Dead man tell no tales.
Właściciel: Jeanette Hawkins
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Kajuta Hawk

13 cze 2012, o 20:33

Obrazek Kajuta kapitańska na Wraithcie nie jest dużym pomieszczeniem. To dość surowo urządzony pokój, nie posiadający zbyt wielu elementów ozdobnych, poza odmiennym dla tych należących dla załogi, większym łóżkiem, zajmującym jedną trzecią powierzchni wolnej.
Kajuta posiada swoje "okno" na kosmos, jak i drzwi do prywatnej, mikroskopijnej łazienki z podstawowym wyposażeniem w postaci prysznica, umywalki, lustra i sedesu. Naprzeciwko łóżka znajduje się za to spory terminal, robiący często również za zwykły wyświetlacz dla przychodzących danych. W ścianach porozkładane są w różnych miejscach mniejsze lub większe, widoczne siatki, oraz mniej widoczne skrytki, zamknięte bez omni-klucza z autoryzacją kapitańską. Na półkach niedaleko wejścia, przy mini biurku przy kosmicznym widoku, na ogół walają się datapady i zimna już kawa. Mimo tego, ze względu na zwykłą wygodę i zasady bezpieczeństwa Hawk stara się ograniczyć liczbę porozwalanych po pomieszczeniu przedmiotów. Posiadając wciąż we krewi żołnierskie zwyczaje, często pedantycznie ustawia niektóre rzeczy w szafkach, co, na pokładzie statku kosmicznego, często okazuje się być czynem na marne.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Wraith

1 sty 2013, o 01:12

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Centrum Informacji Bojowych Trzymać nerwy na wodzy. Parsknęła śmiechem - głośnym i szyderczym, zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej. Dobre.
- Gówno zrobiłaś. Nie ty stałaś za sterami. Jedyne co robiłaś to stałaś tu w miejscu, pewnie nawet tym samym - warknęła, postępując o jeszcze jeden krok do przodu.
- Nie dość, że wpierdoliłaś nas na statek przejęty przez pojebów, to jeszcze do tego Cerberus i Przymierze. Mam uwierzyć, że po prostu tak sobie o, przelatywali obok?
Miała ochotę najzwyczajniej w świecie teraz jej przyłożyć. Zacisnęła dłonie w pięści, postępując kolejny krok do przodu.
- Wpierdalasz się na ten statek, dostajesz dowodzenie raz i najwyraźniej ten raz wystarczył, żebyś wszystko zjebała! - kolejny krok do przodu. Najwyraźniej krok za dużo, bo przyglądający się całej sytuacji pilot zerwał się z miejsca, stając między obydwiema kobietami.
- Hawk - zaczął cicho, kładąc jej dłoń na ramieniu raczej nie by wesprzeć, ale utrzymać w odległości od Castillo. - Vinnet czeka.
Praktycznie wyrwała ramię spod jego dłoni, obracając się do nich tyłem, a przodem do korytarza prowadzącego dalej.
- Deuce, przejmujesz dowodzenie - warknęła, nie odwracając się nawet w jego kierunku. Usłyszała tylko potwierdzenie z jego strony. - Castillo, następnym razem jak tu przyjdę, ma cię już na mostku nie być - dodała po chwili, o wiele bardziej rozwścieczonym głosem, ruszając wreszcie przed siebie, czując wcześniej powstrzymywaną przez złość falę zmęczenia.
Kajuta Hawk Drzwi od łazienki zamknęły się za nią niemal bezszelestnie, kiedy przekroczyła próg wchodząc do własnej kwatery. Westchnęła cicho, odgarniając do tyłu wciąż wilgotne, opadające jej na twarz włosy i ruszyła w kierunku stołu umieszczonego w dalszej części pomieszczenia. Jej ulubionej, gdyby stół nie był zawalony papierami lub datapadami, które w tym momencie zignorowała. Wolała panoramiczne okna, które dawały widok na przestrzeń kosmiczną z każdej strony.
Lampy na suficie pozostały wyłączone, czym się nie przejęła. Jedyną poświatę dawały elementy ozdobne łóżka czy samego stołu, co jej nie przeszkadzało w żadnym wypadku. Przy czym nie panowała w kwaterze dzięki temu absolutna ciemność.
Usłyszała rozsuwanie się drzwi, na co nie zareagowała, sięgając po leżącą na blacie paczkę fajek. Dopiero gdy do jej uszu dobiegło ciche stukanie o framugę, odwróciła się. Dostrzegając stojącego w drzwiach Adamsa, wróciła wzrokiem do butelki, którą jeszcze przed momentem wyciągnęła. Ale najpierw zapalniczka, tylko gdzie ona była...
- Helo pyta co ma zrobić z tym dzieckiem - rzucił, ruszając jak gdyby nigdy nic wgłąb kwatery, nie czekając na jej pozwolenie czy może do niej w ogóle wejść. Drzwi się za nim zamknęły.
- Dzieckiem? - mruknęła niezainteresowana, odgarniając kilka datapadów, za którymi schowana była zapalniczka, dzięki której mogła podpalić trzymanego już w ustach papierosa.
- Młoda. Ta, co ją Boom przywiózł i chciał wysłać do Grissoma.
Parsknęła śmiechem, przypominając sobie jak jej to zaproponował. W życiu nie słyszała głupszej rzeczy. Na pewno nie zjebane Przymierze.
- Wysadzimy ją na Illium gdy polecimy po Kida - rzuciła, wzruszając ramionami.
- Już nie chcesz jej zabić? - spytał, stając niedaleko jej i opierając się o szybę. Ponownie wzruszyła ramionami, zerkając w bok, na widoczną za oknem przestrzeń kosmiczną.
Oparła się plecami o jedną ze ścian, którą też pokrywała niemal w całości szyba, i osunęła w dół, stawiając butelkę obok siebie. Opadła na ziemię, wyciągając przed siebie nogi i krzyżując je w kostkach. Teraz miała wręcz idealny widok na kosmos, a właśnie o to chodziło. Jakkolwiek przez ostatnie lata by się nie zmieniła, kilka rzeczy w jej charakterze czy upodobań się zachowało. Ten widok jako jej jeden z ulubionych był jednym z nich.
- Byłaś w stacji medycznej? - uniósł brwi, opadając na ziemię tuż obok niej, wcześniej wyciągając własną paczkę papierosów. Kiwnęła głową, na co on przetoczył wzrokiem po suficie.
- U kogo?
- U Jimmiego.
Nie zwróciła uwagi na reakcję siedzącego obok niej mężczyzny. Wypuściła z ust dym, nie spuszczając wzroku z widoku, jaki miała przed sobą.
- Zlituj się nad nim. Nie ośmieli się nawet cię poprosić o podwinięcie rękawa, co dopiero kazać zostać w szpitalu jak będzie trzeba.
Zaśmiała się cicho, przytakując mu przy tym. Dla niej sytuacja idealna. Sięgnęła po butelkę, z której bez chwili namysłu pociągnęła kilka łyków.
- Ostatnim razem już dostał opierdol od Vinnet bo wmówiłaś mu, że czujesz się doskonale, kiedy ledwo żyłaś. Tym razem będzie to samo.
- Nie mój problem - odrzuciła, wzruszając ramionami i odbierając mu butelkę, którą chwilę wcześniej od niej zabrał.
Chwila ciszy, której nie miała zamiaru przerywać. Pomimo tego, że teoretycznie powinna poczuć się lepiej, to jej stan raczej się nie zmienił. Przynajmniej nie w psychicznym sensie. Zerknęła w stronę łóżka, na które rzuciła nieśmiertelniki, teraz będące poza zasięgiem jej wzroku.
- Hej, nie martw się - rzucił, nagle przerywając ciszę i dając jej przy tym kuksańca w bok. Odwróciła głowę, spoglądając na niego pytająco.
- Minie ci. Chyba nawet szybciej niż im.
Parsknęła śmiechem, kiwając głową, choć akurat w tym momencie zdawała sobie sprawę ze sztuczności tego gestu. On jednak nie.
- Nie ma statku, którego kapitan nie traciłby ludzi.
I co z tego? To był jej statek, to byli jej ludzie. Była ze sto razy lepsza niż tamte ograniczone papierami i dekretami szuje z Przymierza, więc dlaczego do cholery ciągle ubywało im załogi?
- Cholera, straciliśmy już sporo ludzi. Nie wiem, czy pamiętam choć jedno nazwisko... - tym razem też nie odezwała się słowem. Zresztą, nie miała po co. Nawet na moment zapomniała o trzymanym w ustach papierosie.
- To nawet dobrze. Gdybym pamiętał choć połowę z nich, chyba nie mógłbym spać w nocy. Wyobrażasz sobie? Pamiętać każdą twarz, każde nazwisko i mieć świadomość, że ta osoba zginęła pod twoim dowództwem.
- Przesrane - rzuciła może trochę za szybko, ale jemu to starczyło. Kiwnął głową, zamyślając się na moment.
- Dokładnie.
Upiła kolejne kilka łyków, ignorując to, że trunek wypala jej gardło. To akurat mogła zaliczyć do jego plusów. Chyba. Poczuła, jak klepie ją po ramieniu i podnosi się.
- Dobra, idę zanim rozniosą nam statek - zaśmiał się i, zerkając jeszcze na nią, ruszył do wyjścia.
- Taa... - rzuciła do siebie, ignorując to, że już jakiś czas temu drzwi się za nim zamknęły, a ona została sama. Dopiero teraz zareagowała, rozglądając się dookoła. Wciąż nie miała pojęcia, co ma ze sobą zrobić.
Mijała sekunda za sekundą, z jej papierosa został już tylko filtr. Zignorowała popiół na podłodze - wstała, z trudem, musząc podeprzeć się o szybę, o którą wcześniej się opierała. Zabrała ze sobą przy okazji do połowy opróżnioną butelkę, stawiając ją na stole. Ruszyła do łóżka. Opadła na miękką pościel, przechodząc po niej na drugą stronę. Chwyciła nieśmiertelniki po drodze, oplatając sobie ich łańcuszkiem dłoń, z przyzwyczajenia, by po chwili znów wstać i ruszyć do jednej ze ścian, w którą akuratnie wmontowane były szafki.
Z jednej z nich wyciągnęła małe, metalowe pudełko, które chwyciła do drugiej dłoni. Oparła się o ścianę plecami, ponownie zsuwając na ziemię. Dopiero na niej siedząc, otworzyła je. Było do połowy zapełnione przedmiotami - drobiazgami, które dla większości osób byłyby zwykłymi śmieciami. Sięgnęła po jeden z nich, leżący na wierzchu. Była nią najzwyczajniejsza karta do gry, as. Obróciła ją zakrytą częścią do góry i dostrzegła jedno, lekkie zagięcie, które z pewnością by przeoczyła gdyby nie to, że tak wiele razy miała ją już w dłoni. Uśmiechnęła się lekko, pod nosem. Kanciarz.

- Pani komandor, tutaj!
Usłyszała znajomy głos, na który momentalnie zareagowała odwracając wzrok w stronę, z której pochodził. Dostrzegła biegnącego do niej mężczyznę, z Predatorem w ręku.
- Mark? - spytała szczerze zdziwiona, lecz nie opierała się, kiedy pociągnął ją za sobą w stronę korytarza, który pozornie wydawał się pusty. Odgarnęła krótko obcięte, ciemnobrązowe włosy z twarzy, nie spuszczając z niego wzroku.
- Ale skąd wiesz, że...
- Narobiłaś takiego rabanu, Hawkins, że postawiłaś chyba całe SOC do pionu - uśmiechnął się, uruchamiając swój omni-klucz. - Zresztą, czekaliśmy.
- Czekaliście? Wy, to znaczy kto? - spytała, wyglądając zza rogu w kierunku, z którego przybiegli.
- Twoja załoga, pani komandor.
Dopiero teraz ponownie odwróciła głowę w jego stronę, unosząc brwi, wyraźnie zdziwiona tym, co przed chwilą jej powiedział.
- Myślałam, że Przymierze was stąd oddelegowało.
- Nie. To Rada uziemiła tu Neptuna. Oczywiście część załogi się przeniosła od razu. Znaczna część... ale mamy wciąż na tyle osób, by stąd odlecieć.
Uśmiechnęła się lekko, czując niewyobrażalną ulgę. Wierzyli jej. Wierzyli, że nie współpracowała z Cerberusem. W tym momencie znaczyło to dla niej bardzo wiele.
- Wiecie, że pozwalając mi uciec posądzą o zdradę i was? - spytała niepewnie, ignorując fakt, że ten przesyłał jakąś wiadomość przez omni-klucz.
- Przecież widać, że Rada robi nas w chuja. Znaczy ciebie, ale skoro robi nam w chuja dowódcę, to i załoga powinna zareagować. Gdybyś współpracowała z Cerberusem, ktoś z nas by sobie zdał z tego sprawę...
Przerwał mu krzyk, dosyć wyraźny. A zaraz za nim stukot, jaki wydawało kilkoro ludzi lub obcych, zbliżających się w ich kierunku biegiem. Cholera.
- Deuce już czeka. Mówi, że mamy pozwolenie na odlot. Nie wiem jakim cudem, ale...
Ona wiedziała doskonale jakim to "cudem". Cud ten nazywał się Iris Fel. A raczej jej zgoda.
- ... pasowałoby się już zwijać.
Kiwnęła głową, ruszając biegiem i przy okazji w głowie wytyczając jak najkrótszą drogę do doków, do których musieli dotrzeć jak najszybciej.
Mijali kolejne zakręty i następne. Wszystko było w miarę dobrze, póki nie usłyszała wystrzału. Najpierw jednego. Kula śmignęła jej gdzieś koło ucha. Zaklęła głośno, lecz poza tym nie zareagowała. Podejrzewała, że zaczną strzelać. Dopiero widząc, jak biegnący obok niej porucznik zwalnia, odwracając się i celując w lecącą za nimi pogoń, złapała go za nadgarstek dłoni, w której trzymał broń.
- Nie ma na to czasu - warknęła, ciągnąc go szybciej za sobą.
- Nie może im to ujść na sucho... - rzucił zdecydowanie i, pomimo tego, co powiedziała, wystrzelił. Od razu rzuciła się by wyrwać mu broń, lub przynajmniej uniemożliwić następny strzał.
- Pani komandor! - krzyknął, ale opuścił dłoń dzierżącą Predatora.
- Wykonują tylko swoją pracę. Odpuść.
Kiwnął głową, co przyjęła z ulgą. Jeszcze trochę... Wybiegli do doków, a ona dostrzegła znajomy kształt w oddali. Neptun. Kąciki ust powędrowały jej w górę, lecz uśmiech szybko zbladł, gdy o włos minęły ją kolejne kule, a Rogers szybki ruchem wciągnął ją za osłonę.
- Kurwa - warknął, starając się wyjrzeć zza rogu i zorientować w sytuacji. - Trzeba biec.
Kiwnęła głową, nie zdając sobie nawet sprawy ze zmęczenia, jakie wywołał u niej poprzedni bieg i cała ucieczka.
- Ty pierwsza, pani komandor. Osłaniam panią
Znowu przytaknęła i poczekała na jego znak. Dopiero wtedy praktycznie wypadła zza osłony i, nie zważając na śmigające w powietrzu kule, biegiem puściła się w kierunku śluzy prowadzącej na statek, w której stał już jeden z załogantów. Wpadła prosto na niego i od razu się odwróciła, chcąc dojrzeć porucznika, który teoretycznie biegł za nią.
Widząc go jednak, zamarła z wyrazem przerażenia na twarzy. Rogers owszem, zmierzał w jakimś kierunku, ale nie tym, w którym powinien. Szedł prosto na napastników, ostrzeliwując ich przy tym. Miał ją osłaniać, nie skupiać na sobie cały ogień...
Zamknęła na sekundę oczy, widząc, jak zostaje trafiony pierwszy raz. Rzuciła się z powrotem, ale uścisk mężczyzny ją powstrzymał. Bez słowa praktycznie wepchnął ją na pokład, a jedyną rzeczą, jaką zauważyła zanim śluza się zamknęła, było opadające na ziemię, martwe ciało porucznika.


Westchnęła cicho, odkładając kartę, którą zawsze się posługiwał Mark. Zawsze była w rozdawanej przez niego talii. Nie tylko ona zresztą była powodem, dla którego prawie zawsze wszystkich ogrywał. Skrzywiła się, widząc, jak ręka jej drży i złapała kolejny przedmiot, jaki jej się nawinął. Znowu miała ochotę parsknąć śmiechem. W rękach miała małe, niepozorne urządzenie, które wyświetlało holograficzne zdjęcie jej, sprzed kilku miesięcy, wyraźnie w stanie lekkiego podkurwienia, a obok uradowaną blondynkę. Z wyglądu bardzo młodą, jeszcze zadziornie wystawiającą w kierunku Hawkins uniesione, dwa kciuki w górę. Jessica Moore. Siebie samą poznała pomimo brązowego koloru sięgających już do ramion włosów.

- I jak tam samopoczucie, pani komandor? - prawie padła na zawał gdy tuż obok niej, nagle znalazła się dziewczyna.
- Nie jesteśmy już w Przymierzu, czemu wciąż nazywasz mnie komandorem - mruknęła, odsuwając się, na co tamta od razu się zaśmiała.
- Bo wiem, że cię to denerwuje. Jak tam moja propozycja?
- Odrzucona - rzuciła, ruszając powoli wzdłuż Centrum Informacji Bojowych.
- Jak to odrzucona - jęknęła z wyraźnym zawodem w głosie, idąc cały czas obok niej.
- Jak to odrzucona? - powtórzył zaraz za nią Deuce, obok którego się znalazły.
- Jesteś pewny, że da radę tam się dostać? - spytała, ignorując pytanie ich obydwu.
- Dostać się na pewno da. Ale potem nie ma sensu ryzykować. Właśnie dlatego pytam, czemu odrzucona.
Przetoczyła wzrokiem po suficie, ignorując ich natarczywe spojrzenia przez pierwszą chwilę, którym po jej upłynięciu, chcąc, nie chcąc, uległa.
- Nie będziecie ryzykować za mnie. Co, jeżeli ten koleś nie ma tych informacji? Albo to pułapka? - mruknęła, zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej.
- No właśnie, Jean. Co, jeżeli to pułapka - rzuciła stanowczo Moore, stając w podobnej pozycji co sama Hawkins. - Chcesz ryzykować, ale tym razem to za wiele. Ktoś mógł się dowiedzieć o tym, że chcesz informacji od tego salarianina. Ciebie każdy rozpozna od razu. Nas już nie. Weźmiemy tylko info i już nas nie ma. Jeżeli miał rację to mamy dowody na to, że Cerberus cię podpuścił.
Westchnęła, niechętnie przenosząc wzrok na pilota, który kiwnął głową, jakby na potwierdzenie słów blondynki. Skinęła głową, praktycznie się do tego zmuszając.
- No nareszcie! - prychnęła dziewczyna, przetaczając wzrokiem po suficie.
- W takich chwilach zastanawiam się, co ty tu w ogóle robisz, Jess - rzuciła pół żartem, pół serio Jean w kierunku blondynki, na co ona uniosła brwi.
- Truję ci dupę, przecież to oczywiste.
Parsknęła śmiechem, odwracając się i ruszając razem z nią w drogę powrotną z mostka.
- I jak z matką? - spytała po chwili ciszy, odwracając wzrok od stanowisk, koło których przechodziły, znajdujących się w Centrum Informacji Bojowych statku.
- Chyba pogodziła się z faktem, że uważają mnie za zdrajcę - westchnęła blondynka, wzruszając ramionami i chowając dłonie do kieszeni spodni. - Zgodziła się spotkać ze mną na Illium.
- To chyba dobrze? - uśmiechnęła się Hawkins, przenosząc na idącą koło niej Moore swój wzrok.
- Tęskni. Ja w sumie też.

- Jak tam, Hawkins. Tęskniłaś za mną? - szyderczy śmiech wydarł się z ust mężczyzny, który stanął przed samą kobietą, której nazwisko przed chwilą wymienił, w postaci holograficznego obrazu. Skrzywiła się, czując, jak zaczyna ją ogarniać wściekłość. Nie on. Nie Calbourt.
Znała go już od dawna. Był Widmem przydzielonym przez Radę do złapania jej. I wiedziała, że jego metody ani nie są zbyt szlachetne, ani nie zależy mu na tym, czy złapie ja żywą, czy martwą. I chyba właśnie tego powinna się obawiać.
- Za nią na pewno - dodał, odsuwając się i odsłaniając siedzącą obok, związaną blondynkę. Moore. Poczuła, jak na jej twarz wstępuje przerażenie. Nie Jess. Z trudem patrzyła na jej posiniaczoną twarz i jej złamany nos. Od razu poczuła kolejny napływ wściekłości.
- Widzisz, Hawkins. Tego się po tobie spodziewałem. Jak po każdym tchórzu - ujął dłonią twarz dziewczyny, na co ona szarpnęła, próbując za wszelką cenę się od niego odsunąć. - Posyłasz innych żeby ryzykowali za ciebie. Ale wciąż nie ogarniam tego, dlaczego są ci tak wierni.
Westchnął cicho, ponownie łapiąc ją za podbródek i nakierowując jej wzrok w swoją stronę.
- Więc, ostatnia szansa mała. Gdzie chowa się Neptun?
W odpowiedzi Jessica jedynie splunęła mu prosto w twarz, przez co od razu się odsunął, klnąc pod nosem, by po chwili uderzyć ją w twarz.
- Nie słuchaj go, Hawk - krzyknęła w panice w stronę kamery, która rejestrowała cały obraz i przekazywała go do będącej już na skraju załamania Jeanette. - Nie wracaj po nas. To była podpucha. Nie mają nic. Uciekajcie stąd, póki...
- Fakt - przerwał jej mężczyzna, z wściekłością wymalowaną na twarzy. - Nie masz po co już wracać, Hawkins. Ale to takie małe ostrzeżenie i próbka tego, co zrobię każdemu członkowi twojej załogi, jakiego tylko spotkam lub znajdę. Póki nie dostanę twojego łba.
Nie minęła sekunda, a stojąca przed wyświetlanym przed nią obrazem z kamery kobieta zamknęła oczy w chwili, w której usłyszała strzał.

- Chciałeś mnie - damski, zdecydowany głos rozległ się echem po pustym magazynie średnich rozmiarów. - Więc jestem.
Jego właścicielka, stosunkowo wysoka brunetka stała oparta o jeden z filarów. Wydawała się mówić sama do siebie, bo wokoło nie było ani żywej duszy. Kilka sekund ciszy, których już nie przerywała żadnymi słowami. Nie poruszyła się ani o milimetr, nawet nie odwróciła wzroku od pewnego martwego punktu na naprzeciwległej ścianie, ginącej w mroku.
- Jesteś głupsza niż mi się wydawało - męski, niski głos dotarł do jej uszu w momencie, w którym z ciemności w kręg rzucanego przez lampę światła wyszedł jego właściciel. Zaraz po tym wycelował prosto w jej głowę lufę pistoletu i nacisnął spust.
Od ścian odbił się huk wystrzału, wdzierając się do uszu Hawkins dwa razy głośniejszym niż się spodziewała. Niemniej, nie zareagowała. Musiała wykorzystać fakt, że mężczyzna stał w bezruchu, w osłupieniu patrząc się na stworzony przez małe urządzonko, leżące na ziemi, obraz Hawkins.
- Ty też - warknęła, wyskakując i kopniakiem wytrącając mu z ręki pistolet, który poleciał gdzieś w nieznanym jej kierunku. Nie potrzebowała go. Następny cios, prosto w jego podbródek. Kolejny udało mu się zablokować. Niezrażona niczym, rzuciła się ponownie w jego stronę, by polecieć na ścianę gwałtownie odepchnięta kopnięciem prosto w żebra. Skrzywiła się, ale ruszyła do niego ponownie.
- Suka. Możesz i być martwa, w dupie to mam. Zapłacą mi tak czy siak - krzyknął, gdy udało jej się powalić go na ziemię. Poczuła przypływ wściekłości.
- Ta mała nie była taka wytrzymała jak ty. Pewnie dlatego ją wysłałaś. Słabych się eliminuje, co? Dobra strategia - uśmiechnął się złośliwie, na co ona rzuciła się, by po raz kolejny wymierzyć mu cios pięścią prosto w szczękę.
- Spoko, mi to odpowiadało, że była słaba. Nie widziałaś całości nagrania.
Przestała panować nad sobą. W dzikim szale nie zważała na ból, który sama czuła, ani wypływającą jej z ust stróżkę krwi. Skupiała się tylko na tym, by uderzać. Raz za razem. Gdy padł na ziemię, kopnęła go w brzuch zanim zdążył się podnieść. Nie miała pojęcia, ile czasu tak spędziła, atakując już kompletnie nie broniącego się mężczyznę, zanim zmęczenie dało o sobie zaznać. Dysząc, wciąż wściekła, odsunęła się od niego, pozwalając by opadł na ziemię. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że się nie porusza. Szał na twarzy zaczął przeistaczać się w przerażenie. Nie poruszał się. W ogóle.
Nie oddychał.
Rozwarła wcześniej zaciśnięte w pięści dłonie, dostrzegając, że są całe w krwi. Bynajmniej, nie jej. Z każdą chwilą czuła coraz większe przerażenie. Cofnęła się o kilka kroków, tracąc równowagę i upadając na ziemię, nie spuszczając wzroku z leżącego niedaleko niej ciała. Co ona do cholery zrobiła?
Dopiero po chwili instynkt samozachowawczy wziął górę. Musiała uciekać. Zerwała się i, pomimo tego, że czuła się tak, jakby nogi miała z waty, pomknęła w stronę wyjścia. Niczym morderca uciekający z miejsca wydarzeń. Bo kim innym w tym momencie była? Co innego osoby zabite w obronie własnej. Co innego osoby zabite z pistoletu. W tym momencie nikt nie będzie patrzył na to, co robił tamten facet. Czym ją sprowokował. Zabiła Widmo Rady. Gołymi rękami, bez skrupułów. Jeżeli nawet wcześniej miała jakiekolwiek szanse na odzyskanie tego, co straciła przez wkręt Cerberusa, tak teraz wszystko zniknęło. Czując, jak do oczu napływają jej łzy, wybiegła z magazynu, ruszając z niespotykaną wręcz jak na jej stan szybkością w stronę kolejnych drzwi. Jak najdalej od leżącego tam, w półmroku trupa.


Odłożyła zdjęcie. Stanowczo. Przygryzła wargę, mierząc wzrokiem resztę rzeczy, jakie znajdowały się w tym nieszczęsnym pudełku. Najgorsze było to, że widząc przedmiot kojarzyła z nim nie tylko twarz. Nie tylko imię i nazwisko, ale też wydarzenia. Chciała o własnej załodze myśleć jako o mięsie armatnim. Ba! Próbowała. Ale na dłuższą metę to nie zdawało egzaminu. To była kolejna rzecz, która jej została - zawsze dbała o załogę. Przejmowała się nią. I choć bez problemu mogła nie przejmować się cierpieniem innych ludzi, czy nawet bez żadnych wyrzutów sumienia sama je powodować, tak co innego jeżeli chodziło o osoby, z którymi służyła na statku rok. Dwa. Z niektórymi znacznie więcej. I choć nadal nie ufała nikomu z nich w pełni, na pewno nie byłaby tak obojętna na ich cierpienie jak w przypadku innych osób. Kolejna jej cecha, która z pewnością dawała się jej we znaki. Za często.
Każdy z nich zginął jako członek załogi. Czy to Neptuna, czy Wraitha. Nie było to prawdą, ale w tych odosobnionych przypadkach, w których teoretycznie dane osoby już do grona załogantów nie należały, wolała myśleć co innego.

- Chyba wiesz, co to znaczy, Grey - rzuciła zdecydowanym głosem, choć wewnątrz na pewno nie czuła się tak dobrze jak wyglądała teraz.
- Czemu nie odpuścisz, Hawk? - zaczął stojący przed nią mężczyzna średniego wieku, wyraźnie drżącym głosem. - Dlaczego nie możesz po prostu pozwolić mi odejść?
Westchnęła, odwracając wzrok. Przeniosła go na "krajobraz", jaki serwowała im w tym miejscu Omega. Stali niedaleko zadokowanego nieopodal Wraitha.
- Grey, wiesz wszystko o tym statku. Wszystko. Znasz każdy jego centymetr, pomagałeś w jego budowie - zaczęła, przenosząc wzrok na w pół zdenerwowanego, w pół przerażonego mężczyznę.
- A teraz od tak, bez powodu chcesz odejść.
- Mam powód! Mam po prostu dość tego życia. Pół galaktyki chce ci się dorwać do dupy i co? I gówno z tego masz.
Milczała, przenosząc wreszcie na niego wzrok. Teraz to ona poczuła się ugodzona, przez co zmarszczyła niebezpiecznie brwi, ale nie skomentowała jego słów.
- Dlatego po prostu pozwól mi pójść własną drogą. Tylko o to cię proszę.
Pokręciła głową. Nie chciała tego robić, ale musiała i wiedziała o tym doskonale. Właśnie dlatego nie pozwoliła, by na jej twarzy pojawiło się zawahanie.
- Nie mogę - odrzuciła chłodnym tonem, z każdą chwilą czując coraz bardziej ciężar Predatora w kaburze przypiętej do jej uda. - Cerberus, Przymierze, Rada. Każdy za twoje informacje zapłaciłby fortunę. A ty akurat kasy nigdy za dużo nie masz.
- Jean, błagam. Służę z tobą już od czasów Neptuna. Myślisz, że byłbym w stanie cię zdradzić? Nie ufasz mi?
- Nie.
Nastała krótka chwila ciszy, w czasie której odkleiła się od ściany, o którą wcześniej stała oparta bokiem.
- Nie ustąpisz? - spytała, choć doskonale znała odpowiedź, którą potwierdziło jego przeczące kręcenie głową. - Szkoda, że musiało do tego dojść - mruknęła, wyciągając pistolet z kabury.
Zanim zdążył wykonać choćby jeden ruch, wyciągnęła w jego stronę dłoń dzierżącą broń, kierując jej lufę w stronę jego głowy. Nie minęła sekunda a ciszę rozdarł huk wystrzału.


Dość. Wyprostowała się, zdając sobie sprawę, że od jakiegoś czasu siedzi na ziemi pochylona nad otwartym pudełkiem. Wzięła wdech, co przypominało raczej westchnięcie i przeniosła wzrok na nieśmiertelniki. Na każdym wyryte dane McMillana. Przymknęła na moment oczy, czując niesamowity ból głowy, z którego wcześniej albo nie zdawała sobie sprawy, albo przyszedł w tym momencie, nagle. Wrzuciła trzymany w ręku przedmiot do metalowego, trzymanego w ręce pudełka, które chwilę później zamknęła. Wstała, znów podpierając się ściany, bo wydawałoby się, że dopiero teraz docierają do niej skutki całej wyprawy na Dżakartę. A jednym z nich musiał być fakt, że czuła teraz słabość w nogach.
Pudełko wcisnęła w najdalszy kąt szafki, którą zatrzasnęła, ruszając z powrotem do stołu, z którego zgarnęła paczkę fajek.
Gdybym pamiętał choć połowę z nich, chyba nie mógłbym spać w nocy.
Zapaliła kolejnego już papierosa, wtykając go sobie do ust i opadła na łóżko, podpierając głowę rękoma i wbijając wzrok w sufit. Na tę chwilę raczej wątpiła w to, że zdoła zasnąć, więc nawet nie próbowała.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Wraith

1 sty 2013, o 17:38

Czuła się okropnie. Nie przez to, że ktoś "przez nią" zginął - ludzie na misjach giną i jest to najprawdziwszym faktem, z którym każdy dowódca winien się godzić. Ona już dawno się z tym pogodziła; już wtedy, gdy po raz pierwszy jako oficer straciła pod swoimi skrzydłami człowieka. Niemniej, jego śmierć nie poszła na marne, ponieważ misja się powiodła. Fala myśli nagle poczęła męczyć jej głowę, gdy zastanawiała się nad tym trochę dłużej. Większości ludzi, którzy zginęli pod jej dowództwem, nie znała nawet z nazwiska. Należy przyjąć do wiadomości, że przy takim sposobie prowadzenia życia, spotka to każdego z nich - wcześniej czy później.
Niestety (lub może "stety"), Carmen była bardziej samolubną jednostką, niż mogłoby się wydawać. Nieprzyzwyczajona do przyjmowania reprymend, odbierała całość sytuacji jako osobistą porażkę, mimo, że niewiele obchodził ją tak naprawdę los dopiero co poznanego pirata. Oczywiście, zdarzały się takowe - swojego czasu nawet często, jednakże im było ich mniej, tym bardziej się tego odzwyczajała. Aż przestały w końcu występować. Służenie pod Człowiekiem Iluzją tak bardzo różniło się od służenia pod Hawkins... W jednej chwili okazało się, że musi w sobie wypracować w bardzo krótkim czasie zupełnie inny wzorzec tego, co uważała za "udaną misję". Fałszywy dla niej, ale tego wymagała od niej obecna sytuacja.
Wzdychając cicho i zwieszając głowę w geście zamyślenia, przystanęła chwilę przed drzwiami do kwatery Hawk. Czuła, że musi z nią porozmawiać. Nie mogła tak tego przecież zostawić. Od kłótni na mostku minęła może godzina; nie wiedziała czy robi dobrze, postanowiła jednak spróbować. Podeszła powoli do drzwi, które w odpowiedzi na jej obecność rozsunęły się w całkowitej ciszy. Przestąpiła ostrożnie przez próg, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
Wolnym, acz nie odznaczającym się nieśmiałością krokiem podeszła nieco bliżej. W końcu, nadal w milczeniu, oparła się ramieniem o ścianę, spoglądając spokojnym wzrokiem na łóżko przed nią.
- Powinna się pani przebadać - Zaczęła po krótkiej chwili, nie ruszając się jednocześnie z miejsca - Nie obeszło się tam pewnie drogą dyplomacji. Przynajmniej ta struga krwi z pani ust na mostku na to nie wskazywała... - Ponownie zwiesiła wzrok. Nie przez to, że nie chciała spotkać jej spojrzenia; było to raczej okazanie pewnej rezygnacji - Żałuję, że tak się stało. Proszę pamiętać jednak o tych, którzy wciąż żyją. Ten turianin i drelll... I Deuce, odwalili kawał dobrej roboty - Nie zamierzała przepraszać, gdy uważała, że nie miała za co. Tym bardziej, jeśli przeprosiny te mogłyby okazać się bezwartościowe, a tak raczej byłoby w tym przypadku.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Wraith

2 sty 2013, o 00:00

Ani nie drgnęła, słysząc odgłos rozsuwanych drzwi. Nie musiała też patrzeć w tamtą stronę by wiedzieć, kto wszedł do środka. Stukot obcasów od razu zdradził Castillo.
Obojętne jej było to, po co kobieta przyszła lub co miała Hawkins do powiedzenia. Ta nawet nie zmieniła pozycji, wciąż leżąc na łóżku i wbijając wzrok w sufit, w stronę którego wypuściła trzymany wcześniej w płucach dym. Dopiero gdy Sharon się odezwała, ta westchnęła cicho.
- Gdybym miała chodzić do stacji medycznej za każdym razem gdy mnie coś boli, to chyba nigdy bym z niej nie weszła - odrzuciła pół żartem, pół serio na jej uwagę.
Drell i turianin. Scorpion i Revax. Fakt, pasowałoby dowiedzieć się, co z nimi jest, w końcu oboje dość mocno oberwali. W przeciwieństwie do niej.
- Jak z nimi? - rzuciła, nawet nie patrząc się w stronę rozmówczyni.
Miała głęboko gdzieś to, czy tej jest przykro czy nie. Zresztą, już nawet z niej samej wściekłość się ulotniła. W tym akurat Castillo miała rację - lepiej byłoby skupić się na tych, którzy im pozostali, zamiast rozpamiętywać straty.
Podniosła się do pozycji siedzącej, opuszczając nogi na podłogę. Rozglądnęła się dookoła, szukając w pobliżu krótkiej, brązowej kurtki, którą chwilę później narzuciła na gołe ramiona. Wróciła się jeszcze do stołu po paczkę fajek, którą schowała do jednej z kieszeni i, dopiero teraz, po upłynięciu takiego czasu od wejścia kobiety do jej kajuty, spojrzała na Sharon, by bez słowa skinąć ruchem podbródka na drzwi. Tym samym chciała dać jej do zrozumienia, że wychodzą obydwie. A gdzie zamierzała się udać? Prosto do stacji medycznej, gdzie powinna zastać Lysavera i Scorpiona. Szczerze wątpiła, by Vinnet po takim krótkim czasie wypuściła ich spod własnej opieki w takim stanie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Carmen Ortega
Awatar użytkownika
Grafik
Posty: 1179
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:32
Wiek: 32
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Cerberusa
Lokalizacja: Aite
Status: Agentka Cerberusa działająca pod przykrywką fałszywej tożsamości, pirat.
Kredyty: 9.300
Medals:

Re: Wraith

2 sty 2013, o 17:32

Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Hawk wspomniała o niewychodzeniu ze stacji medycznej. Fakt faktem, przy przeglądaniu jej akt jeszcze na Cronosie, zwróciła uwagę, że dość często podkreślane były w nich wszelkie akcje, w których uległa jakimś - większym czy mniejszym - obrażeniom. Nie zmieniało to jednak tego, że zdecydowanie lekceważyła ewentualne powikłania po - z pozoru niegroźnych - konfrontacjach. Mimo wszystko, nie zamierzała jej przekonywać do zmiany decyzji.
- Może sama ich pani zapyta? - Słysząc pytanie, ponownie skierowała wzrok w stronę rozmówczyni. W ciszy obserwowała, jak kobieta przygotowuje się do wyjścia, nie ruszając się ani o krok. To dziwne, ale miała wrażenie, że dopiero teraz po raz pierwszy rozmawiała z nią dość normalnie, jak na jej gwałtowny temperament. Od przybycia na Wraitha szczerze powątpiewała, że Hawkins potrafi jeszcze odzywać się bez złości bądź ironii w głosie do kogokolwiek prócz pilota, a utwierdzał ją w tym przede wszystkim fakt, w jaki sposób odzywała się wcześniej do już nieżyjącego członka swojej załogi.
Bez słowa oderwała się w końcu od ściany, gdy Hawk gestem wskazała jej drzwi. Nie uważała, by była jej w tym momencie niezbędna, postanowiła jednak dotrzymać jej kroku - Z tego, co udało mi się zasłyszeć, obaj przeszli przez krótkie zabiegi. Podejrzewam, że nic poważniejszego się nie stało... Oczywiście jeśli postrzały można nazwać "niepoważnymi" - Wyminęła jednego z pracowników statku i kontynuowała wypowiedź, choć zmieniając nieco temat - Do ekstranetu ulotniły się też nieciekawe wiadomości... Co jest całkiem podobne do Przymierza, oczywiście wyssane z palca. Podejrzewają nas o współpracę z tymi pojebami. Zresztą, proszę zobaczyć samej - Szybkim ruchem uruchomiła swój omni-klucz i wpisała ekstranetowy adres ANN, po czym podsunęła go na chwilę Hawk, gdy ten wyświetlił stronę na swej holograficznej matrycy - Jeżeli tak faktycznie jest, możliwe, że będziemy mieć ich przez jakiś czas na ogonie, dopóki sprawa nie ucichnie. Przez tę godzinę czytałam też o tych kultystach, ich aktywność ostatnio mocno się nasiliła. Może to nie wróżyć dobrze nam, jeśli Przymierze nadal będzie nas podejrzewać... W niedługim czasie pewnie i tak dowiedzą się, że to także pani stoi za tym abordażem.
Mundur Ubiór cywilny Theme Carcharias Wraith GG: 5800060
ObrazekObrazek
+70% do obrażeń od mocy +15% do obrażeń od broni +15% do celności
Obrazek
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Wraith

2 sty 2013, o 18:48

Faktycznie, pomijając to, że jednak zostali postrzeleni, to teoretycznie nic poważnego. No i to, że już byli po zabiegu, i wszystko było z nimi w porządku utwierdziło ją w tym przekonaniu.
- To dobrze - mruknęła, kiwając głową w odpowiedzi na powitanie jednego z członków załogi, koło którego przechodzili.
Przetoczyła ostentacyjnie wzrokiem po suficie, słysząc o kolejnych informacjach na ich temat w extranecie. W sumie norma. I Przymierze pewnie wmieszało w to piratów. Też norma. Nie zwolniła kroku, dalej zmierzając do stacji medycznej, lecz przeniosła wzrok z czystej ciekawości na to, co miała jej do pokazania Castillo. Widząc to, parsknęła śmiechem.
- Słońce, Przymierze siedzi nam na dupie od roku - rzuciła z nutą ironii, przenosząc swoje spojrzenie z powrotem naprzód, w stronę, w którą aktualnie obydwie szły. - Tak samo jak Rada czy Cerberus. Choć nie, akurat ci drudzy chyba zdali sobie sprawę z tego, że bardziej polujemy my na nich, niż oni na nas. - wzruszyła ramionami, obracając w dłoni zapalniczkę, którą wyciągnęła już wcześniej z paczki papierosów, schowanej do kieszeni.
- Jak nas powiążą z tymi kultystami to przynajmniej dostarczą cywilom powód do strachu przed piratami - zaczęła, ignorując nawoływanie jednego z załogantów, dochodzące już zza jej pleców. - A mi to jak najbardziej odpowiada - dodała, uśmiechając się złośliwie pod nosem.
- Choć z drugiej strony gdyby ludzie uważali mnie za jedną z nich, jebaną fanatyczkę przerośniętych maszyn z bajek, to chyba gorzej by już chyba być nie mogło.
Obrażać ją mogli, ale na pewno nie nazywając fanatyczką czegokolwiek. Szczególnie porównując do pojebusów, którzy mordują ludzi chyba by oddać cześć walonym Żniwiarzom. Gorzej niż gethy. Mordowanie dla zabawy była w stanie zrozumieć, ale w imię czegokolwiek raczej nie.
Centrum medyczne Drzwi do stacji medycznej rozsunęły się przed nimi. Od razu dostrzegła znajdującego się tu Revaxa.
- Harriot się skarży, że ujebałeś jej dywan na niebiesko - zażartowała, podchodząc do turianina i wkładając przy okazji dłonie do kieszeni spodni.
- Żyjesz?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wraith

24 lut 2013, o 14:22

Minęło kilka dni. Ostatnie wydarzenia zdążyły ostygnąć na tyle, żeby pozostać raczej jako przemilczające spojrzenia członków załogi. Czas mijał po woli, zdawał się specjalnie zwolnić. Być może cisza kosmosu i przestrzeni potęgowała efekt spokoju. Wszyscy odpoczywali.

Wraith dryfował sobie spokojnie w gdzieś w którymś układzie w Kołysce Sigurda. W sumie to bez większego celu. Załoga nie dostała też żadnych konkretnych rozkazów od pani kapitan, więc po co mieli by cokolwiek sami określać.

Hawk siedziała w swojej kajucie również kręcąc się z nudów. W ten jak by na zawołanie z głośników w jej pokoju wydobył się głos szefa nawigatorów – Scotta
Pani kapitan? Może pani przyjść tu na chwilę? – dziwne pytanie. Najwyraźniej mostek natrafił na coś dziwnego.

Gdy Hawk w końcu się zebrała i dotarła na mostek tam poinformowano ją, że natrafili na dziwny statek. Frachtowiec zarejestrowany na Hahne-Kedar. Dość dziwne, żeby te statki zapuszczały się w te rejony. Frachtowiec dryfuję bezwładnie w przestrzeni. Silniki są „zimne” czyli wyłączone jakiś spory kawałek czasu. Dokładniejsze skany wykazują aktywność istot organicznych w różnych częściach statku. Nie wygląda na ofiarę jakiegoś ataku, może jakaś awaria? Hahne-Kedar słynie z bardzo dobrego sprzętu. Kusząca propozycja, gdyż na pokładzie może być kupa dobrego sprzętu... co może pójść źle?

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Wraith

16 mar 2014, o 12:08

Kwitując ostatnie słowa Hawk cichym śmiechem, mężczyzna nie odzywał się następnie aż do chwili, gdy połączenie zostało wznowione w kapitańskiej kajucie. Cokolwiek o Hukkelbergu można było dotychczas pomyśleć, jedno było pewne - był profesjonalistą. Nie mógł tego zmienić rubaszny ton czy pozorne roztrzepanie. Nawet zarzucając mu niedokładność czy lekkomyślność, należało pamiętać, kim w rzeczywistości Isaac jest. Admirał Merle nie dobierał sobie współpracowników spośród ludzi niespełna rozumu. Zbyt wiele miał do stracenia, by otaczać się osobnikami, których nie mógł być pewny.
Zresztą, okoliczności wyboru komandorów to jeszcze oddzielna, warta uwagi historia. W środowisku korsarskim mówiło się, że cała trójka wytypowana została na drodze konkursu, który po prostu udało im się wygrać. Mówiono, że konkurencja była duża - bo nikt z zaproszonych do rywalizacji nie śmiał Admirałowi odmówić - a wyzwania wymagające i ryzykowne. Nikt jednak nie znał szczegółów, stąd proces wyboru komandorów stał się kolejną z legend, które opowiadano sobie czasem w pomniejszych spelunach, w których także istnienie Merle'a nie wykraczało poza strefę bajań i domysłów.
Tymczasem, gdy Jeanette dotarła do swej kajuty, a połączenie ponownie stało się aktywne, głos Hukkelberga nie brzmiał może poważniej, ale sam mężczyzna przeszedł wreszcie do konkretów. Konkretów przeznaczonych dla Hawk-jednostki, nie Hawk-kapitan, mającej pod sobą całą załogę Wraitha.
- Admirał Merle przesyła pozdrowienia i zaprasza cię do gry, moja droga. - Równie dobrze można było pominąć kwestię przebywania rozmówców w dwóch różnych, odległych od siebie miejscach i potraktować ich spotkanie jako bezpośrednie. Nie tak trudno było przecież wyobrazić sobie, że zasiadają właśnie przy jednym stole, wspólnie delektując się nikotynowym dymem. - Zważ, że zaproszenie dotyczy wyłącznie ciebie, nie twej załogi. - Wzruszył ramionami, co przy braku transmitowania wizji nie było dla Hawk dostrzegalne. - To stąd cały ten cyrk, Admirał lubi po prostu... Cóż, ma pewne schematy, od których nie warto odstępować. W każdym razie, przesyłam ci zaproszenie. Racz rzucić okiem.
Teraz, gdy Hawkins nie była otoczona przez niepożądanych świadków, Hukkelberg nie powstrzymywał się przed odkrywaniem kart. Wiedział, co ma kobiecie przekazać, a pozbywszy się nadmiernej liczby par oczu i uszu śledzących jego słowotok, mógł przestać cokolwiek kryć.
Na potwierdzenie jego słów datapad Jeanette rozbłysł, wskazując na otrzymanie nowej wiadomości.
Do: Jeanette Hawkins

Mam przyjemność zaprosić Panią, jako jedną ze szczególnie obiecujących członkiń naszej rodziny, do uczestnictwa
w zbliżającej się inauguracji stacji Błękit. Oficjalne otwarcie będzie wiązało się z atrakcjami, które, jak śmiem ocenić, nie pozwolą
się Pani nudzić.
Przydzielonym Pani opiekunem jest Isaac Hukkelberg. Zna odpowiedzi na wszystkie pytania, które mogłaby Pani chcieć zadać.
Mam szczerą nadzieję, że me zaproszenie nie spotka się z odmową.

Z poważaniem,
Admirał Merle
- Admirał nigdy nie pisał jasno, więc pozwól, że co nieco dopowiem. - Dając Hawk chwilę na zapoznanie się z zaproszeniem, Hukkelberg odezwał się ponownie. - Błękit jest naszym najnowszym projektem i śmiem twierdzić, że Merle dawno już nie był tak dumny ze swego dzieła, jak dumny jest ze stacji. Oficjalna inauguracja jego najnowszego dziecka z pewnością będzie zachwycającym wydarzeniem. - W głosie mężczyzny rozbrzmiało nieznaczne rozbawienie. - Atrakcji rzeczywiście jest mnóstwo, przy czym dla ciebie - i jeszcze kilku zaproszonych - wybrał tę największą. Oferuje wam grę, oferuje... arenę.
Isaac rozparł się wygodniej na fotelu.
- Gdybyś się zgodziła, jesteśmy gotowi od razu zabrać cię na miejsce. Nasz okręt znajduje się niedaleko. - Pozornie jasne, nie budzące niepokoju słowa łatwo było zinterpretować inaczej - może jako ostrzeżenie? Nie jesteście tu sami, Wraith. Zastanówcie się dobrze nad swą decyzją. - Jeśli chodzi o twoją załogę, będą musieli tu pozostać - kontynuował spokojnie. - Jako, że inauguracja może trochę potrwać, Admirał Merle w swej szczodrości oferuje im spędzenie tego czasu na pokładzie Maharet. - Wspomniany okręt był jednym z bardziej znanych w korsarskiej flocie, jednak nie ze względu na swą wartość bojową, a rozrywkową. Choć nie był całkiem bezbronnym - podstawowe uzbrojenie utrzymywane było w doskonałym stanie, podobnie jak systemy obronne - traktowany był raczej jako mobilne Las Vegas. Kasyno, bar pełny najlepszych alkoholi, klub nocny i urocze hostessy - wszystko to oferowane było teraz zupełnie za darmo. Będąc na Maharet, łatwo było zapomnieć, że przebywa się na pokładzie dryfującego w przestrzeni kosmicznej okrętu.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Wraith

16 mar 2014, o 18:11

Akurat fakt, że był odstawiany taki "cyrk", nie był czymś, co mogło Hawk zaszkodzić. Ze zbyt wieloma przełożonymi miała do czynienia by widzieć u nich podobne reakcje. Priorytety, brak zaufania, niemożliwość podjęcia otwartego działania wobec potencjalnego zagrożenia, jakie mogli nieść postronni obserwatorzy. Był pewien czas, kiedy sama to rozumiała. Sama praktykowała. Być może dzięki powrotowi do takiej tradycji postępowania jej życie byłoby przynajmniej o ułamek procenta mniej ryzykowne, ale z drugiej strony... kogo obchodzi ułamek procenta? Większość jej akcji była z premedytacją wielka, jeżeli nie popisowa. Nie zwykła konspirować przeciw komukolwiek jeżeli nie było to jedyne wyjście - wolała otwartą walkę i zapewnienie drugiej strony sromotnej porażki, którą będą mogli zobaczyć wszyscy. Zwycięstwo nigdy nie smakowało lepiej niż dostrzeżone przez wszystkich, to musiała przyznać. Mimo, iż z natury nie była osobą żądną uwagi kogokolwiek, często odczuwała wręcz niezdrową satysfakcję mogąc dogłębnie poniżyć rywala. Na oczach każdego.
- Otwartość nigdy nie była cechą jednostek rządzących - odrzuciła dość obojętnie, choć w tonie jej głosu można było dopatrzeć się zrozumienia. Pozwalając, by wciągnięty do płuc, tytoniowy dym, pozostał tam przez kilka sekund, nim wypuściła go w stronę sufitu, sięgnęła po datapad, na który zostało wysłane zaproszenie. Przeczytawszy je pierwszy raz nie mogła powstrzymać tego mimowolnego odruchu, w jakim przecięta blizną brew powędrowała do góry. Oficjalny ton. Przemawianie metaforami. Nie lubiła czegoś takiego. Wolała otwartość, pełną. Lawirowanie, zarówno w walce na pięści, jak i bitwie na słowa, było czymś, co sprawiało, że wizja roztrzaskania czaszki delikwenta stawała się pokusą nie do odparcia. Inną kwestią było to, że na ogół to był właśnie cel takiej osoby, co dodatkowo jej się nie podobało.
- Piracka stacja? Tego chyba jeszcze nie grali - nuta ironii ponownie pojawiła się w jej głosie, gdy ta po raz kolejny przejrzała datapad z zaproszeniem, nim i on poleciał na stertę innych. Zanim jednak to się stało, upewniła się, że zaproszenie zostało ukryte - co prawda nie skasowane, ale zniknęło z datapadu. Ostrożności nigdy za wiele. - Stacje kosmiczne mają to do siebie, że nie rozgrzejesz im napędu i nimi nie uciekniesz. Jak podejrzewam admirał Merle zrobił coś więcej niż ukrycie jej za odłamkiem skalnym? - w zasadzie pytanie to było czysto retoryczne, więc wątpiła, by komandor miał jej coś na ten temat do powiedzenia.
- Zrozumiałam. Mimo wszystko uwierzę, jak zobaczę, więc możesz uznać, że piętnaście minut od waszego mrugnięcia światłami na znak obecności waszego statku, będę gotowa do drogi. - skinęła głową ponownie, czego znów komandor nie był w stanie zobaczyć. Zwrot "mrugnięcie światłami" był oczywiście metaforą, nawiązującą bardziej do pojazdów naziemnych z zamontowanymi reflektorami, które nie tylko oświetlały drogę, jak i zdradzały położenie. W gruncie rzeczy chodziło tylko i wyłącznie o pokazanie, z której strony znajduje się ten statek. Jeżeli wcześniej go nie dostrzegli, najwyraźniej się maskował. - Nie chcielibyśmy wziąć was na celownik jako potencjalne zagrożenie - dodała dość niewinnie, choć jak na nią brzmiało to nieco podejrzanie. Tyle, że w obecnej chwili niewiele ją to obchodziło. Wszystko to jej śmierdziało, bo udawanie się na statek osób, o których słyszała jedynie legendy, samotnie, nie było czymś, co chciałaby robić codziennie. Szczególnie, że ona sama na miejscu osób, które mogłyby chcieć ją schwytać (w przybliżeniu każdy, kto chciałby zarobić cokolwiek na jej głowie), użyłaby jednego z mitów, chodzących legend, by zwabić ofiarę. Nie, zdecydowanie jej się to nie podobało.
Po zakończeniu połączenia natychmiast wstała z krzesła i ruszyła do Centrum Informacji Bojowych. Mogła zaoszczędzić trochę czasu i nawiązać połączenie, lecz ryzyko, że tak potężna osoba obserwuje każdy jej ruch i może mieć środki by przechwycić nawet miejscowe, lokalne rozmowy, było zbyt duże jak dla niej. Można było nazwać ją paranoiczką, ale wciąż to lepsze niż takie ryzykanctwo, jakiego mogła dopuszczać się w czasie walki.
- Wszystkie informacje dotyczące admirała Merle, komandorów Elly Rosenmeyer, Isaaca Hukkelberg, Jeremy'ego Lancaster, jakie uda ci się zdobyć. Wątpię, żeby było tam cokolwiek przydatnego, ale zawsze warto spróbować - wyraz jej twarzy wyraźnie dawał do zrozumienia, że zaczęły się obowiązki. Chłód, jaki dało się dostrzec w jej oczach, był wystarczający do tego, by wachtowy, do którego kierowała swoje słowa, natychmiast zaczął słuchać. - Pantera, sprawdź radary. Chcę mieć wgląd na sytuację w całym tym cholernym systemie, później skup się na obszarze o promieniu do dwudziestu minut świetlnych wokół nas. Mamy tu gdzieś statek. Deuce... - tym razem zwróciła się przez komunikator, ale nie było to coś, czego nie mogłaby choćby wysyłać w eter, by każdy mógł to usłyszeć. - Przedstaw każdemu, kto nie jest potrzebny na żadnym stanowisku, możliwość spędzenia czasu na Maharet. Ale nie szalej, ten statek ma być w pełnej gotowości bojowej, nie może zabraknąć ani jednej potrzebnej osoby, tak jak jej zastępcy.
- Wątpię, żeby ktoś się skusił, sir.
Zmarszczyła brwi, analizując słowa zarówno pilota, jak i jednej z najbardziej zaufanych jej osób na tym statku. W pewnym sensie mógł mieć rację.
- Ludzie będą woleli zostać i być gotowym na cokolwiek. Mieliśmy lecieć do Mgławicy Orła, a nagle zostajemy się odprężyć i zrelaksować na innym statku? Cholera, mało kto nie uzna tego za podejrzane.
Wzruszyła ramionami, czego pilot nie był w stanie dostrzec. Pewnie, że miał rację. Ona jednak sama podzielałaby na miejscu własnej załogi podobną opinię - szczególnie, że jako dowódca, który sam nie jest pewny, czy aby na pewno nie zmierza prosto w paszczę lwa w pojedynkę, niezbyt chciała ryzykować również wysyłając swoją załogę z dala od statku. Mimo wszystko uruchomiła komunikator ponownie, po raz ostatni zwracając się do Deuce'a.
- Daj tam moją autoryzację. Powiedz, że jeżeli chcą, nie ma żadnych przeszkód. Lot na Imir się opóźni z innych przyczyn.
Następnie nie zostało jej nic innego jak tylko czekać, aż dostrzegą statek, lub ten nawiąże z nimi łączność. Dopiero wtedy zamierzała udać się z powrotem do swojej kajuty, a później do zbrojowni, by się przygotować. Nie zamierzała w końcu tak zupełnie bezbronna udawać się gdziekolwiek.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Wraith

17 mar 2014, o 18:28

Hukkelberg roześmiał się szczerze.
Trafne spostrzeżenie. - Lecącej na pełnym gazie stacji nikt chyba jeszcze nie widział. - Nie obawiaj się jednak. Admirał Merle doskonale wie, co robi - choć nie zawsze sprawia takie wrażenie. - Zgodnie z przewidywaniami Hawk, komandor ani myślał udzielać faktycznej odpowiedzi na jej pytanie. To było oczywiste, że większość sekretów Admirała miało nimi pozostać.
Natomiast na samo żądanie Jeanette, o dziwo, ani się zająknął. Może skinął głową w niemej aprobacie jej prośby, trudno było jednak to stwierdzić. Dopiero po chwili, słysząc kierowane do kogoś innego słowa, można było utwierdzić się, że Isaac rzeczywiście zamierza dać pirackiej kapitan to, czego chciała.
- Odkryj nas, moja damo. - Krótka chwila milczenia pozwalała się domyślać, że mężczyzna słucha odpowiedzi na swe słowa. - Na minutę. Niech się napatrzą. - Znów chwila ciszy, krótki, rozbawiony śmiech. Gdy odezwał się ponownie, zrobił to już wprost do komunikatora, a więc - do Hawk.
- Złapiecie nas mniej więcej na godzinie szóstej od was. Mam nadzieję, że nie zawiedziemy waszych oczekiwań. - Chwilę później połączenie przerwano, nie zaprzątając rozmową uwagi Hawk gdy ta opuściła kajutę i zmierzała do CIB.

Przyzwyczajeni do posłuszeństwa wobec swej przełożonej załoganci nie zadawali zbędnych pytań. Pomimo, że, zdaje się, nie kojarzyli wymienionych przez Jeanette nazwisk, nie uznali tego za wystarczający argument, by ich nie sprawdzić. Skoro Hawk potrzebowała na ich temat informacji, informacje te należało zdobyć.
Zgodnie z oczekiwaniami pirackiej kapitan, nie było tego wiele. Pełnego opisu przebiegu ich korsarskiego życia nie należało się spodziewać, podobnie małe prawdopodobieństwo dotyczyło też odnalezienia danych na temat ich przeszłości - założenie, że przed piracką karierą zajmowali się czymś innym nie było bezpodstawne. Wszystko, co udało się znaleźć, to wzmianki z witryn informacyjnych na temat kolejnego przejęcia statku - czy to kupieckiego, czy także, choć rzadziej, okrętu Przymierza - który to chwilę później dosłownie rozpłynął się w przestrzeni. Dotąd nie udało się odnaleźć żadnej z przejętych przez przybocznych Admirała Merle’a łajb - ich logi nie pojawiały się już w żadnym znanym porcie. Nie wiedziano także, co działo się z załogami - nazwiska marynarzy nie pojawiały się już nigdzie poza notkami o zaginionych.
Znacznie lepsze efekty przyniósł skan najbliższego otoczenia. Zgodnie ze słowami Hukkelberga, okręt istotnie się pojawił, nie pozostając przy tym jedynie widoczną na radarze kropką - do typowego oznaczenia dołączony był również oględny opis, jaki można było uzyskać w przypadku niekrytych okrętów. Isaac nie kłamał więc - rzeczywiście się odkryli.
Fregata Hukkelberga o dźwięcznym mianie Hel - szybki research pozwolił dowiedzieć się, że nazwa ta pochodzić może albo od jednego z ziemskich półwyspów, albo od nordyckiej bogini zmarłych - znajdowała się dokładnie 18,5 minuty świetlnej od Wraitha. Pozornie nie odbiegając od innych okrętów tego typu ani wymiarami, ani też widocznym uzbrojeniem, generowała jednak nieco większe ilości ciepła - co teraz, po zdjęciu maskowania, było wyraźnie widoczne. Z zewnątrz trudno było jednak dopatrzyć się podobnego stanu rzeczy. Nadmiar energii mógł pochodzić zarówno z dodatkowych rdzeni obsługujących systemy defensywne, od dodatkowych stacji bojowych, może od nieco innego, potężniejszego silnika - a może od wszystkiego razem. Sam fakt, że Hukkelberg bez wahania ujawnił się na prośbę Hawk sugerował, że albo nie grzeszył rozwagą, wymieniając ją na brawurę, lub też - co bardziej prawdopodobne - zwyczajnie nie miał się czego obawiać. W gruncie rzeczy, gdzieś tu była jeszcze Maharet - co zostało potwierdzone po krótkiej chwili, gdy na radarze, w odległości 19,3 minut świetlnych pojawił się także symbol opisany tym właśnie mianem - a skoro tak, obecne mogły być także inne jednostki Admirała. Nie wykluczone jednak również, że Hel była po prostu samowystarczalna - także w obliczu walk z okrętami podobnego typu.
Niezależnie od motywów, łajba rzeczywiście pozostawała odkryta przez równą minutę, gdy zaś ponownie zniknęła z radarów, centrala bojowa rozbrzmiała dobrze znanym już głosem Hukkelberga. Tak jak poprzednio, tak i teraz nie czekał na akceptację połączenia przez stronę Wraitha, zwyczajnie podpinając się pod ich fale.
- Piętnaście minut, tak? - Zdaje się, że właśnie taki okres czasu podała Hawk jako potrzebny jej do przygotowania się. - Nie będziemy bawić się w żadne promy, zbliżcie się na tyle, na ile będzie w stanie podprowadzić was pilot. - Jakiś głos w pobliżu Hukkelberga odwrócił na moment jego uwagę. Najwyraźniej pokład Hel tętnił życiem. - Komitet powitalny już czeka.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Wraith

21 mar 2014, o 10:37

Niestety, ktokolwiek oczekiwał odpowiedzi po Hawk, nie otrzymał jej. Co prawda zauważyła od razu, że przemówił ktoś inny niż dotychczas, jednakże jedyna jej reakcja skupiała się na zmianie wyrazu twarzy, czego żaden z rozmówców nie był w stanie u niej dotrzeć.
Gdy wreszcie dostała to, na co czekała - ikonę znajdującego się na średnim dystansie od nich statku, już szykowała się do wyjścia z Centrum Informacji Bojowych, lecz zanim to miało nastąpić musiała wydać kolejne rozkazy.
- Deuce, podprowadź nas pod statek oznaczony jako "Hel". Przejdę tam bezpośrednio z Wratiha - rzuciła przez komunikator do siedzącego na swoim stanowisku pilota. Reszta powinna wiedzieć, co powinna w tej chwili robić - Hawkins miała więc resztę ze swoich piętnastu minut na przygotowanie się.
Istotnie nie potrzebowała aż tak wiele czasu. Najwięcej pochłaniało ubranie na siebie pancerza, co o ile nie było skomplikowane, ale z pewnością czasochłonne. Rutynowe sprawdzenie broni, wyposażenia takiego jak medi- i omni-żele, amunicja i granaty, wszystko umiejscowione w odpowiednich miejscach przy pasku lub w samym pancerzu. Wszystko to zajmowało góra pięć minut, stąd zmieściła się idealnie w czasie - nic to jednak, jeżeli wciąż musieli jakoś dotrzeć na Hel. Nie wątpiła w umiejętności swojego pilota, którymi popisał się już wielokrotnie, udowadniając, że wart jest swojej pracy - bardziej irytował ją fakt oczekiwania na przybycie na miejsce. Nawet, jeżeli sam statek poruszał się ze sporym przyspieszeniem i w ostatniej możliwej chwili rozpoczął wyhamowywanie do prędkości umożliwiającej manewrowanie tuż przy kadłubie innej machiny, co może i było nieco ryzykowne, ale zdążyła się do czegoś takiego przyzwyczaić.
- Jakieś wieści odnośnie załogi chcącej spędzić czas na Maharecie? - skierowała pytanie już przez swój komunikator, jako, że opuściła CIB i czekała na przejście na pokład drugiego statku.
- Na razie żadnych, sir.
Nie skomentowała tej odpowiedzi. W zasadzie było jej już obojętne, czy ktoś się skusi czy nie. Zdołała już przesłać w miarę krótki raport zarówno Panterze, jak i Deuce'owi, odnośnie swojego pobytu na innym statku, w czasie trwania którego obydwoje stawali się najwyższymi stopniem w hierarchii na pokładzie. Oczywiście nie podawała wielu przyczyn i szczegółów - pamiętała to, że ta rozmowa miała zostać w głównej mierze między Isaaciem, i nią. Mimo wszystko postanowiła dotrzymać słowa.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Wraith

21 mar 2014, o 19:32

Podprowadzenie okrętów ku sobie, choć niewątpliwie będące pewnym wyzwaniem, przebiegło właściwie bez większych trudów. Współpraca pilotów Wraitha i Hel - choć osobnicy ci, co jasne, dotąd się nie znali, doskonale opanowali podobne manewry - poskutkowała bezproblemowym kontaktem okrętów i rozciągnięciem między nimi łącznikowego korytarza. Na przekór obawom, które miały pełne prawo dręczyć jeszcze Hawk i - być może przede wszystkim, ze względu na niedoinformowanie - jej załogę, nikt nie otworzył ognia, zaś po finalnej fazie manewru w rozsuniętym korytarzu nie czekał nikt pod bronią.
Po rozsunięciu się śluz obu łajb, oczom czekającej przy wyjściu Jeanette ukazało się oblicze oczekującego po drugiej stronie Hukkelberga. Jeśli dotąd nie była pewna wyglądu komandora, teraz nie tylko miała okazję zapoznać się z nim osobiście, ale także uchwycić subtelność gry, jaką było wybranie przez mężczyznę takiego a nie innego fałszywego miana. Pod skandynawsko brzmiącym nazwiskiem nikt raczej nie oczekiwał otrzymać osobnika, który równie dobrze dzień przed mógł maszerować przez pustynię w egipskiej karawanie lub handlować orientalnymi przyprawami na tureckim targowisku. Isaaca natomiast, z jego ciemną karnacją i kruczoczarnymi, falowanymi lekko włosami, można było bez problemu wyobrazić sobie w obu tych miejscach.
Mężczyzna uśmiechał się z delikatnym rozbawieniem, które musiało zdobić jego oblicze także podczas niedawnej rozmowy telefonicznej. Zamiast pancerza swe stosunkowo młode - jego wiek można było szacować gdzieś między trzydziestką a czterdziestką - rosłe ciało krył w granatowym uniformie przypominającym nieco mundury kapitanów Przymierza. Ot, kolejny smaczek, razem z mianem admirała i komandorów składający się na swoisty żart lub... Może tylko podkreślający arogancję Merle’a?
- Rad jestem, że przystałaś na zaproszenie. - Niczym nie komentując bojowego stroju Hawk - oczywistym było, że kobieta nie wkroczy na obcy statek w niczym innym - rozłożył ramiona w powszechnym geście zaproszenia. - Czuj się jak u siebie w domu. Podróż trochę potrwa.
Gdy tylko Jeanette przekroczyła progi Hel, a łącznikowy korytarz, po zamknięciu śluz łajb, odczepił się z sykiem, okręt ruszył w swą stronę. Przy tak dużych jednostkach nie dało się odczuć wahań mocy silnika czy zmiany kierunku, natomiast sam pośpiech załogi i panujący na pokładzie gwar świadczył, że okręt jest w stanie pełnej gotowości - także bojowej, jeśli byłoby to konieczne.

Hukkelberg powiódł Hawk przez zatłoczone korytarze. Załoga nie rozstępowała się przed nim potulnie, trudno było jednak wysnuć wniosek o braku szacunku wobec kapitana. Bardziej prawdopodobnym było, że korsarze służący na Hel traktowali swego przełożonego jako normalnego członka załogi - takiego, który nie będzie bał się pobrudzić sobie rąk, nurkując w zakamarkach mechaniki łajby, czy takiego, który bez wahania opuści swą kapitańską kajutę, by razem z podwładnymi świętować urodziny jednego z marynarzy. W tym względzie mogło okazać się, że Isaac niewiele różni się od Jeanette.
Pokonując partię schodów - okręt wyposażony był także w windę, natomiast Hukkelberg nie wyglądał na takiego, który często z niej korzysta - znaleźli się na pokładzie sypialnym. Rząd niedużych śluz wiódł zapewne ku kajutom załogantów. Zatrzymując się przed jednym z wejść, Isaac uśmiechnął się nieznacznie.
- Nie sądzę, byś tak łatwo nam zaufała, natomiast zgodnie ze zwyczajem przygotowaliśmy dla ciebie kajutę. Gdybyś chciała się odświeżyć, łazienka jest na samym końcu. Przygotowaliśmy ci także strój. Wybacz, że niczym nie różni się od standardowych uniformów... - Istotnie, złożony na łóżku strój miał te same barwy i podobny krój co mundury noszone przez spieszących w różne strony piratów. - ...ale nie dysponujemy niczym mniej koszarowym. - Obrzucając kajutę uważnym spojrzeniem, jak gdyby oceniając, czy jest w niej wszystko, o czego przygotowanie prosił, po chwili spojrzał wreszcie na Jeanette. - Jesteś naszym gościem i jako taką chciałbym cię też zaprosić na kolację. Zapewne masz wiele pytań, które chciałabyś zadać, a czasu mamy, jak sądzę, dość, by odpowiedzieć choćby na część z nich. Z pewnych względów nie skrócimy sobie podróży tak, jak zwykle to czynimy... Tak po prostu będzie bezpieczniej. - Wzruszył lekko ramionami. - W każdym razie, nie krępuj się o coś prosić. Jeśli zaś chodzi o posiłek, będę czekał za pół godziny. Jadalnię mamy w trzecim sektorze, musisz więc... A zresztą, Nika cię poprowadzi.
- Tak jest, sir. - Melodyjny, kobiecy głos, jaki dobiegł z jednego z głośników, mógł należeć do kogokolwiek - pilota lub tylko asystentki Hukkelberga. Trudno powiedzieć, jak wyglądała hierarchia na pokładzie Hel i jakie dokładnie stanowiska były przewidziane dla załogantów.

Isaac Hukkelberg był mężczyzną punktualnym, toteż dokładnie pół godziny później kolacja rzeczywiście była już gotowa. Nie sposób było stwierdzić, gdzie zaopatrywała się pokładowa kuchnia - wśród niektórych potraw można było jednak rozpoznać przysmaki zarówno z Cytadeli, jak też z Illium czy także Ziemi. Parujące, pachnące aromatycznie dania zdawały się obiecywać raj dla podniebienia.
Na widok nadchodzącej Jeanette, komandor uśmiechnął się nieznacznie i wstając ze swego miejsca odsunął Hawk krzesło zgodnie ze starą, dżentelmeńską szkołą.
- Nie krępuj się, Jenny. - Poufałość, być może nadmierna, zdawała się być cechą charakterystyczną Hukkelberga. - Za kolację nie wystawimy wam rachunku... podobnie jak za audiencję. - Roześmiał się cicho i, być może by zachęcić swą towarzyszkę, nałożył sobie na talerz konkretną porcję drobniutkich skorupiaków o miodowej barwie, których pochodzenia nie sposób było się domyślić. Sięgnął również po butelkę pełną szmaragdowej cieczy - niewątpliwie alkoholu, pewnie stosownie drogiego, bo cóż innego mógł oferować gospodarz z podobnym gestem? - napełnił do połowy spore kieliszki na wysokiej nóżce: najpierw Hawk, potem także swój.
- Pytania, co? - zapytał wreszcie, spoglądając na towarzyszkę sponad swego talerza. - One zawsze mnożą się niekontrolowanie, zwłaszcza przed spotkaniem z kimś takim, jak Merle. Stwierdzenie, że Admirał lubi być zagadkowym, byłoby bardzo delikatnym. Pytaj więc. - Uśmiechnął się niedbale, tym razem już bez frywolnej nuty rozbawienia. - Na ile będę mógł, na tyle odpowiem.
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Wraith

22 mar 2014, o 23:21

Przywitanie oczywiście wywołało odpowiednią dozę zdziwienia w duszy Hawkins - co prawda po wcześniejszym tonie wypowiedzi osoby, z którą dane jej był rozmawiać, podejrzewała, że może spodziewać się wszystkiego. Tak też zresztą było. Wylądowała na statku, którego wiele aspektów wydawało się być zaczerpniętych bądź zainspirowanych wojskiem. Nie było to dla niej zdziwienie lub też znaczące utrudnienie w rozpoznaniu czy też próbie poczucia się jako gość - na jej własnym okręcie służyła co najmniej połowa byłych wojskowych, toteż i na nim pozostało kilka zwyczajów charakterystycznych dla Przymierza. Zresztą, zgadzała się ona akurat z tezą, jakoby hierarchia i choćby ogólnikowe zasady były wymagane, nawet na pirackich statkach. Bez jednoznacznie określonego dowódcy czy systemu dowodzenia, wraz z zwiększeniem się liczby załogantów robił się coraz to większy burdel i coraz trudniej było zapanować nad wszystkim. A ona lubiła mieć wszystko na zapięty guzik. Jakkolwiek trywialne by się te słowa mogły wydawać, szczególnie wypowiedziane z ust piratki, Wraith był dla niej niczym kochanka lub kochanek, do którego pałała miłością i dbała ze szczególnością. W tym "zawodzie" dość częste było nieprzywiązywanie się do statku lub załogi, gdyż często okręty niszczono, a załogi rozbijano, w akcjach organizowanych przez różne wojska lub organizacje militarne, mające na celu zniwelowanie piractwa w danych systemach. Niestety, a może i stety, dla niej nie była to tylko siła robocza czy wojskowa, którą może sterować i posyłać na prywatne wojenki. Zresztą, z pewnością Wraith nie był jedną z tych małych fregat z nieliczną, nieufną załogą, które z taką łatwością rozgramiało Przymierze, by później móc pochwalić się pustymi statystykami. Byli znacznie przygotowani, co wiązało się między innymi z faktem, iż o bezpieczeństwo nawet nie jej samej, a jej środka transportu, Hawkins dbała niesamowicie.
- No proszę, sekretarka - w sytuacji takiej jak ta, Jeanette nie była w stanie powstrzymać się od drwiny. Nie było to jednak nic, czego Isaac nie mógł się po niej spodziewać. - Dzięki za fatygę, ale nie zamierzam zabawić tu dłużej, niż jest to konieczne - dodała po chwili, nawet niespecjalnie starając się, by zabrzmiało to jakkolwiek chamsko bądź wrogo. Ot, obojętnie. Mówiła w tej chwili to, co kotłowało jej się w głowie, toteż można było uznać, że jest zwyczajnie szczera. Z tym, że to, o czym myślała, z pewnością zbyt miłe nie było.
Mimo wszystko, na kolację zdecydowała przystać. Nie ze względu na niewątpliwy urok Isaaca, którego w zasadzie zdążyła zacząć już traktować z większą obojętnością niż wcześniej, zaciekawiona samym admirałem, ale na informacje, które mogła dzięki temu uzyskać. Właśnie dla nich mogła odegrać tę szopkę, choć jak dla niej najlepszym wyjściem byłoby siedzenie na miejscu i umilanie sobie czasu wypalaniem kolejnej paczki papierosów, którą, pełną zresztą, zabrała ze sobą. Nie była zbyt ambitnie prezentującą się osobą pod tym względem - gdyby był to pierwszy lepszy statek, z pewnością tak właśnie by się działo. Ale to był Hel.
Po przyjściu w odpowiednie miejsce, z odpowiednią obojętnością usiadła naprzeciw komandora, mimo wręcz wojskowego obycia prezentując sobą nieco więcej gracji niż absolutne zero. Przynajmniej w tym przypadku. Zerknęła co prawda na posiłek, lecz pierwsze, co zwróciło jej uwagę, to Jenny. Jenny.
- Zdrabnianie imion to kiepski sposób na zdobywanie przyjaciół w tych czasach, Hukkelberg - odrzuciła swobodnym tonem, jak gdyby nic tak naprawdę się nie stało. Choć w jej oczach jakiekolwiek zalążki sympatii do Isaaca właśnie zniknęły bezpowrotnie. - Albo po prostu ja tego nie lubię - dodała, wzruszając ramionami. Usta jej zadrżały, jak gdyby chcąc same wykrzywić się w zwyczajowym, szelmowskim uśmiechu, od którego zdołała się powstrzymać. W tym wypadku musiała mieć nerwy na wodzy - co prawda mężczyzna wyglądał na człowieka cierpliwego, ale nie chciała poznać jego granic. No, przynajmniej póki czegoś się nie dowie. Później zrobi to z wielką chęcią. Przemógłszy się, nałożyła sobie porcję tego samego dania, które zamierzał zjeść i on. Co prawda prezentujące się skorupiaki niezbyt do niej przemawiały, przynajmniej z wyglądu, ale tu raczej nie chodziło o rozkoszowanie się obiadem.
- Jak podejrzewam, gdy zapytam cię bezpośrednio o admirała Merle, nie powiesz mi na jego temat za wiele. W razie czego wyprowadź mnie z błędu. W przeciwnym razie, możemy skupić się na stacji. - nie odrywając wzroku od jedzenia, którym się zajęła, kontynuowała - wciąż brzmiało to jak pogawędka, a przynajmniej w jej zamiarze. Choć im bardziej musiała grać w tym teatrzyku, tym bardziej się niecierpliwiła. - Na przykład miło byłoby wiedzieć, jakie funkcje to cholerstwo spełnia. Merle raczej nie zrobił sobie drugiej stolicy galaktycznego półświatka. Co to jest i do czego potrzebuje właśnie mnie? - zmarszczyła nieco brwi, odrywając spojrzenie od skorupiaków i przenosząc je na siedzącego naprzeciw Isaaca. - Idę o zakład, że nie chodzi mu o ocenę wystroju wnętrz - dodała z ironią, obserwując przy tym Hukkelberga. Znając życie pozostanie wciąż spokojny i wyluzowany. I jeszcze bardziej działał jej na nerwy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Rebecca Dagan
Awatar użytkownika
Posty: 605
Rejestracja: 22 maja 2013, o 18:42
Miano: Rebecca Dagan
Wiek: 24
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Podporucznik Przymierza
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 20.290
Medals:

Re: Wraith

23 mar 2014, o 17:30

Sam Hukkelberg wszelkie docinki ze strony Hawk zbywał leniwym, rozbawionym uśmiechem, nie racząc skomentować ani sekretarki, ani też późniejszej gderliwości Jeanette. Odezwał się dopiero przy drażliwiej, jak się okazało, kwestii zdrobnień, przy czym także tej uwagi swego gościa nie brał szczególnie poważnie.
- Nie bądź taka zasadnicza, Hawkins. Są gorsze rzeczy niż zdrobnienie imienia, na których nielubienie można tracić czas. - Pomimo pozornej beztroski Isaaca łatwo było wywnioskować, że zmiana tematu to najrozsądniejsze, co można w tej chwili zrobić. Komandor mógł wydawać się rubasznym warchołem, ale przecież w jakiś sposób zdobył swą posadę - i trudno podejrzewać, by uczynił to racząc się wystawnymi kolacjami przy jednym stole z Admirałem. Choćby więc nawet podtrzymywał swą maskę rozbawienia, jasnym było, że pyskata Hawk prędzej czy później może zacząć go drażnić. Lepiej więc zboczyć na temat bezpieczniejszy, który sam zresztą zaproponował. A więc - pytania.
- Rzeczywiście, nie powiem. - Pociągając bez pośpiechu drobny łyk szmaragdowego alkoholu, rozparł się wygodniej na krześle, chwilowo dając spokój wylegującym się na jego talerzu skorupiakom. - Na pewno nic ponad to, co powszechnie wiadomo. Tak może być jednak lepiej, niezależnie, co o tym sądzisz. Nikt z was, z młodych w tej branży, nie dopuszcza do siebie myśli, że nawet dla niego pewna wiedza może być niebezpieczna. Niepożądana. - Wzruszył lekko ramionami. - Admirał Merle to dziwny człowiek, a dziwni ludzie to zawsze zagrożenie. W ich przypadku doskonale sprawdza się reguła im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Poznanie ich na wskroś nigdy nie będzie możliwe, a skoro tak, po co zadręczać się jakimiś niepowodzeniami, domysłami? Taka wiedza tylko psuje nerwy, nie dając nic w zamian. - Na moment uśmiechnął się pobłażliwie. - Prawdę mówiąc, sam nie znam go dobrze. Admirała. Można być komandorem i nie wiedzieć o nim nic ponad to, co wiedzą wszyscy inni. Jedynym, co mamy ja, Ella i Jeremy, a czego może brakować tobie i całej reszcie naszego stadła, to pewność, że Merle istnieje. Żyje, oddycha i pieprzy się jak my wszyscy.
Chrząknąwszy cicho, nadział na widelec kolejne z miodowych zwierzątek. Te, w przeciwieństwie do poprzednich, żwawo wierzgało nóżkami. Podobną żywotność posiłku można było, oczywiście, potraktować jako niedopatrzenie nadwornego kuchmistrza, bardziej prawdopodobne jednak, że taka aktywność kolacji była przewidzianą nutą egzotyki pośród pozostałych, znacznie mniej ruchliwych dań.
- Sama stacja natomiast to znacznie mniej sekretna historia. - Skorupiak, żyjący jeszcze czy też nie, wciąż pozostawał częścią posiłku i jako taka skończył, schrupany przez Hukkelberga. - Nie wiem, jak u ciebie ze znajomością historii, ale dawno, dawno temu... - Uśmiechnął się pod nosem. - Dość popularne było hasło chleba i igrzysk. Podobne żądania były równie aktualne teraz, jak i wtedy i choć nikt już nie wykrzykuje ich, domagając się swoich praw, to pragnienia są wciąż te same. Admirał o tym wie - i stąd Błękit. Jak widzisz, z chlebem nie mamy żadnych problemów, ale igrzyska... Gdy wyrośniesz już z łowów na łajby, zaczniesz się nudzić. Funkcjonowanie w pirackim biznesie stosunkowo szybko sprowadza się do bycia prezesem, pilnowania rachunkowości, terminów zaopatrzenia i tego wszystkiego, czego większość z nas starała się uniknąć wkraczając na korsarską ścieżkę. To jest tyleż samo męczące, co nużące. Co może być interesującego w zarządzaniu jakąkolwiek instytucją? Wbrew temu zaś, co można by sądzić, nie mamy tylu możliwości na rozerwanie się, co praworządni obywatele. Sama rozumiesz, że pojawienie się w jakimkolwiek bardziej atrakcyjnym klubie jest... delikatnie mówiąc, nierozsądne. Admirał dał nam więc coś naszego. Błękit. Stacja nie ma celów bardziej wzniosłych, niż bawić, ale czy przez to należy uznać ją za nieprzydatną? - Przerywając swą dysputę pytaniem retorycznym, na kilka chwil znacznie większą uwagę poświęcił kolacji. Wspólny posiłek może i miał być jedynie tłem dla rozmowy, ale cóż poradzić na głód dręczący od kilku godzin?
- Jeśli zaś chodzi o zaproszenie właśnie ciebie... - Między jednym kęsem a drugim, jednym łykiem a drugim, Hukkelberg znów podjął wątek. - Szczerze mówiąc, nie wiem, czym się kierował. Pewnie tym, że jesteś całkiem niezła... Pod każdym względem. Nie chcę cię urazić, skarbie, ale cały nasz gatunek, a już jego piracka odmiana szczególnie, to psy na mięso. Nic nie zabawi widowni bardziej niż ładne ciało i rozlew krwi w jednym czasie. Gwoli sprawiedliwości jednak informuję, że niewiele wiem. Jest arena, mają być rozgrywki, masz wziąć w nich udział. Nie wiem ilu poza tobą i kto mógłby to być. Nie wiem nawet, komu Merle przydzielił opiekę nad pozostałymi wybrankami. - Wzruszył ramionami. - Jak mówiłem, Admirał to dziwny człowiek. Dobrze jest przyzwyczaić się do tego, że pytań jest przy nim zawsze więcej, niż odpowiedzi i...
Przerywając nagle, mężczyzna zmarszczył brwi. Ziewnął raz, potem drugi, zasłaniając usta masywną dłonią. Zamrugał kilka razy, popił kolejny łyk alkoholu. Znów ziewnął, choć widać było, że z tym walczy.
- Wybacz, naprawdę nie wiem, co się dzieje. To chyba ten alkohol, jest dość...
Tego, jakim ów trunek miał być, Hawk już nie dosłyszała. W chwili, gdy powieki Hukkelberga zamykały się, sklejone nagle przywołanym snem, Jeanette ziewnęła szeroko, zupełnie wbrew swej woli. Przecierając oczy z rozdrażnieniem zerknęła na wino, którego dotąd nie upiła, zdaje się, nawet jednego łyka, potem na chwiejącego się na krześle Isaaca. Bieg jej myśli ucięto gwałtownie, sama walka pani kapitan o pozostanie przytomną nie przynosiła najmniejszych efektów. Chwila zmagań zakończyła się wędrówką w miękką, kuszącą, pozbawioną sennych mar ciemność.

do tematu: Stacja Błękit
STRÓJ CYWILNY PANCERZ NPC

ObrazekObrazek

+ 17% do obrażeń od mocy technologicznych
- 1,5 PA koszt umiejętności technologicznych
+ 10% do obrażeń przeciw pancerzom, penetracja ścian i osłon
+ 35% tarcz
+ 15% w rzutach na dostęp do baz Przymierza
+ 20% premii technologicznej
Centurion: pozwala zignorować jedno, wybrane trafienie na walkę - swoje lub sąsiadującego sojusznika
+ 20 do wyniku testu na kości [jednorazowo, niewykorzystane].


Wyświetl wiadomość pozafabularną

Obrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kajuta Hawk

15 sty 2016, o 01:52

Wyświetl wiadomość pozafabularną

- Przecież go sprawdziłem - Rudy przewrócił oczami, ale posłusznie odwrócił się i odszedł, podobnie jak Hawk nie chcąc zapewne robić scen przy nie do końca proszonym gościu. Nie widział niczego złego w tym, że przyprowadził tu obcego. Wręcz przeciwnie, przecież jak dobrze pójdzie, to mieli dostać obiecaną zapłatę. Czy tam Hawk miała dostać, nieważne, on zapewne o swoją część nie omieszka się wykłócić.
Rhama w żaden sposób nie zareagował na reprymendę, której był świadkiem. Uśmiechnął się tylko oszczędnie i skinął Stadtfordowi głową w geście pożegnania. W sumie nie mógł wiedzieć, czy w ogóle się jeszcze spotkają. Wszystko zależało od pani kapitan i tego, czy uda się mu ją przekonać. Najwidoczniej wizja samych kredytów nie była wystarczająco kusząca.
- To akurat nie jest mój fetysz - odparł rzeczowo, wzruszając ramionami.
Skan chwilę trwał, ale Rhama nie protestował. Nie ruszył się też z miejsca. Jego nogi w ciężkich butach tkwiły wbite w metalową podłogę, ręce w kieszeniach, tylko wzrok błądził po CIB. Trochę po sprzęcie, trochę po suficie, bardziej dla urozmaicenia sobie oczekiwania niż z samej ciekawości.
- Wygląda na to, że wszystko ok - Deuce opuścił omni-klucz. - Na pierwszy rzut oka jest czysty. Co z tymi implantami?
- Syntetyczna krtań i część żuchwy - zamilkł, ale po chwili doszedł chyba do wniosku że wymaga to dodatkowego wyjaśnienia, więc opuścił wzrok na Hawk i świdrując ją tym swoim przekrwionym spojrzeniem dodał: - Miałem wypadek.
Kolejną wypowiedź czerwonowłosej skwitował szerszym już i szczerze rozbawionym uśmiechem. Wyciągnął ręce z kieszeni i skrzyżował je na klatce piersiowej.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś urocza? Też za kłamliwymi kurwami nie przepadam. Chcę tylko ubić interes. Nie mam pancerza, nie mam broni. Wszedłem nago w gniazdo węży, czy to nie jest wystarczający dowód? - skinął głową. - Wszystko wyjaśnię, gdzie chcesz. Możemy nawet wyjść do doku. Możesz wziąć kogoś ze sobą, jeśli boisz się że nagle wyciągnę dwa karabiny stamtąd, gdzie trzymam ładunek wybuchowy.
Prowadzony do kajuty Hawk nie odzywał się ani słowem. Stawiał duże kroki, ze wzrokiem utkwionym gdzieś ponad ramieniem kobiety. Nie wyglądał, jakby miał zaraz rozpętać krwawą jatkę. Ot, zwykły mężczyzna, trochę bardziej metalowy niż większość, których miała okazję w życiu spotkać. Być może lubił sobie czasem wciągnąć trochę czerwonego piasku, albo się nie wysypiał. Więcej trudno było wywnioskować po tej krótkiej wymianie zdań. W kajucie stanął lub usiadł tam, gdzie mu wskazano i uruchomił omni-klucz. Nie po to, żeby ostrzem poderżnąć komuś gardło, tylko by wyświetlić przed nosem Hawk hologram niewielkiego budynku, po czym od razu, bez zbędnych wstępów przeszedł do konkretów.
- Potrzebuję dostać się na planetę w Mgławicy Rosetta, pozwól że póki co nie podam dokładniejszych danych. Znajduje się tam prywatne laboratorium jednego z naukowców... cóż, Cerberusa, skoro już ta piękna nazwa dziś padła. Ale nie pluj jeszcze jadem. Zajmuje się technologią implantów i wszczepów, jest absolutnym geniuszem w swoim fachu. Bardzo bym chciał położyć ręce na jego najnowszych prototypach. Nie tyle bym chciał, co są mi potrzebne. Bardzo - obrócił hologram i wyłączył go w końcu. - Nie należy do organizacji, ale współpracuje z nimi dość ściśle i nie jest skłonny do negocjacji, więc mam nowy plan, na swoich warunkach. Placówka jest bardzo dobrze strzeżona, GARDIAN chociażby. Szukam statku który nie pojawi się na radarach, a w razie problemu odpowiednio szybko z nich zniknie. Jeśli uda się wylądować, chcę dostać się do środka. To już nie powinno stanowić problemu. Korzysta raczej z technologii niż z żywej ochrony, a nawet jeśli, to ilość ofiar nie ma znaczenia - uniósł spojrzenie na Hawk. Blizna na jego policzku błysnęła w sztucznym świetle kajuty. - W środku zbieramy co trzeba i odlatujemy. Tak, do środka też nie mogę wejść sam. Potem wysadzasz mnie gdziekolwiek, ja Ci płacę i rozstajemy się szczęśliwi. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, możesz pytać, ale ja też nie powiem ci wszystkiego dopóki nie będę wiedział, że możemy nawiązać mniej lub bardziej owocną współpracę.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Kajuta Hawk

15 sty 2016, o 18:39

Wypadek. Musiał bardzo niecierpliwie podejść do samego leczenia - kilka miesięcy i nie potrzebowałby implantów. Oczywiście miesięcy spędzonych w szpitalu.
Zignorowała jego następne słowa, przyjmując do wiadomości tylko to, co musiała - zgodził się na jej warunki. Skinęła głową więc, biorąc kawę z powrotem dłoń i wypraszając gościa z CIB na korytarz, a później również do windy. Wcisnęła przycisk odpowiadający za jeden, niższy poziom i czekała. Włączony komunikator przy jej uchu, który nosiła stałe, nieustannie nadawał wszystko do ucha Deuce'a.
Przeszli przez niekoniecznie czysty, lecz gwarny korytarz - zewsząd dobiegały podniesione glosy i śmiech załogantów rozkoszujących się ostatnim czasem przed odlotem. Mesa była pełna. Hawkins wyminęła wszystkie te pomieszczenia, nie obracając się nawet i nie patrząc, czy Rhama nie zboczył z kursu - akurat otoczona przez tylu piratów na jednym pokładzie, wiedziała, że ktoś szybko zwróci jej na taki wypadek uwagę.
- Mów.
Stała już we własnej kajucie, pociągając kolejny łyk kawy i opierając się plecami o jedną ze ścian, tuż obok wejścia. Po jej lewej stronie widoczny był fragment ściany doku, w którym "zaparkował" Wraith. W przestrzeni kosmicznej widok ten był zdecydowanie bardziej fascynujący.
Wsłuchała się w jego słowa, marszcząc brwi i zakładając na klatce piersiowej skrzyżowane dłonie. Cerberus. Oczywiście. Choć po innej stronie barykady. Na pewno stawiało to zlecenie na wymagającym nieco większego zaangażowania poziomie. Z nimi nigdy nie było wiadomo, co się ma dziać.
- Da się zrobić - skwitowała po chwili milczenia, a jej dłoń instynktownie powędrowała do leżącej na stole, otwartej paczki papierosów. Nie poczęstowała gościa, nie zastanawiając się nawet nad tym, czy chciałby jednego. - ale nie jesteśmy niewidzialni. Żaden statek nie jest. GARDIAN ma znacznie większy zasięg niż nasze systemy.
Odpaliła papierosa, wyjmując mały, kompaktowy palnik wielkości archaicznego pendrive'a. Następca staromodnych już zapalniczek.
- Nie będzie łatwo ani nie będzie natychmiastowo, ale da się zrobić. Ilu ludzi potrzebujesz?
Wciągnęła do swoich ust papierosowy dym, odkładając kubek na stół i chwytając fajkę między palce. Miała wielu wyszkolonych ludzi, odpowiednich do szturmu. Skoro Rhama wszedł na pokład tego statku, możliwie, że potrzebował po prostu statku i grupki dywersyjnej.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kajuta Hawk

15 sty 2016, o 21:22

Mężczyzna nie przejął się widokiem papierosa w jej dłoni, ani nie wyraził chęci zapalenia. Uśmiechnął się tylko, słysząc wyrażoną przez Hawk chęć współpracy, a jego spojrzenie ożywiło się nieznacznie. Nie wiedział o niezbyt przyjemnych stosunkach kobiety z Cerberusem, mógł to jedynie wywnioskować z podejrzenia, którym uraczyła go na powitanie. Ale to powinno działać tylko na plus. Mogła dopiec znienawidzonej organizacji, pozbawiając ją cennego kontaktu.
- Jeśli wyrobimy się w przeciągu najbliższych dwóch dni, zdążymy położyć na prototypach ręce zanim Chinbat przekaże je przełożonym. Obserwuję go od kilku miesięcy, kontaktuje się z górą co dziesięć dni i zwykle tuż po kontakcie ktoś przylatuje się z nim spotkać. Nie chcę mieć dodatkowych problemów, dodatkowych głów do odstrzelenia. Zresztą nie jestem profesjonalistą, jeśli chodzi o te sprawy - uniósł lekko brodę, na moment odsłaniając modyfikację krtani. - Ale wiem, że ty radzisz sobie z bronią. Nie, nie prześladuję cię od dawna, po prostu zdobyłem kilka istotnych dla mnie informacji na ten temat. Mówią też że nie masz skrupułów i chociaż to nie brzmi zbyt zachęcająco, to nie będziesz mi przynajmniej pierdolić o moralności, a tego bym nie zniósł - uśmiechnął się sympatycznie. - Księdza nie potrzebuję.
Wyprostował się i ponownie wyświetlił hologram nad omni-kluczem, tym razem przedstawiając niewielką planetę z umieszczonym na niej migającym punktem. Planeta obróciła się wokół własnej osi i powoli powiększyła zaznaczony przez Rhamę fragment.
- Pomyślałem, że możemy spróbować podejść od południa. Wylądować godzinę drogi od placówki i resztę przejechać czymś... naziemnym. Nie wiem, czy posiadasz, jeśli nie, to mogę załatwić - przybliżył jeszcze bardziej, ponownie wyświetlając budynek. - To jest zewnętrzna część. Otwierane lądowisko i windy do podziemnych pomieszczeń. Na powierzchni jest cholernie gorąco. Czterdzieści stopni to chłodny dzień, więc najlepiej by było dolecieć tam w nocy, kiedy jest nieco znośniej. Cóż... lądowiska nam nie otworzą, więc trzeba będzie się przedrzeć do środka w mniej elegancki sposób. Jest ochrona, ale niewiele, więc wystarczy jak wejdziemy tam we... czwórkę? Nie chcę robić zamieszania, boję się że większa grupa może przyciągać za dużo uwagi. Potrzebuję dostać się tylko do prywatnego laboratorium. Zabezpieczenia będą ciężkie i będę potrzebował dużo czasu na wejście do środka bez włączania wszystkich alarmów na planecie, dlatego ktoś musi mnie osłaniać. Byłoby przykro, gdyby wszystko spierdoliło się tuż przed świętym graalem.
Zamilkł na moment i uniósł na nią wzrok znad hologramu budynku, powoli obracającego się wokół własnej osi. Jeśli miała jakieś pytania, to był doskonały moment na zadanie ich. Czekał. Nie poganiał. Dopiero po dłuższej chwili opuścił rękę i wyłączył omni-klucz.
- Pozostaje kwestia rozliczenia. Uprzedzam, nie płacę całości z góry. Dopiero jak bezpiecznie zejdę z pokładu z tym, po co lecimy, dopiero wtedy dostaniesz resztę. Póki co mogę zaproponować zaliczkę, dziesięć tysięcy. Pozostałe dwadzieścia później. Czy to ci odpowiada?
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Kajuta Hawk

15 sty 2016, o 23:11

Przytaknęła, strzepując popiół do leżącej obok popielniczki. Dwa dni powinny wystarczyć, razem z przygotowaniami i podróżą do Mgławicy Rosetta. Przeniosła swój wzrok na brudną Omegę za oknem, słuchając dalszej części informacji o zleceniu. Znowu Cerberus. Oczywiście, nie mogła narzekać, ale to bardzo szybko, cholernie komplikowało całą robotę. Wprowadzało pewien łącznik z jej przeszłością, którego część jej podświadomości chciała uniknąć.
Mówią też że nie masz skrupułów i chociaż to nie brzmi zbyt zachęcająco, to nie będziesz mi przynajmniej pierdolić o moralności, a tego bym nie zniósł.
Odwróciła spojrzenie w jego kierunku, unosząc brew. W słabym świetle brew przecinająca ją zalśniła, a sama kobieta zaciągnęła się papierosem po raz kolejny słysząc te słowa. Nie miała jak ich skomentować. Takie kwestie w jej własnej głowie wydawały się być tysiąc razy bardziej złożone niż wypowiadane z ust obcych jej osób.
- Tylko prom. I tak żeby podejść od planety będziemy musieli podawać się za statek cywilny albo trzymać jej drugiej strony. W takiej sytuacji wystarczy nawet jebiący kolorami na każdej częstotliwości pojazd, byleby był szybki.
Oczywiście fakt, że Wraith może wyrządzić trochę krzywdy systemom w placówce nie przeszkadzał.
- Piętnaście - przerwała. Pięćdziesiąt procent to zaliczka. Albo czterdzieści. Złote zasady biznesu, czy ki chuj wie czego. Jej zasady przynajmniej. Wyraz jej twarzy w tym momencie potwierdzał, że raczej niełatwo będzie ją przekonać do zmiany decyzji.
- Nie wychujasz mnie, ja nie wychujam ciebie. Nie potrzebuję reputacji przebiegłej kurwy.
Wypuściła z ust dym i uruchomiła omni-klucz, sprawdzając najnowszą aktualizację odnośnie ich gotowości do odlotu. Gdy wszyscy załoganci byli na pokładzie, mogli zabierać się za właściwe przygotowania, które nie powinny zająć im zbyt wiele czasu.
- Jeśli wsiadasz na Omedze to zrób to w tym cyklu. I tak zbyt długo już tu siedzimy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12102
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kajuta Hawk

16 sty 2016, o 17:42

Mężczyzna przez moment obserwował ją w milczeniu, wyraźnie rozważając podniesienie wysokości zaliczki. Być może mimo obietnic, że nikt nikogo nie wychuja, nie była dla niego do końca wiarygodna. Może chodziło o niezbyt profesjonalny sposób wyrażania się, a może przez jej reputację. W końcu skinął nieznacznie głową.
- Piętnaście. I na to liczę - uśmiechnął się lekko i z powrotem wsunął ręce do kieszeni. - Prom będzie ok, tak sądzę. Pojazdów cywilnych za bardzo tam nie ma. Na planecie są ze cztery ośrodki, wszystkie mniej lub bardziej naukowe czy militarne, w większości prywatne, pod powierzchnią, bo inaczej nie da się funkcjonować. Ankhta albo nie jest planetą, która nadawałaby się na do zasiedlenia, albo nikt tego nie robi z jakiegoś innego powodu. Raczej to drugie, bo z burzami piaskowymi i niezbyt przyjazną fauną można sobie przecież poradzić. Ale w to nie wnikałem, to mnie szczerze mówiąc nie interesuje.
Skinął głową w stronę wyjścia z kajuty. Nie chciał zabierać Hawk więcej czasu, niż to było konieczne, ona sama też nie wyglądała raczej jakby zamierzała się z nim zaprzyjaźniać.
- Jestem gotowy do wylotu. Ktoś podrzuci mi moje rzeczy z hotelu, powinny dolecieć w max piętnaście minut - uniósł na kapitan nieco rozbawione spojrzenie. - Będzie tam między innymi pancerz i broń. Żadnych ładunków wybuchowych. Możecie przegrzebać mi bagaże, jeśli to konieczne, tylko niczego nie uszkodźcie. Lokalizację przesłać tobie, czy pilotowi? Powiedz mi też proszę gdzie mogę się udać na czas lotu. Nie chcę żeby moja obecność... komuś zawadzała.
Po szybkich ustaleniach opuścił kajutę i wyszedł do doku, by poczekać na swoje rzeczy. Tam też połączył się z kimś przez omni-klucz i odbył krótką rozmowę - może polecił wysłać sobie bagaż, a może szybko zrelacjonował udane negocjacje. Nieco ponad kwadrans później ponownie pojawił się na pokładzie, z wyraźną niechęcią pozwalając Hawk zajrzeć do swojej sporej walizki. Nie wszystkim, nie komuś innemu, tylko jej, jeśli w ogóle chciała. Ale nie miał tam niczego niepokojącego. Ot, zwykły czarny pancerz, na pierwszy rzut oka taki z raczej wyższej półki i ciężki pistolet. Do tego trochę ciuchów na zmianę - musiał na Omedze spędzić więcej czasu, albo zakładał że plan może się nie powieść. Wtedy musiałby szukać kogoś innego, kogo mógłby zainteresować zleceniem.
Reszta załogi od kilkunastu minut była już gotowa. Zamieszanie w mesie nie cichło, tym razem doszły do niego całkiem efektowne bluzgi i brzęk szkła, ale nikt nie tracił czujności. Mimo beztroskiego zabijania czasu wszyscy zdawali sobie sprawę z obecności obcego na pokładzie. To nie była codzienność. To znaczyło, że coś się będzie działo. Że plan na najbliższe dni, jakikolwiek mieli, właśnie uległ zmianie i to dość drastycznie.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2744
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: Kajuta Hawk

16 sty 2016, o 19:33

Skinęła głową, usatysfakcjonowana odpowiednią zaliczką. Nie mogła się tanio cenić, a ostatnio zbyt wiele osób próbowało najróżniejszych sposobów wychujania jej, by teraz miała ufać na małą fortunę po powrocie z niemal zupełnie nieznanego.
- Koordynaty przekaż pilotowi.
Pozwoliła Rhamie wyjść z pokładu, zapewniając, że zajmie się jego ulokowaniem. Przynajmniej nie będą na niego czekać całego cyklu Omegi - nawet jeśli teoretycznie dała mu taki czas, wolałaby zabrać się stąd jak najszybciej.
Wróciła na mostek po odprowadzeniu gościa do śluzy. Oficerowie i tak wiedzieli już co i jak przez jej aktywny komunikator, reszta załogi powinna jednak otrzymać jakąkolwiek informację.
- Naszym następnym celem jest Mgławica Rosetta - rozpoczęła, świadoma tego, iż wszyscy w CIB skupili swoją uwagę na niej. Uaktywniła panel, ukazując holograficzny obraz mgławicy ponad stołem z terminalem. - - Na planecie Ankhta w mało znanym systemie znajduje się placówka naukowa ściśle współpracująca i znajdująca się pod jurysdykcją Cerberusa. Nasz gość ma tam paczkę do odebrania.
Przeniosła swój wzrok na koordynaty przesłane pilotowi, do których również i ona miała dostęp. Nigdy nie słyszała o tej planecie, a to był już pierwszy krok do wejścia w kompletne gówno.
- Na powierzchni znajdują się cztery ośrodki. Wiemy, że wyposażone są w GARDIANy, dlatego będziemy musieli poruszać się po drugiej stronie planety i tam też wylądować promem. Więcej informacji dostaniemy gdy nasz gość raczy ruszyć swoje dupsko na pokład. - Hawkins przeniosła swój wzrok na Nephietta. - Przekaż załodze, że gdy zobaczą kogoś o brzydkim ryju poza sobą, to prawdopodobnie ma on zgodę na chodzenie po pokładzie. Znajdź mu też jakąś wolną kajutę. Wolę ograniczyć jego kontakt z resztą.
Przekazała co miała i nie pozostało jej nic innego, jak tylko posegregować informacje, które sama posiadała i czekać, aż Rhama trafi na pokład.
Gdy poinformowano ją o tym, że przechodzi przez śluzę, czekała już po jej wewnętrznej stronie na statku. Podparła biodra rękoma, widząc jego bagaż i rzucając mu nieufne spojrzenie. Oczywiście, że mu nie mogła ufać, dlaczego by miała? Jednak z perspektywy ich obecnej sytuacji, Rhama nie miał raczej powodu by tym razem spróbować wnieść jakieś materiały wybuchowe, wiedząc, że zostanie sprawdzony. Machnęła więc głową, nakazując mu iść za sobą.
Pokazała mu jedną z kajut nieco na uboczu względem kwater reszty załogi, niedaleko jej samej. Pusta, lecz z dwoma łóżkami i okrągłym stołem na środku, na którym ktoś zostawił kilka żetonów.
- Zostaniesz poinformowany o przybyciu do Mgławicy Rosetta. Raczej nie muszę ci mówić, że masz niczego nie odpierdalać na pokładzie. - rzuciła, stając w przejściu i opierając się bokiem o framugę. - Teraz masz okazję przekazać mi wszystko inne co wiesz na temat tych placówek. Która z czterech jest naszym celem? W jakie systemy mogą być wyposażone? Jakie warunki panują na planecie i o jakiej cholernej faunie wspomniałeś?
Oczywiście, podróż była idealnym odstępem czasu, w którym mogła się dowiedzieć wszystkiego, co jeszcze do dowiedzenia się było. Czując lekkie, lecz narastające drżenia i szum aktywujących się podzespołów, rozpoznała, iż Wraith szykuje się do wylotu z doku - a później do podejścia do przekaźnika masy.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Wraith”