Czy tego chcieli, czy nie, zaciskające się wokół nich okowy stacji zmusiły ich do współpracy.
Tłum nie widział wśród nich podziałów. Być może gdyby na tej arenie stała sama matka Octavia, zaatakowaliby również ją, oślepieni nienawiścią i zgromadzoną w nich energią, która szukała ujścia. Nyx było poruszone, a wcześniej falujące w idealnej synergii trybuny opustoszały, gdy mieszkańcy dołączyli do walki.
Walki, którą toczyli również ze sobą.
Gdy tylko pierwsi padli na ziemię, dostrzegli, jak na tyłach zgrupowań wytaczane są pierwsze ciosy pomiędzy pobratymcami. Gdy Karajev podciągał omni-lassem Strikera, a Ishę wyciągała dwójka towarzyszy z rąk oszalałego tłumu, bracia, przyjaciele lub dawni wrogowie kierowali się ku sobie. Mieszkańcy rzucali się sobie do gardeł z równą zaciekłością, z którą ich pierwsze zastępy szły prosto na nich. Zupełnie jakby wcześniej trzymani w ryzach przez swoje święte prawo, teraz poczuli się bezkarni, gdy zostało ono w tak oczywisty sposób złamane.
Stacja pogrążała się w chaosie.
Ocaleli z areny wyminęli leżącego na ziemi yahga, z którego już uleciało życie. Jego nadpalone ciało wytaczało swąd, który unosił się aż po sufit, wypełniając ich nozdrza. Pomimo tego, że zastygł w bezruchu, niektórzy wciąż go atakowali, starając się wyładować swoją wściekłość w pustych, tępych uderzeniach, które wyprowadzały ich dłonie.
Stworzyli zwartą grupę, która ruszyła do wyjścia niczym taran. Ciała mieszkańców, choć niepokryte pancerzami, wydawały się twarde niczym skała, gdy wbili się w zbity tłum, sięgający ku nim rękami i prowizorycznie stworzonymi brońmi. Czuli na sobie uderzenia tępych przedmiotów, a wszelka komunikacja pomiędzy nimi utonęła we wrzaskach wyzwisk kierowanych w każdym kierunku. Niektórzy wyzywali ich, inni Enzo, jeszcze kolejni Lyssę czy Octavię. Nie było jednego przeciwnika, na którym mogliby się skupić - i właśnie dlatego, choć stanowili żywą tarczę, mieszkańcy stacji nieskutecznie trzymali ich na arenie. Nie oznaczało to, że obyło się bez problemów.
Jako pierwszy, szarpnięcie poczuł Curio. Coś pociągnęło go za plecy, gdy wyciągający ku niemu łapska batarianin chwycił za jego zdobyczny karabin szturmowy. By nie utonąć w tłumie, musiał pochwycić się towarzyszy, którzy odciągnęli go od przeciwnika, kosztem puszczających zaczepów magnetycznych na jego plecach. Batarianin odleciał do tyłu, gdy karabin oderwał się od pleców turianina, a ten ruszył do przodu, powracając do szturmu na wyjście.
Jako drugi ucierpiał Ukrainiec. Karajev, trzymając się blisko Strikera, swoim masywnym ciałem blokował większość uderzeń, które wychodziły z jego flanki - chcąc, nie chcąc, tym samym broniąc przed nimi pozostałych. Gdy z masy ciał wyleciał ku niemu vorcha, niemal nie dostrzegł jego szybkiego, pokrzywionego ciała. Z warkotem potwora, uwiesił się na jego ręce, zębami zaciskając na zaczepie jego omni-klucza. Gdy udało mu się go zrzucić, żołnierz poczuł, jak urządzenie zsuwa się z jego nadgarstka, pozostając w gębie stwora.
Gdy dotarli pod samo wejście, wydawałoby się, że są już bezpieczni. Tutaj większość osób nie zwracała na nich uwagi, walcząc zamiast tego między sobą. Mogąc poluzować nieco swoje szeregi, dopadli aż do drzwi, gdy zza nich wyskoczył ku nim kroganin. Całym swoim ciałem wpadł w znajdującą się najbliżej Milę, której odruchem było uniesienie karabinu do strzału. Widząc krwiożercze spojrzenie wojownika, nacisnęła na spust, a powietrze przeszyła salwa z karabinu szturmowego, którego niemal wszystkie pociski wbiły się w krogański pancerz ochroniarza, który pochwycił lufę broni i szarpnięciem wyrwał ją z rąk najemniczki niczym plastikową zabawkę, w szale nic nie robiąc sobie z zadanych mu obrażeń. Nim zdążył odpowiedzieć tym samym, został pchnięty przez Kiru, a Lyssa skierowała ku niemu swoje płomienie, gdy wpadali do środka korytarza i zamknęli za sobą drzwi.
Asari natychmiast podeszła do panelu, łącząc się z nim swoim omni-kluczem. Zablokowała przejście i odwróciła się w kierunku pozostałych. Broń nadal trzymała ze sobą i spoglądała na nich nieufnie, nie wiedząc, czego może się spodziewać.
Gdy zapadła cisza, brzmiała martwo, nienaturalnie. Drzwi były szczelne niczym grodź śluzy, blokując chaos z wnętrza areny, przenosząc ich do innego, pozbawionego życia wymiaru.
-
Gdybyśmy po prostu ukradkiem zabili Enzo olewając zasady stacji, wszyscy ochroniarze, których ma Octavia, i pewnie wszyscy mieszkańcy tego miejsca rzuciliby się nam do gardeł - syknęła ze złością T'Saeri, kierując swoje słowa wyraźnie do Mili i Crassusa. -
Przystępując do turnieju wiedziałam, że w najlepszym wypadku, dostaniemy bonus do wypłaty i jednocześnie wyjdziemy stąd jako zwycięzcy. W najgorszym, obecnym, stacja pogrążyła się w chaosie. Ochroniarze będą mieli w cholerę roboty z zaprowadzaniem porządku, a mieszkańcy atakują siebie nawzajem. Walki odwracają od nas uwagę i ułatwiają ucieczkę.
Jej twarz była nieco inna niż zwykle. Malował się na niej zawód, mieszając z odczuwaną przez nią złością. Być może wierzyła do samego końca, naiwnie, że Octavia będzie trzymać się ustalonych przez siebie reguł, a w chwili, w której na arenę wparował yahg, kompletnie tę wiarę utraciła, pozwalając, by zaślepiła ją wściekłość.
-
Na końcu tego korytarza jest winda. Lądowisko znajduje się na piątym piętrze. Odblokujecie je kodem, bo nie jest dostępne z panelu. Będzie go bronić cały oddział ochroniarzy, powodzenia - odrzekła prosto, uruchamiając omni-klucz i, zakładając, że nikt nie rzucił jej się do gardła, przesyłając na ich urządzenia kod, który powinni wprowadzić do windy.
W jej małych oszustwach nie było niczego osobistego. Nie uważała, by szkodziła im nie wyjawiając całkowitej prawdy - bo też nie czuła, by była im ją winna. Ciężko było zaufać nieznanym najemnikom, których nie wynajęto do tego typu zadania. Lyssa chciała ubić dwa ptaki jednym kamieniem i być może, gdyby nie dwójka z nich, która postanowiła ich zdradzić, to by jej się udało.
Sądząc po jej postawie, nie zamierzała się tam kierować. Przeniosła swój wzrok na Strikera i Karajeva, a potem przesunęła go na pozostałych, którzy nie skierowali się od razu do windy.
-
Znam sposób, na przejęcie kontroli nad stacją - powiedziała wprost. -
Sądzę, że mieliście swoje powody, by chcieć zamordować Enzo. Nie oczekuję, że mi zaufacie. Ale jeśli pomożecie mi pozbyć się mojej popieprzonej siostry, zapłacę wam tyle, ile obiecywał za swój ratunek Vilchis.
Westchnęła ciężko, dostrzegając problematykę tej sytuacji. Z niezadowoleniem przetarła opancerzoną rękawicą swoją zmęczoną twarz.
-
I żadnych tajemnic.
Wyświetl uwagę Mistrza GryZmiany w eq: Mila i Crassus tracą zdobyczne bronie z Nyx, Karajev traci omni-klucz z modem bojowym.
dedlajn: 28.03, eod