25 wrz 2022, o 18:01
- Hmmm...- to była jej jedyna odpowiedź na jego igraszki, cwaniactwo, i próby wykazywania jak to bardzo nie orientuje się w systemie, w którym obecnie się znajdował. Szanowała nawet jego wiedzę i pewne doświadczenie. Zamierzała zresztą poruszyć wkrótce ten wątek, ale była chwilowo nieco zbyt zażenowana kiepskiej jakości przedstawieniem, które tu odwalał. Może taki był jego cel - by wywołać we wszystkich dużo emocji, dać się zapamiętać, i nie zgnić w więzieniu jako zwykły trep-dezerter. Był już jednak zgubiony. Popełnił za dużo błędów i za dużo złych decyzji życiowych, by jakkolwiek to odmienić. Jedyna kariera, jaką mógł teraz mieć, to kariera gangstera, jeżeli jakimś cudem wydostanie się z więzień. Chyba, że Przymierze zorganizuje mu inny los. Ciężko było jej stwierdzić.
Postanowiła zignorować wątek tego, że wszystkim zależało na pieniądzach. Doskonale to wiedziała, nie urodziła się w końcu wczoraj. Była doświadczona. Wiedziała, że kredyt kontroluje galaktykę, a raczej galaktykę kontroluje ten, kto kontroluje kredyt (a więc, w większości, rządy i osoby za nimi stojące). Nie uważała tego w zasadzie za nic złego. To był fakt wyznaczający dla niej jakąś dojrzałość, jakkolwiek cyniczna by ona nie była.
- Wspaniale. Dziękujemy za współpracę, De Silvo.- rzuciła tonem raczej chłodnym, na chwilę sprawdzając w sposób dosyć teatralny ile czasu zostało im na omnikluczu.- To naprawdę przykre, że postanowiłeś marnować się, kręcąc po spelunach i kartelach. Z takimi talentami do fałszerstwa i omijania oficjalnych regulacji, mógłbyś na spokojnie przysłużyć się jakiejś...godnej sprawie i zarobić porównywalne sumy.- specjalnie użyła słowa "godnej", a nie "słusznej". Chodziło jej bowiem o to, że nie sądziła, by ktoś utalentowany powinien być pospolitym gangsterem. Na swój sposób uwłaczało to potencjalnemu majestatowi. To, że wybrał ścieżkę bezprawia? Zrozumiałe. To, że tak...głupio-pustego bezprawia? Już nie. Niestety jednak, jego błędy nie były jej biznesem. Dał się złapać, przegrał, a teraz będzie musiał już na zawsze żyć z konsekwencjami tej porażki.
- Mamy po co przyszliśmy. Polecam przyznać się do winy lub próbować iść na ugodę, może będzie dla ciebie miejsce w jakichś...oddziałach karnych.- powiedziała naprawdę krótko i rzeczowo. Nie była prawnikiem, ale wiedziała, co ona by zrobiła. Obróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia, obracając na chwilę głowę do Marshalla i kiwając do niego, sugerując, że chciałaby się z nim zobaczyć na zewnątrz.
Wyminęła ludzi z Przymierza i na spokojnie skierowała się na dwór. Oczywiście jeśli coś od niej jeszcze chcieli, to jak najbardziej zamierzała uczestniczyć we wszystkich wymaganych procedurach, ale jej ostateczny cel był ciągle taki sam - wyjść na dwór i zapalić. Odpaliła sobie papieroska i zaczekała na Hearrowa. Gdy przyszedł, zatrzymała go wzrokiem i lekko odetchnęła z ulgą, opierając się o ścianę budynku.
- Cieszę się, że cała ta sprawa została już rozwiązana.- oznajmiła raczej w sposób smalltalkowy, byleby na chwilę zagadać.- Ale nie po to cię tu złapałam. Chcę poinformować cię, że zostałam proszona przez odpowiednie podmioty by...hm...- zaciągnęła się papierosem i spojrzała w głąb Cytadeli, na chwilę unikając spojrzenia.- Zewaluować cię pod każdym możliwym względem. Psychicznym, osobowościowym, tym jak walczysz, jak się prezentujesz, i do czego się nadajesz, a do czego nie.- wypowiedziała to zdanie praktycznie jednym ciągiem, wyliczając na palcach robotycznej ręki.- Czy chciałbyś dodać coś do tej ewaluacji? Jakieś fakty, informacje, lub zdolności, których nie miałeś okazji przede mną ukazać?- obróciła głowę w jego stronę i przeszyła go wzrokiem, chcąc sprawdzić, jak zareagował na tę informację. Nie był to co prawda jakiś wielki twist ani coś, co musiałaby w ogóle ukrywać, ale niektórzy zareagowaliby na to stresem. On pewnie nie, ale...inni.