Niewielka kolonia, jedna z niewielu na planecie, będąca pod opieką korporacji ExoGeni, ale także stanowiąca pewnego rodzaju eksperyment możliwości adaptacyjnych. Zbudowana została na antycznych, proteańskich ruinach i to dzięki wykorzystywaniu ich technologii przetrwała wiele trudnych sytuacji.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Kolonia

18 mar 2022, o 23:14

Wyświetl wiadomość pozafabularną Oraka nie próbował się bronić przed większością słów, którymi go zarzucała. Po każdym jej zdaniu Lockley za to kiwała głową, jakby znajdowała afirmację swoich emocji w tych, które wylewały się wraz z goryczą z każdym argumentem Račan. Artemus byłby głupcem, gdyby czemukolwiek teraz zaprzeczył. Był tam, w roli oprawcy, zgorzkniałego turianina, spoglądającego na ludzi przez pryzmat Wojny Pierwszego Kontaktu. Być może mógłby obronić się tym, jak wyglądały wtedy tak inne od obecnych czasy, jak jego pogląd był popularny pośród jego pobratymców, wspólnie gardzących Przymierzem za wtargnięcie na nieswoje terytorium. Ale milczał.
Może w ten sposób pokazywał, że rozumie decyzję, do której się zbierała. Może na jej miejscu podjąłby taką samą, gdyby możliwość zadecydowania o własnym losie zależała od niego.
- Nie słuchaj go - syknęła Julie ostrzegawczo, jakby dostrzegając, że, mimo wszystko, Mila słucha wypowiadanych przez Marka słów. - Wielkiego, pierdolonego Huntera, przodowego oficera Przymierza. Ja mam odpuścić, bo tobie się w życiu udało? - dodała. Twarz Huntera była zimna niczym lód.
Turianin zatrząsł się na dźwięk któregoś zdania wypowiedzianego przez najemniczkę. Pokręcił głową, nawet oderwał od rany gestykulujące dłonie. W jego oczach zagościło przerażenie, a usta wygięły się w smutku.
- To nie tak, to nie... To nie tak, jak wcześniej. To był wypadek, on robił to już dziesiątki razy, on... - załkał nagle, jakby sam zarzut niósł za sobą bolesne wspomnienie, transportując go w przeszłość, z którą nie chciał mieć nic wspólnego. Którą odciąłby od siebie grubą kreską, której nawet wiatry Feros nie byłyby w stanie zdmuchnąć - gdyby tylko nie odnalazła go tutaj, teraz, w postaci trójki, dorosłych już dzieci.
Dzieci, które niegdyś zawiódł.
- Zamknij się już - warknął brunet, jakby do Oraki i Lockley jednocześnie, gdy tej frustracja rosła. Przytrzymywana w żelaznym uścisku przez Huntera, zacisnęła pięści mocniej, a wokół jej ciała narastała niespokojna, biotyczna aura. Smugi błękitu podrygiwały lekko, jakby reagując na każde napięcie jej mięśni. - Nie rób tego, Mila. Nie warto.
Nagłe uderzenie, które trafiło w policzek Lockley wprawiło wszystkich w osłupienie. Z ust kobiety wytrysnęła krew zmieszana z plwociną, z gardła wydostało się niemal zwierzęce warknięcie. Zdziwiony Hunter odwrócił się, luzując swój uścisk na krótką, ulotną chwilę - która wystarczyła, by biotyczna odrzuciła go lekko w tył, wyswabadzając się.
- Ty pieprzony zdrajco - syknęła w kierunku Račan, przyjmując pozycję bojową. - Już zapomniałaś, co zrobili nam w akademii? Ile żyć zniszczyli? Zapomniałaś o tych, którzy prawie zginęli dla sadystycznych uciech tych jebanych zwyroli?
Hunter obrócił się w jej stronę, nagle dobywając broni. Lockley wydawała się nawet nie zauważać tego ruchu, zbyt intensywnie swoimi błękitnymi oczami wpatrywała się w Milę. Zdrajczynię, która mogła sprawić, że sprawiedliwość zwycięży, która mogła wymierzyć karę według ich prawa. Nie tego, które puściło Orakę wolno, nie tego, które zawiodło dopuszczając go do nauki w akademii.
Tego, które działało i było skuteczne.
- Wynoś się - polecił turianinowi Hunter, stając przed nim, naprzeciw oszalałej ze złości Lockley. - Tylko nie odchodź za daleko. I tak cię znajdę.
- Po co? Puśćcie go, kurwa, wolno! - ryknęła za nim brunetka, zaciskając dłoń w pięść. Spomiędzy jej palców ulatywały błękitne iskierki. - W końcu zaprzepaścił tylko nasze życie. Moje życie. A teraz wybaczmy mu, bo minęło wiele lat, na pewno się kurwa, odmienił! Teraz to urodzony opiekun! - drwiła, nim ostatnie trzymające ją w miejscu oznaki cierpliwości zniknęły.
Ze swoim wzrokiem skierowanym ku Mili, uniosła dłoń w znanym najemniczce geście.
- Zrobię to wszystko sama. Jeśli muszę to zrobić po waszych trupach, to niech tak będzie - wydusiła z siebie, nim jej ciało pomknęło naprzód, kierując się do ataku.

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

19 mar 2022, o 00:11

Podjudzanie najemniczka puszczała mimo uszu – chociaż słowa Julie sączyły się w nią niczym jad, chociaż słowa Marka siały w niej ziarno niepewności, to jej własne przemyślenia odgrywały tutaj kluczową rolę. Jej szalejąca bitwa emocji spierała się o to, co słuszne, co warto, a czego nie. A szczerze... jaką satysfakcję miała mieć z zabójstwa takiej pustej muszli? Jedyne co, to uciszyłaby własne sumienie, które ciągle nawracało jej twarz tamtego informatyka. A nie chciała być katem na oczach dzieci, nie chciała też zrzucić konsekwencji swoich decyzji na Crassusa... a te byłyby, jak zauważył Mark.

Dziesiątki razy zrzucał przestraszonego chłopca — wyrzuciła jeszcze z siebie na koniec głuchym tonem; nie wierzyła nadal w to, co tutaj się działo. Po prostu to nie było możliwe, ale jeśli tylko to dobrze rozegra, jeśli uda jej się dotrzeć do odpowiednich osób, przeprowadzić śledztwo, to doprowadzi to do końca.

Uderzenie Julie wywołało za to dziwne uczucie satysfakcji w cierpiącej na frustrację Mili. W końcu to Lockley była podjudzaczką, szukając kolejny ślepych tropów, wplątując w to na końcu Huntera, a także i Račan, jak skończony idiota wchodząc do leża wroga, dając się tam zakuć w kajdany i niejako zmuszając rozrywaniem ran do przybycia tutaj. Gdyby nie ona... i nie Mark, to Mila piłaby drinki w jakimś egzotycznym barze na Illium, błogo nieświadoma dziejących się w galaktyce rzeczy, zamiast stać tutaj i przeżywać tak mocne, tak... niechciane emocje. Jej lekkoduszne podejście zostało zrujnowane. I ktoś musiał za to zapłacić.

Jak śmiesz mi to wypominać — wysyczała, wpatrując się z furią w dawną koleżankę, tę samą, która kiedyś się za nią kryła. Nie widziała już w niej tę biedną Julie, a chorą psychicznie, zrujnowaną przez życie kobietę. — Myślisz, że wszystko jest czarno-białe, że albo ktoś pamięta, albo nie? Myślisz, że zadźganie wszystko załatwi? Że nagle wszystkie twoje problemy znikną? Pobudka, do kurwy nędzy Julie, to nie Oraka jest twoim problemem, a ty sama! To ty przez lata ganiałaś za przeszłością i wysysałaś życie z osób chcących ci pomóc. To ty niszczyłaś swoje życie — z każdym słowem głos Mili podnosił się. Obracanie się wokół tego samego tematu przez wiele lat musiało znacznie nadwyrężyć psychikę Julie, która nie potrafiła zrozumieć podstaw funkcjonowania w świecie. I może podświadomie najemniczka także wiedziała, że i ona ma swoje wady, ale przynajmniej potrafiła jako tako współistnieć ze społeczeństwem.

Na dźwięk jej głosu, na wypomnienie, przebaczenie Račan aż się zatrzęsła, stając obok Marka i unosząc strzelbę do bojowej pozycji. Zmrużyła oczy, wpatrując się w koleżankę i czując jeszcze większą frustrację. — Kurwa, Julie! Świat nie kręci się wokół ciebie, nie tylko ty masz problemy, okej? Każde z nas przeszło DOKŁADNIE to samo w akademii i każde z nas musiało jakoś sobie z tym radzić, ale jakoś nie widzę, żebym ja albo Mark stoczyli się tak jak ty! Więc NIE MASZ prawa sugerować, co i komu wybaczamy, rozumiesz?! — krzycząc, przystawiła już nawet broń do ramienia, gotowa do obrona własnej racji... bo na pewno nie Oraki. — Pewnie nie rozumiesz, bo dla ciebie cały świat kręci się wokół zemsty i nie patrzysz, kto po drodze zginie. Nie widzisz innych rozwiązań — powiedziała na końcu, widząc jak wzmagająca się biotyczna chmura pędzi w ich stronę. Zacisnęła usta, naciskając spust strzelby i automatycznie wyciszając umysł.

Walka... walka pomagała. Walka nie pytała o wybory moralne. Walka koiła jej umysł, zostawiając pierwotne instynkty i kierując się tylko nimi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

19 mar 2022, o 00:17

Inicjatywa
Julie > Mark > Mila
[h4]akcja 1[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną

[h4]akcja 2[/h4]
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

19 mar 2022, o 03:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wrzask Lockley niósł się mroźnym wiatrem gazowego giganta, który spowijał platformę obłokami nocy.
Zautomatyzowane systemy ośrodka aktywowały umieszczone na krawędziach barierek latarnie i duże, główne światła, tworząc na ziemi ostre cienie ich sylwetek. Niebieskie pola biotyki otaczały kobietę, gdy sięgnęła ku Račan swoją dłonią, ciskając w jej stronę pocisk. Uderzenie, z pozoru, nie bolało. Rozeszło się po jej tarczach, gdy generator z wysiłkiem przyjął na siebie to wyzwanie. Małe, eksplodujące pola efektu masy zatańczyły na ich powierzchni, połyskując jak fajerwerki na wieczornym niebie. Najemniczka wiedziała, czego mogła się spodziewać jeśli tylko Julie zdetonuje to pole - cienką warstwę biotyki, która nie była jej, która pozostała na jej ciele niczym osad obcego adepta, gotów zadziałać na jej szkodę.
Postać jej napastniczki zniknęła w objęciach prawdziwego płomienia, gdy wychodzący naprzeciw Hunter skierował ku niej swój omni-klucz. Z jakiegoś powodu, biotyka nie była jego pierwszym wyborem - jakby rozumiał, że na tym polu nie mógł się z Lockley równać, więc zamiast tego uderzył w sposób, który pozwolił mu zyskać przewagę.
Płonące ciało biotyczki wygięło się, gdy uderzyła je pełna moc strzelby w dłoniach Račan. Sejmitar zaryczał, wypuszczając ze swojego wnętrza inny rodzaj ognia - ten, który pozbawił przeciwniczkę tarcz i przeszył jej ciało szrapnelem.
- Dorastaliśmy razem. Przeszliśmy razem p-przez to piekło. I tak mnie traktujecie po latach? - krzyknęła, rozsierdzona gniewem, ale też rozkojarzona bólem. Jej następny atak nie trafił - minął Milę i oblepiające ją pole, czekające na detonację, uderzając w leżącego obok trupa. Objęte efektem masy ciało ochroniarza uniosło się bezwiednie w górę, w otoczce nieważkich kropel szkarłatnej krwi. Wśród stojących w oddali ludzi poniosły się krzyki. Jedno, nieszczęsne dziecko, które dostrzegło ten groteskowy widok, zawyło głośniej, zalewając się łzami.
Hunter milczał. W boju, pomimo odniesionych przez siebie ran poprzednio ran, zmieniał się w maszynę, która zwyczajnie wykonywała polecenia, jakie wydawał mu pień mózgu. Przetrwać - pokonać - zabić. Pokonać - zabić - przetrwać. Przykryta cieniem mimika mężczyzny była najemniczce obca. Dopiero, gdy wokół jego ręki rozbłysnął blask biotycznego pola, którym cisnął w kierunku dawnej przyjaciółki, rozpoznała w nim starego Marka. Tego przeraźliwie chudego, tego udającego niepowodzenie by chronić je obie i tego, który upadał na twardą podłogę sali szkoleniowej, nigdy nie dając po sobie poznać, czy spadł z własnej winy, czy z własnego uporu.
Huk wystrzału strzelby rozgonił ogniste płomienie trawiące pancerz Lockley. Sprawił, że, na krótką chwilę, wokół nich nastała zupełna cisza, gdy młoda kobieta osunęła się na swoje kolana. Jej oczy spoglądały w dal wzrokiem, który sięgał znacznie dalej niż burzliwe niebo Feros, wypełniając się z wolna krystalicznymi łzami.
Następne chwile wydawały się trwać całą wieczność.
- Obiecaliście, że mnie ochronicie - wyznała, głosem drżącym od smutku i bólu. Gdy zniknął zeń gniew, wydawało się, że czegoś mu brakuje. Jakby wściekłość przez lata stała się dla niej naturą, bez której reszcie emocji brakowało balansu. Bez niego zbyt szybko dominowały nad jej osobowością. - Gdy siadaliśmy przy oknie naszego pokoju z kradzioną, drugą porcją soku... Obiecaliście, że nic złego mnie już nie spotka.
Jej rany krwawiły obficie, sącząc się rubinową posoką, która spływała w dół jej pancerza, podróżując wgłębieniami w ceramicznych płytach. Znaczyły każdą bliznę na jej pancerzu, każdy kanał i każdą dziurę, w której tworzyły małe, krwiste kałuże.
- A kiedy to wszystko się skończyło, zostałam sama.
Hunter nie odezwał się ani słowem.
Nie ruszył w jej kierunku, chcąc opatrzyć jej rany. Dłoń dzierżąca broń opadła wzdłuż jego ciała, lecz poza tym przypominał lodową figurę, przyglądającą się Lockley z daleka. Jego wyraz twarzy był zimny, odległy, trawiony obojętnością na jej los, tak nieprzypominającą troski, z którą zwrócił się wcześniej do Račan o pomoc. Kimkolwiek był teraz, czymkolwiek był maska, za którą chował prawdziwe emocje, nie przypominał tej samej osoby, którą spotkała na Promenadzie.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

19 mar 2022, o 20:33

Wśród wietrznej atmosfery Feros trójka dawnych przyjaciół stanęła w szranki ze sobą; wszyscy zdeterminowani bronić swoich racji, choćby za cenę zdrowia i życia pozostałych. Po jednej stronie rozszalała z nienawiści Julie, gotowa do przetarcia sobie drogi do Oraki ciałami swoich kompanów. Po drugiej stronie... Mark i Mila, produkty szkolenia Przymierza, nawet jeśli ta druga nie chciała tego przyznać. Maszyny do zabijania, których dłonie same sięgały po broń, gdy nadciągało zagrożenie, których umysły były wygaszane przez instynkty.

Strzelba zaśpiewała hukiem, gdy śrut rozbił się na tarczach, przenikając przez płomienie i niszcząc słabej jakości pancerz dziewczyny. Mila stała w miejscu, czując jedynie pojedyncze języki biotycznego ognia pełzającego po jej generatorze i czekające, aż ktoś je wysadzi; to było jednak niemożliwe, czego dowiodła sama Lockley, nie trafiając w kobietę swoim pociskiem. Ledwo po tym Hunter wykorzystał swoje umiejętności, przeżerając się ponownie przez pancerz dziewczyny, zaś Račan niemal automatycznie nacisnęła spust, ponownie pakując śrut w obce ciało. — To było zanim stwierdziłaś, że dla zemsty jesteś w stanie nas zabić — warknęła najemniczka, patrząc najpierw jedno ciało makabrycznie wiruje w powietrzu, zaś drugie, jeszcze dychające, opada na kolana.

Westchnęła, opuszczając Sejmitar. Czuła się coraz gorzej i coraz mniej z ich pierwotnego planu się tutaj sprawdzało. Coraz bardziej jedyne, co pragnęła kobieta, to położyć się i zasnąć błogo, najlepiej w rytmie fal... z dala od problemów, od dylematów, od przeszłości. Nie chciała widzieć nikogo z nich, chciała być raz w życiu... dosłownie raz, sama. Niestety stała w otoczeniu wrogów i demonów, którzy nie chcieli jej odpuścić. Nie tak powinno wyglądać jej katharsis.

Nie zostałaś sama — powiedziała Mila, wyciągając jeden medi-żel i rzucając go pod nogi Julie. Odwróciła się tyłem, zerkając tylko na Marka, któremu teraz brakowało... tej starej aury opiekuńczości. Obok stała wydmuszka, podobna do tego, co przedstawiał sobą Oraka... i Račan, która teraz szukała turianina wzrokiem. Nie wiedziała po co. Właściwie na cholerę to wszystko się tutaj działo? Czemu zwracali się przeciwko sobie? — Hunter nigdy cię nie zostawił samej. To ty odmawiałaś pomocy i dałaś się zjeść... przeszłości. Jeśli w kółko próbujesz pomóc komuś, kto cię w zamian za to gryzie, to nie dziw się, że w końcu traci siły i odchodzi. To nie nasza wina, że oszalałaś. To nie nasza wina, że pierwsza do nas strzeliłaś — słowa wypowiadane przez Milę były równie obojętne, co twarz Marka. Jej oblicze zaś było zmęczone.

Nie obchodzi mnie dalej, co ze sobą zrobisz, ani czy tutaj zdechniesz. Zrób coś głupiego, a ta strzelba zrobi ci dziurę w brzuchu, jasne? Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia. Niszczysz nie tylko siebie, ale i innych — rzuciła, odchodząc kilka kroków.

Trzeba... stąd spieprzać, jeśli liczysz się ze swoją zasraną karierą w wojsku — powiedziała jeszcze, totalnie już obojętna, co działo się za jej plecami i co zrobił Oraka. Nie interesowało jej także to, jak reagowały dzieci ani co kto krzyczał. Nie wyniosła z tej wizyty nic dobrego.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

22 mar 2022, o 19:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Ciało Lockley drżało, naznaczone śrutem i krwią. Z nadtopionej ceramiki w dziurach jej pancerza unosiły się małe strużki ciemnego dymu, prosto w gasnące niebo gazowego olbrzyma. Pozbawiona sił kobieta opadła w dół, nie potrafiąc unieść się nawet na własnych kolanach, zamiast tego siadając na zimnej, krwistej posadzce platformy. Wiatr unosił kosmyki jej włosów, sprawiając, że lepiły się do mokrego od potu, łez i krwi policzka.
Jej obrażenia wydawały się zbyt poważne, by medi-żel mógł jej w tej chwili pomóc. Może zdawała sobie z tego sprawę, a może zwyczajnie nie chciała po niego sięgnąć, gdy wylądował u jej kolan na ziemi, rzucony obojętnie przez Račan.
- Mówi prawdziwa, pieprzona bohaterka Cytadeli - prychnęła na dźwięk słów najemniczki, z wzgardą, która nie pasowała do jej wielkich, dziecięcych wręcz oczu. - Zapomniałaś, jak to jest, nie mieć niczego, Mila? Czy po prostu całe życie miałaś usrane różami, jak zwykle?
Złość i ból tworzyły mieszankę, która przeistaczała Julie na oczach ich dwójki. Z małej dziewczynki, wdzięcznej za ich opiekę, wiecznie chowającej się w ich cieniu, stała się wrakiem człowieka wypełnionym zgorzknieniem. Rozszalała wizją naprawienia niesprawiedliwości sprzed lat, opętana potrzebą zemsty, której brakowało jej całe życie, kierowana cierpieniem pozbawionego rodziny dziecka, skończyła tutaj. Zapadając się w sobie, siedząc na środku platformy, której posadzkę zniszczyły ogniste języki jej biotyki.
- A Hunter? Ten pieprzony gnój miałby pomóc komukolwiek innemu, nie sobie? - dodała, drżącym głosem, z wściekłością spoglądając na Marka, którego twarz zmieniła swój wyraz. Zmarszczył brwi, usta wygiął w grymasie, w którym Mila rozpoznała zawód. - Całe te lata jedyne, co...
- Przykro mi, Julie. Próbowałem ci pomóc - odrzekł głośno, spoglądając na nią z góry. Teraz, gdy w pół leżała na ziemi, w kałuży własnej krwi, wydawała się niemal tak drobna i mała, jak wtedy, gdy z połamaną kończyną spadła na ziemię w akademii. - Mówiłem, że z tego nie ma odwrotu.
Jego dłoń wystrzeliła nagle w górę - tak szybko, że stojąca obok Račan nie zdążyłaby zareagować, nawet, gdyby chciała. Palec nacisnął na spust, a huk wystrzału poniósł się echem, odbijając od krzyków przerażenia dzieci stojących w oddali. Kula przeszyła środek czoła kobiety, której twarz pozbawiona wyrazu wpatrywała się w Huntera jeszcze ułamek sekundy, nim ciało spadło na ziemię, wyzbyte resztek życia.
Historia Julie skończyła się w miejscu niewiele oddalonym od skulonego, rannego Artemusa Oraki, lecz nie z ręki, której się spodziewała.
Hunter odwróęcił spojrzenie od trupa, zamiast tego przenosząc je na Milę. Nie chował broni, jakby spodziewał się, że teraz to najemniczka go zaatakuje, tak samo, jak wcześniej próbowała walczyć z Lockley.
- Nie musimy uciekać. To ja wezwałem wojsko - przyznał, zerkając w stronę gromadzących się cywili. Większość z nich umykała powoli w kierunku podstawionego pod platformę pojazdu kolonii, który pojawił się jako pierwszy przy wjeździe. - Bądź spokojna, a cię nie skują. Zadbam o to. Zabiłaś kogoś tutaj?
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

22 mar 2022, o 19:55

Mila po rzuceniu dziewczynie medi-żelu nie odwracała się, stojąc ciągle tyłem i wpatrując się w Orakę, który ciągle klęczał na zimnej ziemi przed nimi. Julie mówiła, ale kobieta była święcie przekonana o swojej racji. Mogła poprosić o pomoc, mogła pomyśleć racjonalnie, zamiast z każdym rokiem oddając się szaleństwu, które posuwało ją do coraz gorszych czynów. — Każdy miał swoje problemy, Julie. Mówiłam ci to już, nie jesteś pępkiem tego świata, twoje problemy nie są... lepsze od naszych — powiedziała, ignorując przytyki o bohaterstwie.

Drgnęła instynktownie na huk wystrzału, odwracając się bokiem i wpatrując krótką chwilę w dziewczynę. Mieli po nią przybyć, zabrać i uciec, to nie powinno tak wyglądać, z tymi wszystkimi trupami, sprzecznymi informacjami, dziećmi oglądającymi te dantejskie sceny. Jeszcze nadciągało wsparcie, a ich ucieczka była utrudniona przez tamten wysadzony pojazd. Co prawda kolejny podjeżdżał, ale będzie musiała znowu nastroszyć pióra, żeby go ukraść. A potem co? Będą jej szukać na Feros, może ucieknie, ale będzie musiała trochę uciszyć swoją osobę. Sława, jakkolwiek była przyjemna, to w życiu najemnika była obosiecznym mieczem.

Zimny pot oblał Milę po plecach, gdy Mark wymawiał swoje kolejne słowa. W głowie jej zaszumiało i kolejne pytania o to, czy kogoś zabiła, nawet zdążyły umknąć jej bokiem pomimo oczywistego faktu trzech trupów na swoim koncie. Skupiła się na pierwszym zdaniu, które brzmiało... podejrzanie. W sensie, dlaczego miałby to robić? Przecież chciał odzyskać Julie, wysadził kilka budynków, więc po co wzywał swoich znajomych, żeby się narazić?

Chyba, że to było przez niego od początku zaplanowane?

Mila wycofała się dwa kroki od Huntera, słusznie zauważając, że ten ciągle trzyma broń w pogotowiu. Spodziewał się tego. Zerknęła także na Orakę, jakby próbując odczytać zmianę emocji na jego twarzy, zanim wróciła do Marka, powoli unosząc strzelbę do ramienia. Lufa była jeszcze delikatnie opuszczona, ale kobieta była gotowa do walki, jakby sama też jej się spodziewała.

Jak to kurwa ty wezwałeś? — warknęła, spoglądając na niego wyczekująco. — Jakie bądź spokojna, to cię nie skują? Proszę, wytłumacz mi logikę swojego działania, bo chyba mi coś umyka. Włamałeś się do ośrodka, wysadziłeś granatami budynki, krzyczysz o tym, że to jest legalne i jeszcze wzywasz swoich kolegów? O chuj ci chodzi?

Pieprzone Przymierze.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

22 mar 2022, o 20:10

Oraka był jednym z tych, którzy pozostali na platformie. Nie rzucał się do ewakuacji, choć teoretycznie powinien jako pierwszy, mając wciąż niemały cel na swoich plecach i ranę na swoim ciele. Niemniej, puszczał przodem całą resztę personelu - i tak jak oni, podskoczył na dźwięk kolejnego wystrzału. Mila z oddali widziała jego zdziwienie. Wątpliwe, by Oraka wiedział cokolwiek o tym, co planował Hunter, a przynajmniej nie zamierzał dopytywać ani próbować się z nimi porozumieć. W tej chwili dziękował duchom, że puścili go wolno choć już widział przed oczami śmierć i nie zamierzał tego stanu zmieniać mieszając się w sprawy, których nie był częścią.
Hunter był spokojny. Męska dłoń nadal dzierżyła pistolet, ale opuścił rękę wzdłuż ciała, nie celując w Milę. Nie pokazywał po sobie żadnej groźby, nie spoglądał na nią wrogo ani nawet nie usiłował do niej podejść. Broń w jego ręce była wyłącznie w celach samoobrony - była też wyraźnym sygnałem w stronę najemniczki, że był gotów się bronić, jeśli zechce go zaatakować.
- O tym miejscu wiedziałem tyle, co ty, Mila. Przymierze nie wiedziało o tej placówce, bo Nadzieja Zhu ją przed nami ukryła - przyznał. Brzmiał szczerze, ale jednocześnie nie wyglądał, jakby zamierzał Račan przekonywać - nie tutaj, w tym miejscu. Stali sami na środku platformy, a wokół nich leżały dwa, krwiste trupy. Ewakuacja cywili była bliska zakończenia, a z oddali nadciągał warkot silników kolejnych, nadciągających w ich stronę pojazdów. - Wydusiłem informacje z jednego z ochroniarzy. Znalazłem papiery na potwierdzenie. Nadzieja Zhu wynajęła tych turian wbrew woli Przymierza, ale w pełni legalnie w świetle prawa Rady. Tego samego, które złamaliśmy atakując ich bezpodstawnie.
Westchnął z frustracją. Pojazd z cywilami odjechał, ruszając niebostradą w stronę kolonii. Na razie nikt nie podchodził do nich na środek platformy, ale słyszała, jak kolejna machina stanęła przed wjazdem do środka, a jej drzwi uchyliły się. Żołnierze, o których mówił, musieli być blisko, co dawało im mało czasu na swobodną rozmowę.
- Wyciągnę cię z tego. Ale musisz poddać się wojsku, które zaraz tu będzie. Jak zaczniesz wymachiwać strzelbą w ich stronę, albo w moją, narobisz rozpierdolu w bardzo delikatnej sytuacji - dodał z naciskiem.
W formie pojednania, ostentacyjnie uniósł rękę z bronią w górę, w formie poddania się, nim schował ją głęboko do kabury przy swojej nodze, tym samym, przynajmniej teoretycznie, pokazując, że jest bezbronny.
Teoretycznie, bo każdy biotyk miał alternatywę do broni palnej.
- Wiem, że nie masz żadnej podstawy, żeby mi ufać, ale jeśli nie masz alternatywy do ucieczki z platformy po środku niczego, uwierz chociaż w to, że póki ze mną jesteś, nie zamkną cię na wieki wieków w jakiejś dziurze w Nadziei Zhu - dodał, z lekką prośbą w głosie.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

22 mar 2022, o 20:57

Ktokolwiek wpatrywał się teraz w Milę, mógł ujrzeć w jej oczach zawahanie i brak zrozumienia dla aktualnej sytuacji. Nie wiedziała już komu ufać i kto mówił tutaj prawdę; nie wiedziała po prawdzie nawet tego, czy dobrze postąpiła. Jej kompas moralny totalnie ześwirował, widząc śmierć Lockley z rąk prawdopodobnie jedynej osoby, która o nią dbała przez te lata; to samo działo się za każdym razem, gdy Račan niechętnie odstępowała od Oraki i skończenia jego żywotu, nie wspominając już o nieszczęsnym chłopaku z serwerowni, którego zwłoki były rozsmarowane po prawdopodobnie każdym komputerze.

Mark, jakby chcąc ją przekonać do swoich racji, opuścił broń, tłumacząc kolejno, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Na twarzy najemniczki wystąpił wtedy niemiły grymas, chociaż jej strzelba drgnęła, opuszczona bardziej do ziemi. — Jesteś idiotą, Mark — wydusiła z siebie w końcu, kręcąc głową. Chociaż jego broń wylądowała w kaburze, to Mila nie pozbawiała siebie opcji walki wszelkimi metodami. — Nasza akademia też legalnie działała. Poza tym do kurwy nędzy, wojsko? Tak bardzo kochasz Przymierze, że chcesz być sądzonym? Mogliśmy to załatwić w inny sposób. Pójść nawet wyżej, zamknąć to w pizdu, w końcu inaczej się tym zajmują. Wpędzasz nas w kozi róg, Mark.

Nowe pojazdy przybyły na platformę, na której zostali już tylko trenerzy. Wojsko. Przeszukają wszystko, znajdą kamery... najgorsze w tym wszystkim było to, że Hunter po części miał rację. Na tym cholernym zadupiu nie miała jak zbytnio uciec. Cicho wzdychając, opuściła strzelbę wzdłuż ramienia, nie chowając jej jednak. Nadal nie ufała mężczyźnie i była gotowa na wszystko, nawet jeśli będzie to walka z całym oddziałem. Dlatego też zerkając na swój omni-klucz, przesunęła wszystkie pliki, jakie ściągnęła z serwera prosto na ikonkę Crassusa, aby powoli się wysyłały. W razie czego.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

22 mar 2022, o 22:28

Hunter niewiele robił sobie z jej obelg. Odbijały się od niego jak od posągu, który teraz przypominało jego stoickie ciało. Sięgnął rękawicą do zaczepów swojego hełmu, powoli zdejmując go z głowy. Ostre światło rozstawionych na platformie lamp ujawniło zmęczoną, pokrytą potem twarz, bielszą niż ta, którą zapamiętała. Rana na jego nodze zasklepiona była medi-żelem, którego działanie powoli zaczynało znikać, przywołując falę bólu za każdym razem, gdy ruszył udem.
- Świat tak nie działa, Mila. Prasa ujawniła to, co zrobiło Przymierze. Widzisz, żeby bardzo im się za to oberwało? - westchnął, pytając ją wprost.
Wieści o Akademii wypływały na światło dzienne nieraz, ale nigdy nie wzbudzały sensacji - zupełnie jakby świat traktował je jako plotki, przecieki od sfrustrowanych studentów, którzy, nawet masą, nie mieli wystarczającej siły przebicia, by nadać temu odpowiedniej wagi w obliczu oglądającej ich, reszty galaktyki.
Być może mogli coś zmienić teraz. Ale ta wiara podzielana była przez Marka tylko wtedy, gdy chciał przekonać Milę, by pomogła mu w tym przedsięwzięciu. Teraz wydawał się mówić gorzko, bez przekonania.
- Przymierze zjebało wielokrotnie, a Julie chciała je za to zrujnować. Nie widzę sensu w rozdrapywaniu starych ran. Nie w taki sposób - dodał ciszej, przyglądając się pierzchającym w stronę pojazdu cywilom. - Jak myślisz, kim bylibyśmy, gdyby nie przydarzyła nam się akademia? Uważasz, że byłabyś bohaterką cytadeli, gdyby ktoś nie wtłukł w ciebie tego szkolenia? Bo ja nie. Uważam, że dzięki temu jestem silniejszy. Przeżyłem.
Pokręcił głową, niemal od razu wycofując się ze swojego argumentu. Račan nie była łatwą do przekonania osobą - w żadnej kwestii. Ale ta była dotkliwa, dotyczyła ich wspólnej przeszłości, która odbiła się potężną szramą na ich psychice. Hunter najwyraźniej wyciągnął ze wspomnień inne wnioski, obierając również inne spojrzenie na przyszłość.
Ostatni cywile zostali przechwyceni przez uzbrojone sylwetki przy wejściu. Ze strony wjazdu na platformę dotarły do nich krzyki.
- Naprawdę chcesz zrujnować swoją przyszłość dla zemsty za coś, co przydarzyło się wieki temu? - spytał, przyglądając jej się otwarcie.
Krzyki nasiliły się. Oddział żołnierzy powoli przesuwał się przez przejście, wkraczając na platformę z karabinami uniesionymi w dłoniach.
Hunter uniósł wysoko ręce, dłonie splatając na swojej głowie.
- Wyjaśnię ci to, czego chcesz. Po prostu daj im zawieźć się do kolonii - obiecał, krzywiąc się, gdy ugiął ranną nogę, powoli schodząc na kolana. - A jeśli nie... cóż, powodzenia.
Wzruszenie ramionami mówiło samo przez siebie. Choć z Milą łączyła go dawna przyjaźń i bolesna przeszłość, nie zamierzał nadstawiać karku za jej decyzje - tak samo, jak w przypadku Lockley.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

22 mar 2022, o 23:03

Pojedyncze mięśnie na twarzy Mili drgnęły, gdy ten wspominał o bezkarności Przymierza. Nie odezwała się ani słowem, zamiast tego wpatrując się w jego zmarnowaną tą misją twarz. Nie ściągnęła hełmu, tak jak on, zamiast tego ciągle stojąc w miejscu i co chwila zerkając na resztę. Jej spojrzenie prześlizgnęło się także po Julie – martwej, przy której leżał nieużyty medi-żel. Całkiem niechcący przypomniała sobie historię, którą ktoś niedawno jej opowiedział, o oszalałym biotyku zamkniętym w pierdlu, opowiadającym o supremacji asari. Mark miał wybór, dać jej szansę na rehabilitację, zamknąć gdzieś, otoczyć opieką psychiatryczną.

Z drugiej strony Mila też nie dawała tutaj szans tym, którzy na to zasługiwali... zamiast tego rozdając je tym, którzy nie powinni ich dostać.

Serio chcesz wiedzieć, kim byłabym, gdybym nie wylądowała w akademii? — odparła, tym razem wpatrując się w intensywnie, niemal ze złością w mężczyznę. — Pewnie instruktorką nurkowania w Chorwacji. Albo może poszłabym do służb porządkowych, strażnikiem parku narodowego, ba, może nawet siedziałabym teraz z mężem, może dziećmi w moim domu rodzinnym. Nie musiałabym się zastanawiać, czy kolejna misja nie będzie moją ostatnią. Nie musiałabym borykać się tyle lat ze wstrętem do turian, nie odbijałabym się z jednego oddziału do drugiego w Przymierzu. Miałabym normalne życie, normalne problemy. Julie tak samo, nie skończyłaby z kulką w głowie od jedynej osoby, której ufała na tyle, że się jej zwierzała. To, że coś nas ukształtowało, nie znaczy, że jest dobre... tym bardziej, że w oczach ludzkości jesteśmy odmieńcami, szarlatanami.

Nie poznałaby też prawdopodobnie Crassusa. Nie zobaczyłaby tylu miejsc w galaktyce, nie zabawiałaby się z Błękitnymi Słońcami na Omedze, chlejąc do upadłego. Nie mogłaby puszyć się, że ma własną firmę z jej przyjacielem. Byłaby innym człowiekiem i trudno było określić, co byłoby lepsze.

Przeceniasz moje szaleństwo, Mark. Może i jestem w gorącej wodzie kąpana, ale część tego zostawiłam za sobą, zapomniałam. To ty mi o tym przypomniałeś. To przez ciebie jesteśmy w tym miejscu i to przez ciebie to wszystko... wraca i boli — Mila uniosła spojrzenie na uzbrojone sylwetki krzyczące coś do nich i spochmurniała. Schowała strzelbę. — I nie chodziło mi teraz o strzelanie. W końcu bycie pieprzoną bohaterką Cytadeli, jak bardzo lubicie mi to wypominać, ma swoje plusy. Dojścia. Mogłam to skutecznie nagłośnić. Ale ty wolałeś przysłać swoich koleżków z wojska, stawiając nas pod ścianę.

Z wyraźną niechęcią uniosła ręce za głowę i podobnie do Huntera, uklęknęła, przyglądając się żołnierzom. — A żeby cię z niego wyjebali na zbity pysk... — mruknęła jeszcze, zastanawiając się, jak ewentualnie wybrnąć z tej sytuacji.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

23 mar 2022, o 13:06

Nie dało się ukryć, że Mark widział wyłącznie swoją perspektywę. Jak bardzo nie próbowałby przekonać najemniczkę o słuszności swoich wyborów, jego słowa brzmiały pusto, gdy sięgał ku jej życiu. Być może łączyła ich przeszłość, wspólne przeżycia na Akademii, ale później ich życia gwałtownie rozjechały się w zupełnie innych kierunkach. Wydalona z Przymierza Račan trafiła do Błękitnych Słońc, a później poznała swojego przyszłego partnera biznesowego, z którym miała okazję zwiedzać galaktykę i wszystkie jej zakątki. W tym czasie Hunter wspinał się po szczeblach wojskowej kariery, o której mówił bardzo oszczędnie. Przymierze dało mu dom, którego nie miał, przyjęło go pod swoje skrzydła i wychowało, lecz to, kim stał się dzięki temu w swoim dorosłym życiu pozostawało tajemnicą.
Milczał, nie chcąc się z nią kłócić na tematy, w których najwyraźniej fundamentalnie się różnili. Może ból jego ranionej nogi zajmował teraz część jego świadomości, sprawiając, że ich rozmowa stawała się mniej interesująca, a może po daniu jej decyzji nie zamierzał na nią już bardziej wpływać. W końcu tak, jak wcześniej, przekazał jej swoje ostrzeżenie - ale nie usiłował dalej jej przekonywać co do słuszności poddania się tu i teraz, czy czynów, których dokonali na tej platformie.
Z wejścia do platformy nadeszły krzyki. Dostrzegłszy dwa trupy, żołnierze przyśpieszyli, lecz opuścili nieco karabiny widząc, że dwójka pozostałych na nogach ludzi klęczy na ziemi, z dłońmi uniesionymi ku górze. Na platformie pozostali już tylko oni. Gdy pierwszy, w pełni opancerzony trep chwycił Huntera za bark, inny pchnął Račan do przodu, zgarniając jej ręce i zakuwając w kajdanki. Przez chwilę, gdy pochylała się nad splamioną krwią podłogą, dostrzegała puste spojrzenie leżącego obok, martwego ciała Lockley.
Tak, jak Hunter zapowiedział, zgarnęli ich dwójkę i natychmiast wyprowadzili z platformy do wejścia na niebostradę, na której czekały opancerzony pojazdy. Wbrew zapewnieniom Huntera, gdy znaleźli się już wśród całego oddziału żołnierzy, ze skutymi dłońmi i bez możliwości zrobienia czegoś ze swoją sytuacją, rozdzielili ich dwójkę. Mila wylądowała na tyle jednego z pojazdów sama, a za nią zamknęły się drzwi. Dwójka żołnierzy, która jej towarzyszyła, nie odezwała się do niej słowem nawet, jeśli rozpoczynała sama konwersację. Prowadzili szybko, agresywnie, rzucając nieprzypiętą do fotela kobietą, która musiała balansować by utrzymać się w pionie pomimo spiętych za jej plecami rąk.
W Nadziei Zhu panowała już noc, gdy dotarli na miejsce. Wieżowiec piął się w górę jak cień na mglistym tle nieba Feros, jak góra o połyskujących punktach okien tam, gdzie zapalone były wciąż światła. W pewnym momencie drogi ich pojazd skręcił w inną część niebostrady, przez co trafili do zupełnie innego garażu niż ten, z którego kilka godzin wcześniej wyjechali z pomocą turiańskiego kierowcy. Ten był zupełnie pusty, poza jedną, opancerzoną kobietą. Miała długie, czarne włosy spięte w kok i łagodne rysy twarzy, które kontrastowały z ostrym spojrzeniem, jakim obdarzyła Milę. Najemniczkę, chwyconą pod ramię przez dwójkę uzbrojonych żołnierzy Przymierza, poprowadzono do windy.
Pozostawiono ją samą w pomieszczeniu technicznym, które wydawało się być umieszczone gdzieś na obrzeżach kolonii. Światło jarzeniówki było ostre, nieprzyjemne. Do dyspozycji miała chybotliwe krzesła i twarde, metalowe ściany, których nie sposób było zniszczyć. Drzwi odgradzające ją od świata zostały zablokowane i przypominały staromodną śluzę, zaprojektowaną do odcięcia tej sekcji od pozostałych w razie problemów z systemami podtrzymywania życia lub pożaru - coś, co prawdopodobnie mogłaby zniszczyć przy pomocy ładunków wybuchowych, ale nie gołych, spętanych rąk i własnej biotyki.
W tym pomieszczeniu tkwiła długo. Zbyt długo. Minuty w złości, stresie i pustce mijały przeraźliwie wolno, jakby każde dziesięć minut bez kontaktu z rzeczywistością było w istocie dniem, który spędziła na tej przeklętej planecie. Nikt nie odpowiadał na jej krzyki, walenie w drzwi, na nic też zdał się jej omni-klucz - mogła jedynie liczyć, że Crassus przybędzie ją wydostać z tego więzienia za mniej niż nieskończoność, którą wydawałoby się, że już w nim spędziła.
Po czasie, który w istocie był ponad godziną, drzwi rozsunęły się wreszcie z sykiem. Kobieta, którą widziała wcześniej w dokach, podeszła do środka i, upewniając się, że Mila jej nie zaatakuje, rozkuła najemniczkę, zabierając omni-kajdanki ze sobą. Skinęła głową do kogoś, kto stał przy przejściu i wysunęła się z pomieszczenia na zewnątrz. Tym kimś okazał się Hunter - rozpoznała jego lekkie kroki, gdy przeszedł przez śluzę i wszedł do środka. Drzwi zamknęły się za nim, ale nie były zablokowane.
- Mówiłem, że to załatwię - przypomniał jej, z chwilą wahania podsuwając sobie bliżej jedno z krzeseł i zajmując miejsce naprzeciw niej, jeśli i ona siedziała. W innym wypadku oparł się o ścianę. - Możesz opuścić planetę.
Zamilkł, choć wydawało się, że na coś czeka - może na lawinę pytań z jej strony, może sam chciał coś jej powiedzieć, ale najpierw badał jej reakcję na wszystko, co wydarzyło się odkąd rozstali się na platformie.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

23 mar 2022, o 22:58

Ciężkie, opancerzone ciało najemniczki uderzyło głucho o podłogę, gdy cały oddział Przymierza zwalił się jej na głowę i rzucił na podłogę, przygniatając, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Po chwili poczuła, jak jej ręce są wyginane, a nadgarstki zamykane w kajdanach – czując ich uścisk nawet przez grubą powłokę pancerza Mila sapnęła z wściekłości. Do tej pory... całkiem sprytnie wymykała się prawu, ba, nawet jej odejście z wojska było całkiem spokojne, nawet jeśli spodziewała się, że jako eksperyment będzie obserwowana. A teraz leżała przygnieciona do zimnej podłogi, wpatrując się w równie lodowate oczy dziewczyny, którą niegdyś broniła niczym lwica.

Uniesiona do pionu, pozwoliła się poprowadzić na zewnątrz, gdzie ku jej... tylko lekkiemu zaskoczeniu została oddzielona od Huntera. Bez słowa wepchnięto ją iście żołnierskim gestem do przygotowanego nań pojazdu, gdzie musiała sama się poprawić na siedzeniu. Gdy tylko ten ruszył, sapnęła, stawiając nogi szerzej, by nie turlać się z lewej do prawej podczas tej dzikiej jazdy, w trakcie której nie mogła nawet chwycić się rękoma za uchwyty, bo te były zakute. Raz czy dwa kurwiła na żołnierzy i ich umiejętności jazdy, wręcz nie mogąc się powstrzymać przed kilkoma lekkimi obelgami; była wystarczająco zdenerwowana zdradą i aktualną sytuacją, by nie przejmować się zbytnio powstrzymywaniem języka.

Mijając dziwną kobietę, Mila tylko zerknęła na nią, bardziej skupiając się na tym, by utrzymać swoją godność w pionie i nie być ciągniętą pod ramionami do jakiegoś składzika na miotły. Traktowano ją jak terrorystkę – i być może, odrobinę, w ich świetle nią była, ale nie dla siebie.

Siedząc i nie mogąc niczego lepszego wykombinować (a oczywiście próbowała, a jak), musiała w którymś momencie usiąść na krześle. Nadal skuta, nawet nie miała jak ściągnąć hełmu i przetrzeć go i swojego napierśnika z krwi i innych płynów, które się tam znalazły. Wpatrywała się więc w gniewie na pojedynczą, zaschniętą już plamkę, która przypominała jej o serwerowni i nieszczęsnym chłopaku, który zginął podczas jej napadu furii. Plusem tego wszystkiego był fakt, że im więcej godzin mijało, tym bardziej oddalone zdawały się wydarzenia stamtąd. Śmierć cywila z jej ręki było gorzkim doświadczeniem, odbierającym jakiś skrawek jej duszy, jednak z perspektywy siedzenia na krześle – Mila próbowała sobie wmawiać, że widząc turian, znienawidzonego nauczyciela i małe dzieci, wspomnienia powróciły. Wtedy każdy był winny. I nadal... ciężko było jej uwierzyć w to, co mówili; już prościej było obwinić Marka o zdradę, niż przyznać się do błędu i stracenia życia jakiegoś młodego chłopaka.

Po nieskończoności czasu, a właściwie to godzinie użalania się i szukania wymówek, bo przecież kobieta nie mogła się mylić, drzwi rozwarły się, wpuszczając do środka tę samą babę, którą mijała na platformie. Mila drgnęła, obserwując ją czujnie, ale ta tylko rozkuła ją, wychodząc. Najemniczka natychmiast zakręciła kilka kółek nadgarstkami i ściągnęła hełm, odrzucając do tyłu przylepione do czoła pasemka włosów. Wpatrywała się we wchodzącego do środka Huntera wilczym spojrzeniem, słuchając jego krótkiej wypowiedzi i obserwując minę chcącą wszystko wygadać.

Przymierze jednak nie odstrzeli mnie za terroryzm? — zapytała z udawaną nadzieją w głosie, w którym przebijała się jednak gorycz. W jej wzroku przez chwilę mignęło uczucie bólu zdrady; było w końcu tyle sposobów, by to załatwić, a ten postanowił ich skuć i wywieźć do jakiejś placówki wojskowej. — I co, placówka ewakuowana, wszyscy bezpieczni, ciało Julie wrzucone do kompostownika, a Oraka siedzi wygodnie, czekając tylko, aż wróci do maltretowania dzieci?

Wstała z cichym stękiem, przyczepiając hełm. Musiała odebrać swoją strzelbę, którą pewnie jej zabrali. I wylecieć z tej planety jak najszybciej. Zaszyć się gdzieś, najlepiej na Chorwacji. Tak, to był świetny pomysł, urlop z rodziną. Odpocznie psychicznie. — Tak bardzo pierdolisz o przyszłości, a wzywając gnoju wojsko, właśnie mi ją utrudniasz. Chyba, że to też zamieciecie pod dywan, co?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

24 mar 2022, o 01:30

Mila miała wszelkie powody, by oczekiwać na twarzy Huntera choć odrobiny skruchy. To on wciągnął ją w to bagno, to on zmusił ją do skonfrontowania się z własną przeszłością tylko po to, by kazać jej wstrzymać się z ogniem w ostatnim momencie. Nie ona wynalazła kontakt do niego w odmętach swojego omni-klucza, a odwrotnie - on nagabywał ją na promenadzie i poprowadził szlakiem Julie, tylko po to, by jej martwe ciało pozostało na platformie na długo po tym, gdy oni ją opuścili, eskortowani przez żołnierzy.
Wszystko to rozpoczęło się od Marka Huntera, który teraz siedział naprzeciw niej na chybotliwym, krzywym krześle w zapomnianym przez bogów pomieszczeniu na obrzeżach Nadziei Zhu. Na nim miało też się zakończyć.
- Nie wiem. Pewnie tak - odrzekł, wzruszając ramionami, jakby nie obchodziło go to tak mocno, jak obchodziło Milę. Jego przyjazne spojrzenie, niewinne unikanie tematu czy chowanie się za bolesnością wspomnień czy poczuciem winy z traktowania Julie, wszystko to wydawało się jedynie fasadą, której kolejne elementy zanikały, ujawniając znacznie chłodniejsze wnętrze. - Pierdoliłem o przeszłości, bo potrzebowałem twojej pomocy, Mila. To nie jest tak trudne do zrozumienia.
Westchnął ciężko, opadając na oparcie krzesła. Zauważyła, że jego noga jest opatrzona. Wojsko zdecydowanie traktowało go lepiej, niż ją - mogła wątpić w to, by spędził zamknięty w pomieszczeniu dłużej, niż dziesięć minut. Jego twarz, choć zmęczona, przybrudzona rękawicami, które ocierały pot z czoła, nie wyglądała, jakby przed chwilą zdjął swój hełm.
- Nadzieja Zhu jest biedna. Od ataku gethów ledwo są w stanie wyżebrać od ExoGeni kredyty na utrzymanie kolonii. Nie stać ich na porządną placówkę szkoleniową dla Przymierza, która mogłaby szkolić lokalne dzieci, ale nie chcą wysyłać ich poza planetę, do wojska. Te dzieci są dla nich przyszłością - mówił, skrzętnie unikając tematu Julie. - Zdecydowali się szkolić je na miejscu, zatrudniając instruktorów, którzy są tani. Z tego, co się dowiedziałem, Oraka próbował z tego zrobić drugą szansę dla siebie. Gnojek jest w pierdlu, jeśli cię to pocieszy. Szybko z niego nie wyjdzie, a już na pewno nigdy nikogo nie będzie uczyć.
Wzruszył ramionami znów. Choć gdy mówił o turianinie, w jego głosie zakradała się pogarda, wydawał się nie przywiązywać do tego takiej wagi, jak niegdyś.
- Przymierze lubi kontrolować szkolenia biotyków odbywające się poza wojskiem, więc zrobili to w ukryciu. Ale wszystko było legalne, przynajmniej według prawa Cytadeli. Wkurwiło Przymierze, które nic o tym nie wiedziało.
Ludzcy biotycy nie byli zbyt częstym widokiem, jeśli porównać ich do asari. Wojsko zawsze potrzebowało ich więcej, szybciej, chciało ich szkolić i zapędzić w swoje szeregi - coś, czego koloniści skupieni na rozwoju swojego podupadłego domu pragnęli uniknąć za wszelką cenę.
- Zabiliśmy cywili, Mila. W oparciu o gówniane informacje Julie.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

24 mar 2022, o 01:56

Stojąca teraz Mila wpatrywała się kątem oka w Marka, porównując w myślach tego mężczyznę, z którym kilka dni temu piła piwo, a który teraz przed nią siedział; bez emocji, zimny, pozbawiony głębszych refleksji nad tym, co zrobił. Idący pieprzonym obowiązkiem, a nie sercem. Jego rodziną było wojsko i kolejne awanse, a nie żywe istoty. I może Račan miała swoje na sumieniu, ale przynajmniej dbała o tych, na których jej zależało. Cholera, nawet za Julie skoczyła w nielegalną operację pomimo późniejszych wydarzeń. W tym momencie bardzo cieszyła się, że uciekła z Przymierza.

Myślisz, że mnie to interesuje? — odparła, sama zaskoczona spokojnym tonem swojego głosu; w rzeczywistości szalał w niej gniew i ochota, by przypieprzyć Hunterowi tak, że aż mu zęby zadzwonią. — Bo jeśli tak, to grubo się mylisz. Gówno mnie obchodzi widzimisię lokalnej firmy, która była jakimś szczepem starego Conatix. Nie interesuje mnie, że Przymierze chce maczać w tym swoje palce. I nie, nie pocieszy mnie Oraka w pierdlu, powinien zdechnąć raz a porządnie.

Powinien, a jednak tego nie zrobiła. Zawahała się. Po krótszej chwili zastanowienia nie zrobiła tego jednak dla siebie, jak implikował wtedy Mark; jej przyszłość gówno ją obchodziła w momencie, kiedy mogła dostać kosę pod żebra od pierwszego lepszego oprycha. Podświadomie wiedziała, że odstrzelenie Oraki mogło zagrozić delikatnemu porządkowi, który zbudowała razem ze swoim towarzyszem; porządkowi, który upadłby, gdyby całkiem zaczęła strzelać do każdego po kolei.,

Nie interesuje mnie w tym momencie nawet to, kogo tam zabiłam. Interesuje mnie jedynie to, że ci zaufałam, Mark, a ty mnie zdradziłeś. Mnie i Julie — ściskając dłoń w pięść podeszła do drzwi. Nie były zamknięte, więc mogła je otworzyć. Zanim jeszcze to zrobiła, odwróciła się do niego. — Zależało ci tutaj na czymkolwiek innym oprócz nowego awansu? — odwróciła głowę, przełykając ślinę. — Julie. Zależało ci faktycznie na Julie?
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

28 mar 2022, o 22:36

Hunter być może rozumiał jej gniew, ale jego pokłady cierpliwości były skąpe. Z jego ust wydało się głębokie westchnienie pomimo spokojnego tonu głosu, jakim komunikowała się z nim Mila. Wrogość chowała się w jej słowach, nie tonacji, wsadzając go w defensywę, w której nie chciał przebywać.
- To nie jest wymysł pieprzonego Conatix. To rozjebana kolonia, która próbuje się odbudować i nie wierzy, że Przymierze odda jej biotyków, których wyszkoli. Myślisz, że w Xu Medical jest choćby jedna osoba odpowiedzialna za to, co stało się w akademii? - spytał wprost.
Nie miała dostępu do takich informacji - nawet te zebrane przez Lockley były szczątkowe. Julie opierała swój wywiad na informacjach, które udało jej się zdobyć. Hunter najwyraźniej teraz miał do nich jeszcze lepszy dostęp, ale ciężko było określić, ile podczas ich wspólnej misji wiedział naprawdę, a ile nie. Szczerość i emocje na twarzy Marka okazały się równie fałszywe jak jego chęci ocalenia Julie za wszelką cenę.
Być może w morzu kłamstwa chowała się mała deska prawdy, ale była zbyt mała, by pozwolić mu utrzymać się na wodzie.
- Nie widzieliśmy się dwadzieścia lat. Tak bardzo ci na niej zależało, Mila? Dlatego do niej wypisywałaś codziennie, jak przyjaciółka z przyjaciółką? Dlaczego teraz pieprzysz mi o zdradzie? Twoja rodzina jest na Chorwacji, Račan. Ułożyłaś sobie życie bez sióstr i braci przez wspólną traumę. Tak samo jak ja - prychnął, pogłębiając przepaść między tym, co było kiedyś, a co było teraz. Hunter zmienił się przez lata i nawet, jeśli udawał, że tak nie było, teraz różnice były wręcz namacalne w sposobie jego mówienia, w tym, jak układał swoje ciało i jak chłodne miał spojrzenie.
Sięgnął do pasa, wyciągając z niego mały, przenośny dysk, z którym mogła połączyć się omni-kluczem. Bez zawahania rzucił ją do niej tak, by mogła go złapać.
- Kochałem Julie jak siostrę. Tą, którą ratowaliśmy oboje w akademii. Nie tą, która od ostatnich kilku lat atakuje konwoje Przymierza i wysadza bary z żołnierzami na przepustce - warknął z wściekłością, wskazując jej urządzenie, polecając, by sprawdziła jego zawartość.
W środku znalazła fragmenty raportów Przymierza sekcji wywiadu "S". Julie Lockley, owszem, zadawała się z szemranymi typami - ale w ostatnim czasie podróżowała w towarzystwie wydalonych członków CAT6. Jej twarz, przechwycona przez kamery monitoringów, przylepiona była do wielu incydentów zaraportowanych przez Przymierze. Wysadzony bar na Omedze, w którym żołnierze spędzali swój czas wolny - siedmiu martwych wojaków, czternastu cywili. Oficer linii "T" zamordowany w swoim mieszkaniu na Ziemi. Trzech martwych, ośmiu rannych mechaników w wyniku eksplozji bomby podłożonej w doku w porcie kosmicznym YRD.
- Julie dostała los, na który zasłużyła i nie obchodzi mnie to, co uważasz na mój temat za to, co zrobiłem - dodał. - Wyszliśmy z tego, Mila. Ale ona nie. I nie zamierzała przestać, nieważne, co bym zrobił.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

29 mar 2022, o 13:37

Był Oraka. To mi wystarczy — odparła chłodno na jego przytyk o tym, czy ktoś w Xu był z ich starej akademii. Nie obchodziło ją to, czy miał teraz lepszy dostęp do informacji ani to, co mówił. Kolejna niemoralna akademia szkoliła przyszłych biotyków, wykorzystując do tego osoby, które przykładały rękę do jej nieszczęścia, nawet jeśli chciały się one zrehabilitować. Zresztą w tym całym bajzlu i tej całej gorzkiej sytuacji, w której z perspektywy czasu Mila podjęła niemądre decyzje, nie chodziło teraz o placówkę, którą napadli. Chodziło jej o Marka.

Boże, ile razy mam ci powtarzać jedną rzecz? — warknęła już, powstrzymując się jedynie, gdy w jej ręce wpadł podręczny dysk. Łypiąc spode łba na mężczyznę, Mila zintegrowała nośnik danych ze swoim omni i zaczęła przeglądać kolejne raporty i zdjęcia przedstawiające Julie w raczej... niewygodnych sytuacjach. Nie można tego było ująć inaczej, jak akty terrorystyczne, celowe ataki na bezbronnych żołnierzy w cywilu... coś w środku Račan drgnęło, gdy uświadomiła sobie, że wzrok dziewczyny, kiedy tamto dziecko przykleiło się do Oraki, nie był tylko jej wymysłem. Ona faktycznie podniosłaby rękę na dziecko, byle tylko dopiąć swego.

I jasne, najemniczka miała trochę na pieńku, ale jednak jakiś tam własny kodeks moralny miała, którego starała się trzymać. Patrząc jednak na kolejne raporty o morderstwach, zaczęła się irytować... i to nie samymi czynami jej martwej koleżanki, a tym, w co została wplątana i do czego ją te wydarzenia popchnęły. Do złamania własnego kręgosłupa, do wyborów i do pieprzonego bólu głowy spowodowanego nawrotem starych wspomnień. Julie jednak nie żyła i jej głupota już jej nie zaszkodzi. Był jednak ktoś, na kim mogła skupić swój gniew.

Hunter, kurwa mać, tak samo jak mam w dupie już to, do kogo strzeliłam, tak mam w dupie to, że to ty wystrzeliłeś do Julie. Pewnie, zasługiwała na to patrząc po tych raportach i po tym, że była zdolna odjebać dziecko, ale do kurwy nędzy, nadal nie potrafisz zrozumieć, dlaczego to TWOJA WINA? — zapytała, wkładając nagle w swój ton głosu gamę emocji oscylujących wokół złości i żalu. Rzuciła gdzieś na bok pendrive i szarpnęła za ramię Marka, odwracając go do siebie. Zbliżyła się wystarczająco, by móc patrzeć bez przeszkód w jego oczy. — Na Illium do mnie zagadałeś, a potem chamsko okłamałeś, mówiąc, że się o nią martwisz. Pomogłam ci we włamaniu się do jej mieszkania, a potem poleciałam za tobą, olewając przyjaciela i nie mówiąc mu zbytnio, dlaczego nagle znikam z planety. Chciałam ci pomóc, a ty mnie perfidnie oszukałeś, kłamiąc w żywe oczy, Mark. Tylko o to mi chodzi. Jakbyś powiedział, że Julie jest pieprzoną terrorystką i świadomie zabija niewinnych ludzi, to wiesz co by się stało? ZROBIŁABYM TO SAMO, poszłabym za tobą ją dorwać. A tak okazuje się najwyraźniej, że czarna owca wojska ma więcej honoru niż jakiś pies Przymierza.

Odepchnęła się od niego, wpatrując się z furią. Tak jak mówiła, nie chodziło jej teraz o nic innego jak o to, że po prostu została oszukana. Markowi nie chodziło o znalezienie i uratowanie Julie, bo musiał wiedzieć, co wyprawiała. Nie, to były kłamstwa w celu odjebania Lockley. — Możesz mieć w dupie moje zdanie, ale wiesz co ja wyniosłam z akademii? Braterstwo. Nie bycie psychopatką czy szują gotową sprzedać własną matkę w imię Przymierza — powiedziała, podchodząc teraz do drzwi i je otwierając. Im szybciej się stąd wydostanie, tym lepiej dla niej będzie.

Wizyta na Chorwacji serio dobrze jej zrobi. A poza tym, nigdy więcej patrzenia w przeszłość. Zostawić ją za sobą, mieć w dupie. Liczy się tu i teraz, tak jak zawsze. Co ma być... to będzie.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

30 mar 2022, o 12:34

Irytacja Huntera przemknęła przez jego twarz, jak mignięcie, fala na powierzchni idealnie gładkiej tafli. Trzymał swój dystans w stosunku do najemniczki - zarówno nie ruszając się z miejsca, jak i nie udzielając się jej emocjom. Cokolwiek odczuwał, schował to głęboko w swoim wnętrzu, w tej chwili porozumiewając się z nią czysto profesjonalnie. Zupełnie nie tak, jak wtedy, gdy siedzieli razem w nieco obskurnym barze na Illium. Jej agresja aktywowała u niego defensywę, nawet, jeśli była uzasadniona.
- I jak według ciebie to by wyglądało? - spytał wprost, gdy umilkła. - Nie znam cię, Mila. Gazety piszą o tobie, że uratowałaś radną, ale ja pamiętam jak wkurwionym dzieckiem byłaś. Pamiętam, że wyjebali cię z Przymierza i długi czas bujałaś się z najemnikami, cholera wie co robiąc i kogo zabijając. Nie widzieliśmy się dwadzieścia lat - dodał, podkreślając to twardo.
Oboje się zmienili. Ich więzi, choć wcześniej w ich rozmowach były niczym przypomnienie bolesnej przeszłości, ale też ponowne odkrycie dawnej przyjaźni, miały datę ważności wypisaną na sobie. Datę, która już dawno temu minęła, a wszystko, co wiedzieli o sobie nawzajem, od dawna było przeterminowane - okraszone strzępkami informacji i plotek.
- Gdybym wiedział, że mogę ci zaufać, że nie odpierdoli ci w krytycznym momencie, powiedziałbym wszystko. Ale, kurwa, przysiągłbym, że jeszcze godzinę temu, stojąc na tej platformie, sama nie wiedziałaś, co zrobić przez pierdolonego Orakę. Julie to jedno, Mila, ale akademia to drugie. A ludzie, którzy żyją chęcią zemsty za gówno sprzed dwóch dekad kończą jak Lockley, prędzej czy później. A ja nie narażę swojej misji w oparciu o ślepą wiarę w to, że postąpisz słusznie.
Odchrząknął, rozprostowując palce, wcześniej uparcie zgięte w pięściach. Pozwolił ramionom opaść wzdłuż ciała, wypuszczając powietrze z ust. Kłótnia nie była jego zamiarem, a w reakcji na wściekłość Račan mężczyzna tym szybciej chciał odbębnić to, co mu kazano, co stało się po nim bardziej widoczne.
- Pominąłem w raporcie całe to pierdolenie, które się wydarzyło. Nie będziesz pociągana do odpowiedzialności za nic, co stało się na tej platformie, z Julie czy z twoją pieprzoną wendetą - dodał, przyglądając jej się, gdy ruszała do wyjścia. - Wojsko nie jest takie, jak myślisz, Mila, ani takie jak kiedyś. Zmieniło się. Ale jak rozumiem, nagroda za twoją pomoc cię nie interesuje - westchnął, wstając z miejsca. Przez jego twarz przeleciał cień, gdy oparł się ranną nogą na podłodze. Jego udo wciąż było poklejone medi-żelem, a pancerz podtrzymywał wszystko w miejscu kosztem wygody. - Nie będę raził twojej dumy, w końcu jebać przymierze. - dodał kwaśno, zakładając ręce na klatce piersiowej.
Mila Račan
Awatar użytkownika
Posty: 300
Rejestracja: 1 cze 2021, o 10:48
Miano: Mila Račan
Wiek: 33
Klasa: Szturmowiec
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemniczka
Lokalizacja: Horyzont
Status: Cud że jeszcze żyje
Kredyty: 5.895
Medals:

Re: Kolonia

30 mar 2022, o 15:28

Uniwersalną zasadą kłótni była irytacja tej rozgorączkowanej strony stoicyzmem oponenta. Tak było i w tym przypadku, chociaż oczywiście nieustanne ataki Mili na Huntera wywarły na nim jakikolwiek cień emocji, tak pozostawał w miejscu, nie pokazując, co do końca czuje, czy ma jakieś poczucie winy. Natomiast kobieta przeciwnie, wszystkie swoje uczucia wystawiała na stół, wylewając żale i denerwując się spokojnym podejściem żołnierza. Było to dla niej trochę jak płachta na byka, kiedy ten nie krzyczał, nie oddawał jej, tylko używał logicznych argumentów.

Sapnęła, słysząc jeden z nich. Coś mocniejszego zabolało ją w sercu. Otworzyła usta, chcąc po raz kolejny zwyzywać Huntera od idiotów, szczególnie za podsuwanie insynuacji o byciu terrorystką i morderczynią. Zamknęła je przy tym, zaciskając mocno i odwracając się do drzwi, kiedy przypomniała sobie serwerownię. Nie przyznała tego przed sobą świadomie, ale miał rację. Bujała się z różnymi ludźmi i robiła mało legalne rzeczy przez te wszystkie lata. Ba, nawet po zamieszkaniu na Cytadeli czasami lecieli na Omegę robić mniej oficjalne zlecenia. Miała jednak odrobinę moralności, nawet jeśli przytłumiła ją wtedy.

Zamiast kręcąc, mogłeś powiedzieć, że Julie całkiem odbiło i mordowała z premedytacją cywili. Nawet ty nie wiedziałeś na Illium o Orace. Z Przymierza nie wyjebali mnie za bycie psychopatką, a za indywidualne podejście do sprawy — wycedziła już ciszej, mając mocno zmarszczone brwi. Unosząc rękę do panelu, widziała, że ta lekko jej drżała. Co było, to się nie odstanie. Liczy się teraz. — Hunter. Nie każdy jest takim zimnym skurwysynem, jak ty, okej? Chociaż szczerze to coś nie chce mi się wierzyć, że nie kusiło cię na to samo — zaśmiała się, opierając się chwilowo o framugę. Sięgnęła po chwili do kieszeni, wyjmując z niej paczkę fajek i odpalając jedną, mając w dupie, czy się to komuś tutaj podoba, czy nie. — Po prostu ja nie chowam się ze swoimi zamiarami. I tak kurwa, wahałam się, bo byłam wściekła, bo widziałam powtórkę z rozrywki, nawet jeśli parę rzeczy sie zmieniło. Rodzice mnie uczyli, żeby nie tłumić emocji, wiesz? Ani nie oszukiwać.

Tak czy siak, trochę powinno dać ci do myślenia, że MIMO WSZYSTKO mam to za sobą. W przeciwieństwie do Julie, ja byłam na terapii, ja nie czuję odrazy do turian — ciągle mając rozzłoszczony ton, Mila wylewała z siebie żale, czując się przytłoczoną negatywnymi emocjami i wrażeniami dnia dzisiejszego. — Wojsko się nie zmieniło ani trochę, Mark. To ty się zmieniłeś — odparła tuż po tym, spoglądając krótko na mężczyznę ponurym wzrokiem. Gdzieś tam w środku być może poczuła wdzięczność za nieudupianie jej; nie po to odstawiła strzelbę od głowy Oraki w imię troski o Crassusa, by teraz być zatrzymaną w związku z morderstwem. Klasycznie jednak nie przyznała tego przed sobą. O nagrodzie też nie wspomniała.

Rób co chcesz, Hunter, ale następnym razem nie proś mnie o pomoc. Nóż w plecach boli — rzuciła jeszcze na odchodne, zdezelowana wychodząc z pomieszczenia i włączając komunikator z Crassusem. Oczywiście mnóstwo wiadomości, pytajniki... odpisała w końcu, wspominając przy tym, że wraca na Ziemię, chwilowo, musząc odpocząć. I że o wszystkim opowie, jak wróci.
ObrazekObrazek
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12606
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Kolonia

30 mar 2022, o 21:28

Wyświetl wiadomość pozafabularną Hunter nie odpowiadał z początku. Rozważnie dobierał słowa, nawet, gdy brzmiał w nich gniew. Nie był osobą, którą znała z przeszłości, nawet jeśli tą wydawał się gdy razem zajadali się słabej jakości żarciem na Iliium popijając zimne piwo. Teraz, zdystansowany, z dłońmi założonymi na klatce piersiowej, spoglądał na nią jak osoba obca. W znajomych tęczówkach brakowało ciepła, a w szczęce widniało napięcie.
Powinni teraz świętować swoje zwycięstwo. Cieszyć się z tego, że wszystko, co zrobili, było w słusznej sprawie, a jednocześnie nie zmusiło ich do przekroczenia granicy. Otwierać szampana w podzięce Przymierzu za to, że wszystko, co się wydarzyło, nie zostało przedstawione jako najazd krwiożerczych najemników na ośrodek pełen cywili i, przede wszystkim, dzieci.
Ale ich przeszłość była skomplikowana i zagmatwana, a to sączyło się do teraźniejszości. Nawet zwycięstwo i ujście z życiem z walki na środku platformy zawieszonej w przestrzeni zabarwione było bardzo gorzkimi wspomnieniami. Być może nie było przyszłości dla ich przyjacielskiej relacji i odnowienia kontaktów. Może to, co ich łączyło, było zbyt trudne do zaakceptowania, jak stara rana w nodze, która rwie zawsze, gdy na zewnątrz pada deszcz.
- Przepraszam. - słowo zawisło w powietrzu i choć mężczyzna nie podszedł bliżej, ani nie usiłował bronić się dalej w żaden sposób, jego głos zabrzmiał szczerze, choć nadal boleśnie.
Jego omni-klucz piknął powiadomieniem, ale go zignorował. Stojąca w przejściu Mila dostrzegała, że kobieta, która uwolniła ją wcześniej z więzów stała nieopodal, czekając, aż sytuacja wewnątrz pokoju się rozwinie. Wokół krzątali się żołnierz, lecz nikt nie zwracał na najemniczkę większej uwagi.
- W podzięce za twoją pomoc, twoje akta w Przymierzu zostały utajnione. Łącznie z dyscyplinarnym zwolnieniem i wszystkimi naganami, jakie dostałaś w trakcie służby - dodał, odzywając się po krótkiej chwili niezręcznego milczenia. Znów powrócił do mówienia w stylu służbisty, jakby czytał z promptera osadzonego gdzieś za jej spojrzeniem. - Wiem, że nie wrócisz do wojska. Ale nikt nie użyje twojej przeszłości przeciwko tobie i nie zepsuje wam renomy.
Jej przeszłość była zawiła, w niektórych momentach bolesna, w innych naznaczona narwanym zachowaniem i różnicami w poglądach. Coś, co z pewnością nie czyniło z niej przestępcy, stanowiło jednocześnie łatwy kąsek dla prasy czy coś, na podstawie czego osoby postronne mogły wysnuwać błędne wnioski. Odkąd jej nazwisko znalazło się na językach opinii publicznej i lokalnej prasy, kwestią czasu było wypłynięcie mało chlubnej służby wojskowej Račan.
- Potraktuj to, jako rekompensatę za twój czas. Jeśli będziesz na to otwarta, Przymierze zatrudnia wielu prywatnych kontraktorów do różnych zleceń. Są legalne i dobrze płatne. Pozostawię cię w bazie jako kontakt, jeśli kiedykolwiek zmienisz co do nas zdanie. Twoja firma będzie mogła na tym skorzystać.
Zerknął na swoje urządzenie i kliknął coś na jednym z ekranów. Na jej omni-kluczu pojawiła się prośba o zatwierdzenie nowego transferu i już na pierwszy rzut oka rozpoznała, że były w nim kredyty. Wraz ze sprzętem, który pozyskała z szafek ochrony, stanowiły dość sowite wynagrodzenie za zlecenie dla jednej osoby, które nie zajęło jej więcej niż jednego dnia.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała kiedyś, postaram się wynagrodzić ci to, co stało się dzisiaj - dodał, z pewnym wahaniem pozostawiając jej swój kontakt. Jak się okazało, jego identyfikator komunikatora był zupełnie inny niż ten, który stanowił jego przykrywkę, pod którą mogła wcześniej skomunikować się z nim na Iliium. - Zaaranżowałbym statek, który zabierze cię z Feros, ale wiem, że wysłałaś sygnał do swojego partnera - dodał, uśmiechając się lekko. - Powodzenia, Mila. Szkoda, że nie spotkaliśmy się w lepszych warunkach.
Skinął ku niej głową, wymijając ją w przejściu, kuśtykając lekko przez ranną nogę.
Może tak było lepiej. Odkąd pojawił się w jej życiu po dwudziestu latach, nie przyniósł jej niczego więcej poza bolesnymi wspomnieniami, ciężarem moralnych wyborów i lawiną kłamstw. Nie chcąc dalej dawać jej powodów do sączącego się z jej serca jadu i boleści, zniknął za zakrętem, ruszając w miejsce, w którym ktoś mógłby go opatrzeć.
Jeden z żołnierzy wskazał jej drogę do wyjścia. Gdy drzwi windy się przed nią otworzyły, stojący obok sierżant, żegnając się z nią kulturalnie, zasalutował odruchowo.

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Nadzieja Zhu”