Deuce wzruszył ramionami, najwyraźniej nie widząc w czaszce niczego nadzwyczajnego. Każda organizacja miała swoje oznaczenia, czaszkę miała też Krwawa Horda, a nikt nigdy nie mówił im, że mają ją zmazać z kadłuba. Wyrobili sobie reputację, która im na to pozwalała, tak samo jak Hawkins i jej ludzie, więc równie dobrze mogli zostawić swój charakterystyczny wystrój.
- Kiedy ją w ogóle namalowaliście? - spytał Naeem, wciąż wpatrując się w zbliżający się księżyc. - I dlaczego?
Jego poczucie estetyki definitywnie różniło się z tym, które prezentował sobą Wraith. Do niego dużo bardziej pasowała sterylna fregata z błyszczącym kadłubem, utrzymana w kolorystyce czerni i bieli, ewentualnie srebra i szarości. Nie mógł rozumieć kto wpadł na pomysł namalowania takiego arcydzieła na statku i dlaczego uznał, że to dobry pomysł. I dokładnie te myśli można było wyczytać z jego miny. Swoją nową kajutę zdążył już do siebie dopasować, ale to nie znaczyło, że cała reszta za drzwiami mu się podobała. Musiał zdawać sobie sprawę z plusów takiego rozwiązania, ale mógł też mieć swoją opinię.
Pilot skinął głową i przekazał słowa Hawk. Na moment zapadła cisza, podczas gdy wciąż zbliżali się ku Arvunie. Była już blisko, ale ląd musiał znajdować się po drugiej stronie, bo tutaj nie rzucała się w oczy żadna kopuła, która odcinałaby kolonię od promieniowania. Czekali. Głośniki po jakimś czasie odezwały się ponownie.
- Przesyłam koordynaty. Jeśli dok by się nie wysuwał, po prostu poczekajcie.
- No i jesteśmy w domu - stwierdził Deuce, wpisując podane dane w panel sterowniczy. Momentalnie planeta przed nimi zmieniła położenie i zniknęła w dole, gdy Wraith skręcił i zaczął przelatywać na drugą półkulę. Wlecieli na stronę słoneczną, w kolonii musiał więc trwać dzień. Chwilę później statek zanurkował i przekroczył warstwę chmur, a ich oczom ukazała się wzburzona wiatrem powierzchnia oceanu.
Trudno było określić jak wysokie mogły być fale. Nie spieniały się, bo nie miały brzegu, o który mogłyby się rozbić, ale cała tafla falowała mocno, migocząc w promieniach słońca. W oddali błyszczała kopuła, świadcząc o tym, że kobieta ich nie oszukała. Docierali na miejsce. Kolonia - Asa - stała już na lądzie, przy którym ruch wody był znacznie bardziej widoczny. Większość widzianych stąd budynków ustawiona była na klifie. Przez ich duże okna musiał rozpościerać się niesamowity widok, aż po zakrzywiony horyzont. Cała reszta kryła się głębiej, dalej od brzegu.
- Poradzę sobie z kontrolą przepływu informacji - stwierdził Naeem i uśmiechnął się lekko. - Nie bez powodu potrzebowałem tego wszystkiego, co zajmuje mi całą ścianę w kajucie.
- Mógłbym mieć cztery ściany monitorów, jakbym za to miał kajutę wielkości kapitańskiej - mruknął Deuce, co świadczyło o tym, że zdążył już Rhamę odwiedzić. Ten zaśmiał się tylko krótko, bo wszyscy wiedzieli, że pilot przesadza.
- Nie wydostaną się. Asa jest odcięta od całej reszty świata. Nie obchodzi ich Rada, Przymierze, Cerberus i ich wszystkie nieporozumienia. Są zmęczeni polityką i problemami tych, którzy są postawieni wyżej od nich. Nie będą was raportować, bo nie mają gdzie i po co - zamilkł na moment, by zaraz dodać: - Ale i tak będę pilnował. Jesteśmy tu anonimowi. Ich czaszka na kadłubie nie interesuje, dopóki nie zrobimy nic, co ich zdenerwuje. Podejrzewam, że wtedy okaże się, że jednak kontakt z resztą galaktyki mają. Ale nawet mi było ciężko się z nimi skontaktować. Jest tak, jakby nie istnieli.
- Wow, to zabrzmiało przerażająco - skomentował blondyn, spoglądając na Naeema z ukosa. Ten wzruszył ramionami.
Wraith zawisł nad powierzchnią, z której niedaleko przed nimi, na zewnątrz lśniącej, przezroczystej kopuły, fale zaczęły poruszać się nieregularnie. Rozstępowały się, stopniowo ukazując wysuwający się nad wodę dok. Gdy z wielkiego hangaru spłynęła większość oceanu, zaczęły otwierać się wrota - dach podzielił się na sześć części i rozjechał na boki, otwierając ogromne lądowisko, na którym Wraith mógł zmieścić się na spokojnie, bez żadnego ryzyka. Kiedy Deuce osadził statek, po chwili dach zaczął zamykać się ponownie, z pewnością po to, by wrócić pod wodę. Na zewnątrz, za wizjerem kokpitu zapadła ciemność. Dopiero po kilku minutach huku również ucichło. I w końcu zapaliły się lampy, oświetlając ogromny dok.
- Co teraz? Odprawa? - spytał Adams, obracając się o sto osiemdziesiąt stopni razem ze swoim fotelem. Na jego zwykle zblazowanej twarzy teraz było widać coś nowego, może nawet podekscytowanie.