Virmir był zdecydowanie przygodą. Plażowa, tropikalna planeta przyniosła jej całą masę wrażeń, osiągnięć, nowych historii, ran, oraz, co najważniejsze, sukcesów zawodowych. Nie mogła w końcu inaczej określić tego, że postanowiono przywrócić ją do służby, co było oczywiście wydarzeniem bardzo, bardzo ważnym. Pierwsze parę dni spędziła w stanie dość sporej ekscytacji i radości, co było dość przerażające, patrząc po tym, co działo się teraz na świecie. Tak, jak świat smucił się katastrofą Mindoiru i sytuacją z SST, tak ona radowała się tym, że nie tylko może dalej reprezentować topkę galaktyki, ale i na dodatek jest jej dane uczestniczyć w wojnie z prawdziwego zdarzenia. Oczywiście współczuła ofiarom, i, co najważniejsze, krytykowała Przymierze za ich pasywność. Oczywiście wiedziała, że za kulisami mogło dziać się dużo - liczyła więc na to, że jej rodacy w prawdzie byli sprytniejsi, niż opinii publicznej się wydawało. Może jacyś podżegacze dostaną się teraz do władzy, a może ludzkości uda się wypromować na bohaterów wojennych? Nie miała pojęcia. W głowie skreśliła sobie jednak wszystkich Ludzi, którzy postanowili wystąpić przeciwko Radzie. Galaktyczny porządek był jeden, i, choć próba SST była na swój sposób godna podziwu, w jej oczach była skazana na porażkę. Wyrok podpisali zresztą sami - w momencie, gdy wystąpili przeciwko jedynemu słusznemu porządkowi.
Żałowała nawet, że nie było jej na Mindoirze. Mówiło się jednak trudno, miała inne, istotniejsze kwestie na głowie. Sprawa Virmiru została jednak (przynajmniej formalnie) sfinalizowana, a ona została oddelegowana do innych zadań. Spotkała się z Deriusem na Prezydium. Stojąc przy barierce i wpatrując się w oddalone budynki, przejęła od niego datapad, błyskawicznie czytając jego zawartość.
- Interesujące... - powiedziała po chwili, po czym delikatnie odetchnęła. W jednej ręce trzymała datapad, w drugiej zaś ledwo zaczętego papierosa - Tak, to dość rozsądne, że postanowili kogoś wysłać. Sądzisz, że to ja jestem tym kimś, bo mi nie ufają, czy wręcz przeciwnie? - uśmiechnęła się na sekundkę. Nie liczyła tu na komplement, a bardziej na to, że wymienią się myślami co do tego jak wysokiej wagi jest ta sprawa. Oczywiście wszystkie oczy świata skupione były na Terminusie. To, co działo się z Quarianami, było teraz o wiele bardziej...hm, poboczne.
Schowała dysk z danymi, skupiając się na chwilę na wpatrywaniu w Cytadelę. Centrum Galaktyki z każdym dniem było coraz smutniejszym miejscem. Wpierw atak Gethów, potem hakerski, teraz Mindoir. Co było następne?
- Coś sobie wymyślę. Wyślę szkic akt w przeciągu paru godzin, ale to w waszych rękach zostawiam zrobienie ze mnie fanatyczki Quarian.- prychnęła cicho pod nosem. Może fanatykiem nigdy nie była, ale całkiem szanowała tę rasę. Byli, w jej opinii, większymi wojownikami niż niektórzy. Nie byli głupi, nie byli słabi psychicznie. Fizycznie mieli bardzo dużo wad, ale nadrabiali rozsądkiem, pragmatycznością i pewnego sortu...elastycznością. Sama nie byłaby w stanie wyobrazić sobie tego, by nagle Ludzkość miała zająć ich role. Gdyby, dajmy na to, ich odpowiednik Gethów (nie żeby jakiś mieli, ale wciąż) miał się zbuntować i wygonić ich z planety, to była pewna, że nie poradziliby sobie tak dobrze jak Quarianie, nawet, jeśli nie mieli ich wad genetycznych i kruchych organizmów.
Oczywiście nie porzuciła od razu Kryika. Pewnie jeszcze nieco pogadali, nieco odetchnęli, może nawet wypalili razem po fajce. Musieli się jednak rozejść, bo to była jej misja. Jej, i najwidoczniej grupy najemników, w którą będzie musiała się wkręcić. Nie przeszkadzało jej to jakoś bardzo, choć nie przepadała jakoś bardzo za tymi klimatami. Skrupulatnie przygotowała sobie jednak alter ego, przebrała się, przygotowała nawet na wszelki wypadek statek, usuwając wszelkie ślady, że może należeć do Widma.
Jennifer "Jenny" Mölander była najemniczką. Prostą kobietą z Finlandii, lat 29, o najzwyklejszym, biednym pochodzeniu. Potem, oczywiście standardowo, były konflikty behawioralne, lekkie problemy z prawem, krótki proces za wigilantyzm w którym ją uniewinniono, i, na sam koniec, lata przygód i latania po galaktyce jako najemnik, pilot, i inżynier, jeśli akurat była taka potrzeba. Brak potencjału biotycznego, ani niczego interesującego w jej osobie. Jenny miała jednak pewien sekret, o którym nikt, poza nią, nie wiedział.
Tym wielkim sekretem było to, że tak naprawdę nie istniała. Była losowym zlepkiem wspomnień, faktów, i pierdół, które Emilia Östberg wymyśliła pod prysznicem, a później spisała we w miarę koherentne informacje, które można było w razie czego wykorzystać. Była też, najwidoczniej, w jakiś sposób powiązana z Quarianami, ale o tym już nie myślała, bo zostawiła to jej partnerowi w zbrodni.
W takiej formie stawiła się w sklepie. Przyszła ubrana w pancerz i oczywiście z bronią. Wyglądała raczej zwyczajnie jak na siebie, z wyjątkiem tego, że zmieniła nieco fryzurę, bo postanowiła związać w pełni włosy w kok. Gdy wszyscy się zebrali, z kurtuazji się przywitała.
- Jennifer.- nie mówiła nic poza tym, nie chcąc chyba nawiązywać konwersacji, kiedy mieli istotniejsze rzeczy na głowie. Akcent miała skandynawski, choć mocno wyprany, tak, jakby celowo starała się go przez lata pozbyć, i to z raczej dobrym skutkiem.
Wysłuchała Quarianki dość porządnie, nie wtrącając się, dopóki nie zakończyła oficjalnie wypowiedzi. Nie myślała jakoś długo nad tym, co powiedziała. Od razu wypaliła z pytaniami i odpowiedziami.
- Hmph. - burknęła cicho, może delikatnie zawiedziona małą ilością informacji, jaką dostała na starcie. - Jeżeli chodzi o statek, to możemy wziąć moją korwetę, ale nie wiem, czy nie byłoby lepiej, gdybyś coś zorganizowała. Jeżeli się nie mylę, Wędrowna Flota będzie dość czujnie pilnować swoich statków. Ewentualnie faktycznie możemy wziąć mój, ale przydałoby się Quariańskie ID i sposób na ominięcie wszystkich zabezpieczeń. Chyba, że podlecielibyśmy na obniżonej mocy silników i z wyłączonymi systemami, wtedy, udając statek-widmo, może byśmy się "podkradli".- zaczęła teoretyzować i mówić dość dużo, mając jednak raczej zimny i mało głośny ton. Brzmiała spokojnie, opanowanie, może nawet ozięble.- Jak dużo możesz nam powiedzieć o sytuacji wewnątrz? Wiesz dokładnie który statek należy sprawdzić? Jeśli tak, to bardzo by pomogło. Zakładałabym, że Quarianie trzymają jakieś logi jeśli chodzi o kwarantannę, wówczas moglibyśmy spróbować się do nich dostać, może nawet nie wchodząc w kontakt z potencjalnie-zarażonymi.
Jeżeli chodziło o jej członków drużyny, to nie oceniała ich za bardzo. Zauważyła tylko nadmiar ludzi i jedną Turiankę. Nie kojarzyła nikogo, za wyjątkiem rozpoznanej przez siebie Mili Racan z R&C. O tej kobiecie było dość głośno - słynęła z swojej użyteczności na Cytadeli oraz aktywności najemniczej. Nie widziała jednak jej partnera. Nic dziwnego - nie zawsze musieli pracować razem.