Zdawałoby się, że w jednym momencie most dosłownie zaroił się od wszelkiej maści postaci. Przedstawiciele chyba wszystkich ras, mechy, nawet kilka varrenów, które do ataku rzucili obecni przedstawiciele Krwawej Hordy. W powietrzu aż czuć było desperację towarzyszącą temu ostatniemu natarciu. Fala torowała sobie drogę naprzód, gdzieniegdzie jarząc się barwami pancerzy technologicznych i barier biotycznych. Szkoda, że ostatecznie nic nie pomogło. Archanioł był bezlitosny, tam gdzie zdesperowany żółtodziób myślałby jednak tylko o przetrwaniu, bardziej doświadczeni piechurzy szybko zorientowali się, że jeden karabin snajperski nie byłby w stanie podołać takiej ilości celów, a jednak trupy piętrzyły się w zastraszającym tempie. Odpowiedź nadeszła błyskawicznie kiedy na balkonie oprócz turiańskiej sylwetki pojawiły się trzy inne, prawdopodobnie ludzkie. To nie był dobry dzień - zdawałoby się niemożliwe do wykonania zadanie, właśnie stało się jeszcze trudniejsze.
Stark, Bruce i Ananthe na szczęście zdołali pokonać pokrytą zwłokami kładkę. Prócz nich po drugiej stronie pojawiło się może 10, maksymalnie 15 innych. Pojedyncze postaci wciąż napływały, choć nie ulegało wątpliwości, że próżno liczyć na większą liczbę. Wszyscy początkowo zatrzymywali się tuż pod balkonem, na którym przebywał Archanioł. Sporej wielkości bariera blokowała tam przejścia do wnętrza. Postawiona w pośpiechu nie była jednak zbyt szczelna i znajdowały się w niej szczeliny, którymi można było wejść do wnętrza budynku. Nikt nie miał zamiaru tracić czasu, czekając aż przypadkowy granat spadnie im na głowę, więc czym prędzej wchodzili do środka. Tak też uczyniła grupa, trafiając do pomieszczenie, które zdawało się być jakimś biurem. Trzeba przyznać, że dość schludnym jak na standardy Omegi. Wszędzie porozstawiane biurka mogły w razie czego stanowić prowizoryczną zasłonę, ale póki co były raczej ignorowane przez najemników, którzy obrali sobie zgoła inny cel - schody prowadzące na piętro. Znajdujący się po przeciwnej stronie sali rząd stopni prowadził wprost do balkonu zajętego przez Archanioła.
Oczywiście nie wszyscy przyłączyli się do tej misji, chcąc pozbawić tajemniczego turianina życia. W tych okolicznościach nie mieli więc zamiaru się spieszyć. Szczególnie, że niemal w tym samym momencie ziemia dosłownie zaczęła się trząść. Oczywiście wstrząsy tektonicznie nie miały prawa bytu na stacji kosmicznej, to musiał być jakiś wybuch. Pytanie tylko czy powstały w wyniku awarii, czy premedytacji? Na szczęście odpowiedź przyszła błyskawicznie, minęło ledwie kilka minut nim znajdujące się po ich lewej stronie drzwi dosłownie wystrzeliły, lądując dobrych kilka metrów od swojego pierwotnego miejsca pobytu. Po krótkiej chwili z wnętrza wychyliły się natomiast trzy postaci - dwójka ludzi i o dziwo towarzyszący im hanar.
***
Ledwie osiągnęli swój cel, a za ich plecami rozległy się odgłosy wystrzałów. Widocznie Bruce wreszcie miał przyjemność poznać Verrika. Dźwięki były jednak zbyt donośne, grupa nie miała więc czasu zwlekać. Przynajmniej część z nich wiedziała jakie będą rezultaty ich działań, lecz nawet to nie powstrzymało ich przed zamontowaniem ładunku na masywnym filarze zdającym się powstrzymywać tą część sufitu, pod którym się aktualnie znajdowali. Detonator poszedł w ruch niemal w momencie kiedy znaleźli się za osłoną. Huk, wstrząs, wszechobecny pył - wszystkiego tego mogli się spodziewać, ale ten dźwięk gnącej się na wszystkie strony blachy, świadomość, że na głowy właśnie walił im się sufit - ciężko było nazwać komfortowymi doznaniami. Na szczęście plan zadziałał, początkowa eksplozja zawaliła filar i grupa otrzymała moment na wejście po nim na górę. Musieli się jednak spieszyć, od zasypania Strefy dzieliły ich tylko sekundy.
Byli ostrożni, kiedy tylko dotarli na wyższy poziom w pierwszej kolejności zajęli pozycje, by w razie czego móc dobić każdego kto postanowiłby podążyć za nimi. Na szczęście eksplozja okazała się być bezlitośnie efektywna. Ani żywej duszy. Nawet sam Verrik szybko stał się w ich świadomości odległym wspomnieniem.
Rozglądając się po okolicy szybko zdali sobie sprawę, że znajdują się w czymś co przypominało skrzyżowanie magazynu z jakimś rodzajem maszynowni. Wszędzie walały się kontenery, przeplatające się z typową dla Omegi, chaotyczną mieszanką masywnych rur wijących się w sobie tylko znanych kierunkach i celach. Konstrukcja była zbyt niestabilna, by pozostawać w tym miejscu na dłużej, dlatego bez chwili zastanowienia ruszyli przed siebie. Po około kwadransie wędrówki, zdawałoby się opuszczonymi pomieszczeniami, dotarli wreszcie do swojego celu. Zza masywnych drzwi, które aktualnie blokowały im drogę dobiegały zbyt wyraźne dźwięki walki, by mieć co do tego jakiekolwiek wątpliwości. Niestety Archanioł zdołał zawczasu zniszczyć panel pozwalający je otworzyć, więc raczej nie mieli co liczyć na przedostanie się na drugą stronę konwencjonalnymi metodami. Odpowiedź przyszła błyskawicznie - biotyka. Xirys i Vicca zastosowali podobną strategię jak poprzednio z regałami, skoncentrowanym rzutem wyrywając drzwi z suwnicy i posyłając je dobrych kilka metrów przed siebie.
Ku swojemu zaskoczeniu trafili do sporego pomieszczenia na planie kwadratu. Tuż pod ich nosami, z prawej strony, nadbiegały natomiast kilkuosobowe grupy najemników, ich celem były schody znajdujące się po lewej. Trójka szybko połapała się w sytuacji, znaleźli się tuż pod siedzibą Archanioła, a więc plan zadziałał zadziwiająco dobrze. Pytanie tylko co zamierzali teraz zrobić?
Wyświetl wiadomość pozafabularnąNo to zaczynamy.
Póki co nie wrzucałem żadnej mapki, sytuacja jest na to zbyt chaotyczna, poza tym chyba wszyscy pamiętają jeszcze jak wygląda układ tego pomieszczenia z ME2 - w gwoli ścisłości - nie zmienił się ani trochę. W razie jakichkolwiek pytań walcie na PW.
Oczywiście daje Wam wolną rękę - możecie zacząć strzelać do znajdujących się w pomieszczeniu NPCów, ruszać na Archanioła, próbować dogadać się między sobą, cokolwiek. Naturalnie mam przygotowany plan, ale jest Was szóstka, więc macie spory wpływ na to jak potoczy się gra.
Powodzenia.
Deadline: środka, godzina 10.