Uśmiechnął się pod nosem. Jak widać jego pojawienie się znowu wśród bliskich zmieniało ich życie bardziej niż się spodziewał. Nigdy nawet sobie nie wyobrażał, że kiedykolwiek otrzyma taką wiadomość od swojego brata. Nawet, kiedy byli młodsi i rwał panny to jeśli Charles kiedykolwiek to skomentował to nigdy ale to nigdy nie słyszał takich gadek. Na swój sposób było to wyjątkowo urocze. Znając życie gdyby rozmawiali teraz ze sobą w cztery oczy to nie odpuściłby by sobie tak szybko ten temat. Teraz nie miał innego wyjścia.
Spojrzał na sylwetkę Ayi. Teraz tak samo bliskiej jak i obcej. Dopiero chyba teraz zaczynało do niego docierać to, że to wcale nie wygląda tak prosto jak mogło mu się wydawać. Zazwyczaj jego świat był bardzo czarno-biały. Wszystko było podzielone na to co miał zabić i na to czego nie miał zabijać. Potem rozwinęło się to do niewielkiej ilości szarości. Teraz mógł wybierać w każdym jebanym odcieniu tego koloru.
- Jasne. – Uśmiechnął się też do niej pakując jej rzeczy do torby. Wciąż czuł się niezręcznie. Może seks rano trochę pomniejszył tą granicę ale czuł się teraz tak jakby przespał się z było dziewczyną i nie wiedział za bardzo co dalej z tym począć. Niby znali się tak dobrze ale to już nie byli ci sami ludzie. Aya nie była Sonyą, a Striker po wydarzeniach na Majesty przekroczył pewną granicę obok której nawet nie powinien się znaleźć.
- Domyślam się i właśnie dlatego chce zobaczyć.
Chciał zobaczyć. Chciał ją sprawdzić. Ludzie w walce, a nawet w sparingu stawali się całkowicie innymi osobami. Nie było lepszego sposobu na ten moment aby poznać ją lepiej na nowo. Nie był to może najmądrzejszy pomysł na odbudowanie. Nie. To słowo tutaj w ogóle nie pasowało. To było budowanie wszystkiego na nowo. Tylko jej dotyk. Wciąż tak znajomy i kojący.
Założył na siebie czarną bluzę. Tą samą co miał na Islandii, kiedy spędzali tam noc zaraz przed tym całym burdelem, który wydarzył się potem. W sumie wyglądał tak samo. Jego garderoba nie należała do zbyt rozmaiconej. Wszedł do salonu przyglądając się dwójce. Kiedy ona prezentowała się jeszcze lepiej niż zazwyczaj, on wyglądał jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Na nosie wciąż miał czerwony ślad po złamaniu. Oczy dalej miał podkrążone bo w porównaniu z nią wstrzykiwał sobie znacznie gorszą chemię, a nie miał systemu, który by to neutralizował. Od czasu do czasu zdarzyło mu się utykać. Pewnie nowy mięsień postanowił o sobie od czasu do czasu przypominać dając znać Strikerowi, że chyba nie zadbał o nogę zbyt dobrze.
-Wszystko mam już przy sobie.
Zaczął zakładać na siebie swój typowy ubiór. Jego parka nie była stylowa jak jej płaszcz. Była prosta z ogromną ilością kieszeni. Te same bojówki. Ta sama wełniana czapka aby zakryć bliznę na czole. Tylko ten wzrok ten sam. W bardzo dziwny sposób pusty. Jakby i jego całkowicie opuścił już nastrój poranka, a myśl o kolejnych próbach powrotu do normalnego życia przyprawiała go zawał serca.
- Aya. Tu nie chodzi to czy się wynudzę czy nie. – Westchnął cicho pod nosem. Teraz, kiedy stał obok niej w butach wojskowych wydawał się jeszcze wyższy. Zresztą w tym ubiorze wyglądał jak dwa razy on. Jakby doszło mu z trzydzieści lub czterdzieści kilo. – Po prostu powinniśmy być teraz trochę ostrożniejsi. Poruszanie się w pojedynkę na ten moment nie jest najlepszym pomysł. – Spojrzał na stolik na którym leżał ciężki pistolet. Podszedł do niego i złapał go w dłonie. – Wiem jednak, że nie przekonam cię do tego. Już jako Sonya marudziłaś, że nie wierzę w twoje umiejętności. Teraz pewnie urwałabyś mi głowę. – Parsknął śmiechem. Podszedł znowu do niej. Podał jej w końcu broń. – Weź to. Jeśli mam wrócić wcześniej do domu to wolałbym żebyś miała to przy sobie. – Uśmiechnął się lekko. Wcześniej jego słowa nie wywołały na jej twarzy radości ale zażenowanie. Teraz był ostrożniejszy w doborze słów. – Po prostu będę się martwił trochę mniej.
Martwiłby się dokładnie tam samo. Teraz nie mieli jak sobie pozwolić na dość luźne życie. Nie za bardzo wiedział co więcej dodać. Czekał więc jak odbierze od niego pistolet i ruszą w drogę. Jeśli się potem rozdzielą to będzie miał wyjątkowo dużo czasu aby poprowadzić kilka rozmów przez komunikator.