Wyświetl wiadomość pozafabularną
Oraka nie próbował się bronić przed większością słów, którymi go zarzucała. Po każdym jej zdaniu Lockley za to kiwała głową, jakby znajdowała afirmację swoich emocji w tych, które wylewały się wraz z goryczą z każdym argumentem Račan. Artemus byłby głupcem, gdyby czemukolwiek teraz zaprzeczył. Był tam, w roli oprawcy, zgorzkniałego turianina, spoglądającego na ludzi przez pryzmat Wojny Pierwszego Kontaktu. Być może mógłby obronić się tym, jak wyglądały wtedy tak inne od obecnych czasy, jak jego pogląd był popularny pośród jego pobratymców, wspólnie gardzących Przymierzem za wtargnięcie na nieswoje terytorium. Ale milczał.
Może w ten sposób pokazywał, że rozumie decyzję, do której się zbierała. Może na jej miejscu podjąłby taką samą, gdyby możliwość zadecydowania o własnym losie zależała od niego.
- Nie słuchaj go - syknęła Julie ostrzegawczo, jakby dostrzegając, że, mimo wszystko, Mila słucha wypowiadanych przez Marka słów. - Wielkiego, pierdolonego Huntera, przodowego oficera Przymierza. Ja mam odpuścić, bo tobie się w życiu udało? - dodała. Twarz Huntera była zimna niczym lód.
Turianin zatrząsł się na dźwięk któregoś zdania wypowiedzianego przez najemniczkę. Pokręcił głową, nawet oderwał od rany gestykulujące dłonie. W jego oczach zagościło przerażenie, a usta wygięły się w smutku.
- To nie tak, to nie... To nie tak, jak wcześniej. To był wypadek, on robił to już dziesiątki razy, on... - załkał nagle, jakby sam zarzut niósł za sobą bolesne wspomnienie, transportując go w przeszłość, z którą nie chciał mieć nic wspólnego. Którą odciąłby od siebie grubą kreską, której nawet wiatry Feros nie byłyby w stanie zdmuchnąć - gdyby tylko nie odnalazła go tutaj, teraz, w postaci trójki, dorosłych już dzieci.
Dzieci, które niegdyś zawiódł.
- Zamknij się już - warknął brunet, jakby do Oraki i Lockley jednocześnie, gdy tej frustracja rosła. Przytrzymywana w żelaznym uścisku przez Huntera, zacisnęła pięści mocniej, a wokół jej ciała narastała niespokojna, biotyczna aura. Smugi błękitu podrygiwały lekko, jakby reagując na każde napięcie jej mięśni. - Nie rób tego, Mila. Nie warto.
Nagłe uderzenie, które trafiło w policzek Lockley wprawiło wszystkich w osłupienie. Z ust kobiety wytrysnęła krew zmieszana z plwociną, z gardła wydostało się niemal zwierzęce warknięcie. Zdziwiony Hunter odwrócił się, luzując swój uścisk na krótką, ulotną chwilę - która wystarczyła, by biotyczna odrzuciła go lekko w tył, wyswabadzając się.
- Ty pieprzony zdrajco - syknęła w kierunku Račan, przyjmując pozycję bojową. - Już zapomniałaś, co zrobili nam w akademii? Ile żyć zniszczyli? Zapomniałaś o tych, którzy prawie zginęli dla sadystycznych uciech tych jebanych zwyroli?
Hunter obrócił się w jej stronę, nagle dobywając broni. Lockley wydawała się nawet nie zauważać tego ruchu, zbyt intensywnie swoimi błękitnymi oczami wpatrywała się w Milę. Zdrajczynię, która mogła sprawić, że sprawiedliwość zwycięży, która mogła wymierzyć karę według ich prawa. Nie tego, które puściło Orakę wolno, nie tego, które zawiodło dopuszczając go do nauki w akademii.
Tego, które działało i było skuteczne.
- Wynoś się - polecił turianinowi Hunter, stając przed nim, naprzeciw oszalałej ze złości Lockley. - Tylko nie odchodź za daleko. I tak cię znajdę.
- Po co? Puśćcie go, kurwa, wolno! - ryknęła za nim brunetka, zaciskając dłoń w pięść. Spomiędzy jej palców ulatywały błękitne iskierki. - W końcu zaprzepaścił tylko nasze życie. Moje życie. A teraz wybaczmy mu, bo minęło wiele lat, na pewno się kurwa, odmienił! Teraz to urodzony opiekun! - drwiła, nim ostatnie trzymające ją w miejscu oznaki cierpliwości zniknęły.
Ze swoim wzrokiem skierowanym ku Mili, uniosła dłoń w znanym najemniczce geście.
- Zrobię to wszystko sama. Jeśli muszę to zrobić po waszych trupach, to niech tak będzie - wydusiła z siebie, nim jej ciało pomknęło naprzód, kierując się do ataku.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry