- To czemu tu jeszcze stoimy? Ruszać swoje dupy, jeżeli chcecie trochę pożyć - wykrzyczał w odpowiedzi.
Na czas wojny, swoje sprawy trzeba odłożyć na chwilę na bok. Będzie jeszcze czas, żeby unieść się w gniewie na tego łysiejącego typa, podającego się perfidnie za ojca. Nadal nie chciał przyjąć do wiadomości, że jedno z jego rodziców, prowadziło sobie całkiem nowe życie na Ziemi i do tego bardzo luksusowe. W momencie, kiedy on i jego matka musieli walczyć ze stacją o normalne dni w świecie przestępców. Asymetryczna wojna. Może nawet dla optymistów pełnych wiary, ta historia mogłaby być z góry przesądzona - jeden do zera dla zła.
Jednak z drugiej strony, czuł w sobie, że już po trochu ta wiadomość zarażała, docierała do każdego zakątka jego duszy i nie mógł nic z tym zrobić. Walczyć do końca, żeby rzeczywistość docierała do niego jak najdłużej? Kapitulacja wyglądała jak coś złego i słabego, w tym myślowym nieporządku, mieniło się to przegraną. Niestety nie potrafił odpowiedzieć sobie z czym tak naprawdę przegra. Z prawdą?
Egoistyczna część Gate'a, ta łaknąca wszystkich świateł reflektorów na swoje oblicze, zostałaby tu i dokończyła swoje sprawy, albo w najgorszym wypadku - dla niej - toczyła spór uciekając. Jednak najemnik postanowił spiąć dupę i odsunąć swoje wszystkie wątpliwości, bóle, zażalenia. Po prostu zawalczyć o swoje przetrwanie, jak mężczyzna, nie jako zagubiony dzieciak. Bo w sumie to znalazł się w bardzo ciężkiej sytuacji. Przejebanej, krótko mówiąc.
- Chyba bardzo zależy im, żeby cie dopaść - rzucił do Silvera, nadal słuchając raportu. Nie pokrzepiał go w ogóle, a z każdym momentem robił się coraz gorszy. Słyszał o Cerberusie, jednak nie spodziewał się z nimi takiej konfrontacji. W akompaniamencie wojennego chaosu, na tle bezlitosnej masakry. - Są bardzo zdeterminowani, żeby cie dorwać, Silver. W kurwę bardzo i do tego idą po trupach, albo płyną po krwi - dodał po tym jak jeden z członków organizacji terrorystycznej, zapewnił, że to na pewno chodzi o kogoś z tej sali.
Poczuł przypływ strachu i adrenaliny. Był wyszkolony, miał doświadczenie oraz broń. Wiedział co go dzisiaj czeka i miał świadomość kilku możliwych zakończeń tego dnia. Niekoniecznie każdy scenariusz miał na końcu happy end dla grupy zebranej w tym pomieszczeniu.
Zapalił papierosa, w końcu może być to ostania fajka, którą kiedykolwiek zapali. Trochę hedonizmu nikomu nie zaszkodzi.
- Jesteśmy wystawieni jak na tacy. - Szeol kiwnął w stronę przeszklonej ściany. - Te szyby mogą ochronić nas przed pociskami, ale na pewno nie przed cięższym sprzętem. Nie każmy sprawdzać Cerberusowi czego musi użyć, żeby nas dostać. Dora, dasz radę.
Nie schował swojego pistoletu jak Irina. Wolał mieć go w ręku, nadal sprawiał, że czuł się lepiej.