontaktować się z Wraithem i zostawił dla nas jakąś wiadomość. Dysk ma biometryczne zabezpieczenia, więc nie wiem co na nim jest, ale zakładam że otworzy się przed kapitanem załogi - dodał, chowając datapad z powrotem za pazuchę. - Popytałem trochę, żeby zaoszczędzić nam fatygi i żeby nie okazało się, że to kolejna strata czasu. Ten symbol na nim to logo Kestrel. Wygląda na to, że to ktoś w rodzaju pośrednika lub informatora, ale dla ludzi takich jak my. I najwyraźniej ten ktoś pracuje tylko z wybranymi załogami - dodał, opierając się z powrotem plecami o krzesło. - Jak na moje oko, to zaproszenie. Albo oferta.
Czerwona końcówka papierosa rozżarzyła się w półmroku, po czym zgasła, gdy rudowłosy wypuścił ostatnią porcję dymu i zgniótł peta w popielniczce.
- Jeżeli jesteście w systemie, to odbierzcie mnie z doków.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Mesa

21 paź 2022, o 23:16

Poniekąd żałowała, że nie przyszło jej oglądać tego wydarzenia z bezpiecznego dystansu Omegi. Potrafiła wyobrazić sobie ulice wypełnione śmiechem i świętowaniem, nieskończone przyjęcia i lejący się litrami alkohol. Nie miała pojęcia, kto był odpowiedzialny za ten atak - nie słyszała wcześniej o Sojuszu Systemów Terminusa. Owszem, plotki i szepty zawsze trafiały do jej ucha gdy zasiadała w lożach barów, rozkoszując się wolną chwilą i spokojem - ale tym zawsze były. Plotkami. Terminus był niczym szalone zgromadzenie tysiąca różnych ugrupowań, które co tydzień wyłaniały watażkę, który miał zaprowadzić zmiany. Zjednoczyć wszystkich pod wspólną banderą - jakakolwiek by ona była. Nauczyła się ignorować ten szum, te próżne próby podłożenia iskry rewolucji, bo nigdy nie przynosiły mieszkańcom niczego poza jakże złudną nadzieją.
Nie tym razem.
W przeciwieństwie do Stadtforda, w pełni wierzyła, że zmiany nadeszły. Może dopiero tliły się na horyzoncie jak świetliste promyki jutrzenki w zimnym poranku, który z opóźnieniem przepędza z powiek noc, lecz czuła ich obecność, jak ciepło na skórze. Kredyty nie mogły się zmienić - ta jedna stała, wokół której zbudowali z cegiełek sens swojego jestestwa, nadal tkwiła w centrum galaktycznej społeczności. Ale wszystko inne zostało podważone, a efekt tego wydarzenia, jak śladowe fale uderzeniowe po eksplozji układu, czuła pod swoją skórą.
- Oficjalnie mogą nam nawet naszczać do doku, choć wolałabym, żeby nie trafili w kadłub - odrzuciła obojętnie i podniosła się, niesiona fantomową potrzebą odpalenia papierosa, wywołanej zwykłym dostrzeżeniem go w ustach Stadtforda. - Nieoficjalnych kredytów nie trzeba opodatkować.
Parsknęła pod nosem śmiechem, odnajdując w przewieszonej przez oparcie krzesła parze spodni zmięte opakowanie, o którym nigdy nie zapomniała. Podatki to ostatnie, czego spodziewała się w Terminusie, ale skoro teraz mieli swój własny rząd, mogła tylko wyobrazić sobie jak kuriozalnie zabrałby się do wprowadzenia jakiegokolwiek, galaktycznego porządku.
Wojny bywały kosztowne, czy nie? Ciekawe skąd płynęły ich środki. Nie potrzebowała wiedzy specjalistycznej by domyślić się, że wysadzenie Przekaźnika Masy mogło nie należeć do najtańszych przedsięwzięć w historii.
Opadła z powrotem na twardy materac łóżka, wydobywając zapalniczkę z wnętrza pomiętego kartonika, razem z jednym papierosem, który wetknęła do ust. Zapalniczka, znacznie archaiczna i niepotrzebnie retro, zawiodła za pierwszymi kilkoma próbami jej odpalenia, lecz wreszcie zadziałała. Gdy wraz z wdechem, jej płuca poczuły ostry ślad tytoniowego dymu wymieszanego ze sterylnym powietrzem statku, napięcie z jej barków zelżało nieco, jak za dotknięciem magicznej różdżki.
- Biometryczne zabezpieczenie, co? - mruknęła pod nosem spomiędzy zaciśniętych wokół papierosa warg, aż z tym westchnieniem dym opuścił jej nozdrza. - Ciekawe, skąd mają klucz, skoro to ja go otwieram.
Prychnęła pod nosem przekleństwo, obracając nazwę w głowie. Kestrel. Tajemniczy pośrednik, pracujący wyłącznie z wybranymi ekipami. Dla niej każde z tych słów było jedynie wysublimowanym określeniem podstępu, którego spodziewała się na każdym kroku.
Ale każde ryzyko warte było potencjalnej zapłaty. A przynajmniej to mogła sobie powtarzać, odnajdując oparcie w pół-poświadczeniu, które zaprezentował jej Red, znając kogoś tam, kto znał kogoś tam. Cholera.
- Mamy kilka spraw do załatwienia na Omedze, więc masz szczęście - odparła niewinnie, a jej usta wykrzywiły się w pół uśmieszku. - Obyś miał coś dobrego na tym dysku, Red. Mam kurewsko dość artefaktów i ukrytych bomb.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Mesa

31 paź 2022, o 21:13

Red skinął głową, najwyraźniej zgadzając się z jej podejściem. Mogli różnić się pod pewnymi względami, a w jego żyłach mogły płynąć o wiele bardziej skoncentrowane pokłady cynizmu, które nakazywały postrzegać tą sytuację na swój własny sposób, ale w tej jednej kwestii byli jednomyślni. Kredyty były kredytami i nieważne skąd płynęły, ani jakie pobudki za nimi stały. Oficjalne ich nie dotyczyło, znacząc tyle samo co i nic. Wielu próbowało zaprowadzić porządek w Terminusie i wszyscy polegli, czego efektem były wciąż niespadające poziomy piractwa oraz niebezpieczne, kosmiczne szlaki. Nowy Sojusz Systemów Terminusa był pierwszym, który wykonał tą próbę z takim rozmachem, ale to dopiero czas miał pokazać z jakimi efektami się to spotka.
- Amen - odrzucił, odsuwając krzesło. Wstał zza stolika i postawił kołnierz płaszcza, najwyraźniej zbierając się do wyjścia. Obraz z wyświetlacza zaczął poruszać się za jego plecami, gdy mężczyzna zaczął niespiesznym krokiem opuszczać bar, wciąż trzymając jednak stabilnie przedramię przed sobą. Jej pytanie na temat zabezpieczeń spotkało się z lekkim wzruszeniem ramion, które jednak sugerowało, że rudowłosemu również przeszło to przez głowę.
- Oto pytanie za milion kredytów. Być może nie powinniśmy wykluczać jeszcze możliwości ukrytej bomby - zauważył. Szare, zadymione wnętrze knajpy zostało zastąpione przez względnie znajome ulice stacji kosmicznej, poprzecinane pajęczynami rur oraz okablowania, oświetlone bladymi lampami w różnych, chaotycznych miejscach w porównaniu do klasycznej architektury bardziej jednolitych miast lub stacji.
Dym z jej własnego papierosa uniósł się pod sufit, tworząc taneczne ślady dookoła ukrytych szczelin klimatyzacji.
- Cudownie, szczęściarz ze mnie. - Stadford przewrócił oczami, odwzajemniając jednak oszczędnie jej uśmiech - na krótką chwilę, nim jego usta zniknęły pod naciągniętą chustą. - Mam nadzieję. Ten cały Kestrel wydaje się nie ograniczać do samej Omegi, więc przynajmniej tym się różni od lokalnych pośredników i fixerów. Z tego co się dowiedziałem, to załogi które z nim pracowały dalej funkcjonują, ale nie wiem nic więcej. Mam wrażenie, że to ktoś względnie nowy, a przynajmniej w tych rejonach. Albo chorobliwie skryty. Pierwsze wzmianki, które znalazłem pojawiły się może rok lub dwa temu. Adams chciał się ze mną założyć, że to pułapka..
Mężczyzna przerwał na chwilę, jakby zastanawiał się czy kontynuować myśl i wypowiedzieć ją na głos, wiedząc jakie implikacje będzie ona sugerować.
- Nie przyjąłem zakładu - stwierdził w końcu otwarcie, wzruszając wymownie ramionami. Zaufanie nie było czymś, co ktokolwiek w ich branży dawałby dobrowolnie i łatwo. Ci, którzy tak robili, nie żyli długo.
- Dajcie znać w którym doku wylądujecie.
Uniósł wolną dłoń i zasalutował w krótkim, lekceważącym geście pożegnania, by następnie rozłączyć się. Połączenie zniknęło, ponownie zostawiając Hawk samą z własnymi myślami oraz towarzystwem tytoniowych oparów leniwie znikających pod sufitem. Wraith pracował cicho, płynąc leniwie z dala od Przekaźnika i oczekując na jej rozkazy, podczas gdy jego załoga powoli oswajała się z nową rzeczywistością, w której się znaleźli.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Mesa

4 lis 2022, o 16:02

Kimkolwiek był Kestrel, znów na ich horyzoncie stała niewiadoma. Człowiek, pośrednik, a może cała organizacja - wystarczająco ważni, a przynajmniej przeświadczeni o swojej ważności, by mieć własne logo. Jeśli był kimś istotnym, albo stał na przodzie firmy, którą powinna znać, to jedynie nabierała podejrzliwości im dłużej o tym myślała. Nie obracała się w tych rejonach od niedawna - Terminus był jej domem od lat, a zapuszczanie się w rejony takie jak Mindoir uznawała za zarobkową konieczność, a nie własną chęć.
Najchętniej nie ruszałaby się z miejsca.
- Miejmy nadzieję, że gdybyś go przyjął, Adams miałby przegrać - rzuciła z westchnieniem, w które wkradło się powątpiewanie. - Spotkamy się na miejscu.
Wyłączyła komunikator gdy tylko się pożegnał.
Przez chwilę siedziała dalej w tej pozycji, myślami pozostając w zadymionej knajpie, w której widziała Stadtforda. Nieprzyjemne szpony chwytały jej serce, dając o sobie znać złym przeczuciem. Niektórzy przez traumatyczne lub ciemne lata swojego życia tracili wiarę w to, że szczęście może nagle wpaść im do ręki - niespotykana okazja, dobrze płatna praca, lek na wszelkie troski. Hawkins nigdy tej wiary nie podzielała. Wszystko, co było jej w życiu darowane, miało swoją cenę - niekiedy okupioną w ciemnej krwi. Nie bez powodu zaczęła doceniać nudne zlecenia, które wpadały im ostatnio.
Nie poczuwała się do bohaterskich czynów, za którymi nie odnalazłaby ani świecącej nagrody, ani satysfakcji z dobrze wykonanego przetrwania.
Opuściła swoją kajutę, odnajdując pierwszego oficera. Nephiett zwykle przesiadywał w CIB, szczególnie gdy nie byli w trasie pomiędzy Przekaźnikami. Teraz wnętrze statku wypełniał przyjemny szum, sugerujący podróż wewnątrz układu, a ekrany rozświetlały się pobieranymi zewsząd danymi. Choć znała Omegę i pustkę, która ją otaczała, przebywanie w tunelu Przekaźnika było jak gwarant bezpieczeństwa, który znikał z chwilą wylotu na zewnątrz. Świadomość tego sprawiała, że wokół niej wyrastały barykady, zza których przyglądała się wszystkiemu czujnym wzrokiem.
- Stadtford ma dla nas zlecenie, ale nie wiemy jakie, ani od kogo, znam tylko pseudonim Kestrel. W dodatku jest zapisane na dysku z biometrycznym zamkiem, który tylko ja mogę otworzyć - poinformowała go z przekąsem, przyglądając się radarowi, który skrzył się jak niebo rozdzierane przez fajerwerki. - Nie ma szans, żebym otworzyła to na statku. Wezmę Kiryła, spotkamy się w dokach z Redem i ogarniemy to poza Wraithem. Jak dowiem się, o chuj w tym zleceniu chodzi, dam ci znać.
Nie miała wiele więcej informacji, które mogła mu przekazać, a jej wrodzona niecierpliwość, wzmagająca stres wywołany zawartością dysku, a raczej hipotetyczną zawartością, podsycał niepokój wywołany wiadomością na temat Mindoiru. Nie wątpiła, że załoga właśnie wczytywała się w wiadomości, zarzucając wszystko inne.
Dlatego, nim wyszła z CIB, odwróciła się do Scotta.
- Przekaż załodze, że przylecieliśmy tu dla roboty. Daj im dzienną przepustkę, ale potrzebujemy wszystkich w gotowości, jeśli będzie tego od nas wymagało zlecenie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Mesa

5 lis 2022, o 17:42

Centrum Informacji Bojowych powitało ją znajomym, elektronicznym szumem pracujących komputerów, aktywnie użytkowanych wyświetlaczy przez pracujących na swoich stanowiskach bardziej bezimiennych techników jej załogi, popiskiwaniem radaru skanującego okolicę oraz dźwiękami wskaźników i aktualizowanych parametrów, które zmieniały się na zawieszonych tu i ówdzie monitorach, wizualizując przepływ informacji między systemami statku, całościowo błyszcząc niczym pracująca siatka neuronów otulająca Wraitha. Nephiett znajdował się w sercu tego wszystkiego, opierając się obiema dłońmi o centralny blat oraz przesuwając spojrzeniem po holograficznym wyświetlaczu, który na nim się prezentował. Nie uczestniczył w rozmowach, które toczyły się między fotelami, a które nieco przycichły, gdy w pomieszczeniu pojawiła się Hawkins, ale tematyka, która zajmowała uwagę pozostałych załogantów, była taka sama - nawet idąc między stanowiskami, kobieta słyszała pojedyncze wzmianki o systemie, który właśnie opuścili, o falach które rozeszły się po świecie, o artykułach, które zalewały extranet. Wraith, wyrwany z teraźniejszości o kilka godzin, wciąż doganiał rzeczywistość i próbował się w niej odnaleźć.
- Brzmi podejrzanie. Skąd ten cały Kestrel wziął twoje dane biometryczne? - Jej pierwszy oficer podniósł wzrok znad pulpitu, zatrzymując go na kobiecie. Na wyświetlaczu, poza szeregiem informacji systemowych mających bezpośredni wpływ na statek, wciąż znajdowały się otwarte artykuły, które przeglądał jeszcze chwilę wcześniej - te najwyraźniej dotyczyły jednak nie samego Mindoir, a Sojuszu Systemu Terminusa oraz ich nagłego pojawienia się na galaktycznej scenie. Obok nich, zajmując ćwierć ekranu, znajdował się szkielet jakiejś listy lub raportu, w trakcie tworzenia którego był mężczyzna, a który wyglądał na ocenę potencjalnego zagrożenia.
Jej dalsze słowa sprawiły jednak, że wyprostował się z nad blatu i skinął głową.
- Rozsądnie. Uważajcie na siebie - powiedział tylko, przesuwając spojrzeniem po pozostałych stanowiskach, chociaż tylko metaforycznie - jej rozkaz dotyczył całości okrętu i pozostałych zamieszkujących jego pokład. - Przekażę. Ludziom dobrze zrobi jak się trochę oswoją z wydarzeniami.
Nie musiał pytać czy widziała jego wiadomość oraz to co działo się na extranecie, ale jego spojrzenie zatrzymało się na chwilę na jej twarzy, gdy stanęła w progu CIB, zamierzając go opuścić. Przez chwilę wyglądał jakby chciał powiedzieć coś jeszcze lub o coś zapytać, ale w ostatniej chwili zrezygnował i po prostu skinął głową oszczędnie.
- Zajmę się tym. Każę wszystkim być w kontakcie, na wypadek gdybyśmy musieli nagle wylatywać.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Mesa

15 sie 2023, o 15:58


Bezpieczeństwo lotu przez tunel utworzony między dwoma Przekaźnikami Masy udzielało się niemal wszystkim. Niektórzy nie lubili tego narzuconego okresu bezczynności oraz odcięcia od reszty świata, gdy znajdowali się w miejscu wyciętym poza czas płynący w pozostałej części galaktyki, ale zdecydowana większość doceniała spokój, który im zapewniał. Szczególnie im. Lecąc w otoczeniu promieniowania Cherenkova nie musieli martwić się atakiem służb porządkowych danego układu, najazdem łowców nagród chętnych zdobyć nagrody wyznaczone za ich głowy czy żadną z innych, potencjalnych przeszkód, które los mógł na nich zrzucić z powodu niebezpiecznego stylu życia jaki wybrali - oraz liczby wrogów, których sobie robili i która rosła z każdym kolejnym przechwyconym okrętem, z każdym zrabowanym ośrodkiem, z każdą piracką eskapadą.
To co miała przynieść przyszłość stanowiło jednak problem dla kogoś innego. Długotrwałe konsekwencje towarzyszące życiu poza literą prawa rzadko kiedy zaprzątały głowę załodze Wraitha czy innym piratom - w końcu gdyby było inaczej, to prawdopodobnie chwyciliby się innego fachu. Dlatego też, gdy Hawk weszła do mesy, dostrzegła w niej wyłącznie pozytywne nastroje i uśmiechy zadowolenia na twarzach.
W pomieszczeniu obecnie znajdował się Deuce, który bujał się na jednym z foteli, trzymając wyciągnięte nogi na stole, w jednej dłoni szklankę z jakimś złotym płynem, a w drugiej coś co przypominało kartę do gry z holograficznym nadrukiem. Kawałek dalej Ryana leżała na kanapie, w rękach trzymając zdobyczny karabin i celując nim bezmyślnie po suficie, opowiadając coś Virictusowi, który siedział obok na podsuniętym krześle i dokręcał coś przy elemencie celownika optycznego zdemontowanego z broni asari. Przy stole, na środku którego leżał stos najróżniejszych przedmiotów zrabowanych z pomieszczeń Quebui, siedział również Q oraz Stadtford, chociaż ten ostatni sprawiał wrażenie poirytowanego, wpisując coś na swoim omni-kluczu. Był tu również i Nephiett, który stał przy kuchennym blacie, oparty o niego biodrami, pijąc kawę i przyglądając się z cieniem rozbawienia pozostałym załogantom.
- Tylko najlepsze rzeczy! - odparł od razu Adams, gdy weszła do mesy. - Czyli te które udało się zabrać zanim ktoś przeznaczył resztę na sprzedaż dla całościowego łupu.
- Zebraliśmy wszystko co miało jakąś wartość i Q ma zrobić z tego spis. - Scott uśmiechnął się lekko znad kubka, od razu służąc z wyjaśnieniem, a także rozwiewając wątpliwości kto był odpowiedzialny za popsucie Adamsowi planu rozszabrowania wszystkiego dla siebie. - Jak spieniężymy wszystko na Omedze, to każdy dostanie swój przydział, John. Jak zawsze.
- Prawie wszystko - poprawił lekko mężczyznę Rivero, odkładając z powrotem na stos niewielki zestaw cybernetycznych narzędzi podręcznych, który wcześniej oglądał. - Cały czas nie jestem przekonany co do tej karty, którą Deuce usiłuje ukryć.
- Spróbuj mi ją zabrać, a następnym razem znajdziesz krogańskie gówno pod poduszką w swojej kajucie - ostrzegł go pilot, przyciskając kompozytowy kartonik do piersi. - Poza tym to nie dla mnie.
- Czy ostatnio zmieniło się hasło do naszej sieci? - warknął obok Red, zupełnie nie słuchając ich wymiany zdań. Kliknął coś parę razy na swoim omni-kluczu, ale powitał go tylko szkarłatny komunikat ostrzegawczy. - Ktoś z was próbował się do niej zalogować?
- Wszystko działa, Red. Bez problemu się połączyłam, gdy ustawiałam muzykę - rzuciła asari ze swojej kanapy, na znak machając własną ręką z omni-kluczem. W tle grała cicha melodia wydobywająca się z głośników, wypełniając resztę dźwięków mesy własną, nienarzucającą się ścieżką dźwiękową jakieś składanki.
- Wybieraj sobie do woli, pani kapitan - rzucił Anthony, przesuwając część gratów na stole. - Reszta zapewne pójdzie na hazard dla tej ferajny.
Stos łupów przypominał bardziej przypadkowo wydobyte przedmiotu ze sklepu z rupieciami, niż faktyczny zbiór czegoś wartościowego - i trochę zresztą tym był. Wyciągnięty z kajut pasażerów Quebui stanowił zbiorowisko prywatnych rzeczy z których część mogła mieć wartość prawdopodobnie wyłącznie sentymentalną, chociaż wyglądało na to, że śmieci pokroju zdjęć bliskich czy pamiątki rodzinne zostały już wcześniej wyrzucone do kosza. Były tam jednak chipy z vidami, które ktoś zabrał na drogę, datapady z książkami, nieco przestarzały, zewnętrzny moduł do omni-klucza do odtwarzania muzyki, zestaw podręcznych narzędzi do majsterkowania czy garść gadżetów pokroju lewitującej lampki z miniaturowym efektem masy oraz niewielkiego modelu krążownika przymierza z ułamanym jednym silnikiem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Mesa

16 sie 2023, o 13:28

Lubiła atmosferę, która ogarniała cały statek po udanych łowach. Tym razem nie zdołała jej się udzielić, zbyt zabarwiona goryczą zniszczonego chipu z ramienia Zhou i martwego kuriera, którego znaleźli na Quebui. Nie zaliczyłaby to zlecenie do udanych, ale wszystko dało się spieniężyć - w tym rupiecie, jeśli znalazłoby się ich wyjątkowo dużo.
Jej wzrok prześlizgnął się po kopczyku przedmiotów, który zwabił wszystkich do środka mesy. Dostrzegając ilość gratów na stole, chwilowo skierowała się do najbliższej szafki, w której czekały na nią szklanki.
- Zbierasz karty kolekcjonerskie z Blasto, Deuce? - spytała niewinnie, nie mając pojęcia, czym była karta przez niego trzymana, choć podejrzewała, że mogła mieć jakąś wartość - wyrażaną najpewniej w dziesiątkach kredytów, niż tysiącach. - Jesteś bardzo wysoki jak na dwunastolatka.
Zerknęła do środka ich lodówki, patrząc na mrożące się w środku butelki. Sur'Ket zawsze na nią czekał, bo nikt inny nie ośmielał się go tykać - nie po tym, gdy kilka miesięcy temu zniknęła cała butelka, a Hawkins na monitoringu sprawdziła, kto ją wyciągnął i koszt zakupu kolejnej odjęła mu z wypłaty. Nie była wybredna, jeśli chodziło o alkohole, ale niektóre smakowały jej bardziej niż inne. Sur'Ket pasował i do świętowania, i opłakiwania tragedii.
Nalała sobie odrobinę do szklanki i schowała resztę, podchodząc do stołu zawalonego rzeczami.
- Próbowałeś włączyć i wyłączyć? - uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na Stadtforda, nim aktywowała omni-klucz. Podejrzewała, że Saiya mogła wyrazić swoje niezadowolenie na rudego w sposób utrudniający mu życie, więc nie zdziwiła się słysząc jego narzekanie. Starała się przy tym dobrać słowa w taki sposób, by maksymalnie go poirytować, by również mieć coś z życia. - U mnie działa.
Zwilżyła usta alkoholem. Sam jego smak na języku sprawił, że napięcie z jej mięśni uleciało w powietrze jak za odjęciem magicznej różdżki, choć ilość procentów jakie się z tym małym łykiem wiązały była marginalna. Odstawiła szklankę na stół, w wolne, niezagracone miejsce w jego kącie i rozejrzała się po rozwalonych na blacie śmieciach.
- Och, nie musiałeś - mruknęła z przekąsem, podnosząc leżący obok, ułamany model krążownika Przymierza i odrzucając go w bok po krótkich oględzinach. - Wiesz, jak lubię śmieci.
Przeglądanie przedmiotów zawsze wzbudzało w nią ten sam poziom ekscytacji, co zwykle - nawet, gdy były to zwykłe śmieci. To uczucie towarzyszyło jej od dzieciństwa, w którym odkryła, że niektóre rzeczy zwyczajnie można zdobyć bez harowania na nie, ani bez wydawania ciężko zarobionych pieniędzy - których zresztą nigdy nie miała. To było tak proste, tak łatwe - zabrać coś, co widziało się przed sobą, schować do kieszeni i odejść, z łomoczącym się sercem w piersi.
Małe, jubilerskie pudełko wpadło jej w oko. Było tekturowe i od razu dostrzegła, że cokolwiek było w środku, nie było w żaden sposób wartościowe. Przypominało pudełka na biżuterię, którą kupowało się pośpiesznie w porcie kosmicznym w ramach spóźnionego prezentu. Uchyliła wieczko, nie spodziewając się, że coś w środku będzie, lecz ku jej zaskoczeniu dostrzegła mały, złoty medalik koniczynki na wisiorku.
- Co było pierwszą rzeczą, jaką w życiu ukradliście? - zagadnęła, przebierając dłonią w przedmiotach. Dobrze pamiętała swój pierwszy raz. Była tak przerażona, że ktoś odkryje jej kradzież, że upchała przedmiot na samo dno szafki i nigdy nie wyjęła go na światło dzienne. Nie mogła się nim nacieszyć, ani nawet go oglądać, ale ekscytacja na samą myśl, że to posiadała, w niej została.
Wydobyła naszyjnik z pudełka. Był mały, tandetny i przemalowany na złoto. Zawsze wolała srebro. Miał też wątły, ozdobny łańcuszek tak cienki, że nie wydawał się nic ważyć. Gdyby kupowała sobie biżuterię - czego nie robiła - nigdy nie zdecydowałaby się na tak bezsensownie cienki łańcuszek, bo nie wydawał jej się praktyczny i wszystko mogło go przerwać.
Przez chwilę mocowała się z zapięciem, klnąc przy tym pod nosem w absolutnie kobiecy sposób, ale gdy koniczynka wreszcie znalazła się zawieszona na jej szyi, odgarnęła włosy do tyłu, błyszcząc w świetle mesy.
- Pasuje do mojej czarującej osobowości, nie uważasz? - westchnęła ostentacyjnie, prezentując naszyjnik siedzącemu obok Adamsowi, chowając ironię tak głęboko w sobie, jak tylko się dało.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Mesa

20 sie 2023, o 20:50

Stadtford mruknął coś niecenzuralnego pod nosem, ale wbrew swojemu rozsądkowi, zaczął restartować omni-klucz, czym wywołał cień uśmiechu u Nephietta, który podobnie jak Hawk, rozszyfrował źródło potencjalnych problemów rudowłosego. Oboje mogli być jednak pewni, że zmiana nie będzie permanentna - kto jak kto, ale Sayia znała granice do których mogła się posunąć, gdy chodziło o sabotaż ich wewnętrznej sieci, żeby dać komuś coś do zrozumienia.
- Proszę cię. To karty kolekcjonerskie Bohaterów i Sław - poprawił ją Adams, obracając holograficzny kartonik w palcach. - Karty Blasto są dla frajerów, a na tym można zarobić. Śmiej się ile chcesz, ale to prawda.
- Nie dość, że zbiera karty dla dzieci, to jeszcze próbuje wciągnąć cię w piramidę finansową - rzuciła z kanapy Telvos, przysuwając karabin do policzka i mrużąc jedno oko, mierząc w jedną z szafek mesy.
- Nic nie próbuję. Chociaż przyznaję, że zachowałem kartę dla ciebie - odpowiedział obronnym tonem blondym, patrząc na czerwonowłosą. Odchylił się lekko w fotelu, wyciągając rękę, żeby podać jej kartonik. - Żeby pokazać ci jak doceniam twój wybór alkoholu, który magicznie pojawił się na moim fotelu pilota. Sama karta jest warta niewiele, ale za pełny set można dostać i do dziesięciu tysięcy kredytów u odpowiedniego kolekcjonera. Może nawet więcej.
- Widzisz? Piramida finansowa.
Karta wyglądała jak setki innych kart z gatunku kolekcjonerskich. Zbudowana z cienkiego kompozytu, posiadała cienki, holograficzny wyświetlacz, który po delikatnym ściśnięciu jego boków tworzył półprzezroczystą iluminację nad swoją powierzchnią, przedstawiającą postać lub wydarzenie, które akurat było uwiecznione na karcie. Ta, którą wcisnął jej Adams, należała do setu zatytułowanego Osobistości Przymierza, a elegancki numer na dole wskazywał jej pozycję jako 1/10, wydanie I, 2183. Z iluminatora spoglądała na nią lekko uśmiechnięta kobieta w eleganckiej, szmaragdowej sukni oraz długich blond lokach opadających miękko na odkryte ramiona; charakterystyczne, naznaczone heterochromią, różnobarwne tęczówki spoglądały na Hawk w znajomy sposób, przywołując wspomnienia, dzięki którym nie musiała nawet sięgać spojrzeniem do podpisu karty: Iris Josephine Fel.
- Nie słuchaj jej - zapewnił ją Adams, z powrotem wracając do bujania się na fotelu. Jego wzrok przesunął się na naszyjnik, który założyła, a jego mina powiedziała jej więcej niż słowa. Przez chwilę wyglądał jakby szukał odpowiednio łagodnych słów, po czym machnął ręką. - Czarującej? Chyba jak wiedź... Nie, wiesz co? Nie wejdę w tą pułapkę. Wyglądasz cudownie.
Q odkaszlnął cicho, ratując Deuce'a z dołu, który zaczynał sobie kopać i zamiast tego obrócił się w stronę Hawk, odkładając obok siebie zestaw narzędzi, który oglądał.
- Ja nic nigdy nie ukradłem - odparł z uśmiechem, podłapując jej pytanie. - A przynajmniej nie przed przydziałem na Neptuna, a potem na Wraitha.
- Niewiniątko - mruknął Stadtford, wstając od stołu, żeby też wziąć dla siebie szklankę. Jego omni-klucz został na blacie, wciąż się resetując. - Moją pierwszą ukradzioną rzeczą był pistolet jakiegoś spitego faceta w jednym z barów na Omedze. Miałem siedem albo osiem lat. Nie pamiętam nawet co to był za model.
- Piłka baseballowa z podpisem Thomasa Savalieri, która należała do mojego sąsiada. - Wszyscy spojrzeli w stronę Scotta, po ustach którego błąkał się cień uśmiechu. Adams parsknął krótko, wyrażając zaskoczenie części osób, a jej zastępca wzruszył z rozbawieniem ramionami. - Byłem wielkim fanem Baltimore Orioles. I miałem ze trzynaście lat.
- A ty, John?
Deuce upił łyk alkoholu, kontemplując przez chwilę swoją odpowiedź.
- Dziewictwo pielęgniarki która doglądała mnie w szpitalu gdy złamałem rękę jak miałem szesnacie lat - stwierdził w końcu z kamienną miną. Q westchnął ciężko, Scott uniósł brew, a Stadtford parsknął pod nosem.
- Zawsze wiedziałem, że Adams to przyczajony gwałciciel. - Deuce wciągnął głośniej powietrze i wyprostował się jak struna, dopiero uświadamiając sobie jak mogło to zabrzmieć. Nóżki jego krzesła stuknęły ostro o posadzkę.
- Nie to miałem na myśli! Chodziło mi o...
- Wszyscy wiemy o co ci chodziło, John - westchnął Rivero.
- Ryana? Ty na pewno też coś ciekawego ukradłaś - Blondyn spojrzał pospiesznie na asari, próbując zmienić temat. Błękitnoskóra asari jednak jako jedyna nie dołączyła do ogólnej wesołości, pozostając milcząca, a jej spojrzenie przesłaniała maska obojętności.
- Nie pamiętam - odrzuciła po chwili zdawkowo, skupiając swoją uwagę na oglądaniu świata przez szczerbinkę karabinu. - A ty, Hawk?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Mesa

21 sie 2023, o 16:46

Nie mogła nie przewrócić oczami po suficie na dźwięk słów, które wypowiedział Adams. Kolekcjonerstwo czegokolwiek leżało bardzo daleko na jej liście potencjalnych hobby, nie mówiąc o potencjalnie wartościowych przedmiotach. Hawkins lubiła rzeczy praktyczne i rzadko kiedy decydowała się na zakup czegoś, czego nie dało się w ten sposób określić. Co innego zdobycze. Lubiła zdobywać, ale od dzieciństwa nie uważała kupowania czegoś za zdobywanie tego.
- Uroczo - mruknęła ironicznie, odbierając od niego kartę. Znajoma facjata błysnęła na jej powierzchni w jasnym świetle mesy, przywołując wspomnienia tak odległe, że wydawały się na pochodzące z innego świata. Fel była specyficzna - i było to najmilsze określenie, jakiego Hawkins mogła w jej kwestii użyć. Do dziś nie miała pojęcia, co kierowało blondynką i jakie miała cele, szczególnie wtedy, gdy wyciągnęła do niej pomocną rękę. Jean przez pewien czas zastanawiała się nad jej rolą w tym całym zamieszaniu, lecz szybko uznała, że Iris z pewnością pomogła jej z wdzięczności za uratowanie jej życia na stacji opanowanej przez Zbieraczy.
W innym świecie, w innym życiu.
Odrzuciła kartę z radną ludzkości na stosik rzeczy, które zamierzali sprzedać, chyba, że Adams chciał ją z powrotem. Potrafiła być ckliwa, miała swoje nieliczne momenty, ale to nie miał być jeden z nich.
- Bardzo wiarygodne. Nic tak nie podnieca dorosłej kobiety jak niewyrośnięty, chuderlawy szesnastolatek z dziewiczym wąsem na twarzy - parsknęła, z uwagą słuchając ich odpowiedzi póki nie przyszła pora na pilota - oraz najbardziej absurdalną, jaką usłyszała dotąd. - Nawet w to, że znalazłeś w Norwich dziewicę nie uwierzę.
Uśmiechnęła się do niego zgryźliwie, chowając ów uśmiech za krawędzią szklanki. Choć w tyle głowy nadal pozostawała kwestia podróżującej gdzieś tam, z nimi - a zarazem zupełnie nie z nimi - Quebui, ale przebywając tutaj, ze szklanką trunku w ręce, niemal udzielał jej się ten tryumfalny humor i ekscytacja przy podziale nagród. Nawet, jeśli nagrodami były śmieci.
- Figurka smoka - odrzuciła rzeczowo, ani przez chwilę się nie wahając. - Dziewczyna, z którą rodzice kazali mi się bawić gdy wyłazili, miała absurdalną kolekcję smoków. Miała pierdolca na punkcie tych bajek a rodzice jej skrzętnie kupowali na co tylko miała ochotę. Uznałam, że nie zauważy, jak kilka z nich zniknie. Ładne były.
Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie małych figurek. Niektóre były wielkie, większe niż jej dłoń, ale większość spokojnie się w niej zmieściła, a ona, będąc w wieku szkolnym, nie była jeszcze na tyle zuchwała, by usiłować ukraść te większe.
- Wcisnęłam je w kieszenie i przemyciłam do domu, a potem schowałam na samym dnie mojej szafki wiedząc, że każdy, kto je zobaczy, ogarnie, że raczej ich nie dostałam. Nie miałam kurwa pojęcia, co to w ogóle smoki - westchnęła ostentacyjnie. - Widzisz? - dodała ironicznie, zerkając na Adamsa. - Czarująco. Nie to co ty, brytyjski patusie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12108
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Mesa

30 sie 2023, o 13:22

Adams fuknął cicho i zgarnął kartę z powrotem ze stosu gratów zanim Rivero miałby szansę ją przechwycić, po czym pieczołowicie i nieco teatralnie otrzepał ją z nieistniejącego pyłku, który miałby się na niej znaleźć w trakcie tego całego przekazania.
- Jeszcze się do nich przekonasz, zobaczysz - zapewnił ją, obracając zwinnie w palcach kartonik i sprawnym gestem wsuwając ją do kieszeni na piersi. - Będziesz jeszcze mnie pytać czy nie mam któregoś wydania, bo brakuje ci do pełnej kolekcji, a ja wtedy łaskawie przypomnę ci dzisiejszą rozmowę.
- Prędzej Omega wejdzie na ścieżkę legalności nim Adams zarobi cokolwiek na tych kartach - rzucił Stadtford, nalewając sobie do szklanki nieco alkoholu z butelki pilota zanim ten zdążył po nią sięgnąć. Papieros w jego ustach niemal się już dopalał, więc strzepnął go do zlewu, po czym oparł się plecami o blat obok Nephietta, krzyżując ramiona na piersi. - Ale jeżeli okaże się, że to nasze jedyne sensowne źródło zarobku, to ja chyba podziękuję za taką imprezę.
- Nie narzekaj. Gdzie indziej będziesz miał takie rozrywki jak dzisiaj? - Ryana opuściła karabin, opierając go na udzie. Rudowłosy wzruszył ramionami wymownie, zamiast tego unosząc szklankę do ust.
- Takie atrakcje tylko pod wodzą naszej Smoczej Królowej - odparł pod nosem Scott, uśmiechając się niewinnie i opuszczając wzrok na własny omni-klucz, który zapikał cicho i zaczynając przeglądając coś na jego zawartości.
Kiedy okazało się, że nikt więcej nie jest zainteresowany gratami leżącymi na stole, Q przysunął się bliżej stosu i zaczął go metodycznie dzielić na mniejsze grupy, najwyraźniej zaczynając kategoryzować te, które mogłoby zainteresować kogoś z innej załogi oraz te, które nieuchronnie skończą na śmietniku, bo nie były warte zachodu, żeby nawet spróbować je sprzedać za garść kredytów. Stadtford wrócił na swoje miejsce i przypiął z powrotem swoje omni-narzędzie, wznawiając swoje próby walki z niedziałającym dostępem do sieci, na które restart urządzenia oczywiście nie pomógł.
- Nie była znowu taka dorosła. Była na stażu, tak myślę - odezwał się po dłuższej chwili Adams, czym wywołał jęk protestu od strony Ryany, ciężkie westchnięcie Scotta oraz parsknięcie Reda.
- Deuce, naprawdę nikogo to nie interesuje!
Scott spojrzał przelotnie w stronę Hawk i przewrócił oczami w niemym geście słów "i zobacz co rozpoczęłaś". Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy omni-klucz czerwonowłosej zapikał od nowej wiadomości, która wyświetliła się na jej ekranie.
N3tsplit pisze:Coś znalazłam. Jestem w sali odpraw.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Mesa

30 sie 2023, o 20:35

Usatysfakcjonowana swoją zdobyczą, wydobytą z kupki gratów, straciła nią większe zainteresowanie. Karta, którą oddała Deuce'owi i jego komentarze wywołały w niej tylko reakcję przetoczenia wzrokiem po suficie, choć jej kąciki ust mimowolnie uniosły się w górę. Odwróciła się w porę szybko, by nikt tego przypadkiem nie zauważył, niesiona głodem, który wreszcie dotarł do jej świadomości. Jeszcze Adams uzna to za zachętę.
Na statku z reguły nie bywała głodna lub chętna do jedzenia, choć nie wiązało się to z żadnymi przekonaniami. Nie inwestowali zbędnych kredytów w luksusowe porcje żywieniowe i choć karmili się lepiej niż w wojsku, nie było to jedzenie, które naprawdę jej smakowało. Traktowała je jako paliwo, wiedząc, ile musi każdego dnia spożyć, a numerki kalorii i wartości odżywczych na opakowaniach sporo jej w tym ułatwiały. Jedzenie pochłaniała jak najszybciej i nie przywiązując zbyt wiele oczekiwań do ich jakości.
- Smocza królowa brzmi prawie tak samo obrzydliwie, jak groomowanie* nastolatek przez Adamsa - przytaknęła, niby na poważnie, wyjmując sobie pierwsze, lepsze opakowanie z racją żywnościową i zdejmując z niego wieczko, nim wstawiła je do opiekacza. - Jest z nas banda smutnych degeneratów. Nie ma w tych historiach ani jednego morderstwa.
Podczas, gdy Q dzielił według własnej opinii graty na różne kupki, ona zasiadła obok. Przesunęła ręką ich część w jego stronę, robiąc sobie trochę miejsca na blacie i zabrała się do jedzenia. Porcja mająca w smaku przypominać Ziemską carbonarę, ale z mięsem wyprodukowanym w fabryce, była całkiem znośna w smaku. Na tyle autentyczna, na ile Hawkins była w stanie określić - czyli pewnie niewiele.
Zapomniała już, jak smakowało normalne jedzenie, co miało ogromne plusy w kosmosie.
Gdy jej omni-klucz piknął, westchnęła lekko, ignorując dyskusję, która rozgorzała nad jej głową.
- Wygląda na to, że Saiya skończyła zgrywać sto gigabajtów salariańskiego porno na twój omni-klucz, Red - skwitowała lekko, wstając od stołu. Chwyciła za z grubsza puste opakowanie po porcji żywieniowej i wcisnęła je do niszczarki śmieci. - Bawcie się dobrze.
Zgarniając szklankę ze swoim Sur'Ketem, ruszyła do sali odpraw.


Wyświetl uwagę Mistrza Gry
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Wraith”