—
Przekaźnik...? — rzuciła tylko tępo, zanim zorientowała się, co to oznacza. Wcześniej widziała wizjer Kiru, która mrugała kilkoma oczami w podejrzany sposób, ale to Striker rzucił tę niemal przysłowiową bombę w postaci dosyć wylewnego opisu. Łącząc wcześniej kropki, Mila oczywiście nie spodziewała się czegoś takiego i teraz, gdy krew napływała jej do twarzy, na chwilę zapomniała języka w gębie. Nie znaczyło to jednak, że nie obserwowała przez kamerkę wszystkich wokół i że nie słyszała ich tonów. Nie każdemu to się podobało. I przynajmniej w jej opinii przynajmniej część ekipy przypominała bardziej zakładników.
Po kilku sekundach potrząsnęła głową, słuchając rantu Crassusa i tego, co jeszcze miała im do powiedzenia druga strona. Parsknęła, poirytowana i odrobinę przestraszona. O własne życie, bowiem jeśli zaraz nie spieprzy stamtąd, to wszystko pierdolnie. Z drugiej strony, przestraszona była także konsekwencji, gdyby miała stamtąd uciec. Uczucia, jakie mogła mieć przez dłuższy czas. I mówią, że śmierć jednostki jest tragedią, a milionów statystyką... z tym, że w jej przypadku raczej było odwrotnie. Śmierć jednostki była niczym, szczególnie, jeśli nosiła ona broń. Śmierć tysięcy, milionów, bezbronnych, mogła i raczej ją kłuła. To nie było co prawda spotkanie twarzą w twarz, jak na Feros, ale nie było także kolejną strzelaniną. Mila w tym momencie przestraszyła się po prostu konsekwencji swoich decyzji, czegokolwiek nie zrobi.
—
Tam nie ma tylko palantów z Przymierza. Tam się zjechali też po prostu ludzie, żeby się najebać i popatrzeć na fajerwerki — warknęła, odchodząc z pola widzenia i robiąc szybkie kółko wokół bomby. Zerknęła też na Karajeva, którego najwyraźniej przytłoczyło to do tego stopnia, że zapomniał, gdzie jest i co robi. Dlatego też, sfrustrowana podeszła do niego i bezceremonialnie szarpnęła za ramię, mówiąc jeszcze przy włączonym mikrofonie: —
O czym ty pierdolisz Viktor? Odrobina odpowiedzialności i już ci szajba odbija? Ogarnij się albo któreś z nas zaraz przejmie dowodzenie.
Gdy tylko mikrofon został wyłączony, Mila spojrzała poważnie na Crassusa, wypalając to, co miała na końcu języka. — Mogę zostać bohaterką, ale nie męczenniczką. I ty też Crassus lepiej o tym pamiętaj — ostatnie zdanie było niemal przyprawione groźbą, która jednoznacznie sugerowała, że Racan nie chce ginąć. Chce uratować cywili, przy okazji uratowani będą politycy i bałwany oficerowie, ale jeśli miałaby wybierać między swoim życiem a życiem tysięcy... to wolałaby poświęcić kogoś innego.
Kolejny rozbłysk biotyki wokół bomby zasugerował jej pomysł. — Niecałe pół godziny, co? Mamy dwie opcje. Pierwsza, bomba jest bardzo dokładnie usadzona. Przełożenie jej ostrożnie kilkadziesiąt metrów dalej może coś zmienić? Wydaje mi się że tak. Ba, moglibyśmy nawet zatargać ją pod szyb. Po drugie, moglibyśmy ją tam zatargać... i zrzucić jedną z porzuconych w kompleksie min na sam dół? Taka mina by pierdolnęła? Andrei, Crassie, impakt wysadziłby taki ładunek, wysadziłoby to wcześniej bombę? Tylko trzeba się spieszyć. — Najemniczka zerknęła na Karajeva, po czym z zaciętą miną niewidoczną pod skafandrem górniczym, rzuciła do niego, pierwszy raz chyba używając prawidłowego tytułu: — ]Chorąży Karajev, poinformuj Newmana o tym, że Ikaros chce wlecieć w przekaźnik. NATYCHMIAST. I niech szykują się na nas. Zdetonujemy bombę wcześniej, może to coś da... i lecimy w stronę Ikarosa. A jak się nie uda — uśmiechnęła się krzywo — To zawsze będziemy bliżej przekaźnika. Tylko do tego potrzebujemy okrętu gotowego kooperować. Niech mi ktoś pomoże, to zaczniemy przesuwać tę bombę. A, tylko jedna rzecz. Cholernych zakładników trzeba uratować — podeszła do monitorka i stuknęła weń.
Okuta w skafander górniczy głowa pojawiła się na kamerze, a wraz z nią zniknął przycisk wyciszenia. Głos Mili odezwał się w głośnikach: —
Przekażcie Seryjnym Skurwysynom, że się będziemy za chwilę stąd zmywać, tylko coś załatwimy— salutując, najemniczka wycofała się z pola widzenia, by zająć się swoimi sprawami. Nim ktokolwiek mógł ponownie coś wyłączyć, wszyscy po drugiej stronie usłyszeli tylko:
—
Karajev, nie stój jak ten cep bez języka. — powiedziała tylko, zapominając jeszcze wyłączyć komunikatora. Jeśli ktoś z drugiej strony chciał coś wtrącić, mógł, dopóki ktoś inny, na przykład Crassus lub Andrei nie wyłączą.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąKto chce niech pisze, ja robię zt dla działań po drugiej stronie ale może jeszcze coś odpowiemy Infernowi jak coś